Rozdział 1
- Marek Dobrzański lat 28 ukończona ekonomia na SGH, zrządzanie i marketing, staż w NBP, biegle niemiecki i angielski. Nieźle panie Dobrzański. A, jeśli można wiedzieć to, co robił pan przez ostatnie dwa lata? Ma pan jakieś doświadczenie?- zapytał kadrowy Sebastian Olszański.
- Marek Dobrzański lat 28 ukończona ekonomia na SGH, zrządzanie i marketing, staż w NBP, biegle niemiecki i angielski. Nieźle panie Dobrzański. A, jeśli można wiedzieć to, co robił pan przez ostatnie dwa lata? Ma pan jakieś doświadczenie?- zapytał kadrowy Sebastian Olszański.
- W tej
drugiej teczce są moje referencje i przebieg pracy. A w skrócie, to pracowałem
w Anglii. Najpierw w firmie elektronicznej zajmowałem się finansami a później w
banku. Potrzebowali kogoś ze znajomością polskiego dla klientów z Polski, a ja
nadawałem się idealnie - powiedział do mężczyzny siedzącego po drugiej stronie
biurka. Sebastian wziął druga teczkę i zaczął przeglądać.
Całkiem fajnie wygląda ten Sebastiana
tak zwyczajnie bez szpanu- myślał, tymczasem Marek. Może się
zaprzyjaźnimy jak dostanę te pracę.
- A nie
szkoda było panu porzucać tak prestiżowych posad w Anglii dla posady asystenta.
- Pewnie, że
było, ale sprawy rodzinne mnie zmusiły do powrotu do Polski. Mój ojciec –zaczął
mówić Marek, ale nie zdążył dokończyć, bo do biura weszła, a raczej wparowała
jakaś kobieta. Miała około 50 lat, ale była bardzo zadbana.
- Sebastian
mówiłam ci tyle razy, aby te papiery segregować działami, a nie alfabetycznie-
powiedziała kobieta.
- Wiem pani
Alicjo, ale w księgowości robi się bałagan. Mają tak ustawiony program, że musi
być alfabetycznie.
- To niech
zmienią na inny i nie czekając na
odpowiedź wyszła.
-
Przepraszam za szefową czasami się wkurza o nic, ale w gruncie rzeczy to dobra
kobieta.
A wracając do
pana, to ja widzę pana na tym stanowisku, ale musi pan jeszcze przejść rozmowę
kwalifikacyjną. Mogę umówić pana z Urszulą Cieplak na jutro. 11 godzina pasuje
panu.
- Tak jak
najbardziej.
Marek
wyszedł z biurowca pełen optymizmu spojrzał jeszcze na szyld FC-DOM MODY. FC –jak FC Barcelona
ulubiony klub może przyniesie mi szczęście. Dał krok w tył tak niefortunnie, że
potknął się o jakiegoś mężczyznę.
- Jak
chodzisz –spojrzał i zlustrował Marka mężczyzna i dokończył- pokrako.
Faktycznie Marek Dobrzański nie należał do amantów. Nosił okulary, nie twarzową
fryzurę do tego aparat na zębach. Jedynie, co miał podobno ładne, to uśmiech, a
konkretnie dołeczki w policzkach jak się uśmiechał. Nigdy, jednak z tego nie
korzystał, bo od razu w oczy rzucał się aparat na zębach. Do tego nie za bardzo
przywiązywał uwagi do ubioru.
- Aleks
przecież nic się nie stał. Ten pan nie mógł cię widzieć stał tyłem–powiedziała
obok stojąca kobieta.
Nie, to nie była kobieta. To był
anioł z błękitnymi oczyma, włosami za ramiona i uśmiechem niczym z reklamy
pasty do zębów.
Odchodząc rzuciła jeszcze w stronę Marka uśmiech.
Para
przyjechała srebrnym Lexusem, ochroniarz Władek miał właśnie odstawić go na
parking.
-Proszę
tylko uważać –rzucił jeszcze Aleks nieuprzejmym tonem.
I na takiego
wyglądał na nieprzyjemnego i ponurego.
Jak dostanę tu prace, to na pewno się nie zaprzyjaźnimy- pomyślał odchodząc.
W drodze do
domu, czyli do podwarszawskiego Rysiowa wstąpił jeszcze do apteki po leki dla
ojca i do marketu na zakupy. Trzeba zrobić jakiś obiad. W domu oprócz niego i
ojca był 19 letni brat Jasiek i 8 letnia Beatka nazywana przez wszystkich
Betti. Mama zmarła przy narodzinach najmłodszej latorośli i zostali sami trzech
mężczyzn i niemowlę. Jeśli 11-latka można oczywiście uznać za mężczyznę. I ktoś
mógłby pomyśleć, że trzech mężczyzn i niemowlę, to komedia, to się mocno mylił.
Dla nich świat się zawalił i tylko z pomocą rodziny, sąsiadki pani Szymczakowej
i jej córki Ani wychowali Betti. Z Ania łączyła go prawdziwa przyjaźń, nigdy
nie znalazł przyjaciela wśród swoich kolegów. A Anie znał od zawsze razem w
przedszkolu, podstawówce, liceum i na studiach. I razem wyjechali do Anglii
tylko, że ona tam została, a on musiał wracać. Któregoś dnia zadzwonił Jasiek z
informacją, że ojciec jest w szpitalu i musi mieć operacje na serce. Marek bez
namysłu spakował swoje rzeczy i wrócił do Polski.
Nazajutrz
punktualnie o 11 Marek stawił się we firmie Febo-Cieplak. Ochroniarz
poinformował go, aby udał się na 5 piętro do biura panny Cieplak.
Sekretariat
był pusty i miał już zapukać, ale usłyszał zza drzwi jakąś kłótnię.
- Wioleta ma
na ciebie zły wpływ. Mogłabyś w końcu przestać chodzić z nią do tego klubu.
-Nie Aleks.
Nie jestem twoja własnością i nie będziesz ingerować w moje życie. Chodzę tam,
gdzie chcę i, z kim chcę i nic ci do tego. Zrozumiałeś.
Chciał
odejść, ale nie zdąży, bo drzwi otworzyły się i, to z takim impetem, że okulary
wylądowały na podłodze i omal nie zostały nadepnięte. To był znów ten wysoki i
nieuprzejmy brunet z wczorajszego dnia. Odszedł i nawet nie przeprosił. Marek
jakoś się pozbierał i zapukał do drzwi.
- Jedną
chwileczkę- usłyszał w odpowiedzi.
Wydawało mu
się, że zna ten głos. Należał do tej
kobiety- anioła i na samą myśl, że może będą razem pracować bardzo się
ucieszył.
Ula była
wściekła. Aleks znów chciał jej narzucać swoje zdanie. Najpierw kazał jej
zatrudnić na asystenta jakiegoś swojego znajomego, a później zaczął jej
zarzucać, że źle się prowadzi. Tak jakby on był idealny. Te jego wszystkie
modelki niby znajome. Dwulicowy egoista. Znajdę tylko dowody, że Aleks, to
szuja i, że działa na nie korzyść firmy i addio. I jeszcze go upokorzę, ale jak, to pomyśle o
tym później.
- Witam
pana, Urszula Cieplak- wyrwał Marka z myśli jej głos
- Dzień
dobry pani Marek Dobrzański
Nie mylił
się, to była ona i też go poznała.
-Przepraszam,
że musiał pan czeka. I za Aleksa za wczoraj i za dzisiaj. Proszę usiąść.
-Sebastian
tak pana zachwalał, że mogłabym zatrudnić pana w ciemno bez rozmowy
kwalifikacyjnej - mówiła przeglądając jego CV. Rzeczywiście m a pan najlepsze
kompetencje ze wszystkich kandydatów.
-Dziękuję
pani.
- Nie wiem
tylko, czy wspominał panu Sebastian, że czasem będzie musiał pan wyjechać
służbowo 2-3 dni. Nie będzie, to panu przeszkadzać? I spojrzała na jego lewa
dłoń.
- Nie, nie będzie.
Jestem do pełnej dyspozycji.
- W takim
razie witam na pokładzie.
-Naprawdę
mam te prace? Tak szybko.
Ula też się
zdziwiła przecież nigdy nie podejmowała pochopnie decyzji. Ale teraz miała
przeczucie, że podjęła dobrą decyzję. Ten Dobrzański wyglądał na uczciwego i
pracowitego.
- Naprawdę.
A mógłby pan zacząć od jutra? Za 3 tygodnie 20 marca jest pokaz wiosenny i
roboty jest masa.
- Tak, to
żaden problem.
- To dobrze.
A co do wynagrodzenia, to proponuję panu 4 tysiące.
- To dużo.
Liczyłem na mniej.
- Myślę, że
wynagrodzenie jest adekwatne do pana obowiązków. Jeszcze dzisiaj może pan pójść
do Sebastiana i podpisać umowę. I, jeśli mamy razem pracować, to może będziemy
mówić sobie po imieniu i wyciągnęła w stronę Marka rękę.
-Ula
- Marek.
Kiedy wyszli
z biura w sekretariacie za biurkiem siedziała już sekretarka Uli.
- Wiolka
poznaj Marka Dobrzańskiego. Od jutra będzie moim asystentem. Wprowadzisz go we
wszystko?
- No pewnie
Ulka.
-Cześć Marek
nareszcie Ula kogoś zatrudniła, trochę mnie odciążysz. Wiesz jeszcze studiuję,
dodatkowo chodzę na kurs językowy z hiszpańskiego i z PR. Co dwie ręce, to nie
jedna, co nie Marek razem łatwiej będzie.
Sekretarka
Uli była bardzo ładna i wyglądała bosko, ale to nie był typ kobiecej urody,
która Markowi się podobała. I w dodatku jej ubiór był dla niego za bardzo
wzywający. Zdecydowanie bardziej podobał mu się styl ubioru Uli elegancki i
skromny.
W kadrach
wszystko poszło sprawnie, a panowie Olszański i Dobrzański zdążyli przejść na
ty.
- Teraz
wystarczy tylko podpis Ali i prezesa i możesz zaczynać-mówił jakiś czas później
Sebastian do Marka.
- To, gdzie
ich znajdę?
- Spokojnie
Marek. Prezes będzie dopiero jutro, a Alicja i tak teraz poszła na kawę. Chodź
oprowadzę cię teraz po firmie, poznam z moimi kumplami. Chcesz kawy możemy
pójść do bufetu?
- Z
przyjemnością i dzięki, że zajmujesz się mną.
- Nie ma, za
co Marek. Początki zawsze są trudne.
Olszański na
początek zabrał go na 3 piętro na obiecaną kawę. Za bufetem stała młoda
dziewczyna i w ogóle nie wyglądała na bufetowa. Markowi przypomniało się, że
rano widział ją przed firma w małym sportowym autku.
- Ela dla
mnie kawa i rogalik z czekoladą. A ty, co bierzesz Marek?
- Dla mnie
sama kawa.
- Zaraz
podam –odparła dziewczyna.
-Tam zawsze
siadamy i wskazał Markowi stolik w kącie sali.
-My, to
znaczy, kto?
- Ja, Adam
prawa ręka Aleksa, Maciek recepcjonista Włodek, ochroniarz i Przemek asystent
Isabelle.
- Isabelle ?
Kim jest Isabelle? Coś mi to mówi.
- Nie znasz
Isabelle? To nasza projektantka. Przemek ma z nią niełatwe życie i nieraz musi
znosić jej humory.
- Proszę
wasze zamówienie – przerwała, im Ela patrząc głównie na Marka
- Ona
naprawdę jest tu bufetową? Nie wygląda na taką, co musi kawę parzyć –spytał
Marek Sebastiana po odejściu Eli. Rano widziałem jak wysiadała z ekstra autka.
- Nie musi.
To Ela Terlecka najlepsza kumpela Uli. Zatrudniła się tu na złość ojcu i z
nudów. Jej ojciec ma sieć sklepów sportowych. A to, co tu zarobi, to na waciki
jej nie starcza. O idzie Adam i Maciek.
- Cześć Seba
-powiedzieli niemal jednocześnie.
- Cześć.
Poznajcie Marka Dobrzańskiego nowego asystenta Uli. Marek, to jest Adam a to
Maciek.
- Cześć i
uścisnęli sobie na powitanie dłonie.
Adam był
wyższy o głowę od Maćka i szczuplejszy i wyglądał na zlęknionego, a Maciek,
natomiast wydawał się być wyluzowanym.
Tymczasem
przy jednym z stolików pobliżu bufetu siedziały dziewczyny. Ula, Wiola, Ela i
Alicja.
- Ula ty
naprawdę go zatrudniłaś wygląda koszmarnie- zaczęła Ela zerkając na Marka.
- Naprawdę i
nie oceniaj kogoś po wyglądzie dobrze Ela
- A jak ma
na imię –dopytała się Alicja, która jeszcze nie miała okazji poznać Marka.
- Marek.
- Marek
Koszmarek – powiedziały jednocześnie Ela z Wiolettą.
- Możecie przestać
żartować- oburzyła się Ulka
- Ula tylko
tak się nam zrymowało- usprawiedliwiała się Wiola. Wiesz przecież, że nie mam
zwyczaju oceniać książki po okładce.
-Przepraszam
bardzo Ela, że przeszkadzam, ale chciałbym dostać kawę. Płacimy ci za pracę,
czy za plotkowanie o koszmarku- usłyszeli nagle głos Aleksa.
-Po, co te
nerwy Aleks już podaję.
- Zrób dwie
na Paulinę czekam.
Chwilę
później do bufetu weszła wysoka i elegancka brunetka.
-A, to jest Paulina Febo siostra Aleksa
poinformowali Marka.
Marek sporo
dowiedział się od nowych znajomych o firmie i o ludziach tu pracujących.
Prezesem, a
jednocześnie współwłaścicielem jest Krzysztof Cieplak. On wraz z żona Heleną i
ich córką Urszulą mają 50% udziałów. Druga połowę ma rodzeństwo Febo. Ich
rodzice zginęli w wypadku samochodowym kilkanaście lat temu. Aleks jest
dyrektorem finansowym, a Paulina nic konkretnego nie robi. Uważa siebie za
ambasadorkę firmy cokolwiek miało to znaczyć.
-Aleks, kto
siedzi z Olszańskim, Turkiem i tym z recepcji-spytała Paulina brata
- Nie wiesz?
To firmowy koszmarek.
-Jaki znów
koszmarek?
- Nowy
asystent Uli.
- Żartujesz twoja
narzeczona zatrudniła taką paskudę. Powinieneś z nią porozmawiać. Przecież ona
zajmuje się wizerunkiem firmy.
- Ula
jeszcze nie jest moją narzeczona Paulino.
- No
właśnie, bo się za mało starasz braciszku. Uważaj, bo ktoś sprzątnie ci ją z
przed nosa razem z udziałami.
Marek nie
mógł uwierzyć w to, co powiedział Maciek. Ula była dziewczyną Aleksa.
- Nikt nie
może połapać się w ich relacjach mówili dalej. Rodzice Uli i Aleksa od zawsze
marzyli o wspólnej przyszłości dla ich dzieci. Parę lat temu byli parą, ale
Aleks wyjechał do Włoch, a jak wrócił Ula postanowiła studiować w Londynie.
Dopiero niedawno wróciła i znów zaczęli się niby spotykać. Aleksowi podobno
chodzi tylko o udziały Uli, a Ula podobno robi na złość Paulinie. Nie
przepadają za sobą od dziecka. Paulina zawsze zazdrościła Uli, że ma wokół
siebie grono przyjaciół, a ona nie.
-A to, kto?
– spytał Marek chcąc odgonić myśli od Uli i Aleksa pokazując na wchodząca parę.
- To właśnie
jest Isabelle i Przemek- poinformował Seba
- To jest
Isabelle - zdziwił się Marek całkiem, inaczej sobie ją wyobrażałem. Myślałem,
że to jakaś ekscentryczka, a wygląda na krawcową. Filigranowa blondyneczka w
fartuchu.
- Jedyna
ekstrawagancja, to jej pseudo Isabelle przez S i dwa L – poinformował dotąd
milczący Adam
Przemek za
to wyglądał oryginalnie niewysoki około 40 lat okulary i prawdopodobnie
farbowane włosy na siwo z nastroszoną fryzurą. Isabelle dołączyła do stolika
dziewczyn, a Przemek o nich.
Tego dnia
Marek do domu wracał w doskonałym nastroju. Ma prace i to całkiem dobrze
płatną, nowych znajomych. Humor popsuła mu tylko wiadomość, że oni są parą. A
ty, co myślałeś Dobrzański, że zakocha się w tobie.
Parę godzin
później na Siennej w swojej sypialni siedziała Ula. Z torebki wyjęła całkiem
nowy pamiętnik, to już 20.Powinnam już dawno przestać się w, to bawić pomyślała
i zapisała.
Dzisiaj
zatrudniłam nowego asystenta Marka. Dziewczyny nazwały go koszmarek. A
najgorsze jest, że Aleks, to słyszał. I teraz biedaczyna już na zawsze został
ochrzczony koszmarkiem . Jest miły, kompetentny i ma takie słodkie dołeczki w
policzkach jak się uśmiecha, chociaż akurat to nie jest potrzebne do pracy. A
Aleks znów knuje myśli, że znalazł idiotkę i może nią manipulować. Jak ja
mogłam kiedyś myśleć, że jest moim wyśnionym księciem z bajki.
Na sam
koniec dopisała:
Dziwne,
ale mam wrażenie, że przydarzyło mi się dzisiaj coś ważnego.
ROZDZIAŁ 2
Nazajutrz
rano, kiedy Marek parkował swojego, a raczej swojego ojca prawie 20 letniego
Volkswagena Passata parking przed biurowcem był jeszcze pusty. Dochodziło
dopiero wpół do ósmej, a prace zaczynali o ósmej. Myślał, że będzie pierwszy,
ale w sekretariacie zastał Wiolettę.
-Wiola ty
już w pracy? Nocowałaś tu, czy co?
-Kto rano
wstaje temu Pan Bóg daje nie wiesz o, tym.
-A ja
myślałem, że Kto rano wstaje ten jest niewyspany.
- Po prostu
lubię mieć wszystko uporządkowane przed przyjściem Ulki. Normalnie wszyscy
schodzą się tak za 10 ósma. I, wtedy przy windzie i na recepcji robi się taki
ruch jak na Marszałkowskiej. Ale widzę, że z ciebie, to też ranny ptaszek.
-Ja, po
prostu nie chciałem spóźnić się już pierwszego dnia.
- To, co
Marek może kawy zrobię i pogadamy.
Wioletta
okazała się wyjątkowo wylewna tylko, że zamiast mówić o firmie opowiadała o
rozterkach miłosnych.
- Jak kocha,
to niech czeka, co nie Marek. Ja muszę najpierw studia skończyć i dopiero
później myśleć o zakładaniu rodziny- mówiła jakiś czas później Wiola. Sebulek
może i jest słodki, przystojny i niebieskookim blondynem, a jak był mały musiał
wyglądać jak aniołek z tymi pucowanymi policzkami i blond loczkami- ciągnęła
swój monolog rozmarzonym głosem.
-Mówisz o
Sebastianie Olszańskim? - wtrącił pytanie między jednym, a drugim
westchnięciem.
- Przecież
nie o Karpiel – Bułecka.
-Znamy się
dopiero niecałe pół roku a on, to chciałby od razu żebyśmy razem zamieszkali.
Faceci mają tylko jedno w głowie. Ja nawet nie wiem, czy go kocham. I nie chcę
się jeszcze wyprowadzać z domu. Ale jakąś tam kurą domową, to nie jestem. Lubię
czasami pójść do klubu i zabawić się. No wiesz ja jestem jak to mówią do tańca
i do różańca. Jest czas zabawy i czas pracy, co nie Marek. A Seba czasami nudny
jest jak flaki z olejem w wydaniu angielskim. Tylko, by na te mecze siatkówki z
Władkiem chodził. A Ela ma, to samo z Władkiem. Nic innego tylko mecze i mecze.
U nich przynajmniej są jakieś emocje. Oboje maja charakterki, ale kto się czubi
ten się lubi , co nie Marek. A ty Marek masz kogoś? O Ula cześć.
Na szczęście
Marka, że akurat przyszła Ula i nie musiał odpowiadać Wioli, że jego życie w
tej sferze nie jest kolorowe.
-Cześć wam.
Widzę, że wprowadzasz Marka we wszystko.
- Ma się
rozumieć Ula. A tu masz te foldery reklamowe, o które prosiłaś.
-Tak szybko?
Dzięki Wiola jesteś aniołem. Mogłabyś jeszcze zadzwonić do pani Karoliny i
przełożyć nasze spotkanie na później, jeśli można. Ojciec zwołał na 9 zebranie
i raczej nie zdążę dojechać do centrum. Aha, Marek twoje biurko przyniosą w
południe, więc na razie możesz tutaj zostać i dalej plotkować z Wiolą.
- Właśnie
Wiola, dlaczego ty nie chciałaś zostać Uli asystentką? Chyba nadawałabyś się.
- Marek znam
swoje możliwości i nie porywam się z motyka na słońce. Studiuję reklamę i
marketing medialny. Nie znam się na tych wszystkich cyferkach i zestawieniach.
Jeśli nie potrafisz nie pchaj się na afisz, co nie Marek.
Kiedy Ula
weszła do sali konferencyjnej Aleks z Pauliną zdążyli już naopowiadać jej ojcu
o tym, że zatrudniła nieodpowiednią i nieefektowną osobę na swojego asystenta.
- Krzysztof
proponowałem Uli swojego znajomego, ale ona uparła się na tego Dobrzańskiego.
I mieć szpiega we własnym biurze-pomyślała Ula.
-Tato Aleks
i Paulina przesadzają. Marek może i nie jest urokliwy, ale kompetentny. I nie
zamierzam zatrudniać nikogo z czyjeś protekcji.
- Kochani
nie kłóćcie się, czas pokaże, kto miał rację. Poprosiłem was tutaj, bo przyszedł
czas abym powiedział sobie, że przyszedł czas oddać firmę w młodsze stery.
-Ojciec
rezygnuje z funkcji prezesa i odchodzi z firmy-mówiła Ula jakiś czas później
Wioletcie i Markowi
- Jak, to
odchodzi to, kto teraz będzie prezesem? Chyba nie Aleks Ula. Będzie gorzej niż
Sodoma i Gomora. Wyzysk, ucisk,
zwolnienia, szykany,
- Wiola
spokojnie nie dopuszczę do tego i jeszcze dzisiaj się tym zajmę. A ojciec
będzie pracował do końca czerwca. Tato zaproponował, że najuczciwiej będzie jak
przeprowadzi konkurs. Ja i Aleks mamy opracować i przedstawić własne wizje na
rozwój firmy. A później ocenią je eksperci z branży i prezesem zostanie ten,
kto wygra. Tak, więc mam trzy miesiące na wymyślenie planu. I zajmiemy się tym
od razu po pokazie. Aha, Marek ojciec mówił, że możesz przynieś mu umowę do
podpisania.
-Wspomnisz
moje słowa Marek. Nic innego nas nie czeka przy Aleksie, tylko rozbój w biały
dzień.
Pan Cieplak
okazał się około 60 letnim postawnym mężczyzną o miłym wyglądzie i taki właśnie
był bardzo sympatyczny. Nie odprawił Marka od razu po podpisaniu umowy tylko
poświęcił mu klika dobrych minut na pogawędkę.
-Widzę
chłopcze, że córka dokonała dobrego wyboru. Na zebraniu walczyła o pana i
bardzo chwaliła.
- To miłe. I
zrobię wszystko, aby nie zawieść pana Uli i firmy.
Tymczasem
Ula z Wiolettą stały przed biurem detektywistycznym Maklaklewicz i spółka. Już niedługo zobaczymy Aleksandrze Febo, co
ukrywasz- pomyślała Ula.
- Wiola mam
tylko nadzieję, że przeczucie mnie nie myli i Aleks ma kłopoty.
- Ula nie
martw się. Gośka mówiła, że ta pani detektyw Karolina jest dobra. W kilka dni
zdobyła dowody na to, że jej były ją zdradza. Dajcie mi człowieka, a paragraf
się znajdzie, co nie. To, co Ula iść z tobą na górę?
- Nie, nie
trzeba.
- Pani
Karolino tydzień temu Aleks został pobity. Tłumaczył się, co prawda, że został
napadnięty, ale ja w, to nie wierzę. Nie
chciał zgłosić napaści na policji, a od tego czasu dziwnie się zachowuje.
Niedawno pod słyszałam jego rozmowę telefoniczną mówił o jakichś długach i
ewidentnie ktoś go zastraszał. A dwa dni temu znalazłam w jego kieszeni kwit z
kasyna.
- I, jeśli
dobrze rozumie mam sprawdzić, co porabia pani znajomy.
- Dokładnie
tak. Tylko, że Aleks wyjeżdża służbowo za 3 dni do Mediolanu, a wróci za jakiś
tydzień.
- 3 dni, to
trochę mało czasu. Zobaczymy, jednak, co się da teraz ustalić, a po jego
powrocie najwyżej wrócimy do sprawy.
Na efekt działań
detektywów Ula nie musiała długo czekać. Trzy dni później zadzwoniła pani detektyw i
poprosiła o spotkanie.
-Miała pani
rację pani znajomy bywa w kasynie i z tego, co się zorientowałam jest stałym
bywalcem. Krupierzy i obsługa go znają. Miałam okazję poznać go, więc dzisiaj
tam wrócę i o niego wypytam. Proszę tu ma pani jego zdjęcia i jego towarzyszki.
- Znam ją,
to Klaudia i dziękuję za zdjęcia. Są dość jednoznaczne będę mieć przynajmniej
dowód, że nie jest wierny.
- Nie mówiła
pani, że to ktoś bliski.
-Bo nie
jest. Nasze relacje są trochę skomplikowane i długo, by tu opowiadać. On tak
uważa, a ja nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Łatwiej mi będzie w takim
układzie udowodnić ojcu, że Aleks nie jest ideałem, a tym bardziej nie nadaje
się na męża.
- Rozumiem.
I jeszcze jedna sprawa jak nie najważniejsza. Wczoraj rano spotkał się z
niejakim Lwem Korzyńskim. Mieliśmy już okazje go poznać i proszę na niego
uważać. Niektóre z jego interesów są nie do końca legalne. Jeśli pani chce, to
możemy i to sprawdzić.
- Tak bardzo
proszę. Chcę wiedzieć wszystko.
Wracając do
firmy Ula myślała głównie o tej ostatniej sprawie i postanowiła, że nie będzie
czekać bezczynnie na wynik śledztwa detektywów, ale sama się tym zajmie.
Przypomniało się jej, że Adam niedawno wspominał o jakimś nowym dostawcy
materiałów.
Miną tydzień
od czasu, kiedy Marek zaczął pracować w firmie i już na dobre wsiąkł w życie
FC. O 11 była przerwę na kawę i czas dla nowych znajomych. Najbardziej polubił
Sebastiana i te jego wszystkie ploteczki firmowe. Z reszta chłopaków też się
zżył. Adam był najbardziej spokojny i o dziwo w skrycie wzdychał do Pauliny, a
koledzy nie potrafili mu tego wybić z głowy. Maciek rusycysta z wykształcenia
szukał tej jedynej i ciągle pozostało mu coś z małego chłopca. Władek kończy
AWF i niegdyś grał w siatkówkę, ale kontuzja zakończyła jego karierę. A Przemek
nie był z nikim związany i był wielką niewiadomą. Świetnie też dogadywał się z
Wiolą i Ulą. Zwłaszcza z Wiolettą, bo Ula miała zwyczaj spóźniać się wychodzić
wcześniej z pracy i znikać w ciągu dnia. Przez pierwsze 3 dni myślał nawet, że
Ula to leserka, jednak następnego dnia wszystko się zmieniło.
- Już jestem
kochani i przepraszam, że przez ostatnie dni nie mieliście ze mnie żadnego
pożytku. Ale od dzisiaj się, to zmieni obiecuje.
- Ula nic
się nie stało prawda Marek. Lepiej późno niż wcale, co nie.
- Dzięki
Wiola. To, co u mnie za pół godziny i obgadamy wszystko.
- Tu masz te
kontrakty z modelkami. Tak jak chciałaś Daria ma główne wyjścia. Catering
zamówiony, obsługa medialna i techniczna też, a Marek zrobił ci te wszystkie
kosztorysy prawda- mówiła jak nakręcona Wiola
- Tak,
wystarczy tylko zrobić przelewy i już.
- Jest mi
głupio. Widzę, że odwaliliście kawał roboty, a ja nic.
- Jeszcze
nie całą Ula, ale prawie całą. Jutro trzeba pojechać do Łazienek i podpisać
umowę. Tylko już beze mnie. Pamiętasz mam jutro wolne i będziecie musieli
radzić sobie bez sekretarki.
- Pamiętam
Wiolka i jakoś sobie poradzimy. Twoje kolokwium jest ważniejsze. Aha, Marek,
póki pamiętam. W poniedziałek trzeba pojechać do Wrocławia i zostać do wtorku.
I przepraszam, że tak późno ci o tym mówię.
- Nic nie
szkodzi. A co będę miał tam robić?
- Nie ty
tylko my. Ja tez jadę. Musimy omówić dodatkowe pokazy i promocję nowej kolekcji
w galerii i wybrać sklepy do współpracy.
Marek tego
już nie słyszał. Myślał tylko o tym, że ona też jedzie. Dwa dni spędzi z Ulą i
co z tego, że służbowo, ale i tak był wniebowzięty.
Następny
dzień dla Matka był bardzo udany, bo cały dzień spędził w towarzystwie Uli.
Rano pracowali razem w biurze, później pojechali do Łazienek, a na sam koniec
poszli na obiad i spacer.
-Co ja bym
bez ciebie zrobiła Marek? Sama pewnie nigdy bym nie wynegocjowała 10 tysięcy
upustu.
- Tak praca
trzeba szukać oszczędności. Z domu, to
wyniosłem. I jakoś kiedyś dawałaś sobie radę beze mnie.
- Tak całe 3
tygodnie. To, co Marek może teraz pójdziemy coś zjeść? Zgłodniałam już. Co
powiesz na Książęcą.
- No, nie
wiem Ula. Tam jest bardzo elegancko, a ja nie jestem dzisiaj odpowiednio
ubrany. Wolałbym pójść do mamy.
-Do mamy? To
twoja mama mieszka we Warszawie? Nie wiedziałam.
- Nie Ula.
Jest taki lokal Jak u mamy blisko SGH. Chodziłem tam na obiady w czasie
studiów. Można tam tanio i smacznie zjeść. A moja mama zmarła 8 lat temu.
-
Przepraszam Marek nie wiedziałam.
- Nie
szkodzi. To, co Ula może dzisiaj pójdziemy do mamy, a do Książęcej innym razem.
Ula zgodziła
się na propozycję Marka i poszli do jego ulubionej knajpki, i przyznała, że
jest mile zaskoczona.
- Marek te
krokiety z brokułami są pyszne. Nie pamiętam, kiedy jadłam równie dobre. I
spory ruch tutaj.
- Tu tak
zawsze jest tłoczno. A moje pierogi, to poezja, kiedy byłem Anglii strasznie mi
ich brakowało. A na deser proponuję ci muffinki czekoladowe, kawę i spacer.
Na spacer
nie trzeba było Uli namawiać. I dla odmiany, to ona zabrała Marka do swojego
ulubionego parku obok firmy. Rozmawiali o wszystkim o życiu, rodzinie, pracy,
studiach. Ula zauważyła, że gdy Marek mówił o swojej rodzinie uśmiech nie
schodził z jego twarzy. Widać był jak bardzo jest związany z ojcem, bratem i
siostrą.
- Powinieneś
robić to częściej.
-Co robić
Ula?
- Uśmiechać
się masz takie słodkie dołeczki. Nie wiedziałeś o tym.
- Wiedziałem,
ale za to mój aparat na zębach, to nie za bardzo wypada pokazywać.
- Marek
aparat na zębach, to nie grzech. Sama roku temu jeszcze nosiłam.
- Żartujesz?
- Nie. Mogę
ci pokazać zdjęcia. I miałam jeszcze 10 kilo więcej. Zawsze byłam pulchna, a
tata długo na mnie wołał kluseczko. Więc jak widzisz nikt nie jest idealny.
- Nieprawda
Ula ty jesteś idealna.
W ramach
odpowiedzi Ula posłała Markowi uśmiech tak piękny- pomyślał, że przy, nim
gwiazdy na niebie bledną.
Ku rozpaczy
Marka doszli właśnie do siedziby FC i trzeba było się pożegnać. Życzyli sobie
jeszcze udanego weekendu, umówili się na 6rano w poniedziałek i rozjechali do
swoich domów.
Dzisiaj
zrozumiałam, jaką jestem szczęściarą, wielka szczęściarą. Nigdy nie miałam pod
górkę, tylko zawsze z górki. Duży dom, pieniądze, drogie zabawki, pełną
rodzinę. Później, kiedy byłam dorosła stać było mnie na studia za granicą,
drogie ubiory, wyjazdy. A Marek cały czas miał pod górkę. W ich domu się nie
przelewało o wszystko musiał sam walczyć i na dodatek zmarła, im mama. I
podziwiam go za to, że pomimo przeciwieństw losu jest taki dzielny, zaradny,
pełen radości, opiekuńczy. Dobrze zrobiłam, że go zatrudniłam. Nie będzie
musiał nigdzie wyjeżdżać za pracą. Może zostać tu z najbliższymi i jego rodzina
też będzie szczęśliwa. Cieszę się, że mogłam się do tego przyczynić i miło, by
było ich kiedyś poznać.
Rozdział 3
Marek nigdy
nie był śpiochem. Nawet w soboty wstawał o zwykłej porze. Dzisiaj już od dawna
nie spał, ba w ogóle nie spał. Leżał z rękoma założonymi pod głową i cały czas
myślał o wczorajszym dniu o cudownie spędzonym dniu. I o tym, co czeka go
pojutrze. Ze wspomnień, marzeń i planów wybił go dzwonek komórki. Odebrał
machinalnie nie patrząc, kto dzwoni.
- Cześć
Marek nie obudziłam cię.
- Cześć Ula.
Nie, nie obudziłaś. I jak miło cię słyszeć –pomyślał - Już od dawna nie śpię. I
chyba masz jakiś dar telepatii? Właśnie myślałem o, o wyjeździe- dokończył.
- To raczej
oboje mamy, bo ja właśnie w sprawie wyjazdu dzwonię. Mała zmiana planów.
Nie Ula, proszę, tylko mi nie mów, że
nasz wyjazd jest nieaktualny- pomyślał.
-
Pomyślałam, że zamiast marnować czas na jazdę samochodem polecimy samolotem.
Bilety już zamówiłam. Samolot jest przed ósmą, więc umówmy się na 7 na lotnisku
w Modlinie. Dobrze Marek? I jeszcze jedna sprawa. Wczoraj byłam u rodziców i
tato bardzo cię chwalił za ten wczorajszy upust. Dał mi te wstępne umowy
warunków współpracy z tymi butikami we Wrocławiu i prosił żebyś je przejrzał,
jeśli możesz.
- Pewnie, że
mogę. To, co Ula mam podjechać do firmy?
- Nie, nie
spokojnie Marek. Nie musisz przyjeżdżać do Warszawy. Wyślę ci emailem, to
będziesz mógł je w spokoju w domu przejrzeć. Ja i tak jestem przez cały weekend
zajęta i nie będę mogła ci pomóc. Obiecałam mamie, że pomogę jej we fundacji.
Tak
naprawdę, to Ula miała zająć się tymi umowami tylko, że nie miała na, to czasu.
Wieczorem robi parapetówkę i była jeszcze w rozsypce, a w niedzielę
rzeczywiście miała wziąć udział w charytatywnej imprezie” Wesołego Zajączka’’.
-Ula nie
martw się. Ja się zajmę tymi umowami, a ty swoimi sprawami. I tak nie mam nic
lepszego do roboty.
- Dziękuje
Marek jesteś kochany. To znaczy jesteś…
- Miły i
uczynny –dokończył Marek, ale i tak się cieszył z tego kochanie.
- I
niezastąpiony. I jeszcze raz dziękuję Marek. Jakby, co to dzwoń. OK.
Po co ja w ogóle dałam namówić się
Wioli na zrobienie tej parapetówki- myślała Ula. Muszę
jeszcze posprzątać, zrobić zakupy i coś przygotować do jedzenia. A Wiola owszem obiecała przyjść i pomóc, ale
dopiero po 16. W dodatku nakłamałam Markowi. Będę musiała jakoś mu, to
wynagrodzić. Odwala za mnie całą robotę.
Parę godzin
później Ula z niedowierzaniem patrzyła na swoje dopiero, co wysprzątane
mieszkanie.
- Wiola skąd
wzięło się tyle ludzi. Przecież zaprosiłam tylko 15 osób, a jest chyba dwa razy
tyle. I skąd te walające się puszki po piwie. Przecież piwa nie kupowałam.
- Ula wiesz
jak to jest ktoś przyszedł z kimś i się uzbierało. A piwo Sebulek przyniósł. I
nie martw się, że tyle ludzi. Po 24 leci
Gala boksu i część wyniesie się do klubu. Powiedz lepiej, kogo wybrałaś Kamila,
czy Damiana. Dwoją się i troją, żeby ci dogodzić.
- Wiola
żadnego nie wybrałam i do czego miałam ich wybierać. Zaprosiłam ich, bo z
facetów miał być tylko Sebastian i Władek i brakowało męskiego towarzystwa. A w
dodatku mam Aleksa na głowie i musze uważać.
- Racja Ula.
Lepiej dmuchać na zimne, co nie niż gorącym się sparzyć.
Rano Ula
obudziła się z bólem głowy. Przecież nie
wypiłam dużo- pomyślała. Humoru nie poprawił jej też wygląd mieszkania. Wszędzie
pozostawiane kieliszki, talerzyki, puszki i resztki jedzenia na podłodze. Dobrze, chociaż, że niczego nie potłukli. No
nic Ulka trzeba, to teraz posprząta, samemu ogarnąć się i pójść na tą
dobroczynną imprezę.
Markowi, za
to sobota i niedziela ciągnęła się niemiłosiernie. Z umowami poradził sobie już
w sobotę. Z nudów zaczął pisać prezentację rozwoju firmy. Nowe style, nowa
klientela, nowy charakter formatu firmy.
Ula nie
rozumiała, dlaczego mama zaprosiła również Paulinę na ten charytatywny bankiet.
Przecież nie była z tych osób, które lubią wydawać pieniądze nie mając nic w
zamian. W dodatku uczepiła się Uli i cały czas narzekała na jedzenie, obsługę i
hałas. A na sam koniec skrytykowała jej wyjazd z Markiem.
- Chyba
żartujesz Ula zabierasz ze sobą koszmarka.
- Marka, jak
już Paula Marka. I czegoś tu nie rozumiem. Czy ty masz coś przeciw?
Tymczasem w
Rysiowie Marek też czegoś nie rozumiał. Nie rozumiał, dlaczego akurat dzisiaj
cała jego rodzina postanowiła go spakować. Przecież nie raz wyjeżdżał do
Londynu i to na dłużej i nie miał tylu pomocników. A dzisiaj wszyscy robili z
tego wielkie halo, tak jakby miał lecieć do Afryki.
-Powinieneś
zabrać tą bordową koszulę. Jest taka śliczna i wesoła- zaproponowała Betti.
- A nie jest
trochę za krzykliwa. Bądź, co bądź ja tam jadę do pracy.
-Marek
minęły już czasy, kiedy na spotkania biznesowe chodziło się tylko w białych
albo niebieskich koszulach- argumentował Jasiek.
- Tak
myślisz.
-Synku, skoro
już będziesz we Wrocławiu, to może wstąpiłbyś do Karwackich – dopowiedział
Józef
-Tato wątpię
abym miał czas. Jadę tam do pracy.
- A ta pani,
z którą jedziesz, jaka jest?
- Bardzo
miła i fajna Beatko i bardzo piękna dodał już w myślach.
- A ma męża-
drążyła temat Betti
- Nie, nie
ma męża, ale ma narzeczonego. I nie próbuj mnie swatać, tak jak z twoja panią
od angielskiego i siostrą Sary. No, to mam już chyba wszystko. Koniec pakowani,
koniec przesłuchania i koniec przedstawienia idziemy na kolację kochana
rodzinko.
- Bardzo tu
ładnie prawda Marek. Ładniej niż w Warszawie-mówiła nazajutrz Ula przejeżdżając
przez miasto. Wiola zarezerwowała nam hotel blisko centrum. Co prawda, tylko
trzy gwiazdkowy, ale przytulny.
-Nie szkodzi
Ula, że trzy gwiazdkowy, hotel nie koniak, żeby na gwiazdki patrzeć, prawda. A
Wrocław jest rzeczywiście bardzo ładny. Słyszałem, że warto obejrzeć rynek i
okolice.
- Właśnie
Marek. Po południu jak skończymy z tymi butikami chciałabym pójść na rynek
szukać krasnoludków.
-Żartujesz?
Szukać krasnoludków? Ula przecież, to dla dzieci.
- Oj, tam od
razu dla dzieci. Dla turystów. Nigdy jeszcze nie byłam we Wrocławiu i chcę
trochę pozwiedzać. Jak nie chcesz ze mną iść, to zawsze będziesz mógł wrócić do
hotelu.
- Nie, nie
chcę. To znaczy nie chce wracać do hotelu. I z przyjemnością ci potowarzyszę.
- To, co
Marek może konkurs na to, kto znajdzie więcej krasnoludków- zaproponowała Ula,
kiedy wyszli już z ostatniego wizytowanego sklepu. Ten, kto znajdzie więcej
będzie mógł zorganizować nam wieczór.
- To ja mam
już jednego. Tylko pamiętaj Ula trzeba dokładnie się rozglądać. Krasnoludki
lubią się czaić. Są wszędzie na ziemi, na górze w oknach i zakamarkach. O tu jest
drugi.
- Muszę
przyznać, że szybki jesteś. Zaraz, zaraz Marek. Oszukujesz ty nie masz
okularów.
- No dobra
Ula powiem prawdę. Moja ciocia mieszka we Wrocławiu i krasnoludki przerabiałem
z Betti z 10 razy. 3 razy ZOO i Aquapark i jeszcze Fontanny Multimedialne.
- I przez
cały czas trzymałeś, to w tajemnicy i bawiłeś się ze mną. Wiesz jak to się
nazywa podstępne, perfidne krętactwo. A z tym ZOO dobrze się składa, bo chcę
iść jutro i będziesz mógł mi wszystko pokazać. No, a teraz, skoro tak dobrze
znasz Wrocław, to prowadź przewodniku.
- A to jest
Most Tumski most zakochanych. Zobacz, ile zakochanych par tutaj
przypieczętowało swoja miłość.
- I ciekawe,
ile z tych miłości przetrwało.
- Ula nie
bądź taką pesymistką.
- Nie jestem
pesymistka tylko znam życie. A twoja kłódka też tu wisi.
- Nie żartuj
wiem jak wyglądam. Troch, inaczej niż Filip Bobek, Brad Pitt, czy Kuba
Wesołowski. Prawda Ula? I tylko mi nie mów ,że sam wygląd się nie liczy albo
Każda potwora znajdzie sobie adoratora. Chociaż źle powiedziałem. I dla
koszmarka znajdzie się…. wybranka, kochanka.
- Koszmarka?
Dlaczego powiedziałeś akurat koszmarka.
-
Nieważne. Za, to ty możesz przyjechać tu
z Aleksem.
-Teraz ty
żartujesz Aleks i romantyzm. To jest się nigdy nie zdarzy.
Tymczasem w
bufecie FC .
- A ty coś
taki przygnębiony? Isabelle znowu ma humory?
- To gorzej
niż humory. To hormony Sebastianie. Znam to miała to 3 lata temu jak miała
urodzić się Gabrysia i 5 lat temu, gdy miał urodzić się Karolek i 7 lat temu,
gdy miał urodzić się Wojtek. A Marek, gdzie mam do niego sprawę.
- Nie wiesz
pojechał z Ulą do Wrocławia- doinformował Sebastian
- On, to ma
szczęście. Zna Ulę dopiero 2 tygodnie i już z, nim wyjechała, a ja z Pauliną
znamy się 5 lat i tylko na etapie dzień dobry, jest Aleks.
-Adasiu
mówiłem ci pół światu tego kwiatu. Taka Kaśka na przykład od nas jest po ASP i
już o ciebie nieraz pytała, a ty tej Pauliny uczepiłeś się, jak rzep psiego
ogona.
- A, czy
ktoś mówił Markowi, że Ula lubi bawić się mężczyznami.
- No, co ty
Maciek. Mareczka, to nam chyba nie rozkocha. O Isabelle wróciła z apteki.
Tymczasem
parę stolików dalej.
- Wiola, a
Aleks wie, że Ula wyjechała z Markiem.
- Jak nie
wie, to pewnie Paula mu powie. Ula mówiła, że wczoraj na tym bankiecie robiła
jej wyrzuty, że niby skompromituje firmę, że przecież pójdą do najelegantszych
butików i takie tam.
- A wiecie,
co mi się wydaje- zaczęła Ela, że nasz koszmarek coś czuje do Ulki. Patrzy na
nią jak w obrazek.
- Serce nie
sługa jak to mówią, co nie.
- Wiola,
Marek jest inny niż ci wasi faceci z klubu. Mam nadzieję, że Ula ma trochę
rozsądku i nie będzie się, nim bawić.
- Ala bez
obawy Ula na pewno nie zrobi nic głupiego. Umie oddzielić pracę od reszty. O
Isabelle w końcu przyszła.
- Dziewczyny
jestem w ciąży.
- Pięknie tu
Marek. Tylko chyba bardziej na randkę pasuje niż na spotkanie na spotkanie …
-
Koleżeńskie? Chciałaś zjeść kolacje w wyjątkowym miejscu, więc pomyślałem, że
palmiarnia będzie najodpowiedniejsza.
Rzeczywiście
sceneria i atmosfera były iście egzotyczne. A jedzenie były niespotykane i
nieziemsko dobre.
- Marek nie
pamiętam jak nazywa się to danie, ale jest wyśmienite. Mówię ci poezja,
rozpływa się w ustach. Mam tylko nadzieję, że to naprawdę nie jest nic
obrzydliwego. A ta pani, to chyba ciebie woła.
Marek nie
mógł uwierzyć własnym oczom. Ponad pół miliona ludzi mieszka we Wrocławiu, a ja
akurat trafiłem na ciotkę. Koniec uroczego wieczoru.
- Tak, to
właśnie moja ciocia i wujek.
Wbrew jego
obawą spotkanie z rodziną nie popsuło nastroju wieczoru. Oczywiście musiał
wszystko ciotce tłumaczyć, kim jest Ula i dlaczego tu są. A ciotka, podobnie
jak Betti i tak upatrzyła w Uli kandydatkę na żonę dla swojego siostrzeńca.
Wyliczyła wszystkie jego zalety i dodając tylko dla ścisłości dwie wady słabość
do pierogów i komiksów.
- Pierogi i
komiksy nie są jeszcze takie złe- proszę pani. Ja mam słabość do krówek i
kupowaniu butów- skomentowała Ula.
Dwa dni
minęły szybko za szybko jak dla Marka. I, choć, to były tylko dwa dni, a może
aż dwa dni- myślał były bardzo udane. Teraz lecieli z powrotem do Warszawy Ula
spała wsparta na jego ramieniu, a on miał czas na wspomnienia. Ula okazała się
miłą towarzyszką i tak swobodnie czuł się w jej towarzystwie. Jest bardziej
inteligentna niż myślał i taka zwariowana i zabawna. A zachowanie Uli w ZOO go najbardziej
zaskoczyło bawiła się, jak Betti. Dokładnie wszystko oglądała, biegała, śmiała
się a Marek obowiązkowo musiał jej zrobić zdjęcia. Prawie wszystko ją
zachwycało „ zobacz jakie śliczne te lwiątko, urocze te słoniątko prawda. Nie,
nie do węży i pająków, to ja nie pójdę.” Marek z uśmiechem i radością wspominał
te chwile. Chciał je zachować w pamięci jak najdłużej.
Ula z pobytu
we Wrocławiu wyniosła podobne spostrzeżenia i zapisała je w pamiętniku.
Dobrze
mieć takiego kumpla jak Marek. Jest całkiem inny niż faceci, których znam.
Miły, dobry, inteligentny, dowcipny i tak dobrze czuję się w jego towarzystwie.
Już dawno z nikim tak miło nie spędziłam czasu. Jego ciocia ma rację Marek jest
idealny. Prawie idealny, tylko urody mu brakuje. Ale tak to już jest nie można
mieć wszystkiego.
Rozdział 4
Ula zawsze
była śpiochem i miała zwyczaj wstawać z łóżka za przysłowiowe 5 dwunasta.
Dzisiaj też późno wstała, ale bardziej z powodu zaspania niż wylegiwania się.
Ten wyjazd dobrze mi zrobił, powinnam chyba częściej wyjeżdżać- myślała, czuję
się taka się taka wypoczęta i zrelaksowana. Do firmy przyszła, więc mocno
spóźniona, ale w doskonałym humorze i z nowymi siłami.
- Cześć
Wiola.
- Cześć
pracy rodacy - przywitała Ule swoim ulubionym powiedzonkiem. No i jak było?
-Co, jak
było?
- Ulka! Nie
udawaj Greka, pytam cię jak było z Markiem.
- Miło było.
- Wiesz, co
ty i Marek dobraliście się, jak w korcu maku. Tyle, to ja też wiem, Marek
powiedział, to samo- miło było.
- Dobra
Wiola pogadamy później. Powiedzmy za pół godziny w bufecie ok. I tak musiałabym
opowiadać wszystko od początku reszcie dziewczyn. Teraz, to ojciec na mnie
czeka, a i tak jestem już spóźniona. Wiola dzwoniła pani Karolina?
- Tak
dzwoniła, dzwoniła umówiłam cię na 13.
Pan Cieplak
był zawsze dumny ze swojej córki. Ula od dziecka była bardzo ładna, miła,
dobra, uczynna, bystra i koleżeńska. Co prawda kiedyś żałował, że nie ma syna
jednak teraz nie zamieniłby swojej jedynaczki nawet na tuzin synów. Była, po
prostu jego oczkiem w głowie. I marzył, żeby to właśnie Ula zajęła jego
miejsce. Dzisiaj też był z niej bardzo zadowolony i z rezultatów jej pobytu we
Wrocławiu.
- Córeczko
świetnie się spisaliście sam lepiej bym tego nie załatwił. Podziękuj panu Markowi
ode mnie. Zatrudnienie go było strzałem w 10 i pilnuj, żeby nam ktoś pana Marka
nie podkupił.
-Dobrze tato
i na pewno podziękuje.
- Skarbie
mam do ciebie jeszcze jedna sprawę. Pamiętasz, że tydzień przed świętami są te
targi ślubne w Poznaniu. Miałem jechać razem z mamą, ale pokrywają się z tą
galą wręczenia nagród przedsiębiorczości i nie mogę tego opuścić. Pomyślałem, że
może pojechałabyś za nas razem z Aleksem? Taki wyjazd dodrze, by wam zrobił.
- Tato, ale
to dopiero za 3 tygodnie. Pomyślę o tym później, dobrze. Teraz, to ja muszę już
lecieć dziewczyny na mnie czekają- odpowiedziała wymigując się od dalszej
rozmowy na temat Aleksa.
Dobre sobie, ja, Aleks i targi
ślubne, to się nie uda tato- myślała czekając na windę. Ja
nawet tego nie potrafię sobie wyobrazić, a co dopiero miałabym zrealizować.
Pojadę z Wiolą albo Elą .Cichy gong oznajmił przybycie windy drzwiczki się
rozsunęły, a windzie zastała Marka.
-Cześć Ulka.
- Cześć. I
co Marek wyspałeś się wczoraj tak późno wróciliśmy.
- Tak
wyspałem się. Ja nie potrzebuje dużo snu. Niech zgadnę jedziesz teraz do bufetu
na kawę i przesłuchanie? Wiola cały ranek próbowała wyciągnąć coś z naszego
wyjazdu. W końcu dała mi spokój i stwierdziła tylko” No tak mówił dziad do
obrazu, a on do niego ani razu”
- Cała Wiola,
ale ciebie chyba też czeka niezły magiel. A znając Sebastiana, to wyciągnie z
ciebie każdy szczegół wyjazdu.
- Tak, to
prawda. Zdążyłem zauważyć, że Sebastian jest w tym mistrzem. I doskonale dobrał
się z Wiolą, oboje lubią plotkować.
-I pamiętaj,
że nic się przed nimi nie ukryje. Aha, zapomniałabym. Tato kazał ci
podziękować, spisałeś się na medal- powiedziała jeszcze Ula wchodząc z Markiem
do bufetu.
- Spisaliśmy
się, jak już.
-To teraz
opowiadaj Ulka. Udany wyjazd.
- Udany,
udany. Marek jest fajnym, wyluzowanym, sympatycznym facetem. Okazało się, że ma
tam rodzinę i zna Wrocław. Pierwszego dnia pokazał mi rynek i okolice, a na
obiad zabrał na najlepsze spaghetti w mieście. Wieczorem, zaś zaprosił na
kolację do palmiarni i…
-
Palmiarnia, jakie, to romantyczne. Kto, by pomyślał, że taki niepozorny, a
romantyczny - przerwała jej Ela. No i co było dalej. Jakieś pikantne smaczki.
- Nie,
chociaż tak były pikantne egzotyczne krewetki, a Marek spotkał tam swoja ciocię
i wuja i …
- Żartujesz
- tym razem to Wiola jej przerwała. A mogło być tak pięknie. Nie ma, to jak
zjawić się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze, co nie dziewczyny.
- Wiola akurat
jego rodzina okazała się być bardzo miła. Wujek jest menadżerem restauracji w
jednym z hoteli i zaprosił nas do siebie do pracy na taras widokowy ,a później
jeszcze poobwoził po mieście. Wczoraj poszliśmy do ZOO, a wieczorem wróciliśmy
do Warszawy.
- I, to wszystko
żadnych ekstra atrakcji? - spytała Ela i dodała To zmarnował ci wyjazd.
- Nieprawda
było bardzo sympatycznie.
- A wy
myślałyście, że co?- odezwała się Isabelle, że Ula i Marek pojechali tam w
celach towarzyskich. I na wyjazdach służbowych można się przyjemnie bawić bez
tych waszych super rozrywek. Prawda Ula.
-Bo można.
Potrzebna jest tylko miła atmosfera i odpowiednie towarzystwo. A ty Ala,
dlaczego nic nie mówisz.
-Bo Ala
uważa, że możesz skrzywdzić Marka – wyręczyła Alę z odpowiedzi Wiola i
zrelacjonowała niedawne rewelacje Eli i Alicji.
-Co? Ja i Marek,
co wyście tu nawymyślały.
- No wiesz Ulka,
to się widzi. Marek czasami tak patrzy na ciebie – tłumaczyła się Ela
- Chyba
zwariowałaś. Nie będę tego dłużej słuchać i nic już więcej nie powiem. Zresztą
musze już iść. Ala mam dla ciebie te delegacje za wyjazd. Może pójdziesz ze mną do biura, to ci od razu
dam.
- Ula nie
gniewaj się, że mówiłam o tobie i o Marku te wszystkie rzeczy- zaczęła
niewygodny temat Ala, gdy wyszły z bufetu. Znam cię od dziecka i nieraz robisz
głupstwa, ale pamiętaj, że Marek jest inny niż ci wszyscy faceci, których znasz.
- Ala ja, to
wiem. Marek jest kimś wyjątkowym. I nie
zrobię nic głupiego.
- I jak
Marek przyjemny wyjazd?
- Przyjemny,
przyjemny Seba. Ula jest fajną,
wyluzowaną, sympatyczną dziewczyną. Znam Wrocław, więc robiłem za przewodnika.
W poniedziałek pokazałem jej rynek i okolice warte obejrzenia, na obiad
poszliśmy do najlepszej włoskiej restauracji, a wieczorem na kolacje do
palmiarni. Wczoraj byliśmy w ZOO, a wieczorem wróciliśmy do Warszawy.
- I nic
więcej Marek, żadnych niespodzianek- spytał niepocieszony Sebastian.
- Była
jedna. W palmiarni spotkałem swoją ciotkę i wujka.
- Jak pech, to
pech, ale co zrobić- nie chłopaki skwitował Maciek.
-Dlaczego od
razu pech. Miło było ,a przynajmniej Uli bardzo się podobało. Zwłaszcza jak
wuja zabrał nas do hotelu, gdzie pracuje i restauracji z widokiem na Wrocław.
- Kurczę
Marek ja jednak ci zazdroszczę - rzekł Adam Służbowy, czy nie służbowy wyjazd,
ale też chciałbym, gdzieś wyjechać gdzieś z Pauliną.
- A ten
znowu swoje- mruknął Przemek. - A ty Marku uważaj. Ula jest z tych dziewczyn, w
których łatwo się zakochać, a trudniej później odkochać się i zapomnieć. I nie
daj boże żebyś się w niej zakochał.
Tylko, co ja mam zrobić, jeśli już
się zakochałem -
pomyślał.
Lepiej być nie może-myślała Ula wracając z biura detektywistycznego.
Aleks jak dowiedziała się narobił sobie długów w kasynie i teraz ściga go
nieciekawy typek niejaki Sosna, czyli Piotr Sosnowski. Ale nic mi do tego, to jego długi jego towarzystwo i jego problem. Jedynie,
co mnie interesuje, to te nielegalne interesy z tym Korzyńskim. Aleks wraca
dopiero pojutrze, więc mam czas, aby wszystko sprawdzić i przygotować się.
Późnym
popołudniem Ula przeglądała faktury z zamówieniami i rachunki dostawy za
materiały. Bingo Aleks, więc tak, to
sobie wykombinowałeś. Kupiłeś tańsze materiały, a rachunek zawyżyłeś. I
myślałeś, że to się nie wyda. Ciekawe, co ojciec powie na to gdy dowie się, że
okradasz firmę. Pewnie potrzebujesz pieniędzy na spłatę tych długów. Zobaczymy
jak się z tego wytłumaczysz.
Rodzeństwo
Febo od zawsze było ze sobą mocno związane, a przynajmniej tak wszyscy sądzili.
Tak naprawdę, to Aleks manipulował siostrą, a Paulina zawsze była lojalna wobec
brata. Nic, więc dziwnego, że Paulina, jako oddana siostra uprzedziła go o
czekających kłopotach.
- No nareszcie
Aleks dzwonie do ciebie od wczoraj, gdzie ty się podziewasz?
-
Przepraszam sorella , ale byłem zajęty . Co słychać w firmie. Jakieś wpadki na
wyjeździe z koszmarkiem?
- Nie. A
przynajmniej ja nic nie słyszałam. Krzysztof, za to bardzo go chwalił, podobno
wynegocjował świetne warunki. Ale nie o tym chciałam rozmawiać. Aleks dzwonie,
żeby cię ostrzec. Podobno sprzeniewierzyłeś firmowe pieniądze. Ula cię o to
posądza.
- Spokojnie
Paulino jutro wracam i wszystko Krzysztofowi wyjaśnię. I nie martw się nic
złego nie zrobiłem.
Dzisiaj wszystko się okaże – myślała Ula. Wczoraj tato był wstrząśnięty zawsze uważał, że Aleks jest uczciwy.
Ciekawe, czym będzie się bronić. Paulina mówiła, że ma coś na swoją obronę i
trochę się boję. A co będzie, jeśli się pomyliłam.
- No, to
idę. Ojciec na mnie czeka i Aleks też już jest.
- Ula głowa
do góry i trzymamy kciuki. I pamiętaj, że lepiej żałować, że coś się zrobiło,
niż żałować, że nic się nie zrobiło- powiedziała dla otuchy Wiola.
-Aleks
możesz nam wytłumaczyć te całe zamieszanie wokół zamówień. Ula oskarża cię ,że
zdefraudowałeś firmowe pieniądze.
- Krzysztof,
to prawda, że pierwotnie miałem zamówić te tańsze materiały, ale znajomy mnie
uprzedził przed Korzyńskim, a dokładnie przed kupnem materiałów od pośredników
z Rosji. Dopiero wieczorem dzień przed wyjazdem dowiedziałem się o tym. Rano
sprawdziłem dostawców i, kiedy okazało się, że są nielegalne wycofałem ofertę
kupna i podpisałem umowę na te droższe, ale legalne. Ula, po prostu musiała widzieć
te pierwsze zamówienie. I stąd te różnice i oskarżenia. Tu proszę mam wszystkie
foldery, faktury i pozwolenia na import do Polski. Jeśli mi nie wierzysz
Krzysztof, to możesz jeszcze zadzwonić do Włoch i sprawdzić, że wszystko z
zamówieniami jest jak należy.
- Ula pozwól,
że zanim coś zadecyduję, to zapoznam się z tym, co przyniósł Aleks.
Cale szczęście, że wycofałem się z
tego układu z Korzyńskim – myślał, tymczasem Aleks. Teraz
miałbym na głowie policje i kłopoty, a tak mam plusa u Krzysztofa. A ty Ula
chcesz wojny, to będziesz ją miała.
-Rzeczywiście
Aleks wszystko wygląda prawidłowo i na legalne.
- Mówiłem
przecież, że nic złego nie zrobiłem.
-Fakt faktem
córeczko, że powinnaś Aleksa przeprosić. Oskarżyłaś go niesłusznie. A ty Aleks
masz nauczkę, aby nie robić więcej interesów z kimś nie do końca rzetelnym.
-
Przepraszam Aleks pomyliłam się- wydukała tylko Ula i szybko uciekła.
-Krzysztof
nie trzeba było. Ula nigdy taka nie była. Założę się, że to ten kosz Dobrzański
za tym stoi. Namącił jej w głowie i stąd te oskarżenia. A co do Korzyńskiego,
to możesz być pewny, że więcej nie będę z nim współpracować. Mam już nowego
dostawce.
Ula była
zła, bardzo zła. Powinna dokładnie wszystko sprawdzić, a teraz wyszła na
idiotkę. Całe szczęście, że nie
powiedziałam ojcu o kasynie i długach. Jeszcze zobaczymy Aleksie. Wygrałeś
bitwę, ale nie wojnę.
-I, co Ulka
Aleks zniszczony?
- Nie Wiola
pomyliłam się. Aleks niczego nie zrobił, co mogłoby zaszkodzić firmie. Wszystko
było jak najbardziej legalne.
- Żartujesz!
Ale tak już jest raz na wozie raz pod wozem. Ula głowa do góry zobaczysz przyjdzie
kiedyś kryska na Matyska. No, to ja będę już lecieć na ten egzamin. Życzcie mi
tylko połamania kierownicy.
- I jeszcze
zielonych świateł i prawo skrętów – dodał Marek
- Marek
możesz zabrać mnie do Wesołego Miasteczka. Muszę odreagować całe te
zamieszanie. A nic na mnie nie działa tak relaksująco, jak karuzele, i rozbawione
dzieci. Mam tylko nadzieję, że możesz jeździć karuzelą. Ja muszę trzymać kogoś
za rękę.
- Pewnie, że
mogę. Mam przecież młodszą siostrę i czasami chodzę z nią do Wesołego
Miasteczka.
Ula bawiła
się, jak dziecko kupiła 5 biletów na największe karuzele do tego, poszła do
domu strachów, gabinetu luster i na kolejkę górską.
- Dzięki
Marek, że tu ze mną przyszedłeś. Tego właśnie potrzebowałam zapomnieć, chociaż
na chwile o firmie i o Aleksie.
- To powiem
ci coś, co jeszcze bardziej poprawi humor. Znalazłem firmę Woliccy PRO-S . Mogą
dostarczyć nam każdą ilość tkanin i do tego wszystkie niezbędne dodatki. To
dobra i solidna firma. Sprawdziłem Ula, korzystają z ich usług inne firmy
odzieżowe i nigdy nie było żadnych skarg i problemów z dostawami. Powinnaś ojcu
przedstawić te ofertę jest dużo lepsza od tego, co proponuje firma Aleksa.
- I tak
zrobię. A możesz pokazać mi tą ofertę już dzisiaj. Chcę sama przejrzeć. Tylko
nie zrozum mnie źle Marek. Nie, dlatego, że ci nie ufam, ale chcę się
przygotować. Jutro z samego rana pójdę z tym do ojca.
- Tato Marek
porównał obie oferty i zdecydowanie stawia na firmę Waliccy PRO-S . Mają lepsze
upusty i promocje. To dobra i sprawdzona firma. A firma Aleksa jest
nierentowna.
- Krzysztof,
ale podpisałem już wstępna umowę z Textylem i jak zerwiemy współpracę trzeba
będzie zapłacić odszkodowanie.
- Proszę nie
kłóćcie się już. Sam przejrzę obie oferty i sam podejmę decyzję. Aleks możesz
pokazać mi ofertę tej twojej firmy.
- Marek
udało się. Podpiszemy umowę z Woliccy PRO-S.
- Wspaniale
Ula, a Aleks, co na, to.
- Wyszedł
zły jak pies, a jego mina mówię ci Marek bezcenna.
I teraz, to ja wygrałam bitwę Aleksie
Febo- pomyślała
jeszcze z satysfakcją. I , to dzięki
Markowi.
Aleks
rzeczywiście był zły, wściekle zły, humoru nie poprawił mu też telefon, który
właśnie odebrał.
- Febo nie
tak się umawialiśmy. Miałem dostać ten kontrakt na dostawę tkanin, a właśnie
dostałem od prezesa odmowną decyzję. Już drugi raz zawalasz sprawę. Może ci
przypomnieć, kim są moi wierzyciele.
- Nic nie
mogłem zrobić. Stary, to znaczy Cieplak wybrał inną ofertę. Ale spokojnie panie
Lipski, jeśli mój plan się powiedzie, to już niedługo pana bratanek zostanie
asystentem Uli, a ja będę mieć w jej otoczeniu swojego człowieka. Pomoże mi
zostać prezesem, a wtedy podpiszemy te umowę. I oddam cały dług, co do grosza.
Sprzedałem mieszkanie w Mediolanie mam, więc pieniądze.
- To się
jeszcze okaże. Masz czas do soboty.
- Marek, to
ja będę już lecieć i nie zapomnij o tych przelewach.
- Nie, nie
zapomnę Ula. Może odprowadzę cię do windy, idę właśnie do Sebastiana.
- Ok. To, co
Marek za 3 dni nasz wielki dzień. Pierwszy samodzielnie przygotowany pokaz.
Wiesz trochę się boję, że może coś nagle się stać złego.
- Ula
spokojnie. I nie wywołuj wilka z lasu jakby powiedziała Wiola. Wszystko jest
pod kontrolą, więc nie zamartwiaj się i myśl pozytywnie.
- Chyba masz
rację. Niepotrzebnie się martwię.
-Bo mam. I
miłego wieczoru ci życzę.
- Chyba
żartujesz. Kolacja z Aleksem i Pauliną nie może być udana.
Chwilę po
ich wyjściu do biura wszedł Aleks ściągnął z biurka Dobrzańskiego jeden z
dokumentów zgniótł, schował do kieszeni i wyszedł.
Przedstawienie
czas zacząć- pomyślała Ula przekraczając wieczorem próg domu rodziców. Już na
wstępie Paulina pokłóciła się z Ulą. Okazało się, że Paulina ma żal do Uli, bo
ta nie zaproponowała jej, jako ambasadorce firmy, pomocy przy wywiadzie
telewizyjnym. Tak, więc Paulina przez resztę wieczoru była nadąsana, a Aleks
nie wiadomo, dlaczego ciągle jej nadskakiwał. Przecież jeszcze trzy godziny
wcześniej utopiłby ją w łyżce wody.
- Córciu i
jak przygotowania do pokazu.
- Dobrze
tato. Wszystko gotowe, tylko dobrej pogody nam potrzeba.
- To może
wypijemy toast za sukces naszej nowej kolekcji –zaproponował Aleks i podniósł
swój kieliszek z winem.
Dziwne pomyślała
Ula, ale wydaje mi się, że słowa Aleksa zabrzmiały fałszywie.
Minęły
4 dni odkąd ostatni raz coś napisałam. Te dni dużo mnie nauczyły. Powinnam być
bardziej rozsądna i nie podejmować pochopnie decyzji. I nie żyć tylko chęcią
szybkiego pogrążenia Aleksa. Teraz najważniejsze jest, to, aby pokaz się udał.
I znaleźć dobry pomysł na prezentację rozwoju firmy. Kiedyś i tak udowodnię, że
Aleks jest draniem. Za, to Marek jest moim nieodzownym towarzyszem. Już trzy
razy mi pomógł. I coraz bardziej go lubię. On mnie chyba też. A może Ela ma
rację i Marek na prawdę zakochał się we mnie.
Rozdział 5
W końcu
nadszedł ten oczekiwany dzień premiery kolekcji „Wiosna z FC”. Ula, jako osoba
odpowiedzialna za całą organizacje pokazu chciała pojechać tam sama i od rana
zająć się osobiście ostatnimi przygotowaniami. Rodzice jednak przekonali córkę,
że przede wszystkim powinna zająć się zaproszonymi gośćmi i kontrahentami w
firmie, a dopilnowanie wszystkich spraw na miejscu powierzyć Markowi i Wioli .
Tak, więc Ula do Łazienek odesłała swoich współpracowników i obiecała, im
dojechać trochę później wraz z rodzicami i zaproszonymi osobistościami. I,
chociaż mogła, im całkowicie zaufać to i tak cały czas myślami była razem z
nimi i z powierzonymi sprawami.
- Wiola,
jeśli to Ula znowu dzwoni, to powiedz
jej , że wszystko mamy pod kontrolą. Zamęczy nas tymi telefonami.
- Dobra
Marek tylko pamiętaj ,że …
- Wiem, wiem
Wiolka nie zachwalaj dnia przed zachodem słońca.
- To też.
Ale jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony, co nie Marek. A Ulka już taka
jest i nic na to nie poradzimy. Przyzwyczaisz się. Zawsze była perfekcyjna we
wszystkim i jako szefowa też taka jest. I nawet jak idzie coś jak po maśle, to i tak
się martwi.
I
rzeczywiście na początku wszystko szło według planu i nic nie zapowiadało
katastrofy. Jednak tuż po próbie generalnej wszystko zaczęło się psuć.
- Przemek
jak to Daria skręciła nogę? Przecież ona ma kluczowe wyjścia.
- Marek
wiem. I, dlatego musisz znaleźć szybko
jakieś zastępstwo. Daria na pewno nie wystąpi ma całą stopę opuchniętą.
- Ale, gdzie
Przemek. Nie brałem takiej ewentualności pod uwagę i nie mam rezerwowych
modelek. Zadzwonię do Uli kazała dzwonić w razie potrzeby. Może coś poradzi.
-Sorki
Marek, ale ja muszę lecieć. Isabelle się
wścieknie jak mnie długo nie będzie. Dzwoń jak coś załatwisz.
No pięknie
Ula jest poza zasięgiem, Wiola akurat wyszła, a jej telefon dzwonił, ale w
torebce. Co robić Marek, co robić-
myślał. Na telefon do agencji modelek
jest już za późno, ale może jak popytam, to znajdę jakąś wolną modelkę w innych
pokazach.
- Słyszałem,
że Daria skręciła nogę i szuka pan kogoś na zastępstwo?– wybił go z myśli głos
Aleksa. Tak się składa, że chyba mogę panu pomóc. To jest Klaudia pracowała
kiedyś u nas, ale dostała kontrakt w Mediolanie i wyjechała. Oglądała próbę,
więc zna wyjścia Darii. Mogłaby ją śmiało zastąpić zwłaszcza, że mają ten sam
rozmiar ubrań.
Marek nie
wyczuwając złych intencji i podstępu Aleksa i Klaudii zgodził się bez namysłu.
I nawet ucieszył się i pomyślał sobie, że jest po problemie. Zaprowadził
dziewczynę do garderoby i polecił wpisać w miejsce Darii. Przemek, co prawda
chciał powiedzieć mu, że Klaudia to zły pomysł, ale Dobrzański zdążył wyjść. I to dopiero Wiola oświeciła nieobeznanego w
temacie Dobrzańskiego.
- Klaudia
Nowicka? Marek, to tak jakbyś sam sobie wbił nóż w plecy a Ulka będzie
wściekła. Klaudia, to największy wróg Ulki.
Musisz, to jakoś odkręcić i to szybko.
Ale jak Wiola, za 15 minut jest pierwsze
wyjście, a ta cała Nowicka jest już przebrana.
- Racja
trochę za późno na szukanie kogoś innego. Marek głowa do góry może nie będzie
tak źle, a Ula głowy ci jednak nie urwie.
Okazało się
jednak, że Ula była wściekła i w dodatku nikt nie zdążył uprzedzić o czekającej
jej niemiłej niespodziance.
- Wiolka, co
ona tu robi i, kto jej pozwolił wystąpić.
- Ulka tylko
spokojnie. Daria skręciła nogę i ktoś musiał wystąpić. Marek ratował sytuację
jak mógł. Nie wiedział, że w dwie jesteście skłócone.
-Ale i nie
upoważniało go do podejmowania takich decyzji. Jak on mógł mi coś takiego
zrobić.
A Aleks się
cieszył, bo jego nad programowy podstęp udał się. I czekał z satysfakcją na
dalszą ukartowaną pokazową klęskę Marka Dobrzańskiego.
Jakiś czas
znów wszystko szło według planu do czasu, kiedy to okazało się, że FC nie ma
wykupionej transmisji telewizyjnej.
- Jak, to
nie został opłacony czas antenowy- dziwiła się Ula. Marek parę dni temu
zostawiłam ci ten przekaz razem z resztą opłat pokazowych.
-Ula musiała
zajść jakaś pomyłka uiściłem wszystko, co kazałaś. Przecież nie mógłbym cię
oszukać-tłumaczył się Dobrzański.
-Ale nie
zapłaciłeś. Zawiodłam się na tobie. Najpierw pozwoliłeś wystąpić tej wywłoce, a
teraz jeszcze, to. Bez transmisji w TV Moda, to tak jakby pokazu wcale nie
było. Nie chce cię znać ani widzieć.
I odeszła,
zanim Marek zdążył cokolwiek powiedzieć i wytłumaczyć się.
Z ukrycia
całe zajście obserwował Aleks i triumfował.
I po koszmarku teraz to ja sobie z
tobą poradzę –
pomyślał.
Nieszczęścia chodzą parami
powiedziałaby teraz Wiola. A u mnie, to jeszcze do potęgi drugiej. Dwa razy
zawiódł Ulę został zwolniony, a na koniec wszedł w kadr innego pokaz i
uszkodził dekoracje.
Chciał uciec
w najdalszy zakątek ogrodu. Wiedział, że szuka go Seba, a on nie chciał
pocieszenia. Był właśnie koło fontanny, a po drugiej stronie kłóciły się jakieś
dwie kobiety. Miał już odejść, gdy usłyszał plusk wody i wołanie o pomoc. To
Ula wołała i chyba topiła się. Co ona robi oddala się od brzegu? Przecież tu
nie może być głęboko. Długo nie myśląc szybko podbiegł do fontanny wskoczył do
wody i o dziwo nie poczuł dna. I, chociaż był w marynarce i było mu niewygodni
całkiem szybko dotarł do Uli. Całe szczęście, że regularnie chodzę na basen-
pomyślał dopływając z nią do podmurówki. Tymczasem na skraju zdążyła zebrać się już
grupka gapiów i ktoś z nich z pomógł Markowi wyciągnąć Ulę.
- Teraz, to
ty bohaterem zostałeś gratulował mu Sebastian z Przemkiem. Zobaczysz, że Ula po
tym, co zrobiłeś na pewno cofnie te śmieszne zwolnienie, zapewniali go
przyjaciele.
- Zobaczymy.
Ale wrócę tylko wtedy, jak mnie o to poprosi. Sam jej nie będę się narzucał.
Chodźmy z stąd. A niech to kluczyki zgubiłem i telefon też szlag trafił.
Przemek możesz znaleźć mi coś do przebrania i możecie zawieść mnie do domu. I
odeszli nie czekając na dalszy przebieg sytuacji.
Rodzice Uli
też nie pozwolili, aby ich przemoczona córka zbyt długo została na dworze. Był
już, bowiem późny wieczór i robiło się zimno. Owinęli tylko córkę kocem
zaprowadzili do szatni, aby mogła się przebrać i pomimo próśb zabrania
jedynaczki do siebie, odwieźli do jej mieszkania.
To
miał być mój szczęśliwy dzień a okazało się, że był okropny i dobrze, że się
już skończył. Najbardziej zawiodłam się na Marku. Myślałam, że jest moim
sprzymierzeńcem a okazało się, że nie. Nakrzyczałam na niego i chyba zwolniłam,
a przynajmniej tak to mógł zrozumieć. Nie wiem, co z nim zrobić. A Aleks
tryumfował i nie omieszkał powiedzieć ”A nie mówiłem, że Dobrzański nie nadaje
się”. W dodatku mogłam się utopić. Musze jutro podziękować temu komuś. Nawet
nie wiem, kim on jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz