Część 7
Sprawa rozwodowa pomiędzy Aleksandrą a
Michałem odbyła się całkiem szybko i została orzeczona z winy żony. Bez
problemów nie odbyła się jednak bo Duszyńska znajdywała powody, aby nie stawiać
się na rozprawach i próbowała udowodnić, że i Michał miał kochanki i nie był
idealnym mężem. Po pięciu miesiącach dostał jednak rozwód i zaczął nowe
życie. Majka tymczasem ciągle kursowała
pomiędzy Warszawą i Krakowem, pracując w trzech miejscach jednocześnie. Dla
F&D w portalu Co tam i w firmie Panorama Project. Podkochiwała się też w Duszyńskim. Mieli
podobne pasje, rozumieli się i lubili. Była też realistką i sądziła, że skoro
są z dwóch innych światów, to nic poza pracą nie może ich łączyć. Przypadek
miłości Uli i Marka zaś uważała za wyjątkowy.
Jemu samemu Majka podobała się również, ale ze względu na jej rozjazdy
nigdy na dłużej sami nie byli i nie było okazji porozmawiać. W dodatku był od niej starszy o dwanaście lat
i uważał, że to już przekreśla szansę na związek z jej strony. Sprawę jeszcze
bardziej skomplikował wypadek samochodowy byłej żony Michała, a którego doznała
krótko po rozwodzie. Kobieta zawsze była pasjonatką szybkich samochodów i
szybkiej jazdy i któregoś dnia rozbiła się o drzewo. Szybko okazało się też, że
ma niedowład nóg i czeka ją życie na wózku. Po tym wydarzeniu część osób z ich
otoczenia uważało, że Duszyński ma obowiązek zająć się niepełnosprawną byłą
żoną. Sama też Aleksandra robiła szum wokół sprawy i bez skrupułów
wykorzystywała swoje kalectwo i nagonkę na niego. On zaś zajmować się nią nie
zamierzał.
W życiu jej przyjaciółki Moniki również
nastały zmiany. Nie były to jednak takie zmiany, o jakich marzyła. Jej plan w
zajście w ciążę z Darkiem co prawda udał się, ale złapanie na nią Janka to już
nie. Nagranie Michała było wystarczającym dowodem na to, aby nie udowodniła mu
ojcostwa i aby raz na zawsze pozbyć się jej z życia Janickich. Z posadą
kosmetyczki również musiała się pożegnać. Zwłaszcza Janek nie chciał jej
oglądać i po tych wydarzeniach rzucił się w wir pracy i wyjeżdżał na sympozja i
wykłady medyczne. Na dobre też zajął się projektem Łabędziem być. Julia tymczasem ciągle tkwiła w fikcyjnym
związku z jego bratem i dalej kochała się w skrycie i z wzajemnością w starszym
z braci. Związek Julii i Maćka w końcu rozpadł się, bo Monika z zemsty za zwolnienie
powiedziała seniorom Janickim o skłonnościach Maćka i udawanym narzeczeństwie.
Pomimo tego Julka i Janek nie potrafili dogadać się co do swoich uczuć. Sprawę
utrudniał jeszcze fakt, że Julia po aferze z narzeczeństwem wyjechała do
Warszawy i zamieszkała z Majką. Pracę zaś znalazła w F&D i została
sekretarką Uli w dziale reklamy i
marketingu.
U Eli Kowalik z uczuciami lepiej nie
było, bo od czasu wspólnego wyjazdu z Tomkiem do Karpacza dużo razem pracowali
i rozmawiali i z każdym kolejnym dniem i tygodniem miała coraz większy
sentyment do niego. On pomimo tego, że odkrywał jej kolejne zalety, to na jakiś
krok w stosunku do niej się nie zdecydował i traktował ją jak koleżankę z
pracy. Taką też koleżeńską relację odczuwał ze strony Eli. Ona zaś nie była z
tych kobiet, które pierwsze i nachalnie narzucają się facetom, żebrzą o
spotkanie czy miłość. Dalej też poszukiwała chłopaka, z którym mogłaby pójść na
ślub siostry, a który miał mieć miejsce za cztery miesięcy. Tomek tymczasem rozstania z Sylwią nie żałował
i cieszył się wolnością i życiem kawalerskim. Kobieta natomiast z dnia na dzień
została bez mieszkania, środków do życia i pomieszkiwała u koleżanki. Jej
kolejne związki zaś jeszcze dobrze się nie rozpoczęły, a już rozpadały po kilku
spotkaniach i nocach. Perspektywę na lekcje u Pshemka również straciła. Mistrz
bowiem po rozmowie z synem, który w swoim czasie był nią zainteresowany,
znalazł sobie dziewczynę w swoim wieku i tym samym przestała zagrażać
Wojtkowi.
Najmniej skomplikowane życie uczuciowe
miał Artur Sagowski, bo po rozstaniu z Konstancją z nikim się nie związał ani
nie spotykał. Za narzeczoną mocno też
nie rozpaczał. Miał dobrze prosperującą firmę, rodzinę, przyjaciół i na nudę i
brak towarzystwa nie narzekał. Chętnych kobiet obok niego i na zajęcie miejsca
po Konstancji też nie brakowało. Choć on żadną zainteresowany nie był. Była
narzeczona, natomiast od pięciu miesięcy wiodła szczęśliwe życie u boku Marcina
i do luksusów Artura ją nie ciągnęło. Z nim samym zaś utrzymywała jak najlepsze
kontakty i spotykali się przy różnych okazjach. Jedną z nich były zajęcia
sportowe, które prowadził Marcin razem z siostrą a na które zarówno ona
przychodziła, jak i Artur. Oboje Milewscy bowiem trenowali sztuki walki i
chcieli nauczyć dzieci i młodzież jak mają bronić się przed szerzącą się
agresją. Chcieli również zachęcić do uprawiania sportu. Nietrudno było też
zauważyć, że cała czwórka w swoim towarzystwie czuła się świetnie i swobodnie.
Artur i Monika ponadto okazję na spotkania mieli też u Dobrzańskich w domu, czy
we firmie F&D, gdzie pracowała Monika, a Sagowski przychodził w odwiedziny
do Uli i Marka. Widywali się
wystarczająco często, aby dostrzec w sobie niektóre cechy charakteru. Artur
podziwiał Monikę za to, że sprawy materialne nie miały dla niej znaczenia,
zawsze miała czas dla innych i była dla wszystkich miła. Ona w nim zaś ceniła
to samo oraz to że pomimo pieniędzy nie był szpanerem ani snobem i potrafił
dzielić się pieniędzmi z potrzebującymi.
***************************
Życie Uli i Marka przez te pół roku
toczyło się spokojnie i w oczekiwaniu na syna Jędrzeja. Samą ciążę Ula znosiła
bez komplikacji, służyła jej i promieniowała każdego dnia. Nie miała
zachcianek, humorów, nie tyła. Tylko nadopiekuńczość ze strony Marka mąciła jej
spokój. Marek bowiem zaopatrzył się w książki o ciąży i opiece nad dziećmi i
próbował stosować wszystko to co wyczytał albo zobaczył w telewizji. Pamiętał o
witaminach, dobrym odżywianiu się, uważał, aby się nie przemęczała i dużo
odpoczywała. Zatrudnił nawet Julię, która miała zostać jej asystentką i pomagać
w pracy. Argumenty Uli zaś, że ciąża to nie choroba i że jego nadopiekuńczość
doprowadzi ją do nerwicy nie docierały do niego. Jego troska miała również
plusy, bo chodził z nią na wizyty do lekarza, do szkoły rodzenia, masował
stopy, przygotowywał kąpiele i rozmawiał czule z nienarodzonym jeszcze
dzieckiem. Umiał też pozytywnie
zaskakiwać i robić niespodzianki. Przynosił śniadania i inne posiłki do łóżka,
kupował kwiaty bez okazji, zabierał na długie spacery i weekendowe wyjazdy.
Zwiedzili Pragę, Wrocław, Berlin, Kielce.
Jeździli również do swojego SPA.
Na początku września również wyjechali z
Warszawy. Tym razem Marek zorganizował wypad na tydzień do Trójmiasta, aby Ula
mogła pooddychać jodem. Na tę okazję wynajął apartament w Sopocie z widokiem na
molo.
-Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś Marek-
rzekła, spoglądając przez okno na rozświetlone molo. — Tak tu pięknie.
-Tak myślałem, że ci się spodoba- odparł
z zadowoleniem. —Wiedziałem już, gdy zamawiałem apartament i oglądałem foldery.
A te budynki po lewej to SPA. Wykupiłem dla nas karnet na zabiegi. Bądź co bądź
SPA zawsze dobrze nam wychodziło.
-Nawet bardzo dobrze- sprecyzowała.
—Czuję, że będzie to niezapomniany wyjazd- mówiła, ciągle zapatrzona na główny
pomost Sopotu. —Piękny widok, pokój, bardzo blisko do morza. Oprócz ładnej
pogody nie jest nam nic więcej potrzebne. Tylko, jak ja ci się odwdzięczę za to
wszystko? – zapytała, przenosząc wzrok na męża.
-Codziennie odwdzięczasz mi się tym, że
jesteś obok mnie kochanie- szepnął do ucha, obejmując również ciążowy brzuszek.
—Nic więcej nie potrzebuję.
-Nawet tego- odparła przewrotnie,
sięgając do jego ust.
-Tego nigdy za wiele- stwierdził z
łobuzerską miną, gdy Ula przerwała pocałunek. — A na razie proponuję ci kolację
i pierwszy spacer- dodał.
-Chętnie- odparła. —Ja i Jędrzej jesteśmy
strasznie głodni.
Po kolacji poszli na molo. Chodzili po
pomoście przytuleni do siebie, delektując się ciepłym powietrzem, szumem morza,
otaczającym ich pięknem, sobą nawzajem i rozmową. Tematów to rozmowy zaś nie
brakowało, bo w najbliższym czasie czekało ich trochę uroczystości i wydarzeń.
Był to ślub Wioli i Sebastiana, urodziny Anny Sagowskiej, finał projektu
Łabędziem być i przede wszystkim narodziny ich dziecka. Dzień zakończyli
natomiast kilkoma upojnymi chwilami w łóżku. Ze względu na ciążę Uli nie było
to nic gwałtownego, ale i wystarczającego dla nich w danej chwili.
Dwa dni później w niedzielę rano Marek
zaskoczył ją ponownie.
-Śniadanie do pokoju, kwiaty, jakieś
puzderko- zagadnęła Ula, gdy po wyjściu z łazienki ujrzała przy łóżku elegancko
nakryty stolik. —Z jakiej to okazji? – zapytała, choć powodów domyślała się.
-Dzisiaj mija rok od premiery F&D
Gusto i naszego związku kochanie- rzekł, podając jej mały bukiecik fiołków.
—Jeszcze rano o tej porze rok temu byłem najnieszczęśliwszym facetem na
świecie, a wieczorem spotkało mnie niewyobrażalne szczęście.
-To już rok- udała zdziwienie. —Czas
naprawdę szybko leci.
-Nie mów mi tylko że zapomniałaś- rzucił
z wyrzutem.
-Nie, nie zapomniałam- odparła, szukając
czegoś zawzięcie w swoich rzeczach. —Takich dat się nie zapomina i mam coś dla
ciebie. —O jest – dodała, podając mu swój prezent schowany w małej papierowej
torebce. —Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy.
- A to dla ciebie kochanie- rzekł Marek,
podając swój prezent i cmokając w policzek.
Chwilę później po otwarciu prezentów
oczom Uli ukazał się wisiorek z literką M w serduszku, a Markowi coś podobnego,
bo łańcuszek na rękę z imieniem Ula.
-I jak tu nie wierzyć w telepatię Ula-
zaśmiał się Marek.
-Dokładnie- odparła, zajmując się zmianą
obecnego wisiorka na ten nowy. —Zawsze mieliśmy tę nić porozumienia, ale w
ostatnich miesiącach pogłębiła się bardziej.
- W ogóle nasze życie zmieniło się mocno
przez ten rok- stwierdził Marek, zakładając swój łańcuszek na rękę. —My
jesteśmy razem, twój tato z Alicją, moja rodzina pozyskała nową rodzinę
Sagowskich i mamy sporo nowych znajomych i kontraktów.
-Tak- przytaknęła. —I jeszcze masa przed
nami takich chwil. A na razie smacznego Marek. Tyle pyszności nazamawiałeś, że
szkoda byłoby zostawić coś na stoliku.
-Smacznego kochanie- odparł, osuwając jej
krzesełko.
Reszta pobytu w Sopocie była równie
spokojna i miła a do pracy wrócili z nowymi siłami. Dwa tygodnie później czekał
ich też ślub Wioletty i Sebastiana, a w kolejnym tygodniu siedemdziesiąte piąte
urodziny ciotki Krzysztofa, Anny Sagowskiej. Po nich Ula pomału rezygnowała z
pracy i więcej czasu poświęcała na odpoczynek.
Miesiąc przed porodem zaś zaczęli
przygotowania na pojawienie się nowego członka rodziny. W kąciku ich sypialni
pojawiła się tapeta w misie, łóżeczko z baldachimem, komódka, przewijak i
wygodny fotel dla Uli do karmienia maluszka. Całości dopełniały kaftaniki,
śpioszki, butelki i inne niezbędne rzeczy dla dziecka.
Równocześnie z tymi przygotowaniami
trwały przygotowania do finałowego koncertu Łabędziem być, a który zaplanowany
był na parę dni przed rozwiązaniem Uli. Sama gala zgromadziła sporo osób i była
zorganizowana z rozmachem. Była ekipa z telewizji i redaktorzy z gazet i
portali Internetowych. Obok nich rodziny i znajomi Dobrzańskich oraz drugich z
udziałowców przedsięwzięcia z Kliniki Piękna. Wśród gości byli więc Sagowscy,
Monika Milewska, Majka, Michał Duszyński jako przyjaciel Janickich i projektant
sceny, Julia oraz Ela z Tomkiem, którzy to połączyli pracę z przyjemnością. Sam
projekt okazał się strzałem w dziesiątkę i zarówno Pshemko, jak i Janek Janicki
odbierali zasłużone gratulacje.
Ula również wybrała się na galę, choć
była na ostatnich nogach. Od rana czuła się jednak dobrze i nie widziała
powodów, aby zostawać w domu.
-Zobacz Marek- zagadnęła w czasie małego
bankietu. —W jednym kącie sali samotni i przystojni faceci a w drugim samotne i
piękne dziewczyny. A tak nie powinno być. Ktoś powinien coś z tym zrobić i
pokierować ich uczuciami.
- I tym ktosiem chcesz zostać ty- ni to
stwierdził, ni zapytał. —Ula zaraz poród i proszę cię, nie zaprzątaj sobie
głowy swatami.
-Szczęściu trzeba dopomóc Marek-
argumentowała. —My jesteśmy szczęśliwy i chciałabym widzieć to szczęście w
innych. To takie piękne być zakochanym, kochanym i szczęśliwym.
-Owszem kochanie tylko nic na siłę. Jak
są dla siebie przeznaczeni, to będą razem bez niczyjej pomocy.
-My byliśmy i prawie się rozstaliśmy-
wypaliła bez namysłu. — I dlatego chcę tak delikatnie nakreślić im pewne
sprawy- dodała szybko.
-Delikatnie, czyli jak? - pytał ciągle
nieprzekonany planami żony. —Przypadkowe spotkania, anonimowe wysyłanie
kwiatów, czekoladek albo liścików miłosnych.
-To byłoby zbyt pretensjonalne Marek. To
musi być coś bardziej spektakularnego i zamierzam zająć się tym do czasu
porodu.
-Skoro chcesz- odparł, bo nie chciał się
kłócić z żoną przed porodem. Drugi powód był taki, że mogło to odciągnąć ją od
myśli o czekającym porodzie, a co ciągle zaprzątało jej myśli i były to czarne
myśli.
Na swaty okazji nie miała, bo wkrótce po
rozmowie zaczęła czuć mocniejsze ruchy dziecka i skurcze. Do porodu co prawda
zostało jeszcze dziesięć dni, ale dla bezpieczeństwa Marek zwiózł ją do
szpitala. Następnego dnia w południe swoje pojawienie na świecie z głośnym
krzykiem oznajmił mały Dobrzański. Chłopiec był zdrowy i śliczny i chwilę
później umyty i ubrany w kaftanik trafił w ramiona Uli i Marka.
Część 8
Klub 69 jak to w piątki tętnił
życiem. Tego wieczoru pojawiła się tam też grupa znajomych, aby świętować
cztery rzeczy. Pierwszym powodem do świętowania było zostanie przez Marka
ojcem, drugim, że Sebastian wkrótce miał pójść w jego ślady, kolejnym sukces
Łabędziem być, a ostatnim to że Artur postanowił wyprawić Michałowi imprezę
rozwodową. Do nich dołączył jeszcze młodszy Janicki z Majką i Julią. Z
pojawienia się dziewczyn zbytnio zadowoleni ci pierwsi nie byli, bo miał to być
męski wieczór. Ale byli też wystarczająco dobrze wychowani, aby nie odczuły
tego. Z mijającym czasem Marek i Seba byli nawet zadowoleni, że są, bo umiały
trzymać z daleka od ich stolika inne kobiety. Do nich to właśnie co rusz
zgadywała jakaś dawna ich znajoma z nadzieją na postawienie drinka albo dłuższe
towarzystwo.
- Od roku wiedzą, że nie
jestem zainteresowany, ale do ich małych móżdżków to nie dociera- mówił
zirytowany Marek.
-Dokładnie mam to samo-
stwierdził Olszański. —Ostatnio taka jedna zaczepiła mnie na ulicy, a ja nawet
nie wiedziałem, jak ma imię.
-Następną zostawcie mi-
odparła im Majka. —Jeśli po dobroci nic
do nich nie dociera, to trzeba inny sposób znaleźć.
-To prawda chłopaki. Siła
perswazji to podstawa- dopowiedziała od siebie Julia.
-Tylko wszystkich nie
odstraszajcie- wtrącił Maciek. —Troje z nas facetów jest tutaj stanu wolnego.
-A swoją drogą to niezłe trio
z nas chłopaki- dodał Artur. —Zatwardziały kawaler, kawaler z odzysku i
wdowiec. Jest w czym wybierać.
-Tu raczej nie znajdziecie
nikogo na poważny związek- rzekł Marek. —Mało z którą można było porozmawiać w
miarę ciekawie- dodał, czując również, że ktoś uwiesił się mu na szyi.
-Cześć- usłyszał wkrótce.
—Widzę Marek, że na stare śmieci wracasz- kontynuowała jakaś brunetka. —Zatańczymy?
-Nie zatańczycie- odezwała
się tak, jak obiecała Majka. —Nie podchodź, nie zaczepiaj, nie myśl, nie
ruszaj. Czy to aż tak trudno zrozumieć, że Marek ma już inny styl życia, żonę i
dziecko? - pytała dosadnie. — Nie jest do wzięcia ani do zabawy na jedną noc,
ani na kupowanie drinków. Szukaj sobie innego faceta. I przekaż wszystko to
swoim koleżankom, bo nie zamierzam się powtarzać. Zrozumiałaś, czy mam dać ci
jeszcze na piśmie? - zapytała na koniec, ale dziewczyna już odchodziła.
- To się nazywa zbycie
panienki- rzucił Michał. —Nawet się nie obróciła.
-Nie obraźcie się, ale gustu
dobrego to nie mieliście- odezwał się Janek, patrząc za odchodzącą panienką.
—Pomijając jej strój, to nie cierpię panienek żujących tak demonstracyjnie
gumę.
-Nie będę zaprzeczał, że nie
mieliśmy- odarł bez urazy Marek za siebie i Sebastiana.
-Może znajdziemy im Marek
jakieś atrakcyjne trzydziestki- zagadnął nieoczekiwanie Sebastian. —Szkoda, żeby tacy fajni faceci marnowali się
w samotności.
-A znamy jakieś
trzydziestolatki? -zapytał przyjaciela. —Bo mi się wydaje, że nie.
-Fakt nie znamy- odparł po
chwili zastanowienia. —Same dwudziestoparolatki i nie w ich typach.
Po godzinie miłej zabawy
żonkosie opuścili towarzystwo. Marek pojechał do Uli do szpitala, a Sebastian
do domu i Wioletty. Kamil również krótko po nich wyszedł z klubu. Podobnie było
z Majką i Michałem, którzy to przepadli gdzieś razem na dobre półgodziny. Wtedy
też zaczęły się kłopoty reszty towarzystwa, a powodem był nachalny podpity
chłopak, który to dostawiał się do Julii. Próbował stawiać drinki, zagadywać,
zapraszać do tańca. Gdy jej słowne napomnienia i odmowy nie pomagały, to w
obronie jej stanęła reszta osób. Kolejne wydarzenia zaś działy się szybko i
wymykały spod kontroli. Janek bowiem
wdał się z nim w przepychanki, a co spowodowało pojawienie się ochroniarzy i w
konsekwencji wyrzuceniem obu panów z klubu. Na dworze lepiej nie było, bo
mężczyzna rzucił się z pięściami na Janickiego, a ten bezczynnie stać nie
zamierzał i oddał cios. Służby porządkowe i pogotowie na miejscu pojawiły się
szybko.
Dzień później Artur i Michał
pojechali najpierw na komisariat złożyć zeznania a później do szpitala
odwiedzić Janka, który trafił tam razem z drugim pobitym mężczyzną. Okazji na
rozmowę z Janickim jednak nie mieli, bo na drugim końcu korytarza dojrzeli go w
towarzystwie Julii. Stali przy oknie wpatrzeni w siebie, rozmawiając i śmiejąc
się wesoło. Zajęci sobą nie zauważyli nawet, że ktoś się im przyglądał.
Sagowski i Duszyński zaś wyszli ze szpitala, nie ujawniając swojej obecności.
-Okaże się jeszcze, że to
pobicie Jankowi na dobre wyjdzie- rzekł Artur, gdy szli w stronę wyjścia.
—Julka wpatrzona była w niego jak w obrazek.
-Oby- poparł przyjaciela w
całej rozciągłości Michał. —Po związku z Moniką należy mu się coś od życia.
-Tak jak tobie po związku z
Olą- wtrącił Sagowski. —To zdradzisz w końcu swojemu najlepszemu kumplowi,
gdzie byłeś z Majką, jak was nie było- dopytywał. —Nie mów, tylko że cały czas
tańczyliście gdzieś w kącie.
-Najpierw tańczyliśmy, a
później było tak zwyczajnie- zaczął opowiadać Michał. —Majka chciała pooddychać
świeżym powietrzem, to poszliśmy na spacer do parku. Chodziliśmy i
rozmawialiśmy o wszystkim i jej wyjeździe do Florencji na konkurs
fotograficzny. Przy fontannie zaś
trafiliśmy na sesję ślubną. A raczej na coś, co miało nią być, bo fotograf nie
umiał dogadać się z państwem młodym i Majka zajęła się wszystkim. Gdybyś
widział ją w akcji Artur. Sam profesjonalizm- mówił z podziwem. —Ten fotograf
pracę nawet jej zaproponował.
-Czy to znaczy, że zacząłeś
zauważać kobiety wokół siebie? – dopytywał dociekliwie Sagowski.
-Stwierdzam tylko fakt-
wtrącił błaho.
- Za długo cię znam, żeby
mnie zbyć- mówił, uśmiechając się do przyjaciela. —Majka spodobała ci się i nie
zaprzeczaj.
-I, co z tego, że spodobała
mi się, skoro Majka i ja to nie jest taka prosta sprawa.
-Bo? – zapytał krótko. —Ty
jesteś wolny, a Majka z tego co wiem to również.
-Bo ja mam trzydzieści trzy
lata a ona dwanaście mniej- wytłumaczył. —To jest powód. Nie chcę, żeby ktoś
komentował nasz wiek. Nawet Sebastian chciał szukać nam trzydziestolatki, a nie
dwudziestoparolatki.
-Lata świetle was dzielą-
zakpił. —Niczym jak Borynę i Jagnę. Mało
czyta się albo słyszy o celebrytach ze znacznie większą różnicą wieku.
-A jak u ciebie te sprawy wyglądają
-postanowił odbić pałeczkę. —Monika to
bardzo ładna dziewczyna.
-Monika to dziewczyna
ratownika- odparł. —Spotyka się od niedawna z takim jednym ratownikiem
medycznym. Poza tym jest moją koleżanką. Tylko koleżanką i lubię jak koleżankę.
A do jakiegoś związku daleko mi.
Tymczasem Ula od trzech dni
była szczęśliwą mamą i razem z Markiem odbierała gratulacje telefoniczne bądź
osobiste. Do grona tych drugich osób należała Wioletta i Julia, które w jej
sali pojawiły się niemal jednocześnie. Obie przyniosły również upominki dla
małego. Wiolka Misia Szumisia, a Julka buciki.
- Jest śliczny- mówiła
Olszańska, która przyszła na badania do szpitala. —I tak słodko śpi.
-Jak uśmiecha się to widać
zaczątki dołeczków w policzkach- dodała od siebie młoda mama.
-Oby tylko charakter miał po
mamie- stwierdziła Wiola.
Po wszystkich ochach i achach
w drzwiach pojawiła się Julia, która przy okazji odwiedzin u Janka wpadła i na
odział położniczy.
-A, co u Janka- zagadnęła
Wiola, gdy kolejna partia zachwytu nad Jędrzejkiem już padła. —Lepiej się
czuje?
-A co mu się stało? -
zapytała ze zdziwieniem Ula. —Coś mnie ominęło, dziewczyny?
-Marek pewnie nie chciał cię
martwić albo nie wie- zaczęła Wiola. —Wczoraj, gdy razem z Sebą wyszli z klubu,
to do Julki przyczepił się taki jeden koleś i Janek pokazał mu, gdzie raki
harcują i pobił się z nim. To, co u Janka? - zapytała Julkę.
-Wszystko dobrze. Ta rana
cięta na szczęście była tylko powierzchowna i tylko łuk brwiowy musieli mu
zeszyć. Jutro wyjdzie ze szpitala.
-To dobrze- odparła
Olszańska.
-Zależy ci na nim, prawda-
zagadnęła Ula.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi-
mówiła, ale mało przekonująco.
-Ula i Marek też byli kiedyś
przyjaciółmi- przypomniała klarownie Wiola. — I, co? Szasta pasta i syn im się
urodził.
-Ale co ja mogę? – pytała
bezradnie Chmielewska. — Mam powiedzieć mu. Janek zakochałam się w tobie.
Wyśmieje mnie jeszcze.
-Ja kiedyś powiedziałam
Markowi, że zakochałam się w nim i nie wyśmiał mnie. A miałam wtedy koszmarną
grzywkę, okulary, aparat na zębach i daleka byłam od ideału urody.
-Nawet nie przypominaj mi
tego widoku Ula- rzekła Wiola, otrząsając się na wspomnienia. —A ty Julka
zawalcz o niego. Ja musiałam posunąć się
do małego podstępu, żeby Sebulek wrócił do mnie. W miłości wszystkie chwyt dozwolone jak to
mówią.
-Powinnaś teraz być przy nim-
dodała i Ula, sięgając równocześnie po dzwoniący telefon. —To że tak dzielnie
wstawił się za tobą, to coś znaczy. Z tego, co wiem zawsze był spokojny i
pięściami spraw nie załatwiał.
-Myślicie, że naprawdę może
być coś między nami? - pytała spoglądając na nich z nadzieją.
-Nie zawsze facet musi wyjść
pierwszy z inicjatywą- stwierdziła Wiola. —A gdyby tak było, to połowy związków
by nie było. Trzymaj się nas
szczęśliwych mężatek, a zaprowadzimy cię do ołtarza- dodała z optymizmem na koniec.
-Dokładnie- poparła Ula,
uśmiechając się do ekranu swojego telefonu.
-Co tam masz- zainteresowała
się Wiola.
-Sami zobaczcie- odparła,
pokazując im swój telefon. —Są dwa zdjęcia.
- Ty to masz szczęście-
westchnęła Wioletta. —Marek by ci nieba przychylił, a mój Sebuś jest czasami,
jak ten Skrecz z Powieści Biblijnej.
Artur tymczasem zastanawiał się, jak mógłby
zbliżyć do siebie Michała i Majkę, bo czuł, że przyjaciel sam nic nie zrobi.
Dziewczyny jednak dobrze nie znał i było mu głupio pytać o te sprawy. Jedyną zaś
osobą, która znała Majkę i którą on znał była Ula, ale była tuż po porodzie i
nie chciał jej zaprzątać głowy tymi sprawami. W odwiedziny do Uli, Marka i
Jędrzeja przyszedł dopiero tydzień po wyjściu Uli ze szpitala. Temat Majki zaś pojawił się sam i to już
chwilę po przyjściu, i nie musiał myśleć jak go rozpocząć. Olkowicz bowiem
zadzwoniła do Uli.
-Majka wygrała konkurs w
kategorii dzieci, a trzecie miejsce miała za parę staruszków- oznajmiła
gościowi, bo Marek akurat poszedł z małym do sypialni.
-Ma talent dziewczyna-
odparł, szykując się na kontynuowanie rozmowy. —Nie wiesz przypadkiem czy Majka
jest z kimś związana?– zagadnął niepewnie. —I przepraszam, że pytam.
-A jesteś zainteresowany? -
odparła pytaniem.
-Nie ja- szybko zaprzeczył.
—Michałowi spodobała się, ale nie jest pewny czy miałby jakieś szanse mu niej.
Zapytać też nie zamierza, żeby później głupio się przy niej nie czuć. Prosił
mnie, żeby cię spytać- skłamał na koniec.
- Nie jest zajęta. Jutro
wraca, to pewnie wpadnie do mnie w najbliższym czasie, to porozmawiam z nią.
Tak szczerze mówiąc Artur to i mi się wydaje, że mogłoby coś być między nimi.
U Dobrzańskich długo nie
został, bo wiedział, że przy tak małym dziecku jest co robić. Dwa dni później
zaś i tak jak przypuszczała Ula w odwiedziny przyszła Olkowicz.
-A jakieś możliwe towarzystwo
miałaś? – zapytała Ula przy okazji opowiadań Majki o pobycie we Florencji.
-Jeśli pytasz, czy spotkałam
jakiegoś interesującego faceta to nie. Nawet nie próbowałam szukać. Sami
cudzoziemcy w sensie nie Polacy i z żadnym nie dało się sensownie porozmawiać.
A w związku dogadywanie się to podstawa jak dla mnie.
-I dla mnie- poparła
przyjaciółkę. —Mój związek z Markiem od tego zresztą się zaczął. Dopiero
później zostaliśmy przyjaciółmi. A ty,
skoro twierdzisz, że dogadywanie jest tak ważne, to powinnaś zainteresować się
Michałem. Sama mówiłaś niedawno, że tak dobrze rozmawia się wam.
- Bo tak jest Ula-
przytaknęła.
-To w czym widzisz problem? –
skłaniała delikatnie do zwierzeń.
-W tym, że Michał powinien to
samo poczuć i że nie chcę narzucać się pierwsza. Może kiedyś coś będzie, ale
nie teraz. W dodatku dwa miesiące temu rozwiódł się, a nie chciałabym być
tematem, jakiś plotek.
-Kiedyś to on może być
nieosiągalny- wymruczała. —Był u mnie Artur i powiedział mi, że Michałowi
zależy na tobie – postanowiła nie owijać nic w bawełnę. —Boi się tylko, jak
zareagujesz na to, że chciałby spróbować z tobą.
- Serio mówisz? - pytała podejrzliwie.
-Bardzo serio i od ciebie
zależy, co teraz zrobisz- mówiła przekonująco.
—Ja w każdym bądź razie na twoim miejscu porozmawiałabym z Michałem tak
szczerze. A na razie zrobię ci zdjęcie z Jędrzejem- dodała, podając jej
dziecko. —Niech ma pamiątkę z ciocią Majką.
Postawa Uli irytuję mnie. ta jej wieczna zabawa w swatkę nawet po urodzeniu dziecka i Marek nie potrafi już ostudzić jej zapędów ,a łatwo przegiąć. Takie ingerowanie w cudze życie jest nie na miejscu. Nie połączy par na siłę jeśli oni ze swojej strony nie wykażą ,choć odrobinę dobrej woli. Nie sprawi nagle ,że Monika w Arturze zobaczy faceta , z którym umówiłaby się na kolację zamiast kumpla. Ula nic nie wskóra jeśli Elka nie wybierze Tomasza( mam nadzieję ,że jednak wybierze) ,a Julia ,Janka i tak dalej. Ogólnie historia ciekawa mimo połączeń serialowych ,których nie lubię wolę osobno ( dziwnie się to czyta) ,ale ciekawa jestem zakończenie ,chociaż obstawiałam połączenie par i jakiś ślub ( może niejeden).
OdpowiedzUsuńPs. 1 Wspomniany wątek Moniki i Artura u Ciebie nie bardzo kojarzy mi się z ( prosto w serce).Może to przez sentyment do Sos mi Vida? albo ,że tam bezustannie chodziło o adopcje dzieci( a tu tego nie doczytałam ,albo nie pisałaś o tym. Nie wiem już nie ogarniam) i nierozgarniętą Monikę ubierającą się jak do burdelu ,ale mniejsza z tym. U ciebie jest mniej denerwująca.
Ps.2. To nie jest hejt ,a moje zdanie i , każdy odbiera wszystko inaczej i lubi , co innego.
Pozdrawiam serdecznie :).
Ula bardziej doradza niż swata. Tak było w poprzedniej części, kiedy najpierw wspólnie z Wiolettą rozmawiała z Julią która przypadkiem zbliżyła się do Janka. Później podobną rozmowę przeprowadziła z Majką wyprowadzając ją z wątpliwości czy warto zawalczyć o Michała. Tu miała zaś pomoc ze strony Artura. Co do reszty par to będzie podobnie. Dziewczyny będą miały wątpliwości a Ula będzie doradzać.
OdpowiedzUsuńPS1. O adopcji dzieci nie będzie, bo ich u mnie nie ma. Tak jak nie będzie tego niecodziennego zajście w ciążę Majki. Z PwS i innych seriali wzięłam tylko niektóre postacie i niektóre wątki. Dodałam również swoje postacie jak np. Michał do Konstancji.
Ps2 Spokojnie nie uważam komentarza za hej. Nie taka treść.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Chodziło mi oczywiście o Marcia do Konstancji a nie o Michała.
UsuńNie przepraszaj bo nie masz za co. Ja osobiście to bardzo cię podziwiam. Przy tylu obowiązkach, a zwłaszcza przy małym dziecku to jest coś. Ja pamiętam chociaż to już 14 lat temu ale ja nie miałam czasu na nic przy niespełna rocznym dziecku. A teraz jeszcze doszła praca. Naprawdę godne podziwu.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania to znasz moje zdanie owszem czytam je regularnie. Ale jest mi ciężko się ustosunkować do niego.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Na szczęście zza płotem mieszkają rodzice męża i teściowa z babcią zajmują się domem, dzieckiem, podgotuje obiad. Ale popołudniami trzeba nadrobić czas rozłąki.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis. Tu planuję jeszcze 1-2 części.
Dawno nie pisałam ale zaglądam regularnie i podobnie jak Julita podziwiam za zorganizowanie i że nie porzuciłaś pisania. Z własnego doświadczenia wiem że roczne dziecko absorbuje i chciało by się być z nim cały czas.
OdpowiedzUsuńCo do treści to dla mnie nie ma różnicy czy piszesz o Uli i Marku czy wymieszałaś bohaterów. Łatwo i przyjemnie się czyta a dla mnie to najważniejsze. Nie ma również nudy w opowiadaniach.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie męża i Ingę.
Ciężko było rozstać się z Igą, ale babcia i prababcia mieszkają obok jest do nich przyzwyczajona i mocno rozstania nie przeżyła. Bardziej ja, bo na początku ciągle dzwoniłam i pytałam czy wszystko dobrze. Ale też myślę, że łatwiej jest zostawić 10- m-ne dziecko które jeszcze tak mocno nie przeżywa rozstania z mamą jak starsze.
UsuńPozdrawiam miło i cieszę się, że opowiadanie się podoba.
Ula doradza tak jak jej kiedyś doradzano związek z Piotrem i zniechęcano do Marka, bo on nigdy się nie zmieni. Ale jedno jest pewne jeśli między dwojgiem ludzi nie będzie tego czegoś to nawet tłum swatów ich nie połączy. Ula tutaj ma chyba dobrą intuicję, bo łączy ich tak jak było w serialach. Swatów w moim życiu nie lubię, ale Uli nie sposób nie lubić.
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać, bo ja cie podziwiam za to że piszesz. Ja nie mam domu, dziecka, stałej pracy, jedynie studia a i tak się nie wyrabiam
Pozdrawiam :)
Gdybym studiowała to pewnie też nie miałabym czasu wiele, ale obecność rodziny powoduje, że czas się szanuje i rozdziela.
UsuńCo do Uli i swatania to ona doskonale wie, że swatanie nie zawsze dobrze wychodzi i jak powiedział jej Marek, ale ona jest szczęśliwa i chce te szczęście widzieć w innych parach. W dodatku wie, że przynajmniej trzy dziewczyny tj. Julia, Majka i Ela są zakochane ale mają za małą odwagę aby coś z tym zrobić. Gorzej będzie z Moniką i Arturem, ale i ich strzała Amora dosięgnie.
Dzięki za wpis, pozdrawiam i czekam na Samotnych w stolicy.
Ula rzeczywiście chce wszystkich swatać. ;) Ale myślę że pomiędzy Arturem i Elą nic się nie zadzieje. Nawet jeśli pójdą na to wesele. A co do Bartka, to znowu zaczyna knuć. Mam nadzieję, że jakoś sobie z nim poradzą, zwłaszcza Monika. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
O Bartusiu będzie mało i bez obawy nie zagrozi nikomu. Co do pytań to nie mogę zdradzić. Powiem tylko że u mnie akcja skończy się ok. miesiąc przed ślubem.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń