Ze snu
Ula budziła się z bólem głowy i z lekkim krzykiem. Cała noc zresztą była
podobna i Marek całe osiem godzin spędził na fotelu przy jej łóżku uspakajając,
gdy jej nerwy dawały o sobie znać. Nad ranem przyszedł kolejny jej kryzys i
przebudzenie. Pierwsze zaś co zauważyła
to szarość za oknem, delikatne światło od lampy elektrycznej i że nie jest w
swoim pokoju. Później, jak przez mgłę zaczęła przypominać sobie wydarzenia z
poprzedniego dnia. Z jękiem na wspomnienia próbowała wstać.
-Ula,
obudziłaś się- usłyszała głos Marka. —Nie wstawaj- dodał, podchodząc do łóżka.
-Chce
mi się strasznie pić? -odparła słabym głosem. — A tak w ogóle co ja tutaj
robię? Strasznie boli mnie głowa.
-Odpoczywasz.
A głowa boli cię, bo wypiłaś popiwek z narkotykiem- odparł, podając jej wodę.
-Jak z
narkotykiem?
- Pamiętasz,
co się stało? -zapytał delikatnie, gdy wypiła trochę wody.
-Byłam
z Bartkiem. On robił takie rzeczy. W ogóle czułam się źle. Kręciło mi się w
głowie, byłam taka oszołomiona. Coś mi zrobił?
Pamiętam, jak dotykał mnie, pieścił i całował- mówiła krótkimi,
przerywanymi zdaniami.
-
Spokojnie Ula- odparł, biorąc za rękę. —Bartek nic ci nie zrobił. Tylko
sukienkę zniszczył. Mój pies znalazł cię, a Jakub mężnie bronił. Później ja
razem z Sebastianem dotarliśmy. A źle się czułaś, bo Bartek podmienił twoją
butelkę z popiwkiem na butelkę z popiwkiem i kokainą. Na szczęście nie wypiłaś
całości, a na resztę skusił się Jasiu i zanim usnął, to powiedział nam, że i ty
piłaś i byłaś w towarzystwie Bartka.
-To
pamiętam- zaczęła kojarzyć fakty. Spotkaliśmy się w stodole, gdy przyszłam po
owoce. Później pojawiła się jakaś dziewczyna i powiedziała mi, że za kwadrans
będziesz czekać na mnie na tym polu po pszenicy schowanym za jednym ze stogów.
-To
Dorotka była- zaczął opowiadać precyzyjniej. —Nie jest całkiem sprawna umysłowo i bardzo naiwna. Robi, to co ktoś jej każe w danej chwili. Bartek dał jej
pewnie rubla i spełniła, to co nakazał. Wiola widziała ją w twoim i Bartka towarzystwie
i później rozpoznała. Powiedziałem jej, że jak nie powie mi prawdy, co chciał
od niej Bartek, to moi rodzice przestaną ją lubić. Przestraszyła się i
powiedziała, że Bartek kazał jej tak powiedzieć. Koleżków Bartka z miasta zaś
przycisnęliśmy i zastraszyliśmy więzieniem, to powiedzieli, że mieli zabrać ze
dwie rzetelne osoby i nakryć was w jednoznacznej sytuacji. To natomiast
oznaczałoby ślub z nim. Dąbrowski sam przyznał, że chciał zemścić się, za to co
powiedziałaś mu wcześniej i mieć w miarę dostatnie życie u twojego boku. Wasza
cukiernia ma spore zyski, a jemu pracować się nie chce. Na mnie zresztą również
chciał się zemścić. Zawsze zazdrościł mi tego, że urodziłem się w szlacheckim
rodzie i miałem lepsze życie. Teraz do
tego doszło, że i ciebie mi zazdrościł. Widział nas razem na urodzinach u
Sebastiana, poczytał w Skandalikach
Warszawy i myślał,
że jesteśmy razem. Odebranie mi ciebie
miało być jego słodką zemstą.
-To
jest chore i ohydne Marek- odrzekła z odrazą, gdy poukładała sobie całą wypowiedź
w głowie. —Chciał mnie splugawić z zemsty.
-Raczej
chodziło mu o to, aby wyglądało na coś takiego albo że mogło się tak skończyć-
wtrącił.
-To na
jedno wychodzi. I tak czuję się sponiewierana.
-Ula
nie myśl na razie o tym- odparł łagodnie. —Sebastian powiedział, że powinnaś
porządnie wypocząć i spróbować jak najszybciej wyrzucić z głowy wydarzenia z
wczoraj. A on będzie miał sporo czasu w więzieniu na przemyślenia. Przodownik
(dawny stopień w policji) powiedział, że tak szybko nie wyjdzie z paki. Ode
mnie również mu się dostało.
-Pocieszające
to nie jest. A Sebastianowi to łatwo mówić, bo to nie on zepsuł dożynki i to
mnie będą palcami wytykać jako tą, która chciał oddać się Bartkowi.
-Nic
nie zepsułaś i nikt nie będzie ci dokuczał- mówił zdecydowanie. —Oprócz moich i
twoich rodziców, Jakuba, Sebastiana, Wioli i mnie nikt nic nie wie. Nawet służba
myśli, że się czymś strułaś. Bartek zaś tak szybko z więzienia nie wyjdzie, a
ci jego koledzy w Rysiowie na pewno nie pojawią się, bo policja ich szuka. Obiecuję
ci też, że już nikt cię nie skrzywdzi- dodał, całując w dłoń. — Nie pozwolę na
to nikomu. Zajmę się tobą i zawsze będę przy tobie.
-Jak
zajmiesz? Dlaczego? -dociekała. —Jeśli ma, to być litość to nie potrzebuję jej.
-Jaka
litość. Zwyczajnie zajmę Ulijanko. Zależy mi na tobie i chcę, żeby było tak jak
kiedyś. Chcę znowu umawiać się z tobą na randki, rozmawiać o wszystkim, śmiać
się i tak zwyczajnie pospacerować. To
były najfajniejsze chwile, jakie miałem możność przeżyć z kobietą- mówił
dyplomatycznie i omijając większych wyznań, bo uznał, że nie jest to dobry czas
na wyznania miłosne.
-I nie
jesteś już zły, że tyle nakłamałam z Janką? -zapytała z obawą, ale i szczęściem
na słowa zależy mi.
-Tak
naprawdę to nigdy nie byłem. Było to nawet zabawne i wymyślone z fantazją- mówił
z rozbawieniem. —Ja w dzieciństwie miałem wiele pomysłów, ale tak szalonego
nigdy. Jesteś wariacka i nieprzewidywalna.
-Uznam
to za komplement- odparła bez urazy.
-Oczywiście.
Wszak żadna kobieta w tak oryginalny sposób nie starała się zwrócić mojej uwagi
na własną osobę.
-A kto
powiedział, że chciałam zwrócić swoją uwagę na pana paniczu Marku. Ktoś tu jest
zarozumiały.
-A nie
chciałaś Ulijanko? Widziałem przecież, jak
patrzyłaś na mnie.
-Jak
patrzyłam? – spytała i pożałowała, bo na twarzy Marka wyczytała uśmiech
podstępu.
-Z
uwielbieniem i utęsknieniem, gdy przyszedł czas na pożegnanie- odparł, a na to
odpowiedzi nie miała.
Od
wydarzeń na dożynkach minął tydzień, w czasie którego Ula wraz z Wiolettą
odpoczywała za miastem. To z zalecenia
Sebastiana zmiany otoczenia wyjechały na dwa tygodnie do spokojnego,
przytulnego i małego pensjonaciku. Był wystarczająco blisko stolicy, aby Marek
z Sebastianem mogli wpaść z wizytą i daleko od zgiełku Warszawy.
-Ta
wieżyczka jest jak z jakiejś bajki- rzekł Marek, gdy podczas pierwszej wizyty z
Sebastianem u nich siedzieli na po obiadowej sjeście w ogrodzie i mieli widok
na okazałą budowlę.
-Cała
okolica jest czarująca- odparła Ula. —Lasy, ogrody, stawy i strumyk z mostem
zakochanych. A pod tymi drzewami można leżeć godzinami, patrzeć na dom i
marzyć.
-I
zakochać się- dodała Wioletta.
-Jak
zakochać? – pytał Olszański. —Nie wiemy o czymś Wiola? Widziałem na obiedzie,
że kręci się tu sporo młodych mężczyzn.
-W
okolicy zakochać- wytłumaczyła. —A ty od razu robisz z ości kości.
-Właścicielka
opowiedziała nam historię sprzed trzystu lat, gdy jej pradziad przyjechał tutaj
z Warszawy poszukać spokojnej żony i zakochał się w tych pagórkach i jeziorach-
dodała Ula. —Żonę również znalazł sobie, założył miasteczko Bartoszyce i został
na zawsze.
- Nie
wiem jak ty Seba, ale ja po takiej rekomendacji zamierzam pójść i obejrzeć te cudne
miejsca- odezwał się ponownie Marek. —Spacer po obiedzie jest zdecydowanie
lepszy niż leżenie.
-To
sobie idź, a innym daj poleżeć na hamaku- odparł leniwie Olszański.
-Ula
uczynisz mi ten zaszczyt i potowarzyszysz w zwiedzaniu- zwrócił się po dworsku.
—Samemu będzie mi nudno- dodał, biorąc za rękę.
-Będę
zaszczycona- odparła dostojnie.
Przechadzka
w towarzystwie Marka szybko przerodziła się w coś więcej niż zwykły spacer.
Zwiedzane miejsca sprzyjały bowiem wyznaniom.
-Lepiej
już się czujesz? – zapytał, gdy oddalili się od pensjonatu.
-Tak. Wyjazd
był dobry pomysłem. I dziękuję, że przyjechałeś.
-Nie
ma za co dziękować. Obiecałem przecież, że zajmę się tobą i to, że będę
odwiedzać cię tutaj to i jestem.
- To
prawda, ale byłam w takim stanie psychicznym, że poważnie tego nie mogłam
traktować.
- Ale
było bardzo poważne Ulijanko. A wracając do rozmowy z niedzieli rano, to nie
powiedziałem całej prawdy.
-To
znaczy, że Bartek…
-To
znaczy, że chcę bronić cię i zajmować się tobą, bo cię kocham- wtrącił,
zatrzymując się i odwracając Ulę do siebie.
-Kochasz
– powtórzyła z niedowierzaniem.
- Kocham do szaleństwa, całym sobą. Do tej pory nie
kochałem tak naprawdę żadnej kobiety. To było tylko pożądanie. Gdy poznałem cię,
a później coraz bardziej poznawałem i odkrywałem kolejne zalety, to
zakochiwałem się, chociaż nie było tego w moich planach. Sama zresztą wiesz, że
nigdy nie byłem typem romantyka. Wszystko zmieniło się po naszym wyjściu do
Luna Parku. Wtedy zdałem sobie sprawę, że zakochałem się na zabój.
- To,
dlaczego prędzej nie powiedziałeś mi tego wszystkiego? - zapytała z wyrzutem. —Zamiast tego oznajmiłeś mi, że odwołujesz
randki.
- Po
prostu wykorzystałem fakt, że mnie okłamałaś na to, żeby uwolnić się od uczucia
miłości. Czułem, że nie nadaję się na prawdziwą miłość.
-
Typowe myślenie wielu mężczyzn- odparł z ciągłym oszołomieniem.
-
Możliwe. Nie chciałem też kochać i być z
tobą, żeby cię nie zranić. Bałem się, że przez mój tryb życia, a konkretnie
kochanki będziesz tylko cierpieć. Teraz
tak już nie myślę. Wiem, że potrafię być wierny, bo od czasu, gdy zrozumiałem, że
cię kocham inne kobiety przestały mnie interesować i nie tęsknię do nich. Przy
tobie nauczyłem się życia i miłości.
-Pięknie
to powiedziałeś Marek- westchnęła, wpatrując się w niego. —Przy tobie nauczyłem
się życia i miłości.
Chwilę
później Marek objął ją w talii, przyciągnął bliżej do siebie, a ich twarze
dzieliło parę centymetrów. Wpatrzeni w siebie wspominali poprzednie pocałunki.
Delikatne i nieśmiałe. Tym razem było znacznie przyjemniej, bo Marek przywarł
do jej ust na dłuższy pocałunek, muskając i kąsając jej wargi. Było to dla niej
tak przyjemne i nowe, że nie była w stanie poruszyć się ani przerwać pieszczot.
-Tam
jest ten most zakochanych? -zapytał, gdy oderwali się od siebie i weszli w nową
alejkę.
-Tu.
Dlaczego pytasz? – zapytała, gdy Marek ciągnął ją w tę stronę.
-Bo nie
odpowiedziałaś mi jeszcze nic konkretnego na moje wyznanie. Może most cię
zmotywuje kochanie.
-Kocham
cię Marek.
-Tylko
tyle? -mówił z rozczarowaniem. —Po tylu latach podkochiwania się we mnie.
-Bardzo
cię kocham- rzekła nieśmiało. — Bardzo, bardzo cię kocham- dodała, widząc
ciągle niezadowoloną minę Marka. —I zamierzam kochać cię do końca świata, a
nawet jeden dzień dłużej.
-Tak zdecydowanie
lepiej Ulijanko. A z tym końcem dobrze
mówisz, bo zamierzam ożenić się z tobą i kochać jak szalony po wszystkie nasze
dni- mówił z czułością.
-Jeśli
to miały być oświadczyny, to zgadzam się zostać twoją żoną- odparła poważnie. —Uprzedzam,
tylko że nie zamierzam być potulną i uległą żoną. Nawet episkopat zmienił
przysięgę małżeńską i z dniem dwudziestym czwartym września usuwa fragment o
posłuszeństwie żony wobec męża.
-A to
pech- rzekł zmartwiony tuż przy jej ustach. —Nie będę mógł nawet odstawić cię
do domu, gdy kiedyś przeciwstawisz mi się w czymś.
Poprzedni
pocałunek był delikatny i subtelny a teraz zachłanny i namiętny. Marek obejmując ją, całował nie tylko w usta, ale i w zagłębienie szyi. Dla Uli było to
tak zajmujące, że mogła jedynie mruczeć z rozkoszy i poddać się jego
pieszczotom.
Z
powrotem do pensjonatu nie spieszyli się zbytnio i trzymając się za ręce,
chodzili po parku i planowali swoją przyszłość.
-Kochanie
wolisz typowy czerwiec czy romantyczny karnawał? – zapytał cicho Marek.
-Na
co? Na ślub czy zaręczyny.
-Na
ślub oczywiście. Zaręczyny mam już zaplanowane. O tym jednak cicho sza, bo musisz
mieć trochę niespodzianki.
-Nawet
rąbka tajemnicy nie zdradzisz?
-Nie nalegaj
Ula, bo i tak nic nie powiem. To co z tym ślubem?
-Ślub
zimą byłby niezwykły, ale droższy- odparła z wahaniem.
-W
takim razie pomyślimy o lutym- wtrącił. —Teraz druga kwestia. Mieszkanie w
mieście i kamienicy czy posiadłość za miastem? Mam mały dworek po dziadku w
Lisowie do remontu i ewentualnie mieszkanie do kupienia nad moją
restauracją.
-Dzieci
również zaplanowałeś?
-Oczywiście-
odparł pewnie. —Spłodzimy tyle dzieci Ulijanko, że nasze życie nigdy nie będzie
nudne ani samotne.
-W takim
razie posiadłość na wsi będzie odpowiedniejsza. Będzie więcej miejsca, aby w
razie, jak będą niegrzeczne porozstawiać je po kątach i aby miały gdzie się
bawić.
-Pomijając
to, że my będziemy mieć więcej prywatności- rzekł przewrotnie. — Lisów jest wystarczająco daleko od Warszawy i
Rysiowa, aby nasi rodzice nie pojawiali się tam codziennie z niezapowiedzianą
wizytą.
-Jesteś
okropnym nieczułym draniem pozbawionym uczuć nawet wobec rodziców- wyrzuciła z
oburzeniem. —I nie wiem czy dobrze robię, wiążąc się z tobą. Moja babcia zawsze mówiła, że po tym jak kawaler traktuje rodziców można poznać, jak będzie traktować żonę.
-Ale i
tak mnie kochasz. Takich słodkich drani
kocha się najbardziej.
Po
godzinnej wędrówce wrócili do Wioli i Sebastiana, którzy to czekali na nich z
kolacją.
-Nie
było was masę czasu- rzekła Wioletta. —Zgubiliście się czy co?
-Te,
co Wiola- odparła tajemniczo Ula.
-Musieliśmy
sporo rzeczy omówić- dodał Marek.
-To znaczy,
że znowu jesteście razem? -ni to spytała, ni stwierdziła Kubasińska, która
takie rzeczy wyczuwała na odległość.
-Jesteśmy-
przytaknęła Ula. —Marek powiedział, że kocha mnie już od jakiegoś czasu, ale
miał powody, żeby trzymać się z daleka ode mnie.
-W
końcu wrócił mu rozum do głowy- odezwał się Sebastian do Wioli i Uli.
-Nie
będę zaprzeczał Seba, że miałeś we wszystkim rację- odparł bez urazy.
-I
pomyśleć, że w czasie urodzin u Sebastiana chcieliśmy wywołać zazdrość u ciebie
i wyswatać Ulę z Sosnowskim a sprawę załatwił Bartek- dodała Wioletta do Marka.
-Nic
tylko w głowach mieliście swatanie i godzenie nas– wymruczał Marek.
-Tylko
że z planów nic by i tak nie wyszło, bo od początku zainteresowany był mną a
wami rodzeństwo Malickich- rzekła Kubasińska.
- Czasami
los jest przewrotny, a czasami musi dopomóc. Choć nie zawsze w łagodny sposób- odparła
Ula.
-I tu
masz rację kochanie- rzekł jej Marek.
-Nam
Marek szczęście przyniosło to przyjęcie u twoich rodziców z okazji powitania
Febo– stwierdził Sebastian. —Ty poznałeś Ulę a ja Wiolettę.
-Na to
wygląda przyjacielu- odparł.
-Muszę
ci się przyznać do czegoś- zagadnął również Olszański. — O tym, że Janka to Ula
wiedziałem od początku. Na tym przyjęciu usłyszałem rozmowę Wiolki i Uli i
dowiedziałem się prawdy. Chciałem powiedzieć ci, ale zabawiałeś się akurat z
Rozalią, to pomyślałem, że nauczka ci nie zaszkodzi. Później było to zabawne i
dalej trzymałem w tajemnicy. Teraz
możesz mnie złajać od najgorszych Marek.
-Pięknie
Cebulku- odezwała się z oburzeniem Wioletta zamiast Marka. —Chociaż mi mogłeś
powiedzieć, że wiesz. A tak niezłego dudka czy tam innego pawiana nam wystrugałeś.
Prawda Marek.
-Nic
dodać, nic ująć Seba- odparł bez żalu sam zainteresowany.
O tym,
że i w sprawie syfilisu okłamał go, Sebastian postanowił nie mówić. Z tego, co
było mu wiadomo, to do tej pory jego małe kłamstewko działało i Marek trzymał
się z daleka od Sonii, Rozalii i innych przygód miłosnych.
CDN 31 SIERPNIA
Rozmowa Uli z Markiem niesamowita. Ale najważniejsze, że oboje potrafili przyznać się bez żadnych kłamstw swoje uczucia. Ciekawe co też Marek wymyślił z tymi zaręczynami.
OdpowiedzUsuńChociaż wydaje mi się iż w tamtych czasach to Marek w pierwszej kolejności o rękę swej wybranki powinien prosić ojca panny. Ale po tym jak zachował się wobec Uli na dożynkach jej ojciec nie powinien mieć żadnych wątpliwości. A nawet myślę, że pani Cieplak inaczej patrzy teraz na Marka.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Oczywiście, że z zaręczynami będzie jak należy i Marek poprosi Magdę i Józefa o rękę córki. A ich odpowiedzi można się domyślić. W jakich okolicznościach nie zdradzę, bo jak powiedział Marek cicho sza bo trzeba mieć troszkę niespodzianki. O tym już w kolejnej części. Najpierw jednak będę starała napisać mini z Cyklu mini na 500 000 wejść, bo się zbliża ta magiczna liczba.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Bartek sprytnie to sobie wymyślił, ale przez jeden drobny szczegół sprawa wyszła na jaw. Śledztwo jakie przeprowadził Marek w tak krótkim czasie super. Na szczęście poczynania Bartka przyniosły dokładnie odwtotny skutek i znacznie przyśpieszyły odbudowę relacji pomiędzy Ulą i Markiem. Opowiadanie chyba zbliża się ku końcowi a szkoda, bo polubiłam te czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak widać każdy plan nie jest idealny. Zadziałał również przypadek w postaci pijanego Jasia. Faktycznie została tylko jedna część. Ta miała być już ostatnia, ale musiałabym jeszcze sporo napisać a z wejść widziałam, że chyba czekacie na nowy wpis.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Tak spodobało mi się to opowiadanie,czytam jednym tchem. Bartek szuja był i będzie i oby dostał spory wyrok.Marek zmądrzał, i przyznaję rację Julicie najpierw rodzice potem panna proszona była o rękę. Choć czasy dawne to bardzo fajnie opisane przez Ciebie. Czekam niecierpliwie na zakończenie tej romantycznej opowieści, a że to pora wakacji nie poganiam.Pozdrowienia Agata zakończenie. źć,
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
UsuńO Bartku raczej już nie będzie, ale wyrok na pewno jakiś tam dostanie. Nie wiedziałabym nawet ile by mu groziło w tamtych czasach.
Co do zaręczyn to jak pisałam wyżej będzie jak należy. Teraz też czasami jacyś ostatni romantycy pytają rodziców panny.
Co do kolejnego wpisu to najpierw mini a później ostatnia część. Nie wiem na kiedy wyrobię z napisaniem, ale pocieszające jest to że instytucja młodsza siostra wraca dzisiaj i popołudniami może zajmować się moim dzieckiem a ja pisać. Teraz tylko wieczory zostawały mi ale po pracy czasami byłam zmęczona i tylko łózko mi się marzyło.
Pozdrawiam miło i dzieki za wpis.
Bartuś okazał się jednak łajdakiem z niecnymi zamiarami wobec Uli. Gdyby nie Marek, to doszłoby do skandalu obyczajowego. Marek jednak coś przemyślał i zrozumiał, że Ula jest wyjątkowa. Zrozumiał też, że ją kocha a Sonie, Rozalie i inne poszły w niepamięć. Rozmowa podczas spaceru to rozmowa na sto procent szczerości, bo oboje nie ukrywają już tego, co do siebie czują, a Marek składa pierwsze deklaracje. Jeśli dojdzie do ślubu, to oni na pewno nie będą się ze sobą nudzić.
OdpowiedzUsuńA tak już poza treścią opowiadania powiem, że trochę mnie śmieszy tej zwrot Marka do Uli - Ulijanko. Zupełnie mi to nie brzmi w jego ustach. Zwrot jest dość pieszczotliwy, ale u takiego faceta brzmi cokolwiek dziwnie. On pasował do Violetty, która po raz pierwszy go użyła. To tylko tak na marginesie i zupełnie subiektywnie.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Nie da się ukryć, że taka sytuacja jaką zastał Jakub a później Marek byłaby w tamtym czasie powodem do ślubu. Dlatego też musiałam akcję przenieś w czasie. Na szczęście nie rozniosło się po ludziach, a nieszczęście zmieniło się w szczęście.
UsuńW epilogu postaram się opisać trochę ich szczęśliwego życia. Zwłaszcza, że II wojny nie zamierzam uwzględniać. Szlacheckie pochodzenie Marka dobrze by nie rokowało na przetrwanie.
Co do Ulijanki to takie połączenie Uli i Janki jak łatwo domyślić się. Nie wiem tylko czemu piszesz, że Wioletta użyła go jako pierwsza, bo to był Marek parę części prędzej po tym jak dowiedział się prawdy kim jest Ula.
Pozdrawiam miło i dzięki za pis.
Chodziło mi o serial. To w serialu "Ulijanka" padło po raz pierwszy z ust Violetty. - "Ulijanko ty moja!" - ściskała Ulę i tak właśnie mówiła w przypływie jakiegoś szczęścia wynikającego chyba z powodu awansu Uli na dyrektora finansowego, w którym Viola upatrywała i dla siebie jakieś korzyści. Dobrze nie pamiętam, ale to był chyba ten moment.
UsuńPozdrawiam. :)
Nie wiedziałam i dzięki za podpowiedź. Prawie cały serial oglądałam w premierze a powtórki wyrywkowo to mogłam nie wyłapać Ulijanki, a tu mi pasowało te połączenie imion.
UsuńPozdrawiam jeszcze raz i dzięki za wpis.
Bartek powinien dostać bardzo długi wyrok. No nareszcie wrócili do siebie :) Marek już wszystko zaplanował i tak jak Seba powiedział wrócił mu rozum do głowy :) Ciekawe czy imiona dla dzieci Dobrzański już wymyślił? Oj Seba. A ja myślałam że Olszański prawdę mówi o tej chorobie. Ale Marka wkręcił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Te kłamstwo Sebastian wymyślił na doczekaniu, ale skutecznie jak widać.
UsuńImion jeszcze nie mam ale ilość dzieci tak. Czwórka. Najpierw syn, później dwie córki i syn. Naprawiam błąd z Dyliżansu i druga będzie Agusia. Na inne imiona czekam na propozycje.
Ostatnią część będzie po miniaturce którą akurat kończę pisać i chcę dodać z okazji 500 000 wejść, to trzeba trochę poczekać.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.