niedziela, 29 marca 2020

Cztery miesiące -mini.

Z podziękowaniami za 750 000 wejść.



Pokaz F&D Gusto zbliżał się do końca i do zaprezentowania pozostała ostatnia kreacja stworzona przez mistrza. Tak jak bywa w takich sytuacjach była nią suknia ślubna. Tym razem zaszczyt wystąpienia w niej miała Ula Cieplak. Nie była jednak zainteresowana tym, co ma na sobie ani pokazem.  W głowie miała swojego ukochanego, który teraz wylatywał do Włoch w towarzystwie byłej narzeczonej. Zadzwoniła nawet do niego i próbowała powstrzymać od wyjazdu, ale jego telefon był już poza zasięgiem. Kiedy straciła już całkiem nadzieję, stał się cud, bo pojawił się na pokazie, oprowadził po wybiegu i przy aplauzie na cześć mistrza Marek wyznał jej miłość. Kolejne wydarzenia działy się bardzo szybko. Cała publika zajęta patrzeniem na scenę nie zauważyła, że z tyłu stoi Paulina. Febo po tym, jak Marek nie pojawił się ani u niej, ani na lotnisku zrezygnowała z wylotu i pojechała na miejsce pokazu. Pojawiła się zaś w kluczowym momencie, bo w chwili, gdy Ula z Markiem oddawali się słodkim pocałunkom, a przez głowę Uli przewijały się wspomnienia z wyjazdu do SPA. 


Febo długo nie zastanawiając się, wskoczyła na scenę i przez nikogo nie zatrzymana zrzuciła z oboje z wybiegu. Pech chciał, że to Ula spadła na podłogę i uderzyła głową o coś metalowego. Z tą samą chwilą pojawiła się krew i straciła przytomność. Markowi natomiast nic się nie stało.
-Znowu ta prostaczka -mówiła Febo, patrząc na nich z góry. —Znowu do niej poleciałeś. Jak pies na suki.
Marek tymczasem próbował ocucić Ulę, ale poklepywanie po policzkach i mówienie do niej nie dawało efektu.
-Tak kończą złodziejki narzeczonych -kontynuowała Paulina.
-Zamknij się Paula -odparł jej Sebastian.  —Maciek, panie Władku zajmijcie się nią, żeby nie uciekła. I nich ktoś zadzwoni po pogotowie i policję.
Do czasu przyjazdu pogotowia Marek wraz z Sebastianem pilnował słabych funkcji życiowych Uli. Po godzinie Ula leżała już na stole operacyjnym. Na szpitalnym korytarzu Marek wraz z Cieplakiem czekali, aż ktoś wyjdzie z sali operacyjnej i coś im powie. Stało się to dopiero po ponad trzech godzinach. Lekarz miał dla nich na szczęście dobre wiadomości, bo operacja przebiegała bez problemów, a krwiak został usunięty. Przez kolejne trzy dni musiała być utrzymywana jednak w śpiączce. Marek przychodził do niej przynajmniej trzy razy na dzień i przez szybę patrzył, jak maszyny utrzymują ją przy życiu.
Paulina tymczasem trafiła do aresztu i nawet Helena nie zamierzała ułatwić jej wyjścia za kaucją. Marek natomiast bez żadnych skrupułów oskarżył ją o próbę zabójstwa.
Ula po wybudzeniu ze śpiączki poddana była szczegółowym badaniom, jak również typowym pytaniami. Na pierwsze z nich o imię i nazwisko odpowiedziała bezbłędnie. Kiedy lekarz spytał o datę, to odparła jednak, że jest początek maja. Ula za to chciała dowiedzieć się co się stało i dlaczego jest w szpitalu.  Spytała również o Marka. Na pierwsze pytania lekarz postanowił na razie nie odpowiadać, ale na pytanie o Marka kazał spojrzeć na lewo. Widok za szybą całego i zdrowego Marka w towarzystwie ojca spowodował wielką ulgę. Parę minut później lekarz pojawił się obok Cieplaka i Dobrzańskiego.
-Jest mały problem, bo pani Ula cofnęła się o cztery miesiące i myśli, że jest początek maja. I pytała o pana -rzekł do Marka. —Chyba martwiła się o pana, bo gdy zobaczyła pana za szybą, to uśmiechnęła się delikatnie.
-Możemy wejść do niej? -zapytał Cieplak.
-Jeszcze nie teraz. I radziłbym nie mówić, że mamy początek września. Nie wiemy, dlaczego wymazała z pamięci cztery miesiące i na jak długo. Stopniowo trzeba ją do tego przygotować i mówić o minionych miesiącach.
Pół godziny później Marek wszedł do niej na moment.
-Marek -rzekła słabym głosem.
-Kochanie -odparł, biorąc i całując w dłoń. —Tak bardzo się bałem, że mogę cię stracić, teraz kiedy rysuje się przed nami taka wspaniała przyszłość.
- A Paulina? I co mi się stało. Mam taki mętlik w głowie.
- Na razie nie myśl o tym, bo to dłuższa historia, a obiecałem lekarzowi, że nie będę cię męczył. Co do Pauliny to mówiłem ci, że Pauliny już nie ma i nie ma Ula. To ciebie kocham i jestem szczęśliwy.  Jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Bałam się, że to tylko wyobrażenia.
-Tak jest naprawdę kochanie. Twój tato jeszcze jest w kolejce do odwiedzin, więc skradnę ci całusa i pójdę sobie dzisiaj. Lekarz pozwolił wejść tylko na słówko.
Kolejne trzy dni Ula leżała ciągle na sali nadzoru lekarskiego, ale można było wchodzić do niej na dłużej. Ciągle jednak nie pamiętała, co się działo w ostatnich miesiącach, a jej ostatnie wspomnienia sięgały wyjazdu do SPA. Powiedziano jej tylko, że jest wrzesień i że w czasie pokazu zaatakowała ją Paulina. Kiedy zaś zasypiała, to śniła o Marku i wspólnej pracy. Czuła też dziwny niepokój związany z Markiem i wydarzeniami, których nie pamiętała. Sprawa się trochę skomplikowała, gdy dotknęła swoich krótkich włosów. Kiedy poprosiła pielęgniarkę o zawiezienie do toalety, to przy okazji spojrzała w lustro.  Widok odbicia mocno ją zdziwił, bo widziała piękną kobietę.  Godzinę później w czasie kolejnej wizyty Marka próbowała wyciągnąć z niego skąd ta zmiana i co się dzieje we firmie, bo była w kiepskim stanie.

                              Brzydula-powspominajmy: Brzydula Odcinek 198

-Dlaczego jestem inna Marek. Taka ładna.
-Pshemko zmienił cię w podzięce za Wojtka. O co dokładnie chodziło, to nie wiem.
-A zarząd. Co się wydarzyło? Kondycja firmy dobra nie była.
-Niestety, ale Aleks dowiedział się o PRO -es i wszystko się posypało. Później próbował tylnymi drzwiami wprowadzić do firmy swoich znajomych. Mieli wesprzeć firmę gotówką. Na szczęście przygotowałaś plan naprawczy firmy, a tato zgodził się wprowadzić go w życie. Masz pozdrowienia od niego i matki.
-Jak to? Ja przecież rozbiłam twój związek z Pauliną.
-Ale polubili cię w ostatnich miesiącach. Zwłaszcza tato. Wiola chciałaby cię odwiedzić -zmienił dyplomatycznie temat.
-Ona? Najlepsza przyjaciółka Pauliny?
-Teraz wy jesteście przyjaciółkami. A przynajmniej ona tak twierdzi.
-My. Jakim cudem?
-Tak jakoś wyszło Ula.
-Marek nie wiem, dlaczego ale wydaje mi się, że był coś nie tak między nami. Ktoś mieszał w naszym życiu i jakby naciskał na mnie, narzucał swoją wolę, a ja ulegałam namową.  
-Ula jak przyjdzie czas, to opowiem ci szczegóły. Teraz nie jest na to pora i miejsce. I nie wiem, czy jesteś gotowa na takie historie. Zresztą lekarz zabronił gwałtownych wrażeń.
-Czyli to coś nieprzyjemnego? -zapytała z niepokojem.
-Aż tak bardzo złe rzeczy to nie są. W końcu dla nas skończyły się szczęśliwie.
-Chodziło o jakąś kobietę.
- Nie Ula. To w twoim życiu pojawił się ktoś na pewien czas i wiązałaś z nim plany.
-Nic nie pamiętam Marek -odparła zdziwiona. —Ale jeśli tak jest, to znaczy, że nie było, to nic ważnego. I nie chcę na razie słuchać o tym, co się wydarzyło. Ani wiedzieć kim był. Boję się tych wspomnień. 
-Ula obiecuję ci, że jeśli sama nic nie przypomnisz sobie, a będziesz gotowa, to opowiem ci wszystko.
- Wiem Marek. Nie zostawiłbyś mnie z tym samą.

Dzień później Wioletta pojawiła się w szpitalu. Samej jednak Marek nie odważył się jej zostawić. Uprzedził też, żeby pilnowała się, co mówi.
-Cześć Ulka. Przyniosłam twoje ulubione cukierki. Krówki. Pamiętasz? Wiem, że jeszcze nie możesz jeść, ale spokojnie Ula cukierki to nie cukiernia. 
-Cześć. Pamiętam o cukierkach. Tak jak o tym, że my nie byłyśmy przyjaciółkami, a teraz słyszałam, że jesteśmy. Tylko nie wiem, jak się to stało.
-Pracujemy razem Ulka i tyle czasu siedziałyśmy biurko w biurko, że zaowocowało. Ale to nie dlatego. Może się zdziwisz, ale zmądrzałam. I dzięki tobie jestem znowu z Sebulkiem.
-Czyli znowu czegoś nie pamiętam.
-Był taki fotograf Artur, ale poradziłaś mi, żeby nie wchodzić w to, bo mogę kiedyś pożałować i żeby trzymać się Sebastiana.
-Artur -rzekła cicho Ula. —To jednak nie był sen. On istniał. W nocy coś mi się w głowie rozjaśniało, że robił mi i Markowi zdjęcia. Miałam taką sukienkę w kwiatki i byliśmy nad Wisłą.
-Bo tak było kochanie. Jutro przyniosę ci nasze zdjęcia. Zobaczysz, jak pięknie razem wyglądaliśmy.
-Kochanie -odparła z czułością. —Brzmi tak obco w stosunku do mnie.
-W takim razie zacznij się przyzwyczajać kochanie. Będę budził cię słowami dzień dobry kochanie i usypiał dobranoc kochanie. Ewentualnie zamieniał na skarbie.
-Tak zakochanego Marka nigdy nie widziałam Ulka -stwierdziła Wiola.  —Wy jesteście jak ten rower tamtam (tandem.) Razem napędzacie firmę i razem idziecie przez życie.
-Szkoda, że nic nie pamiętam z tego czasu -odparła z żalem.
- Przypomnisz sobie Ula. Zobaczysz -pocieszał Marek.
-Nic a nic nie pamiętasz? -dopytała Wiola. —Nawet jak spędzałaś tyle czasu z -zaczęła, ale poczuła lekkie kopnięcie Marka w kostkę. —Z Markiem albo ze mną? Albo jak Febo przepędził.
- Bez urazy Wiola, ale ty nawet w myślach mi się nie przewijasz. A Marek jest jakiś inny. Nie wiem, jak to wytłumaczyć.
-Ale ja wiem Ula. On stał się pracoholikiem. Dasz wiarę? Nawet chodzenie do klubu odpuścił sobie. Dla ciebie zmienił się nie do poznania. A ta twoja amnestia (celowa zamiana) to już tak na stałe?
-Lekarz twierdzi, że powinna minąć. Wystarczy jakieś małe wspomnienie, jakieś zdarzenie, żebym przypomniała sobie wszystko. U mnie występuje jakaś podświadoma niepamięć. Po prostu nie chcę tych wspomnień.
-Dlaczego nie. Bo jeśli chodzi o mnie, to mogę pomóc.
-Nic na siłę Wiola -wtrącił Marek. —Ula sama wszystko sobie przypomni albo stopniowo ja będę jej przypominał.

Tydzień po pokazie w przedpołudnie Ula przypadkiem obejrzała w telewizji program Co za tydzień. Była również relacja z pokazu. Wtedy usłyszała wyznanie Marka i imię Piotr.


To on był w moim życiu? -zastanawiała się.
-Piotr, Piotr, Piotr -powtarzała, aby nazwisko dopasować. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy.
Z dylematu wybawił ją Marek, który przyszedł w odwiedziny po pracy.
-To Piotr był w moim życiu? Oglądałam Co za tydzień i mówiłeś o Piotrze. Nie wiem tylko gdzie go dopasować?
-Tak on. Nazywał się Sosnowski i poznałaś go na wyjeździe. I tu mniej więcej zaczyna się ta najmniej przyjemna historia.
-Coś mi zrobił?
-Nic z tych rzeczy. Po prostu pojawił się nagle w twoim życiu i próbował mnie wyeliminować z niego. Konkretnie to nie zawsze grał czysto. Jeszcze twoje przyjaciółki za nim stały i twój ojciec. On i koleżanki chcieli dobrze, a źle wyszło.
-Czyli intuicja mnie nie myliła i był ktoś, kto próbował kierować moim życiem?
-Nie tak do końca Ula. Poznaliście się w takim okresie, gdy byłaś przekonana, że cię okłamywałem.  Twoje koleżanki bały się, żeby sytuacja się nie powtórzyła i znowu przeze mnie nie wylewała łez. Dlatego według ich uznania najlepiej byłoby, jakbyś trzymała się z dala ode mnie i z nim się związała. Widywałaś się z nim przez pewien czas.
-Wszystko to brzmi tak obco i niedowierzająco. My oddzielnie? Czasami jak zamykam oczy i zasypiam, to widzę, jak pracujemy razem. I na tym się kończy. Nie wiem nawet czy to moja wyobraźnia, było tak naprawdę, czy może kieruję się tym, co powiedziała mi wczoraj Wioletta. W moich myślach pracujesz więcej niż ja. Tak jakbyśmy zamienili się rolami. Do tej pory to ja pomagałam tobie, a teraz ty mi pomagasz.
-Bo tak było naprawdę. Sporo pracowałem i sporo razem pracowaliśmy nad kolekcją. Powinnaś w końcu dowiedzieć się najważniejszego Ula. Teraz ty jesteś prezesem firmy F&D.
- Jak ja? -zapytała po chwili. —Marek ja jestem spoza zarządu.
-Napisałaś plan naprawczy firmy, a mój ojciec zaproponował, żebyś wdrążyła go w życie. Trudno było cię namówić, ale gdy obiecałem, że odejdę, to zgodziłaś się zostać i pokierować kolekcją.   
-Odejdę? Coraz bardziej staje się wszystko skomplikowane -mówiła z niedowierzaniem.  —Przecież prędzej mówiłeś, że sporo razem pracowaliśmy. 
-Pomogłem ci z fotografem, targami, drukarnią i dałaś mi szansę na powrót do firmy. Od tego momentu robiłem za twojego asystenta.
-A Piotr? Co się z nim stało?
-Wybrałaś mnie i zniknął z twojego życia. Konkretnie, to poleciał do Bostonu.
-Dalej wszystko jest takie obce i dziwne -mówiła z rozpaczą. —Nawet twarzy Piotra nie mogę sobie przypomnieć.
-Spokojnie kochanie. Przypomnisz sobie.  Może jak do pracy wrócisz.

Trzy dni później, całkiem przypadkowo, przyszedł w końcu przełom. 
-Piękna bransoleta -rzekła do pielęgniarki, która przyniosła jej leki na noc. —Jakbym widziała już podobną.
-Dziękuję. Dostałam od chłopaka w ramach przeprosin. Powiedział mi, że nie może wyjść ze mną, bo musi w pracy zostać, a okazało się, że poszedł z kolegą na mecz. Z godzinę przepraszał mnie.  
-Taka natura kobiet, że potrafimy wybaczać największe świństwa facetów -odparła, nie wiedząc jak bardzo jest bliska prawdy.
Kiedy zasnęła, w głowie ciągle miała przed oczami bransoletkę. Z tą różnicą, że ona była jej właścicielką, a nie siostra Hania. 



Nad ranem rzucając się na łóżku, widziała siebie w starej odsłonie i to jak po powrocie ze SPA spotkały ją same rozczarowania.
-Ula obudź się -usłyszała, jak ktoś wyrywa ją ze snu.
-Co? Co się stało? -spytała Dominikę dziewczynę dzieląca z nią salę.
-Krzyczałaś przez sen. Zawołać pielęgniarkę?
-Nie. Nie trzeba -odparła, siadając na łóżku i głęboko oddychając. —Przypomniałam sobie to, co działo się w ostatnich czterech miesiącach.
-Miłe chyba nie było. Ciągle powtarzałaś. Marek, dlaczego, dlaczego. Nie chcę cię znać ani pamiętać. A on taki zakochany i nie wygląda na jakiegoś potwora.
-Bo nim nie jest. Po prostu był okres, kiedy uważałam, że jest kłamcą i manipulantem.
Parę godzin później Marek pojawił się ponownie w szpitalu.
-Marek, jaki był Piotr z charakteru?
-Był tak samo zakochany w tobie jak ja i tak jak ja nie lubił przegrywać. Może dlatego mijał się czasami z prawdą albo nieuczciwie zachowywał się. Nie przepadaliśmy też zbytnio za sobą Ula, ale zyskał w moich oczach, kiedy zrezygnował z miłości do ciebie, bo zrozumiał, że nie odwzajemnisz jego uczuć.
-Dziękuję, że nie wykorzystujesz sytuacji i go nie oczerniasz zbytnio. Przypomniałam sobie wszystko dzisiaj w nocy Marek. Od czasu jak znalazłam w twoim biurku biżuterię po twój wypadek.
-Wiedziałem, że tak będzie kochanie -rzekł, całując w dłonie. —Ale nic to nie zmienia między nami?  Tyle miałaś mi do wybaczenia.
-Oczywiście, że nie. I będę kochała cię aż do śmierci.
-I ja ciebie Ula -odparł, całując delikatnie w usta.

