Rozdział 11
- Cześć
dziewczyny –powiedziała nazajutrz Ula do Eli i Wioli- A wy, co tak tu od rana
spiskujecie?
- Ulka nie
spiskujemy tylko czekamy na ciebie. I jak było z Aleksem bardzo źle?
- Wiola a
jak mogło być? Aleks przez cały czas był słodki, miły, uśmiechał się i
płaszczył. A później chciał wprosić się do mnie na noc. Ale wymigałam się tym
naszym spotkaniem Ela i pamiętaj, że jakby, co to byłyśmy razem.
- Wiem ,
wiem Ula byłaś ze mną do północy. Ale znając Aleksa to tak łatwo ci nie
odpuści. Będą kolejne próby.
- Wiem.
Zwłaszcza po tym, co ojciec mu powiedział. Ale jakoś będę musiała przemęczyć
się jeszcze trochę. Za niecałe trzy miesiące rozstrzygnięcie konkursu, a
później zniknie z mojego życia i z firmy mam nadzieję też. A z życia to może i
prędzej. A, gdyby nie daj boże wygrał konkurs na prezesa, to mam na niego parę
rzeczy, a ojciec po czymś takim nie pozwoli mu na pozostanie we firmie.
- Proszę ,
proszę. Ulka zrobiła nam się ostatnio bardzo mściwa, co nie Ela . Tylko
pamiętaj, że kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada.
- Wiola może
i jestem mściwa, ale tylko, jeśli chodzi o Aleksa i firmę. I Marka - pomyślała jeszcze.
- A ja
właśnie przyszłam do ciebie w sprawie tej współpracy- wtrąciła Ela. Rozmawiałam
w końcu z ojcem.
- Świetnie
to, co może pójdziemy do mnie. Wiola, a Marka jeszcze nie ma? Zawsze był
punktualny.
- Dzwonił, że
zepsuł mu się samochód, jedzie autobusem i spóźni się. Będzie za jakąś godzinę,
chociaż teraz, to już za jakieś pół godziny.
Interesy z Terleckimi zapowiadają się
lepiej niż mogłabym sobie tego życzyć – pomyślała Ula po wyjściu Eli. To nam mocno usprawni i
ułatwi współpracę. I, gdy tylko Marek pojawi się w pracy od razu z, nim o tym
pogadam.
- Cześć Ula
i przepraszam za spóźnienie - usłyszał chwilę później, ale samochód mi nawalił,
a autobusy z Rysiowa nie kursują często.
- Wiem
Wiolka mi mówiła, że spóźnisz się i nie musisz mnie przepraszać. To nic innego
jak złośliwość rzeczy martwych i nic na to nie poradzisz.
- To prawda. To, jaki mamy plan pracy na dzisiaj.
-
Prezentacja tym się przede wszystkim zajmiemy. Właśnie rozmawiałam z Elą i jej
ojciec jest zainteresowany ewentualną współpracą.
- Świetnie.
Trzeba teraz tylko umówić się z, nim i to jak najszybciej zobaczyć, co
proponuje i wszystko przeanalizować. Zacząłem już rozpisywać naszą prezentację
pod względem finansowym i mógłbym uwzględnić wszystkie dodatkowe koszty i jego
profity.
- I tu mam
drugą dobra wiadomość. Ma tylko jeden warunek i nie zgadniesz, jaki. Ela
zrezygnuje z pracy w bufecie i się tym zajmie. Wiem, że to szantaż od strony
pana Terleckiego, ale Ela zgodziła się. I nawet nie musiałam jej do tego
namawiać. A dzisiaj razem z ojcem idę na spotkanie z panem Kaczmarkiem tym od
sklepów z odzieżą dla seniorów. Wystarczy jeszcze wybrać którąś z sieci z
ubraniami dla dzieci i możemy ruszać pełną parą.
- To jak
wszystko dobrze pójdzie, to pod koniec kwietnia albo na początku maja będziesz
mieć swoją gotową.
- Tylko nie
zapomnij, że w międzyczasie musimy zająć się też starymi kolekcjami.
Rozmawiałeś z Maćkiem.
- Tak jest
zachwycony. Może zacząć od zaraz.
- I bardzo
dobrze. To ja teraz idę do ojca, a później na te spotkanie. Wrócę około 14 i,
wtedy jeszcze pogadamy. To, co Marek dzisiaj wychodzimy razem? A przed kinem
będzie jeszcze czas, aby pójść coś zjeść.
- To znaczy,
że nasze wyjście do kina aktualne?
- A dlaczego
miałoby być nieaktualne.
- Wczoraj
wyszłaś z Aleksem kupił ci nawet kwiaty. Pomyślałem, więc że może zmieniłaś
zdanie i z, nim chciałabyś pójść.
Jest zazdrosny. A nawet nie wie, że
nie ma, o co.
- To źle
pomyślałeś. Aleks sam w sobie jest czarną komedią. I nie muszę z, nim nigdzie
wychodzić, żeby tego doznać.
Popołudnie
ciągnęło się Markowi niemiłosiernie. Nawet paplanina Wioli go nie relaksowała,
chociaż do tej pory umiała zająć go swoją gadką. W bufecie też było wyjątkowo
spokojnie i luźno przy ich stoliku, a Ula wróciła później niż zamierzała. W
końcu nastała 17 i mogli wyjść z pracy na wczesną kolację i do kina. Tuż przed
18 zaopatrzeni w okulary, napoje i popcorn weszli na salę kinową.
- Dzięki
Ula, że byłaś tak miła i odwiozłaś mnie do domu. Musiałbym godzinę czekać na
autobus. Tylko trochę nam się rolę pozmieniały. Zazwyczaj to mężczyzna zaprasza
kobietę gdzieś, a później odwozi do domu. A u nas tak odwrotnie wyszło.
- Tak
czasami bywa, że to kobieta w niektórych sytuacjach staje się tą dominującą
osobą. I nie masz, za co dziękować. Do tej pory, to ty mi zawsze pomagałeś i,
chociaż raz ja mogę pomóc tobie. Wiesz jesteś jak ten duszek Kusy z
dzisiejszego filmu.” Zawsze i wszędzie duszek Kusy z tobą będzie.”
- Ula , czy
to miał być komplement. Bo jak dobrze pamiętam on pomagał, bo miał głęboką
depresję i rozdwojenie jaźni. I robił rzeczy, o których zwykły śmiertelnik
nawet, by nie pomyślał. Wolę już być tym Supermenem albo duszkiem Kacperkiem.
To, co Ula nie będę cię dłużej zatrzymywać i widzimy się w piątek.
- Jak to w
piątej. To jutro cię nie ma? Umówiłam nas z ojcem, że porozmawiamy o tych
starych kolekcjach.
- Mam wolne
nie pamiętasz. Jeszcze przed świętami mówiłem ci o tym. Ojciec w poniedziałek
ma operację i jutro jadę odwieźć go do szpitala.
-
Rzeczywiście zapomniałam. Ale przecież zepsuł ci się samochód to, czym go
odwieziesz. Może przyjadę po was? Twojemu ojcu na pewno będzie wygodniej
samochodem niż tłuc się autobusem.
- Dzięki
Ula, że pomyślałaś o tym, ale Ania moja sąsiadka przyjechała na święta do
rodziców i obiecała już, że nas zawiezie.
- A Ania. A
kim jest Ania dla ciebie?
- To moja
najlepsza kumpela. O mieszka tam. Znamy się praktycznie od pieluszek. Zawsze
byliśmy razem tu w Polsce i w Anglii. Dużo bym dla niej zrobił, a ona dla mnie
też. To wyjątkowa dziewczyna.
A w Uli
odezwał się niezrozumiały dla niej instynkt kobiecej zazdrości.
- To, co Ula
jeszcze raz dziękuje ci i do piątku. Dzwoń jakby, co.
Marek chciał
jeszcze tylko delikatnie musnąć na pożegnanie jej policzek, ale Ula nie
pozwoliła na zbyt szybkie zakończenie tej pieszczoty.
Gdy tylko
poczuła usta Marka przy swoim policzku zanurzyła swoje dłonie w zbyt długich
włosach Marka i delikatnie przeczesała. Przez krótki moment patrzyli na siebie,
a ich usta dzieliły centymetry, aby chwilę później złączyły się w delikatnym
słodkim pocałunku z czasem zmieniającym się w bardziej gorący. Wkrótce Marek
odwzajemnił pieszczotę Uli i wplótł również swe dłonie w jej włosy, a Ula
odpowiedziała pieszcząc jego szyję i kark. Ich pocałunek stawał się coraz
bardziej intensywny i namiętny. Markowi, jednak to to nie starczało i jego usta
wędrowały po całej twarzy Uli. A koniec tych pieszczot znalazł w zagłębieniu jej
szyi tuż pod uchem. I dopiero cichy jęk Uli sprawił, że Marek przerwał
pocałunek.
- Ula
zagalopowałem się. Jesteś przecież z Aleksem i nie powinienem cię tak całować.
Ale nie potrafiłem się opanować. Właściwie Ula, w co ty grasz? Wydawało mi się,
że chciałaś tego, tak jak ja, a kobieta, która kocha innego tak nie robi.
- Marek ja
nie kocham Aleksa i już niedługo nic mnie nie będzie z, nim łączyć. Muszę tylko poczekać z tym do rozstrzygnięcia
konkursu. Jak ja wygram to go wywalę, a jak on to i tak wyleci za te wszystkie
machlojki.
- A ja Ula.
Co nas łączy. Ostatnio odpowiedziałaś mi tak wymijająco i nie do końca.
Przerwał nam właśnie Aleks.
I co ja mam ci powiedzieć, że dobrze
całujesz i nic więcej. I dlaczego musisz być taki dociekliwy. Kamil i Damian o
nic nie pytają.
- Marek
szczerze. Nas nie ma i nie wiem, czy kiedyś my będziemy. Może nigdy nic nie
będzie nas łączyć oprócz przyjaźni. Taka już jestem, że nie przywiązuję
większej uwagi do tego, z kim spotykam się i całuję. Nikt ci nie powiedział, że
taka właśnie jestem ,że korzystam z młodości , bawię się facetami , nie szukam
nikogo na stałe, a w miłość nie wierzę . Ale to, co mówiłam o bratnich duszach
było prawdą. Do innych facetów tego nie czuję. I tu masz tą przewagę nad
innymi, że w twoim towarzystwie czuje się lepiej, inaczej - i widząc smutną
minę Marka dodała -Nie wiem, co wyjdzie z naszej znajomości, ale możesz
próbować zawrócić mi w głowie, może ci się uda.
- Tak
właśnie zrobię Ula będę próbować i zmienię cię. Zobaczysz. Moja mama zawsze
mówiła, że jak czegoś bardzo się chce to trzeba o to walczyć.
Jakoś pusto
tu bez Marka- myślała Ula nazajutrz przeglądając wraz z Wiolą foldery
reklamowe. Chyba, dlatego że zawsze do tej pory był w pracy. Przychodził witał
się zawsze taki miły, pogodny, zorganizowany, życzliwy, pomocny.
- Dziwnie
jakoś bez Marka, co nie Ula.
A ty mi w myślach czytasz, czy co?
- Marek ma
coś takiego ,że umie do siebie człowieka przyzwyczaić. Na szczęście, że ma
tylko jeden dzień wolnego i jutro wraca. Właśnie Ulka pamiętasz, że jutro ma
przyjść ta babka z TVN-u.
- Pamiętam
Wiola, pamiętam- odpowiedziała jej smętnym głosem.
- Wiesz , co
Ula jesteś dzisiaj jakaś dziwna. Jakby niewyspana i nieobecna.
A jaka mam być. Całą noc nie spałam,
myślałam o tym, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. O tym jak dałam Markowi
nadzieję na nas, a on wyznał mi miłość. A przynajmniej tak to zrozumiałam.
Dlaczego musi być taki kochliwy i sentymentalny? Mógłby być przecież taki
bezpośredni jak Kamil i Damian.
-A może
pójdziemy jutro do klubu. Dawno tam nie byłyśmy. Seba jedzie na mecz i mam
wolny wieczór. A ty rozerwiesz się trochę. Ostatnio tylko pracą żyjesz. Aha,
Ula zapomniałam ci powiedzieć. Jak wracałam od Sebastiana , to Isabelle cię
szukała.
- Dzięki
Wiola od razu do niej pójdę. A do klubu chętnie pójdę. Może właśnie tego
potrzebuję Wiolka wyjścia.
Sama jesteś sobie winna Ula.
Zachciało ci się wychodzenia z Markiem i odwożenia go do domu, to teraz masz za
swoje. Trzeba było pozwolić mu, jednak jechać tym autobusem. Jak dla mnie to za szybko wszystko się dzieje.
Przecież nie tak miało to być. Owszem miałaś rozkochać Marka, zemścić się na
Aleksie rzucić go i rozstać się z Markiem. A teraz, gdy udało ci się to
pierwsze zaczynasz wariować. Zdecydowanie za dużo o Marku myślisz.
- Cześć
Izabelle podobno chciałaś coś ode mnie.
- Tak, ale
chodźmy gdzieś. Pogadamy na osobności.
- To będą
jakieś tajemnice?
- Może i
będą. Ula, z kim byłaś wczoraj w kinie? Niech zgadnę. Z Markiem prawda. Lena
was widziała. Podobno byłaś tak zajęta, że nawet jej nie zauważyłaś. Dzwoniła
do mnie rano i z opisu wywnioskowałam, że to Marek. Ula ty chyba nie robisz nic
głupiego. Wiem przecież, jaka jesteś a Ala też cię przestrzegała.
-Isabelle
spokojnie. To było tylko koleżeńskie wyjście i nic więcej. Miałam dwa
zaproszenia i nie chciałam, aby się zmarnowały. Ela z Wiolą miały już inne
plany, a przecież z Aleksem nie mogłam i nie chciałam iść. Zaprosiłam, więc
Marka i tyle.
-Mam taką
nadzieję Ula, że tylko tyle.
Pięknie Ula zaczynasz okłamywać swoje
koleżanki. Nic dodać nic ująć jesteś świnią. I niech ten dzień już się skończy.
Jutro będzie lepiej.
I było
lepiej. Marek przyszedł do pracy, a dziewczynom wrócił humor. Na dzień dobry
Ula dostała od Marka mały bukiecik kwiatów, buziaka i zaproszenie do cyrku. A
o12 na umówione spotkanie przyszła Julia Sławińska. Ula zaprosiła gościa i
Marka do swojego gabinetu.
- To może na
początek powiem krótko, o czym będzie ten program. To ma być coś z rodzaju
„Łabędziem być” tylko bez takich radykalnych zmian i bez operacji plastycznych.
Po wstępnych selekcjach z nadesłanych zdjęć wybierzemy kilkanaście osób i
zafundujemy, im tygodniowy pobyt w SPA. A tam pod okiem specjalistów przejdą
metamorfozę. Fryzjer, kosmetyczka, stylista i tak dalej. W każdym z odcinków
poznamy trójkę uczestników trochę opowiedzą o sobie, a później wraz z kamerą
widzowie będą śledzić ich przemianę. Finał i rezultat przemiany będzie można
zobaczyć na specjalnej gali wraz z rodzinami i znajomymi naszych uczestników. A zadaniem FC byłoby zadbanie o odpowiedni
dobór strojów dla nich. I nie będę ukrywać, że zależy nam właśnie na pani
Isabelle i panu Przemysławie.
- Przyznam, że
jestem pod wrażeniem pani propozycji. Nie spodziewałam się aż tak poważnej. Myślałam
, że rola FC będzie znacznie mniejsza . A okazało się, że że to bardzo interesująca
oferta i szansa na promocje firmy.
- I taka
jest. Program zapowiada się na hit jesieni. Tytuł mamy na razie roboczy „Bez
cięcia”, ale podoba się i chyba taki zostanie. Ma nawiązywać do tego, że nie
trzeba przechodzić operacji plastycznych, aby coś w sobie zmienić
- A „Bez
cięcia”, czyli” Głębokie rany”- odpowiedziała i spojrzała z politowaniem na
Marka – Wie pani mój asystent powiedział, że będą to ”Głębokie rany” czy „
Ostre rany”.
- Mężczyźni.
Zawsze coś przekręcą. A pan nie chciałby wystąpić?- spytała Marka. - Tylko proszę
się nie obrazić, że panu to proponuję. Przypuszczam, że zgłoszą się głównie
kobiety, a mężczyzn będzie nam brakowało. A pan ma warunki te dołeczki i
uśmiech trzeba wyeksponować.
Zauważyła dołeczki i uśmiech i chce
je promować. Ula, czy to ci się nie podoba?
-Ja? Raczej
nie. Nie mam siły przebicia i nie nadaję się do telewizji.
- Bo nie
wierzy pan w swoje możliwości. No cóż
siłą pana nie zaciągnę, ale na wszelki wypadek zostawię panu moją wizytówkę.
Dopiero na początku lipca startujemy ma pan, więc czas na zastanowienie się. A
tutaj zostawiam wszystkie propozycje współpracy. Proszę w spokoju przejrzeć i
oddzwonić jak będą państwo gotowi do jakiś ewentualnych negocjacji albo na
podpisanie kontraktu.
Późnym
popołudniem Ula z całą satysfakcją mogła przyznać, że to był całkiem udany
dzień. Marek wrócił był taki miły, zaskakujący i uroczy. Najbardziej, jednak
cieszy mnie ten kontrakt już pobieżne przejrzenie utwierdziło, że jest on
bardzo obiecujący dla firmy a ojciec był zachwycony. I czeka mnie jeszcze wyjście.
Ale póki, co muszę porozmawiać ze swoim pamiętnikiem.
Ula,
co się z tobą dzieje. Sprowokowałaś pocałunek przed domem Marka tylko, dlatego
że byłaś zazdrosna o jakąś przyjaciółkę. A później dałaś mu do zrozumienia, że
miedzy nami nic nie będzie. Dzisiaj zaś nie podobało ci się, jak ta cała Julia
mówiła o jego dołeczkach. Jesteś jak pies ogrodnika sama nie skorzystasz, a
innym nie dasz.
- To, co Ula
zwijamy się? Już prawie wszyscy wyszli- przerwała jaj Wiola.
- Wiolka daj
mi 15 minut. Musze jeszcze coś dokończyć.
A
przecież oprócz sympatii nic do Marka nie czuję. Jest nieatrakcyjny i nie
pociąga cię, jako facet chyba nie pociąga. I miał być tylko narzędziem w
odegraniu się na Aleksie. A teraz zaczynasz się rozczulać. Nie źle. Nie
rozczulasz się tylko myślisz jak to będzie z tym rozkochiwaniem Marka. Nikt mnie jeszcze nie rozkochiwał. To ja do
tej pory zakochiwałam się i to w nieodpowiednich facetach albo to ja
rozkochiwałam. Cieplak jesteś, jednak świnią. Z etapu rozkochiwania z zemsty
przeszłaś w etap bycia z ciekawości.
- Mario
wstawaj jest już po 13.
- Daniele
jest sobota i środek nocy. Możesz mnie nie budzić.
- Nie marudź
i wstawaj idziemy do kasyna. Febo tam chodzi. Wczoraj śledziłem go i spędził
tam kilka godzin. I nie chcę ci robić wymówek wujku, ale ja działam, a ty
chodzisz do klubu zabawiać się.
- I tu się
mylisz Daniele. W klubie podsłuchałem
rozmowę dwóch dziewczyny Uli i Wioli i przysiadłem się. Nie zgadniesz, gdzie
pracują. Dokładnie tak w FC a Ula to dziewczyna Aleksa i z tego co zrozumiałem,
to ona nie jest, nim zainteresowana, a Febo jest z nią tylko, dlatego że ma
udziały we firmie . Co prawda mój urok osobisty nie zrobił na nich wrażenia i
nie dały się umówię na kolejne spotkanie, ale dałem, im mój numer telefonu może
zadzwonią.
- Świetnie.
Jak to mówią wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi. Już lubię tą
pannę Cieplak.
Rozdział 12
Dni kwietnia
mijały szybko i nastał początek maja. Marek cały swój czas dzielił pomiędzy
pracę, dom, szpital i Ulę. W pracy wszystko układało się wręcz idealnie.
Prezentacja była prawie gotowa, kontrakt z TVN-em został podpisany, a nowy
biznes ze wschodem rozkręcał się. I, to głównie dzięki rodzicom Uli, którzy
zgodzili się pojechać na Białoruś i Ukrainę zamiast niej. Tak naprawdę, to Ula
miała ochotę pojechać razem z Markiem, ale wiedziała, że nie wypadało prosić
Marka o wyjazd, kiedy jego ojciec jest w szpitalu. Pomocny był też Maciek,
który w nowej roli tłumacza sprawdzał się znakomicie i szybko uczył się tych
wszystkich zawiłości związanych z zawieraniem umów.
W samej
firmie też nastało trochę zmian. Miejsce Maćka w recepcji zajął Wojtek syn
Przemysława, a on sam wkrótce wraz z Isabelle mieli zostać konsultantami w
programie” Bez cięcia”. A Ela ku radości ojca zajęła się konkretną pracą.
- Teraz
musimy tylko znaleźć kogoś na twoje miejsce w bufecie- rzekła któregoś dnia Ula
do przyjaciółki omawiając wraz z nią i Markiem szczegóły współpracy. FC nie
może zostać długo bez bufetu, gdzieś przecież musimy mieć miejsce na nasze
pogaduszki. Co prawda bez ciebie, to już nie będzie to samo, ale coś za coś.
Powiem Sebastianowi, żeby dał ogłoszenie.
- Ula, a
mogłabyś poczekać z tym do jutra – przerwał jej Marek. Znam chyba kogoś
odpowiedniego muszę tylko najpierw spytać, czy byłaby zainteresowana. To moja
sąsiadka pani Szymczykowa świetna kucharka pracowała do tej pory w szkolnej
stołówce, ale władze doszły do wniosku, że korzystniejszy jest catering i cała
kuchnia została zwolniona, a brakuje jej parę lat do emerytury. Szukała już wstępnie
pracy, ale jest po pięćdziesiątce i trudno jej coś znaleźć. Tylko, że mogłaby
dopiero zacząć pracę tutaj od lipca.
- Tym się
nie martw Marek, jeśli trzeba będzie to zostanę jeszcze te dwa miesiące-
zapewniła Ela. Najpierw spytaj sąsiadkę czy w ogóle jest zainteresowana, a
później będziemy myśleć, co dalej.
