poniedziałek, 31 grudnia 2018

wtorek, 25 grudnia 2018

Firmowa wigilia. Mini.


Firmowa wigilia w F&D jak dowiedziała się Ula była co roku obchodzona hucznie. Szefostwo przygotowywało na ten dzień również drobne upominki i poczęstunek. W tym roku po raz pierwszy to Marek miał zająć się tymi sprawami wraz z narzeczoną Pauliną. Z jedzeniem kłopotu nie było, bo mieli kontrakt z cateringiem i całe dwanaście potraw miało pojawić się na stołach w sali pokazowej. Z prezentami musieli jednak radzić sobie sami. W większości były to drobne upominki w postaci kubków, breloczków, ramek na zdjęcia. Wszystko to zaś było opatrzone złotym znakiem firmowym F&D. Wśród licznych pakunków zabrakło tylko imienia Uli, co nie uszło uwadze Paulinie. Marek miał na to usprawiedliwienie, bo powiedział, że nie chce jej wyróżniać, skoro jest jedną z ważniejszych osób we firmie. Prawda była jednak taka, że prezent dla swojej asystentki schowany był głęboko w szufladzie jego biurka. Był też znacznie droższy od innych. Włączając, w to również narzeczoną. Oprócz upominków pracownicy dostawali również premie, talony a ci, co mieli dzieci paczki ze słodyczami.
Ula, wiedząc, że tego dnia każdy pracownik stara się wypaść jak najlepiej i wszyscy przychodzą lepiej ubrani i uczesani, to postanowiła, że i ona na ten dzień przygotuje się szczególnie. Pierwszym punktem była fryzura. Od dawna bowiem chciała przefarbować włosy i teraz stwierdziła, że to dobry moment. Ze znalezieniem fryzjerki na ten przysłowiowy ostatni gwizdek problemu nie było, bo jej sąsiad zza płotu trzy miesiące temu ożenił się właśnie z fryzjerką. Dziewczyna pracowała na co dzień w Warszawie blisko firmy i przed odjazdem do domu poszła do salonu fryzjerskiego, gdzie pracowała Kasia, aby spytać czy może wieczorem wpaść na farbowanie. Szczęście dopisało jej już na miejscu, bo okazało się, że ostatnia klientka odwołała wizytę i Ula mogła wskoczyć na jej miejsce. Co prawda obawiała się o większą zapłatę, ale szefowa Kasi zapewniła ją, że nie zedrze z niej. Zrobiła to zaś głównie, dlatego że było jej szkoda tak młodej dziewczyny, a wyglądającej jak siódme dziecko stróża. Drugi powód był taki, że widziała w niej potencjał na zadziwiającą metamorfozę. Sama również lubiła wyzwania w swojej pracy. Ponad godzinę później Ula, gdy wraz z Kasią wychodziła z salonu, nie mogła oderwać wzroku od lustra. Wstąpiły również do optyka, który mieścił się obok salonu fryzjerskiego i za namową pań z salonu fryzjerskiego dobrała szkła kontaktowe. Od sąsiadki, która dowiedziała się o jej nieprzychylnym traktowaniu przez niektórych pracowników firmy, pożyczyła również eleganckie ubranie.

Pojawienie się odmienionej Uli już od recepcji wzbudzało podziw. Idąc dalej, nic się nie zmieniało.




Już nie jestem firmową Brzydulą- myślała, idąc pewnie i z zadowoleniem do sekretariatu. Zobaczymy, co Marek powie?
-Część Wiolka- zagadnęła od drzwi. —Wesołych Świąt.
-Ula? -ni to stwierdziła, ni zapytała w odpowiedzi. —To ty?
-Ja- mówiła, zdejmując płaszcz. —We własnej osobie. Nikt mnie nie podmienił.
-Ale jak to możliwe? -dopytywała, szczypiąc ją w policzka, jakby chciała sprawdzić, czy to nie jej wyobraźnia.
-To naprawdę ja- rzekła jej. —Nie musisz mnie szczypać.
Na reakcje Marka długo też nie musiała czekać, bo usłyszał jej głos i pojawił się w biurze.



-Ula- pytał z miną zachwytu. —Jak, kiedy się tak zmieniłaś? Wyglądasz ślicznie. Tak naturalnie i subtelnie.
-To pani Zosia z salonu fryzjerskiego i sąsiadka Kasia- tłumaczyła zażenowana zachwytem Marka. —I jeszcze ta dziewczyna z naszego punktu optycznego. Muszę tylko pójść zapłacić albo przynieść od ciebie zaświadczenie, że firma pokrywa koszty za soczewki kontaktowe.
-Dam ci je oczywiście- mówił, ciągle przyglądając się jej.  —Nie możesz psuć efektu okularami. Potraktuj je jak dodatkowy prezent świąteczny.
-Dzięki- mówiła, uśmiechając się delikatnie. —Czeka mnie jeszcze zdjęcie aparatu z zębów. Ale to dopiero na wiosnę.
- I jak tu nie wierzyć, że w Boże Narodzenia cuda się nie zdarzają, prawda Marek- wtrąciła Kubasińska. —Jesteś chodzącym na to przykładem- dodała do Uli.
-Jeszcze trochę tych zachwytów a zacznę się panoszyć- odparła im hurtowo.
-Nie jesteś dziewczyną tego pokroju Ula- stwierdził klarownie Marek. —To, co dziewczyny za półgodziny widzimy się w sali pokazowej- dodał po tych wszystkich zachwytach.
-Ma się rozumieć szefie- odparła Wiola za siebie i Ulę.
O odmienionej Uli i zachwycie Marka nad jej wyglądem Wioletta nie omieszkała powiadomić Pauliny i od razu pobiegła do niej. Ta zaś nie zwlekając, pojawiła się u Marka, ale Uli nie zastała. Zainteresowało ją natomiast co innego.
Miała właśnie wejść do gabinetu narzeczonego, ale zatrzymała się w drzwiach i ukradkiem przyglądała się, jak spoglądał na zawartość małego pudełeczka typowego dla firmy APART. Chwilę później Marek schował je do kieszeni marynarki. Przez kolejne minuty próbowała, dowiedzieć się co kryje, ale Marek z marynarką się nie rozstawał. Gdy zaś zauważyła pozostawioną u niego w gabinecie marynarkę, po prezencie śladu nie było. Nie przejęła się tym zbytnio, bo spodziewała się znaleźć to coś pod choinką.

Kwadrans później Ula nie czekając na firmową wigilię postanowiła dać Markowi swój prezent. Dwa dni prędzej długo zastanawiała się co kupić szefowi na prezent. Na zakupach natomiast była z Alą, która doradzała jej kupić etui na wizytówki, ale jej bardziej podobało się drzewko szczęścia z kamieniami bursztynu, a które według pani sprzedawczyni był kamieniem przypisanym do zodiakalnych lwów i miał przynosić szczęście i otwierać serca na miłość.


Marek dla Uli miał również upominek. Wybierał go sam starannie i nie zamierzał z nikim dzielić się tym, co chce podarować Uli. Nie powiedział nawet Sebastianowi, co kryje małe pudełeczko, gdy ten zobaczył je u Marka. Olszański, widząc pudełko z firmy APART, stwierdził, tylko że dobrze robi, że w końcu postanowił zająć się Ulą i co z tym łączyło się udziałami firmy. Tłumaczenia Sebie, że to nie z tego powodu daje Uli prezent tylko, dlatego że zasłużyła sobie na coś wyjątkowego, nie dawały rezultatu, to odpuścił dobie. 



Gdy Marek pojawił się ponownie w sekretariacie, Ula postanowiła, że pierwsza pójdzie do niego z prezentem i życzeniami.
-Marek chciałam tak na spokojne złożyć ci życzenia- mówił, idąc w jego stronę i chowając coś za sobą. —Na wigilii będzie pewnie kolejka do ciebie.
-Biorąc pod uwagę poprzednie lata i doświadczenia ojca, to pewnie tak- odparł, sięgając po coś do kieszeni. —Może ja zacznę Ula- dodał, podchodząc do niej.
Ula życzę ci nieustającego uśmiechu i radości. Żebyś się nie zmieniała, bo z charakteru jesteś idealna. Samych pogodnych dni i realizacji życiowych planów i marzeń. I zdrowia i szczęścia oczywiście.
-A ja ci życzę, żebyś był szczęśliwy Marek. Naprawdę szczęśliwy. I jeszcze mi i to tobie, żeby nasza znajomość trwała bardzo długo a najlepiej, aby nigdy się nie skończyła, bo jestem szczęśliwa móc znać cię.
Mam też coś dla ciebie co może ci pomóc w pozyskaniu szczęścia- dodała, podając mu to, co chowała za sobą.  Dając mu prezent nie przypuszczała nawet, że swoją moc udowodni już za ponad godzinę.
-A to dla ciebie Ula- rzekł, dając swój prezent.
Odpakowywanie prezentów długo nie trwało i chwilę później mogli oglądać to, co dostali.
-Wybrałam bursztyn na listki, bo dla lwa to szczęśliwy kamyk- tłumaczyła.
-A ja kamyk księżycowy, bo to twój szczęśliwy kamyk- odparł niemal jak echo.

Wigilia firmowa trwała w najlepsze, gdy pojawiła się na niej Paulina. Marek, który miał widok na drzwi i rozmawiał z Ulą, zauważył ją od razu. Ona Marka również spostrzegła. Uwadze nie umknęło jej również to, że rozmawiał z jakąś piękną szatynką. 




Chciała już podejść do nich, ale obok pojawiła się Wioletta i oznajmiła jej, że Klaudia chwali się bransoletką z białego złota, którą dostała w prezencie i że z jej słów można było wywnioskować, że to od Marka. Febo długo nie myśląc podeszła do modelki i jednym ruchem zerwała jej owe cacko, a później podzieliła na kolejne dwie części i rzuciła pod nogi.
-Masz odczepić się od mojego narzeczonego– powiedziała tylko i odeszła pozostawiając ją bez odpowiedzi.
 -Można wiedzieć, co miało, to znaczyć Paulino? -pytał chwilę później Marek, gdy pojawiła się obok niego i Uli.
-Marek, Paulina zniszczyła mi bransoletkę- rzekła Klaudia, która szybko pojawiła się obok Febo i zanim winowajczyni zdążyła odpowiedzieć Markowi. —Kosztowała mnie ponad pięćset złotych.
-Sama jesteś sobie winna -rzekł jej Marek. —Nie trzeba było mówić, że to ode mnie. A ty Paula oddasz jej pieniądze z własnej kieszeni.
-Chyba żartujesz? -prychnęła.
-Zapewniam cię, że poważnie- odparł poważnie.
-To, co było w tym pudełeczku APART- pytała ostro Febo. —Widziałam, jak chowałeś do marynarki. Było na tyle małe, aby zmieścić bransoletkę.
-To moja sprawa co kryło pudełeczko- odparł z irytowaniem. —Nie będę tłumaczył się przed tobą.
-To ja może pójdę sobie- wtrąciła Ula.
- Kim w ogóle pani jest? -spytała Febo.
-To twoja nowa czy przyszła kochanka? – dorzuciła modelka.
-To ja powinnam o to pytać- wysyczała Febo w stronę Klaudii. —A pani nie radzę wchodzić między mnie i narzeczonego- dodała, pokazując Uli demonstracyjnie pierścionek.  —Zaręczyliśmy się niedawno.
-To jest Ula, moja asystentka- odparł Marek za Ulę.
-W własnej osobie- odezwała się sama zainteresowana na widok zdziwionych twarzy kobiet. —Nikt mnie dzisiaj nie poznaje.
-Musimy chyba porozmawiać Paula- rzekł Marek, gdy Paulina taksowała z niedowierzaniem Ulę. —Twoje zachowanie zaczyna być niestosowne do okoliczności.
-W domu będziemy rozmawiać- odparła, odchodząc.
-Oczywiście- wymruczał do siebie. —A ty Klaudia na co czekasz? -zwrócił się do modelki. —Będziesz stała tu wieczność? 
-Niezły początek świętowania ci się zaczyna Marek-zagadnęła Ula po odejściu modelki.
- Nic nowego- mruknął zły na Paulinę i Klaudię. —Jak co roku przy wigilijnym stole będziemy uśmiechnięci, składać sobie życzenia i udawać jak to bardzo kochamy się w wielkiej rodzinie Febo Dobrzańscy. A prawda jest taka, że Aleks udusiłby mnie, otruł, przejechał tirem i utopił jednocześnie. Paulina zresztą już rano, gdy jechałem z nią do firmy dała mi prolog tego co może czekać mnie wieczorem. Oświadczyła mi, że zamierza oddać swoje udziały bratu, bo jest mu przykro, że ja dostałem od rodziców i mam więcej. Uważa też moje udziały również za swoje i twierdzi, że po ślubie będzie mieć do nich takie samo prawo jak ja. Później wyszła sprawa intercyzy. Powiedziałem jej, że spiszę, że dom, samochód, uzyskane dochody i udziały należą tylko do mnie a ona w razie rozwodu zostanie z niczym. Wyzwała mnie wtedy, że uważam ją przebiegłą, wyrachowaną kobietę czyhającą na majątek.
-Nieźle poleciałeś Marek- odparła klarownie i ze współczuciem. Niewesoło będziesz miał przy stole. Ale u mnie zawsze znajdziesz wolne miejsce- dodała.
-Dzięki Ula- odparł z uśmiechem. —Zapamiętam i może skorzystam. Rodzice przyszli to muszę iść przywitać się z nimi- dodał, odchodząc.


Dobrzańscy jak co roku podzielili się z każdym opłatkiem, złożyli własne życzenia i chwilę porozmawiali z pracownikami. Kwadrans później natomiast stało się coś, co zaważyło na dalszych losach Marka.
- Gdzie Paulinka się podziała? -spytała Helena, gdy nie mogła znaleźć swojej pupilki. —Aleksa widziałam przed chwilą.
-Dzwoniła do was i zdążyła się poskarżyć? -odparł pytaniem.
-O co pokłóciliście się tym razem? -spytał dla odmiany ojciec.
-Oświadczyła mi, że oddaje swoje udziały Aleksowi, bo ja mam więcej i uważa, że kiedyś będą i tak wspólne. Później zniszczyła bransoletkę Klaudii, tylko dlatego że myślała, że to ode mnie- wyjaśnił pokrótce. —I nie wiem, gdzie może teraz być. Może u Aleksa w biurze. Czasami idzie tam na kieliszek koniaku.
Do biura Dobrzańscy udali się już sami.
-Mam już serdecznie dość Aleks- usłyszeli głos Pauliny, gdy przystanęli w sekretariacie. —Marek ma mnie za nic. Ważniejsi dla niego są inni.
-Spokojnie Paula- mówił Aleks. —Za pół roku zostaniesz panią Dobrzańską i wszystko się zmieni. Helenę i Krzysztofa już owinęłaś sobie wokół palca. Stoją za tobą murem. I za twoim ślubem z Markiem. Ich majątek będzie kiedyś jego i twój. Kto wie czy tobie i mnie nie zapisali również czegoś w spadku. Chyba warto pomęczyć się z Mareczkiem dla milionów Dobrzańskich.
-Ale to ja muszę znosić jego kochanki, awantury i pomiatania mną.
Dalszej potrzeby stania w sekretariacie nie było i Helena z Krzysztofem cicho wyszli na chwilę, aby chwilę później głośno obwieścić swoje przyjście.
-Tu się chowasz Paulino- odezwała się Dobrzańska. 
-Helena, Krzysztof- rzekła w odpowiedzi słodko Paulina. —Miło was widzieć.
-Możesz przestać udawać- odparła Helena, odsuwając się, gdy Paulina chciała przywitać się pocałunkiem w policzek. —Staliśmy wystarczająco długo w sekretariacie, aby usłyszeć, co tak naprawdę myślicie. Oboje nas rozczarowaliście.
-To nie tak- mówiła rozpaczliwie Paulina. —Marek dzisiaj zdenerwował mnie -dodała do odchodzących Dobrzańskich.
Kolejne wydarzenia działy się szybko. Marek dowiedział się od rodziców o podsłuchanej rozmowie i bez żalu i zbędnego myślenia po powrocie do domu spakował rzeczy Pauliny. Schował również biżuterię, którą dawał jej przez kolejne lata wspólnego mieszkania. Nawet pierścionek zaręczynowy odzyskał, bo gdy wróciła i wymachiwała przed nim dłonią, chwycił i ściągnął.
-Teraz odzyskałem już wszystko i możesz opuścić mój dom Paula- rzekł z kamienną miną.
-Nie dasz nawet wytłumaczyć mi? -pytała.
-Żegnaj Paula- odparł, otwierając jej drzwi.

Oj, maluśki, maluśki, maluśki
Jako rękawicka
Alboli tez jakoby, jakoby
Kawałecek smycka
- śpiewał Marek podczas wypisywania kartek świątecznych dla pracowników F&D. 



-Kochanie naprawdę poradzisz sobie z wyprawieniem wigilii? -spytał swoją ciągle świeżo poślubioną żonę. —Możemy zamówić coś z cateringu.
-Po co Marek?  -pytała Ula. —Dla dziewięciu osób plus niezapowiedzianego gościa dam radę przygotować wszystko. (oni, Dobrzańscy, Ala, Pshemko, rodzina Uli). Dzisiaj popołudniu zrobię pierogi a jutro resztę. Rybami zaś ma zająć się twoja mama. Dom jest praktycznie posprzątany, to od rana będę mogła gotować i piec ciasta.
- I pomyśleć, że mieszkam tam ponad osiem lat a będą to dopiero pierwsze prawdziwe święta- rzekł z zamyśleniem Marek.  —Duża choinka, wigilia, goście, śpiew kolęd. Wszystko to dzięki tobie kochanie- dodał, całując w policzek.
-A ja postaram się, aby były niezapomniane kochanie- odparła kurtuazyjnie. —Liczę, że pomożesz mi trochę w kuchni? Ktoś silny do rozwałkowywania ciasta na pierogi i bicia piany się przyda.
-W czym tylko zapragniesz. Rok temu nie miałem nawet wałka do ciasta ani stolnicy, robota kuchennego, trzepaczki. Nic praktycznie nie miałem, a teraz mam wszystko. I za to ci dziękuję kochanie. 


Pierwsza ich wspólna wigilia mijała pod znakiem wspomnień mijającego roku. Od dnia poprzedniej firmowej wigilii do obecnej w gronie rodziny. Po odejściu gości Ula z Markiem wrócili myślami do drugiego dnia świąt poprzedniego roku Bożego Narodzenia, kiedy to Marek odwiedził Ulę w Rysiowie i wszystko zaczęło się im układać. Była wspominana pierwsza randka, pocałunek, wyjazd do Niemiec, kiedy to obok Uli pojawił się przystojny Niemiec, a Marek zrozumiał, że kocha Ulę i tylko Ulę. Tam spędzili również pierwszą wspólną noc. Oświadczyny i zaręczyny huczne nie były, ale bardzo wzruszające. Ze ślubem zaś nie chcieli czekać i zaplanowali na połowę października. Od tego dnia minęły dwa miesiące, a Marek ciągle nie mógł uwierzyć w szczęście, jakie go spotkało i ze wzruszeniem spoglądał na zdjęcia uwieczniające tamte chwile. 



niedziela, 16 grudnia 2018

Boże Narodzenie 2018 Cykl mini


POPRZEDNIĄ CZĘŚĆ  SZUKAJCIE W SIERPNIU



Hej, w Dzień Narodzenia Syna Jedynego
Ojca Przedwiecznego, Boga prawdziwego:

Wesoło śpiewajmy,
chwałę Bogu dajmy.
Hej kolęda! Kolęda!

Panna porodziła niebieskie Dzieciątko,
w żłobie położyła małe Pacholątko.

Pasterze śpiewają,
na multankach grają.
Hej kolęda! Kolęda- śpiewała ponad ośmioletnia Emilka, wbiegając do salonu, gdzie jej tatuś w wigilię wigilii ubierał choinkę.
-Co to ta multanka tatusiu? -zapytała.
-Taka piszczałka kotku. Popularna, gdy rodził się Jezus.  Kiedyś nie było gitar ani organów, to mieli takie proste instrumenty jak fujarki, piszczałki, liry.
-Kiedyś mało co mieli, prawda. Zabawek nawet nie było.
-Jakieś pewnie były. Ze słomy, drewna.
-Ciekawa jestem, czym Maryja usypiała Jezusa- zastanawiała się poważnie, zawieszając bombki. —Grzechotek i karuzel do łóżeczka nie było.
-Chyba śpiewała kołysanki, tuliła i kołysała w ramionach. Były jeszcze zwierzęta.
-Nasz Kubuś ma się lepiej- stwierdziła, mając na myśli tygodniowego brata. —To taki nasz mały Jezusek. Urodził się tak fajnie pod choinkę.
-To prawda kotku.
-Kiedy przyjedzie ciocia Wioletta i wujek Sebastian? -zapyta o interesującą ją sprawę.
-W drugi dzień świąt. Posprzątałaś już swój pokój? Nie wypada przyjmować Natalki i Sary w bałaganie.
-Tak- odparła grzecznie. —I jeszcze nastawiłam pranie z ubiorkami Kubusia.
-Dziękuję córeczko- mówił, głaszcząc po główce. —Tomek również poukładał wszystkie swoje samochodziki i klocki?
-Nie. Mówi, że nie będzie sprzątać, bo ucho go boli- odparła.
-I dopiero teraz mi mówisz? -zapytał z wyrzutem.
-Bo kłamie. Zaczęło, go dopiero boleć, gdy kazałam mu samemu posprzątać i powiedziałam, że mama nie przyjdzie pomóc mu, bo śpi z Kubusiem.
-Lepiej pójdę i sprawdzę, co z nim- odparł mimo to, bo ostatnią rzeczą, jaka była mu potrzebna tuż przed świętami, to choroba pięcioletniego syna.

Po dotarciu na górę ujrzał syna skulonego na łóżku z poduszką na uchu. Gdy zaś zawołał go, to nie odpowiedział. Emilka również pojawiła się obok niego.
-Mama sprawdziłaby, czy ma gorączkę. I spytała, czy chce pić- zasugerowała.
-Nie chcę nicego- wyseplenił chłopiec. —Spać mi się chce.
-Mama ma tabletki i syrop na takie chorowanie. W szafce przy lodówce- kontynuowała Emilka, gdy jej tata sprawdzał ręką czoło syna. —Termometr też tam jest.
-Nie jestem choly tylko zmęcony i wstanę, jak mama wstanie- rzekł, bez patrzenia na ojca i siostrę.
-Ok synku śpij- odparł, okrywając go kocem. —Gdy wstaniesz, to przygotuję dla ciebie i Emi podwieczorek. Są jeszcze te pierniczki od babci Alicji.
Perspektywa pierniczków babci Ali była kusząca dla Tomka, ale bardziej chciał, aby mama do niego przyszła. Mama tymczasem od dwóch dni, kiedy to wróciła ze szpitala, miała czas dla niego tylko wczorajszego popołudnia przy obiedzie.
Na podwieczorku wstawił się, ale mamy nie było. Byli za to dziadkowie Dobrzańscy. Ucieszył się na ich widok, bo do tej pory zawsze mieli czas dla niego. Dzisiaj jednak tylko przywitali się z nim i zajęli się innymi sprawami. Babcia poszła zająć się Kubusiem, a dziadek razem z ojcem zajął się składaniem dodatkowego łóżeczka w salonie. On zaś miał nadzieję, że pójdzie z dziadkiem na sanki. Zwłaszcza że  rano sypnęło świeżym śniegiem.
Wieczorem lepiej też nie był, bo kąpiel Kubusia w asyście mamy, taty i Emilki uwadze Tomka nie uszła. Usiadł przy drzwiach i patrzy na całą rodzinę spode łba. 



Z jego kąpielą nigdy takiego zamieszania nie robili, a dzisiejszego dnia przyszedł tylko tata. Przed snem mama również nie pokazała się u niego w pokoju i nie poczytała bajki. Zamiast niej przyszła Emilka, z którą miał pooglądać książeczkę o samochodach.  Zasypiając myślał, że do tej pory nie czuł się tak samotny. Wczorajszego i dzisiejszego dnia bowiem wszyscy biegali tylko wokół Kubusia i pytali o niego. On sam nie mógł nawet biegać i głośno bawić się, bo brat i mama spali i potrzebowali ciszy. Emilka również zdradziła go poniekąd, bo więcej czasu spędzała przy łóżeczku brata i przy mamie niż bawiąc się z nim. Wybrała nawet imię dla brata, choć uważał, że to ładne imię.

 Ranek dla Marka dobrze się nie rozpoczął, bo gdy zajrzał do pokoju syna, to jego łóżko było puste. W pokoju Emi ani w toalecie również go nie było. Tak jak na dole w salonie na oglądaniu bajek. Kolejnym punktem było sprawdzenie piwnicy, bo mógł pójść tam w poszukiwaniu prezentów. Piwnica okazała się jednak pusta. Z ulgą stwierdził też, że raczej na dwór nie wyszedł, bo kurtka i buty były na miejscu. Mimo to sprawdził drzwi, które na szczęście były zamknięte. Chwilę później do poszukiwań dołączyła Emilka ubrana już w świąteczną czapkę i szlafroczek.


-Tomek nie jest klockiem, aby zgubił się tatusiu- mówiła Emilka, gdy tata powiedział jej o zaginięciu syna. —Schował się pewnie w jakimś pokoju. Albo bawi się w chowanego i zasnął. Poszukamy razem- zarządziła.
Na dole sprawdzili szafki kuchenne, zajrzeli pod stół nakryty długim obrusem, pod biurko w gabinecie taty, do skrytki, za zasłony i do pralko-suszarki. Do góry natomiast przejrzeli wszystkie pokoje, szafki, garderobę, ale nigdzie nie było go. W zamieszaniu obudzili jednak Ulę.
-Co was tak nosi od rana? -zapytał. —Prezentów chyba nie szukacie?
-Połóż się jeszcze kochanie- przekonywa Marek. —Przyniosę ci do łóżka śniadanie.
-Chętnie. Przywitam się tylko z wami i Tomkiem.
-Nie powinnaś mamusiu, bo śpi. Ucho go bolało wczoraj i może być chory i ciebie zarazić- wtrąciła Emilka, która bez wahania dla dobra sprawy skłamała.
-Teraz mnie jeszcze bardziej zaniepokoiliście.
-Wiemy co robić kochanie- mówił czule Marek. —Połóż się z powrotem do łóżka.
Gdy kolejne pomieszczenia zostały, przeszukane Marek zaczął niepokoić na dobre.
- Przeszukaliśmy wszystko Emi i nic. Boję się, że wyszedł wczoraj wieczorem, zanim zamknąłem drzwi za dziadkami. Do jego pokoju nie zaglądałam.
-Tatusiu jak wychodziłam z pokoju Tomka, to dziadków już dawno nie było- uspokajała ojca.
-Fakt. Wiemy przynajmniej, że jest gdzieś tutaj.
Ula próbowała trochę spokojnie poleżeć, ale coś nie dawało jej spokoju. Jej mąż i córka dziwnie się zachowywali. Dręczona swoim myślami, wyjrzała na korytarz.
-Ale nie mógł też rozpłynąć się tak nagle Emilko- usłyszała głos męża.
-Przeszukamy jeszcze raz dom- zarządziła Emi. —Ty tatusiu dół, piwnicę i garaż a ja górę.
-Zniknął wam Tomek? - zapytała Ula.
-Musiał się gdzieś tutaj schować kochanie- tłumaczył Marek. —Nie wyszedł z domu. Jego buty, kurtka, czapka są, a drzwi są zamknięte. Połóż się, a ja z Emilką jeszcze raz sprawdzimy wszystko.
-Myślicie, że mogłabym tak spokojnie leżeć, kiedy go nie ma? -pytała ich z roztrzęsieniem.
Tomek tymczasem spragniony mamy poszedł nad ranem do sypialni rodziców i z braku miejsca w łóżku wszedł do przyległej obszernej szafy, okrył się płaszczem i zasnął. Później zaspany Marek wyciągając koszulę, szafę przymknął. Szukając syna, zaś tam nie zaglądał, bo uważał miejsce za przeszukane. On natomiast, gdy zorientował się, że tata i siostra szukają go, to dla zabawy schował się na najniżej półce szafy w pokoju rodziców.

 Ciche odgłosy dobiegające z szafy Ula usłyszała momentalnie i delikatnie otwarła drzwi.


-Kochanie co tu robisz? -spytała, gdy ujrzała głowę synka. —Tata i Emilka szukają cię i się martwią.
-Ciii- odparł jej, przykładając palec do buzi. — Chcę, żeby pomaltwili się tloche i poszukali mnie. Jest tak fajnie, jak mnie szukają i nie umią znaleźć.
-Ale oni się naprawdę martwią- mówiła czule. —Wszędzie cię szukają. I dlaczego schowałeś się im?
-Chciałem pobawić się z nimi, bo tata i Emi wczolaj nie mieli dla mnie casu. Byli Kubą zajęci i nie byłem potzebny. Ciebie też nie było i tęskniłem za tobą mamusiu- opowiadał sepleniąc.
- Wiesz, że muszę jeszcze odpoczywać po szpitalu- argumentowała. —Gdybym była zdrowa, to zajęłabym się tobą i Emilką. Poza tym Kubuś jest jeszcze tak mały, że potrzebuje więcej uwagi niż wy. On bez mamy sobie nie poradzi a ty i Emi tak. Jesteście już tacy duzi- mówiła, wyczuwając co tak naprawdę gnębi syna. —Duzi i pomocni, a twój braciszek mały i bezbronny. Poza tym ty jesteś jego starszym o pięć lat bratem i kto wie, czy jak nie będziecie starsi, to nie będziesz mu pomocny. Starszy brat to naprawdę poważna rzecz synku. Każdy brat chce być tym starszym i opiekować się młodszym niż młodszym bratem przylepką.
-Naprawdę tak jest? -pytał z zainteresowaniem i próbując wygramolić się z szafy.
-Nawet bardzo naprawdę.
-I dalej mnie kochacie? -spytał o to, co najbardziej gnębiło go.
  -Oczywiście, że kochamy- odparła, tuląc syna. —Najbardziej na świecie. Mama i tata mają tyle miłości, że starcza na całą waszą trójkę.  I przepraszam cię, że nie było mnie wczoraj przy tobie- dodała, całując w czoło. —Obiecuję, że będę codziennie miała czas dla ciebie. Tak jak siostra i tata.
W pokoju wkrótce pojawiła się reszta rodziny i wspólnie jeszcze raz wytłumaczyli Tomkowi nową sytuację i jak bardzo jest dla nich ważny. Marek przyniósł również żonie i swoi dzieciom śniadanie, a Emilka dała bratu pierniczka Mikołaja.




Wieczorem w ich domu zjawiło się sporo gości. Dwie rodziny dziadków, Betka i Pshemko. Były to też pierwsze święta, do których Ula nic nie przygotowała i zostawiła to innym.  Szesnastoletnia już Beatka, która zdolności odziedziczyła po Uli, zrobiła pierogi w dwóch smakach i krokiety. Ala zajęła się barszczem i uszkami oraz kapustą z fasolą i grzybkami a Dobrzańscy zaś rybami, sałatkami i ciastem.
-Jestem stalszym bratem, a to coś znaczy- chwalił się wieczorem Tomek, gdy pojawili goście. —Stalszy brat ma dużo do zlobienia.
-Oczywiście smyku- odparł mu dziadek Krzysztof, bo zarówno on, jak i Helena i Cieplaki wiedzieli już o porannych problemach. —Kiedyś będzie chciał być taki jak ty i będziesz dla niego autorytetem.
-Czym? -pytał dziadka.
-Będzie myślał, że wszystko umiesz, znasz się na wszystkim i będzie chciał cię naśladować- wyjaśniła jaśniej babcia Helena. —Będziesz mógł go sporo nauczyć.
-Niech tylko szybko ulosnie- odparł z zadowoleniem, że czeka go takie poważne zadanie.
-Będziesz mógł jeszcze w piłkę z nim grać- dodał Cieplak. —Emilka to o kolana będzie dbać.
-Ja miałam młodszą siostrę i ciągle pytała mnie o rady- rzekła babcia Alicja. —Później zawsze mówiła, że dobrze mieć kogoś starszego kto dobrze doradzi.
-Najmłodszym nie jest być dobrze, bo każdy starszy ci rozkazuje, a ty nie masz komu rozkazywać- wtrąciła i Beatka.
-Widzisz synku- odezwał się Marek. —Masz szczęście, że urodził się Kubuś. —A teraz zapraszam na kolację. Emilka powiedziała, że pierwsza gwiazdka już świeci.




Kolacja wigilijna mijała im już w radosnej, rodzinnej atmosferze. Było łamanie się opłatkiem, życzenia, rozdawanie prezentów i wspólny śpiew kolęd. Były również wspomnienia wigilii z innych lat. Dziadkowie nawet cofnęli się do czasów, gdy to oni byli dziećmi i opowiadali, że mieli sporo mniej, bo nie było tak ładnych zabawek i tyle jedzenia. Cieszyli się jednak ze świąt, bo był to okres, kiedy w domu było więcej i radośnie i czekali na nie z niecierpliwością. Teraz święta, jak mówili, wiele nie różnią się od codzienności i powinni docenić ten czas. Marek z Ulą wspominali oczywiście wigilię sprzed dziesięciu lat, gdy to pierwszy raz się pocałowali.  Na sam koniec nastąpił najbardziej wzruszający moment, gdy to Tomek przyniósł i włożył do łóżeczka braciszka swoją ulubioną przytulankę.





Po odejściu gości i po położeniu swoich pociech spać Ula i Marek mieli czas dla siebie.
-Kolejny szczęśliwy rok prawie za nami skarbie- rzekł Marek, przytulając żonę. —Dobrze się nie rozpoczął, ale później były same dobre rzeczy.
-Nawet nie przypominaj mi czasów, kiedy spotykałam się z Elizą Kowalik- odparła, wzdrygając się na wspomnienia. —Najlepiej trzymać się starych wypróbowanych znajomych. Olszańscy nigdy nie zawiodą.
-Masz rację. Myślisz, że kłopoty z Tomkiem skończyły się już? - zapytał Marek.
-Tak.  Tyle usłyszał dobrego na temat bycia starszym bratem, że pewnie planuje, jak to będzie, gdy Kuba urośnie. I dobrze, że Emilka jest taka rozsądna, wiele rozumie i nie jest zazdrosna.  Jest taka dojrzała jak na swój wiek.
-Nawet bardzo dojrzała. Uspakajała mnie rano, gdy nie mogłem znaleźć Tomka.
-Jest po prostu wspaniałą starszą siostrą i córką- mówiła Ula z czułością.
-Ma to po mamie- stwierdził klarownie Marek. —Nie wątpię w to.  Założę się, że byłaś taka sama.
-O to musiałbyś mojego tatę spytać. Znając go, to złego słowa nie powie.


Kolejne dwa dni świąt mijały im na odwiedzinach Jaśka i Kingi oraz znajomych.  Przychodzili zarówno z życzeniami świątecznymi, jak i gratulacjami z okazji pojawienia się kolejnego członka rodziny. Drugiego dnia świąt pojawiła się rodzina Olszańskich i cała trójka dzieci Wioli i Sebastiana przyglądała się bobasowi z zaciekawieniem. Tomek zaś zajął się przedstawieniem najmłodszego Dobrzańskiego.
-To jest mój blat Kubuś – mówił do Natalki, Sary i Mikołaja. —Będę zajmował się nim jak ulośnie- dodał z dumą.
-Tak jak ja Sarą- rzekła Natalka najstarsza pociecha Olszańskich. –Całymi dniami za mną chodzi i wypytuje o wszystko. Miki na szczęście mniej, bo woli tatę.
-Chodzem, bo jesteś fajną siostlą- odparła czteroletnia Sara.
-Dobrze, że Kuba to chłopiec- odezwała się i Emilka. —Inaczej nie miałabym chwili spokoju za parę lat.
-Nie narzekacie chyba, co dziewczyny? -zapytał Marek. —Brakowałoby tylko nam zbuntowanych córeczek.
-Nie wujku- odparła Natalka.
-My po prostu tatusiu fakty przedstawiamy -dodała Emilka.
-Mogę pobujać go ciociu? -zapytała Natalka, gdy Kubuś ziewał, a jego buzia wykrzywiała się lekko.
-Oczywiście, że możesz kochanie- odparła ciepło Ula.
-Udały się nam te córeczki- rzekła Wiola. —Bez dwóch zdań. Pomocne i sumienne.
-Synom też niczego nie brakuje Wiola- wtrącił Sebastian, patrząc na swojego jedynego syna, który rozkładał samochodzik Tomka.
-Oby z tych pochwał nie rozpuścili się jak ten dziadowy bicz- odparła Olszańska.
Wieczór wieńczący święta należał już tylko do Uli i Tomka. Mama przyniosła do pokoju syna kakao, pierniczki, pomogła umyć się, położyła spać i przeczytała fragment ulubionej książeczki o Kubusiu Puchatku.
-Jesteśmy fajną lodziną prawda mamusiu- mówił Tomek przed odejściem mamy.
-Prawda smyku- odparła, całując na dobranoc.



*Niektóre błędy w odmianach wyrazów wynikają z tego, jak powiedziałoby prawdopodobnie małe dziecko.

Z wyprzedzeniem, ale kolejny tydzień, jak łatwo domyślić się będzie pracowity.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Skazani na miłość cz. 6





Następnego dnia rano Ula z Markiem wrócili do Warszawy. O tym zaś co zaszło wieczorem przed pokojem Uli, wiele nie rozmawiali. Marek tylko przeprosił i powiedział, że propozycja była głupia. Podróż mijała im więc bez zażenowania i na omawianiu spraw służbowych. W połowie drogi zadzwonił do Marka Sebastian.  Marek akurat tankował benzynę, a Ula była w toalecie, to odebrał.
-Stary Paulina wpadła do mnie przed momentem i zaczęła rzucać twoimi zdjęciami z panienką- oznajmił mu przyjaciel. Dostała je podobno wczoraj. Żądała jeszcze, abym powiedział, kim jest ta dziewczyna.
-Do mnie również zdążyła zadzwonić- odparł wyraźnie zły. —I co jej powiedziałeś?
-Nic konkretnego. Że to jakiś fotomontaż musi być. Bądź co bądź przygotuj się na kolejną awanturę z Pauliną. Lepiej wiedzieć co cię czeka.
-Dzięki Seba za wiadomość- mówił, patrząc wrogo na Ulę podążającą do auta. Ula wraca z toalety, to pogadamy, jak wrócę. Cześć.
Dalsza droga tak przyjemna, jak pierwsza część podróży nie była. Ula wyczuła również to, że Marek trzyma ją na dystans, ale o przyczyny nie pytała. 




Godzinę później, gdy dotarli do firmy, Ula poszła prosto do swojego biura, a Marek do Sebastiana wyjaśnić całą sprawę.
-Cześć Seba. To jak dokładnie jest z tymi zdjęciami? – pytał od drzwi.
-Jedno zdjęcie zostawiła, to sobie popatrz- odparł, podając mu fotkę.
-Ale to jest nasz klub i ostatni wypad- stwierdził ze zdziwieniem.
-A ty myślałeś, że co?
-Gdańsk. Spotkałem Zuzie i myślałem, że to Ula zrobiła mi zdjęcia i wysłała Pauli MMS-em. Byłem nawet zdolny, wykrzyczeć jej nawet w twarz, że wiem, jaka jest.
-Stary nie możesz o wszystko obwiniać Uli- wstawił się za nią Olszański, bo zdjęcia sam wysłała, ale nie miał zamiaru pogrążać Uli. Chciał, tylko aby Febo zrobiła mu kolejną awanturę, a później przekonać Marka, aby w końcu zostawił Paulinę. —Może i powiedziała o hostessie, ale z tym raczej nie ma nic wspólnego.
- Ale ktoś musiał to wysłać- stwierdził sensownie.
-Pamiętasz jak ten Łukasz z zemsty, że Agnieszka zostawiła go dla ciebie, wysłał zdjęcia do tego brukowca? Teraz może być podobnie. Jakiś zazdrosny chłopak, któremu się naraziłeś.  A ty następnym razem sprawdź dokładnie, a nie od razu oskarżaj Ulkę.
-Wszystko układało mi się w jedną całość- tłumaczył.
- Bo jesteś w gorącej wodzie kąpany. Z tej twojej podpuch na kupno mieszkania nic nie wyszło na przykład. Tak jak prędzej, gdy zostawiałeś jej ewidentne dowody na kochanki. To coś znaczy Marek.
-Ula głupia nie jest i mogła zorientować się, że to specjalnie. W tej kopercie, którą Paulina dawała Uli, musiało też coś być- rzucił kontrargumentem. Pomijając to, że Paula kazała zatrudnić Ulę, aby ja nie miał w niej kochanki. Skoro miała taki powód do zatrudnienia, to równie dobrze mogła poprosi, aby Ula donosiła jej.
-Poprosić a spełnić prośbę to różne rzeczy Marek- argumentował. —Ja myślę tak jak pani Więcek. Ula nie wygląda na taką, co donosi. Jedna hostessa o niczym nie świadczy. A jeśli masz wątpliwości to dokładnie sprawdzaj fakt i delikatnie trzymaj Ulkę po swojej stronie.
-Postaram się- odparł od niechcenia, ale zdając sobie sprawę, że przyjaciel ma sporo racji.  
-A co z Pauliną zrobisz? -dopytywał. —Ona na każdym kroku będzie oskarżać cię o zdrady i kochanki.
-Jak dowiem się już prawdy, to skończę- odparł zdecydowanie. —Z obiema albo jedną z nich.
Sebastian zastanawiał się też czy nie powiedzieć Uli prawdy o oskarżeniach Marka. Myśli szybko jednak odrzucił, bo doszedł do wniosku, że skoro Ula chciała odejść z pracy po oskarżeniach o donoszenie Aleksowi, to tym bardziej odeszłaby z tego powodu, a jej odejście dobre dla firmy by nie było.

Ula tymczasem zajęła się pracą. Uruchomiła swój komputer i potrzebne pliki. Tu zaś w czasie otwierania ukazał się jej komunikat.
Ostatnia próba na wpisanie poprawnego hasła.




-Wiola korzystałaś z mojego komputera, gdy mnie nie było? - pytała podejrzliwie. —Mam ustawioną taką opcję ostrzegawczą na ostatnią próbę wpisania hasła i właśnie mi się wyświetliła.
-Ja nie. Paulina potrzebowała jakichś danych na wydatki na dodatki- odparła, nie przewidując kłopotów. Nawet zrymowało się mi. I faktycznie coś mówiła o zmianie hasła. Miałam nawet zadzwonić do ciebie i spytać o nowe, ale dostała telefon od jakiegoś Maria i rozeszło się po kościach.
-To znaczy, że ona znała hasło?
-A to coś złego? - odparła pytaniem.
-To znaczy, że znała- ni stwierdziła, ni zapytała.
-Kiedyś potrzebowała terminów waszych wyjazdów na objazd butików i powiedziałam jej. To źle, że jej powiedziałam Ulka? -pytała, jakby nie było to jasne.
-Źle Wiola. Bardzo źle. Ostatnio Aleks sporo wiedział o sprawach moich i Marka i teraz wiem, chyba dlaczego. Marek mnie nawet oskarżał, że mu donoszę. Na szczęście nic złego się nie stało. Muszę wytłumaczyć Markowi wszystko.
- Jak powiedzieć? - pytała ze strachem. Jeśli mu powiesz, to wywali mnie na zbity próg. Mam długi do spłacenia. Ulka poczekaj chociaż trochę. Masz z Markiem dobre układy. Nie to, co ja. Nawet Sebulek mi nie pomoże. A ja zrobiłam to niechcący.
-Wiola to jest za poważne, aby nie powiedzieć prawdy. Marek mnie oskarżał.
-Ale już nie oskarża. I sama powiedziałaś, że nic się nie stało. Jeśli znowu coś powie, to powiesz prawdę- argumentowała błaganym tonem.
-Nie wiem Wiola, czy powinnam- mówiła z wahaniem.
-Chociaż parę dni Ula- wtrąciła. —Muszę przygotować się na to- mówiła, wyraźnie przestraszona.
-Ok Wiola. Ale tylko parę dni- zastrzegła.

Paulina tymczasem musiała dalej zajmować się Mario, bo Aleks ze względu na strajk na lotnisku we Włoszech utknął w ojczyźnie. Poprzedniego dnia z przystojnym Włochem również spędziła popołudnie.  Po obiedzie i krótkiej wizycie na Starym Mieście zaprosił ją do najlepszego i najdroższego klubu w Warszawie, gdzie bawili się do późna w nocy. Po zabawie przenieśli się zaś do mieszkania Aleksa. Tam natomiast przy kolejnej butelce szampana i po wspomnieniach ich młodzieńczej miłości znaleźli się w sypialni. Mario nie szczędził na nią też wydatków i fundował drobiazgi, wykwintny obiad i najlepsze trunki. Jego rozrzutność była jednak sprzeczna do tego, co słyszała o nim. W ostatnich latach bowiem był ciągle w podróży, jego firma bankrutowała, a on sam podobno żył z nieuczciwych dochodów. Nad tym, skąd ma pieniądze na to wszystko i czy to, co mówią jest prawdą, nie zastanawiała się zbytnio. Ważne było, że nie musi płacić. Z nim mogła pokazać się również w lepszym towarzystwie i wśród znajomych.  Inaczej było z Bartkiem, z którym na własną prośbę i dla bezpieczeństwa wolała wyjazdy za miasto.

Paulina z wyjaśnieniami na temat zdjęć poczekała na powrót Marka do domu. Ten zaś nie zamierzał wiele wyjaśniać, bo i tak wiedział, że cokolwiek by nie powiedział to i tak Febo będzie wiedziała lepiej. Powiedział, tylko że to jakaś przypadkowa dziewczyna, z którą akurat zatańczył i nie wie, kto wysłał jej zdjęcia. Z całej tej sytuacji wynikły i pozytywne korzyści, bo Paulina obraziła się i miał zarówno w domu, jak i w pracy kilka dni spokoju. Mógł też ze spokojem zająć się Ulą. Dalej umawiał się z nią na popołudnia, całował, czarował i trzymał przy sobie. Odkrył jednak, że spotykania z nią sprawiają mu prawdziwą przyjemność. Zwłaszcza że nie było mu wiadomo, aby Ula dalej donosiła Paulinie czy Aleksowi. 
W jeden z wieczorów Marek oznajmił jej, że ma dla niej niespodziankę. Niespodzianką tą okazała się kolacja w jednym z najlepszych hoteli Warszawy. Restauracja zaś mieściła się na ostatnim piętrze, a winda była przeszklona.


-Nigdy taką windą nie jechałam- rzekła, gdy drzwi za nimi się zamknęły i pomknęli cicho do góry. —Piękny widok na Warszawę Marek. Jest tak kolorowo na dole.
-Taka namiastka fontann multimedialnych Ula- zagadnął z uśmiechem.
-Całkiem udana namiastka.
Sama restauracja była równie urocza co wjazd do niej. Tak jak dania zaproponowane przez Marka.
-Rozpieszczasz mnie Marek- mówiła, przeglądając kartę dań. —Ostatnio nawet bardzo. Nie wiem tylko dlaczego.
-Jesteś interesującą dziewczyną Ula- odparł po części szczerze. —Taką wyjątkową pod pewnymi względami. Miłą, zabawną, inteligentną. Odkrywam przy tobie nieznane mi dotąd rzeczy. Zapiekanki, lokal z najlepszymi naleśnikami w Warszawie, fontanny multimedialne. Sam nie poszedłbym na to wszystko.
-A ty dajesz mi odrobinę luksusu- odwzajemniła wyznanie. —Miło jest być czasami rozpieszczaną i dostrzegalną. Zwłaszcza przez kogoś takiego jak ty Marek.




Paulina tymczasem po braku dostępu do komputera Uli i dowiedzeniu się, że Marek wkrótce wybiera się do Poznania, postanowiła wprowadzić w życie swoje pierwotne zamiary.
-Mam dla ciebie prośbę Ula- zaczęła Febo w czasie spotkania w windzie. —Chodzi o Marka. Mogłabyś czasami powiedzieć mi, co porabia, gdzie mogę go znaleźć, z kim się spotyka. Macie teraz wyjazd do Poznania, a tam mieszka jego dawna znajoma.
-Mam go szpiegować? – zapytała z oburzeniem.
-Tylko lekko pomóc koleżance ze szkoły- wtrąciła. —Marek dziwnie się ostatnio zachowuje. Boję się, że może mieć problemy. Jeśli nie służbowe to osobiste. A za miesiąc są nasze zaręczyny i nie chcę niespodzianek. Odwdzięczę się Ula. Ale o tym porozmawiamy popołudniem, jak się spotkamy- dodała tonem, jakby było to już przesądzone.
-Uznam, że nie było tej rozmowy Paulino- postanowiła od razu zakończyć temat i nie umawiać się na popołudnie. —Jestem ci wdzięczna za pracę, ale nie i nie nalegaj. Nie będę szpiegowała Marka- mówiła zdecydowanie, gdy drzwi windy się otwierały.



Nazajutrz Ulę i Marka czekał pierwszy wyjazd na objazd butików, a w planach mieli Poznań, Lubin i Zieloną Górę. W pierwszy dzień zaliczyli Zieloną Górę i Lubin, a na noc pojechali do Poznania. Tam po zameldowaniu się poszli na kolację i rynek.





Pięknie oświetlony plac, ratusz, kościół i kamieniczki zaś wprowadził ich w romantyczny nastrój. Bez pocałunków również się nie obyło. Do hotelu wrócili po dziesiątej, ale oboje dalecy byli od położenia się spać i pożegnania. Chodzili po parku usytuowanym obok hotelu, cieszyli się sobą, podziwiając jednocześnie pięknie oświetlone alejki. Gdy w końcu znaleźli się w hotelu i pod drzwiami do pokoju Uli, Marek przytulił Ulę i pocałował w policzek na dobranoc. Ula w odwzajemnieniu wpatrywała się w niego i posłała uśmiech na dobranoc. To zaś spowodowało, że Marek przyciągnął ją do siebie i bez protestów przywarł w długim pocałunku.
-Bardzo chciałbym, żebyś pozwoliła mi wejść Ula- wyszeptał przy jej ustach.
-Tylko wejść? -zapytała, choć mogła przewidzieć odpowiedź.
-Wejść i kochać się z tobą- odparł, to co przewidywała usłyszeć.
Każda rozsądna kobieta na jej miejscu pożegnałaby się, aby później nie cierpieć, ale ona miała sprzeczne emocje, bo choć dokładnie wiedziała, czym ryzykuje i jest to złe, to chciała tego.
Nie mam miłości Marka, ale przynajmniej będę miała piękne wspomnienia i przez kolejne chwile to, co należy do Pauliny- myślała.
-Tak Marek. Możesz wejść- odparła, otwierając drzwi.

-Wystarczy lampka przy łóżku Marek- rzekła, gdy chciał oświecić światło. —Do łóżka trafimy. Nie jest jeszcze ciemno w pokoju.
W stronę łóżka szli objęci i całując się nieprzerwanie. Tam zaś Marek delikatnie położył Ulę na łóżku i rozpiął kilka guzików bluzki. Gdy miał już odsłonięty kawałek ciała Uli to z rozkoszą całował wgłębienie między piersiami. Ula tymczasem napawała się jego pieszczotami i zapachem, próbując jednocześnie zapamiętać każdą chwilę.  W tych sprawach nie miała żadnego doświadczeń, ale wszystko, co robiła, robiła instynktownie. Czuła również, że Marek ma jakiś dar i wie, gdzie chciałaby być akurat pieszczona. Przy tych wszystkich zabiegach szybko straciła poczucie czasu i kiedy ponownie zapanowała nad swoim ciałem i umysłem, spostrzegła, że Marek przygląda się jej. 
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że będzie to twój pierwszy raz? -zapytał jakby z wyrzutem.
-Chciałam z tobą przeżyć to i gdybym powiedziała ci, mógłbyś się wycofać. I nie żałuję Marek. To było coś wspaniałego. A ty żałujesz?
-Nie Ula- odparł, całując w usta. —Bolało?
-Nie. Było cudownie i cudownie się czułam- odparła.




Następnego dnia Ula obudziła się pierwsza i miała czas, aby przemyśleć pewne rzeczy i zadecydować o pewnych sprawach. Nie zauważyła nawet, że i Marek już się obudził.
-Cześć Ula- usłyszała przy uchu.
-Cześć. Muszę ci coś powiedzieć Marek- postanowiła, że jak najszybciej powiedzieć mu, to co przemyślała. —Obiecaj, tylko że dasz powiedzieć mi wszystko.
-Obiecuję- odparł zaniepokojony tajemniczością Uli i takim nieoczekiwanym powitaniem.
-Paulina złożyła mi pewną propozycję- mówiła z obawami. —Bardzo nieuczciwą i nikczemną propozycję.  Mam cię pilnować- wydusiła z siebie.
Jednak- pomyślał.
-Jeszcze przed wyjazdem na wybrzeże kazała mi pilnować cię. A tu podobno mieszka twoja dawna kochanka i miałam cię w szczególności pilnować. Dawała mi za to pieniądze. Za to i jeszcze, żebym przeglądała twój grafik. Prędzej sama mogła dowiadywać się pewnych rzeczy, bo znała hasło do mojego komputera. Wiola przypadkiem wyjawiła hasło Paulinie- wyjaśniła i tę kwestię. —Aleks jak mniemam również, stąd czerpał swoje wiadomości na temat tego, co robimy.
-Powinienem się tego domyśleć- odparł ze wzgardą i złością.
-I co teraz Marek?
-Zamierzam znaleźć dowody i pozbyć się go z firmy. Mam nawet plan. Skoro Wiola raz wypaplała hasło, to może zrobić to drugi raz. Nagram wszystko i będę miał niepodważalne dowody.

Paulina tymczasem dostała anonim z żądaniem zapłaty dwustu tysięcy złotych za nieujawnienie jej zabawiania się z kochankiem. Na uzbieranie kwoty miała zaś tydzień. Ze znanych tylko sobie powodów założyła, że to Mario i to są te jego nieuczciwe dochody.

CDN W STYCZNIU