czwartek, 24 stycznia 2019

Skazani na miłość cz 9



Nieruchomość i przylegające do nich dobra, które zamierzał zakupić Marek, nie wyglądały zachęcająco. Szyby były powybijane, odrapane tynki, wymalowane graffiti. Otoczenie nie było lepsze, bo zarośnięte chaszczami i pełne liści. Było jednak dużo miejsca, drzew a z tyłu estrada pomost i woda. 


W przyszłości i po odpowiednim nakładzie pieniężnym mogła jednak przynieść zyski. Plusem było również to, że działka położona była na obrzeżach Warszawy w pobliżu domu spokojnej starości, gdzie przebywała pani Więcek. Jadąc właśnie w odwiedziny do pani wychowawczyni, dojrzał szyld z napisem sprzedam i numerem telefonu. Jeszcze tego samego dnia zadzwonił, dowiedział się o szczegóły i umówił na spotkanie z Agatą Stawicką. Już na pierwszym spotkaniu okazało się, że kobieta sporo liczy sobie za posiadłość, a raty nie wchodzą w rachubę. Swoich oszczędności miał sporo, ale i sporo brakowało. Od rodziców nie chciał jednak pożyczać i jedynie co przychodziło mu do głowy, to współwłaściciel i kredyt. W pierwszej kolejności pomyślał o Sebastianie, ale on miał już kredy na mieszkanie i samochód i nie dostałby drugiego. Sam natomiast podsunął mu Ulę. Oboje ustalili też, że jeśli dojdzie do transakcji, to będą trzymać się wersji, że Marek będzie miał 50% akcji a Seba z Ulą po 25. Nie chcieli, aby Ula myślała, że jest to coś osobliwego tylko wspólnego.  Ula mogła również wziąć kredyt, a firma F&D była wystarczającym poręczycielem. Resztę brakującej zaś kwoty Marek zamierzał uzyskać pod zastaw domu.
Po opracowaniu planu na papierze Markowi pozostało tylko powiedzieć o wszystkim Uli. To natomiast było trudniejsze niż zdobycie pieniędzy. Nie chciał tak od razu przejść do sedna sprawy tylko delikatnie nakreślić sytuację. 
-Pamiętasz, jak rozmawialiśmy na temat oszczędności i że najwięcej kosztuje nas wynajmowanie sal i hoteli na pokazy? - zagadnął któregoś dnia rano.
-Pamiętam. Było to z miesiąc temu, gdy wracaliśmy z Łazienek. A dlaczego pytasz?
-Mam pomysł jak to rozwiązać.
-Planujesz fuzję z którymś z tych miejsc?
-Nie Ula. Zamierzam mieć takie miejsce. Powiem nawet więcej. Znalazłem już coś odpowiedniego. Duży budynek, ogród, estrada, dostęp do wody. Potrzebuje tylko nakładu pieniężnego i dobrego menażera.
-Z tym drugim mogę ci pomóc. Mój przyjaciel i sąsiad zarazem szuka pracy. Kończył ze mną SGH z dobrym wynikiem, ale nie ma szczęścia do pracy. CV mogę nawet dzisiaj ci dostarczyć.
-Nie tak szybko Ula- wtrącił. —Zanim to, to muszę jeszcze doprowadzić budynek i otoczenie do używalności. A to trochę czasu zajmie. Lata opustoszenia zrobiły swoje. Jeśli chcesz, to pojedziemy na miejsce i sama ocenisz, czy warto inwestować. Mieści się obok domu spokojnej starości pani Więcek.
-Chętnie obejrzę. Mówisz o nim z takim błyskiem w oku, że trudno oprzeć się, aby nie obejrzeć.
-Tylko jest to na razie tajemnica- rzekł konspiracyjnie. Nawet rodzice nie wiedzą. Nie chcę zapeszyć. 
-OK. Marek. Buzia w klamkę, jakby powiedziała Wioletta.
Na obejrzenie przyszłego nabytku Marka pojechali tego samego dnia. Pierwsze wrażenie Uli jednak dobre nie było. Budynek od ulicy dobrze nie wyglądał i dziwiła się Markowi, że kusi się na kupno. Ze strony ogrodu natomiast było lepiej i miało swój czar.


-Sam chcesz to wszystko ogarnąć?- pytała rozglądając się ciekawie. Zadanie może cię przerosnąć.
-Na razie jestem ja i Sebastian i przydałby się kogoś na dokładkę- odparł, wyrywając większy chwast. —Mam trochę oszczędności, Seba swoich, ale to za mało i szukamy chętnej trzeciej osoby- mówił kłamiąc na temat Sebastiana.  Planuję ewentualnie wziąć kredyt, ale na kogoś- zaczął tłumaczyć. —Gdybym sam na siebie brał a firma i co za tym idzie i ja byłbym poręczycielem, mogłoby wydawać się dziwne. Nie chcę ryzykować, szukam więc kogoś z kasą albo chętnego na zarobek i niebojącego się ryzyka.
-W moim banku, gdzie miałam staż mam z szefem dobry układ, to może wam pomóc- zaproponowała nieśmiało. —Może nie będzie pytać, na co potrzebne są ci pieniądze.
-Brzmi zachęcająco Ula. Lepsze to niż branie kredytu z całkiem obcego banku. Środka budynku nie pokażę ci, ale wygląda lepiej niż na zewnątrz- zmienił nieco temat. —Duża sala, zaplecze, małe pokoje, sanitaria. Śmiało można organizować tutaj pokazy, wesela, sympozja, festyny, zloty i tak dalej Ula.
-Ambitnie i zaczyna mi się podobać- rzekła szczerze. —A co skłoniło cię do takich planów? Oprócz oszczędności oczywiście.
-Mój tato z Febo stworzyli firmę praktycznie od zera i kredytu, to i ja chcę stworzyć coś od podstaw i sam.
-Czyli nie chcesz żyć tylko z tego, co dał ci los?
-Dokładnie. To co Ula? Może odwiedzimy moją wychowawczynię przy okazji- dodał, gdy wychodzili z posesji. —To pięćset metrów stąd. A ostatnio pytała o ciebie.
-Możemy- odparła.

Wychowawczynię, jak przystało na panią od biologii, zastali pielęgnując kwiaty. Ula, która była również miłośniczką kwiatów, szybko znalazła z nią wspólny temat. Gdy Marek opuścił ich na chwilę, aby odebrać telefon, tematem rozmowy był on sam.
-Marek niestety, ale nie przykładał się do biologii. Zwłaszcza do botaniki- opowiadała nauczycielka.
Za to anatomię człowieka miał pewnie w małym paluszku- pomyślała Ula.
-Trochę lepiej było z zoologią, anatomią i genetyką- kontynuowała, czytając w jej myślach.
Jednak anatomia.
Chociaż już same uczenie anatomii łatwe nie było Ula. Prawie dorośli byli, a zachowywali się jak dzieci.
-Typowi licealiści -odparła. — Moja pani od biologii mówiła, że mózg chłopaków w liceum do nauki na poważnie pewnych pojęć nie jest jeszcze gotowy.  
- Patrząc na Marka i innych, to myślę, że coś w tym jest- rzekła z rozbawieniem.
-O czym rozmawiacie? -zapytał sam zainteresowany, gdy wchodząc do pokoju, usłyszał ich śmiech.
-O tym, co było dla ciebie w czasie liceum za zabawne do nauki Dobrzański- rzekła jego wychowawczyni.
-Ale sporo pamiętam. Do dzisiaj wiem jakie są cechy DNA w genetyce albo jak zapobiegać ciąży- odparł ze swoim popisowym uśmiechem.

Paulina tymczasem po zażegnaniu zagrożenia ze strony Bartka zamierzała zająć się przygotowywaniem przyjęcia zaręczynowego. Zaczęła interesować się również tym, co porabia Marek. W ostatnich dniach bowiem nie miał na nic czasu i gdzieś wychodził. Z góry więc przewidziała, że stoi za tym jakaś jego kochanka i dążyła do tego, aby dowiedzieć się, kim ona jest. Na Ulę nie mogła liczyć, to postanowiła zdziałać coś z Wiolettą i dobrym informatykiem.  Ten zaś za odpowiednią opłatą dał jej instrukcje i odpowiedniego pendrive na łamanie haseł i loginów. Ona musiała tylko ze spokojem wszystkie pliki przegrać na urządzenie z laptopa Uli i Marka. Okazja na zrealizowania planu znalazła się szybko, bo Uli i Marka często nie było w biurze, a wywabienie Wioletty było proste. Wystarczyło jej tylko powiedzieć o wyprzedaży w jakimś sklepie, aby pobiegła tam w czasie przerwy na lunch. Kubasińska okazała się również rozmowna, bo Febo po kolejnej dłuższej nieobecności Marka w biurze, skłamała jej, że policjanci pytali o Marka, a ta dokładnie powiedziała, gdzie jest i z kim. Dwa dni później mogła się cieszyć z informacji, jakie uzyskała. Jedną z ich było imię i nazwisko Agata Stawicka i umówione spotkanie. Wkrótce jednak swoje knucia i szpiegowanie musiała odłożyć na później i zająć się ważniejszymi sprawami. To sam Aleks uwikłał ją we własne sprawy, bo po problemach w Polsce poleciał do Włoch, aby na miejscu pozamykać swoje lewe interesy. Tam zaś dzień po przylocie zainteresował się nim włoski wymiar sprawiedliwości i zmuszony był ściągnąć do siebie siostrę. Problemy Febo okazały się na tyle poważne, że musiał zostać parę dni w areszcie, a później nie opuszczać kraju. Paulina natomiast postanowiła wspierać brata i zostać przy nim do czasu, aż jego sprawa się nie wyjaśni. Z takiego obrotu sprawy zadowolony był Marek, bo mógł ze spokojem zająć się swoimi planami i Ulą. Jedynie co go martwiło, to że nie zdążył porozmawiać z Paulą na temat ich związku i odwołaniu zaręczyn. Do Włoch wyleciała bowiem nieoczekiwanie dzień przed zaplanowaną przez niego rozmową, a przez telefon nie chciał tego załatwiać. Sprawa zaś była o tyle poważna, że na ostatnią chwilę nie można było zostawić. Z tego problemu wybawili go sami rodzice, którzy nalegali na jego wyjazd do Mediolanu i, aby na miejscu zorientował się w sytuacji Aleksa i jakoś mu pomógł.  Przy okazji, choć dobry to moment nie był postanowił, że porozmawia z Paulą o ich przyszłości. Te cztery dni natomiast które pozostały mu do wylotu wykorzystał na odmówienie cateringu, muzyków i powiadomieniu swoich znajomych o odwołaniu zaręczyn. Gości Pauliny natomiast zostawił na później, bo i tak większości nie znał i nie miał do nich telefonów. Tymczasem sama Paulina zadzwoniła do niego. To, co miała do przekazania mu, zaskoczyło go.


-Będę musiała zostać tutaj na dłużej Marco- mówiła załamanym głosem. —Tak na miesiąc. Aleks przechodzi załamanie nerwowe i nie mogę zostawić go samego.
-Oczywiście Paula, brat najważniejszy- odparł ironicznie.
-Mógłbyś nie ironizować- odparła, wyczuwając jego ton. —Zresztą mniejsza z tym. Musimy przełożyć nasze zaręczyny- oznajmiła nieoczekiwanie. —Aleks nie będzie mógł wyjechać z Włoch, a chciałabym, aby był obecny. Wiem, że zostały dwa tygodnie i nie czas na odwoływanie zaręczyn, bo sporo z tym kłopotów, ale zrozum i mnie.  Aleks to moja najbliższa rodzina.
-Nie robisz żadnego kłopotu Paula- odparł z zadowoleniem. —I rozumiem.
-Możemy wszystko na święta przełożyć- ni to zaproponowała, ni zadecydowała. —Ale o tym porozmawiamy, jak sprawy się unormują. Nie jest to rozmowa na telefon. I dziękuję, Marco. Wiem, że stawiam cię i Helenę z Krzysztofem w niezręcznej sytuacji. Będziesz musiał zająć się wszystkim.
-Dam radę Paula.  I masz rację. Musimy porozmawiamy, jak się zobaczymy.
-W takim razie czekam na ciebie kochanie- mówiła słodko.
-Będę pojutrze- odparł krótko, bo wyczuł, że Febo chce rozmowę skończyć jak najszybciej.
Następnego dnia dobrymi wiadomościami podzielił się z Ulą.
 -Paulina dzwoniła do mnie wczoraj wieczorem i odwołała, a raczej przełożyła zaręczyny na święta- oznajmił jej, gdy tylko pojawiła się w pracy. —Teraz chce zostać w Mediolanie przynajmniej miesiąc, czyli my będziemy mieć sporo spokoju.
-Żartujesz? -pytała podejrzliwie. —Wszystkiego bym się po niej spodziewała, ale nie tego, że odwoła zaręczyny.
-A jednak odwołała- mówił, prowadząc w stronę kanapy. —Jak widać ani ja, ani ty nie znamy jej do końca. A ja będę miał przynajmniej czas, aby porozmawiać z nią na spokojnie i wytłumaczyć, jak jest między nami.
-Czyli postanowiłeś rozstać się z Pauliną?
-Definitywnie Ula. Przed wylotem znowu grzebała w moim biurku i dokumentach.



Same problemy prawne Aleksa natomiast cieszyły go, bo nieskazitelny dotąd Aleks okazał się nie taki idealny. Od dawna według Krzysztofa, to Febo był tym lepszym, wielokrotnie chwalił go za jego sumienność, osiągnięcia, a on był tym gorszym, który zbyt długo beztrosko traktował pracę i życie i miał brać z przykład z Aleksa. Teraz zaś ewidentnie rozczarował przybranego ojca. Febo bowiem oskarżony był o machlojki finansowe i fałszerstwo dokumentów, a dotyczące wysokiej jakości tkanin, butów i innych dodatków.
-Nie rozumiem, czego brakowało mu tutaj, że posunął się do czegoś takiego? – zastanawiał się Krzysztof podczas wspólnej kolacji z synem i żoną. —Ja i jego ojciec zawsze uczciwie zarabialiśmy pieniądze.
-Najwidoczniej było mu mało tato- odparł błaho Marek.
-Albo ten cały Mario wplątał go w swoje lewe interesy- dodała Helena.
-Oby tylko śledztwo nie wykazało, że korzystaliśmy z jego usług- kontynuował Dobrzański. —Byłby skandal. Cały prestiż firmy budowany latami upadłby. Nie wiemy, ile czasu prowadził ten proceder.
-Raczej nie korzystaliśmy – uspakajał ojca, choć jemu samemu podsunął własną firmę do zakupu materiałów. O tym jednak postanowił nie wspominać rodzicom. —Gdy teraz o tym myślę, to przypomina mi się, że jakiś rok temu Aleks zaczął częściej wyjeżdżać do Włoch i innych krajów, to mógł właśnie wtedy rozpocząć swoją działalność.  A ty tato dbałeś o to, co kupujemy i od kogo. Nie ma się więc czego obawiać.
-Wątpliwości zawsze pozostają- odparł ojciec. —Ten policjant wypytywał mnie o szczegóły zamówień, gdy byłem jeszcze prezesem. W końcu sam zwątpiłem w uczciwość zamówień.
-Jak to policja tato. Umie tak prowadzić rozmowę, że każdy się gubi w zeznaniach. Stres robi swoje.
- Oby tylko nie okazało się, że i w naszej firmie narozrabiał- dodał Krzysztof.
-Nie możecie Aleksa oskarżać o wszystko, co najgorsze- wtrąciła Helena. —Pogubił się i tyle. Stracił rodziców, Julia odeszła do innego, a Paulinka wyprowadziła się od niego i wprowadziła do ciebie Marek.
I to by błąd- pomyślał Marek.  Może teraz miałbym jakąś uczciwą dziewczynę, z którą chciałbym spędzić życie, a tak wszystkie porządne dziewczyny na zajętego faceta uwagi nie zwracały.
-To nie są powody, aby wdać się w światek przestępczy- odparł jej mąż. — Musimy pomyśleć co z nim dalej w firmie Marek. Prowadzi nasze finanse i nie wiemy, jak wyglądają naprawdę.
-Tym się nie martw. Popracujemy nad tym z Ulą.  Jest świetną ekonomistką i wszystkie nieprawidłowości znajdzie.
Choć była to dobra okazja na powiedzenie prawdy, że już wie, że Aleks miał okazję pokazać swoje prawdziwe oblicze i razem z siostrą szpiegował go, to postanowił na razie nie mówił. Uważał bowiem, że jak na jeden dzień rodzice mają dość złych emocji. W dodatku obawiał się o serce ojca i że może skończyć się kolejnym pobytem w szpitalu.  Z tego zaś, że Aleks stracił w oczach ojca, był zadowolony.
-Tylko Paulinki w tym wszystkim szkoda- odezwała się Helena. — Jest taka rodzinna- zachwycała się Helena. — Nie każdego byłoby stać na odwołanie własnych zaręczyn.
- Ona rodzinna? – zakpił Marek. —Ona rodzinna jest tylko dla brata mamo.  Gdy na początku roku źle się czułem, to zostawiła mnie na trzy dni i wyjechała do SPA z koleżanką. Uważała, że dzieckiem nie jestem i nie potrzebuję pomocy. Później nie licząc się tym, że wróciliście ze Szwajcarii z leczenia, to wyprawiła tutaj huczne urodziny Aleksa. Dla niej liczy się ona sama i Aleks.
-Mówisz tak, jakbyś czuł się zazdrosny o Aleksa- odparła Helena. —Jeśli tak to…
-Nie jestem zazdrosny mamo- wtrącił. —Może robić, co chce z bratem i gdzie chce.  A odwołanie zaręczyn to kolejny dowód na to, kto jest dla niej najważniejszy.
-Nie wydajesz się zbytnio zmartwiony tym faktem Marek- rzekł mu ojciec. —Gdy mówiłeś nam o tym, to miałeś obojętny ton. Żadnej rozpaczy.
-Bo nie jestem- odparł szczerze. —Ja i tak planowałem odwołać zaręczyny. Jeszcze przed tą historią z Aleksem. Od dawna nic między mną a Pauliną nie ma.
-Kpisz sobie? -pytała mama. —Jesteście ze sobą tyle lat. 
-Nie, nie kpię. I jestem poważny jak nigdy dotąd mamo- mówił zdecydowanie. Moje rozstanie z Paulą jest przesądzone. Jest mi dobrze bez niej, bez zaręczyn. I nie przekonacie mnie do zmiany decyzji. Nie będzie zaręczyn na święta. Jak tylko spotkam się z nią w Mediolanie i znajdę dobrą okazję, to porozmawiam i wytłumaczę, że nasz związek nie ma przyszłości.

środa, 16 stycznia 2019

Skazani na miłość cz. 8



Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Paulina po obejrzeniu przesłanych fotografii i przeczytaniu listu było zniszczenie zdjęć. Później zaczęła działać i zadzwoniła do Bartka do Niemiec (on tam pracuje i tylko przyjeżdża do Polski) z zamiarem wyegzekwowania części pieniędzy od niego. Ten zaś zdecydowanie odmówił jej pomocy. Powiedział, że to nie jego sprawa, nie ma takich pieniędzy i nie będzie miał. W dodatku sam zaczął ją szantażować, mówiąc, że jeśli będzie dzwonić do niego dalej, to sam powie Markowi o ich spotkaniach i że on niczym nie ryzykuje tylko ona.  Zachował sobie również na pamiątkę  jej czułe SMS-y z różnych okresów ich spotkań, które nie omieszka się wykorzystać, jeśli zajdzie taka potrzeba.  
Parę minut później dostała również kolejnego SMS-a.
Pieniądze przekażesz w piątek w parku Jaś i Małgosia. I żadnej policji. Ani teraz, ani w parku.
Po niepowodzeniach z Dąbrowskim i kolejnym SMS-ie swoje palny na zdobycie pieniędzy przerzuciła na Mario.  Zamierzała również wykorzystać zdjęcia, które zrobiła w Mediolanie. Co prawda nie słyszała o jego dochodach, ale z czegoś musiał żyć i miał sporo znajomych, od których mógłby pożyczyć pieniądze. Od wczorajszego dnia był również w Polsce. Dłużej nie myśląc i z zadowoleniem, że znalazła kolejne rozwiązane, które jak była przekonana powiedzie się, zamówiła taksówkę i pojechała do miasta. Tam w pierwszym napotkanym kiosku kupiła starter i zainstalowała kartę SIM do zapasowego telefonu. Chwilę później wysłała do Mario SMS-a.
Jeśli nie chcesz, aby Penelope i Kamila opowiedziały policji, co się działo w hotelu Eden w Mediolanie, to szykuj 300 000. Wkrótce odezwę się ze szczegółami. Mamy zdjęcia.
 Zaokrągliła również sumę do trzystu tysięcy za straty, jakie poniosła w Mediolanie.
Na odpowiedź długo nie czekała, bo Mario próbował dodzwonić się do niej, ale połączenie odrzuciła z obawy, że rozpozna jej głos. Wysłała tylko kolejną wiadomość.
Tylko wiadomości tekstowe. Żadnych połączeń telefonicznych. Szykuj pieniądze, a będę trzymała się cicho i z dala od policji. Penelope jest niepełnoletnia. Na zebranie całej kwoty masz cztery dni. Dasz mi je w jednej z galerii. 
Kim jesteś? Tą Kamilą? Znajdę cię i będziemy inaczej rozmawiać. Szantaż również jest karalny  odpisał.
Ty więcej ryzykujesz. Żadnych pytań. Dokładnie, gdzie masz przekazać mi pieniądze, dowiesz się jutro. 

Godzinę później ku zdziwieniu Pauliny Mario zadzwonił do niej na jej prawdziwy numer, ale odrzuciła połączenie. Podobnie było z kolejną próbą skontaktowania się z nią. W końcu wysłał jej SMS-a.
Paulino, musimy się spotkać. Mam coś z naszego ostatniego spotkania co może cię zainteresować. Proponuję za godzinę w Książęcej. Chyba że wolisz spotkanie w firmie albo u ciebie w domu. Sądzę jednak, że lepiej będzie dla ciebie, jak unikniesz tych miejsc. Odpisz, co wybierasz.
Na odpowiedz długo, nie czekał.
Może być Książęca.
Do lokalu dotarła przed czasem. Mario Gotti już na nią czekał.


-Można wiedzieć, co ma znaczyć ten alarm?- pytała, gdy usiadła naprzeciwko niego.
-Potrzebuję trzystu tysięcy i liczę, że mi je dasz.
-Chyba żartujesz? – odparła zdezorientowana.
-Nie i może to cię przekona, że mówię poważnie- mówił, wyciągając telefon. —Zrobiłem sobie na pamiątkę zdjęcia z naszej nocy.  Dwa coś w rodzaju selfie i jedno, gdy jesteś sama- dodał, pokazując jej, jak śpi w jego ramionach oraz gdy jest sama i widać spory kawałek nagich bioder i biustu. —Nie zamierzałem wykorzystywać ich, ale potrzebuję teraz pieniędzy. Jakaś idiotka upiła mnie w Mediolanie, wpakowała do łóżka jakąś małolatę i teraz szantażuje, żądając pieniędzy. Dasz mi te pieniądze, a zdjęcia nie ujrzą światła dziennego.
-To twój problem nie mój. Nie dam ci grosza- mówiła zdecydowanie.
-Naprawdę warto ryzykować szczęśliwe życie u boku Marka dla takiej małej kwoty, jak dla współwłaścicielki potężnej firmy. To on do tej pory jest tym który zdradzał, a okaże się, że i narzeczona nie jest lepsza.
Chwilę później zadzwonił telefon Pauliny i przepraszając oraz zostawiając torebkę, wyszła na chwilę do toalety. Mario w tym czasie wysłał kolejnego SMS-a do szantażysty. Zdziwienie jego było wielkie, gdy chwile po naciśnięciu wyślij, usłyszał dźwięk odebranej wiadomości w torebce Pauliny. I choć wydawało się to niemożliwe i uważał za zbieg okoliczności, to wykonał również połączenie. Dzwoniący i świecący telefon bez trudu znalazł w jej torebce, a na wyświetlaczu widniał jego numer telefonu. Przy okazji znalazł list przedarty na cztery części i kawałki jakiegoś zdjęcia. Jedno i drugie dało się jednak poskładać. Na koniec zrobił zdjęcia i schował do torebki. Na stoliku zostawił tylko telefon. Zrozumiał również, dlaczego w rachubę wchodziły tylko SMS-y. Podobnie jak Paulina pomyślał, że rozpoznałby jej głos.
Gdy Febo wróciła, to w pierwszej kolejności ujrzała swój drugi telefon leżący obok filiżanki z kawą.
-Koniec żartów Paula. Co ma znaczyć te szantażowani mnie? Robisz to dla zabawy czy chcesz się zemścić za coś?
-Kto pozwolił ci grzebać w mojej torebce- wysyczała.
-Nie grzebałem. Wysłałem szantażyście SMS-a, ale odezwał się twój telefon i coś mnie tknęło, aby zadzwonić i odezwał się ponownie. Teraz możesz powiedzieć, co ma znaczyć to szantażowanie mnie. Ma to związek z tym zniszczonym listem i zdjęciami w twojej torebce.
-Jakim prawem….
-Teraz to ja zadaję pytania Paula- przerwał jej brutalnie. —Dlaczego akurat mnie upatrzyłaś sobie na swoją ofiarę? Sporo wiem, to lepiej będzie, jak mi powiesz.
-Tydzień temu dostałam list z żądaniem zapłaty za nieujawnianie moich spotykań z jednym takim chłopakiem i pomyślałam, że to ty stoisz za tym i to twój sposób na zarabianie na życie. Poleciałam więc do Mediolanu i zaaranżowałam całą sytuację. Chciałam zemścić się tym samym. Wczoraj miałam dostarczyć pieniądze na wskazane miejsce, ale zamiast pieniędzy do torby włożyłam twoje zdjęcia, jak leżysz z Penelope w łóżku i list, a dzisiaj dostałam te zdjęcia i list. Po prostu pomyliłam się Mario i nie wiedziałam, jak zdobyć te pieniądze.
-Ty nie masz pieniędzy, żeby zapłacić? -pytał drwiąco. —Trudno mi w to uwierzyć.
-Aleks zajmuje się moimi wydatkami i mam limit. Jak wypłacam więcej niż dwadzieścia tysięcy na miesiąc, to blokuje mi się karta i konto. Na co dzień zaś żyję z pieniędzy Marka. Od niego ani od Aleksa nie mogę zabrać takich pieniędzy. Pytaliby po co. Musiałam więc coś wymyślić. Ale teraz jedziemy na tym samym wózku. Ty wiesz o mnie sporo, a ja o tobie.
-I tu się mylisz- odparł pewnie i z miną zwycięstwa. —Poskładałem potargany list i zdjęcie i sfotografowałem. Rozmowę również nagrywałem. Mój dowód na moją niewinność. Tak więc szach i mat Paula. Będziesz tańczyć jak ci zagram. 

Ogłoszeń w gazecie Paulina nie miała zwyczaju czytać, ale teraz była zmuszona do przejrzenia prasy. Reklama Szybka gotówka bez zaświadczeń, żyrantów, od razu wpadła jej w oko i zadzwoniła. Zwłaszcza że była mowa nawet o dwustu pięćdziesięciu tysiącach do pożyczenia na odpowiedni procent. Panowie udzielający kredyt po rozpatrzeniu jej wniosku i sprawdzeniu wypłacalności dali umowę do podpisania, a pieniądze do jej ręki trafiły w ten sam dzień. 


 Marek tymczasem nawet nie zauważył, że Paulina ma jakieś problemy. Jedynie co go dziwiło to, to że nie robi mu awantur. Tym zaś nie przejmował się i tłumaczył, że zajęta jest przygotowywaniem przyjęcia zaręczynowego. Miał też swoje problemy firmowe, bo w firmie w asyście policji pojawiła się straż graniczna, wywołując lawinę domysłów i plotek. 


-Ostatnio koło Aleksa kręcił się jego dawny znajomy Mario Gotti- opowiadał Uli w czasie wyjścia na lunch i po wizycie mundurowych. —To facet, który w przeszłości wplątany był w rozprowadzanie materiałów bez akcyzy na terenie Polski i wygląda na to, że wrócił do procederu. Teraz policja znowu zaczęła interesować się nim i pytali mnie o niego i Aleksa. A Aleks nalegał właśnie na sprowadzenie materiałów z konkretnej firmy. Firmy, z którą ma podobno Mario powiązania. Niewykluczone, że Aleks wiedział, że materiały będą nielegalne i chciał mi podłożyć świnie. Gdybym sprowadził je, musiałbym zapłacić sporo akcyzy i obciążył firmę.  Tym samym miałby argumenty dla ojca, że nie nadaję się na prezesa, bo nie sprawdziłem sprzedawcy. 
-Myślisz, że byłby zdolny własną firmę  pogrążyć? -pytała z niedowierzaniem. 
-Ja to wiem- wtrącił zdecydowanie.  —A ty jeszcze go nie znasz. Ciągle zazdrości mi, że wygrałem konkurs na prezesa- mówił z rozgoryczeniem. Ale jak dobrze pójdzie i udowodnię, że celowo podsuwał mi felerne materiał, to wkrótce nie będzie już dyrektorem finansowym. Może nie będzie go nawet w Polsce. 
-Z takimi planami to na wojnę z nim idziesz- przestrzegała poważnie. Z nim i Pauliną. Ona nie wybaczy ci tego, że wyrzuciłeś Aleksa z firmy. Ani tego, że wyjechał. Nie mogą bez siebie żyć. 
-Zawsze będzie mogła wyjechać z nim- rzekł, wprowadzając ją w zaskoczenie, bo o tym, że nie kocha Pauliny, słyszała od dziewczyn i jego samego, ale nie spodziewała się, że jest tak źle.
-Jak wyjechać? -pytała zdezorientowana. —Macie się przecież oficjalnie zaręczyć za trzy tygodnie, a za siedem miesięcy brać ślub. Będziecie żyć tak na odległość? To się nie udaje.
-Sęk w tym Ula, że jestem coraz dalej od zaręczyn i bycia z Pauliną- wtrącił nieoczekiwanie. —Nie mogę być z kobietą, która denerwuje mnie i śledzi na każdym kroku. Poza tym od bardzo dawna tylko firma nas łączy, a to nie jest dobry argument na bycie razem. Nie jestem nawet pewny czy była między nami kiedyś miłość, czy była to tylko fascynacja. Zresztą cokolwiek to było, to się dawno wypaliło i nie da się odbudować.  Nic nie powiesz? -zapytał, gdy Ula milczała dłuższą chwilę.
-Zaskoczyłeś mnie po prostu- odparła skołowana, tym co usłyszała.  —Tak trzy tygodnie przed zaręczynami, to dość odważna decyzja. Twoi rodzice tylko o waszym ślubie mówią.
- Dużo myślałem o tym i chyba lepiej jest teraz rozstać się niż przed ślubem albo później się rozwodzić- argumentował. A rodzice, jeśli to mnie bardziej kochają to powinni zrozumieć.
-Bądź, co bądź nie chcesz zrobić nic złego Marek, tylko o swoje szczęście walczyć - próbowała pocieszać, bo wyczuła z tonu Marka, że z rodzicami łatwo nie będzie. — A rodzice wiele mogą wybaczyć dzieciom.
-Obyś miała rację Ula- odparł, ale bez przekonania.—Ja w każdym razie jak zakończy się śledztwo w sprawie Mario i Aleksa, porozmawiam poważnie z Pauliną. A to dłużej niż tydzień ma nie trwać.
Wszystko,  co mówił jej Marek, było dla niej takie nieoczekiwane. Nie oznaczało jednak, że zwiąże się z nią, bo wiedziała, że odbiega urodą od innych jego dziewczyn, a to, że byli ze sobą dwa razy nic nie znaczyło. Sama się na to godziła, nie licząc na wiele. Z każdy dniem miała jednak moralne wyrzuty sumienia, że oddaje się mu i że już niedługo będzie zajęty. Zemsta na Paulinie zemstą, ale trzeba w końcu znaleźć umiar. Zastanawiała się również jak to będzie, gdy za tydzień znowu przyjdzie im wyjechać na objazd butików. Zwłaszcza że przez ostatnie dni od czasu jak mieli to nieoczekiwanie spotkanie u niego w domu, Marek zachowywał się jak nastolatek odkrywający dopiero co życie intymne. Nie było dnia, żeby jej nie całował i nie posyłał słodkich uśmiechów. Robił to zaś tak rozbrajająco, że ciągle nie potrafiła oprzeć tym jego słodkim pocałunkom i zalotom. Gdy przychodziła do niego do gabinetu, to zasuwał żaluzje i całował. Winda była kolejnym miejscem, gdzie nie szczędził sobie pieszczot. W przeciwieństwie do Uli Marek jednak żadnych oporów na romansowanie z nią nie miał. Co więcej, odpowiadał mu taki układ, bo Ula w odróżnieniu do byłych kochanek biurowych, nie wymuszała na nim małżeństwa ani rozstania z Pauliną. Nie wymagała również kupowania drogich prezentów i nie wykorzystywała finansowo. Nigdy też nie miała fochów tylko chodziła zadowolona i cieszyła się drobiazgami. Dlatego też tak chętnie spędzał z nią czas w firmie i poza nią. Zabieranie zaś w nastrojowe miejsca sprawiało przyjemność zarówno jemu, jak i Uli. Od wyjść nie powstrzymywał ich nawet fakt, że była druga połowa października i pogoda się zmieniła. Marek w tych wyjściach miał również drugi cel, bo chciał zaskarbić sobie przychylność Uli i w niedługim czasie namówić ją do wspólnych interesów. Potrzebował kogoś uczciwego, zaradnego i kompetentnego, a Ula taka była. 




Paulinie tymczasem, oprócz sprawy z szantażem, sen z powiek spędzał Mario i to, co posiadał i wiedział. Zwłaszcza po tym, jak dowiedziała się o jego kryminalnej przeszłości.  Wkrótce jej sytuacja się jeszcze bardziej skomplikowała, bo policja w telefonie Mario znalazła ich SMS-y. Znaleźli również zdjęcia, które zrobił Mario i nagranie ich rozmowy.  Po tym tropie i zarejestrowanym numerze na Paulinę Febo trafili do niej i do sprawy szantażowania jej. Od tej pory mieli ją również na oku. Na miejscu oddania pieniędzy pojawili się także. Musiała również pójść na komisariat i złożyć wyjaśnienia. To zaś wiązało się z tym, że Marek mógłby dowiedzieć się o jej problemach. Szczęście jednak dopisywało jej, bo Marek tym, co robi i gdzie chodzi, zainteresowany nie był. Policjanci zaś zajmujący się sprawą materiałów, sprawę szantażu przekazali całkiem innej sekcji i Marek o jej problemach okazji dowiedzenia się nie miał. Mario, zaś okazał się niewylewny i pomimo swoich problemów milczał na temat sprawy Pauliny. Jedynie czego Febo obawiała się to, to że gdzieś na wolności są wspólnicy Adama Kurka mężczyzny, który próbował wyciągnąć od niej pieniądze. Tym zaś okazał się sam Bartek Dąbrowski, który dla niepoznaki szantażem kierował z Niemiec. Na zrealizowanie swoich planów polegających na ujawnieniu zdjęć jak spotyka się z Pauliną, okazji jednak nie miał. Zanim dowiedział się o niepowodzeniu planu, został bowiem aresztowany. Tym nie przejmował się i zamierzał wykorzystać to, gdy skończy się jego sprawa i zyskać dużo więcej. Liczył też, że będzie to parę miesięcy.  To tej pory nie był karany ani nie groził uszczerbkiem na ciele, to spodziewał się mniejszego wyroku albo nawet w zawieszeniu. Paulina natomiast liczyła, że Dąbrowski przesiedzi w więzieniu przynajmniej rok, a ona w tym czasie zdąży już wyjść za Marka. Później zamierzała  jak najszybciej zajść w ciążę i już na dobre zatrzymać przy sobie Marka. Wiedziała bowiem, że  jeśli nawet Bartek swoje groźby zrealizowałby, to Marek na pewno by jej nie zostawił w ciąży. Zawsze mówił o gromadce dzieci, a ona dla dobra własnej sprawy, mogłaby się poświęcić. 

wtorek, 8 stycznia 2019

Skazani na miłość cz. 7



Poprzednią 6 część szukajcie w grudniu.
+18

Anonim przesłany Paulinie dużo informacji nie zawierał, ale uznała, że to Mario chce wyciągnąć od niej pieniądze. Żył rozrzutnie a o jego dochodach nikt nic nie wiedział. Dodatkowym wskazaniem na niego było to, że wyjechał na tydzień do Włoch i miał wrócić dokładnie tego dnia, gdy miała przekazać pieniądze. Febo zaś płacić nie zamierzała, bo wiedziała, jak to działa. Zapłaci raz, a będzie musiała płacić ciągle. Drugi powód był taki, że szkoda było jej własnych pieniędzy, a Marka ani Aleksa nie mogła poprosić, bo chcieliby wiedzieć na co. Z problemem musiała więc poradzić sobie inaczej i sama. Musiało to być również coś skutecznego. Plan uwolnienia się od problemu i zemsty jednocześnie na Mario w jej głowie powstał zaś w jedną noc i był prosty, bo chciała znaleźć coś, czym i ona mogłaby go szantażować. Jak wyliczyła też, będzie kosztowało ją to zdecydowanie mniej niż żądana kwota w anonimie.
-O piętnastej lecę do Mediolanu- oznajmiła rano Markowi. —Tak na tydzień. Może trochę dłużej. Muszę zrobić zakupy przed naszymi zaręczynami. To już za miesiąc kochanie- dodała czule.
-Jedź- odparł niezainteresowany jej planami.
-Mógłbyś bardziej zainteresować się tym, co robię- odparła ze wzburzeniem. —Z Poznania nie zadzwoniłeś ani razu.
Bo ty dzwoniłaś do mnie niemal co godzinę- pomyślał.
-Paula nie mam ochoty od rana na kłótnie- wtrącił, bo wyglądało, że Febo się nakręca. —Uprzedziłaś mnie, że wyjeżdżasz, to nie będę szukał cię przez policję. Mam cię odwieźć na lotnisko?
-Nie trzeba. Na rękę ci mój wyjazd- ni to zapytała, ni stwierdziła na koniec. —Będziesz mógł więcej czasu poświęcić na kochanki.
- Skoro tak twierdzisz- odparł spokojnie. —Teraz spieszę się do pracy- dodał, wychodząc z sypialni.
Głównym powodem braku chęci rozmowy z narzeczoną i zainteresowaniem tym, co robi było to, że Ula wczoraj powiedziała mu o propozycji szpiegowania go. Najchętniej też powiedziałby jej prawdę, że wszystko wie i sprawę rozwiązałby od razu, ale chciał mieć również dowody na to, że i Aleks szpieguje go.  Na to zaś potrzebował czasu i dobrego planu. Później w planach miał, definitywne rozstanie się z Pauliną.


Z wyjazdu Pauliny Marek był jak najbardziej ucieszony. Z dobrymi wiadomościami od razu podzielił się też z Sebastianem.
-W końcu mi się poszczęściło- rzekł mu z zadowoleniem, gdy spotkali się przy windzie. —Paula wyjechała i mam tydzień spokoju w domu i pracy
-Czyli czeka nas tydzień przyjemności- odparł Olszański, podzielając jego zadowolenie.
-Dokładnie. Będę miał też czas na zebranie myśli i przygotowanie planu na pozbycie się Febo z mojego życia raz na zawsze.  Ula zdradziła mi, że Paulina zaproponowała jej szpiegowanie mnie i że prędzej sama szpiegowała. To Wiolka przypadkiem wyjawiła jej hasło na komputer Uli i stąd ona i Aleks mieli wiadomości z pierwszej ręki.
-Całe Febo- odparł z sarkazmem kadrowy. —Tylko nieuczciwą grę prowadzą. A ty teraz jesteś już pewny Ulki?
-Jestem Seba. I głupio mi, że kiedyś myślałem inaczej. Obraziłaby się na dobre, gdyby wiedziała, że posądzałam ją o tyle spraw.
-A mi się wydaje, że wiele by ci wybaczyła- odparł klarownie. —Patrzy na ciebie tak samo pożądliwie, jak Klaudia, Dominika czy Lidka.
-Seba- wtrącił. —Fantazja cię ponosi.
-Widzę, co jest Marek. Sam się przypatrz. To który klub dzisiaj zaliczymy?  -zapytał, gdy drzwi windy się otwierały.
Marek chciał ten czas jak najbardziej wykorzystać na zabawę z Sebastianem, ale ku swojemu zaskoczeniu nie mógł zapomnieć również o chwilach spędzonych z Ulą w Gdyni i Poznaniu. Całował, filtrował i kochał się z wieloma kobietami, ale z nią było mu wyjątkowo dobrze. Z nadzieją więc czekał na kolejny wyjazd, ale i liczył, że będzie coś prędzej. Wyjazd Pauliny zaś sprawę mu ułatwiał i dwa dni od jej wyjazdu zaprosił Ulę na wieczorny spacer. Nad Wisłę nogi ich same zaniosły.


-Nigdy nie widziałem Warszawy z tej perspektywy- mówił Marek, patrząc na neony i światła budynków.
-Żartujesz? -spytała podejrzliwie.
-Nie Ula. Przy tobie zresztą wiele rzeczy robię pierwszy raz. Pierwszy raz jestem w takim miejscu, a nie w klubie. Przy tobie jadłem pierwszy raz zapiekanki. Pierwszy raz mogę porozmawiać z dziewczyną na wszystkie tematy, a nie tylko o trendach w modzie i makijażu. I pierwszy raz karmiłem kaczki i pokazałaś mi inny świat.
-Czyli reasumując, jestem prekursorką twojego nudnego do tej pory życia? -pytała żartobliwie.
-Dokładnie Ula- odparł z uśmiechem na jej odpowiedź.
Ognisko było kolejnym spontanicznym i romantycznym posunięciem, bo Ula wkrótce znalazła się w jego ramionach i oddała się jego pocałunkom.


-Dla ilu kobiet rozpalałeś ognisko? -zapytała nieoczekiwanie i przerywając nieco miłą atmosferę.
-Jesteś pierwsza Ula. I skąd to pytanie. Jesteś zazdrosna?
- Nie. Po prostu to takie nieoczekiwane, że pomyślałam, że powlekasz pomysł. 
-Mogę zapewnić cię, że jeśli przyszedłbym tu z jakąś inną dziewczyna, to narzekałaby na mrówki, niewygodę, komary i dławiący dym od ogniska. Ty należysz do całkiem innego typu kobiet. Do niedawna nie wiedziałam nawet, że takie istnieją. 
-Uznam to za komplementy- wtrąciła.
-Bo są Ula- odparł szczerze, bo Klaudii, Dominiki czy Pauliny nie widział w takich sytuacjach.

Przez kolejne trzy dni ukradkowych pocałunków Marek nie odmawiał sobie. Cały czas miał jednak ochotę na znacznie więcej. To zaś spłynęło na niego nieoczekiwanie. Dwa dni przed powrotem Pauliny bowiem złośliwość rzeczy martwych sprawiły, że Ula z dokumentami potrzebnymi na ich spotkanie z panem Błaszczykiem, musiała przyjechać do domu Marka.  Marek przez telefon powiedział jej tylko, że nawalił domowy alarm i włącza się, jak tylko próbuje zamykać drzwi na klucz, a spec ma przyjechać do południa i musi czekać na niego. Pod dom szefa dojechała po półgodzinie, a przed bramą zauważyła samochód reklamujący alarmy. Od domu również dobiegał charakterystyczny odgłos. Pytać o Marka panów naprawiających przy drzwiach alarm nie musiała, bo stał obok i wprowadził do salonu.


-I jak ci się podoba? -zapytał, gdy znaleźli się w pokoju, a Ula przez chwilę oglądała go.
-Bardzo nowocześnie i z przepychem- odparła szczerze. —Założę się, że to ty płaciłeś za te wszystkie meble i sprzęty i przepłaciłeś- dodała głośniej, bo kolejne wycie alarmu zagłuszało jej głos.
- Nie wiem czy przepłaciłem, ale fakt, że jest tu parędziesiąt tysięcy.
-Bo dajesz sobą rządzić. Naprawdę potrzebne jest wam pianino? Nie słyszałam, aby Paulina grała. Chyba że ty grasz? – pytała ciszej, bo odgłos alarmu ucichł na chwilę.
-Nie, nie gram. Aranżerka wnętrz to koleżanka Pauli i stwierdziła, że tu pasuje. Kawy Ula?
Na kawę Ula chętnie przystała, a powrocie z kuchni próbowali przejrzeć dokumenty. Dobrze im nie szło, bo częsty odgłos alarmu odrywał od pracy. Po półgodzinie w salonie pojawił się spec od alarmów i oznajmił, że został naprawiony. Marek poszedł wszystko sprawdzić i zapłacić.
-To, co zabieramy się za pracę- rzekła Ula, gdy pojawił się ponownie w salonie. —Najpóźniej za półtorej godziny musimy wyjść.
-Nie musimy Ula- stwierdził tajemniczo. — Gdy jechałaś do mnie, to zadzwoniła sekretarka pana Błaszczyka z przeprosinami i prośbą o przesunięcie spotkania na czternastą. W ramach rekompensaty pan Błaszczyk zaprosił nas do restauracji Pod strzechą Mamy, więc sporo czasu.
-Czyli wracamy do firmy popracować? -zapyta, chowając dokumenty do teczki.
-Do firmy nie mam ochoty wracać- odparł, przyciągając do siebie. Chwilę później pochylił głowę i pocałował prosto w usta. Ula zaś poddała się bez protestów tej pieszczocie. Marek bowiem delikatnie muskał jej usta tak jak za pierwszym razem, gdy się całowali. Na długo Markowi to nie wystarczyło, bo pogłębiał pocałunek i zaczął szukać jej języka w ustach.  Było to tak przyjemne, że instynktownie przytuliła się bardziej, a jej dłonie znalazły miejsce na szyi Marka. Ten niewinny gest uwadze Marka nie umknął i dla większego efektu gładził plecy. Gdy w końcu przerwał nieoczekiwanie pocałunek i spojrzał na nią z tym swoim popisowym uśmiechem, nie mogła wydobyć z siebie słowa.
-Marek mieliśmy pracować- rzekła z trudem.
-To prawda, ale czas nas nie goni Ula. Tak bardzo chcę cię całować.
-Ale jesteśmy u ciebie Marek- mówiła, ale mało przekonująco.
-Tu czy w firmie nie ma różnicy Ula. Jest nawet lepiej, bo mamy pewność, że nikt nie wejdzie- mówił przy jej ustach.
Bez zastanowienia Ula mogła powiedzieć sobie, że pragnie Marka i odda mu się, jeśli poprosi o to, albo sam weźmie bez pytania. Marek miał podobne odczucia, bo pragnął Uli. Pytanie brzmiało tylko czy spytać Ulę, czy brać bez pytania. Dodatkowym impulsem było to, że miał kochać się w sypialni, którą dzielił z Pauliną. Chciał w ten sposób zrealizować małą zemstę na Febo. Do tej pory bowiem nie przyprowadził tu żadnej kochanki i chciał, aby to był ten pierwszy raz.
Przy kolejnych pocałunkach Marek zaryzykował i zaczął rozpinać jej bluzkę. Gdy był w połowie, to uświadomił sobie, że dłonie Uli znajdują również na guzikach jego koszuli. Dla niego było to przyzwoleniem i nadzieją na więcej niż pieszczoty.
Do sypialni prowadził już Ulę bez bluzki i żakieciku. Sam miał również ubrane tylko spodnie. Gdzie leżała reszta ich garderoby i buty nie miał pojęcia i nie miało to teraz znaczenia. Teraz chciał jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
Żadnych obietnic, wyznań tylko czysty seks- myślała Ula, gdy przekraczali drzwi sypialni.
-Dotykaj mnie Ula- poprosił, gdy kładł na łóżku. —Gdzie tylko chcesz.
-Tak? - zapytała niepewnie.
-Dokładnie tak- przytaknął przy uchu, gdy czuł, że gładzi jego tors. Robiła to wystarczająco dobrze, aby wzbudzać w nim jeszcze większe pożądanie. W podziękowaniu zaczął całować jej usta, przechodząc do szyi i piersi. Było to tak niesamowite, że pozwoliła sobie na mruczenie jak zadowolony kotek i oddała swoje ciało do całkowitej dyspozycji Marka. Ten zaś chwilę później uwolnił jej piersi ze stanika i zdjął resztę ubrań. Przy okazji sam się szybko rozebrał i wrócił do pieszczot. Przez kolejne minuty rozkoszował się gładkością i smakiem skóry Uli, jej zapachem i łaskotaniem długich włosów. Podniecało go też ciągły brak doświadczenia Uli w tych sprawach i to, że przy każdym intymnym dotyku drżała. Bał się nawet pomyśleć, co będzie, jak pieszczotami dojdzie do jej kobiecość, a w planach miał i tam dotrzeć. Na razie musiały starczać mu usta i piersi i wykorzystywał to, co miał w pełni. Dłonie Marka, jak ostatnimi zmysłami wyczuła Ula, przesuwały się powoli z piersi na brzuch, biodra, uda i na jej kobiecość. Było to zaś tak przyjemne, że sama ułatwiała mu zadanie, rozsuwając lekko nogi. Nie mogła powstrzymać się również od drżenia i z rozkoszą zagryzała wargi. Sprawne ręce Marka i lata wprawy sprawiły, że dłużej nie musieli czekać i Marek uniósł się lekko i wszedł w nią, łącząc ich w jedno ciało. Zanim jednak zaczął dawać jej kolejną przyjemność, to namiętnie pocałował w usta.  Kolejne minuty mijały na lekkich ruchach. Zamierzał bowiem stopniowo dawać im rozkosz. Podobało mu się również to, że wyczuł, że Ula chciałaby coś mocniejszego, bo oplotła jego biodra nogami tak mocno, jakby chciała nigdy nie wypuścić go z objęć. Te małe tortury zadawane Uli brakiem czegoś mocniejszego również podobały się mu. Natura jednak robiła swoje i poczuł, że i on potrzebuje mocniejszych wrażeń. Z lekkich ruchów płynnie przechodził w coraz szybsze, mocniejsze i głębsze pchnięcia dając rozkosz im obojgu. Byli tak rozpaleni, że nie pozostało nic innego jak czekać na pierwszy spazm rozkoszy. Ten zaś przyszedł szybko i jednocześnie mogli doznać niebiańskiej rozkoszy.   Na tej ostatniej prostej Marek zdecydowanie przyspieszyła, a finałem było to, że rozsiał w jej wnętrze falę gorącego nasienia.
-To było takie, takie.… Jednym słowem nie dam nawet tego opisać- zaczęła Ula, gdy ich ciała i umysły wróciły do normalności. — I dziękuję Marek. Przy tobie przeżyłam piękne chwile. Inny by mi tego na pewno nie dał.
-Kto wie Ula. Ale miło słyszeć, że jest się dobrym. I mogę powiedzieć to samo. Jesteś namiętną dziewczyną.  Seks z tobą jest, jest- mówił, próbując znaleźć odpowiednie słowo. Taki doskonały.
-Uważaj, bo jeszcze uwierzę- odparła poważnie.Musimy wstawać- dodała, patrząc na zegar stojący na komódce a wskazujący dochodzącą godzinę trzynastą. 
-Niestety Ula. Gdyby nie spotkanie to nie wyszedłbym z sypialni- odparł, nachylając się nad nią, aby minione chwile uwieńczyć pocałunkiem.


Przez kolejne dwa dni na takie szalone chwile nie pozwolili sobie. Musiały wystarczyć im pocałunki i pieszczoty w zaciszu gabinetu Marka. Zwłaszcza Marek nie mógł sobie odmówić tego, bo Ula oprócz tego, że była najlepiej wykwalifikowana i kompetentną jego sekretarką to jeszcze dobrze całowała. Tylko urodą odbiegała, ale w porównaniu do pozostałych zalet było to nieważne. Nawet dla takiego konesera urody jak on.

Tymczasem po dotarciu do Mediolanu Paulina zaczęła działać i zajęła się poszukiwaniami osób chętnych na szybki zarobek. Ci znaleźli się równie szybko, bo to co planowała nie było czymś, co mogło im zaszkodzić, a pieniądze były spore. Znając również wiele osób oraz nawyki Mario to ze swoim planem uporała się w cztery dni. Piękna i zgrabna Kamila bowiem bez trudu wzbudziła jego zainteresowanie w jednym z nocnych klubów. Bez trudu wyciągnęła go również do pokoju hotelowego. Tam kolejne drinki z odpowiednimi dodatkami i pocałunki sprawiły, że szybko ulegał kobiecie i znaleźli się w łóżku.  Gdy środki odurzające zaczęły, działać, to miejsce Kamili w łóżku zajęła młodo wyglądająca kobieta. Kilka zdjęć zaś sprawę dokończyło.
Do Warszawy więc wracała z przekonaniem, że pokona Mario własną bronią i następnego dnia na miejsce dostarczenia pieniędzy jechała zadowolona.  Do torby jednak zamiast pieniędzy włożyła zdjęcia z Mediolanu i list.
Myślałeś, że jesteś taki cwany Mario i wyciągniesz ode mnie forsę?  Nie z Febo te numery i nawet nie próbuj kolejnych. Zdjęcia nauczą cię, kto tu rządzi i zapomnisz co nas łączyło. Ta dziewczyna jest niepełnoletnia i możesz mieć poważne kłopoty. Chwila seksu ze mną nie jest chyba tego warta. Pozdrowienia od niedoszłej ofiary.
Dzień później tuż po wyjściu Marka do pracy dostała krótkiego SMS-a.
Zajrzyj do skrzynki.
Chwilę później jej zdziwienie było wielkie, bo w skrzynce znalazła kopertę bez znaczka i adresu, a w niej był list i zdjęcia jej i Bartka z przedostatniego i ostatniego spotkania.
Koniec żartów. Dwieście pięćdziesiąt tysięcy za pięć dni albo zdjęcia trafią do Marka, jego rodziców i prasy. Pozdrowienia od twojego cienia.