sobota, 23 maja 2015

KoszMarek część 1 - 5



Rozdział 1

- Marek Dobrzański lat 28 ukończona ekonomia na SGH, zrządzanie i marketing, staż w NBP, biegle niemiecki i angielski. Nieźle panie Dobrzański. A, jeśli można wiedzieć to, co robił pan przez ostatnie dwa lata? Ma pan jakieś doświadczenie?-  zapytał kadrowy Sebastian Olszański.
- W tej drugiej teczce są moje referencje i przebieg pracy. A w skrócie, to pracowałem w Anglii. Najpierw w firmie elektronicznej zajmowałem się finansami a później w banku. Potrzebowali kogoś ze znajomością polskiego dla klientów z Polski, a ja nadawałem się idealnie - powiedział do mężczyzny siedzącego po drugiej stronie biurka. Sebastian wziął druga teczkę i zaczął przeglądać.
Całkiem fajnie wygląda ten Sebastiana tak zwyczajnie bez szpanu- myślał, tymczasem Marek. Może się zaprzyjaźnimy jak dostanę te pracę.
- A nie szkoda było panu porzucać tak prestiżowych posad w Anglii dla posady asystenta.
- Pewnie, że było, ale sprawy rodzinne mnie zmusiły do powrotu do Polski. Mój ojciec –zaczął mówić Marek, ale nie zdążył dokończyć, bo do biura weszła, a raczej wparowała jakaś kobieta. Miała około 50 lat, ale była bardzo zadbana.
- Sebastian mówiłam ci tyle razy, aby te papiery segregować działami, a nie alfabetycznie- powiedziała kobieta.
- Wiem pani Alicjo, ale w księgowości robi się bałagan. Mają tak ustawiony program, że musi być alfabetycznie.
- To niech zmienią na inny  i nie czekając na odpowiedź wyszła.
- Przepraszam za szefową czasami się wkurza o nic, ale w gruncie rzeczy to dobra kobieta.
A wracając do pana, to ja widzę pana na tym stanowisku, ale musi pan jeszcze przejść rozmowę kwalifikacyjną. Mogę umówić pana z Urszulą Cieplak na jutro. 11 godzina pasuje panu.
- Tak jak najbardziej.

Marek wyszedł z biurowca pełen optymizmu spojrzał jeszcze na szyld FC-DOM MODY. FC –jak FC Barcelona ulubiony klub może przyniesie mi szczęście. Dał krok w tył tak niefortunnie, że potknął się o jakiegoś mężczyznę.
- Jak chodzisz –spojrzał i zlustrował Marka mężczyzna i dokończył- pokrako. Faktycznie Marek Dobrzański nie należał do amantów. Nosił okulary, nie twarzową fryzurę do tego aparat na zębach. Jedynie, co miał podobno ładne, to uśmiech, a konkretnie dołeczki w policzkach jak się uśmiechał. Nigdy, jednak z tego nie korzystał, bo od razu w oczy rzucał się aparat na zębach. Do tego nie za bardzo przywiązywał uwagi do ubioru.
- Aleks przecież nic się nie stał. Ten pan nie mógł cię widzieć stał tyłem–powiedziała obok stojąca kobieta.
Nie, to nie była kobieta. To był anioł z błękitnymi oczyma, włosami za ramiona i uśmiechem niczym z reklamy pasty do zębów. Odchodząc rzuciła jeszcze w stronę Marka uśmiech.
Para przyjechała srebrnym Lexusem, ochroniarz Władek miał właśnie odstawić go na parking.
-Proszę tylko uważać –rzucił jeszcze Aleks nieuprzejmym tonem.
I na takiego wyglądał na nieprzyjemnego i ponurego. Jak dostanę tu prace, to na pewno się nie zaprzyjaźnimy- pomyślał odchodząc.

W drodze do domu, czyli do podwarszawskiego Rysiowa wstąpił jeszcze do apteki po leki dla ojca i do marketu na zakupy. Trzeba zrobić jakiś obiad. W domu oprócz niego i ojca był 19 letni brat Jasiek i 8 letnia Beatka nazywana przez wszystkich Betti. Mama zmarła przy narodzinach najmłodszej latorośli i zostali sami trzech mężczyzn i niemowlę. Jeśli 11-latka można oczywiście uznać za mężczyznę. I ktoś mógłby pomyśleć, że trzech mężczyzn i niemowlę, to komedia, to się mocno mylił. Dla nich świat się zawalił i tylko z pomocą rodziny, sąsiadki pani Szymczakowej i jej córki Ani wychowali Betti. Z Ania łączyła go prawdziwa przyjaźń, nigdy nie znalazł przyjaciela wśród swoich kolegów. A Anie znał od zawsze razem w przedszkolu, podstawówce, liceum i na studiach. I razem wyjechali do Anglii tylko, że ona tam została, a on musiał wracać. Któregoś dnia zadzwonił Jasiek z informacją, że ojciec jest w szpitalu i musi mieć operacje na serce. Marek bez namysłu spakował swoje rzeczy i wrócił do Polski.

Nazajutrz punktualnie o 11 Marek stawił się we firmie Febo-Cieplak. Ochroniarz poinformował go, aby udał się na 5 piętro do biura panny Cieplak.
Sekretariat był pusty i miał już zapukać, ale usłyszał zza drzwi jakąś kłótnię.
- Wioleta ma na ciebie zły wpływ. Mogłabyś w końcu przestać chodzić z nią do tego klubu.
-Nie Aleks. Nie jestem twoja własnością i nie będziesz ingerować w moje życie. Chodzę tam, gdzie chcę i, z kim chcę i nic ci do tego. Zrozumiałeś.
Chciał odejść, ale nie zdąży, bo drzwi otworzyły się i, to z takim impetem, że okulary wylądowały na podłodze i omal nie zostały nadepnięte. To był znów ten wysoki i nieuprzejmy brunet z wczorajszego dnia. Odszedł i nawet nie przeprosił. Marek jakoś się pozbierał i zapukał do drzwi.
- Jedną chwileczkę- usłyszał w odpowiedzi.
Wydawało mu się, że zna ten głos.  Należał do tej kobiety- anioła i na samą myśl, że może będą razem pracować bardzo się ucieszył.
Ula była wściekła. Aleks znów chciał jej narzucać swoje zdanie. Najpierw kazał jej zatrudnić na asystenta jakiegoś swojego znajomego, a później zaczął jej zarzucać, że źle się prowadzi. Tak jakby on był idealny. Te jego wszystkie modelki niby znajome. Dwulicowy egoista. Znajdę tylko dowody, że Aleks, to szuja i, że działa na nie korzyść firmy i addio.  I jeszcze go upokorzę, ale jak, to pomyśle o tym później.
 
 

- Witam pana, Urszula Cieplak- wyrwał Marka z myśli jej głos
- Dzień dobry pani Marek Dobrzański
Nie mylił się, to była ona i też go poznała.
-Przepraszam, że musiał pan czeka. I za Aleksa za wczoraj i za dzisiaj. Proszę usiąść.
-Sebastian tak pana zachwalał, że mogłabym zatrudnić pana w ciemno bez rozmowy kwalifikacyjnej - mówiła przeglądając jego CV. Rzeczywiście m a pan najlepsze kompetencje ze wszystkich kandydatów.
-Dziękuję pani.
- Nie wiem tylko, czy wspominał panu Sebastian, że czasem będzie musiał pan wyjechać służbowo 2-3 dni. Nie będzie, to panu przeszkadzać? I spojrzała na jego lewa dłoń.
- Nie, nie będzie. Jestem do pełnej dyspozycji.
- W takim razie witam na pokładzie.
-Naprawdę mam te prace? Tak szybko.
Ula też się zdziwiła przecież nigdy nie podejmowała pochopnie decyzji. Ale teraz miała przeczucie, że podjęła dobrą decyzję. Ten Dobrzański wyglądał na uczciwego i pracowitego.
- Naprawdę. A mógłby pan zacząć od jutra? Za 3 tygodnie 20 marca jest pokaz wiosenny i roboty jest masa.
- Tak, to żaden problem.
- To dobrze. A co do wynagrodzenia, to proponuję panu 4 tysiące.
- To dużo. Liczyłem na mniej.
- Myślę, że wynagrodzenie jest adekwatne do pana obowiązków. Jeszcze dzisiaj może pan pójść do Sebastiana i podpisać umowę. I, jeśli mamy razem pracować, to może będziemy mówić sobie po imieniu i wyciągnęła w stronę Marka rękę.
-Ula
- Marek.
Kiedy wyszli z biura w sekretariacie za biurkiem siedziała już sekretarka Uli.
- Wiolka poznaj Marka Dobrzańskiego. Od jutra będzie moim asystentem. Wprowadzisz go we wszystko?
- No pewnie Ulka.
-Cześć Marek nareszcie Ula kogoś zatrudniła, trochę mnie odciążysz. Wiesz jeszcze studiuję, dodatkowo chodzę na kurs językowy z hiszpańskiego i z PR. Co dwie ręce, to nie jedna, co nie Marek razem łatwiej będzie.
Sekretarka Uli była bardzo ładna i wyglądała bosko, ale to nie był typ kobiecej urody, która Markowi się podobała. I w dodatku jej ubiór był dla niego za bardzo wzywający. Zdecydowanie bardziej podobał mu się styl ubioru Uli elegancki i skromny.

