W czasie, kiedy Ula i Marek wszystko
sobie wyjaśniali, to Paulina wraz ze swoim dawnym znajomym Tomaszem Kupczykiem
przygotowywała plan zemsty. Byli w tym bardzo ostrożni i umawiali się w
mieszkaniu Kupczyka. Tym samym pani detektyw wynajęta przez Dobrzańskich wiele
zdziałać nie mogła. Zwłaszcza że zlecenie śledzenia Pauliny dostała o jeden
dzień za późno, gdy to Paula i Tomasz ustalali najważniejsze sprawy.
-Przejrzałem jej konto na
Facebooku i mam o co się zaczepić Paulino -mówił Kupczyk. —Przejrzałem jeszcze
prasę z poprzedniego roku z wakacji i znalazłem coś, co może się nam przydać.
Mówiłaś, że pracuje w banku?
-Tak. A to ważne? -pytała
Febo.
-Powiedzmy, że to dodatkowy
atut. W poprzednie wakacje jakaś grupa dziewczyn uwodziła facetów, a wkrótce
ich konta były puste. Policja przypuszcza, że to pracownice tych banków.
-Czyli chcesz wplatać ją w tę
sprawę? -zapytała z zadowoleniem na plany rozmówcy.
- To byłoby trudne, ale może
policja sama się dopatrzy faktów albo ktoś coś zasugeruje. Podobno dziewczyn
było kilka i może któraś z nich będzie pasowała do wizerunku Uli. Ja ograniczę
się do samej kradzieży gotówki. Mój znajomy potrzebuje gotówki i będzie ofiarą kradzieży.
-Szkoda, że z bankiem nic więcej -odparła Febo z żalem. —Wplątanie jej w najgorsze bagno, byłoby dla mnie największą rozkoszą.
W poniedziałkowe popołudnie
Paulina ponownie spotkała się z Tomaszem. Tym razem na krótką chwilę, aby dać
mu małą torebeczkę. Chwilę przekazu udało się uwiecznić pani detektyw na
zdjęciu.
W międzyczasie Paulina
odwiedziła również Dobrzańskich.
-Jesteście jacyś markotni
-zaczęła Paulina, rozsiadając się w ich salonie. —Ciągle martwicie się Markiem
i tym jego ślubem.
-Łatwo nie jest się pogodzić
Paulinko -zaczął z ubolewaniem Krzysztof.
-Może się jeszcze wszystko
ułoży -odparła pocieszająco Paulina. —Marek jest taki zmienny.
-Teraz wygląda, że będzie
inaczej -stwierdziła z westchnieniem Helena. —Tylko cud musiałby się zdarzyć, aby się rozstali. To
znaczy, aby Marek się odkochał.
-Cuda się zdarzają Helena
-odparła Paulina z chytrym uśmiechem, który zauważył Krzysztof.
-Co masz na myśli?
-podpytywał. —Nie jest wymarzoną synową, ale nie chcemy, aby stało się jej coś.
-Nic nie mam na myśli Krzysiu
– mówiła uspokajająco. —Ja tylko mówię, że nie wolno tracić nadziei, że
będziemy kiedyś rodziną.
Od nich również dowiedziała
się o planowanym wyjściu na obiad.
Pojawienie się policjantów
przy stoliku Dobrzańskich i poproszenie Uli o pojechanie na komisariat
wprowadziło wszystkich w szok.
-Przepraszam pana, ale ja
jestem mężem Uli -wtrącił Marek. —Może pan wyjaśnić nam, o co chodzi?
-Coś się stało w mojej rodzinie?
-zapytała z niepokojem Ula.
-Nie pani Dobrzańska. Jeden z
klientów, który był tu chwilę prędzej rozpoznał w pani kobietę, która wraz z
koleżanką stoi za kradzieżą jego zegarka i pieniędzy.
-Co? To jakiś absurd -rzekł
Marek.
-Nigdy nikogo nie okradłam
-mówiła z niedowierzaniem Ula.
-Moja żona jest w ciąży a pan
z czymś takim -wzburzył się Marek.
-Panie aspirancie moja synowa
nic na razie nie powie -wtrącił Krzysztof. —Zadzwonię do swojego prawnika i
jeszcze do jednej osoby.
-Mają państwo prawo -odparł
policjant. —A pani Dobrzańska może na razie nic nie mówić. Proszę, tylko aby
pojechała z nami na komisariat.
-Pojedzie tylko ze mną
-odparł zdecydowanie Marek.
Na posterunku Marek próbował
uspokoić płaczącą Ulę.
-Ula nie chodź tyle. Usiądź
obok mnie. Pamiętaj, że w ciąży jesteś.
-Chodzenie mnie uspokaja
-rzuciła do męża. —Kiedy będzie ten prawnik?
-To pochodzę z tobą kochanie
-odparł. —Tato mówił, że już jedzie -dodał, przytulając.
-Nic nie zrobiła -mówił nerwowo.
-Wiem -mówił, głaszcząc po
policzkach. —Ani przez krótką chwilę nie wierzyłem w te pomówienia. Tak jak
rodzice.
-Tylko dlaczego mnie to
spotkało Marek? -pytała i spoglądała tak, jakby znał odpowiedź. —Kto mi to
zrobił?
-Paulina albo oboje Febo. A, dlatego że jesteś moją żoną -odparł pewien swoich słów.
-Myślisz?
-Jestem tego pewny i powiem
prawnikowi, aby policja sprawdziła ten trop.
Prawnik Dobrzańskich pan Małecki na
komisariacie pojawił się na szczęście szybko, bo po półgodzinie. Po zapoznaniu
się z Ulą oraz po krótkich ich wyjaśnieniach i opowiedzeniu o podejrzeniu Febo o to co spotkało Ulę, policjant poprosił ich do pokoju zeznań. Tam w towarzystwie
adwokata mógł przejść już do przesłuchania.
-O, co jest konkretnie
oskarżona moja klientka i kto postawił jej zarzuty? -pytał na wstępie adwokat.
-Niejaki pan Paweł Jaworski
rozpoznał w pani Dobrzańskiej kobietę, która w ubiegłym roku wraz z koleżanką
okradła go i jego kolegę.
-Nie zrobiłam tego. Pierwszy
raz słyszę takie nazwisko -wtrąciła Ula.
-Gdzie pani była osiemnastego
lipce zeszłego roku? -zapytał policjant.
-Nie pamiętam. Prawdopodobnie
w pracy w Warszawie.
-Według pana Jaworskiego wraz
z koleżanką z niewysoką brunetką krótko ostrzyżoną była pani w SPA Lilia.
-Być może. Byłam tam w jeden
weekend z koleżanką, ale bez facetów i z nikim znajomości nie nawiązałyśmy.
- Przepraszam, ale kiedy pan Jaworski
zgłosił tę kradzież? -zapytał prawnik.
-Dzisiaj, gdy zobaczył panią Dobrzańską
w restauracji.
-Trochę to dziwne? Nie uważa
pan? Tyle miesięcy minęło -argumentował Małecki.
-Pytaliśmy go o to. Ukradziono
mu dwa tysiące oraz zegarek i uznał, że nie ma sensu zgłaszać się na policję.
Poza tym razem z nim okradziony został jego kolega. On ma żonę i bał się
przyznać, że został okradziony w taki sposób i że miał skok w bok.
-Powiedział, że ja z nim
-wtrąciła Ula. –Poza tym inaczej wyglądałam latem.
- Miała pani długie i
jaśniejsze włosy niż teraz oraz okulary -ni zapytał, ni stwierdził. —Zeznał
jeszcze, że ma pani wytatuowaną koniczynkę na lewym ramieniu. Zgadza się
wszystko.
-Tak, ale nie wiem, skąd ma
te wiadomości?
-Różnica tylko w tym, że
wtedy była pani Olą a pani znajoma Ulą.
-Skoro pani Ula wyglądała
inaczej, to po czym ją rozpoznał pan Jaworski? -pytał rzeczowo adwokat.
-Po oczach, po tym zmienionym
imieniu i że jest leworęczna. Kiedyś w telefonie miał pani zdjęcie, ale usunął
niedawno. Zapamiętał jednak wygląd.
-To mało, aby kogoś oskarżyć
-mówił prawnik.
-Pan Jaworski ma jeszcze
pomadkę, którą pana klientka albo jej koleżanka zgubiła w jego aucie. Niedawno dopiero
znalazł ją pod siedzeniem i wrzucił do schowka w aucie. Być może są tam pani
odciski palców i DNA albo koleżanki -zwrócił się na koniec do Uli.
-Ja nie okradłam nikogo
-mówił z płaczem na kolejne dowody. —Ani Ola. Cały czas byłyśmy razem.
-Ma pani konto na jakimś
portalu społecznościowym? -zapytał nieoczekiwanie policjant.
-Tak. Na Facebooku. Dlaczego
pan pyta?
-Bo to cenne źródło
wiadomości pani Dobrzańska. Proszę się
zalogować i zobaczę, co pani tam przechowuje. Informatycy dowiedzą się jeszcze,
kto je ostatnio przeglądał.
-Nie mógł pan od tego zacząć
-odezwała się ponownie prawnik. —Stresu mógł pan oszczędzić pani Uli.
-Dopiero teraz staje się to bardziej przejrzyste i prawdopodobne -odparł policjant.
-Proszę sprawdzić panią
Paulinę Febo i jej brata Aleksa -zasugerował adwokat, gdy Ula logowała się na Facebooka. —Mąż pani Uli porzucił pannę Febo i ożenił
się właśnie z moją klientką. Ma motyw i mogła się zemścić.
-Sprawdzimy panie Małecki. A
pani, w który banku pracuje?
-Bank Twoich Oszczędności -odparła.
—Byłam tam na praktyce, stażu i teraz pracuję.
-To dobrze pani Urszulo. Tam
nie było żadnych doniesień o kradzieże z kont klientów.
Na komisariat dotarła również
i pani detektyw z tym, co ustaliła. Opowiedziała policjantowi również o obawach
Dobrzańskich i o tym z kim spotyka się Paulina. Osoba Tomasza Kupczyka była
znana policjantowi i to ze złej strony, a sprawa nabrała innego obrotu. Zwłaszcza gdy na zdjęciu było go widać ze
samym poszkodowanym.
Na pomadce znaleziono jednak ślady
Uli, ale policjanci spytali ją tylko, gdzie mogła ją zgubić. Przypomniała sobie
wtedy, że prawdopodobnie w firmie F&D. Tam od niedawna było sporo kamer
zainstalowanych i znalezienie odpowiedniego nagrania z poniedziałku nie było
trudne. Kolejne poskładanie faktów było jeszcze bardziej prostsze. Konto Uli na
Facebook i zdjęcia zamieszczone tam sugerowały, że to było źródłem informacji
Kupczyka i Jaworskiego. Śledzenie już przez policjantów Kupczyka doprowadziło
ich również do Jaworskiego. Kto stał za zleceniem, tajemnicą również nie było.
Pojawienie się policji u
Pauliny zaskoczyło Febo. Gdy zaś gdy
dowiedziała się, co jej zarzucają i że jest poproszona, aby pojechała na
komisariat, oburzyło.
Aleks był w zastępstwie za
nią w Mediolanie, to w panice zadzwoniła od razu do Dobrzańskich, aby
przyjechali do niej i skontaktowali się z ich adwokatem Małeckim. Musieli jednak
odmówić jej, bo reprezentował już Ulę. Z braku innych pomysłów zadzwoniła po
adwokata, którego wynajął Aleks, aby wyegzekował zadośćuczynienie od
Marka.
Niemalże w tej samej chwil, gdy Ula
została oczyszczona z zarzutów i wychodziła z policji, to Paulina przyjechała na komisariat i
postawiono zarzuty. Febo do niczego się jednak nie przyznawała.
Następnego dnia pojawiła się
u Dobrzańskich
-Jak mogliście mi nie pomóc? –
pytała z wyrzutami. —Traktowałam was jak rodziców.
-A my ciebie jak córkę
-odparła Helena. —To, co zrobiłaś, było jednak nikczemne.
-Myślałam i o was, a wy nawet
palcem nie kiwnęliście, aby mi pomóc.
-Nikt nie prosił cię o pomoc -rzekła Helena.
-Nikt nie prosił cię o pomoc -rzekła Helena.
-Mieliśmy wystarczająco
dowodów, aby wiedzieć, komu mamy pomóc Paulino -orzekł i Krzysztof. —Całkiem
przypadkiem trafiliśmy do tego samego detektywa, którego ty wynajmowałaś, aby
Marka śledził. Chcieliśmy sprawdzić,
jaka jest Ula i czy nie czyha na majątek Marka, a przy okazji dowiedzieliśmy się o innych sprawach. Powiedział nam jeszcze, że
zaproponowałaś mu nieuczciwe procedery. Dlatego w obawie, że możesz zrobić coś
głupiego, wynajęliśmy panią detektyw, aby miała cię na oku.
-Co?! -oburzała się. —
Kazaliście mnie śledzić?! Jak jakiegoś kryminalistę!
-To samo robiłaś z Markiem
-wytknął jej Krzysztof.
-Zdradziliście mnie!
-Szczęście syna jest dla nas najważniejsza
-odparła spokojnie Helena. —A Ula to dobra, szlachetna dziewczyna. Tak jak jej
rodzina jest uczciwa. Detektyw słowa skargi nie usłyszał na nikogo z nich. W
przeciwieństwie do ciebie. Powiedział nam, ile to razy kazałaś Marka śledzić i
wpadałaś we wściekłość jeszcze u niego w biurze. Obcy człowiek otworzył nam
oczy. Zawiedliśmy się na tobie.
-To wy mnie zawiedliście
-rzuciła z pogardą. —Tyle lat zmarnowałam przy waszym synalku. Mogłam je
spędzić w Mediolanie w towarzystwie innych mężczyzn.
-Nikt na siłę cię nie trzymał -mówiła Helena.
-Teraz najlepiej będzie, jak
po rozprawie wrócisz na stałe do Mediolanu -dodał Krzysztof. —Majątek babci
czeka, a u nas nie masz, co szukać.
-Zobaczymy jeszcze, kto miał
rację -mówiła, wychodząc z salonu.
-Paulino nawet nie próbuj nam
grozić -odparł z przestrogą niedoszły teść. —Drogę do wyjścia znasz.
Od tych wydarzeń minęły trzy
miesiące i wszystko układało się pomyślnie. Rozprawa była już zakończona i
wyroki zasądzone. Paula dostała tylko wyrok w zawieszeniu, bo karana do tej
pory nie była. Musiała jednak trzymać się z dala od Uli i Marka. Ku uldze całej
rodzinie Dobrzańskich poleciała na stałe do Mediolanu. Z chęci dostania czegoś od
Marka za stracone lata musiał obejść się smakiem, bo nie było żadnych
podstaw. Zwłaszcza po tym, co zrobiła. Musiała nawet zapłacić sporo Markowi za
zniszczone w ataku szału meble, sprzęt i inne rzeczy. Dobrowolnie nie zamierzała
nic mu dawać, to Marek wytoczył jej proces, który wygrał, a Paulina musiała,
ponadto zwrócić również koszty procesu. W tych chwilach nie mogła liczyć nawet
na Aleksa, bo pomysł zemsty nawet on uważał za złe posunięcie.
W międzyczasie Ula z Markiem
zajmowali się swoimi prywatnymi i rodzinnymi sprawami. Zaczęli zaś od obiadu,
na który zaprosili Cieplaków i Dobrzańskich. Mieszkanie ich było wystarczająco
duże, aby pomieściło ich dwójkę oraz pięć dodatkowych osób. Obiadem Ula sama
się zajęła i z pomocą męża zrobiła tradycyjny rosół, roladki z polędwicy,
kluski śląskie oraz dwa rodzaje surówek. Upiekła również mały tort. Zapoznanie
rodzin, choć pochodzili z różnych sfer, przebiegało bez zakłóceń i się wszyscy się polubili. Mieli nawet wspólny cel, aby jak najszybciej móc uczestniczyć w ich ślubie. Zwłaszcza rodzicom Marka na tym zależało, bo był jedynakiem.
W relacji Wioletty i
Sebastiana również wszystko się układało, bo od czasu poznania się, czyli
dnia cywilnego ślubu Uli i Marka coraz częściej spotykali. Sebastian przyznał nawet rację
Markowi, że chodzenie do klubu staje się nudne.
Pshemko tak jak obiecał,
uszył dla Uli suknię ślubną. Gotowa była już dwa tygodnie przed tym
najważniejszym dnie, a Ula oglądając ją na modelce, była zachwycona. Idealnie pasowała na nią
również. Marek, choć nalegał, aby być przy przymierzaniu sukni, nie został
wpuszczony przez mistrza z obawy na przesądy.
Dzień ślubu osiemnasty czerwca
był piękny i słoneczny, ale nie upalny. Dla Uli, która była już szóstym
miesiącu ciąży, było to ważne. Wyjazd do kościoła z rodzinnego domu Uli w Halinowie odpuścili sobie i
goście Uli mieli pojawić się w kościele pod wezwaniem Św. Barbary. Tę ostatnią noc zaś Ula spędziła z
Wiolettą w mieszkaniu, a Marek u rodziców. Godzinę przed mszą Ula była już
gotowa i przyjechał po nią Marek w towarzystwie rodziców i Sebastiana, który
był świadkiem. Chwilę po nich pojawił się Cieplak, Jasiek z Kingą i Beatka. Po
krótkim błogosławieństwie pojechali do kościoła. Msza z przysięgą trwała typowo, bo około godziny, a później po gratulacjach wszyscy przenieśli się do jednej z
restauracji na poczęstunek. Po pięciu godzinach ucztowania wszyscy się rozeszli.
Dzień później państwo młodzi pojechali do Halinowa, aby spotkać się z tymi z członkami rodziny Uli, których nie było na poczęstunku. Ula tego dni ciągle
wyglądała pięknie, a sukienka podkreślała jej brzuszek. Marek zaś patrzył na jej brzuszek z
rozmarzeniem.
Trzy miesiące później na
świecie pojawiła się Zuzia oczko w głowie tatusia i Dobrzańskich. Na kolejne
dziecko długo nie czekali, bo dwa lata. Tym razem również była to córeczka
Martynka. Ula nawet podpytywała męża czy nie wolałby syna, ale zapewniał ją, że
nie oddałby swoich córeczek nawet za tuzin synków. Dziewczynki były również
bardzo urocze i obie miały dołeczki w policzkach. Dodatkowo starsza oczy mamy.
Synka doczekali się również w nieplanowanej ciąży, gdy córeczki miał
odpowiednio sześć i cztery lata. Mały Wojtek urodził się zaś w szóstą rocznicę
ich ślubu i stał się oczkiem w głowie mamy, bo był wykapanym tatusiem. Jeszcze
po narodzinach pierwszej córeczki zmienili swoje lokum zamieszkania i po
sprzedaniu dawnego domu Marka kupili coś całkiem nowego i w pobliżu rodziców
Marka. Oboje Dobrzańscy z każdym kolejnym dniem, tygodniem miesiącem i rokiem
coraz bardziej doceniali Ulę i szczęście, jakie daje ich jedynakowi i nie
żałowali, że Paulinę przegonili z życia Marka.
KONIEC
Piękne i szczęśliwe zakończenie, ale ile złych rzeczy musiało się wydarzyć wcześniej, żeby doszło do takiego finału. Mimo dość sprytnej intrygi nadal uważam, że Paulina, to naiwna kobieta, bo nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji własnych działań. Jest też chorobliwie uparta i dąży po trupach do celu nie bacząc na metody i środki. Pomyślałam sobie, że ta intryga mogła wypalić pod warunkiem, że wszystko zostałoby gruntownie przemyślane i dopięte na ostatni guzik. Na szczęście panna FE takich umiejętności nie posiada. Nie potrafi przewidywać. Plan miał poważne niedociągnięcia i zaprowadził ją prosto przed oblicze sądu. Wierzę, że do Mediolanu jechała upokorzona i z podkulonym ogonem, bo słono zapłaciła za swoje knowania.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. Nie było nudy a treść trzymała w napięciu. Czekam na kolejne.
Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Oprócz tego, że plan miał wady, to trafili na dobrego policjanta które swoje musiał zrobić, ale i wiedział gdzie szukać szukać niewinności Uli. Pani detektyw również troszkę pomogła.
UsuńDla Pauli najgorszą karą było chyba odwrócenie się od niej Dobrzańskich, bo była przecież ich pupilką.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Teraz ma być Hańba z jednej z zapowiedzi z kwietnia tego roku. Kiedy nie wiem, bo nie mam nawet napisane malutkiego urywka.
Paulina to zła ,podła i pragnąca zemsty kobieta zaślepiona nienawiścią i idącą po trupach co celu. Chciała zniszczyć piękne uczucie jakie jest między Ulką i Markiem zaś oni wzięli ślub kościelny i doczekali się cudownych dzieciaczków i są szczęśliwi ,a Paulina została z niczym .Paulina nie pasowała do Marka ona nie otoczyła by dzieci troską, opieką, czułością bo ona za bardzo skupiona jest na sobie i nie posiada wyższych uczuć .Dobrze ,że te perfidne intrygi Pauliny wyszły na jaw i została z niczym ,a Marek i Ula są szczęśliwi 💕🌸 Pozdrawiam serdecznie i czekam na nową historię 😘
OdpowiedzUsuńWiadomo że Febo tego by mu nie dała. Kiedyś napisałam, że kręciła nosem, gdy poruszony był temat dzieci. Jej zemstę nawet brat uznał za niedorzeczną i to obok odwrócenia się Dobrzańskich musiał ją boleć. Teraz pozostaje jej tylko spadek po babci, bo w Polsce wszystko straciła i nie ma do czego wracać.
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło. Również czekam na historię z Twojej strony o Uli i Marku.
Amen. Żyli długo i szczęśliwie. No i pięknie 🤗❤️ Cudowne było to opoopowiada, bardzo dziękuję za wzruszenia i czekam na kolejną historię. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie mogłam inaczej zakończyć jak ślubem i dziećmi oraz pozbycia się Pauliny.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Opowiadanie jak zawsze wyśmienite. Panna FE czasami zachowuje się jak małe dziecko, które musi dostać to wszystko czego chce. Jest jak taki rozkapryszony dzieciak. Ale myślę, że to po części również wina samych Dobrzańskich. Sami ją tak rozpuścili za dziecka.
OdpowiedzUsuńZa to Marek i Ula wreszcie mogą cieszyć się własnym szczęściem i miłością. A owocem tej miłości jest trójka cudownych dzieciaczków.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
Paulina w końcu przekonała się, nie zawsze jest tak jak chcemy. W jej przypadku musiało boleć, bo wszyscy odwrócili się od niej.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Wyjaśniło się po co Paulina wykradła pomadkę Uli. Kobieta z klasą a posuwa się do kradzieży i kłamstwa. Jak to mówią kłamstwo ma krótkie nóżki, o czym pusta panna Febo zapomniała. Plan posądzenia i oczernienia Uli nawet by się udał, gdyby Paulina przygotowała go z głową, ale widocznie chęć zemsty przysłoniła jej jasność myślenia i przewidywania faktów. Na dodatek tajemniczy pan Jaworski prawie po roku rozpoznaje Ulę, która go okradła. Osobiście mam pamięć do twarzy, ale wątpię, żeby udało mi się kogoś tak zapamiętać. Tak więc biedna Paulinka więcej straciła niż zyskała na tej swojej zemście. Nie tylko nie dostała poparcia seniorów, którzy nie zechcieli jej ani pomóc ani współczuć, a nawet Aleks kochany brat powiedział basta.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie czytało się bardzo przyjemnie i dziękuje Ci za nie.
Pozdrawiam serdecznie, Agata
Miło wiedzieć, że taki drobiazg jak pomadka wprowadziła tyle zamieszania i domysłów.
UsuńKażdy nawet najdoskonalszy plan w czymś nawali. Tu za dużo szczegółów być może było podane, że policjant zaczął patrzeć na sprawę inaczej i zamiast oskarżonej na sali sądowej wylądował całkiem kto inny. Widok Pauli w takim miejscu musiałby być ciekawy.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.