Kiedy Ula, Marek i inni bawili się w najlepsze na zabawie odpustowej, to koledzy Marka czasu nie tracili i próbowali dowiedzieć się, o czym rozmawiał Sosnowski z niektórymi mieszkańcami Rysiowa. Kupili w tym celu parę piw i dosiedli się do tych mężczyzn, których nagabywał lekarz. Antek i Szczepan nie musieli nawet zbytnio wysilać się, aby ustalić, że Piotr szukał Dąbrowskiego. Równie łatwo poszło im z dwoma mężczyznami przywiezionymi przez Sosnowskiego z Warszawy. Z zebranymi wiadomościami poszli na poszukiwania Marka.
-Po co był mu ten Dąbrowski, nikt nie wie, ale był zły, że go nie ma Marek i że nikt nie wie, gdzie można go znaleźć -mówił mu Antek. —Zwolnił się z młyna i tyle go widzieli.
-Może mi się uda dowiedzieć coś od pana Cieplaka. A ci dwaj z Warszawy, co tu robią?
-To Roman i Mietek -wyjaśniła Szczepan drugi kolega. —Mieli za zadanie przyjechać tutaj dzisiaj, ale w końcu na jutro umówili się z doktorkiem w Parku Miejskim.
-Haczyk jednak Sosnowski połknął -odparł z zadowoleniem Marek.
-To, co teraz szefie? -pytał Antek. —Jutro mamy przyjść do tego parku?
-Jutro policja będzie ze mną. Teraz możecie pójść i się zabawić. Ale miejcie jeszcze oko na Sosnowskiego. Nie chcę, żeby na koniec coś się wydarzyło.
Rozmowy z Cieplakiem Marek nie odkładał. Józef nic konkretnego jednak nie wiedział. Dowiedział się, tylko że według Józefa Bartek wyglądał na przestraszonego i że powiedział mu, że jeśli sytuacja się uspokoi, to może wróci po żniwach.
Ula tymczasem miała okazję poznać Eleonorę Wiśniewską. Kobieta pojawiła się obok niej, gdy stała przy pompie i myła twarz i rączki Beatki.
-Śliczna dziewczynka. To twoja córeczka? -zapytała ją.
-Siostra -odparła kobiecie, której poznać prędzej okazji nie miała, ale widziała ją w towarzystwie Sosnowskiego, a Marek powiedział jej, kim jest. Ominął tylko to, że była jego kochanką.
-To nie ty jesteś przypadkiem Ulą Cieplak? Piotr Sosnowski opowiadał mi o młodej dziewczynie, z która miał się żenić i która zajmuje się siostrą.
-Pewnie to ja byłam tą dziewczyną. Nie ma tu nikogo innego takiego.
-Widziałam cię z Markiem Dobrzańskim. Kiedyś łączyło nas coś wspaniałego. Dziwię się, że twój ojciec pozwala na wasze spotkania. Reputacji dobrej on nie ma.
-A kto ją ma? Piotr Sosnowski?
-Marek spełnia tylko ten niemiły obowiązek ożenienia się i spłodzenia potomków. Później będzie grzał inne łóżka.
-Mamy rok 1890 i takie obowiązki nie są już wymagane. I nie wiem, dlaczego mówi mi pani o tym?
-Dla przestrogi. Mężczyźni pokroju Marka nie lubią takich nieupierzonych panienek. Wolą dojrzałe kobiety. Powinnaś o ty wiedzieć, drogie dziecko.
-Marek najwidoczniej widzi we mnie więcej niż u dojrzałych kobiet, skoro przez całe popołudnie nie zaszczycił rozmowy z panią. Pani teraz wybaczy, ale muszę zawieźć Betti do ojca i zebrać fanty na wieczorne losowanie. Odchodząc, zgubiła chusteczkę z inicjałami U&C, a którą podniosła Eleonora i schowała do torebki.
Chwilę później Ula spotkała Marka.
-Dlaczego
nie powiedziałeś, że z Wiśniewską łączyła cię nie tylko znajomość? -zapytała
bez ogródek.
-Ula
nie będę rozmawiał z tobą na takie tematy. A czasy są minione. Teraz nic mnie z
nią nie łączy.
-Ona
myśli inaczej. I wiesz co. Ja tak samo myślę. Wystarczy na dowód to, jak się poznaliśmy.
-Uwierz
mi, że się zmieniłem.
-Muszę
iść do dziewczyn Marek. Czekają na mnie.
Kiedy oddała już siostrę w opiekę ojca i dołączyła do koleżanek spojrzała z przekąsem w stronę Marka rozmawiającego z Eleonorą.
Kiedy oddała już siostrę w opiekę ojca i dołączyła do koleżanek spojrzała z przekąsem w stronę Marka rozmawiającego z Eleonorą.
Rozmowa
z Ulą rozwścieczyła Eleonorę. Zwłaszcza że powiedziała jej prawdę. Marek uwagi
na nią nie zwracał.
-Co
od Uli chciałaś? -zapytał ją nieoczekiwanie sam Marek.
-W
końcu zauważyłeś moją obecność -odparła uśmiechając się prowokacyjnie.
-Widziałem
prędzej, ale nie miałem powodów do rozmowy. To co od Uli chciałaś?
-Jeśli
powiem, że poznać to mi uwierzysz?
-Nie.
Nic jej nie powiedziałaś w tym swoim stylu.
-Jakim
znowu stylu Marco?
-Nie
lubię, jak mówisz do mnie w ten sposób. Nie jesteśmy we Włoszech Eleonoro. Nie powiedziałaś
jej jaki to jestem nieodpowiedni dla niej albo że jest tylko obowiązkiem ożenienia
się i posiadania przeze mnie potomka.
-Za
kogo mnie uważasz -odparła obrażonym tonem. —A tak na marginesie to jak kiedyś
znudzisz się młodą żonką, to wiesz, gdzie mnie szukać. Niezależnie czy będzie
to Ula czy inna.
-Za
nic w świecie -odparł stanowczo. —Ula w przeciwieństwie do ciebie jest
szlachetna i nigdy nie dopuściłaby się tylu grzeszków co ty.
-Jak
się wściekasz jesteś jeszcze bardziej pociągający -rzekła, próbując pogłaskać
po policzku, ale Marek zdążył uchwycić jej dłoń i mocniej ścisnąć.
-Nic
nie osiągniesz -dodał również. —Nie jestem już tobą zainteresowany i trzymaj
się ode mnie i Uli z daleka.
Spotkanie z kochankiem wprowadziło ją w jeszcze większe rozwścieczenie, a w głowie
powstał szybki plan zemsty na Uli i Marku.
-Możesz dać mi swoje spinki od mankietów -zażądała od Sosnowskiego. —Może jeszcze tę bursztynową cygarniczkę. Ja daję swoją broszkę i kolczyki.
-Po co ci to wszystko?
-To na ochronkę Piotr. Cel zbożny. A jeśli się uda, to Ula hańbą się okryje.
-To na ochronkę Piotr. Cel zbożny. A jeśli się uda, to Ula hańbą się okryje.
-To znaczy?
-Mam pewien plan Piotr -rzekła konspiracyjnie.
-Brzmi dość efektownie -odparł, gdy Eleonora skończyła mówić. —Tylko skąd będzie wiadomo, że to twój pierścionek?
-Mam pewien plan Piotr -rzekła konspiracyjnie.
-Brzmi dość efektownie -odparł, gdy Eleonora skończyła mówić. —Tylko skąd będzie wiadomo, że to twój pierścionek?
-Kiedy losowanie dobiegnie końca, spytam o niego. Nikt nie sprawdza, co kto daje, więc nic mi nie udowodnią. A wina za zaginięcie spadnie na Ulę i jej koleżanki. Będzie wyglądać, że któraś z nich wzięła.
-A ty nie omieszkasz oskarżyć je o przywłaszczenie pierścionka.
-Postaram się nawet, żeby go znaleziono Piotr w chusteczce Uli. Zastanawiam się, co powie Marek na to, że chce się związać ze złodziejką.
Parę minut później Eleonora włożyła do kosza z fantami na losowanie rzeczy Piotra, dorzucając swoje dwie błyskotki. Ula i jej koleżanki tylko przelotnie spojrzały, co daje i zajęły się przygotowywaniem losów.
-Łatwo przekonać go nie będzie.
-Zobaczymy. Tak przy okazji Piotr, to jak było z Cieplakową i tym że zmarła? I co z tym ma wspólnego Kalitowicz.
-Dwa tygodnie przed porodem, wybrała się z Ulą do miasta po jej książki i w księgarni Ula spotkała Witolda Kalitowicza. Cieplakowa była w tym czasie na ostatnich zakupach przed porodem, a kiedy wróciła do księgarni trafiła na nich. Kiedy wracały do domu, to zaczęła rodzić, a po dojechaniu do szpitala okazało się, że trzeba było przeprowadzić cesarskie cięcie i stało się to co często bywa w takich wypadkach. Dziecko przeżyło a matka nie.
-Czyli nikogo więcej z rodziny z nimi nie było -ni stwierdziła, ni zapytała.
-Ano nie. Dlaczego pytasz.
-Może będę miała pewien pomysł.
Ula tymczasem razem z koleżankami rozkładała wszystko na stołach i poprzypinały numery. Tak jak co roku losowanie wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Zarówno bogaci, jak i biedni mogli przynieść jakąś rzecz i wystawić jako fant. Tym samym biedniejsi mieszkańcy mogli za grosze i z odrobiną szczęścia stać się właścicielami cennej rzeczy. Ci zamożniejsi natomiast kupowali losy dla zabawy.
Godzinę po tych wydarzeniach zaczęło się losowanie i tak jak co roku wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Na końcu tej grupy stała Eleonora z Piotrem. Nieopodal nich stała Jadzia. Piotr co prawda stał do niej tyłem, ale Eleonora przodem i była wystarczająco blisko, aby wyczytać coś z ruchu warg Wiśniewskiej.
-Wujku -zawołał nieoczekiwanie mały Mareczek. —Pac, co mam -mówił sepleniąc i pokazując na wyciągniętej rączce pierścionek. —Tam znalazłem -dodał, wskazując miejsce pod drzewem.Godzinę po tych wydarzeniach zaczęło się losowanie i tak jak co roku wzbudziło spore zainteresowanie ludności. Na końcu tej grupy stała Eleonora z Piotrem. Nieopodal nich stała Jadzia. Piotr co prawda stał do niej tyłem, ale Eleonora przodem i była wystarczająco blisko, aby wyczytać coś z ruchu warg Wiśniewskiej.
-Właśnie dopięłam ostatni element planu Piotr -oznajmiła z zadowoleniem. —Podłożyłam
chusteczkę z pierścionkiem do kieszeni żakiecika Uli. Teraz musimy tylko
poczekać na koniec losowania.
-Nie
mogę tej chwili przegapić -odparł Sosnowski.
-Mina
Marka będzie dla ciebie bezcenna. Jego Ula połasiła się na pierścionek.
-Może dołożę parę rubli.
-Nie ma co sprawy przedobrzać Piotr. W kradzież pieniędzy przez Ulę nikt nie uwierzy, ale w przywłaszczenie takiego drobiazgu już tak.
Wraz
z tymi słowami Jadzia poszła na poszukiwania Marka. Nigdzie jednak go nie było
widać, a na stole było coraz mniej fantów. Długo nie myślą i korzystając z
okazji, że nikt nie patrzy najpierw zawiesiła swój żakiet obok żakieciku Uli, a
później przeszukała jej kieszenie. Pierwsza była pusta, ale w drugiej natrafiła
na chusteczkę z pierścionkiem i dyskretnie ukryła w swojej pięści. W
odpowiednim momencie pozwoliła, aby synek znalazł go przypadkiem w trawie.
Kiedy
losowanie zakończyło się, Eleonora upomniała się o pierścionek.
-Można
wiedzieć, co się stało z pierścionkiem? -zapytała, pojawiając się obok stołu, na
którym jeszcze niedawno leżały fanty.
-Jakimi pierścionkiem? -zapytała Wioletta.
-Tym, który podarowałam razem z moim kolczykami, broszką oraz spinkami i cygarniczką Piotra -wyjaśniła dość głośno. —Nikt nie stał się szczęśliwym posiadaczem. Byłam tu cały czas i śledziłam losowanie.
-Nie było żadnego pierścionka -wyjaśniła Ula.
-Uważasz, że kłamię? -zapytała, patrząc na Ulę.
-Nie. Uważam, że to jakieś nieporozumienie -odparła spokojnie.
-To, gdzie jest? Sam nie mógł zniknąć.
-Może gdzieś leży. To drobna rzecz i mogła się zawieruszyć -mówiła, rozglądając się po trawniku.
-Albo któraś z was przywłaszczyła sobie go -zaatakowała je Wiśniewska, wzbudzając jednocześnie poruszenie wśród gapiów.
-Wie pani -oburzyła się Wioletta.
-Żadna z nas nie musi po cudze sięgać -dodała Paulina.
-Tylko się tak wydaje, że panny z dobrych domów to świętoszki, a jak co do czego przyjdzie, to druga natura z nich wychodzi.
-Obraża nas pani -odparła odważnie Ula.
-Można wiedzieć, co się tutaj dzieje? -zapytał Marek.
-Twoja znajoma oskarża nas o wzięcie pierścionka przeznaczonego na losowanie -odparła mu Ula.
-Bzdura jakaś. A ty Eleonoro nie powinnaś tak pochopnie oskarżać. Mógł upaść gdzieś.
-Nie chciałam nikogo urazić, ale czasami słyszy się takie historie Marek -mówiła Wiśniewska.
-Nie o Uli i jej koleżankach Eleonoro -wtrącił brutalnie Marek.
-Jakimi pierścionkiem? -zapytała Wioletta.
-Tym, który podarowałam razem z moim kolczykami, broszką oraz spinkami i cygarniczką Piotra -wyjaśniła dość głośno. —Nikt nie stał się szczęśliwym posiadaczem. Byłam tu cały czas i śledziłam losowanie.
-Nie było żadnego pierścionka -wyjaśniła Ula.
-Uważasz, że kłamię? -zapytała, patrząc na Ulę.
-Nie. Uważam, że to jakieś nieporozumienie -odparła spokojnie.
-To, gdzie jest? Sam nie mógł zniknąć.
-Może gdzieś leży. To drobna rzecz i mogła się zawieruszyć -mówiła, rozglądając się po trawniku.
-Albo któraś z was przywłaszczyła sobie go -zaatakowała je Wiśniewska, wzbudzając jednocześnie poruszenie wśród gapiów.
-Wie pani -oburzyła się Wioletta.
-Żadna z nas nie musi po cudze sięgać -dodała Paulina.
-Tylko się tak wydaje, że panny z dobrych domów to świętoszki, a jak co do czego przyjdzie, to druga natura z nich wychodzi.
-Obraża nas pani -odparła odważnie Ula.
-Można wiedzieć, co się tutaj dzieje? -zapytał Marek.
-Twoja znajoma oskarża nas o wzięcie pierścionka przeznaczonego na losowanie -odparła mu Ula.
-Bzdura jakaś. A ty Eleonoro nie powinnaś tak pochopnie oskarżać. Mógł upaść gdzieś.
-Nie chciałam nikogo urazić, ale czasami słyszy się takie historie Marek -mówiła Wiśniewska.
-Nie o Uli i jej koleżankach Eleonoro -wtrącił brutalnie Marek.
-Zguba się znalazła Eleonoro. Pamiętam, że miałaś taki pierścionek.
-Nikt nie jest omylny -tłumaczyła się z rozgoryczeniem.
-Jeśli była to pomyłka Eleonoro. Po tobie i Sosnowskim wszystkiego można się spodziewać -wytknął jej Marek.
-Sugerujesz coś? -zapytał milczący dotąd Sosnowski.
-Tylko to, że oboje macie powody, aby dopuścić się wszystkiego, aby
zaszkodzić mi i Uli.
-Ty i ta twoja szlachetna Ula -mówiła podstępnie Wiśniewska. —Gdybyś tylko
wiedział to, co ja?
-Nie chcę wiedzieć.
-Słyszałam, że Ula jest poniekąd winna śmierci matki -rzekła mimo to
głośno, aby usłyszeli to inni.
-Bzdura jakaś -odparła Ula. —Mama zmarła po porodzie. Straciła dużo krwi.
-Tylko że przedtem kłóciłaś się z nią o swoją dawną sympatię. Ale nie to jest najgorsze. Podobno spotykałaś
się z Kalitowiczem po jego zaręczynach z Iloną Liczkun. Dziewczętom nie wypada
tak się zachowywać. To hańba dla nich i ich rodzin.
-Nieprawda -zaprotestowała momentalnie Ula, słysząc pomruki pobliskich ludzi. —Witold przestał interesować
mnie z chwilą, kiedy nie potrafił sprzeciwić się rodzicom i skusił się na posag
Ilony. I to on mnie szukał, a nie ja jego.
- Biedaczka odchorowała wasze schadzki ciężką nerwicą -dodał Sosnowski.
—Bywała w mojej lecznicy, to wiem.
-Ona od zawsze była inna -stwierdziła Wioletta. —Zawsze trzeba było jej
ustępować.
-Nawet jej rodzice mieli jej dość -dodała Paulina. —Z ulgą odprawili ją do
domu męża.
-Ale to nie znaczy, że można ją tak traktować -rzekł Sosnowski.
-Dość tego -wtrącił ostro Marek, patrząc na Sosnowskiego i Wiśniewską.
—Oboje jesteście sobie warci.
Chwilę
później pojawiła się obok nich Jadzia. Nie wiedziała dokładnie, co się dzieje,
ale z reakcji wyczytała, że coś złego i pokazała Markowi coś na migi.
- Tak
myślałem, że Eleonora z Sosnowskim coś kombinują -odparł jej, choć nie
usłyszała.
-To
znaczy? -zapytała Ula za Jadzię.
-Jadzia
słyszała, to znaczy wyczytała z ruchu warg Eleonory, o czym rozmawiali przed
losowanie. Oni uknuli spisek. Chcieli,
żeby w twoich rzeczach znaleziono pierścionek.
-Wierzysz jakiejś niemowie? -pytała Wiśniewska.
-Owszem wierzę -odparł zdecydowanie. —A ty Piotr, kiedy w końcu przyznasz
się do tego, co zrobiłeś Jadzi i że jesteś ojcem Mareczka? Geny nie kłamią.
Jest podobny do ciebie nie bez przyczyny.
Ta Wiśniewska to jakaś podłota. Wart Pac pałaca. Trzyma z Sosnowskim, bo jest tak samo podła i podstępna jak on. Zwykła dziwka w koronkach. Nie wiem jak Marek mógł polecieć na coś takiego. Zwykła szmata. Jak to dobrze, że Jadzia byłą w pobliżu i właściwie odczytała intencje tej pary. Tym samym uratowała Ulę i pozostałe dziewczyny od fałszywych oskarżeń a mały Mareczek jest genialny. Jestem ciekawa, kiedy Marek wytoczy przeciwko Sosnowskiemu najcięższe działa i czego jeszcze dowiedzą się o doktorku Marka szpiedzy. Najwyższy czas zamknąć tę kanalię.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzisiaj. Serdecznie pozdrawiam. :)
Z tymi działami jest tuż tuż, bo nazajutrz jest umówiony z nim w parku. To się zdziwi doktorek jak zamiast Dąbrowskiego pojawi się Marek. Co do Wiśniewskiej to porzucona i upokorzona kochanka do wszystkiego jest zdolna.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
No proszę tak świetnie uknuty plan i taki nie wypał. Ciekawe co teraz powie doktorek. Czy przyzna się do ojcostwa, a może będzie szedł w zaparte? Mniemam jednak, że to drugie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe przedpołudnie.
Julita
Podobno nie ma planu doskonałego. A ten w dodatku nie powiódł się przez niemowę.Dziewczynę do tej pory krzywdzoną. Trochę jeszcze będzie z wydarzeń z odpustu.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuje za wpis.
Jak to mówią „kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada”. Wiśniewskiej wydawało się, że jest taka sprytna i uknuła doskonałą intrygę, by zepsuć reputację Uli, ale pusta lala nie przewidziała jednego, że może zdarzyć się coś nieprzewidzianego jak czujność prostej dziewczyny, Jadzi i upór Marka w obronie honoru Uli. Gdy nie udał się podstęp z pierścionkiem próbowała jeszcze wmówić obecnym na odpuście ludziom złe prowadzenie się Uli. Nic głupszego oboje z doktorkiem nie mogli wymyślić i tylko się ośmieszyli, a sama Eleonora już na przychylność Marka nie ma co liczyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dziś, pozdrawiam serdecznie, Agata
Tak bywa że porzucona kobieta do wszystkiego jest zdolna. Paulina przy Eleonorze zachowywała się w miarę dobrze. Niestety, ale jak to bywa w takich przypadkach będą analizować obie sprawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.