niedziela, 29 maja 2016

W ostatniej chwili 15 - epilog.




 

Ula i Marek w roli rodziców odnaleźli się szybko i wszystko mieli zorganizowane. Już po paru dniach dostrzegli pewną prawidłowość w tym nowym dla nich położeniu.  Synek zdecydowanie więcej i częściej jadł, przysypiał przy piersi mamy, prędzej się budził na kolejne karmienie a swoim płaczem budził przy okazji swoją siostrę. Ula żartowała nawet, że te przyssanie się do piersi ma po ojcu.  Wieczory i noc również mieli rozpracowane. Najpierw wspólnie kąpali córeczkę, później Ula karmiła ją, a Marek w tym czasie kąpał synka i ubierał.  Gdy Karolina była już najedzona to odbierał i usypiał córeczkę a Ula karmiła jej brata. Marek na te pierwsze najcięższe dwa tygodnie wziął wolne i zajmował się całą trójką.  Nauczył się przewijać, kąpać, karmić, robić herbatkę. Wstawał również do nich w nocy a gdy były starsze i pogoda dopisywała to wychodził na krótkie spacery. 

Dziecko Pauliny takiego szczęścia nie miało. Po porodzie kobieta stała się jeszcze bardziej zobojętniała niż przed porodem. Jej lekarka nie wiedziała czy depresja wywołana została z samego faktu porodu, czy z racji koloru skóry jej córeczki. Jeszcze w czasie pobytu w szpitalu zaniedbywała ją. Położna i pani psycholog nie były przekonane nawet czy może wyjść ze szpitala w tym stanie i tylko zapewnienia Aleksa i Dobrzańskich, że zajmą się zarówno dzieckiem, jak i matką spowodowały, że mogła opuścić szpital. Po powrocie do domu lepiej nie było i większa część obowiązków spadł na Aleksa, ale on o dzieciach niewiele wiedział i musiał korzystać z pomocy Dobrzańskich. Do tej pory pomagali w opiece nad bliźniętami, ale teraz bardziej potrzebni byli Aleksowi i Agnieszce a Ula i Marek zrozumieli to.  Paulina swoim dzieckiem jak prawdziwa matka nie zajmowała się.  Nie karmiła jej piersią bojąc się, że zdeformuje je, gdy płakała nie podchodziła dłuższy czas i chciała wrócić jak najszybciej do swojej figury i wagi jak przed porodem. Zaczęła również coraz częściej wychodziła na całe dnie i wieczory. Prośby i rozmowy na temat postępowanie jej niewiele dawały. Dobrzańscy byli mocno rozczarowani niedoszła synową i cieszyli się nawet, że nią nie została. W końcu cztery miesiące po porodzie oświadczyła, że wyjeżdża na krótkie wakacje do Włoch. Wyjazd przedłużył się jednak do miesiąca a Dobrzańscy już na dobre zajęli się jej córeczką.  To Aleks skierował sprawę do sądu o ograniczenie siostrze praw rodzicielskich. Sprawa rozstrzygnęła się pomyślnie i Dobrzańscy zostali prawnymi opiekunami Agnieszki. Paulina nawet nie protestowała z takiego obrotu sprawy i wróciła do swoich znajomych i życia we Włoszech. Wyjaśniła im również sprawę z ojcem dziecka. Z rozpaczy po tym jak oszukał ją kochanek w klubie poznała młodego śniadego chłopaka i spędziła z nim chwile uniesienia. Do końca nie była, więc pewna, który z nich jest ojcem.  Dobrzańscy z wychowaniem Agnieszki radzili sobie równie dobrze jak młodzi ludzie. Helena zawsze ubolewała, że po urodzeniu Marka nie mogła już mieć dzieci i zawsze marzyła się jej córeczka. Teraz po latach jej marzenia jakoby spełniły się.

Marek bardzo szybko doszedł do wniosku, że życie u boku Uli jest wspaniałe i całkiem inne niż te, które wiódł z Pauliną. Ula sama zajmowała się domem, obiadami, sprzątaniem i jego koszulami. I to zarówno przed porodem jak i po. Jedynie, czego brakowało to bliskości z Ulą. Nie chciał jednak ryzykować i kochać się z nią, gdy była w ciąży, aby nie zaszkodzić dzieciom. Po porodzie równiej musieli odczekać. Zrobili to dopiero po kolejnej wizycie i zapewnieniu lekarki, że nic nie stoi już na przeszkodzie, aby oddać się cielesnej miłości. Tego wieczora szybciej położyli dzieci spać i przygotowali dla siebie romantyczną kolację.
- Ula tyle miesięcy bez seksu to dla mnie naprawdę długo-rzekł całując jej szyję. – Jakby nie licząc to rok dwa tygodnie i dwa dni.
-Tak dokładnie pamiętasz-uśmiechnęła się na wyliczenia ukochanego.
- Tak kochanie-szepnął jej do ucha. – Ale nadrobimy to skarbie, bo zamierzam kochać się z tobą tak często jak się da. I to do czasu, gdy nie będę już zgrabiałym staruszkiem i nie będę już mógł. Ale przynajmniej przez najbliższe czterdzieści – pięćdziesiąt lat nie zamierzam zgrabnieć i dawać ci to, co najlepsze w łóżku.
Od tej pory miłości, tak jak obiecywał jej Marek, nie szczędzili sobie.
Zrobił również kolejne badania, ale wynik podobny był jak dwa poprzednie. Znaleźli jednak w tym coś optymistycznego, bo nie musieli zabezpieczać się ani tracić na to pieniędzy.

 Mijały kolejne dni i tygodnie i nastał czerwiec. Dzieci były już półrocznymi zdrowymi bobasami z wyrzynającym się ząbkami, samodzielnie siedzącymi i gaworzącymi. W drugą sobotę miesiąca Ula i Marek pobrali się.  Dzień jak na ślub był słoneczny, ale nie upalny. Wesele duże nie było. Zaprosili tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół.  Pshemko uszył dla Uli skromną sukienkę, bo uważała, że coś bardzo wyszukanego, jako matce dwójki dzieci nie wypada zakładać. Przybraniem kościoła natomiast zajęły się zakonnice a sali wynajęta firma.  Tydzień po ślubie małżonkowie wyjechali na samotny weekend a później zabrali dzieci i pojechali na pierwsze wspólne wakacje na Mazury. Z początkiem lipca i ku radości pana Jareckiego po półtorarocznej przerwie Ula wróciła do pracy a dziećmi zajęli się dziadkowie. W opiece nad trójką maluchów pomagała im gosposia oraz jej wnuczka, która miała wakacje a w przyszłości chciała studiować zaocznie i potrzebowała pracy.  Rano, gdy Ula jechała na dziewiątą do banku to zawoziła bliźnięta do teściów a Marek wracając z pracy odbierał je. Taki układ był znacznie lepszy niż powierzanie dzieci niani.  




Gdy Karolina i Sebastian skończyli dwa latka ich rodzice zaczęli szukać nowego domu.  Pokoik przy ich sypialni stawał się dla dzieci za mały a pokój gościnny był za daleko od ich sypialni. Chcieli też, aby ich pociechy w niedługiej przyszłości mieli oddzielne pokoiki.  Dom znaleźli szybko i wczesną wiosną wprowadzili się do niego. Nie musieli przeprowadzać nawet remontu, bo był dopiero, co odnawiany. Na dole mieścił się salon z kuchnią i jadalnią z wyjściem na taras, mała spiżarnia oraz garaż. Na górze natomiast były cztery pokoje. Sypialnia rodziców, pokój gościnny oraz dwa inne mniejsze pokoje a do tego poddasze do zagospodarowania. W nowym domu szybko się urządzili i zadomowili. Ula wzięła się też za swój warzywny ogródek a Marek dzielnie jej pomagał.  Przekopywał, grabił i robił rajki.  Zostało już tak przez kolejne lata.  Wczesną wiosna przekopywał ogródek a jesienią pomagał żonie zbierać warzywa.  Dla dzieci natomiast specjalna firma zamontowała huśtawkę oraz domek z zjeżdżalnią i piaskownicą pod nim. Było też miejsce na urządzenie kącika na grilla i kojec dla psa.  Życie płynęło im w szczęściu, miłości i dopieszczaniu tego wszystkiego. Dzieciom i sobie poświęcali każdą wolną chwilę.  Nie chcieli, aby ich praca albo własne inne sprawy odbijały się na rodzinie. Latem i wiosną najczęściej przesiadywali na tarasie bacznie pilnując swoich pociech bawiących się na huśtawkach, a jesienią i zimą siedzieli w salonie przy kominku. Nie zapominali też o swoich przyjaciołach i zapraszali do siebie Karolinę i Sebastiana.

Czas płynął szybko, dzieci dorastały zaczęły chodzić do przedszkola a później do zerówki.  W wieku sześciu lat już wiele można było o nich powiedzieć. Karolina była z tych grzeczniejszych dziewczynek lubiąca chodzić w sukienkach, nie brudzić się i bawić się lalkami i w dom.  Przeciwieństwem jej była Agnieszka, która lubiła łobuzować, chodzić w spodniach i bawić się zarówno samochodami jak i lalkami. Najbardziej podobała się jej zabawa makietą wujka Marka i nieraz przesiadywała w sypialni wujka i cioci i ku niezadowoleniu Marka przekładała armaty i żołnierzyki.  Sebastian natomiast był małym odkrywcą i pełno go było wszędzie. Sam musiał wszystko sprawdzić, zobaczyć, dotknąć, przekonać się o czymś. Miał też całą masa pytań a dlaczego, a po co, a czemu. Z siostrą i kuzynką tylko czasami bawił i chyba tylko po to, aby przekonać się jak działa ich zabawka.  Bliźnięta swoją urodę odziedziczyły sprawiedliwie. Karolina podobna była do mamy z jej błękitnymi oczami i delikatnymi dołeczkami w policzkach. Jej brat natomiast przypominał ojca z jego uwodzicielskim spojrzeniem i dołeczkami, gdy uśmiechał się szerzej. Agnieszce urody również nie brakowało. Była wysoką i szczupłą dziewczynką o prostych długich włosach.




 Paulina córkę odwiedzała parę razy w roku. Nie były to jednak wizyty, na które Agnieszka jakoś szczególnie by czekała. Jej rodziną byli dziadkowie, ciocia Ula, wujek Marek i Aleks oraz Karolina i Sebastian. Nieraz zastanawiała się jednak i pytała dziadków, dlaczego nie ma przy niej mamy a ojca nie ma w ogóle i wygląda inaczej niż Karola i Cebulek. Dobrzańscy tłumaczyli jej, że mama ma życie i prace we Włoszech, jej tata okłamał mamę i po nim ma ciemną skórę. Zapewniali ją też, że nie jest gorsza od innych dzieci i jest dla nich największym skarbem i nie zamieniliby ją na żadną inną dziewczynkę. Agnieszka rosła, więc w miłości nie mniejszej jak Karolina i Sebastian. Te jej spokojne i radosne życie i rodzinną atmosferę na chwilę zamąciła Paulina. Podczas jednej z wizyt i po tym jak córka zachwalała ciocię Ulę to powiedziała jej, że gdyby nie ta kochana ciocia Ula to wujek Marek byłby teraz jej tatusiem i to ją by kochał i byliby razem. Dziewczynka bardzo przeżyła tę informację, nieufnie patrzyła na Ulę i była dla niej niemiła. Dziadkowie znali ją już dobrze i wiedzieli, że coś się stało i ma to związek z wizytą Pauliny. Wnusia opowiedziała im w końcu, co ją dręczy i co powiedziała jej mama.  Oboje byli oburzeni zachowaniem Febo i chcieli jak najszybciej porozmawiać z nią i powiedzieć jej, że jest bardziej podła niż myśleli. Najpierw jednak zajęli się Agnieszką i wytłumaczyli jej, że mama ją okłamała, bo zazdrości cioci Uli. Dziewczynka na szczęście uwierzyła im, bo dziadkowie zawsze byli blisko niej i nigdy jej nie okłamali.

O tej tragedii mówiły wszystkie programy informacyjne a gazety rozpisywały się. W wypadku samochodowym tuż przed Zieloną Górą zginęło czworo mieszkańców Warszawy. Nazwisk nie podawali, ale Ula z informacji, jakie były podawane domyśliła się, że chodzi o pana Jareckiego jego żonę, syna i synową. Jej przypuszczenia szybko się potwierdziły. Trudno było jej uwierzyć, że jej szef nie żyje i w piątkowe popołudnie po raz ostatni powiedziała mu do widzenia, życzyła udanej podroży i zabawy na jubileuszu ślubu brata.
Ich pogrzeb zgromadził tłum ludzi. Wśród rodziny, przyjaciół, znajomych i zwykłych gapiów Ula wypatrzyła córkę pana Jareckiego Julię. Znała ją, bo czasami przychodziła do ojca. Była późnym dzieckiem i był dumny z jej osiągnięć plastycznych. Dziewczyna zdała właśnie maturę i miała wkrótce rozpocząć studia w Paryżu. Teraz stała wśród starszych i młodszych krewnych i tuliła się do jednego z nich. Ula bardzo współczuła jej. Sama straciła matkę, gdy była w jej wieku, ale jej żal w porównaniu do żalu Julki był niczym. Ona w jednym momencie straciła oboje rodziców, brata i bratową, musiała dorosnąć, porzucić marzenia o studiowaniu na wymarzonej uczelni i zająć się wychowaniem dzieci brata.  Sama była jeszcze dzieckiem a miała zająć się sześcioletnim Adasiem i niespełna czteroletnią Igą.  Ich mam była, bowiem jedynaczką i oprócz matki bliższej rodziny nie miała. Kobieta natomiast była już po sześćdziesiątce i po przebytym zawala a tragiczna śmierć córki jeszcze bardziej wpłynęła na jej zdrowie i nie była w stanie zająć się dwójką dzieci.
Julia w banku pojawiła się parę dni po pogrzebie. Przyszła, aby z gabinetu ojca zabrać jego rzeczy. Dziewczyna wypłakała również Uli wszystkie swoje żale i niespełnione marzenia. Wyznała jej też, że myśli o tym, aby umieścić Adasia i Igę w rodzinie zastępczej. Waha się jednak, bo boi się powierzyć swoich bratanków całkiem obcym osobom i nie chce, aby tułały się od jednej rodziny do drugiej. Ula tylko przez chwilę zastanawiała się.
Następnego dnia razem z Markiem i prawnikiem zaczęli starać się o statut rodziny zastępczej.  Julia decyzję Uli i Marka przyjęła z radością, jeśli można w takiej sytuacji mówić o radości.  Mogła zaufać Uli, bo jej ojciec nie raz chwalił ją i mówił, że to mądra i dobra kobieta. Przez kolejne tygodnie chodzili na kurs przygotowawczy dla rodzin zastępczych i dużo rozmawiali z psychologiem. Pani psycholog uprzedzała, że czeka ich ciężkie zadanie. Za radą lekarki i dla dobra dzieci Julka miała zamieszkać z nim na czas adaptacji.  Musieli również porozmawiać z swoimi dziećmi i powiedzieć, że przybędzie im rodzeństwo, że spotkała ich wielka tragedia i potrzebują pomocy również z ich strony i ich towarzystwa i zabawy z nimi. Oboje przyjęli to bardzo dojrzale i pomagali w małym przemeblowaniu w swoich pokojach. Wspólnie z rodzicami w szafach i na półkach zrobili miejsce na rzeczy Adasia i Igi a wujek Sebastian pomógł dostawić łóżka. W niedługiej przyszłości dla chłopców miało być wyremontowane poddasze.  Ula i Marek na pierwsze dwa tygodnie pobytu młodych Jareckich w ich domu wzięli wolne. Rodzeństwo tak jak przewidywała pani psycholog z początku było nieśmiałe i zamknięte w sobie. Budzili się również w nocy z płaczem a Iga moczyła się. Dobrzańscy i Julka tulili ich wtedy i usypiali. Karolina i Sebastian natomiast zachęcali ich do zabawy, dawali własne zabawki. Przychodzili również rodzice Marka z Agnieszką i cała piątka bawiła się razem. Agnieszką zainteresowali się nawet, bo miała inny kolor skóry i też wychowywała się bez matki i ojca. Z czasem dzieci stawały się coraz śmielsze i otwarte i przylgnęli do nowej rodziny.  Adaś był spokojnym chłopcem i Sebastian przy nim stał się bardziej zrównoważony.  Nie rozkręcał już zabawek i innych rzeczy i nie robił doświadczeń tylko oglądał z nim książki albo telewizję na interesujący go akurat temat.   Iga natomiast całkowicie oddała się Karolinie i pozwoliła, aby ta mogła niańczyć ją i bawić się w dom.  Jeździli z nimi również na cmentarz i do drugiej babci, a ciocia Julka przylatywała do nich raz w miesiącu. Było to nawet częściej niż przyloty Pauliny. Po tym, co powiedziała córce o Uli jej kontakty z Dobrzańskimi jeszcze bardziej ochłodziły się a Agnieszka już całkiem przestała tęskniła i mówić o matce.



Jakiś czas później.

Ula zadziwiała Marka zawsze, ale teraz szczególnie.  Jego żona prowadziła sama dom, zajmowała się dziećmi, miała czas dla siebie i dla niego, wieczorami nie była zmęczona, zawsze pięknie wyglądała i do tego chodziła do pracy. Niedawno wygrała konkurs na jednego z dyrektorów banku i zajęła stanowisko pana Jareckiego. Dla Marka najważniejsze było to, że nie zmieniła się od czasu jak poznali się. Ciągle była dobra, miła, uśmiechnięta. Wieczorami, gdy dzieci już spały mieli czas tylko dla siebie.
-Kochanie, mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa?–zapytał ją Marek któregoś późnego wieczora, gdy zaglądali do pokoju Igi i Karoliny a później Adasia i Sebastiana.
-Bardzo szczęśliwa i nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne - odparła radośnie patrząc na śpiące swoje dzieci. – Moje marzenia się spełniły kochanie w stu procentach.  Mam ciebie, dzieci, ogródek, psa, kota. Mam nawet więcej, bo mam jeszcze myszki Adasia.

KONIEC
***************************************************************
Do miłego zobaczenia w połowie lipca. Około 15 czerwca może będzie miniaturka.  100% nie daję. 
Zdradzę, że w kolejnym opowiadaniu tj. „Życie na niby” Marek w 2 lub 3 części dopuści się kłamstwa a po pięciu latach będzie mieć z tego powodu małe kłopoty. I coś, czego jeszcze chyba nie było. Matka Marka z domu nazywać się będzie ……? Na początku mowa będzie też o firmie Grubiańscy& Dobrzańscy oraz pojawi się wątek asystentka –szef. Ula podobnie jak w tym opowiadaniu F&D pracować nie będzie. To tyle zapowiedzi.
Pozdrawiam i cierpliwości. 

środa, 25 maja 2016

W ostatniej chwili 14




-A, jeśli po tym, co zrobiłem i napisałem jej w liście to nie mam już u niej szans?-zapytał przyjaciół czekając na jakąś odpowiedź Uli. Albo, jeśli kogoś sobie znalazła? W Londynie jest pełno Polaków.
-Marek- odezwał się Sebastian. – Ula naprawdę cię kochała, a tego tak łatwo się nie zapomina. I nie zapominaj, że jest w ciąży a to skutecznie odstrasza facetów.
- Seba ma rację-wtrąciła się również Karolina. – Znam Ulę i wiem, że czasami musi coś przemyśleć dłużej. Jeśli teraz nie zadzwoni to może zrobić to trochę później. Na mnie i na Sebastiana również możesz liczyć. Pomożemy odzyskać ci Ulę i będziemy dzwonić do skutku.
-Nie wiem, nie wiem- odparł chodząc nerwowo po biurze. – Może polecę do niej i będę błagał ją o wybaczenie tam na miejscu- zapytał a raczej poinformował przyjaciół. –  Ale najpierw pojadę do Rysiowa, powiem jej ojcu prawdę i dowiem się o adres. Karola możesz sprawdzić mi loty na dzisiaj do Londynu.
-I, co Ula –zapytał Sebastian, gdy jego telefon zadzwonił ponownie.
-Nie- odparł odrzucając połączenie. –  Tym razem matka.  Niewiele im powiedziałem. Tylko tyle, że ślubu nie będzie.
-Nie zdziwię się jak zaraz tu obie wparują i zrobią ci awanturę-zadrwił Olszański.
-Miejmy nadzieję, że chociaż obiad zjedzą-rzekł wyglądając przez okno, aby sprawdzić czy nie nadchodzą. – Bądź, co bądź zamówiony już był.

Ula jak na bliźniaczą ciążę czuła się dobrze i dawała sobie w dalekim Londynie radę znakomicie. Mdłości miała tylko przez parę dni, stopy jej nie puchły, wyniki i waga były w normie. Nawet na zachcianki była przygotowana i w jej lodówce można było znaleźć śledzie, lody, ogórki, coś ostrzejszego i czekoladę. W pracy również układało się jej dobrze. Koleżanki były miłe i pomocne a koordynatorka w te nieliczne gorsze dni kierowała ją z obsługi klienta do biura z lepszą klimatyzacją i bliżej toalety. Cieszyła się nawet, że jest w Londynie gdzie nie było upałów a oglądając pogodę dla Warszawy to już pod koniec maja były temperatury sięgające trzydziestu stopni i przypuszczała, że będąc tam ciążę znosiłaby gorzej.  Za nawową koleżanki z banku zainwestowała także w siebie i zmieniła wygląd. Później przeglądając się w lustrze przyznała, że była to mądra decyzja i znacznie poprawiła jej humor. Wstępnie przez Internet szukała również mieszkania dla siebie i dzieci.  O Marku trudno było jej nie myśleć. Pomimo tego, co jej zrobił to dalej go kochała.  Nie potrafił go nie kochać i nie nienawidzić, bo dał jej dzieci i będzie mieć jego cząstkę już na zawsze.  Obiecała sobie też, że będzie kochać te dwa skarby siebie i za Marka.  Jedynie, czego jej brakował tu to rodziny i cieszyła się, że w następnym tygodniu ma przylecieć do niej Jasiek.

Piętnastego lipca obudziła się wcześnie, bo przed szóstą. Do pracy miała na ósmą a bank był na tyle, blisko że chodziła tam pieszo. Leżąc jeszcze w łóżku poczuła coś w brzuchu i na pewno nie było to spowodowane jakąś niestrawnością. Poczuła pierwsze ruchy dzieci. Były to delikatne kopnięcia czy ich przepychanki, ale były. Ucieszyła się, ale i zarazem zasmuciła, bo nie miała się, z kim tym podzielić. Przez cały też dzień wracała do tego momentu i próbowała coś ponownie wyczuć.
 Zajęta była właśnie tłumaczeniem pani Błasik warunków zmiany jej kredytu, gdy jej telefon wibracjami dał znać o nadejściu połączenia. Przelotnie spojrzała na telefon i choć numer Marka usunęła to i tak znała go na pamięć. Jednym ruchem odrzuciła połączenie. Z drugim zrobiła podobnie. Nie chciała z nim rozmawiać i nie interesowało ją, po co dzwoni. Niedawno natrafiła na jego zdjęcie z Pauliną. Oboje byli uśmiechnięci a Marek obejmował ją w tali. Jej zaokrąglonego brzuszka również nie dało się nie zauważyć. Zdjęcie opiewało również podpis „ Czyżby przyszedł czas na ustatkowanie się”?  Później długo nie mogła dojść do siebie a lekarka kazała jej unikać stresu. Przez pierwsze dni po rozstaniu nie raz płakała z jego powodu do poduszki, ale szybko zrozumiała,że dla dobra dzieci musi się uspakajać. Nie potrafiła jednak tak całkiem zapomnieć i  nie myśleć o tym, co ją spotkało i wracała do niespełnionych marzeń o domku z ogródkiem z placem zabaw dla dzieci i wybiegiem dla psa i kota.
 Karolina również dzwoniła, ale i jej telefonu nie odebrała. Chwilę później dostała krótkiego SMS-a. Ciekawość wzięła górę i gdy tylko pani Błasik odeszła od stolika wyszła do pokoju socjalnego na krótką przerwę. Z drżeniem rąk otworzyła wiadomość i przeczytaniem ją raz i drugi a w oczach pojawiły się łzy.
Ula. W marcu chorowałem na świnkę a nie na grypę. Zostawiłem cię, bo okazało się, że nie będę mógł mieć po niej dzieci a Ty marzyłaś o dużej rodzinie. Dzisiaj dowiedziałem się, że jesteś w ciąży. Wiem, że to moje dziecko. W liście, w którym napisałem Ci, że kocham Paulinę skłamałem, bo chciałem żebyś zapomniała o mnie i znalazła kogoś, kto spełni Twoje marzenia. Nie kocham jej i nie poślubię. Pewnie wiesz, że jest w ciąży, ale jej dziecko na pewno nie jest moje. I najważniejsze Ula nigdy nie przestałem Cię kochać. Oddzwoń proszę, daj mi jakiś znak a wszystko wyjaśnię Ci dokładnie.
 Szybko pojęła sens wiadomości. Marek zostawił ją nie, dlatego że kochał Paulinę, ale dlatego że ją kochał i zrobił to z miłości do niej, aby mogła spełnić swoje marzenia o rodzinie. Nieraz mówiła mu przecież o tym jak bardzo pragnie mieć dzieci.   Zastanawiała się tylko przez chwilę i wybrała opcje połącz z nadawcą. Marek odebrał po pierwszym sygnale Była to krótka rozmowa, ale bardzo znacząca.
-Ula dziękuję, że zadzwoniłaś-zaczął niepewnie.
-Musiałam. Marek ty naprawdę to wszystko? – zapytała z wahaniem.   
-Tak Ula-odparł szybko, aby rozwiać jej wątpliwości. –  Kocham cię, nie ożenię się z Pauliną, jej dziecko nie jest moje, miałem świnkę i nie mogę mieć dzieci-streścił jej chaotycznie treść SMS-a.  
-I ty nie, dlatego że jestem w ciąży?
-Ula jak możesz tak myśleć-rzekł z wyrzutami. – Kocham cię jak żadną inną. I nasze dziecko. Ostatnie miesiące były dla mnie udręką. Gdy odebrałem badania i okazało się, że stałem się bezpłodny byłem załamany.  Z rozpaczy wróciłem do Pauliny, i chciałem zostać ojcem dla jej dziecka.  
- Nie powinieneś robić z tego tajemnicy-wytknęła mu.  – Kochałam cię i nigdy nie myślałam o tobie tylko w kategoriach jakiegoś reproduktora.
-Seba mówił mi to samo- rzekł zły po raz kolejny na swoją głupotę.  – Teraz wiem, że byłem ostatnim głupcem. Zaoszczędziłbym ci tyle cierpienia.  Ula wiem, że może proszę cię o zbyt wiele, ale błagam cię wybacz mi i daj mi drugą szansę. Jeśli nie teraz to proszę cię, żebyś, chociaż próbowała mi wybaczyć albo pomyślał o tym. Dam ci tyle czasu ile zechcesz, ale nie przekreślaj mnie na zawsze. Proszę cię Ula. Proszę cię na wszystkie świętości.
-Nigdy nie przestałam cię kochać -wyznała mu w końcu.
- Czy to znaczy, że dajesz mi drugą szansę? - spytał z nadzieją.
-Powiedzmy, że nie skreślam cię – odparła po krótkiej ciszy. – I robię to tylko, dlaczego że wiem, dlaczego tak postąpiłeś. To było bardzo charyzmatyczne. Chciałeś mojego szczęścia.
 -To prawda Ula- rzekł z optymizmem po tym, co usłyszał. –  Chciałem twojego szczęścia, choć wiedziałem, że będziesz na początku nieszczęśliwa i jestem wobec ciebie egoistyczny.  I dziękuję. Zobaczysz nie zawiodę ani ciebie, ani naszego dziecka.
- Dzieci Marek, bo ja ci nie powiedziałam, ale to będą bliźnięta-oznajmiła mu w końcu tę najważniejszą rzecz.
-Bliźnięta-powtórzył z niedowierzaniem.
- Dokładnie to dziewczynka i chłopiec- dodała słysząc w słuchawce poruszenie. –  Tak wykazało USG.
- To znaczy parka- wydedukował a uśmiech rozjaśnił jego twarz już w pełni. – Nic piękniejszego od ciebie i naszych dzieci nie mogło mnie spotkać. Seba i Karolina już nam gratulują. Pewnie to słyszysz.
-Trudno tego było nie usłyszeć-zaśmiała się.
-Ula, Karola sprawdziła mi właśnie loty do Londynu. Są wolne bilety i jeśli chcesz to przylecę do ciebie jeszcze dzisiaj. Ja chce tego bardzo.
- Dzisiaj?- zdziwiła się. –  A twoja praca?-zapytała podchwytliwie, ale perspektywa zobaczenia Marka tak szybko bardzo ją ucieszyła.
-Jestem tu w końcu prezesem i mam dobry układ z kadrowym- mówił wesoło. – Chcę jak najszybciej zobaczyć cię, przytulić, pogładzić twój brzuszek i przywitać się z naszymi dziećmi. Chyba, że nie chcesz to nie przyjadę?
-Nie. To znaczy chcę żebyś przyleciał-wyjaśniła małe te nieporozumienie.
-To dobrze, bo już myślałem, że nie chcesz- odparł z ulgą.
-Marek, a jak się dowiedziałeś? –zagadnęła go. –  Spotkałeś kogoś z mojej rodziny?
-Nie. Od Oliwii-rzekł siadając na brzegu biurka.  – Byłem dzisiaj umówiony z Jareckim na dziesiątą, ale mocno zaspałem i musiałem spotkanie przełożyć na późniejszą godzinę.   Później mi nie pasowało i w końcu do banku zamiast mnie poszła Karolina.  Spotkała Oliwię i powiedziała jej, że jesteś w ciąży. Razem z Sebastianem pokojarzyła fakty i wydało się.
- No tak Oliwia- westchnęła. –  Oliwka zawsze była plotkarą.

-Gratuluję Marek- rzekł Sebastian, gdy ten skończył rozmawiać z Ulą. – Strzeliłeś dwa gole w jednym meczu.
-Czy ty musisz mówić o tym tak prostacko-odezwała się Karolina zanim Marek zdążył mu odpowiedzieć.  – Lepiej brzmi trafił w podwójne szczęście.
-Zwał jak zwał, ale najważniejsze, że są, że się udało się -odparł im z zadowoleniem.
-Szkoda, że nie widziałem miny Pauliny, gdy mówiłeś jej, że ją rzucasz-zasmucił się Sebastian. – Mina musiała być bezcenna. A była taka pewna, że nic już jej planom nie może zaszkodzić- kontynuował z nieukrywanym zadowoleniem.   – A tu taka niespodzianka. Jest takie powiedzenie.  Jeśli chcesz rozbawić Boga to opowiedz mu o swoich planach na przyszłość- zaśmiał się. – Pasuje do niej jak ulał.
-Seba- przerwał mu Marek zirytowany jego słowami. –  Zmarnowałem jej życie pozbawiłem, planów i marzeń, a ty się nabijasz.
-Tylko nie mów mi, że jest ci jej jeszcze żal- odparł z niedowierzaniem. – Jeśli nie jej, jak to dramatycznie powiedziałeś, to zmarnowałbyś życie Uli. Pomijając to, że Paulina zmarnowałaby twoje życie. Wybacz Marek, ale wyrzutów jakichkolwiek nie powinieneś mieć- mówił ze wzburzeniem. –  Może jeszcze będziesz ją przepraszać?
-Seba ma racje Marek- poparła go Karolina.
- Nie, nie mam wyrzutów sumienia - próbował wytłumaczyć im to ze spokojem. Ja po prostu nie czerpię z tego satysfakcji jak wy.  Czuję tylko ulgę. A z tymi przepraszaniem nie jest głupi pomysł. Jak tylko atmosfera uspokoi się to porozmawiam z Pauliną i wytłumaczyć jej wszystko na spokojnie.

Paulina z Heleną z obiadu wróciły półgodziny później.  Obie dzwoniły do niego, ale połączenia odrzucał, bo czekał na wiadomość od Uli. Zastali go szykującego się do wyjścia.
-Można wiedzieć, co to znaczy, że ślubu nie będzie- spytała go ostrym tonem narzeczona.  – Stało się coś? Chcesz go przełożyć.
-Nie Paulino-mówił jak na zaistniałą sytuację z dużym zrównoważeniem. – Chcę odwołać go kategorycznie.
-Nie mówisz tego poważnie- furknęła do niego. – Do ślubu zostały dwa tygodnie, prawie wszystko jest gotowe, goście zaproszeni.
-Bardzo poważnie-zapewnił. Rzucam cię i całą tą szopkę ze ślubem i dzieckiem.
-Nie rozumiem. Możesz mnie jakoś oświecić.
-Którego słowa nie rozumiesz Paulino? – zapytał złośliwie.    Rzucam cię, ślubu nie będzie, nie poślubię cię, nie wyjdę za ciebie, nie ożenię się z tobą ani za dwa tygodnie ani za sto lat. Znajdź sobie innego tatusia. Mam ci to wszystko przeliterować.
-Marek, ale chyba są jakieś powody tego-wtrąciła się ostro Helena słysząc jego impertynencję. – Tak bez powodu ślubu się nie odwołuje. To chyba powinieneś nam wyjaśnić.
-Będę miał dziecko z inną mamo- rzekł patrząc na nich poważnie.  – O przepraszam to będą bliźnięta.
- Większej głupoty nie mogłeś wymyślić- wytknęła mu Paulina.  – Przecież nie możesz mieć dzieci.
-Teraz nie mogę, ale w lutym jeszcze mogłem- poinformowaną rozzłoszczoną Paulinę.
-I ty dałeś się na to nabrać- spojrzała na niego z pogardą. – Jakby to było twoje dziecko to, ta kobieta powiedziałaby ci to od razu a nie czekała pół roku.
-Marek, Paulinka ma rację-odezwała się ponownie Helena. –  Może ta kobieta okłamuje cię i chce tylko naciągnąć na dziecko.  Powinieneś poczekać i zrobić badania.
-Nie mamo-odparł zezłoszczony pomysłem matki. – Nie będę robić żadnych badań. Ula jest najuczciwszą kobieta, jaką znam.
-Jaka znowu Ula? –spytała z Paulina.  – Chyba nie ta zwykła okularnica?
-Ta sama Paulino-odparł z satysfakcją. –  Ta, którą kazałaś śledzić Wioletcie.
-Nie żartuj- zaśmiała się.  Ona jest przecież lesbijką.
-Jak widzisz nie jest- rzekł kierując się w stronę drzwi.  – Ta twoja pożal się boże przyjaciółka źle zinterpretowała słowa Sebastiana. Seba powiedział jej, że to dobra znajoma Karoliny a nie jej partnerka. Zresztą zrobił to tylko, dlatego żebyś dała jej spokój i nie bruździła.
-Zawsze możesz płacić jej alimenty albo zapłacić jej żeby zniknęła z naszego życia-wyszydziła jeszcze przez zęby.
- Nie zamierzam jej nic płacić Paulino- oburzył się. – Co ja w ogóle mówię?  Kocham Ulę i razem wychowamy nasze dzieci.  Jeszcze dzisiaj lecę do Londynu, a ty ze swoim dzieckiem rób sobie, co chcesz.

Choć od rozmowy z Markiem minęło kilka godzin to wciąż nie mogła w to uwierzyć. Rano jeszcze była samotną matką a teraz Marek jest gdzieś tam w chmurach, leci do niej i kocha ją.  Już w trakcie rozmowy wybaczyła mu, ale postanowiła, że potrzyma go w niepewności. W jej mieszkaniu pojawił się przed ósmą. Przez chwile patrzyli na siebie w drzwiach.  Marek, jak zauważyła Ula, przez ostatnie pięć miesięcy zmizerniał, zeszczuplał a na twarzy malowały się troski.  Ula natomiast wyglądała przepięknie. Jej niegdyś długie ciemnoblond włosy teraz sięgały przed ramiona i były koloru gorzkiej czekolady a błękitne oczy lśniły łzami szczęści. Niebieska sukienka natomiast uwydatniała ciążę. 
-Kochanie- rzekł cicho i spojrzał na jej zaokrąglony brzuszek.  Jednym ruchem przyciągnął do siebie czule przytulił i pocałował w czoło. – Dziękuję, że pozwoliłaś mi przylecieć i że dajesz mi szansę- wyszeptał do jej ucha.
Przez cały wieczór rozmawiali. Mieli sobie tyle do powiedzenia. Marek mówił o swojej chorobie, wytłumaczył jej historie ślubu i dziecka Pauliny, o tym co czuł przez te miesiące, że życie przestało mieć sens i z rozpaczy wrócił do sposobu życia z czasów, gdy nie znał jej jeszcze.  Ula natomiast mówiła mu o swoich o rozterkach, o podjętych decyzjach i o tym, że nie potrafiła zapomnieć o nim.  Pokazała mu również wydruki USG i powiedziała o pierwszych ruchach ich dzieci.
-Jakby nie patrzeć na to, to w ostatniej chwili postarałem się o potomka i w niemalże ostatniej chwili odwołałem ślub-mówił patrząc na swoje fasolki. – Chciałaś mi w ogóle powiedzieć kiedyś o dzieciach?
-Nie – wyznała szczerze. – Chyba, że sam dowiedziałbyś się. Nie chciałam rozbijać twojego związku a później odbierać ojcu dziecka.
-Cała ty- rzekł i pocałował czule. – Paulinę nie byłoby stać na coś takiego. Ale i było to trochę egoistyczne.  Ty miałaś się lepiej, bo miałaś nasze dzieci a ja oprócz wspomnień nie miałem nic.
-Wiem, ale ty bez winy też nie byłeś- stwierdziła patrząc na niego z wyrzutami. – Powinieneś mi szczerze wszystko powiedzieć. Zrozumiałabym i są inne sposoby. Zawsze moglibyśmy adoptować dziecko albo nawet i dwójkę dzieci.
-Seba mówił dokładnie to samo, ale byłem za głupi, żeby go posłuchać-rzekł zasępionym głosem. –  Najważniejsze jednak jest to, że udało się nam i że jesteśmy razem.  I to dzięki Oliwii.
- I Bitwie pod Grunwaldem-przypomniała mu.
-No tak Ula- odparł bezspornie. –  Gdyby nie Jagiełło to nie byłoby korków w mieście i nie spóźniłbym się na spotkanie. Mi być może Oliwia tego wszystkiego by nie powiedziała.

Marek w Londynie został do końca tygodnia. Musiał nadrobić stracony czas z ukochaną. Rano odprowadzał ją do pracy, w drodze powrotnej robił zakupy później przygotowywał dla nich obiad i szedł po nią do banku. Popołudnia zaś spędzali na kanapie albo chodzili do parku. Przytulali się, śmiali, rozmawiali, trzymali za ręce i delikatnie całowali. Ula zadzwoniła również do rodziny i wszystkie kłamstwa poodkręcała. Ojciec i Jasiek byli niemniej zszokowani tymi wieściami jak parę miesięcy wcześniej, gdy dowiedzieli się, że Ula jest w ciąży. Najważniejsze dla nich było, że wszystko wyjaśniło się, oboje kochają się a dzieci będą miały ojca. Opuszczać Ulę, Markowi łatwo nie było, ale odlatywał szczęśliwy, bo Ula dała mu drugą szansę. W sobotnie popołudnie, gdy płynęli statkiem po Tamizie Ula w końcu powiedziała mu, że ma kredyt zaufania.  Tam też po raz pierwszy od lutego tak prawdziwie pocałowali się. To Marek nie chciał jej prędzej naciskać, ani przestraszyć i wolał poczekać aż Ula również będzie gotowa na gorętsze pocałunki i zaufa mu. 

Paulina tymczasem nie zamierzała drugi raz być upokorzona i rozpowiadała wszystkim o podłości Marka i porzucenia jej i dziecka.  Sebastiana i Karolina stawali w obronie przyjaciela, ale ich zapewnienia, że Marek ojcem dziecka nie jest nie pomagały i stał się dla większości samolubnym i okrutnym bydlakiem. Sama nie wiedziała, że kłamstwo ma krótkie nogi i prawda wkrótce ujrzy światło dzienne. Marek, choć wiedział o jej szyderstwach to po powrocie z Londynu próbował porozmawiać z nią, ale Paulina rozmawiać z nim nie zamierzała.  


Ula w Londynie pozostała tak jak planowała do końca sierpnia a Marek, choć do powrotu zostało niewiele czasu, to latał do niej, co tydzień.  Wylatywał w piątek popołudniu i wracał w poniedziałek rano.  Tam również oświadczyła się jej.  Zrobił to na początku sierpnia w piątkowy wieczór. Oboje leżeli na kanapie i oglądali jedną z angielskich telenowel.
-A ty Ula wyjdziesz za mnie-zapytał, gdy jeden z bohaterów oświadczała się.
-Jeśli dostanę taki pierścionek jak Amanda to, czemu nie-odparła a jej serce przepełniła radość.
-To się świetnie składa, bo mam coś takiego przypadkiem w bagażu- rzekł trochę komicznie zrywając się z kanapy. – Chciałem oświadczyć ci się dopiero jutro podczas spaceru nad Tamizą, tam gdzie powiedziałaś mi, że dajesz mi drugą szansę, ale skoro już został temat poruszony to.. .  Ula wyjdziesz za mnie-spytał klęcząc przy kanapie?
-Och Marek- odparła melodramatycznie wzdychając i udając zaskoczenie jak chwilę prędzej Amanda. –  Oczywiście, że tak, tak, tak-dodała radośnie chwilę później.
Marek bez pośpiechu wsunął jej pierścionek na palec i pocałował w usta.
-Musimy to uczcić kochanie-rzekł jak tylko oderwał się od jej ust. – Wolisz sok pomidorowy czy ten z czerwonych grejpfrutów? 

Ostatnie trzy tygodnie pobytu Uli w Londynie minęły szybko. Marek  na ostatnie dni sierpnia przyleciał do niej na dłużej, pomógł spakować się, kupić prezenty dla rodziny, niektóre rzeczy do ich domu i razem wrócili do Polski.
Po powrocie zamieszkali od razu razem. Już prędzej ustalili, że Ula przeprowadziła się do Marka.  Wróciła również do swojego banku, ale na krótko. Pracować nie musiała a bliźniacza ciąża wymagała szczególnej troski. Miała też czas, aby dokonać kilku zmian w ich domu. Radykalne zmiany jednak to nie były, bo Marek obiecał jej kupno większego domu z ogrodem, w którym będzie miejsce na jej ogródek i plac zabaw dla dzieci a pies i kot będą mieli gdzie pobiegać. Ujął ją tym, co powiedział, bo oznaczało to, że pamiętał o jej marzeniach. Zanim jednak jej marzenia miały się spełnić Marek spełnił jej obecne wyobrażenia, co do ich obecnego domu. W kuchni na ścianach pojawiła się kolorowa tapeta, dokupili brakujący sprzęt a na parapecie stały doniczki z ziołami i przyprawami. Pozostałe wnętrza również przeszły lifting. Korytarz pomalowali na jaśniejszy kolor i zmienili ustawienie szafek. Salonie i pokój gościnny natomiast były pomieszczeniami, gdzie praktycznie nic nie zmienili. Tylko dla rozweselenia wnętrz Ula ozdobiła je swoimi i dokupionymi wspólnie z Markiem drobiazgami, obrazami i kwiatami.  Najwięcej zmian dokonali w sypialni i garderobie. Ciemne i duże meble sypialne wymienili na mniejszą sypialkę w kolorze buku a ściany pomalowali również na jasny i ciepły kolor. W dawnej garderobie natomiast, tam gdzie nigdy nie miało stanąć łóżeczko, miał być pokój dla ich dzieci i urządzaniem go zajęli się krótko przed porodem.  Ściany przyozdobili jasną tapetą, gwiazdkami, kolorową makietą i bocianami. Całości dopełniały dwa łóżeczka ustawione po przeciwległych ścianach, komoda i przewijak. 


Marek zajmował się nie tylko jej potrzebami materialnymi, ale i duchowymi. Wieczorami, gdy było już chłodniej chodzili na spacery dbał, aby dobrze odżywiała się, pamiętał o lekach i witaminach, masował stopy, chodził do lekarza i jeździł z nią do Rysiowa. Rodzina Uli zaakceptowali go jeszcze w lipcu i spędzali tam dużo czasu.  Rodzice Marka natomiast, choć cieszyli się z wnuków i polubili Ulę to szkoda było im również Pauliny i jej córeczki, bo miała wychować się bez ojca. Wiedzieli jednak też, że taki los mógł spotkałby ich wnuczęta, gdyby prawda o ciąży Uli nie wyjaśniła się. Krótko po powrocie z Londynu Ula z Markiem zaprosili Dobrzańskich do siebie, aby mogli poznać lepiej. Do tej pory mieli okazję widzieć się tylko raz podczas urodzin Marka.
Ślub planowali wziąć w czerwcu. Ich dzieci byłyby już ponad półrocznymi maluchami i mogłyby brać w nim udział.  Miejsce na ślub mieli również wybrane. Chcieli pobrać się tam gdzie Marek zrozumiał, że zakochał się. Choć śluby w klasztorze są rzadkością a tam miał to być pierwszy ślub to zakonnice i tamtejszy kapelan przyjęli ich decyzję z przychylnością.  Zaczęli też ponownie działać tam, jako wolontariusze.  Na wesele natomiast wybrali restaurację Kwinto tam gdzie dla odmiany Ula zrozumiała, że kocha Marka.
Czas do porodu płynął szybko. Marek przez ten czas pilnie studiował książki o pielęgnacji dzieci a Ula mając już praktykę w postaci wychowanej Beatki na wszystkie jego wątpliwości i pytania miała odpowiedzi i rady.  Niecałe dwa tygodnie przed terminem i urodzinami Marka na świat przyszły ich dzieci. Cała trójka został na dłużej w szpitalu, bo Ula miała cesarkę i musiała wydobrzeć. Mała Karolina i mały Sebastian byli ślicznymi zdrowymi bobaskami. Marek od razu oszalał na ich punkcie i pomagał w opiece.

Trzy tygodnie później Paulina również urodziła śliczną i zdrową córeczkę Agnieszkę. Zdziwienie Aleksa i Dobrzańskich, którzy odwiedzili ją było ogromne.