Dziękuję za 400 00 wejść i komentarze. W nagrodę mała zapowiedź. Trochę krótka, ale jest.
Śniadanie u państwa Dobrzańskich w ich podwarszawskiej posiadłości w Rysiowie odbywało się
w okrojonym składzie. Przy stole siedziała bowiem tylko Helena z mężem
Krzysztofem, a brakowało ich jedynaka Marka. Nie był to pierwszy raz, że nie
było go i zapewne nie ostatni. Pod koniec śniadania w jadalni pojawił się lokaj
Fabian. Wystarczająco długo pracował we dworze, aby po jego minie odgadnąć, z
czym przychodzi a ta sugerowała, że nie ma dobrych wieści.
-Fabianie
co tym razem piszą- zapytał Krzysztof, widziąc, że lokaj nerwowo miętoli w
ręku gazetę, pierwszy brukowiec Skandaliki Warszawy.
-Wyrwałem
w kuchni służką, proszę państwa- mówił nerwowo.
-O co
chodzi Fabianie- nalegał. —Powiedz że, bo nie chce mi się nawet tam zaglądać.
-Panicz
Marek był widziany w towarzystwie Ady tej tancerki i aktorki z kabaretów-
wyjąkał.
-Był
tylko widywany czy wywołał jakiś kolejny skandal? – dopytywała z niepokojem
Helena. —Nie przebrzmiał jeszcze ten z mężatką z urzędu.
-To
coś poważniejszego- odparł, spoglądając na swoich pracodawców. —Ona niedawno
urodziła i wszyscy uważają, że to ….
-Możesz
pokazać nam ten artykuł – przerwał mu Dobrzański.
-
Strona trzecia- odparł i odszedł, bo choć był traktowany jak członek rodziny,
to znał swoje miejsce i uważał, że należy odejść.
Kolejny skandal z udziałem hrabiego Marka Dobrzańskiego miał miejsce
w ostatnią sobotę na ulicy Siennej. Spadkobierca fortuny cukierniczej Dobrzańscy
& Febo bowiem widziany był…
Państwo
Dobrzańscy nie od dziś mieli kłopoty z jedynakiem, bo o jego podbojach
miłosnych od dawna było głośno, a do nich docierały coraz to nowsze informacje.
Wysłanie go w swoim czasie na studia zagranicę również nie pomogło w zmianie trybu
życia. Przyniosło nawet efekt odwrotny, bo tam poznał hulaszcze życie i Sebastiana Olszańskiego najlepszego przyjaciela, a który kończył medycynę. Oni zaś ciągle zastanawiali się, gdzie
popełnili błąd w wychowaniu syna. Skończył już bowiem trzydzieści trzy lata, a
na stabilizację nie zanosiło się w najbliższym czasie. Miał też to do siebie,
że pomimo tytułu szlacheckiego nikogo nie traktował z góry i utrzymywał dobre
kontakty zarówno z doktorem, aptekarzem czy nauczycielem z miasteczka, jak i z
robotnikami, chłopstwem i służbą.
Tymczasem
Marek Dobrzański po upojnej nocy budził się w pokoju praczki Sonii. Znał ją od
dawna, ale dopiero niedawno poznał ją bliżej i nie żałował.
Samej
Soni zaś nie przeszkadzało to że zarówno pierze bieliznę panicza, jak i zdejmuje
ją, bo było jej z nim dobrze. Dostawała również drobne upominki. Był do tego
bardzo przystojny. Z ciemnymi włosami, stalowymi oczami, zabójczym uśmiechem i
dołeczkami w policzkach, które pojawiały się przy każdym najmniejszym
uśmiechu. W urodzie zdecydowanie
przebijał amantów filmowych, włączając w to Bodo i Dymszę. Na coś więcej też
nie liczyła, bo on miał tytuł szlachecki, a ona była z ludu.
Po
przebudzeniu się miał znowu ochotę na chwilę rokoszy, ale bijący zegar na wieży
kościelnej oznajmił dziesiątą i spowodował, że wstał i zaczął się ubierać.
-Muszę
wracać- rzekł, podnosząc spodnie z podłogi. —Już i tak powinienem być od dawna
we dworze.
-Wiesz,
że zawsze jesteś chętnie i mile tu widziany- mówiła przymilnie.
-Wiem-
rzekł, dając ostatni pocałunek w okazały dekolt i odsłaniający równie okazałe
piersi. —Już tęsknię. Byłaś jak zawsze cudowna.
-Jesteś
po prostu dobrym kochankiem- odparła komplementem za komplement. —Najlepszym i
nie chcę cię stracić.