- Naprawdę
Ela mogłabyś zostać. Twój ojciec może być niezadowolony. I, jeśli trzeba będzie
to porozmawiam z, nim i wytłumaczę wszystko.
- Marek
ojca, to lepiej zostaw mi. Lepiej spytaj, co Ula o tym sądzi. Może się nie
zgodzić.
- Ela nie
obrażaj mnie. Dlaczego mam się nie zgodzić. Zresztą bufet, to własna
działalność i potrzebny jest tylko podpis Aleksa i ojca. Ja do tego nic nie
mam.
Marek, za to
był szczęśliwy, że może pomóc sąsiadce. Miał, bowiem wobec niej dług wdzięczności.
Za to wszystko co robiła dla nich po śmierci ich mamy i za teraz, kiedy jego ojciec ciągle jest w szpitalu i
opiekuje się nimi, a głównie Beatką.
Tymczasem
Józef po przebytej operacji pomału wracał do zdrowia. Marek jak tylko czas na
to pozwalał jeździł do ojca, a w opiece nad chorym nieoceniona okazała się też
Ala, która często wyręczała Marka i popołudniami odwiedzała Józefa w szpitalu,
a Marek mógł prędzej wracać do domu i zająć się siostrą. Tym bardzie, że z
Jasia dużego pożytku nie było, bo ten krążył między Kingą swoją dziewczyną, a
kolegą Robsonem ucząc się do matury. Tak, więc z obowiązkami domowymi Marek
musiał radzić sobie sam z pomocą pani Szymczykowej i jeszcze drugiej sąsiadki
pani Dąbrowskiej. Tylko, że ta druga była bardziej wścibska i uciążliwa i
wypytywała wciąż o tą kobietę ze szpitala, jak również o Ulę.
A związek
Uli i Marka rozwijał się, a przynajmniej tak to widział Marek. A Ula
zastanawiała się głównie nad tym, co oryginalnego następnym razem wymyśli dla
niej Dobrzański. Mam regularny firmowy
flirt z Markiem i jest to całkiem miłe- myślała pod koniec kwietnia. Prawie codziennie mnie czymś zaskakuje.
Przychodzi i jak nikt nie widzi daje mi buziaka na dzień dobry i zostawia mały
upominek. Były już krówki, breloczek w kształcie serca, bukiecik kwiatów,
czekoladki, wiersz, słonik i kamyk.
- Ula, to
nie jest zwykły kamyk – tłumaczył zdziwionej Uli, to jest magiczny kamyk. Twój
szczęśliwy kamyk księżycowy. Sprawdzałem w twoim horoskopie. Otwiera serce na
przyjaźń, miłość i szczęście.
I na moją ciekawość, co jeszcze
wymyślisz ty mój donżuanie. Muszę przyznać, ale z Markiem nie jest nudno.
Już samo te
pierwsze zaproszenie do cyrku było niebanalne. Mało, który chłopak zaprasza
dziewczynę na randkę do cyrku, a Marek w dodatku na umówione spotkanie
przyszedł z przyzwoitką.
- Ula
przepraszam, że nie powiedziałem ci prędzej, że Betti też idzie. Bałem się, po
prostu, że możesz się nie zgodzić.
- Spokojnie
Marek nic się nie stało. Tak dawno nie byłam w cyrku , że pójdę z wami z
przyjemnością.
W samym
cyrku też czekała ich niespodzianka. Magik szukając chętnych do kolejnego
numeru wybrał właśnie Ule i Beatkę i wziął ich za rodzinę. A Ula widząc
szczęśliwą twarz Beatki po nazwaniu jej mamą nie zaprzeczyła.
- A jutro
zapraszam cię, gdzieś gdzie będzie duża widownia i dużo śmiechu. Ale na razie,
to tajemnica. Bądź gotowa na 18- zaproponował Marek któregoś popołudnia.
Ula
przekonana była, że pójdą do kino na jakąś komedię, a okazało się ,że poszli na
ulubiony kabaret Marka, czyli Neo Nówkę. Innym razem Marek obiecał Uli dużo
muzyki, ale nie takiej jak w jej klubie. I wbrew oczekiwanego przez Ulę
jakiegoś koncertu była knajpka z karaoke, a Marek odważył się i wystąpił. Nawet
za zaproszeniem na niby obiad jak to powiedział Marek kryła się tajemnica.
- Tylko nie
oczekuj luksusów Ula. Będzie, to coś nietypowego.
Skoro nie
mam oczekiwać luksusów, to będzie pewnie to ta jego ulubiona knajpka Jak u
mamy. Chociaż nie, to było, by za proste, a znając Marka to pewnie znowu będzie
to coś zmyślnego.
- To, co
idziemy Ula- spytał nazajutrz w porze lunchu.
- Idziemy. A
powiesz mi, gdzie czy każesz mi czekać. Jestem trochę niecierpliwa i głodna.
- Spokojnie
Ula, to bardzo blisko. Wezmę tylko torbę i możemy iść.
- O rany
Marek to tu jest taras? Nie wiedziałam o tym- spytała, a raczej stwierdziła ze
zdziwieniem Ula, kiedy Marek zaprowadził ją na dach FC. I ,to ze stolikami i
krzesełkami.
- Ula nie
żartuj przecież, to twoja rodzinna firma. Jak mogłaś o tym nie wiedzieć. A z
torby wyciągnął obrus , talerzyki , kubki, kanapki, sałatki, owoce, ciasto, a
nawet dwa termosy z kawą albo herbatą do wyboru.
- No wiesz
nie było mnie tu od ponad 5 lat. Co prawda wiedziałam, że ojciec w tamtym roku
przeprowadzał generalny remont, ale o tarasie nic nie wiedziałam.
- To powiem
na twoje usprawiedliwienie, że dopiero tydzień temu położyli płytki, a stoły i
krzesła przywieźli przedwczoraj. I, że sam wiem dopiero od przedwczoraj.
A Ula była
po raz kolejny pod wielkim wrażeniem niespodzianki Marka. Nawet w najśmielszych
scenariuszach ich spotkania nie przypuszczała, że Marek tak to wszystko pięknie
i romantycznie zorganizuje. W dodatku słońce, które mocno grzało dodawało uroku
i nie chciało się wracać do biura.
- Marek te
pączki są pyszne, a ta marmolada rewelacyjna. A na policzku Uli zostawiły
trochę pudru. - A ty, co się tak mi się przyglądasz? Mam coś na twarzy.
Ale zamiast
odpowiedzi Marek pocałował Ulę .Już parę razy całowali się w ostatnich dniach, ale
były to krótkie pocałunki. Teraz znów było tak cudownie jak, wtedy przed jego
domem. Marek najpierw delikatnie scałował puder z jej policzka i małymi
pocałunkami doszedł do jej ust. Ula nawet nie próbowała protestować , bo i tak
wiedziała ,że nic z tego nie będzie. A usta Marka były takie cudowne i
doprowadzały jej zmysły o jakieś niewytłumaczalne dla niej uczucia.
- Ula masz
już jakieś plany na najbliższą niedzielę?- spytał sprzątając po ich ucztowaniu.
- Nie, nie
mam, ale skoro pytasz, to pewnie mi coś zaraz zaproponujesz.
- A byłaś
kiedyś na takim prawdziwym wiejskim odpuście z jarmarkiem i zabawą. Bo u nas
będzie w najbliższą niedzielę. A odpust w Rysiowie, to nie jest taki zwykły
odpust. Całe rodziny zjeżdżają się na ten dzień. I w żaden inny dzień takiego
oblężenia nie ma w Rysiowie jak na Św. Wojciecha.
- No, nie
wiem Marek. A będzie ktoś z twojej dalszej rodziny? Nie chciałabym
przeszkadzać.
- Ula będą
sami domownicy, a ich już znasz. I będzie nam miło jak przyjedziesz. Słowo
druha Marka.
No, więc jadę do Marka na odpust i
tylko Marek Dobrzański mógł coś takiego wymyślić. Zresztą i tak nie miałam nic
lepszego w planach na niedzielę. A odpust w Rysiowie to rzeczywiście chyba nie
byle, co. Te ich małe centrum składające się z kościoła, sklepu, poczty i
przystanku pełne jest straganów i przechodniów, a cały plac odświętnie
przystrojony-
myślała przejeżdżając przez Rysiów. A atmosfera u Marka też była bardziej
odświętna niż na Wielkanoc. Cała trójka, czyli Marek, Beatka i Jasiek szykowali
się właśnie do kościoła.
Ciekawa jestem, gdzie się Marek
podział – myślała,
kiedy msza się rozpoczęła, a Marka nie było. To tak nazywa się ta jego odpustowa gościnność. Jak się znajdzie i wyjdziemy z kościoła, to ja
sobie już z, nim porozmawiam. Ula czyżbyś zaczynała zrzędzić? Zawsze mogłabym
spytać Beatkę, co się stało z jej bratem, ale nie wypada jesteśmy za blisko
ołtarza i w dodatku mam wrażenie, że inni wierni na mnie patrzą.
I jakie było
jej zdziwienie, gdy chwilę później zobaczyła Marka przy ołtarzu ubranego w
komżę i śpiewającego psalm między czytaniami. I, to, jak śpiewał dużo ładniej
niż, wtedy u niego w domu i w knajpce z karaoke. Nie da się ukryć, ale Marek ma
anielski głos.
- To teraz
Ula idziemy na takie po odpustowe częstowanie - zaproponowała, a raczej
stwierdziła Beatka i wzięła Ulę za rękę. Marek kazał mi ciebie pilnować i
powiedział, że jakby go nie było po mszy to mamy spotkać się przy straganie z
poczęstunkiem. Będzie tam na nas czekał albo dojdzie.
Ula, tak jak
się spodziewała wzbudziła trochę sensacji wśród mieszkańców Rysiowa.
Niewątpliwie, ale wieś była ciekawa, kim jest ta piękna kobieta u boku
Dobrzańskiego. A Marek był z tego powodu szczęśliwy, że mógł pokazać się z tak
atrakcyjną dziewczyną. Zwłaszcza jedna dziewczyna, im się bardziej przyglądała
nawet ładna, ale jak na odpust to za wyzywająco ubrana- pomyślała Ula. Chciała
spytać Marka o nią, ale gdzieś akurat przepadł a Betti powiedziała jej, że to
Olusia córka pani Dąbrowskiej. A sam Marek wkrótce odnalazł się z odpustowymi
upominkami dla nich. W jednej ręce miał karton z głową do czesania dla Beatki,
a Uli podarował poduszkę z napisem „Słodkich snów”.
- Marek, ale
nie musiałeś mi nic kupować. Dzieckiem nie jestem.
- Wiem, że
nie musiałem, ale nie mogłem oprzeć się. A teraz drogie panie zapraszam na
obiad. O Jasiek też już idzie.
- Marek
wszystko jest tak pyszne, że chyba pominąłeś się z powołaniem- zachwalała Ula
przy obiedzie jego roladki w ciemnym sosie, kluski śląskie i kapustę.
Powinieneś zostać kucharzem, a przepraszam- śpiewającym kucharzem. A
przynajmniej wystartować w Ugotowanych albo do X Factor. Na pewno zrobiłbyś
karierę w jednym albo drugim.
- Ula ja
miałbym zostać mistrzem patelni albo mikrofonu? Wierzysz w cuda, bo ja nie.
A, jednak
cuda się zdarzają a przykładem na, to jest Paulina, która po ponad
dwutygodniowym pobycie wróciła z Włoch i to całkiem odmieniona. Zdecydowała, że
zajmie się w końcu czymś pożytecznym i nie będzie wyłącznie na utrzymaniu brata
i zysków z firmy. Do tego zażądała od Aleksa należną jej część pieniędzy ze
sprzedaży mieszkania w Mediolanie i postanowiła załatwić wszystkie formalności
spadkowe. Cofnie też Aleksowi pełnomocnictwa i sama będzie dbać o swoją
przyszłość. A Aleks, który był przyzwyczajony do lojalności siostry z takiego
obrotu sytuacji nie był zadowolony. Tym bardziej, że sam tracił płynność
finansową i dobre stosunki z siostrą były mu potrzebne. Postanowił, jednak
poczekać i nie naciskać siostry. Trzeba koniecznie wygrać ten konkurs, a jak
już zostanę prezesem, to pozbędę się koszmarka, Turka, Olszańskiego, Eli i
innych z klubu Uli. I będę tak rządził jak ja chcę i zawierał kontrakty, z kim
chcę. Tylko jak dowiedzieć się, co ma Ula w prezentacji albo, chociaż
dowiedzieć się, kto będzie je oceniał. I, to drugie wydaje się łatwiejsze do
sprawdzenia i tym muszę się zająć- myślał. A, gdyby z Pauliną i konkursem nie
wyszło to zawsze pozostaje małżeństwo z Ulą. I nawet bez moich udziałów i
zysków, a z jej udziałami i pieniędzmi będzie mi żyło się dobrze. Tymczasem postanowił
cieszyć się z faktu, że poznał w kasynie dwóch jak myślał sympatycznych
Włochów. Najpierw Daniela Castello, który na potrzebę zmienił nazwisko i stał
się dyplomatą przy ambasadzie oraz prawnika Mario Scacchi. Ten pierwszy jak
myślał Aleks był bardziej zamożny, ale ostrożny i kompletnie nie znał się na
sprawach biznesowych. Aleks pożyczył od niego pewną sumę pieniędzy Daniele
dostał w zastaw udziały, a Aleks cieszył się , bo Daniele przepłacił i był
przekonany ,że udało mu się go oszukać . A Mario nie wyglądał na zamożnego, ale
lubił, za to ryzyko, a co najważniejsze miał rozległe kontakty we Włoszech. A,
żeby było zabawniej, to parę dni później obu panów ze sobą poznał.
Prędzej
spodziewałabym się wygranej w lotto niż tego, że Paulina i Aleks kiedyś
rozdzielą się. I muszę przyznać, że podziwiam Paulinę za jej decyzję, aby
zmienić swoje życie i coś samej osiągnąć. I, to ona uświadomiła mi, że ja też
jeszcze tak naprawdę nic nie osiągnęłam własną pracą. Wszystko, co mam to
zasługa tego, że mam bogatych rodziców, a w pracy pomaga mi Marek. Tylko studia
to całkowicie moja zasługa. Za trzy tygodnie kończysz 26 lat. I, to chyba dobry
i najwyższy czas na zmiany i od jutra zacznę robić coś w tym kierunku. W
sprawach damsko-męskich też jesteś do tyłu. Twoje niektóre koleżanki są już
zamężne i dzieciate albo planują ślub, a ty ciągle bawisz się i nic więcej. I,
to też czas zmienić. Tylko, kogo do tego wybrać Kamila, Damiana, czy Marka?
Zamknęła już
pamiętnik, ale jeszcze raz otworzyła i dopisała.
Czy możliwe jest, żeby nieciekawy facet
pociągał kobietę i to bez miłości. Chyba jeszcze mało wiesz o miłości i
facetach.
Rozdział 13
- Ula, a ty
nie idziesz do domu. Wszyscy już wyszli.
- Wiolka ty
też możesz iść. Nie musisz ze mną zostawać. Ja jeszcze popracuję trochę. Muszę
przejrzeć te umowy dla kontrahentów z Litwy. Na poniedziałek rano będą nam
potrzebne, więc czas nagli.
- Zaraz,
zaraz Ula, czy ja dobrze słyszę zajmujesz się umowami. Przecież do tej pory
Marek się tym zajmował.
- Wiem, że
Marek się zajmował, ale postanowiłam go odciążyć. Wystarczy, że robi mi te
wszystkie zestawienia i wyliczenia. Na cyferkach to ja się kompletnie nie znam,
a połapanie się w tych wszystkich kruczkach kontraktowych jest łatwiejsze. A Marek i tak jutro mnie sprawdzi. Tak się, z
nim umówiłam ja spiszę wszystkie swoje uwagi a on jutro je ewentualnie
skoryguje i jak będzie trzeba doda coś od siebie.
- No, no
Ulka nie poznaję cię. Od dwóch tygodni jesteś nie tą samą Ulą, co kiedyś. I już
sama nie wiem, co jest lepsze Ula leserka, czy Ula pracuś.
- Wiola nie
narzekaj dobra. Tłumaczyłam ci, że postanowiłam zmienić swoje życie i od
zawodowego zacząć. Mam prawie 26 lat, a tak naprawdę jeszcze nic nie
osiągnęłam.
- Właśnie
Ula, a co do twoich urodzin, to coś już planujesz. Pytam, bo to już za tydzień.
Może wieczorem pójdziemy do klubu? Akurat 25 przypada w piątek, więc można
pójść gdzieś i zabawić się. Pamiętasz jak było fajnie ostatnio w klubie 69 na
urodzinach Eli. Moglibyśmy, to powtórzyć.
- Na piątek
planuję tylko zorganizować coś we firmie. A do klubu możemy dopiero pójść w
sobotę. Obiecałam mamie, że w sobotę rano pomogę jej we fundacji i nie wypada
przyjść na kacu, a popołudniu czeka mnie jeszcze urodzinowy obiad u rodziców.
Tak, więc piątek na zabawę odpada, ale sobota wieczór jak najbardziej.
- Trudno jak
sobota, to sobota. No nic Ulka, to ja już będę lecieć. I nie siedź za długo
Trudno Wiola, ale na popołudniowy
piątek szykuję niespodziankę tylko dla siebie i Marka - pomyślała po wyjściu przyjaciółki. Co prawda, to moje urodziny, ale
niespodziankę będzie mieć też Marek. Po tych ostatnich dwóch szalonych
tygodniach będzie nam łatwiej. Marek jest coraz śmielszy i częściej i
namiętniej mnie całuje. A jak się nie uda to znajdę inną okazję.
A wszystko
zaczęło się od długiego majowego weekendu i zaproszenia Marka na majówkę do
Rysiowa. Obiecał Uli, że pokaże jej najpiękniejsze okolice Rysiowa. Ula zgodziła
się, ale pod warunkiem, że następnym razem to ona zorganizuje, im czas i Marek
pójdzie z nią na majówkę na sportowo. Marek zgodził się bez namysłu, tym
bardziej, że żadnych obowiązków w domu nie miał. Beatka była na zielonej
szkole, Józef ciągle przebywał na rekonwalescencji, a Jasiek uczył się do
matury. Tak, więc gdy Ula 1 maja przyjechała do Rysiowa Marek był już gotowy i
czekał z dwoma rowerami i plecakiem. Ula była pod wielkim urokiem okolic
Rysiowa i nie mogła uwierzyć, że zaledwie 30 kilometrów od Warszawy może być
tak ładnie i czysto. Marek zaprowadził Ulę na miejsce skąd widać było zarysy
Warszawy, pokazał ruiny starego dworku i kapliczki, a na polanie natknęli się
na sarny. A, gdy okazało się, że jedna z łączek była cała w majowych pokrzywach
wziął Ulę na ręce i przeniósł. Na sam koniec wycieczki rozłoży koc i urządzili
sobie piknik. I to nie mogło skończyć się niczym innym jak słodkimi
pieszczotami. Ula korzystając z ładnej pogody rozłożyła się na kocu i
wygrzewała twarz na słońcu, a Marek położył się obok i kwiatkiem sprawdzał jej
łaskotki na twarzy, szyi i nie zapominając również o pocałunkach.
Wieczorem po
powrocie do domu Ula uświadomiła sobie, że to był całkiem udany i miły dzień. A
w swoim pamiętniku przyznała, że jej relacje z Markiem zmieniają się jak
mozaika w kalejdoskopie.
Nieźle
Ula możesz sobie pogratulować przeszłaś kolejny etap w relacjach z Markiem.
Teraz dotarłaś do bawi cię to. Bawi cię to, że nikt z firmy o tym nie wie, bawi
cię pomysłowość Marka i bawi cię zabawienie i zabieganie Marka. Ale te bawi, to
nie w sensie negatywnym, że Marek jest śmieszny w tym co robi , ale że jest
nieprzewidywalny. Tylko zastanawiała się, do czego to wszystko zmierza.
A dwa dni
później było równie przyjemnie, bo Ula zaprosiła Marka na rolki. Cieplakówna
miała nadzieję, że zabłyśnie swoją jazdą, tym bardziej, że Marek stwierdził, że
od bardzo dawna nie miał rolek na nogach, a ona jeździła regularnie od dziecka.
I poprosił nawet Ulę, aby na początek mu pomogła i trzymała za ręce dla
złapania równowagi. Niebawem, jednak okazało się, że Marek na rolkach jeździ
tak samo dobrze, co Ula i po raz kolejny udało mu się zaskoczyć Ulę. A po
rolkach był czas na konkurs rzutów do kosza i Ula nie zdziwiła się już, gdy
okazało się, że Marek został mistrzem rzutów. Po tym kolejnym wyczynie Ula miała
coraz większą ochotę na to, aby to jej udało się w końcu czymś Marka zaskoczyć
czymś miłym i niespodziewanym. I przygotowała sobie dość śmiały plan. A na sam
koniec majówki Marek wyznał jej miłość.
-Marek, a ty
dla wszystkich dziewczyn jesteś taki, czy tylko do mnie?
- To znaczy,
jaki?
-Ciągle mnie
czymś zaskakujesz?
- Tylko do
ciebie Ula.
- To znaczy,
że jestem wyróżniona. A możesz mi wyjaśnić, dlaczego.
- Ula, a co
tu jest do wyjaśniania? Zakochałem się w tobie i to od pierwszego wejrzenia. I
obiecałem sobie ,że cię zmienię . A w miłości i na wojnie wszystkie chwyty
dozwolone nie wiesz o tym. I skoro urodą nie mogę cię oczarować, to imam się
innych sposobów.
I może lepiej, że Beatka ma akurat w
niedzielę komunię i Marek nie może lecie ze mną na Litwę. I, że tam tego nie
zrobimy. No i trzeba by było jeszcze zrobić coś z Maćkiem. A u mnie będzie nam
swobodniej, a przynajmniej dla mnie jak wszystko przygotuję sama. Muszę tylko
znaleźć sposób i ściągnąć Marka do mojego mieszkania. Ale o tym pomyślę później
teraz dokończę te umowy. Znając ojca, to będzie chciał je przejrzeć już jutro
albo w niedziele w samolocie. I pewnie jak będziemy na miejscu będzie mnie
ciągle pilnować i nigdzie samej nie puści. Ale na tą ojcowską opiekuńczość nic
nie poradzę.
Za to wyjazd
Cieplaka na dwa dni był na rękę Aleksowi. Chciał znaleźć coś, co pozwoli mu
dowiedzieć się, kto ma oceniać prezentację. I, chociaż miał nikłą nadzieję, że
znajdzie coś pomyślał, że spróbować można. W poniedziałek rano niezauważony
wkradł się do biura szefa. I, tak jak przypuszczał wszystkie szuflady były
pozamykane, notesu- adresownika, który czasami leżał schowany pod biurkiem, nie
było, a komputer chroniło hasło. Na biurku zostały tylko przybory biurowe,
ramki ze zdjęciami i wizytówki. I tak od niechcenia przerzucał kolejne
kartoniki. Adamski, Aksamski, Barański, Brzeziński, Czerepach, Dębski, Duda.
Arkadiusz Czerepach i wrócił do poprzedniej wizytówki, a razem do niej dopięte
były dwie inne wizytówki Ingrid Kruger i Marcello Gotti. Chyba mam punkt zaczepienia- pomyślał, a Czerepach z Naszej Mody to mój dobry znajomy z kasyna i jest mi
winny przysługę.
- Bingo-
powiedział kilka godzin później po spotkaniu z Czerepachem. Jeden głos już mam.
Teraz muszę załatwić sobie tylko drugi głos i mogę cieszyć się wygraną. Kruger,
kobieta z nią będzie trudno, ale ten Włoch Gotti wydaje się lepszy na
wchodzenie w układy.Włoch z Włochem zawsze się dogadają. Może Mario ma do niego
jakieś dojścia. Zadzwonię do niego i spytam.
- Mario i co
słychać w Polsce? Jakieś rewelacje tyle razy dzwoniłeś.
- A ty Daniele
w końcu raczyłeś oddzwonić. Aleks chyba coś podejrzewa. Dzwonił do mnie i
spytał, czy znam twojego dziadka. To znaczy spyta, czy znam Marcello Gotti .
- I co mu
powiedziałeś?
- Bardzo
dyplomatycznie „ Niestety, Aleks, ale nie znam rodziny Gotti , ale jak to mówią
znajomi mają znajomych i w ten sposób każdy jest każdego znajomym. Daj mi
trochę czasu może znajdę jakieś dojścia”
-Całkiem
sprytnie.
- Umówiłem
się z, nim na czwartek. Zaprosił mnie nawet do swojej firmy .Tylko nie wiem,
czy to nie jest jakiś podstęp z jego strony. I nie wiem, o co mu chodzi z tym
szukaniem dojścia do twojego dziadka. Może
uda mi się coś dowiedzieć.
- Nie sądzę,
aby to był podstęp. A, jeśli chodzi, o
co mu chodzi, to chyba wiem. Dziadek zaproponował mi dzisiaj, aby pomóc mu w
ocenie dwóch prezentacji.
- Niech
zgadnę autorem jednej z nich jest Aleks Febo.
-Dokładnie
tak Mario. A druga prezentacja jest od Urszuli Cieplak. I przypuszczam, że
Aleks ma dla nas jakąś propozycję związaną właśnie z tym.
- Zobaczymy
to, co Daniele skontaktować go z twoim dziadkiem.
- Poczekaj
jeszcze trochę i potrzymaj w niepewności do soboty wieczorem. I umów się do
kasyna na sobotę. Mam tylko nadzieję, że Aleks jest na tyle leniwy i, że nie
będzie sam szukał z nami kontaktu i nie będzie przeglądać naszej oficjalnej
strony firmy. Lepiej, żeby nie wiedział, że Daniele Castello i Daniele Scacchi
, to ta sama osoba. To może popsuć nam plany. To, co Mario będę w sobotę rano
to pogadamy i dzwoń jakby co.
Trzy dni
później wedle wcześniejszych ustaleń Mario pojawił się w FC, a Wojtek
pokierował go do biura Aleksa. W sekretariacie Aleksa Mario zastał siedząca
przy biurku piękną brunetkę wyraźnie znudzoną i zniecierpliwioną, wystukującą
wypielęgnowanymi paznokciami o blat biurka rytm kibiców, a na pytanie o szefa
dostał odpowiedź w dość obrażonym tonem.
- Aleksa nie
ma. I jak już, to brat, a nie szef panie?
- Mario
Scacchi- zreflektował się mężczyzna. Aleks nigdy nie wspominał, że ma tak uroczą
siostrę panno, czy może pani
- Panno,
Paulina Febo .Od dawno pan zna Aleksa, bo nie przypominam sobie, żeby kiedyś o
panu wspominał- spytała
- Nie,
zaledwie niecałe dwa miesiące.
- O Mario
już jesteś – przerwał, im Aleks zapoznawcza pogawędkę ku niezadowoleniu Maria.
Widzę, że siostrę już poznałeś.
- Aleks –
wtrąciła Paulina chciałam ci powiedzieć tylko, że umówiłam nas z prawnikiem i
rzeczoznawcą majątkowym na poniedziałek rano. Pasuje ci?
- Tak. Jak
najbardziej.
- To dobrze.
Im prędzej załatwimy sprawy spadkowe tym lepiej.
-I, co Mario
dobre wiadomości- spytał Aleks po wyjściu siostry.
-
Umiarkowane, jeśli chodzi ci o współpracę z jakąś firmą modową z Włoch, to od
ręki mogę skontaktować cię z
- Nie Mario
interesuje mnie tylko Gotti- przerwał mu Aleks
- To musisz
poczekać do soboty. Może spotkamy się w kasynie.
- Z
przyjemnością Mario. I postaraj się opłaci ci się.
- Ten nasz
administrator pan Kazio to ostatni kłamca- zaczęła narzekać nieprzypadkowo Ula.
Od tygodnia nie mogłam doprosić się go, żeby powiesił mi kilka rzeczy. Dzisiaj
do niego dzwonię i co? Okazało się, że wyjechał i wróci za dwa tygodnie. A ja
teraz zostanę przez kolejne dwa tygodnie bez szafki i lustra w łazience. Marek a
ty znasz się na tym – spytała bez ceregieli Ula.
-Co prawda
złotą rączką jak mój ojciec nie jestem, ale wiertarkę umiem obsługiwać. Z
przyjemnością ci pomogę Ula. Tylko powiedz, kiedy.
- Naprawdę
mógłbyś. To może w piątek po pracy? W piątki zawsze krócej pracujemy, więc
będzie więcej czasu.
- Ok. Ula
może być piątek.
No to jestem umówiona z Markiem. Na
rozbierana randkę, ale on na razie o tym nie wie. Jestem ciekawa, czy Marek
wie, że mam, wtedy urodziny.
- Sto lat,
sto lat Ula. Zdrowia, szczęścia, słońca i żebyś w końcu znalazła tą swoja
miłość- życzyła jej Ela w dniu urodzin.
- I to na
całe życie Ulka- dodała Wiolka. I jeszcze dużo uśmiechu, pomyślności, radości i
życia bez przykrości.
- Dzięki
dziewczyny. I zapraszam na tort.
- Czy ja
dobrze słyszałem ktoś tu tortem dzieli- spytał od drzwi Marek. Bo, jeśli chodzi
o tort, to jestem pod tym względem największym łasuchem.
A za pleców
wyciągnął uroczy bukiecik wiosennych kwiatów delikatnie przybranych wstążką i
bibułką.
- Proszę
Ula, to dla ciebie. Tylko tak skromnie, bo pomyślałem, że i tak dostaniesz
mnóstwo kwiatów, a takie będą jedyne. Wczoraj razem z Beatką byłem w lesie i
zerwaliśmy, a od Betti mam jeszcze to.
I podał jej
kolorowy kartonik, laurkę – wycinankę ozdobioną kwiatkami, balonikami i sercem,
a w środku były życzenia.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
w każdej chwili moc radości.
Niech Ci pachną kwiaty, drzewa
i niech wszystko „sto lat” śpiewa.
- I ode mnie
Ula. Życzę ci szczęścia, miłości i radości do samej starości. I na koniec
delikatnie pocałował w policzek.
- To, co to
może pójdziemy teraz z Elą po kawę – zaproponowała Wiola po tym jak już
zobaczyła, co chciała zobaczyć.
Ula tak
naprawdę była trochę rozczarowana spodziewała się czegoś więcej niż kwiatów od
Marka. No to się Marek nie wykosztował. A ty spodziewałaś się koli, czy co albo
gwiazdki z nieba? I jakie jej było zdziwienie, kiedy godzinę później w drzwiach
pojawił się kurier od niezwykłych przesyłek ze szklaną kulą i rybkami.
- Ula sam
nie miałem jak tego tu dotransportować – tłumaczył się Marek, więc skorzystałem
z firmy. I niech ci te złote rybki spełnią najskrytsze życzenia.
Mieszkanie
Uli może i nie było za duże, bo składało się tylko z salonu z aneksem kuchennym
i z sypialni. Ale, za to bardzo ładnie i gustownie urządzone. A wystrój
świadczył, że mieszka tu kobieta.
- To, co Ula
tak może zostać –spytał Marek zawieszając ostatni obrazek.
- Tak Marek
jest prosto, a teraz zapraszam cię na kolację. Tylko nie oczekuj nic
nadzwyczajnego. Umiem zrobić tylko zwykłą zapiekankę ziemniaczaną.
- Na pewno
będzie pyszna pachnie kusząco.
Zapiekanka
okazała się rzeczywiście dobra i Marek mógł szczerze pochwalić jej kulinarne
wyczyny.
- Ula zapiekanka
jest naprawdę pyszna. Tylko jak dobrze pamiętam, to ktoś mówił, że nie umie
gotować.
-Bo tylko to
umiem zrobić, no może jeszcze spaghetti. A po kolacji proponuję jeszcze kawę i
po kawałku tortu.
- Dzień
dobry panie Józusiu, a raczej dobry wieczór.
- Dobry
wieczór pani Dąbrowska i może pani przestać mówić do mnie panie Józusiu.
- A jak mam
mówić samo Józusiu.
-Jakie
Józusiu, pani Dąbrowska. Wystarczy panie Józefie.
- A Marka,
to nie ma w domu panie Józusiu, to znaczy panie Józefie, bo ja do niego
przyszłam. Wie pan Olusia kupiła kino domowe tylko nie ma, kto nam zamontować.
A ten pana syn jest taki obeznany w tych wszystkich sprawach technicznych. Może
mógłby nam pomóc.
- Marka nie
ma i nie wiem, kiedy wróci. Obiecał Uli tej swojej szefowej pomóc w zawieszeniu
szafek. Najlepiej będzie jak przyjdzie pani jutro.
- Ta Ula, to
ta dziewczyna, co tu przyjeżdża? Ona, to chyba do Marka smali cholewki. Tak
często tu przyjeżdża.
- Pani
Dąbrowska, co też pani mówi to tylko szefowa i koleżanka z pracy. Łączy ich
tylko praca w FC.
- Ja już
dobrze wiem, o jaką pracę jej chodzi. Mówię panu ona tylko Marka zbałamuci, a
moja córka gorsza nie jest i jest na wyciągniecie ręki.
- Pani Dąbrowska
jak dobrze pamiętam, to kiedyś byli razem i, im nie wyszło.
- Bo
rozjechali się po świecie. Pana Marek do Londynu a moja Olusia do Holandii.
Teraz, kiedy wrócili oboje znowu mogą być razem. Taka ładna z nich byłaby para.
On brunet, a Olusia blondynka.
- Ale serce
nie sługa pani Dąbrowska siłą do miłości się nie zmusi.
- A jednak
myśli pan, że moja córka na synową nie nadaje się.
- Pani
Dąbrowska ja nic nie myślę stwierdzam tylko, że jak pisane, im być razem, to
będą a jak nie to każdy pójdzie swoja drogą. Czas pokaże.
- To, co
może usiądziemy na kanapie. Będzie nam wygodniej-zaproponowała Ula niosąc tacę
z kawą i ciastem.
A raczej
wygodniej do zaaranżowania sytuacji.
- Od razu
lepiej z tymi obrazkami prawda Marek. A ja nawet jeszcze ci nie podziękowałam.
Dziękuję Marek i pocałowała Dobrzańskiego spontanicznie obdarzając go
najpiękniejszymi i uwodzicielskim spojrzeniem. Ula na odpowiedź długo nie
musiała czekać. Pocałunki Marka był na razie słodkie i delikatne, ale Ula w
odpowiedniej chwili pociągnęła Marka za sobą i wylądowali na poduszce. Jego
ręce nieoczekiwanie znalazły się na guziczkach bluzki, a usta błądziły po
ustach, szyi i dekolcie a pieszczoty stawały się coraz bardziej namiętne.
- Ula
oddałbym wszystko za to żeby, chociaż raz móc się z tobą kochać.
- A co cię
powstrzymuje. Jesteśmy przecież dorośli i sami.
-Ale jak to
Ula jesteś pewna. Przecież ja nie jestem nikim ważnym. I , nawet ci się nie
podobam.
-Tak Marek
jestem pewna.
Drugiej
zachęty Marek nie potrzebował, przyciągnął i przytulił Ulę do siebie
serdecznie, ale i pożądliwie. Usta Marka z każdą sekundą były coraz bardziej
namiętne a Ula nie protestowała. Ciepło rozchodziło się po jej całym ciele a w
brzuchu czuła te cudowne motylki. Marek nie pytając nawet Uli o zgodę przeniósł
z niewygodnej kanapy do sypialni. Gdy byli tak blisko siebie Ula poczuła jego
zapach taki naturalny, ale i męski. I jeszcze coś, czego się nie spodziewała,
co ją szokowało, podniecało i dawało nadzieję, że to, co było dotąd tylko
marzeniami stanie się wkrótce realne i bez odwrotu. Kolejne części garderoby
lądowały na podłodze a bielizna zaczęła uwierać. Marek zatapiał ręce w jej
włosach wchłaniał zapach skóry i cały czas pytał, czy wszystko w porządku i
zapewniał, że jest piękna, cudowna, namiętna. Ale w kluczowym momencie, to Ula
wyszeptała mu.
-Marek bądź
delikatny.
-Ula jak to
ty nigdy jeszcze.
- Ciii Marek
nie przerywaj.
Marek w tym
najistotniejszym momencie patrzył w twarz ukochanej i widział jak Ula zmysłowo
przygryza wargę z cichym jękiem. Wchodził w nią wolno całując jednocześnie
twarz, szyję, piersi. W chwili, kiedy ich ciała łączyły się w jedno jej całym
ciele narastało nieokiełznane podniecenie. Marek czule jeszcze pogładził ją po
policzku i zaczął się poruszać. Najpierw powolutku, ostrożnie, kiedy jednak
zauważył, że każdy ruch przynosi więcej przyjemności niż cierpienia, zaczął
przyspiesz. Po kilku chwilach Ula doznała niesamowitego uczucia fali rozkoszy,
która jak dla niej mogłaby nigdy się nie skończyć. Wypełniał ją całą, podarował
doznania, o których wcześniej nie ośmieliła się nawet marzyć. A Marek był cały
w euforii, siódmym niebie i nie chciał z niego wracać Ula zawładnęła całym jego
ciałem i umysłem.
Kiedy ich
ciała i umysły wróciły już do normalności leżeli wtuleni w siebie chwile
milcząc.
- Ula, dlaczego
mi nie powiedziałaś prędzej? Zanim zaczęliśmy się kochać? I dlaczego właśnie
ja, bo przecież nie, dlatego że mnie kochasz albo, że jestem pociągający. I
niech zgadnę to, co się stało miedzy nami nic nie zmienia.
- Marek nie
tak wszystko na raz. Nie powiedziałam ci, bo gdybym ci powiedziała mógłbyś się
nie zgodzić. I każdy inny facet chciałby być na twoim miejscu i nie pytał,
dlaczego. A, dlatego ty, bo ci ufam. Wiedziałam, że będziesz delikatny i czuły
i nie odwalisz tego zaspakajając tylko siebie. Kiedyś myślałam, że zrobię to z
miłości, ale już dawno rozczarowałam się miłością. I zrobiłam to, bo chciałam.
A co do tego, czy coś zmienia miedzy nami to masz rację nie zmienia. Dalej
będziesz tym wyjątkowym facetem moją bratnią duszą. I sam przecież mówiłeś, że
chciałbyś, chociaż raz być ze mną, więc spełniłam poniekąd twoje marzenie.
- Rozumiem
Ula.
- To dobrze.
Było miło i przyjemnie, prawda Marek.
- Prawda.
Tylko głupio mi cię tak zostawiać samą. Jeśli chcesz, to mogę zostać z tobą.
-Marek nie
musisz zostawać, bo nie jestem chora tylko straciłam dziewictwo, ale dziękuję,
że tak się o mnie troszczysz I, za to właśnie też, że jesteś taki opiekuńczy
wybrałam ciebie. Inny facet ubrałby tylko spodnie powiedziałby byłaś niezła
mała i poszedł, a ty się troszczysz. Jest już po 21 i twoja rodzina na pewno
już czeka na ciebie.
Ula po
wyjściu Marka miała tysiące myśli i długo nie wiedziała, co może w takiej
chwili napisać w pamiętniku.
A,
więc stało się straciłam dziewictwo z Markiem w dniu swoich dwudziestych
szóstych urodzinach. I kolejne urodzinowe postanowienie zaliczone wiem już jak
to jest w łóżku z facetem. Zawsze zastanawiałam się, jak to jest, to znaczy od
czasu jak zaczęłam się tym interesować i czytać romanse. I zawsze myślałam, że
ten pierwszy raz będzie, tak jak w książkach wielka i jedyna miłość i to on
pokaże mi te wszystkie rozkosze. A była tylko namiętność i skorzystanie z
Marka. Ale i tak było rozkosznie czułam wszystko to, co czuły w tych chwilach
uniesienia bohaterki romansów. Tylko nie wiem jak teraz będzie między nami,
przecież chodziło mi tylko o przespanie się z facetem, a raczej o to, aby w
końcu to zrobić. Marek powiedział, że rozumie, że nie może na nic liczyć ale ,
kto wie, czy mówił prawdę. A ciebie Ula jeszcze coś pokarze, za to wszystko.
Rozdział
14
Idealni mężczyźni nie istnieją chyba
tylko w książkach albo filmach. Aleks, to już kompletnie bezwartościowy
człowiek ze wszystkimi możliwymi wadami. Bartek farbowany lis i kobieciarz. A
absztyfikant łowca posagów to kombinator i krętacz. Kamil jest snobistycznym
cwaniakiem, a Damian jak zauważyłam kłamie i jest złośliwy. U Marka też bym coś
znalazła pomimo tego, że jest dobry, uczynny, troskliwy, rodzinny. Jest gadułą
i ma bałagan na biurku. A wiadomo, kto ma bałagan na biurku ma i też nieład w głowie.
I jest mało atrakcyjny, chociaż to akurat wadą nie jest tylko niedoskonałość. Ula
na litość boską przestań wymyślać sobie na siłę wady Marka. Lepiej wstań jesteś
przecież umówiona z mamą we fundacji. I dziwne ,że Marek jeszcze nie zadzwonił.
Byłam przekonana, że to zrobi. Wczoraj był taki troskliwy, a dzisiaj nic?
I jak na
komendę zadzwoniła jej komórka, a na wyświetlaczu widniało Marek. Odczekała
chwile i odebrała.
- Cześć Ula
nie obudziłem cię.
- Nie Marek
od dawna nie śpię i miło, że dzwonisz.
- Ula
dzwonię, bo nie daje mi, to spokoju od wczoraj. Chciałem nawet już wczoraj
dzwonić, ale było późno i pomyślałem, że śpisz. Bo my nie zabezpieczyliśmy się.
Ula, co będzie jak, jak będziesz w ciąży
- Marek
możesz spokojnie spać. Nie będę w ciąży. Wczoraj po twoim wyjściu sprawdziłam
to i teraz nie jest na to czas.
- To dobrze,
to znaczy nie zrozum mnie źle. To znaczy ,że ty byś nie chciała ze mną, a nie
ja z tobą Ula. Po prostu ciąża mogłoby się okazać dla ciebie kłopotliwą
sytuacją. To chciałem powiedzieć.
- Widzę, że
jak zawsze myślisz tylko o mnie. Spokojnie Marek problemu jak to mówisz nie
będzie. Tylko nie podoba mi się, że mówisz to w kategorii problem, a przecież
ciąża, to łaska boża.
- A mi się
podoba, że tak o tym myślisz. Jest to zawsze jakieś pocieszenie. No nic Ulka
nie będę ci przeszkadzał. Mówiłaś wczoraj, że idziesz na 10 do fundacji, a
później masz obiad u rodziców i te babskie spotkanie. Życzę, więc miłej soboty
i niedzieli i widzimy się w poniedziałek.
Cały Marek troskliwy i czujny- pomyślała idąc do łazienki. Tylko znów go okłamałam, ale lepsze to niż
mówienie prawdy, że wszystko zaplanowałam. Przecież dużo prędzej upewniłam się,
czy mogę, wtedy zajść w ciążę i wyszło, że jest to nie możliwe. A, gdyby
okazało się, że jednak jest możliwe, to nie było, by tego, co było. Nie
mogłabym wszak zrobić Markowi coś takiego. Chociaż powinnam była spodziewać
się, że on chciałby. Tylko, dlaczego teraz, kiedy Marek o tym wspomniał to,
inaczej na to patrzę. Nie Ula nie
zrobisz tego i nawet nie myśl o tym. Nie zrobisz sobie dzidziusia z Markiem, to
byłoby świństwo nad świństwem. Tylko, że kiedyś tam w przyszłości chciałabym
mieć dzieci. Choćby po to, aby było, komu przekazać FC. Przecież na Paulinę i
Aleksa nie mogę liczyć, że załatwią za mnie sprawę. I jeszcze moi rodzice
pewnie chcieliby doczekać wnuków, zwłaszcza mama. Ale mam jeszcze trochę czasu.
Poczekam jakieś dwa lata, a później może ktoś chętny się znajdzie albo Marek
ciągle będzie mnie kochać. Chociaż ja na jego miejscu dawno bym odeszła. A
może, jednak wejść w ten związek z rozsądku. Małżeństwo z rozsądku nie jest
takie złe. Gorsze jest z wyrachowania. Kiedyś tylko takie były małżeństwa z
rozsądku albo aranżowane. Bylibyśmy jak Barbara i Bogumił. Ja ta niekochająca
po nieszczęśliwych miłościach, a on kochający i oddany. I może, tak jak Barbara
pokochałabym kiedyś Marka. Chyba z tobą źle Ula zaczynasz porównywać nas do
bohaterów literackich. Idź już lepiej na, to spotkanie przecież lubisz to.
I faktycznie
praca na rzecz fundacji dawała Uli dużo radości i satysfakcji. Lubiła zarówno
spotkania organizacyjne jak i te docelowe imprezy jak ta na Dzień Dziecka.
- Musimy
jeszcze znaleźć jakiegoś chętnego młodzieńca do opieki dla chłopców. Jeden
Władek nie wystarczy – stwierdziła pani Cieplak. Kogoś wysportowanego i
lubiącego dzieci.
- Może Marek
mógłby- zaproponowała Ula. Ma młodsze rodzeństwo i mówił kiedyś, że lubi z, nim
aktywnie spędzać czas. To znaczy z Beatką, bo jego brat jest już dorosły.
-Czemu nie
córeczko i znają się z Władkiem. A mogłabyś zadzwonić teraz do pana Marka i
spytać, czy ma czas za tydzień w sobotę. I powiedz mu, że jeśli będzie chciał
do może zabrać ze sobą siostrę. Mała będzie mieć zawsze jakąś atrakcję.
Ula nie
chciała rozmawiać z Markiem przy mamie i reszcie pań w obawie, że może wrócić
temat poprzedniej ich rozmowy i wyszła. A, kiedy wróciła jej mama zajęta była
oglądaniem zdjęć wnuków pani Koziołowej.
- Są śliczne
Krysiu. A moja Ula wczoraj skończyła 26 lat, ale na wnuki się nie zapowiada.
Może teraz, kiedy spotyka się z Aleksem coś z tego będzie.
Ja Aleks i
dzieci nigdy. Niech znajdzie sobie inną naiwną.
- Mamo Marek
zgodził się i nie musiałam go nawet namawiać. I dziękuje za zaproszenie dla
Beatki.
- Mama, to
jest przecież samochód Aleksa. Co on tu robi? - spytała Ula pół godziny później
podjeżdżając pod dom rodziców.
- Zaprosiłam
go. Myślałam, że będzie ci miło, ale wid, że jesteś niezadowolona. Krzysiu
mówił mi, co prawda, że to zły pomysł, ale nie wierzyłam mu. Jesteście przecież
razem. Chyba, że coś się zmieniło ostatnio córeczko.
- Mamo
chodzi o to, że chciałam świętować tylko z wami, tak jak rok temu. Ale nie
martw się jakoś to przetrwam. Paulina też będzie.
- Cześć
dziewczyny i przepraszam za spóźnienie, ale musiałam jeszcze pojechać do
mieszkania i przebrać się- usprawiedliwiała się Ula wieczorem. Ale teraz możemy
już tylko świętować. Mam przecież do oblania dwie rzeczy.
- Dwie to
znacz, co Ulka – dopytywała się Wiola.
- Dałam
kosza Aleksowi.
- Co-
zdziwiły się jednocześnie Ela z Wiolą.
- To właśnie
to. Oświadczył mi się dzisiaj w czasie obiadu u rodziców. Ten idiota myślał, że
będzie bardzo romantycznie. „Ulka skarbie jesteśmy ze sobą już jakiś czas i z
każdą następną chwilą coraz bardziej rozumiem, że chcę być z Tobą. Wiem, że możesz
być zaskoczona, ale jestem pewien, że to, co do Ciebie czuję nie jest chwilowe.
To uczucie twarde jak diament i chciałbym, żebym ten diament i tu wyciągnął
pierścionek zaręczynowy był tego symbolem. Wyjdziesz za mnie?” coś takiego mi
powiedział. A ja na to - Nie Aleks nie wyjdę za ciebie. I nie ko- cha -my się.
A, to mu jeszcze dla lepszego efektu przesylabizowałam. I wybij sobie to z głowy. Przynajmniej trochę pobawiłam się
z, nim w ciuciubabkę, tak jak chciałam.
- A on, co
na to- dopytywała się Ela
- Trzasnął
drzwiami i wyszedł wściekły i obrażony. Boję się tylko, czy nie będzie chciał
się zemścić. Bądź, co bądź zakpiłam z niego.
- Spokojnie
Ula nie pozwolimy na to. Szkoda tylko, że tego nie widzieliśmy, co nie Elka.
Musiało to być dla niego jak grom z jasnego nieba. Cały czas był przekonany, że
będziecie razem. A Paulina też była.
- Była, ale
ostatnio jest do zniesienia. I w końcu dowiedziałam się, dlaczego była taka
oschła. Okazało się, że to zwykła błahostka. Kiedyś usłyszała jak jej ojciec powiedział
tacie, że ja jestem jak kluseczka, a Paulina jak słony paluszek.
- Bo taka
jest. A ta druga okazja do świętowania to też jakaś szczególna - dopytywała
Ela.
- Druga a
druga. Moje urodziny, a jaka inna mogłaby być.
Tymczasem
parę ulic dalej w kasynie Aleks wpadł w amok hazardu i pijaństwa. Chciał
wyładować gdzieś złość i obstawiał dużo, a Mario i Daniele nie mogli takiej
okazji przegapić. Tylko, że to nie był dobry dzień dla Febo i przegrywał
wszystko. Za to dobra znajomość polskiego pomogła dowiedzieć się Mario, gdzie
Aleks zrobił kolejne długi. Aleks nie szczędził, im też zwierzeń o porzuceniu
przez Ulę, długach, windykatorach i o konieczności pozostania prezesem. A na
koniec przegrał nawet w ruletkę numer telefonu Pauliny ku niezadowoleniu
Daniele, a radości Mario.
- Daniele
nie dziw się. Jego siostra jest atrakcyjna i to nie ma nic wspólnego z Aleksem.
Jej w to nie wplączę obiecuję. Tylko jak później okazało się Paulina była dość
sceptyczna i niezainteresowana przystojnym Włochem, zwłaszcza, że był on znajomym
jej brata. Mario, jednak nie porzucał nadziei na bliższą znajomość z piękną
Włoszką.
A
najbardziej cieszył ich fakt, że Aleks tak łatwo połknął haczyk związany z
kontaktem z Fashion Moda.
-Lucas
Borgia, to nie jego synek parę lat temu był chory, a twój dziadek sfinansował
jego leczenie- spytał Mario czytając wizytówkę.
- Dokładnie
ten sam. Teraz jest naszym główny finansistą odpowiednikiem Aleksa. Codziennie
powtarza, że nie starczy mu życia na odwdzięczenie się rodzicom i dziadkowi.
Zgodził się pomóc. Dasz Aleksowi jego wizytówkę, a Lucas już wie, co ma dalej
robić. I założę się, że wkrótce skontaktuje się z nim. Dziadek właśnie wyjechał
mamy, więc dwa tygodnie na zrealizowanie planu. Chciałbym widzieć minę Aleksa, gdy
dowie się, że go oszukaliśmy i nici z marzeń o funkcji prezesa.
- Tylko, że
jest jeden problemik Daniele. Mówiłeś, że ma być trzech ekspertów. A co będzie
jak pozostałe dwa głosy dostanie Aleks. I tak zostanie prezesem.
- Mario na
miłość boską czasami mam wrażenie, że nie myślisz. Nawet jak wygra konkurs, to
mamy część jego akcji. I dowody, że przegrał je w kasynie. Do tego dojdzie
jeszcze próba przekupstwa, a założę się, że Aleks będzie chciał przekupić
Lucasa. Cieplak musiałby być idiotą, aby pozwolił mu po tym wszystkim zostać
prezesem. Proste nie. Ula może już świętować.
W
poniedziałkowy poranek dokładnie, tak jak przypuszczał Daniele Aleks
skontaktował się z Lucasem Borgia.
- A pan
Aleksander Febo, to pana między innymi prezentację mam ocenić. Pan Gotti przed
wyjazdem na urlop dał mi je do oceny. Wie pan szef ma wątpliwości, co do zysków
obu koncepcji rozwoju firmy i poprosił mnie o pomoc. I czym mogę panu pomóc?
- Chyba może
pan. Może moglibyśmy spotkać się osobiście. Spróbuję przylecieć do Włoch
jeszcze w tym tygodniu – odpowiedział zadowolony Aleks, że jego przypuszczenia
okazały się trafne i już wkrótce może załatwić sobie drugi głos.- Mam kilka
propozycji współpracy.
A Ula
nieświadoma tego, że ma sprzymierzeńców udała się do biura detektywistycznego .
Za niecałe trzy tygodnie miał rozstrzygnąć się konkurs na stanowisko prezesa i
chciała upewnić się, że Aleks dalej chodzi do kasyna.
Raz, dwa,
trzy, głęboki wdech Ula i wchodzisz.
- Cześć
Wiola. Marka jeszcze nie ma?
- Był, ale
wyszedł.
A ty głupia
i pazerna myślałaś, że Marek będzie czekał na ciebie z utęsknieniem,
rozłożonymi rękoma i prezentem.
- Pytał,
kiedy będziesz
A, jednak.
- a teraz
poszedł do Przemka i mają we trójkę z Maćkiem robić jakieś tłumaczenia i
wyliczenia.
-Aha. A
mówił coś?
- Właśnie
Ulka jest jakiś dziwny. Przywitał się tylko spytał, kiedy będziesz, że idzie do
Przemka i takie tam. Mówię ci Ula jakby nie ten Marek.
- Wiola
chciałam spytać, czy Marek mówił coś o wydatkach na reklamę z jesiennej
kolekcji. Aleks chyba je zawyżył i chcieliśmy porównać z naszymi wydatkami z
wiosny. Był w archiwum?
- Nie Ulka
nic nie wspominał. I w archiwum nie był.
- Może
zapomniał, że mieliśmy się tym zająć. Wiola jakby ktoś pytał to idę do ojca.
Dobrze, że
ojciec powierzył mi organizacje tego festynu firmowego. Przynajmniej będę mieć mniej
czasu na myślenie o Marku- pomyślała i otworzyła drzwi archiwum.
- O Marek
cześć. Przyszłam po te dane.
- Ula – powiedział
Marek czułym głosem. W końcu się spotykamy. Od rana czekałem, chciałem
porozmawiać, ale jakoś mijaliśmy się. Jest mi ciągle głupio po tym, co się
stało. Nawet nie spytałem, czy bolało i nie podziękowałem ci. A powinienem za
to, że byłem to właśnie ja.
- Marek nie
musisz mi dziękować, to był mój wybór. I nie skrzywdziłeś mnie a tak szczerze
to myślałam, że będzie gorzej.
- To dobrze
- powiedział i trochę niepewnie przytulił Ulę i delikatnie pocałował.
- Bałem się ,że…
- Marek -
przerwała mu Ula nie chcąc od nowa wysłuchiwać jego monologu - to było naprawdę
magiczne uczucie. I niech to pozostanie naszą wspólną tajemnicą.
Tylko nie wiedzieli,
że kiedy oni zajęci byli sobą przez chwilę mieli publiczność.
- Isabelle
przykro mi to mówić, ale Urszula to bałamutka i zła kobieta. I nie pytaj,
dlaczego, bo sam ci powiem. Uwiodła biednego Marka. Widziałem ich właśnie w
archiwum całowali się, a później Ula gładziła go po policzku i mówiła czule
Marek to było naprawdę magiczne uczucie. Powinnaś z nią porozmawiać, a ja
porozmawiam z Markiem. I wytłumaczę mu, że to nie ma sensu ani przyszłości.
Musimy to zrobić Isabelle, zanim nie będzie za późno.
- Ula
pamiętasz obiecałaś mi coś.
- Ja? Lot w
kosmos.
- Ula nie
żartuj, bo nie mam na to ani ochoty ani nastroju. Przemko ochrzanił mnie
właśnie ,że mącisz Markowi w głowie. Obiecałaś mi przecież, że będziesz
rozsądna i ostrożna, a ty dalej w tym tkwisz.
- Isabelle
nie osądzaj mnie. I skąd ta pewność, że Marka skrzywdzę. Może to coś poważnego
i na stałe.
-Bo cię znam
od czasu jak byłaś nastolatką. I nigdy tacy faceci jak Marek nie interesowali
cię.
- Może
zaczęli. Marek jest dobry i uczynny. I czego więcej potrzeba.
- Miłości
Ula. I nie gadaj mi głupot, że tak nagle zaczęli interesować cię spokojni
zrównoważeni faceci, bo nie uwierzę. Robisz to, dlatego bo cię to bawi i
uważaj, żeby kiedyś tego nie żałowała.
- Przemek
możesz mnie nie osądzać i krytykować. Przecież nie mogę z góry wszystkiego
przekreślić. Czasami takie rzeczy się zdarzają. I ja w to wierzę.
- W bajkach
Marku w bajkach. Urszula jest nieodpowiednią kobietą dla ciebie. Znam ją od
dawna, a ty dopiero jakieś trzy miesiące.
- Przemo,
ale Ula mnie naprawdę lubi. I nie oceniaj jej, bo nie znasz prawdy.
- Właśnie
Marek lubi. Ona wszystkich facetów lubi. I wyobrażasz sobie, co by było, gdyby
inni dowiedzieli się, że was coś łączy. Np. rodzice Uli. To może źle się dla
ciebie i dla niej skończyć i nie chcę żebyś kiedyś tego żałował.
Do domu Ula wróciła niepocieszona.
Powinnam się raczej cieszyć, że to Isabelle wie i Przemko, a nie Wiola i
Sebastian, wtedy to by już cała firma wiedziała.
I co ja mam teraz zrobić. Jutro muszę Markowi
jakoś, to wytłumaczyć, że nie możemy tak w firmie oficjalnie, bo jak ktoś się
dowie, to wybuchnie afera. A nie oficjalnie też nie powinniśmy. Tylko jak Marek
na to zareaguje. Może powiedzieć prawdę całą prawdę, a Marek wtedy załamie się,
obrazi się i odejdzie. A bez niego przecież sobie nie poradzę. I on ciągle
wierzy, że między nami coś będzie. Nieźle Ula jesteś między młotem, a kowadłem.
Marek ku
zdziwieniu i zadowoleniu Uli, chociaż co do tego drugiego nie była pewna
zrozumiał. I obiecał, że on nic nie zrobi, co mogłoby jej zaszkodzić. A tak
naprawdę sam też wiedział i nie chciał narażać Uli na nieprzyjemności.
W sobotnie
popołudnie, Marek wraz z Betti przyjechali do ogródków Jaś i Małgosia na
festyn. Całe popołudnie i wieczór mijał, im na wesołej, beztroskiej zabawie.
Oboje doskonale umieli zająć się dziećmi.
- Do twarzy
ci z tą małą Ula, a dzieci do ciebie lgną. Kiedyś będziesz wspaniałą matką.
- Dzięki
Marek, ale ty lepiej sobie radzisz. Wszystkie dziewczynki, to do ciebie
ustawiły się w kolejkę po ciasto.
- Tylko,
dlatego że było czekoladowe.
I cały ten
czas można, by było uznać za przyjemny i udany, ale na sam koniec festynu Ula
skręciła nogę, a Marek przyszedł z pomocą. Wsparta na jego ramieniu i utykająca
dotarła do altanki.
- Ula
przypuszczam, że to nic groźnego tylko zwykłe lekkie skręcenie. Wystarczy maść
i okład- stwierdził Marek.
- Tak
myślisz?
- Tak.
Jestem przecież specjalistą od wszelkich stłuczeń, skręceń, siniaków i
skaleczeń Beatki i z tym też sobie poradzę- zaczął głośniej mówić Marek, bo
właśnie rozpoczął się pokaz fajerwerków.
-Co mówiłeś
Marek, bo te race i petardy wszystko zagłuszają – wykrzyczała Ula, a jej dłonie
nagle znalazły się na uszach Marka chroniąc je od hałasu.
- Ula, co
mówiłaś -odwdzięczył się Marek, ale nic nie słyszę. I w tej romantycznej scenerii
wśród odgłosów rac, fajerwerków doszło do tego przełomowego i historycznego jak
się później okazało pocałunku.
Przez
kolejne cztery dni niewiele mieli czasu dla siebie, Ula zajmowała się
organizacją firmowego festynu a Marek wysyłką starych kolekcji na wschód. A tak
naprawdę oboje przekonani byli, że ich pocałunek z Dnia Dziecka, to nic innego
jak efekt romantycznego nastroju, bo przecież obiecali sobie coś.
-Ta burza
krąży i krąży nad Warszawą jak sęp nad padliną- rzekła czwartkowego
przedpołudnia Wiola. Mogłaby już przejść i wszystkim, by ulżyło. A tak jest
duszno i wszystko się klei do człowieka. Mam nadzieję, że pojutrze nie będzie
takiego upału.
- Wiola nie
narzekaj dobra. Wy kobiety macie lepiej. Możecie ubrać sukienki, letnie bluzki,
sandałki. A co mają powiedzieć faceci w długich spodniach i koszuli. Nam w
upały jest o wiele gorzej zapewniam cię. Nawet ta klimatyzacja niewiele daje.
- Marek ma
racje Wiolka my mamy się lepiej, a na sobotę zapowiadają ochłodzenie. To, co Marek
możemy już iść. Pomyślałam, że najpierw pojedziemy za miasto do tego gospodarstwa
agroturystycznego a później do banku. Wiola będziemy około 15.
- To mamy
chyba już wszystko- stwierdziła Ula, a nad ich głowami przeszła błyskawica i
spadły pierwsze krople deszczu. Marek wiesz, co może pojedziemy do mnie i
przeczekamy. To tylko dwie ulice stąd, a zaraz będzie lało i burza się
rozszaleje się na dobre. A ja nie lubię prowadzić w czasie burzy i w dodatku
teraz jest szczyt komunikacyjny.
Jednak jak
tylko wyszli z samochodu zaczęło lać. Uli w bucikach na obcasie był trudno
dotrzymać kroku Markowi i przebiec ten mały odcinek od parkingu do drzwi w
miarę szybko i w efekcie oboje zmokli.
- Marek nie
martw się zaraz zaradzimy temu- zapewniała Ula w windzie. Włożymy koszule do
suszarki raz, dwa wyschnie i nawet ci uprasuje.
Kiedy
znaleźli się w mieszkaniu Ula zaopatrzyła Marka w ręcznik kąpielowy sama ubrała
frotowy szlafroczek, a na głowę Marka znienacka rzuciła mniejszy ręcznik i
zaczęła osuszać jego włosy. I w tej niegroźnej i dziecięcej wydawałoby się
zabawie w wycieranie włosów ich oczy skrzyżowały się, a twarze dzieliły
centymetry. I, to Ula pierwsza dosięgła ust Marka, a Marek nie pozostawał
obojętny. Po chwili Ula zaplotła dłonie na jego szyi i zgrabnie wskoczyła na
jego biodra a Marek bez namysłu zaniósł do sypialni. Jestem już taka wrażliwa
na ciebie, że to aż niemożliwe- myślała, kiedy Marek kładł Ulę na łóżko. Dużo
rozbierania nie mieli, więc Marek wkrótce mógł pieścić jej piersi , brzuch i
każdy zakątek jej ciała. A Ula nie pozostała dłużna dotykała Marka tam, gdzie
kiedyś nie śmiał nawet pomyśleć. Za oknami szalała burza, ale w tej sypialni
przechodził orkan namiętności. Doszli w tej samej chwili, a potem opadli na
łóżko, wycieńczeni, wciąż słysząc echo swych krzyków i ekstazy, której przed
momentem doświadczyli. I zasnęli. Ula obudziła się pierwsza trochę przytłoczona
ciężarem, ale szczęśliwa, bo na jej piersiach spał Marek. Czuła każdy jego
ciepły oddech i z radości ucałowała czubek jego głowy i dostała olśnienia. Kocham Marka naprawdę kocham Marka. I zaraz
mu, to powiem. Doczekał się biedaczyna w końcu mojej miłości. Albo nie poczekam
do soboty. Właśnie tak powiem mu w sobotę na festynie firmowym przy wszystkich.
A co należy mu się wyznanie z pompą. Marek wkrótce obudził się również i
równie szczęśliwi, ale niepewny.
- I co my
najlepszego zrobiliśmy Ula. To nie było nic innego jak gorący seks.
- Wiem i
pocałowała Marka najczulej jak potrafiła w usta. I przecież nic nie mówię i nie
narzekam.
A ich
instynkt pragnienia siebie spowodował, że oddawali się słodkim, delikatnym
pieszczotom. I tylko kwestią czasu było to, że kochali się po raz drugi tego
popołudnia. Tym razem, jednak spokojnie nie spiesząc się i napawając się swoimi
ciałami. Oboje tego chcieli i oboje kochali.
- Chyba jestem
idiotą. Ula wchodzę w związek bez przyszłości- stwierdził Marek tuląc ukochaną.
-Nie ,nie
jesteś. A może jednak tak. Inaczej zrozumiałbyś, że teraz kochaliśmy się
naprawdę. -Teraz jestem bardziej twoja niż jeszcze całkiem niedawno.
- Mówisz
poważnie, czy tylko, dlatego że kochaliśmy się przed chwilą. I, to dwa razy.
- Bardzo
poważnie.
- Cieszę
się, bo nasz związek zaczyna wyglądać jak w tych biurowych romansach. Szew i
podwładna. Tylko u nas tak na odwrót wyszło. Szefowa i podwładny.
- To byłby
nawet ciekawy układ. Może przez łóżko uda ci się załatwić posadę asystenta pani
prezes. Ma pan ogromne szanse panie Dobrzański- zażartowała. A tak z ciekawości
Marek pytam. Oprócz mnie byłeś już z kimś?
- Tak, to
była dziewczyna z sąsiedztwa Ola Dąbrowska. Dla mnie była ważna, a
przynajmniej, wtedy tak myślałem. A okazało się, że byłem tylko zabezpieczeniem
na przyszłość dobrze zapowiadającym się pracownikiem banku. Później, gdy
okazało się, że nie mam posady ulotniła się. W dodatku oprócz mnie miała innego
chłopaka z sąsiedniej wsi. Zresztą jego też oszukiwała. Ale z tobą jest
najlepiej i nigdy tak dobrze się nie czułem. Możesz być tego pewna.
- To dobrze
chyba byłabym zazdrosna o Olusie.
Był już
wieczór, gdy Marek opuszczał mieszkanie Uli. A Ula chciała jak najprędzej zapisać
coś ważnego w pamiętniku, ale ku rozpaczy stwierdziła, że pamiętnik został w
pracy. Trudno napiszę jutro. Kocham, kocham, kocham Marka Dobrzańskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz