niedziela, 24 maja 2015

Odcinek 236 część 3





Część3


Nazajutrz Ula obudziła się pierwsza leżała wtulona w ramiona Marka czując jego ciepły oddech na swoim policzku. W ogóle nie pamiętałam, kiedy Marek przeniósł mnie do sypialni- pomyślała. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam z poprzedniego wieczoru to,  że spałam w ramionach Marka, ale na kanapie w salonie. Chwilę jeszcze rozkoszowała się tym widokiem w końcu postanowiła wstać i zrobić śniadanie i kawę. Nie chcąc go budzić delikatnie wydostała się z jego objęć, ubrała szlafrok i po cichu wyszła.


Miała już wszystko gotowe, kiedy w kuchni pojawił się również Marek
-Witaj, moja księżniczko.
- Marek już wstałeś?- powiedziała z żalem Ula. Mogłeś pospać 5 minut dłużej, chciałam zrobić ci niespodziankę. Przynieś śniadanie do sypialni i obudzić pocałunkami.
- To może wrócę, a ty..
- Nie, nie trzeba, to już nie będzie, to samo. Innym razem może się uda. Teraz idź się ogarnij i się uczesz, cały jesteś rozczochrany. A ja rozłożę, to wszystko na stole. Po chwili Marek wrócił do kuchni i mogli usiąść do śniadania.
- Marek może pójdziemy po śniadaniu do parku? Dawno tam nie byliśmy razem.
-Co tylko chcesz kochanie. Ula musimy przygotować sobie plan na jutro.
- Plan, czego plan?
- Ślubu Ula. Zapomniałaś chcemy w październiku się pobrać. Przede wszystkim trzeba znaleźć jakiś lokal na wesele. Myślę, że z nalezieniem czegoś na małe przyjęcie nie będzie problemów. Musimy też jakąś datę wybrać i załatwić u ciebie w kościele.
- W Rysiowie nie ma dużo ślubów i z wolnym terminem nie będzie problemów. Lepiej jednak będzie jak dopasujemy datę ślubu w zależności od tego, kiedy będzie coś wolnego na wesele.
- Masz rację kochanie. Tak zrobimy.
- Marek, a co będzie jak nie znajdziemy żadnego lokalu? Może daliśmy sobie za mało czasu na zorganizowanie ślubu.
- Kochanie nie martw się na zapas. Mam kilku znajomych, którzy tym się zajmują i jutro do nich zadzwonię. A jak wszystko będzie zajęte, to poszukamy czegoś innego albo poza miastem. W ostateczności przyjęcie możemy zorganizować u rodziców.
- No nie wiem Marek, czy to dobry pomysł. Twoja mama może się nie zgodzić. W końcu, to jej dom i może nie będzie chciała, aby tyle osób ugościć.
- Kochanie, Paulina upchała tam ponad setkę osób, to nasz sześćdziesiątka wejdzie bez problemów. A mama nie będzie mieć nic przeciwko temu. Bardziej się obawiam, czy u księdza nie będzie problemów. Przeważnie trzeba czekać 3 miesiące na zapowiedzi i ślub.
-Pewnie pomyśli, że musimy.
- A musimy Ula? Nie zabezpieczałem się.
- Nie wiem jeszcze.
- To znaczy, że może musimy?
- Żeby wiedzieć, czy musimy, to musimy poczekać. A chciałbyś, żeby było musimy?
- Od początku wiedziałem, że chcę mieć z tobą dzieci. Przy innych kobietach tego nie czułem i tak o tym nie myślałem.
- Właśnie Marek jak, to się stało, że do tej pory nic z innymi.
-Bo żadna z nich nie zasługiwała na to żeby przedłużyć ród Dobrzańskich.
- Marek, ale tak na poważnie. Byłeś przecież z Paulina 7 lat i jeszcze do tego Klaudia , Domi i inne modelki i kobiety.
- Paulina cały czas brała tabletki. Już na początku naszego związku zastrzegła, że dzieci owszem, ale po ślubie i jak skończy 30 lat. Klaudia i modelki same się pilnowały. A jeśli chodzi o te inne to nie z każdą od razu lądowałem w łóżku, a jeśli już, to pamiętałem, żeby się zabezpieczyć.
-Ale ze mną się nie zabezpieczyłeś.
-Bo ty jesteś moją narzeczoną Ula.
-Ale mi chodzi o SPA. Byłam przecież tą inną.
- Nie kochanie. Ty byłaś całkowicie kimś nowym. Skarbie, wtedy tak bardzo cię pragnąłem, że zapomniałem o bożym świecie.
- A ja znalazłam się w niebie.
- To, co Ulka posprzątamy i możemy iść na spacer, a później do moich rodziców.
Jakiś czas później spacerowali już w swoich objęciach wspominając dawne czasy i rozmowy.


- Trochę się denerwuję – powiedziała Ula- nigdy nie byłam w tak dużym i eleganckim domu. Tylko raz służbowo u twojego ojca, ale nigdy tak oficjalnie na obiedzie. Jeszcze jakąś gafę palnę albo przytrafi mi się jakaś wpadka przy stole. Nie chciałabym wprowadzić niepotrzebnego zakłopotania i czuć się niezręcznie.
- Skarbie nie ma, czego się bać. Na pewno nic złego się nie stanie, a moi rodzice nie gryzą -odpowiedział i poprowadził do drzwi wejściowych. Na ich powitanie wyszła im matka Marka.




- Kochani jak dobrze, że już jesteście – powiedziała i przywitała oboje tradycyjnym cmoknięciem w policzek. Właśnie chciałam wyjść do ogrodu. Jest tak ładnie, że szkoda czasu na siedzenie w domu.
-A gdzie ojciec-spytał Marek
-Aleks do niego dzwoni. Okazało się, że też wyjechał do Włoch i to podobno w nie najlepszym humorze.
- Telefon od Aleksa rano w niedzielę? To nic dobrego nie wróży Ula czuję kłopoty.
- Synku nie przesadzaj zobaczymy, co ojciec nam powie. Tak się cieszę, że jesteście. A może zostaniecie na kolacji? Ojciec zaprosił Skowrońskich i chce zrobić grilla, a Darek przyniósł świeżego pstrąga.
- Z przyjemnością mamo i tak chcieliśmy zostać do wieczora. Tylko Ula nie może jeść ryb, ma uczulenie.
- To prawda pani Heleno. Dwa razy spróbowałam ryby i dwa razy wyglądałam okropnie. W końcu stwierdzono u mnie alergię.
- To dla ciebie zrobimy szaszłyki i będą jeszcze żeberka.
- Szaszłyki z przyjemnością. Ma pani piękny ogród pani Heleno. Taki duży, zadbany i ładnie zaprojektowany.
- To moja duma i miłość. Od 25 lat się nim zajmuję z pomocą zaprzyjaźnionych ogrodników. Zaczęłam go tworzyć zanim zaczęliśmy z mężem budowę domu. Niektóre drzewa i krzewy już tu były, ale większość sama sadziłam. Teraz jak patrzę na nie jak urosły widzę ile czasu minęło od tamtego momentu.
- To prawda pani Heleno. Moja mama mówiła podobnie, że patrząc jak rośniemy z moim bratem widzi jak jej ucieka czas.
- Marek wspominał nam kiedyś, że mama zmarła zaraz po urodzeniu Beatki.
- Tak, dwa dni później i zostałam nagle starszą siostrą i mamą jednocześnie.
-Ale byłaś bardzo dzielna, a ojciec i rodzeństwo może być z ciebie dumne.
W końcu dołączył do nich również Krzysztof.
- Witajcie kochani i przepraszam za spóźnienie, ale zadzwonił Aleks, a później jeszcze musiałem przygotować marynatę na grilla.
- A co chciał Aleks?-spytał Marek
- Jedzie z Pauliną na dłuższe wakacje i do Polski wrócą dopiero pod koniec września.
- A ja już myślałem, że coś znów knuje.
- Chce zwołać zarząd na październik-odpowiedział mu ojciec.
- A, jednak coś knuje-odparł Marek
- Synu, pożyjemy zobaczymy- odpowiedział Krzysztof. Aha babcia jeszcze dzwoniła widziała relację z pokazu w telewizji. Miała pretensje, że nic jej nie powiedzieliśmy.
- Tak wiem do mnie też dzwoniła. Zaprosiła mnie i Ulę do siebie, przyjedziemy na jej urodziny.


Posiedzieli jeszcze trochę razem, ale w końcu Dobrzańscy poszli pomóc w kuchni i nakryć stół, a Marek zaproponował Uli , że przed obiadem pokaże jej dom.
- Dół obejrzymy sobie później- powiedział i zaprowadził Ule na górę.
Na lewo jest sypialnia i pokoje rodziców, więc sobie odpuścimy, a tu mamy dwa pokoje gościnne, mały salonik, biblioteczkę, mała sypialnia i jakiś składzik rodzaj garderoby.
- Trochę tego jest, ale przynajmniej jak rodzina się zjedzie jest gdzie ich ulokować.
- Tak to prawda, zawsze nocują u rodziców. A to jest mój pokój. Jak zostaje na noc, to tu śpię. Nawet jak byłem z Pauliną to ona szła do pokoju gościnnego, a ja spałem tu sam. Moja sypialnia chyba była dla niej za skromna.
- To ja ci obiecuję, że jak kiedyś będziemy tu nocować, to tylko w twoim pokoju. A sam pokój ciekawy. Trudno określić, czy mieszka tu mały chłopiec, nastolatek, czy dorosły mężczyzna. Z jednej poważne czasopisma i wystrój dorosłego mężczyzny. A z drugiej półka z samochodzikami , plakat ferrari, tarcza z lotkami i nieład nastolatka.
- To, dlatego, że zostało mi coś z małego chłopca i nastolatka.

Salon i jadalnia u Dobrzańskich były umeblowany antykami i z wielkim smakiem. W części jadalnej dominował mahoniowy stół i 12 krzeseł, a w przeszklonym kredensie wyłożona była porcelana, kryształy i chyba srebra. A w drugiej części pokoju kominek, rzeźbiona komoda, witryna biblioteczna, mały stolik z lampą i sofa. Były też i obrazy, a jeden z nich przedstawiał jak domyśliła się Ula dziadka z rodu Dobrzańskich. Była też duża fotografia oprawiona w starą ramę. Przedstawiała jakiegoś mężczyznę, a uśmiech, oczy i dołeczki miał jak Marek.
- A to mój dziadek Franek ojciec mamy. Podobny jestem ,prawda. I chyba, dlatego babcia ma do mnie słabość.
- Nawet bardzo jesteście podobni. A ta rama, dlaczego jest pusta?
- Mama chciała jeszcze oprawić zdjęcie babci, ale babcia mówi „Helenko puki żyję nikt nie będzie mnie ramować”.


Wkrótce pani Dobrzańska zaprosiła ich do jadalni, a pani Zosia podała obiad.
Na pierwsze danie podano zupę krem z kurek z grzankami, a na drugie schab zapiekany z ananasem i żurawiną. Obiad szybko minął i wbrew obawą Uli, że może stać się coś nieprzewidzianego nic takiego się nie stało.
Na podwieczorek do Dobrzańskich przyszli zapowiedziani goście.
- Ula poznaj, to są sąsiedzi rodziców, o których wspominałem ci. Anna i Dariusz Skowrońscy ich córka Gabrysia i zięć Paweł a to jest moja narzeczona Urszula Cieplak.
- Miło nam jest poznać panią. A jeśli można spytać, kiedy ślub?-spytał pan Dariusz
- Jeszcze nie wiemy – odparł Marek, ale już teraz może pan być zaproszony wraz z małżonką córką i zięciem.
A pani Dobrzańska zaprosiła wszystkich do salonu na kawę i ciasto. Podano sernik z brzoskwinią, torcik z ajerkoniakiem i babeczki Uli.
Wieczorem wszyscy przeszli do specjalnie wydzielonego miejsca w ogrodzie na grillowanie. Nie był to zwykły grill blaszak, ale murowany z miejscem na stół z wiatą. Na stole oprócz jedzenia pojawił się też piwo, drinki dla kobiet i nalewka od ojca Uli. Marek początkowo nie chciał nic pić tłumacząc się, że prowadzi, ale w końcu przekonały go argumenty, że są taksówki i może też na noc zostać z Ulą u Dobrzańskich. Ta druga opcja bardziej mu się podobała zwłaszcza ze względu na szybkie spełnienie obietnicy Uli. I jak mama chciała przygotować jedną z sypialni zdecydował, że jego pokój im wystarczy, a Ula się zgodziła bez wahania. Cały wieczór minął bardzo miło, a Skowrońscy okazali się miłymi osobami. I dopiero późnym wieczorem całe towarzystwo rozeszło się do swoich domów i pokoi.
- Wiesz kochanie- powiedział Marek, kiedy znaleźli się już w jego pokoju, nigdy nie kochałem się tu z żadna kobietą i cieszę się, że będziesz tą pierwszą i jedyną.
               
Następnego dnia rano, kiedy wrócili już na Sienną Ula poszła wziąć prysznic i się przebrać, a Marek nie chcąc tracić czasu postanowił zadzwonić w kilka miejsc. Odszukał w Internecie potrzebne numery telefonów i zaczął realizować swój plan punkt po punkcie.
Punkt pierwszy rezerwacja pokoju w SPA.
-(…)
- Tak jak najbardziej może być apartament dla dwojga. Proszę zarezerwować na nazwisko Dobrzański. Od piątku do niedzieli.
Punkt drugi przyjęcie zaręczynowe -niespodzianka. I gdy tylko Marek usłyszał już szum wody wybrał numer do hotelu Westin.
-(….)
- Tak ta sala w zupełności wystarczy. Ma być tylko około 20 osób. I jeszcze chciałem zarezerwować apartament na jedna noc.
-(…)
-W takim razie będę dzisiaj o 14 to wszystko ustalimy.
Punkt trzeci sala na wesele. W czterech pierwszych miejscach wszystko było zajęte i to na rok z góry, a Marek zaczął wątpić w znalezieniu czegoś. Z podobnym nastawieniem dzwonił w kolejne miejsce.
- Dzień dobry panie Tomaszu z tej strony Marek Dobrzański.
- A witam pan panie Marku. Pewnie dzwoni pan w sprawie wynajmu sali na pokaz?
- Tak w sprawie sali, ale nie na pokaz, tylko na przyjęcie weselne.
- To gratuluję, a jaka data pana interesuje, to od razu sprawdzę czy mamy coś wolnego.
- I tu właśnie jest problem panie Tomaszu, bo chcemy, aby było, to w tym roku w październiku.
- To faktycznie problem. Co prawda odwołano sympozjum na sobotę 27 października i nic nowego nie mam zapisane na ten dzień–usłyszał Marek .Tylko, że jest to mała sala i więcej osób jak 80 osób nie wejdzie.
-Nic nie szkodzi, że mała. Właśnie chodziło nam o coś małego. Planujemy przyjęcie na 60 gości.
- W takim razie zapraszam na spisanie wstępnej umowy. Najlepiej jeszcze dzisiaj do 10. Później mogę być nieuchwytny.
- Na pewno będziemy z narzeczoną. Myślę, że w ciągu godziny zdążymy dojechać.

- Kochanie udało się wszystko się udało – zawołał Marek- i pobiegł do łazienki, wziął w ramiona owiniętą w ręcznik Ulę i się okręcił z radości. Ula mamy salę i nie zgadniesz gdzie.
- W Łazienkach – zgadywała Ula.
- Zgadłaś! Mała Sala w Łazienkach, sobota 27 października jest wolna.
- Naprawdę? Załatwiłeś sale w Łazienkach, ale jakim cudem? Tam są długie kolejki.
- Odwołali jakieś sympozjum.  Za godzinę musimy tam być, wiec kochanie musimy się pospieszyć. A ja jeszcze musze wziąć prysznic, ogolić się i przebrać.
- Prysznic masz już wolny, a ja idę się już ubierać i zrobić makijaż. Uprzedzę jeszcze tylko Wiolę, że się spóźnimy. Zaraz Marek mówiłeś, że wszystko się udało, to znaczy, że jeszcze coś?
- Tak skarbie. Tak jak obiecywałem zarezerwowałem pokój na weekend w SPA, a w czwartek zapraszam cię kolacje i noc w hotelu Westin.
- Kochanie jesteś niemożliwy. Jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę.
- Kochanie tak jak lubię najbardziej kochając się z mną. Najchętniej chciałbym już teraz, ale wiem czasu nie mamy. Obiecaj mi tylko, że odbijemy sobie, to w czasie weekendu.
- Obiecuje będziesz mieć niezapomniany weekend.

Godzinę później siedzieli już w biurze w Łazienkach. Po wstępnych ustaleniach podpisali umowę, wpłacili zaliczkę oraz umówili się na omawianie szczegółów dotyczących wystroju i menu na dwa tygodnie przed weselem.
- To teraz pozostaje nam znaleźć tylko fotografa i zespół muzyczny- powiedziała Ula do Marka, kiedy znaleźli się już w samochodzie. Reszta, to już drobnostka.
- Z zespołem mogą być problemy, ale jeszcze dzisiaj pogadam z Sebastianem. Jego sąsiad zajmuje się właśnie organizowaniem imprez, wesel, to może nam pomóc. A o fotografa się nie martw zadzwonię do Artura. On uwielbia fotografować śluby i wesela. Na pewno się zgodzi.
-Jest jeszcze Majka jak mogłam zapomnieć. To moja koleżanka była też na pokazie. Nic nie zaszkodzi jak będziemy mieć dwóch fotografów. A do księdza możemy już dzisiaj pójść, a raczej musimy. Podjedziemy do kościoła jak będziesz mnie odwoził do domu. Marek wiesz, co niedaleko stąd jest sklep z akcesoriami ślubnymi, może od razu kupimy zaproszenia. Proszę Marek.
Chwilę później oglądali już wzory zaproszeń i zdecydowali się na białe ozdobione różyczkami i koronką.
- To teraz kochanie- powiedział Marek -pójdziemy jeszcze kupić obrączki.





Podjechali, więc do najbliższego salonu Apart . Sprzedawczyni pokazała im kilka gablotek z różnymi wzorami.  Oboje zdecydowali się na tradycyjne złote, nieduże z małym wzorkiem po brzegach. Zamówili też specjalne grawerowanie, a kiedy Ula przymierzała swoją obrączkę uwagę Marka przykuł pewien zestaw biżuterii i postanowił wrócić tu popołudniu, ale już sam.

W końcu dotarli do firmy i po gorącym pożegnaniu Ula poszła do siebie, a Marek w stronę biura Sebastiana w poszukiwaniu Ali.
A jak tylko Ula przekroczyła próg Wioletta i Ania wzięły ją w krzyżowy ogień pytań.
- Ulka nareszcie! No i jak pewnie zmęczona i niewyspana. Sebulek mówił mi, że spędziłaś trzy noce z Markiem. Co dał ci w ości- zaczęła Wiolka.
-Ale i tak wyglądasz pięknie- dodała Ania
- A jak ma wyglądać jak ćwierć chodzącego nieszczęścia?
-A , to prawda że przeprowadzasz się do Marka? – spytała Ania-Maciek mi mówił.
- Naprawdę Ulka? A taka była z ciebie zimna woda.
- Nie, nie wprowadzam się do Marka, a przynajmniej nie na stałe-wtrąciła Ula pomiędzy pytaniami Ani i Wiolki. Wiola zrobiłaś to, o co prosiłam przez telefon?
- Tak jest szefowo. Wszystko leży na biurku razem z korespondencją i raportem.

Tymczasem Marek miał podobną rozmowę z Sebastianem.
- Cześć Seba.
- Cześć Marek nareszcie jesteś i jak w narzeczeństwie?
-A jak może być? Jest pięknie, a Ulka jest wspaniała, niesamowita i namiętna. Wprowadza się do mnie. Co prawda jeszcze nie na stałe, ale obiecała czasami nocować u mnie I wiesz, co dopiero teraz zrozumiałem, że życie z kobietą może być, aż tak cudownie.
- To gratuluję, a jakieś szczegóły.
- Seba nie mam teraz czasu. Pogadamy później albo wieczorem. Gdzie Ala mam do niej sprawę.
- A co Ulka daje ci wolne na wieczór?
-Tak. Dzisiaj nocuje w domu. To gdzie ta Ala?
- Nie wiem sprawdź w bufecie.
Tak jak przypuszczał Sebastian Marek zastał Alę w bufecie razem z Izą i Elą, ale na szczęście nie było z nimi Ulki. Szybko wytłumaczył im jak przedstawia się sprawa, a one obiecały pomóc Markowi i zająć się Ulą.
Przed 14 według ustaleń dziewczyny zabrały Ulę na kawę i pogawędkę, a Marek zabierając ze sobą Sebastiana miał czas, aby zająć się organizacją przyjęcia zaręczynowego.
- Stary nie poznaje cię. Jeszcze niedawno Paulina nie mogła się niczego doprosić, a teraz sam wszystko organizujesz.
-Bo teraz mi zależy. Bardzo zależy i pamiętaj nic nie mów Wioli. Palnie coś Uli i nici z niespodzianki.
- Obiecuje Wiolka dowie się dopiero jak będziemy mieli wychodzić.
Godzinę później Marek miał już wszystko ustalone pozostało mu tylko zaprosić gości i wrócić do salonu Apart po upatrzony drobiazg.

Po pracy pojechali prosto do Rysiowa i kancelarii parafialnej. Proboszcz okazał się wyrozumiały, wysłuchał ich, pogratulował i zapisał termin ślubu w księgach. Przypomniał tylko, aby jak najszybciej Marek dostarczył metrykę chrztu i bierzmowania oraz wysłał ich na nauki przedślubne.
A kiedy dotarli do domu Uli Jasiek robił właśnie na podwieczorek naleśniki, czyli swoje popisowe danie. Była też Kinga, a Marek korzystając z chwilowej nieobecności Uli i Beatki w salonie zaprosił Józefa, Kingę i Jaśka na przyjęcie zaręczynowe.
- Tylko Ula nic nie wie chcę zrobić jej niespodziankę. Mówię teraz póki nie ma też Beatki mogłaby zdradzić coś Ulce.
- Betti możesz się nie martwić ona umie dotrzymać obietnicy – zapewnił Jasiek.
Później jeszcze Ula zrobiła dla wszystkich kolację na gorąco i dopiero, wtedy Marek odjechał obiecując Uli, że przyjedzie po nią nazajutrz o 7.
Co prawda Ula zapewniała Marka, że może przecież przyjechać z Maćkiem, ale Marek się uparł.
- Kochanie nie odbieraj mi tej przyjemności. Pamiętam jak bardzo zazdrościłem, kiedy to Piotr przywoził cię do firmy i tak bardzo chciałem być na jego miejscu. Teraz rozumiesz, dlaczego chcę przyjechać po ciebie.
Wtorek i środa minęła im podobnie on przyjeżdżał rano do Rysiowa i zabierał Ulę do pracy, a popołudniem odwoził do Rysiowa i wieczorem wracał do siebie.

Nadszedł w końcu czwartek dzień ich przyjęcia zaręczynowego. Ula ciągle była przekonana, że to tylko kolacja i noc w hotelu. I nawet nie przypuszczała, jaka miła niespodzianka czeka na nią wieczorem. Po pracy wstąpili jeszcze po rzeczy na Sienną i pojechali do hotelu Westin.
Gdy się już zameldowali boy hotelowy zabrał ich bagaż do pokoju, a Marek Ulę na ostatnie piętro.
-Kochanie nie marudź tylko chodź. Później obejrzymy pokój –powiedział Marek ciągnąc Ulę w lewą stronę.
- Marek, ale restauracja jest tam na prawo.
- Ale my nie idziemy do restauracji kochanie. Zarezerwowałem dla nas osobna salę.-powiedział i otworzył jedne z drzwi.
- Niespodzianka usłyszała Ula i zobaczyła swoją rodzinę, przyjaciół i rodziców Marka, a na ścianie widniał duży plakat prawdopodobnie wykonany przez Beatkę


 „ PRZYJĘCIE ZARĘCZYNOWE ULI I MARKA”

- Kochanie były oświadczyny, więc teraz czas na przyjęcie zaręczynowe- powiedział Marek zaskoczonej Uli, a z wazonu wyciągnął duży i piękny bukiet kwiatów.
- Ula szczęście TY moje – zaczął Marek. Jesteś największym moim skarbem, wypełniasz moje marzenia, sny, myśli i całą moja osobę i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Twoje niebieskie oczy i cudowny szczery uśmiech są najpiękniejsze i dla nich warto żyć. I przy tobie dopiero zrozumiałem, czym jest miłość i spełnienie. Ula wyjdziesz za mnie?
-Ale już mi się oświadczyłeś.
- Wiem, ale tak mocno cię kocham, ze mógłbym robić, to codziennie.
- Tak Marku wyjdę za ciebie i jestem najszczęśliwsza osobą na świecie, ponieważ mam ciebie. I kocham cię i nikt i nic tego nie zmieni.
- Proszę skarbie, a to dla ciebie –powiedział i wyciągnął z kieszeni i otworzył aksamitne pudełeczko. Ja wiem, że takie rzeczy cię nie interesują, ale zobaczyłem to, gdy zamawialiśmy obrączki i nie mogłem się powstrzymać od kupna. Ten kamień jest prawie tak piękny jak twoje oczy.
A oczom Uli ukazał się zestaw biżuterii kolczyki i naszyjnik z białego złota z szafirem.
-Marek, to najpiękniejsze rzeczy, jakie widziałam. Dziękuję kochanie.
A później przyszedł czas na toast i zabawę.
Do pokoju wrócili po północy zmęczeni, ale szczęśliwi.
- Kochanie mamy jeszcze jeden powód do świętowania. Dzisiaj właśnie minie rok jak się poznaliśmy- powiedział Marek
- A więc pamiętałeś.
-Kochanie jak mógłbym zapomnieć.

Piątek i cały weekend zapowiadał się pogodnie i ciepło. Z hotelowego pokoju wyszli, więc radośni z perspektywą miłego spędzenia czasu w SPA. Przed wyjazdem odwiedzili jednak jeszcze pocztę mieli, bowiem do wysłania kilkanaście listów. Niektórzy już nazajutrz dostali niecodzienne przesyłki, a ich telefony rozdzwoniły się od zaskoczonej rodziny i znajomych.




Pobyt w SPA okazał się bardzo udany. Było jeszcze wystarczająco ciepło, aby można było kąpać się w
jeziorze i poleżeć na plaży, a wieczorami chodzić na długie spacery do pobliskiego lasu. Najbardziej jednak Marek lubił zabierać Ule na kryty basen.  Ula jak przystało na zodiakalne ryby czuła się w wodzie znakomicie. Świetnie pływała, bawiła się i pluskała jak dziecko, a w kostiumie wyglądała niczym nimfa wodna. Marek doskonale widział te zazdrosne spojrzenia innych mężczyzn, gdy to on brał Ule w ramiona i całował. I jeszcze jedno Markowi się podobało i dziwiło. Ula była pierwszą kobieta, która nie marudziła, zawsze była zadowolona i nie ciągała go po sklepach, salonach kosmetycznych czy masażach. I to on musiał namawiać Ulę, aby skorzystała, chociaż z część oferty proponowanych w SPA. Czas pobytu upłynął im szybko i miło, a w niedzielny poranek udali się w stronę Skierniewic.

1 komentarz: