sobota, 25 sierpnia 2018

Dama i wieśniaczka 1/ 6Zapowiedź.



- Nie uwierzysz Marek – rzekła Paulina Febo do swojego narzeczonego Marka Dobrzańskiego. — Julia dostała się do tego programu Damy i Wieśniaczki. Możesz sobie wyobrazić Julię na polu albo chlewie?
Prędzej ją niż ciebie albo Wiolettę- pomyślał ironicznie.
-Zawsze lubiła wyzwania.
-Ma zamienić się z jakąś dziewczyną z Rysiowa czy Lisowa spod wschodniej granicy. I nas wyznaczyła do zajmowania się nią. Musimy pilnować, aby nie zepsuła nam czegoś albo nie zgubiła się we Warszawie.
-Paula czy ty myślisz, że ludzie tam żyjący zatrzymali się na średniowieczu albo na latach sześćdziesiątych? - pytał zirytowany jej wypowiedzią.
-Nie, ale trzeba dmuchać na gorące.
Julia Sławińska ich przyjaciółka pojawiła się godzinę później z większym pakietem wiadomości o dziewczynie z Rysiowa i zdjęciem.
-Ma na imię Ula i dwadzieścia sześć lat. A ja mam pięćdziesiąt złotych, aby tam dojechać.  Wyjazd pojutrze wieczorem.
-Tak jak myślałam gąska- orzekła Febo.
-Paula nie oceniaj nikogo po wyglądzie- wtrącił Marek. —Wygląda bardzo przyzwoicie.
A te usta są interesujące.


-Nie zdziw się, jak wylądujesz w samym środku wsi zabitej dechami, będziesz mieć wychodek na dworze i wodę z pompy- prorokowała tymczasem Paulina.

- To sobie trochę pożyjesz i zaznasz luksusu Ula- rzekł Maciek do swojej sąsiadki i najlepszej przyjaciółki w czasie spotkania w domu u Uli.
-Może nawet znajdziesz sobie we Warszawie męża – dodał ojciec Uli, Józef Cieplak.
-Tato pięć lat studiowałam tam i nikt nie znalazł się, to tym bardziej nie znajdę przez trzy dni.
-Ciekawy jestem, kim będzie ta kobieta i czy umie gotować? - pytał Jasiu brat Uli.
-I czy umie pleść warkocze- dodała sześcioletnia Beatka nazywana Betti.
-Nic nie wiem. Zaraz ma przyjść posłaniec i przynieść zdjęcie i pierwsze zadanie.
Posłaniec wkrótce pojawił się ze sporą kopertą.
-Ulka nie chcę prorokować, ale ona do twoich kur, ogródka, gotowania obiadu i na nasz zajazd nie nadaje się absolutnie- stwierdził Maciek.
- Nie oceniaj z wyglądu- upomniała go. A ja mam list. Piszą, że pojutrze o siedemnastej będzie czekać na mnie limuzyna i zawiezie na pierwszą noc do apartamentu na ulicy Siennej.



Pojutrze nadeszło szybko i Ula spakowana w niewielką walizkę żegnała się z rodziną i przyjacielem. Wkrótce pod dom podjechała czarna limuzyna i odjechała na przygodę swojego życia.  Oprócz przygody wiązało się to i z wynagrodzeniem, bo za zdjęcia płacili przyzwoicie, a pieniędzy po chorobie ojca im brakowało. Do tego potrzebny była zabieg udrażniający żyły ojca oraz remont dachu i pozbycie się szkodliwego eternitu.
Na miejsce Ula dotarła dość szybko, bo przed dwudziestą.  Przed kolacją jeszcze z zaciekawieniem oglądała apartament Juli. Był mniejszy niż myślał, bo składał się z przestronnego holu, sypialni, salonu połączonego z kuchnią, łazienki i toalety. Widok z okna zaś był przepiękny, bo apartament znajdował się na dwunastym piętrze. Po obejrzeniu mieszkania zajęła się kolacją. Z tym kłopotu nie miała, bo według listu, który znalazła na stoiku, lodówka była do jej dyspozycji i była wypełniona po brzegi. Później wzięła kąpiel w olbrzymiej wannie i poszła spać.
Tymczasem Julia zdążała pociągiem do Rysiowa. Wiedziała tylko, że stacji tam nie ma i od niewielkiej gminy, gdzie miała wysiąść dzieliły ją trzy kilometry od celu podróży. Dalej musiała radzić sobie sama i znaleźć drogę do Rysiowa, ulicę Sosnową i dom Uli. Do domu Cieplaków trafiła mniej więcej o tej samej porze co Ula do apartamentu i przywitała ją rodzina Uli i Maciek. Przy skromnej, ale smacznej kolacji dowiedziała się o historii rodziny i nieszczęściu, jakie spotkało ich po narodzinach Betti. Po kolacji i pomocy w sprzątaniu poszła spać. Pokój Uli był malutki, ale przytulny i czysty. Najważniejsze było to, że przewidywania Pauliny nie spełniły się i była tu cywilizacja.

Następnego dnia Ula obudziła się pełna optymizmu i ciekawa zadań. Nawet dzień był piękny i zapraszał pierwszymi słonecznymi promieniami. Z zapałem, więc zaczęła czytać plan dnia.
-Na dobry początek dnia spotkasz się z przyjaciółmi Julii. Pauliną Febo i Markiem Dobrzańskim. Cała trójka pracuje razem we F&D i spotkanie tam jest zaplanowane.
Febo Dobrzańscy to firma modowa. Czy ja tam trafię? A ten Marek to niezły Casanova. Ciągle piszą o jego romansach i zdradach narzeczonej Pauliny. I jest bardzo przystojny- myślała przypominając sobie jego twarz z gazet.



Później zakupy, zakupy, zakupy.  Budżet dwa tysiące i wydatek, na co dusza zapragnie.
Do firmy trafiła godzinę później i już na dole w holu czekały na nią osoby wymienione w liście. Jedno spojrzenie na Marka zaś spowodowało, że nie mogła złapać oddechu. W dodatku uśmiechnął się i dojrzała dwa słodkie dołeczki.
Zdjęcia w prasie pół urody mu odebrały- pomyślała.
 -Cześć Ula- rzekł, wyciągając rękę. —Jestem Marek i razem z Pauliną będziemy umilać ci najbliższe godziny- dodał, popychając delikatnie Febo, aby i ta przywitała się z gościem. Jego towarzyszka jednak stała bez jakichkolwiek uczuć.
-Miło poznać- odparła na miłe cześć Marka i jakieś bliżej nieokreślone mruknięcie Febo. 



Zanim zdążyli cokolwiek zrobić dalej, to dołączył do nich jakiś rozhisteryzowany człowiek z pretensjami, że tłumacz niemieckiego nie dojechał.
-Może ja się przydam? – zagadnęła. —Znam doskonale niemiecki.
Z przetłumaczeniem Ula poradziła sobie bardzo szybko, robiąc jednocześnie, jak najlepsze wrażenie na Marku i projektancie Pshemko jak się dowiedziała.

Po wizycie w F&D Ula w towarzystwie Marka wyszła na zakupy. W jednej z największych galerii po raz drugi tego dnia zaskoczyła go, kupując w pierwszej kolejności prezenty dla rodziny i przyjaciela a na końcu dla siebie w postaci niewielkiej torebki. 
 Popołudnie już tak miłe nie był, bo choć spędziła go na relaksacyjnym masażu, to w towarzystwie Pauliny i jej koleżanki Violetty Kubasińskiej przez V i dwa T, jak się przedstawiła dziewczyna. Blondynka inteligencją nie grzeszyła, choć czasami zastanawiała się czy taka jest naprawdę, czy udaje.
-To jak ci się mieszka pod tym Białym Stokiem? Góry piękne? – pytała dziewczyna.
-Ona nie mieszkam pod żadnym Białym Stokiem tylko pod Białystokiem. Takie miasto i jeden wyraz Wiola. Białystok- wysyczała Paulina, zanim ona zdążyła odezwać się i cokolwiek powiedzieć.
-Dokładnie to pod Wasilkowem  w Rysiowie- sprecyzowała.  —Trochę daleko od centrum Polski, ale okolica piękna, czyste powietrze i mieszka mi się całkiem dobrze.  Chociaż to jedno z najzimniejszych miejsc w Polsce. Tato był tam we wojsku i też ciągle narzekał na zimno. Zwłaszcza z porównaniem do ciepłej Zielonej Góry, skąd pochodzi. Poznał jednak mamę i został.  
-No to zamienił ojuczlek mundurek na sznurek- wtrąciła niezrozumiale dla niej Wioletta.
-Może po wyjściu stąd pójdziemy coś zjeść- odezwała się tymczasem Paulina. —Proponuję zupę Bouillabaisse z grzankami.
-Nie bardzo- rzekła Ula z wiadomych sobie powodów.
-Powinnaś spróbować coś nowego Ula- przekonywała Febo. —Nie otrujesz się na pewno. I nie jest to nic, czego Polak by nie tknął. Zobaczymy, czy zgadniesz składniki.
-Wiem, co to jest i że składa się z ryb, owoców morza i pochodzi z Marsylii- wtrąciła. — Ja po prostu jestem uczulona na ryby i wszelkie owoce morza. Robi mi się duszno, puchnę i nie chcę robić wam ani producentom kłopotów z odwiezieniem mnie do szpitala. Proponuję coś bardziej swojskiego. Obok jest naleśnikarnia.
-Chyba żartujesz- prychnęła Febo. Nie zamierzam dostarczać sobie kalorii i siedzieć w tym hałasie i towarzystwie. Pójdziemy do Ogrodu Smak i zamówimy ci coś nieskomplikowanego- stwierdziła dość sugestywnie. 
-Proszę się nie martwić, ale umiem posługiwać się sztućcami- odgryzła się lekko. 
Po masażu znowu poczuła się jakby Paulina uważana ją za nierozgarniętą. Stała właśnie przed automatem do kawy i zastanawiała się nad wyborem, gdy Paulina zaoferowała swoją pomoc. 
Sam wieczór zaś okazał się najtrudniejszy, bo od dłuższego czasu spędziła go samotnie i zastanawiała się, co się dzieje teraz w Rysiowie.

W Rysiowie swój dzień rozpoczęła również Julia, a pierwszym zadaniem było oprzątnięcie kur, i kaczek, zrobienie śniadania dla rodziny i wyszykowanie Beatki do szkoły. Z pierwszym zadaniem najlepiej jej nie poszło, ale z pomocą Jasia dała radę. Zdecydowanie lepiej było ze śniadaniem, bo zrobiła jajecznicę ze świeżym szczypiorkiem. Po dziesiątej wyprawiła Beatkę do szkoły i z tym poszło jej najlepiej, bo fantazyjny warkocz kłos spodobał się Beatce. Przed obiadem czekała ją wizyta w zajeździe miejscu pracy Uli i Maćka.
-Ula dorabia sobie tutaj jako pomoc kuchenna, choć faktycznie jest prawdziwą kucharką, bo ta prawdziwa kucharka ma papiery, ale nie takiego smaku jak Ula- tłumaczył jej Maciek, gdy jechali jego starym Volvo do zajazdu W gaju. —Poza tym jest tam menadżerem, a ja  barmanem.
Praca Julii w zajeździe ciężko szła, bo musiała zmywać, obierać ziemniaki, przestawiać gorące garnki, stać nad równie gorącym piecem i pilnować smażonych schabowych. Popołudnie w towarzystwie Beatki, zabawa z nią i odrabianie lekcji było znacznie lepsze. Tak jak wspólne z nią przygotowanie obiadu a później kolacji. Przy okazji dowiedziała się od niej, że Cieplak przez ponad trzydzieści lat był woźnym w pobliskiej gminie w zespole szkolno- przedszkolnym z grupą żłobkową. Tam też po wyjeździe Uli na studia codziennie jeździła z ojcem i miała całą grupę cioć, które zastępowały jej mamę i Ulcię. 



Kolejnego dnia Ula zajęła się pracą Julii, czyli pomocą w przygotowaniach pokazu.  Kobieta co prawda zajmowała się wizerunkiem firmy, ale tym razem pracowali nad kosztami zbliżającego się pokazu i cieszyła się na to, bo mogła wykazać się i utrzeć nieco nosa Paulinie. Wczorajszego popołudnia, bowiem dwa razy wyczuła, że traktuje ją, jakby była gorsza, bo ze wsi i wschodu i że nie zna się na niczym.  
-Kawior, owoce morza, szampan. Założę się, że resztek zostaje z pół kosza i ląduje w drugim koszu.
-Lepiej, żeby zostało, niż miałoby zabraknąć Ula- odparł jej Marek.
-I wszystko z wyższej półki, jak widzę. Kto się tym zajmuje?
-Głównie Aleks, brat Pauliny. A dlaczego pytasz?
-Bo marnujecie pieniądze z tego, co widzę- stwierdziła, spoglądając na kolejne dokumenty. —Można przecież sporo zaoszczędzić. Nawet jeśli nie trzeba oszczędzać, to może warto nauczyć się, bo kiedyś okazać się może, że trzeba będzie.
-Mój brat chyba wie lepiej- wtrąciła milcząca dotąd Paulina. —Skończył wyższe studia. Może oprócz tego, że jesteś kucharką, jesteś też ekonomistką? - zapytała na koniec.
-Tak się składa, że jestem- odparła z satysfakcją. —Skończyłam dwa kierunki w ubiegłym roku na SGH- dodała, pomijając fakt, że z wyróżnieniem. —Zarządzanie i marketing oraz reklamę. A praca w zajeździe jest dorywcza. Głównie prowadzę małą księgowość internetową.
- Mała księgowość to nie wielka firma operująca kwotami, o których w twojej firmie nawet nie możesz pomarzyć- odparła zbita nieco z piedestału.
- Ale umiem znaleźć sporo oszczędności i wszyscy moi klienci byli do tej pory zadowoleni.
-I z twoim wykształceniem nie masz lepszej pracy? -zapytał Marek.
-Robię, to co lubię. Gotuję i zajmuję się finansami. Do tego jestem przy rodzinie.
-Teraz wiem, dlaczego chcesz zafundować jedzenie zajazdowe i typowo domowe- mruknęła Febo.
-Ostatnio czytałam, że pewien lord stwierdził, że jego znajomi są znudzeni ciągle podawanym takim samym jedzeniem, to zaryzykował i podał gościom coś innego i swojskiego- odrzekła bez urazy na jej złośliwość. 
-I myślisz, że poważni biznesmeni skuszą się na sałatkę jarzynową, galaretę albo na jajka w majonezie? – pytała Paulina. —Nie to podniebienie.
-Ja nic nie narzucam. Tylko proponuję- odparła spokojnie.
-To dziękujemy, ale poradzimy sobie- wtrąciła Febo.
-Mi pomysł Uli się  podoba- stwierdził Marek ku niezadowoleniu narzeczonej. 

Julia tymczasem zajęła się sprzątaniem domu. Przy okazji dowiedziała się, że pokój nastolatka łatwy w sprzątaniu nie jest. Musiała również umyć dwa okna i zmyć podłogę. Później czekała ją wyprawa do sklepu z budżetem trzydziestu złotych i kupieniu produktów na kolację dla Cieplaków, jej samej i trójki sąsiadów. Było jej trudno, ale na zrobienie krokietów, sałatki z pomidorów, brokułu, papryki i jajek oraz na tosty dla Beatki starczyło.

Ostatni dzień zamiany Ula i Julii, Ula ponownie spędziła we firmie. Tego dnia miała, bowiem przejść metamorfozę oraz zmienić styl ubierania.  
-Zawsze zastanawiałam się, dlaczego wszyscy projektanci pomijają w swoich kolekcjach prostych ludzi i niemających kształtów modelek- mówiła, gdy stała na stołku, a Pshemko szukał dla niej sukienki. —Tych jest znacznie więcej.
-Ale trudniej się projektuje- odparł jej Marek.
-Nawet dla takiego mistrza, jak pan? - zapytała wprost projektanta, a który na pochwałę zareagował jak najbardziej zadowalającym uśmiechem.  
-Pozostają jeszcze koszty- dodał Marek. — Nasze ubrania są z najlepszych włoskich tkanin i Kowalską i tak nie byłoby stać kupić.
-W Polsce są równie dobre tkalnie i dobre gatunkowo materiały. Sama kupuję, to wiem. Pan panie Przemysławie chyba wie o tym?
-Nie będzie nic takiego szyć, bo my nie chałturzymy- odparła za Pshemka Paulina.
-Ale to, że czyjaś kolekcja trafia pod strzechy, do zwykłej Kowalskiej i jest na każdą kieszeń, musiałoby dać satysfakcje- mówiła z równą satysfakcją, bo z miny projektanta wyczytała, że zainteresował się tym co mówi, a mina Pauliny mówiła wręcz co innego. —Są artyści, co z niczego potrafią stworzyć dzieło, podziwiane przez wielu ludzi.
-Pod strzechy powiadasz- rzekł Pshemko, spoglądając na nią uważnie.
Pshemko ku niezadowoleniu Pauliny na argumenty Uli przystał i obiecał, że jesienna kolekcja będzie skierowana dla wszystkich. Było to o tyle dziwne, bo mistrz do tej pory nie pozwalał wtrącać się w swoją pracę. Tak jak to, że do nieznanych mu osób podchodził z dystansem, a Ula tymczasem po trzech dniach przypadła mu jak najbardziej do gustu. Podobnie był z Markiem, bo przez poprzedni wieczór mówił tylko o niej.
Trzy godziny później Ula pojawiła się na pożegnalnej kolacji. Dotarła również Julia, która ostatni dzień spędziła w ogródku i siała marchewkę oraz pietruszkę. Pojawienie się Urszuli Cieplak na wszystkich zrobiło ogromne wrażenie. Najbardziej jednak na Marku.



-Ula znalazła kilka oszczędności i zaproponowała Pshemkowi pomysł na nową kolekcję- rzekł, gdy obie panie poznały się już i przywitały.
-Słyszałam od Maćka, że skończyłaś studia z najlepszym wynikiem i wyróżnieniem- odparła Julia pełna podziwu nad jej obecnym wyglądem i zdolnościami. —W ogóle mówił o tobie w samych superlatywach.
-Maciuś lubi przesadzać- stwierdziła skromnie. —A jak było z moją rodziną?
-Powinnaś nauczyć brata większego utrzymywania porządku w pokoju i mieć więcej czasu tylko dla siebie. Dom, ogródek, zajazd, twoja firma i spotkania z przyjaciółmi to sporo. A z twoimi zdolnościami i znajomościami języków mogłabyś zrobić karierę w mieście.
-Ale lubię swoje życie i podoba mi się w Rysiowie.  Do Warszawy zaś daleko nie jest, to czasami wpadam.
-To zapraszamy Ula do nas, gdy będziesz we Warszawie- rzekł Marek ku niezadowoleniu Pauliny.
-Dzięki Marek. Chętnie wpadnę- odparła kurtuazyjnie.
Godzinę później limuzyna przyjechała po Ulę i czas było się pożegnać z nowymi znajomymi. Było jej trudno, bo polubiła Marka i Pshemka. I choć Marek zapraszał ją, to uznała to za zwykłą uprzejmość i przypuszczała, że się już nie zobaczą. Markowi i mistrzowi było również smutno, bo oboje czuli do niej sentyment.  Tylko Paulina była zadowolona z wyjazdu wieśniaczki. Zdecydowanie nie podobało się jej to, że Marek i Pshemko jedli jej z ręki. Tak jak i obecny wygląd, bo mina narzeczonego na jej widok dużo mówiła. Ula również żegnała damę bez żalu. Jak dla niej była zbyt wyniosła i zastanawiała się co Marek w niej widzi.
 
CDN we wrześniu.


                                                                                                                                                               

12 komentarzy:

  1. Pomysł jak najbardziej świetny. Oczywiście Paulina musi pokazać swoją wyższość nad pozostałymi.
    Natomiast Ula w bardzo szybki sposób zjednała sobie Pshemko. I jak zawsze najpierw myśli o innych, a o sobie na samym końcu.
    Podziw również dla Julii, która mimo kilku trudności widać poradziła sobie całkiem dobrze.
    Gorąco pozdrawiam
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S A co ze " Skazani na miłość"? Wstawiłaś tylko jedną część w listopadzie.

      Usuń
    2. Najtrudniej było mi damę znaleźć. W pierwszej wersji była Wioletta, ale ona z Pomiechówka to prawie ze wsi. Schemat Ula - Paulina jak zawsze ten sam.
      Skazani na miłość będzie po tych mini. Mam jeszcze z czasów przed ślubem Plan (nie)doskonały. Po ślubie i w czasie przeprowadzki zgubiłam jednak pendrive z rozpiską i jeśli znajdę czas to i to opowiadanie dokończę.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Gdy zobaczyłam tytuł opowiadania zastanawiałam się kogo obsadzisz w rolach damy i wieśniaczki. Z "wieśniaczką" trafiłam, ale jako damę obstawiałam Paulinę. Jednak Paulina na wieś nigdy by nie wyjechała. Jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz bo pomysł miałaś bardzo dobry :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julia to tylko dama na program Damy i wieśniaczki a w opowiadaniu to damą jest Paulina. Tak to sobie wymyślałam. Co do Febo to masz rację. Wieś i ona to dwa inne światy.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Ciekawa zapowiedź. Spodobała mi się ;) Wydaje mi się że Julia polubiła rodzinę Uli. Nie jest tak zarozumiała jak Paula. Marek i Pshemko od polubili Ulkę. Marek w szczególności :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę.W faktycznym programie jest różnie z tymi polubieniami. Ula do polubienia zaś trudna nie była, bo była sobą i wyglądała całkiem przyzwoicie.
      Tak osobiście to gdy oglądam program to częściej również wolę wieśniaczki. Jednak nie zawsze tak jest.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Ja jedynie wiem, że jest taki program, ale nigdy go nie oglądałam. Teraz przynajmniej wiem, o co w nim chodzi. Pomysł genialny i idealnie wpasowałaś go w Dobrzańsko-Cieplakową rzeczywistość. Szkoda tylko, że zamiast Julii do Rysiowa nie pojechała wyniosła Paulina. Żałuję, że Cieplakowie nie posiadają stada krów i chlewów ze świnkami, bo panna FE miałaby szerokie pole do popisu. Sytuacja powinna rozwinąć się ciekawie i tylko nie wiem jak mój łeb ogarnie te rozdziały zapowiadane przez Ciebie i mające się ukazać przed kontynuacją tej mini.
    Poza tym natknęłam się na sporą ilość zjedzonych końcówek, co mnie trochę skołowało, bo jeśli wkładasz zdanie w usta kobiety a wychodzi jakby mówił mężczyzna, to jest mylące. Natknęłam się też na zdanie, które przytaczam poniżej, a którego sens nie bardzo rozumiem: "Ale to, że czyjaś kolekcja trafia pod strzechy, do zwykłej Kowalskiej i jest na każdą kieszeń, musiałoby być satysfakcje- mówiła z równą satysfakcją...,"
    Pozdrawiam serdecznie i podziwiam za świetny pomysł. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak od końca to jeśli chodzi o wyżej wymienione zdanie to fakt słowo DAĆ zamieniło mi się na być. Dalej to dodałam, że Ula poczuła satysfakcję, bo Pshemko zainteresował się tym co mówiła, a mina Pauliny zmieniała się z każdą chwilą. Ja o tym myślałam, ale nie napisałam. Literówki później może wyłapię. Na usprawiedliwienie mam to, że Dame i wieśniaczkę pisałam w dwa wieczory i tylko raz przeczytałam wczoraj rano tuż przed dodaniem.
      Ja program oglądam z braku laku jak to mówią i gdy akurat trafię.Fakt jest też taki, że z Julią obeszłam się bardzo delikatnie, bo damy nie raz muszą wyrzucać gnój od krów, koni, robić w polu. Pauliny nie widziałam tam w ogóle a jej zadanie było całkiem inne.Czytaj poniżanie, choć Ula jej tak naprawdę nic nie zrobiła. I tak jak pisałam pod komentarzem Marzycielki to Paulina jest tą faktyczną damą a nie Julia.
      Pozdrawiam za wpis i dziękuję za komentarz. Na Damy i wieśniaczki zaprasza TTV.

      Usuń
  5. Zapomniałam dodać że i finanse dam i wieśniaczek są takie jak przedstawiła. Dama ma skromnie a wieśniaczka aż nadto.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomysł ciekawy. Obsadzenie osób na plus, Julia bardziej mi pasuje do roli damy niż Paulina, bo ta druga by nawet z pociągu nie wysiadła. Co dalej wyniknie, poczekamy. Weny i pomysłu na Panicza Marka...małą sugestię miałabym na Sonię bo tak cichutko poszła w niepamięć, przecież Marek wiecznie do niej chadzał na "uciechy". Mogła by odegrać rolę którejś wrednej modelki z serialu...Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł na ostatnią część Panicza mam, ale weny na samo pisanie brak. Choć mam zaczęte. Ze Sonią trafiłaś, bo miała pokazać się w rozmowie z Markiem, ale nie myślałam aby miała mścić się. Pomył dobry i wykorzystam.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń