czwartek, 4 lutego 2021

Fartowny dzień cz. 3

Brak pieniędzy to kłopot, ale ich nadmiar jeszcze większy -myślała Ula, siedząc w swoim pokoju i przyglądając się kuponowi. Co teraz mam zrobić? Komu powiedzieć? Tato dość wymownie powiedział co myśli o byciu bogatym i lepiej go nie denerwować. Jasiu zacznie się chwalić jak z teleturniejem, a Betti już w ogóle odpada. Maciek zostaje. Z nim mogę porozmawiać i dać mu na hurtownię. Tak jemu mogę zaufać. Dzisiaj jak wróci z pracy, to porozmawiam z nim. A na razie muszę gdzieś schować kupon.

Przed rodziną dziwnego zachowania nie udało się jej jednak ukryć. Betti od razu spostrzegła, że do zupy wsypała dwa razy sól, a bratu zalała herbatę zimną wodą.

-Zamyśliłam się -wyjaśniła, gdy zwrócił jej uwagę.

-Albo zakochała się -dodała Betti. —Ty się tak samo zachowywałeś przy Kindze.

-Oczywiście Betti ponad sześć lat temu w takiej małej słodkiej istocie -odparła, głaszcząc po głowie.

-Pralka tylko na złom się nadaje -rzekł od drzwi Józef. —Bęben rdzewieje i przecieka w jednym miejscu, a głowice już dawno starte. Ma już z piętnaście lat.

-Właśnie Ula -wtrącił Jasiek. —Drukarka tak samo zwłoki. Ile ona ma już lat? Kupiona była, jak byłaś w pierwszej klasie liceum. Dzisiaj pukałem, stukałem zanim zaczęła drukować.

-A mi się tablet psuje -dodała Betti, widząc nadzieję na nową rzecz.

-Trudno zrobimy mały debet na koncie -odparła im. —Może będzie gdzieś promocja na kupione kolejne rzeczy.  


 

Co za ironia -myślała podając im obiad. —Mogę kupić wszystko a jednocześnie nie mogę. Nie mogę wzbogacić się tak nagle. Dąbrowska od razu zauważy i zacznie węszyć. A jak uczepi się już czegoś to nie spocznie jak nie dojdzie prawdy. A jak ona dowie się o wygranej to koniec. Obym wygrała ten teleturniej. Nie dlatego że jestem pazerna, ale dlatego żebym miała jakieś wytłumaczenie przypływu gotówki.

 

Z Maćkiem umówiła się na wieczór u niego w domu. U siebie wolała nie rozmawiać z nim na ten temat, bo mógłby ktoś usłyszeć. Jego rodzice natomiast pracowali na dwie zmiany i oboje mieli akurat drugą zmianę.  Przyszła do niego po zmroku i dokładnie zamknęła drzwi i okno od jego pokoju. 


 

-A tobie, co się stało, że zamykasz okno? -zagadnął zdziwiony. —Zimno ci?

-Bo tak trzeba -odparła tylko.

-Ok. Nie wnikam. To, co masz do mnie nie na telefon, w tajemnicy i niezwłocznego? –pytał z zainteresowaniem.  

-Jestem bogata Maciuś. Niebotycznie bogata -mówiła, patrząc na niego i pozwalając na łzy.

-Ula dobrze się czujesz?

-W domu nikomu nie powiedziałam i ty tylko na razie będziesz wiedział -kontynuowała bezwolnie. — Trafiłam szóstkę w totolotka. Wygrałam kumulację. 60 milionów Maciek.

-Ula ty tak serio? -odezwał się po chwili ciszy.

-Bardzo serio Maciek i nie wiem co teraz -zaczęła mówić i śmiać się przez łzy. —Nawet po odciągnięciu podatku będzie to masa pieniędzy.

-Czyli jesteś bogata. Bardzo bogata. 

-A o czy ja ci mówię.  Wysłałam jeden zakład na losowanie wtorkowe i wygrałam. Wybrałam wiek rodziny do tego osiem i wygrałam.

-Tyle forsy Ula -mówił z niedowierzaniem i łapiąc się za głowę. —Ula powinnaś cieszyć się, skakać z radości do góry, a nie płakać. 

-Właśnie tyle forsy i nie wiem co zrobić? Dlatego przyszłam do ciebie po radę. Jedno wiem. Na pewno nie zamierzam rezygnować z pracy i żyć z wygranej. Stopniowo będę się dorabiała z pensji w banku i nie będzie dla nikogo podejrzane. Tym bardziej jeśli uda mi się wygrać teleturniej. Nie dostanę też małpiego rozumu i nie będę na prawo i lewo trwonić pieniędzy. Muszę utrzymać pozory przeciętności i dopiero za parę lat otworzyć coś swojego.

-To ma sens. Ja zainwestowałbym jednak w coś Ula już teraz.

-To też. Jeszcze Jasiowi i Betti założę lokaty i dostaną w odpowiednim czasie. A ty możesz czuć się już właścicielem hurtowni albo czegoś innego.

-Nie Ula -rzekł z zaskoczeniem.

-Nie mogłam pominąć cię w moich planach. I nie dziękuj. Podziękujesz jak zarobisz pierwszy milion.  

-Ula oddam ci te siedemdziesiąt tysięcy. Nie wiem jak, ale oddam.

-Maciej nie zrozumiałeś mnie. Ja ci ich nie pożyczam. Ja ci daję. Dla ciebie i twojej rodziny jest milion. Tylko nie uważaj, że to jakaś jałmużna -mówiła, biorąc za rękę. —Jesteś moim najlepszym przyjacielem, a przyjaźń jest bezcenna.  Zawsze mogłam liczyć na twoją pomoc, więc nie mogłam zapomnieć o tobie i twojej rodzinie. Tyle razy nam pomagaliście po śmierci mamy, że czas, aby się odwdzięczyć. Karma powraca.  Chcecie dom ocieplać, więc się przyda wam. Ty pewnie zrobiłbyś tak samo. Nie zapomniał o mnie.

- Tylko jak wytłumaczę przypływ gotówki u mnie? Ludzie będą się zastanawiać.

-Rozpowie się, że załatwiłam ci kredyt w banku, a jak wygram teleturniej, to dołożyłam do hurtowni. Takie plotki przejdą.  

-Oby. Inaczej życia tu dla nas nie widzę. I dzięki Ula -dodał, ściskając ją. —Będę ci wdzięczny do końca życia. Czuję, że uda mi się odnieś nie mniejszy sukces niż pan Kalka na tej używanej odzieży.

-I tego ci życzę Maciek -mówiła, ocierając policzki po łzach. — Żeby ci się udało osiągnąć sukces.  

 

Kolejny dzień pracy Marek rozpoczął od zwołania zebrania. Razem z Aleksem oraz dyrektorem finansowym Adamem Turkiem i Sebastianem musiał podjąć jakieś decyzje. Zwłaszcza że Krzysztof do pracy nie zamierzał już wracać. 


 

-Nadałem sprawie bieg i może uda się nam odzyskać nasze materiały panie prezesie -zaczął żartobliwie Aleks. —Na odszkodowania od szwalni nie mamy jednak na razie co liczyć.

-Dziękuję panie Febo – odparł równie żartobliwie. —A jak wyglądamy finansowo? -zapytał Adama.

-Tragicznie na razie nie jest -zaczął jak zawsze nerwowo. —Ale jak nie uda się nam wznowić produkcji, to będzie ciężko. Odszkodowania za niewywiązanie się z umów będą nas sporo kosztować. Zwłaszcza z tym Terleckim.

-Porozmawiam z ojcem o nim. Są znajomymi, więc może coś zdziałać. A, co z pensjami?  Są zagrożone?

-Na wypłaty będzie, ale na premię kwartalną może nie wystarczyć.

-Spotkam się z pracownikami i spróbuję wytłumaczyć im, że mamy chwilowy kryzys -odparł uspokajająco Marek.

-Ja postaram się znaleźć w umowach jakieś uchybienia albo polubownie sprawy załatwić -zapewniał Febo.

-Dobry pomysł Aleks. Kolejna sprawa to asystentka dla mnie -mówił do Sebastiana. —Pani Basia (sekretarka Krzysztofa i teraz Marka) pracuje tylko do końca roku, więc potrzebna będzie mi jakaś kompetentna osoba. Asystentka i sekretarka w jednym.

-Jeszcze dzisiaj dam ogłoszenie -zapewnił Olszański.

-Moja siostra może byłaby chętna -odezwał się Turek. —Jest ekonomistką tak jak ja. Pracuje teraz w banku, ale chce pracę zmienić. Parzyć kawę i obsługiwać ksero również umie.

-Ok. Adam. Niech przyjdzie na rozmowę kwalifikacyjną.

-Powinieneś oficjalnie zostać prezesem Marek -stwierdził Aleks. —Krzysztof nie wróci do pracy, a firma musi mieć prawdziwego prezesa.  Ja a tym bardziej Paula nie nadajemy się na to stanowisko.

-Łatwo ci powiedzieć zostań -odparł z niechęceniem. —Prezes to odpowiedzialne stanowisko. Lepiej będzie, jak razem będziemy zarządzać. Cały zarząd, Adam i Sebastian. Przynajmniej przez pierwsze miesiące. Jak coś nie wyjdzie, to wina na mnie samego nie spadnie.

-Na mnie możesz liczyć -zapewnił Olszański.

-I na mnie -dodał Adam. —Nie damy zginąć firmie.

-Nie będę się wyłamywał Marek -odezwał się i Aleks.  —Po pracy pójdziemy do szpitala i powiemy Krzysztofowi, co postanowiliśmy. Staruszek ucieszy się, że chcemy razem działać. Może Paulina da się namówić na wizytę u twojego ojca?

-Wątpię Aleks. Pakuje się na wyjazd do Mediolanu.  

Po zakończeniu rady Marek miał jeszcze sprawę do Aleksa.

-Co robicie z Kasią (jego żona) w ten weekend? -zagadnął.

-W domu siedzimy. A masz jakąś propozycję dla nas?

-Żebyście Iwem się zajęli od piątku popołudniu do niedzieli wieczór. Chcemy pojechać na weekend z Sebą uczcić nasze trzydzieste urodziny.

-Imprezka bez narzeczonych się marzy -odparł z uśmiechem. —Nie dziwię się wam. Paula ma trudny charakter, a Wioletta dziwne pomysły. Nie ma sprawy Marek. Jedźcie. Wiesz, że lubię zajmować się swoim chrześniakiem. A wam odpoczynek od waszych kobiet należy się, jak nikomu innemu -dodał, poklepując przyjacielsko po ramieniu.

-Dzięki Aleks. Jak urodzi się wam Laura, to będziecie mogli na mnie liczyć -obiecywał.

-Będę pamiętał Marek.

 

W liście do Pauliny wiele nie było napisane, bo prawnik poinformował tylko o tym, aby wstawiła się w jego kancelarii. Po cichu liczyła, że chodzi o spadek po cioci Irene La Duca.  Jednak tylko ona miała się stawić, a Aleks był również jej krewnym, a o nim nie było wspomniane. Ciotka była ich daleką krewną, bo jej matka i dziadek Febo byli rodzeństwem. Ciocia Irena jak Paulina i Aleks mówili o niej, od paru lat przebywała w zakładzie opieki po przebytym sześć lat temu udarowi. Mózg częściowo wrócił do formy, ale nie na tyle aby samemu mieszkać. Gorzej było z poruszaniem się, bo była sparaliżowana.  Miała również problemy z mową. Była ona również ostatnią osobą, która znała jej tajemnicę i którą jak liczyła zabrała do grobu.

Miała szesnaście lat, gdy wakacje spędzała z Giovanną daleką kuzynką i przyjaciółką jednocześnie oraz z jej o trzy lata starszym bratem Pasquale. Stało się wtedy, to co nigdy nie powinno się stać. Przy nim straciła dziewictwo i zaszła w ciążę. Miesiąc później chłopak pojechał w Apeniny i już nie wrócił. Do trzeciego miesiąca ukrywała przed rodzicami swój stan, ale w końcu musiała powiedzieć prawdę. Agnieszka i Francesco Febo ustalili, że je urodzi i oni wychowają je jako swoje. Dlatego też nikomu nie powiedzieli o ciąży córki. Nie było się też czym chwalić. Córka w przyszłości miała również być z Markiem, a to plany krzyżowało. Pech chciał, że gdy była w czwartym miesiącu oboje Febo zginęli w wypadku samochodowym. Paulina ciężko przechodziła stratę rodziców, ale ciąży nie straciła. O swoim problemie powiedziała Giovannie i cioci Irenie. Ta druga bez wahania zaproponowała jej, że je wychowa, bo było częścią jej zaginionego w górach syna.  Paulina już wtedy miłością do dziecka nie pałała i zgodziła się bez wahania. Tak więc dla dobra jej zdrowia psychicznego i za zgodą Dobrzańskich, miała zostać przez kilka miesięcy w Mediolanie z Giovanną i ciotką, a Aleks miał polecieć do Polski. Tak też się stało. Udawało się jej również przez pięć miesięcy unikać spotkań z bratem i Dobrzańskimi i kontakty ograniczały się do rozmów telefonicznych i Skype.  Nikt też nie miał się dowiedzieć, kto jest matką dziecka. Rodzina La Duca była wystarczająco wpływowa, aby ukryć ten fakt w aktach. Mały Iwo urodził się, gdy Paula miała niespełna siedemnaście lat, siłami natury i tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Tak więc, gdy spotkała się z bratem i Dobrzańskimi ponownie była szczupła. Niedługo później mały został ochrzczony, a rodzicami chrzestnymi zostali Giovanna i Aleks, który nie wiedział, że trzyma do chrztu własnego siostrzeńca. Po trzech miesiącach Paulina wróciła do Polski, a po maturze poleciała do Mediolanu na studia. Iwo miał wtedy dwa lata i był pogodnym, ślicznym dzieckiem. Jego niania była Polką, więc umiał również trochę mówić i w tym języku. Paulina bywała w ich domu, ale jakąś szczególną miłością go nie obdarzyła. Kiedy mały miał niespełna sześć lat rodzinę La Duca spotkało kolejne nieszczęście. Okazało się bowiem, że Giovanna ma tętniaka, który może w każdej chwil pęknąć i doprowadzić do śmierci. Jej choroba zaś spowodowała u jej matki rozległy udar i w konsekwencji długotrwałą chorobę. Giovanna w tej sytuacji postanowiła sądownie pozałatwiać najważniejsze formalności związane z bratankiem i w razie jej śmierci oraz niemożliwości opieki nad wnukiem przez jej mamę na opiekuna prawnego wyznaczyła Paulinę Febo. Prościej byłoby udowodnić, że jest biologiczną matką, ale w akcie urodzenia Iwa figurowała inna osoba i ujawnienie prawdy teraz mogło bardziej zaszkodzić niż pomóc. Giovanna zastrzegła również, że w razie jej protestów prawnik miał powiadomić o sprawie Aleksa i Dobrzańskich. Tym samym jej tajemnica wyszłaby na jaw.  Czarny scenariusz się sprawdził i po śmierci Giovanny, Paulina została prawnym opiekunem własnego syna i wraz z Markiem, z którym była już związana, zajęła się wychowywaniem Iwa.  Wkrótce zmarł również prawnik, który we wszystkie te sprawy był wtajemniczony.  


 

Wychowywanie go było trudne, bo znalazł się nagle w obcym miejscu i pośród obcych dla niego ludzi. Tylko Paulinę widział parę razy. Przez pierwsze miesiące byli pod nadzorem adopcyjnym i dlatego prawie cały dnie spędzali we trójkę, aby nawiązać więź. Marek wziął nawet dwa miesiące urlopu bezpłatnego, aby być bliżej Iwa. On również zmuszony był wstawać do niego w nocy i uspokajać, bo bał się na początku pobytu w Polsce sam spać. Tym samym to do Marka bardziej przylgnął i nabrał zaufania. Marek również skierował sprawę do sądu i stał się jego prawowitym synem, ale z podwójnymi nazwiskami. Nawet zaczął mówić do niego tato, bo ojca nigdy nie poznał.  Później odważył się i mówić mamo do Pauliny. Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem i rokiem było lepiej, bo poznał kolegów w dwujęzycznym przedszkolu i coraz lepiej mówił po polsku. Kiedy był już w szkole podstawowej, to już w pełni zaakceptował nową rodzinę i był oczkiem w głowie Marka. Adopcję Iwa inaczej odbierała Paulina, bo zyskała szacunek wśród znajomych tym, że podjęła się wychowania obcego dziecka. Na każdym kroku chwaliła się również jego osiągnięciami i urodą. Po cichu liczyła i na zyski finansowe, bo miała rozporządzać majątkiem La Duca do uzyskania pełnoletności przez chłopca.

 

8 komentarzy:

  1. Ula ma rację. Od nadmiaru pieniędzy może się przewrócić w głowie. Jednak dziewczyna myśli bardzo rozsądnie a przede wszystkim nie ogłasza całemu światu wygranej. Gdyby tak zrobiła nie opędziłaby się od wieszających się na jej kieszeni "pożyczkobiorców" na wieczne nieoddanie a już na pewno od cwaniaka Bartusia. Wspaniałomyślny gest wobec Maćka i jego rodziny. Teraz chłopak na pewno rozhula jakiś biznes.
    No i wreszcie Paulina. Ciekawą ma przeszłość panna FE i niezbyt chlubną. Wydaje się, że wszyscy wokoło lubią jej syna, otaczają miłością i troską oprócz niej samej. Zająć się nim - to zbyt duże obciążenie, ale zbierać niezasłużone słowa podziwu za to, że wzięła go pod opiekę, to już jak najbardziej tak. Jeszcze tylko brakuje fanfar, transparentów i orkiestry. Już widzę to jej zarządzanie majątkiem chłopca. Zanim on osiągnie pełnoletność to mamusia wyzeruje jego konto. Dobrze, że przynajmniej Marek go usynowił. Bardzo szlachetny gest.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka natura Uli, że się dzieli. Ona tyle milionów i tak by nie przerobiła przez życie. A dzieli się z tymi, którzy na to zasługują.
      Chciałam czymś zaskoczyć i padło na Paulinę i jej przeszłość. Ale tak czasami bywa, że młoda matka oddaje komuś swoje dziecko. Nawet śmierć jej rodziców wiele by nie zmieniła, bo chcieli zataić przed wszystkimi to, że ma dziecko i wychować jako swoje.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Paulina jak zwykle okazało się, że jest bez uczuć, jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Zastanawiam się jaką trzeba być kobietą aby tak perfidnie udawać i okłamywać wszystkich a zwłaszcza własne dziecko.
    Za to Ula jak widać myśli bardzo rozsądnie i trzeźwo.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w piątkowy ranek.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma instynktu macierzyńskiego i tyle. Jej rodzice również się nie popisali i pierwsi podjęli decyzję o zachowaniu jej ciąży w tajemnicy.
      Ulka pozostanie tą samą dobrą i uczciwą Ulą, a wygrana tylko ułatwi życie.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Rozumiem problem Uli bo źle jak pieniędzy nie ma ale chyba nie chciałabym być w jej sytuacji i zostać z dnia na dzień milionerką. Jestem ciekawa czy uda się jej utrzymać swój majątek w tajemnicy przed rodziną i sąsiadami?
    A wątek Pauliny i jej dziecka jak dla mnie jest bardzo zaskakujący, ze względu przede wszystkim na to, że byłam pewna że Iwo jest dzieckiem Marka, takie wrażenie odniosłam po poprzednich częściach opowiadania. Jestem ciekawa czy kiedyś prawda wyjdzie na jaw i cały świat się dowie że Paulina nie jest taką cudowną osobą która zajmuje się nie swoim dzieckiem a jest kobietą, która porzuciła swoje dziecko aby mieć wygodne życie.
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie wiedziałabym co zrobić w takiej sytuacji, ale milion to chętnie bym przygarnęła, jak ktoś niżej.
      Co do Iwa, to starałam się tak pisać, aby na to wyglądało. Na pytania oczywiście nie mogę odpowiedzieć.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Chciałabym być na miejscu Maćka i dostać milion złotych.
    Co do Pauliny to wszystko było już napisane. Mnie jeszcze zbulwersował pomysł Febo chcących wychować wnuka jako własne dziecko. Tylko przyszłość Pauliny się dla nich liczyła i związek z Markiem a nie uczciwość wobec Dobrzańskich.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chciałabym mieć milion. Fakt tak naprawdę od Febo się rozpoczęło wszystko. Gdyby powiedzieli o ciąży Pauliny Dobrzańskim Iwo miałby inne życie. Może przy boku Heleny i Krzysztofa.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń