-Mamo chciałabym urodziny urządzić czternastego lutego w tym nowym lokalu Dziecięca kraina -zagadnęła Julka już na początku lutego. —To jest piątek i pierwszy dzień ferii. W sobotę Zosia i inne dzieci już wyjeżdżają.
-A nie chcesz z rodziną świętować?
-Z rodziną w niedzielę, a to dla kolegów i koleżanek z klasy. Zgódź się mamo. Urodziny w domu to mały obciach. Inny lokal też może być. Tak od siedemnastej do dwudziestej mamo. Zagwarantowana jest opieka, animator dla dzieci, jedzenie.
-Ok. Jutro zadzwonię do nich i dowiem się wszystkiego kochanie.
-Fajnie mamo -odparła i pobiegła do góry do pokoju, który dzieliła z bratem.
-I co? Udało się -pytał Kuba.
-Udało. Teraz musimy dopracować plan jak tatę do domu ściągnąć.
Rozmowa z córką wywołały u Uli wspomnienia. Walentynki bowiem przez ponad dziesięć lat były dla niej i Marka prawdziwym świętem i zawsze je obchodzili. Od tych pierwszych udawanych po ostatnie sprzed roku. Teraz to święto nie cieszyło Uli, bo znowu nie było Uli i Marka razem. Zdradziła Marka i teraz mieszkali osobno i czekali na rozwód. Tak więc kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze ozdoby walentynkowe w sklepach, popadała w zły nastrój. Dokładnie pamiętała wszystkie minione walentynki, to gdzie je spędzili, co dała Markowi w prezencie i co on jej podarował.
Co roku były
oczywiście kwiaty. Głównie to tulipany do końca nierozwinięte, aby mogła
patrzeć, jak rozkwitają. Prezenty nigdy
nie były drogie tylko symboliczne. Ula do dzisiaj miała pudełko z napisem 365 powodów dla których Cię kocham przez cały rok, pozytywkę, trzy poduszki różnej wielkości z
miłosnymi napisami, kubek, różę
wygrawerowaną w wersji 3D. W czasie
walentynek Ula podarowała Markowi również dwa białe buciki, co miało oznaczać,
że na świecie pojawi się trzecie ich dziecko. Były i wyjazdy. Pierwszy, gdy byli jeszcze
narzeczeństwem, pojechali do Wilna i tam założyli swoją pierwszą kłódkę miłości
na moście zakochanych. Na kolejny wyjazdy musieli trochę poczekać, aż dzieci
nie podrosły i mogli zostawić je w Rysiowie. Zwiedzili wtedy Madryt i Wenecję. Założyli
wtedy kolejne kłódki miłości. Jednego roku postawili na sprawdzoną palmiarnię i
zapiekanki. Była też sesja fotograficzna wraz z dziećmi. Kuba miał wtedy ponad
siedem lat, a Julcia sześć. Rok temu jeszcze byli razem w teatrze na spektaklu Małżeństwo to morderstwo
i na kolacji. W prezencie natomiast dostała box z krówkami walentynki. Julcia natomiast
była taką żywą walentynką, bo przyszła na świat piętnastego lutego, dwa
tygodnie przed terminem. Byli na kolacji walentynkowej kiedy zaczęła się źle
czuć i Marek zawiózł żonę do szpitala.
W dzień walentynek Ula obudziła się późno i z bólem głowy. Poprzedniego wieczora trudno było jej zasnąć i dlatego wzięła więcej leków niż zazwyczaj. Tabletki zaczęły w końcu działać z podwójną siłą i następnego dnia spowodowały ospałość i otępienie. Najchętniej w ogóle by tego dnia nie wstała z łóżka i nie poszła do firmy. Tam przecież spotka się z Markiem i nie wiedziałaby, jak się ma zachować. To tej pory od samego rana świętowali walentynki. Były życzenia, prezenty, śniadania do łóżka. Jak na złość leżąc jeszcze w łóżku, dostała SMS-a. Usługa serwisowa oferowała obrazki i wierszyki dla ukochanego i ukochanej na walentynki. Przed wyjściem zadzwoniła jednak w pewne miejsce.
Poranek był trudny nie tylko dla Uli, ale i Marka. Obudził się sam w swoim mieszkaniu i zastanawiał się co dalej. Do tej pory tego dnia, gdy się budził miał obok siebie Ulę i mówili sobie wszystkiego najlepszego kochanie z okazji walentynek. Później czasami były od razu prezenty a w innych latach dopiero popołudniu albo wieczorem.
Do tej pory niektóre z nich ciągle miał. Zawieszka do samochodu z napisem ”Kochanie zwolnij jest ktoś, kto na Ciebie czeka” podarowana na pierwsze wspólne walentynki ciągle wisiała na przednim lusterku, portfel z inicjałami MD był używany, a auto z datą i zegarkiem stał na biurku. W szafie natomiast wisiała bordowa koszula, a w szufladzie schowana była bielizna w serduszka. Na regale zaś leżały dwa komiks -kryminał. Zachował nawet buteleczkę po perfumach z limitowanej walentynkowej serii. Po kwadransie w końcu wstał i zaczął przygotowywać się do wyjścia do pracy. Będąc już w aucie, zadzwonił w pewne miejsce.
Los sprawił, że spotkali się już przy wejściu do firmy. Wraz z nimi do firmy wchodziła jedna z pracownic, która akurat przed wejściem czule żegnała się ze swoim chłopakiem, a w ręku miała nierozwinięte tulipany.
-Cześć Ulka -rzekł, wysilając się na swobodę.
-Cześć -odparła w podobnym stylu. — Ładny dzień prawda.
-Tak -przytaknął lakonicznie. — Jakby był marzec, a nie luty. Oboje czuli też, że rozmowa się im nie klei. — Julka gotowa na urodziny?
-Tak. A ty na męskie wyjście z Kubą?
-Też gotowy. Tylko ty zostaniesz sama.
-Nie sama Marek, tylko z Antosiem. I pomyśleć, że Julka ma już dziweięć lat.
-Nasza mała słodka walentynka -rzekła z uśmiechem. — Pamiętasz, jak do niej tak mówiliśmy przez kilka tygodni. Dopiero mama i Ala powiedziały, że tylko w głowie jej mieszamy.
-Pewnie, że pamiętam. Tak jak pamiętam nasze kłódki miłości, kolacje, wyjazdy -myślała. Pewnie są już zerwane, aby zrobić miejsce na inne.
-Cześć wam -odezwał się za ich plecami Sebastian i ratując od bycia sam na sam w oczekiwaniu na windę i bycia w windzie.
-Cześć Seba -odparli razem.
Godzinę później w siedzibie F&D pojawił się posłaniec z przesyłkami dla Dobrzańskich. Siedzieli razem z Anią i Sebastianem w konferencyjnej i tam recepcjonista skierował kuriera. Chwilę później pojawił się w drzwiach.
-Państwo Dobrzańscy? -zapytał kurier w swoim stylu i chociaż bywał tu już od kilku lat. — Kwiaty dla pani Dobrzańskiej, kartka i bombonierka -dodał, zanim ktoś odpowiedział i podszedł do Uli. —A dla pana Dobrzańskiego prezenty.
Sytuacja stała się bardziej napięta, gdy się okazało, że Ula dostała dwa bukiety oraz kartkę walentynkę i pudełeczko czekoladek. Jeden z bukietów był dokładnie taki, jaki lubiła Ula, czyli nierozwinięte tulipany. Drugi bukiet zaś był z mieszanych kwiatów. Markowi na widok drugiego z nich przypomniała się scena sprzed paru tygodni, gdy widział Artura z takimi właśnie kwiatami, a które Ula wyrzuciła do śmieci. Marek natomiast w walentynkowych kartonikach znalazł misia i aniołka z napisem twoja walentynka. Ula na widok aniołka również źle zareagowała, bo Aldona Turek gustowała w takich bibelotach. W całym tym zamieszaniu nikt jednak nie zauważył zmieszanej miny Sebastiana. Kiedy Ania wyszła, Sebastian przyznał się do winy.
-Aniołek, duży bukiet i kartka ode mnie -rzekł im. — Nie wiedziałem, że sobie coś wyślecie. Jesteście przecież dzbanami.
-Bez przesady Seba -odparł mu Marek, mając na myśli jego stwierdzenie dzban.
-Nie jesteśmy puści Seba -poparła Ula męża.
-Pójdę już dzbany. Może porozmawiacie na poważnie.
-Nie wiedziałam, że coś mi przyślesz Marek. I nie mów, że to nie ty, bo tylko ty mogłeś przysłać mi takie tulipany.
-Zawsze coś dostawałaś. Ty mi misia również przysłałaś.
-Julka z Kubą powiedzieli mi, że u ciebie w mieszkaniu tak smutno, że nie ma nawet pluszaka. Teraz będziesz mieć.
Tydzień przed walentynkami Julka z Kubą z pomocą wujka Sebastiana zamówili romantyczną kolację dla rodziców. Olszański podobnie jak rodzeństwo ciągle bowiem wierzył, że między małżonkami może się jeszcze ułożyć. We trójkę przygotowali również filmik z najpiękniejszymi chwilami ich wspólnego życia uwiecznionego na zdjęciach i filmach. Marek do swojego dawnego domu przyjechał przed siedemnastą i miał zabrać Kubę na autodrom. Chłopiec jednak wymknął się z domu, gdy Julka zagadywała mamę i ojca i przygotowywała się na wyjście na własne urodziny.
-Kuba też gotowy? -zapytał ją ojciec, kiedy ona była już całkiem gotowa do wyjścia.
-Kuba pojechał już na moje urodziny, a wy zostajecie w domu z Antosiem -oznajmiła im ze spokojem.
-Jak pojechał? -zapytała mama. —Miał z tatą wyjść.
-Normalnie autobusem pojechał. Ja pojadę z Zosią i jej bratem. Jestem już umówiona z nimi. Wam powinni niedługo przywieźć kolację. Zapłaciliśmy za nią Kubą razem z zaoszczędzonych pieniędzy i szkoda, żeby się zmarnowała. W szafce tam, gdzie jest mąka, cukier i takie tam podobne rzeczy jest prezent dla was od nas. Przygotowaliśmy go z Kubą-mówiła, jak dorosła osoba przedstawiająca dziecku plan dnia. — Przyjechali po mnie, bo Patryk trąbi -dodała na koniec do zdezorientowanych rodziców i szybko wyszła.
-Słyszałaś to co ja?
-Nasze dzieci nieźle nas urządziły Marek -odparła, idąc w stronę szafek kuchennych. Kiedy otworzyła wskazaną przez Julkę szafkę, wyciągnęła z niej płytę. — Filmik Marek.
-Założę się, że Sebastian z tym też ma wiele wspólnego. Dziwnie się zachowywał ostatnio.
-Fakt. Skoro jesteśmy dla niego dzbanami, mógł pomagać Julce i Kubie.
-Włącz Ula i zobaczymy, co nasze dzieci zmajstrowały.
Chwilę później siedzieli na kanapie, a Ula pilotem uruchomiła odtwarzacz DVD. Już na początku pojawił się napis DZBANY.
-Seba na pewno palce w tym maczał -rzekł Marek wyraźnie zły na przyjaciela.
Przez kolejne minuty oglądali siebie i swoje dzieci na zmontowanym filmiku. Pierwszy kadr po napisie dzbany przedstawiał zdjęcie z czasów, gdy Ula była firmową brzydulą a Marek prezesem. Równo z tym usłyszeli głos Julci.
Mama i tata poznali się w pracy i była to piękna współczesna bajka o Kopciuszku.
Po dwóch zdjęciach z czasów Uli- brzyduli na ekranie pojawiła się Ula już ładniejsza.
Wszyscy widzieli i mówili, że łączy ich niewidzialna nić porozumienia, ale nikt nie przypuszczał, że swoje życie wywrócą do góry nogami -mówił tym razem Kuba. Równo z tym pokazały się zdjęcia z czasów pięknej Uli, pokazu F&D Gusto i filmik z tegoż pokazu.
Kolejne zdjęcia i filmiki były z oświadczyn, narzeczeństwa i ślubu.
Ślub królewski nie był, ale nie jednemu gościowi popłynęła łza, bo droga taty i mamy do szczęścia była wyboista.
Zdjęcie z malutkim Kubą rozpoczęło czasy kiedy stali się rodzicami.
Dzieci były radością i dopełnieniem ich wielkiego szczęścia -mówił Kuba. Dla nich zawsze był czas, były najważniejsze i na pierwszym miejscu.
-Chyba kolacja przyjechała -rzekł Marek, kiedy byli już w okresie kiedy Julka była niemowlakiem i usłyszeli dzwonek do drzwi. — Pójdę i odbiorę -dodał, zrywając się z kanapy. Kiedy szedł w stronę drzwi, otarł spływające łzy po policzku. Ula zresztą zrobiła to samo. Odbieranie trochę czasu zajęło i dlatego Ula zatrzymała na chwilę odtwarzanie.
-Co tam zamówili? -zapytała, kiedy Marek wniósł jedzenie.
-Już patrzę Ula. Ciasteczka babeczki w kształcie serc -zaczął od deseru. — Koperty z ciasta francuskiego z kurczakiem i pomidorami, sałatka, zupa krem, krewetki dla mnie i dla ciebie polędwiczki. To, co jemy najpierw czy oglądamy do końca.
-Oglądamy. Dużo chyba nie zostało.
W tym się nie mylili, bo po niespełna dwóch minutach na ekranie pojawił się napis KONIEC. W ostatnim ujęciu obok Julki i Kuby był również Antoś. Zanim ukazał się napis koniec, Julka musiała wszystko skomentować po swojemu.
Teraz nie jesteśmy szczęśliwi. Teraz jesteśmy trzema małymi zagubionymi osobami.
-Nie wiem co powiedzieć -odezwał się cicho Marek. — Chyba to, że mamy bardzo zdolne dzieci.
-Julka wprost chce wiedzieć, jak dalej będzie wyglądało nasze życie. Co będzie z nami? Jak mam jeszcze długo cię przepraszać, mówić, że był to mój największy błąd i gdybym tylko mogła cofnąć czas, zrobiłabym to? -pytała, zanosząc się płaczem. — Jest w ogóle cień szansy, że kiedykolwiek mi wybaczysz.
-Nie wiem Ula -mówił, patrząc bezradnie na żonę. — To nie jest takie proste.
-Ja bym ci
wybaczyła zdradę, gdyby ta zdrada była z afektu, nieprzemyślanym impulsem.(akcji z Natalią nie uwzględniłam)
-Ciągle was widzę, jak się całujecie, chociaż faktycznie nie widziałem tego. To jest w mojej wyobraźni. Jak bierze w ramiona, rozbiera -mówił coraz głośniej.
-Ja czułam to samo, kiedy widywałam cię z Nadią -odwzajemniła się tym samym tonem. — Kiedy nie wracałeś długo do domu, gdy wychodziłeś z pokoju, aby porozmawiać przez telefon. Jak myślisz, jak to wyglądało?
-Wolałaś wyobrażać sobie, Bóg wie co, zamiast mnie spytać -mówił z pretensją.
-Największy mój błąd, to taki, że prędzej nie wróciłam do pracy. Teraz jestem szczęśliwa -mówiła mu w twarz. — Jestem spełnioną kobietą. Mam czas dla siebie, rodzinę, pracę.
-To teraz może jeszcze zaczniesz prawić mi kazania, że zamknąłem cię w domu na kłódkę.
-Żałuję naszych kłódek miłości Marek -rzekła, jakby prowokacyjnie.
-Na szczęście były tylko trzy, takie kłódki -odparł.
Przez chwilę patrzyli na siebie, aby w końcu zacząć się namiętnie całować.
-Co miało to znaczyć Marek? -zapytała przez gardło.
-Jak co Ula? Godzimy się. Nie potrafię przestać cię kochać. Tam w moim mieszkaniu bez was jest bez sensu. W ogóle życie jest bez sensu bez was.
- To tak jak tu. Śniadania są bez sensu bez ciebie, zabawy bez ciebie są bez sensu, zasypianie bez ciebie jest bez sensu.
-Zamierzam zwiedzić z tobą wszystkie mosty zakochanych Ula -odparł, patrząc w twarz. — W Pradze, Paryżu, Wrocławiu, Rzymie.
-Trudne zadanie sobie postawiłeś Marek. Trochę takich mostów jest.
-Zdążymy kochanie -mówił, tuląc do siebie. — Przed nami całe życie. Będziemy przynajmniej raz w miesiącu wyjeżdżać. Teraz chodźmy jednak zjeść to, co dzieci nam zamówiły.
-Zostaniesz dzisiaj na noc?
-I dzisiaj i na zawsze. A po kolacji do dwudziestej będziemy mieć sporo czasu dla nas. Oby tylko Antoś mi planów nie pokrzyżował.
KONIEC
Takie coś lubię. Zwłaszcza rano w poniedziałek przed całym tygodniem pracy. Szybkle i konkretne podejście do sprawy. Kochane dzieciaki. Teresa.
OdpowiedzUsuńTo prawda szybko i gładko, a nie rozciąganie na kilkadziesiąt odcinków. Walentynki u mnie to coś w rodzaju rocznicy śluby Dobrzańskich, kiedy było dobrze przez chwilę.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Tytuł filmiku zapewne wymyślił sam Sebastian. Ale sama inicjatywa na sposób pogodzenia tej dwójki wyśmienity. I jak się okazało skuteczny.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowe przed południe.
Julita
Proste sposoby jak widać najlepsze i kto jak nie dzieci mogą pogodzić rodziców. Jak widać dużo nie trzeba.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Tytuł mnie zniechęcił jak i to ,że jest to nawiązanie do b2. A ja b1 i b2 traktuje jak dwa osobne seriale. Nie lubię też czytać o b2 bo wtedy pojawią się znienawidzony przeze mnie wątek zdrady. Wiem że sama wspomniałam w swojej miniaturce o tym ale to pisałam tak dawno na wattapadzie. U ciebie po tych zdradach, urojeniach ,wyobrażeniach są na razie razem . Pewnie dopóki Uli znów nie odbije bo może się tak stać. W serialu gubiłam się kiedy to prawda A kiedy tylko jej chory umysł. Mimo to fajnie ,że jakoś posklejałaś te dzbany. Mam nadzieję że już nie będą się zdradzać, okłamywać,itp. Słowa koniec nie widziałam więc wszystko może się jeszcze zepsuć . I tak jak w serialu cały świat będzie smutny i wszyscy ludzie, który Ula I Marek znają. Bo w serialu nie zauważyłam by ktoś był szczęśliwy no chyba ,ze Ania ,za którą nigdy nie przepadałam i uważam ją za zbędna postać. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSama nie jesteś w tym niesmaczeniu B2. Siostra opowiada mi jaka fala krytyki na FB się wylewa. Dlatego napisałam coś na poprawienie humoru. Tu zdrady Marka nie było i doszli do porozumienia. Serial powinni zakończyć wraz z 11 rocznicą ślubu Dobrzańskich, a nie rozciągać na zdradę Marka, jakąś Aśkę czy tajemnicę Doroty.
UsuńTo jest mini. Teraz zaznaczyłam.
Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Dobrzańscy mają wspaniałe i mądre dzieci. Przecież i one cierpiały dowiedziawszy się o rozstaniu rodziców, a jednak potrafiły być zdeterminowane i konsekwentne w działaniu. Te walentynki chyba przerosły oczekiwania całej rodziny. Dzieci jeszcze nie wiedzą, ale z pewnością będą skakać z radości, że rodzice się pogodzili, a sami rodzice chyba też są usatysfakcjonowani. Jeśli już zostali dotknięci taką wielką miłością, to żaden rozwód, czy separacja tego nie zmieni i końcówka tej mini jest na to dowodem.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Trochę wspomnień, miła atmosfera i pozamiatane. Wiele nie trzeba było, aby zrozumieli, że osobno jest nijako, a tylko razem ma sens.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Jak tych scen brakuje w B2. Julka i Kuba mieli wspaniały pomysł, aby pogodzić rodziców w ten sposób. Wspomnienia, które ożyły w Uli i Marku nie mogły przejść obojętnie obok nich. Na to wygląda, że co to najgorsze jest za nimi. Teraz mogą dalej tworzyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Takie opowiadania to można czytać cały czas, aż wyobraźnia zaczyna sama działać. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńMoże w końcu ci, co jeszcze patrzą, się doczekają takich scen Ja osobiście nie wiem, czy wtedy wrócę. Bo czy warto wrócić na 1 odcinek.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.