-Bez
obawy Soniu – odrzekł, zakładając koszulę. —Tak szybko z ciebie nie zrezygnuję.
Do
domu z Warszawy do Rysiowa daleko nie miał i swoim motocyklem dotarł tam po
kwadransie. Wjeżdżając na podwórze zdziwił się, że samochód ojca stoi przed
domem, a to oznaczało, że oboje rodzice są w domu. W holu zaś napotkał Fabiana,
który oznajmił mu, że rodzice oczekują na niego w salonie. To zaś oznaczało
poważną rozmowę, bo od dziecka tam dostawał od rodziców burdy i przeprowadzane
były te poważne rozmowy. Teraz miało być podobnie i był przygotowany na coś
nieprzyjemnego. Idąc tam, nie wiedział tylko z jakiego powodu.
-Czym
mogę być wam pomocny? – zapytał po przywitaniu się. —Jeśli pytacie, gdzie byłem
całą noc to żadna tajemnica. Nocowałem u Sebastiana- łatwo skłamał.
-Chcieliśmy
porozmawiać o twoim nieodpowiedzialnym zachowaniu Marku- odezwała się
Dobrzańska. —Doszły do nas słuchy, że po raz kolejny nazwisko Dobrzańskich
trafiło do gazet i nic chwalebnego to nie było.
-Nie
wiem, o co ci chodzi mamo- starał się mówić spokojnie i zastanawiał się, co ma
matka na myśli. Ciągle jego romans z urzędniczką z Warszawy czy może burdę
wywołaną przed klubem nocnym.
-To
jest tego aż tyle? -zapytała zirytowana.
-Chodzi
o niejaką Adę- odezwał się i Krzysztof. —Aktoreczkę z Warszawy. Piszą o niej i
tobie w tym szmatławcu Skandaliki
Warszawy. Podobno
ma dziecko i jest twoje.
-Tyle
lat staraliśmy się z matką wpoić ci dobre zasady zachowania, a ty co rusz
dajesz temat do plotek i powody do zmartwień- dodała i Helena.
-Nie
jest moje- zaczął tłumaczyć. —Jeśli ktoś dobrze policzy to dziewięć miesięcy
temu była na wyjeździe ze swoją grupą kabaretową, a ja pomagam jej tylko w
przeprowadzce. Pomagać to chyba nie grzech mamo? - pytał rodzicielkę.
-Owszem,
ale w granicach rozsądku synu. W każdej plotce ludzie dopatrzą się jakiejś
prawdy. I jeśli nie ona to może być inna. Chcemy mieć dziedzica i wnuka, ale z
odpowiednią kobietą.
Chciał
już powiedzieć rodzicom, że wie co robić, aby nie zostali dziadkami i odwiedza
drogerię bądź aptekarza, ale stwierdził, że nie jest to temat do rozmowy.
-Za
dwa tygodnie wracają Febo, to zorganizujemy przyjęcie powitalne i może w końcu
trafisz na jakąś odpowiednią kobietę- mówiła matka. —Czas, abyś w końcu
pomyślał o ożenku i dzieciach z prawowitego łoża.
-Nie
mam żadnych dzieci mamo i…
Od
dalszej rozmowy uchroniło go nadejście mistrza Pshemko. Wszedł niosąc ze sobą
tacę, a nim coś, co wyglądał bardzo apetycznie.
-Mały
deser przed obiadem- rzekł mistrz ciastkarstwa. —Mój najnowszy przepis. Niebo w
gębie- dodał, cmokając. —Tak powiedziała moja pomocnica Iza i taką roboczą
nazwą ochrzciłem wypiek.
-Jeśli
smakuje tak samo dobrze jak wygląda, to kolejny sukces masz murowany- odparł
Krzysztof. —Ten twój ostatni serniczek ciągle jest jeszcze rozchwytywany a tu
coś równie apetycznego.
-Teraz
to będzie królowało na podwieczorkach w każdym szanującym się domu- rzekł
mistrz zachwycony pochwałami. —Zapewniam cię Krzysiu. Trzeba tylko, jakąś nazwę
znaleźć- dodał, rozdając po kawałku ciasta.
- Pomyślmy
nad czymś ładnym- odparła Helena.
-Delicja
szampańska- rzucił nazwą Marek, który swój kawałek zdążył skosztować.
-Delicja
szampańska- powtórzył mistrz. —Fantastycznie.
Wieczorem
i jak to bywało w soboty Marek Dobrzański i Sebastian Olszański spotkali się w Klubie 26 a
nazwanej tak z racji roku otwarcia klubu, a jaka miała miejsce dwa lata temu.
-Seba
już sobie wyobrażam te wszystkie wymalowane i wystrojone panienki w kolejce do
tańca ze mną i z nadzieją, że na którąś zwrócę uwagę. Z nudów będzie można umrzeć.
I zapraszam cię do siebie na parę dni. Pojeździmy też konno.
-Dzięki-
odparł zadowolony. —Skorzystam chętnie. A
z tymi pannicami może źle nie będzie. Może będzie jakaś godna uwagi.
-Wątpię
-odparł sceptycznie. —Większość z nich znam z innych przyjęć i zapewniam cię
nic ciekawego. Wszystko głupiutkie i chichoczące bez powodu.
-A z tą Pauliną rodzice nie będą ci znowu głowy mydlić? -dopytywał przyjaciel.
-Nie Sebastian
– odparł zdecydowanie. —A jeśli nawet to nie ustąpię. Nie mogę związać się z kobietą, która sama
weszła mi do łóżka i pierwszym nie byłem. Wiem z anatomii co nieco i wiem, jak
to jest z kobietami. Poza tym coś było z jej głową i nerwami nie tak. Widziałem,
jak traktuje służbę i jak zachowywała się w towarzystwie.
-Choroba
duszy i głowy to najgorsze co może być Marek- stwierdził sugestywnie. —Medyk ci
to mówi. A wracając do czystości dziewczyn, to dziewica ci się marzy a sam bierzesz,
gdzie popadnie- zadrwił
-Tylko
te chętne, a panienek z dobrego domu nie zaciągam do łóżka- bronił się. — Nawet
te najładniejsze. Takie zhańbienie oznacza tylko jedno ślub, a mnie nie spieszy
się do narzekającej żony i ciągle wrzeszczących dzieci.
-Ale
kiedyś ród Dobrzańskich wywodzący się z magnackich i hrabiowskich korzeni będziesz
musiał przedłużyć.
-Fakt-
odparł z niechęcią na samą już myśl. —Będę musiał.
-Nie
wspominając o tych wszystkich cukierniach, które ktoś musi odziedziczyć. To ile
ich macie we Warszawie? Pięć, sześć.
-Siedem
i jedną kawiarnio- cukiernię- odparł.
-Ulcia,
Ula wróciłaś w końcu- zapiszczała sześcioletnia dziewczynka, witając swoją
siostrę w przestronnym holu
-Skończyłam
szkołę i jestem aniołku- odparła, gładząc główkę siostry.
-A
nauczysz mnie francuskiego, rachować i grać na pianinie?
-Nauczę-
zapewniała siostrę. —A nie powinnaś już spać?
-Chciałam poczekać na ciebie- odparła grzecznie.
-Naprawdę
nie wiem, po co ci te szkoły- rzekła ich matka, wchodząc za nią do holu i
pilnując tragarzy wnoszących kufer i walizkę córki. —Ja w twoim wieku miałam
już męża i dwoje dzieci
-Tak,
wiem mamo- przerwała rodzicielce. —I chciałabyś, abym tak jak i ty znalazła
sobie męża, miała dzieci i planowała ze służbą pranie albo co podać na obiad. Ja tak nie chcę mamo i zamierzam znaleźć
pracę.
-To ta
Wiletta chyba namieszała ci w głowie- nie ustępowała matka. —Co to za imię w
ogóle. Wiletta.
-Mamo
tyle razy mówiłam ci Wioletta, a nie Wiletta. A imię jak imię. I to z moim imieniem
w Paryżu mieli problem.
-Jak
zwał tak zwał, ale w głowie dużo nie ma. Co to za praca- prychnęła. — Mechanik
automobilu.
-A co
widzisz w tym złego, że chce pracować?
-Ona z
takim zajęciem to męża na pewno nie znajdzie sobie. Chłopczyca z niej, a nie
kobieta.
- No
tak- mruknęła. —Mąż. A gdzie tato i Jasiek? – zmieniła temat.
-Załatwiają
jakieś sprawy służbowe na mieście. I tak powinno być. Kobieta pilnuje ogniska domowego, a
mężczyzna zajmuje się zarabianiem na dom- stwierdziła na koniec Cieplakowa.
CDN W KWIETNIU
ciekawy pomysł na mini. Jakoś to sobie wszystko wyobraziłam, bo kiedyś czytałam książkę gdzie występował panicz, hrabia itp. Bardzo mi się podoba, a ta mini czyta się tak świetnie. Czyżby na tym przyjęciu miała zjawić się Ula? I Marek będzie nią zachwycony i postanowi ją wziąć na żonę? Tylko co ona na to? Ciekawie jak rozpoczyna, ciekawe co będzie dalej..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marku,szefie,prezesie
O tych czasach wie się i z filmów i książek.W moim to bardziej filmy. Gdzie poznają się i w jakich okolicznościach nie mogę zdradzić. Ale Marek zakocha się w niej szybciutko.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Najpierw gratulacje z okazji tej imponującej liczby wejść. Kolejne gratulacje za pomysł. Jeszcze nikt nie przeniósł akcji w lata międzywojnia. Zastanawiałam się na początku, który to wiek i pomyślałam, że dziewiętnasty, ale potem piszesz o motocyklu i Klubie 26, i wiedziałam już że to okres między jedną wojną a drugą. Wygląda na to, że Ula pochodzi też z jakiejś szlacheckiej rodziny. W każdym razie nie biedują skoro stać ich było na wysłanie córki na nauki do Paryża. Ula jest wyemancypowana i nie ma zamiaru być na utrzymaniu męża. Pragnie pracować i zarabiać na siebie. To trochę inaczej niż Marek, bo on tylko zbija bąki i korzysta z majątku rodziców.
OdpowiedzUsuńPoczątek intrygujący.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Dzięki za gratulacje ,jakoś ciągnę ten wózek z logiem. A to że zaskoczę treścią to miałam taką nadzieję.Czasy jak najbardziej międzywojenne są bardziej znane choć coraz mniej ma kto o nich opowiadać. Pradziadek był rocznik 22 to coś tam kiedyś opowiadał.
UsuńUla biedna nie jest to na pewno, ale czy związek z nią nie byłby mezaliansem to nie zdradzę.I z charakteru jest jak w serialu. Marek też jak z serialu z tą różnicą, że nie pracuje w rodzinnej firmie tylko w Warszawie w urzędzie.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Mini umieszczona w latach kiedy żyła szlachta i ziemianie. To coś nowego. Ale i zarazem ciekawego. Dobrzańscy i Febo nie zajmujący się modą tylko cukiernictwem. Tylko Marek jest taki jak zawsze.
OdpowiedzUsuńUlka widać też należy do tych ze szlacheckimi korzeniami. Ale widać, że się buntuje. A to już kim chce zostać w przyszłości wprawił mnie w osłupienie. Oczywiście nie mówię, że to źle. Lecz w tamtych czasach to było niedopuszczalne aby kobieta wykonywała męski zawód.
Czyżby na tym balu tych dwoje miało się spotkać?
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Ula ma te same wykształcenie co w serialu czyli zajmuje się cyferkami a to Wioletta wybrała sobie zawód mechanika. Zdradę, że po ojcu.O balu nic nie zdradzę.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Gratuluję imponującej liczby wejść na twojego bloga, ta liczba pokazuje jak świetne są twoje opowiadania. A tym bardzo mnie zaintrygowałaś. Ciekawa jestem jak potoczą się losy Marka Dobrzańskiego i Urszuli Cieplak w czasach tak różnych od tych w których żyjemy obecnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki za miłe słowa. Losy będą podobne nie będzie tylko telefonów komórkowych.
UsuńDzięki a wpis i pozdrawiam miło.
Cześć kuzyneczko. Bardzo fajny pomysł. Oprócz Uli i Marka pojawia się i Seba z Wiolą, Iza, Pshemko. Wiola mechanik, a Seba lekarz powalił mnie. Podobnie jak cukiernik Pshemko. Tak jak wyżej czekam na cdn i przyjęcie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie Igi i Szymona.
Cześć. Miło cię widzieć tutaj. Pozmieniane role to moja wyobraźnia zaszalała.
UsuńPozdrawiam miło całą rodzinkę ze Śląska.
Świetny pomysł ;) Ciekawa jestem pierwszego spotkania Marka i Ulki i tego które z nich pierwsze się zakocha :) Plus także za inne czasy niż współczesne. Dobrzańscy nie mają firmy modowej, tylko cukiernie - fajnie ;) Seba - lekarzem - też nieźle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Pierwsze spotkanie i nie tylko pierwsze w kolejnej części. Co do zakochania to będzie skomplikowane troszkę.
UsuńPozdrawiam miło.
Całkiem inna historia. Bohaterowie niby ci sami i dobrze znali ,ale obsadzeni w trochę innych czasach i rolach. Najbardziej intryguję mnie w jaki sposób zapoznasz Marka i Ulę? I oczywiście w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńNa wszystkie pytania Twoje i innych już wkrótce będą odpowiedzi.
UsuńPozdrawiam miło.