Po kawie Marek wyszedł na dwór i oddzwonił do matki. Długo z nią jednak nie rozmawiał. Tak jak przypuszczał, rodzicielka chciała między innymi wiedzieć, czy myślał nad ich rozmową. Ula ciekawa była, o czym rozmawiali, ale wolała nie pytać. Marek usiadł obok niej i przez chwilę oboje milczeli.
-Mama powiedziała, że na ich adres przyszły dwa telegramy ślubne i prezenty, nie wie, co ma z tym zrobić i co ma mówić -wyjaśnił jej sam. — Nie chce się tłumaczyć z odwołania ślubu i zajmować się odsyłaniem prezentów.
-Ma rację. Powinniście zająć się tym z Pauliną.
-Ja swoich gości powiadomiłem, a z Pauliny strony połowy nie znam. Większość mieszka we Włoszech. Sama powinna się zająć rozmową z nimi.
-A my o nas, kiedy powiemy znajomym. Oprócz Ali dziewczyny nie wiedzą.
-Jak wrócimy do Warszawy. Nie będzie sensu ukrywać się dalej. I nie martw się, co powiedzą, bo ta reszta jest nam przychylna.
-Oby Marek -odparła z wątpliwościami. — Nie jest być miło tą, przez którą rzuciłeś Paulinę.
-Pamiętasz, jak powiedziałem ci kiedyś, że nie kocham Pauliny? -zapytał, a kiedy Ula skinęła głową, kontynuował. — Mówiłem wtedy prawdę. Wtedy nie wierzyłem w prawdziwą miłość i podjąłem decyzję, że nie mogę absolutnie ożenić się z Pauliną. Dopiero teraz wiem, jak to jest kochać naprawdę. I nie wiń się za porzucenie Pauliny. Po prostu z Pauliną nie mogło się udać. Z każdym dniem coraz bardziej uświadamiałem sobie, ile nas dzieli. Inni z czasem też zrozumieją. Tato już rozumie. Powiedział, że tyle razy słyszał o naszych kłótniach, skargach Pauliny, braku harmonii, że się dziwił, że jeszcze się nie pozabijaliśmy. A, kiedy powiedziałem rodzicom, że to ty teraz jesteś w moim życiu, to tato stwierdzi, że bał się, że to jedna z tych moich panienek co w głowie nic nie mają oprócz ustawienia się dobrze w życiu.
To, co mówił o ojcu, było podbudowujące, ale była ciekawa również reakcji matki. Pytać jednak nie chciała. Marek jednak sam jej powiedział.
-Tylko mama myśli, że to chwilowe zauroczenie i że mi przejdzie -wyznał z wyczuwalnym bólem.
-Mama chce dla ciebie co najlepsze a za najlepsze uważa związek z Pauliną.
-Tym razem się myli. Ale nie mówmy już o tym. Są ciekawsze sprawy.
Dalej Ula w planach miała pracę, ale Marek podobnie jak w czasie pobytu w SPA daleki był od tego. Usiadł obok niej i wpatrywał się w nią. Ula co prawda nie patrzyła na niego, ale wyczuła, że jego wzrok nie jest skierowany na papiery trzymane na kolanach, tylko na nią.
- Marek patrz tu -mówiła pokazując teczkę — a nie na moją szyję i usta -upomniała go.
-Patrzę przecież.
-Czuję twój oddech całkiem gdzie indziej. Noc na to będzie.
-To, co tu masz?
-Mam plan na uratowanie firmy. Dwie kolekcje konkretnie. Jedna dla seniorów, a druga dla służby zdrowia. Udało się z piłkarzami, to może uda się i z pielęgniarkami, lekarzami. A seniorzy to spore pole do popisu. Musimy tylko Pshemka przekonać.
-Ja się tym zajmę Ula.
Przez godzinę sumiennie pracowali, a później posilili się sałatką owocową i oboje wyszli na dwór. Atrakcji sportowych w ośrodku trochę było i postanowili z którejś skorzystać. Marek wyszedł pierwszy z domku, a Ula miała wyjść za nim, jak skończy pakować im prowiant na popołudnie poza domkiem.
-Co pan proponuje na aktywnie spędzenie popołudnia -zapytał napotkanego Piotra.
-Trochę propozycji mamy. Nie wiem, tylko czy wszystkiemu pan podoła.
-Nie rozumiem?
-Wie pan, przyjedzie taki warszawiak i udaje chojraka, a później narzeka na wszystko -mówił cwaniacko.
- Jestem w dobrej kondycji. To co pan poleca.
-Jest mała siłownia, ścieżka do biegania, jazdy rowerem, jezioro gdzie można popływać. Kajakiem również jak ktoś potrafi.
-Tak się składa, że wszystko to znam z własnego doświadczenia. Kajakiem pływałem w harcerstwie, biegam codziennie, chodzę regularnie na basen i siłownię, a rower znam z dzieciństwa. Poradzę sobie ze wszystkim. Na razie dwa rowery chciałbym wypożyczyć.
Kiedy z magazynku wyprowadził rowery, Marek postanowił sprawdzić, czy da się nimi jeździć. Damski wyglądał, że tak, ale w jego rowerze zdecydowanie było za mało powietrza.
-Pompkę można prosić? Brakuje powietrza w przednim kole.
-Można. Ręczną, nożną, czy elektryczną?
-Obojętnie. Oby działała. A tak na marginesie, to jakoś niefrasobliwie prowadzi pan swój ośrodek -odegrał się za jego wcześniejsze docinki. — Dzwonek nie działał, nie wie gdzie jest jaki domek, myli pan klucze, drogę do sklepu, rower niesprawdzony.
- Jak to mówią panie Dobrzański. Nikt nie jest idealny.
Dalsze popołudnie i wieczór na szczęście przebiegło bez komplikacji i spięć z Piotrem. Wieczorem zjedli jajecznicę, przy winie pooglądali trochę telewizji i poszli na górę do sypialni. Tam trzymając Ulę w ramionach, całował twarz, usta, oczy. Zachowywał jednak w tym wszystkim delikatność i zmysłowość. Równie powoli zsuwał jej sukienkę z ramion.
-Jesteś piękna Ula -wyszeptał jej, gdy stała przed nim w samej bieliźnie.
-A ty taki męski i mój -odparła w podobnym stylu. — Kochaj się ze mną tak samo namiętnie, jak wtedy w SPA.
Ula tęskniła za tymi chwilami i każdy dotyk i pocałunek Marka wywoływał u niej dobrze już jej znane uczucie podniecenia i szczęścia. Kiedy zrzucili z siebie bieliznę, przenieśli się na łóżko i pozwolili sobie na dużo więcej. Marek zaczął od obsypywania pocałunkami jej twarzy, a później schodził coraz niżej i niżej. Najwięcej czasu poświęcił na piersi. Ssał je ustami i drażnił dłońmi. Wkrótce dotarł do jej najbardziej intymnej kobiecości i tam również czuła dłonie Marka. Kiedy ich podniecenie sięgało zenitu, Marek dłużej nie czekał, tylko jednym płynnym ruchem wszedł w Ulę i zespolił ich na długie chwile. Od razu zaczął poruszał się długimi i mocnymi ruchami i z każdym ruchem coraz mocniej pulsował. Gdy Ula wyczuła, że nadchodził ten najważniejszy moment, jeszcze bardziej objęła Marka w biodrach i wygięła się, aby chwilę później móc poczuć, jak eksploduje w jej wnętrzu. Na tym Marek nie zamierzał poprzestać, bo przeturlał się na plecy. Ula, choć nigdy nie była w takiej sytuacji, wiedziała, że oznacza to, że ona ma teraz przejąć inicjatywę. Usiadła na nim okrakiem i dawała taką samą przyjemność, jaką on dawał jej chwilę temu.
Rano pomimo zmęczenia i upojnej nocy Marek nie budząc Uli, poszedł pobiegać. Kiedy wrócił po półgodzinie, Ula siedziała na dole z okładem na stopie.
-Coś mnie pogryzło Marek. Chyba jakieś meszki albo komary. Mamy coś na ukąszenia.
-Ja nie mam, ale spytam właściciela.
Zarządcę oczywiście w recepcji nie zastał. Drzwi od magazynku natomiast były natomiast otwarte i tam poszedł.
-Dzień dobry. Ma pan jakąś porządną apteczkę i maści.
-A co zakwasy czy może coś poważniejszego -zapytał z drwiącym uśmiechem. — Jestem ortopedą i znam się na skręceniach, złamaniach i innych urazach.
-Ulę jakieś meszki pogryzły.
Preparat miał w spray i nawet nie musieli nigdzie iść, bo apteczka była również w magazynie.
-Jak się wyjeżdża w takie miejsce, bierze się takie rzeczy -rzekł sarkastycznie, podając mu preparat.
Reszta soboty mijała bardzo udanie. Marek wynajął żaglówkę i popływali po jeziorze. Po drugiej stronie jeziora była urocza restauracja i tam zjedli obiad. Później przygotował dla Uli małą niespodziankę. W czasie kiedy Ula dzwoniła do ojca, nieopodal ich domku rozłożył koc i urządził skromny piknik. Ula, jak tylko skończyła rozmawiać, dołączyła do Marka.
-A to co? -zapytała, podchodząc bliżej.
-Nasze truskawki Ula, a nie tylko lody i książka -rzekł rozbrajającym uśmiechem.
-I szampan jak w Palmiarni.
-Dokładnie o to mi chodziło. O wspomnienia. Ciągle piszesz pamiętnik? -pytał, otwierając szampana.
-Dlaczego pytasz?
-Bo chcę być w nim głównym, pozytywnym i romantycznym bohaterem.
-Jesteś już nim od niecałego roku i nie zapowiada się, aby autorka chciała się go pozbyć.
-Świetnie, bo mam kilka pomysłów na rozkręcenie akcji -odparł szeptem do ucha.
Popołudnie i wieczór natomiast spędzili na pracy. Kiedy po ósmej leżeli już w łóżku, przez uchylone okno usłyszeli kłótnię.
-Osoba się nie zna, to osoba się nie odzywa.
-Jakbym słyszał Pshemka -odezwał się Marek.
-Ja też -odparła Ula, kiedy Marek wstał z łóżka i podszedł do okna? —To on -dodał, zerkając dyskretnie przez okno.
-Mówiłeś mu, gdzie jedziemy?
-Nie. Musiał przypadkiem przyjechać do tej samotni. Rozmawia teraz z Sosnowskim.
- Nie damy rady ukrywać się przed nim.
-Jutro się spotkamy Ula. Na dzisiejszy wieczór ja mam niespodziankę i nie chcę innych niespodzianek.
Spotkanie z Pshemko nastąpiło prędzej, niż myśleli. Kwadrans później przyszedł bowiem pożyczyć kawę. Udawać, że ich nie ma, sensu nie było, bo zarówno na dole, jak i w sypialni świeciło się światło. Marek w dodatku był w kuchni i przygotowywał lody dla siebie i Uli. Drzwi domknięte też nie były i mistrz jak tylko zapukał, wszedł do kuchni.
-Marek -zdziwił się.
-Pshemko -odparł, udając zdziwienie. — Co tu robisz?
-Co ty tu robisz? -pytał z rozradowaniem na spotkanie. Projektant rozejrzał się również po wnętrzu i zauważył buty Uli. — Jesteś tu z kobietą -dodał już bez entuzjazmu. — Kim ona jest? Kto rozbił twój związek z Paulinką. Kim jest ta podła dusza? Modelka, aktorka -mówił coraz głośniej.
-Uspokój się. Reagujesz tak, jakby to miał być twój ślub.
-Paulinka jest mi bliska i to co uderzyło w nią, to tak jakby uderzyło w mnie. To zdrada nie tylko Paulinki, ale i mnie.
-Bez przesady.
Ula kłótnie słyszała z dołu i choć rozsądnie było, aby nie schodzić na dół, postanowiła zejść i stawić czoło projektantowi.
-Witaj Pshemko -rzekła spokojnie.
-Urszula? Urszula i Marek? To wy zrobiliście to świństwo Paulince?! Nie spodziewałem się tego po Urszuli! Chciałem z Urszuli zrobić elegancką kobietę.
Zanim zdążyli cokolwiek wyjaśnić, szybko wyszedł. Pech chciał, że tak się spieszył, że skręcił nogę. Marek chciał zawieźć go na pogotowie, ale wolał, aby zrobił to Sosnowski. Mimo to, że ich rozmowa była nieprzyjemna, oboje postanowili poczekać, aż wróci.
-Co będzie, jak obrazi się na dobre i zechce odejść albo stanie po stronie Aleksa -pytała z obawami Ula.
-Nie stanie, bo wie, jaki Aleks jest. I przejdzie mu. Jak zawsze ponarzeka, przemyśli wszystko i się uspokoi.