Marek po przyjściu do pracy zajął się przeglądaniem książki telefonicznej i szukaniem w niej numerów do zakładów ślusarskich. Chciał bowiem przed przylotem Pauliny z Mediolanu zmienić zamki od apartamentu, gdzie mieszkał z byłą narzeczoną. Miało to, choć częściowo uchronić go od zemsty Febo. Byłą narzeczoną znał wystarczająco dobrze, aby obawiać się zemsty z jej strony i że zdemoluje mieszkanie. Tego zaś chciał uniknąć, bo w jego najbliższych planach było sprzedanie apartamentu. Nigdy się mu tu nie podobało, kupił go tylko, dlatego że zależało Paulinie i opuszczał bez żalu. Okolica również była daleka od jego upodobań. Jak dla niego było tłoczno, brakowało w pobliżu zieleni i wszędzie coraz to nowocześniejsze budowle. Nawet sąsiedzi żyli niby blisko, a daleko od siebie, byli anonimowi i spotykali się tylko w windzie. Zdecydowanie lepiej mieszkało się mu w mieszkaniu, które Ula dostała w spadku.
Jeden z panów ślusarzy zgodził się na ekspresową robotę i obiecał przyjść po siódmej. Kiedy załatwił tę sprawę i pomimo tego, że z Pauliną rozmawiał już tego wieczoru, to wybrał jeszcze numer do Mediolanu i cierpliwie czekał na połączenie z domem rodzeństwa w Mediolanie. Miał sporo szczęścia, bo Paulina była w domu. Z odgłosów muzyki i gwaru mógł wywnioskować, że prawdopodobnie wyprawia przyjęcie. Było mu nawet to na rękę, bo w towarzystwie nerwy jej nie puszczały i nie musiał wysłuchiwać jej obelg.
-Ascolta -usłyszał włoskie, słucham.
-Witaj Paula -przywitał się dość głośno ze względu na odgłosy słyszany w słuchawce i jakość połączenia. — Chciałem tylko uprzedzić cię, że zmieniłem zamki od mieszkania. I nie dobijaj się jutro do mnie, bo nie będzie mnie cały dzień.
-Nie miałeś prawa. To też mój dom. Odbierasz mi jedyne co mam.
-Miałem prawo. Apartament kupiłem za swoje pieniądze i jestem jedynym właścicielem. I to ja płacę za czynsz i inne rachunki. Gdybyś wpadła na podobny pomysł, jak twój braciszek i w jakiś sposób dostała się do mieszkania i wyrządziła szkody, to nie radzę, bo zapłacisz za nie.
-Jesteś skończonym chamem i prostakiem.
Dalej nie słuchał tylko podobnie jak trzy godziny prędzej kiedy to Febo rzuciła słuchawką, on tak zrobił.
Ślusarz tak jak obiecał, pojawił się punktualnie i po ósmej zamki były wymienione. Krótko po jego wyjściu i on wyszedł z mieszkania. Na wizytę u Uli było za wcześnie, bo umówieni byli na jedenastą i dlatego pojechał do domu rodziców. Ojciec co prawda o tej porze był już w pracy, ale mama zazwyczaj była w domu i mógł liczyć na smaczne śniadanie i kawę w jej towarzystwie. Przy okazji opowiedział matce o wydarzeniach w kancelarii pana Moniuszki i wizycie w szpitalu u ojca Uli. Mama natomiast opowiedziała synowi o wczorajszym wieczorze, kiedy to Krzysztof wrócił do domu w doskonałym humorze z pracy. To zaś spowodowane było zadowoleniem Pshemka z nieoczekiwanego pomysłu Uli na tanią kolekcję. Podobnie jak ojciec i mama zapewniła go, że nie będzie już ingerować w jego związek z Pauliną. Tak więc cała wizyta była udana, ale koniec najbardziej go wzruszył. Wtedy to Helena oświadczyła mu, że razem z mężem chętnie poznają bliżej Ulę i żeby w ich imieniu zaprosił Ulę na niedzielę do nich na podwieczorek.
Dzień spędzony w towarzystwie Uli i Beatki, a po przyjściu ze szkoły również w towarzystwie Jasia mijał mu miło, szybko i spokojnie. Tuż po przyjeździe zastał Ulę i Beatkę na dworze przy stercie porąbanego drzewa. Obie siostry wrzucały kawałki drwa na taczkę, a później jak się domyślił się, Ula musiała zapchać taczkę do pobliskiego pomieszczenia gospodarczego i wszystko wyładować.
-Cześć Ula, Betti -rzekł, podchodząc do nich. —Widzę, że przyjechałem w samą porę, bo potrzebna jest wam męska siła.
-Co ty Marek. Do pracy nie będę cię zapędzała. I cześć.
-Zgłaszam się na ochotnika.
-Dzięki Marek -rzekła z wdzięcznością — Muszę wszystko schować przed powrotem ojca do domu. Tato powinien się oszczędzać, a znając go zabrałby się za to drzewo.
-Ale dla ciebie taka taczka pełna drewna jest też za ciężka.
-Miło, że się martwisz. Wolę jednak dorobić się odcisków i pęcherzy na dłoniach niż mieć chorego ojca. Tak naprawdę nie wiem, jak to będzie, jak wrócę na studia –mówiła z wyraźnym przejęciem. — Będę musiała chyba poprosić panią Dąbrowską o pomoc w opiece nad Betti. Przynajmniej przez pierwsze dni.
-Nie lepiej, aby poszła do przedszkola?
-Lepiej, ale miejsca nie było. Może w przyszłym się uda. Póki co jest na liście i korzysta z zaproszeń na jakieś okolicznościowe imprezy.
-A pro po zaproszenia, mama zaprasza cię na podwieczorek w niedzielę. Chce razem z ojcem poznać ciebie. Tato jest ci wdzięczny za ten pomysł z kolekcją tetrową.
-Ale to nie był mój pomysł tylko tego projektanta.
-Ale ty byłaś inspiracją i uchroniłaś ojca od humorów Pshemka i kolejnego zdenerwowania ojca. Zawiózłbym cię do rodziców, a później odwiózł do Rysiowa. Tak na szesnastą ten podwieczorek. Akurat o tej porze kończą się odwiedziny szpitalne.
Zaproszenie zaskoczyło ją, ucieszyło i chętnie by poznała rodziców Marka, ale było małe, ale.
-Tylko że w niedzielę chciałam z Betti i Jasiem pojechać do ojca.
-Miejsca przy stole znajdzie się dla całej trójki -wtrącił. — I zapewniam cię, że mama nie będzie miała nic przeciwko temu, że więcej was będzie -dodał, zanim Ula zdążyła spytać go dokładnie o to.
-Skoro tak, to chętnie przyjdziemy.
Praca z pomocą Marka praca szła znacznie szybciej. Marek i Beatka wrzucali kawałki drewna na taczkę, a później Marek przewoził i wyrzucał w pobliżu szopy. Ula natomiast je układała.
Kiedy uporali się z tym zadaniem, Ula wzięła się za szybki i prosty obiad, czyli naleśniki z serem. Pół godziny później poszli we trójkę na spacer. W Rysiowie atrakcji co prawda nie było, ale stary młyn, zabytkowy kościółek, dworek i kapliczka leśna, były godne obejrzenia.
Zanim jednak poszli w stronę pierwszej atrakcji, Ula ze skrzynki pocztowej wyjęła list. Pismo rozpoznała od razu.
-Przyszły pewnie instrukcje -rzekła do Marka, jak rozrywała kopertę.
Naszykuj 15 milionów ( przed denominacją) na przyszły piątek wieczór i zostaw w śmietniku przy sklepie włożone w pudełko po herbacie Ulung. Twojego kochasia na pewno stać na taką sumę. I nie powiadamiaj policji, bo może się stać coś przykrego tobie albo komuś z rodziny.
-I co teraz? -pytała. — Mam dość ich knucia.
-Teraz to porozmawiamy sobie z nimi i milicją postraszymy. Są groźby -odparł, kierując się na drugą stronę ulicy. — Od razu pójdziemy do tego Szymczyka. Nie ma na co czekać.
-Tylko że nie ma jego malucha przed domem, a to znaczy, że go nie ma w domu.
-A ta Marzena, gdzie mieszka?
- Marzena mieszka w pobliżu kościółka.
Dziewczyny również nie było w domu i dlatego rozmowę musieli odłożyć na później.
Przez kolejne minuty delektowali się pięknymi widokami i świeżym leśnym powietrzem.
-Tu chodzę na grzyby -rzekła, gdy mijali jeden z lasów sosnowych a tam za młynem na jagody.
-Ulcia lobi słodkie i pysne bułeczki z jagódkami -wtrąciła Betti.
-Na pewno są tak samo dobre jak naleśniki Beatko -odparł nie tylko grzecznościowo, ale i dlatego że był o tym przekonany. —Da się z tego zbierania, dobrze zarobić -zapytał Ulę.
-Z jednego dnia zrobię zakupy i coś odłożę albo handel wymienny. Grzyby się łatwiej zbiera, ale jagody są bardziej opłacalne. Jak chodziłam jeszcze do szkoły, zarobiłam sobie na wyprawkę do szkoły i zostało jeszcze dla Jasia i ubiory
-A to, co za hala -zapytał, pokazując na budynek w oddali.
- Była tu kiedyś przetwórnia soków. Przez dwa lata w wakacje chodziła i butelki do pojemników wkładałam. Ale zamknęli rok temu i w te wakacje musiałam wyjechać do NRD na truskawki.
-Zadziwiasz mnie. W wakacje praca zamiast odpoczynku. I w tylu miejscach.
- Po prostu jestem taką współczesną kobietą pracującą i żadnej pracy się nie boję -dodała, przytaczając cytat z kultowego serialu.
-No tak Ula. Praca ważna, ale i odpoczynek jest ważny.
-Spokojnie wakacje też miałam. Widziałam parę razy góry i morze. Wyjeżdżałam w podstawówce na kolonie i dodatkowo na wczasy z rodzicami. Byliśmy nawet w Jugosławii. Dopiero po śmierci mamy zaczęłam dorabiać.
-Ale i tak wielki szacunek. Inni by się tak nie poświęcali. Muszę Pshemkowi opowiedzieć o tych okolicach -zmienił nagle temat. — Szuka ładnych miejsc na sesje, a ten młyn jest bardzo ładny.
-Tak ładny, że miastowi przyjeżdżają tutaj na sesje ślubne.
Pod mianem inni Marek miał głównie na myśli Paulinę. I mimo to, że był tu w Rysiowie trudno było mu nie myśleć, co robi teraz Paulina.
Febo tymczasem wylądowała w Warszawie i prosto z lotniska pojechała sprawdzić, czy Marek faktycznie zmienił zamki w drzwiach. Kiedy nie mogła żadnego z nich otworzyć i z braku pomysłu co ma ze sobą zrobić, pojechała do brata do firmy.
-Ten gnojek naprawdę to zrobił -rzekła od wejścia i wyładowując złość na bracie. — A ty sobie tak spokojnie kawę pijesz.
-Co zrobił Marek, bo jak myślę o nim mowa? -zapytał, patrząc na nią zza biurka.
- Wczoraj wieczorem dzwonił do mnie z pracy i powiedział mi, że zmienia zamki i że nie mam się co dobijać, bo go nie będzie, bo będzie z tą przybłędą. Dzwoniłam wczoraj do ciebie do domu, ale oczywiście nie było cię w domu. Mogłeś jakoś zaradzić. Nawet nie miałeś czasu przyjechać po mnie na lotnisko.
-Mówiłem ci, że byłem umówiony i nie mogłem tego odwołać.
-Siostra dla ciebie nie jest ważna -pytała dobitnie?
-Nie tym tonem. I co niby miałem zrobić. Przykuć się do klamki?
- Chciałam, żebyś pojechał i powstrzymał go. Nie wiem nawet jakie rzeczy mi spakował. Mam tam biżuterię, kosmetyki, futra i założę się, że połowy nie spakował.
-Paula mam dość swoich problemów i ten twój z Markiem jest akurat teraz najmniej ważny dla mnie -przerwał gwałtownie siostrze.
-Przez ciebie straciłam Marka. Przez twój upór na to mieszkanie. A co z tym planem?
-Nic nie wyszło z włamaniem do kancelarii Moniuszki. Cieplak prędzej podpisała wszystkie dokumenty. W dodatku my jesteśmy pierwsi na liście podejrzanych. Ratuje nas tylko to, że jak Moniuszko wszystko uporządkuje, okaże się, że to nie te dokumenty zaginęły, tylko inne i podejrzenie na inne osoby przejdzie. Ale może się i okazać, że nie przejdzie.
-Jak to -zapytała z niedowierzaniem? — Możesz iść do więzienia? A co ze mną będzie? Gdzie się podzieję?
-Jak zwykle tylko o sobie myślisz? Ja ryzykuję za nas oboje.
-Oczywiście, że się martwię – odparła słodko i próbując szybko wybrnąć z popełnionej gafy. —Jestem zmęczona po podróży. Musiałam wstać przed szóstą. Możesz dać mi klucze od swojego domu? Są tam moje rzeczy i muszę się odświeżyć po podróży.
-Nie, nie mogę ci dać, bo wolę być przy tym jak się wprowadzasz -odparł w zemście za jej troskę. — Nie chcę mieć wszystkiego poprzestawianego. Z tym się akurat z Markiem zgadzam. Umiesz dom w pięć minut do góry nogami przewrócić.
- To, co niby mam ze sobą teraz zrobić? U Dobrzańskich nie mam się co pokazywać. Ten gnojek już ich nastawił przeciwko mnie.
-Idź do kosmetyczki, wyżal się Wioli na Marka i poczekaj na mnie u niej. Przyjadę po ciebie przed piętnastą.
Wizyta u kosmetyczki oprócz zabiegu upiększającego miała również inny przebieg.
Tymczasem Ula i Marek zgarnęli sprzed szkoły Jasia kończącego lekcje i całą czwórką poszli na oranżadę do klubokawiarni działającej przy GS Rysiów. Tam spotkali Marzenę i Maćka. Obok budynku znajdował się plac zabaw. Dlatego Ula poprosiła brata, aby zabrał tam siostrę, aby mogła wraz z Markiem porozmawiać z nimi.
O jak dawno mnie tu nie było. Teraz jakoś czasu nie miałam, aby czytać bloga. Za dużo spraw było na głowie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dalszą historię Uli i Marka to jestem bardzo zadowolona jak to wszystko zaczyna się toczyć. Młody Dobrzański ma coraz to większe wsparcie w Józefie, Uli oraz rodziców. Jestem bardzo ciekawa czy sprawa z listu ma coś wspólnego z Marzeną i Maćkiem. Ulę i Marka będzie czekać jeszcze rozmowa z tą dwójką, która nie będzie miła. Włamanie do kancelarii to wiadomo kogo była sprawa, ze zemsty można robić różne rzeczy. Aleks rozmawiając z Pauliną dał jej jasno do zrozumienia, że jej relacja z Markiem nie ma dla niego żadnego znaczenia. Sam nie dał siostrze, aby pod jego nieobecność była w jego domu. Może Aleks coś kombinuje nie mówiąc tego Paulinie? Bardzo czekam jak zakończy się sprawa z Febo i jak jeszcze się pogrążą w tej sprawie.
Marka nie ominie chyba najtrudniejsza rozmowa w jego życiu z Pauliną, która tak łatwo nie da za wygraną. Bogactwo to jest dla niej najważniejsze i dla tych rzeczy potrafi zrobić wszystko, aby tylko tego nie stracić.
Dziękuję bardzo za kolejną część. Pozdrawiam serdecznie :)
List tak jak poprzedni i nie jest to tajemnicą, jest autorstwa Marzeny i Maćka. Za to włamanie do kancelarii tak jak pisałam, zlecił Aleksa. Chciał na czasie zyskać, a czasu mu ucieka i coraz bardziej jego sprawy się komplikują.
UsuńTYlko u Uli i Marka dobrze się dzieje i tak pozostanie.
Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
ale jazda sie zaczyna dostanie sie im jak nic
OdpowiedzUsuńTrochę osób, którym się należy jest.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
15 mln za dochowanie tajemnicy? Nieźle zaszalałaś. Takie sumy za porwanie żądają. Nie schodź do poziomu B2 gdzie bezsensowny gonił bzdurę.
OdpowiedzUsuń15 mln ale starych złotych. Wyczytałam, że przeciętne wynagrodzenie wynosiło wtedy 5 mln i potroiła. Mój błąd po powinnam napisać.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.
No to Paulinka pocałowała klamkę 🤣 Ale Braciszek na jej widok to też z radości nie skakał. Te problemy to jeszcze bardziej zbliżą Ule i Marka, bo Dobrzański zrobi wszystko żeby ją chronić. Mam nadzieję, że już w kolejnej części zacznie się wystawianie rachunków, bo czas najwyższy na karę. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że czarne chmury się zbierają nad Pauliną. Inaczej niż u Uli i Marka. Wszystko idzie po ich myśli.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuje za komentarz.
I wychodzi jakie to jest kochające się rodzeństwo Febo. Gdyby tylko mogli to jedno pogrążyłoby drugie.
OdpowiedzUsuńMarzenka z Maciusiem widać nie próżnują i dalej kombinują. Ciekawa jestem jak potoczy się to spotkanie pod klubokawiarnią.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy wieczór.
Julita
Dokładnie tak. Oboje Febo mają swoje tajemnice i nie są wobec siebie szczerzy.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za wpis.
Bardzo podoba mi się postawa Marka wobec roszczeniowej Pauliny. Najpierw spakował jej manele i wywiózł do brata a teraz konsekwentnie wymienia zamki w drzwiach. Tak naprawdę to śmiać mi się chce z Paulinki zgrywającej się na wielce oburzoną paniusię. Ta kobieta nie ma w sobie żadnej samokrytyki, nie przychodzi jej do tej głupiej głowy żadna refleksja dotycząca tego, jak traktowała Marka przez te lata traktując go jak podnóżek i bankomat. Oj zapracowała sobie na takie traktowanie i mam nadzieję, że to nie koniec jej upokorzenia. Zarówno ona, jak i jej brat, powinni dostać porządną nauczkę tak, żeby pamiętać ją przez resztę swoich dni.
OdpowiedzUsuńRelacja Uli i Marka świetnie się rozwija, co oczywiście bardzo cieszy. jeszcze tylko muszą załatwić na perłowo tę parę szantażystów i zaczną wychodzić na prostą.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Do prostej Uli i Marka już blisko. Trochę inaczej jest z resztą bohaterów. Chyba najbardziej się Paulinie oberwie, bo przyzwyczajona do luksusu będzie musiała zmienić swoje życie.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Paulina chyba tak łatwo nie odpuści. Czy będzie się mściła za utratę dawnego życia czy da Uli I Markowi spokój. Liczę, że im się ułoży i będą bardzo szczęśliwi. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie mogę wiele zdradzić, ale na Febo inne kłopoty się zwalą również.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.