niedziela, 22 marca 2020

Hańba cz. 11


Dzisiaj krócej, bo ciągłe przebywanie z dwójką dzieci w domu czas zabiera. Mam mniej czasu niż zazwyczaj, gdy córka i synek idą do klubu malucha, a ja do pracy na cztery godziny.

Choć Jadzi nikt w okolicy nie znał, to informacja, że jest ojcem Mareczka spowodowała szum. Był on naczelnym lekarzem Rysiowa i szanowanym obywatelem. Ci nieliczni zaś co byli zorientowani w sytuacji, to zbytnio zdziwieni nie byli. Pogłoski o tym, że jest ojcem bowiem już prędzej chodziły po Warszawie. Sosnowski pomimo to był zbulwersowany, tym co powiedział Marek.
-Pomówienia tylko -rzekł z pogardą.
-Pomówienia były wtedy, gdy to mnie obarczyłeś swoją winą -odparł mu dosadnie Marek. —Dokładnie wiem, co powiedziałeś panu Cieplakowi. Robiłeś wszystko, aby mnie oczernić i zniechęcić Ulę i pana Józefa do mnie. Na szczęście nikt ci nie uwierzył.
-Możesz sobie ją brać -odburknął. —Nie jestem już zainteresowany po tym co mówią.
-Jeśli ma to być prowokacja to nic z tego Sosnowski. Nie będę ryzykował swoim zdrowiem i życiem dla kogoś takiego jak ty.
-Strach cię obleciał?
-Marek ma całkowitą rację. Szkoda zdrowia i nerwów już na samą dyskusję -wtrąciła Ula. —Mamy bawić się a psuć nastrój.
-Najpierw powinni przeprosić za oszczerstwa -rzekł Marek. —Oskarżyłaś je Eleonoro o przywłaszczenie pierścionka.
-Nie zamierzam nikogo za nic przepraszać. Moje słowa przeciwko jej -odparła Wiśniewska, wskazując Jadzię. —Może w zmowie były.
-Teraz jeszcze Jadzię oczerniasz.
-Może ją również mam przepraszać?
-Tak kultura wskazuje. Ale widać, że nie masz jej za grosz.
Z tą samą chwilą do dyskusji włączyła się Jadzia i pokazała coś językiem migowym. Marek odpowiedział jej kilkoma znakami, ale i głośno.
-To, że ma pieniądze i jest panią, nie znaczy, żeby ustępować jej. Ulę i jej koleżanki posądzili niesłusznie o kradzież.
-Marek, Jadzia ma rację.  Nie ma się co denerwować -rzekła Ula.
-Ciebie też oczerniała Ula.
-Umiem się bronić Marek, a dalsza dyskusja tylko podgrzeje sytuację. — Koniec przedstawienia. Pierścionek się znalazł i muszę teraz z Wiolą i Pauliną posprzątać po losowaniu.

Pogłoski o schadzkach Uli z Witoldem obok wieści o Sosnowskim były od tego momentu przewodnim tematem rozmów społeczności Rysiowa i gość na zabawie odpustowej. Ula tym samym, mimo że próbowała zbagatelizować całe zajście, zaczęła się czuć coraz mniej komfortowo. Nie musiała nawet rozglądać się, aby wyczuć na sobie wzrok innych i słyszeć ich szepty.



-Muszę gdzieś odejść dziewczyny. Mam wrażenie, że jestem w centrum uwagi.
-Pogadają i przestaną Ula -odparła Paulina.
- Jak to u nas -dodała Wioletta.
-Wam łatwo mówić.  Nie powinnam nigdy wchodzić w znajomość Witkiem.
-Nikt nie myślał, że z niego taki maminsynek i łowca posagów -stwierdziła Paulina. 
-Wezmę Betti i przejdę się z nią. Może z dala od zgiełku uśnie mi we wózku.
Kiedy odeszła już kawałek dogonił ją Marek.


-Dziewczyny powiedziały, że poszłaś się przejść. Mogę ci potowarzyszyć?
-Możesz. Musiałam, choć na chwilę odejść z dala od ludzi.
-Jednak Eleonora i Piotr popsuli ci humor.  Nie powinienem zostawiać tego tak.
-Tylko większe zbiegowisko powstałoby. A ludzie i tak komentowaliby. Nawet bardziej.
-Opowiesz mi co to za historia z Wojtkiem?
-Żadna tajemnica i Witoldem Marek. Poznaliśmy się na pikniku. Ja skończyłam właśnie siedemnaście lat, a on miał dwadzieścia pięć. Nie znał wtedy Ilony Liczkun. Poznali się u Febo pół roku później. To jakaś daleka ich krewna. Na stałe mieszkają we Wrocławiu, ale tu mają krewnych. Są właścicielami hoteli na Dolnym Śląsku, a ona jest jedynaczką. Szybko stała się interesującą partią dla niego i jego rodziców. W dodatku Ilona miała dwadzieścia dwa lata i najwyższy czas, aby wyszła za mąż. Po trzech miesiącach znajomości byli już zaręczeni. Na początku nie wiedziałam i faktycznie spotykałam się z nim, ale jak tylko ogłoszono oficjalnie zaręczyny, to nic mnie z nim nie łączyło. Chociaż on nalegał i mówił, że nie kocha Ilony i żeni się, bo został zmuszony. Nie wiem nawet, po co mówił mi o tym.
-Pieniądze niestety niektórym oczy przesłaniają i zmieniają nie do poznania.
-Jakikolwiek inne powody do ożenku, a nie miłość i wzajemne uwielbienie są ohydne i godne potępienia Marek. Nie tylko wyrachowanie. Kłamać tak przed ołtarzem jest podłe.
-Na szczęście świat nie składa się z samych Witoldów Ula.
-Jeszcze ze Sosnowskich i Wiśniewskich. 
Przez kolejne minuty spacerowali i rozmawiali o wielu rzeczach. Jedną z nich była sprawa Sosnowskiego i pożaru magazynu sprzed tygodnia.  Kiedy wracali, to natknęli się na niego samego.

           

-Śledzisz nas? -zapytał Marek.
-Myślisz, że twój Marek jest taki uczciwy i zakochany? -odparł pytaniem.
-Marek pytał o coś -odparła Ula.
-Tylko dlatego zaczął interesować się z tobą, żeby odebrać mi ciebie -kontynuował Sosnowski.
-Ula nie słuchaj tych bredni -odezwał się Marek.
-To są fakty, a nie żadne brednie. Sam się do tego przyznał. Nienawidzi mnie i chciał się odegrać. Inaczej by się nie angażował. Udało się, możesz więc przestać udawać zakochanego.
-Kolejne twoje kłamstwa i podstępy -mówił Marek. 
-Twoja ukochana sama rozsądzi, co o tym myśleć -odparł z satysfakcją. —Jest taka inteligentna i poskłada wszystkie wydarzenia.
-Marek, co ma to znaczyć? -zapytała, gdy tylko Sosnowski odszedł kawałek.
-Ula on chce nas skłócić. Przez cały czas tak robi. I dzisiaj i prędzej.
-Uważasz, że wymyślił wszystko na doczekaniu? Eleonora również mówiła mi godzinę prędzej, że tylko z obowiązku chcesz się ze mną związać.
-Oboje są przepełnieni chęcią zemsty.
-I jest wiele sensu w tym, co mówią.
-Ula to, co jest między nami, jest szczere. Prędzej nie poznałem takiej dziewczyny.
-Brzmi tak, jakbyś przyznał się do tego co mówił Piotr.
-Na początku może i tak było, ale poznałem cię lepiej i wiedziałem, że Sosnowski nie ma z tym nic wspólnego. Zacząłem tracić dla ciebie głowę. Uwierz mi.
-Nie wiem, co jest gorsze. Wyrachowanie Witolda czy twoje kłamstwa i manipulacje. Rozczarowałeś mnie.
-Ula proszę cię. Nie skreślaj mnie. Daj mi szansę.
-Teraz to chcę być sama.  
Sosnowski tymczasem po powrocie w towarzystwo rozpowiedział, że widział właśnie Ulę i Marka w jednoznacznej sytuacji i gdyby nie Betti i to, że przeszkodził im, to mogłoby dość do najgorszego. Była to jego słodka zemsta, bo dalej był przekonany, że Marek nic nie czuje do Uli i że po takim czymś będzie musiał zachować się honorowo i ożenić z przymusu. To samo dotyczyło Uli. Nie chciała jego, to teraz będzie miała za karę Marka Casanovę. Tak jak przypuszczał wszystko, to co powiedział wywołało poruszenie.




Kiedy półgodziny po nim Ula wracała na zabawę, to koleżanki ją od razu dopadły.
-Ulka afera na dwanaście krążków. Lepiej nie pokazuj się jak na razie ludziom na oczy -mówiła zaaferowana Wioletta.
-Coś się stało?
-Piotr Sosnowski powiedział, że spotkał cię i Marka pod stodołą -dodała Paulina.
-Fakt widzieliśmy go. Tylko co w tym złego?
 -Powiedział, że się obściskiwałaś z Markiem, a twoja sukienka mocno była pościągana z ramion -wyjaśniła Kubasińska.
-Co? -wydukała Ula.
-To, co słyszałaś -odparła Paulina. —On zachowuje się, jakby był niezrównoważony.
-On jest niezrównoważony i to mocno -sprecyzowała Wiola. Nie ma jeszcze żadnych zahamowań.
-Jak mam teraz tam wrócić dziewczyny? Będą psy na mnie wieszać.
-Gdy odchodziliśmy, to już było słychać poruszenie. A Marek dyskutował o czymś z rodzicami i twoim ojcem. 

Do Marka dotarły takie same plotki tylko prędzej. Podobnie jak przyjaciółki Uli jemu o wszystkim powiedział Sebastian. Próbował od razu odnaleźć Sosnowskiego i inaczej sprawę załatwić, ale zdążył wyjechać z Rysiowa wraz z Wiśniewską. Wyjeżdżał zaś bardzo pewny siebie, że wygrał z Markiem. Marek tymczasem musiał stawić czoła rodzicom i Cieplakowi.
-To, co mówi Sosnowski, to nieporozumienie -zaczął. —Spotkał nas, gdy byliśmy na spacerze, ale tylko rozmawialiśmy. Skłócił nas, a teraz tylko postawił nad wszystkim kropkę. Od początku robi wszystko, żeby mi zaszkodzić. Nienawidzi mnie za Jadzię i że jego plany na związek z Ulą przekreśliłem.
-Domyśliliśmy się i wyjaśniliśmy Józefowi -rzekł mu ojciec.
-Tylko że teraz to nie przelewki -dodał Cieplak. —Wtedy, gdy ja przyłapałem was w stodole, to dało się wyjaśnić i zatuszować. A teraz będą sprawę rozdmuchiwać.
-A co się wtedy stało? -zapytał Krzysztof.
-Ula wymyśliła sobie, że jak ojciec albo ktokolwiek inny nakryje ją z innym w jednoznacznej sytuacji, to uniknie ślubu z Sosnowskim. Padło na mnie. Tak się poznaliśmy tato.
-Nam powiedziałeś, że na przyjęciu u Febo.
-Bo to była w trakcie przyjęcia, tylko okoliczności nietypowe mamo.
-To, co teraz zrobimy? -pytał Cieplak.
-Nie ma nad czym zastanawiać się -odparł Dobrzański. —Czasu nie cofniemy, a tłumaczenia jeszcze bardziej zaostrzą sprawę.
-Zrujnował Uli opinię i mam tak to zostawić -oburzał się Marek. —Nawet dwa razy ją oczernił.
-Tego nie powiedzieliśmy -rzekła spokojnie Helena. —Musisz się oświadczyć Uli. Masz tu mój pierścionek -dodała, zdejmując swój własny z palca. —Twój ojciec mi go dał i kiedyś i tak dałabym ci dla narzeczonej.



-Twoja mama ma rację Marku -odezwał się ponowie Cieplak. —Wyjście honorowe. 
-Tylko co Ula na to? -pytał z zwątpieniem. —Sama chce o wszystkim decydować. 
-To prawda -rzekł Józef. — Kiedyś nawet obiecałem Uli, że nie będę narzucał jej męża, ale w tej sytuacji jest to najlepsze wyjście.
CDN PO MINI 4 MIESIĄCE

czwartek, 12 marca 2020

Hańba cz. 10


Kiedy Ula, Marek i inni bawili się w najlepsze na zabawie odpustowej, to koledzy Marka czasu nie tracili i próbowali dowiedzieć się, o czym rozmawiał Sosnowski z niektórymi mieszkańcami Rysiowa. Kupili w tym celu parę piw i dosiedli się do tych mężczyzn, których nagabywał lekarz.  Antek i Szczepan nie musieli nawet zbytnio wysilać się, aby ustalić, że Piotr szukał Dąbrowskiego. Równie łatwo poszło im z dwoma mężczyznami przywiezionymi przez Sosnowskiego z Warszawy. Z zebranymi wiadomościami poszli na poszukiwania Marka. 
-Po co był mu ten Dąbrowski, nikt nie wie, ale był zły, że go nie ma Marek i że nikt nie wie, gdzie można go znaleźć -mówił mu Antek.  —Zwolnił się z młyna i tyle go widzieli.
-Może mi się uda dowiedzieć coś od pana Cieplaka. A ci dwaj z Warszawy, co tu robią?
-To Roman i Mietek -wyjaśniła Szczepan drugi kolega. —Mieli za zadanie przyjechać tutaj dzisiaj, ale w końcu na jutro umówili się z doktorkiem w Parku Miejskim.
-Haczyk jednak Sosnowski połknął -odparł z zadowoleniem Marek.
-To, co teraz szefie? -pytał Antek. —Jutro mamy przyjść do tego parku?
-Jutro policja będzie ze mną. Teraz możecie pójść i się zabawić. Ale miejcie jeszcze oko na Sosnowskiego. Nie chcę, żeby na koniec coś się wydarzyło.
Rozmowy z Cieplakiem Marek nie odkładał. Józef nic konkretnego jednak nie wiedział. Dowiedział się, tylko że według Józefa Bartek wyglądał na przestraszonego i że powiedział mu, że jeśli sytuacja się uspokoi, to może wróci po żniwach.
Ula tymczasem miała okazję poznać Eleonorę Wiśniewską. Kobieta pojawiła się obok niej, gdy stała przy pompie i myła twarz i rączki Beatki.


-Śliczna dziewczynka. To twoja córeczka? -zapytała ją.
-Siostra -odparła kobiecie, której poznać prędzej okazji nie miała, ale widziała ją w towarzystwie Sosnowskiego, a Marek powiedział jej, kim jest. Ominął tylko to, że była jego kochanką.
-To nie ty jesteś przypadkiem Ulą Cieplak? Piotr Sosnowski opowiadał mi o młodej dziewczynie, z która miał się żenić i która zajmuje się siostrą.
-Pewnie to ja byłam tą dziewczyną. Nie ma tu nikogo innego takiego. 
-Widziałam cię z Markiem Dobrzańskim. Kiedyś łączyło nas coś wspaniałego.  Dziwię się, że twój ojciec pozwala na wasze spotkania. Reputacji dobrej on nie ma.
-A kto ją ma? Piotr Sosnowski?
-Marek spełnia tylko ten niemiły obowiązek ożenienia się i spłodzenia potomków. Później będzie grzał inne łóżka.
-Mamy rok 1890 i takie obowiązki nie są już wymagane. I nie wiem, dlaczego mówi mi pani o tym?
-Dla przestrogi. Mężczyźni pokroju Marka nie lubią takich nieupierzonych panienek. Wolą dojrzałe kobiety. Powinnaś o ty wiedzieć, drogie dziecko.  
-Marek najwidoczniej widzi we mnie więcej niż u dojrzałych kobiet, skoro przez całe popołudnie nie zaszczycił rozmowy z panią. Pani teraz wybaczy, ale muszę zawieźć Betti do ojca i zebrać fanty na wieczorne losowanie. Odchodząc, zgubiła chusteczkę z inicjałami U&C, a którą podniosła Eleonora i schowała do torebki. 
Chwilę później Ula spotkała Marka.
-Dlaczego nie powiedziałeś, że z Wiśniewską łączyła cię nie tylko znajomość? -zapytała bez ogródek.  
-Ula nie będę rozmawiał z tobą na takie tematy. A czasy są minione. Teraz nic mnie z nią nie łączy.
-Ona myśli inaczej. I wiesz co. Ja tak samo myślę. Wystarczy na dowód to, jak się poznaliśmy.
-Uwierz mi, że się zmieniłem.
-Muszę iść do dziewczyn Marek. Czekają na mnie.
Kiedy oddała już siostrę w opiekę ojca i dołączyła do koleżanek spojrzała z przekąsem w stronę Marka rozmawiającego z Eleonorą.



Rozmowa z Ulą rozwścieczyła Eleonorę. Zwłaszcza że powiedziała jej prawdę. Marek uwagi na nią nie zwracał.
-Co od Uli chciałaś? -zapytał ją nieoczekiwanie sam Marek.
-W końcu zauważyłeś moją obecność -odparła uśmiechając się prowokacyjnie.
-Widziałem prędzej, ale nie miałem powodów do rozmowy. To co od Uli chciałaś?
-Jeśli powiem, że poznać to mi uwierzysz?
-Nie. Nic jej nie powiedziałaś w tym swoim stylu.
-Jakim znowu stylu Marco?
-Nie lubię, jak mówisz do mnie w ten sposób. Nie jesteśmy we Włoszech Eleonoro. Nie powiedziałaś jej jaki to jestem nieodpowiedni dla niej albo że jest tylko obowiązkiem ożenienia się i posiadania przeze mnie potomka.
-Za kogo mnie uważasz -odparła obrażonym tonem. —A tak na marginesie to jak kiedyś znudzisz się młodą żonką, to wiesz, gdzie mnie szukać. Niezależnie czy będzie to Ula czy inna.
-Za nic w świecie -odparł stanowczo. —Ula w przeciwieństwie do ciebie jest szlachetna i nigdy nie dopuściłaby się tylu grzeszków co ty.
-Jak się wściekasz jesteś jeszcze bardziej pociągający -rzekła, próbując pogłaskać po policzku, ale Marek zdążył uchwycić jej dłoń i mocniej ścisnąć.  
-Nic nie osiągniesz -dodał również. —Nie jestem już tobą zainteresowany i trzymaj się ode mnie i Uli z daleka.

Spotkanie z kochankiem wprowadziło ją w jeszcze większe rozwścieczenie, a w głowie powstał szybki plan zemsty na Uli i Marku. 
-Możesz dać mi swoje spinki od mankietów -zażądała od Sosnowskiego. —Może jeszcze tę bursztynową cygarniczkę. Ja daję swoją broszkę i kolczyki. 
-Po co ci to wszystko?
-To na ochronkę Piotr. Cel zbożny. A jeśli się uda, to Ula hańbą się okryje.
-To znaczy?
-Mam pewien plan Piotr -rzekła konspiracyjnie. 
-Brzmi dość efektownie -odparł, gdy Eleonora skończyła mówić. —Tylko skąd będzie wiadomo, że to twój pierścionek? 
-Kiedy losowanie dobiegnie końca, spytam o niego. Nikt nie sprawdza, co kto daje, więc nic mi nie udowodnią. A wina za zaginięcie spadnie na Ulę i jej koleżanki. Będzie wyglądać, że któraś z nich wzięła. 
-A ty nie omieszkasz oskarżyć je o przywłaszczenie pierścionka.
-Postaram się nawet, żeby go znaleziono Piotr w chusteczce Uli. Zastanawiam się, co powie Marek na to, że chce się związać ze złodziejką.
-Łatwo przekonać go nie będzie.
-Zobaczymy. Tak przy okazji Piotr, to jak było z Cieplakową i tym że zmarła? I co z tym ma wspólnego Kalitowicz. 
-Dwa tygodnie przed porodem, wybrała się z Ulą do miasta po jej książki i w księgarni Ula spotkała Witolda Kalitowicza. Cieplakowa była w tym czasie na ostatnich zakupach przed porodem, a kiedy wróciła do księgarni trafiła na nich. Kiedy wracały do domu, to zaczęła rodzić, a po dojechaniu do szpitala okazało się, że trzeba było przeprowadzić cesarskie cięcie i stało się to co często bywa w takich wypadkach. Dziecko przeżyło a matka nie. 
-Czyli nikogo więcej z rodziny z nimi nie było -ni stwierdziła, ni zapytała.
-Ano nie. Dlaczego pytasz.
-Może będę miała pewien pomysł.
Parę minut później Eleonora włożyła do kosza z fantami na losowanie rzeczy Piotra, dorzucając swoje dwie błyskotki. Ula i jej koleżanki tylko przelotnie spojrzały, co daje i zajęły się przygotowywaniem losów.
Ula tymczasem razem z koleżankami rozkładała wszystko na stołach i poprzypinały numery. Tak jak co roku losowanie wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Zarówno bogaci, jak i biedni mogli przynieść jakąś rzecz i wystawić jako fant. Tym samym biedniejsi mieszkańcy mogli za grosze i z odrobiną szczęścia stać się właścicielami cennej rzeczy. Ci zamożniejsi natomiast kupowali losy dla zabawy.



Godzinę po tych wydarzeniach zaczęło się losowanie i tak jak co roku wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Na końcu tej grupy stała Eleonora z Piotrem. Nieopodal nich stała Jadzia. Piotr co prawda stał do niej tyłem, ale Eleonora przodem i była wystarczająco blisko, aby wyczytać coś z ruchu warg Wiśniewskiej.
-Właśnie dopięłam ostatni element planu Piotr -oznajmiła z zadowoleniem. Podłożyłam chusteczkę z pierścionkiem do kieszeni żakiecika Uli. Teraz musimy tylko poczekać na koniec losowania.
-Nie mogę tej chwili przegapić -odparł Sosnowski.  
-Mina Marka będzie dla ciebie bezcenna. Jego Ula połasiła się na pierścionek.
-Może dołożę parę rubli.
-Nie ma co sprawy przedobrzać Piotr. W kradzież pieniędzy przez Ulę nikt nie uwierzy, ale w przywłaszczenie takiego drobiazgu już tak.
Wraz z tymi słowami Jadzia poszła na poszukiwania Marka. Nigdzie jednak go nie było widać, a na stole było coraz mniej fantów. Długo nie myślą i korzystając z okazji, że nikt nie patrzy najpierw zawiesiła swój żakiet obok żakieciku Uli, a później przeszukała jej kieszenie. Pierwsza była pusta, ale w drugiej natrafiła na chusteczkę z pierścionkiem i dyskretnie ukryła w swojej pięści. W odpowiednim momencie pozwoliła, aby synek znalazł go przypadkiem w trawie. 
Kiedy losowanie zakończyło się, Eleonora upomniała się o pierścionek. 
-Można wiedzieć, co się stało z pierścionkiem? -zapytała, pojawiając się obok stołu, na którym jeszcze niedawno leżały fanty.  
-Jakimi pierścionkiem?  -zapytała Wioletta.
-Tym, który podarowałam razem z moim kolczykami, broszką oraz spinkami i cygarniczką Piotra -wyjaśniła dość głośno. —Nikt nie stał się szczęśliwym posiadaczem. Byłam tu cały czas i śledziłam losowanie.
-Nie było żadnego pierścionka -wyjaśniła Ula.
-Uważasz, że kłamię? -zapytała, patrząc na Ulę.
-Nie. Uważam, że to jakieś nieporozumienie -odparła spokojnie.
-To, gdzie jest?  Sam nie mógł zniknąć.  
-Może gdzieś leży. To drobna rzecz i mogła się zawieruszyć -mówiła, rozglądając się po trawniku.
-Albo któraś z was przywłaszczyła sobie go -zaatakowała je Wiśniewska, wzbudzając jednocześnie poruszenie wśród gapiów.
-Wie pani -oburzyła się Wioletta. 
-Żadna z nas nie musi po cudze sięgać -dodała Paulina. 
-Tylko się tak wydaje, że panny z dobrych domów to świętoszki, a jak co do czego przyjdzie, to druga natura z nich wychodzi. 
-Obraża nas pani -odparła odważnie Ula.   
-Można wiedzieć, co się tutaj dzieje? -zapytał Marek.
-Twoja znajoma oskarża nas o wzięcie pierścionka przeznaczonego na losowanie -odparła mu Ula.
-Bzdura jakaś. A ty Eleonoro nie powinnaś tak pochopnie oskarżać. Mógł upaść gdzieś. 
-Nie chciałam nikogo urazić, ale czasami słyszy się takie historie Marek -mówiła Wiśniewska.
-Nie o Uli i jej koleżankach Eleonoro -wtrącił brutalnie Marek.



-Wujku -zawołał nieoczekiwanie mały Mareczek. —Pac, co mam -mówił sepleniąc i pokazując na wyciągniętej rączce pierścionek. —Tam znalazłem -dodał, wskazując miejsce pod drzewem.
-Zguba się znalazła Eleonoro. Pamiętam, że miałaś taki pierścionek. 
-Nikt nie jest omylny -tłumaczyła się z rozgoryczeniem. 
-Jeśli była to pomyłka Eleonoro. Po tobie i Sosnowskim wszystkiego można się spodziewać -wytknął jej Marek.
-Sugerujesz coś? -zapytał milczący dotąd Sosnowski.
-Tylko to, że oboje macie powody, aby dopuścić się wszystkiego, aby zaszkodzić mi i Uli.
-Ty i ta twoja szlachetna Ula -mówiła podstępnie Wiśniewska. —Gdybyś tylko wiedział to, co ja?
-Nie chcę wiedzieć.
-Słyszałam, że Ula jest poniekąd winna śmierci matki -rzekła mimo to głośno, aby usłyszeli to inni.
-Bzdura jakaś -odparła Ula. —Mama zmarła po porodzie. Straciła dużo krwi.
-Tylko że przedtem kłóciłaś się z nią o swoją dawną sympatię.  Ale nie to jest najgorsze. Podobno spotykałaś się z Kalitowiczem po jego zaręczynach z Iloną Liczkun. Dziewczętom nie wypada tak się zachowywać.   To hańba dla nich i ich rodzin.
-Nieprawda -zaprotestowała momentalnie Ula, słysząc pomruki pobliskich ludzi. —Witold przestał interesować mnie z chwilą, kiedy nie potrafił sprzeciwić się rodzicom i skusił się na posag Ilony. I to on mnie szukał, a nie ja jego.
- Biedaczka odchorowała wasze schadzki ciężką nerwicą -dodał Sosnowski. —Bywała w mojej lecznicy, to wiem.
-Ona od zawsze była inna -stwierdziła Wioletta. —Zawsze trzeba było jej ustępować.
-Nawet jej rodzice mieli jej dość -dodała Paulina. —Z ulgą odprawili ją do domu męża.
-Ale to nie znaczy, że można ją tak traktować -rzekł Sosnowski.
-Dość tego -wtrącił ostro Marek, patrząc na Sosnowskiego i Wiśniewską. —Oboje jesteście sobie warci.
Chwilę później pojawiła się obok nich Jadzia. Nie wiedziała dokładnie, co się dzieje, ale z reakcji wyczytała, że coś złego i pokazała Markowi coś na migi. 
- Tak myślałem, że Eleonora z Sosnowskim coś kombinują -odparł jej, choć nie usłyszała.
-To znaczy? -zapytała Ula za Jadzię.
-Jadzia słyszała, to znaczy wyczytała z ruchu warg Eleonory, o czym rozmawiali przed losowanie.  Oni uknuli spisek. Chcieli, żeby w twoich rzeczach znaleziono pierścionek.  
-Wierzysz jakiejś niemowie? -pytała Wiśniewska.
-Owszem wierzę -odparł zdecydowanie. —A ty Piotr, kiedy w końcu przyznasz się do tego, co zrobiłeś Jadzi i że jesteś ojcem Mareczka? Geny nie kłamią. Jest podobny do ciebie nie bez przyczyny.