piątek, 29 grudnia 2017

Boże Narodzenie cz. 2/3 Cykl mini.

+18
Dzień wigilii rozpoczął się nieco lepiej, niż zakończył poprzedni, bo Emilka i Natalka jak to dzieci wstały pogodzone i o wczorajszej kłótni już nie pamiętały. Na śniadanie zeszły razem, trzymając się za rączki i śpiewając piosenkę o choince.
Stała pod śniegiem panna zielona
Nikt prócz zająca nie kochał jej
Nadeszły święta i przyszła do nas
Pachnący gościu, prosimy wejdź!
Po śniadaniu natomiast i aby dziewczynki nie przeszkadzały w kuchni, Beatka poszła z nimi obejrzeć szopkę, a towarzyszył im Zbyszko. Sama Betti z takiego obrotu sprawy była jak najbardziej zadowolona, bo Zbyszko Chowaniec -Jurga jej obiekt kłótni z Ulą i ojcem pojawił się u nich poprzedniego dnia późnym popołudniem i zrobił jak najlepsze wrażenie na wszystkich. Wybierał się na próbę jasełek do kościoła i przyszedł w stroju góralskim i już od progu odezwał się do nich gwarą podhalańską. Przyniósł im również dwa pstrągi gotowe do smażenia.
 Szopka na całej trójce dziewczyn zrobiła ogromne wrażenie, bo zajmowała sporą część przodu kościoła. Były również w zagrodzie owieczki a w klatkach króliki i kury. Zbyszko wraz z inną młodzieżą zajął się oprawą muzyczną i zarówno miejscowym, jak i turystom przyśpiewywał kolędy po góralsku.


 Gorzej było z panami, bo Krzysztof i Józef pobyt w szopie u Staszka Tutki odczuli łamaniem w kościach, bólem głowy i zostali do południa w swoich pokojach i łóżkach. Ich żony, choć były złe na nich to zajęły się nimi. Zwłaszcza że obaj ładnie przeprosili i przyznali się, że siedzenie tam było nierozsądne. Tak jak chowanie Żubrówki i zakłady bukmacherskie.
Marek i Sebastian zaś mieli zajmować się najmłodszymi swoimi pociechami.  Ula i Wioletta wiązały z tym też nadzieję, że się pogodzą, bo powód ich gniewu był błahy. Obie bowiem dowiedziały się, o co im poszło. Jeszcze poprzedniego dnia będąc już we własnych sypialniach, opowiedzieli żonom o wydarzeniach sprzed prawie dwudziestu lat.
(Oni są w osobnych sypialniach)
-Razem z kilkoma kumplami przyjechaliśmy tutaj na miesiąc na obóz- mówił Sebastian swojej żonie. — Ja i Marek wchodziliśmy wtedy w dorosłe życie i były to nasze pierwsze wakacje bez rodziców i opiekunów i chcieliśmy zażyć pierwszej wakacyjnej miłości.  Dzień po przyjeździe na jednej z dyskotek wypatrzyliśmy jedną taką dziewczynę. Była dwa lata starsza od nas i zagraliśmy, o nią rzucając monetą. Zawsze robiliśmy tak, gdy jakaś panienka podobała nam się obu. Ja zawsze obstawiałem orła, a on brał reszkę. Nie wiedziałem tylko, że rano kupił na bazarku monetę z dwiema reszkami. Padło na niego, ale znajomość zaczął od kłamstwa.
-Czasami z Sebastianem zmienialiśmy się imieniem i nazwiskiem i tego dnia ja stałem się Sebastianem Olszańskim a on Makiem Dobrzańskim- mówił tymczasem Marek swojej żonie.   
- Ja nic do niej nie miałem, bo Marek wygrał ją i już wtedy działała u nas zasada, że dziewczyna kumpla to świętość. Chociaż podobała mi się, bo miała rude długie kręcone włosy, zielone oczy i ekstra figurę- opisywał dziewczynę z jakimś sentymentem i ku niezadowoleniu Wioli.
-Spotykaliśmy się przez trzy dni i wszystko układało się dobrze- kontynuował Marek. —Wtedy okazało się, że przyjechała do Zakopanego do rodziny, pomagać przy letnikach, a na stałe mieszka w Łodzi i studiuje w Warszawie. Z jednej strony ucieszyłem się, bo imponowało mi, że ktoś taki zainteresował się mną i myślałem, że pochwalę się przed resztą kumpli, gdy wrócimy do Warszawy. Z drugiej wiedziałem, że kiedyś trzeba będzie powiedzieć jej, kim jestem naprawdę.
- Któregoś wieczoru zgadaliśmy się, że jesteśmy z Warszawy- oznajmił to samo Seba żonie — A dzień później zaczęła dostawiać się do mnie. Przypuszczam, że ktoś powiedział jej o firmie Febo & Dobrzański. Jeśli nie z naszych znajomych to ktoś z Warszawy. Powinienem od razu uciąć to, ale chciałem zobaczyć, jak daleko posunie się w swoim zachowaniu.  Dzień później po dyskotece dała mi wyraźnie do zrozumienia, że jest chętna. Odmówiłem jej i zagroziłem, że powiem prawdę Markowi. Dwa dni później znowu zaczęła dostawiać się do mnie i całować.
-Dzień po tym, jak dowiedziała się skąd przyjechaliśmy, to dowiedziała się też, z których to Dobrzańskich jest Sebastian – rzekł Marek. — Zaczęła się też dziwnie zachowywać i wypytywała o moją to znaczy o Sebastiana firmę, a ja byłem na drugim planie. Niby interesowała ją praca modelki. W końcu parę dni później powiedzieliśmy jej prawdę, że ja to Marek Dobrzański, a Sebastian to Sebastian Olszański.
- Kiedy wyszło na jaw, że zamieniliśmy się tożsamością, to oczywiście przestałem być interesujący dla niej i miałem już pewność, że interesowało ją tylko to że Marek ma forsę. Chciałem powiedzieć Markowi prawdę, ale ta cwaniara uprzedziła mnie.
-Któregoś dnia powiedziała mi, że Seba nie jestem takim przyjacielem, za jakiego uważam go i że dostawiał się do niej- orzekł Marek. —Była w jego typie i nie miałem powodów, aby jej nie wierzyć.
-Z zemsty skłóciła nas i powiedziała Markowi, że robiłem jej jakieś propozycje i obściskiwałem zbytnio w tańcu-  opowiadał kadrowy z wyrzutami. —Marek uwierzył jej, a nie mnie, gdy mówiłem mu, że dostawiała się do mnie i zależy jej tylko na tym, że ma firmę i może załatwić jej pracę modelki.
-W konsekwencji z Sebą nie rozmawiałem ze dwa tygodnie, a z Marcysią rozwijałem znajomość, nie zważając na to, co mówi. W końcu musiałem sam przekonać się, że miał rację.
-Nie mogłem patrzeć, jak owija sobie go wokół palca i wymyśliłem plan. Na dobry początek wysłałem jej duży bukiet z liścikiem, gdy była z Markiem. Bogaty adorator też się znalazł.   Później w tajemnicy ściągnąłem Aleksa z kolegą. Wtedy jeszcze nie było między nimi żadnych nieporozumień, a Paulina już podkochiwała się w nim i Febo nie miał nic przeciwko ich związkowi. Opowiedziałem mu o jej pazerności, jak naciąga Marka na prezenty, chce zrobić przez niego karierę i zgodził się przyjechać.
- Któregoś dnia wybrałem się z kumplami na czeską stronę, a gdy wróciłem, to okazało się, że Marcysia z jakimś Dario urządza sobie sesję zdjęciową i randkę jednocześnie. Nakryłem ich, gdy mizdrzyli się do siebie. Powiedziała mi jeszcze, że zamierza spróbować swoich sił jako modelka we Włoszech i podziękowała za znajomość.
-Wiedziałem, kiedy Marka nie będzie przez większą część dnia i mogliśmy ze spokojem przeprowadzić plan z Aleksem- kończył swoją opowieść i Sebastian. —Było nawet to proste, bo faktycznie jego kolega był fotografem modelek, a Marcysia od początku perspektywą kariery we Włoszech była zachwycona. To była końcówka lat dziewięćdziesiątych i taki wyjazd był szczytem marzeń co ładniejszej dziewczyny. Tak więc ja z Aleksem schowaliśmy się, a Dario robił swoje bez naszej pomocy.
-Byłem zły na nią i chyba to był powód, że później zacząłem sypiać z modelkami i żyć, jak żyłem- tłumaczył Marek.
- Marek przeżył, to bardziej niż myślałem i bałem przyznać się, że to ja i Aleks stoimy za tym. To była jego taka pierwsza miłość w dorosłości i od razu zakończona niepowodzeniem- wyjaśniał też Sebastian.
-Czy ja dobrze myślę Cebulku, że właśnie dzisiaj powiedziałeś mu prawdę? - pytała Wioletta.
-Dokładnie- przytaknął. — I żałuję, że powiedziałem, bo choć przeprosiłem, to dalej ma pretensję, że wtrąciłem się w jego sprawy. Pomijając to, że on od początku nie grał ze mną wtedy czysto i też dopiero teraz przyznał się do tego. Powinien powiedzieć coś, a on  nakrzyczał tylko na mnie. Ostatnio tak zachowywał się siedem lat temu, gdy był zły na mnie za Ulę.
-Sebastian po tym wszystkim pocieszał mnie, mówił, że jest pełno innych panienek, że są ładniejsze i uczciwsze- mówił na koniec Marek, swojej żonie. —Nawet przez myśl mi nie przeszło, że stoi za tym wszystkim. Nie wiedziałem aż do dzisiaj Ula.
-A ty do Sebastiana, o co tak naprawdę masz pretensję? – zapytała, gdy już wszystko, co powiedział mąż, poukładała sobie w głowie. —O to że miał układziki z Aleksem, czy może, dlatego że wymyślił cały ten plan. Albo naprawdę zależało ci na tej kobiecie, skoro tak dobrze pamiętacie ją i macie wzajemne pretensje- ostatnie zdanie wypowiedziała z niepokojem.
-Nie Ula- zapewniał. —Była taką pierwszą moją miłością i dlatego ją pamiętam.  A do Seby mam żal o to, że dopiero dzisiaj powiedział mi o tym. Przyjaciele tak nie postępują Ula.

Dzień później w czasie, gdy Betti zajmowała się Emilką i Natalką, Józef i Krzysztof kurowali się, a Marek i Sebastian opiekowali się Tomkiem i Sarą, to panie zajęły się przygotowaniem wigilii. Zgodnie jednak z powiedzeniem, gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść, to praca gładko im nie szła. Każda z nich miała swoje najlepsze sposoby i przepisy na coś. W końcu podzieliły się pracą. Zwłaszcza że w kuchni dla czterech osób miejsca nie było. Ula zajęła się tym, co umiała najlepiej, czyli pierogami w trzech smakach. Do tradycyjnych z kapustą i grzybami dołożyła ruskie i z jagodami. Zajęła się również krokietami ze szpinakiem i pasztecikami. Działką Ali było smażenie pstrągów i karpia, a Dobrzańskiej barszcz, kompot ze suszu i makiełki. Wioli zaś została kapusta z grzybami, sałatka rybna i zrobienie dla dzieci makaronu z jagodami i jogurtem. Do tego upiekły makowiec, biszkopt, ciasto marchewkowe i bułeczki z kapustą dla dzieci na wigilię. Na sam koniec natomiast w towarzystwie dziewczynek upiekły pierniczki.
Z każdą chwilą przybliżającą ich do wigilii było czuć te magiczne chwile. Ze spaceru Betti przyniosła też sianko z kościoła, jemiołę oraz kilka żywych gałązek świerku i zrobiła stroik na wigilijny stół, a o czym zapomniały panie. Później z pomocą Emi i Natalki zajęła się zastawieniem owego stołu. Ona nosiła talerze i szklanki a dziewczynki sztućce. Atmosferę psuła tylko niechęć Marka do Sebastiana i na odwrót.
-Musicie się pogodzić- tłumaczyła Ula, Markowi. —I nie mówię tego, dlatego że są święta tylko, dlatego że zawsze się przyjaźniliście.  Poza tym nie chcę, żeby przez was święta były zepsute.  
-Oszukał mnie Ula- mówił zawzięcie.
-Pamiętasz te nasze motto, że nawet jak ktoś oszukuje i robi najgorsze świństwa, to jest się w stanie dalej kochać i wybaczyć. Ja ci wybaczyłam Marek- przypomniała mu z uwydatnieniem.
-Tyle lat przyjaźni i jeden incydent z Marcysią nie może tego skreślić- przekonywała też Wioletta swojego męża. —Zachowujecie się jak dzieci. Do skutku gódź się z nim.
-Raz przepraszałem i na kolanach przed nim nie zamierzam klęczeć- mówił zajadle Sebastian.
- Ty i Marek nie wiecie chyba, co to tak naprawdę znaczy gniew- wypaliła Wiola. —Razem z Ulą możemy wam takie święta urządzić, że ta wasza głupia kłótnia pójdzie wam w kolana.

Po szesnastej Emilka i Natalka zaczęły wyglądać pierwszej gwiazdki i chwilę później z radością oznajmiły, że już się pokazała na niebie. Wszystko było już prawie gotowe do wigilii, to wkrótce wszyscy zasiedli do stołu. Krzysztof jako najstarszy przy stole zajął się modlitwą i  rozdał opłatek.  Później był czas na życzenia. Najpierw i według hierarchii złożyli sobie je małżonkowie, potem Ula i Marek rodzicom i dzieciom, a na koniec i bardziej przypadkowo cała reszta. Wzrok Uli i Wioletty skierowany był też na ich własnych mężów.
-My już tak zawsze będziemy z daleka od siebie- zagadnął Sebastian. —Nie będziemy chodzić na wspólne lunch, do klubu, gdy nas żony puszczą ani na partyjkę squasha czy kosza? Tego chcesz Marek?
-Nie i przepraszam- rzekł pojednanie. — Głupio wyszło z tą kłótnią i powinieneś porządnie, potrząś mną jeszcze tam na górce.
-Powinienem- przytaknął Olszański. — Nie wiedziałem tylko, co mogłem ci jeszcze powiedzieć, żebyś przestał być na mnie obrażony.
- Za to Ula powiedziała mi coś szczególnego Seba- wtrącił. —Nie można tak łatwo skreślić tylu lat znajomości.
-Moja Wiola zagroziła, że pogniewa się na mnie, tak że w kolana mi to pójdzie- odparł z rozbawieni. —Mamy mądre i piękne żony Marek i jakaś tam Marcysia do nich się nie umywa- dodał.
-Dokładnie. Seba życzę ci przede wszystkim dużo zdrowia, szczęścia, nieustającej miłości Wioli, pociechy z dzieci i radości- życzył Marek.
-A ja tobie tego samego Marek- odparł, przełamując się z nim opłatkiem. —Wymień tylko sobie Wiolę na Ulę. I szczęśliwego Nowego Roku.
Ula z Wiolettą oglądały tę scenę z daleka i z zadowoleniem, bo ich słowa nie zostały puszczone na wiatr.


Emilka z Natalką po zjedzeniu kilku pierożków, ciepłej bułeczki, makaronu z jagódkami oraz makiełek, jako pierwsze odeszły od stołu.  Usadowiły się przy oknie i czekały na pojawienie się gwiazdora. Ten w końcu pojawił się na podjeździe ich domku w towarzystwie pomocnika, a kolejne minuty mijały w towarzystwie sąsiadów Macieja i Zbyszko.  Po ich odejściu był czas na oglądanie prezentów i śpiew kolęd. Późnym wieczorem i gdy wszystko było już pozmywane i posprzątane, seniorzy zostali w domu z dziećmi, a młodzi we czwórkę wyszli na spacer.


Krupówki nocą prezentowały się bajecznie i nie było nawet tłoczno jak na świąteczny najazd turystów. Ula chodziła przytulona do Marka, a Olszańscy zaś trzymając się za ręce.  O czymś konkretnym nie rozmawiali i tematy rozmów głównie opierały się o dzieci i o wspomnienia ostatnich ośmiu lat wspólnej znajomości.

Po powrocie ze spaceru Olszańscy poszli na górę do swojej sypialni i Sary a Ula z Markiem do swojej. Tomek natomiast smacznie spał w sypialni Dobrzańskich seniorów i nie chcieli przenosić go na dół.
Przed snem Ula przez chwilę krzątała się po kuchni, a Marek w tym czasie poszedł pod prysznic. Potem i ona poszła odświeżyć się i pojawiła się w sypialni ubrana tylko w piżamę w gwiazdki.  Patrząc na nią z łóżka, jak przeczesuje włosy, nie mógł oderwać od niej oczu i czuł wzrastające pożądanie.
Już dawno temu bowiem doszedł do wniosku, że obcisłe piżamy Uli są zdecydowanie bardziej seksowne i pobudzające zmysły niż w zamierzchłych czasach długie i jedwabne koszule Pauliny. Z Ulą też znacznie częściej kochał się niż z Febo i znali swoje ciała doskonale. Przetestowali przy tym wiele pozycji, ale i tak te klasyczne najbardziej odpowiadały im najbardziej. Choć nie gardzili szybkim numerkiem w kabinie prysznicowej albo w pracy.
-Mam zamiar kochać się dzisiaj z panią, pani Dobrzańska- usłyszała, gdy tylko wtuliła się w jego ramiona.
-Tak? – pytała uwodzicielsko.
-Tak -odparł wprost do ucha i kąsając je delikatnie. Dłoń Uli zaś skierował na dowód swojego podniecenia.
-A co będzie, jak ktoś wejdzie- pytała, ale bez większego zaangażowania.
-Nie wejdzie- zapewniał przy jej ustach. —Gdy byłaś w łazience, zamknąłem drzwi na klucz.
Kolejne minuty poświęcił na całowaniu twarzy i szyi swojej żony, a dłonie szybko znalazły się na jej piersiach. Gniótł je delikatnie przez materiał, dając jej wspaniałą rozkosz. Wkrótce było to już niewystarczające i podciągnął górę piżamy do góry i odsłonił obiekt swojego zainteresowania.  Lampka w ich sypialni świeciła się i Ula dokładnie widziała zgłodniały wzrok męża i uśmiechnęła się do niego, przygryzając uwodzicielsko swoją wargę. Marek natomiast słysząc już przyspieszony oddech swojej żony, rozkoszował się jej miękkością, słodkością ust i zapachem. Bez pośpiechu przesuwał swoje dłonie z piersi na brzuch, biodra, uda i jej kobiecość.  Dół jej piżamy również zsunął niżej i mogła wyraźniej czuć dowód podniecenia Marka. Ona sama czuła te cudowne wrażenie i zbierającą się wilgoć.
-Byłaś grzeczną dziewczynką przez cały rok- zapytał, odrywając na chwilę usta od jej ciała.
-Bardzo grzeczną Mikołaju- zapewniała.
Góra od jej piżamy szybko znalazła się na podłodze, a podkoszulka Marka podzieliła jej los. Na dobre też usadowił się na niej i nie zamierzał tak szybko z niej zejść. Ula zresztą nie zamierzała prosić go o to, bo lubiła ten ciężar i wiedziała, co ją czeka. Leżąc na niej, dalej rozbudzał jej zmysły poprzez pieszczotę piersi i okolic, a jej podniecenie rosło z każdą chwilą. Na długo jednak to nie wystarczyło i reszta ich ubrania błyskawicznie została niemal zdarta. Będąc już całkiem nago, mieli dostęp do najintymniejszych swoich miejsc i wykorzystywali to w pełni. Po tylu latach małżeństwa nie mieli też żadnych zahamować i Ula całowała i pieściła jego męskość a Marek jej kobiecość. Pomyślał też z satysfakcją, że po dwóch ciążach nie ma śladu i że takiej wspaniałej figury i ciała, jaką prezentowała jego żona  pozazdrościłaby jej niejedna nastolatka. W końcu, gdy oboje byli podnieceni go granic możliwości i nie dali rady przedłużać tej chwili. Marek z czułością podniósł biodra Uli do góry i wdarł się jednym szybkim ruchem w jej wnętrze, a Ula wygięła się, przyjmując go pełniej. Dla wygody i większej rozkoszy zaplotła jeszcze nogi na jego biodrach i cicho pojękiwała. Na odpowiedź męża długo nie czekała, bo Marek zaczął rytmicznie poruszać się w niej, docierając do najgłębszego miejsca jej wnętrza, a rozkosz była tak ogromna, że czuła ją w każdym zakątku ciała.  W tej ekstazie miłości szybko też szczytowali i poczuli, jak rozpływa się nasienie Marka. To jednak nie spowodowało, że któreś z nich chciało zakończyć to co się z nimi działo i Marek dalej robił swoje, choć znacznie spokojniej, ale przedłużając rozkosz im obojgu i doprowadzając do drugiego spełnienia i nie ostatniego tej nocy.  
-Mikołaju, jak dla mnie święta mogłyby być codziennie -rzekła Ula, gdy wyczerpany i zaspokojony Marek opadł na nią.
-A dla grzecznych chłopców coś się znajdzie- zagadnął do ucha.
- Chwila dla kierowcy kochanie- odparła prowokująco.
Ula, jak zawsze swoją grę zaczęła spokojnie, obsypując Marka pocałunkami. W jej grę weszło też siedzenie na nim i prowokacyjne dotykanie własnego ciała. Później przeszła na następny etap i zajęła się ciałem męża, a jej ciekawskie dłonie sprawiały cuda.  Marek zaś na takie poczynania długo obojętny zostać nie mógł i siedzącą na nim okrakiem Ulę zaczął dopieszczać. Zwłaszcza że jej piersi tak zachęcająco kołysały się, gdy schylała się nad nim.  Zaczął od delikatnego drażnieni sutka, a zakończył pieszczotą całych piersi. Ula natomiast oddawała się mu bez najmniejszego oporu i na efekt swoich poczynań długo nie musiał czekać, bo wkrótce mógł patrzeć na pełne piersi swojej żony. Z każdym kolejnym dotykiem tracili też po raz kolejny tej nocy kontrolę nad swoimi ciałami. Dobrzańska w przeciwieństwie do swojego męża postanowiła stopniować mężowi rozkosz i powoli chowała skarb Marka w swoim wnętrzu. Tak samo wolniej poruszała się, ale w ogóle im to nie przeszkadzało. Marek z rozkoszą trzymał ją za biodra i czekał, aż przyspieszy, bo zawsze poddawała go takim słodkim męką. Tym razem też się nie mylił i wkrótce Ula galopowała na nim do spełnienia, a ekstaza dopadła ich razem.  Później jeszcze spleceni w jedno ciało przewracali się po łóżku, szukając sposobu na jeszcze jedną chwilę rozkoszy.
-I pomyśleć, że jeszcze rano dąsałaś się na mnie- rzekł Marek, gdy oboje doszli do siebie, a oddechy się uspokoiły. — Seks po kłótni jest fantastyczny- wymruczał jeszcze z zadowoleniem.
-To potraktuj to w kategorii nagrody, że tak mądrze postąpiłeś ze Sebastianem- odparła, tuląc się w jego ramiona.
-I musimy kiedyś powtórzyć to kochanie- kontynuował z rozmarzeniem. —Mała kłótnia a później….
-Wykluczone Marek- wtrąciła, leżąc mu na piersi, kręcąc przy tym głową i łaskocząc włosami. —Nie zamierzam kłócić się z tobą więcej razy. Nawet dla takich  chwil.


15 komentarzy:

  1. Całe szczęście, że w samą wigilię wszystkie spory zostały zażegnane. Ula i Viola poznały powód kłótni swoich mężów. Kto by pomyślał Sebastian i Aleks wspólnie chcieli pomóc Markowi.
    Dobrze, że chociaż panie nie pokłóciły się podczas przygotowań tylko podzieliły się pracą.
    Natomiast końcówka coś wspaniałego.
    Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę ci dużo radości, uśmiechu na co dzień, spełnienia marzeń, pociechy z córci oraz nieustającej weny w tworzeniu nowych opowiadań.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak powinno być, że we wigilię zapomina się o sporach i kłótniach. Tutaj jeszcze chodziło o przyjaźń. Panie natomiast to panie i umiały szybko zadziałać, gdy w kuchni zaczęło być gorąco od małych spięć.
      Co do Aleksa to on i Marek nie byli jeszcze wtedy pokłóceni , bo to są czasy sprzed Julii i nieetycznego życia Marka.
      Dziękuję za życzenia i nawzajem.

      Usuń
  2. O! Szopka z mojej parafii. Szkoda tylko że brakuje reszty elementów. Jesteś stąd, bo może znamy się choćby z widzenia.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęśliwego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie , nie jestem z tego miasta. Mam tylko rodzinę w bliskiej okolicy. Ja tylko dwa razy widziałam szopkę na żywo a ostatni raz trzy lata temu. Teraz pozostaje tylko oglądanie przez kamerę. Zdjęcie też nie jest dobre, bo robione telefonem i przesyłane.
      Dzięki za życzenia i wpis. Pozdrawiam i nawzajem .

      Usuń
    2. Szopka robi naprawdę wrażenie. Przyjeżdżają nawet ludzie z Ostrowa obejrzeć ją. Pozdrawiam ☺

      Usuń
  3. Kłótnia w wigilijny dzień źle wróży i bardzo dobrze się stało, że każdy z pokłóconych odzyskał rozsądek. Kłótnie o zamierzchłe sprawy są w ogóle bez sensu, a o byłe dziewczyny jeszcze bardziej. Szkoda dla nich tracić wieloletnią przyjaźń. Posiadanie rozsądnej żony okazuje się bezcenne w takich przypadkach. Wigilia była na bogato i każda z pań miała sporo roboty w kuchni. To już później staje się mało istotne, gdy zasiądzie się do świątecznej kolacji, która wygląda pysznie i równie pysznie smakuje, a swary schodzą na dalszy plan.
    To bardzo rodzinna i pozytywnie naładowana mini. Czyta się z przyjemnością. Nie bez znaczenia jest tu obecność licznej rodziny i przyjaciół. Ja trochę tego żałuję, bo sama mam już bardzo okrojoną rodzinę i jednak w takim dniu brakuje tej atmosfery pełnej podekscytowania i czekania na pierwszą gwiazdkę. Rok się kończy i ciekawa jestem, co przyjdzie Ci do głowy na kolejne święta, bo pamiętam, że Wielkanoc też opisywałaś u Dobrzańskich. Na nowy rok życzę Ci wiele radości z obserwacji swojej córeczki, jak rośnie, jak wymawia pierwsze słowa i jak zaczyna być coraz bardziej samodzielna. To naprawdę piękny okres w życiu rodziny i życzę Wam samych radosnych momentów a jak najmniej trosk i kłopotów.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powód był błahy bo za późno zaczęłam myśleć nad powodem ich kłótni. Może gdybym miała więcej czasu byłoby coś ważniejszego. Zresztą chodziło mi głównie o kłótnie i godzenie się a to zawarłam.
      Tak bywa że z czasem ubywa rodziny przy kolejnej wigilii i trzeba jakoś pogodzić się z tym. Ale i przybywa jak u mnie i z tego trzeba się cieszyć.
      Na Wielkanoc nie wybiegam myślami, bo nawet na myślenie jest coraz mniej czasu. Na wiosnę wrócę chyba do pracy to już w ogóle czasu nie będzie.
      Również życzę w tym nowym roku wiele szczęścia, zdrowia, pomyślności, bliskich i znajomych obok siebie.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. Po pierwszej części obawiałam się, że w tej również wszyscy będą się kłócić. Ale na szczęście nam tego oszczędziłaś. Panowie podczas składania wigilijnych życzeń też wyjaśnili sobie swój dawny i dość błahy konflikt. A nagroda jaką otrzymał Marek...wspaniała
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po burzy wychodzi słońce i teraz będzie już bardzo rodzinnie.
      Dzięki za wpis i również życzę Wszystkiego Najlepszego.

      Usuń
  5. Ja zawsze uważałam, że kłótnie są potrzebne. Wtedy nasze życie nie jest takie nudne. Kiedyś usłyszałam mądre słowa,a teraz się nimi kieruję. " Trzeba się śmiać z tych problemów, które same sobie stwarzamy. Dlaczego mam się denerwować? Gdy tak robimy, to nasz problem nie ma znaczenia. Przestaje być problemem". Tak kiedyś powiedział Cezary Pazura i to są najcenniejsze słowa jakimi można się kierować. Ważne, że Sebastian w końcu powiedział prawdę i teraz nikt nie ma przed sobą tajemnic. Mmm, trochę pikanterii dodałaś do tego mini . Nagroda za dobre zachowanie.
    Pozdrawiam :)
    Udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :)
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie słyszałam tych słów, ale dają do myślenia.
      Pikanteria była, bo chciałam zrekompensować brak Uli i Marka z pierwszej części.
      Sylwester to w domu z dzieckiem i mężem i nie wiem jak to będzie z Igą ,gdy liczni sąsiedzi zaczną puszczać te wszystkie petardy i fajerwerki.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Po kłótniach zapanowała sielsko-anielska atmosfera i zza chmur wyszło słońce ,a między Markiem i Ulą zrobiło się pikantnie.Nie warto tracić czasu na spory szczególnie w ten świąteczny czas ,gdy rodzina powinna żyć w zgodzie i cieszyć się wspólnie spędzonym czasem i zajadać smakołykami. Dużo szczęścia, zdrowia, miłości i samych przepięknych chwil życzę Tobie, mężowi i córeczce. Pozdrawiam serdecznie . Do siego roku 2018 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak i nie bez przyczyny Boże Narodzenie nazywane jest tymi bardziej rodzinnymi świętami.
      Również najlepszego w 2018 roku.

      Usuń
  7. Bardzo ciekawy wpis. Jestem pod wrażeniem !

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń