niedziela, 4 marca 2018

Pięć w jednym cz. 5 i 6



Jesienny pokaz zbliżał się wielkimi krokami i idąc za przykładem poprzedniego roku, kiedy to sesja zdjęciowa miała miejsce w plenerze to i teraz Marek chciał powtórzyć ten zabieg. Z tą różnicą, że wtedy była to rzeka, a teraz miały być Karkonosze. Mniej więcej w to samo miejsce wybierała się Elka z Tomkiem redaktorzy portali Co tam. Początkowo miała jechać Ela z Majką, bo Olkowicz znała Dobrzańskich i do niej należał temat Najpiękniejsze miejsca Polski, jednakże zobowiązania fotografki wobec Michała zmusiły ją do wyjazdu do Krakowa, a na jej miejsce skoczył Tomek. Razem z Elką miał za zadanie zrobić krótki artykuł o pokazie a później zająć się większą częścią Karkonoszy, ładnie je opisać, zrobić zdjęcia i zachęcić czytelników na spędzanie tam wolnego czasu. Na wypad w góry wybierała się również Sylwia Flis była modelka i dziewczyna Tomka. Kobieta dowiedziała się, bowiem o kontaktach chłopaka z firmą Dobrzańskiego i postanowiła wykorzystać okazję i odnowić znajomości z Markiem. Jej pojawienie się wywołało niesnaski nie tylko u Marka i Pshemka, ale i u Eli.
-Musiałeś ją brać- zapytała Kowalik, gdy zostali na chwilę sami. —Sam wiesz, jak działamy na siebie. Będzie w pracy nam tylko przeszkadzać, a Dorota dała nam tylko pięć dni na wszystko- argumentowała.
-Spokojnie Elka- odparł, pakując swoją walizkę do auta. —Sylwia na pewno nie będzie chodzić z nam po górach. Chce bardziej wypocząć i spotkać się z Markiem i tym projektantem Pshemko. Ma nadzieję na dostanie się do tego projektu Szkoła mistrza Pshemka.
-Prędzej śliwka na sośnie wyrośnie, niż ona dostanie się tam- mruknęła.  —Po tym, co było dziewięć lat temu między nią, a Markiem ma małe szanse.
- Nawet jeśli to i tak wolałem zabrać ze sobą niż później wysłuchiwać jej marudzenia, że nie pomagam w rozwoju kariery. Nie każda kobieta jest takim aniołem jak ty.
-Bo miałeś mnie do tej pory przez parę godzin dziennie, a nie non stop- odparła.
Droga do Karpacza w towarzystwie Sylwii dłużyła się Eli niemiłosiernie. Denerwowało ją rażące słońce, korki i głośna muzyka albo rozmowa. Sylwia z nią samą oczywiście niewiele rozmawiała, a jak zaczynała dialog z Tomkiem, to przerywała czymś ważnym o czym sobie właśnie przypomniała. Z przystanku na jakimś campingu również zadowolona nie była. Po ponad pięciu godzinach jazdy Ela z ulgą opuszczała auto i poszła odpocząć do swojego pokoju. Wieczór zaś poszli na spotkanie z Dobrzańskimi.

Ekipa z F&D tymczasem na miejsce dotarła dzień prędzej wieczorem i od rana zaczęła przygotowania do sesji. Po ustaleniach z Pshemko i fotografem zdjęcia zaplanowano na popołudnie następnego dnia. W ten wieczór zaś chcieli na spokojnie przeprowadzić próbę i spotkać się z dziennikarzami, a chętnych z gazet, telewizji i portali było sporo. Elkę i Tomka, Marek  od razu rozpoznał w tłumie. Podobnie jak Sylwię Flis. Kobieta odnalazła go wzrokiem równie szybko i niezatrzymana przez nikogo podeszła do niego.
-Co tu robisz? - zapytał niemiło Marek.
-Tyle lat nie widzieliśmy się i żadnego cześć tylko co tu robisz? – rzekła słodko. —Kiedyś byłeś bardziej kulturalny i inny.
-Jak słusznie zauważyłaś kiedyś- zaakcentował ostatnie słowo. —To co cię sprowadza do mnie?  Modelką jak mi wiadomo od dawna już nie jesteś.
-Ale projektantką tak i możesz pomóc mi rozwinięciu kariery. Chciałabym móc kiedyś pracować dla F&D- wyjaśniła pokrótce.
-Nie żartuj sobie- odparł ironicznie.
-Już raz udało mi się osiągnąć jeden cel- kontynuowała pewna siebie.  —Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
-Może, dlatego że minęło sporo czasu i jestem całkiem inny- mówił równie zdecydowanie.
-Tak słyszałam i czytałam. Żona, dziecko w drodze i żadnych romansów. Tylko co to ma wspólnego z moją sprawą.   
-Zapomniałaś już, że poprzednim razem do firmy dostałaś się podstępem i szantażem, a teraz masz czelność wracać i prosić o pracę? - pytał wzburzony.
-Bardziej myślałam o pomocy w dostaniu się do szkoły Pshemka. Jest sporo chętnych, a miejsc tylko pięć.  Dla ciebie to drobnostka.
-Nie będzie żadnej protekcji – przerwał ostro.  — Szukaj szansy na rozwinięcie kariery w inny sposób i gdzie indziej. I wybacz, ale jestem zajęty - dodał odchodząc w stronę dziennikarzy.
Z daleka całą scenę obserwowała Ula z Elą. Ula wiedziała już, że Marka łączyło coś kiedyś ze Sylwią. Znalazła też w archiwach firmy jej zdjęcia i wiedziała, jak wygląda. Ciągle też wyglądała pięknie.
-Uparła się, żeby przyjechać i porozmawiać o tej szkole Pshemka- tłumaczyła Ela, koleżance powody obecności Sylwii. —Całą drogę mówiła o tym.
-Wątpię, żeby coś wskórała- odparła, przyglądając się rozmawiającej parze. —Zresztą on sam decyduje z kim chce współpracować i Marek nie ma nic do powiedzenia. A za protekcję obraziłby się jeszcze.  Sylwia powinna wiedzieć o tym, skoro kiedyś pracowała u nas.
- Może myśli, że coś się zmieniło- stwierdziła Kowalik.  —Ona jest z tych kobiet które tak łatwo nie poddają się i walczą każdą metodą Ula. Wszystkiego można się po niej spodziewać, to uważajcie. I nie wiem, dlaczego Tomek ciągle z nią jest. Jest niesympatyczna, wyniosła i zawładnęła nim. Czasami szkoda mi go- Ela pozwoliła sobie na małe zwierzenia.
-Widocznie niektórzy faceci już tak mają, że są tylko wzrokowcami, a cała reszta się nie liczy- stwierdziła kpiąco Ula. —Tak jak kiedyś mój Marek. Powiedział mi zresztą kiedyś, jak jeszcze nie byłam ładna, że liczy się tylko ciało u kobiety i uroda, a nie wnętrze.
-W dodatku najlepiej byłoby, gdyby ciała nie było w nadmiarze- wymruczała Elka. —A w moim przypadku jest odwrotnie.
Spotkanie z Flis popsuło Markowi humor na długo i dopiero wieczorem, gdy mógł spędzić czas z Ulą, stłumił sobie złość.
-Mocno zmęczona- zapytał, gdy znaleźli się w swoim pokoju. —To był długi dzień kochanie.
-Ani trochę. Ja i dzidziuś czujemy się dobrze. To ty miałeś więcej biegania i obowiązków.
-I niespodziewanych spotkań. Sylwia Flis doczepiła się do mnie i prosiła o rekomendację u Pshemka- zaczął wyjaśniać. —Chce dostać się do jego projektu.
-Tak wiem- wtrąciła. —Ela powiedziała mi wszystko i widziałam, jak rozmawialiście. Ale to miło, że mówisz i wiem, że nic nie zrobiłeś.
-Powiedziałem jej, że…
-A możemy nie mówić o niej- przerwała mężowi. —Jesteśmy po pracy, jest tak pięknie i nie ma sensu psuć sobie nastroju jakąś tam Sylwią. Zamówiłam kolację do pokoju, to usiądziemy sobie na tarasie, zjemy ze spokojem i odprężymy. Później możemy wyjść na spacer. Należy się nam chwila tylko dla nas.
-Widzę, że wszystko zaplanowałaś kochanie- odparł, przytulając do siebie. —A to ja powinienem się czymś wykazać.
-To będziesz miał okazję na spacerze.
-Ale zmęczona na pewno nie jesteś? – pytał troskliwie. —Możemy zawsze zostać w pokoju, poleżeć i obejrzeć telewizję.
-Nie, nie jestem. Ciąża to nie choroba Marek, żeby leżeć w łóżku. Ale to miło, że się troszczysz.
Spacer to było, to czego potrzebowali po całym dniu pracy. Chodzili po uliczkach Karpacza, rozmawiając i trzymając się za rękę. Marek, aby wykazać się kupił jej kwiaty i drobną regionalną biżuterię. Wstąpili również do fotobudki i zrobili sobie pamiątkowe zdjęcia.

 

-Kocham te nasze wieczorne spacery- rzekła cicho Ula. —Jak dla mnie mogłyby trwać wiecznie. 
- Dla ciebie wszystko kochanie- odparł Marek wprost do ucha żony. —I będę służył ci ramieniem do końca świata i jeden dzień dłużej. Będziemy staruszkami, a będziemy wychodzić i cieszyć się każdą wspólną chwilą. Chyba że znudzę ci się prędzej. Albo będę nie do wytrzymania zrzędliwym staruszkiem i zostawisz mnie gdzieś. W parku w sklepie, na ulicy. Samego i biednego.
-Już zrzędzisz- mruknęła. —A to podobno kobieta w ciąży marudzi. Chyba że masz syndrom kuwady, a prościej mówiąc ciążowy. Objawia się, to gdy bliska faceta spodziewa się dziecka. Mdłości, zachcianki, marudzenie, zmienne nastroje. Ale spokojnie Marek to minie, jak urodzę. A ja jakoś dam radę wytrzymać te pięć miesięcy. Tylko nie proś mnie po nocach o śledzika i dżem.
 -Serio mówisz? - pytał podejrzliwie. —Istnieje coś takiego.
-Bardzo serio. Poczytaj sobie w necie. A te twoje zatrucie po kolacji u Artura może w ogóle nie było zatruciem, tylko dolegliwościami ciążowymi. Tylko ty jeden byłeś chory.
- Chyba będę musiał poczytać- stwierdził poważnie. —A wracając do Artura, to dzwonił do mnie dzisiaj i zaprosił nas na swoje urodziny za dwa tygodnie. Powiedziałem, że przyjdziemy.
-Ok- zgodziła się bez najmniejszego protestu.  —Chętnie spotkam się z nimi wszystkimi.
-Nawet z Konstancją?- podpytywał.
-Nawet z nią Marek. Przy bliższym poznaniu nie jest taka zła. Ładna ulica, prawda?
-Bardzo. I jaki piękny widok. Może kupimy tutaj jakiś domek i będziemy wpadać i oglądać te widoki częściej?
-Kusząca propozycja Marek- odparła z ożywieniem.

 

Sylwia w Karpaczu długo nie została, bo tylko niecały dzień. Skutecznie odstraszył ją mały pokój wynajęty w małym hotelu z małą łazienką, niewyszukanym, jedzeniem i nieciekawym towarzystwem współmieszkańców. Drugi powód był taki, że pracę skończyła i ekipa z F&D a jej nie udało się drugi raz porozmawiać z Markiem. Pshemko również nie miał dla niej czasu.  Po jednej nocy spędzonej w męczarniach, jak mówiła, Tomek wcześnie rano odwiózł ją na dworzec kolejowy. Po powrocie i śniadaniu natomiast zabrał się z Elą do pracy i wybrali się na jeden ze szlaków. Chodzenie z Elą po górach było całkiem przyjemne, bo nie usłyszał z jej ust słowa narzekania na upał, bolące nogi, strome podejścia, przepoconą odzież czy jedzenie w przypadkowych miejscach. Do tego świetnie dogadywali się, ale to już prędzej spostrzegł. Wieczorem kładąc się spać, mógł z czystym sumieniem stwierdzić, że dzień spędzony z koleżanką z pracy był bardzo miły i ciekawy. Kolejny dzień potwierdził jego odczucia.

 

-Facet, który ożeni się z tobą, będzie wielkim szczęściarzem – rzekł jej podczas wspinaczki po mniej uczęszczanym szlaku.
-Bo? - zapytała, spoglądając na niego podejrzliwie.
-Jesteś taka rozsądna, uporządkowana, nie marudzisz. Nie to, co inne dziewczyny.
-Mistrzem komplementów to ty nie jesteś- rzuciła dotknięta słowami. — Jaka kobieta chciałaby być uznana za rozsądną i niemarudzącą?
-Ale swój urok również posiadasz- próbował poprawić swoją gafę. —Masz łagodne oczy i ładny, szczery uśmiech. Powinnaś tylko uśmiechać się częściej. Dodaje ci to uroku.
-A szczerość to masz chyba w naturze- wymruczała w odpowiedzi.
- Nie idzie ci dogodzić w komplementach- odparł zrezygnowany. —Powiedziałem ci prawdę, a jest źle.   Jesteś jeszcze bardzo inteligentna, zabawna i lubię spędzać z tobą czas. Lepiej?
-Znacznie.  Chyba zacznę pisać artykułu na temat wzrokowców- oznajmiła mu nieoczekiwanie. —To jest coraz bardziej powszechne zjawisko. Właśnie Tomek powiedz mi, dlaczego większość facetów na pierwszym miejscu patrzy na urodę u kobiety, a nie na jej charakter.
-A dlaczego mnie pytasz? – odparł pytaniem na pytanie. —Ja tak nie robię. Spytaj Mikołaja. To odpowiednia osoba.
- Nie o ciebie chodziło mi- skłamała lekko. —Jesteś akurat tutaj ze mną i przedstawicielem tego gatunku. To, co powoduje, że charakter schodzi na drugi plan- drążyła temat. —Nie jest to chyba aż tak trudne pytanie?
-Może szpan albo żeby było czym pochwalić się przed kumplami. Niektórzy faceci wolą kobiety mniej inteligentne i bardziej zabawowe niż te kury domowe.
-Typowe męskie myślenie- podsumowała go z lekką pogardą.
-A kobiety może patrzą tylko na sam charakter- zaatakował Elę jej własną bronią. —Uroda faceta jest tak samo ważna dla was, jak dla nas u kobiet. Wystarczy popatrzeć na Mikołaja i jego wianuszek dziewczyn. I nie mów mi, że na tobie nie robi wrażenia.
Od odpowiedzi uchroniła ją własna chwilowa niedyspozycja. Przed oczami zrobiło się jej ciemno i czuła, że zaraz upadnie.  Od upadku uchronił ją jednak Tomek, bo szedł tuż obok i zauważył, że dzieje się coś złego.
-Zakręciło mi się w głowie- wytłumaczyła słabym głosem.
 -Fakt dobrze nie wyglądasz- odparł, prowadząc ją w najbliższy cień. —Powinien lekarz cię obejrzeć- dodał, pomagając jej usiąść.
 -Tylko skąd go wziąć? – zapytała sceptycznie.  —Helikoptera nie sprowadzimy przecież, a do stacji kolejki linowej jest z dobre półgodziny drogi.
-Odpoczniemy dłuższą chwilę i pójdziemy pomału- odparł, wyciągając z plecaka butelkę z wodą.
Droga powrotna dłużyła się, ale z pomocą Tomka dała radę dojść na miejsce, gdzie kursował wyciąg. Był tam również punkt medyczny i zajęli się nią. Na samym dole zaś czekała na nich karetka i pojechali na ostry dyżur. Po badaniach okazało się, że potrzebowała przede wszystkim odpoczynku.  Lekarz dał jej też zalecenie unikania słońca i wysiłku fizycznego.
-Narobiłam ci tylko kłopotów- rzekła, gdy szli w stronę auta Tomka. —Pół dnia spędziliśmy w szpitalu.
-Żaden problem- zapewniał. —Nie mogłem przecież zostawić cię samą.
-I dziękuję bardzo. Musimy pomyśleć co z naszą pracą- zmieniła temat—Zrobiliśmy dopiero połowę pracy i Dorota może być niezadowolona, jak tak nagle wrócimy.
-Nie będzie-  oznajmił jej tajemniczo. — Dzwoniłem do niej i mamy zostać tu i dokończyć pracę. Szykuje dla nas nawet kolejne zadanie.
-To może powiesz mi, jak to sobie wyobrażacie? - zapytała, gdy otwierał jej drzwi samochodu. —Mam odpoczywać, a nie chodzić po górach.
-Tak, że ty będziesz pisać w swoim pokoju, a ja na zdjęcia będę sam się wyrywać.  A na razie pojedziemy coś zjeść. Od południa nic nie jedliśmy, a dochodzi szesnasta.

Przez koleje trzy dni Ela odpoczywała, a Tomek robił swoje zdjęcia. Spotykali się natomiast rano na chwilę na śniadaniu i na dłużej wieczorami na kolacji. Wychodzili wtedy razem na spacer i toczyli swoje dyskusje na każdy temat. Tym samym ich służbowy wyjazd stał się poniekąd i wyjazdem prywatnym. Obojgu też tak spędzanie czasu bardzo odpowiadało.

 

-Dzięki za miłe towarzystwo Tomek- rzekła Ela na śniadaniu przed powrotem do Warszawy. —Jesteś świetnym kumplem- dodała i choć znali się już trzy lata, to poczuła, że mógłby być kimś więcej i kandydatem na pójście na wesele siostry.
-Mogę powiedzieć to samo kumpelo- odwzajemnił uprzejmość. —Twoje towarzystwo to sama przyjemność. I dzięki za dużo dające rozmowy.
-Proszę bardzo, ale nie wiem, co takiego ważnego powiedziałam.
-Dałaś mi do myślenia- odparł.  —Nie wiem, czy związek ze Sylwią jest tym, czego chcę. Co prawda gotuje, sprząta, zajmuje się domem, ale i tak dla niej najważniejsza jest kariera.  Zaskoczona? -zapytał, gdy Ela milczała chwilę.
-Tak i głupio mi- stwierdziła z zakłopotaniem. —Nie chciałam namieszać w waszym związku. Tyle lat jesteście razem.
-Owszem jesteśmy, ale w zgraniu się to nie odzwierciedla.  A to dobrze na przyszłość nie rokuje, prawda.
-Prawda- poparła, ale bez entuzjazmu.

W drodze do Warszawy do tematu Sylwii nie wracali, choć oboje ciągle mieli ją w głowie. Podobnie było w kolejnych dniach.  Pomimo że zdażyło się im pracować razem, to mieli inne tematy do rozmowy, a sprawy całej trójki miały wyjaśnić się w niedługim czasie.


Pięć w jednym cz. 6

W czasie, gdy Ela z Tomkiem przebywali w Karpaczu Majka, pojechała do Krakowa w sprawach zawodowych. Michał Duszyński kończył właśnie konkursowy projekt na centrum rekreacji i Olkowicz miała pomóc mu w obróbce zdjęć. Architekt obchodził również dziesięcioleci pracy zawodowej i planował małe przyjęcie z tej okazji.  Majka również została zaproszona, ale odmówiła, bo nie chciała spotkać się z jego żoną, z którą to miała parę tygodni temu konflikt. Praca za to z Michałem okazała się bardzo przyjemna, owocna, bezkonfliktowa i szybka. Po zgłoszeniu projektu do konkursu natomiast mieli chwilę na prywatne sprawy i koleżeńską rozmowę.
-To teraz skoro mamy już wszystko oddane to zapraszam cię na lunch – zagadnął Duszyński po wyjściu z biura zgłoszeniowego. —Powiedz mi tylko czy wolisz coś bardziej eleganckiego, czy przytulnego?
-Przytulnego i pozwól, że ja wybiorę lokal. FADO 1000 Smaków. Mówi ci to coś? -zapytała, a gdy pokręcił przecząco głową, to kontynuowała. — Prowadzi to kuzynka Julii, warto się tam wybrać i jest pięć minut drogi stąd.
-Prowadź- odparł bez sprzeciwu. —Marnujesz się w tym portalu i we F&D- dodał nieoczekiwanie i wprawiając w zakłopotanie, bo kolejne komplementy słyszała chwilę później.  —Robisz cuda z obróbką zdjęć i grafiką komputerową. Naprawdę szczytem twoich marzeń jest fotografowanie celebrytów i mody? - zapytał na koniec.
-Bez przesady Michał, aż tak dobra nie jestem- stwierdziła z zażenowaniem.  —A praca w modzie taka zła nie jest. Niejedna osoba chciałaby być na moim miejscu. Febo- Dobrzańscy to bardzo dobra firma.
-Wiem. Żona ma kilka kreacji Pshemka i bardzo sobie je chwali.
-A nie była zła, że pracujemy razem? -wtrąciła pytanie.
-Nie mówiłem jej- odparł. Ola zresztą nie interesuje się zbytnio moją pracą i tym z kim współpracuję. I wątpię, żeby cię pamiętała.
-W to, że nie pamięta, to ja wątpię- stwierdziła sceptycznie Majka. —To tutaj- dodała, przystając przy jednym z budynków.
Ich rozmowę przerwał ryk motocyklu i głośne zachowanie pary na chodniku z drugiej strony ulicy. Oboje spojrzeli tam i spostrzegli Monikę dziewczynę Janka Janickiego z jakimś chłopakiem. Wchodzili do bramy budynku, obejmując się i całując. Demonstracyjne trzymanie chłopka za tyłek ich uwadze również nie umknęło.
-Na parę przyjaciół to oni nie wyglądają- pierwszy odezwał się Michał. —Chciałbym wiedzieć, kim on jest.
-To Darek prawie mąż Julii- wyjaśniła mu. —Julka uciekła od niego tydzień przed ślubem, bo okazało się, że on i jego koledzy z warsztatu samochodowego zaplątani byli w narkotyki. Nachodził Julkę w klinice i pewnie stąd się znają.
-A tak- przytaknął. —Słyszałem o nim od żony. Aleksandra wspominała, że naprawiała u niego samochód.
Wchodząc do knajpki pomyślał, że nie będzie robić tajemnicy z tego co widział i porozmawia wieczorem z Janickim.

 Przyjęcie Michała zgromadziło sporo osób, a wśród gości obecni byli dwaj jego przyjaciele Artur Sagowski i Janek Janicki. Oboje przyszli też samotnie. Konstancja Grylak narzeczona Artura wolała odpuścić przyjęcie niż przyjechać i spotkać się z żoną Michała. Obie bowiem choć miały podobne wredne charaktery to się nie znosił. Janicki natomiast po ostatniej kłótni z Moniką unikał jej, ale nie ona jego. Na przyjęciu pojawiła się również, bo zaprosiła ją Ola.
Hol w domu Duszyńskich był duży z kilkoma kolumnami i rozłożystymi roślinami. Tego wieczoru panował również tam półmrok i docierał gwar z salonu.  Po oficjalnej części przyjęcia Aleksandra Duszyńska wyszła właśnie do niego na chwilę, aby zatelefonować. Miała już wrócić do salonu, ale pojawienie się męża w towarzystwie Janickiego zatrzymało ją, ukrytą za kolumną i dużym fikusem.

 

-To, co takiego ważnego masz, że wyciągnąłeś mnie z towarzystwa do holu- usłyszała głos Janka.
-Chodzi o Monikę- zaczął wyjaśniać. —Ja i Majka widzieliśmy ją dzisiaj około południa w pobliżu tej knajpki FADO.  Była z tym mechanikiem Darkiem. Obejmowała go i zniknęli w bramie jednego z domów. Później krewni Julki powiedzieli nam, że Darek wynajmuje tam mieszkanie.
-Czułem, że Monika coś kombinuje- odparł spokojnie. —Już z tą wymyśloną chorobą matki kręciła, a teraz przynajmniej jestem pewny.
-To może, jeśli dobrze rozegrasz sprawę, to uwolnisz się od Moniki na dobre- zawyrokował Michał. —Wystarczy, jak przyciśniesz tego Darka.
-Może. Facet od początku mi się nie podobał.
-To powodzenia- rzekł Duszyński, poklepując przyjaciela po plecach, dodając mu otuchy. —I życzę ci, żebyś znalazł sobie kobietę, z którą ułożysz sobie życie.
-A ty dalej będziesz tkwił przy Oli z poczucia winy? – zapytał Janicki.
-Jestem raczej skazany na Olę- stwierdził posępnie.  —Kolejny szok byłby niewskazany dla niej. Tak mówi jej ta psycholog. To, co wracamy do gości- dodał, idąc z kolegą w stronę drzwi salonu.  Nie wypada zostawiać ich samych na zbyt długo. Zwłaszcza że Aleksandra zapodziała się gdzieś.
-A jak praca z Majką ?- zapytał jeszcze Janek, a czego nie dosłyszała Duszyńska.
-Całkiem dobrze. Jest fajną, inteligentną i zdolną dziewczyną.

Chwilę po nich do salonu wróciła również Ola i odnalazła swoja najlepszą przyjaciółkę Monikę, a z powiedzeniem jej o tym, co podsłuchała, nie zwlekała. Tylko że i ona wybrała nieodpowiednie miejsce, bo pracownię męża, w której to Michał, po kradzieży projektu na Multipleks i w tajemnicy przed wszystkimi zainstalował kamery.

 

-Problemy Monia- zaczęła Duszyńska, gdy tylko zamknęła drzwi za sobą. —Michał widział cię dzisiaj z Darkiem i powiedział właśnie o tym Jankowi. Stałam za tą największą kolumną i wszystko słyszałam. Również to że jestem dla Michała tylko wyrzutem sumienia. Ale odpłaci mi jeszcze za to.  
-Powiedz, że to nie prawda- odparła, nie przywiązując większej uwagi do ostatniej wypowiedzi przyjaciółki.  —Przecież to koniec Oluś. Nici z mojego planu, a mama zawsze mi powtarzała. Kotynienko bądź tylko ostrożna.
-Bez paniki- odparła z opanowaniem Duszyńska.  —Nie z takimi problemami dawałam sobie radę.
-Łatwo ci mówić- wtrąciła, chodząc nerwowo po gabinecie. — A co będzie, jeśli Darek dzisiaj mnie zapłodnił, a Janek zacznie temat drążyć i wyjdzie a jaw, że chcę wrobić go w dziecko-  pytała Miller. 
-To mówię cię wtedy z tym doktorem Jabłońskim- mówiła tonem sugerującym, że nie jest to żaden problem. —Mnie załatwił ciążę i poronienie to i tobie załatwi papiery na ciążę drugiego miesiąca. A jeśli Janek będzie pytać cię, po co spotkałaś się z Darkiem, to powiesz, że auto ci naprawiał, a Michał widział, to co chciał widzieć. Wszystko będzie dobrze i da się wyjaśnić- przekonywała. —Trzymaj się tylko mnie, a nie zginiesz.
- Tylko że ty byłaś z Michałem po ślubie, a ja nie jestem- argumentowała bez optymizmu Oli.
-To pokażesz mu pierwsze zdjęcie USG dzidziusia i zmięknie- doradzała przebiegle. —Ja tak zrobiłam i zatrzymałam Michała przy sobie. Teraz pomóż mi wymyślić jakąś zemstę na nim. Gdyby nie to że ma wyrzuty sumienia za spowodowanie mojego upadku i poronienia zostawiłby mnie już dawno. W dodatku z jakąś Majką się spotyka. To z nią był, gdy widział cię.
-Ja na twoim miejscu znalazłabym dowód na jego zdradę, rozwiodłabym się z nim, puściła z torbami i zaszalała z innym za jego pieniądze z dala od niego.
-Nie zamierzam uwalniać go ode mnie- odparła dosadnie. —Ja, to jego kara i pierwsza zemsta. Będzie ze mną długie lata, a moja psycholożka go do tego przekonuje.
-Skoro chcesz- odparła, nie rozumiejąc do końca przyjaciółki.  —A wracając do Darka to niezły ogier z niego- stwierdziła Miller, zniżając konspiracyjnie głos. — Nawet ten jego zapach smaru jest podniecający. Ma tyle krzepy i nie tylko silniki umie podkręcać.
-Jak mało który- odparła Duszyńska zgadzając się w pełni z przyjaciółką.  —Tylko nie zapędzaj się i pamiętaj, że Darek jest mój i tylko na jeden dzień i w jednym celu ci go wypożyczyłam.
Późnym wieczorem Michał przejrzał monitoring, a rano wysłał kopie nagrania do Janka i adwokata z wnioskiem o rozwód, choć wiedział, że pomimo dowodów łatwo nie będzie. Żonie również podesłał płytę i kopię wniosku.  Wstawała jednak w południe, to tak szybko nie dowiedziała się o przesyłce.

Tymczasem w Warszawie w dwóch różnych miejscach ważyły się losy dwóch innych przyszłych par. W pierwszym z miejsc Konstancja jadła kolację w towarzystwie Marcina Milewskiego bratanka Alicji Milewskiej- Cieplak.  Poznali się miesiąc temu na festynie z okazji Dnia Dziecka, gdy to Marcin razem z siostrą prezentował sztuki walki, a ona przyszła tam z Arturem. Już wtedy zrobił na niej wrażenie i nie potrafiła odmówić sobie ponownego spotkania z nim i skorzystania z zaproszenia do jego własnej knajpki. Mężczyzna był bowiem dokładnie takiej urody, jaką preferowała u facetów. Przystojny, wysportowany z ciemnymi włosami i pięknym ciałem. Tylko że reszta nie zgadzała się z jej aspiracjami. Zamiast dużego domu z basenem miał kawalerkę, zamiast firmy knajpkę, zamiast pokaźnego konta kredyt, zamiast na wakacje do Hiszpanii czy w inne miejsce z ciepłym morzem jeździł pod namiot nad jeziora i zamiast ekskluzywnych przyjęć i znajomości oferował swój lokal i znajomych.
Nie było to też ich pierwsze spotkanie ani drugie tylko szóste z kolei nie licząc tego pierwszego. Za każdym razem również obiecywała sobie, że zakończy tę znajomość, ale nie potrafiła. Marcin był jak magnez, który przyciągał i po każdym kolejnym spotkaniu coraz bardziej ją fascynował. On nigdy jednak nie powiedział ani nie zrobił nic, co mogłoby sugerować, że jest zainteresowany Konstancją, a ona gdzieś w głębi ciągle myślała o ich znajomości.

Dlaczego musiał pojawić się w moim życiu właśnie, teraz gdy zaręczyłam się z Arturem? - zastanawiała się wpatrzona w talerz. Żyłabym sobie spokojnie czekając na ślub, a tak wchodzę w nie wiadomo co. I to na własne życzenie. Zawsze byłam przecież realistką i materialistką a nie sentymentalną panną na wydaniu


-Grosik za twoje myśli- wyrwał ją z zamyślenia Marcin. —Żałujesz, że nie pojechałaś do Krakowa?
-Nie, nie żałuję- zapewniała. —Ja i żona Michała nie pałamy sympatią do siebie i lepiej, że mnie tam nie ma. O pracy myślałam-  dodała, kłamiąc.
-Znowu trafił ci się jakiś lowel albo rarka? – zapytał. (ona u mnie jest logopedą)
-I to cała grupa. Miałam dzisiaj zajęcia w przedszkolu. Całkiem ładnie tu- zmieniła temat, rozglądając się po wegetariańskiej restauracji. —I dzięki, że doceniłeś to że dbam o linie i zaprosiłeś w miejsce, gdzie można zdrowo i smacznie zjeść.
-To ja dziękuję, że spotkałaś się ze mną Koniuś- po raz pierwszy zdrobniał jej imię. —I że zawracasz sobie głowę takim zwykłym chłopakiem jak ja. Wiem, że daleko mi do Artura.
-Nieprawda- zaprotestowała momentalnie. —Jesteś dobrym, sympatycznym i przystojnym facetem. Takim samym jak Artur.
-I gdybyś była wolna, to zainteresowałabyś się mną na serio- ni stwierdził, ni zapytał.
- A kto by się nie zainteresował- odparła, bo wypowiedź chłopaka zrozumiała w kontekście żartu. —Masz wszystko na miejscu. Wystarczy rozejrzeć się i popatrzeć, jak patrzą na ciebie kobiety.
-A ty jak patrzysz? - zapytał, wprawiając ją w zakłopotanie. —Jak na znajomego czy faceta, z którym mogłabyś się związać? Nie będę ukrywał Konstancjo, że podobasz mi się i chciałbym, wiedzieć na czym stoję – dodał po chili.
-Dlaczego lubicie komplikować nam życie- odparła pytaniem na pytanie.
- Czyli jest szansa, abyśmy spotykali się naprawdę, a nie jako zwykli znajomi?- zapytał.
Rozmowa z Milewskim już całkiem namieszały w jej uczuciach i wieczorem przed snem wróciła myślami do całego spotkania.
Wybrać ciacho czy miseczkę ciasteczek- zastanawiała się wpatrzona w sufit. Niby prosty wybór. Każda inna kobieta wiedziałaby co wybrać i wybrałaby miseczkę ciasteczek. Tylko ja mam obiekcje.  I lepiej byłoby, gdyby był tylko kolegą i nie rozpoczynał tematu. Mogłaby łatwiej zapomnieć o nim i ze spokojem związać się z Arturem, a tak miotam się pomiędzy pięknym i bogatymi a pięknym, ale biednym. Tylko że to przy Marcinie, a nie Arturze czuję takie szczęście, zadowolenie i spokój wewnętrzny. Artur zaś daje mi stabilizację.

W dodatku mogła poczuć, jak całuje Marcin i było jej o niebo lepiej, niż gdy całowała się z narzeczonym. Milewski bowiem po wyjściu z restauracji zaskoczył ją, pocałował i już całkiem namieszał w jej uczuciach.  Kolejne dni też nic nie zmieniły w jej uczuciach. Było nawet gorzej, bo po powrocie narzeczonego z Krakowa nie potrafiła znaleźć z nim wspólnego języka i więcej czasu spędzała w swoim mieszkaniu niż w jego domu. Samego Marcina zaś postanowiła unikać przez pewien czas. Dużo jednak to nie dało, bo ciągle tkwił w jej myślach. Po tygodniu wszystkich przemyśleń za i przeciw podjęła decyzję i wyprowadziła się od Sagowskich.

Sylwia Flis niepowodzeniami z Karpacza nie przejmowała się, bo miała plan B na dostanie się do Szkoły mistrza Pshemka, a jej kartą przetargową miał być Wojtek. Poznała go parę dni prędzej przypadkiem w jednym z klubów i rozpoczęła znajomość. Zwłaszcza że chłopak był łatwy do manipulowania i zauroczony starszą od siebie kobietą. W środowy wieczór również bawili się razem i za jej namową zaprosił ją do firmy. To zaś nie spodobało się mistrzowi, bo ciągle miał w pamięci jej dawne występki.
-Co osoba tu robi? – zaczął ostro, gdy zostali sami. —Osoba jest tutaj niepożądana. I co osoba robi z Wojtkiem. Jeśli myśli, że na nim wybije się, to się grubo myli.
-Wojtek na razie nie jest w kręgu moich kręgach zainteresowań- wtrąciła, akcentując słowo na razie. —Interesuje mnie tylko mistrza szkoła.
-W Karpaczu ja i Marek wyraźnie powiedzieliśmy, co sądzimy o tym. Głucha jest czy pamięć krótka?
-Jak wyrzucają was drzwiami, to wchodzi się oknem Pshemko. Tak zawsze mówiłeś. A Wojtek zainteresował się mną naprawdę. A przecież to taki dobry i wrażliwy chłopak -dodała sugestywnie.
-Dobrze możemy porozmawiać. Ale mam swoje warunki i propozycje. Pierwsza rzecz to taka, że zostawi Wojtusia w spokoju i druga taka, że będziemy prywatnie spotykać się i nie będzie osoba pałętać mi się po firmie. To moje ultimatum.
-Tak myślałam, że dojedziemy do porozumienia- odparła z zadowoleniem.
Tomek, poprzez pocztę pantoflową o jej planie dowiedział się szybko.  To że dla swojej kariery jest w stanie zrobić wiele, wiedział dawno, ale teraz była to dla niego ta przysłowiowa przelana kropla. Sylwia posunęła się to metody sprzed lat i bawiła się uczuciami innej osoby. Jego samego również to dotknęło. Z podjętą decyzją, częściowo podjętą już w Karpaczu długo nie czekał i dwa dni po powrocie z wyjazdu podjął ważną rozmowę.

6 komentarzy:

  1. RanczUla ile planujesz, jeszcze części bo czekam na Panicz Marek
    i Skazani na miłość. Do tego opowiadania nic nie mam, ale opowiadania całkowicie poświęcone Uli i Markowi wychodzą Ci lepiej.
    Pozdrawiam Dana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Planuję jeszcze dwie części. Później Panicza.
    Chodzi mi jeszcze po głowie pomysł na opowiadania o innych bohaterach.
    Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał i Majka - żadne z nich nie chce zrobić pierwszego kroku ku sobie. Zależy im na sobie a jednak się oboje boją. Ula i Marek są szczęśliwi i niech tak zostanie do końca ;) Ciekawa jestem co będzie z Julką i Jankiem.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Juli i Janek są na podobnym etapie co Majka i Michał czyli oboje kochają, ale nie potrafią dogadać się. Spokojnie u Uli i Marka nie zamierzam nic psuć.
    Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  5. W zasadzie sytuacja jest taka, że starasz się, aby pary połączyły się tak jak było w serialach i przyznam, że to wprowadziło w mojej głowie jakiś ład. Zastanawiam się tylko, co z Sagowskim. Czy i on połączy się z Moniką, a może już to zrobił, a ja nie doczytałam?
    Ula i Viola zaczynają się bawić w swatki. O ile Violce wszystko co szalone można przypisać, tak Uli jakoś nie widzę w tym charakterze, ale przecież wszystko jest możliwe. Jedna rzecz mnie uderzyła, a mianowicie Michał, który ma obiekcje, że Majka jest od niego o dwanaście lat młodsza. Rzadko można spotkać faceta z takimi wątpliwościami. Z reguły im partnerka młodsza tym bardziej rośnie ego mężczyzny zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzi prawdziwa miłość. Wiek, a raczej różnica wieku jest wtedy bez znaczenia. Czy zamysł tego opowiadania jest taki, że zakończy się weselami wszystkich zakochanych par? Dwa wesela mamy już za sobą: Uli i Violi (o ile się nie mylę). Zostałby tylko Michał, Janek Janicki i Artur Sagowski. Sama jestem ciekawa jak to rozwiążesz.
    Pozdrawiam najserdeczniej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie żadna para nie jest razem. Włączają w to Elę i Tomka oraz Monikę i Artura. O nich w kolejnej części i wszystko doczytałaś. Na razie cała ósemka nie potrafi dogadać się. Do czasu jednak.
      Co do Michała i jego obiekcji co do związku z Majką to musiałam znaleźć jakiś powód na jego wątpliwości. Ale z tym że dla niektórych facetów im młodsza kobieta to lepsza masz rację. Są związki o 50 latach różnicy i to podobno z miłości.
      Kto z kim to w części 10.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń