sobota, 23 maja 2015

KoszMarek Rozdział 11- 14



Rozdział 11

- Cześć dziewczyny –powiedziała nazajutrz Ula do Eli i Wioli- A wy, co tak tu od rana spiskujecie?
- Ulka nie spiskujemy tylko czekamy na ciebie. I jak było z Aleksem bardzo źle?
- Wiola a jak mogło być? Aleks przez cały czas był słodki, miły, uśmiechał się i płaszczył. A później chciał wprosić się do mnie na noc. Ale wymigałam się tym naszym spotkaniem Ela i pamiętaj, że jakby, co to byłyśmy razem.
- Wiem , wiem Ula byłaś ze mną do północy. Ale znając Aleksa to tak łatwo ci nie odpuści. Będą kolejne próby.
- Wiem. Zwłaszcza po tym, co ojciec mu powiedział. Ale jakoś będę musiała przemęczyć się jeszcze trochę. Za niecałe trzy miesiące rozstrzygnięcie konkursu, a później zniknie z mojego życia i z firmy mam nadzieję też. A z życia to może i prędzej. A, gdyby nie daj boże wygrał konkurs na prezesa, to mam na niego parę rzeczy, a ojciec po czymś takim nie pozwoli mu na pozostanie we firmie.
- Proszę , proszę. Ulka zrobiła nam się ostatnio bardzo mściwa, co nie Ela . Tylko pamiętaj, że kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada.
- Wiola może i jestem mściwa, ale tylko, jeśli chodzi o Aleksa i firmę. I Marka - pomyślała jeszcze.
- A ja właśnie przyszłam do ciebie w sprawie tej współpracy- wtrąciła Ela. Rozmawiałam w końcu z ojcem.
- Świetnie to, co może pójdziemy do mnie. Wiola, a Marka jeszcze nie ma? Zawsze był punktualny.
- Dzwonił, że zepsuł mu się samochód, jedzie autobusem i spóźni się. Będzie za jakąś godzinę, chociaż teraz, to już za jakieś pół godziny.
Interesy z Terleckimi zapowiadają się lepiej niż mogłabym sobie tego życzyć – pomyślała Ula po wyjściu Eli. To nam mocno usprawni i ułatwi współpracę. I, gdy tylko Marek pojawi się w pracy od razu z, nim o tym pogadam.
- Cześć Ula i przepraszam za spóźnienie - usłyszał chwilę później, ale samochód mi nawalił, a autobusy z Rysiowa nie kursują często.
- Wiem Wiolka mi mówiła, że spóźnisz się i nie musisz mnie przepraszać. To nic innego jak złośliwość rzeczy martwych i nic na to nie poradzisz.
- To prawda. To, jaki mamy plan pracy na dzisiaj.                                                         
- Prezentacja tym się przede wszystkim zajmiemy. Właśnie rozmawiałam z Elą i jej ojciec jest zainteresowany ewentualną współpracą.
- Świetnie. Trzeba teraz tylko umówić się z, nim i to jak najszybciej zobaczyć, co proponuje i wszystko przeanalizować. Zacząłem już rozpisywać naszą prezentację pod względem finansowym i mógłbym uwzględnić wszystkie dodatkowe koszty i jego profity.
- I tu mam drugą dobra wiadomość. Ma tylko jeden warunek i nie zgadniesz, jaki. Ela zrezygnuje z pracy w bufecie i się tym zajmie. Wiem, że to szantaż od strony pana Terleckiego, ale Ela zgodziła się. I nawet nie musiałam jej do tego namawiać. A dzisiaj razem z ojcem idę na spotkanie z panem Kaczmarkiem tym od sklepów z odzieżą dla seniorów. Wystarczy jeszcze wybrać którąś z sieci z ubraniami dla dzieci i możemy ruszać pełną parą.
- To jak wszystko dobrze pójdzie, to pod koniec kwietnia albo na początku maja będziesz mieć swoją gotową.
- Tylko nie zapomnij, że w międzyczasie musimy zająć się też starymi kolekcjami. Rozmawiałeś z Maćkiem.
- Tak jest zachwycony. Może zacząć od zaraz.
- I bardzo dobrze. To ja teraz idę do ojca, a później na te spotkanie. Wrócę około 14 i, wtedy jeszcze pogadamy. To, co Marek dzisiaj wychodzimy razem? A przed kinem będzie jeszcze czas, aby pójść coś zjeść.
- To znaczy, że nasze wyjście do kina aktualne?
- A dlaczego miałoby być nieaktualne.
- Wczoraj wyszłaś z Aleksem kupił ci nawet kwiaty. Pomyślałem, więc że może zmieniłaś zdanie i z, nim chciałabyś pójść.
Jest zazdrosny. A nawet nie wie, że nie ma, o co.
- To źle pomyślałeś. Aleks sam w sobie jest czarną komedią. I nie muszę z, nim nigdzie wychodzić, żeby tego doznać.
Popołudnie ciągnęło się Markowi niemiłosiernie. Nawet paplanina Wioli go nie relaksowała, chociaż do tej pory umiała zająć go swoją gadką. W bufecie też było wyjątkowo spokojnie i luźno przy ich stoliku, a Ula wróciła później niż zamierzała. W końcu nastała 17 i mogli wyjść z pracy na wczesną kolację i do kina. Tuż przed 18 zaopatrzeni w okulary, napoje i popcorn weszli na salę kinową.

- Dzięki Ula, że byłaś tak miła i odwiozłaś mnie do domu. Musiałbym godzinę czekać na autobus. Tylko trochę nam się rolę pozmieniały. Zazwyczaj to mężczyzna zaprasza kobietę gdzieś, a później odwozi do domu. A u nas tak odwrotnie wyszło.
- Tak czasami bywa, że to kobieta w niektórych sytuacjach staje się tą dominującą osobą. I nie masz, za co dziękować. Do tej pory, to ty mi zawsze pomagałeś i, chociaż raz ja mogę pomóc tobie. Wiesz jesteś jak ten duszek Kusy z dzisiejszego filmu.” Zawsze i wszędzie duszek Kusy z tobą będzie.”
- Ula , czy to miał być komplement. Bo jak dobrze pamiętam on pomagał, bo miał głęboką depresję i rozdwojenie jaźni. I robił rzeczy, o których zwykły śmiertelnik nawet, by nie pomyślał. Wolę już być tym Supermenem albo duszkiem Kacperkiem. To, co Ula nie będę cię dłużej zatrzymywać i widzimy się w piątek.
- Jak to w piątej. To jutro cię nie ma? Umówiłam nas z ojcem, że porozmawiamy o tych starych kolekcjach.
- Mam wolne nie pamiętasz. Jeszcze przed świętami mówiłem ci o tym. Ojciec w poniedziałek ma operację i jutro jadę odwieźć go do szpitala.
- Rzeczywiście zapomniałam. Ale przecież zepsuł ci się samochód to, czym go odwieziesz. Może przyjadę po was? Twojemu ojcu na pewno będzie wygodniej samochodem niż tłuc się autobusem.
- Dzięki Ula, że pomyślałaś o tym, ale Ania moja sąsiadka przyjechała na święta do rodziców i obiecała już, że nas zawiezie.
- A Ania. A kim jest Ania dla ciebie?
- To moja najlepsza kumpela. O mieszka tam. Znamy się praktycznie od pieluszek. Zawsze byliśmy razem tu w Polsce i w Anglii. Dużo bym dla niej zrobił, a ona dla mnie też. To wyjątkowa dziewczyna.
A w Uli odezwał się niezrozumiały dla niej instynkt kobiecej zazdrości.
- To, co Ula jeszcze raz dziękuje ci i do piątku. Dzwoń jakby, co.
Marek chciał jeszcze tylko delikatnie musnąć na pożegnanie jej policzek, ale Ula nie pozwoliła na zbyt szybkie zakończenie tej pieszczoty.
Gdy tylko poczuła usta Marka przy swoim policzku zanurzyła swoje dłonie w zbyt długich włosach Marka i delikatnie przeczesała. Przez krótki moment patrzyli na siebie, a ich usta dzieliły centymetry, aby chwilę później złączyły się w delikatnym słodkim pocałunku z czasem zmieniającym się w bardziej gorący. Wkrótce Marek odwzajemnił pieszczotę Uli i wplótł również swe dłonie w jej włosy, a Ula odpowiedziała pieszcząc jego szyję i kark. Ich pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny i namiętny. Markowi, jednak to to nie starczało i jego usta wędrowały po całej twarzy Uli. A koniec tych pieszczot znalazł w zagłębieniu jej szyi tuż pod uchem. I dopiero cichy jęk Uli sprawił, że Marek przerwał pocałunek.
- Ula zagalopowałem się. Jesteś przecież z Aleksem i nie powinienem cię tak całować. Ale nie potrafiłem się opanować. Właściwie Ula, w co ty grasz? Wydawało mi się, że chciałaś tego, tak jak ja, a kobieta, która kocha innego tak nie robi.
- Marek ja nie kocham Aleksa i już niedługo nic mnie nie będzie z, nim łączyć.  Muszę tylko poczekać z tym do rozstrzygnięcia konkursu. Jak ja wygram to go wywalę, a jak on to i tak wyleci za te wszystkie machlojki.
- A ja Ula. Co nas łączy. Ostatnio odpowiedziałaś mi tak wymijająco i nie do końca. Przerwał nam właśnie Aleks.
I co ja mam ci powiedzieć, że dobrze całujesz i nic więcej. I dlaczego musisz być taki dociekliwy. Kamil i Damian o nic nie pytają.
- Marek szczerze. Nas nie ma i nie wiem, czy kiedyś my będziemy. Może nigdy nic nie będzie nas łączyć oprócz przyjaźni. Taka już jestem, że nie przywiązuję większej uwagi do tego, z kim spotykam się i całuję. Nikt ci nie powiedział, że taka właśnie jestem ,że korzystam z młodości , bawię się facetami , nie szukam nikogo na stałe, a w miłość nie wierzę . Ale to, co mówiłam o bratnich duszach było prawdą. Do innych facetów tego nie czuję. I tu masz tą przewagę nad innymi, że w twoim towarzystwie czuje się lepiej, inaczej - i widząc smutną minę Marka dodała -Nie wiem, co wyjdzie z naszej znajomości, ale możesz próbować zawrócić mi w głowie, może ci się uda.
- Tak właśnie zrobię Ula będę próbować i zmienię cię. Zobaczysz. Moja mama zawsze mówiła, że jak czegoś bardzo się chce to trzeba o to walczyć.
Jakoś pusto tu bez Marka- myślała Ula nazajutrz przeglądając wraz z Wiolą foldery reklamowe. Chyba, dlatego że zawsze do tej pory był w pracy. Przychodził witał się zawsze taki miły, pogodny, zorganizowany, życzliwy, pomocny.
- Dziwnie jakoś bez Marka, co nie Ula.
A ty mi w myślach czytasz, czy co?
- Marek ma coś takiego ,że umie do siebie człowieka przyzwyczaić. Na szczęście, że ma tylko jeden dzień wolnego i jutro wraca. Właśnie Ulka pamiętasz, że jutro ma przyjść ta babka z TVN-u.
- Pamiętam Wiola, pamiętam- odpowiedziała jej smętnym głosem.
- Wiesz , co Ula jesteś dzisiaj jakaś dziwna. Jakby niewyspana i nieobecna.
A jaka mam być. Całą noc nie spałam, myślałam o tym, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. O tym jak dałam Markowi nadzieję na nas, a on wyznał mi miłość. A przynajmniej tak to zrozumiałam. Dlaczego musi być taki kochliwy i sentymentalny? Mógłby być przecież taki bezpośredni jak Kamil i Damian.
-A może pójdziemy jutro do klubu. Dawno tam nie byłyśmy. Seba jedzie na mecz i mam wolny wieczór. A ty rozerwiesz się trochę. Ostatnio tylko pracą żyjesz. Aha, Ula zapomniałam ci powiedzieć. Jak wracałam od Sebastiana , to Isabelle cię szukała.
- Dzięki Wiola od razu do niej pójdę. A do klubu chętnie pójdę. Może właśnie tego potrzebuję Wiolka wyjścia.
Sama jesteś sobie winna Ula. Zachciało ci się wychodzenia z Markiem i odwożenia go do domu, to teraz masz za swoje. Trzeba było pozwolić mu, jednak jechać tym autobusem.  Jak dla mnie to za szybko wszystko się dzieje. Przecież nie tak miało to być. Owszem miałaś rozkochać Marka, zemścić się na Aleksie rzucić go i rozstać się z Markiem. A teraz, gdy udało ci się to pierwsze zaczynasz wariować. Zdecydowanie za dużo o Marku myślisz.
- Cześć Izabelle podobno chciałaś coś ode mnie.
- Tak, ale chodźmy gdzieś. Pogadamy na osobności.
- To będą jakieś tajemnice?
- Może i będą. Ula, z kim byłaś wczoraj w kinie? Niech zgadnę. Z Markiem prawda. Lena was widziała. Podobno byłaś tak zajęta, że nawet jej nie zauważyłaś. Dzwoniła do mnie rano i z opisu wywnioskowałam, że to Marek. Ula ty chyba nie robisz nic głupiego. Wiem przecież, jaka jesteś a Ala też cię przestrzegała.
-Isabelle spokojnie. To było tylko koleżeńskie wyjście i nic więcej. Miałam dwa zaproszenia i nie chciałam, aby się zmarnowały. Ela z Wiolą miały już inne plany, a przecież z Aleksem nie mogłam i nie chciałam iść. Zaprosiłam, więc Marka i tyle.
-Mam taką nadzieję Ula, że tylko tyle.
Pięknie Ula zaczynasz okłamywać swoje koleżanki. Nic dodać nic ująć jesteś świnią. I niech ten dzień już się skończy. Jutro będzie lepiej.

I było lepiej. Marek przyszedł do pracy, a dziewczynom wrócił humor. Na dzień dobry Ula dostała od Marka mały bukiecik kwiatów, buziaka i zaproszenie do cyrku. A o12 na umówione spotkanie przyszła Julia Sławińska. Ula zaprosiła gościa i Marka do swojego gabinetu.
- To może na początek powiem krótko, o czym będzie ten program. To ma być coś z rodzaju „Łabędziem być” tylko bez takich radykalnych zmian i bez operacji plastycznych. Po wstępnych selekcjach z nadesłanych zdjęć wybierzemy kilkanaście osób i zafundujemy, im tygodniowy pobyt w SPA. A tam pod okiem specjalistów przejdą metamorfozę. Fryzjer, kosmetyczka, stylista i tak dalej. W każdym z odcinków poznamy trójkę uczestników trochę opowiedzą o sobie, a później wraz z kamerą widzowie będą śledzić ich przemianę. Finał i rezultat przemiany będzie można zobaczyć na specjalnej gali wraz z rodzinami i znajomymi naszych uczestników.  A zadaniem FC byłoby zadbanie o odpowiedni dobór strojów dla nich. I nie będę ukrywać, że zależy nam właśnie na pani Isabelle i panu Przemysławie.
- Przyznam, że jestem pod wrażeniem pani propozycji. Nie spodziewałam się aż tak poważnej. Myślałam , że rola FC będzie znacznie mniejsza . A okazało się, że że to bardzo interesująca oferta i szansa na promocje firmy.
- I taka jest. Program zapowiada się na hit jesieni. Tytuł mamy na razie roboczy „Bez cięcia”, ale podoba się i chyba taki zostanie. Ma nawiązywać do tego, że nie trzeba przechodzić operacji plastycznych, aby coś w sobie zmienić
- A „Bez cięcia”, czyli” Głębokie rany”- odpowiedziała i spojrzała z politowaniem na Marka – Wie pani mój asystent powiedział, że będą to ”Głębokie rany” czy „ Ostre rany”.
- Mężczyźni. Zawsze coś przekręcą. A pan nie chciałby wystąpić?- spytała Marka. - Tylko proszę się nie obrazić, że panu to proponuję. Przypuszczam, że zgłoszą się głównie kobiety, a mężczyzn będzie nam brakowało. A pan ma warunki te dołeczki i uśmiech trzeba wyeksponować.
Zauważyła dołeczki i uśmiech i chce je promować. Ula, czy to ci się nie podoba?
-Ja? Raczej nie. Nie mam siły przebicia i nie nadaję się do telewizji.
- Bo nie wierzy pan w swoje możliwości.  No cóż siłą pana nie zaciągnę, ale na wszelki wypadek zostawię panu moją wizytówkę. Dopiero na początku lipca startujemy ma pan, więc czas na zastanowienie się. A tutaj zostawiam wszystkie propozycje współpracy. Proszę w spokoju przejrzeć i oddzwonić jak będą państwo gotowi do jakiś ewentualnych negocjacji albo na podpisanie kontraktu.
Późnym popołudniem Ula z całą satysfakcją mogła przyznać, że to był całkiem udany dzień. Marek wrócił był taki miły, zaskakujący i uroczy. Najbardziej, jednak cieszy mnie ten kontrakt już pobieżne przejrzenie utwierdziło, że jest on bardzo obiecujący dla firmy a ojciec był zachwycony. I czeka mnie jeszcze wyjście. Ale póki, co muszę porozmawiać ze swoim pamiętnikiem.

Ula, co się z tobą dzieje. Sprowokowałaś pocałunek przed domem Marka tylko, dlatego że byłaś zazdrosna o jakąś przyjaciółkę. A później dałaś mu do zrozumienia, że miedzy nami nic nie będzie. Dzisiaj zaś nie podobało ci się, jak ta cała Julia mówiła o jego dołeczkach. Jesteś jak pies ogrodnika sama nie skorzystasz, a innym nie dasz.
- To, co Ula zwijamy się? Już prawie wszyscy wyszli- przerwała jaj Wiola.
- Wiolka daj mi 15 minut. Musze jeszcze coś dokończyć.
A przecież oprócz sympatii nic do Marka nie czuję. Jest nieatrakcyjny i nie pociąga cię, jako facet chyba nie pociąga. I miał być tylko narzędziem w odegraniu się na Aleksie. A teraz zaczynasz się rozczulać. Nie źle. Nie rozczulasz się tylko myślisz jak to będzie z tym rozkochiwaniem Marka.  Nikt mnie jeszcze nie rozkochiwał. To ja do tej pory zakochiwałam się i to w nieodpowiednich facetach albo to ja rozkochiwałam. Cieplak jesteś, jednak świnią. Z etapu rozkochiwania z zemsty przeszłaś w etap bycia z ciekawości.

- Mario wstawaj jest już po 13.
- Daniele jest sobota i środek nocy. Możesz mnie nie budzić.
- Nie marudź i wstawaj idziemy do kasyna. Febo tam chodzi. Wczoraj śledziłem go i spędził tam kilka godzin. I nie chcę ci robić wymówek wujku, ale ja działam, a ty chodzisz do klubu zabawiać się.
- I tu się mylisz Daniele.  W klubie podsłuchałem rozmowę dwóch dziewczyny Uli i Wioli i przysiadłem się. Nie zgadniesz, gdzie pracują. Dokładnie tak w FC a Ula to dziewczyna Aleksa i z tego co zrozumiałem, to ona nie jest, nim zainteresowana, a Febo jest z nią tylko, dlatego że ma udziały we firmie . Co prawda mój urok osobisty nie zrobił na nich wrażenia i nie dały się umówię na kolejne spotkanie, ale dałem, im mój numer telefonu może zadzwonią.
- Świetnie. Jak to mówią wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi. Już lubię tą pannę Cieplak.
           
Rozdział 12

Dni kwietnia mijały szybko i nastał początek maja. Marek cały swój czas dzielił pomiędzy pracę, dom, szpital i Ulę. W pracy wszystko układało się wręcz idealnie. Prezentacja była prawie gotowa, kontrakt z TVN-em został podpisany, a nowy biznes ze wschodem rozkręcał się. I, to głównie dzięki rodzicom Uli, którzy zgodzili się pojechać na Białoruś i Ukrainę zamiast niej. Tak naprawdę, to Ula miała ochotę pojechać razem z Markiem, ale wiedziała, że nie wypadało prosić Marka o wyjazd, kiedy jego ojciec jest w szpitalu. Pomocny był też Maciek, który w nowej roli tłumacza sprawdzał się znakomicie i szybko uczył się tych wszystkich zawiłości związanych z zawieraniem umów.
W samej firmie też nastało trochę zmian. Miejsce Maćka w recepcji zajął Wojtek syn Przemysława, a on sam wkrótce wraz z Isabelle mieli zostać konsultantami w programie” Bez cięcia”. A Ela ku radości ojca zajęła się konkretną pracą.
- Teraz musimy tylko znaleźć kogoś na twoje miejsce w bufecie- rzekła któregoś dnia Ula do przyjaciółki omawiając wraz z nią i Markiem szczegóły współpracy. FC nie może zostać długo bez bufetu, gdzieś przecież musimy mieć miejsce na nasze pogaduszki. Co prawda bez ciebie, to już nie będzie to samo, ale coś za coś. Powiem Sebastianowi, żeby dał ogłoszenie.
- Ula, a mogłabyś poczekać z tym do jutra – przerwał jej Marek. Znam chyba kogoś odpowiedniego muszę tylko najpierw spytać, czy byłaby zainteresowana. To moja sąsiadka pani Szymczykowa świetna kucharka pracowała do tej pory w szkolnej stołówce, ale władze doszły do wniosku, że korzystniejszy jest catering i cała kuchnia została zwolniona, a brakuje jej parę lat do emerytury. Szukała już wstępnie pracy, ale jest po pięćdziesiątce i trudno jej coś znaleźć. Tylko, że mogłaby dopiero zacząć pracę tutaj od lipca.
- Tym się nie martw Marek, jeśli trzeba będzie to zostanę jeszcze te dwa miesiące- zapewniła Ela. Najpierw spytaj sąsiadkę czy w ogóle jest zainteresowana, a później będziemy myśleć, co dalej.
- Naprawdę Ela mogłabyś zostać. Twój ojciec może być niezadowolony. I, jeśli trzeba będzie to porozmawiam z, nim i wytłumaczę wszystko.
- Marek ojca, to lepiej zostaw mi. Lepiej spytaj, co Ula o tym sądzi. Może się nie zgodzić.
- Ela nie obrażaj mnie. Dlaczego mam się nie zgodzić. Zresztą bufet, to własna działalność i potrzebny jest tylko podpis Aleksa i ojca. Ja do tego nic nie mam.
Marek, za to był szczęśliwy, że może pomóc sąsiadce. Miał, bowiem wobec niej dług wdzięczności. Za to wszystko co robiła dla nich po śmierci ich mamy i za teraz,  kiedy jego ojciec ciągle jest w szpitalu i opiekuje się nimi, a głównie Beatką.
Tymczasem Józef po przebytej operacji pomału wracał do zdrowia. Marek jak tylko czas na to pozwalał jeździł do ojca, a w opiece nad chorym nieoceniona okazała się też Ala, która często wyręczała Marka i popołudniami odwiedzała Józefa w szpitalu, a Marek mógł prędzej wracać do domu i zająć się siostrą. Tym bardzie, że z Jasia dużego pożytku nie było, bo ten krążył między Kingą swoją dziewczyną, a kolegą Robsonem ucząc się do matury. Tak, więc z obowiązkami domowymi Marek musiał radzić sobie sam z pomocą pani Szymczykowej i jeszcze drugiej sąsiadki pani Dąbrowskiej. Tylko, że ta druga była bardziej wścibska i uciążliwa i wypytywała wciąż o tą kobietę ze szpitala, jak również o Ulę.
A związek Uli i Marka rozwijał się, a przynajmniej tak to widział Marek. A Ula zastanawiała się głównie nad tym, co oryginalnego następnym razem wymyśli dla niej Dobrzański. Mam regularny firmowy flirt z Markiem i jest to całkiem miłe- myślała pod koniec kwietnia. Prawie codziennie mnie czymś zaskakuje. Przychodzi i jak nikt nie widzi daje mi buziaka na dzień dobry i zostawia mały upominek. Były już krówki, breloczek w kształcie serca, bukiecik kwiatów, czekoladki, wiersz, słonik i kamyk.
- Ula, to nie jest zwykły kamyk – tłumaczył zdziwionej Uli, to jest magiczny kamyk. Twój szczęśliwy kamyk księżycowy. Sprawdzałem w twoim horoskopie. Otwiera serce na przyjaźń, miłość i szczęście.
I na moją ciekawość, co jeszcze wymyślisz ty mój donżuanie. Muszę przyznać, ale z Markiem nie jest nudno.
Już samo te pierwsze zaproszenie do cyrku było niebanalne. Mało, który chłopak zaprasza dziewczynę na randkę do cyrku, a Marek w dodatku na umówione spotkanie przyszedł z przyzwoitką.
- Ula przepraszam, że nie powiedziałem ci prędzej, że Betti też idzie. Bałem się, po prostu, że możesz się nie zgodzić.
- Spokojnie Marek nic się nie stało. Tak dawno nie byłam w cyrku , że pójdę z wami z przyjemnością.
W samym cyrku też czekała ich niespodzianka. Magik szukając chętnych do kolejnego numeru wybrał właśnie Ule i Beatkę i wziął ich za rodzinę. A Ula widząc szczęśliwą twarz Beatki po nazwaniu jej mamą nie zaprzeczyła.
- A jutro zapraszam cię, gdzieś gdzie będzie duża widownia i dużo śmiechu. Ale na razie, to tajemnica. Bądź gotowa na 18- zaproponował Marek któregoś popołudnia.
Ula przekonana była, że pójdą do kino na jakąś komedię, a okazało się ,że poszli na ulubiony kabaret Marka, czyli Neo Nówkę. Innym razem Marek obiecał Uli dużo muzyki, ale nie takiej jak w jej klubie. I wbrew oczekiwanego przez Ulę jakiegoś koncertu była knajpka z karaoke, a Marek odważył się i wystąpił. Nawet za zaproszeniem na niby obiad jak to powiedział Marek kryła się tajemnica.
- Tylko nie oczekuj luksusów Ula. Będzie, to coś nietypowego.
Skoro nie mam oczekiwać luksusów, to będzie pewnie to ta jego ulubiona knajpka Jak u mamy. Chociaż nie, to było, by za proste, a znając Marka to pewnie znowu będzie to coś zmyślnego.
- To, co idziemy Ula- spytał nazajutrz w porze lunchu.
- Idziemy. A powiesz mi, gdzie czy każesz mi czekać. Jestem trochę niecierpliwa i głodna.
- Spokojnie Ula, to bardzo blisko. Wezmę tylko torbę i możemy iść.
- O rany Marek to tu jest taras? Nie wiedziałam o tym- spytała, a raczej stwierdziła ze zdziwieniem Ula, kiedy Marek zaprowadził ją na dach FC. I ,to ze stolikami i krzesełkami.
- Ula nie żartuj przecież, to twoja rodzinna firma. Jak mogłaś o tym nie wiedzieć. A z torby wyciągnął obrus , talerzyki , kubki, kanapki, sałatki, owoce, ciasto, a nawet dwa termosy z kawą albo herbatą do wyboru.
- No wiesz nie było mnie tu od ponad 5 lat. Co prawda wiedziałam, że ojciec w tamtym roku przeprowadzał generalny remont, ale o tarasie nic nie wiedziałam.
- To powiem na twoje usprawiedliwienie, że dopiero tydzień temu położyli płytki, a stoły i krzesła przywieźli przedwczoraj. I, że sam wiem dopiero od przedwczoraj.
A Ula była po raz kolejny pod wielkim wrażeniem niespodzianki Marka. Nawet w najśmielszych scenariuszach ich spotkania nie przypuszczała, że Marek tak to wszystko pięknie i romantycznie zorganizuje. W dodatku słońce, które mocno grzało dodawało uroku i nie chciało się wracać do biura.
- Marek te pączki są pyszne, a ta marmolada rewelacyjna. A na policzku Uli zostawiły trochę pudru. - A ty, co się tak mi się przyglądasz? Mam coś na twarzy.
Ale zamiast odpowiedzi Marek pocałował Ulę .Już parę razy całowali się w ostatnich dniach, ale były to krótkie pocałunki. Teraz znów było tak cudownie jak, wtedy przed jego domem. Marek najpierw delikatnie scałował puder z jej policzka i małymi pocałunkami doszedł do jej ust. Ula nawet nie próbowała protestować , bo i tak wiedziała ,że nic z tego nie będzie. A usta Marka były takie cudowne i doprowadzały jej zmysły o jakieś niewytłumaczalne dla niej uczucia.
- Ula masz już jakieś plany na najbliższą niedzielę?- spytał sprzątając po ich ucztowaniu.
- Nie, nie mam, ale skoro pytasz, to pewnie mi coś zaraz zaproponujesz.
- A byłaś kiedyś na takim prawdziwym wiejskim odpuście z jarmarkiem i zabawą. Bo u nas będzie w najbliższą niedzielę. A odpust w Rysiowie, to nie jest taki zwykły odpust. Całe rodziny zjeżdżają się na ten dzień. I w żaden inny dzień takiego oblężenia nie ma w Rysiowie jak na Św. Wojciecha.
- No, nie wiem Marek. A będzie ktoś z twojej dalszej rodziny? Nie chciałabym przeszkadzać.
- Ula będą sami domownicy, a ich już znasz. I będzie nam miło jak przyjedziesz. Słowo druha Marka.
No, więc jadę do Marka na odpust i tylko Marek Dobrzański mógł coś takiego wymyślić. Zresztą i tak nie miałam nic lepszego w planach na niedzielę. A odpust w Rysiowie to rzeczywiście chyba nie byle, co. Te ich małe centrum składające się z kościoła, sklepu, poczty i przystanku pełne jest straganów i przechodniów, a cały plac odświętnie przystrojony- myślała przejeżdżając przez Rysiów. A atmosfera u Marka też była bardziej odświętna niż na Wielkanoc. Cała trójka, czyli Marek, Beatka i Jasiek szykowali się właśnie do kościoła.
Ciekawa jestem, gdzie się Marek podział – myślała, kiedy msza się rozpoczęła, a Marka nie było. To tak nazywa się ta jego odpustowa gościnność.  Jak się znajdzie i wyjdziemy z kościoła, to ja sobie już z, nim porozmawiam. Ula czyżbyś zaczynała zrzędzić? Zawsze mogłabym spytać Beatkę, co się stało z jej bratem, ale nie wypada jesteśmy za blisko ołtarza i w dodatku mam wrażenie, że inni wierni na mnie patrzą.
I jakie było jej zdziwienie, gdy chwilę później zobaczyła Marka przy ołtarzu ubranego w komżę i śpiewającego psalm między czytaniami. I, to, jak śpiewał dużo ładniej niż, wtedy u niego w domu i w knajpce z karaoke. Nie da się ukryć, ale Marek ma anielski głos.
- To teraz Ula idziemy na takie po odpustowe częstowanie - zaproponowała, a raczej stwierdziła Beatka i wzięła Ulę za rękę. Marek kazał mi ciebie pilnować i powiedział, że jakby go nie było po mszy to mamy spotkać się przy straganie z poczęstunkiem. Będzie tam na nas czekał albo dojdzie.
Ula, tak jak się spodziewała wzbudziła trochę sensacji wśród mieszkańców Rysiowa. Niewątpliwie, ale wieś była ciekawa, kim jest ta piękna kobieta u boku Dobrzańskiego. A Marek był z tego powodu szczęśliwy, że mógł pokazać się z tak atrakcyjną dziewczyną. Zwłaszcza jedna dziewczyna, im się bardziej przyglądała nawet ładna, ale jak na odpust to za wyzywająco ubrana- pomyślała Ula. Chciała spytać Marka o nią, ale gdzieś akurat przepadł a Betti powiedziała jej, że to Olusia córka pani Dąbrowskiej. A sam Marek wkrótce odnalazł się z odpustowymi upominkami dla nich. W jednej ręce miał karton z głową do czesania dla Beatki, a Uli podarował poduszkę z napisem „Słodkich snów”.
- Marek, ale nie musiałeś mi nic kupować. Dzieckiem nie jestem.
- Wiem, że nie musiałem, ale nie mogłem oprzeć się. A teraz drogie panie zapraszam na obiad. O Jasiek też już idzie.
- Marek wszystko jest tak pyszne, że chyba pominąłeś się z powołaniem- zachwalała Ula przy obiedzie jego roladki w ciemnym sosie, kluski śląskie i kapustę. Powinieneś zostać kucharzem, a przepraszam- śpiewającym kucharzem. A przynajmniej wystartować w Ugotowanych albo do X Factor. Na pewno zrobiłbyś karierę w jednym albo drugim.
- Ula ja miałbym zostać mistrzem patelni albo mikrofonu? Wierzysz w cuda, bo ja nie.

A, jednak cuda się zdarzają a przykładem na, to jest Paulina, która po ponad dwutygodniowym pobycie wróciła z Włoch i to całkiem odmieniona. Zdecydowała, że zajmie się w końcu czymś pożytecznym i nie będzie wyłącznie na utrzymaniu brata i zysków z firmy. Do tego zażądała od Aleksa należną jej część pieniędzy ze sprzedaży mieszkania w Mediolanie i postanowiła załatwić wszystkie formalności spadkowe. Cofnie też Aleksowi pełnomocnictwa i sama będzie dbać o swoją przyszłość. A Aleks, który był przyzwyczajony do lojalności siostry z takiego obrotu sytuacji nie był zadowolony. Tym bardziej, że sam tracił płynność finansową i dobre stosunki z siostrą były mu potrzebne. Postanowił, jednak poczekać i nie naciskać siostry. Trzeba koniecznie wygrać ten konkurs, a jak już zostanę prezesem, to pozbędę się koszmarka, Turka, Olszańskiego, Eli i innych z klubu Uli. I będę tak rządził jak ja chcę i zawierał kontrakty, z kim chcę. Tylko jak dowiedzieć się, co ma Ula w prezentacji albo, chociaż dowiedzieć się, kto będzie je oceniał. I, to drugie wydaje się łatwiejsze do sprawdzenia i tym muszę się zająć- myślał. A, gdyby z Pauliną i konkursem nie wyszło to zawsze pozostaje małżeństwo z Ulą. I nawet bez moich udziałów i zysków, a z jej udziałami i pieniędzmi będzie mi żyło się dobrze. Tymczasem postanowił cieszyć się z faktu, że poznał w kasynie dwóch jak myślał sympatycznych Włochów. Najpierw Daniela Castello, który na potrzebę zmienił nazwisko i stał się dyplomatą przy ambasadzie oraz prawnika Mario Scacchi. Ten pierwszy jak myślał Aleks był bardziej zamożny, ale ostrożny i kompletnie nie znał się na sprawach biznesowych. Aleks pożyczył od niego pewną sumę pieniędzy Daniele dostał w zastaw udziały, a Aleks cieszył się , bo Daniele przepłacił i był przekonany ,że udało mu się go oszukać . A Mario nie wyglądał na zamożnego, ale lubił, za to ryzyko, a co najważniejsze miał rozległe kontakty we Włoszech. A, żeby było zabawniej, to parę dni później obu panów ze sobą poznał.

Prędzej spodziewałabym się wygranej w lotto niż tego, że Paulina i Aleks kiedyś rozdzielą się. I muszę przyznać, że podziwiam Paulinę za jej decyzję, aby zmienić swoje życie i coś samej osiągnąć. I, to ona uświadomiła mi, że ja też jeszcze tak naprawdę nic nie osiągnęłam własną pracą. Wszystko, co mam to zasługa tego, że mam bogatych rodziców, a w pracy pomaga mi Marek. Tylko studia to całkowicie moja zasługa. Za trzy tygodnie kończysz 26 lat. I, to chyba dobry i najwyższy czas na zmiany i od jutra zacznę robić coś w tym kierunku. W sprawach damsko-męskich też jesteś do tyłu. Twoje niektóre koleżanki są już zamężne i dzieciate albo planują ślub, a ty ciągle bawisz się i nic więcej. I, to też czas zmienić. Tylko, kogo do tego wybrać Kamila, Damiana, czy Marka?
Zamknęła już pamiętnik, ale jeszcze raz otworzyła i dopisała.
 Czy możliwe jest, żeby nieciekawy facet pociągał kobietę i to bez miłości. Chyba jeszcze mało wiesz o miłości i facetach.
           
Rozdział 13

- Ula, a ty nie idziesz do domu. Wszyscy już wyszli.
- Wiolka ty też możesz iść. Nie musisz ze mną zostawać. Ja jeszcze popracuję trochę. Muszę przejrzeć te umowy dla kontrahentów z Litwy. Na poniedziałek rano będą nam potrzebne, więc czas nagli.
- Zaraz, zaraz Ula, czy ja dobrze słyszę zajmujesz się umowami. Przecież do tej pory Marek się tym zajmował.
- Wiem, że Marek się zajmował, ale postanowiłam go odciążyć. Wystarczy, że robi mi te wszystkie zestawienia i wyliczenia. Na cyferkach to ja się kompletnie nie znam, a połapanie się w tych wszystkich kruczkach kontraktowych jest łatwiejsze.  A Marek i tak jutro mnie sprawdzi. Tak się, z nim umówiłam ja spiszę wszystkie swoje uwagi a on jutro je ewentualnie skoryguje i jak będzie trzeba doda coś od siebie.
- No, no Ulka nie poznaję cię. Od dwóch tygodni jesteś nie tą samą Ulą, co kiedyś. I już sama nie wiem, co jest lepsze Ula leserka, czy Ula pracuś.
- Wiola nie narzekaj dobra. Tłumaczyłam ci, że postanowiłam zmienić swoje życie i od zawodowego zacząć. Mam prawie 26 lat, a tak naprawdę jeszcze nic nie osiągnęłam.
- Właśnie Ula, a co do twoich urodzin, to coś już planujesz. Pytam, bo to już za tydzień. Może wieczorem pójdziemy do klubu? Akurat 25 przypada w piątek, więc można pójść gdzieś i zabawić się. Pamiętasz jak było fajnie ostatnio w klubie 69 na urodzinach Eli. Moglibyśmy, to powtórzyć.
- Na piątek planuję tylko zorganizować coś we firmie. A do klubu możemy dopiero pójść w sobotę. Obiecałam mamie, że w sobotę rano pomogę jej we fundacji i nie wypada przyjść na kacu, a popołudniu czeka mnie jeszcze urodzinowy obiad u rodziców. Tak, więc piątek na zabawę odpada, ale sobota wieczór jak najbardziej.
- Trudno jak sobota, to sobota. No nic Ulka, to ja już będę lecieć. I nie siedź za długo
Trudno Wiola, ale na popołudniowy piątek szykuję niespodziankę tylko dla siebie i Marka - pomyślała po wyjściu przyjaciółki. Co prawda, to moje urodziny, ale niespodziankę będzie mieć też Marek. Po tych ostatnich dwóch szalonych tygodniach będzie nam łatwiej. Marek jest coraz śmielszy i częściej i namiętniej mnie całuje. A jak się nie uda to znajdę inną okazję.
A wszystko zaczęło się od długiego majowego weekendu i zaproszenia Marka na majówkę do Rysiowa. Obiecał Uli, że pokaże jej najpiękniejsze okolice Rysiowa. Ula zgodziła się, ale pod warunkiem, że następnym razem to ona zorganizuje, im czas i Marek pójdzie z nią na majówkę na sportowo. Marek zgodził się bez namysłu, tym bardziej, że żadnych obowiązków w domu nie miał. Beatka była na zielonej szkole, Józef ciągle przebywał na rekonwalescencji, a Jasiek uczył się do matury. Tak, więc gdy Ula 1 maja przyjechała do Rysiowa Marek był już gotowy i czekał z dwoma rowerami i plecakiem. Ula była pod wielkim urokiem okolic Rysiowa i nie mogła uwierzyć, że zaledwie 30 kilometrów od Warszawy może być tak ładnie i czysto. Marek zaprowadził Ulę na miejsce skąd widać było zarysy Warszawy, pokazał ruiny starego dworku i kapliczki, a na polanie natknęli się na sarny. A, gdy okazało się, że jedna z łączek była cała w majowych pokrzywach wziął Ulę na ręce i przeniósł. Na sam koniec wycieczki rozłoży koc i urządzili sobie piknik. I to nie mogło skończyć się niczym innym jak słodkimi pieszczotami. Ula korzystając z ładnej pogody rozłożyła się na kocu i wygrzewała twarz na słońcu, a Marek położył się obok i kwiatkiem sprawdzał jej łaskotki na twarzy, szyi i nie zapominając również o pocałunkach.
Wieczorem po powrocie do domu Ula uświadomiła sobie, że to był całkiem udany i miły dzień. A w swoim pamiętniku przyznała, że jej relacje z Markiem zmieniają się jak mozaika w kalejdoskopie.

Nieźle Ula możesz sobie pogratulować przeszłaś kolejny etap w relacjach z Markiem. Teraz dotarłaś do bawi cię to. Bawi cię to, że nikt z firmy o tym nie wie, bawi cię pomysłowość Marka i bawi cię zabawienie i zabieganie Marka. Ale te bawi, to nie w sensie negatywnym, że Marek jest śmieszny w tym co robi , ale że jest nieprzewidywalny. Tylko zastanawiała się, do czego to wszystko zmierza.

A dwa dni później było równie przyjemnie, bo Ula zaprosiła Marka na rolki. Cieplakówna miała nadzieję, że zabłyśnie swoją jazdą, tym bardziej, że Marek stwierdził, że od bardzo dawna nie miał rolek na nogach, a ona jeździła regularnie od dziecka. I poprosił nawet Ulę, aby na początek mu pomogła i trzymała za ręce dla złapania równowagi. Niebawem, jednak okazało się, że Marek na rolkach jeździ tak samo dobrze, co Ula i po raz kolejny udało mu się zaskoczyć Ulę. A po rolkach był czas na konkurs rzutów do kosza i Ula nie zdziwiła się już, gdy okazało się, że Marek został mistrzem rzutów. Po tym kolejnym wyczynie Ula miała coraz większą ochotę na to, aby to jej udało się w końcu czymś Marka zaskoczyć czymś miłym i niespodziewanym. I przygotowała sobie dość śmiały plan. A na sam koniec majówki Marek wyznał jej miłość.
-Marek, a ty dla wszystkich dziewczyn jesteś taki, czy tylko do mnie?
- To znaczy, jaki?
-Ciągle mnie czymś zaskakujesz?
- Tylko do ciebie Ula.
- To znaczy, że jestem wyróżniona. A możesz mi wyjaśnić, dlaczego.
- Ula, a co tu jest do wyjaśniania? Zakochałem się w tobie i to od pierwszego wejrzenia. I obiecałem sobie ,że cię zmienię . A w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone nie wiesz o tym. I skoro urodą nie mogę cię oczarować, to imam się innych sposobów.

I może lepiej, że Beatka ma akurat w niedzielę komunię i Marek nie może lecie ze mną na Litwę. I, że tam tego nie zrobimy. No i trzeba by było jeszcze zrobić coś z Maćkiem. A u mnie będzie nam swobodniej, a przynajmniej dla mnie jak wszystko przygotuję sama. Muszę tylko znaleźć sposób i ściągnąć Marka do mojego mieszkania. Ale o tym pomyślę później teraz dokończę te umowy. Znając ojca, to będzie chciał je przejrzeć już jutro albo w niedziele w samolocie. I pewnie jak będziemy na miejscu będzie mnie ciągle pilnować i nigdzie samej nie puści. Ale na tą ojcowską opiekuńczość nic nie poradzę.

Za to wyjazd Cieplaka na dwa dni był na rękę Aleksowi. Chciał znaleźć coś, co pozwoli mu dowiedzieć się, kto ma oceniać prezentację. I, chociaż miał nikłą nadzieję, że znajdzie coś pomyślał, że spróbować można. W poniedziałek rano niezauważony wkradł się do biura szefa. I, tak jak przypuszczał wszystkie szuflady były pozamykane, notesu- adresownika, który czasami leżał schowany pod biurkiem, nie było, a komputer chroniło hasło. Na biurku zostały tylko przybory biurowe, ramki ze zdjęciami i wizytówki. I tak od niechcenia przerzucał kolejne kartoniki. Adamski, Aksamski, Barański, Brzeziński, Czerepach, Dębski, Duda. Arkadiusz Czerepach i wrócił do poprzedniej wizytówki, a razem do niej dopięte były dwie inne wizytówki Ingrid Kruger i Marcello Gotti. Chyba mam punkt zaczepienia- pomyślał, a Czerepach z Naszej Mody to mój dobry znajomy z kasyna i jest mi winny przysługę.
- Bingo- powiedział kilka godzin później po spotkaniu z Czerepachem. Jeden głos już mam. Teraz muszę załatwić sobie tylko drugi głos i mogę cieszyć się wygraną. Kruger, kobieta z nią będzie trudno, ale ten Włoch Gotti wydaje się lepszy na wchodzenie w układy.Włoch z Włochem zawsze się dogadają. Może Mario ma do niego jakieś dojścia. Zadzwonię do niego i spytam.

- Mario i co słychać w Polsce? Jakieś rewelacje tyle razy dzwoniłeś.
- A ty Daniele w końcu raczyłeś oddzwonić. Aleks chyba coś podejrzewa. Dzwonił do mnie i spytał, czy znam twojego dziadka. To znaczy spyta, czy znam Marcello Gotti .
- I co mu powiedziałeś?
- Bardzo dyplomatycznie „ Niestety, Aleks, ale nie znam rodziny Gotti , ale jak to mówią znajomi mają znajomych i w ten sposób każdy jest każdego znajomym. Daj mi trochę czasu może znajdę jakieś dojścia”
-Całkiem sprytnie.
- Umówiłem się z, nim na czwartek. Zaprosił mnie nawet do swojej firmy .Tylko nie wiem, czy to nie jest jakiś podstęp z jego strony. I nie wiem, o co mu chodzi z tym szukaniem dojścia do twojego dziadka.  Może uda mi się coś dowiedzieć.
- Nie sądzę, aby to był podstęp.  A, jeśli chodzi, o co mu chodzi, to chyba wiem. Dziadek zaproponował mi dzisiaj, aby pomóc mu w ocenie dwóch prezentacji.
- Niech zgadnę autorem jednej z nich jest Aleks Febo.
-Dokładnie tak Mario. A druga prezentacja jest od Urszuli Cieplak. I przypuszczam, że Aleks ma dla nas jakąś propozycję związaną właśnie z tym.
- Zobaczymy to, co Daniele skontaktować go z twoim dziadkiem.
- Poczekaj jeszcze trochę i potrzymaj w niepewności do soboty wieczorem. I umów się do kasyna na sobotę. Mam tylko nadzieję, że Aleks jest na tyle leniwy i, że nie będzie sam szukał z nami kontaktu i nie będzie przeglądać naszej oficjalnej strony firmy. Lepiej, żeby nie wiedział, że Daniele Castello i Daniele Scacchi , to ta sama osoba. To może popsuć nam plany. To, co Mario będę w sobotę rano to pogadamy i dzwoń jakby co.
Trzy dni później wedle wcześniejszych ustaleń Mario pojawił się w FC, a Wojtek pokierował go do biura Aleksa. W sekretariacie Aleksa Mario zastał siedząca przy biurku piękną brunetkę wyraźnie znudzoną i zniecierpliwioną, wystukującą wypielęgnowanymi paznokciami o blat biurka rytm kibiców, a na pytanie o szefa dostał odpowiedź w dość obrażonym tonem.
- Aleksa nie ma. I jak już, to brat, a nie szef panie?
- Mario Scacchi- zreflektował się mężczyzna. Aleks nigdy nie wspominał, że ma tak uroczą siostrę panno, czy może pani
- Panno, Paulina Febo .Od dawno pan zna Aleksa, bo nie przypominam sobie, żeby kiedyś o panu wspominał- spytała
- Nie, zaledwie niecałe dwa miesiące.
- O Mario już jesteś – przerwał, im Aleks zapoznawcza pogawędkę ku niezadowoleniu Maria. Widzę, że siostrę już poznałeś.
- Aleks – wtrąciła Paulina chciałam ci powiedzieć tylko, że umówiłam nas z prawnikiem i rzeczoznawcą majątkowym na poniedziałek rano. Pasuje ci?
- Tak. Jak najbardziej.
- To dobrze. Im prędzej załatwimy sprawy spadkowe tym lepiej.
-I, co Mario dobre wiadomości- spytał Aleks po wyjściu siostry.
- Umiarkowane, jeśli chodzi ci o współpracę z jakąś firmą modową z Włoch, to od ręki mogę skontaktować cię z
- Nie Mario interesuje mnie tylko Gotti- przerwał mu Aleks
- To musisz poczekać do soboty. Może spotkamy się w kasynie.
- Z przyjemnością Mario. I postaraj się opłaci ci się.

- Ten nasz administrator pan Kazio to ostatni kłamca- zaczęła narzekać nieprzypadkowo Ula. Od tygodnia nie mogłam doprosić się go, żeby powiesił mi kilka rzeczy. Dzisiaj do niego dzwonię i co? Okazało się, że wyjechał i wróci za dwa tygodnie. A ja teraz zostanę przez kolejne dwa tygodnie bez szafki i lustra w łazience. Marek a ty znasz się na tym – spytała bez ceregieli Ula.
-Co prawda złotą rączką jak mój ojciec nie jestem, ale wiertarkę umiem obsługiwać. Z przyjemnością ci pomogę Ula. Tylko powiedz, kiedy.
- Naprawdę mógłbyś. To może w piątek po pracy? W piątki zawsze krócej pracujemy, więc będzie więcej czasu.
- Ok. Ula może być piątek.
No to jestem umówiona z Markiem. Na rozbierana randkę, ale on na razie o tym nie wie. Jestem ciekawa, czy Marek wie, że mam, wtedy urodziny.

- Sto lat, sto lat Ula. Zdrowia, szczęścia, słońca i żebyś w końcu znalazła tą swoja miłość- życzyła jej Ela w dniu urodzin.
- I to na całe życie Ulka- dodała Wiolka. I jeszcze dużo uśmiechu, pomyślności, radości i życia bez przykrości.
- Dzięki dziewczyny. I zapraszam na tort.
- Czy ja dobrze słyszałem ktoś tu tortem dzieli- spytał od drzwi Marek. Bo, jeśli chodzi o tort, to jestem pod tym względem największym łasuchem.
A za pleców wyciągnął uroczy bukiecik wiosennych kwiatów delikatnie przybranych wstążką i bibułką.
- Proszę Ula, to dla ciebie. Tylko tak skromnie, bo pomyślałem, że i tak dostaniesz mnóstwo kwiatów, a takie będą jedyne. Wczoraj razem z Beatką byłem w lesie i zerwaliśmy, a od Betti mam jeszcze to.
I podał jej kolorowy kartonik, laurkę – wycinankę ozdobioną kwiatkami, balonikami i sercem, a w środku były życzenia.

Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
w każdej chwili moc radości.
Niech Ci pachną kwiaty, drzewa
i niech wszystko „sto lat” śpiewa.

- I ode mnie Ula. Życzę ci szczęścia, miłości i radości do samej starości. I na koniec delikatnie pocałował w policzek.
- To, co to może pójdziemy teraz z Elą po kawę – zaproponowała Wiola po tym jak już zobaczyła, co chciała zobaczyć.
Ula tak naprawdę była trochę rozczarowana spodziewała się czegoś więcej niż kwiatów od Marka. No to się Marek nie wykosztował. A ty spodziewałaś się koli, czy co albo gwiazdki z nieba? I jakie jej było zdziwienie, kiedy godzinę później w drzwiach pojawił się kurier od niezwykłych przesyłek ze szklaną kulą i rybkami.
- Ula sam nie miałem jak tego tu dotransportować – tłumaczył się Marek, więc skorzystałem z firmy. I niech ci te złote rybki spełnią najskrytsze życzenia.

Mieszkanie Uli może i nie było za duże, bo składało się tylko z salonu z aneksem kuchennym i z sypialni. Ale, za to bardzo ładnie i gustownie urządzone. A wystrój świadczył, że mieszka tu kobieta.
- To, co Ula tak może zostać –spytał Marek zawieszając ostatni obrazek.
- Tak Marek jest prosto, a teraz zapraszam cię na kolację. Tylko nie oczekuj nic nadzwyczajnego. Umiem zrobić tylko zwykłą zapiekankę ziemniaczaną.
- Na pewno będzie pyszna pachnie kusząco.
Zapiekanka okazała się rzeczywiście dobra i Marek mógł szczerze pochwalić jej kulinarne wyczyny.
- Ula zapiekanka jest naprawdę pyszna. Tylko jak dobrze pamiętam, to ktoś mówił, że nie umie gotować.
-Bo tylko to umiem zrobić, no może jeszcze spaghetti. A po kolacji proponuję jeszcze kawę i po kawałku tortu.

- Dzień dobry panie Józusiu, a raczej dobry wieczór.
- Dobry wieczór pani Dąbrowska i może pani przestać mówić do mnie panie Józusiu.
- A jak mam mówić samo Józusiu.
-Jakie Józusiu, pani Dąbrowska. Wystarczy panie Józefie.
- A Marka, to nie ma w domu panie Józusiu, to znaczy panie Józefie, bo ja do niego przyszłam. Wie pan Olusia kupiła kino domowe tylko nie ma, kto nam zamontować. A ten pana syn jest taki obeznany w tych wszystkich sprawach technicznych. Może mógłby nam pomóc.
- Marka nie ma i nie wiem, kiedy wróci. Obiecał Uli tej swojej szefowej pomóc w zawieszeniu szafek. Najlepiej będzie jak przyjdzie pani jutro.
- Ta Ula, to ta dziewczyna, co tu przyjeżdża? Ona, to chyba do Marka smali cholewki. Tak często tu przyjeżdża.
- Pani Dąbrowska, co też pani mówi to tylko szefowa i koleżanka z pracy. Łączy ich tylko praca w FC.
- Ja już dobrze wiem, o jaką pracę jej chodzi. Mówię panu ona tylko Marka zbałamuci, a moja córka gorsza nie jest i jest na wyciągniecie ręki.
- Pani Dąbrowska jak dobrze pamiętam, to kiedyś byli razem i, im nie wyszło.
- Bo rozjechali się po świecie. Pana Marek do Londynu a moja Olusia do Holandii. Teraz, kiedy wrócili oboje znowu mogą być razem. Taka ładna z nich byłaby para. On brunet, a Olusia blondynka.
- Ale serce nie sługa pani Dąbrowska siłą do miłości się nie zmusi.
- A jednak myśli pan, że moja córka na synową nie nadaje się.
- Pani Dąbrowska ja nic nie myślę stwierdzam tylko, że jak pisane, im być razem, to będą a jak nie to każdy pójdzie swoja drogą. Czas pokaże.

- To, co może usiądziemy na kanapie. Będzie nam wygodniej-zaproponowała Ula niosąc tacę z kawą i ciastem.
A raczej wygodniej do zaaranżowania sytuacji.
- Od razu lepiej z tymi obrazkami prawda Marek. A ja nawet jeszcze ci nie podziękowałam. Dziękuję Marek i pocałowała Dobrzańskiego spontanicznie obdarzając go najpiękniejszymi i uwodzicielskim spojrzeniem. Ula na odpowiedź długo nie musiała czekać. Pocałunki Marka był na razie słodkie i delikatne, ale Ula w odpowiedniej chwili pociągnęła Marka za sobą i wylądowali na poduszce. Jego ręce nieoczekiwanie znalazły się na guziczkach bluzki, a usta błądziły po ustach, szyi i dekolcie a pieszczoty stawały się coraz bardziej namiętne.
- Ula oddałbym wszystko za to żeby, chociaż raz móc się z tobą kochać.
- A co cię powstrzymuje. Jesteśmy przecież dorośli i sami.
-Ale jak to Ula jesteś pewna. Przecież ja nie jestem nikim ważnym. I , nawet ci się nie podobam.
-Tak Marek jestem pewna.
Drugiej zachęty Marek nie potrzebował, przyciągnął i przytulił Ulę do siebie serdecznie, ale i pożądliwie. Usta Marka z każdą sekundą były coraz bardziej namiętne a Ula nie protestowała. Ciepło rozchodziło się po jej całym ciele a w brzuchu czuła te cudowne motylki. Marek nie pytając nawet Uli o zgodę przeniósł z niewygodnej kanapy do sypialni. Gdy byli tak blisko siebie Ula poczuła jego zapach taki naturalny, ale i męski. I jeszcze coś, czego się nie spodziewała, co ją szokowało, podniecało i dawało nadzieję, że to, co było dotąd tylko marzeniami stanie się wkrótce realne i bez odwrotu. Kolejne części garderoby lądowały na podłodze a bielizna zaczęła uwierać. Marek zatapiał ręce w jej włosach wchłaniał zapach skóry i cały czas pytał, czy wszystko w porządku i zapewniał, że jest piękna, cudowna, namiętna. Ale w kluczowym momencie, to Ula wyszeptała mu.
-Marek bądź delikatny.
-Ula jak to ty nigdy jeszcze.
- Ciii Marek nie przerywaj.
Marek w tym najistotniejszym momencie patrzył w twarz ukochanej i widział jak Ula zmysłowo przygryza wargę z cichym jękiem. Wchodził w nią wolno całując jednocześnie twarz, szyję, piersi. W chwili, kiedy ich ciała łączyły się w jedno jej całym ciele narastało nieokiełznane podniecenie. Marek czule jeszcze pogładził ją po policzku i zaczął się poruszać. Najpierw powolutku, ostrożnie, kiedy jednak zauważył, że każdy ruch przynosi więcej przyjemności niż cierpienia, zaczął przyspiesz. Po kilku chwilach Ula doznała niesamowitego uczucia fali rozkoszy, która jak dla niej mogłaby nigdy się nie skończyć. Wypełniał ją całą, podarował doznania, o których wcześniej nie ośmieliła się nawet marzyć. A Marek był cały w euforii, siódmym niebie i nie chciał z niego wracać Ula zawładnęła całym jego ciałem i umysłem.
Kiedy ich ciała i umysły wróciły już do normalności leżeli wtuleni w siebie chwile milcząc.
- Ula, dlaczego mi nie powiedziałaś prędzej? Zanim zaczęliśmy się kochać? I dlaczego właśnie ja, bo przecież nie, dlatego że mnie kochasz albo, że jestem pociągający. I niech zgadnę to, co się stało miedzy nami nic nie zmienia.
- Marek nie tak wszystko na raz. Nie powiedziałam ci, bo gdybym ci powiedziała mógłbyś się nie zgodzić. I każdy inny facet chciałby być na twoim miejscu i nie pytał, dlaczego. A, dlatego ty, bo ci ufam. Wiedziałam, że będziesz delikatny i czuły i nie odwalisz tego zaspakajając tylko siebie. Kiedyś myślałam, że zrobię to z miłości, ale już dawno rozczarowałam się miłością. I zrobiłam to, bo chciałam. A co do tego, czy coś zmienia miedzy nami to masz rację nie zmienia. Dalej będziesz tym wyjątkowym facetem moją bratnią duszą. I sam przecież mówiłeś, że chciałbyś, chociaż raz być ze mną, więc spełniłam poniekąd twoje marzenie.
- Rozumiem Ula.
- To dobrze. Było miło i przyjemnie, prawda Marek.
- Prawda. Tylko głupio mi cię tak zostawiać samą. Jeśli chcesz, to mogę zostać z tobą.
-Marek nie musisz zostawać, bo nie jestem chora tylko straciłam dziewictwo, ale dziękuję, że tak się o mnie troszczysz I, za to właśnie też, że jesteś taki opiekuńczy wybrałam ciebie. Inny facet ubrałby tylko spodnie powiedziałby byłaś niezła mała i poszedł, a ty się troszczysz. Jest już po 21 i twoja rodzina na pewno już czeka na ciebie.
Ula po wyjściu Marka miała tysiące myśli i długo nie wiedziała, co może w takiej chwili napisać w pamiętniku.

A, więc stało się straciłam dziewictwo z Markiem w dniu swoich dwudziestych szóstych urodzinach. I kolejne urodzinowe postanowienie zaliczone wiem już jak to jest w łóżku z facetem. Zawsze zastanawiałam się, jak to jest, to znaczy od czasu jak zaczęłam się tym interesować i czytać romanse. I zawsze myślałam, że ten pierwszy raz będzie, tak jak w książkach wielka i jedyna miłość i to on pokaże mi te wszystkie rozkosze. A była tylko namiętność i skorzystanie z Marka. Ale i tak było rozkosznie czułam wszystko to, co czuły w tych chwilach uniesienia bohaterki romansów. Tylko nie wiem jak teraz będzie między nami, przecież chodziło mi tylko o przespanie się z facetem, a raczej o to, aby w końcu to zrobić. Marek powiedział, że rozumie, że nie może na nic liczyć ale , kto wie, czy mówił prawdę. A ciebie Ula jeszcze coś pokarze, za to wszystko.
           
 Rozdział 14

Idealni mężczyźni nie istnieją chyba tylko w książkach albo filmach. Aleks, to już kompletnie bezwartościowy człowiek ze wszystkimi możliwymi wadami. Bartek farbowany lis i kobieciarz. A absztyfikant łowca posagów to kombinator i krętacz. Kamil jest snobistycznym cwaniakiem, a Damian jak zauważyłam kłamie i jest złośliwy. U Marka też bym coś znalazła pomimo tego, że jest dobry, uczynny, troskliwy, rodzinny. Jest gadułą i ma bałagan na biurku. A wiadomo, kto ma bałagan na biurku ma i też nieład w głowie. I jest mało atrakcyjny, chociaż to akurat wadą nie jest tylko niedoskonałość. Ula na litość boską przestań wymyślać sobie na siłę wady Marka. Lepiej wstań jesteś przecież umówiona z mamą we fundacji. I dziwne ,że Marek jeszcze nie zadzwonił. Byłam przekonana, że to zrobi. Wczoraj był taki troskliwy, a dzisiaj nic?
I jak na komendę zadzwoniła jej komórka, a na wyświetlaczu widniało Marek. Odczekała chwile i odebrała.
- Cześć Ula nie obudziłem cię.
- Nie Marek od dawna nie śpię i miło, że dzwonisz.
- Ula dzwonię, bo nie daje mi, to spokoju od wczoraj. Chciałem nawet już wczoraj dzwonić, ale było późno i pomyślałem, że śpisz. Bo my nie zabezpieczyliśmy się. Ula, co będzie jak, jak będziesz w ciąży
- Marek możesz spokojnie spać. Nie będę w ciąży. Wczoraj po twoim wyjściu sprawdziłam to i teraz nie jest na to czas.
- To dobrze, to znaczy nie zrozum mnie źle. To znaczy ,że ty byś nie chciała ze mną, a nie ja z tobą Ula. Po prostu ciąża mogłoby się okazać dla ciebie kłopotliwą sytuacją. To chciałem powiedzieć.
- Widzę, że jak zawsze myślisz tylko o mnie. Spokojnie Marek problemu jak to mówisz nie będzie. Tylko nie podoba mi się, że mówisz to w kategorii problem, a przecież ciąża, to łaska boża.
- A mi się podoba, że tak o tym myślisz. Jest to zawsze jakieś pocieszenie. No nic Ulka nie będę ci przeszkadzał. Mówiłaś wczoraj, że idziesz na 10 do fundacji, a później masz obiad u rodziców i te babskie spotkanie. Życzę, więc miłej soboty i niedzieli i widzimy się w poniedziałek.

Cały Marek troskliwy i czujny- pomyślała idąc do łazienki. Tylko znów go okłamałam, ale lepsze to niż mówienie prawdy, że wszystko zaplanowałam. Przecież dużo prędzej upewniłam się, czy mogę, wtedy zajść w ciążę i wyszło, że jest to nie możliwe. A, gdyby okazało się, że jednak jest możliwe, to nie było, by tego, co było. Nie mogłabym wszak zrobić Markowi coś takiego. Chociaż powinnam była spodziewać się, że on chciałby. Tylko, dlaczego teraz, kiedy Marek o tym wspomniał to, inaczej na to patrzę. Nie Ula nie zrobisz tego i nawet nie myśl o tym. Nie zrobisz sobie dzidziusia z Markiem, to byłoby świństwo nad świństwem. Tylko, że kiedyś tam w przyszłości chciałabym mieć dzieci. Choćby po to, aby było, komu przekazać FC. Przecież na Paulinę i Aleksa nie mogę liczyć, że załatwią za mnie sprawę. I jeszcze moi rodzice pewnie chcieliby doczekać wnuków, zwłaszcza mama. Ale mam jeszcze trochę czasu. Poczekam jakieś dwa lata, a później może ktoś chętny się znajdzie albo Marek ciągle będzie mnie kochać. Chociaż ja na jego miejscu dawno bym odeszła. A może, jednak wejść w ten związek z rozsądku. Małżeństwo z rozsądku nie jest takie złe. Gorsze jest z wyrachowania. Kiedyś tylko takie były małżeństwa z rozsądku albo aranżowane. Bylibyśmy jak Barbara i Bogumił. Ja ta niekochająca po nieszczęśliwych miłościach, a on kochający i oddany. I może, tak jak Barbara pokochałabym kiedyś Marka. Chyba z tobą źle Ula zaczynasz porównywać nas do bohaterów literackich. Idź już lepiej na, to spotkanie przecież lubisz to.

I faktycznie praca na rzecz fundacji dawała Uli dużo radości i satysfakcji. Lubiła zarówno spotkania organizacyjne jak i te docelowe imprezy jak ta na Dzień Dziecka.
- Musimy jeszcze znaleźć jakiegoś chętnego młodzieńca do opieki dla chłopców. Jeden Władek nie wystarczy – stwierdziła pani Cieplak. Kogoś wysportowanego i lubiącego dzieci.
- Może Marek mógłby- zaproponowała Ula. Ma młodsze rodzeństwo i mówił kiedyś, że lubi z, nim aktywnie spędzać czas. To znaczy z Beatką, bo jego brat jest już dorosły.
-Czemu nie córeczko i znają się z Władkiem. A mogłabyś zadzwonić teraz do pana Marka i spytać, czy ma czas za tydzień w sobotę. I powiedz mu, że jeśli będzie chciał do może zabrać ze sobą siostrę. Mała będzie mieć zawsze jakąś atrakcję.
Ula nie chciała rozmawiać z Markiem przy mamie i reszcie pań w obawie, że może wrócić temat poprzedniej ich rozmowy i wyszła. A, kiedy wróciła jej mama zajęta była oglądaniem zdjęć wnuków pani Koziołowej.
- Są śliczne Krysiu. A moja Ula wczoraj skończyła 26 lat, ale na wnuki się nie zapowiada. Może teraz, kiedy spotyka się z Aleksem coś z tego będzie.
Ja Aleks i dzieci nigdy. Niech znajdzie sobie inną naiwną.
- Mamo Marek zgodził się i nie musiałam go nawet namawiać. I dziękuje za zaproszenie dla Beatki.
- Mama, to jest przecież samochód Aleksa. Co on tu robi? - spytała Ula pół godziny później podjeżdżając pod dom rodziców.
- Zaprosiłam go. Myślałam, że będzie ci miło, ale wid, że jesteś niezadowolona. Krzysiu mówił mi, co prawda, że to zły pomysł, ale nie wierzyłam mu. Jesteście przecież razem. Chyba, że coś się zmieniło ostatnio córeczko.
- Mamo chodzi o to, że chciałam świętować tylko z wami, tak jak rok temu. Ale nie martw się jakoś to przetrwam. Paulina też będzie.

- Cześć dziewczyny i przepraszam za spóźnienie, ale musiałam jeszcze pojechać do mieszkania i przebrać się- usprawiedliwiała się Ula wieczorem. Ale teraz możemy już tylko świętować. Mam przecież do oblania dwie rzeczy.
- Dwie to znacz, co Ulka – dopytywała się Wiola.
- Dałam kosza Aleksowi.
- Co- zdziwiły się jednocześnie Ela z Wiolą.
- To właśnie to. Oświadczył mi się dzisiaj w czasie obiadu u rodziców. Ten idiota myślał, że będzie bardzo romantycznie. „Ulka skarbie jesteśmy ze sobą już jakiś czas i z każdą następną chwilą coraz bardziej rozumiem, że chcę być z Tobą. Wiem, że możesz być zaskoczona, ale jestem pewien, że to, co do Ciebie czuję nie jest chwilowe. To uczucie twarde jak diament i chciałbym, żebym ten diament i tu wyciągnął pierścionek zaręczynowy był tego symbolem. Wyjdziesz za mnie?” coś takiego mi powiedział. A ja na to - Nie Aleks nie wyjdę za ciebie. I nie ko- cha -my się. A, to mu jeszcze dla lepszego efektu przesylabizowałam. I wybij sobie  to z głowy. Przynajmniej trochę pobawiłam się z, nim w ciuciubabkę, tak jak chciałam.
- A on, co na to- dopytywała się Ela
- Trzasnął drzwiami i wyszedł wściekły i obrażony. Boję się tylko, czy nie będzie chciał się zemścić. Bądź, co bądź zakpiłam z niego.
- Spokojnie Ula nie pozwolimy na to. Szkoda tylko, że tego nie widzieliśmy, co nie Elka. Musiało to być dla niego jak grom z jasnego nieba. Cały czas był przekonany, że będziecie razem. A Paulina też była.
- Była, ale ostatnio jest do zniesienia. I w końcu dowiedziałam się, dlaczego była taka oschła. Okazało się, że to zwykła błahostka. Kiedyś usłyszała jak jej ojciec powiedział tacie, że ja jestem jak kluseczka, a Paulina jak słony paluszek.
- Bo taka jest. A ta druga okazja do świętowania to też jakaś szczególna - dopytywała Ela.
- Druga a druga. Moje urodziny, a jaka inna mogłaby być.
Tymczasem parę ulic dalej w kasynie Aleks wpadł w amok hazardu i pijaństwa. Chciał wyładować gdzieś złość i obstawiał dużo, a Mario i Daniele nie mogli takiej okazji przegapić. Tylko, że to nie był dobry dzień dla Febo i przegrywał wszystko. Za to dobra znajomość polskiego pomogła dowiedzieć się Mario, gdzie Aleks zrobił kolejne długi. Aleks nie szczędził, im też zwierzeń o porzuceniu przez Ulę, długach, windykatorach i o konieczności pozostania prezesem. A na koniec przegrał nawet w ruletkę numer telefonu Pauliny ku niezadowoleniu Daniele, a radości Mario.
- Daniele nie dziw się. Jego siostra jest atrakcyjna i to nie ma nic wspólnego z Aleksem. Jej w to nie wplączę obiecuję. Tylko jak później okazało się Paulina była dość sceptyczna i niezainteresowana przystojnym Włochem, zwłaszcza, że był on znajomym jej brata. Mario, jednak nie porzucał nadziei na bliższą znajomość z piękną Włoszką.
A najbardziej cieszył ich fakt, że Aleks tak łatwo połknął haczyk związany z kontaktem z Fashion Moda.
-Lucas Borgia, to nie jego synek parę lat temu był chory, a twój dziadek sfinansował jego leczenie- spytał Mario czytając wizytówkę.
- Dokładnie ten sam. Teraz jest naszym główny finansistą odpowiednikiem Aleksa. Codziennie powtarza, że nie starczy mu życia na odwdzięczenie się rodzicom i dziadkowi. Zgodził się pomóc. Dasz Aleksowi jego wizytówkę, a Lucas już wie, co ma dalej robić. I założę się, że wkrótce skontaktuje się z nim. Dziadek właśnie wyjechał mamy, więc dwa tygodnie na zrealizowanie planu. Chciałbym widzieć minę Aleksa, gdy dowie się, że go oszukaliśmy i nici z marzeń o funkcji prezesa.
- Tylko, że jest jeden problemik Daniele. Mówiłeś, że ma być trzech ekspertów. A co będzie jak pozostałe dwa głosy dostanie Aleks. I tak zostanie prezesem.
- Mario na miłość boską czasami mam wrażenie, że nie myślisz. Nawet jak wygra konkurs, to mamy część jego akcji. I dowody, że przegrał je w kasynie. Do tego dojdzie jeszcze próba przekupstwa, a założę się, że Aleks będzie chciał przekupić Lucasa. Cieplak musiałby być idiotą, aby pozwolił mu po tym wszystkim zostać prezesem. Proste nie. Ula może już świętować.
W poniedziałkowy poranek dokładnie, tak jak przypuszczał Daniele Aleks skontaktował się z Lucasem Borgia.
- A pan Aleksander Febo, to pana między innymi prezentację mam ocenić. Pan Gotti przed wyjazdem na urlop dał mi je do oceny. Wie pan szef ma wątpliwości, co do zysków obu koncepcji rozwoju firmy i poprosił mnie o pomoc. I czym mogę panu pomóc?
- Chyba może pan. Może moglibyśmy spotkać się osobiście. Spróbuję przylecieć do Włoch jeszcze w tym tygodniu – odpowiedział zadowolony Aleks, że jego przypuszczenia okazały się trafne i już wkrótce może załatwić sobie drugi głos.- Mam kilka propozycji współpracy.
A Ula nieświadoma tego, że ma sprzymierzeńców udała się do biura detektywistycznego . Za niecałe trzy tygodnie miał rozstrzygnąć się konkurs na stanowisko prezesa i chciała upewnić się, że Aleks dalej chodzi do kasyna.

Raz, dwa, trzy, głęboki wdech Ula i wchodzisz.
- Cześć Wiola. Marka jeszcze nie ma?
- Był, ale wyszedł.
A ty głupia i pazerna myślałaś, że Marek będzie czekał na ciebie z utęsknieniem, rozłożonymi rękoma i prezentem.
- Pytał, kiedy będziesz
A, jednak.
- a teraz poszedł do Przemka i mają we trójkę z Maćkiem robić jakieś tłumaczenia i wyliczenia.
-Aha. A mówił coś?
- Właśnie Ulka jest jakiś dziwny. Przywitał się tylko spytał, kiedy będziesz, że idzie do Przemka i takie tam. Mówię ci Ula jakby nie ten Marek.
- Wiola chciałam spytać, czy Marek mówił coś o wydatkach na reklamę z jesiennej kolekcji. Aleks chyba je zawyżył i chcieliśmy porównać z naszymi wydatkami z wiosny. Był w archiwum?
- Nie Ulka nic nie wspominał. I w archiwum nie był.
- Może zapomniał, że mieliśmy się tym zająć. Wiola jakby ktoś pytał to idę do ojca.
Dobrze, że ojciec powierzył mi organizacje tego festynu firmowego. Przynajmniej będę mieć mniej czasu na myślenie o Marku- pomyślała i otworzyła drzwi archiwum.
- O Marek cześć. Przyszłam po te dane.
- Ula – powiedział Marek czułym głosem. W końcu się spotykamy. Od rana czekałem, chciałem porozmawiać, ale jakoś mijaliśmy się. Jest mi ciągle głupio po tym, co się stało. Nawet nie spytałem, czy bolało i nie podziękowałem ci. A powinienem za to, że byłem to właśnie ja.
- Marek nie musisz mi dziękować, to był mój wybór. I nie skrzywdziłeś mnie a tak szczerze to myślałam, że będzie gorzej.
- To dobrze - powiedział i trochę niepewnie przytulił Ulę i delikatnie pocałował.
- Bałem się ,że…
- Marek - przerwała mu Ula nie chcąc od nowa wysłuchiwać jego monologu - to było naprawdę magiczne uczucie. I niech to pozostanie naszą wspólną tajemnicą.
Tylko nie wiedzieli, że kiedy oni zajęci byli sobą przez chwilę mieli publiczność.

- Isabelle przykro mi to mówić, ale Urszula to bałamutka i zła kobieta. I nie pytaj, dlaczego, bo sam ci powiem. Uwiodła biednego Marka. Widziałem ich właśnie w archiwum całowali się, a później Ula gładziła go po policzku i mówiła czule Marek to było naprawdę magiczne uczucie. Powinnaś z nią porozmawiać, a ja porozmawiam z Markiem. I wytłumaczę mu, że to nie ma sensu ani przyszłości. Musimy to zrobić Isabelle, zanim nie będzie za późno.
- Ula pamiętasz obiecałaś mi coś.
- Ja? Lot w kosmos.
- Ula nie żartuj, bo nie mam na to ani ochoty ani nastroju. Przemko ochrzanił mnie właśnie ,że mącisz Markowi w głowie. Obiecałaś mi przecież, że będziesz rozsądna i ostrożna, a ty dalej w tym tkwisz.
- Isabelle nie osądzaj mnie. I skąd ta pewność, że Marka skrzywdzę. Może to coś poważnego i na stałe.
-Bo cię znam od czasu jak byłaś nastolatką. I nigdy tacy faceci jak Marek nie interesowali cię.
- Może zaczęli. Marek jest dobry i uczynny. I czego więcej potrzeba.
- Miłości Ula. I nie gadaj mi głupot, że tak nagle zaczęli interesować cię spokojni zrównoważeni faceci, bo nie uwierzę. Robisz to, dlatego bo cię to bawi i uważaj, żeby kiedyś tego nie żałowała.

- Przemek możesz mnie nie osądzać i krytykować. Przecież nie mogę z góry wszystkiego przekreślić. Czasami takie rzeczy się zdarzają. I ja w to wierzę.
- W bajkach Marku w bajkach. Urszula jest nieodpowiednią kobietą dla ciebie. Znam ją od dawna, a ty dopiero jakieś trzy miesiące.
- Przemo, ale Ula mnie naprawdę lubi. I nie oceniaj jej, bo nie znasz prawdy.
- Właśnie Marek lubi. Ona wszystkich facetów lubi. I wyobrażasz sobie, co by było, gdyby inni dowiedzieli się, że was coś łączy. Np. rodzice Uli. To może źle się dla ciebie i dla niej skończyć i nie chcę żebyś kiedyś tego żałował.
Do domu Ula wróciła niepocieszona. Powinnam się raczej cieszyć, że to Isabelle wie i Przemko, a nie Wiola i Sebastian, wtedy to by już cała firma wiedziała.
 I co ja mam teraz zrobić. Jutro muszę Markowi jakoś, to wytłumaczyć, że nie możemy tak w firmie oficjalnie, bo jak ktoś się dowie, to wybuchnie afera. A nie oficjalnie też nie powinniśmy. Tylko jak Marek na to zareaguje. Może powiedzieć prawdę całą prawdę, a Marek wtedy załamie się, obrazi się i odejdzie. A bez niego przecież sobie nie poradzę. I on ciągle wierzy, że między nami coś będzie. Nieźle Ula jesteś między młotem, a kowadłem.

Marek ku zdziwieniu i zadowoleniu Uli, chociaż co do tego drugiego nie była pewna zrozumiał. I obiecał, że on nic nie zrobi, co mogłoby jej zaszkodzić. A tak naprawdę sam też wiedział i nie chciał narażać Uli na nieprzyjemności.

W sobotnie popołudnie, Marek wraz z Betti przyjechali do ogródków Jaś i Małgosia na festyn. Całe popołudnie i wieczór mijał, im na wesołej, beztroskiej zabawie. Oboje doskonale umieli zająć się dziećmi.
- Do twarzy ci z tą małą Ula, a dzieci do ciebie lgną. Kiedyś będziesz wspaniałą matką.
- Dzięki Marek, ale ty lepiej sobie radzisz. Wszystkie dziewczynki, to do ciebie ustawiły się w kolejkę po ciasto.
- Tylko, dlatego że było czekoladowe.
I cały ten czas można, by było uznać za przyjemny i udany, ale na sam koniec festynu Ula skręciła nogę, a Marek przyszedł z pomocą. Wsparta na jego ramieniu i utykająca dotarła do altanki.
- Ula przypuszczam, że to nic groźnego tylko zwykłe lekkie skręcenie. Wystarczy maść i okład- stwierdził Marek.
- Tak myślisz?
- Tak. Jestem przecież specjalistą od wszelkich stłuczeń, skręceń, siniaków i skaleczeń Beatki i z tym też sobie poradzę- zaczął głośniej mówić Marek, bo właśnie rozpoczął się pokaz fajerwerków.
-Co mówiłeś Marek, bo te race i petardy wszystko zagłuszają – wykrzyczała Ula, a jej dłonie nagle znalazły się na uszach Marka chroniąc je od hałasu.
- Ula, co mówiłaś -odwdzięczył się Marek, ale nic nie słyszę. I w tej romantycznej scenerii wśród odgłosów rac, fajerwerków doszło do tego przełomowego i historycznego jak się później okazało pocałunku.
Przez kolejne cztery dni niewiele mieli czasu dla siebie, Ula zajmowała się organizacją firmowego festynu a Marek wysyłką starych kolekcji na wschód. A tak naprawdę oboje przekonani byli, że ich pocałunek z Dnia Dziecka, to nic innego jak efekt romantycznego nastroju, bo przecież obiecali sobie coś.

-Ta burza krąży i krąży nad Warszawą jak sęp nad padliną- rzekła czwartkowego przedpołudnia Wiola. Mogłaby już przejść i wszystkim, by ulżyło. A tak jest duszno i wszystko się klei do człowieka. Mam nadzieję, że pojutrze nie będzie takiego upału.
- Wiola nie narzekaj dobra. Wy kobiety macie lepiej. Możecie ubrać sukienki, letnie bluzki, sandałki. A co mają powiedzieć faceci w długich spodniach i koszuli. Nam w upały jest o wiele gorzej zapewniam cię. Nawet ta klimatyzacja niewiele daje.
- Marek ma racje Wiolka my mamy się lepiej, a na sobotę zapowiadają ochłodzenie. To, co Marek możemy już iść. Pomyślałam, że najpierw pojedziemy za miasto do tego gospodarstwa agroturystycznego a później do banku. Wiola będziemy około 15.
- To mamy chyba już wszystko- stwierdziła Ula, a nad ich głowami przeszła błyskawica i spadły pierwsze krople deszczu. Marek wiesz, co może pojedziemy do mnie i przeczekamy. To tylko dwie ulice stąd, a zaraz będzie lało i burza się rozszaleje się na dobre. A ja nie lubię prowadzić w czasie burzy i w dodatku teraz jest szczyt komunikacyjny.
Jednak jak tylko wyszli z samochodu zaczęło lać. Uli w bucikach na obcasie był trudno dotrzymać kroku Markowi i przebiec ten mały odcinek od parkingu do drzwi w miarę szybko i w efekcie oboje zmokli.
- Marek nie martw się zaraz zaradzimy temu- zapewniała Ula w windzie. Włożymy koszule do suszarki raz, dwa wyschnie i nawet ci uprasuje.
Kiedy znaleźli się w mieszkaniu Ula zaopatrzyła Marka w ręcznik kąpielowy sama ubrała frotowy szlafroczek, a na głowę Marka znienacka rzuciła mniejszy ręcznik i zaczęła osuszać jego włosy. I w tej niegroźnej i dziecięcej wydawałoby się zabawie w wycieranie włosów ich oczy skrzyżowały się, a twarze dzieliły centymetry. I, to Ula pierwsza dosięgła ust Marka, a Marek nie pozostawał obojętny. Po chwili Ula zaplotła dłonie na jego szyi i zgrabnie wskoczyła na jego biodra a Marek bez namysłu zaniósł do sypialni. Jestem już taka wrażliwa na ciebie, że to aż niemożliwe- myślała, kiedy Marek kładł Ulę na łóżko. Dużo rozbierania nie mieli, więc Marek wkrótce mógł pieścić jej piersi , brzuch i każdy zakątek jej ciała. A Ula nie pozostała dłużna dotykała Marka tam, gdzie kiedyś nie śmiał nawet pomyśleć. Za oknami szalała burza, ale w tej sypialni przechodził orkan namiętności. Doszli w tej samej chwili, a potem opadli na łóżko, wycieńczeni, wciąż słysząc echo swych krzyków i ekstazy, której przed momentem doświadczyli. I zasnęli. Ula obudziła się pierwsza trochę przytłoczona ciężarem, ale szczęśliwa, bo na jej piersiach spał Marek. Czuła każdy jego ciepły oddech i z radości ucałowała czubek jego głowy i dostała olśnienia. Kocham Marka naprawdę kocham Marka. I zaraz mu, to powiem. Doczekał się biedaczyna w końcu mojej miłości. Albo nie poczekam do soboty. Właśnie tak powiem mu w sobotę na festynie firmowym przy wszystkich. A co należy mu się wyznanie z pompą. Marek wkrótce obudził się również i równie szczęśliwi, ale niepewny.
- I co my najlepszego zrobiliśmy Ula. To nie było nic innego jak gorący seks.
- Wiem i pocałowała Marka najczulej jak potrafiła w usta. I przecież nic nie mówię i nie narzekam.
A ich instynkt pragnienia siebie spowodował, że oddawali się słodkim, delikatnym pieszczotom. I tylko kwestią czasu było to, że kochali się po raz drugi tego popołudnia. Tym razem, jednak spokojnie nie spiesząc się i napawając się swoimi ciałami. Oboje tego chcieli i oboje kochali.
- Chyba jestem idiotą. Ula wchodzę w związek bez przyszłości- stwierdził Marek tuląc ukochaną.
-Nie ,nie jesteś. A może jednak tak. Inaczej zrozumiałbyś, że teraz kochaliśmy się naprawdę. -Teraz jestem bardziej twoja niż jeszcze całkiem niedawno.
- Mówisz poważnie, czy tylko, dlatego że kochaliśmy się przed chwilą. I, to dwa razy.
- Bardzo poważnie.
- Cieszę się, bo nasz związek zaczyna wyglądać jak w tych biurowych romansach. Szew i podwładna. Tylko u nas tak na odwrót wyszło. Szefowa i podwładny.
- To byłby nawet ciekawy układ. Może przez łóżko uda ci się załatwić posadę asystenta pani prezes. Ma pan ogromne szanse panie Dobrzański- zażartowała. A tak z ciekawości Marek pytam. Oprócz mnie byłeś już z kimś?
- Tak, to była dziewczyna z sąsiedztwa Ola Dąbrowska. Dla mnie była ważna, a przynajmniej, wtedy tak myślałem. A okazało się, że byłem tylko zabezpieczeniem na przyszłość dobrze zapowiadającym się pracownikiem banku. Później, gdy okazało się, że nie mam posady ulotniła się. W dodatku oprócz mnie miała innego chłopaka z sąsiedniej wsi. Zresztą jego też oszukiwała. Ale z tobą jest najlepiej i nigdy tak dobrze się nie czułem. Możesz być tego pewna.
- To dobrze chyba byłabym zazdrosna o Olusie.
Był już wieczór, gdy Marek opuszczał mieszkanie Uli. A Ula chciała jak najprędzej zapisać coś ważnego w pamiętniku, ale ku rozpaczy stwierdziła, że pamiętnik został w pracy. Trudno napiszę jutro. Kocham, kocham, kocham Marka Dobrzańskiego.
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz