Marka ze szpitala odebrał Sebastian. Czekanie na wypis, zalecenia na najbliższe dni i zebranie swoich rzeczy trochę czasu mu zajęło. Tak jak żegnanie się z lekarzami i pielęgniarkami i panami z jego sali. Febo się nie pojawiła, bo twierdziła, że nie jest mu potrzebna przy wyjściu ze szpitala, bo przecież będzie Sebastian, a ona torby nie będzie mu niosła. Marek nie zapomniał, aby za opiekę lekarską i pielęgniarską się odwdzięczyć. Były kwiaty, bombonierka i ciasto.
-To, co Marek prosto do domu, czy wpadniemy na drinka -zaproponował Seba, gdy ruszali sprzed szpitala.
-Na małego drinka. Jestem jeszcze lekami naszpikowany. Później muszę poszukać jakiegoś ładnego prezentu.
- A co? Planujesz uroczy wieczór z Pauliną? -ni pytał, ni drwił.
-Dla Uli Seba. Tyle zrobiła dla mnie przez ostatni miesiąc. Chcę jej zaproponować stanowisko mojej asystentki. Widziałem kiedyś takie kubki z napisem Najlepsza asystentka na świecie.
-Tym chcę ją przekonać? Ja bym jej zaproponował dobrą płacę. A swoją drogą przez ostatni miesiąc zrobiła się z niej niezła laska. Schudła, wyładniała.
-Zauważyłem -odparł z rozmarzeniem.
-Paulina już widzi w niej rywalkę.
- To niedobrze Seba. Będzie Uli życie zatruwać. Nawet fakt posiadania przez Ulę chłopaka, jej nie przekona. Ona widzi, czego nie ma.
- Wiola swoje również dokłada. Miały ostatnio spięcie po tym jak Łukasz pojawił się u Uli. Wiola z nim gadała, a Ula po spotkaniu z nim w dobrym nastroju nie była. Chyba się pokłócili. Nie mówiłem ci prędzej, ale Ela mówiła mi, że słyszała, jak Aleks mówił temu całemu Łukaszowi o propozycji Dagmary pracy w Gdańsku. On podobno prędzej nie wiedział i o to im mogło iść. Tak na mój rozum.
-Ja też byłbym zły. W końcu byłaby to szansa dla nich, aby być razem. Ale i dla nas, aby Ula została w Warszawie.
-A już myślałem, że szansa dla ciebie na coś -rzekł, złośliwie.
- To nie myśl. Nie wiadomo, co Wiola mu powiedziała i czy się nam nie przysłużyła.
-Jeśli tak to Paulinę i Aleksa szlag trafi, jak dowiedzą się, że wszystko przez Wiolę. Wiolka to ich człowiek przecież.
- Ale i Ula nie lubi, gdy się naciska na nią. Jest samodzielna, ma swoje zdanie i nie da rządzić sobą. Ja zamierzam zachować spokój i delikatnie zaproponować, aby została moją asystentką. Nic na siłę.
Powrót do domu ze szpitala Marek nie tak sobie wyobrażał. Pauliny w domu nie było, a na stoliku w korytarzu leżały niezapłacone rachunki za prąd, ciepłą i zimną wodę, gaz, telewizję kablową i rata za ich dom. W kuchni natomiast zmywarka była pełna brudnych naczyń. Zlew lepiej nie wyglądał. Tak jak łazienka, gdzie kosz i bęben pralki były pełne prania. Wszędzie był też kurz i ogólny nieład. W lodówce też nic nie było. Zza okna widział kubły pełne śmieci, bo Paulina ich nie wyciągnęła, kiedy jeździła śmieciarka. Mieli, co prawda panią do pomocy, ale przychodziła dwa razy w tygodniu, ale teraz miała od dawna planowany dwutygodniowy urlop na wyjazd na wczasy. Przed powrotem Pauliny uruchomił zmywarkę i pralkę. Narzeczona do domu wróciła półgodziny po nim taksówką.
-Już jesteś -zaszczebiotała, gdy weszła do salonu. —Miałeś być po czternastej.
-Ale wróciłem prędzej.
-Zamówiłam dla nas powitalny obiad na piętnastą -mówiła obejmując narzeczonego. — Wszystko, co lubisz kochanie.
- Dom wygląda, jakby nikt tu nie sprzątał od tygodni Paula -odparł tonem daleko od miłego. — Pani Basia ma wolne od tygodnia, a kurzu pełno wszędzie, jakby miesiąc nie było sprzątane.
-Bo nie było. Sprzątaczka odeszła jak leżałeś jeszcze w Monachium -mówiła już nie słodko.
-Pięknie. Nie mogłaś powiedzieć mi, jak byłem w szpitalu? Sama odeszła czy ją zwolniłaś?
- Chciałam, aby przychodziła codziennie rano, ale nie zgodziła się, to odeszła. Szukam kogoś na jej miejsce, ale nie jest łatwo znaleźć kogoś na stałe.
-Paula nie jest nam potrzebna codzienna pomoc -mówił, cedząc słowa. — Nie mamy po siedemdziesiąt lat. Od trzech lat pani Basia przychodziła do nas tylko we wtorki i piątki i wystarczało nam. Ale znając ciebie, urządziłaś jakąś awanturę. Kawy nie umiałaś sobie zaparzyć rano czy iść po bułki i zrobić sobie kanapkę -mówił, uświadamiając sobie, że on tym zajmował się codziennie, a powinna Paulina. — Pralki i zmywarki nie umiałaś też uruchomić albo zapłacić rachunków. Ciesz się, że nie odcięli nam prądu, ani gazu. Powinnaś w końcu ogarniać nasz dom, a wszystko jest na mojej głowie.
-Jak się nie podoba, to znajdź sobie kurę domową, co będzie ci prała, gotowała i sprzątała Marek. Ja nie zamierzam się tym zajmować.
-Żebyś się nie zdziwiła Paula.
-Do tej pory nie przeszkadzał ci nasz styl życia.
-Szpital to takie miejsce, kiedy ma się sporo czasu na przemyślenia Paula.
W czasie obiadu przyjechali do nich Dobrzańscy. Ci byli nie mniej zaskoczeni widokiem domu Marka i Pauliny, jak Marek.
-Kawy, herbaty kochani, bo co innego nie mam -proponował Marek. — Paulina zapomniała zrobić zakupów.
-Co tu tyle kurzu -zapytała Helena, kiedy odkładała torebkę na komodę w korytarzu.
-Posprzątać też zapomniała, a pani Basia odeszła po kłótni z nią.
-Przejrzę oferty i znajdę kogoś -odparła Paulina.
-Ja w twoim wieku sama prowadziłam dom, wychowywałam Marka, chodziłam do pracy i dawałam radę -rzekła wymownie Helena.
-To były inne czasy Helenko i w innych sytuacjach materialnych byliśmy.
-Inne, bo nie było udogodnień.
-Razem z obiadem dostaliśmy cztery babeczki, będzie do kawy -rzekł Marek, aby nie przedłużać dyskusji.
-A jak się czujesz synku -zapytał Krzysztof.
-Dobrze. Miło, że przyszliście. Zapraszam do kuchni. Zdążyłem trochę ogarnąć kuchnię.
-Chcemy pozałatwiać wszystkie sprawy prawne -oznajmił Krzysztof, kiedy usiedli. — Dzisiaj żyjesz jutro nie. Czas zrobić testament i pozmieniać pełnomocnictwa. Na sobotę popołudniu umówilibyśmy się z notariuszem. Jeśli masz czas.
-Jaki testament, jakie pełnomocnictwa -protestował Marek. —Jeszcze sporo lat życia przed wami.
-Synku jedno z drugim nie ma nic wspólnego -mówiła Helena.
-Nie widzę sensu, aby już teraz myśleć o tym -upierał się Marek.
-Spisaliśmy już nowy testament, wszystkie pełnomocnictwa są pozmieniane i czekają tylko na twój podpis i zatwierdzenie urzędowe -kontynuowała Helena.
-Nie podoba mi się to. Nie czyham na wasz majątek.
-Helena i Krzysztof mają rację -wtrąciła się Paulina. — Ja i Aleks mamy uregulowane wszystkie sprawy prawne.
Oczywiście między sobą. Ja do twojego konta nic nie mam -pomyślał.
-Przyjdziemy -dodała jeszcze, Paulina.
Marka korciło, aby powiedzieć jej coś o zachowaniu, ale przy rodzicach nie chciał wszczynać awantury. Rodzice natomiast albo nie usłyszeli faux pas Paulinki, albo zlekceważyli.
Kiedy wyszli, Marek postanowił wyjść z nimi i pójść do pobliskiego sklepu po zakupy, aby było, co zjeść na kolację i śniadanie. Gdy wrócił Paulina brała kąpiel z hydromasażem. Marek tymczasem rozpakował zakupy i zaszył się w swoim małym gabinecie i zajął się opłacaniem rachunków przez Internet. Przy okazji okazało się, że Paulina sporo wydała przez ostatni miesiąc.
-Długo będziesz jeszcze siedział Marco -usłyszał słodki głos zza pleców. Chwilę później i poczuł, jak narzeczona obejmuje go za szyję. —Stęskniłam się za tobą. Ty nie?
-Jeśli pościel wygląda jak reszta domu to nie -odparł zainteresowany jedynie rachunkami.
-Obrażasz się o głupie rachunki i bałagan?
-Nie tylko o to, ale o to jak zachowałaś się, kiedy przyszli moi rodzice. Jesteś pazerna na ich pieniądze. Oni na szczęście chyba się nie połapali, że tobie bardziej zależy niż mi. I uświadamiam cię, że nie zamierzam iść na to spotkanie z tobą. Jeśli w ogóle pójdę. Będę nakłaniał rodziców, aby poczekali z tym testamentem i żeby mama część ze swojego majątku przekazała na utalentowane dzieci z biednych rodzin.
-Jak możesz być tak rozrzutny?
-Tak jak ty pazerna. I
rozrzutna to ty jesteś. Jak mogłaś wydać tyle pieniędzy. W samej restauracji
zostawiłaś pięć tysięcy dwieście. Szłaś tam prawie codziennie i zostawiałaś po
dwieście trzysta złotych. Sama
tyle byś nie przejadła. Kto ci towarzyszył i za kogo płaciłaś?
-Musiałam przecież coś jeść -odparła obrażonym tonem.
-I to są skutki twojej kłótni z panią Basią. Świetnie gotowała i zostawiała nam w lodówce obiady. Od wtorku do soboty mieliśmy, co jeść. W niedzielę mogłaś iść do moich rodziców. Samej nie chciało ci się iść? Mama mówiła, że wpadałaś do nich jak po ogień. I co kupiłaś za trzy tysiące w Desie? Nie zauważyłem nic nowego.
- Obraz do twojego gabinetu. Miała być to niespodzianka dla ciebie.
-Mój gabinet podobał mi się taki, jaki był.
-Jeszcze nie widziałeś go, a już jesteś niezadowolony. Nie masz żadnej wdzięczności. Idziesz spać czy nie?
-Prześpię się w pokoju gościnnym. Pościeliłem sobie już i posprzątałem. Chcę się wyspać porządnie i sam.
Następnego dnia po dziewiątej Marek pojawił się we firmie. Tam już od drzwi czekały na niego kwiaty i huczne powitanie przez pracowników. Szukanie wśród nich Aleksa było bezcelowe, bo Febo na ten dzień wziął sobie urlop na żądanie. W bufecie czekał na niego tort, ciasto i kawa dla wszystkich.
-To przedsmak tego, co czeka cię jutro w Klubie 69 -rzekł mu Sebastian. — Masz jutro imprezę Marek.
-Tak czułem, że coś mi organizujesz. Zresztą ja sam bym zorganizowała sobie imprezę.
-Ale, po co ma się kumpla i asystentkę.
Po godzinie poszedł w końcu do swojego gabinetu. Od razu rzucił się mu w oczy obraz kupiony przez Paulinę. Była to abstrakcja, a których formy nie rozumiał i nie lubił.
Paulina musiała chyba pomylić mnie z Aleksem -pomyślał na widok obrazu.
-Wczoraj Paulina kazała powiesić -wyjaśniła Ula. — Nie miałam nic mówić, bo miała być dla ciebie niespodzianka.
-Wiem. Wczoraj jak przeglądałem wydatki, zauważyłem, że Paula płaciła za obraz z Desy z naszego wspólnego konta. Ale nie chcę o niej rozmawiać. Mam coś dla ciebie Ula -mówił, wyciągając z teczki pudełko. — Coś na zachętę. Proszę.
-Najlepsza asystentka na świecie -przeczytała, oglądając kubek. — To znaczy?
-To znaczy, że proponuję ci stanowisko mojej asystentki. Wiem, że chcesz być lojalna wobec Pshemka, ale będziemy ściśle współpracować. Wiem też, że rozważasz wyjazd do Gdańska, ale jak zostaniesz, chciałbym abyś została moją asystentką.
-Wyjazd do Gdańska się oddala -cicho wymamrotała.
-To, co Ula -mówi z zadowoleniem. — Przyjmiesz moją ofertę. Razem zbudujemy modowe imperium.
-Musi być od razu imperium Marek? -zgodziła się pytaniem.
W co ty się pakujesz Ula? -pomyślała.
-Nie musi Ula -odparł, czytając w jej odpowiedzi zgodę. — I dziękuję.
Paulina o planowanej imprezie dowiedziała się od Wioletty. W przeciwieństwie do Kubasińskiej nie zamierzała iść.
-Musisz się ze swoją wygraną tak obnosić -mówiła mu z pretensjami, gdy byli już w domu. — Nie wystarczyło ci powitanie we firmie?
-Gdzie był dzisiaj Aleks? Nie było go stać, aby mi pogratulować? Nawet jak był u mnie w szpitalu, słowem nie wspomniał. Jak przypuszczam, w klubie się też nie pojawi?
-Idziemy jutro na event.
-Oczywiście. Gdyby to on wygrał konkurs na prezesa, miał przyjęcie i ja bym nie przyszedł mówiłabyś, że nie potrafię przegrywać, że jestem samolubny, że robię ci przykrość i tym podobne rzeczy.
-Jesteś niesprawiedliwy.
-A ty jesteś taka sprawiedliwa? Nie potrafisz mojego sukcesu uszanować. Ostatnio tyle się wydarzyło między nami, że mam dość. Widzisz tylko siebie i brata. Najważniejsze są dla ciebie pieniądze. Widziałem, jak oczy ci się rozświetliły, gdy rodzice wspomnieli o spadku. Potrafisz je tylko wydawać. Zwłaszcza moje. Ciągle mnie śledzisz, wszczynasz awantury. Nie ogarniasz spraw domowych i gdybym nie ja już dawno zginęłabyś w rachunkach. Pomysł połączenia naszych rodzin był najgłupszym pomysłem, na jaki mogli wpaść. Zrywam z tobą.
-Żartujesz sobie -odparła z szokiem.
-Nie żartuję -mówił ze spokojem. — Odchodzę od ciebie. Z tą chwilą nie jesteś już moją narzeczoną. Masz się przenieść do ukochanego brata.
Wioletta tymczasem zaczęła triumfować w duchu, bo sądziła, że w końcu odkryła tajemnicę Uli vel Mileny. Wszystko przez to, że odkryła, że Ula czyta forum dla dziewczyn. Jeden wpis zdecydowanie ją zainteresował, bo podpisała go Milena. Dziewczyna opisywała swoją historię, kiedy to w czasie studiów pracowała w klubie Go-Go i miała w sobie dwie natury. Grzecznej dziewczyny i wampa na scenie. Raz popełniła błąd i poszła z takim jednym Tomkiem do łóżka, chociaż miała chłopaka. Przez kolejne trzy lata się nie widzieli, ale po skończeniu studiów trafiła do firmy, gdzie on pracował. Choć nie była już rudą Mileną ze sceny, ani z mocnym makijażem Tomek poznał ją i od tej pory miała problemy, bo wykorzystywał jej sekret i musiała odwalać za niego prace i we wszystkim pomagać.
Oczywiście nie wszystko się zgadzało, ale uważała, że niektóre fakty celowo były zmienione i uważała, że to Ula jest bohaterką. Przemawiały za tym stare zdjęć w Internecie, z których wynikało, że Ula była kiedyś ruda i teraz po latach pomaga Markowi.
I wyszło straszydło z worka -pomyślała z triumfem.