Jesienny pokaz zbliżał się
wielkimi krokami i idąc za przykładem poprzedniego roku, kiedy to sesja
zdjęciowa miała miejsce w plenerze to i teraz Marek chciał powtórzyć ten
zabieg. Z tą różnicą, że wtedy była to rzeka, a teraz miały być Karkonosze.
Mniej więcej w to samo miejsce wybierała się Elka z Tomkiem redaktorzy portali
Co tam. Początkowo miała jechać Ela z Majką, bo Olkowicz znała Dobrzańskich i
do niej należał temat Najpiękniejsze miejsca Polski, jednakże zobowiązania
fotografki wobec Michała zmusiły ją do wyjazdu do Krakowa, a na jej miejsce
skoczył Tomek. Razem z Elką miał za zadanie zrobić krótki artykuł o pokazie a
później zająć się większą częścią Karkonoszy, ładnie je opisać, zrobić zdjęcia
i zachęcić czytelników na spędzanie tam wolnego czasu. Na wypad w góry
wybierała się również Sylwia Flis była modelka i dziewczyna Tomka. Kobieta
dowiedziała się, bowiem o kontaktach chłopaka z firmą Dobrzańskiego i
postanowiła wykorzystać okazję i odnowić znajomości z Markiem. Jej pojawienie
się wywołało niesnaski nie tylko u Marka i Pshemka, ale i u Eli.
-Musiałeś ją brać- zapytała
Kowalik, gdy zostali na chwilę sami. —Sam wiesz, jak działamy na siebie. Będzie
w pracy nam tylko przeszkadzać, a Dorota dała nam tylko pięć dni na wszystko-
argumentowała.
-Spokojnie Elka- odparł,
pakując swoją walizkę do auta. —Sylwia na pewno nie będzie chodzić z nam po
górach. Chce bardziej wypocząć i spotkać się z Markiem i tym projektantem
Pshemko. Ma nadzieję na dostanie się do tego projektu Szkoła mistrza Pshemka.
-Prędzej śliwka na sośnie
wyrośnie, niż ona dostanie się tam- mruknęła.
—Po tym, co było dziewięć lat temu między nią, a Markiem ma małe szanse.
- Nawet jeśli to i tak
wolałem zabrać ze sobą niż później wysłuchiwać jej marudzenia, że nie pomagam w
rozwoju kariery. Nie każda kobieta jest takim aniołem jak ty.
-Bo miałeś mnie do tej pory
przez parę godzin dziennie, a nie non stop- odparła.
Droga do Karpacza w
towarzystwie Sylwii dłużyła się Eli niemiłosiernie. Denerwowało ją rażące
słońce, korki i głośna muzyka albo rozmowa. Sylwia z nią samą oczywiście
niewiele rozmawiała, a jak zaczynała dialog z Tomkiem, to przerywała czymś
ważnym o czym sobie właśnie przypomniała. Z przystanku na jakimś campingu
również zadowolona nie była. Po ponad pięciu godzinach jazdy Ela z ulgą
opuszczała auto i poszła odpocząć do swojego pokoju. Wieczór zaś poszli na
spotkanie z Dobrzańskimi.
Ekipa z F&D tymczasem na
miejsce dotarła dzień prędzej wieczorem i od rana zaczęła przygotowania do
sesji. Po ustaleniach z Pshemko i fotografem zdjęcia zaplanowano na popołudnie
następnego dnia. W ten wieczór zaś chcieli na spokojnie przeprowadzić próbę i
spotkać się z dziennikarzami, a chętnych z gazet, telewizji i portali było
sporo. Elkę i Tomka, Marek od razu
rozpoznał w tłumie. Podobnie jak Sylwię Flis. Kobieta odnalazła go wzrokiem
równie szybko i niezatrzymana przez nikogo podeszła do niego.
-Co tu robisz? - zapytał
niemiło Marek.
-Tyle lat nie widzieliśmy się
i żadnego cześć tylko co tu robisz? – rzekła słodko. —Kiedyś byłeś bardziej
kulturalny i inny.
-Jak słusznie zauważyłaś
kiedyś- zaakcentował ostatnie słowo. —To co cię sprowadza do mnie? Modelką jak mi wiadomo od dawna już nie
jesteś.
-Ale projektantką tak i
możesz pomóc mi rozwinięciu kariery. Chciałabym móc kiedyś pracować dla
F&D- wyjaśniła pokrótce.
-Nie żartuj sobie- odparł
ironicznie.
-Już raz udało mi się
osiągnąć jeden cel- kontynuowała pewna siebie.
—Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
-Może, dlatego że minęło
sporo czasu i jestem całkiem inny- mówił równie zdecydowanie.
-Tak słyszałam i czytałam.
Żona, dziecko w drodze i żadnych romansów. Tylko co to ma wspólnego z moją
sprawą.
-Zapomniałaś już, że
poprzednim razem do firmy dostałaś się podstępem i szantażem, a teraz masz
czelność wracać i prosić o pracę? - pytał wzburzony.
-Bardziej myślałam o pomocy w
dostaniu się do szkoły Pshemka. Jest sporo chętnych, a miejsc tylko pięć. Dla ciebie to drobnostka.
-Nie będzie żadnej protekcji
– przerwał ostro. — Szukaj szansy na
rozwinięcie kariery w inny sposób i gdzie indziej. I wybacz, ale jestem zajęty
- dodał odchodząc w stronę dziennikarzy.
Z daleka całą scenę
obserwowała Ula z Elą. Ula wiedziała już, że Marka łączyło coś kiedyś ze
Sylwią. Znalazła też w archiwach firmy jej zdjęcia i wiedziała, jak wygląda.
Ciągle też wyglądała pięknie.
-Uparła się, żeby przyjechać
i porozmawiać o tej szkole Pshemka- tłumaczyła Ela, koleżance powody obecności
Sylwii. —Całą drogę mówiła o tym.
-Wątpię, żeby coś wskórała-
odparła, przyglądając się rozmawiającej parze. —Zresztą on sam decyduje z kim
chce współpracować i Marek nie ma nic do powiedzenia. A za protekcję obraziłby
się jeszcze. Sylwia powinna wiedzieć o
tym, skoro kiedyś pracowała u nas.
- Może myśli, że coś się
zmieniło- stwierdziła Kowalik. —Ona jest
z tych kobiet które tak łatwo nie poddają się i walczą każdą metodą Ula.
Wszystkiego można się po niej spodziewać, to uważajcie. I nie wiem, dlaczego
Tomek ciągle z nią jest. Jest niesympatyczna, wyniosła i zawładnęła nim.
Czasami szkoda mi go- Ela pozwoliła sobie na małe zwierzenia.
-Widocznie niektórzy faceci
już tak mają, że są tylko wzrokowcami, a cała reszta się nie liczy- stwierdziła
kpiąco Ula. —Tak jak kiedyś mój Marek. Powiedział mi zresztą kiedyś, jak
jeszcze nie byłam ładna, że liczy się tylko ciało u kobiety i uroda, a nie
wnętrze.
-W dodatku najlepiej byłoby,
gdyby ciała nie było w nadmiarze- wymruczała Elka. —A w moim przypadku jest
odwrotnie.
Spotkanie z Flis popsuło
Markowi humor na długo i dopiero wieczorem, gdy mógł spędzić czas z Ulą, stłumił
sobie złość.
-Mocno zmęczona- zapytał, gdy
znaleźli się w swoim pokoju. —To był długi dzień kochanie.
-Ani trochę. Ja i dzidziuś
czujemy się dobrze. To ty miałeś więcej biegania i obowiązków.
-I niespodziewanych spotkań.
Sylwia Flis doczepiła się do mnie i prosiła o rekomendację u Pshemka- zaczął
wyjaśniać. —Chce dostać się do jego projektu.
-Tak wiem- wtrąciła. —Ela
powiedziała mi wszystko i widziałam, jak rozmawialiście. Ale to miło, że mówisz
i wiem, że nic nie zrobiłeś.
-Powiedziałem jej, że…
-A możemy nie mówić o niej-
przerwała mężowi. —Jesteśmy po pracy, jest tak pięknie i nie ma sensu psuć
sobie nastroju jakąś tam Sylwią. Zamówiłam kolację do pokoju, to usiądziemy
sobie na tarasie, zjemy ze spokojem i odprężymy. Później możemy wyjść na
spacer. Należy się nam chwila tylko dla nas.
-Widzę, że wszystko
zaplanowałaś kochanie- odparł, przytulając do siebie. —A to ja powinienem się
czymś wykazać.
-To będziesz miał okazję na
spacerze.
-Ale zmęczona na pewno nie
jesteś? – pytał troskliwie. —Możemy zawsze zostać w pokoju, poleżeć i obejrzeć
telewizję.
-Nie, nie jestem. Ciąża to
nie choroba Marek, żeby leżeć w łóżku. Ale to miło, że się troszczysz.
Spacer to było, to czego
potrzebowali po całym dniu pracy. Chodzili po uliczkach Karpacza, rozmawiając i
trzymając się za rękę. Marek, aby wykazać się kupił jej kwiaty i drobną
regionalną biżuterię. Wstąpili również do fotobudki i zrobili sobie pamiątkowe
zdjęcia.
-Kocham te nasze wieczorne
spacery- rzekła cicho Ula. —Jak dla mnie mogłyby trwać wiecznie.
- Dla ciebie wszystko
kochanie- odparł Marek wprost do ucha żony. —I będę służył ci ramieniem do
końca świata i jeden dzień dłużej. Będziemy staruszkami, a będziemy wychodzić i
cieszyć się każdą wspólną chwilą. Chyba że znudzę ci się prędzej. Albo będę nie
do wytrzymania zrzędliwym staruszkiem i zostawisz mnie gdzieś. W parku w
sklepie, na ulicy. Samego i biednego.
-Już zrzędzisz- mruknęła. —A
to podobno kobieta w ciąży marudzi. Chyba że masz syndrom kuwady, a prościej
mówiąc ciążowy. Objawia się, to gdy bliska faceta spodziewa się dziecka.
Mdłości, zachcianki, marudzenie, zmienne nastroje. Ale spokojnie Marek to minie,
jak urodzę. A ja jakoś dam radę wytrzymać te pięć miesięcy. Tylko nie proś mnie
po nocach o śledzika i dżem.
-Serio mówisz? - pytał podejrzliwie. —Istnieje
coś takiego.
-Bardzo serio. Poczytaj sobie
w necie. A te twoje zatrucie po kolacji u Artura może w ogóle nie było
zatruciem, tylko dolegliwościami ciążowymi. Tylko ty jeden byłeś chory.
- Chyba będę musiał poczytać-
stwierdził poważnie. —A wracając do Artura, to dzwonił do mnie dzisiaj i
zaprosił nas na swoje urodziny za dwa tygodnie. Powiedziałem, że przyjdziemy.
-Ok- zgodziła się bez
najmniejszego protestu. —Chętnie spotkam
się z nimi wszystkimi.
-Nawet z Konstancją?-
podpytywał.
-Nawet z nią Marek. Przy
bliższym poznaniu nie jest taka zła. Ładna ulica, prawda?
-Bardzo. I jaki piękny widok.
Może kupimy tutaj jakiś domek i będziemy wpadać i oglądać te widoki częściej?
-Kusząca propozycja Marek-
odparła z ożywieniem.
Sylwia w Karpaczu długo nie
została, bo tylko niecały dzień. Skutecznie odstraszył ją mały pokój wynajęty w
małym hotelu z małą łazienką, niewyszukanym, jedzeniem i nieciekawym
towarzystwem współmieszkańców. Drugi powód był taki, że pracę skończyła i ekipa
z F&D a jej nie udało się drugi raz porozmawiać z Markiem. Pshemko również
nie miał dla niej czasu. Po jednej nocy
spędzonej w męczarniach, jak mówiła, Tomek wcześnie rano odwiózł ją na dworzec
kolejowy. Po powrocie i śniadaniu natomiast zabrał się z Elą do pracy i wybrali
się na jeden ze szlaków. Chodzenie z Elą po górach było całkiem przyjemne, bo
nie usłyszał z jej ust słowa narzekania na upał, bolące nogi, strome podejścia,
przepoconą odzież czy jedzenie w przypadkowych miejscach. Do tego świetnie
dogadywali się, ale to już prędzej spostrzegł. Wieczorem kładąc się spać, mógł
z czystym sumieniem stwierdzić, że dzień spędzony z koleżanką z pracy był
bardzo miły i ciekawy. Kolejny dzień potwierdził jego odczucia.
-Facet, który ożeni się z
tobą, będzie wielkim szczęściarzem – rzekł jej podczas wspinaczki po mniej
uczęszczanym szlaku.
-Bo? - zapytała, spoglądając
na niego podejrzliwie.
-Jesteś taka rozsądna,
uporządkowana, nie marudzisz. Nie to, co inne dziewczyny.
-Mistrzem komplementów to ty
nie jesteś- rzuciła dotknięta słowami. — Jaka kobieta chciałaby być uznana za
rozsądną i niemarudzącą?
-Ale swój urok również
posiadasz- próbował poprawić swoją gafę. —Masz łagodne oczy i ładny, szczery
uśmiech. Powinnaś tylko uśmiechać się częściej. Dodaje ci to uroku.
-A szczerość to masz chyba w
naturze- wymruczała w odpowiedzi.
- Nie idzie ci dogodzić w
komplementach- odparł zrezygnowany. —Powiedziałem ci prawdę, a jest źle. Jesteś jeszcze bardzo inteligentna, zabawna
i lubię spędzać z tobą czas. Lepiej?
-Znacznie. Chyba zacznę pisać artykułu na temat
wzrokowców- oznajmiła mu nieoczekiwanie. —To jest coraz bardziej powszechne
zjawisko. Właśnie Tomek powiedz mi, dlaczego większość facetów na pierwszym
miejscu patrzy na urodę u kobiety, a nie na jej charakter.
-A dlaczego mnie pytasz? –
odparł pytaniem na pytanie. —Ja tak nie robię. Spytaj Mikołaja. To odpowiednia
osoba.
- Nie o ciebie chodziło mi-
skłamała lekko. —Jesteś akurat tutaj ze mną i przedstawicielem tego gatunku. To,
co powoduje, że charakter schodzi na drugi plan- drążyła temat. —Nie jest to
chyba aż tak trudne pytanie?
-Może szpan albo żeby było
czym pochwalić się przed kumplami. Niektórzy faceci wolą kobiety mniej
inteligentne i bardziej zabawowe niż te kury domowe.
-Typowe męskie myślenie-
podsumowała go z lekką pogardą.
-A kobiety może patrzą tylko
na sam charakter- zaatakował Elę jej własną bronią. —Uroda faceta jest tak samo
ważna dla was, jak dla nas u kobiet. Wystarczy popatrzeć na Mikołaja i jego
wianuszek dziewczyn. I nie mów mi, że na tobie nie robi wrażenia.
Od odpowiedzi uchroniła ją
własna chwilowa niedyspozycja. Przed oczami zrobiło się jej ciemno i czuła, że
zaraz upadnie. Od upadku uchronił ją
jednak Tomek, bo szedł tuż obok i zauważył, że dzieje się coś złego.
-Zakręciło mi się w głowie-
wytłumaczyła słabym głosem.
-Fakt dobrze nie wyglądasz- odparł, prowadząc
ją w najbliższy cień. —Powinien lekarz cię obejrzeć- dodał, pomagając jej
usiąść.
-Tylko skąd go wziąć? – zapytała
sceptycznie. —Helikoptera nie
sprowadzimy przecież, a do stacji kolejki linowej jest z dobre półgodziny
drogi.
-Odpoczniemy dłuższą chwilę i
pójdziemy pomału- odparł, wyciągając z plecaka butelkę z wodą.
Droga powrotna dłużyła się,
ale z pomocą Tomka dała radę dojść na miejsce, gdzie kursował wyciąg. Był tam
również punkt medyczny i zajęli się nią. Na samym dole zaś czekała na nich
karetka i pojechali na ostry dyżur. Po badaniach okazało się, że potrzebowała
przede wszystkim odpoczynku. Lekarz dał
jej też zalecenie unikania słońca i wysiłku fizycznego.
-Narobiłam ci tylko kłopotów-
rzekła, gdy szli w stronę auta Tomka. —Pół dnia spędziliśmy w szpitalu.
-Żaden problem- zapewniał.
—Nie mogłem przecież zostawić cię samą.
-I dziękuję bardzo. Musimy
pomyśleć co z naszą pracą- zmieniła temat—Zrobiliśmy dopiero połowę pracy i
Dorota może być niezadowolona, jak tak nagle wrócimy.
-Nie będzie- oznajmił jej tajemniczo. — Dzwoniłem do niej
i mamy zostać tu i dokończyć pracę. Szykuje dla nas nawet kolejne zadanie.
-To może powiesz mi, jak to
sobie wyobrażacie? - zapytała, gdy otwierał jej drzwi samochodu. —Mam
odpoczywać, a nie chodzić po górach.
-Tak, że ty będziesz pisać w
swoim pokoju, a ja na zdjęcia będę sam się wyrywać. A na razie pojedziemy coś zjeść. Od południa
nic nie jedliśmy, a dochodzi szesnasta.
Przez koleje trzy dni Ela
odpoczywała, a Tomek robił swoje zdjęcia. Spotykali się natomiast rano na
chwilę na śniadaniu i na dłużej wieczorami na kolacji. Wychodzili wtedy razem
na spacer i toczyli swoje dyskusje na każdy temat. Tym samym ich służbowy
wyjazd stał się poniekąd i wyjazdem prywatnym. Obojgu też tak spędzanie czasu
bardzo odpowiadało.
-Dzięki za miłe towarzystwo
Tomek- rzekła Ela na śniadaniu przed powrotem do Warszawy. —Jesteś świetnym
kumplem- dodała i choć znali się już trzy lata, to poczuła, że mógłby być kimś
więcej i kandydatem na pójście na wesele siostry.
-Mogę powiedzieć to samo
kumpelo- odwzajemnił uprzejmość. —Twoje towarzystwo to sama przyjemność. I
dzięki za dużo dające rozmowy.
-Proszę bardzo, ale nie wiem,
co takiego ważnego powiedziałam.
-Dałaś mi do myślenia-
odparł. —Nie wiem, czy związek ze Sylwią
jest tym, czego chcę. Co prawda gotuje, sprząta, zajmuje się domem, ale i tak
dla niej najważniejsza jest kariera.
Zaskoczona? -zapytał, gdy Ela milczała chwilę.
-Tak i głupio mi- stwierdziła
z zakłopotaniem. —Nie chciałam namieszać w waszym związku. Tyle lat jesteście
razem.
-Owszem jesteśmy, ale w
zgraniu się to nie odzwierciedla. A to
dobrze na przyszłość nie rokuje, prawda.
-Prawda- poparła, ale bez
entuzjazmu.
W drodze do Warszawy do
tematu Sylwii nie wracali, choć oboje ciągle mieli ją w głowie. Podobnie było w
kolejnych dniach. Pomimo że zdażyło się
im pracować razem, to mieli inne tematy do rozmowy, a sprawy całej trójki miały
wyjaśnić się w niedługim czasie.
Pięć w jednym cz. 6
W czasie, gdy Ela z Tomkiem
przebywali w Karpaczu Majka, pojechała do Krakowa w sprawach zawodowych. Michał
Duszyński kończył właśnie konkursowy projekt na centrum rekreacji i Olkowicz
miała pomóc mu w obróbce zdjęć. Architekt obchodził również dziesięcioleci
pracy zawodowej i planował małe przyjęcie z tej okazji. Majka również została zaproszona, ale odmówiła,
bo nie chciała spotkać się z jego żoną, z którą to miała parę tygodni temu
konflikt. Praca za to z Michałem okazała się bardzo przyjemna, owocna,
bezkonfliktowa i szybka. Po zgłoszeniu projektu do konkursu natomiast mieli
chwilę na prywatne sprawy i koleżeńską rozmowę.
-To teraz skoro mamy już
wszystko oddane to zapraszam cię na lunch – zagadnął Duszyński po wyjściu z
biura zgłoszeniowego. —Powiedz mi tylko czy wolisz coś bardziej eleganckiego,
czy przytulnego?
-Przytulnego i pozwól, że ja
wybiorę lokal. FADO 1000 Smaków. Mówi ci to coś? -zapytała, a gdy pokręcił
przecząco głową, to kontynuowała. — Prowadzi to kuzynka Julii, warto się tam
wybrać i jest pięć minut drogi stąd.
-Prowadź- odparł bez
sprzeciwu. —Marnujesz się w tym portalu i we F&D- dodał nieoczekiwanie i
wprawiając w zakłopotanie, bo kolejne komplementy słyszała chwilę później. —Robisz cuda z obróbką zdjęć i grafiką
komputerową. Naprawdę szczytem twoich marzeń jest fotografowanie celebrytów i
mody? - zapytał na koniec.
-Bez przesady Michał, aż tak
dobra nie jestem- stwierdziła z zażenowaniem.
—A praca w modzie taka zła nie jest. Niejedna osoba chciałaby być na
moim miejscu. Febo- Dobrzańscy to bardzo dobra firma.
-Wiem. Żona ma kilka kreacji
Pshemka i bardzo sobie je chwali.
-A nie była zła, że pracujemy
razem? -wtrąciła pytanie.
-Nie mówiłem jej- odparł. Ola
zresztą nie interesuje się zbytnio moją pracą i tym z kim współpracuję. I
wątpię, żeby cię pamiętała.
-W to, że nie pamięta, to ja
wątpię- stwierdziła sceptycznie Majka. —To tutaj- dodała, przystając przy
jednym z budynków.
Ich rozmowę przerwał ryk
motocyklu i głośne zachowanie pary na chodniku z drugiej strony ulicy. Oboje
spojrzeli tam i spostrzegli Monikę dziewczynę Janka Janickiego z jakimś
chłopakiem. Wchodzili do bramy budynku, obejmując się i całując. Demonstracyjne
trzymanie chłopka za tyłek ich uwadze również nie umknęło.
-Na parę przyjaciół to oni
nie wyglądają- pierwszy odezwał się Michał. —Chciałbym wiedzieć, kim on jest.
-To Darek prawie mąż Julii-
wyjaśniła mu. —Julka uciekła od niego tydzień przed ślubem, bo okazało się, że
on i jego koledzy z warsztatu samochodowego zaplątani byli w narkotyki.
Nachodził Julkę w klinice i pewnie stąd się znają.
-A tak- przytaknął.
—Słyszałem o nim od żony. Aleksandra wspominała, że naprawiała u niego
samochód.
Wchodząc do knajpki pomyślał,
że nie będzie robić tajemnicy z tego co widział i porozmawia wieczorem z
Janickim.
Przyjęcie Michała zgromadziło sporo osób, a
wśród gości obecni byli dwaj jego przyjaciele Artur Sagowski i Janek Janicki.
Oboje przyszli też samotnie. Konstancja Grylak narzeczona Artura wolała
odpuścić przyjęcie niż przyjechać i spotkać się z żoną Michała. Obie bowiem
choć miały podobne wredne charaktery to się nie znosił. Janicki natomiast po
ostatniej kłótni z Moniką unikał jej, ale nie ona jego. Na przyjęciu pojawiła
się również, bo zaprosiła ją Ola.
Hol w domu Duszyńskich był
duży z kilkoma kolumnami i rozłożystymi roślinami. Tego wieczoru panował
również tam półmrok i docierał gwar z salonu.
Po oficjalnej części przyjęcia Aleksandra Duszyńska wyszła właśnie do
niego na chwilę, aby zatelefonować. Miała już wrócić do salonu, ale pojawienie
się męża w towarzystwie Janickiego zatrzymało ją, ukrytą za kolumną i dużym
fikusem.
-To, co takiego ważnego masz,
że wyciągnąłeś mnie z towarzystwa do holu- usłyszała głos Janka.
-Chodzi o Monikę- zaczął
wyjaśniać. —Ja i Majka widzieliśmy ją dzisiaj około południa w pobliżu tej
knajpki FADO. Była z tym mechanikiem
Darkiem. Obejmowała go i zniknęli w bramie jednego z domów. Później krewni Julki
powiedzieli nam, że Darek wynajmuje tam mieszkanie.
-Czułem, że Monika coś
kombinuje- odparł spokojnie. —Już z tą wymyśloną chorobą matki kręciła, a teraz
przynajmniej jestem pewny.
-To może, jeśli dobrze
rozegrasz sprawę, to uwolnisz się od Moniki na dobre- zawyrokował Michał. —Wystarczy,
jak przyciśniesz tego Darka.
-Może. Facet od początku mi
się nie podobał.
-To powodzenia- rzekł
Duszyński, poklepując przyjaciela po plecach, dodając mu otuchy. —I życzę ci,
żebyś znalazł sobie kobietę, z którą ułożysz sobie życie.
-A ty dalej będziesz tkwił
przy Oli z poczucia winy? – zapytał Janicki.
-Jestem raczej skazany na
Olę- stwierdził posępnie. —Kolejny szok
byłby niewskazany dla niej. Tak mówi jej ta psycholog. To, co wracamy do gości-
dodał, idąc z kolegą w stronę drzwi salonu.
Nie wypada zostawiać ich samych na zbyt długo. Zwłaszcza że Aleksandra
zapodziała się gdzieś.
-A jak praca z Majką ?-
zapytał jeszcze Janek, a czego nie dosłyszała Duszyńska.
-Całkiem dobrze. Jest fajną,
inteligentną i zdolną dziewczyną.
Chwilę po nich do salonu
wróciła również Ola i odnalazła swoja najlepszą przyjaciółkę Monikę, a z
powiedzeniem jej o tym, co podsłuchała, nie zwlekała. Tylko że i ona wybrała
nieodpowiednie miejsce, bo pracownię męża, w której to Michał, po kradzieży
projektu na Multipleks i w tajemnicy przed wszystkimi zainstalował kamery.
-Problemy Monia- zaczęła
Duszyńska, gdy tylko zamknęła drzwi za sobą. —Michał widział cię dzisiaj z
Darkiem i powiedział właśnie o tym Jankowi. Stałam za tą największą kolumną i
wszystko słyszałam. Również to że jestem dla Michała tylko wyrzutem sumienia.
Ale odpłaci mi jeszcze za to.
-Powiedz, że to nie prawda-
odparła, nie przywiązując większej uwagi do ostatniej wypowiedzi
przyjaciółki. —Przecież to koniec Oluś.
Nici z mojego planu, a mama zawsze mi powtarzała. Kotynienko bądź tylko
ostrożna.
-Bez paniki- odparła z
opanowaniem Duszyńska. —Nie z takimi
problemami dawałam sobie radę.
-Łatwo ci mówić- wtrąciła,
chodząc nerwowo po gabinecie. — A co będzie, jeśli Darek dzisiaj mnie
zapłodnił, a Janek zacznie temat drążyć i wyjdzie a jaw, że chcę wrobić go w
dziecko- pytała Miller.
-To mówię cię wtedy z tym
doktorem Jabłońskim- mówiła tonem sugerującym, że nie jest to żaden problem.
—Mnie załatwił ciążę i poronienie to i tobie załatwi papiery na ciążę drugiego
miesiąca. A jeśli Janek będzie pytać cię, po co spotkałaś się z Darkiem, to
powiesz, że auto ci naprawiał, a Michał widział, to co chciał widzieć. Wszystko
będzie dobrze i da się wyjaśnić- przekonywała. —Trzymaj się tylko mnie, a nie zginiesz.
- Tylko że ty byłaś z
Michałem po ślubie, a ja nie jestem- argumentowała bez optymizmu Oli.
-To pokażesz mu pierwsze
zdjęcie USG dzidziusia i zmięknie- doradzała przebiegle. —Ja tak zrobiłam i
zatrzymałam Michała przy sobie. Teraz pomóż mi wymyślić jakąś zemstę na nim.
Gdyby nie to że ma wyrzuty sumienia za spowodowanie mojego upadku i poronienia
zostawiłby mnie już dawno. W dodatku z jakąś Majką się spotyka. To z nią był,
gdy widział cię.
-Ja na twoim miejscu
znalazłabym dowód na jego zdradę, rozwiodłabym się z nim, puściła z torbami i
zaszalała z innym za jego pieniądze z dala od niego.
-Nie zamierzam uwalniać go
ode mnie- odparła dosadnie. —Ja, to jego kara i pierwsza zemsta. Będzie ze mną
długie lata, a moja psycholożka go do tego przekonuje.
-Skoro chcesz- odparła, nie
rozumiejąc do końca przyjaciółki. —A
wracając do Darka to niezły ogier z niego- stwierdziła Miller, zniżając
konspiracyjnie głos. — Nawet ten jego zapach smaru jest podniecający. Ma tyle
krzepy i nie tylko silniki umie podkręcać.
-Jak mało który- odparła
Duszyńska zgadzając się w pełni z przyjaciółką.
—Tylko nie zapędzaj się i pamiętaj, że Darek jest mój i tylko na jeden
dzień i w jednym celu ci go wypożyczyłam.
Późnym wieczorem Michał
przejrzał monitoring, a rano wysłał kopie nagrania do Janka i adwokata z
wnioskiem o rozwód, choć wiedział, że pomimo dowodów łatwo nie będzie. Żonie
również podesłał płytę i kopię wniosku.
Wstawała jednak w południe, to tak szybko nie dowiedziała się o przesyłce.
Tymczasem w Warszawie w dwóch
różnych miejscach ważyły się losy dwóch innych przyszłych par. W pierwszym z
miejsc Konstancja jadła kolację w towarzystwie Marcina Milewskiego bratanka
Alicji Milewskiej- Cieplak. Poznali się
miesiąc temu na festynie z okazji Dnia Dziecka, gdy to Marcin razem z siostrą
prezentował sztuki walki, a ona przyszła tam z Arturem. Już wtedy zrobił na
niej wrażenie i nie potrafiła odmówić sobie ponownego spotkania z nim i
skorzystania z zaproszenia do jego własnej knajpki. Mężczyzna był bowiem
dokładnie takiej urody, jaką preferowała u facetów. Przystojny, wysportowany z
ciemnymi włosami i pięknym ciałem. Tylko że reszta nie zgadzała się z jej
aspiracjami. Zamiast dużego domu z basenem miał kawalerkę, zamiast firmy
knajpkę, zamiast pokaźnego konta kredyt, zamiast na wakacje do Hiszpanii czy w
inne miejsce z ciepłym morzem jeździł pod namiot nad jeziora i zamiast
ekskluzywnych przyjęć i znajomości oferował swój lokal i znajomych.
Nie było to też ich pierwsze
spotkanie ani drugie tylko szóste z kolei nie licząc tego pierwszego. Za każdym
razem również obiecywała sobie, że zakończy tę znajomość, ale nie potrafiła.
Marcin był jak magnez, który przyciągał i po każdym kolejnym spotkaniu coraz
bardziej ją fascynował. On nigdy jednak nie powiedział ani nie zrobił nic, co
mogłoby sugerować, że jest zainteresowany Konstancją, a ona gdzieś w głębi
ciągle myślała o ich znajomości.
Dlaczego musiał pojawić się w moim życiu właśnie, teraz gdy zaręczyłam się z Arturem? - zastanawiała się wpatrzona w talerz. Żyłabym sobie spokojnie czekając na ślub, a tak wchodzę w nie wiadomo co. I to na własne życzenie. Zawsze byłam przecież realistką i materialistką a nie sentymentalną panną na wydaniu
-Grosik za twoje myśli-
wyrwał ją z zamyślenia Marcin. —Żałujesz, że nie pojechałaś do Krakowa?
-Nie, nie żałuję- zapewniała.
—Ja i żona Michała nie pałamy sympatią do siebie i lepiej, że mnie tam nie ma.
O pracy myślałam- dodała, kłamiąc.
-Znowu trafił ci się jakiś
lowel albo rarka? – zapytał. (ona u mnie jest logopedą)
-I to cała grupa. Miałam
dzisiaj zajęcia w przedszkolu. Całkiem ładnie tu- zmieniła temat, rozglądając
się po wegetariańskiej restauracji. —I dzięki, że doceniłeś to że dbam o linie
i zaprosiłeś w miejsce, gdzie można zdrowo i smacznie zjeść.
-To ja dziękuję, że spotkałaś
się ze mną Koniuś- po raz pierwszy zdrobniał jej imię. —I że zawracasz sobie
głowę takim zwykłym chłopakiem jak ja. Wiem, że daleko mi do Artura.
-Nieprawda- zaprotestowała
momentalnie. —Jesteś dobrym, sympatycznym i przystojnym facetem. Takim samym
jak Artur.
-I gdybyś była wolna, to
zainteresowałabyś się mną na serio- ni stwierdził, ni zapytał.
- A kto by się nie
zainteresował- odparła, bo wypowiedź chłopaka zrozumiała w kontekście żartu.
—Masz wszystko na miejscu. Wystarczy rozejrzeć się i popatrzeć, jak patrzą na
ciebie kobiety.
-A ty jak patrzysz? -
zapytał, wprawiając ją w zakłopotanie. —Jak na znajomego czy faceta, z którym
mogłabyś się związać? Nie będę ukrywał Konstancjo, że podobasz mi się i
chciałbym, wiedzieć na czym stoję – dodał po chili.
-Dlaczego lubicie komplikować
nam życie- odparła pytaniem na pytanie.
- Czyli jest szansa, abyśmy
spotykali się naprawdę, a nie jako zwykli znajomi?- zapytał.
Rozmowa z Milewskim już
całkiem namieszały w jej uczuciach i wieczorem przed snem wróciła myślami do
całego spotkania.
Wybrać ciacho czy miseczkę
ciasteczek- zastanawiała się wpatrzona w sufit. Niby prosty wybór. Każda inna
kobieta wiedziałaby co wybrać i wybrałaby miseczkę ciasteczek. Tylko ja mam
obiekcje. I lepiej byłoby, gdyby był tylko
kolegą i nie rozpoczynał tematu. Mogłaby łatwiej zapomnieć o nim i ze spokojem
związać się z Arturem, a tak miotam się pomiędzy pięknym i bogatymi a pięknym,
ale biednym. Tylko że to przy Marcinie, a nie Arturze czuję takie szczęście,
zadowolenie i spokój wewnętrzny. Artur zaś daje mi stabilizację.
W dodatku mogła poczuć, jak
całuje Marcin i było jej o niebo lepiej, niż gdy całowała się z narzeczonym.
Milewski bowiem po wyjściu z restauracji zaskoczył ją, pocałował i już całkiem
namieszał w jej uczuciach. Kolejne dni
też nic nie zmieniły w jej uczuciach. Było nawet gorzej, bo po powrocie
narzeczonego z Krakowa nie potrafiła znaleźć z nim wspólnego języka i więcej
czasu spędzała w swoim mieszkaniu niż w jego domu. Samego Marcina zaś
postanowiła unikać przez pewien czas. Dużo jednak to nie dało, bo ciągle tkwił
w jej myślach. Po tygodniu wszystkich przemyśleń za i przeciw podjęła decyzję i
wyprowadziła się od Sagowskich.
Sylwia Flis niepowodzeniami z
Karpacza nie przejmowała się, bo miała plan B na dostanie się do Szkoły mistrza
Pshemka, a jej kartą przetargową miał być Wojtek. Poznała go parę dni prędzej
przypadkiem w jednym z klubów i rozpoczęła znajomość. Zwłaszcza że chłopak był
łatwy do manipulowania i zauroczony starszą od siebie kobietą. W środowy wieczór
również bawili się razem i za jej namową zaprosił ją do firmy. To zaś nie
spodobało się mistrzowi, bo ciągle miał w pamięci jej dawne występki.
-Co osoba tu robi? – zaczął
ostro, gdy zostali sami. —Osoba jest tutaj niepożądana. I co osoba robi z Wojtkiem.
Jeśli myśli, że na nim wybije się, to się grubo myli.
-Wojtek na razie nie jest w
kręgu moich kręgach zainteresowań- wtrąciła, akcentując słowo na razie.
—Interesuje mnie tylko mistrza szkoła.
-W Karpaczu ja i Marek
wyraźnie powiedzieliśmy, co sądzimy o tym. Głucha jest czy pamięć krótka?
-Jak wyrzucają was drzwiami,
to wchodzi się oknem Pshemko. Tak zawsze mówiłeś. A Wojtek zainteresował się
mną naprawdę. A przecież to taki dobry i wrażliwy chłopak -dodała sugestywnie.
-Dobrze możemy porozmawiać.
Ale mam swoje warunki i propozycje. Pierwsza rzecz to taka, że zostawi Wojtusia
w spokoju i druga taka, że będziemy prywatnie spotykać się i nie będzie osoba
pałętać mi się po firmie. To moje ultimatum.
-Tak myślałam, że dojedziemy
do porozumienia- odparła z zadowoleniem.
Tomek, poprzez pocztę
pantoflową o jej planie dowiedział się szybko.
To że dla swojej kariery jest w stanie zrobić wiele, wiedział dawno, ale
teraz była to dla niego ta przysłowiowa przelana kropla. Sylwia posunęła się to
metody sprzed lat i bawiła się uczuciami innej osoby. Jego samego również to
dotknęło. Z podjętą decyzją, częściowo podjętą już w Karpaczu długo nie czekał
i dwa dni po powrocie z wyjazdu podjął ważną rozmowę.
RanczUla ile planujesz, jeszcze części bo czekam na Panicz Marek
OdpowiedzUsuńi Skazani na miłość. Do tego opowiadania nic nie mam, ale opowiadania całkowicie poświęcone Uli i Markowi wychodzą Ci lepiej.
Pozdrawiam Dana.
Planuję jeszcze dwie części. Później Panicza.
OdpowiedzUsuńChodzi mi jeszcze po głowie pomysł na opowiadania o innych bohaterach.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Michał i Majka - żadne z nich nie chce zrobić pierwszego kroku ku sobie. Zależy im na sobie a jednak się oboje boją. Ula i Marek są szczęśliwi i niech tak zostanie do końca ;) Ciekawa jestem co będzie z Julką i Jankiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Juli i Janek są na podobnym etapie co Majka i Michał czyli oboje kochają, ale nie potrafią dogadać się. Spokojnie u Uli i Marka nie zamierzam nic psuć.
OdpowiedzUsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
W zasadzie sytuacja jest taka, że starasz się, aby pary połączyły się tak jak było w serialach i przyznam, że to wprowadziło w mojej głowie jakiś ład. Zastanawiam się tylko, co z Sagowskim. Czy i on połączy się z Moniką, a może już to zrobił, a ja nie doczytałam?
OdpowiedzUsuńUla i Viola zaczynają się bawić w swatki. O ile Violce wszystko co szalone można przypisać, tak Uli jakoś nie widzę w tym charakterze, ale przecież wszystko jest możliwe. Jedna rzecz mnie uderzyła, a mianowicie Michał, który ma obiekcje, że Majka jest od niego o dwanaście lat młodsza. Rzadko można spotkać faceta z takimi wątpliwościami. Z reguły im partnerka młodsza tym bardziej rośnie ego mężczyzny zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzi prawdziwa miłość. Wiek, a raczej różnica wieku jest wtedy bez znaczenia. Czy zamysł tego opowiadania jest taki, że zakończy się weselami wszystkich zakochanych par? Dwa wesela mamy już za sobą: Uli i Violi (o ile się nie mylę). Zostałby tylko Michał, Janek Janicki i Artur Sagowski. Sama jestem ciekawa jak to rozwiążesz.
Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Na razie żadna para nie jest razem. Włączają w to Elę i Tomka oraz Monikę i Artura. O nich w kolejnej części i wszystko doczytałaś. Na razie cała ósemka nie potrafi dogadać się. Do czasu jednak.
UsuńCo do Michała i jego obiekcji co do związku z Majką to musiałam znaleźć jakiś powód na jego wątpliwości. Ale z tym że dla niektórych facetów im młodsza kobieta to lepsza masz rację. Są związki o 50 latach różnicy i to podobno z miłości.
Kto z kim to w części 10.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.