Firmowa wigilia w F&D jak dowiedziała się Ula była co
roku obchodzona hucznie. Szefostwo przygotowywało na ten dzień również drobne
upominki i poczęstunek. W tym roku po raz pierwszy to Marek miał zająć się tymi
sprawami wraz z narzeczoną Pauliną. Z jedzeniem kłopotu nie było, bo mieli
kontrakt z cateringiem i całe dwanaście potraw miało pojawić się na stołach w sali pokazowej. Z prezentami musieli jednak radzić sobie sami. W większości
były to drobne upominki w postaci kubków, breloczków, ramek na zdjęcia. Wszystko
to zaś było opatrzone złotym znakiem firmowym F&D. Wśród licznych pakunków
zabrakło tylko imienia Uli, co nie uszło uwadze Paulinie. Marek miał na to
usprawiedliwienie, bo powiedział, że nie chce jej wyróżniać, skoro jest jedną z
ważniejszych osób we firmie. Prawda była jednak taka, że prezent dla swojej
asystentki schowany był głęboko w szufladzie jego biurka. Był też znacznie
droższy od innych. Włączając, w to również narzeczoną. Oprócz upominków
pracownicy dostawali również premie, talony a ci, co mieli dzieci paczki ze
słodyczami.
Ula, wiedząc, że tego dnia każdy pracownik stara się
wypaść jak najlepiej i wszyscy przychodzą lepiej ubrani i uczesani, to postanowiła,
że i ona na ten dzień przygotuje się szczególnie. Pierwszym punktem była
fryzura. Od dawna bowiem chciała przefarbować włosy i teraz stwierdziła, że to
dobry moment. Ze znalezieniem fryzjerki na ten przysłowiowy ostatni gwizdek
problemu nie było, bo jej sąsiad zza płotu trzy miesiące temu ożenił się
właśnie z fryzjerką. Dziewczyna pracowała na co dzień w Warszawie blisko firmy
i przed odjazdem do domu poszła do salonu fryzjerskiego, gdzie pracowała Kasia,
aby spytać czy może wieczorem wpaść na farbowanie. Szczęście dopisało jej już na miejscu, bo
okazało się, że ostatnia klientka odwołała wizytę i Ula mogła wskoczyć na jej
miejsce. Co prawda obawiała się o większą zapłatę, ale szefowa Kasi zapewniła
ją, że nie zedrze z niej. Zrobiła to zaś głównie, dlatego że było jej szkoda
tak młodej dziewczyny, a wyglądającej jak siódme dziecko stróża. Drugi powód
był taki, że widziała w niej potencjał na zadziwiającą metamorfozę. Sama
również lubiła wyzwania w swojej pracy. Ponad godzinę później Ula, gdy wraz z
Kasią wychodziła z salonu, nie mogła oderwać wzroku od lustra. Wstąpiły również
do optyka, który mieścił się obok salonu fryzjerskiego i za namową pań z salonu fryzjerskiego
dobrała szkła kontaktowe. Od sąsiadki, która dowiedziała się o jej
nieprzychylnym traktowaniu przez niektórych pracowników firmy, pożyczyła
również eleganckie ubranie.
Już nie jestem firmową Brzydulą- myślała, idąc
pewnie i z zadowoleniem do sekretariatu. Zobaczymy, co Marek powie?
-Część Wiolka- zagadnęła od drzwi. —Wesołych Świąt.
-Ula? -ni to stwierdziła, ni zapytała w odpowiedzi. —To
ty?
-Ja- mówiła, zdejmując płaszcz. —We własnej osobie. Nikt
mnie nie podmienił.
-Ale jak to możliwe? -dopytywała, szczypiąc ją w
policzka, jakby chciała sprawdzić, czy to nie jej wyobraźnia.
-To naprawdę ja- rzekła jej. —Nie musisz mnie szczypać.
-Ula- pytał z miną zachwytu. —Jak, kiedy się tak
zmieniłaś? Wyglądasz ślicznie. Tak naturalnie i subtelnie.
-To pani Zosia z salonu fryzjerskiego i sąsiadka Kasia-
tłumaczyła zażenowana zachwytem Marka. —I jeszcze ta dziewczyna z naszego
punktu optycznego. Muszę tylko pójść zapłacić albo przynieść od ciebie
zaświadczenie, że firma pokrywa koszty za soczewki kontaktowe.
-Dam ci je oczywiście- mówił, ciągle przyglądając się jej.
—Nie możesz psuć efektu okularami. Potraktuj
je jak dodatkowy prezent świąteczny.
-Dzięki- mówiła, uśmiechając się delikatnie. —Czeka mnie
jeszcze zdjęcie aparatu z zębów. Ale to dopiero na wiosnę.
- I jak tu nie wierzyć, że w Boże Narodzenia cuda się nie
zdarzają, prawda Marek- wtrąciła Kubasińska. —Jesteś chodzącym na to
przykładem- dodała do Uli.
-Jeszcze trochę tych zachwytów a zacznę się panoszyć-
odparła im hurtowo.
-Nie jesteś dziewczyną tego pokroju Ula- stwierdził
klarownie Marek. —To, co dziewczyny za półgodziny widzimy się w sali pokazowej-
dodał po tych wszystkich zachwytach.
-Ma się rozumieć szefie- odparła Wiola za siebie i Ulę.
O odmienionej Uli i zachwycie Marka nad jej wyglądem
Wioletta nie omieszkała powiadomić Pauliny i od razu pobiegła do niej. Ta zaś
nie zwlekając, pojawiła się u Marka, ale Uli nie zastała. Zainteresowało ją
natomiast co innego.
Miała właśnie wejść do gabinetu narzeczonego, ale
zatrzymała się w drzwiach i ukradkiem przyglądała się, jak spoglądał na
zawartość małego pudełeczka typowego dla firmy APART. Chwilę później Marek schował
je do kieszeni marynarki. Przez kolejne minuty próbowała, dowiedzieć się co
kryje, ale Marek z marynarką się nie rozstawał. Gdy zaś zauważyła pozostawioną
u niego w gabinecie marynarkę, po prezencie śladu nie było. Nie przejęła się
tym zbytnio, bo spodziewała się znaleźć to coś pod choinką.
Kwadrans później Ula nie czekając na firmową
wigilię postanowiła dać Markowi swój prezent. Dwa dni prędzej długo zastanawiała się co
kupić szefowi na prezent. Na zakupach natomiast była z Alą, która doradzała jej
kupić etui na wizytówki, ale jej bardziej podobało się drzewko szczęścia z
kamieniami bursztynu, a które według pani sprzedawczyni był kamieniem
przypisanym do zodiakalnych lwów i miał przynosić szczęście i otwierać serca
na miłość.
Marek dla Uli miał również upominek. Wybierał go sam
starannie i nie zamierzał z nikim dzielić się tym, co chce podarować Uli. Nie
powiedział nawet Sebastianowi, co kryje małe pudełeczko, gdy ten zobaczył je u Marka.
Olszański, widząc pudełko z firmy APART, stwierdził, tylko że dobrze robi, że w
końcu postanowił zająć się Ulą i co z tym łączyło się udziałami firmy.
Tłumaczenia Sebie, że to nie z tego powodu daje Uli prezent tylko, dlatego że zasłużyła
sobie na coś wyjątkowego, nie dawały rezultatu, to odpuścił dobie.
Gdy Marek pojawił się ponownie w sekretariacie, Ula postanowiła,
że pierwsza pójdzie do niego z prezentem i życzeniami.
-Marek chciałam tak na spokojne złożyć ci życzenia- mówił,
idąc w jego stronę i chowając coś za sobą. —Na wigilii będzie pewnie
kolejka do ciebie.
-Biorąc pod uwagę poprzednie lata i doświadczenia ojca, to pewnie tak-
odparł, sięgając po coś do kieszeni. —Może ja zacznę Ula- dodał, podchodząc do
niej.
Ula życzę ci nieustającego uśmiechu i radości. Żebyś się nie zmieniała, bo
z charakteru jesteś idealna. Samych pogodnych dni i realizacji życiowych planów
i marzeń. I zdrowia i szczęścia oczywiście.
-A ja ci życzę, żebyś był szczęśliwy Marek.
Naprawdę szczęśliwy. I jeszcze mi i to tobie, żeby nasza znajomość trwała
bardzo długo a najlepiej, aby nigdy się nie skończyła, bo jestem szczęśliwa móc
znać cię.
Mam też coś dla ciebie co może ci pomóc w pozyskaniu
szczęścia- dodała, podając mu to, co chowała za sobą. Dając mu prezent nie przypuszczała nawet, że swoją moc udowodni już za ponad godzinę.
-A to dla ciebie Ula- rzekł, dając swój prezent.
Odpakowywanie prezentów długo nie trwało i chwilę później
mogli oglądać to, co dostali.
-Wybrałam bursztyn na listki, bo dla lwa to szczęśliwy kamyk-
tłumaczyła.
-A ja kamyk księżycowy, bo to twój szczęśliwy kamyk-
odparł niemal jak echo.
Wigilia firmowa trwała w najlepsze, gdy pojawiła się na niej Paulina. Marek, który miał widok na
drzwi i rozmawiał z Ulą, zauważył ją od razu. Ona Marka również spostrzegła.
Uwadze nie umknęło jej również to, że rozmawiał z jakąś piękną szatynką.
Chciała już podejść do nich, ale obok pojawiła się Wioletta i oznajmiła jej, że Klaudia chwali się bransoletką z białego złota, którą dostała w prezencie i że z jej słów można było wywnioskować, że to od Marka. Febo długo nie myśląc podeszła do modelki i jednym ruchem zerwała jej owe cacko, a później podzieliła na kolejne dwie części i rzuciła pod nogi.
Chciała już podejść do nich, ale obok pojawiła się Wioletta i oznajmiła jej, że Klaudia chwali się bransoletką z białego złota, którą dostała w prezencie i że z jej słów można było wywnioskować, że to od Marka. Febo długo nie myśląc podeszła do modelki i jednym ruchem zerwała jej owe cacko, a później podzieliła na kolejne dwie części i rzuciła pod nogi.
-Masz odczepić się od mojego narzeczonego– powiedziała
tylko i odeszła pozostawiając ją bez odpowiedzi.
-Można wiedzieć, co miało, to znaczyć Paulino? -pytał
chwilę później Marek, gdy pojawiła się obok niego i Uli.
-Marek, Paulina zniszczyła mi bransoletkę- rzekła Klaudia,
która szybko pojawiła się obok Febo i zanim winowajczyni zdążyła odpowiedzieć Markowi. —Kosztowała mnie ponad pięćset złotych.
-Sama jesteś sobie winna -rzekł jej Marek. —Nie trzeba
było mówić, że to ode mnie. A ty Paula oddasz jej pieniądze z własnej kieszeni.
-Chyba żartujesz? -prychnęła.
-Zapewniam cię, że poważnie- odparł poważnie.
-To, co było w tym pudełeczku APART- pytała ostro Febo. —Widziałam, jak chowałeś do marynarki. Było na tyle małe, aby zmieścić
bransoletkę.
-To moja sprawa co kryło pudełeczko- odparł z irytowaniem.
—Nie będę tłumaczył się przed tobą.
-To ja może pójdę sobie- wtrąciła Ula.
- Kim w ogóle pani jest? -spytała Febo.
-To twoja nowa czy przyszła kochanka? – dorzuciła modelka.
-To ja powinnam o to pytać- wysyczała Febo w stronę
Klaudii. —A pani nie radzę wchodzić między mnie i narzeczonego- dodała, pokazując
Uli demonstracyjnie pierścionek. —Zaręczyliśmy
się niedawno.
-To jest Ula, moja asystentka- odparł Marek za Ulę.
-W własnej osobie- odezwała się sama zainteresowana na
widok zdziwionych twarzy kobiet. —Nikt mnie dzisiaj nie poznaje.
-Musimy chyba porozmawiać Paula- rzekł Marek, gdy Paulina
taksowała z niedowierzaniem Ulę. —Twoje zachowanie zaczyna być niestosowne do
okoliczności.
-W domu będziemy rozmawiać- odparła, odchodząc.
-Oczywiście- wymruczał do siebie. —A ty Klaudia na co
czekasz? -zwrócił się do modelki. —Będziesz stała tu wieczność?
-Niezły początek świętowania ci się zaczyna
Marek-zagadnęła Ula po odejściu modelki.
- Nic nowego- mruknął zły na Paulinę i Klaudię. —Jak co
roku przy wigilijnym stole będziemy uśmiechnięci, składać sobie życzenia i
udawać jak to bardzo kochamy się w wielkiej rodzinie Febo Dobrzańscy. A prawda
jest taka, że Aleks udusiłby mnie, otruł, przejechał tirem i utopił
jednocześnie. Paulina zresztą już rano, gdy jechałem z nią do firmy dała mi
prolog tego co może czekać mnie wieczorem. Oświadczyła mi, że zamierza oddać
swoje udziały bratu, bo jest mu przykro, że ja dostałem od rodziców i mam
więcej. Uważa też moje udziały również za swoje i twierdzi, że po ślubie będzie
mieć do nich takie samo prawo jak ja. Później wyszła sprawa intercyzy.
Powiedziałem jej, że spiszę, że dom, samochód, uzyskane dochody i udziały
należą tylko do mnie a ona w razie rozwodu zostanie z niczym. Wyzwała mnie
wtedy, że uważam ją przebiegłą, wyrachowaną kobietę czyhającą na majątek.
-Nieźle poleciałeś Marek- odparła klarownie i ze współczuciem. Niewesoło
będziesz miał przy stole. Ale u mnie zawsze znajdziesz wolne miejsce- dodała.
-Dzięki Ula- odparł z uśmiechem. —Zapamiętam i może
skorzystam. Rodzice przyszli to muszę iść przywitać się z nimi- dodał,
odchodząc.
Dobrzańscy jak co roku podzielili się z każdym opłatkiem,
złożyli własne życzenia i chwilę porozmawiali z pracownikami. Kwadrans później natomiast stało się coś, co zaważyło na dalszych losach Marka.
- Gdzie Paulinka się podziała? -spytała Helena, gdy nie
mogła znaleźć swojej pupilki. —Aleksa widziałam przed chwilą.
-Dzwoniła do was i zdążyła się poskarżyć? -odparł pytaniem.
-O co pokłóciliście się tym razem? -spytał dla odmiany
ojciec.
-Oświadczyła mi, że oddaje swoje udziały Aleksowi, bo ja
mam więcej i uważa, że kiedyś będą i tak wspólne. Później zniszczyła bransoletkę Klaudii, tylko
dlatego że myślała, że to ode mnie- wyjaśnił pokrótce. —I nie wiem, gdzie może
teraz być. Może u Aleksa w biurze. Czasami idzie tam na kieliszek koniaku.
Do biura Dobrzańscy udali się już sami.
-Mam już serdecznie dość Aleks- usłyszeli głos Pauliny, gdy
przystanęli w sekretariacie. —Marek ma mnie za nic. Ważniejsi dla niego są
inni.
-Spokojnie Paula- mówił Aleks. —Za pół roku zostaniesz
panią Dobrzańską i wszystko się zmieni. Helenę i Krzysztofa już owinęłaś sobie
wokół palca. Stoją za tobą murem. I za twoim ślubem z Markiem. Ich majątek
będzie kiedyś jego i twój. Kto wie czy tobie i mnie nie zapisali również czegoś w spadku. Chyba
warto pomęczyć się z Mareczkiem dla milionów Dobrzańskich.
-Ale to ja muszę znosić jego kochanki, awantury i pomiatania mną.
Dalszej potrzeby stania w sekretariacie nie było i Helena
z Krzysztofem cicho wyszli na chwilę, aby chwilę później głośno obwieścić swoje przyjście.
-Tu się chowasz Paulino- odezwała się Dobrzańska.
-Tu się chowasz Paulino- odezwała się Dobrzańska.
-Helena, Krzysztof- rzekła w odpowiedzi słodko Paulina. —Miło was
widzieć.
-Możesz przestać udawać- odparła Helena, odsuwając się, gdy Paulina chciała przywitać się pocałunkiem w policzek. —Staliśmy wystarczająco długo w sekretariacie, aby usłyszeć, co tak naprawdę myślicie. Oboje nas rozczarowaliście.
-Możesz przestać udawać- odparła Helena, odsuwając się, gdy Paulina chciała przywitać się pocałunkiem w policzek. —Staliśmy wystarczająco długo w sekretariacie, aby usłyszeć, co tak naprawdę myślicie. Oboje nas rozczarowaliście.
-To nie tak- mówiła rozpaczliwie Paulina. —Marek dzisiaj zdenerwował
mnie -dodała do odchodzących Dobrzańskich.
Kolejne wydarzenia działy się szybko. Marek dowiedział
się od rodziców o podsłuchanej rozmowie i bez żalu i zbędnego myślenia po
powrocie do domu spakował rzeczy Pauliny. Schował również biżuterię, którą
dawał jej przez kolejne lata wspólnego mieszkania. Nawet pierścionek
zaręczynowy odzyskał, bo gdy wróciła i wymachiwała przed nim dłonią, chwycił i
ściągnął.
-Teraz odzyskałem już wszystko i możesz opuścić mój dom
Paula- rzekł z kamienną miną.
-Nie dasz nawet wytłumaczyć mi? -pytała.
-Żegnaj Paula- odparł, otwierając jej drzwi.
Oj, maluśki, maluśki,
maluśki
Jako rękawicka
Alboli tez jakoby, jakoby
Kawałecek smycka- śpiewał Marek podczas wypisywania kartek świątecznych dla pracowników F&D.
Jako rękawicka
Alboli tez jakoby, jakoby
Kawałecek smycka- śpiewał Marek podczas wypisywania kartek świątecznych dla pracowników F&D.
-Kochanie naprawdę poradzisz sobie z wyprawieniem
wigilii? -spytał swoją ciągle świeżo poślubioną żonę. —Możemy zamówić coś z
cateringu.
-Po co Marek?
-pytała Ula. —Dla dziewięciu osób plus niezapowiedzianego gościa dam
radę przygotować wszystko. (oni, Dobrzańscy, Ala, Pshemko, rodzina Uli).
Dzisiaj popołudniu zrobię pierogi a jutro resztę. Rybami zaś ma zająć się twoja
mama. Dom jest praktycznie posprzątany, to od rana będę mogła gotować i piec
ciasta.
- I pomyśleć, że mieszkam tam ponad osiem lat a będą to
dopiero pierwsze prawdziwe święta- rzekł z zamyśleniem Marek. —Duża choinka, wigilia, goście, śpiew kolęd. Wszystko
to dzięki tobie kochanie- dodał, całując w policzek.
-A ja postaram się, aby były niezapomniane kochanie- odparła kurtuazyjnie.
—Liczę, że pomożesz mi trochę w kuchni? Ktoś silny do rozwałkowywania ciasta na
pierogi i bicia piany się przyda.
-W czym tylko zapragniesz. Rok temu nie miałem nawet
wałka do ciasta ani stolnicy, robota kuchennego, trzepaczki. Nic praktycznie
nie miałem, a teraz mam wszystko. I za to ci dziękuję kochanie.
Pierwsza ich wspólna wigilia mijała pod znakiem wspomnień
mijającego roku. Od dnia poprzedniej firmowej wigilii do obecnej w gronie
rodziny. Po odejściu gości Ula z Markiem wrócili myślami do drugiego dnia świąt
poprzedniego roku Bożego Narodzenia, kiedy to Marek odwiedził Ulę w Rysiowie i
wszystko zaczęło się im układać. Była wspominana pierwsza randka, pocałunek, wyjazd
do Niemiec, kiedy to obok Uli pojawił się przystojny Niemiec, a Marek
zrozumiał, że kocha Ulę i tylko Ulę. Tam spędzili również pierwszą wspólną noc.
Oświadczyny i zaręczyny huczne nie były, ale bardzo wzruszające. Ze ślubem zaś nie
chcieli czekać i zaplanowali na połowę października. Od tego dnia minęły dwa
miesiące, a Marek ciągle nie mógł uwierzyć w szczęście, jakie go spotkało i ze
wzruszeniem spoglądał na zdjęcia uwieczniające tamte chwile.
Miłą niespodziankę sprawiłaś tą mini dziękuję.
OdpowiedzUsuńJak widać obojgu Febo zależy tylko na majątku rodziny Febo. Ale jak widać ich pewność co do powodzenia planu okazała się przedwczesna i całe szczęście.
Dziękuję za dzisiaj.
Gorąco pozdrawiam w ten świąteczny czas.
Julita
Lubię czasami zaskakiwać.
UsuńInnej rady na otworzenie oczu Dobrzańskim jak usłyszenie na własne uszy jacy są Febo nie było.
Również pozdrawiam i życzę miłego świętowania.
Prosta, zabawna i ze szczęśliwym zakończeniem ta mini. Miło było poczytać przy popołudniowej kawie.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji życzę Tobie i Twojej rodzinie Wesołych Świat i Szczęśliwego Nowego Roku. Miałam pod poprzednim wpisem życzyć ale jakoś tak zeszło że nie zdążyłam.
Pozdrawiam serdecznie ��
Prosta, bo zaczęłam pisać w piątek wieczorem. Moja babcia mówi też, że proste rzeczy są najlepsze, to może coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńRównież życzę Wesołych Świąt. Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
GENIALNE! Serialowa scena, w której Marek wraz z Pauliną wypisują dla pracowników świąteczne kartki mnie osobiście wydawała się sceną nie pełną życzliwości, zgody i miłości i to głównie przez Paulinę właśnie. Doskonale wiedziała przecież jak bardzo Marek i Alex się nie znoszą, jak się zwalczają na każdym kroku i oto nagle wyskakuje z tym prezentem dla brata w postaci swojej części udziałów. Paulina czasem i mnie porażała głupotą, ale w tej scenie przeszła samą siebie. Naprawdę trzeba być kompletnym tłukiem pozbawionym jakiejkolwiek wrażliwości, żeby taką wiadomość przekazać narzeczonemu mając w dodatku świadomość, że może go to dotknąć do żywego, mocno rozczarować i po prostu zaboleć. Tak się też stało. Po czymś takim powinien zerwać z nią na dobre, ale wiemy, że tak się nie stało i męczył się z nią jeszcze kilka miesięcy. Ty zaaranżowałaś genialną sytuację, bo wkraczają do akcji seniorzy. Są świadkami rozmowy rodzeństwa, która powoduje, że opadają im klapki z oczu i sprawia, że poznają wreszcie prawdę, która nie jest dobra ani dla nich, ani dla ich syna. Na szczęście okazali się bardzo kategoryczni i zakończyli ten chory związek rozumiejąc,że Marek nigdy nie byłby szczęśliwy z Pauliną. Dla Uli historia kończy się bardzo szczęśliwie. Wychodzi za Marka i wspólnie budują własne szczęście. Najlepsze zakończenie jakie mogło się im obojgu przydarzyć. W dodatku mają przychylność seniorów Dobrzańskich. Czyż to nie piękne?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłą, świąteczną niespodziankę. Ty wiesz jak człowieka uszczęśliwić.
Pozdrawiam serdecznie i życzę permanentnego, świątecznego nastroju. :)
Dziękuję, że się podobała.
OdpowiedzUsuńJa postanowiłam ogólnikowo potraktować sprawę akcji, bo głównie chodziło mi o szybsze połączenie Uli i Marka. Miało być również tak świątecznie, rodzinnie i trochę zabawnie. W serialu brakowało mi również tego że Dobrzańscy nigdy nie dowiedzieli się jakie jest naprawdę rodzeństwo Febo.
Pozdrawia miło i dziękuję za wpis i życzenia.
Fajna,zabawna mini. Upokarzani Febo to coś co lubię.Wszystkim opadły klapki z oczu i dowiedzieli się jacy oni są naprawdę ,a Ulka i Marek wiodą piękne i szczęśliwe życie. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńNie jesteś odosobniona w lubieniu upokarzani Pauliny. Tak jak robieniu z niej jakby była niepełna rozumu. Tu moja ulubiona scena to z samej wigilii, gdy rozmawia z Markiem, Klaudią i Ulą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Cudowna była ta mini ;) Paulina naprawdę czasem nie pomyśli. Marek tylko rozmawiał z Ulką, a ta już od razu że to jego kochanka. Wszystko dobrze się skończyło, Marek pozbył się ze swojego życia Pauli i w końcu jest szczęśliwy. Na szczęście Dobrzańscy usłyszeli jakie panna Febo ma o nich zdanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dziękuję za miłe słowa. Zwłaszcza że mini powstała tak spontanicznie.
OdpowiedzUsuńPaulina jak to Paulina ciągle zazdrosna i to ją zgubiło. Zbyt gwałtownie zareagowała na Ulę i Klaudię. I oczywiście drzewko szczęścia pomogło.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.