wtorek, 25 grudnia 2018

Firmowa wigilia. Mini.


Firmowa wigilia w F&D jak dowiedziała się Ula była co roku obchodzona hucznie. Szefostwo przygotowywało na ten dzień również drobne upominki i poczęstunek. W tym roku po raz pierwszy to Marek miał zająć się tymi sprawami wraz z narzeczoną Pauliną. Z jedzeniem kłopotu nie było, bo mieli kontrakt z cateringiem i całe dwanaście potraw miało pojawić się na stołach w sali pokazowej. Z prezentami musieli jednak radzić sobie sami. W większości były to drobne upominki w postaci kubków, breloczków, ramek na zdjęcia. Wszystko to zaś było opatrzone złotym znakiem firmowym F&D. Wśród licznych pakunków zabrakło tylko imienia Uli, co nie uszło uwadze Paulinie. Marek miał na to usprawiedliwienie, bo powiedział, że nie chce jej wyróżniać, skoro jest jedną z ważniejszych osób we firmie. Prawda była jednak taka, że prezent dla swojej asystentki schowany był głęboko w szufladzie jego biurka. Był też znacznie droższy od innych. Włączając, w to również narzeczoną. Oprócz upominków pracownicy dostawali również premie, talony a ci, co mieli dzieci paczki ze słodyczami.
Ula, wiedząc, że tego dnia każdy pracownik stara się wypaść jak najlepiej i wszyscy przychodzą lepiej ubrani i uczesani, to postanowiła, że i ona na ten dzień przygotuje się szczególnie. Pierwszym punktem była fryzura. Od dawna bowiem chciała przefarbować włosy i teraz stwierdziła, że to dobry moment. Ze znalezieniem fryzjerki na ten przysłowiowy ostatni gwizdek problemu nie było, bo jej sąsiad zza płotu trzy miesiące temu ożenił się właśnie z fryzjerką. Dziewczyna pracowała na co dzień w Warszawie blisko firmy i przed odjazdem do domu poszła do salonu fryzjerskiego, gdzie pracowała Kasia, aby spytać czy może wieczorem wpaść na farbowanie. Szczęście dopisało jej już na miejscu, bo okazało się, że ostatnia klientka odwołała wizytę i Ula mogła wskoczyć na jej miejsce. Co prawda obawiała się o większą zapłatę, ale szefowa Kasi zapewniła ją, że nie zedrze z niej. Zrobiła to zaś głównie, dlatego że było jej szkoda tak młodej dziewczyny, a wyglądającej jak siódme dziecko stróża. Drugi powód był taki, że widziała w niej potencjał na zadziwiającą metamorfozę. Sama również lubiła wyzwania w swojej pracy. Ponad godzinę później Ula, gdy wraz z Kasią wychodziła z salonu, nie mogła oderwać wzroku od lustra. Wstąpiły również do optyka, który mieścił się obok salonu fryzjerskiego i za namową pań z salonu fryzjerskiego dobrała szkła kontaktowe. Od sąsiadki, która dowiedziała się o jej nieprzychylnym traktowaniu przez niektórych pracowników firmy, pożyczyła również eleganckie ubranie.

Pojawienie się odmienionej Uli już od recepcji wzbudzało podziw. Idąc dalej, nic się nie zmieniało.




Już nie jestem firmową Brzydulą- myślała, idąc pewnie i z zadowoleniem do sekretariatu. Zobaczymy, co Marek powie?
-Część Wiolka- zagadnęła od drzwi. —Wesołych Świąt.
-Ula? -ni to stwierdziła, ni zapytała w odpowiedzi. —To ty?
-Ja- mówiła, zdejmując płaszcz. —We własnej osobie. Nikt mnie nie podmienił.
-Ale jak to możliwe? -dopytywała, szczypiąc ją w policzka, jakby chciała sprawdzić, czy to nie jej wyobraźnia.
-To naprawdę ja- rzekła jej. —Nie musisz mnie szczypać.
Na reakcje Marka długo też nie musiała czekać, bo usłyszał jej głos i pojawił się w biurze.



-Ula- pytał z miną zachwytu. —Jak, kiedy się tak zmieniłaś? Wyglądasz ślicznie. Tak naturalnie i subtelnie.
-To pani Zosia z salonu fryzjerskiego i sąsiadka Kasia- tłumaczyła zażenowana zachwytem Marka. —I jeszcze ta dziewczyna z naszego punktu optycznego. Muszę tylko pójść zapłacić albo przynieść od ciebie zaświadczenie, że firma pokrywa koszty za soczewki kontaktowe.
-Dam ci je oczywiście- mówił, ciągle przyglądając się jej.  —Nie możesz psuć efektu okularami. Potraktuj je jak dodatkowy prezent świąteczny.
-Dzięki- mówiła, uśmiechając się delikatnie. —Czeka mnie jeszcze zdjęcie aparatu z zębów. Ale to dopiero na wiosnę.
- I jak tu nie wierzyć, że w Boże Narodzenia cuda się nie zdarzają, prawda Marek- wtrąciła Kubasińska. —Jesteś chodzącym na to przykładem- dodała do Uli.
-Jeszcze trochę tych zachwytów a zacznę się panoszyć- odparła im hurtowo.
-Nie jesteś dziewczyną tego pokroju Ula- stwierdził klarownie Marek. —To, co dziewczyny za półgodziny widzimy się w sali pokazowej- dodał po tych wszystkich zachwytach.
-Ma się rozumieć szefie- odparła Wiola za siebie i Ulę.
O odmienionej Uli i zachwycie Marka nad jej wyglądem Wioletta nie omieszkała powiadomić Pauliny i od razu pobiegła do niej. Ta zaś nie zwlekając, pojawiła się u Marka, ale Uli nie zastała. Zainteresowało ją natomiast co innego.
Miała właśnie wejść do gabinetu narzeczonego, ale zatrzymała się w drzwiach i ukradkiem przyglądała się, jak spoglądał na zawartość małego pudełeczka typowego dla firmy APART. Chwilę później Marek schował je do kieszeni marynarki. Przez kolejne minuty próbowała, dowiedzieć się co kryje, ale Marek z marynarką się nie rozstawał. Gdy zaś zauważyła pozostawioną u niego w gabinecie marynarkę, po prezencie śladu nie było. Nie przejęła się tym zbytnio, bo spodziewała się znaleźć to coś pod choinką.

Kwadrans później Ula nie czekając na firmową wigilię postanowiła dać Markowi swój prezent. Dwa dni prędzej długo zastanawiała się co kupić szefowi na prezent. Na zakupach natomiast była z Alą, która doradzała jej kupić etui na wizytówki, ale jej bardziej podobało się drzewko szczęścia z kamieniami bursztynu, a które według pani sprzedawczyni był kamieniem przypisanym do zodiakalnych lwów i miał przynosić szczęście i otwierać serca na miłość.


Marek dla Uli miał również upominek. Wybierał go sam starannie i nie zamierzał z nikim dzielić się tym, co chce podarować Uli. Nie powiedział nawet Sebastianowi, co kryje małe pudełeczko, gdy ten zobaczył je u Marka. Olszański, widząc pudełko z firmy APART, stwierdził, tylko że dobrze robi, że w końcu postanowił zająć się Ulą i co z tym łączyło się udziałami firmy. Tłumaczenia Sebie, że to nie z tego powodu daje Uli prezent tylko, dlatego że zasłużyła sobie na coś wyjątkowego, nie dawały rezultatu, to odpuścił dobie. 



Gdy Marek pojawił się ponownie w sekretariacie, Ula postanowiła, że pierwsza pójdzie do niego z prezentem i życzeniami.
-Marek chciałam tak na spokojne złożyć ci życzenia- mówił, idąc w jego stronę i chowając coś za sobą. —Na wigilii będzie pewnie kolejka do ciebie.
-Biorąc pod uwagę poprzednie lata i doświadczenia ojca, to pewnie tak- odparł, sięgając po coś do kieszeni. —Może ja zacznę Ula- dodał, podchodząc do niej.
Ula życzę ci nieustającego uśmiechu i radości. Żebyś się nie zmieniała, bo z charakteru jesteś idealna. Samych pogodnych dni i realizacji życiowych planów i marzeń. I zdrowia i szczęścia oczywiście.
-A ja ci życzę, żebyś był szczęśliwy Marek. Naprawdę szczęśliwy. I jeszcze mi i to tobie, żeby nasza znajomość trwała bardzo długo a najlepiej, aby nigdy się nie skończyła, bo jestem szczęśliwa móc znać cię.
Mam też coś dla ciebie co może ci pomóc w pozyskaniu szczęścia- dodała, podając mu to, co chowała za sobą.  Dając mu prezent nie przypuszczała nawet, że swoją moc udowodni już za ponad godzinę.
-A to dla ciebie Ula- rzekł, dając swój prezent.
Odpakowywanie prezentów długo nie trwało i chwilę później mogli oglądać to, co dostali.
-Wybrałam bursztyn na listki, bo dla lwa to szczęśliwy kamyk- tłumaczyła.
-A ja kamyk księżycowy, bo to twój szczęśliwy kamyk- odparł niemal jak echo.

Wigilia firmowa trwała w najlepsze, gdy pojawiła się na niej Paulina. Marek, który miał widok na drzwi i rozmawiał z Ulą, zauważył ją od razu. Ona Marka również spostrzegła. Uwadze nie umknęło jej również to, że rozmawiał z jakąś piękną szatynką. 




Chciała już podejść do nich, ale obok pojawiła się Wioletta i oznajmiła jej, że Klaudia chwali się bransoletką z białego złota, którą dostała w prezencie i że z jej słów można było wywnioskować, że to od Marka. Febo długo nie myśląc podeszła do modelki i jednym ruchem zerwała jej owe cacko, a później podzieliła na kolejne dwie części i rzuciła pod nogi.
-Masz odczepić się od mojego narzeczonego– powiedziała tylko i odeszła pozostawiając ją bez odpowiedzi.
 -Można wiedzieć, co miało, to znaczyć Paulino? -pytał chwilę później Marek, gdy pojawiła się obok niego i Uli.
-Marek, Paulina zniszczyła mi bransoletkę- rzekła Klaudia, która szybko pojawiła się obok Febo i zanim winowajczyni zdążyła odpowiedzieć Markowi. —Kosztowała mnie ponad pięćset złotych.
-Sama jesteś sobie winna -rzekł jej Marek. —Nie trzeba było mówić, że to ode mnie. A ty Paula oddasz jej pieniądze z własnej kieszeni.
-Chyba żartujesz? -prychnęła.
-Zapewniam cię, że poważnie- odparł poważnie.
-To, co było w tym pudełeczku APART- pytała ostro Febo. —Widziałam, jak chowałeś do marynarki. Było na tyle małe, aby zmieścić bransoletkę.
-To moja sprawa co kryło pudełeczko- odparł z irytowaniem. —Nie będę tłumaczył się przed tobą.
-To ja może pójdę sobie- wtrąciła Ula.
- Kim w ogóle pani jest? -spytała Febo.
-To twoja nowa czy przyszła kochanka? – dorzuciła modelka.
-To ja powinnam o to pytać- wysyczała Febo w stronę Klaudii. —A pani nie radzę wchodzić między mnie i narzeczonego- dodała, pokazując Uli demonstracyjnie pierścionek.  —Zaręczyliśmy się niedawno.
-To jest Ula, moja asystentka- odparł Marek za Ulę.
-W własnej osobie- odezwała się sama zainteresowana na widok zdziwionych twarzy kobiet. —Nikt mnie dzisiaj nie poznaje.
-Musimy chyba porozmawiać Paula- rzekł Marek, gdy Paulina taksowała z niedowierzaniem Ulę. —Twoje zachowanie zaczyna być niestosowne do okoliczności.
-W domu będziemy rozmawiać- odparła, odchodząc.
-Oczywiście- wymruczał do siebie. —A ty Klaudia na co czekasz? -zwrócił się do modelki. —Będziesz stała tu wieczność? 
-Niezły początek świętowania ci się zaczyna Marek-zagadnęła Ula po odejściu modelki.
- Nic nowego- mruknął zły na Paulinę i Klaudię. —Jak co roku przy wigilijnym stole będziemy uśmiechnięci, składać sobie życzenia i udawać jak to bardzo kochamy się w wielkiej rodzinie Febo Dobrzańscy. A prawda jest taka, że Aleks udusiłby mnie, otruł, przejechał tirem i utopił jednocześnie. Paulina zresztą już rano, gdy jechałem z nią do firmy dała mi prolog tego co może czekać mnie wieczorem. Oświadczyła mi, że zamierza oddać swoje udziały bratu, bo jest mu przykro, że ja dostałem od rodziców i mam więcej. Uważa też moje udziały również za swoje i twierdzi, że po ślubie będzie mieć do nich takie samo prawo jak ja. Później wyszła sprawa intercyzy. Powiedziałem jej, że spiszę, że dom, samochód, uzyskane dochody i udziały należą tylko do mnie a ona w razie rozwodu zostanie z niczym. Wyzwała mnie wtedy, że uważam ją przebiegłą, wyrachowaną kobietę czyhającą na majątek.
-Nieźle poleciałeś Marek- odparła klarownie i ze współczuciem. Niewesoło będziesz miał przy stole. Ale u mnie zawsze znajdziesz wolne miejsce- dodała.
-Dzięki Ula- odparł z uśmiechem. —Zapamiętam i może skorzystam. Rodzice przyszli to muszę iść przywitać się z nimi- dodał, odchodząc.


Dobrzańscy jak co roku podzielili się z każdym opłatkiem, złożyli własne życzenia i chwilę porozmawiali z pracownikami. Kwadrans później natomiast stało się coś, co zaważyło na dalszych losach Marka.
- Gdzie Paulinka się podziała? -spytała Helena, gdy nie mogła znaleźć swojej pupilki. —Aleksa widziałam przed chwilą.
-Dzwoniła do was i zdążyła się poskarżyć? -odparł pytaniem.
-O co pokłóciliście się tym razem? -spytał dla odmiany ojciec.
-Oświadczyła mi, że oddaje swoje udziały Aleksowi, bo ja mam więcej i uważa, że kiedyś będą i tak wspólne. Później zniszczyła bransoletkę Klaudii, tylko dlatego że myślała, że to ode mnie- wyjaśnił pokrótce. —I nie wiem, gdzie może teraz być. Może u Aleksa w biurze. Czasami idzie tam na kieliszek koniaku.
Do biura Dobrzańscy udali się już sami.
-Mam już serdecznie dość Aleks- usłyszeli głos Pauliny, gdy przystanęli w sekretariacie. —Marek ma mnie za nic. Ważniejsi dla niego są inni.
-Spokojnie Paula- mówił Aleks. —Za pół roku zostaniesz panią Dobrzańską i wszystko się zmieni. Helenę i Krzysztofa już owinęłaś sobie wokół palca. Stoją za tobą murem. I za twoim ślubem z Markiem. Ich majątek będzie kiedyś jego i twój. Kto wie czy tobie i mnie nie zapisali również czegoś w spadku. Chyba warto pomęczyć się z Mareczkiem dla milionów Dobrzańskich.
-Ale to ja muszę znosić jego kochanki, awantury i pomiatania mną.
Dalszej potrzeby stania w sekretariacie nie było i Helena z Krzysztofem cicho wyszli na chwilę, aby chwilę później głośno obwieścić swoje przyjście.
-Tu się chowasz Paulino- odezwała się Dobrzańska. 
-Helena, Krzysztof- rzekła w odpowiedzi słodko Paulina. —Miło was widzieć.
-Możesz przestać udawać- odparła Helena, odsuwając się, gdy Paulina chciała przywitać się pocałunkiem w policzek. —Staliśmy wystarczająco długo w sekretariacie, aby usłyszeć, co tak naprawdę myślicie. Oboje nas rozczarowaliście.
-To nie tak- mówiła rozpaczliwie Paulina. —Marek dzisiaj zdenerwował mnie -dodała do odchodzących Dobrzańskich.
Kolejne wydarzenia działy się szybko. Marek dowiedział się od rodziców o podsłuchanej rozmowie i bez żalu i zbędnego myślenia po powrocie do domu spakował rzeczy Pauliny. Schował również biżuterię, którą dawał jej przez kolejne lata wspólnego mieszkania. Nawet pierścionek zaręczynowy odzyskał, bo gdy wróciła i wymachiwała przed nim dłonią, chwycił i ściągnął.
-Teraz odzyskałem już wszystko i możesz opuścić mój dom Paula- rzekł z kamienną miną.
-Nie dasz nawet wytłumaczyć mi? -pytała.
-Żegnaj Paula- odparł, otwierając jej drzwi.

Oj, maluśki, maluśki, maluśki
Jako rękawicka
Alboli tez jakoby, jakoby
Kawałecek smycka
- śpiewał Marek podczas wypisywania kartek świątecznych dla pracowników F&D. 



-Kochanie naprawdę poradzisz sobie z wyprawieniem wigilii? -spytał swoją ciągle świeżo poślubioną żonę. —Możemy zamówić coś z cateringu.
-Po co Marek?  -pytała Ula. —Dla dziewięciu osób plus niezapowiedzianego gościa dam radę przygotować wszystko. (oni, Dobrzańscy, Ala, Pshemko, rodzina Uli). Dzisiaj popołudniu zrobię pierogi a jutro resztę. Rybami zaś ma zająć się twoja mama. Dom jest praktycznie posprzątany, to od rana będę mogła gotować i piec ciasta.
- I pomyśleć, że mieszkam tam ponad osiem lat a będą to dopiero pierwsze prawdziwe święta- rzekł z zamyśleniem Marek.  —Duża choinka, wigilia, goście, śpiew kolęd. Wszystko to dzięki tobie kochanie- dodał, całując w policzek.
-A ja postaram się, aby były niezapomniane kochanie- odparła kurtuazyjnie. —Liczę, że pomożesz mi trochę w kuchni? Ktoś silny do rozwałkowywania ciasta na pierogi i bicia piany się przyda.
-W czym tylko zapragniesz. Rok temu nie miałem nawet wałka do ciasta ani stolnicy, robota kuchennego, trzepaczki. Nic praktycznie nie miałem, a teraz mam wszystko. I za to ci dziękuję kochanie. 


Pierwsza ich wspólna wigilia mijała pod znakiem wspomnień mijającego roku. Od dnia poprzedniej firmowej wigilii do obecnej w gronie rodziny. Po odejściu gości Ula z Markiem wrócili myślami do drugiego dnia świąt poprzedniego roku Bożego Narodzenia, kiedy to Marek odwiedził Ulę w Rysiowie i wszystko zaczęło się im układać. Była wspominana pierwsza randka, pocałunek, wyjazd do Niemiec, kiedy to obok Uli pojawił się przystojny Niemiec, a Marek zrozumiał, że kocha Ulę i tylko Ulę. Tam spędzili również pierwszą wspólną noc. Oświadczyny i zaręczyny huczne nie były, ale bardzo wzruszające. Ze ślubem zaś nie chcieli czekać i zaplanowali na połowę października. Od tego dnia minęły dwa miesiące, a Marek ciągle nie mógł uwierzyć w szczęście, jakie go spotkało i ze wzruszeniem spoglądał na zdjęcia uwieczniające tamte chwile. 



10 komentarzy:

  1. Miłą niespodziankę sprawiłaś tą mini dziękuję.
    Jak widać obojgu Febo zależy tylko na majątku rodziny Febo. Ale jak widać ich pewność co do powodzenia planu okazała się przedwczesna i całe szczęście.
    Dziękuję za dzisiaj.
    Gorąco pozdrawiam w ten świąteczny czas.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię czasami zaskakiwać.
      Innej rady na otworzenie oczu Dobrzańskim jak usłyszenie na własne uszy jacy są Febo nie było.
      Również pozdrawiam i życzę miłego świętowania.

      Usuń
  2. Prosta, zabawna i ze szczęśliwym zakończeniem ta mini. Miło było poczytać przy popołudniowej kawie.
    Przy okazji życzę Tobie i Twojej rodzinie Wesołych Świat i Szczęśliwego Nowego Roku. Miałam pod poprzednim wpisem życzyć ale jakoś tak zeszło że nie zdążyłam.
    Pozdrawiam serdecznie ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosta, bo zaczęłam pisać w piątek wieczorem. Moja babcia mówi też, że proste rzeczy są najlepsze, to może coś w tym jest.
    Również życzę Wesołych Świąt. Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  4. GENIALNE! Serialowa scena, w której Marek wraz z Pauliną wypisują dla pracowników świąteczne kartki mnie osobiście wydawała się sceną nie pełną życzliwości, zgody i miłości i to głównie przez Paulinę właśnie. Doskonale wiedziała przecież jak bardzo Marek i Alex się nie znoszą, jak się zwalczają na każdym kroku i oto nagle wyskakuje z tym prezentem dla brata w postaci swojej części udziałów. Paulina czasem i mnie porażała głupotą, ale w tej scenie przeszła samą siebie. Naprawdę trzeba być kompletnym tłukiem pozbawionym jakiejkolwiek wrażliwości, żeby taką wiadomość przekazać narzeczonemu mając w dodatku świadomość, że może go to dotknąć do żywego, mocno rozczarować i po prostu zaboleć. Tak się też stało. Po czymś takim powinien zerwać z nią na dobre, ale wiemy, że tak się nie stało i męczył się z nią jeszcze kilka miesięcy. Ty zaaranżowałaś genialną sytuację, bo wkraczają do akcji seniorzy. Są świadkami rozmowy rodzeństwa, która powoduje, że opadają im klapki z oczu i sprawia, że poznają wreszcie prawdę, która nie jest dobra ani dla nich, ani dla ich syna. Na szczęście okazali się bardzo kategoryczni i zakończyli ten chory związek rozumiejąc,że Marek nigdy nie byłby szczęśliwy z Pauliną. Dla Uli historia kończy się bardzo szczęśliwie. Wychodzi za Marka i wspólnie budują własne szczęście. Najlepsze zakończenie jakie mogło się im obojgu przydarzyć. W dodatku mają przychylność seniorów Dobrzańskich. Czyż to nie piękne?
    Bardzo dziękuję za miłą, świąteczną niespodziankę. Ty wiesz jak człowieka uszczęśliwić.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę permanentnego, świątecznego nastroju. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, że się podobała.
    Ja postanowiłam ogólnikowo potraktować sprawę akcji, bo głównie chodziło mi o szybsze połączenie Uli i Marka. Miało być również tak świątecznie, rodzinnie i trochę zabawnie. W serialu brakowało mi również tego że Dobrzańscy nigdy nie dowiedzieli się jakie jest naprawdę rodzeństwo Febo.
    Pozdrawia miło i dziękuję za wpis i życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna,zabawna mini. Upokarzani Febo to coś co lubię.Wszystkim opadły klapki z oczu i dowiedzieli się jacy oni są naprawdę ,a Ulka i Marek wiodą piękne i szczęśliwe życie. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jesteś odosobniona w lubieniu upokarzani Pauliny. Tak jak robieniu z niej jakby była niepełna rozumu. Tu moja ulubiona scena to z samej wigilii, gdy rozmawia z Markiem, Klaudią i Ulą.
    Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowna była ta mini ;) Paulina naprawdę czasem nie pomyśli. Marek tylko rozmawiał z Ulką, a ta już od razu że to jego kochanka. Wszystko dobrze się skończyło, Marek pozbył się ze swojego życia Pauli i w końcu jest szczęśliwy. Na szczęście Dobrzańscy usłyszeli jakie panna Febo ma o nich zdanie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za miłe słowa. Zwłaszcza że mini powstała tak spontanicznie.
    Paulina jak to Paulina ciągle zazdrosna i to ją zgubiło. Zbyt gwałtownie zareagowała na Ulę i Klaudię. I oczywiście drzewko szczęścia pomogło.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

    OdpowiedzUsuń