W kadrach wszystko poszło sprawnie, a panowie Olszański i Dobrzański zdążyli przejść na ty.
- Teraz wystarczy tylko podpis Ali i prezesa i możesz zaczynać-mówił jakiś czas później Sebastian do Marka.
- To, gdzie ich znajdę?
- Spokojnie Marek. Prezes będzie dopiero jutro, a Alicja i tak teraz poszła na kawę. Chodź oprowadzę cię teraz po firmie, poznam z moimi kumplami. Chcesz kawy możemy pójść do bufetu?
- Z przyjemnością i dzięki, że zajmujesz się mną.
- Nie ma, za co Marek. Początki zawsze są trudne.
Olszański na początek zabrał go na 3 piętro na obiecaną kawę. Za bufetem stała młoda dziewczyna i w ogóle nie wyglądała na bufetowa. Markowi przypomniało się, że rano widział ją przed firma w małym sportowym autku.
- Ela dla mnie kawa i rogalik z czekoladą. A ty, co bierzesz Marek?
- Dla mnie sama kawa.
- Zaraz podam –odparła dziewczyna.
-Tam zawsze siadamy i wskazał Markowi stolik w kącie sali.
-My, to znaczy, kto?
- Ja, Adam prawa ręka Aleksa, Maciek recepcjonista Włodek, ochroniarz i Przemek asystent Isabelle.
- Isabelle ? Kim jest Isabelle? Coś mi to mówi.
- Nie znasz Isabelle? To nasza projektantka. Przemek ma z nią niełatwe życie i nieraz musi znosić jej humory.
- Proszę wasze zamówienie – przerwała, im Ela patrząc głównie na Marka
- Ona naprawdę jest tu bufetową? Nie wygląda na taką, co musi kawę parzyć –spytał Marek Sebastiana po odejściu Eli. Rano widziałem jak wysiadała z ekstra autka.
- Nie musi. To Ela Terlecka najlepsza kumpela Uli. Zatrudniła się tu na złość ojcu i z nudów. Jej ojciec ma sieć sklepów sportowych. A to, co tu zarobi, to na waciki jej nie starcza. O idzie Adam i Maciek.
- Cześć Seba -powiedzieli niemal jednocześnie.
- Cześć. Poznajcie Marka Dobrzańskiego nowego asystenta Uli. Marek, to jest Adam a to Maciek.
- Cześć i uścisnęli sobie na powitanie dłonie.
Adam był wyższy o głowę od Maćka i szczuplejszy i wyglądał na zlęknionego, a Maciek, natomiast wydawał się być wyluzowanym.
Tymczasem przy jednym z stolików pobliżu bufetu siedziały dziewczyny. Ula, Wiola, Ela i Alicja.
- Ula ty naprawdę go zatrudniłaś wygląda koszmarnie- zaczęła Ela zerkając na Marka.
- Naprawdę i nie oceniaj kogoś po wyglądzie dobrze Ela
- A jak ma na imię –dopytała się Alicja, która jeszcze nie miała okazji poznać Marka.
- Marek.
- Marek Koszmarek – powiedziały jednocześnie Ela z Wiolettą.
- Możecie przestać żartować- oburzyła się Ulka
- Ula tylko tak się nam zrymowało- usprawiedliwiała się Wiola. Wiesz przecież, że nie mam zwyczaju oceniać książki po okładce.
-Przepraszam bardzo Ela, że przeszkadzam, ale chciałbym dostać kawę. Płacimy ci za pracę, czy za plotkowanie o koszmarku- usłyszeli nagle głos Aleksa.
-Po, co te nerwy Aleks już podaję.
- Zrób dwie na Paulinę czekam.
Chwilę później do bufetu weszła wysoka i elegancka brunetka.
 -A, to jest Paulina Febo siostra Aleksa poinformowali Marka.
Marek sporo dowiedział się od nowych znajomych o firmie i o ludziach tu pracujących.
Prezesem, a jednocześnie współwłaścicielem jest Krzysztof Cieplak. On wraz z żona Heleną i ich córką Urszulą mają 50% udziałów. Druga połowę ma rodzeństwo Febo. Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym kilkanaście lat temu. Aleks jest dyrektorem finansowym, a Paulina nic konkretnego nie robi. Uważa siebie za ambasadorkę firmy cokolwiek miało to znaczyć.
-Aleks, kto siedzi z Olszańskim, Turkiem i tym z recepcji-spytała Paulina brata
- Nie wiesz? To firmowy koszmarek.
-Jaki znów koszmarek?
- Nowy asystent Uli.
- Żartujesz twoja narzeczona zatrudniła taką paskudę. Powinieneś z nią porozmawiać. Przecież ona zajmuje się wizerunkiem firmy.
- Ula jeszcze nie jest moją narzeczona Paulino.
- No właśnie, bo się za mało starasz braciszku. Uważaj, bo ktoś sprzątnie ci ją z przed nosa razem z udziałami.

Marek nie mógł uwierzyć w to, co powiedział Maciek. Ula była dziewczyną Aleksa.
- Nikt nie może połapać się w ich relacjach mówili dalej. Rodzice Uli i Aleksa od zawsze marzyli o wspólnej przyszłości dla ich dzieci. Parę lat temu byli parą, ale Aleks wyjechał do Włoch, a jak wrócił Ula postanowiła studiować w Londynie. Dopiero niedawno wróciła i znów zaczęli się niby spotykać. Aleksowi podobno chodzi tylko o udziały Uli, a Ula podobno robi na złość Paulinie. Nie przepadają za sobą od dziecka. Paulina zawsze zazdrościła Uli, że ma wokół siebie grono przyjaciół, a ona nie.

-A to, kto? – spytał Marek chcąc odgonić myśli od Uli i Aleksa pokazując na wchodząca parę.
- To właśnie jest Isabelle i Przemek- poinformował Seba
- To jest Isabelle - zdziwił się Marek całkiem, inaczej sobie ją wyobrażałem. Myślałem, że to jakaś ekscentryczka, a wygląda na krawcową. Filigranowa blondyneczka w fartuchu.
- Jedyna ekstrawagancja, to jej pseudo Isabelle przez S i dwa L – poinformował dotąd milczący Adam
Przemek za to wyglądał oryginalnie niewysoki około 40 lat okulary i prawdopodobnie farbowane włosy na siwo z nastroszoną fryzurą. Isabelle dołączyła do stolika dziewczyn, a Przemek o nich.
Tego dnia Marek do domu wracał w doskonałym nastroju. Ma prace i to całkiem dobrze płatną, nowych znajomych. Humor popsuła mu tylko wiadomość, że oni są parą. A ty, co myślałeś Dobrzański, że zakocha się w tobie.
Parę godzin później na Siennej w swojej sypialni siedziała Ula. Z torebki wyjęła całkiem nowy pamiętnik, to już 20.Powinnam już dawno przestać się w, to bawić pomyślała i zapisała.

Dzisiaj zatrudniłam nowego asystenta Marka. Dziewczyny nazwały go koszmarek. A najgorsze jest, że Aleks, to słyszał. I teraz biedaczyna już na zawsze został ochrzczony koszmarkiem . Jest miły, kompetentny i ma takie słodkie dołeczki w policzkach jak się uśmiecha, chociaż akurat to nie jest potrzebne do pracy. A Aleks znów knuje myśli, że znalazł idiotkę i może nią manipulować. Jak ja mogłam kiedyś myśleć, że jest moim wyśnionym księciem z bajki.
Na sam koniec dopisała:
Dziwne, ale mam wrażenie, że przydarzyło mi się dzisiaj coś ważnego. 
  

ROZDZIAŁ 2
Nazajutrz rano, kiedy Marek parkował swojego, a raczej swojego ojca prawie 20 letniego Volkswagena Passata parking przed biurowcem był jeszcze pusty. Dochodziło dopiero wpół do ósmej, a prace zaczynali o ósmej. Myślał, że będzie pierwszy, ale w sekretariacie zastał Wiolettę.
-Wiola ty już w pracy? Nocowałaś tu, czy co?
-Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje nie wiesz o, tym.
-A ja myślałem, że Kto rano wstaje ten jest niewyspany.
- Po prostu lubię mieć wszystko uporządkowane przed przyjściem Ulki. Normalnie wszyscy schodzą się tak za 10 ósma. I, wtedy przy windzie i na recepcji robi się taki ruch jak na Marszałkowskiej. Ale widzę, że z ciebie, to też ranny ptaszek.
-Ja, po prostu nie chciałem spóźnić się już pierwszego dnia.
- To, co Marek może kawy zrobię i pogadamy.
Wioletta okazała się wyjątkowo wylewna tylko, że zamiast mówić o firmie opowiadała o rozterkach miłosnych.
- Jak kocha, to niech czeka, co nie Marek. Ja muszę najpierw studia skończyć i dopiero później myśleć o zakładaniu rodziny- mówiła jakiś czas później Wiola. Sebulek może i jest słodki, przystojny i niebieskookim blondynem, a jak był mały musiał wyglądać jak aniołek z tymi pucowanymi policzkami i blond loczkami- ciągnęła swój monolog rozmarzonym głosem.
-Mówisz o Sebastianie Olszańskim? - wtrącił pytanie między jednym, a drugim westchnięciem.
- Przecież nie o Karpiel – Bułecka.
-Znamy się dopiero niecałe pół roku a on, to chciałby od razu żebyśmy razem zamieszkali. Faceci mają tylko jedno w głowie. Ja nawet nie wiem, czy go kocham. I nie chcę się jeszcze wyprowadzać z domu. Ale jakąś tam kurą domową, to nie jestem. Lubię czasami pójść do klubu i zabawić się. No wiesz ja jestem jak to mówią do tańca i do różańca. Jest czas zabawy i czas pracy, co nie Marek. A Seba czasami nudny jest jak flaki z olejem w wydaniu angielskim. Tylko, by na te mecze siatkówki z Władkiem chodził. A Ela ma, to samo z Władkiem. Nic innego tylko mecze i mecze. U nich przynajmniej są jakieś emocje. Oboje maja charakterki, ale kto się czubi ten się lubi , co nie Marek. A ty Marek masz kogoś? O Ula cześć.
Na szczęście Marka, że akurat przyszła Ula i nie musiał odpowiadać Wioli, że jego życie w tej sferze nie jest kolorowe.
-Cześć wam. Widzę, że wprowadzasz Marka we wszystko.
- Ma się rozumieć Ula. A tu masz te foldery reklamowe, o które prosiłaś.
-Tak szybko? Dzięki Wiola jesteś aniołem. Mogłabyś jeszcze zadzwonić do pani Karoliny i przełożyć nasze spotkanie na później, jeśli można. Ojciec zwołał na 9 zebranie i raczej nie zdążę dojechać do centrum. Aha, Marek twoje biurko przyniosą w południe, więc na razie możesz tutaj zostać i dalej plotkować z Wiolą.
- Właśnie Wiola, dlaczego ty nie chciałaś zostać Uli asystentką? Chyba nadawałabyś się.
- Marek znam swoje możliwości i nie porywam się z motyka na słońce. Studiuję reklamę i marketing medialny. Nie znam się na tych wszystkich cyferkach i zestawieniach. Jeśli nie potrafisz nie pchaj się na afisz, co nie Marek.
Kiedy Ula weszła do sali konferencyjnej Aleks z Pauliną zdążyli już naopowiadać jej ojcu o tym, że zatrudniła nieodpowiednią i nieefektowną osobę na swojego asystenta.
- Krzysztof proponowałem Uli swojego znajomego, ale ona uparła się na tego Dobrzańskiego.
I mieć szpiega we własnym biurze-pomyślała Ula.
-Tato Aleks i Paulina przesadzają. Marek może i nie jest urokliwy, ale kompetentny. I nie zamierzam zatrudniać nikogo z czyjeś protekcji.
- Kochani nie kłóćcie się, czas pokaże, kto miał rację. Poprosiłem was tutaj, bo przyszedł czas abym powiedział sobie, że przyszedł czas oddać firmę w młodsze stery.

-Ojciec rezygnuje z funkcji prezesa i odchodzi z firmy-mówiła Ula jakiś czas później Wioletcie i Markowi
- Jak, to odchodzi to, kto teraz będzie prezesem? Chyba nie Aleks Ula. Będzie gorzej niż Sodoma i Gomora.  Wyzysk, ucisk, zwolnienia, szykany,
- Wiola spokojnie nie dopuszczę do tego i jeszcze dzisiaj się tym zajmę. A ojciec będzie pracował do końca czerwca. Tato zaproponował, że najuczciwiej będzie jak przeprowadzi konkurs. Ja i Aleks mamy opracować i przedstawić własne wizje na rozwój firmy. A później ocenią je eksperci z branży i prezesem zostanie ten, kto wygra. Tak, więc mam trzy miesiące na wymyślenie planu. I zajmiemy się tym od razu po pokazie. Aha, Marek ojciec mówił, że możesz przynieś mu umowę do podpisania.
-Wspomnisz moje słowa Marek. Nic innego nas nie czeka przy Aleksie, tylko rozbój w biały dzień.

Pan Cieplak okazał się około 60 letnim postawnym mężczyzną o miłym wyglądzie i taki właśnie był bardzo sympatyczny. Nie odprawił Marka od razu po podpisaniu umowy tylko poświęcił mu klika dobrych minut na pogawędkę.
-Widzę chłopcze, że córka dokonała dobrego wyboru. Na zebraniu walczyła o pana i bardzo chwaliła.
- To miłe. I zrobię wszystko, aby nie zawieść pana Uli i firmy.

Tymczasem Ula z Wiolettą stały przed biurem detektywistycznym Maklaklewicz i spółka. Już niedługo zobaczymy Aleksandrze Febo, co ukrywasz- pomyślała Ula.
- Wiola mam tylko nadzieję, że przeczucie mnie nie myli i Aleks ma kłopoty.
- Ula nie martw się. Gośka mówiła, że ta pani detektyw Karolina jest dobra. W kilka dni zdobyła dowody na to, że jej były ją zdradza. Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie, co nie. To, co Ula iść z tobą na górę?
- Nie, nie trzeba.

- Pani Karolino tydzień temu Aleks został pobity. Tłumaczył się, co prawda, że został napadnięty, ale ja w, to nie wierzę.  Nie chciał zgłosić napaści na policji, a od tego czasu dziwnie się zachowuje. Niedawno pod słyszałam jego rozmowę telefoniczną mówił o jakichś długach i ewidentnie ktoś go zastraszał. A dwa dni temu znalazłam w jego kieszeni kwit z kasyna.
- I, jeśli dobrze rozumie mam sprawdzić, co porabia pani znajomy.
- Dokładnie tak. Tylko, że Aleks wyjeżdża służbowo za 3 dni do Mediolanu, a wróci za jakiś tydzień.
- 3 dni, to trochę mało czasu. Zobaczymy, jednak, co się da teraz ustalić, a po jego powrocie najwyżej wrócimy do sprawy.
Na efekt działań detektywów Ula nie musiała długo czekać.  Trzy dni później zadzwoniła pani detektyw i poprosiła o spotkanie.
-Miała pani rację pani znajomy bywa w kasynie i z tego, co się zorientowałam jest stałym bywalcem. Krupierzy i obsługa go znają. Miałam okazję poznać go, więc dzisiaj tam wrócę i o niego wypytam. Proszę tu ma pani jego zdjęcia i jego towarzyszki.
- Znam ją, to Klaudia i dziękuję za zdjęcia. Są dość jednoznaczne będę mieć przynajmniej dowód, że nie jest wierny.
- Nie mówiła pani, że to ktoś bliski.
-Bo nie jest. Nasze relacje są trochę skomplikowane i długo, by tu opowiadać. On tak uważa, a ja nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Łatwiej mi będzie w takim układzie udowodnić ojcu, że Aleks nie jest ideałem, a tym bardziej nie nadaje się na męża.
- Rozumiem. I jeszcze jedna sprawa jak nie najważniejsza. Wczoraj rano spotkał się z niejakim Lwem Korzyńskim. Mieliśmy już okazje go poznać i proszę na niego uważać. Niektóre z jego interesów są nie do końca legalne. Jeśli pani chce, to możemy i to sprawdzić.
- Tak bardzo proszę. Chcę wiedzieć wszystko.
Wracając do firmy Ula myślała głównie o tej ostatniej sprawie i postanowiła, że nie będzie czekać bezczynnie na wynik śledztwa detektywów, ale sama się tym zajmie. Przypomniało się jej, że Adam niedawno wspominał o jakimś nowym dostawcy materiałów.

Miną tydzień od czasu, kiedy Marek zaczął pracować w firmie i już na dobre wsiąkł w życie FC. O 11 była przerwę na kawę i czas dla nowych znajomych. Najbardziej polubił Sebastiana i te jego wszystkie ploteczki firmowe. Z reszta chłopaków też się zżył. Adam był najbardziej spokojny i o dziwo w skrycie wzdychał do Pauliny, a koledzy nie potrafili mu tego wybić z głowy. Maciek rusycysta z wykształcenia szukał tej jedynej i ciągle pozostało mu coś z małego chłopca. Władek kończy AWF i niegdyś grał w siatkówkę, ale kontuzja zakończyła jego karierę. A Przemek nie był z nikim związany i był wielką niewiadomą. Świetnie też dogadywał się z Wiolą i Ulą. Zwłaszcza z Wiolettą, bo Ula miała zwyczaj spóźniać się wychodzić wcześniej z pracy i znikać w ciągu dnia. Przez pierwsze 3 dni myślał nawet, że Ula to leserka, jednak następnego dnia wszystko się zmieniło.
- Już jestem kochani i przepraszam, że przez ostatnie dni nie mieliście ze mnie żadnego pożytku. Ale od dzisiaj się, to zmieni obiecuje.
- Ula nic się nie stało prawda Marek. Lepiej późno niż wcale, co nie.
- Dzięki Wiola. To, co u mnie za pół godziny i obgadamy wszystko.

- Tu masz te kontrakty z modelkami. Tak jak chciałaś Daria ma główne wyjścia. Catering zamówiony, obsługa medialna i techniczna też, a Marek zrobił ci te wszystkie kosztorysy prawda- mówiła jak nakręcona Wiola
- Tak, wystarczy tylko zrobić przelewy i już.
- Jest mi głupio. Widzę, że odwaliliście kawał roboty, a ja nic.
- Jeszcze nie całą Ula, ale prawie całą. Jutro trzeba pojechać do Łazienek i podpisać umowę. Tylko już beze mnie. Pamiętasz mam jutro wolne i będziecie musieli radzić sobie bez sekretarki.
- Pamiętam Wiolka i jakoś sobie poradzimy. Twoje kolokwium jest ważniejsze. Aha, Marek, póki pamiętam. W poniedziałek trzeba pojechać do Wrocławia i zostać do wtorku. I przepraszam, że tak późno ci o tym mówię.
- Nic nie szkodzi. A co będę miał tam robić?
- Nie ty tylko my. Ja tez jadę. Musimy omówić dodatkowe pokazy i promocję nowej kolekcji w galerii i wybrać sklepy do współpracy.
Marek tego już nie słyszał. Myślał tylko o tym, że ona też jedzie. Dwa dni spędzi z Ulą i co z tego, że służbowo, ale i tak był wniebowzięty.

Następny dzień dla Matka był bardzo udany, bo cały dzień spędził w towarzystwie Uli. Rano pracowali razem w biurze, później pojechali do Łazienek, a na sam koniec poszli na obiad i spacer.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła Marek? Sama pewnie nigdy bym nie wynegocjowała 10 tysięcy upustu.
- Tak praca trzeba szukać oszczędności.  Z domu, to wyniosłem. I jakoś kiedyś dawałaś sobie radę beze mnie.
- Tak całe 3 tygodnie. To, co Marek może teraz pójdziemy coś zjeść? Zgłodniałam już. Co powiesz na Książęcą.
- No, nie wiem Ula. Tam jest bardzo elegancko, a ja nie jestem dzisiaj odpowiednio ubrany. Wolałbym pójść do mamy.
-Do mamy? To twoja mama mieszka we Warszawie? Nie wiedziałam.
- Nie Ula. Jest taki lokal Jak u mamy blisko SGH. Chodziłem tam na obiady w czasie studiów. Można tam tanio i smacznie zjeść. A moja mama zmarła 8 lat temu.
- Przepraszam Marek nie wiedziałam.
- Nie szkodzi. To, co Ula może dzisiaj pójdziemy do mamy, a do Książęcej innym razem.
Ula zgodziła się na propozycję Marka i poszli do jego ulubionej knajpki, i przyznała, że jest mile zaskoczona.
- Marek te krokiety z brokułami są pyszne. Nie pamiętam, kiedy jadłam równie dobre. I spory ruch tutaj.
- Tu tak zawsze jest tłoczno. A moje pierogi, to poezja, kiedy byłem Anglii strasznie mi ich brakowało. A na deser proponuję ci muffinki czekoladowe, kawę i spacer.
Na spacer nie trzeba było Uli namawiać. I dla odmiany, to ona zabrała Marka do swojego ulubionego parku obok firmy. Rozmawiali o wszystkim o życiu, rodzinie, pracy, studiach. Ula zauważyła, że gdy Marek mówił o swojej rodzinie uśmiech nie schodził z jego twarzy. Widać był jak bardzo jest związany z ojcem, bratem i siostrą.
- Powinieneś robić to częściej.
-Co robić Ula?
- Uśmiechać się masz takie słodkie dołeczki. Nie wiedziałeś o tym.
- Wiedziałem, ale za to mój aparat na zębach, to nie za bardzo wypada pokazywać.
- Marek aparat na zębach, to nie grzech. Sama roku temu jeszcze nosiłam.
- Żartujesz?
- Nie. Mogę ci pokazać zdjęcia. I miałam jeszcze 10 kilo więcej. Zawsze byłam pulchna, a tata długo na mnie wołał kluseczko. Więc jak widzisz nikt nie jest idealny.
- Nieprawda Ula ty jesteś idealna.
W ramach odpowiedzi Ula posłała Markowi uśmiech tak piękny- pomyślał, że przy, nim gwiazdy na niebie bledną.
Ku rozpaczy Marka doszli właśnie do siedziby FC i trzeba było się pożegnać. Życzyli sobie jeszcze udanego weekendu, umówili się na 6rano w poniedziałek i rozjechali do swoich domów.

Dzisiaj zrozumiałam, jaką jestem szczęściarą, wielka szczęściarą. Nigdy nie miałam pod górkę, tylko zawsze z górki. Duży dom, pieniądze, drogie zabawki, pełną rodzinę. Później, kiedy byłam dorosła stać było mnie na studia za granicą, drogie ubiory, wyjazdy. A Marek cały czas miał pod górkę. W ich domu się nie przelewało o wszystko musiał sam walczyć i na dodatek zmarła, im mama. I podziwiam go za to, że pomimo przeciwieństw losu jest taki dzielny, zaradny, pełen radości, opiekuńczy. Dobrze zrobiłam, że go zatrudniłam. Nie będzie musiał nigdzie wyjeżdżać za pracą. Może zostać tu z najbliższymi i jego rodzina też będzie szczęśliwa. Cieszę się, że mogłam się do tego przyczynić i miło, by było ich kiedyś poznać.
           
Rozdział 3
Marek nigdy nie był śpiochem. Nawet w soboty wstawał o zwykłej porze. Dzisiaj już od dawna nie spał, ba w ogóle nie spał. Leżał z rękoma założonymi pod głową i cały czas myślał o wczorajszym dniu o cudownie spędzonym dniu. I o tym, co czeka go pojutrze. Ze wspomnień, marzeń i planów wybił go dzwonek komórki. Odebrał machinalnie nie patrząc, kto dzwoni.
- Cześć Marek nie obudziłam cię.
- Cześć Ula. Nie, nie obudziłaś. I jak miło cię słyszeć –pomyślał - Już od dawna nie śpię. I chyba masz jakiś dar telepatii? Właśnie myślałem o, o wyjeździe- dokończył.
- To raczej oboje mamy, bo ja właśnie w sprawie wyjazdu dzwonię. Mała zmiana planów.
Nie Ula, proszę, tylko mi nie mów, że nasz wyjazd jest nieaktualny- pomyślał.
- Pomyślałam, że zamiast marnować czas na jazdę samochodem polecimy samolotem. Bilety już zamówiłam. Samolot jest przed ósmą, więc umówmy się na 7 na lotnisku w Modlinie. Dobrze Marek? I jeszcze jedna sprawa. Wczoraj byłam u rodziców i tato bardzo cię chwalił za ten wczorajszy upust. Dał mi te wstępne umowy warunków współpracy z tymi butikami we Wrocławiu i prosił żebyś je przejrzał, jeśli możesz.
- Pewnie, że mogę. To, co Ula mam podjechać do firmy?
- Nie, nie spokojnie Marek. Nie musisz przyjeżdżać do Warszawy. Wyślę ci emailem, to będziesz mógł je w spokoju w domu przejrzeć. Ja i tak jestem przez cały weekend zajęta i nie będę mogła ci pomóc. Obiecałam mamie, że pomogę jej we fundacji.
Tak naprawdę, to Ula miała zająć się tymi umowami tylko, że nie miała na, to czasu. Wieczorem robi parapetówkę i była jeszcze w rozsypce, a w niedzielę rzeczywiście miała wziąć udział w charytatywnej imprezie” Wesołego Zajączka’’.
-Ula nie martw się. Ja się zajmę tymi umowami, a ty swoimi sprawami. I tak nie mam nic lepszego do roboty.
- Dziękuje Marek jesteś kochany. To znaczy jesteś…
- Miły i uczynny –dokończył Marek, ale i tak się cieszył z tego kochanie.
- I niezastąpiony. I jeszcze raz dziękuję Marek. Jakby, co to dzwoń. OK.

Po co ja w ogóle dałam namówić się Wioli na zrobienie tej parapetówki- myślała Ula. Muszę jeszcze posprzątać, zrobić zakupy i coś przygotować do jedzenia.  A Wiola owszem obiecała przyjść i pomóc, ale dopiero po 16. W dodatku nakłamałam Markowi. Będę musiała jakoś mu, to wynagrodzić. Odwala za mnie całą robotę.
Parę godzin później Ula z niedowierzaniem patrzyła na swoje dopiero, co wysprzątane mieszkanie.
- Wiola skąd wzięło się tyle ludzi. Przecież zaprosiłam tylko 15 osób, a jest chyba dwa razy tyle. I skąd te walające się puszki po piwie. Przecież piwa nie kupowałam.
- Ula wiesz jak to jest ktoś przyszedł z kimś i się uzbierało. A piwo Sebulek przyniósł. I nie martw się, że tyle ludzi.  Po 24 leci Gala boksu i część wyniesie się do klubu. Powiedz lepiej, kogo wybrałaś Kamila, czy Damiana. Dwoją się i troją, żeby ci dogodzić.
- Wiola żadnego nie wybrałam i do czego miałam ich wybierać. Zaprosiłam ich, bo z facetów miał być tylko Sebastian i Władek i brakowało męskiego towarzystwa. A w dodatku mam Aleksa na głowie i musze uważać.
- Racja Ula. Lepiej dmuchać na zimne, co nie niż gorącym się sparzyć.

Rano Ula obudziła się z bólem głowy. Przecież nie wypiłam dużo- pomyślała. Humoru nie poprawił jej też wygląd mieszkania. Wszędzie pozostawiane kieliszki, talerzyki, puszki i resztki jedzenia na podłodze. Dobrze, chociaż, że niczego nie potłukli. No nic Ulka trzeba, to teraz posprząta, samemu ogarnąć się i pójść na tą dobroczynną imprezę.

Markowi, za to sobota i niedziela ciągnęła się niemiłosiernie. Z umowami poradził sobie już w sobotę. Z nudów zaczął pisać prezentację rozwoju firmy. Nowe style, nowa klientela, nowy charakter formatu firmy.
Ula nie rozumiała, dlaczego mama zaprosiła również Paulinę na ten charytatywny bankiet. Przecież nie była z tych osób, które lubią wydawać pieniądze nie mając nic w zamian. W dodatku uczepiła się Uli i cały czas narzekała na jedzenie, obsługę i hałas. A na sam koniec skrytykowała jej wyjazd z Markiem.
- Chyba żartujesz Ula zabierasz ze sobą koszmarka.
- Marka, jak już Paula Marka. I czegoś tu nie rozumiem. Czy ty masz coś przeciw?

Tymczasem w Rysiowie Marek też czegoś nie rozumiał. Nie rozumiał, dlaczego akurat dzisiaj cała jego rodzina postanowiła go spakować. Przecież nie raz wyjeżdżał do Londynu i to na dłużej i nie miał tylu pomocników. A dzisiaj wszyscy robili z tego wielkie halo, tak jakby miał lecieć do Afryki.
-Powinieneś zabrać tą bordową koszulę. Jest taka śliczna i wesoła- zaproponowała Betti.
- A nie jest trochę za krzykliwa. Bądź, co bądź ja tam jadę do pracy.
-Marek minęły już czasy, kiedy na spotkania biznesowe chodziło się tylko w białych albo niebieskich koszulach- argumentował Jasiek.
- Tak myślisz.
-Synku, skoro już będziesz we Wrocławiu, to może wstąpiłbyś do Karwackich – dopowiedział Józef
-Tato wątpię abym miał czas. Jadę tam do pracy.
- A ta pani, z którą jedziesz, jaka jest?
- Bardzo miła i fajna Beatko i bardzo piękna dodał już w myślach.
- A ma męża- drążyła temat Betti
- Nie, nie ma męża, ale ma narzeczonego. I nie próbuj mnie swatać, tak jak z twoja panią od angielskiego i siostrą Sary. No, to mam już chyba wszystko. Koniec pakowani, koniec przesłuchania i koniec przedstawienia idziemy na kolację kochana rodzinko.

- Bardzo tu ładnie prawda Marek. Ładniej niż w Warszawie-mówiła nazajutrz Ula przejeżdżając przez miasto. Wiola zarezerwowała nam hotel blisko centrum. Co prawda, tylko trzy gwiazdkowy, ale przytulny.
-Nie szkodzi Ula, że trzy gwiazdkowy, hotel nie koniak, żeby na gwiazdki patrzeć, prawda. A Wrocław jest rzeczywiście bardzo ładny. Słyszałem, że warto obejrzeć rynek i okolice.
- Właśnie Marek. Po południu jak skończymy z tymi butikami chciałabym pójść na rynek szukać krasnoludków.
-Żartujesz? Szukać krasnoludków? Ula przecież, to dla dzieci.
- Oj, tam od razu dla dzieci. Dla turystów. Nigdy jeszcze nie byłam we Wrocławiu i chcę trochę pozwiedzać. Jak nie chcesz ze mną iść, to zawsze będziesz mógł wrócić do hotelu.
- Nie, nie chcę. To znaczy nie chce wracać do hotelu. I z przyjemnością ci potowarzyszę.

- To, co Marek może konkurs na to, kto znajdzie więcej krasnoludków- zaproponowała Ula, kiedy wyszli już z ostatniego wizytowanego sklepu. Ten, kto znajdzie więcej będzie mógł zorganizować nam wieczór.
- To ja mam już jednego. Tylko pamiętaj Ula trzeba dokładnie się rozglądać. Krasnoludki lubią się czaić. Są wszędzie na ziemi, na górze w oknach i zakamarkach. O tu jest drugi.
- Muszę przyznać, że szybki jesteś. Zaraz, zaraz Marek. Oszukujesz ty nie masz okularów.
- No dobra Ula powiem prawdę. Moja ciocia mieszka we Wrocławiu i krasnoludki przerabiałem z Betti z 10 razy. 3 razy ZOO i Aquapark i jeszcze Fontanny Multimedialne.
- I przez cały czas trzymałeś, to w tajemnicy i bawiłeś się ze mną. Wiesz jak to się nazywa podstępne, perfidne krętactwo. A z tym ZOO dobrze się składa, bo chcę iść jutro i będziesz mógł mi wszystko pokazać. No, a teraz, skoro tak dobrze znasz Wrocław, to prowadź przewodniku.

- A to jest Most Tumski most zakochanych. Zobacz, ile zakochanych par tutaj przypieczętowało swoja miłość.
- I ciekawe, ile z tych miłości przetrwało.
- Ula nie bądź taką pesymistką.
- Nie jestem pesymistka tylko znam życie. A twoja kłódka też tu wisi.
- Nie żartuj wiem jak wyglądam. Troch, inaczej niż Filip Bobek, Brad Pitt, czy Kuba Wesołowski. Prawda Ula? I tylko mi nie mów ,że sam wygląd się nie liczy albo Każda potwora znajdzie sobie adoratora. Chociaż źle powiedziałem. I dla koszmarka znajdzie się…. wybranka,  kochanka.
- Koszmarka? Dlaczego powiedziałeś akurat koszmarka.
- Nieważne.  Za, to ty możesz przyjechać tu z Aleksem.
-Teraz ty żartujesz Aleks i romantyzm. To jest się nigdy nie zdarzy.

Tymczasem w bufecie FC .
- A ty coś taki przygnębiony? Isabelle znowu ma humory?
- To gorzej niż humory. To hormony Sebastianie. Znam to miała to 3 lata temu jak miała urodzić się Gabrysia i 5 lat temu, gdy miał urodzić się Karolek i 7 lat temu, gdy miał urodzić się Wojtek. A Marek, gdzie mam do niego sprawę.
- Nie wiesz pojechał z Ulą do Wrocławia- doinformował Sebastian
- On, to ma szczęście. Zna Ulę dopiero 2 tygodnie i już z, nim wyjechała, a ja z Pauliną znamy się 5 lat i tylko na etapie dzień dobry, jest Aleks.
-Adasiu mówiłem ci pół światu tego kwiatu. Taka Kaśka na przykład od nas jest po ASP i już o ciebie nieraz pytała, a ty tej Pauliny uczepiłeś się, jak rzep psiego ogona.
- A, czy ktoś mówił Markowi, że Ula lubi bawić się mężczyznami.
- No, co ty Maciek. Mareczka, to nam chyba nie rozkocha. O Isabelle wróciła z apteki.
Tymczasem parę stolików dalej.
- Wiola, a Aleks wie, że Ula wyjechała z Markiem.
- Jak nie wie, to pewnie Paula mu powie. Ula mówiła, że wczoraj na tym bankiecie robiła jej wyrzuty, że niby skompromituje firmę, że przecież pójdą do najelegantszych butików i takie tam.
- A wiecie, co mi się wydaje- zaczęła Ela, że nasz koszmarek coś czuje do Ulki. Patrzy na nią jak w obrazek.
- Serce nie sługa jak to mówią, co nie.
- Wiola, Marek jest inny niż ci wasi faceci z klubu. Mam nadzieję, że Ula ma trochę rozsądku i nie będzie się, nim bawić.
- Ala bez obawy Ula na pewno nie zrobi nic głupiego. Umie oddzielić pracę od reszty. O Isabelle w końcu przyszła.
- Dziewczyny jestem w ciąży.

- Pięknie tu Marek. Tylko chyba bardziej na randkę pasuje niż na spotkanie na spotkanie …
- Koleżeńskie? Chciałaś zjeść kolacje w wyjątkowym miejscu, więc pomyślałem, że palmiarnia będzie najodpowiedniejsza.
Rzeczywiście sceneria i atmosfera były iście egzotyczne. A jedzenie były niespotykane i nieziemsko dobre.
- Marek nie pamiętam jak nazywa się to danie, ale jest wyśmienite. Mówię ci poezja, rozpływa się w ustach. Mam tylko nadzieję, że to naprawdę nie jest nic obrzydliwego. A ta pani, to chyba ciebie woła.
Marek nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ponad pół miliona ludzi mieszka we Wrocławiu, a ja akurat trafiłem na ciotkę. Koniec uroczego wieczoru.
- Tak, to właśnie moja ciocia i wujek.
Wbrew jego obawą spotkanie z rodziną nie popsuło nastroju wieczoru. Oczywiście musiał wszystko ciotce tłumaczyć, kim jest Ula i dlaczego tu są. A ciotka, podobnie jak Betti i tak upatrzyła w Uli kandydatkę na żonę dla swojego siostrzeńca. Wyliczyła wszystkie jego zalety i dodając tylko dla ścisłości dwie wady słabość do pierogów i komiksów.
- Pierogi i komiksy nie są jeszcze takie złe- proszę pani. Ja mam słabość do krówek i kupowaniu butów- skomentowała Ula.
Dwa dni minęły szybko za szybko jak dla Marka. I, choć, to były tylko dwa dni, a może aż dwa dni- myślał były bardzo udane. Teraz lecieli z powrotem do Warszawy Ula spała wsparta na jego ramieniu, a on miał czas na wspomnienia. Ula okazała się miłą towarzyszką i tak swobodnie czuł się w jej towarzystwie. Jest bardziej inteligentna niż myślał i taka zwariowana i zabawna. A zachowanie Uli w ZOO go najbardziej zaskoczyło bawiła się, jak Betti. Dokładnie wszystko oglądała, biegała, śmiała się a Marek obowiązkowo musiał jej zrobić zdjęcia. Prawie wszystko ją zachwycało „ zobacz jakie śliczne te lwiątko, urocze te słoniątko prawda. Nie, nie do węży i pająków, to ja nie pójdę.” Marek z uśmiechem i radością wspominał te chwile. Chciał je zachować w pamięci jak najdłużej.

Ula z pobytu we Wrocławiu wyniosła podobne spostrzeżenia i zapisała je w pamiętniku.
Dobrze mieć takiego kumpla jak Marek. Jest całkiem inny niż faceci, których znam. Miły, dobry, inteligentny, dowcipny i tak dobrze czuję się w jego towarzystwie. Już dawno z nikim tak miło nie spędziłam czasu. Jego ciocia ma rację Marek jest idealny. Prawie idealny, tylko urody mu brakuje. Ale tak to już jest nie można mieć wszystkiego.

Rozdział 4

Ula zawsze była śpiochem i miała zwyczaj wstawać z łóżka za przysłowiowe 5 dwunasta. Dzisiaj też późno wstała, ale bardziej z powodu zaspania niż wylegiwania się. Ten wyjazd dobrze mi zrobił, powinnam chyba częściej wyjeżdżać- myślała, czuję się taka się taka wypoczęta i zrelaksowana. Do firmy przyszła, więc mocno spóźniona, ale w doskonałym humorze i z nowymi siłami.
- Cześć Wiola.
- Cześć pracy rodacy - przywitała Ule swoim ulubionym powiedzonkiem. No i jak było?
-Co, jak było?
- Ulka! Nie udawaj Greka, pytam cię jak było z Markiem.
- Miło było.
- Wiesz, co ty i Marek dobraliście się, jak w korcu maku. Tyle, to ja też wiem, Marek powiedział, to samo- miło było.
- Dobra Wiola pogadamy później. Powiedzmy za pół godziny w bufecie ok. I tak musiałabym opowiadać wszystko od początku reszcie dziewczyn. Teraz, to ojciec na mnie czeka, a i tak jestem już spóźniona. Wiola dzwoniła pani Karolina?
- Tak dzwoniła, dzwoniła umówiłam cię na 13.

Pan Cieplak był zawsze dumny ze swojej córki. Ula od dziecka była bardzo ładna, miła, dobra, uczynna, bystra i koleżeńska. Co prawda kiedyś żałował, że nie ma syna jednak teraz nie zamieniłby swojej jedynaczki nawet na tuzin synów. Była, po prostu jego oczkiem w głowie. I marzył, żeby to właśnie Ula zajęła jego miejsce. Dzisiaj też był z niej bardzo zadowolony i z rezultatów jej pobytu we Wrocławiu.
- Córeczko świetnie się spisaliście sam lepiej bym tego nie załatwił. Podziękuj panu Markowi ode mnie. Zatrudnienie go było strzałem w 10 i pilnuj, żeby nam ktoś pana Marka nie podkupił.
-Dobrze tato i na pewno podziękuje.
- Skarbie mam do ciebie jeszcze jedna sprawę. Pamiętasz, że tydzień przed świętami są te targi ślubne w Poznaniu. Miałem jechać razem z mamą, ale pokrywają się z tą galą wręczenia nagród przedsiębiorczości i nie mogę tego opuścić. Pomyślałem, że może pojechałabyś za nas razem z Aleksem? Taki wyjazd dodrze, by wam zrobił.
- Tato, ale to dopiero za 3 tygodnie. Pomyślę o tym później, dobrze. Teraz, to ja muszę już lecieć dziewczyny na mnie czekają- odpowiedziała wymigując się od dalszej rozmowy na temat Aleksa.
Dobre sobie, ja, Aleks i targi ślubne, to się nie uda tato- myślała czekając na windę. Ja nawet tego nie potrafię sobie wyobrazić, a co dopiero miałabym zrealizować. Pojadę z Wiolą albo Elą .Cichy gong oznajmił przybycie windy drzwiczki się rozsunęły, a windzie zastała Marka.
-Cześć Ulka.
- Cześć. I co Marek wyspałeś się wczoraj tak późno wróciliśmy.
- Tak wyspałem się. Ja nie potrzebuje dużo snu. Niech zgadnę jedziesz teraz do bufetu na kawę i przesłuchanie? Wiola cały ranek próbowała wyciągnąć coś z naszego wyjazdu. W końcu dała mi spokój i stwierdziła tylko” No tak mówił dziad do obrazu, a on do niego ani razu”
- Cała Wiola, ale ciebie chyba też czeka niezły magiel. A znając Sebastiana, to wyciągnie z ciebie każdy szczegół wyjazdu.
- Tak, to prawda. Zdążyłem zauważyć, że Sebastian jest w tym mistrzem. I doskonale dobrał się z Wiolą, oboje lubią plotkować.
-I pamiętaj, że nic się przed nimi nie ukryje. Aha, zapomniałabym. Tato kazał ci podziękować, spisałeś się na medal- powiedziała jeszcze Ula wchodząc z Markiem do bufetu.
- Spisaliśmy się, jak już.

-To teraz opowiadaj Ulka. Udany wyjazd.
- Udany, udany. Marek jest fajnym, wyluzowanym, sympatycznym facetem. Okazało się, że ma tam rodzinę i zna Wrocław. Pierwszego dnia pokazał mi rynek i okolice, a na obiad zabrał na najlepsze spaghetti w mieście. Wieczorem, zaś zaprosił na kolację do palmiarni i…
- Palmiarnia, jakie, to romantyczne. Kto, by pomyślał, że taki niepozorny, a romantyczny - przerwała jej Ela. No i co było dalej. Jakieś pikantne smaczki.
- Nie, chociaż tak były pikantne egzotyczne krewetki, a Marek spotkał tam swoja ciocię i wuja i …
- Żartujesz - tym razem to Wiola jej przerwała. A mogło być tak pięknie. Nie ma, to jak zjawić się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze, co nie dziewczyny.
- Wiola akurat jego rodzina okazała się być bardzo miła. Wujek jest menadżerem restauracji w jednym z hoteli i zaprosił nas do siebie do pracy na taras widokowy ,a później jeszcze poobwoził po mieście. Wczoraj poszliśmy do ZOO, a wieczorem wróciliśmy do Warszawy.
- I, to wszystko żadnych ekstra atrakcji? - spytała Ela i dodała To zmarnował ci wyjazd.
- Nieprawda było bardzo sympatycznie.
- A wy myślałyście, że co?- odezwała się Isabelle, że Ula i Marek pojechali tam w celach towarzyskich. I na wyjazdach służbowych można się przyjemnie bawić bez tych waszych super rozrywek. Prawda Ula.
-Bo można. Potrzebna jest tylko miła atmosfera i odpowiednie towarzystwo. A ty Ala, dlaczego nic nie mówisz.
-Bo Ala uważa, że możesz skrzywdzić Marka – wyręczyła Alę z odpowiedzi Wiola i zrelacjonowała niedawne rewelacje Eli i Alicji.
-Co? Ja i Marek, co wyście tu nawymyślały.
- No wiesz Ulka, to się widzi. Marek czasami tak patrzy na ciebie – tłumaczyła się Ela
- Chyba zwariowałaś. Nie będę tego dłużej słuchać i nic już więcej nie powiem. Zresztą musze już iść. Ala mam dla ciebie te delegacje za wyjazd.  Może pójdziesz ze mną do biura, to ci od razu dam.
- Ula nie gniewaj się, że mówiłam o tobie i o Marku te wszystkie rzeczy- zaczęła niewygodny temat Ala, gdy wyszły z bufetu. Znam cię od dziecka i nieraz robisz głupstwa, ale pamiętaj, że Marek jest inny niż ci wszyscy faceci, których znasz.
- Ala ja, to wiem.  Marek jest kimś wyjątkowym. I nie zrobię nic głupiego.

- I jak Marek przyjemny wyjazd?
- Przyjemny,  przyjemny Seba. Ula jest fajną, wyluzowaną, sympatyczną dziewczyną. Znam Wrocław, więc robiłem za przewodnika. W poniedziałek pokazałem jej rynek i okolice warte obejrzenia, na obiad poszliśmy do najlepszej włoskiej restauracji, a wieczorem na kolacje do palmiarni. Wczoraj byliśmy w ZOO, a wieczorem wróciliśmy do Warszawy.
- I nic więcej Marek, żadnych niespodzianek- spytał niepocieszony Sebastian.
- Była jedna. W palmiarni spotkałem swoją ciotkę i wujka.
- Jak pech, to pech, ale co zrobić- nie chłopaki skwitował Maciek.
-Dlaczego od razu pech. Miło było ,a przynajmniej Uli bardzo się podobało. Zwłaszcza jak wuja zabrał nas do hotelu, gdzie pracuje i restauracji z widokiem na Wrocław.
- Kurczę Marek ja jednak ci zazdroszczę - rzekł Adam Służbowy, czy nie służbowy wyjazd, ale też chciałbym, gdzieś wyjechać gdzieś z Pauliną.
- A ten znowu swoje- mruknął Przemek. - A ty Marku uważaj. Ula jest z tych dziewczyn, w których łatwo się zakochać, a trudniej później odkochać się i zapomnieć. I nie daj boże żebyś się w niej zakochał.
Tylko, co ja mam zrobić, jeśli już się zakochałem - pomyślał.

Lepiej być nie może-myślała Ula wracając z biura detektywistycznego. Aleks jak dowiedziała się narobił sobie długów w kasynie i teraz ściga go nieciekawy typek niejaki Sosna, czyli Piotr Sosnowski. Ale nic mi do tego, to jego długi jego towarzystwo i jego problem. Jedynie, co mnie interesuje, to te nielegalne interesy z tym Korzyńskim. Aleks wraca dopiero pojutrze, więc mam czas, aby wszystko sprawdzić i przygotować się.
Późnym popołudniem Ula przeglądała faktury z zamówieniami i rachunki dostawy za materiały. Bingo Aleks, więc tak, to sobie wykombinowałeś. Kupiłeś tańsze materiały, a rachunek zawyżyłeś. I myślałeś, że to się nie wyda. Ciekawe, co ojciec powie na to gdy dowie się, że okradasz firmę. Pewnie potrzebujesz pieniędzy na spłatę tych długów. Zobaczymy jak się z tego wytłumaczysz.

Rodzeństwo Febo od zawsze było ze sobą mocno związane, a przynajmniej tak wszyscy sądzili. Tak naprawdę, to Aleks manipulował siostrą, a Paulina zawsze była lojalna wobec brata. Nic, więc dziwnego, że Paulina, jako oddana siostra uprzedziła go o czekających kłopotach.
- No nareszcie Aleks dzwonie do ciebie od wczoraj, gdzie ty się podziewasz?
- Przepraszam sorella , ale byłem zajęty . Co słychać w firmie. Jakieś wpadki na wyjeździe z koszmarkiem?
- Nie. A przynajmniej ja nic nie słyszałam. Krzysztof, za to bardzo go chwalił, podobno wynegocjował świetne warunki. Ale nie o tym chciałam rozmawiać. Aleks dzwonie, żeby cię ostrzec. Podobno sprzeniewierzyłeś firmowe pieniądze. Ula cię o to posądza.
- Spokojnie Paulino jutro wracam i wszystko Krzysztofowi wyjaśnię. I nie martw się nic złego nie zrobiłem.

Dzisiaj wszystko się okaże – myślała Ula. Wczoraj tato był wstrząśnięty zawsze uważał, że Aleks jest uczciwy. Ciekawe, czym będzie się bronić. Paulina mówiła, że ma coś na swoją obronę i trochę się boję. A co będzie, jeśli się pomyliłam.
- No, to idę. Ojciec na mnie czeka i Aleks też już jest.
- Ula głowa do góry i trzymamy kciuki. I pamiętaj, że lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż żałować, że nic się nie zrobiło- powiedziała dla otuchy Wiola.

-Aleks możesz nam wytłumaczyć te całe zamieszanie wokół zamówień. Ula oskarża cię ,że zdefraudowałeś firmowe pieniądze.
- Krzysztof, to prawda, że pierwotnie miałem zamówić te tańsze materiały, ale znajomy mnie uprzedził przed Korzyńskim, a dokładnie przed kupnem materiałów od pośredników z Rosji. Dopiero wieczorem dzień przed wyjazdem dowiedziałem się o tym. Rano sprawdziłem dostawców i, kiedy okazało się, że są nielegalne wycofałem ofertę kupna i podpisałem umowę na te droższe, ale legalne. Ula, po prostu musiała widzieć te pierwsze zamówienie. I stąd te różnice i oskarżenia. Tu proszę mam wszystkie foldery, faktury i pozwolenia na import do Polski. Jeśli mi nie wierzysz Krzysztof, to możesz jeszcze zadzwonić do Włoch i sprawdzić, że wszystko z zamówieniami jest jak należy.
- Ula pozwól, że zanim coś zadecyduję, to zapoznam się z tym, co przyniósł Aleks.
Cale szczęście, że wycofałem się z tego układu z Korzyńskim – myślał, tymczasem Aleks. Teraz miałbym na głowie policje i kłopoty, a tak mam plusa u Krzysztofa. A ty Ula chcesz wojny, to będziesz ją miała.
-Rzeczywiście Aleks wszystko wygląda prawidłowo i na legalne.
- Mówiłem przecież, że nic złego nie zrobiłem.
-Fakt faktem córeczko, że powinnaś Aleksa przeprosić. Oskarżyłaś go niesłusznie. A ty Aleks masz nauczkę, aby nie robić więcej interesów z kimś nie do końca rzetelnym.
- Przepraszam Aleks pomyliłam się- wydukała tylko Ula i szybko uciekła.
-Krzysztof nie trzeba było. Ula nigdy taka nie była. Założę się, że to ten kosz Dobrzański za tym stoi. Namącił jej w głowie i stąd te oskarżenia. A co do Korzyńskiego, to możesz być pewny, że więcej nie będę z nim współpracować. Mam już nowego dostawce.

Ula była zła, bardzo zła. Powinna dokładnie wszystko sprawdzić, a teraz wyszła na idiotkę. Całe szczęście, że nie powiedziałam ojcu o kasynie i długach. Jeszcze zobaczymy Aleksie. Wygrałeś bitwę, ale nie wojnę.
-I, co Ulka Aleks zniszczony?
- Nie Wiola pomyliłam się. Aleks niczego nie zrobił, co mogłoby zaszkodzić firmie. Wszystko było jak najbardziej legalne.
- Żartujesz! Ale tak już jest raz na wozie raz pod wozem. Ula głowa do góry zobaczysz przyjdzie kiedyś kryska na Matyska. No, to ja będę już lecieć na ten egzamin. Życzcie mi tylko połamania kierownicy.
- I jeszcze zielonych świateł i prawo skrętów – dodał Marek

- Marek możesz zabrać mnie do Wesołego Miasteczka. Muszę odreagować całe te zamieszanie. A nic na mnie nie działa tak relaksująco, jak karuzele, i rozbawione dzieci. Mam tylko nadzieję, że możesz jeździć karuzelą. Ja muszę trzymać kogoś za rękę.
- Pewnie, że mogę. Mam przecież młodszą siostrę i czasami chodzę z nią do Wesołego Miasteczka.
Ula bawiła się, jak dziecko kupiła 5 biletów na największe karuzele do tego, poszła do domu strachów, gabinetu luster i na kolejkę górską.
- Dzięki Marek, że tu ze mną przyszedłeś. Tego właśnie potrzebowałam zapomnieć, chociaż na chwile o firmie i o Aleksie.
- To powiem ci coś, co jeszcze bardziej poprawi humor. Znalazłem firmę Woliccy PRO-S . Mogą dostarczyć nam każdą ilość tkanin i do tego wszystkie niezbędne dodatki. To dobra i solidna firma. Sprawdziłem Ula, korzystają z ich usług inne firmy odzieżowe i nigdy nie było żadnych skarg i problemów z dostawami. Powinnaś ojcu przedstawić te ofertę jest dużo lepsza od tego, co proponuje firma Aleksa.
- I tak zrobię. A możesz pokazać mi tą ofertę już dzisiaj. Chcę sama przejrzeć. Tylko nie zrozum mnie źle Marek. Nie, dlatego, że ci nie ufam, ale chcę się przygotować. Jutro z samego rana pójdę z tym do ojca.

- Tato Marek porównał obie oferty i zdecydowanie stawia na firmę Waliccy PRO-S . Mają lepsze upusty i promocje. To dobra i sprawdzona firma. A firma Aleksa jest nierentowna.
- Krzysztof, ale podpisałem już wstępna umowę z Textylem i jak zerwiemy współpracę trzeba będzie zapłacić odszkodowanie.
- Proszę nie kłóćcie się już. Sam przejrzę obie oferty i sam podejmę decyzję. Aleks możesz pokazać mi ofertę tej twojej firmy.

- Marek udało się. Podpiszemy umowę z Woliccy PRO-S.
- Wspaniale Ula, a Aleks, co na, to.
- Wyszedł zły jak pies, a jego mina mówię ci Marek bezcenna.
I teraz, to ja wygrałam bitwę Aleksie Febo- pomyślała jeszcze z satysfakcją. I , to dzięki Markowi.

Aleks rzeczywiście był zły, wściekle zły, humoru nie poprawił mu też telefon, który właśnie odebrał.
- Febo nie tak się umawialiśmy. Miałem dostać ten kontrakt na dostawę tkanin, a właśnie dostałem od prezesa odmowną decyzję. Już drugi raz zawalasz sprawę. Może ci przypomnieć, kim są moi wierzyciele.
- Nic nie mogłem zrobić. Stary, to znaczy Cieplak wybrał inną ofertę. Ale spokojnie panie Lipski, jeśli mój plan się powiedzie, to już niedługo pana bratanek zostanie asystentem Uli, a ja będę mieć w jej otoczeniu swojego człowieka. Pomoże mi zostać prezesem, a wtedy podpiszemy te umowę. I oddam cały dług, co do grosza. Sprzedałem mieszkanie w Mediolanie mam, więc pieniądze.
- To się jeszcze okaże. Masz czas do soboty.

- Marek, to ja będę już lecieć i nie zapomnij o tych przelewach.
- Nie, nie zapomnę Ula. Może odprowadzę cię do windy, idę właśnie do Sebastiana.
- Ok. To, co Marek za 3 dni nasz wielki dzień. Pierwszy samodzielnie przygotowany pokaz. Wiesz trochę się boję, że może coś nagle się stać złego.
- Ula spokojnie. I nie wywołuj wilka z lasu jakby powiedziała Wiola. Wszystko jest pod kontrolą, więc nie zamartwiaj się i myśl pozytywnie.
- Chyba masz rację. Niepotrzebnie się martwię.
-Bo mam. I miłego wieczoru ci życzę.
- Chyba żartujesz. Kolacja z Aleksem i Pauliną nie może być udana.
Chwilę po ich wyjściu do biura wszedł Aleks ściągnął z biurka Dobrzańskiego jeden z dokumentów zgniótł, schował do kieszeni i wyszedł.

Przedstawienie czas zacząć- pomyślała Ula przekraczając wieczorem próg domu rodziców. Już na wstępie Paulina pokłóciła się z Ulą. Okazało się, że Paulina ma żal do Uli, bo ta nie zaproponowała jej, jako ambasadorce firmy, pomocy przy wywiadzie telewizyjnym. Tak, więc Paulina przez resztę wieczoru była nadąsana, a Aleks nie wiadomo, dlaczego ciągle jej nadskakiwał. Przecież jeszcze trzy godziny wcześniej utopiłby ją w łyżce wody.
- Córciu i jak przygotowania do pokazu.
- Dobrze tato. Wszystko gotowe, tylko dobrej pogody nam potrzeba.
- To może wypijemy toast za sukces naszej nowej kolekcji –zaproponował Aleks i podniósł swój kieliszek z winem.
Dziwne pomyślała Ula, ale wydaje mi się, że słowa Aleksa zabrzmiały fałszywie.

Minęły 4 dni odkąd ostatni raz coś napisałam. Te dni dużo mnie nauczyły. Powinnam być bardziej rozsądna i nie podejmować pochopnie decyzji. I nie żyć tylko chęcią szybkiego pogrążenia Aleksa. Teraz najważniejsze jest, to, aby pokaz się udał. I znaleźć dobry pomysł na prezentację rozwoju firmy. Kiedyś i tak udowodnię, że Aleks jest draniem. Za, to Marek jest moim nieodzownym towarzyszem. Już trzy razy mi pomógł. I coraz bardziej go lubię. On mnie chyba też. A może Ela ma rację i Marek na prawdę zakochał się we mnie.

Rozdział 5
W końcu nadszedł ten oczekiwany dzień premiery kolekcji „Wiosna z FC”. Ula, jako osoba odpowiedzialna za całą organizacje pokazu chciała pojechać tam sama i od rana zająć się osobiście ostatnimi przygotowaniami. Rodzice jednak przekonali córkę, że przede wszystkim powinna zająć się zaproszonymi gośćmi i kontrahentami w firmie, a dopilnowanie wszystkich spraw na miejscu powierzyć Markowi i Wioli . Tak, więc Ula do Łazienek odesłała swoich współpracowników i obiecała, im dojechać trochę później wraz z rodzicami i zaproszonymi osobistościami. I, chociaż mogła, im całkowicie zaufać to i tak cały czas myślami była razem z nimi i z powierzonymi sprawami.
- Wiola, jeśli to Ula znowu dzwoni,  to powiedz jej , że wszystko mamy pod kontrolą. Zamęczy nas tymi telefonami.
- Dobra Marek tylko pamiętaj ,że …
- Wiem, wiem Wiolka nie zachwalaj dnia przed zachodem słońca.
- To też. Ale jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony, co nie Marek. A Ulka już taka jest i nic na to nie poradzimy. Przyzwyczaisz się. Zawsze była perfekcyjna we wszystkim i jako szefowa też taka jest.  I nawet jak idzie coś jak po maśle, to i tak się martwi.

I rzeczywiście na początku wszystko szło według planu i nic nie zapowiadało katastrofy. Jednak tuż po próbie generalnej wszystko zaczęło się psuć.
- Przemek jak to Daria skręciła nogę? Przecież ona ma kluczowe wyjścia.
- Marek wiem.  I, dlatego musisz znaleźć szybko jakieś zastępstwo. Daria na pewno nie wystąpi ma całą stopę opuchniętą.
- Ale, gdzie Przemek. Nie brałem takiej ewentualności pod uwagę i nie mam rezerwowych modelek. Zadzwonię do Uli kazała dzwonić w razie potrzeby. Może coś poradzi.
-Sorki Marek,  ale ja muszę lecieć. Isabelle się wścieknie jak mnie długo nie będzie. Dzwoń jak coś załatwisz.
No pięknie Ula jest poza zasięgiem, Wiola akurat wyszła, a jej telefon dzwonił, ale w torebce. Co robić Marek, co robić- myślał. Na telefon do agencji modelek jest już za późno, ale może jak popytam, to znajdę jakąś wolną modelkę w innych pokazach.

- Słyszałem, że Daria skręciła nogę i szuka pan kogoś na zastępstwo?– wybił go z myśli głos Aleksa. Tak się składa, że chyba mogę panu pomóc. To jest Klaudia pracowała kiedyś u nas, ale dostała kontrakt w Mediolanie i wyjechała. Oglądała próbę, więc zna wyjścia Darii. Mogłaby ją śmiało zastąpić zwłaszcza, że mają ten sam rozmiar ubrań.
Marek nie wyczuwając złych intencji i podstępu Aleksa i Klaudii zgodził się bez namysłu. I nawet ucieszył się i pomyślał sobie, że jest po problemie. Zaprowadził dziewczynę do garderoby i polecił wpisać w miejsce Darii. Przemek, co prawda chciał powiedzieć mu, że Klaudia to zły pomysł, ale Dobrzański zdążył wyjść.  I to dopiero Wiola oświeciła nieobeznanego w temacie Dobrzańskiego.
- Klaudia Nowicka? Marek, to tak jakbyś sam sobie wbił nóż w plecy a Ulka będzie wściekła. Klaudia, to największy wróg Ulki.  Musisz, to jakoś odkręcić i to szybko.
 Ale jak Wiola, za 15 minut jest pierwsze wyjście, a ta cała Nowicka jest już przebrana.
- Racja trochę za późno na szukanie kogoś innego. Marek głowa do góry może nie będzie tak źle, a Ula głowy ci jednak nie urwie.
Okazało się jednak, że Ula była wściekła i w dodatku nikt nie zdążył uprzedzić o czekającej jej niemiłej niespodziance.
- Wiolka, co ona tu robi i, kto jej pozwolił wystąpić.
- Ulka tylko spokojnie. Daria skręciła nogę i ktoś musiał wystąpić. Marek ratował sytuację jak mógł. Nie wiedział, że w dwie jesteście skłócone.
-Ale i nie upoważniało go do podejmowania takich decyzji. Jak on mógł mi coś takiego zrobić.
A Aleks się cieszył, bo jego nad programowy podstęp udał się. I czekał z satysfakcją na dalszą ukartowaną pokazową klęskę Marka Dobrzańskiego.
Jakiś czas znów wszystko szło według planu do czasu, kiedy to okazało się, że FC nie ma wykupionej transmisji telewizyjnej.
- Jak, to nie został opłacony czas antenowy- dziwiła się Ula. Marek parę dni temu zostawiłam ci ten przekaz razem z resztą opłat pokazowych.
-Ula musiała zajść jakaś pomyłka uiściłem wszystko, co kazałaś. Przecież nie mógłbym cię oszukać-tłumaczył się Dobrzański.
-Ale nie zapłaciłeś. Zawiodłam się na tobie. Najpierw pozwoliłeś wystąpić tej wywłoce, a teraz jeszcze, to. Bez transmisji w TV Moda, to tak jakby pokazu wcale nie było. Nie chce cię znać ani widzieć.
I odeszła, zanim Marek zdążył cokolwiek powiedzieć i wytłumaczyć się.
Z ukrycia całe zajście obserwował Aleks i triumfował.
I po koszmarku teraz to ja sobie z tobą poradzę – pomyślał.

Nieszczęścia chodzą parami powiedziałaby teraz Wiola. A u mnie, to jeszcze do potęgi drugiej. Dwa razy zawiódł Ulę został zwolniony, a na koniec wszedł w kadr innego pokaz i uszkodził dekoracje.
Chciał uciec w najdalszy zakątek ogrodu. Wiedział, że szuka go Seba, a on nie chciał pocieszenia. Był właśnie koło fontanny, a po drugiej stronie kłóciły się jakieś dwie kobiety. Miał już odejść, gdy usłyszał plusk wody i wołanie o pomoc. To Ula wołała i chyba topiła się. Co ona robi oddala się od brzegu? Przecież tu nie może być głęboko. Długo nie myśląc szybko podbiegł do fontanny wskoczył do wody i o dziwo nie poczuł dna. I, chociaż był w marynarce i było mu niewygodni całkiem szybko dotarł do Uli. Całe szczęście, że regularnie chodzę na basen- pomyślał dopływając z nią do podmurówki.  Tymczasem na skraju zdążyła zebrać się już grupka gapiów i ktoś z nich z pomógł Markowi wyciągnąć Ulę.
- Teraz, to ty bohaterem zostałeś gratulował mu Sebastian z Przemkiem. Zobaczysz, że Ula po tym, co zrobiłeś na pewno cofnie te śmieszne zwolnienie, zapewniali go przyjaciele.
- Zobaczymy. Ale wrócę tylko wtedy, jak mnie o to poprosi. Sam jej nie będę się narzucał. Chodźmy z stąd. A niech to kluczyki zgubiłem i telefon też szlag trafił. Przemek możesz znaleźć mi coś do przebrania i możecie zawieść mnie do domu. I odeszli nie czekając na dalszy przebieg sytuacji.
Rodzice Uli też nie pozwolili, aby ich przemoczona córka zbyt długo została na dworze. Był już, bowiem późny wieczór i robiło się zimno. Owinęli tylko córkę kocem zaprowadzili do szatni, aby mogła się przebrać i pomimo próśb zabrania jedynaczki do siebie, odwieźli do jej mieszkania.

To miał być mój szczęśliwy dzień a okazało się, że był okropny i dobrze, że się już skończył. Najbardziej zawiodłam się na Marku. Myślałam, że jest moim sprzymierzeńcem a okazało się, że nie. Nakrzyczałam na niego i chyba zwolniłam, a przynajmniej tak to mógł zrozumieć. Nie wiem, co z nim zrobić. A Aleks tryumfował i nie omieszkał powiedzieć ”A nie mówiłem, że Dobrzański nie nadaje się”. W dodatku mogłam się utopić. Musze jutro podziękować temu komuś. Nawet nie wiem, kim on jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz