W czasie, kiedy Marek
obchodził swoje urodziny i podejmował decyzję, to Ula próbowała wytłumaczyć
sobie, to coś, co nie pasowało jej w Sebastianie z piątku i z soboty. W tym zaś
miały pomóc jej dwie najlepsze kumpele. Hania jej przyjaciółka od dzieciństwa
oraz Sylwia jej sąsiadka i kuzynka Hani. Pierwsza z nich za trzy tygodnie brała
ślub i Ula wraz z drugą koleżanką postanowiły zorganizować jej wieczór
panieński.
-No i Ula opowiadaj-
zagadnęła Sylwia, gdy jechały we trójkę za Warszawę do SPA. —Ciągle robi dobre
wrażenie czy może rozczarowanie.
-Ciągle na plusie. Przyjemnie
się z nim rozmawiało i czułam takie przyjemne dreszcze.
-To znaczy, że chemia między
wami jest? -zapytała Hania.
-Niby jest, ale dziwna jakaś.
W piątek nie czułam jej. Był tylko rozsądek. W przeciwieństwie do tego palanta z ósemką.
-Palant zawsze większą uwagę
zwróci- stwierdziła ironicznie Sylwia.
-A jak wygląda Sebastian?
Jest chociaż przystojny?
-Nawet bardzo Haniu. Ma
ciemne włosy, szare oczy i dołeczki w policzkach jak się uśmiecha.
-To może dlatego poczułaś
szybsze bicie serca.
- Innego wytłumaczenia nie
mam. Jeszcze zanim przedstawił się, to chciałam, żeby to był on.
-Czyli kolejne spotkanie masz
w planach? -pytała Sylwia.
-Jeśli zadzwoni, to na pewno
jeszcze się z nim spotkam. Pierwsza nie będę dzwoniła.
Na to długo nie musiała
czekać, bo Marek vel Sebastian zadzwonił do niej w niedzielę wieczorem.
-Cześć Ula. Nie przeszkadzam?
-pytał kurtuazyjnie.
-Cześć. Nie, nie przeszkadzasz.
Miło, że dzwonisz.
-Obiecałem przecież i sama mówiłaś,
że mogę zadzwonić i że może dasz wyciągnąć się na kolejne spotkanie. To teraz
tak już tak bardziej oficjalnie. Chciałbym zaprosić cię na jutro na kawę i
spacer. Ewentualnie w inny dzień.
-Będzie mi miło Sebastian i
może być jutro. Nie mam nic ważnego w planach.
-Świetnie. Wybierz tylko
miejsce, gdzie moglibyśmy się spotkać.
-Może w tym małym parku przy
pętli autobusowej na Sudeckiej?
-Wiem, gdzie. Chodziłem tam
do liceum. Dawno tam jednak nie byłem i chętnie wrócę. Ciekawy jestem, czy
istnieje pewne miejsce, w które chciałbym cię zabrać.
-Co konkretnie? Znam okolice,
to mogę wiedzieć.
-Nie powiem. Niech będzie to
dla ciebie niespodzianką.
-Ok. Nie będę wnikała. Ja też
mam propozycje pójścia w jedno miejsce. Ale też ci nie powiem co to.
-Może myślimy o tym samym
miejscu Ula?
-Do mojego trzeba dojść
kawałek. Tak z dziesięć – piętnaście minut.
-To odpada, bo moje miejsce
jest niedaleko szkoły. Ula można wiedzieć, co to za dźwięki słyszę przez
telefon. Wydaje się mi jakby od statku.
-Bo to jest dźwięk statku.
Jestem nad morzem z dwiema koleżankami. Konkretnie to w Stegnie.
-Jak nad morzem? Wczoraj
byłaś w Warszawie i jutro masz tam być.
-Długo by tłumaczyć
Sebastian. Jutro ci opowiem. Zaraz zresztą wracamy.
-OK. Nie będę wnikał ani ci
przeszkadzał, skoro jesteś z koleżankami. Miłej zabawy i podróży Ula. Pa.
-PA i do jutra.
Mam chyba jutro najprawdziwszą
randkę- myślała, gdy skończyli rozmawiać i
zanim odezwały się jej koleżanki.
-Szybki z niego facet Ula.
Czasu nie marnuje. Widać, że mu zależy na tobie- mówiła Sylwia.
-Może zdążysz zaprosić go
jeszcze na wesele- wtrąciła Hania. —Skoro jest przystojny i robi dobre wrażenie,
to pewnie jest i towarzyski.
-A tak swoją drogą dziewczyny
czy to nie szczęśliwy zbieg okoliczności- wtrąciła druga koleżanka Uli, zanim
ta odpowiedziała. —Hania bierze ślub, ja się zaręczyłam, Ula poznała fajnego
faceta i jak dobrze pójdzie, to za rok będziemy wszystkie miały mężów.
-Moglibyśmy mieć w jednym
czasie dzieci i chodzić na wspólne spacery i ploty babskie. A ty Ulka, dlaczego
nic nie mówisz? -pytała Hania.
-Znam go dwa dni, a wy
wyobrażacie sobie Bóg wie co- odparła im hurtowo Ula. — Może to jakiś cwaniak i
takich Szybkich Randek i dziewczyn ma pełno na koncie. Zobaczymy, co będzie
dalej. Na razie to będzie tylko zwykłe zapoznawcze spotkanie.
Mimo to następnego dnia Ula
do pracy szykowała się podekscytowana i znacznie staranniej. Dzień pracy na
szczęście szybko mijał i po szesnastej była już w parku. Marka również szybko
zauważyła. Siedział na ławce pod jednym z drzew, a gdy pojawiła się na alejce,
to wstał i podszedł.
-Cześć Ula- mówił i patrzył
na nią z zachwytem.
-Cześć- odparła z całym
uśmiechem.
-To, od czego zaczynamy. Od
twojej czy mojej niespodzianki? Ja swoją sprawdziłem i ciągle stoi na swoim
miejscu, chociaż wygląda lepiej.
-Do mojej trzeba dojść
kawałek, to może być twoja.
-Ok. Chodźmy. Daleko nie
jest. Jak minęła podróż z wybrzeża?
-Dobrze. Przed północą
byłyśmy w domu.
-A wybrałyście się tam, aby
zażyć kąpieli, zjeść drogą rybę czy dla kaprysu.
-Nic z tych rzeczy Sebastian.
Moja koleżanka ma niedługo ślub i z drugą koleżanką chciałyśmy zrobić jej
wieczór panieński. W planach było SPA, ale jak dojechałyśmy na miejsce, to
okazało się, że mieli awarię ciepłowniczą i zostałyśmy z niczym. Wyjazd do
Stegny był więc spontaniczny. Mam tam ciocię to zadzwoniłam do niej z pytaniem
czy możemy zwalić się u niej na jedną noc. Zgodziła się, to wynajęłam samochód
i pojechałyśmy. W cztery godziny byłyśmy
na miejscu.
Znowu mnie zaskoczyła i
zaimponowała. Pauli nigdy nie byłoby na taki gest- myślał. Grosza nie
wydałaby na przyjaciółkę.
-To musi być bardzo bliska
koleżanka. Takie poświęcenie.
-Dla ścisłości to Hania jest
moją najlepszą przyjaciółką. Od pierwszego dnia podstawówki siedziałyśmy w
jednej ławce i tak było przez kolejne 12 lat.
-To znaczy, że chodziłyście
12 lat do podstawówki- zażartował.
-Było tak przyjemnie, że szkoda
było nam opuszczać mury szkolne.
-Podobnie było ze mną w
liceum Ula. Tam poznałem mojego najlepszego kumpla i przychodziliśmy tu do
parku w czasie długich przerw na fajki i na jedzenie z budki pani Aldony. Jesteśmy na miejscu Ula- dodał na widok budki
z zapiekankami. —Oto moja niespodzianka. Ratowała niejeden raz mój głodny
żołądek.
-Jadałeś tutaj? -zapytała podejrzliwie.
—Nie wyglądasz na takiego.
-Nie codziennie, ale
przychodziłem na zapiekanki, frytki, Hod Dogi. To znaczy nie wszystko na raz.
Jedną rzecz. A ty nigdy nie biegałaś na przerwie po jedzenie?
-Ja do szkoły brałam kanaki z
domu. Ale wiem, co jak smakuje.
-To dobrze, bo nie będę
musiał zachęcać cię do czegoś. Ja zamówię sobie zapiekankę z podwójnym serem. A
co dla ciebie?
-Dla mnie mała pita niech
będzie.
Gdy już odebrali swoje
zamówienia, to ruszyli spokojnym spacerkiem przez park.
-Możemy iść na lewo ulicą
Paderewskiego- zaproponowała. —Dojdziemy do mojej niespodzianki.
-Nie ma sprawy Ula. Tak samo
pyszne, jak przed laty -dodał, oblizując wargi z keczupu.
-Czyli proste dania nie są ci
obce.
-Nie gardzę nim i jem z
umiarem. A jeśli już zjem coś tuczącego, to spalę, gdy biegam.
-Pamiętam. Mówiłeś mi jeszcze
na Szybkiej Randce, że uprawiasz sport i że lubisz gotować.
-Dokładnie -przytaknął,
próbując przypomnieć sobie wszystko to, co mówił mu Sebastian o Uli i o tym, co
sam mówił o sobie.
-Nie zdążyłam spytać wtedy, czego nie lubisz? -zapytała.
-Z kulinarnych spraw to
szpinaku, zupy owocowej, tatara, krwistych mięs, ślimaków i żabich udek. A ty
Ula?
-Również tatara. Do tego
dodałabym wątróbkę i zimną kawę. Ślimaków i żab nigdy nie jadłam, to się nie
wypowiadam. Z innych spraw to upałów, wścibskich sąsiadów, chamstwa, jak coś w
domu nie jest odstawione na swoje miejsce i muszę później szukać czegoś.
-Z tych sprawa to nie lubię
rano wstawać, robienia czegoś na ostatnią chwilę i braku zaufania.
-Z tym ostatnim masz rację. Ja dodałabym jeszcze obłudę i kłamstwo. Nie
cierpię, jak ktoś kłamie -mówiła z chwilą, gdy dzwonił jej telefon. —Siostra- dodała po chwili. —Pewnie dzwoni,
aby spytać, czy kupiłam jej już obrazek. Tato odmalował jej właśnie pokój i obiecałam
jej coś kupić.
-To odbierz -odparł przez
gardło.
Już po mnie -myślał, słuchając jednocześnie, jak rozmawia z siostrą.
Nie cierpi kłamstwa. Dokończę dzisiejsze spotkanie i
więcej się z nią nie spotkam. Nie zadzwonię kolejny raz. A jak ona będzie
dzwonić, to powiem, że nie jestem zainteresowany kontynuowaniem znajomość.
Chociaż to bardzo niekulturalne.
-Pamiętam Betti. Najlepiej jak będzie z rudo
białym kotkiem albo pieskiem. (…)
Organizator na biurko również ci kupię. Mam czas cały sierpień. (…) PA.
-Tu niedaleko jest sklepik z
takimi obrazkami, to możemy pójść tam i coś kupić Ula -zaproponował, gdy
skończyła rozmawiać.
-Dzięki Seba za propozycję,
ale chciałam zabrać cię na uliczną wystawę obrazów i tam coś kupić. To jest ta
moja niespodzianka. Chyba że zwiedzanie takich miejsc uważasz za żenujące?
-Nie ma sprawy Ula. Może iść
i może sam coś kupię. Mam puste miejsca na ścianie -mówił, mając na myśli
miejsca po portrecie Pauliny i innych jej obrazów.
W drodze na wystawę do tematu co kto lubi, a
co nie lubi nie wracali. Tak jak do tematu kłamstw. Rozmawiali natomiast
głównie o rodzinie Uli. Marek chciał już nawet powiedzieć jej, że zawsze chciał
mieć rodzeństwo, ale Ula zdążyła zapytać go o siostrę, to przypomniał sobie, że nie jest Markiem tylko Sebastianem i dalej kłamał i
opowiadał to, co wiedział o siostrze Sebastiana oraz dodawał coś i od siebie.
-Co zaproponowałabyś mi kupić
do sypialni Ula? -zapytał, gdy ona kupiła już swojego kotka.
-To zależy, co lubisz. Ja dla
siebie wybrałabym wschód albo zachód słońca. I zależy, jaką masz sypialnię.
Nowoczesną czy przytulną.
-Na razie nowoczesną, ale
zamierzam zmienić na męską.
-Skąd zmiana? Mężczyźni
zazwyczaj zmieniają auta.
-Aż tak dobrze znasz się na
psychologii mężczyzn -odparł pytaniem.
-Faceci to naprawdę nic
skomplikowanego. Do szczęścia potrzebują tylko obejrzeć mecz, piwa i szybkiego
auta.
-Zapomniałaś o towarzystwie
interesującej kobiety.
-Nie zapomniałam, tylko
przemilczałam. Wybrałeś już coś? -zapytała, gdy stał i przyglądał się dłuższy
czas górnym rzędom.
-Tak tamten- mówił wskazując
jedno miejsce na górze.
-Akt - wymruczała. —I to ma
być ta interesująca kobieta.
-Ula ja nie mówiłem o tym
obrazku, tylko tym niżej. O tym z czerwonym autkiem.
- Aha- odparła lekko
zmieszana. —Na pewno spodoba się siostrzeńcowi.
-Ale ja myślałem nie o nim
tylko o sobie. I całkiem serio mówię.
- Takie obrazki kupują
chłopcy do sześciu lat -stwierdziła.
-Skoro chłopcy dojrzewają do
sześciu lat, a później tylko rosną, to rachunek się zgadza. W jakiej cenie ten
obrazek? -zapytał sprzedawcę.
-Jeden kosztuje trzydzieści
złotych a w kolekcji z dwoma innymi po dwadzieścia złotych.
-To biorę kolekcję -odparł
bez namysłu. —Sobie nic nie kupisz? -pytał Ulę. —Tam jest bardzo ładny szkic rycerza na
białym koniu. Chociaż nie. Nie lubisz przecież komedii romantycznych, a biały
rycerz z tym się kojarzy. Lepszy będzie ten na czarnym koniu. Czarne charaktery
zawsze galopują na takich koniach.
-Czarny koń kojarzy się też z
nieoczekiwanym zwycięstwem i tego się trzymam.
-Niezaprzeczalny fakt Ula.
Szkoda, że to już nasze
ostatnie spotkanie Ula- pomyślał z żalem. Tak przyjemnie i lekko rozmawia mi się z tobą. Ale jestem z tych pierwszych, co na czarnym
koniu jeżdżą.
Całkiem inaczej sprawa miała
się z Wiolettą i Sebastianem, bo Olszański, który w tym samym czasie miał
spotkanie z Wiolettą, powiedział jej prawdę. Wieczorem natomiast obaj panowie
spotkali się w klubie i opowiedzieli o swoich poniedziałkowych randkach.
-Stchórzyłem Seba, a okazję
na powiedzenie prawdy była najwłaściwsza. Teraz nie mam u niej żadnych szans.
Nie cierpi, jak ktoś kłamie.
-Ale nikomu krzywda się nie
stała. I bardziej podciągnąłbym to pod mistyfikację czy wydurnianie się.
-Nie wiem Seba czy bardziej.
Na idiotę wychodzę.
-To może ja się z nią spotkam
i powiem, że to był mój pomysł, bo chciałem poznać Wiolettę.
-Raczej nic to nie da.
Przepadło i tyle.
-Ja mimo wszystko spotkałbym
się i wytłumaczył. Może tak jak Wioletta powyzywa i wybaczy.
Po rozmowie z przyjacielem zadzwonił
do Uli i umówił nazajutrz.
Kolejnego dnia czekała na Ulę
niemiła niespodzianka, bo idąc do pracy, zauważyła w oknie kiosku jedną z gazet
z Sebastianem, jak mniemała na okładce. Podpis jednak był całkiem inny.
Sto pytań do
Marka Dobrzańskiego prezesa F&D.
Po co imię zmieniał i
nazwisko zmieniał? -zastanawiał
się. Marek był ten z ósemką. Mówiła mi ta
Wioletta. Może to on.
Nagłówek zainteresował ją, to
kupiła gazetę. To, co wyczytała, zszokowało. Chciała zadzwonić do niego i
powiedzieć co myśli o nim, ale doszła do wniosku, że nie jest to rozmowa na
telefon i poczeka do popołudnia i spotkania.
-Cześć Ula.
-Cześć -odparła cicho.
-Ula, zanim, gdzieś
pójdziemy, to muszę powiedzieć ci coś. Chociaż nie wiem, czy będzie chciała
jeszcze po tym, co usłyszysz gdzieś pójść.
-Nie jesteś żadnym
Sebastianem, tylko Markiem -ułatwiła mu zadanie.
-Już wiesz?
-Wiem, tylko że nie jesteś
Sebastianem, tylko Markiem Dobrzańskim. Reszty nie rozumiem. Po co ta zamiana
imion? Ty jesteś tym z ósemką.
-Dokładnie tak. Jestem tym z
wysokim ego, a Sebastian to mój kumpel. Byliśmy razem na Szybkiej Randce. Tylko
że jemu zależało na poznaniu takiej jednej Wioli a mnie na ciebie, to się zamieniliśmy.
A Sebastian to ten, co był ze mną w sobotę na naszym pierwszym spotkaniu.
-Jak mogłeś mnie tak
oszukiwać? - pytała po chwili z oburzeniem. —Dla zabawy robiłeś to albo z
zemsty za Szybką Randkę. W dodatku masz narzeczoną. Wyczytałam dzisiaj w
gazecie w Sto pytań do Marka Dobrzańskiego prezesa firmy F&D.
-Już nie mam. Ten wywiad
przeprowadzany był miesiąc temu, a z Paulą rozstałem się w sobotę. I nie dla
zemst ani nie dla zabawy oszukiwałem. Chciałem zobaczyć, jak wyglądasz. Żadna
kobieta mnie tak jeszcze nie podsumowywała. A nie powiedziałem ci, bo wydawało
mi się, że nie miało to sensu. Byłaś dla mnie nieosiągalna. Już nasza pierwsza
rozmowa skreśliła mnie. Kolejne kłamstwa i to co mówiłaś wczoraj o kłamstwie, dopełniły sprawę.
-To miałeś rację. Znajomości
od kłamstw się nie rozpoczyna.
-Nie dasz mi drugiej szansy? -zapytał z nadzieją.
-Nie umiałabym zaufać ci
Marek. I lepiej będzie, jak teraz rozstaniemy się, zanim zaczęłoby się coś
poważniejszego.
-Mimo to było miło cię poznać
Ula -rzekł do odchodzącej Uli.
Od tego czasu minęło dziesięć
dni. Marek dalej miał w swojej głowie obraz Uli i tęsknił za jej ciętym
językiem. Zmienił się również i przestał tyle chodzić do klubu. Głównie,
dlatego że Sebastian więcej czasu poświęcał Wioli, a samemu nie chciało się mu
chodzić. Uwolnił się też całkowicie od Febo, bo ta wyjechała na stałe do Włoch.
On dla zabicia czasu zmieniał wystrój swojego domu.
Ula tymczasem żyła swoim
życiem, choć wracała do myśli o Marku. Nie mogła również oprzeć się pokusie,
aby nie czytać o nim w Internecie albo gazecie. Przy żadnym chłopaku nie czuła
bowiem takich dreszczy jak przy nim.
Spotkali się całkiem
przypadkowo, bo nad Wisłą w ich ulubionym miejscu. Z tą różnicą, że Ula
chodziła tam po pracy a Marek znacznie wcześniej. Tym razem i Ula przyszła
wcześniej, aby pomyśleć nad sprawą operacji ojca. Gdy zbliżyła się to samotnej
osoby siedzącej na jej kamieniu i karmiącą jej kaczki, to zauważyła, że to
Marek. Chciała już odejść, gdy i on ja dojrzał i pobiegł za nią.
-Ula poczekaj -zawołał za nią.
—Możemy chyba chwilę porozmawiać. To, że spotkaliśmy się tutaj, to może coś
znaczy.
-Ok Marek- odparł, bo
dokładnie to samo pomyślała o spotkaniu. —Chwila rozmowy może być.
-Dzięki Ula. Co robisz w tym
miejscu? Nie jest często uczęszczane.
-Przychodzę pomyśleć. Jeszcze
za czasów studiów tu przychodziłam. A
ty.
-Przychodziłem kiedyś tutaj
na spacer z moim psem i pozostało mi do dzisiaj.
-A co stało się z pieskiem?
-Paulinie przeszkadzał, to
oddałem rodzicom. Ula może zaczniemy od początku naszą rozmowę. Gdyby nie mój
głupi tekst nie wiadomo, jakby potoczyła się rozmowa na szybkiej Randce.
-Fakt skreśliłam cię przy
pierwszych słowach. Chociaż, gdy usiadłeś, to poczułam coś dziwnego -odparła.
-Miło wiedzieć. To, co Ula
zaczniemy od nowa znajomość. Ja mogę zacząć rozmowę- mówił, nie dając jej
wyboru. —Cześć tajemnicza trzynastko.
-Cześć. Co porabiasz w
Warszawie?
-Mieszkam od urodzenia i tu
pracuję. A ty.
-Ja tylko pracuję, a mieszkam
pod Warszawą z ojcem i rodzeństwem.
-Dużo masz rodzeństwa? Ja
jestem niestety, ale jedynakiem.
-Brata i siostrę. Oboje
młodsi. Jesteś ostrożnym kierowcą -zapytała.
-Punktów karnych nie mam,
stosuję się do znaków drogowych, nie wsiadam za kierownicę, jak coś wypiję i
przepuszczam przechodniów na pasach. Lubisz gotować? Bo ja lubię jeść. I te
proste potrawy, tradycyjne i wykwintne.
-Chyba umiałabym sprostać
twoim gustom smakowym. Umiem zrobić proste i tradycyjne pierogi ruskie jak Ravioli
z kurczakiem, pieczarkami i dobrym serem.
Od tego czasu ich spotkania
miały miejsce niemal codziennie, a gdy nie mogli widzieć się, to rozmawiali
przez telefon. Ich znajomość szybko przybrała również właściwy tor i po paru
spotkaniach widywali się jako para. Ula bowiem szybko zrozumiała, że z każdym
kolejnym spotkaniem darzy go większym uczuciem i że Marek nie jest palantem, za
jakiego uważała go w czasie Szybkiej Randki. W przeciwieństwie do prawdziwego
Sebastiana, którego miała okazję poznać i jak dla niej był za dużym cwaniakiem.
Wiedziała jednak, że to Sebastian stoi za przyprowadzeniem Marka na Szybką
Randkę, dzięki niemu poznali się i ma za co być mu wdzięczna. Podobnie było z Markiem.
-Seba do końca życia ci tego
nie zapomnę – mówił do swojego przyjaciela w dwa tygodnie po regularnym
spotykaniu się z Ulą.
-Nie ma sprawy Marek. Postawisz kilka piw i będziemy kwita -mówił, patrząc na swoją dziewczynę, rozmawiającą z
Ulą.
-I pomyśleć, że jeszcze
miesiąc temu męczyłem się z Pauliną i jedynie czego pragnąłem, to uwolnić się
od niej i pożyć sobie bez kobiety. A teraz dzień bez Uli jest nie do wytrzymania.
-Znam to uczucie Marek. Nawet
do Wioli można tęsknić.
-Mogę zadać ci jeszcze jedno
pytanie -zapytał z wahaniem.
-Pewnie, że możesz.
-Wiem, że
może wydawać się to za wcześnie, ale kocham cię jak żadną inną kobietę do tej pory -mówił, patrząc w jej twarz. —Tak naprawdę to pierwszy raz kocham tak
szczerze. I wiem, że i ty mnie kochasz. Ula wyjdziesz za mnie? Nie musisz od razu odpowiadać -dodał, gdy Ula zamilkła.
—Wystarczy, że się zastanowisz.
-Nie muszę zastanawiać się dłużej Marek. Masz rację, kocham cię i przyjmuję twoje oświadczyny. Chwilę nic nie mówiłam, bo zaskoczyłeś mnie. Tylko co inni powiedzą. Znamy się tak krótko.
-Nieważne Ula -mówił, biorąc za rękę. —Spytamy ich na naszych zaręczynach albo na ślubie. Teraz chcę nacieszyć się tą chwilą -dodał, biorąc w ramiona i całując namiętnie swoją narzeczoną.
-Nie muszę zastanawiać się dłużej Marek. Masz rację, kocham cię i przyjmuję twoje oświadczyny. Chwilę nic nie mówiłam, bo zaskoczyłeś mnie. Tylko co inni powiedzą. Znamy się tak krótko.
-Nieważne Ula -mówił, biorąc za rękę. —Spytamy ich na naszych zaręczynach albo na ślubie. Teraz chcę nacieszyć się tą chwilą -dodał, biorąc w ramiona i całując namiętnie swoją narzeczoną.