- To dla wujka -rzekła siedmioletnia Julka, dając wujkowi Sebastianowi przez siebie wykonaną kartkę walentynkową.
-Dzięki Julcia -odparł, spoglądając na duże serce i kwiatki narysowane na kartce.
-Takie kartki daje się komuś, kogo się kocha -oznajmił rok starszy brat Julki, Kuba. — I jutro są dopiero walentynki.
-Nieprawda. Można dać komuś, kogo się lubi -odparła mu siostra. — A wujka Sebastiana lubimy i nie ma swojej walentynki. Sam wujek tak mówił, że nie ma problemu zając się nami, bo nie ma i tak, z kim je spędzić.
-To prawda. Można dać komuś, kogoś się lubi -poparł Julkę Sebastian.
-Ale Julcia się w tobie podkochuje.
-Nieprawda -zaprzeczyła.
-Fajnie wiedzieć, że ktoś cię kocha.
-Mama mówiła, że miałeś kiedyś dziewczynę -mówił Kuba. — Jakąś Wiolettę.
-Miałem, ale nic z tego nie wyszło.
-Czemu wuja nie znajdzie sobie nowej walentynki? -dopytywała Julka.
- Bo to nie takie proste Julcia. Jak będziecie starsi, zrozumiecie.
Sebastian przez trzy dni stał się opiekunem Julki i Kuby, bo Ula z Markiem polecieli na weekend do Padwy. Wylecieli w piątek rano, a wrócić mieli w niedzielę wieczorem. Zazwyczaj w takich wypadkach Julką i Kubą zajmowali się dziadkowie, ale Ala i Józef byli w sanatorium i Sebastian sam zgłosił się na zajęcie się pociechami przyjaciół. Znał ich od pieluch i był nawet chrzestnym Kuby. Na te trzy dni przeprowadził się również do domu Dobrzańskich.
Wieczorem, kiedy Julka i Kuba byli już umyci i przyszli powiedzieć dobranoc wujowi, zauważyli, że wujek ogląda zdjęcie w telefonie jakiejś dziewczyny. Sebastian był wpatrzony i myślami, gdzie indziej, że nawet nie usłyszał jak jego podopieczni zeszli na dół.
-Kto to? Twoja dawna walentynka? Ta Wioletta? -pytała Julcia.
-Tak -odparł, wyłączając telefon. — Osiem lat się nie widzieliśmy.
-Czemu?
-Wybrała inne życie.
-Fajna była -dopytywał Kuba.
- Bardzo. Chociaż niektórzy uważali ją za mało inteligentną. Ciągle myliła słowa albo całe przysłowia. Kiedyś powiedziała, że będzie siedziała jak miś pod miotłą zamiast mysz pod miotłą. Innym razem gość niezgody zamiast ość, albo nie kupuję kota w mroku, zamiast w worku. Była jeszcze bardzo ładna. Miała niebieskie oczy i kręcone blond włosy -opisywał w ciepłych słowach Wiolettę. Oczywiście mówić o innych walorach urody kobiecej wolał nie mówić. — Zakochałem się w niej mniej więcej w tym samym czasie, co wasi rodzice. Prędzej raz byliśmy ze sobą, a chwilę później już nie. To wasza mama przekonała ją, że skoro mnie kocha, nie powinna szukać innych miłości. Waszym rodzicom się udało a nam nie. Któregoś dnia wyszła po przysłowiowe papierosy i nie wróciła. Dość gadania -dodał po chwili. —Jest po dziewiątej i czas iść spać kochani. Jakby wasi rodzice wiedzieli, że jeszcze nie śpicie, miałbym kłopoty.
Mali Dobrzańscy, choć poszli do swojego pokoju, spać jeszcze nie zamierzali.
-Musimy wujkowi kogoś znaleźć -rzekł Kuba.
-Może moją panią. Nie ma męża.
-Lepiej poszukamy tej Wioletty. Nazywała się jakoś od Kuby.
-Jak? Pełno jest dziewczyn o imieniu Wioletta.
-Tata zostawił nam stary telefon i może został jej numer w pamięci. Przeszukamy kontakty.
Chwilę później dotarli do imienia Wioletta i była tylko jedna taka osoba. Nikt o nazwisku z początkiem Kuba nie istniał.
-Może to ona -stwierdził Kuba.
-To, co dzwonimy? -zapytała Julka.
-Musimy pomyśleć, co jej powiedzieć. Mamy dwa dni na to.
-A, co będzie, jak ma męża. Wujek powiedział, że wybrała inne życie.
-Sprawdzimy Julka.
Kiedy Julka spała, Kuba wysłał ze swojego telefonu do Wioletty wiadomość. Zdjęcie serduszka i podpis.
Słodka walentynka dla słodkiej dziewczyny.
Później na stronie firmy doszukał się jej starych zdjęć i dowiedział się, że nazywa się Kubasińska. Czekając na odpowiedź, zasnął jednak i dopiero następnego dnia z Julką odczytali odpowiedź.
A co to ma być? Podryw na gadki matki? Nie ze mną te cyferki brunet.
-To musi być ona Kuba. Pamiętasz, jak wujek mówił, że tak śmiesznie mówi?
Ula i Marek tymczasem czas spędzali na zwiedzaniu Padwy. Wyjazd był indywidualny i mogli po swojemu zorganizować sobie czas. W pierwszy dzień po zameldowaniu się w hotelu pojechali na stare miasto. Tam zjedli obiad, kupili pamiątki i pojechali na kolację do hotelu. Tą zjedli w pokoju.
-Ciekawa jestem, co robi teraz Seba i dzieciaki -myślała głośno Ula.
-Obiecaliśmy, że nie będziemy dzwonić, co godzinę kochanie. Rozmawialiśmy przed kolacją i wszystko było w porządku. Sebastian pomyśli, że go sprawdzamy. Miał zresztą dzwonić, jakby się coś stało albo chciał spytać o coś.
-Wiem Marek, ale dzieciaki mają sposób na Sebastiana.
-I, co? Chcesz spytać, czy zęby umyły? Seba spędzał z nimi już popołudnia i wieczory. I nawet jak raz nie umyją zębów nic się nie stanie.
- Spróbuję nie myśleć, co się dzieje w domu. Co byś chciał robić przez resztę wieczoru?
-Co bym chciał? Niech pomyślę kochanie. Co byś powiedziała na upojną noc z ukochanym mężem?
-Powiedziałabym, że to interesujące plany.
Następnego dnia jak oboje się obudzili i przed pójściem na śniadanie wymienili się prezentami. Marek podarował Uli stojak drzewko na biżuterię, a Ula dla męża miała samochodzik do jego kolekcji. Po śniadaniu dla Uli Marek miał kolejną niespodziankę, bo lot balonem nad Padwą.
W Polsce również było rano i Sebastian zrobił Julce, Kubie i sobie śniadanie. Pogoda nie zachęcała na wyjście, bo wiał zimny wschodni wiatr i było pochmurnie. Dlatego zostali we trójkę w domu. Po śniadaniu Sebastian zabrał się za posprzątanie kuchni i obiad, a dzieciaki poszły na górę.
-I, co dalej? Odpiszemy jej coś? -pytała Julka.
-Napiszę nie brunet, tylko blondyn.
Nie brunet, tylko zakochany i samotny blondyn z sercem pełnym miłości.
-Później będziemy spisywać coś gotowego z Internetu -rzekł Kuba, jak wysłał wiadomość. —Może się skapować, że to dziecko pisze, a nie dorosły.
Odpowiedź nie przychodziła, więc zajęli się grą planszową. Sms przyszedł po niespełna godzinie.
Blondynek. Blondyni są w moim typie. Już masz plusik.
A ty jesteś w moim. Widziałem cię na starych zdjęciach firmowych z F&D. Pięknie wyglądałaś.
Teraz też mi nic nie dolega.
To znaczy, nie brakuje. Amoniakiem jakimś chyba nie jesteś.
-Co to jest być amoniakiem? -zapytała Julka.
-Nie wiem? Może jak ktoś śmierdzi.
Spoko myję się codziennie.
-Co robicie -zagadnął Sebastian, pojawiając się w pokoju. —Tak cicho a mama powiedziała, że jak będzie cicho, mam się martwić.
-Gramy sobie wujku -odparła Julcia.
-Wujek, co to znaczy być amoniakiem -zapytał Kuba.
-Amoniakiem? Nie wiem. Może maniakiem? To wtedy mieć bzika. A po co wam wiedzieć?
-Nic wujek. Wczoraj słyszałem, jak kumple tak mówili -odparł Kuba
-To, co dzieciaczki po obiedzie pójdziemy do Multikina Złote Tarasy -zaproponował. — Mam bilety na seans na szesnastą na film Fernando. To moja walentynkowa niespodzianka dla was. A na razie zrobiłem dla was koktajl owocowy.
-Super wujku -odparł za siebie i siostrę Kuba. — Skończymy grać i zejdziemy na dół.
A nie, tylko na święta.
Jestem taki chłopek-roztropek. -pisał Kuba.
-To znaczy, co? -pytała Julka.
-Nie wiem. Słyszałem w szkole.
Tajemniczy jesteś i zabawny.
Możemy się jeszcze dzisiaj zobaczyć, jak chcesz i sama sprawdzisz.
Taka randka w czarno. Podoba mi się.
Będę czekał przed szesnastą w holu Multikino Złote Tarasy. Będę miał na sobie jasną kurtkę 4F, dżinsy i bordowy szalik.
Multikino Złote tarasy było tego dnia mocno oblegany. Kuba i Julka w tym tłumie próbowali wypatrzeć Wiolettę, ale zbyt krótko ją widzieli i szukali kobiety o jasnych włosach i lokach. To, co im się nie udało, udało się samej Wioletcie.
-No proszę, co za niespodzianka -zagadnęła, pojawiając się obok nich.
-Wiola? Co tu robisz?
-Przyszłam na randkę. A ty?
-Przyszedłem na film z Kubą i Julką.
-Masz dzieci?
-Może i mam. Nie wolno?
-To musiałeś zapatrzyć się na Ulę.
-Dlaczego?
-Nie trzeba być proroczką Sarą, żeby wiedzieć, że ta słodziutka z tej samej jabłoni co Ula spadła.
-Ona jest fajniejsza, niż wuja mówił -rzekła z zachwytem sama zainteresowana.
-I ładniejsza niż na zdjęciach -dodał z zauroczenie Kuba.
-A ten słodziutki, to tatusiu lepszych genów nie mógł odziedziczyć? Tylko te wybrukowane?
-A gdzie twój chińczyk skoro na randkę przyszłaś.
-To chińska podróbka, a nie Chińczyk. Okazało się, że nie mieszka w Pekinie tylko w Pelpinie i że firma Złotex nie ma nic wspólnego ze złotem tylko złomem i nazywa się Złomex. Willa z basenem okazała się bliźniakiem z sezonowym basenem. Dobrze, że do morza było jak rzut kapeluszem. Teraz szukam blondyna w białej kurtce, dżinsach i bordowym szaliku -mówiła, spoglądając na ubiór Olszańskiego.
-Czy wy macie coś z tym wspólnego -spytał Sebastian, spoglądając na Julkę i Kubę.
-Wujku chcieliśmy, żebyś miał swoją walentynkę -wytłumaczyła Julka.
-Mówcie mi ciocia -rzekła z urzeczeniem na słowa Julki. — Jestem najlepszą przyjaciółką waszej mamy i taty.
-Od kłopotów jesteś -odparł zdenerwowaniem Sebastian.
-Cebulku pomyślałem sobie, że skoro już spotkaliśmy się po tylu latach, to pójdziemy coś zjeść z Zuzią i Hubertem.
-To Julka i Kuba -wtrącił. — I nie umawiam się z mężatkami.
-Ale ja nie jestem mężatką. On ma na pączki takich dziewczyn. Ja byłam jego trzecią żoną. A ta pierwsza z dziećmi mieszkała za ścianą. Druga co drugi weekend przyjeżdża z bliźniętami i siedzi tydzień. Dasz wiarę? To jakiś harley dosłownie.
-Co to jest harley? -zainteresowała się Julka.
-Taki motor Julcia. Na film tu przyszliśmy Wiola i musimy już wchodzić na salę. Cześć.
Wioletta skoro już spotkała Sebastiana, nie zamierzała tak łatwo go sobie odpuszczać. Na seans się nie dostała, ale postanowiła poczekać te dziewięćdziesiąt minut.
- Co tu dalej robisz? -zapytał Sebastian.
-Chcę z tobą pogadać o dawnych czasach. Co ci szkodzi ze mną i Julką i Kubą pójść coś zjeść.
-Wujek zgódź się -poprosiła Julka.
-Z wami porozmawiam sobie w domu.
-Dzieci nie wolno bić -wtrąciła Wioletta.
-Nie powiedziałem, że będę je bił. Porozmawiać możemy Wiola, ale nie o nas. Tylka tak o niczym.
Sebastian miał zarezerwowany stolik w pizzerii i przez kolejną godzinę czas spędzili we czwórkę. Kelner oczywiście wziął ich za rodzinę, a Wiola nie zamierzała z błędu go wyprowadzać. Kiedy Sebastian wyszedł Julka i Kuba powiedzieli jej, że mieszkają na ulicy Żwirki i że wujek będzie się nimi opiekował do jutrzejszego wieczoru.
Następnego dnia Wioletta postanowiła, że odwiedzi Sebastiana i dzieciaki. Trochę czasu jej to zajęło, bo pomyliła ulicę Żwirki ze Żwirową. Jeden z mieszkańców ze Żwirowej naprowadził ją na inną ulicę, bo często mylono adresy. Kiedy już dojechała pod wskazany adres, Sebastian z małymi Dobrzańskimi kończył jeść obiad.
-Wioletta, co tu robisz? -zapytał Sebastian, kiedy zobaczył, kto stoi pod drzwiami. O spotkaniu z Wiolettą oczywiście myślał, przewracając się w nocy z boku na bok. Raz był z tego powodu zły, a zaraz potem odczuwał co innego.
-Dzieciaki mnie zaprosiły i przyszłam z cieczą.
-Nie potrzebuję pomocy -odparł kategorycznie.
Chciał już zamknąć przed nią drzwi, ale przerwał mu Kuba, który pojawił się w holu
-Julcia ta fajna ciocia przyszła -usłyszeli głos Kuby.
Zanim Sebastian się zreflektował, co robić, Wioletta była już w salonie. Przez kolejne minuty siedzieli razem, a dzieciaki słuchali historii Wioletty. Połowa była zmyślona, ale dla rodzeństwa nie miało to znaczenia.
-A wy nie macie lekcji do odrobienia albo do obejrzenia bajki -zapytała sugestywnie.
-Ferie są -odparło równo rodzeństwo.
-A przed telewizorem tyle nie możemy siedzieć -dodał Kuba.
-To może pobawicie się u siebie -poprosiła dobrotliwie. — Ciocia i wuja muszą porozmawiać.
Ku niezadowoleniu Sebastiana rodzeństwo poszło na górę.
-Całą noc nie mogłem przez ciebie zasnąć -rzekł jej ze złością.
-To jednak ciągle myślisz o mnie Cebulku -odparła, przysiadając się bliżej. — Ja o tobie myślałam codziennie.
-Szkoda, że nie dostałaś amnezji, po tym zderzeniu z Hu. Kupił ci plaster i już cię kupił.
-A co ty zrobiłeś dla mnie? Marek dla Uli Paulinę rzucił a ty nic.
-Ja przez ciebie dziesięć kilo w miesiąc straciłem, a teraz pojawiasz się jak gdyby nic -wyrzucił z siebie jednym tchem.
-Cebulku, ale...
-I nie mów do mnie Cebulku. Sebastian jestem.
-Nie możemy tak po
prostu czasami pogadać, wypić kawę? -pytała nieśmiało.
-I może jeszcze poplotkować albo zostać przyjaciółmi -ironizował?
-To źle? Ula z Markiem zaczynali od przyjaźni.
Kiedy Wiola i Sebastian toczyli rozmowę Ula i Marek wracali do Polski. W samolocie siedzieli przytuleni do siebie i wspominali ostatnie dwa dni.
-Musimy za rok również, gdzieś się wybrać Marek -mówiła z rozczuleniem Ula. — Było tak cudownie.
-Oczywiście kochanie i za rok i za dwa -obiecał Marek, choć nie wiedział, że za rok będzie już trójka pociech, a nie dwójka i nie będą chcieli pozostawić małego synka z nikim.
Dzieciaki jak zawsze mają najlepsze pomysły. Intryga udana, ale czy będzie z tego coś więcej?
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita
Nie pisałam cdn Wioli i Seby, bo akcja miała zakończyć się na dwóch dniach. Ale pewnie tak, bo w serialu również tak od razu do siebie nie wrócili. Byłoby to nawet dziwnie, jakby dwa spotkania wszystko załatwiły.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Dzieciaki są mocne. 💪 A weekend Uli i Marka bardzo owocny😚💓💓 Fajna ta mini, dzięki i wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńDzieciaki i Wiola. Tak jakby jeden poziom intelektualny.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Rzadko komentuje ale teraz musiałam . Mini Pełna humoru
OdpowiedzUsuńDzieciaki i Wiola naltepsze. Podryw na Gądki matki i randka w czarno. Chińczyk nieżle ją wyrolował don w Pekinie a nie Pekinie
To musiała się zdziwić.jak na podwórku kupa złomu., Bo.,
Przynajmniej walentynkowy Ulu się udały i wracają we trójkę. Końcówką Wioli i Seby nie jestem rozczarowana ,bo trudno wybaczyć w dwa dni.
Dziękuję za coś wesołego po pracy iprzed psem snem.
Pozdrawiamy najserdeczniej.💕💐😀 Widać że zerwała się z tej samej jabłoni co Ula. Geny wybrukowane.
Starałam się, aby było wesoło. To prawda Wioletta musiała się nieźle rozczarować. Nie tylko domem i złomem, ale dwiema żonami ciągle bywające w otoczeniu Hu.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
RanczUla, rozwaliłaś mnie tym razem Violettą. Jesteś mistrzynią, bo nikt inny nie pokusiłby się o tak ogromną ilość przekręconych słówek, które często prowadzą do nieporozumień, ale przede wszystkim wywołują jeden, wielki rechot. Pod tym względem Viola w ogóle się nie zmieniła i jak przekręcała słowa, tak dalej to robi. Poza tym jej uroda rozkwitła, co szybko zauważył Kuba. Dzieci Dobrzaków mają często oryginalne pomysły , a już ten, żeby wujkowi sprowadzić Valentynkę, był strzałem w dziesiątkę. Wujek wprawdzie był trochę w szoku i próbował stawiać opór, ale od czego niezaprzeczalny urok panny, a może pani Kubasińskiej-Hu. W dodatku jest wolna! Olszańskiemu chyba nie pozostaje nic innego, jak pogodzić się z sytuacją i przytulić do serca samotną Valentynkę. (haha). Podsumowując, okazało się, że to dzieciaki zapewniły niewątpliwą atrakcję wujkowi podczas nieobecności rodziców, którzy także nie próżnowali, a czas spędzony w Padwie okaże się brzemienny w skutki.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fantastyczna, iskrząca się humorem mini. Piszę komentarz i nie mogę przestać się uśmiechać.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Niektóre osoby się nie zmieniają. I Wioletta do nich należy. Sebastianowi taka Wiola się spodobała i choć zaprzecza, że nie chce mieć z nią nic wspólnego, coś do niej czuje. Dzieci mają różne pomysły i są spontaniczni, więc udało się im doprowadzić do ich spotkania. Pomijając, że bardzo lubili wuja i chcieli, aby miał swoją walentynkę.
UsuńMiło mi, że umiliłam czas i spowodowałam uśmiech.
Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
„Randka w czarno” mnie rozwaliła 😂
OdpowiedzUsuńKto jak nie Wioletta mogła pomylić czarny z ciemnym. Miło, że trafiłam w powiedzonko Wioli.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.