Dwa dni po rozczarowaniu się Pauliną, Dobrzańskich ponownie spotkał zawód ze strony Febo. Z tą różnicą, że teraz chodziło o Aleksa. Sprawą kredytów Uli i Wioli zajmowała się już policja i Marek postanowił, że najwyższy czas, aby i rodzie się dowiedzieli o tym co zrobił Aleks. U rodziców pojawił się w porze kolacji i oboje przywitali go w drzwiach salonu z radością.
-To z czym do nas przyjechałeś Marek -zapytał ojciec, kiedy się już przywitali. —Mało, kiedy odwiedzasz staruszków.
-Tylko nie staruszków tato -odparł, siadając na kanapie naprzeciwko rodziców. — Jesteście w średnim wieku. Ale masz rację, mam sprawę. Prędzej czy później dotarłoby to do was i wolałem sam wszystko powiedzieć.
- Teraz nas naprawdę zaniepokoiłeś -odezwała się Helena.
-Spokojnie mamo. Bardzo złe to nie jest. Nikt nie jest chory i nikt nie umarł. Chodzi o Aleksa. Wplatał się w kłopoty.
-Co zrobił ty razem? -zapytał krytycznie Krzysztof.
-Nawiązał kontakty z grupą oszustów i wziął kredyty na dane Uli i Wioletty.
- To poważne zarzuty. Jesteś pewny? -zapytała matka.
-Zebrane dowody świadczą przeciwko niemu. Najgorsze jest to, że policja od dawna rozpracowuje ten gang wyłudzających kredyty na skradzione dane i są to oszustwa na dużą skalę.
- To musi być jakieś nieporozumienia. Aleks ma przecież pieniądze -mówiła ciągle nieprzekonana Helena.
-Chciałbym, żeby tak było mamo. Jak się rozniesie i firma może ucierpieć. Zawsze będzie kojarzona z oszustem i złodziejem.
-Wiadomo na ile je zadłużył? –zapytał całkiem spokojnie Krzysztof.
-Sto dwadzieścia tysięcy u Uli i ponad 20 u Wioletty. Wy też musicie sprawdzić, czy i na wasze dane nie wziął kredytów i zastrzec dowód. Ja dzisiaj swój zastrzegłem. Chociaż gdyby to zrobił, byłby ostatnią kanalią. Tyle lat byliście dla niego rodzicami, opiekunami.
-Co w nich wstąpiło -zastanawiała się Helena. —Najpierw Paulina a teraz Aleks. Niczego im nie brakowało, a oszukują, kradną.
-Zemsta mamo. Mają w sobie jakąś złość, zgorzkniałość trudną do zrozumienia.
-Nie mówiłem ci prędzej Marek, ale ponad tydzień temu Aldona Turek, dała mi pewne nagranie. Kiedy przyszła na rozmowę o pracę, nagrała rozmowę Aleksa z Armando Santoro. To znajomy Aleksa z Mediolanu. Od moich znajomych natomiast dowiedziałem się, że doprowadził do upadku dwie firmy w Mediolanie, a później je wykupił. Myślę, że z naszą firmą miało się stać tak samo. Ale nie to jest najgorsze Marek. Aleks okradł nasze specjalne konto na wypadek jakichś nieszczęść. Wypłacił 200 tysięcy. Powinienem już wtedy zareagować, ale Aleks był dla mnie jak drugi syn, a trudno posyłać dziecko za kraty. Zapowiedziałem mu, że jak nie odda, powiem tobie, a ty cackać się z nim nie będziesz. Pieniądze wróciły właśnie na konto.
-Co za szuja -wysyczał. —Okradł innych, aby oddać, co prędzej ukradł.
Od czasu, kiedy policja przejęła śledztwo w sprawie kredytów, nabrało ono tempa. Mundurowi dokładnie przyjrzeli się Gustawowi Kratkowskiemu i to z kim oprócz Aleksa koresponduje. Niewiadomą dla policji było też to, skąd Aleks miał dane Uli, Wioletty i Jasia. Sam je wyniósł z firmy, czy miał wspólnika. W drugim przypadku głównym podejrzanym stał się Adam Turek. Bilingi połączeń telefonu Turka jednoznacznie wskazywały, że nie kontaktował się z Aleksem ani razu. Również jego dyskretna obserwacja nic nie przyniosła, bo chodził do pracy a po pracy prosto do domu. Okazało się także, że i on ma wzięty kredyt, o którym nic nie wiedział.
Pojawienie się mundurowych w domu Aleksa całkowicie zaskoczyło go. Nie zamierzał również jechać na komisariat i składać zeznań. Tym bardziej nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów. Dowody znalezione koszu na śmieci w mieszkaniu Kratkowskiego w postaci danych Jana Cieplaka oraz koperty zaadresowanej charakterem pisma Febo wystarczyły, aby postawić mu zarzuty współudziału w wyłudzeniu kredytów.
Dzień później Ula i Marek spotkali się z komisarzem Karolem Szwarcem, który prowadził śledztwo. To, co im powiedział, zdziwiło ich.
-Pan Febo jak się okazało jakiś czas temu pożyczył od szefa tej grupy dwieście tysięcy i w zamian za spłatę miał im dać kilka danych pracowników.
-Aleks był winien tyle firmie i wpłacił właśnie niedawno taką kwotę na konto firmy -wyjaśnił Marek.
-To by się pokrywało z tym co mówi. Sprawdzamy konto pana Febo i póki co wychodzi na to, że mówi prawdę, bo na koncie są grosze w porównaniu, co miał kiedyś. Być może ma inne konto. Sprawdzamy jeszcze. Dotarliśmy również do reszty gangu. Oprócz Kratkowskiego były jeszcze cztery inne osoby. W tym dawny pracownik F&D Jakub Szatkowski.
-Pamiętam go -wtrącił Marek. — Krótko po tym jak zostałem prezesem, przyłapałem go na szperaniu w moich dokumentach i zwolniłem. Był jednym z podwładnych Aleksa.
-Tak pan Febo wspominał. Twierdzi jeszcze, że został oszukany, bo umowa była taka, że na jedne dane będzie wzięty jeden kredyt. Był nawet mocno wzburzony, gdy powiedziałem mu, że na panią jest kilka kredytów -oznajmił, patrząc na Ulę. — Albo też jest dobrym aktorem. Myślę jednak, że ktoś chciał ewidentnie winę za pani kredyty rzucić na pana Febo. Wiedział o państwa konflikcie. Sam Szatkowski mógł wykorzystać ten fakt i się zemścić. Pan Febo również uważa, że ktoś go wrabia.
-To ma sens -rzekła milcząca dotąd Ula. — Tylko jak to sprawdzić?
-Może któryś z zatrzymanych zacznie sypać. Grozi za to do dziesięciu lat więzienia, a za współpracę z policją wyrok może być mniejszy.
-A Aleksowi co grozi -pytał Marek. — Jeśli można wiedzieć.
-Jeśli faktycznie potwierdzi się, że mówił prawdę to do dwa lat za wynoszenie danych z firmy i dwa za współudział. W sumie wyniósł siedem danych personalnych. Pan Febo złożył wniosek o wyjście z aresztu za kaucją. Sąd zapewne przychyli się do wniosku, bo groźnym przestępcą nie jest i to jego pierwsze złamanie prawa.
-Ale może wyjechać do Włoch -zasugerował Marek.
-Adwokat wytłumaczy mu, że nie może opuszczać kraju, bo będzie miał jeszcze większe kłopoty i pewne więzienie.
Jeszcze tego samego dnia Marek opowiedział rodzicom o wizycie na komisariacie i że sprawa Aleksa wygląda całkiem inaczej, niż przypuszczali. Dwa dni później natomiast Aleks po wpłaceniu kaucji wyszedł z aresztu. Marek i Krzysztof nie zamierzali odpuścić sobie rozmowy z nim. Zwłaszcza że sam zadzwonił do nich i poprosił o spotkanie i rozmowę. Spotkali się w restauracji Marconi.
-Jak karmili w areszcie Aleks? -zapytał Marek, kiedy usiedli i przeglądali kartę dań. —I kto płaci za lunch? Nie wiem, co zamówić. Może nie stać cię na wszystko. Za trzy osoby sporo zapłacisz.
-Spodziewałem się, że zaczniesz od szydzenia -odparł spokojnie Aleks. —Krzysztof wybrał to miejsce. Nie ja. Ja nic nie będę jadł, bo mam spotkanie z adwokatem za pół godziny. Powiem, co mam powiedzieć i idę.
-Zapiekanych sardynek chyba nie było -drążył mimo to temat Marek, patrząc na jedną z potraw.
-Mogłeś mi konserwę sardynek wysłać, skoro się tak martwisz, tym co jadłem -odgryzł się Febo.
-Możecie już sobie odpuścić -wtrącił Krzysztof. — Nie czas na przepychanki słowne. Nie mam też siły na robienie ci wielkich wymówek Aleks. Dorosły jesteś. I nie miejsce na takie sprawy. O czym chciałeś z nami porozmawiać?
-Chcę odsprzedać swoje akcje. Jak tylko znajdziecie pieniądze na spłacenie mnie. Te, co Paulina mi dała, oddam jej. Kiedy moje sprawy się pokończą, wyjadę na stałe z Polski.
-To nas zaskoczyłeś. Chociaż w twojej sytuacji jedyne wyjście -mówił sarkazmem Marek.
-Zawsze tego przecież chciałeś. Abym był daleko od firmy.
-Mogę zrozumieć, dlaczego Ula i Wioletta, ale dlaczego Adam i Jasiek? -pytał Marek. —Co oni ci zrobili? Albo ta modelka Adamska Arleta, Matysek Artur z działu reklamy czy ochroniarz Tomek.
-Ci trzej nic. Cieplak od początku wchodziła mi w drogę, psuła plany, Wiola zdradziła, a Jasiek po części za siostrę i miałem jego dane. Adam natomiast działał mi na nerwy.
-Aż dziwne, że mnie nie wpisałeś na swoją listę.
-Stawiasz nas w trudnej sytuacji Aleks -rzekł Krzysztof, przerywając ich utarczkę słowną. — Nie mamy, póki co pieniędzy na spłacenie twoich udziałów. To wyjdzie kilka milionów.
-Raty wystarczą. Tylko na teraz potrzebowałbym trochę gotówki.
-Masz dom, drogie auto, antyki, pewnie spore konto i nie masz pieniędzy? -pytał podejrzliwie Marek.
-Domu nie chcę sprzedawać, antyków tym bardziej, a auto nie pokryje kosztów. Co do konta zapłaciłem kaucje i zainwestowałem w Mediolanie. Jestem spłukany i z długami.
-Pomyślimy skąd wziąć gotówkę -obiecał Krzysztof.
-Zamierzam sprzedać dom, to na początek będzie tato -oznajmił przemyślanie Marek. —Powinienem dostać z milion złotych. Jeśli zostawię wyposażenie nawet więcej. Nie lubię go. Bardziej Paulinie się podobał i pozbędę się go bez żalu.
Po spotkaniu Marek udał się do lombardu. Termin wykupu pierścionka pamiątki rodzinnej Heleny minął i umówił się z właścicielem, że jeśli Paulina nie wróci po niego, a takie było duże prawdopodobieństwo, on go kupi. Pierścionek tak jak przypuszczał, nie został wykupiony i on po wpłaceniu siedmiu tysięcy został jego właścicielem. Dokupił tylko do niego ładne, gustowne ozdobne pudełeczko.
Następny dzień był małym świętem dla Uli i Marka. Marek przyjechał po Ulę do Rysiowa już przed ósmą i zawiózł do pracy. Kiedy byli przed firmą zaparkował i razem trzymając się za rękę, poszli w stronę wejścia.
-Dzisiaj mija rok, jak się poznaliśmy -zagadnął tuż przed wejściem.
-Serio?
-Serio Ula. Zapomniałaś?
-Zakochani czasu nie liczą -wybrnęła dyplomatycznie.
- Sprawdziłem. Rok temu przyszłaś, aby zapytać o pracę w F&D. O tej porze już się widzieliśmy, bo było to po szóstej.
-Pamiętam -odparła z uśmiechem na wspomnienie. —Dałeś mi dyszkę. Wydaje mi się, jakby było to wczoraj. Od dziś będę pamiętała o tej dacie.
-To będzie kolejna ważna dla nas data. A na popołudnie nic nie planuj kochanie. Mam już plany.
W czasie lunchu Marek pojechał nad Wisłę i schował w krzakach małego szampana i dwa zapakowane kieliszki. Po pracy natomiast już z Ulą kupili swoje ulubione zapiekanki i poszli pieszo nad rzekę. Po drodze zapiekanki zdążyli zjeść i dlatego Marek mógł otworzyć szampana.
-Jak świętować to świętować Ula -mówił, wyciągając buteleczkę. —Zanim toast jeszcze jedna sprawa. Stój tu a ja spróbuję ustawić na tamtej gałęzi tak telefon, abym cię widział -dodał, odstawiając na ziemię, to co chwilę prędzej wyciągnął. — Tak będzie dobrze. Możesz pomachać do kamery Ula -dodał, widząc ją na ekranie telefonu.
Chwilę później był ponownie przy Uli, wyciągnął z kieszeni ozdobne pudełeczko i uklęknął przed nią. Ula patrzyła na to wszystko z napływającymi łzami.
-Ula nie umiem ładnie przemawiać, ale jedno wiem na pewno, że to miejsce jest ważne dla nas i ten dzień i dlatego wybrałem to miejsce i ten dzień -mówił, pokazując niedawno wykupiony pierścionek. —Kocham cię nad życie Ula. Wyjdziesz za mnie?
-Co za pytanie Marek -odparła wzruszona. —Nikt takim oświadczynom by się nie oparł. Były piękne, bo z serca i nietuzinkowe. Jest piękny -dodała, patrząc na pierścionek. —I ja ciebie kocham -mówiła w czasie, kiedy Marek wsuwał na jej palce pierścionek. — Bez ciebie nic a z tobą wszystko Marek. To, dlatego że planowałeś się oświadczyć, włączyłeś nagrywanie?
-Nie ma fleszy dziennikarzy, gości, zgiełku, to chociaż taką pamiątkę będziemy mieć.
-I tak jest lepiej Marek -odparła. — My sami.
Chwilę później wziął jej twarz w swoje dłonie i namiętnie pocałował.
Popołudnie było jeszcze gorętsze, bo pojechali do domu Marka i oddali się pięknej miłości. Tuż po przekroczeniu progu domu zaczął całować całą twarz Uli. Chwilę później wziął Ulę na ręce, zaniósł do swojej sypialni i nie przestając całować, położył na dużym wygodnym łóżku. Wkrótce odpinał jej guziki bluzki i całował szyję i dekolt. Miejsca, które dotykał Marek, działały bardzo pobudzająco na nią i sama zajęła się jego ubraniem.
-Cudowna i piękna jak zawsze -mruczał z rozkoszą Marek pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
-A ty jak zawsze apetyczny i kuszący -odparła w podobnym stylu.
Dalej już nic nie mówili, tylko oddali się cielesnej miłości.
Febo to ma tupet. Nie dość, że okradł firmę, działał na jej nie korzyść to teraz jeszcze chce pieniądze za swoją część udziałów. Na miejscu Dobrzańskich nie tylko bym mu nie zapłaciła a jeszcze oddała sprawę do sądu. I udziały trafiłyby do nich za darmo. Ewentualnie zwołała posiedzenie zarządu a wcześniej podliczyła jakie straty poniosła firma i o tyle obniżyła ich wartość.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam późną porą.
Julita
Dobrzańscy chcą mieć z głowy Febo i dlatego zgadzają się na wykupienie akcji. Sprawa w sądzie trwałaby długo i nie wiem, czy podlegałaby, aby sprawę skierować na wokandę. Aleks i tak dostanie karę.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuje za komentarz.
Oj! Kara dla Alexa zdecydowanie za niska. dwa wyroki na dwa lata na pewno nie będą się sumować, więc opędzi się karą dwuletnią. Zgadzam się z Julitą, że trzeba mieć tupet, żeby najpierw ukraść dane osobowe tylu osób, pośrednio przyczynić się do wzięcia na nie kredytu i po wszystkim umawiać się z Dobrzańskimi w restauracji. Szkoda, że Krzysztof nie był w formie, bo miał świetną okazję, żeby nawrzucać przybranemu synkowi. A swoją drogą może byłoby lepiej, żeby nie odkupowali udziałów od Febo. Może udałoby się w ramach zadośćuczynienia, odzyskać je w sądzie za darmo? Oni będą go spłacać i tak naprawdę Febo nie wyniesie z tego żadnej nauczki. Dwa lata szybko miną na więziennej zupce i wyjdzie stamtąd jeszcze bardziej zdemoralizowany niż jest. To prawdziwa kanalia.
OdpowiedzUsuńMiłym akcentem tej części są zaręczyny Uli i Marka. Przynajmniej na chwilę pozwalają zapomnieć o przekrętach Alexa.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Gdzieś wyczytałam, że jest dwa lata za wynoszenie danych, ale aż bardzo nie sprawdzałam, bo czasu nie mam. Nawet nie wiedziałam, że kara dwa lata za jedno przestępstwo i za drugie 2 lata nie sumuje się. Ja chciałam dać mu 4. Ale też i on został poniekąd oszukany, bo miał być jeden kredyt na jedną osobę, a Ula miała ich kilka i idzie na układ z policją.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Ranczula
UsuńRaczej się nie sumuje. Oczywiście pewności nie mam, ale z tego co czytałam i obserwowałam sędzia może w takim przypadku skazać na dwa lata lub na trzy, w zależności od szkodliwości czynu