czwartek, 12 marca 2020

Hańba cz. 10


Kiedy Ula, Marek i inni bawili się w najlepsze na zabawie odpustowej, to koledzy Marka czasu nie tracili i próbowali dowiedzieć się, o czym rozmawiał Sosnowski z niektórymi mieszkańcami Rysiowa. Kupili w tym celu parę piw i dosiedli się do tych mężczyzn, których nagabywał lekarz.  Antek i Szczepan nie musieli nawet zbytnio wysilać się, aby ustalić, że Piotr szukał Dąbrowskiego. Równie łatwo poszło im z dwoma mężczyznami przywiezionymi przez Sosnowskiego z Warszawy. Z zebranymi wiadomościami poszli na poszukiwania Marka. 
-Po co był mu ten Dąbrowski, nikt nie wie, ale był zły, że go nie ma Marek i że nikt nie wie, gdzie można go znaleźć -mówił mu Antek.  —Zwolnił się z młyna i tyle go widzieli.
-Może mi się uda dowiedzieć coś od pana Cieplaka. A ci dwaj z Warszawy, co tu robią?
-To Roman i Mietek -wyjaśniła Szczepan drugi kolega. —Mieli za zadanie przyjechać tutaj dzisiaj, ale w końcu na jutro umówili się z doktorkiem w Parku Miejskim.
-Haczyk jednak Sosnowski połknął -odparł z zadowoleniem Marek.
-To, co teraz szefie? -pytał Antek. —Jutro mamy przyjść do tego parku?
-Jutro policja będzie ze mną. Teraz możecie pójść i się zabawić. Ale miejcie jeszcze oko na Sosnowskiego. Nie chcę, żeby na koniec coś się wydarzyło.
Rozmowy z Cieplakiem Marek nie odkładał. Józef nic konkretnego jednak nie wiedział. Dowiedział się, tylko że według Józefa Bartek wyglądał na przestraszonego i że powiedział mu, że jeśli sytuacja się uspokoi, to może wróci po żniwach.
Ula tymczasem miała okazję poznać Eleonorę Wiśniewską. Kobieta pojawiła się obok niej, gdy stała przy pompie i myła twarz i rączki Beatki.


-Śliczna dziewczynka. To twoja córeczka? -zapytała ją.
-Siostra -odparła kobiecie, której poznać prędzej okazji nie miała, ale widziała ją w towarzystwie Sosnowskiego, a Marek powiedział jej, kim jest. Ominął tylko to, że była jego kochanką.
-To nie ty jesteś przypadkiem Ulą Cieplak? Piotr Sosnowski opowiadał mi o młodej dziewczynie, z która miał się żenić i która zajmuje się siostrą.
-Pewnie to ja byłam tą dziewczyną. Nie ma tu nikogo innego takiego. 
-Widziałam cię z Markiem Dobrzańskim. Kiedyś łączyło nas coś wspaniałego.  Dziwię się, że twój ojciec pozwala na wasze spotkania. Reputacji dobrej on nie ma.
-A kto ją ma? Piotr Sosnowski?
-Marek spełnia tylko ten niemiły obowiązek ożenienia się i spłodzenia potomków. Później będzie grzał inne łóżka.
-Mamy rok 1890 i takie obowiązki nie są już wymagane. I nie wiem, dlaczego mówi mi pani o tym?
-Dla przestrogi. Mężczyźni pokroju Marka nie lubią takich nieupierzonych panienek. Wolą dojrzałe kobiety. Powinnaś o ty wiedzieć, drogie dziecko.  
-Marek najwidoczniej widzi we mnie więcej niż u dojrzałych kobiet, skoro przez całe popołudnie nie zaszczycił rozmowy z panią. Pani teraz wybaczy, ale muszę zawieźć Betti do ojca i zebrać fanty na wieczorne losowanie. Odchodząc, zgubiła chusteczkę z inicjałami U&C, a którą podniosła Eleonora i schowała do torebki. 
Chwilę później Ula spotkała Marka.
-Dlaczego nie powiedziałeś, że z Wiśniewską łączyła cię nie tylko znajomość? -zapytała bez ogródek.  
-Ula nie będę rozmawiał z tobą na takie tematy. A czasy są minione. Teraz nic mnie z nią nie łączy.
-Ona myśli inaczej. I wiesz co. Ja tak samo myślę. Wystarczy na dowód to, jak się poznaliśmy.
-Uwierz mi, że się zmieniłem.
-Muszę iść do dziewczyn Marek. Czekają na mnie.
Kiedy oddała już siostrę w opiekę ojca i dołączyła do koleżanek spojrzała z przekąsem w stronę Marka rozmawiającego z Eleonorą.



Rozmowa z Ulą rozwścieczyła Eleonorę. Zwłaszcza że powiedziała jej prawdę. Marek uwagi na nią nie zwracał.
-Co od Uli chciałaś? -zapytał ją nieoczekiwanie sam Marek.
-W końcu zauważyłeś moją obecność -odparła uśmiechając się prowokacyjnie.
-Widziałem prędzej, ale nie miałem powodów do rozmowy. To co od Uli chciałaś?
-Jeśli powiem, że poznać to mi uwierzysz?
-Nie. Nic jej nie powiedziałaś w tym swoim stylu.
-Jakim znowu stylu Marco?
-Nie lubię, jak mówisz do mnie w ten sposób. Nie jesteśmy we Włoszech Eleonoro. Nie powiedziałaś jej jaki to jestem nieodpowiedni dla niej albo że jest tylko obowiązkiem ożenienia się i posiadania przeze mnie potomka.
-Za kogo mnie uważasz -odparła obrażonym tonem. —A tak na marginesie to jak kiedyś znudzisz się młodą żonką, to wiesz, gdzie mnie szukać. Niezależnie czy będzie to Ula czy inna.
-Za nic w świecie -odparł stanowczo. —Ula w przeciwieństwie do ciebie jest szlachetna i nigdy nie dopuściłaby się tylu grzeszków co ty.
-Jak się wściekasz jesteś jeszcze bardziej pociągający -rzekła, próbując pogłaskać po policzku, ale Marek zdążył uchwycić jej dłoń i mocniej ścisnąć.  
-Nic nie osiągniesz -dodał również. —Nie jestem już tobą zainteresowany i trzymaj się ode mnie i Uli z daleka.

Spotkanie z kochankiem wprowadziło ją w jeszcze większe rozwścieczenie, a w głowie powstał szybki plan zemsty na Uli i Marku. 
-Możesz dać mi swoje spinki od mankietów -zażądała od Sosnowskiego. —Może jeszcze tę bursztynową cygarniczkę. Ja daję swoją broszkę i kolczyki. 
-Po co ci to wszystko?
-To na ochronkę Piotr. Cel zbożny. A jeśli się uda, to Ula hańbą się okryje.
-To znaczy?
-Mam pewien plan Piotr -rzekła konspiracyjnie. 
-Brzmi dość efektownie -odparł, gdy Eleonora skończyła mówić. —Tylko skąd będzie wiadomo, że to twój pierścionek? 
-Kiedy losowanie dobiegnie końca, spytam o niego. Nikt nie sprawdza, co kto daje, więc nic mi nie udowodnią. A wina za zaginięcie spadnie na Ulę i jej koleżanki. Będzie wyglądać, że któraś z nich wzięła. 
-A ty nie omieszkasz oskarżyć je o przywłaszczenie pierścionka.
-Postaram się nawet, żeby go znaleziono Piotr w chusteczce Uli. Zastanawiam się, co powie Marek na to, że chce się związać ze złodziejką.
-Łatwo przekonać go nie będzie.
-Zobaczymy. Tak przy okazji Piotr, to jak było z Cieplakową i tym że zmarła? I co z tym ma wspólnego Kalitowicz. 
-Dwa tygodnie przed porodem, wybrała się z Ulą do miasta po jej książki i w księgarni Ula spotkała Witolda Kalitowicza. Cieplakowa była w tym czasie na ostatnich zakupach przed porodem, a kiedy wróciła do księgarni trafiła na nich. Kiedy wracały do domu, to zaczęła rodzić, a po dojechaniu do szpitala okazało się, że trzeba było przeprowadzić cesarskie cięcie i stało się to co często bywa w takich wypadkach. Dziecko przeżyło a matka nie. 
-Czyli nikogo więcej z rodziny z nimi nie było -ni stwierdziła, ni zapytała.
-Ano nie. Dlaczego pytasz.
-Może będę miała pewien pomysł.
Parę minut później Eleonora włożyła do kosza z fantami na losowanie rzeczy Piotra, dorzucając swoje dwie błyskotki. Ula i jej koleżanki tylko przelotnie spojrzały, co daje i zajęły się przygotowywaniem losów.
Ula tymczasem razem z koleżankami rozkładała wszystko na stołach i poprzypinały numery. Tak jak co roku losowanie wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Zarówno bogaci, jak i biedni mogli przynieść jakąś rzecz i wystawić jako fant. Tym samym biedniejsi mieszkańcy mogli za grosze i z odrobiną szczęścia stać się właścicielami cennej rzeczy. Ci zamożniejsi natomiast kupowali losy dla zabawy.



Godzinę po tych wydarzeniach zaczęło się losowanie i tak jak co roku wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Na końcu tej grupy stała Eleonora z Piotrem. Nieopodal nich stała Jadzia. Piotr co prawda stał do niej tyłem, ale Eleonora przodem i była wystarczająco blisko, aby wyczytać coś z ruchu warg Wiśniewskiej.
-Właśnie dopięłam ostatni element planu Piotr -oznajmiła z zadowoleniem. Podłożyłam chusteczkę z pierścionkiem do kieszeni żakiecika Uli. Teraz musimy tylko poczekać na koniec losowania.
-Nie mogę tej chwili przegapić -odparł Sosnowski.  
-Mina Marka będzie dla ciebie bezcenna. Jego Ula połasiła się na pierścionek.
-Może dołożę parę rubli.
-Nie ma co sprawy przedobrzać Piotr. W kradzież pieniędzy przez Ulę nikt nie uwierzy, ale w przywłaszczenie takiego drobiazgu już tak.
Wraz z tymi słowami Jadzia poszła na poszukiwania Marka. Nigdzie jednak go nie było widać, a na stole było coraz mniej fantów. Długo nie myślą i korzystając z okazji, że nikt nie patrzy najpierw zawiesiła swój żakiet obok żakieciku Uli, a później przeszukała jej kieszenie. Pierwsza była pusta, ale w drugiej natrafiła na chusteczkę z pierścionkiem i dyskretnie ukryła w swojej pięści. W odpowiednim momencie pozwoliła, aby synek znalazł go przypadkiem w trawie. 
Kiedy losowanie zakończyło się, Eleonora upomniała się o pierścionek. 
-Można wiedzieć, co się stało z pierścionkiem? -zapytała, pojawiając się obok stołu, na którym jeszcze niedawno leżały fanty.  
-Jakimi pierścionkiem?  -zapytała Wioletta.
-Tym, który podarowałam razem z moim kolczykami, broszką oraz spinkami i cygarniczką Piotra -wyjaśniła dość głośno. —Nikt nie stał się szczęśliwym posiadaczem. Byłam tu cały czas i śledziłam losowanie.
-Nie było żadnego pierścionka -wyjaśniła Ula.
-Uważasz, że kłamię? -zapytała, patrząc na Ulę.
-Nie. Uważam, że to jakieś nieporozumienie -odparła spokojnie.
-To, gdzie jest?  Sam nie mógł zniknąć.  
-Może gdzieś leży. To drobna rzecz i mogła się zawieruszyć -mówiła, rozglądając się po trawniku.
-Albo któraś z was przywłaszczyła sobie go -zaatakowała je Wiśniewska, wzbudzając jednocześnie poruszenie wśród gapiów.
-Wie pani -oburzyła się Wioletta. 
-Żadna z nas nie musi po cudze sięgać -dodała Paulina. 
-Tylko się tak wydaje, że panny z dobrych domów to świętoszki, a jak co do czego przyjdzie, to druga natura z nich wychodzi. 
-Obraża nas pani -odparła odważnie Ula.   
-Można wiedzieć, co się tutaj dzieje? -zapytał Marek.
-Twoja znajoma oskarża nas o wzięcie pierścionka przeznaczonego na losowanie -odparła mu Ula.
-Bzdura jakaś. A ty Eleonoro nie powinnaś tak pochopnie oskarżać. Mógł upaść gdzieś. 
-Nie chciałam nikogo urazić, ale czasami słyszy się takie historie Marek -mówiła Wiśniewska.
-Nie o Uli i jej koleżankach Eleonoro -wtrącił brutalnie Marek.



-Wujku -zawołał nieoczekiwanie mały Mareczek. —Pac, co mam -mówił sepleniąc i pokazując na wyciągniętej rączce pierścionek. —Tam znalazłem -dodał, wskazując miejsce pod drzewem.
-Zguba się znalazła Eleonoro. Pamiętam, że miałaś taki pierścionek. 
-Nikt nie jest omylny -tłumaczyła się z rozgoryczeniem. 
-Jeśli była to pomyłka Eleonoro. Po tobie i Sosnowskim wszystkiego można się spodziewać -wytknął jej Marek.
-Sugerujesz coś? -zapytał milczący dotąd Sosnowski.
-Tylko to, że oboje macie powody, aby dopuścić się wszystkiego, aby zaszkodzić mi i Uli.
-Ty i ta twoja szlachetna Ula -mówiła podstępnie Wiśniewska. —Gdybyś tylko wiedział to, co ja?
-Nie chcę wiedzieć.
-Słyszałam, że Ula jest poniekąd winna śmierci matki -rzekła mimo to głośno, aby usłyszeli to inni.
-Bzdura jakaś -odparła Ula. —Mama zmarła po porodzie. Straciła dużo krwi.
-Tylko że przedtem kłóciłaś się z nią o swoją dawną sympatię.  Ale nie to jest najgorsze. Podobno spotykałaś się z Kalitowiczem po jego zaręczynach z Iloną Liczkun. Dziewczętom nie wypada tak się zachowywać.   To hańba dla nich i ich rodzin.
-Nieprawda -zaprotestowała momentalnie Ula, słysząc pomruki pobliskich ludzi. —Witold przestał interesować mnie z chwilą, kiedy nie potrafił sprzeciwić się rodzicom i skusił się na posag Ilony. I to on mnie szukał, a nie ja jego.
- Biedaczka odchorowała wasze schadzki ciężką nerwicą -dodał Sosnowski. —Bywała w mojej lecznicy, to wiem.
-Ona od zawsze była inna -stwierdziła Wioletta. —Zawsze trzeba było jej ustępować.
-Nawet jej rodzice mieli jej dość -dodała Paulina. —Z ulgą odprawili ją do domu męża.
-Ale to nie znaczy, że można ją tak traktować -rzekł Sosnowski.
-Dość tego -wtrącił ostro Marek, patrząc na Sosnowskiego i Wiśniewską. —Oboje jesteście sobie warci.
Chwilę później pojawiła się obok nich Jadzia. Nie wiedziała dokładnie, co się dzieje, ale z reakcji wyczytała, że coś złego i pokazała Markowi coś na migi. 
- Tak myślałem, że Eleonora z Sosnowskim coś kombinują -odparł jej, choć nie usłyszała.
-To znaczy? -zapytała Ula za Jadzię.
-Jadzia słyszała, to znaczy wyczytała z ruchu warg Eleonory, o czym rozmawiali przed losowanie.  Oni uknuli spisek. Chcieli, żeby w twoich rzeczach znaleziono pierścionek.  
-Wierzysz jakiejś niemowie? -pytała Wiśniewska.
-Owszem wierzę -odparł zdecydowanie. —A ty Piotr, kiedy w końcu przyznasz się do tego, co zrobiłeś Jadzi i że jesteś ojcem Mareczka? Geny nie kłamią. Jest podobny do ciebie nie bez przyczyny. 


6 komentarzy:

  1. Ta Wiśniewska to jakaś podłota. Wart Pac pałaca. Trzyma z Sosnowskim, bo jest tak samo podła i podstępna jak on. Zwykła dziwka w koronkach. Nie wiem jak Marek mógł polecieć na coś takiego. Zwykła szmata. Jak to dobrze, że Jadzia byłą w pobliżu i właściwie odczytała intencje tej pary. Tym samym uratowała Ulę i pozostałe dziewczyny od fałszywych oskarżeń a mały Mareczek jest genialny. Jestem ciekawa, kiedy Marek wytoczy przeciwko Sosnowskiemu najcięższe działa i czego jeszcze dowiedzą się o doktorku Marka szpiedzy. Najwyższy czas zamknąć tę kanalię.
    Dziękuję za dzisiaj. Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi działami jest tuż tuż, bo nazajutrz jest umówiony z nim w parku. To się zdziwi doktorek jak zamiast Dąbrowskiego pojawi się Marek. Co do Wiśniewskiej to porzucona i upokorzona kochanka do wszystkiego jest zdolna.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. No proszę tak świetnie uknuty plan i taki nie wypał. Ciekawe co teraz powie doktorek. Czy przyzna się do ojcostwa, a może będzie szedł w zaparte? Mniemam jednak, że to drugie.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w piątkowe przedpołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno nie ma planu doskonałego. A ten w dodatku nie powiódł się przez niemowę.Dziewczynę do tej pory krzywdzoną. Trochę jeszcze będzie z wydarzeń z odpustu.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za wpis.

      Usuń
  3. Jak to mówią „kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada”. Wiśniewskiej wydawało się, że jest taka sprytna i uknuła doskonałą intrygę, by zepsuć reputację Uli, ale pusta lala nie przewidziała jednego, że może zdarzyć się coś nieprzewidzianego jak czujność prostej dziewczyny, Jadzi i upór Marka w obronie honoru Uli. Gdy nie udał się podstęp z pierścionkiem próbowała jeszcze wmówić obecnym na odpuście ludziom złe prowadzenie się Uli. Nic głupszego oboje z doktorkiem nie mogli wymyślić i tylko się ośmieszyli, a sama Eleonora już na przychylność Marka nie ma co liczyć.
    Dziękuję za dziś, pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bywa że porzucona kobieta do wszystkiego jest zdolna. Paulina przy Eleonorze zachowywała się w miarę dobrze. Niestety, ale jak to bywa w takich przypadkach będą analizować obie sprawy.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

    OdpowiedzUsuń