sobota, 27 lutego 2021

Najpiękniejsza w firmie 2/4

Pocałunki, którymi obsypywał ją Marek były cudownie słodkie. Tak sobie też to wyobrażała. Zajęta swoimi myślami nie spostrzegła, kiedy Marek stawał się coraz śmielszy. Całował ją, a ona czuła się jak w siódmym niebie. Uświadomiła sobie również, że zakochała się w Marku.

-Ula jak zaraz nie przestaniemy może się stać coś, czego możemy żałować -mówił z ociąganiem.

-Tak. Nie powinniśmy -odparła, poprawiając bluzkę.

-Sebastian niedługo wróci i dopiero by było, gdyby nas nakrył.

-A ja muszę już wracać. Tato zacznie się niepokoić, jak mnie nie będzie do piątej.

-Odwiozę cię Ula. Poznam twoją rodzinę przy okazji. Tylko Beatkę poznałem.

-Szkoda twojego auta na te dziury w asfalcie Marek. Poza tym zbyt wielkie zamieszanie zrobisz pojawiając się takim autem w Rysiowie. Dzieciaki będą biegły za tobą i jeszcze któremuś się coś stanie.

-O tej porze dzieciaki będą oglądały Misia z okienka.

-Rysiów to nie Warszawa nie każdy ma telewizor.

-Ale o piątej będzie ciemno i po drodze biegać nie będą.

-Jest jeszcze Dąbrowska. Ona jest z tych, co zapytają cię o katar, jak kichniesz w zamkniętym pokoju.

-Ty chyba nie chcesz mnie zaprosić do siebie. Może ukrywasz kogoś.

-Brata Beatki, bo tak naprawdę to nie jest moja siostra, tylko córka.

-Wiedziałem Ula. Skoro dzisiaj nie mogę cię odwieźć, to może mógłbym przyjechać do ciebie w niedzielę. Piątek późne popołudnie, to faktycznie nie jest dobra pora na pierwszą wizytę u dziewczyny, a niedziela już tak.

-Jak dziewczyny? Jestem twoją dziewczyną? -pytała z zaskoczeniem i uradowaniem.

-Ula całujemy się i spotykamy i inaczej nazwać się tego nie da. Chyba że ty uważasz mnie za kogoś innego.

-Nie Marek. Jestem zaskoczona. Nie myślałam, że i ty myślisz podobnie.

-Czyli mogę przyjechać do ciebie w niedzielę około czternastej i psami mnie nie poszczujesz?

-Tak możesz, a psa obecnie nie mamy. Rysiów osiem. Za krzyżem w prawo.

Chwilę później w mieszkaniu pojawił się Sebastian, a to co przewidział Marek, mogło stać się faktem i nakryć ich w bieliźnie albo w gorszej sytuacji. 

-Marek Ula tak wystrzeliła z mieszkania, jakby coś się stało?

-Nic się nie stało. Chociaż mogło. Było blisko.

-A nie stało się, bo miałem przyjść?

-To też, ale powiedzmy, że zaczęło mi zależeć naprawdę na Uli, a zaciągnięcie jej do łóżka teraz mogło wszystko zepsuć.

-To coś nowego. Chociaż rozumiem cię. Mi chyba na Wioli również zależy. 

 


 

W czasie drogi do Rysiowa Ula myślała o tym, co się wydarzyło, a raczej analizowała to co się nie stało. Zdecydowanie wolała oddać się z miłości słodkiemu łajdakowi Markowi niż łajdakowi Bartkowi Dąbrowskiemu, który próbował się dobierać do niej na różne sposoby. Zwłaszcza teraz kiedy dobrze zarabiała. Oczywiście nie mogła nie myśleć o rozmowie i o tym, że uważa ją za swoją dziewczynę.

Po powrocie do domu zastała rodzinę przy różnych zajęciach. Ojciec przy stole naprawiał Beatki domek dla lalek, ona oglądała w telewizji Misia z Okienka, a Jasiek z uchem przy głośniku radia słuchał relacji jakiegoś meczu.

-Cześć wam -zawołała od drzwi. —Zaraz kolację zacznę robić. Jakieś życzenia.

-Naleśniki -odparła za wszystkich Beatka, nie odrywając wzroku od bajki.

-To będą naleśniki, bo wszystko jest. Mąka, mleko, jaja i dżem dla tych, co lubią -mówiła, z wesołością. Wzięła się od razu za robienie kolacji. Tylko że zamiast mąki do miski wsypała sól.

-A ty co taka roztargniona? -pytał ojciec. —Sól sypiesz.

-Pomylić się już nie można. Ta żarówka ledwo świeci.

-Albo się zakochała -dodał Jasiu, odrywając się na chwilę od słuchania radia.

-Będziemy mieć gościa w niedzielę -oznajmiła im. —Marka Dobrzańskiego.

-To trzeba będzie coś lepszego przygotować na podwieczorek -podsumował Józef.

Marek tymczasem razem z Sebastianem udali się do klubu Europa. Oboje jednak nie bawili się tak dobrze jak jeszcze parę tygodniu temu. Nawet obecność Gabrysi i Grażyny nastroju im nie poprawiła. Dziewczyny w końcu po tym jak Sebastian tę pierwszą nazwał dwa razy Wiolettą, opuściły ich towarzystwo. 


 

-My chyba naprawdę starzejemy się Marek. Nasi koledzy są już pożenieni, mają dzieci i my nieliczni kawalerowie.

-Coś się kończy, coś zaczyna Seba -odparł mu nostalgicznie. —Nasze dni jako kawalerowie są chyba policzone.

-Ano stary. Czas pomyśleć o żeniaczce.

 

Następnego dnia Marek pojechał jak co niedzielę do rodziców na obiad. Czas spędzony tam mógłby uznać za bardzo miły, gdyby matka nie poruszyła tematu związku z Pauliną.

-Kiedy zamierzasz oświadczyć się oficjalnie Paulinie? -pytała, gdy zaczęli jeść. — Obojgu wam lata lecą.

-Mama myśli, że ma to sens? -postanowił w końcu otworzyć oczy rodzicom. —Ja tu, ona tam. W Polsce się jej nie podoba, a mi tak.

-Bo za mało się starasz, aby zatrzymać ją przy sobie -mówiła rodzicielka.

-Gdyby wiedziała, na czym stoi zdanie może by zmieniła -dodał ojciec.

-Nie zamierzam w ogóle się z nią wiązać -odparł im z irytacją. —Nie kocham jej i tylko przez lata wmawialiście mi i jej, że powinniśmy być razem. Ja po prostu chcę ożenić się z miłości. Czy to takie dziwne?

-Marek znam cię i z miłości nic sobie nie robisz -odpierała argumenty syna. —Tyle lat miałeś czasu, aby kogoś takiego znaleźć.

-Chyba że ukrywasz kogoś – dodał ojciec.

-Jak pojawi się ktoś na poważnie, to na pewno nie zapomnę powiedzieć wam -zapewniał, pomijając obecność Uli, bo nie chciał, aby Ula miała kłopoty.

-Gdybyśmy byli w innych czasach bykowe byś płacił -oznajmił mu ojciec.

-To wolałbym już płacić niż żenić się z Pauliną - oznajmił im stanowczo.

Seniorzy czuli jednak, że w Marka życiu jest jakaś kobieta. Sądzili również, że może być to ktoś z firmy. Jakaś modelka albo krawcowa, bo większość z nich była młoda i wolna. Chociaż mężatek albo rozwiedzionych nie wykluczali. Uli pod uwagę nie brali, bo uważali ją za zbyt porządną na uwikłanie się z prawie zaręczonym mężczyzną. W dodatku przekonani byli, że jest związana z Maćkiem. Ula często mówiła o nim w samych pozytywach, a Wioletta użyła stwierdzenia twój Maciek. Nic jednak sprawie syna i jego romansu nie robili, bo woleli już syna uwikłanego w romans, z kimś z firmy, niż miałby chodzić do tego klubu Europa. 

 

Po obiedzie u rodziców pojechał do Uli. Z pustymi rękoma jechać na pierwszą wizytę jechać nie chciał, dlatego dla Beatki miał czekoladę z Włoch, dla panów Cieplaków wino, a dla Uli kupił kwiaty prosto od jakiegoś badylarza. Kiedy dojeżdżał do jej miejscowości, faktycznie w asfalcie były dziury, a jacyś chłopcy zbiegli się obok jego samochodu.  Ich też spytał, gdzie mieszkają Cieplaki, bo zapomniał czy w lewo, czy w prawo. Jeden z nich wyciągnął rękę i wskazał wąską uliczkę.

-Dom z anteną na dachu. Jak nazywa się pana auto?

-Jaguar. Jak to zwierzę. Latem bez dachu jeżdżę -wyjaśnił główne rzeczy.

Kiedy jechał i wypatrywał domu z anteną, chłopcy biegli za nim, a że jechał wolno, to miał ich tuż za sobą. Gdy zaś podjechał pod ten dom, jak na zawołanie zauważył zza zasłonki domu obok jakiś ruch, a później głowę z ręką przy czole, jakby coś wypatrywał.

 Ula tymczasem razem z rodziną oglądała premierowy pierwszy odcinek „Wojny domowej”. Nie musiała nawet wypatrywać przez okno Marka, tylko słuchać czy auto nie podjechało, bo jej ulicą rzadko samochody jeździły. Kiedy usłyszała charakterystyczny dźwięk, poszła przywitać gościa.

Pierwsza wizyta u Cieplaków wywołała u nich większe zainteresowanie niż telewizor. Najbardziej u Beatki, bo była gościem oczarowana i wypytała o wszystko. Jaśka głównie interesował jego samochód, a Józefa to co łączy go z Ulą, ale spytać się nie odważył. Spędził u nich trzy godziny i po siedemnastej stwierdził, że czas wizytę zakończyć. Do samochodu odprowadziła go sama Ula.

-I jak wypadłem? Twój ojciec o nic mnie nie pytał. To dobrze czy źle? Myślałem, że będę pod ostrzałem pytań.

-Nie pytał, bo Beatka o wszystko cię wypytała. To taka ich gra. Kiedy spytała co lubisz jeść, tato dowiedział się czy jesteś wybredny, a jak zapytał czy lubisz bawić się z dziećmi, czy nadajesz się na ojca.

-Istny majstersztyk Ula.

-Żebyś wiedział Marek.

 

Przez kolejny miesiąc w ich związku panowała sielanka i spędzali ze sobą dużo czasu. Z pracy wychodzili co prawda osobno i dopiero spotykali się gdzieś dalej. Nie chcieli, aby ktoś z firmy ich zauważył. Tym bardziej Krzysztof. Najczęściej chodzili do kina, bo oboje lubili tę dziedzinę kultury. Innym razem do herbaciarni albo cukierni. Listopadowe dni również sprzyjała, aby spędzali czas w pomieszczeniach, a nie na spacerach. Marek jak przystało na kawalera, odwoził Ulę wieczorami do domu. Ula w końcu doczekała się i wyznań.

-Kocham cię Ula -rzekł, kiedy wyszli z kina i zatrzymali się przy wystawie zakładu fotograficznego.  —Wiem, że tak jest, bo nigdy nie czułem się tak cudownie szczęśliwy przy kobiecie. Niedługo obwieszczę to całemu światu. Na razie muszą opaść emocje po rozstaniu z Pauliną -mówił o wydarzeniach sprzed kilku dni, kiedy to udało się mu dodzwonić do Włoch i zakończyć związek z Pauliną. Wolał co prawda spotkać się z nią i wtedy porozmawiać, ale w najbliższym czasie nie zamierzała przylecieć do Polski, a on nie miał możliwości lecieć do Włoch.

-Marek i ja cię kocham, ale boję się co na to twoi rodzice.  To, że pogodzili się z twoim rozstaniem z Pauliną to jedno, a że ja jestem w twoim życiu to drugie.

-Kochanie rodziców zostaw mi. Ciebie nie sposób nie zaakceptować.

Pod koniec listopada Ula zamieszkała u babci, aby nie musieć już daleko dojeżdżać w zimne grudniowe poranki i wieczory. Tym samym mogli również więcej czasu spędzać ze sobą. W połowie grudnia natomiast babcia Uli pojechała na parę dni do swojej córki i zostawiła mieszkanie pod opieką wnuczki. Pech chciał, że zepsuł się jej kran w łazience. Z pomocą przyszedł jej Marek, bo jak argumentował u niego ciągle coś nawala i nauczył się naprawiać krany i przybijać gwoździe. Po pracy pojechał po swoją skrzynkę z narzędziami i pojawił się w mieszkaniu babci Uli. Z usterką poradził sobie szybko, a Ula w ramach zapłaty zrobiła im kolację. Jajecznicę na cebuli i kiełbasie. Później usiedli na kanapie i zajęli się rozmową. Delikatne pocałunki rozpoczęły się od rozmowy na temat szkolnych miłości do nauczycielek i sąsiadów.

-Masz takie słodkie i powabne usta Ula. Jesteś najpiękniejsza w firmie.

-Dziękuję za komplement - odparła, aby coś powiedzieć.

Chwilę później Ula pozwoliła mu, aby położył ją na kanapie i wbił się w jej usta. Każda rozsądna kobieta też przerwałaby pieszczoty, ale ona pozwalała na więcej. Usta Marka czuła już na szyi, a guziczki w bluzce powoli odpinane.

-Jesteś taka piękna Ula -szeptał, patrząc w oczy. —Gdybym tylko mógł…

Po raz kolejny miała okazję powiedzieć nie, ale zamiast tego spojrzała na niego z pożądaniem. Chwilę później poprowadził do sypialni i położył na łóżku w czystej płóciennej pościeli w drobne kwiatki.  

Piersi Uli nie były tak małe jak wydawało się mu. Były nawet odpowiednie, bo mógł całe zmieścić w dłoni. Od tego też zaczął. Wprawnym ruchem odpiął stanik, rzucił w kąt pokoju i delikatnie masował obie naraz. Na efekt długo nie musiał czekać, bo stawały się jędrniejsze. Wtedy zaczął muskać ustami. W chwili przerwy siebie szybko rozebrał i to samo dokończył z Ulą. Kiedy był w samych slipach, Ula dyskretnie spojrzała na jego wypukłość. Dalej wstydziła się patrzeć. Markowi nie przeszkodziło to w dokończeniu tego co zaczął. Przypuszczał również, że będzie pierwszym. Bez zwlekania więc wrócił do łóżka i ponownie zaczął całować każdy kawałek ciała Uli. W końcu doprowadził i siebie i Ulę do najwyższej rozkoszy i pozostało tylko postawić kropkę. W ciało Uli wchodził delikatnie, ale mimo to poczuł mocniejszy ucisk na jego przegubie i cichy jęk, gdy zagłębiał się w jej ciele. Kiedy przyjęła już go w całości, otarł z policzka parę łez i zaczął się wolno poruszać. Tempo przyspieszył, dopiero gdy widział zmianę w twarzy Uli i że ona odczuwa przyjemność. W końcu oboje załapali wspólny rytm, a w ciało Uli wytrysnęła ciepła sperma.

-Nie żałujesz Ula? -pytał, kiedy ich ciała się uspokoiły.

-Nie. Nie myślałam, że może być tak pięknie.

-Ja też. Nie byłem do tej pory święty, ale to, co przeżyłem z tobą, jest czymś wyjątkowym -mówił, wsparty na łokciu i przypatrując się jej. —Teraz nie masz wyjścia i musisz wyjść za mnie Ula. Odebrałem ci dziewictwo i honor mi nie pozwala, aby inaczej postąpić.

 

Tymczasem u Dobrzańskich pojawiła się nieoczekiwanie Paulina i z wyuczoną rolą opowiedziała im wymyśloną historię. Była to jej zemsta na Marku za porzucenie jej. Choć nie zależało jej aż tak bardzo na związku z nim, ale czuła się poniżona, że to on ją rzucił, a nie ona. 


 

-Przyjechałam, bo dłużej nie mogę ukrywać prawdy -rzekła im, jak już usadowiła się w ich salonie. —Marek to podły człowiek.

-My odradzaliśmy rozstanie Paulinko -odparła Helena.

-To, co chcę powiedzieć wam, miłe nie będzie. Marek nie może mnie zostawić ot tak sobie -mówiła łamiącym głosem. —Zabawiał się ze mną, a teraz rzuca, jak zużytą, znudzoną rzecz.

-O czym ty mówisz? -pytała Helena z obiekcją.

-To, o czym myślisz. Wykorzystywał mnie od paru lat. Skomlał jak pies, abym wpuściła go do swojej sypialni. Głównie, gdy sami byliśmy w Mediolanie.

-To są poważne oskarżenia Paulino? -odezwał się Krzysztof. —I dlaczego pozwalałaś się tak traktować i tak długo milczeć?

-Nie wiem -mówiła, głosem pokrzywdzonej. —Zawsze powtarzał, że kiedyś się pobierzemy i złego nic nie robimy, a tak naprawdę kazał obrzydliwe rzeczy wyrabiać. On jest od tego uzależniony.

 

4 komentarze:

  1. Marek chyba bardzo poważne podchodzi związku z Ulą. Za to Paulina na podła, wredna suka. Mam nadzieję, że seniorzy Dobrzańscy za nim osądzą Marka wysłuchają jego wersji.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w tym wypadku nie ma ściemy, chociaż taki miał plan. Jednak poznał Ulę lepiej i zrozumiał, że Ula jest tą, z którą może założyć podstawową komórkę społeczną.
      Paulina swoim pojawieniem wywoła zamieszanie, ale nie aż tak duże, aby poważnie zaszkodzić Markowi i Uli.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Chyba kroi się więcej części tej historii niż dwie. To oczywiście dla mnie wspaniale.
    Znajomość Uli i Marka weszła na wyższy poziom. Ewidentnie odwzajemniają swoją miłość. Boję się tylko, że Paulina zburzy tę sielankę. Ta kobieta na dłuższą metę jest nie do zniesienia. Facet zerwał z nią, bo nie czuje do niej nic a ona przyjeżdża do Polski, oczernia go przed rodzicami mówiąc rzeczy wyssane z palca. To babsko nie ma za grosz ambicji, honoru i klasy. nie potrafi przyjąć porażki z godnością. Przecież tymi krętactwami i tak nic nie ugra, bo Marek jej nie chce. Poza tym piszesz, że ona do niego też nie czuje nic. Ma ewidentnie coś z głową i powinna rozpocząć leczenie. Niezależnie od tego uważam, że może poważnie zaszkodzić związkowi Uli i Marka. Obym się myliła.
    Serdecznie pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą ostatecznie trzy części.
      Paulina jest po prostu mściwa i nie może znieść, że Marek pokochał inną. To, co naopowiadała Dobrzańskim było nie tylko kłamstwem, ale niesmaczne. Opowiadać seniorom o takich rzeczach. Oni są starej daty urodzeni w czasie 1 wojny światowej. Ale nie z takim kłopotami Marek sobie radził.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń