- Nie uwierzysz Marek – rzekła Paulina Febo do swojego
narzeczonego Marka Dobrzańskiego. — Julia dostała się do tego programu Damy i
Wieśniaczki. Możesz sobie wyobrazić Julię na polu albo chlewie?
Prędzej ją niż ciebie albo Wiolettę- pomyślał ironicznie.
-Zawsze lubiła wyzwania.
-Ma zamienić się z jakąś dziewczyną z Rysiowa czy Lisowa
spod wschodniej granicy. I nas wyznaczyła do zajmowania się nią. Musimy
pilnować, aby nie zepsuła nam czegoś albo nie zgubiła się we Warszawie.
-Paula czy ty myślisz, że ludzie tam żyjący zatrzymali
się na średniowieczu albo na latach sześćdziesiątych? - pytał zirytowany jej wypowiedzią.
-Nie, ale trzeba dmuchać na gorące.
Julia Sławińska ich przyjaciółka pojawiła się godzinę później z
większym pakietem wiadomości o dziewczynie z Rysiowa i zdjęciem.
-Ma na imię Ula i dwadzieścia sześć lat. A ja mam
pięćdziesiąt złotych, aby tam dojechać. Wyjazd pojutrze wieczorem.
-Tak jak myślałam gąska- orzekła Febo.
-Paula nie oceniaj nikogo po wyglądzie- wtrącił Marek.
—Wygląda bardzo przyzwoicie.
A te usta są interesujące.
-Nie zdziw się, jak wylądujesz w samym środku wsi zabitej dechami, będziesz mieć wychodek na dworze i
wodę z pompy- prorokowała tymczasem Paulina.
- To sobie trochę pożyjesz i zaznasz luksusu Ula- rzekł
Maciek do swojej sąsiadki i najlepszej przyjaciółki w czasie spotkania w domu u
Uli.
-Może nawet znajdziesz sobie we Warszawie męża – dodał
ojciec Uli, Józef Cieplak.
-Tato pięć lat studiowałam tam i nikt nie znalazł się, to
tym bardziej nie znajdę przez trzy dni.
-Ciekawy jestem, kim będzie ta kobieta i czy umie
gotować? - pytał Jasiu brat Uli.
-I czy umie pleść warkocze- dodała sześcioletnia Beatka
nazywana Betti.
-Nic nie wiem. Zaraz ma przyjść posłaniec i przynieść
zdjęcie i pierwsze zadanie.
Posłaniec wkrótce pojawił się ze sporą kopertą.
-Ulka nie chcę prorokować, ale ona do twoich kur,
ogródka, gotowania obiadu i na nasz zajazd nie nadaje się absolutnie-
stwierdził Maciek.
- Nie oceniaj z wyglądu- upomniała go. —A ja mam list. Piszą, że pojutrze o siedemnastej będzie czekać na
mnie limuzyna i zawiezie na pierwszą noc do apartamentu na ulicy Siennej.
Pojutrze nadeszło szybko i Ula spakowana w niewielką
walizkę żegnała się z rodziną i przyjacielem. Wkrótce pod dom podjechała czarna
limuzyna i odjechała na przygodę swojego życia. Oprócz przygody wiązało się to i z
wynagrodzeniem, bo za zdjęcia płacili przyzwoicie, a pieniędzy po chorobie ojca
im brakowało. Do tego potrzebny była zabieg udrażniający żyły ojca oraz remont
dachu i pozbycie się szkodliwego eternitu.
Na miejsce Ula dotarła dość szybko, bo przed dwudziestą. Przed kolacją jeszcze z zaciekawieniem
oglądała apartament Juli. Był mniejszy niż myślał, bo składał się z
przestronnego holu, sypialni, salonu połączonego z kuchnią, łazienki i toalety.
Widok z okna zaś był przepiękny, bo apartament znajdował się na dwunastym
piętrze. Po obejrzeniu mieszkania zajęła się kolacją. Z tym kłopotu nie miała,
bo według listu, który znalazła na stoiku, lodówka była do jej dyspozycji i
była wypełniona po brzegi. Później wzięła kąpiel w olbrzymiej wannie i poszła
spać.
Tymczasem Julia zdążała pociągiem do Rysiowa. Wiedziała
tylko, że stacji tam nie ma i od niewielkiej gminy, gdzie miała wysiąść dzieliły ją trzy kilometry od celu podróży. Dalej musiała radzić sobie sama i znaleźć drogę do Rysiowa, ulicę
Sosnową i dom Uli. Do domu Cieplaków trafiła mniej więcej o tej samej porze co Ula do
apartamentu i przywitała ją rodzina Uli i Maciek. Przy skromnej, ale smacznej
kolacji dowiedziała się o historii rodziny i nieszczęściu, jakie spotkało
ich po narodzinach Betti. Po kolacji i pomocy w sprzątaniu poszła spać. Pokój
Uli był malutki, ale przytulny i czysty. Najważniejsze było to, że
przewidywania Pauliny nie spełniły się i była tu cywilizacja.
Następnego dnia Ula obudziła się pełna optymizmu i
ciekawa zadań. Nawet dzień był piękny i zapraszał pierwszymi słonecznymi
promieniami. Z zapałem, więc zaczęła czytać plan dnia.
-Na dobry początek dnia spotkasz
się z przyjaciółmi Julii. Pauliną Febo i Markiem Dobrzańskim. Cała trójka
pracuje razem we F&D i spotkanie tam jest zaplanowane.
Febo Dobrzańscy to firma modowa. Czy ja tam trafię? A
ten Marek to niezły Casanova. Ciągle piszą o jego romansach i zdradach
narzeczonej Pauliny. I jest bardzo przystojny- myślała przypominając sobie jego twarz z gazet.
Później zakupy, zakupy, zakupy. Budżet dwa tysiące i wydatek, na co dusza
zapragnie.
Do firmy trafiła godzinę później i już na dole w holu
czekały na nią osoby wymienione w liście. Jedno spojrzenie na Marka zaś
spowodowało, że nie mogła złapać oddechu. W dodatku uśmiechnął się i dojrzała
dwa słodkie dołeczki.
Zdjęcia w prasie pół urody mu odebrały- pomyślała.
-Cześć Ula- rzekł, wyciągając rękę. —Jestem Marek i razem
z Pauliną będziemy umilać ci najbliższe godziny- dodał, popychając delikatnie
Febo, aby i ta przywitała się z gościem. Jego towarzyszka jednak stała bez jakichkolwiek uczuć.
Zanim zdążyli cokolwiek zrobić dalej, to dołączył do nich jakiś
rozhisteryzowany człowiek z pretensjami, że tłumacz niemieckiego nie dojechał.
-Może ja się przydam? – zagadnęła. —Znam doskonale
niemiecki.
Z przetłumaczeniem Ula poradziła sobie bardzo szybko,
robiąc jednocześnie, jak najlepsze wrażenie na Marku i projektancie Pshemko jak
się dowiedziała.
Po wizycie w F&D Ula w towarzystwie Marka wyszła na
zakupy. W jednej z największych galerii po raz drugi tego dnia zaskoczyła go,
kupując w pierwszej kolejności prezenty dla rodziny i przyjaciela a na końcu
dla siebie w postaci niewielkiej torebki.
Popołudnie już tak miłe nie był, bo choć
spędziła go na relaksacyjnym masażu, to w towarzystwie Pauliny i jej koleżanki
Violetty Kubasińskiej przez V i dwa T, jak się przedstawiła dziewczyna.
Blondynka inteligencją nie grzeszyła, choć czasami zastanawiała się czy taka
jest naprawdę, czy udaje.
-To jak ci się mieszka pod tym Białym Stokiem? Góry
piękne? – pytała dziewczyna.
-Ona nie mieszkam pod żadnym Białym Stokiem tylko pod Białystokiem.
Takie miasto i jeden wyraz Wiola. Białystok- wysyczała Paulina, zanim ona zdążyła odezwać się
i cokolwiek powiedzieć.
-Dokładnie to pod Wasilkowem w Rysiowie- sprecyzowała. —Trochę daleko od centrum Polski, ale
okolica piękna, czyste powietrze i mieszka mi się całkiem dobrze. Chociaż to jedno z najzimniejszych miejsc w Polsce. Tato był tam we wojsku i też ciągle narzekał na zimno. Zwłaszcza z porównaniem do ciepłej Zielonej Góry, skąd pochodzi. Poznał jednak mamę i został.
-No to zamienił ojuczlek mundurek na sznurek- wtrąciła niezrozumiale dla niej Wioletta.
-No to zamienił ojuczlek mundurek na sznurek- wtrąciła niezrozumiale dla niej Wioletta.
-Może po wyjściu stąd pójdziemy coś zjeść- odezwała się
tymczasem Paulina. —Proponuję zupę Bouillabaisse z grzankami.
-Nie bardzo- rzekła Ula z wiadomych sobie powodów.
-Powinnaś spróbować coś nowego Ula- przekonywała Febo.
—Nie otrujesz się na pewno. I nie jest to nic, czego Polak by nie tknął. Zobaczymy, czy zgadniesz składniki.
-Wiem, co to jest i że składa się z ryb, owoców morza i
pochodzi z Marsylii- wtrąciła. — Ja po prostu jestem uczulona na ryby i
wszelkie owoce morza. Robi mi się duszno, puchnę i nie chcę robić wam ani producentom kłopotów z odwiezieniem mnie do szpitala. Proponuję coś bardziej swojskiego. Obok jest naleśnikarnia.
-Chyba żartujesz- prychnęła Febo. —Nie zamierzam dostarczać sobie kalorii i siedzieć w tym hałasie i towarzystwie. Pójdziemy do Ogrodu Smak i zamówimy ci coś nieskomplikowanego- stwierdziła dość sugestywnie.
-Proszę się nie martwić, ale umiem posługiwać się sztućcami- odgryzła się lekko.
Po masażu znowu
poczuła się jakby Paulina uważana ją za nierozgarniętą. Stała właśnie przed
automatem do kawy i zastanawiała się nad wyborem, gdy Paulina zaoferowała swoją
pomoc.
Sam wieczór zaś okazał się najtrudniejszy, bo od
dłuższego czasu spędziła go samotnie i zastanawiała się, co się dzieje teraz w
Rysiowie.
W Rysiowie swój dzień rozpoczęła również Julia, a
pierwszym zadaniem było oprzątnięcie kur, i kaczek, zrobienie śniadania dla rodziny i
wyszykowanie Beatki do szkoły. Z pierwszym zadaniem najlepiej jej nie poszło,
ale z pomocą Jasia dała radę. Zdecydowanie lepiej było ze śniadaniem, bo
zrobiła jajecznicę ze świeżym szczypiorkiem. Po dziesiątej wyprawiła Beatkę do szkoły i z tym poszło jej najlepiej, bo fantazyjny warkocz kłos spodobał się Beatce. Przed
obiadem czekała ją wizyta w zajeździe miejscu pracy Uli i Maćka.
-Ula dorabia sobie tutaj jako pomoc kuchenna, choć
faktycznie jest prawdziwą kucharką, bo ta prawdziwa kucharka ma papiery, ale
nie takiego smaku jak Ula- tłumaczył jej Maciek, gdy jechali jego starym Volvo
do zajazdu W gaju. —Poza tym jest tam menadżerem, a ja barmanem.
Praca Julii w zajeździe ciężko szła, bo musiała zmywać,
obierać ziemniaki, przestawiać gorące garnki, stać nad równie gorącym piecem i
pilnować smażonych schabowych. Popołudnie w towarzystwie Beatki, zabawa z nią i
odrabianie lekcji było znacznie lepsze. Tak jak wspólne z nią przygotowanie obiadu
a później kolacji. Przy okazji dowiedziała się od niej, że Cieplak przez
ponad trzydzieści lat był woźnym w pobliskiej gminie w zespole szkolno-
przedszkolnym z grupą żłobkową. Tam też po wyjeździe Uli na studia codziennie
jeździła z ojcem i miała całą grupę cioć, które zastępowały jej mamę i Ulcię.
Kolejnego dnia Ula zajęła się pracą Julii, czyli pomocą w
przygotowaniach pokazu. Kobieta co
prawda zajmowała się wizerunkiem firmy, ale tym razem pracowali nad kosztami
zbliżającego się pokazu i cieszyła się na to, bo mogła wykazać się i utrzeć
nieco nosa Paulinie. Wczorajszego popołudnia, bowiem dwa razy wyczuła, że traktuje
ją, jakby była gorsza, bo ze wsi i wschodu i że nie zna się na niczym.
-Kawior, owoce morza, szampan. Założę się, że resztek
zostaje z pół kosza i ląduje w drugim koszu.
-Lepiej, żeby zostało, niż miałoby zabraknąć Ula- odparł
jej Marek.
-I wszystko z wyższej półki, jak widzę. Kto się tym
zajmuje?
-Głównie Aleks, brat Pauliny. A dlaczego pytasz?
-Bo marnujecie pieniądze z tego, co widzę- stwierdziła, spoglądając
na kolejne dokumenty. —Można przecież sporo zaoszczędzić. Nawet jeśli nie
trzeba oszczędzać, to może warto nauczyć się, bo kiedyś okazać się może, że trzeba
będzie.
-Mój brat chyba wie lepiej- wtrąciła milcząca dotąd Paulina.
—Skończył wyższe studia. Może oprócz tego, że jesteś kucharką, jesteś też ekonomistką?
- zapytała na koniec.
-Tak się składa, że jestem- odparła z satysfakcją. —Skończyłam
dwa kierunki w ubiegłym roku na SGH- dodała, pomijając fakt, że z wyróżnieniem.
—Zarządzanie i marketing oraz reklamę. A praca w zajeździe jest dorywcza. Głównie prowadzę
małą księgowość internetową.
- Mała księgowość to nie wielka firma operująca kwotami,
o których w twojej firmie nawet nie możesz pomarzyć- odparła zbita nieco z
piedestału.
- Ale umiem znaleźć sporo oszczędności i wszyscy moi
klienci byli do tej pory zadowoleni.
-I z twoim wykształceniem nie masz lepszej pracy?
-zapytał Marek.
-Robię, to co lubię. Gotuję i zajmuję się finansami. Do
tego jestem przy rodzinie.
-Teraz wiem, dlaczego chcesz zafundować jedzenie
zajazdowe i typowo domowe- mruknęła Febo.
-Ostatnio czytałam, że pewien lord stwierdził, że jego
znajomi są znudzeni ciągle podawanym takim samym jedzeniem, to zaryzykował i
podał gościom coś innego i swojskiego- odrzekła bez urazy na jej złośliwość.
-I myślisz, że poważni biznesmeni skuszą się na sałatkę
jarzynową, galaretę albo na jajka w majonezie? – pytała Paulina. —Nie to
podniebienie.
-Ja nic nie narzucam. Tylko proponuję- odparła spokojnie.
-To dziękujemy, ale poradzimy sobie- wtrąciła Febo.
-Mi pomysł Uli się podoba- stwierdził Marek ku niezadowoleniu narzeczonej.
-To dziękujemy, ale poradzimy sobie- wtrąciła Febo.
-Mi pomysł Uli się podoba- stwierdził Marek ku niezadowoleniu narzeczonej.
Julia tymczasem zajęła się sprzątaniem domu. Przy okazji
dowiedziała się, że pokój nastolatka łatwy w sprzątaniu nie jest. Musiała
również umyć dwa okna i zmyć podłogę. Później czekała ją wyprawa do sklepu z
budżetem trzydziestu złotych i kupieniu produktów na kolację dla Cieplaków, jej
samej i trójki sąsiadów. Było jej trudno, ale na zrobienie krokietów, sałatki z
pomidorów, brokułu, papryki i jajek oraz na tosty dla Beatki starczyło.
Ostatni dzień zamiany Ula i Julii, Ula ponownie spędziła
we firmie. Tego dnia miała, bowiem przejść metamorfozę oraz zmienić styl
ubierania.
-Zawsze zastanawiałam się, dlaczego wszyscy projektanci pomijają
w swoich kolekcjach prostych ludzi i niemających kształtów modelek- mówiła, gdy
stała na stołku, a Pshemko szukał dla niej sukienki. —Tych jest znacznie więcej.
-Ale trudniej się projektuje- odparł jej Marek.
-Nawet dla takiego mistrza, jak pan? - zapytała wprost
projektanta, a który na pochwałę zareagował jak najbardziej zadowalającym uśmiechem.
-Pozostają jeszcze koszty- dodał Marek. — Nasze ubrania
są z najlepszych włoskich tkanin i Kowalską i tak nie byłoby stać kupić.
-W Polsce są równie dobre tkalnie i dobre gatunkowo materiały. Sama
kupuję, to wiem. Pan panie Przemysławie chyba wie o tym?
-Nie będzie nic takiego szyć, bo my nie chałturzymy- odparła
za Pshemka Paulina.
-Ale to, że czyjaś kolekcja trafia pod strzechy, do
zwykłej Kowalskiej i jest na każdą kieszeń, musiałoby dać satysfakcje- mówiła z
równą satysfakcją, bo z miny projektanta wyczytała, że zainteresował się tym co mówi, a mina Pauliny mówiła wręcz co innego. —Są artyści, co z niczego potrafią stworzyć dzieło, podziwiane
przez wielu ludzi.
-Pod strzechy powiadasz- rzekł Pshemko, spoglądając na
nią uważnie.
Pshemko ku niezadowoleniu Pauliny na argumenty Uli
przystał i obiecał, że jesienna kolekcja będzie skierowana dla wszystkich. Było
to o tyle dziwne, bo mistrz do tej pory nie pozwalał wtrącać się w swoją pracę.
Tak jak to, że do nieznanych mu osób podchodził z dystansem, a Ula tymczasem po
trzech dniach przypadła mu jak najbardziej do gustu. Podobnie był z Markiem, bo
przez poprzedni wieczór mówił tylko o niej.
Trzy godziny później Ula pojawiła się na pożegnalnej
kolacji. Dotarła również Julia, która ostatni dzień spędziła w ogródku i siała
marchewkę oraz pietruszkę. Pojawienie się Urszuli Cieplak na wszystkich zrobiło
ogromne wrażenie. Najbardziej jednak na Marku.
-Ula znalazła kilka oszczędności i zaproponowała
Pshemkowi pomysł na nową kolekcję- rzekł, gdy obie panie poznały się już i
przywitały.
-Słyszałam od Maćka, że skończyłaś studia z
najlepszym wynikiem i wyróżnieniem- odparła Julia pełna podziwu nad jej obecnym
wyglądem i zdolnościami. —W ogóle mówił o tobie w samych superlatywach.
-Maciuś lubi przesadzać- stwierdziła skromnie. —A jak
było z moją rodziną?
-Powinnaś nauczyć brata większego utrzymywania porządku w
pokoju i mieć więcej czasu tylko dla siebie. Dom, ogródek, zajazd, twoja firma
i spotkania z przyjaciółmi to sporo. A z twoimi zdolnościami i znajomościami
języków mogłabyś zrobić karierę w mieście.
-Ale lubię swoje życie i podoba mi się w Rysiowie. Do Warszawy zaś daleko nie jest, to czasami
wpadam.
-To zapraszamy Ula do nas, gdy będziesz we Warszawie-
rzekł Marek ku niezadowoleniu Pauliny.
-Dzięki Marek. Chętnie wpadnę- odparła kurtuazyjnie.
Godzinę później limuzyna przyjechała po Ulę i czas było
się pożegnać z nowymi znajomymi. Było jej trudno, bo polubiła Marka i Pshemka.
I choć Marek zapraszał ją, to uznała to za zwykłą uprzejmość i przypuszczała,
że się już nie zobaczą. Markowi i mistrzowi było również smutno, bo oboje czuli
do niej sentyment. Tylko Paulina była
zadowolona z wyjazdu wieśniaczki. Zdecydowanie nie podobało się jej to, że Marek i Pshemko jedli jej z ręki. Tak jak i obecny wygląd, bo mina narzeczonego na jej widok dużo mówiła. Ula również żegnała damę bez żalu. Jak dla niej była zbyt wyniosła i zastanawiała się co Marek w niej widzi.
CDN we wrześniu.
Pomysł jak najbardziej świetny. Oczywiście Paulina musi pokazać swoją wyższość nad pozostałymi.
OdpowiedzUsuńNatomiast Ula w bardzo szybki sposób zjednała sobie Pshemko. I jak zawsze najpierw myśli o innych, a o sobie na samym końcu.
Podziw również dla Julii, która mimo kilku trudności widać poradziła sobie całkiem dobrze.
Gorąco pozdrawiam
Julita
P.S A co ze " Skazani na miłość"? Wstawiłaś tylko jedną część w listopadzie.
UsuńNajtrudniej było mi damę znaleźć. W pierwszej wersji była Wioletta, ale ona z Pomiechówka to prawie ze wsi. Schemat Ula - Paulina jak zawsze ten sam.
UsuńSkazani na miłość będzie po tych mini. Mam jeszcze z czasów przed ślubem Plan (nie)doskonały. Po ślubie i w czasie przeprowadzki zgubiłam jednak pendrive z rozpiską i jeśli znajdę czas to i to opowiadanie dokończę.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Gdy zobaczyłam tytuł opowiadania zastanawiałam się kogo obsadzisz w rolach damy i wieśniaczki. Z "wieśniaczką" trafiłam, ale jako damę obstawiałam Paulinę. Jednak Paulina na wieś nigdy by nie wyjechała. Jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz bo pomysł miałaś bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julia to tylko dama na program Damy i wieśniaczki a w opowiadaniu to damą jest Paulina. Tak to sobie wymyślałam. Co do Febo to masz rację. Wieś i ona to dwa inne światy.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Ciekawa zapowiedź. Spodobała mi się ;) Wydaje mi się że Julia polubiła rodzinę Uli. Nie jest tak zarozumiała jak Paula. Marek i Pshemko od polubili Ulkę. Marek w szczególności :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Też tak myślę.W faktycznym programie jest różnie z tymi polubieniami. Ula do polubienia zaś trudna nie była, bo była sobą i wyglądała całkiem przyzwoicie.
UsuńTak osobiście to gdy oglądam program to częściej również wolę wieśniaczki. Jednak nie zawsze tak jest.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Ja jedynie wiem, że jest taki program, ale nigdy go nie oglądałam. Teraz przynajmniej wiem, o co w nim chodzi. Pomysł genialny i idealnie wpasowałaś go w Dobrzańsko-Cieplakową rzeczywistość. Szkoda tylko, że zamiast Julii do Rysiowa nie pojechała wyniosła Paulina. Żałuję, że Cieplakowie nie posiadają stada krów i chlewów ze świnkami, bo panna FE miałaby szerokie pole do popisu. Sytuacja powinna rozwinąć się ciekawie i tylko nie wiem jak mój łeb ogarnie te rozdziały zapowiadane przez Ciebie i mające się ukazać przed kontynuacją tej mini.
OdpowiedzUsuńPoza tym natknęłam się na sporą ilość zjedzonych końcówek, co mnie trochę skołowało, bo jeśli wkładasz zdanie w usta kobiety a wychodzi jakby mówił mężczyzna, to jest mylące. Natknęłam się też na zdanie, które przytaczam poniżej, a którego sens nie bardzo rozumiem: "Ale to, że czyjaś kolekcja trafia pod strzechy, do zwykłej Kowalskiej i jest na każdą kieszeń, musiałoby być satysfakcje- mówiła z równą satysfakcją...,"
Pozdrawiam serdecznie i podziwiam za świetny pomysł. :)
Tak od końca to jeśli chodzi o wyżej wymienione zdanie to fakt słowo DAĆ zamieniło mi się na być. Dalej to dodałam, że Ula poczuła satysfakcję, bo Pshemko zainteresował się tym co mówiła, a mina Pauliny zmieniała się z każdą chwilą. Ja o tym myślałam, ale nie napisałam. Literówki później może wyłapię. Na usprawiedliwienie mam to, że Dame i wieśniaczkę pisałam w dwa wieczory i tylko raz przeczytałam wczoraj rano tuż przed dodaniem.
UsuńJa program oglądam z braku laku jak to mówią i gdy akurat trafię.Fakt jest też taki, że z Julią obeszłam się bardzo delikatnie, bo damy nie raz muszą wyrzucać gnój od krów, koni, robić w polu. Pauliny nie widziałam tam w ogóle a jej zadanie było całkiem inne.Czytaj poniżanie, choć Ula jej tak naprawdę nic nie zrobiła. I tak jak pisałam pod komentarzem Marzycielki to Paulina jest tą faktyczną damą a nie Julia.
Pozdrawiam za wpis i dziękuję za komentarz. Na Damy i wieśniaczki zaprasza TTV.
Zapomniałam dodać że i finanse dam i wieśniaczek są takie jak przedstawiła. Dama ma skromnie a wieśniaczka aż nadto.
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy. Obsadzenie osób na plus, Julia bardziej mi pasuje do roli damy niż Paulina, bo ta druga by nawet z pociągu nie wysiadła. Co dalej wyniknie, poczekamy. Weny i pomysłu na Panicza Marka...małą sugestię miałabym na Sonię bo tak cichutko poszła w niepamięć, przecież Marek wiecznie do niej chadzał na "uciechy". Mogła by odegrać rolę którejś wrednej modelki z serialu...Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńPomysł na ostatnią część Panicza mam, ale weny na samo pisanie brak. Choć mam zaczęte. Ze Sonią trafiłaś, bo miała pokazać się w rozmowie z Markiem, ale nie myślałam aby miała mścić się. Pomył dobry i wykorzystam.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.