Telefon od Jaśka z
informacją, że Marek jest w Halinowie i pije kawę z ich ojcem, zaskoczyło Ulę.
-Jak rozmawia? Kłócą się?
-pytała zdezorientowana.
-Chyba nie Ula. Ojciec kazał
mi zająć się Betti i jestem na podwórku, ale okno od kuchni jest uchylone i nie
słychać podniesionych głosów.
-Całe szczęście. Brakowałoby
jeszcze, aby się pokłócili na dzień dobry.
-Ten twój mąż nie wygląda na
kłótliwego Ula. Rozmawiałem z nim chwilę i wyglądał bardziej na zdesperowanego
i zmartwionego.
-W końcu zniknęłam na pięć
dni -odparła sensownie.
-Nie znam szwagra, ale robi
dobre wrażenie. Zwłaszcza na Beatce. Od razu odezwała się do niego, a sama
wiesz, jaka jest ostrożna do obcych.
-Marek nie musi nawet odzywać
się, aby wzbudzić sympatię. Długo rozmawia z ojcem?
-Z pięć minut. Znając jednak
ojca, to wyciągnął z niego wszystkie szczegóły z życia. Kiedy wracasz?
-Nie mam ochoty w ogóle
wracać ani spotykać się z Markiem.
-Tylko wiesz siostra, kiedyś
będziesz musiała wrócić i spotkać się z mężem. Marek jest zdolny czekać na
ciebie do samego wieczora.
-Wiem braciszku. Tato tak
szybko też go nie wypuści. Możesz dać mi go do telefonu?
- Kogo? Marka czy ojca.
-Jasiek nie zgrywaj kretyna.
Marka.
Tymczasem w kuchni Cieplak i
Marek dalej rozmawiali.
-Wszystko to, co pan mówi,
brzmi tak pięknie, że aż trudno uwierzyć. Tyle pan poświęcił.
-Bo jest prawdą panie Józefie.
Kocham Ulę. A dla miłości można wiele poświęcić.
-Oby. Ula zasługuje na
szczęście. Swój najlepszy czas poświęciła na wychowanie Beatki i Jaśka. Mnie
pomagała również. A panu dobrze z oczu patrzy.
-Marek panie Józefie -wtrącił.
—Wystarczy Marek.
-Przepraszam tato, ale dzwoni
Ula i chce z panem Markiem porozmawiać.
-Ula dzwoni -wtrącił Marek,
zrywając się z krzesła.
-Ula kochanie. Gdzie jesteś?
Szukam cię od pięciu dni -mówił chwilę później, gdy Jasiek dał mu telefon.
-W Warszawie. Czekam na
autobus do Halinowa.
-Ula proszę, wróć do mieszkania
i poczekaj na mnie. Musimy porozmawiać o wielu sprawach. Nie jest tak, jak
piałaś mi w liście. Znalazłem jeszcze test ciążowy i wiem, że będziemy mieć
dziecko.
-Ale to niemożliwe Marek.
-Ula proszę. Daj mi, chociaż
pięć minut -nalegał. —Wszystko ci wyjaśnię. Przecież zawsze mówiłaś, że nie można
zostawiać niedomówień.
-Niemożliwe, bo właśnie
klucze wrzuciłam do skrzynki na listy i nie mam, jak otworzyć drzwi.
-Ula. Domofon i skrzynkę pocztową
można otworzyć szyfrem. Znasz oba szyfry. Wróć na Sienną, wyciągnij klucze i poczekaj
na mnie. Ja postaram się przyjechać w
godzinę. Dopiję kawę z twoją rodziną i przyjadę.
-To, co z naszym bałwanem?
-zapytała Betti, gdy skończył rozmawiać i usiadła mu na kolanach. —Kiedy ulepimy?
-Nie dzisiaj Beatko. Są ważniejsze sprawy -odparł Cieplak.
-Nie dzisiaj Beatko. Są ważniejsze sprawy -odparł Cieplak.
Dziesięć minut później Ula
ponownie pojawiła się w mieszkaniu, które dzieliła z Markiem. Do przyjazdu męża
było trochę czasu, to zrobiła sobie ciepłej herbaty i położyła się pod kocem na
kanapie w salonie. Zasypiać nie zamierzała, ale ostatnimi dniami źle sypiała i
teraz w miejscu, w którym przez kilka ostatnich tygodni była szczęśliwa,
zmorzył ją sen.
Marek na Sienną przyjechał po
godzinie. Cisza zaniepokoiła go, ale gdy w holu dojrzał płaszcz Uli, to mu ulżyło. Ulę zastał smacznie śpiącą w salonie, to tylko na chwilę podszedł do niej,
a później nie budząc jej poszedł do kuchni zająć się kolacją.
Ula obudziła się, gdy na
dworze robiło się szaro. Jej ruch usłyszał Marek.
-Witaj Ula -rzekł, pojawiając
się w drzwiach.
-Zasnęłam nawet nie wiem,
kiedy -mówiła jeszcze sennie.
-Nie szkodzi -odparł,
siadając obok. —Zrobiłem kolację w tym czasie.
-Miło, bo od śniadania nic
nie jadłam. To, co tak ładnie pachnie?
-Zapiekanka makaronowa z
serem feta i pieczarkami. Będzie za parę minut gotowa.
-To, co lubię. Brakuje tylko
zupy krem z brokułów.
-Nie ma, tylko dlatego że nie
miałem brokułu Ula. Dziękuję, że zgodziłaś się spotkać ze mną.
-Kiedyś musieliśmy
porozmawiać Marek. Nazbierało się tyle spraw.
- Właśnie Ula. W ostatnim
tygodniu tyle się wydarzyło, że nie wiem, od czego zacząć.
-Najlepiej od początku Marek.
Ja wiem tylko to, że szukałeś mnie w
Sulejówku i że policja cię zgarnęła.
-To, co spotkało nas, jest
jednym wielkim zbiegiem nieporozumień Ula-zaczął. —Kocham cię od chwili, kiedy to
zrozumiałem i nic się nie zmieniło. Ostatnie dni był dla mnie koszmarem.
-Nie mniejszym niż moje. Jak
myślisz, jak ja się czułam i co mogłam pomyśleć, gdy przyszła Paulina i
powiedziała mi, żebym przestała marzyć o byciu panią Dobrzańska, bo ty nigdy
jej nie zostawisz?
-Ula przecież dokładnie
wiedziałaś, że ona nie wiedziała o naszym ślubie -wtrącił.
-Tylko że chwilę później, gdy
otworzyłam list z Urzędu Cywilnego wyczytałam, że nasz ślub może być
unieważniony?
-I od razu pomyślałaś, że z
mojej strony był to szwindel, bo znałem Sławka i przyspieszył nasz ślub tylko
po to, abym zdobył kredyt na szwalnię- rzekł oskarżycielsko.
-Masz inne wytłumaczenie?
-Tak mam. Prawda jest taka, że to Wioletta jest wszystkiemu
winna. Podpisała akt ślubny jako Violetta przez V i dwa T, zamiast tak jak ma w
dowodzie, czyli przez jedno T i przez W. A prawnik, który miał zająć się
przepisaniem na ciebie szwalni był naprawdę chory -dodał, nawiązując do listu,
który zostawiła mu Ula. (część 4) Miał kamienie nerkowe. Jest już zdrowy i w
każdej chwili może zająć się naszą sprawą.
-A Paulina? Okłamywałeś mnie,
że nie ma jej w Polsce.
-Nie chciałem cię martwić
Ula.
-To, co robi tutaj wizytówka
adwokata -próbowała jeszcze coś znaleźć na winę Marka.
-Zobaczyłaś ją i od razu
pomyślałaś sobie, że chcę rozwodu -wyrokował. —To jest adwokat Febo. Wymyślili
sobie, że jestem coś winny Pauli za wieloletni związek. Nie zamierzam rozwodzić się z tobą i wiązać z Pauliną. Nie wiem, jak mogłaś myśleć,
że jest inaczej.
- Łatwo ci mówić. Pojawienie
się Pauliny i pismo z urzędu, dobrze nie wyglądało.
-Trzeba było poczekać na mnie
i na wyjaśnienie, a nie uciekać -rzekł z lekkim wyrzutem. —Albo chociaż zadzwonić.
-Zgubiłam telefon, a numeru
nie pamiętałam -odparła mało przekonującym argumentem, bo mogła zadzwonić do
firmy.
-Właśnie Ula. Mam go – rzekł,
zrywając się z kanapy, aby oddać jej zgubę.
-A już myślałam, że zgubiłam
gdzieś poza domem.
- Bo zgubiłaś i policja mi go
oddała. Był w tym tramwaju, co uległ wypadkowi. Dokładnie co się stało, chyba nie
wiesz?
-Akurat wiem. Wypadek wydarzył się dwa przystanki po tym,
jak wysiadłam.
-Nie o to chodzi Ula. Ja i
Sebastian myśleliśmy, że byłaś w nim. Dwie godziny po wypadku zadzwonili do
mnie ze szpitala z informacją, że jesteś jedną z poszkodowanych. Jakaś ranna
dziewczyna była bez dokumentów, ale miała twój telefon i więc wszystko
wskazywało na to, że to ty nią jesteś. W szpitalu spędziłem cztery długie godziny
w oczekiwaniu, aż skończą operować tę kobietę. Dopiero gdy przewieźli ją na
salę, okazało się, że to nie ty. Do domu wracałem szczęśliwy, że nic ci nie
jest. Jeszcze większe szczęście poczułem, gdy widziałem palące się światła w
mieszkaniu. Zdążyłaś jednak zjechać na dół, zanim ja wjechałem na górę. Ula, kiedy
zadzwonili do mnie ze szpitala z informacją, że miałaś wypadek i że jesteś w
ciężkim stanie, świat mi się zawalił po raz pierwszy. Drugi raz zawalił mi się
po tym, gdy nie zastałem cię w mieszkaniu i po przeczytaniu twojego listu. To,
że odchodzisz, było kolejnym ciosem. Jeszcze tego samego dnia zacząłem cię
szukać. Wieczorem pojechałem jeszcze do rodziców i powiedziałem im i Paulinie o
tobie i ślubie. Było mi już wszystko jedno czy rodzice dadzą mi te udziały, czy
nie. Ty byłaś najważniejsza. Od tamtego dnia niczego już nie ukrywam i noszę
obrączkę. Zrozum Ula. Jesteśmy stworzenie dla siebie i miłości. Chcę znowu
budzić się obok ciebie i zasypiać.
-Nie wiedziałam, że tyle się
stało -odparła ze łzami w oczach. — Narobiłam ci tylko strapień.
-Nie myśl teraz o tym -mówił,
ocierając delikatnie łzy płynące po policzkach. —Najważniejsze jest to, że
jesteś cała i zdrowa. Wierzysz mi teraz, że wszystko, co nas spotkało było
nieporozumieniem i że cię kocham.
-Tak Marek.
- To wróć do mnie -szeptał. —Bo
w to, że już nic do mnie nie czujesz nie, to uwierzę.
-Masz rację. Nie potrafiłam przestać i nigdy nie przestanę
cię kochać -odparła, patrząc w oczy.
-Kochanie -rzekł, całują w
usta. —Już nigdy nie pozwolę ci odejść i nic nie będzie stało nam na drodze
naszej miłości -dodał, gdy oderwał się od jej ust.
-A co z Pauliną i twoimi
rodzicami. Groziła mi, że nas pozabija.
-To były tylko słowa
-uspokajał. —A rodzice byli tylko na
początku w szoku. Teraz chcą cię poznać. Chyba zrozumieli, że Paulina nie jest
taka, za jaką ją uważali. Przy nich groziła mi, że zostanę wydziedziczony,
żebym zapomniał o udziałach i że jestem manipulantem. Na szczęście ojciec
szybko zareagował i powiedział jej, że nie ma prawa rozporządzać ich majątkiem.
Koniec końców dostałem te udziały na urodziny.
-Właśnie Marek. Wszystkiego
najlepszego z okazji urodzin -rzekła z olśnieniem. —Powinnam dać ci jakiś
prezent, ale nie zdążyłam kupić. Jutro to nadrobię. Kupię coś i przygotuję
kolację.
-Nie musisz nic mi dawać Ula,
bo już dałaś -zaczął tajemniczo. —To już
pewne? -pytał, kładąc rękę na jej brzuch.
-Tak. Po zasłabnięciu w
Sulejówku zrobili mi badania i potwierdzili ciążę.
-Tak się cieszę kochanie, że
będę ojcem -mówił, gładząc to miejsce.
- Dowiadywałeś się już, co ze
ślubem Marek? Jest ważny, czy nie?
-Byłem u Sławka (jego kolega,
który pracuje w USC i przyspieszył ich ślub) i musimy tylko w ciągu tygodnia
pójść z Wiolettą do Urzędu Stanu Cywilnego i wyjaśnić nieporozumienie z jej
podpisem. Jakby były problemy to pobierzemy się jeszcze raz. Tak jak obiecywałem
ci Ula. W kościele z weselem i naszymi rodzinami. Teraz mam kolejny do tego powód.
Nasze dziecko.
-Nasze dziecko -powtórzyła cicho
Ula. —Marek twoja zapiekanka zaczyna pachnieć mniej przyjemnie. Chyba się
przypala.
-Jeśli będzie niezjadliwa, to
pójdziemy na miasto coś zjeść -odparł, idąc w stronę kuchni. —Nie musimy się już
ukrywać.
Paulina tymczasem nie
zamierzała odpuszczać sobie realizacji planu i dalej dążyła do tego, aby oczernić
Ulę. Dlatego w piątkowe popołudnie umówiła
się ze znajomym. Ona i Aleksa znali go od dawna i już parę razy za odpowiednim wynagrodzeniem pomagał im w załatwieniu niektórych spraw.
Dobrzańscy tymczasem za
namową detektywa Kamińskiego siedzieli w innym biurze detektywistycznym i
składali zlecenie na sprawdzenie, co porabia Paulina.
Dzisiaj krócej (dodaję, chociaż nie jestem do końca z wpisu zadowolona), bo mam chore dzieci. Synkowi dodatkowo zęby wychodzą i
noce są nieprzespane.
Naprawdę nie wiem co ci się nie podoba w tej części. Dla mnie jest zadowolująca bo Ula i Marek dogadali się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeszcze raz zdrowia dla maluchów. Eliza ��
Nie podobają mi się niektóre dialogi Uli i Marka. Gdybym miała czas były by ambitniejsze. Niestety, ale praktycznie od niedzieli popołudnia nie mam go.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Dla mnie część rewelacyjna. Czekałam na to aż oni wreszcie przestaną się mijać, spotkają się i wyjaśnią sobie każde nieporozumienie. Jestem całkowicie usatysfakcjonowana, bo Ula zrozumiała w końcu, że wszystko zinterpretowała inaczej niż było w rzeczywistości. Martwi mnie tylko Paulina. Mam nadzieję, że zanim ona obmyśli jakiś szatański plan, wynajęci przez Marka detektywi powstrzymają ją przed jego realizacją. Swoją drogą zadziwiające jak bardzo musi być zdesperowana Paulina, że chwyta się metod poniżej pasa.
OdpowiedzUsuńŚwietna część. Najserdeczniej Cię pozdrawiam a dzieciaczkom życzę zdrówka. :)
Ula po prostu potrzebowała małego wstrząsu, aby uwierzyć w uczucia męża a tym wstrząsem głównie było to jak opowiadał o wypadku. Teraz przed nimi chwila spokoju. Ale i spokojnie, bo nie będę długo komplikować im życia.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Kobieto jesteś wielka👍 Dzieci i w tym ząbkujacy maluch i Ty piszesz takie cudne opowiadania SZACUN 👍 Wracając do tej części to super👍 Wreszcie się spotkali i dogadali. Martwi mnie Paulina, ale na szczęście seniorzy mili dobry pomysł z wynajęciem detektywa, to może Uli nic się nie stanie. Wielkie dzięki za dziś, no i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w ząbkowaniu 😘
OdpowiedzUsuńPraktycznie od popołudnia niedzieli nic nie napisałam, bo Iga skarżyła się na ból gardła no i posypało się. Kaszel, katar, angina.
UsuńPaulina coś zrobi, ale i szybko zostanie zdemaskowana.
Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Nie rozumiem dlaczego nie podoba Ci się ta część. Dwójka małych dzieci w dodatku jedno chore drugie ząbkuje.
OdpowiedzUsuńCzęść świetna. Wreszcie ta dwójka mogła spokojnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Za to Febo widać, że choćby po trupach ale musi zdobyć majątek, który nigdy by do niej nie należał.
Dziękuję za dzisiaj, super tak po pracy coś poczytać dla relaksu.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita
Może te niezadowolenie tak z ogółu czyli chorych dzieci.
UsuńUla i Marek już się nie rozejdą. Właśnie tylko ta Paula która ciągle nie może pogodzić się z faktem, że jest już pani Dobrzańska i nie jest to ona.
Dziękuje za wpis i pozdrawiam.
Oj RanczUlko, bardzo surowa jesteś dla siebie. W tej części jest tyle pozytywnej energii, że chyba nikt nie zwraca uwagi na dialogi.
OdpowiedzUsuńMoje pobożne życzenie z poprzedniego komentarza się spełniło, Marek mógł w końcu porozmawiać z Ulą.
Dobrze, że mu w końcu zaufała i nie uciekła kolejny raz. Więcej dowodów na to, że Marek poważnie myśli o ich dalszym życiu nie powinna wymagać. Boję się tylko co jeszcze wymyśli Febo. Utrata łatwego, dostatniego życia boli, więc będzie robić wszystko aby takiego nie miała Ula. Nie wie tylko, że już straciła przychylność seniorów, a oni dodatkowo śledzą jej poczynania.
Dziękuję za dziś, zdrówka dla maluszków i cierpliwości dla Ciebie, pozdrawiam, Agata
Marek od czasu jak zrozumiał, że się zakochał w Uli poważnie myślał. Tylko los inaczej zdecydował i wydarzyło się co wydarzyło. Ula głównie po tym jak Marek opowiadał o wypadku zrozumiała jak bardzo ją kocha. I tu własnie mogłam lepiej to rozpisać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.