W poniedziałek rano Marek pojawił się w banku, aby wyjaśnić sprawę Iwa i jego dwóch tysięcy. Tak jak przypuszczał za kradzieżą stała Paulina i przelała dwa tysiące z konta syna na swoje konto. Przy okazji zmienił parametry konta syna, aby w przyszłości Paulina nie mogła już więcej razy nim rozporządzać. Zmienił również pin. Na koniec przelał mu dwa tysiące ze swojego konta.
Kiedy załatwił już swoje sprawy, w hali obsługi klienta pojawiła się Ula. Dzisiaj właśnie rozpoczęła pracę w tym banku. Ona od razu go zauważyła, ale on zajęty był telefonowaniem do Pauliny i nie rozglądał się po sali. Była blisko niego i słyszała jego rozmowę.
Paula włącz telefon albo oddzwoń. To, co zrobiłaś z Iwo jest karygodne i płazem ci nie puszczę. Oddasz wszystko.
Kiedy skończył nagrywać się, chciała podejść i przywitać się, ale szybko odszedł.
Może jeszcze się spotkamy, skoro tu ma konto.
Jeszcze tego samego dnia natknęła się na dokumenty F&D i wychodziło na to, że właśnie w tym banku są ulokowane pieniądze firmy, samych Dobrzańskich, sporej części pracowników i kolejne spotkanie było możliwe.
Po przyjściu do pracy Marek dla pewności wysłał SMS do Pauliny i poszedł do Aleksa, aby opowiedzieć o wizycie w banku. Jego przyszły szwagier, przyszywany brat i przyjaciel zarazem z niedowierzaniem wysłuchał tego co ustalił Marek.
-Nie ma dla niej żadnego usprawiedliwienia Marek. Przecież niczego jej nie brakuje. Rozmawiałeś już z nią?
-Nie. Ma ciągle wyłączony telefon. Nie podaruję jej tego. W szkole u Iwa brakuje wolontariuszy do zajmowania się dziećmi z grupy integracyjnej Iwa i poślę ją tam. Oni na swoich zajęciach malują, lepią figurki, robią ozdoby i później sprzedają na aukcjach. Może nauczy ją to czegoś. Zobaczy, jak dziecko zarabia na swoje potrzeby.
-Oby. I poprę, jakby coś. Teraz jak twoi rodzice są na wypoczynku, to do mnie przychodzi ze swoimi żalami.
-Dzięki Aleks -odparł z wdzięcznością. —Dzięki, że jesteś po mojej stronie, a nie siostry.
-A co powiesz Iwo?
-Nigdy nie okłamałem go, ale teraz zmuszony jestem powiedzieć, że nastąpił błąd i że pieniądze wróciły już na jego konto i na inne Konta Kids. Nie mogę przecież powiedzieć, że własna matka go okradła.
Z Pauliną miał okazję porozmawiać dopiero popołudniu, gdy oddzwoniła do niego.
-Marco kochanie wszystko ci wytłumaczę -zaszczebiotała.
-To, co zrobiłaś, jest najgorszym świństwem -wtrącił ostro na jej słodki ton. —Myślałaś, że się nie wyda?
-Oddałabym przecież po powrocie z Mediolanu -odparła kłamiąc, bo nie zamierzała oddawać. Nie była również w Mediolanie tylko od piatkowego wieczora ukrywała się w ośrdodu Sabiny pod Warszawą. —I po co mu tyle pieniędzy? My go utrzymujemy i płacimy za wszystko.
-Paula słyszysz, co mówisz? -mówił z irytowaniem. — Trudno, żeby sam się utrzymywał. To nasz syn, adoptowaliśmy go i mamy teraz wobec niego obowiązki. Pomijając, że to jego oszczędności. On w przeciwieństwie do ciebie umie zaoszczędzić i zarobić. Uczył mamę obsługi nowego programu i chciał kupić za to rower. Pomyśl, co czuł, gdy zorientował się, że brakuje mu dwóch tysięcy? Płazem ci tego nie puszczę. Oddasz co do grosza i za karę będziesz jeździła z Iwem na jego zajęcia integracyjne. Jeśli się nie zgodzisz, to możesz raz na zawsze zapomnieć o comiesięcznej dywidendzie na twoje potrzeby.
-Poważnie nie mówisz? -odparła po chwili ciszy. —On ma je we czwartki, a ja w tym czasie mam masaż i kosmetyczkę.
-Mówię. Ja i Aleks dopilnujemy tego. W ogóle powinienem zostawić cię samej sobie, ale dla dobra Iwa nie zrobię tego. Już dość przeżył w swoim życiu, żeby jeszcze kolejnej traumy mu dostarczać.
Rozmowa z Markiem zdecydowanie popsuła humor Paulinie i przeszkodziła jej w medytacji. Sabina wraz z jej asystent, jak nazywała Davida, postanowili jej dopomóc. Dokładnie wiedzieli kim jest Febo i nie mogli stracić tak intratnej osoby.
-Nie warto dla dwóch tysięcy ryzykować jego gniew -mówili, spokojnym głosem. —Napięcie między wami minie i związek wróci do harmonii. A my ci pomożemy uspokoić nerwy. Już niedługo w pełni będziesz panowała nad swoim ciałem i umysłem. Wyzbędziesz się złej energii i duszę oczyścisz.
-Tego mi potrzeba kochani. Tu z wami czuję się spokojna.
-A my znajdziemy zawsze czas dla ciebie.
Chociaż Paulina przekonana była, że to co mówił jej Marek, było żartem, to po jej powrocie Marek swój plan wprowadził w życie. Tak więc zmuszona była oddać ze swojego konta dwa tysiące i chodzić do szkoły razem z Iwem.
W pracy Markowi wiodło się zdecydowanie lepiej niż w życiu prywatnym. Został oficjalnie mianowany prezesem, a bankructwo szwalni co prawda spowodowało spore zamieszanie, ale poradzili sobie i nawet niektóre odszkodowania nie były tak duże jak przypuszczano. Mimo to, aby firma nie straciła płynności w przyszłości, potrzebowała dodatkowego pokazu. Musiało to być również coś całkiem nowego. Tu pomocna okazała się Aldona Turek.
-Projekty dla dziewczyn plus size -opowiadała w czasie roboczego spotkania z Markiem, Aleksem, Pshemko i swoim bratem. —Nie wszystkie dziewczyny mają figury modelek. I dlaczego nigdy nie wypuszczacie na rynek projektów płaszczy i kurtek. Chyba miałbyś coś takiego wylansować? -zapytała wprost mistrza.
-Pshemko wszystko umie zaprojektować -odparł mistrz, akcentując słowa. —Aldona mogłaby już to wiedzieć. Ja nawet skarpetki, jeśli zaszłaby taka potrzeba, zaprojektuję. Tu dałbym falbankę, ty kokardkę a tu kropeczkę.
-Na razie skupmy się nad kolekcją XXL Pshemko i projektami kurtek i płaszczy -wtrącił Marek. —Czyli się zgadzasz?
-Skoro ma to podreperować firmę, mogę spróbować. Znajdźcie mi tylko odpowiednie fundusze.
-Tym Adam się zajmie -wyjaśnił Marek. —Te kolekcje mogą naprawdę przynieść realne i szybkie dochody.
Ula tymczasem przez ten czas wdrażała się w pracę w banku, przygotowywała do teleturnieju i czekała na wpłynięcie pieniędzy z wygranej. W międzyczasie zapisała ojca na operację oraz zamówiła dekarzy. Równo dwa tygodnie po wygranej pieniądze trafiły na poszczególne konta.
Następnego dnia natomiast pojechała na nagranie teleturnieju „Pięćdziesiąt tysięcy w półgodziny”. Teleturniej polegał na tym, że w jednym odcinku udział brało pięciu graczy. Nic o sobie nie wiedzieli tylko znali imiona i się widzieli. Później każdy uczestnik wybierał z listy stu dziedzin potajemnie jedną kategorię oraz komputer losował drugą. Ula dla siebie wybrała ostrożnie, bo baśnie Andersena. Komputer dla niej był również łaskawy, bo trafiła na lektury z liceum. Na sam koniec każdy uczestnik wybierał po jednej dziedzinie dla przeciwnika. Tu panowie postanowili jedynej pani poprzeczkę zawiesić wysoko, choć do końca nie wiedzieli, że ułatwili jej zadanie. Trafiła się jej poezja Białoszewskiego, liczby pierwsze, naturalne, złożone oraz religioznawstwo. Kiedy dziedziny były już rozdzielone, to każdy gracz dostał pięćdziesiąt punktów, do których to punkty były dodawane za poprawną odpowiedź albo odejmowane w przypadku złej. Każda dziedzina miała trzy stopnie trudności. Za pięć, dziesięć i piętnaście punktów. Uli rywalizacja z panami od początku szał bardzo dobrze i na półmetku wyprzedzała ich sporo. Do finału natomiast przechodziły dwie osoby z najlepszymi wynikami. Była to Ula i pan Grzegorz nieco starszy z wyglądu niż ona. W finale odpowiadali na przemian do trzech błędnych odpowiedzi. Tak samo jak w pierwszej rundzie gracze dziedzinę wybierali dla przeciwnika. Do piątego pytania szli równo bez pomyłki, ale później Ula pomyliła się przy szóstym i ósmym i była w gorszej sytuacji. Gra się szybko wyrównała, bo jej przeciwnik pomyli się dwa razy z rzędu na dziesiątym i jedenastym pytaniu. Trzynasta seria pytań okazała się szczęśliwa dla Uli, bo odpowiedziała na pytanie, a jej przeciwnik popełnił trzeci błąd. Tym samym to Ula zdobyła pięćdziesiąt tysięcy, tablet, telefon oraz kosz różnych drobnych upominków, słodyczy i kosmetyków. Na sam koniec prowadzący przeczytał krótkie informacje o uczestnikach ich pracy i zainteresowaniach. Tym samym uczestnicy mogli sprawdzić, komu wysłużyli przysługę, podsuwając im kategorię pytań z zakresu ich zainteresowań.
Emisja w telewizji miała miejsce po kolejnych dwóch tygodniach. Oprócz rodziny Uli program zgromadził cały Rysiów. Wystarczyło powiedzieć o tym Dąbrowskiej, aby rozpowiedziała po sąsiadach. Podobnie było z kupnem hurtowni przez Maćka. Ula sama zaczęła rozpuszczać plotki poprzez sąsiadkę, że załatwiła Szymczykowi kredyt i nikomu z Rysiowa nawet nie przyszło na myśl, że obok nich mieszkają milionerzy.
Wygrana Uli w teleturnieju podzieliła mieszkańców Rysiowa. Jedni gratulowali jej szczerze wygranej, wiedzy i to, że rozsławiła Rysiów. Inni natomiast zazdrościli, że się jej powiodło albo liczyli, że z takiej okazji będą mieli, co wypić. Najbardziej natrętnym okazali się Dąbrowscy. Najpierw przyszła Dąbrowska w sprawie sfinansowania wspólnego płotu. Uważała, że skoro Ula wygrała tyle pieniędzy, to powinna zapłacić za całość, czyli całe siedem tysięcy, a nie trzy i pół tysiąca. Jej syn Bartek i były chłopak Uli wyżej mierzył, bo pojawił się u niej z konkretnym planem.
-Uleńka taka okazja – rzekł, przystając obok niej w kuchni. —Wypadałoby coś postawić.
-Nie ten adres Bartek? -hamowała jego zapędy.
-Ok. Wróciłem na stałe i chcę otworzyć coś swojego.
-Znowu będziesz handlował skradzionymi rowerami?
-Z tym już koniec. Teraz chcę założyć firmę zajmującą się pucowaniem fur. Tylko kasy nie mam i z tym do ciebie przychodzę.
Nie mogę dopuścić, aby ktokolwiek dowiedział się o wygranej w totka -myślała, patrząc na sąsiada. Znajdzie się kilkanaście takich Dąbrowskich. Najpierw jego matka, a teraz on.
-Jeśli myślisz, że ci pożyczę, to mówię nie. Wygrałam pięćdziesiąt tysięcy, a nie milionów.
-Moglibyśmy spółkę założyć -kontynuował niezrażony odpowiedzią Uli. —Garaż na warsztat mam i tylko wyposażenie trzeba by było kupić. Odkurzacz, płyny, gąbki.
-Zwariowałeś? Nie zamierzam wchodzić z tobą w żadne interesy.
-To może mogłabyś wziąć kredyt dla mnie. Jak dla Maćka. Tak z trzydzieści tysięcy.
-Żebym musiała za ciebie spłacać.
-Kiedyś byłaś milsza -mówił, próbując wziąć ją za rękę.
-To było kiedyś - odparła wyrywając rękę. —Teraz nas już od dawna nie ma i nie będzie. Ale po starej znajomości dam ci dobrą radę. Zatrudnij się u Maćka. Szuka pracowników. Przynajmniej co miesiąc będziesz miał pensję. Za pierwszą płot postawicie.
-Mam być zwykłym robotnikiem? -pytał, jakby było to coś złego.
-Żadna praca nie hańbi -odparła z irytacją. —Ja tam odzież sortowałam. Tak jak Maciek. Ode mnie nic nie dostaniesz. -dodała stanowczo.
Marek również trafił na emisję odcinka i rozpoznał uczestniczkę. Imię zapamiętał, bo jego babcia również była Urszula, a nazwisko skojarzyło się mu z czymś ciepłym. Dodatkowo wygląd dziewczyny, choć inny niż wtedy, gdy ją widział w firmie, wskazywał, że to ona. Dla pewności zadzwonił do Sebastiana, bo pamięć mogła mu figla płatać. Olszański również wskazywał, że to ona. Oboje już z samej ciekawości jak jej pójdzie obejrzeli program. Marek ciekawy był również jej wykształcenia, co miał być dopiero ujawnione na sam koniec.
-W pierwszej turze ona ich zmiażdżyła Marek -mówił następnego dnia Sebastian. —Nigdy bym nie pomyślał, że jest taką erudytką. Tym bardziej że ekonomistką. Wyglądała też lepiej niż wtedy, gdy przyniosła ci portfel.
-Dokładnie tak. Dawałem jej trzydzieści parę lat, a ma dwadzieścia sześć.
Pod koniec października z Mediolanu przyleciały rzeczy, które Paulina i Aleks dostali w spadku po cioci. Dla Pauliny był komplet biżuterii, obraz i szkatuła, a dla Aleksa i jego żony bransoletka, kolekcja broni palnej, książki oraz album z czasów jak wraz z Pauliną byli dziećmi i przebywali u niej na wakacjach. Były również zdjęcia z późniejszego okresu i jedno z nich zainteresowało żonę Aleksa Kasię. Była na nim Paulina, a wystrój wskazywał na Boże Narodzenie. Nie to jednak zaciekawiło ją, tylko gazeta, którą Paulina trzymała w dłoni. Okładka sugerowała, że jest ona dla młodych mam. Ze swoim spostrzeżeniem podzieliła się z mężem, ale oboje doszli do wniosku, że musiało to być tuż po pojawieniu się w domu La Duca Iwa i gazeta w dłoni Pauli to przypadek.
Paulina tymczasem ze spadku postanowiła sobie zostawić biżuterię i obraz, a szkatułę sprzedać. Zwłaszcza że warta była sześć tysięcy. Sklep z antykami był w pobliżu firmy i tam się udała. Właściciel dokładnie obejrzał ją i zapłacił z miejsca. Później, gdy zajął się jej konserwacją, to znalazł ukryty schowek. W nim natomiast był dokument i bez wgłębiania się w szczegóły odniósł do F&D. Pauliny akurat nie było, to oddał go Markowi. Po włosku nie rozumiał, ale ewidentnie pisało Ivo La Duca, data jego urodzin, Paulina Febo oraz Pasquale La Duca. Z dokumentem poszedł do Aleksa.
-Możesz mi to przetłumaczyć -rzekł, podając mu kawałek papieru. —Było, ukryte w szkatule, którą Paula właśnie sprzedała. Właściciel Desy znalazł przypadkiem i przyniósł mi.
-To jest akt urodzenia Iwa i wychodzi na to, że Paulina jest jego matką -odparł ze zdumieniem.
CDN MARZEC
Końcówka bardzo intrygująca więc jak można było skończyć w takim momencie. Ciekawe co na to powie Paulina, jak będzie się tłumaczyć?
OdpowiedzUsuńMarek ma świetną pamięć skoro zapamiętał Ulę mimo iż widzieli się przez krótką chwilę. Dąbrowscy jak hieny już próbują zwietrzyć cos dla siebie.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w późną sobotnią porą.
Julita
W rozmowie będzie ostro a panowie tak łatwo jej tego nie wybaczą.
UsuńNa szczęście nie samymi Dąbrowskimi Rysiów żyje i byli tacy co jej gratulowali szczerze.
Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Dla Pauliny najlepszy okres życia nie jest. Pomimo obecności Sabiny i Davida. Ale nie ma co jej żałować. Sekta powinna ograbić ją do ostatniej złotówki. Zrozumiałaby może co to znaczy zostać okradzionym. Marek i Aleks i tak łagodnie się z nią obszedli. Chociaż praca z niepełnosprawnymi dziećmi dla niej będzie nie lada wyczynem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie �� Eliza.
Sabina i David to jedno z gorszych rzeczy, jaka mogła ją spotkać. Skoro jednak jest się naiwnym to nie ma co żałować.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
No i wszystko się wydało. Paulina to jednak głupia, chciwa gęś. Gdyby było w niej więcej sentymentu, to nigdy nie sprzedałaby tej szkatuły a jej tajemnica nie ujrzałaby światła dziennego. Teraz zarówno Alex jak i Marek mają jasność i chyba są w szoku. Ciekawe, czy zażądają od Pauliny wyjaśnień. Mam nadzieję, że tak.
OdpowiedzUsuńUli wciąż się szczęści. Jak było do przewidzenia wygrana w konkursie przyciągnęła największe pasożyty do rysiowskiego domu i to te najbardziej roszczeniowe. Mamusia Dąbrowska chciała tylko naciągnąć sąsiadów na całkowite pokrycie kosztów budowy płotu, ale Bartuś dał się ponieść wyobraźni. Ula dobrze zrobiła nie mówiąc nic o tej dużej wygranej skoro do tej znacznie mniejszej pretendują takie pijawki jak Dąbrowscy.
Marek widział teleturniej a udział w nim Uli na pewno go zaskoczył. Sama jestem ciekawa w jakich okolicznościach znowu się spotkają, bo na razie tylko się mijają.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Oczywiście, że będzie się tłumaczyć i wiele z tego wyjdzie. Przyjdzie i czas, że Marek i Iwo uwolnią się od Pauliny.
UsuńSpokojnie kolejne spotkanie Uli i Marka będzie już bez mijania się.
Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.