Wraz z nowym tygodniem i po kilkudniowym zwolnieniu
lekarskim do pracy wróciła Wioletta. Ula i Wiola nie widziały się ponad tydzień
i nazbierało się trochę tematów do rozmowy.
-Ciąża ci służy- zaczęła Ula. —Kwitniesz.
-Na razie Ulka-odparła, nie podzielając entuzjazmu Uli.
—Zobaczymy, co będziesz mówiła za dwa miesiące, jak utyję i popuchnę.
-Hormony działają-powiedziała do siebie. — Wiola więcej optymizmu- rzekła do koleżanki.
—Przedwczoraj, gdy dzwoniłaś do mnie byłaś w lepszym nastroju. Tyle mówiłaś o Sebastianie,
o tym jaki jest opiekuńczy, że przyjeżdża do ciebie do Pomiechówka, jest przy
tobie i że nie przeraża go to że jesteś w ciąży.
-Bo tak jest i teraz podobam mu się jeszcze, ale jak
przytyję, to może zmienić zdanie.
-Wątpię Wiola- odparła pewnie. —Przecież jeszcze w szpitalu powiedział ci o
uczuciach, że nie przeraża go twoja ciąża i że chce być ojcem dla twojego
dziecka. To coś znaczy. Powinnaś cieszyć się, że spotkałaś tak zakochanego
faceta, spróbować pokochać go, a nie wymyślać sobie zmartwienia. Może to być
trudne, ale nie niemożliwe.
-Masz rację Ula. Nie powinnam tak myśleć i cieszyć się,
że Sebastian jest dla mnie oparciem. Jeszcze nie kocham go, ale bardzo lubię i
kto wie, co będzie za pół roku czy rok. Mam
wystarczająco dużo miejsca w sercu dla Darka i Sebastiana.
-I tak powinnaś zawsze myśleć. A miłość nie zawsze
przychodzi od pierwszego wejrzenia. Czasami uczynkami się objawia.
- Dokładnie. A co z tobą i Markiem? -zmieniła temat.
-Na razie to ja o ojcu myślę-odparła wymijająco, bo Wiola
miała to do siebie, że tajemnicy nie umiała dotrzymać i wolała dużo nie mówić.
-Właśnie Ulka ja tu o swoich problemach, a ty masz swoje.
Jak się on czuje?
-Wszystko dobrze i jak nic złego się nie zdarzy to jutro
albo pojutrze wróci do domu. Później tylko sanatorium i rehabilitacja.
-To dobrze. Marek troszczy się o ciebie i twojego ojca
jak Sebastian o mnie- gładko wróciła do interesującego ją tematu. —Widać z
daleka, że zależy mu na tobie. Nie biłby się z Wojtkiem, gdyby nic większego
nie czuł do ciebie.
-Na razie to my jesteśmy na etapie poznawania się i
niezobowiązującego spotykania. Zobaczymy, co z tego wyniknie- mówiła tak, aby
brzmiało to, jak najbardziej przekonująco.
-To uważaj, bo ta cała Klaudia ciągle pałęta się po
firmie jak ta ślepa krowa i myśli, że wszyscy będą kłaniać się jej kapeluszem.
-Od pięciu lat jest twarzą F&D, to ma pewne
przywileje- mówiła otwarcie.
-Widocznie niewystarczające, Ulka. Takim harpiom zawsze
mało. Latają nad ofiarą, jak te sępy i kraczą mój, mój, mój.
Tymczasem w bufecie....
-Wiola tryska szczęściem i wygląda doskonale- rzekł Marek do przyjaciela.
-No- odparła osowiale. —Tylko ciągle ma wahania nastroju.
Boi się, że ją zostawię.
-Ale i tak ci zazdroszczę. Ja nie wiem, jak dotrzeć do
Uli. To, co działało na inne panienki, na nią nie działa.
- To może bądź sobą. Albo tych zamków się trzymaj. Albo
zrób jej dzidziusia.
-Seba jak ty coś doradzisz- stwierdził zirytowany. —Ale o
zamkach masz rację i mam niespodziankę w zanadrzu. Wchodzimy z Pshemko w ten
projekt Wspomagamy polski przemysł i jadę w piątek z Ulą do Dzierżoniowa do jednej z tkalni
obejrzeć zakład, stamtąd niedaleko jest do Książa, a tam z kolei jest bardzo ładny zamek. Może na
cały weekend uda zatrzymać mi się tam Ulę. A za dwa tygodnie, natomiast są te Targi
Piękności w Poznaniu i kolejne miejsca do zwiedzenia. Mam jeszcze w planach dwa
wyjścia.
- No rycerzyku – rzekł głosem dodający otuchy. —Tak
trzymaj, a królewna z rysiowskiej twierdzy będzie zdobyta. A na razie może wspólny lunch? -dodał. — Ja ty
i dziewczyny.
-Nie tym razem Seba- odparł, wstając z krzesełka. —Ula idzie
do ojca do szpitala, a ja do księgarni się wybieram.
- To coś dla duszy Ula. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Odpakowanie zajęło jej chwilę, ale i tak po odrzuceniu
pierwszej myśli o czekoladkach i formacie wiedziała, że będą to jakieś pokaźne książki.
I nie myliła się, bo jej oczom ukazały się albumy ze zamkami.
-Napadłeś na księgarnię? -zapytała, zaglądając do pierwszego albumu „Zamki i pałace w Polsce”.
-Napadłeś na księgarnię? -zapytała, zaglądając do pierwszego albumu „Zamki i pałace w Polsce”.
-Obie wyglądały ładnie i nie mogłem zdecydować się co
kupić- wytłumaczył.
-A z jakiej to okazji? Imieniny mam w październiku,
urodziny w marcu, Dzień Kobiet to nie jest ani Mikołajki, święta.
- Bez okazji Ula. Za całokształt pracy. Niedługo koniec
kwartału i jest to dodatek do kwartalnej premii. I jeszcze w podzięce od ojca za te kurki, maślaczki i
prawdziwki. Nie tylko zebrałaś je, to przywiozłaś do domu. Tato całe sobotnie
popołudnie robił zaprawy z nich na zimę. Pani Zosi nawet nie dał ich tknąć. Obiecałem
mu, że coś ci kupię za te dary lasu-dodał na koniec.
-Nie było to nic wielkiego – odparła skromnie. —Zagajnik mamy tuż za domem i to tylko
godzina chodzenia była po lesie. A do miasta i tak jechałam do ojca.
-Dla ciebie nie było nic wielkiego, ale mojego ojca nie
znasz. Za marynowane prawdziwki, maślaki na masełku i kurki w sosie śmietanowo-
koperkowym albo zupę krem dałby się pokrajać. Mnie też pomogłaś w zakupie
firanek. Z pomocą mamy już je założyłem nawet. Zasłużyłaś na upominek. A że czekoladki
są takie zwyczajne, to pomyślałem o takim albumie.
-I niezdrowe – dodała. —Zamek Książ zaprasza- przeczytała jeden z nagłówków w drugiej
książce. —W liceum byliśmy tam na wycieczce. Ale sam wiesz, jak to jest na
takich wycieczkach. Zwiedzanie po łebkach, bo kolejne miejsca czekają.
-Coś o tym wiem- rzekł bezspornie. —To co dla nas uczniów było ciekawe, dla nauczycieli niekoniecznie. Ale z tym zamkiem wszystko jest do nadrobienia Ula. Jedziemy w piątek do Dzierżoniowa, to możemy przy okazji wpaść do Książa- rzekł zadowolony, że Ula sama podjęła temat i nie musi sam zbytnio wysilać się i narzucać. —Chętnie potowarzyszę pani w zwiedzaniu w ramach podziękowań za oddanie się firmie- zagadnął dworsko.
-Będzie mi niezmiernie miło pana widzieć u mojego boku- rzuciła ripostą.
-W takim razie droga pani najpierw obowiązki a później
przyjemności- odparł, biorąc jej dłoń do pocałunku.
-A ja uczynię wszystko, aby był to czas niezapomniany,
mój panie.
-W pani towarzystwie inaczej być nie może- odparł,
całując dłoń. —Wszakże zamki zawsze
dobrze nam wychodziły.
-A co za plecami chowasz? I nie mów mi tylko że nic, bo
widzę.
-Mam coś jeszcze-odparł podając jej dwie koperty
opatrzone napisem Zaproszenie.
-Wielki charytatywny bal andrzejkowy – przeczytała na
pierwszym zaproszeniu. Zaproszenie na
wernisaż Aleksandry Lenart-wyczytała na drugim kartoniku. —Środa, piętnasty
września, Łazienki. A co ja mam z tym
wspólnego?
-Zapraszam cię Ula. Na wernisaż mieli iść rodzice, ale
mama oddała mi zaproszenia, bo tato nie chce forsować się po chorobie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł pokazywać się
publicznie- odparła, oddając oba
zaproszenia. —Wystarczy, że dla ludzi z
firmy jesteśmy parą. Nie chcę trafić do mediów.
-Ula na wystawy prasa brukowa nie chodzi, a na balu będzie
cała masa bardziej interesujących osób niż ja i ty. Zapewniam cię.
-Wernisaż może być Marek, ale bal to co to nie. Nie
pasuję na takie imprezy.
-Ok- odparł niezmartwiony zbytnio odmową Uli, bo miał
trochę czasu na namówienie jej na bal. —A na razie proponuję ci wyjście na
zapiekanki. Ja od rana nic nie jadłem i zgłodniałem.
-Chętnie- odparła.
Dzień później Józef wychodził ze szpitala, a Ula z braku
innego transportu pojechała po niego z Markiem. W czasie, gdy Cieplak dziękował
pielęgniarkom za opiekę, ona w poszła odebrać wypis ze szpitala,
recepty i po zalecenia dla ojca. W pokoju lekarskim zastała Sosnowskiego. Z
ponownego spotkania z nim zadowolona nie była, bo za każdym razem, gdy widzieli
się, to robił jej jakieś propozycje wyjścia, mizdrzył się, spoufalał, był
natarczywy i przesadnie miły. Ale pomyślała sobie też, że to ich
najprawdopodobniej ostatnie spotkanie. W przeciwieństwie do poprzednich ich
spotkań tym razem Sosnowski bardzo miły nie był. Nie wiedziała, że widział przez okno,
jak całowała Marka w policzek.
-Marek Dobrzański to twój chłopak -zapytał bez ogródek.
—Widziałem, że przyjechałaś z nim.
-A nawet jeśli to nic ci do tego- oparła z wyrzutem.
-Bez urazy, ale on nie jest dobrym kandydatem na
chłopaka- zaczął prawić morały. — Znam go z wizyt u ojca, jak był u nas leczony
i wiem co nieco o jego stylu życia. Pan Krzysztof był równie rozmowny co twój
ojciec i wiele razy narzekał, że ma tylko w głowie panienki i klub. Nawet nasze pielęgniarki próbował czarować. Sam byłem tego świadkiem. Zresztą powinnaś sama
wiedzieć, jaki jest, skoro pracujecie razem.
-A ja jestem już duża i nie zamierzam tłumaczyć się przed
obcymi z tego, z kim się spotykam i co mnie z kim łączy- wtrąciła w końcu.
-Ja tylko mówię- zaczął usprawiedliwiać się za wtrącanie
się w nie swoje sprawy.
- To dziękuję za troskę, ale poradzę sobie z Markiem. Przyszłam
po wypis ojca, podziękować za wszystko i się pożegnać. Ojciec też zaraz
przyjdzie.
-Rozumiem- odparł, przeglądając biurko w poszukiwaniu
odpowiednich papierów.
Chwilę później dołączył do nich Cieplak z Markiem i po
załatwieniu formalności i pożegnaniu się opuścili szpital.
Doradca uczuciowy się
znalazł- myślała po wyjściu. Co on myśli, że
jest panem świata i wszystko wie najlepiej. Zadufany elegancik w koszulce Polo.
Nie to, co Marek- myślała, patrząc na
Marka idącego przed nią i niosącego torbę jej ojca . Ale Marek to Marek.
- A ciebie co pogryzło-zapytała Wiola, widząc, że Ula
wróciła ze szpitala zła. —Coś z ojcem?
-Nie, wszystko dobrze. Marek odwiózł go do Rysiowa, a ja
wróciłam, bo ma przyjść pan Domejko. Tylko jeden lekarz mnie zdenerwował. Od
początku działał mi na nerwy.
-Jak to mówią, kto się czubi to się lubi- rzekła,
przysiadając na brzegu biurka.
-Czubię się z Markiem, a ten lekarz doprowadzał mnie do
szału. Wtrąca się w nieswoje sprawy.
-Przystojny przynajmniej? – zainteresowała się nieco.
-Z nóg nie zwala jak Marek. Uśmiechu takiego jak Marek
też nie ma. Wygląda na takiego porządnego, grzecznego i sztywnego.
-Czyli nic ciekawego- podsumowała posępnie.
-No- poparła koleżankę równie sceptycznie. —Tak wesoły,
jak Marek na pewno też nie jest- dodała jeszcze wyraziście.
-Chłopaków jest od laku na świecie, każdy inny i jest w czym
wybierać. Ulka- wrzasnęła nagle. — Przecież to jest proste jak kłębek drutu.
-Co?
-Zakochałaś się w Marku- dodała tonem niepodlegającym
dyskusji.
-Ja w Marku? – zadrwiła. —On nie jest w moim typie.
-Gdyby tak nie było, to nie porównywałabyś go do tego
doktorka- argumentowała.
-Marek z charakteru jest ok., ale ja zawsze wolałam
ciemnych blondynów- próbowała odwieźć Wiolettę od swoich wymysłów.
-Ula czytałam kiedyś, że podświadomie chcemy czegoś
innego, a świadomie jeszcze innego. Z tobą dokładnie tak jest. Kiedyś
ubzdurałaś sobie, że tylko blondyni podobają ci się i tego się trzymałaś, a tak
naprawdę podoba ci się każda uroda u mężczyzny.
-Wiola ja i Marek jesteśmy przyjaciółmi- przekonywała.
- I bardzo dobrze- odparła, akcentując słowa. —Związki z
przyjaźni i oparte na przyjaźni są trwalsze. Ja i Sebastian też jesteśmy na
razie przyjaciółmi i dobrze nam to rokuje. Tak samo było z Darkiem.
To niemożliwe -myślała tymczasem Ula. Wiola od zawsze miała wybujałą wyobraźnię. Marek nie nadaje się przecież na miłość. Nie dla mnie. To, że spodobał mi się już przy poznaniu, na rozmowie kwalifikacyjnej nic nie znaczy.Wojtek również mi się spodobał od pierwszego wejrzenia i nic z tego nie wyszło. Czuję tylko sympatię i pociąg fizyczny do Marka. I muszę przyznać, że w łóżku jest dobry. Ale to za mało do miłości.
-Ulka, mówię ci podkochujesz się w Marku i nie zaprzeczaj- mówiła jej wprost do ucha Kubasińska.
To niemożliwe -myślała tymczasem Ula. Wiola od zawsze miała wybujałą wyobraźnię. Marek nie nadaje się przecież na miłość. Nie dla mnie. To, że spodobał mi się już przy poznaniu, na rozmowie kwalifikacyjnej nic nie znaczy.Wojtek również mi się spodobał od pierwszego wejrzenia i nic z tego nie wyszło. Czuję tylko sympatię i pociąg fizyczny do Marka. I muszę przyznać, że w łóżku jest dobry. Ale to za mało do miłości.
-Ulka, mówię ci podkochujesz się w Marku i nie zaprzeczaj- mówiła jej wprost do ucha Kubasińska.
W serialu bardzo mi się podobało to, że Marek i Ula byli prawdziwymi przyjaciółmi. Tu jest podobna sytuacja, ale trochę inna. Marek jest wolny i podoba mu się Ula. Mam wielką nadzieję, że jej nie zrani :) Książki to świetny pomysł na prezent. Może kiedyś podaruje jej "Cień gwiazdy". Sebastian troszczy się o Viole to takie słodkie *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marku,szefie,prezesie
O Cieniu gwizdy nie myślałam. Głównie o zamki mi chodziło. Co do zranienia Uli to spokojnie czegoś takiego nie planuję. Książę z bajki nie rani.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Marek nie próżnuje. Jak nie w ten to w inny sposób stara się zachęcić Ulę do spotkań z nim. Już wie, że ona jest zupełnie inna niż panienki, z którymi miał do czynienia do tej pory i chyba to go w niej właśnie pociąga. Wspólny wypad na zwiedzanie zamku może się okazać przełomowy. Inne okoliczności przyrody, inna atmosfera, pełen luz mogą sprawić cuda. Może się nawet okazać, że to jednak Violetta ma rację i Ula chociaż nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, to jednak kocha Marka.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Sebastiana. Bardzo ofiarnie znosi humorki Violi i na pewno okaże się świetnym ojcem.
Pozdrawiam. :)
Ula pociągała Marka od pierwszego wejrzenia i wtedy zaczął się zmieniać. Zresztą obaj panowie zmienili się tego pamiętnego dnia, gdy Ula i Wiola pojawiły się we firmie. Oczywiście Marek dalej będzie trzymał się zamków i zdobywał serce Uli. Chociaż w Książu to się jeszcze nie stanie.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ten doktorek jest irytujący. Dobrze, że nie zagości on tu zbyt długo. Zachowanie Marka jest bardzo taktowne. Nie narzuca się i przede wszystkim nie kłamie. Sebastian też zachowuje się super w stosunku do Violetty. Troszczy się i wspiera ją. Ulka wpadła po uszy tylko jeszcze o tym nie wie. Te jej porównania obu panów nie są bezznaczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Spokojnie Sosnowski już się nie pojawi. Co do zachowania Marka i Seby masz rację. Obaj wydorośleli nic nie kombinują z panienkami tylko poważnie myślą o przyszłości.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Viola ma rację Ulka może kochać Marka ale nie dopuszcza tego jeszcze do siebie. On bardzo dobrze kombinuje i wie jak się do Uli zbliżyć. Piotr jest wkurzający, po co się wtrąca w coś co go nie dotyczy przecież on jest dla Uli zupełnie obcym człowiekiem więc nie ma prawa mówić takich rzeczy. Mam nadzieję że już go więcej nie będzie. Czy podczas tego wyjazdu dojdzie do czegoś między Ulką a Markiem? Liczę na to!:-D G
OdpowiedzUsuńDobra wiadomość-nie będzie Piotra Sosnowskiego, obiecuję.
UsuńZła - w czasie wyjazdu będzie miło, ale do czegoś szczególnego nie dojdzie, niestety.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ulka zakochała się w Marku tylko musi sobie uświadomić i pewnie nastąpi to prędzej czy później. Niezaprzeczalnie mają duże szanse na bycie zgodną ,szczęśliwą parą,a Sosnowski no cóż nie dla psa kiełbasa i niech przygotuje się na porażkę.W ogóle po cholerę się wtrąca? Wtyka nosa w nie swoje sprawy? Chce zniechęcić Ulkę do Marka? Jestem pewnie ,iż mu się nie uda. Ona swój rozum ma i dla innego miejsce w sercu. U Violi spokojnie płynie życie , Sebastian jest jej wielkim wsparciem i przede wszystkim kimś na kogo Violetta może liczyć.Jest tak dobrze ,że w każdej chwili może się
OdpowiedzUsuńcoś zepsuć.(Mam nadzieję ,że nie).Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
Wiadomo, że sobie to uświadomi i to w najmniej spodziewanym momencie.
UsuńSpokojnie Sosna to niemiły epizod w życiu Uli i wkrótce będzie wspomnieniem.
Co do Wioli i Sebastiana to nie planuję im nic innego jak ślub. A przynajmniej bycie razem.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
To dobrze że nie będzie więcej Sosnowskiego i tylko ta Klaudia pozostaje jako zagrożenie. Ale skoro Marek jest tak zakochany to miejmy nadzieję że nic nie wskóra. Czekam niecierpliwie na ten wyjazd i wyjścia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ☺
Spokojni Klaudia również ich miłości nie zaszkodzi.Ula musi tylko zrozumieć, że kocha Marka. Kiedy kolejna część nie wiem .Córce ząbki wyżynają się i nawet noce są zarwane. Jutro może zacznę pisać.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.