Wizyta
gości z Czech z Hugo Pipinką na czele, wiązała się z projektem, na który wpadł
sam mistrz Pshemko. Chciał bowiem w szczególny sposób uświęcić trzydziestolecie
istnienia obu firm, poświęcić temu wydarzeniu specjalny pokaz, a ukazujący zmieniającą
się modę wraz ze zmianą ustroju w Polsce i ówczesnej Czechosłowacji. Pshemko i
Hugo obchodzili również jubileusze pracy jako projektanci. Firma Náš styl
Váš styl nie była też obca
dla F&D, bo jeszcze za czasów, gdy żyli Febo, mieli wspólne interesy i
kontakty. Sam pomysł na zorganizowanie pokazu spodobał się zarówno Markowi, jak
i jego rodzicom. Seniorzy liczyli również na spotkanie z rodziną Nowotny właścicielami firmy odzieżowej, a z którymi
nie widzieli się parę lat. Z przylotem do Polski nie zwlekali i już we wtorek we
czwórkę pojawili się w siedzibie F&D. W skład delegacji zaś wchodzili. Projektant
Hugo, jego asystent Pavel oraz Eva córka właścicieli z koleżanką Barborą. Z
pojawienia się Ewy Marek zadowolony nie był, bo znał ją z dawnych lat. Była ona
dobrą znajomą Pauliny i jednocześnie jedną z jego dawnych kochanek. Z charakteru również miała dużo z Febo, bo
uważała się za lepszą, była wyniosła i uwielbiała opływać w bogactwie. Z Markiem nie widzieli się ponad sześć lat,
gdy to przeżyli chwile upojenia. Nie przeszkadzało im w tym nawet to, że Ewa
związana była z bogatym i dobrze zapowiadającym się prawnikiem, a on z Pauliną.
Po czasie dowiedział się też, że miała być testerką wierności Marka. Test w
oczach Pauliny zdał, bo Febo nigdy nie dowiedziała się o tym, co ich łączyło.
Goście w
F&D pojawili się wcześnie rano jak na taką wizytę, bo po ósmej i gdy Marek docierał
dopiero do pracy. Na spotkanie z częścią z nich długo jednak nie czekał, bo już
w holu od Bartka dowiedział się, że Pshemko zajął się znajomym i jego
asystentem a Ewa z przyjaciółką czeka w bufecie. Zanim jednak dotarł tam, to natknął się na Ewę. Szedł korytarzem prowadzącym do bufetu, gdy usłyszał, że ktoś woła za nim Marcus.
-Ahoj
Marek- zagadnęła po czesku, rzucając się mu na szyję i całując w policzek. —Sporo
let uplynulo od té doby, co jsme se naposledy viděli. (sporo lat minęło od
czasu jak widzieliśmy się ostatni raz)
-Cześć-
odparł po angielsku i uwalniając się z jej objęć. —Fakt trochę lat upłynęło od
czasu twojej ostatniej wizyty u nas.
-Ale nic
się nie zmieniłeś Marco przez te lata- odparła również w języku angielskim. —Ciągle
jesteś hezký a atraktivní.
-A ty
dalej wyglądasz młodo i pięknie- odwzajemnił się kurtuazyjnie.
-A ty
dalej wiesz, jak poprawić humor kobiecie. W komplementach byłeś równie dobry co
w łóżku. Minęło tyle lat, a wydaje mi się, jakby było to wczoraj- mówiła cichym
namiętnym głosem. —Trzy dni raju na ziemi. Pamiętasz?
- Tak-
odparł od niechcenia i kierując się w stronę drzwi bufetu.
-Słyszałam
o tobie i Paulinie- mówiła, idąc obok niego i po raz kolejny próbując uwiesić
się na jego ramieniu. —Szkoda was. Byliście taką dobraną, kochająca się parą.
- Chyba
żartujesz- stwierdził kpiarsko. —Sama zresztą wiesz, jak było między nami. I dopiero
teraz przy boku Uli i Piotrusia wiem, co to znaczy szczęście.
-Tak słyszałam
od Pauliny, że znalazłeś już pocieszenie. To jakaś twoja dawna asystentka? Zawsze
miałeś słabość do naiwnych asystentek, sekretarek, modelek i blondynek. Jeden
twój uśmiech i jadły ci z ręki. Ta musiała jednak mieć więcej sprytu, skoro
złapała cię na dziecko.
-Ula jest
akurat szatynką i na nic mnie nie złapała- wtrącił ostro. —Nie jest z tych
kobiet, które patrzą na majątek. Piotruś to szczęśliwy traf i to twoja
przyjaciółka próbowała złapać mnie na dziecko. Całe życie mówiła mi o
moralności, a sama posunęła się do najgorszych rzeczy. Kłamała prawie przez
całą ciążę.
-Rzuciłeś
ją po siedmiu latach, to co się dziwisz? Albo brała przykład z innych.
- Nie mam
zamiaru rozmawiać o tym- odparł zdecydowanie, gdy wchodzili do bufetu. —Paula to
zamknięty rozdział.
W bufecie
oprócz koleżanki Ewy zastali Sebastiana.
Oboje siedzieli przy jednym ze stolików, pili kawę i nawiązywali
znajomość. Głównie to Barbora mówiła, bo zależało jej na lepszym poznaniu
Olszańskiego. Od Ewy bowiem zdążyła się dowiedzieć,
że ma w firmie kierownicze stanowisko, a szukała nadzianego faceta. Podobnie
było z jej koleżanką, bo Ewa po rozstaniu z prawnikiem i po kilku nieudanych
kolejnych związkach szukała kogoś odpowiedniego dla siebie, z kimś mogłaby się
związać. Dlatego też tak chętnie przyleciała do Polski w zamian za rodziców. W planach miała bowiem ponowne
zainteresowanie sobą Marka. Zwłaszcza że zdążyła porozumieć się z Pauliną,
która to wymyśliła plan zemsty na Uli a polegającym na odebraniu jej Marka.
-Zguba
się znalazła Barboro- rzekł Sebastian po angielsku do swojej towarzyszki i gdy
panna Nowotna i Marek pojawili się w drzwiach. —Ewa miło cię widzieć ponownie-
dodał, wyciągając rękę do dziewczyny. —Nic się nie zmieniłaś. Ciągle urodziwa.
-A ty,
jak widzę ciągle uwodzicielski. Koleżanki, jak rozumiem, nie muszę ci przedstawiać?
Marek poznaj moją asystentkę i przyjaciółkę Barbore- rzekła i do Marka.
-Miło mi.
Marek Dobrzański- odparł, podając rękę na przywitanie.
-Marek
mam sprawę i potrzebny mi twój podpis – wtrącił Olszański, gdy Marek i Barbora już
się poznali. —Dziewczyny zostawimy was na chwilę- dodał po angielsku, biorąc ze
sobą teczkę personalną jednego z pracowników.
-Marek ona
to jakaś wariatka jest- mówił cicho, gdy odeszli na bok i z obawy, że mogą
usłyszeć, o czym rozmawiają i cudem przetłumaczyć na polski. —Ciągle mówiło coś
o sladká a přitažlivá (atrakcyjny), czy coś takiego. To po czesku chyba znaczy,
że jestem słodki i coś tam jeszcze.
-Seba nie
wiem, nie znam czeskiego, ale na to wygląda- mówił, podpisując jednocześnie
jedną umowę o prace. —Trzeba było
rozmawiać po angielsku.
-Tylko że
jej angielski jest gorszy od angielskiego Wioli. W ogóle to jakaś marna podróbka
dawnej Wioli. Chyba leci na mnie albo na moje pieniądze. Od razu zauważyła
drogi zegarek i garnitur.
-To
powiedz jej, że nie jesteś zainteresowany Seba- odparł sensownie. —Ja zamierzam
trzymać Ewę z dala od siebie. Wydaje mi się, że ma również ochotę na coś więcej
niż służbową wizytę.
Dziewczyny
tymczasem stały parę metrów od nich i patrzyły na nich z nadzieją na
przyszłość.
-Ten
Sebastian jest interesujący- mówiła Barbora. —Przystojny, nadziany i bez żony.
Co prawda coś mówił o jakiejś dziewczynie, ale obrączki na palcu nie ma.
-Ja zamieram
powalczyć o Marka- odparła Ewa. —Z tą Ulą ma podobno tylko dziecko i to jakaś
szara myszka. Tak mówiła mi Paula- dodała, bo Febo ciągle nie wiedziała o
przemianie Uli.
-Tylko
jak w trzy dni zdobyć faceta? - pytała pierwsza z nich.
-Na razie
trzy dni a później u nas kolejne trzy dni- mówiła przekonująco Nowotna. —Hugo
planuje rewizytę i zawsze można zaprosić i Sebastiana. A jeśli pomysł z
kolekcją sentymentalną wypali to ja jako specjalista od PR i ambasador naszej
firmy będę tutaj przyjeżdżać razem ze swoją asystentką.
Wieści o
pojawieniu się dwóch atrakcyjnych Czeszek szybko rozeszły się po firmie.
Zwłaszcza że sporo osób widziało ich w bufecie, a stąd plotki roznosiły się
błyskawicznie. Wioletta, która tego dnia w pracy pojawiła się później, również
dowiedziała się o dziewczynach szybko, bo jak tylko przyszła do bufetu po kanapkę.
-To
jakieś dwie lafiryndy – oznajmiła Iza. —Powinnaś pilnować Sebastiana i
uprzedzić Ulę.
-Dlaczego?
Coś się działo? -pytała z zainteresowaniem.
-Ala
siedziała blisko stolika, przy którym siedział Sebastian z tą Barborą, to
słyszała, o czym rozmawiali- opowiadała bufetowa Ela. —Ze słów i gestów można
było przypuszczać, że chce czegoś. A później, gdy Sebastian przystanął z
Markiem obok lady, to ja sama słyszałam, jak Sebastian mówił mu, że chyba leci
na niego, a on nie jest zainteresowany nią.
-A ta Ewa
nie jest lepsza- wtrąciła Iza. —Przyszła razem z Markiem do pracowni pana
Przemysława i ciągle robiła słodkie miny do niego i mówiła Marco, Marco.
Zachowywała się jak kiedyś Paulina. Nawet mistrz patrzył na to wszystko krzywo.
-Z tego,
co rozumiałam to lecą na ich majątek- rzekła bufetowa.
-Całkiem
możliwe- odparła Iza. —Ta Ewa jest rozpieszczona i przyzwyczajona do luksusu, a
jej firma tak dochodowa, jak nasza nie jest.
-A to
karpie jedne- podsumowała mściwie Kubasińska. —Chyba na ryby przyleciały tu, a nie służbowo.
—Ja zamierzam wszystko uciąć w pączku. Dzwonię do Uli.
Z Ulą
długo nie rozmawiała, bo ta akurat karmiła synka. Przedstawiła tylko sytuację i
namówiła na przyjazd do firmy. Ula zgodziła się, ale nie dlatego że coś groziło związkowi z Markiem,
tylko dlatego że prędzej obiecała to Markowi.
Tymczasem
w gabinecie Marka Ewa próbowała wprowadzić w życie plan Pauliny. Ze
zrealizowaniem go nie miała też najmniejszych oporów, bo Marek ciągle był dla
niej pociągający i łakomym kąskiem.
-Może
spotkalibyśmy się dzisiaj wieczorem? -zagadnęła po angielsku. —Ja ty Barbora i
Sebastian- sprecyzowała, aby nie wyglądało to na zaproszenie osobiste. —Tyle
lat się nie widzieliśmy, to jest o czym rozmawiać.
-Dzięki,
ale nie jestem zainteresowany- odparł zdecydowanie. —I z tego, co mi wiadomo,
Sebastian również ma plany na wieczór.
-Plany są
po to, aby je zmieniać. Nie powiesz mi, że kiedyś nudziłeś się w moim
towarzystwie? – nęciła słodko.
-Dziwne,
że chcemy spędzić wieczór we własnych domach- rzekł, pomijając ostatnie
stwierdzenie. —On z Wiolą a ja z Ulą i
Piotrusiem.
-Słyszałam,
że stałeś rodzinny i nudny, ale nie myślałam, że aż tak. Dawniej była Paulina i
w niczym ci to nie przeszkadzało. Non stop zabawiałeś się razem z Sebastianem w
towarzystwie innych kobiet. Albo może ta twoja Ula cię nie puści? –
prowokowała.
-Ula nie
jest zaborcza. To moja decyzja.
-Kiedyś
inaczej mówiłeś i myślałeś.
-Kiedyś
to dobre stwierdzenie, bo ludzie się zmieniają. Kawy? Wioletta właśnie
przyszła.
Chwilę
później usłyszeli pukanie do drzwi, a po słowie proszę głowę Kubasińskiej.
Szybko też zlustrowała sytuację. Oboje siedzieli na kanapie jak dla niej za
blisko siebie, a ręka blondynki na oparciu kanapy niemal dotykała szyi i ramion
Marka. Długo w gabinecie nie została jednak, bo po przedstawieniu gościa poszła
do socjalnego po kawę dla nich. Tam zaś zastała drugą z kobiet.
-Ahoj. Můžu dostat vodu- zagadnęła blondynka.
—Barbora. Jsem
asistentka Evy- dodała wyciągając rękę. —Přišli jsme z Prahy.
-Wioletta-
mówiła taksując ją od głów do stóp. —Sekretarka Matka. Prezesa F&D- dodała,
wyciągając jej wodę z jednej z szafek.
-Sekretářka šéfa a dívka Sebastiana-
rzekła ze sztucznym uśmiechem. (Sekretarka szefa i dziewczyna Sebastiana)
Kochana
twoje szczęście, że wiem co znaczy diwka po czesku. Inaczej powyrywałabym ci te
kudły głowy.
- Váš
šéf a Sebastian jsou pěkné kluci- kontynuowała Barbora.( wasz szef i Sebastian
to mili faceci). Pravděpodobně mnoho žen jsou pod dojmem. (Pewnie sporo kobiet jest pod ich wrażeniem)
-Mówił dziadek
do obrazu a obraz ani mru mru - mruczała do siebie. —Co mają wspólnego klucze z
Sebą i Markiem- pomyślała. —Pekni, ale zajęci- dodała głośniej.— I żadnych żon ne ma pod domem- dodała, kręcąc głową. —W ogóle ne ma
żon. Ja z Ulą prawie narzeczone- mówiła niemal sylabizując i pokazując lewą rękę.
-Vy a Ula jsou nevěsty - stwierdziła. (jesteście narzeczone)
-Niech
będzie, że niewiasty Barboro. Ne ma więc interesowania się nimi. Marek i Sebastian nie dla ciebie i Ewy. Ne są do wzięcia.
- Nevím, proč mi o tom říkáte? -zapytała, bo zrozumiała o czym
mówi Wioletta. (Nie wiem, dlaczego mi o
tym mówisz)
-Rikam to
znaczy mówię, bo nie pozwolę, aby ktoś odebrał mi Cebulka, a dziewczyny w bufecie
sporo widziały i słyszały - mówiła ostrzegawczo. — My z Sebastianem se
milujemy. A Marek miluje Ule- zagadnęła i z czeskiego. —Oni maju dziecko.
Bambino. Rozumita? - pytała nalewając kawę do filiżanek.
- Rozumím. Mají
syna, milujete se a jste spolu. (Rozumiem. Mają syna, kochacie się i jesteście
razem)
-To dobrze,
że rozumita- odparła szykując się do wyjścia. —Czech Polaka i vice – versa, jednak
zrozumie. Tylko co pole ma z tym wspólnego?- myślał odchodząc.(słowo spolu. Czasami trzeba usłyszeć jakiś wyraz a nie tylko przeczytać)
Ula
tymczasem po nakarmieniu Piotrusia, spakowaniu jego paru rzeczy i odwiezieniu
do dziadków Dobrzańskich, pojechała do firmy. Obiecała bowiem Markowi, że
pojawi się w porze lunchu i będzie towarzyszyć mu, Pshemkowi i gościom z Czech
w wyjściu na obiad. Z poznaniem ich długo nie musiała czekać, bo spotkała ich u
Marka w gabinecie, szykujących się już do wyjścia. Z całej czwórki najbardziej
interesowała ją Ewa Nowotna i czy jest taka, jak mówiła jej Wioletta przez
telefon. Ze wskazaniem jej nie miała problemu, bo wyglądała dokładnie tak, jak
opisała ją Wiola, dzwoniąc do niej po raz drugi. Elegancka, piękna, zmysłowa i zgrabna.
Ula natomiast dla Ewy była zaskoczeniem, bo nie była szarą myszką, jak mówiła
Paulina tylko elegancką i pewną siebie kobietą. Do tego biegle znała angielski
i zasady etykiety. Zdążyła również porozmawiać z Barborą i dowiedzieć się, że Ula i Wioletta
łatwymi przeciwniczkami nie będą.
Lunch w
towarzystwie Czechów przebiegał miło, choć Ula komfortowo się nie czuła, bo
miała wrażenie, że Ewa ciągle ją obserwuje i czeka na jej gafę. Co do gości to
Hugo okazał się takim samym ekscentrykiem jak Pshenko, ale i równie miłym. Tak
samo jak Paweł.
Po daniu
głównym panowie wyszli na chwilę, a Ula została sama z Ewą i Barborą. Panna Nowotna postanowiła wykorzystać również ten czas nieobecności Marka, aby wzbudzić niepokój w Uli.
-Gdyby
rodzice Marka nie nalegali na związek z Pauliną, to może ja byłabym teraz panią
Dobrzańską- rzekła jej nienaganną angielszczyzną. —Przed laty łączyło nas uczucie- mówiła sporo
koloryzując.
-A mówisz
mi o tym, bo? -zapytała zbijając ją z tropu.
-Nie
miało to być nic aluzyjnego Ula- wtrąciła szybko. —Wspominam tylko dawne czasy.
Teraz Marek jest całkiem inny. Można mu ufać. W uczuciach również. Nie dał
nawet zaprosić się na wieczór na kolację. U nas w Czechach jest takie
przysłowie. Mężczyzna jest mężczyzną i nie sposób go zmienić, niestety. Tobie
się udało. Jesteś wielką szczęściarą.
-Nie
liczę szczęścia w skali Marka- odparła sugestywnie. —Mam jeszcze inne powody do zadowolenia.
-Może
masz i rację, bo szczęście jest jak domek z kart. Łatwo może runąć i dobrze
mieć coś w zapasie- mówiła jakby zjadliwie .
- Dokładnie-
odparła Ula.
Teraz się
okaże jak wielkie jest przywiązanie Marka do Piotrusia i do mnie- myślała, bo w słowach Ewy wyczuła coś
niepokojącego.
CDN PO MINI ZEMSTA
Tłumaczenia z Google czasami wychodziły naprawdę zabawnie. Niekiedy trzeba równie wysłuchać, jak to brzmi.