niedziela, 24 maja 2015

Odcinek 236 część 4





Część  4


Droga do Skierniewic upłynęła im miło i szybko. Marek opowiadał głównie o swoim dzieciństwie, babci i dziadku i o wakacjach spędzanych tutaj. Kiedy, więc wjechali już na posesję Ula miała wrażenie ,że zna to miejsce .Wysiadając z auta Ula zauważyła na podwórku siedząca pod drzewem kobietę, a Marek wziął ją za rękę i poszli w jej stronę. Ona również ich zauważyła i z nieukrywaną radością wyszła im na przeciw. Ula nie była pewna, czy to babcia, czy może ciocia Marka.
-Marek, nareszcie jesteście - powiedziała z radością w głosie kobieta.
-Witaj babciu- odpowiedział Marek rozwiewając wątpliwości Uli. Babciu, a to właśnie jest moja narzeczona Ula.
- Dzień dobry pani, Ula Cieplak- przywitała się Ula
- Witaj kochanie. Tak się cieszę, że mogę cię poznać. Jesteś bardzo śliczna jeszcze ładniejsza niż w telewizji. A Helenka mówiła mi też, że jesteś bardzo miła, a Marek świata poza tobą nie widzi.
- I mi jest miło panią poznać. Marek tyle o pani opowiadał.
- Wujek- usłyszeli nagle dziecięcy głosik i w ich stronę biegł już mały chłopiec
- Cześć smyku – odpowiedział Marek i wziął chłopca na ręce.
- a kim jest ta pani? –spytał Kacperek
- A, to jest Ula, moja narzeczona i niedługo będzie twoją ciocią.
- dzień dobry pani – przywitał się malec
- Cześć Kacperek- odpowiedziała Ula
-A mogę przyjść na wasz ślub i wesele?
- Pewnie, że możesz-odpowiedział Marek
- Fajnie, bo jeszcze nigdy nie byłem na żadnym weselu, a jak miałeś mieć tamto wesele, to mama mówiła, że nie pojedziemy, bo jest bardzo daleko.
-Ale teraz będzie we Warszawie i na pewno mama pozwoli ci przyjechać. Poza tym jak mogłoby zabraknąć mojego chrześniaka na moim ślubie? A Ula ma siostrę w twoim wieku, więc będziesz miał się, z kim bawić.

Wkrótce dołączyła do nich reszta rodziny, rodzice Marka, a gdy dojechała reszta gości wszyscy udali się do domu na urodzinowy tort i kawę. I przy okazji składania życzeń jubilatce i oni dostali od wszystkich gości serdeczne gratulacje i życzenia.
Po kawie babcia Marka zaprosiła Ule na przechadzkę.
- Marek -zwróciła się do wnuka pozwól, że porwę ci Ulę na trochę.
Marek nie miał nic, przeciw bo wiedziała, że babcia jest oczarowana Ulą.
- Kochanie, zanim wyjdziemy na dwór pójdziemy na chwilę do mojego pokoju, chciałabym ci coś dać szczególnego – powiedziała do Uli.
Kiedy znaleźli się już w jej pokoju podeszła do komody i wyciągnęła małe zawiniątko.
- Proszę, to dla ciebie- powiedziała podając Uli niebieską aksamitkę ozdobioną koronką i kwiatuszkami.




-Ale, to jest podwiązka?-zdziwiła się Ula
- Tak podwiązka. Bardzo stara ma ponad 60 lat. Dziwisz się, prawda, bo w tamtych czasach nie było takiej tradycji i mało, kto wiedział o czymś takim. Dostałam ją od mojej przyjaciółki przed moim ślubem. Jest u mnie od 62 lat i przynosiła mi szczęście w małżeństwie przez 56 lat. Nie potrafiłam oddać jej ani Helenie ani Karolinie, gdy wychodziły za mąż. Czułam, że kiedyś pojawi się ktoś, komu oddam bez żalu. Ty jesteś tym kimś. Wymarzona i wymodlona żona dla Marka.
- Jest piękna proszę pani, ale nie mogę jej przyjąć. Jest dla pani czymś bardzo ważnym, pamiątką ślubu i miłości męża.
- Oczywiście, że możesz. I tak po mojej śmierci wylądowałaby w śmieciach. Proszę Ula nie odmawiaj.
- W takim razie bardzo pani dziękuje – powiedziała Ula i uściskała kobietę. Na pewno założę.
- Nie ma, za co kochanie. Mam nadzieje, że tobie i Markowi przyniesie szczęście. To znaczy jestem tego pewna. Marek był taki wzruszony, gdy wyznawał ci miłość. To było najpiękniejsze wyznanie, jakie słyszałam. Wnuczka ściągnęła mi to z tego waszego internetu , parę razy oglądałam i za każdym razem płaczę ze szczęścia.
-A ja się bałam, że mogę się pani nie spodobać.
 Spodobałaś mi się, gdy tylko cię zobaczyłam w telewizji. Tak dobrze ci z oczu patrzyło.
- Ja po prostu patrzyłam na Marka zakochanym wzrokiem.
- I ,to właśnie widziałam szczerą miłość. To, co Ulka kochanie może pójdziemy na trochę razem do ogrodu. Opowiesz mi o sobie. Helena mówiła, że miałaś niewesołe życie.
- Z przyjemnością pani po towarzysze i opowiem o sobie.
- Dziękuję. A może będziesz mi mówić, jeśli oczywiście chcesz babciu? A mi będzie bardzo miło.
- Z przyjemnością proszę pani, to znaczy babciu i wyszły razem na podwórze trzymając się pod rękę.


Mijały kolejne dni września.  Ula coraz częściej nocowała i zadomowiała się u Marka, a z każdego pobytu w Rysiowie przywoziła nowe rzeczy i nic już nie odwoziła.
Marek od razu polubił tradycyjny styl życia Uli i we wszystkim jej pomagał. Razem robili zakupy, i , sprzątali, a przy tym nigdy nie robiła mu awantur i zawsze była ze wszystkiego zadowolona . Z końcem września okazało się też, że Ula jest w ciąży.
-Marek kupiłam dzisiaj test ciążowy –powiedziała któregoś wieczora Ula do Marka, ale czekałam z zrobieniem do czasu jak będziemy już w domu.
- I co zrobiłaś już?
- Nie, trochę się boję.
-Skarbie nie ma, czego się bać i nie ma, na co dłużej czekać. Idź i zrób.
- No dobrze. To ja pójdę teraz na chwilkę do łazienki i zaraz wszystko będzie jasne.
Kiedy Ula wróciła do salonu oboje z Markiem czekali na wynik.
- Pozytywny – powiedziała po chwili Ula zerkając na ulotkę. Chyba jestem jednak w ciąży Marek.
- Kochanie, to cudownie i z radością wycałował jeszcze płaski brzuszek Uli.
- Marek lekarz musi jeszcze, to potwierdzić. Może okaże się, że to fałszywy alarm.
 Ale ja to czuje kochanie. Czuję, że będzie to śliczna dziewczynka z błękitnymi oczami i uśmiechem mamy. I tylko dołeczki w policzkach będzie miała po mnie.
- Nie, nie Marek myślę , że będzie to chłopiec z uśmiechem i dołeczkami w policzkach tatusia . I tylko oczy będzie miał po mnie- przekomarzała się z nim Ula.
Następnego dnia rano Marek przywitał Ulę dużym i pięknym bukietem kwiatów i śniadaniem w łóżku. Postanowili też, że na razie nikomu nic nie mówić i poczekać z nowinami do ślubu.

Któregoś dnia do firmy wróciło rodzeństwo Febo i tak jak zapowiadali zwołali zarząd. Okazało się ,że chcą na stałe wrócić do Włoch i tylko ze względu na pamięć rodziców nie będą pozbywać się udziałów firmy, a oni sami będą przyjeżdżać tylko na kwartalne zarządy. Senior Dobrzański nie był do końca zadowolony z ich decyzji.
- Paulinko , Aleks może jeszcze przemyślicie swoją decyzje? Nie szkoda wam zostawiać firmy ,tyle czasu tu pracowaliście. Tu macie znajomych, swoje życie, domy. Wyjedźcie gdzieś, przemyślcie jeszcze raz, a po paru tygodniach zdecydujecie.
- Krzysztof nie przekonasz nas. Podjęliśmy już decyzję z Pauliną i nie będziemy jej zmieniać. Nie ma miejsca w firmie dla nas wszystkich. Marek z panią Cieplak poradzą sobie bez nas. Czytałem, że kolekcja FD Gusto odniosła sukces. A jak my zostaniemy, nigdy w tej firmie nie będzie zgody. Zresztą mamy już pomysł na życie we Włoszech. Odnowiliśmy znajomości i teraz chcemy zająć się branżą rozrywkową–argumentował Aleks.
- No cóż siłą was nie zatrzymam i życzę powodzenia. A na odchodne dodał jeszcze - I pamiętajcie, że zawsze możecie tu wrócić. Prawda Marek?- spytał dotąd milczącego syna
- Tak tato- odpowiedział od niechcenia Marek
Po wyjściu Krzysztofa Marek z Aleksem i Pauliną nie udawali swego zadowolenia z takiego obrotu sprawy.
- Cieszy cię nasza decyzja, prawda – spytał Aleks
- Tak, ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyliście-odpowiedział Marek- Spodziewałem się raczej jakichś problemów, a nie odejścia. Mam tylko nadzieję, że to nie fortel?
- Bez obawy niedoszły szwagrze, nie jest, to żaden fortel. Co prawda trudno mi pogodzić się z porażką i odejściem, ale tak będzie lepiej. Wolimy pracować z Włochami niż z polaczkami.
- I teraz będziecie mogli już chałturzyć bez ograniczeń -odezwała się jeszcze Paulina patrząc z pogardą na Ulę i Marka. Aha jeszcze jedno postanowiła oddać ci dom. Nie ma sensu utrzymywać dwóch domów w Polsce. Willa Aleksa nam wystarczy, zresztą tam i tak źle się czuje.

Ula z Markiem postanowili, że sprzedadzą dom i kupią coś nowego. Jednak jego rodzice mieli całkiem inny pomysł.
Któregoś dnia Dobrzańscy zaprosili na kolację Ulę i Marka. Oznajmili, że chcą wyprowadzić się i zaproponowali im przeprowadzkę do ich posiadłości.
-Jak, to do was- spytał zdziwiony Marek? A gdzie wy będziecie mieszkać?
- Kochani długo myśleliśmy z mamą nad tym. Jesteśmy coraz starsi i nie potrzebujemy takiego dużego domu dla nas dwojga. A ten dom i tak kiedyś będzie należał do was. Poza tym zawsze marzył nam się domek na Mazurach i teraz mamy okazje kupić niewielką działkę z domkiem letniskowym. A tu w Warszawie kupimy sobie coś mniejszego, żeby mieć, gdy będziemy przyjeżdżać.
- Muszę przyznać, że jestem zaskoczony- odparł Marek-Mamo nie szkoda ci się wyprowadzać? Włożyłaś tyle serca w urządzanie tego domu.
- Kochanie, ale nie sprzedaje go tylko oddaję w dobre ręce. Mamy tylko nadzieję ,że jeśli przyjmiecie naszą propozycję, to będziemy mogli tu wpadać czasem.
- Mamo, co za pytanie, to zawsze będzie wasz dom. Ulka , a co ty tym myślisz?- spytał Marek narzeczoną
-Co ja myślę? Ja nie chciałabym się narzucać, ale myślę, że jest tu wystarczająco dużo miejsca, aby pomieścić nasz wszystkich. Można ewentualnie zrobić jakiś remont coś dobudować i razem mieszkać.
I to był pomys,ł który spodobał się wszystkim.

Mijały kolejne dni października Ula z Markiem coraz bardziej zajęci byli zbliżającym się ślubem.
Trzeba było miedzy innymi wybrać świadków. U Marka od początku wiadomo było,  że będzie to Sebastiana. Ula, aby było do pary musiała wybrać kobietę. Nie chcąc wyróżnić, ani obrazić któreś z przyjaciółek jej wybór padł na Kingę.
Pojechali również do Łazienek omówić menu, wystrój sali , dodatkowe atrakcje, rozmieszczenie stolików i gości. W kwiaciarni zamówili ślubny bukiet , kwiaty do wystroju kościoła i przybrania samochodu. Również sukienka ślubna Uli była już niemal gotowa, a garnitur Marka czekał już w szafie.

Tydzień przed ślubem zgodnie z tradycją Wioletta i Sebastian postanowili zorganizować im wieczór panieński i kawalerski. Sebastian nie był zbyt oryginalny i zaprosił Marka razem z kolegami do klubu, innego niż zazwyczaj.
- Seba mówiłem, że nie chcę
- Spokojnie Marek- przerwał mu przyjaciel- jedyna atrakcja w tym klubie, to panienka tańcząca na róże. Później zabrał samego Marka do siebie na wspominki o ich byłych.
Ula, choć pewna wierności Marka, a niepewna pomysłów Sebastiana poprosiła Maćka o „pilnowanie” Marka. Marek natomiast niepewny pomysłów Wioli, a pewny rozsądku Uli i dla swojego spokoju poprosił o to samo Alicję. I, jeśli w przypadku wieczoru kawalerskiego, który przebiegał bez żadnych większych niespodzianek, to niespodzianka Wioli okazała się mocno niespodziewana .
Na dobry początek Wiola wynajęła limuzynę z napisem wieczór panieński Uli i zawiozła całe towarzystwo do klubu ”Tylko dla dziewczyn” oferujący również organizację wieczorów panieńskich, a w ramach tego szybki kur sexy dance.
- Wiola umawialiśmy się. Miało nie być żadnych rozbieranych facetów – powiedziała z wyrzutami Ula widząc neony i plakaty klubu.
- Ula wiem i nie będzie żadnego striptizu. Niestety-dodała do siebie. Zafundowałam nam kurs sexy dance. No wiecie salsa, samba, rumba i takie tam inne. A do tego profesjonalna sesja zdjęciowa, drinki, egzotyczne owoce. Po dwóch godzinach poczujecie się sexy i kobieco. A faceci padną jak nas zobaczą później w akcji. To znaczy nasi faceci. Takie rytmy pobudzą tylko ich zmysły i wyobraźnię.
- Wioletta, ale ja mam prawie 50 lat- stwierdziła Alicja
- I co z tego Ala. Pisali, że to kurs w każdym wieku. No dalej idziemy dziewczyny Pablo i Marika na nas czekaj.
Dwie godziny później Ula, Wiola, Ania, Kinga, Ela i Alicja wyszły z sali w pełni zadowolone i ze świadomością, że mają w sobie pełno wdzięku i kobiecości.
Następnym punktem wieczoru była wróżka Ismena, która prawdę ci powie. Ula nigdy w takie rzeczy nie wierzyła i teraz dość sceptycznie podchodziła do jej przepowiedni. Nie przekonało jej nawet to, że znała jej przeszłości i opisała wygląd Marka. Ula była przekonana, że to Wiola wszystko jej opowiedziała i ukartowała, chociaż Wiola zaklinała, że widziała wróżkę po raz pierwszy w życiu. Ismena przepowiedziała Uli , że będzie żyła w miłość i szczęściu do samej starości i, że jest ktoś kto czuwa nad jej życiem. Na sam koniec dodała, że ma jakąś tajemnicę, którą ukrywa przed przyjaciółkami.
Przyszedł w końcu czas na ostatnią atrakcję wieczora, czyli prezenty. Ula dostała typowe upominki, które dostaje się na wieczór panieński, czyli: kajdanki, seksowną bieliznę, wałek, Kamasutrę i poradni „ Jak wychować mężczyznę”
Na koniec zrobiły jeszcze kilka fotek dla Izy, która akurat została mamą Przemka.

Ostatni tydzień narzeczeństwa minął im szybko. Ula zajmowała się głównie porządkami w domu, a Marek dopinał ostatnie szczegóły ślubu. I z tego też względu mieli trochę mniej czasu dla siebie. Czwartkowy wieczór postanowili jednak spędzić tylko ze sobą. Chcieli w szczególny sposób uczcić ostatni wspólny wieczór przed ślubem. Następny mieli spędzić już osobno Ula w Rysiowie, a Marek u rodziców. I z tej okazji Ula przygotowała romantyczną kolację przy świecach, a Marek otworzył szampana.
W piątek obudzili się dość późno jak na przedślubny dzień. Nie musieli się nigdzie spieszyć, bo przygotowania do ślubu były niemal zapięte na ostatni guzik.
Po śniadaniu pojechali razem do Rysiowa. W samym domu było już wszystko gotowe posprzątane i przygotowane na przyjęcie gości weselnych. Pozostało tylko uprzątnąć podwórze i przystroić je balonikami, wstążkami i kwiatkami. Marek postanowił zostać na trochę w Rysiowie i pomóc. Do domu rodziców nie musiał się spieszyć, bo wiedział, że i tak pod czujnym okiem rodziców wszystko idzie sprawnie. Do pomocy mieli też babcię Bogusię, która ostatnimi czasy bywała często u córki.

W końcu nadszedł upragniony dzień ślubu. O 10 przyjechał Pshemko i zabrał Ulę do fryzjera i kosmetyczki, a kiedy wrócili było już po 12 i zaczęła zjeżdżać się rodzina Uli. Godzinę później Ula była już gotowa i wyglądała olśniewająco. Piękniej niż na pamiętnym pokazie, a Pshemko był równie dumny jak ojciec Panny Młodej. Wkrótce przy dźwiękach klaksonów do Rysiowa przyjechał Marek. Ulica szybko zapełniła się samochodami i gapiami, którzy nie chcieli przegapić wydarzenia roku Rysiowa, jakim miał być ślub Cieplakówny. Na widok Uli Marek oniemiał z zachwytu i dopiero po chwili zorientował się i przywitał narzeczoną, jej rodzinę i gości. Przed wyjazdem do kościoła Młoda para poprosiła Józef i rodziców Marka o udzielenie im błogosławieństwa. A na życzenie Uli podjechali jeszcze na cmentarz złożyć kwiaty i zapalić znicz na grobie mamy Uli.




Tego dnia kościółek przybrany był w jesienne kompozycje kwiatowe, ławki przystrajały białe wstążki, na podłodze wzdłuż głównego przejścia leżał dywan, a przy ołtarzu czekały 4 krzesła wyściełane atłasem. Całej uroczystości dodawało uroku popołudniowe słońce, które przedzierało się przez witraże.
Kiedy przyszedł czas na przysięgę małżeńską Marek mrugnął okiem do Uli przekazując w ten sposób otuchy ujął jej dłoń, a ciepło jego dłoni poczuła w sercu. Jego głos był zdecydowany i spokojnym, głos Uli zaś drżał chyba bardziej ze wzruszenia niż z zdenerwowania.
Po wyjściu małżonków z kościoła obsypano ich grosikami i ryżem. Potem przyszedł czas na składanie życzeń, a na sam koniec Marek wziął żonę w ramiona pocałował, okręcił się i z radością wykrzyczał Pani Dobrzańska kocham panią! A następnie udali się w stronę Warszawy na przyjęcie. Przed salą nowożeńców przywitano wedle tradycji chlebem i solą, a Marek przeniósł Pannę młodą przez próg i wypili toast przy słowach Sto lat i Gorzko , gorzko.




Po obiedzie przyszedł czas na „Wielką miłość” i na pierwszy taniec. Od samego początku wesela panowała miła i rodzinna atmosfera. Wodzirej znakomicie zabawiał gości organizował konkursy i zabawy weselne.
O północy Ula rzucała welonem, a Marek muszką. Ku radości Wioli , to ona była tą szczęśliwą , ale Seba się nie postarał i muchę złapał kuzyn Uli. Przy okazji oczepin Ula i Marek postanowili w dość oryginalny sposób ogłosić, że będą mieć dziecko i zorganizowali zabawę zbieramy na wózek. Kiedy już wszystkie okrzyki zaskoczenia i radości ucichły zaserwowano tort weselny. Przyjęcie trwał do białego rana i na długo pozostało wszystkim w pamięci. O czwartej nowożeńcy dotarli na Sienną. Marek kolejny raz przeniósł pannę młoda przez próg i zaniósł prosto do sypialni. Był tu rano i wszystko przygotował na noc poślubną. Białą pościel, szampana , kwiaty i płatki róż którymi delikatnie obsypał podłogę i łóżko, a na szafce nocnej leżała ich nowa wizytówka na drzwi: U. M. Dobrzańscy.
- Urszula i Marek Dobrzańscy, państwo Dobrzańscy – powiedziała wzruszonym głosem Ula – Rok temu tak bardzo marzyłam, aby kiedyś tak było.
- Kochanie jak widzisz marzenia się spełniają. Ja marzyłem o tym samym, tylko trochę później. I wiesz co twoja mama była mądra kobietą mówiąc, że jeśli czegoś naprawdę się chce, to się spełni.
A później oddali się rozkoszy nocy poślubnej.
Kiedy obudzili się było już przed 13. Tak naprawdę, to Marek obudził się pierwszy i obudził żonę pocałunkami.
-Witam panią pani Dobrzańska. I jak miewa się moja żonka?
- A jak mogę się czuć. Wspaniale szczęśliwa, radosna i spełniona. A jak czuje się mój mąż?
- Cudownie kochanie, bo nazwałaś mnie swoim mężem. Po raz pierwszy. I czuje taki spokój wewnętrzny tak długo czekałem na to i, to koniec mojego czekania.
Tydzień później udali się w podróż poślubną. Ze względu na ciążę Uli nie chcieli nigdzie daleko wyjeżdżać. Postanowili wyjechać na parę dni do Krakowa i Zakopanego.

Epilog


Łup- usłyszała nagle Urszula Dobrzańska i tam gdzie jeszcze niedawno widziała swojego męża teraz zobaczyła twarz pielęgniarza.
- Marek, Marek,co ci się stało.
- Pani Urszulo proszę się uspokoić. Mężowi nic nie będzie. To tylko niegroźne omdlenie- uspakajała położna. Pan Tomek się nim zajmie. Od tego tu jest. Proszę teraz przeć. Dziecko powinno zaraz się urodzić.
-Łe, łe, łe – usłyszał gdzieś z daleka Marek i powoli otworzył oczy. Był na sali porodowej. Jego żona rodziła, a on zemdlał nie dałem rady pomyślał.
- Widzę, że wrócił pan do nas w sam raz- usłyszał od lekarki. To dziewczynka. Chce pan pępowinę przeciąć i podała mu nożyczki.
-Kochanie jest śliczna- mówił jakiś czas później Marek do żony. I dziękuję skarbie za najcudowniejszy drugi skarb.
- Marek, ale to nie tylko moja zasługa. Trochę mi w tym pomogłeś.
- I polecam się na przyszłość kochanie. A jak damy jej na imię?
- Ty obstawiłeś, że będzie dziewczynka wygrałeś zakład i ty wybierasz.
- Magdalena, a na drugie Helena- odpowiedział bez zastanowienia Marek
- Myślę, że to bardzo ładne imiona i dziękuję. Mojej mamie jest tam gdzieś na pewno miło.

Trzy miesiące później było już widać, że mała Madzia jest kopią ojca, tylko oczy miała po mamie. I została już na zawsze ukochaną córeczką tatusia i oczkiem w głowie dziada Józefa i Krzysztofa.

Dwa lata później na świat przyszedł Franek. Kopia mamusi i z dołeczkami w policzkach po tatusia. Od razu został też pupilem mamy, babć Heleny i Alicji i prababci Bogusi.
A później wszyscy razem żyli długo i szczęśliwie.

Koniec

7 komentarzy:

  1. To znaczy że zakładasz bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Czasu nie mam na regularne pisanie. Tak już jest jak mieszka się poza centrum i ma się ogródek, sad i zwierzątka. Od maja do końca sierpnia jest co robić w obejściu popołudniami, a rano jestem w pracy. Jeśli już coś napiszę, to jakaś miniaturka. I wtedy ujawnię się z zapowiedzią u kogoś innego. Dzięki za pierwszy wpis.
      Bloga założyłam, bo Streemo może przestać istnieć, a nie chciałam, aby te dwa opowiadania przepadły.

      Usuń
  2. Nie wiedziałam że założyłaś blog :) Bardzo się cieszę, bo chyba streemo już nie zadziała :( Pozdrawiam, UiM

    PS: Dodam twój blog do polecanych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dodanie. Na razie sama sie nie ujawniałam, bo czasu na napisanie czegoś nowego nie mam. Teraz wieczorami redaguję niedokończone opowiadanie UrszuliB i może niedługo je dodam.
      A co do Streemo, to podobno jest na czarnej liście policji.
      Dzięki za wpis.

      Usuń
  3. super opowiadanie :) masz fajne pomysły. Nie czytałam ich na streemo, bo po prostu nie podoba mi się ich szata graficzna i czytanie mnie męczy, a tu pięknie przejrzyście.
    doczepie się do elementów słuchowych...niepotrzebnie pisać "łup", albo "łe, łe, łe"
    Pozdrawiam Andziok

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki,że wpadłaś i za komentarz. A co do pomysłów, to się rozkręcam. W lipcu u Małgosi będzie opowiadanie z wielkim O! i nie wiem, czy będzie wybaczone. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako nowicjuszka Twojej strony,przyznam,że zachęciłaś mnie do wpadania do Ciebie.
    Cieszę się,że jest coraz więcej fanów Uli i Marka ponownie,panowie też czytają / wiem o tym/. Opowiadanie fajne i czekam na następne.Dzięki
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń