Rozdział 6
Ula chciała
jak najszybciej i oficjalnie podziękować swojemu wybawicielowi. Ojciec
powiedział jej, że to pan Karol z technicznego. Poprosiła, więc ojca, aby
następnego dnia rano zwołał krótkie zebranie. W sali konferencyjnej zjawili się
prawie wszyscy pracownicy.
-Kochani brak mi słów wdzięczności, więc
powiem krótko. Panie Karolu jest pan moim bohaterem. Wspaniałym, niepowtarzalnym,
odważnym człowiekiem i już na zawsze będę panu za to dozgonnie wdzięczna.
Bardzo, bardzo dziękuję. I przy jakichś niezrozumiałych dla niej szeptach
wręczyła zaskoczonemu mężczyźnie duży bukiet kwiatów.
-Ale to
jakaś pomyłka. Przecież ja niczego takiego nie zrobiłem- usprawiedliwił się
mężczyzna
- Uratował
pan życie mojej córki i to nazywa pan niczego takiego nie zrobiłem-dziwił się
Cieplak. Proszę nie być takim skromnym panie Karolu.
- Pan źle
mnie zrozumiał. Ja tylko pomogłem córkę wyjąc z wody, a życie tak naprawdę
uratował pana córce Marek.
- Marek?
Marek Dobrzański – spytała Ula
- Tak. Ja
nawet sobie ubrania nie zmoczyłem. On był cały przemoczony i szybko odszedł
razem ze Sebastianem. Pani naprawdę niczego nie pamięta.
- Pamiętam
tylko, że leżałam tam i próbował mnie pan ocucić.
- I tylko,
to zrobiłem nic więcej. To jemu należą się te kwiaty nie mnie.
-Nie odbiera
abonent poza zasięgiem. Ala możesz podać mi Marka adres. Muszę pojechać do
niego i podziękować mu.
-Pewnie Ula.
Jak chcesz, to cię tam zawiozę.
- Naprawdę
mogłabyś? Jestem za bardzo zdenerwowana, aby prowadzić.
- Nieźle
namieszałaś z tymi podziękowaniami Ulka. Jak to się w ogóle stało, że myślałaś,
że to Karol, a nie Marek- spytała Ala w drodze do Rysiowa.
- Tak jakoś
wyszło. Było już ciemno, zresztą z tego całego szoku straciłam szybko
świadomość. Rodzice przyszli później i też nie widzieli, kto tak naprawdę
wyciągnął mnie z wody. Widzieli tylko pana Karola przy mnie a ja z góry
założyłam, że to pan Karol i nie pytałam nikogo innego.
- No właśnie
Ulka. Sama dziwiłam się, że dziękujesz, a nie ma Marka. Chyba wszyscy we firmie
wiedzieli, że to Marek, oprócz ciebie i rodziców.
- Tak
czasami bywa, że zainteresowany dowiaduje się, jako ostatni. Wiolka też zdążyła
mi to wytknąć - Ulka ty to jesteś w gorącej wodzie kąpana. Trzeba było spytać,
a ty wyrwałaś się z tymi podziękowaniami jak Filip z konopi.- Wiesz Ala ten
czas, kiedy byłam w wodzie, to były najdłuższe sekundy od czasu jak …
-Jak, co
Ula?- spytała Ala nie mogąc doczekać się końca wypowiedzi Uli.
- Jak
topiłam się w dzieciństwie. Miałam jakieś 7 lat i też nagle, przypadkiem
znalazłam się w wodzie. Nie umiałam jeszcze, wtedy dobrze pływać. I tamto
właśnie wydarzenie zablokowało coś we mnie i zaczęłam panicznie bać się wody.
Rodzice zapisali mnie do terapeuty. Chodziłam parę miesięcy, ale i tak długo
nie mogłam się przełamać. W końcu stanęło na tym, że przed wejściem do wody
muszę się na to psychicznie przygotować. A taka nagła nieprzewidziane sytuacje
jak ta z wczoraj mnie sparaliżowała.
- To ty
naprawdę mogłaś się utopić, a przynajmniej mocno podtopić się i wylądować w
szpitalu.
- Wiem Ala.
I, dlatego jestem Markowi ogromnie wdzięczna.
- No to
chyba jesteśmy właśnie na miejscu Ula.
Rysiów ulica Warszawska 8. Iść z tobą?
-Nie Ala,
pójdę sama.
Dom Marka
okazał się nie za duży, ale zadbany. Skwer przed domem był ładnie
zaprojektowany i kwitły w, nim pierwsze wiosenne kwiatki a w słońcu wylegiwał
się kot. Na podwórku siedziała mała dziewczynka cicho nuciła jakąś piosenkę i
rysowała. To pewnie Beatka siostra Marka przypomniała sobie Ulka.
- Cześć.
Jesteś Beatka prawda.
-Dzień dobry
pani. A kim pani jest wróżką? Właśnie chciałam narysować wróżkę.
- Nie, nie
jestem wróżką. Ula Cieplak i wyciągnęła do malej przyjaźnie rękę.
- To pani, zwolniła Mareczka po tym jak uratował pani
życie- wyrzuciła z siebie dziewczynka
Ula właśnie
zastanawiała, co jej sensownego odpowiedzieć na swoje usprawiedliwienie, kiedy
otworzyły się drzwi.
- Jasiek
przyszła ta pani, która zwolniła Marka z pracy po tym jak uratował jej życie
powtórzyła jak echo Betti, zanim Ula zdążyła cokolwiek powiedzieć.
- Dzień
dobry pani i przepraszam za siostrę. Ona czasami prędzej mówi niż myśli. Betti
nie można tak od progu kogoś obrażać zwłaszcza jak ten ktoś jest naszym gościem-
zganił jeszcze Jasiek siostrę.
– Cześć
Jasiek. Ale siostra ma racje i przyszłam naprawić swój błąd. Mogłabym zobaczyć
się z Markiem.
- Tak proszę
wejść tylko nie wiem, czy przypadkiem nie śpi. Wczoraj późno wrócił i to w nie
najlepszym stanie. Rano nie czuł się za dobrze. Wie pani kac robi swoje.
Marek nie
spał i od razu zaprosił Ulę do swojego pokoju. Całe pomieszczenie było skromnie
urządzone, ale przytulne. Meble pamiętały jeszcze czasy jego młodości a jedyną
rzeczą z teraźniejszości był sprzęt elektroniczny. Całości dopełniały kwiatki i
ramki ze zdjęciami.
- Dzwoniłam,
ale nie odbierałeś Marek.
- Nie
odbierałem, bo telefon utopił mi się gdzieś w tej fontannie. Muszę wyrobić
sobie duplikat karty. Myślałem, że nie chcesz mnie widzieć Ula.
- Marek
przyjechałam cię przeprosić, podziękować i wszystko wyjaśnić. Ja nie
wiedziałam, kto mnie uratował, a jak się przecknęłam zobaczyłam pana Karola i
myślałam, że to on. Dopiero dzisiaj rano, kiedy mu dziękowałam powiedział mi, że
to ty. I nie powinnam tak na ciebie nakrzyczeć, ale byłam wściekła. Chyba
bardziej z powodu Klaudii niż tego przelewu.
- Ula
właśnie, że miałaś prawo być na mnie zła. Zawaliłem sprawę, ale największy żal
mam do ciebie nie o to zwolnienie, ale o to, że nie dałaś mi szansy wytłumaczyć
się. Ja naprawdę uiściłem wszystkie te opłaty. Zostawiłaś mi cztery rachunki.
Pierwszy dla modelek, drugi za wynajem sali, trzeci dla obsługi i ostatni za
catering. Ula przysięgam nie było nic
dla telewizji. A co do Klaudii, to Aleks mi ją podsunął.
- Cały Aleks
nic innego tylko knuje. A tym przekazem się nie martw się. Ojciec po starej znajomości i tak załatwił transmisje
bez wstępnej opłaty. To, co Marek wrócisz? I nie zrozum mnie źle. Proszę cię o
to nie, dlatego że mnie uratowałeś, ale dlatego że jesteś solidnym i oddanym
pracownikiem. I nigdy tak naprawdę nie dałam ci wymówienia. Wczoraj może i
byłam zła bardzo zła, ale do rana mi przeszło i wiedziałam, że muszę to jakoś
wszystko odkręcić.
Tymczasem na
ulicy Ala ze złością kopnęła w koło. Z daleka całej sytuacji przyglądał się
pewien około pięćdziesięcioletni, szpakowaty mężczyzna o trochę zmęczonej
twarzy.
- A niech to
szlak trafi flak. Gdzie ja tu znajdę kogoś do wymiany koła?- spytała sama
siebie.
-
Przepraszam może mógłbym pani pomóc. Widzę, że pani gumę złapała- zaproponował
Alicji pomoc nieznajomy mężczyzna. Józef Dobrzański i pani chyba do nas
przyjechała.
- Tak
przywiozłam tutaj Ulę. Alicja Milewska- przedstawiła się kobieta i uścisnęła
wyciągniętą dłoń Dobrzańskiego.
- To
zapraszam do nas na kawę, a kołem proszę się nie martwić. Jasiek się tym
zajmie.
Marek
obiecał, że przyjdzie następnego dnia i odprowadzał właśnie Ulę do drzwi, kiedy
to w korytarzu spotkał ojca z nowo przybyłym gościem.
- Ula mały
przestój. Złapałam gumę, a ojciec Marka był tak miły i zaproponował mi pomoc w
postaci Jaśka – stwierdziła Ala.
- To, co
synu zajmiesz się tym? Lewarek jest w garażu.
- Nie ma
sprawy tato.
- A może ci
pomóc – spytała jeszcze Ala
- Nie trzeba
proszę pani Marek mi pomoże. Koło w zapasie pani ma?
- Tak mam.
Proszę tu macie kluczyki i dziękuje wam chłopcy, że się tym zajmiecie.
Musiałabym gdzieś szukać pomocy i pewnie użerać się, żeby tu ktoś w miarę
szybko chciał przyjechać. A dzisiaj już raz miałam scysje z serwisantami od
odkurzaczy.
Józef,
tymczasem zaprosił obie kobiety do salonu posadził na kanapie, a Beatka chcąc
zabawiać gości usiadła miedzy nimi.
- A co się
stało z tym odkurzaczem, jeśli można wiedzieć – spytał Dobrzański z kuchni
przygotowując kawę.
- Proszę
sobie wyobrazić, że tydzień temu oddałam odkurzacz do naprawy. Miał być zrobiony
na dzisiaj, a okazało się, że nie wiedzą, co jest zepsute i sugerowali kupno
nowego. A ten ma dopiero dwa lata, a gwarancja się akurat skończyła.
-Bo wie
pani, teraz podobno wszystkie urządzenia elektryczne idzie tak zaprogramować, że
dział określony czas a później wszystko się psuje. Kiedyś wszystko było
trwalsze kupiło się taki odkurzacz i działał 20 lat. A z tym pani odkurzaczem
pani Alu może ja mógłbym pomóc? Przez 30 lat pracowałem w Elektroniku, więc
znam się na tych wszystkich naprawach. Powiem Markowi, żeby mi go przywiózł.
- Naprawdę
mógłby pan, bo ja mam go w aucie.
- Bardzo
miła rodzina prawda Ula–rzekła Ala w drodze powrotnej do Uli. Beatka jest taka
miła i widać, że lgnie do kobiecego towarzystwa. Trochę głupio zrobiło mi się,
gdy spytałam ją, kim jest ta postać do góry na rysunku i gdy powiedziała, że to
jej mama, jako anioł. Biedne dziecko, to bardzo smutne nigdy nie poznać matki.
Widać jednak, że jej tata i bracia robią wszystko, aby nie odczuła braku mamy.
Jeśli, to w ogóle możliwe. A Jasiek całkiem inny niż Marek taki narwany i
przystojny mógłby śmiało modelem zostać. Aha, Ula w tym tygodniu musimy zając
się tymi świątecznymi życzeniami i podarunkami dla pracowników i ich dzieci.
Ula słuchasz mnie?
-Tak, tak
słucham Ala. Mówiłaś o rodzinie Marka.
- Jakiś czas
temu. A ty, o czym tak myślisz?
- O tym
zagubionym rachunku i o Aleksie. Mam pewne podejrzenia i pomysł jak to
sprawdzić. Dobrze, że Władek jest w pracy to mi pomoże.
- Myślisz,
że Aleks ma coś z tym wspólnego i byłby zdolny zaszkodzić firmie?
-Nie firmie,
ale mi to znaczy Markowi. Chciał żebym zatrudniła jego znajomego a nie Marka.
Dzisiaj znów mi to proponował. I założę się, że nie będzie zadowolony, że Marek
wraca i, że zrobi mi jeszcze dzisiaj z tego powodu awanturę.
- Ula ja to
rozumie, że uratował ci życie i jesteśmy mu wszyscy, za to wdzięczni, ale nie
zapominaj, że mógł narazić nas na dodatkowe koszty. I jeszcze te połamane
dekoracje skompromitował siebie i firmę.
- Nie
przesadzaj Aleks. On nie jest jakimś celebrytą, aby prasa się o, nim
rozpisywała.
- Teraz nie,
ale następnym razem ten twój koszmarek może zrobić coś gorszego.
- Nie
nazywaj go koszmarkiem.
- Właśnie,
nim jest koszmarkiem. Nikim innym tylko koszmarkiem. I jestem ciekaw, co ojciec
na to powie, że wraca. Nie był zachwycony tym niezapłaconym rachunkiem.
- A pro po
rachunku Aleks. Mam nagranie z tego dnia, kiedy dałam Markowi przekazy. Widać
na nim jak wchodzisz do mojego biura chwile po tym jak ja z Markiem z niego
wyszłam, a po chwili wychodzisz i chowasz coś do kieszeni.
- Zaraz, zaraz
Ula. Oskarżasz mnie o kradzież tego rachunku. Nie masz żadnych dowodów. A
ojciec nie uwierzy ci.
- A kto
powiedział ci, że chcę iść z tym do ojca?
Aleks szybko
wyszedł z biura a Ula wyłączyła dyktafon i pomyślała, że co prawda Aleks nie
przyznał się , ale przestraszył, więc ma coś na sumieniu.
Wieczorem
jak zwykle usiadła przy swoim pamiętniku i zapisała.
Zawsze
myślałam, że jestem szczęściarą, wielka szczęściarą. Jednak, kiedy dzisiaj
poznałam rodzinę Marka zrozumiałam, że to on jest szczęściarzem. I wiem, że to
głupie, ale zazdroszczę mu. W ich domu zawsze była miłość, ciepło, zrozumienie.
Po śmierci mamy mogli liczyć na siebie, rodzinę, sąsiadów, przyjaciół. W ich
skromnym życiu nie ma miejsca na knucia, złośliwości i nieuprzejmości. U mnie
było i jest trochę inaczej. Rodzice są kochani, ale to Aleks i Paulina zawsze
psuli i psują atmosferę. U Marka jest wszystko takie prawdziwe, a u nas
udawane, kochająca się rodzina Cieplak i Febo na pokaz.
Rozdział 7
Tej nocy Ula długo nie mogła zasnąć.
Cały czas jej myśli krążyły wokół wydarzeń ostatnich dni. Marek zrobił dla mnie
więcej w niespełna miesiąc niż Aleks w ciągu całego życia. I jestem na 100%
pewna, że to on zniszczył rachunek i oskarżał bezpodstawnie Marka. Dlaczego on
tak bardzo go nie cierpi. Przecież Marek nic mu nie zrobił. A nie można kogoś
nie lubić tylko, dlatego że się go zatrudniło. A Aleks jest coraz większą
kanalią. Muszę w końcu coś zrobić obiecałam sobie przecież, że udowodnię, że Aleks
jest zwykłym krętaczem i draniem i, że go ośmieszę. Właśnie tak zadrwię z Aleksa. I w jej głowie
powstał zuchwały, niedorzeczny i diabelny plan. Ale czy mogę coś takiego zrobić
Markowi? Przecież obiecałam Ali, że Marka nie rozkocham. A może Ela ma rację i
Marek naprawdę coś do mnie czuje? I przecież nie muszę go od razu rzucać, to
może być związek z rozsądku i wdzięczności. Albo tak to rozegram, że będzie
wyglądało tak, jakby to Marek mnie uwodził. I, to Marek może mnie rzucić a to już,
co innego. A miłość? W miłość nie wierzę już nie. Trzy razy zakochałam się i
trzy razy zawiodłam się. A Aleks dwa razy mnie oszukał. Najpierw tuż po
maturze, kiedy byłam naprawdę zakochana i on mówił, że też mnie kocha, to
okazało się, że jestem dla niego tylko głupiutką córką zaprzyjaźnionej rodziny
i zdradzał mnie na prawo i lewo. A teraz, kiedy wróciła na stałe zaczął ni stad
ni zowąd interesować się mną. Może i bym uwierzyła w tą jego niby miłość, gdybym
nie usłyszała jak mówił o bogatej córce współwłaścicieli, którą trzeba urobić.
A w międzyczasie był jeszcze Bartek Dąbrowski. I znów zakochałam się i co
zastałam go w łóżku z moją ówczesną przyjaciółką Klaudią. A dla ostatniego
absztyfikanta byłam tylko bogatą jedynaczką mogącą zapewnić mu życie w
luksusie. Przynajmniej mnie nie zdradzał chyba nie zdradzał. Nie miłość nie
istnieje chyba, że w bajkach a Marek byłby przynajmniej wierny. Nie wygląda na
takiego, co mógłby zdradzać. I przecież zdarzają się związki oparte na
przyjaźni i są całkiem udane. A na dobry początek zabiorę go na targi ślubne. I
z tymi niedorzecznymi myślami zasnęła.
Ula osoba
inteligentna po studiach i nierobiąca nigdy żadnych głupstw nie zdawała sobie
sprawy, jakie irracjonalne i nieludzkie jest jej rozumowanie.
W
przeciwieństwie do Uli sen zmorzył Marka szybko. Poprzedniej nocy spał niewiele
miał, więc co odsypiać i w dodatku zasypiał z miłą świadomością, że wraca do
firmy. Musze tylko odbudować zaufanie Uli i pana Cieplaka i będzie dobrze
pomyślał jeszcze i zasnął.
- Marek
nawet nie wiesz jak miło, że wracasz do nas i gratuluję- przywitał go z
nieukrywaną radością następnego dnia rano Władek.
- Też się
cieszę. Wiesz myślałem, że to już koniec i nie wrócę tu chyba, że po moje
papiery. Ula była tak zła za Klaudie i za ten rachunek, że straciłem nadzieję.
-Ale
najważniejsze jest to, że jesteś. I, co Marek te nagranie coś wyjaśniło... O
dzień dobry panie Cieplak- przerwał swój wywód Włodek
- Witam
panów- przywitał się Cieplak. - Panie Marku dobrze, że pana widzę. Chciałem
serdecznie podziękować za uratowanie Uli. Życia mi nie starczy na odwdzięczenie
się. To był bardzo bohaterski czyn. Niewielu było, by na to stać, aby rzucić
się w zimną wodę w ciemny wieczór.
- Panie
Cieplak, to było naturalne, nawet chwili się nie zastanawiałem. Chociaż w ten
sposób mogłem zrekompensować się za tą wpadkę z rachunkiem. I jeszcze raz
przepraszam za wszystkie kłopoty i niedogodności. Ja naprawdę nie wiem, co
mogło się stać z tym przekazem.
-Ale, to się
już wyjaśniło i może pan przestać się zadręczać. To nie pana wina. Wczoraj
wieczorem córka dzwoniła do mnie i okazało się, że rachunek znalazł się. Był w
jej torebce. Ula panu nic nie powiedziała?- zdziwił się Cieplak.
- Nie nic mi
nie mówiła. Może, po prostu bała przyznać się do winy. Albo chce powiedzieć i
wyjaśnić mi wszystko dzisiaj.
- Cała Ula
zawsze była trochę roztrzepana. I jeszcze raz dziękuję panie Marku- dodał
Cieplak i odszedł.
- Dziwne -
powiedział Władek. Ula wczoraj prosiła mnie o nagranie z monitoringu i z tego,
co zrozumiałem to była święcie przekonana, że to Aleks go zabrał. Tylko nie
rozumiem, dlaczego nic ojcu nie powiedziała i bierze całą winę na siebie?
- Może z
miłości do Aleksa, skoro go kryje.
- Nie, nie
Marek. Ich związek, to jakaś fikcja. Ja myślę, że Ulka to dla ciebie zrobiła i,
że to do ciebie ma więcej uczucia niż do Aleksa.
- Władek nie
żartuj. Co może mnie łączyć z Ulą oprócz pracy? Odpowiedź brzmi – nic. A z
nich, to faktycznie dziwna para. Ale, to już nie nasza sprawa jak między nimi
jest. Muszę już lecieć to, co o 11 w bufecie się widzimy?
- Marek
jesteś ty mój bohaterze – rzuciła na powitanie Wiolka i wyściskała Marka.
Jesteś niczym Supermen. Gdyby nie ty to mogłoby się to źle skończyć. Sam
zresztą o tym wiesz. A Klaudia powinna trafić za kratki. Aleks oczywiście też
nie jest bez winy. Wiedział, że Ula będzie zła i mimo to wcisnął ci Klaudię.
- Widać, że
facet ewidentnie mnie nie znosi. Wiolka nie wiesz przypadkiem, dlaczego?
- A, kto by
to wiedział, ale spytaj Ulę. O właśnie idzie.
- Cześć Wam
zawołała od progu Ula - i na przywitanie cmoknęła nie tylko Wiolę w policzek,
jak to czasami miała zwyczaj robić, ale również i Marka.
- To, o co
chciałeś mnie spytać?- spytała Marka posyłając mu swój uroczy uśmiech.
- O to, dlaczego
Aleks mnie nie cierpi – odpowiedział speszony Marek. I jeszcze o ten rachunek –
dopowiedział, kiedy znaleźli się w jej biurze. Ula, bo ja czegoś tu nie
rozumiem. Twój tato powiedział mi, że to ty sama zagubiłaś go a Władek wspominał
o jakimś nagraniu i, że oskarżasz Aleksa. Już się w tym pogubiłem.
- No dobra
Marek siadaj. Okłamałam ojca. Znając go to drążyłby temat w nieskończoność, a
tak mam to z głowy. I rzeczywiście mam nagranie z tego dnia, kiedy zostawiłam
ci te przekazy. Widać na nim jak Aleks wchodzi do mojego biura chwilę po nas, a
jak wychodzi chowa coś w kieszeni. Nie mogę iść z tym do ojca, bo już raz się
wygłupiłam. I nie chcę drugi raz zarzucać winę Aleksowi bez konkretnych dowodów.
A Aleksem nie martw się, że cię nie lubi, bo nie ma, czego żałować. Po prostu
chciał żebym zatrudniła jego znajomego, a nie ciebie i tyle.
- Przecież,
to bezsensowny powód.
- Może i
bezsensowny, ale prawdziwy. I, skoro sprawę Aleksa mamy już wyjaśnioną to teraz
możemy zająć się sprawami firmy. Pamiętasz, że w ten weekend są te targi ślubne
w Poznaniu. Pomyślałam, że mógłbyś pojechać razem ze mną. Tylko nie wiem czy
nie masz już innych planów.
- Nie, nie
mam, ale na takie targi to raczej powinnaś pojechać właśnie z Aleksem.
-Dlaczego z
Aleksem.
-Bo to twój
chłopak, czy tam nawet narzeczony?
Czy mogę mu zaufać i powiedzieć
prawdę, że tylko udaję jego dziewczynę. Na pewno tak, ale lepiej będzie jak
poczekam jeszcze trochę- pomyślała Ula
- Wiesz Ula-
mówił, tymczasem dalej Marek tylko się nie obraź, ale jesteście dziwną parą.
Zakochani, inaczej się zachowują. Chcą być cały czas raz, nie oszukują się, nie
spiskują przeciwko sobie. A wy zachowujecie się tak jakbyście nie znosili się i
chcieli się nawzajem zniszczyć.
- To nic
innego tylko zawzięta rywalizacja i zwykła chęć bycia lepszym- odpowiedziała
Ula i szybko zmieniła niewygodny dla siebie temat na poprzedni. A wracając do
targów to niestety żadnych atrakcji nie przewiduję. Całe dwa dni spędzimy na
wystawie. Ale jedzie też Przemek, więc jak moje towarzystwo ci się znudzi
będzie mógł mnie zastąpić.
- Bez obawy
Ula nie tak łatwo mnie znudzić. I, to raczej ja mogę ciebie znudzić.
„ Jak uwieść mężczyznę w 2 tygodnie” dziewczyno – powiedziała Ula sama do
siebie wieczorem w swoim mieszkaniu. Do czego ty się posuwasz. Czytasz jakieś
idiotyczny poradniki. „ Pamiętaj, aby ukochanego czymś zaskoczyć i spytać np.
Czy wiesz, że zwierzęta tak jak ludzie mają dominującą łapę? Samce zazwyczaj są
lewołapne a samice prawo? Albo czy wiesz, że niemożliwe jest polizać własnego
łokcia? I 75% osób, które to czytają będą próbowały to zrobić” „Zaproś
ukochanego na kurs tańca np. salsy, to rozbudza ich zmysły”. A nie można tak
zwyczajnie i zaprosić Marka, gdzie indziej. Obiecał mi kiedyś, że pójdziemy do
Książęcej. Tak właśnie zrobię zaraz do niego zadzwonię i zaproszę. W ramach
podziękowań za wyciagnięcie mnie z tej fontanny.
Jakiś czas
później zajrzała jeszcze do swojego pamiętnika. Długo myślała i nie wiedziała, co
może napisać sensownego i w końcu zapisała tylko:
Ula
zaczynasz komplikować sobie życie i robisz to ze zwykłej zawiści do Aleksa. W
dodatku wciągasz w swoje porachunki Marka- swojego przyjaciela. Nawet nie wiem
jak to nazwać, co robię? Gdybym była w Marku zakochana to mogłabym powiedzieć
sobie, że uwodzę go z miłości. A, gdyby był bogaty to z wyrachowania a, gdybym
robiła to naprawdę, bo dobry, uczynny, to byłoby rozkochanie z rozsądku. A jak
nazwać rozkochanie z zemsty na kimś innym??? Świństwo.
Rozdział 8
Do pracy
Marek jechał w doskonałym nastroju cicho sobie pogwizdując. Zawsze tak robił.
Jak był z czegoś zadowolony, to gwizdał. A dzisiaj miał powody do radości. Za
wczoraj i za dzisiejsze wspólne wyjście i za ten wyjazd. To już pojutrze. I co z tego, że jedzie też Przemek cztery
modelki i krawcowa, ale i tak się cieszę.- pomyślał I może dzisiaj też dostanę na dzień dobry całusa? Było to bardzo miłe.
Teraz rozumiem, dlaczego Beatka kiedyś nie chciała umyć się po tym jak dostała
całusa od jakiejś Mirabeli. Zachowałem się wczoraj podobnie. Myć się czy nie
myć oto jest pytanie.
Marek
rzeczywiście był tego ranka rozmarzony. Nie usłyszał jak na dole w holu woła go
Ula, że Maciek chciał dać mu korespondencję i, że wysiadł piętro niżej. A w
biurze nie zauważył, że nie ma Wioli. Chwilę po Marku do biura przyszła również
Ula.
- Cześć-
powiedziała na przywitanie i położyła tak „ fortunnie” swoje papiery na biurku Marka,
że spadły. - O jaka ze mnie gapa i schyliła się równocześnie z Markiem.
Zarumienił się- spostrzegła Ula, gdy ich dłonie na
krótką chwilę zetknęły się. Przecież w
tych czasach nikt się nie rumieni. Chyba, że to złudzenie i odblask od tej
bordowej koszuli.
- Dziwne, że
Wiolki jeszcze nie ma, prawda Ula. Zawsze była pierwsza- powiedział Marek chyba
bardziej ze względu na niezręczną sytuację niż z ciekawości, co się dzieje z
Wiolą.
- To ty nic
nie wiesz? Wiola w sobotę kupiła samochód i dzisiaj właśnie miała pierwszy raz
przyjechać, nim do pracy. Wczoraj uprzedziła, że może się spóźnić, ale właśnie
wysiada z windy.
- Super
Władek pewnie, że chcę iść- usłyszeli od drzwi głos rozmawiającego przez
telefon Sebastiana.
- To, gdzie
chcesz iść Sebulku -spytała go zza pleców Wiola.
- Na mecz
Wioluś, ale dopiero 4 kwietnia.
- 4 kwietnia?
Nie Sebastianie! 4 kwietnia to jest drugi dzień świąt i obiecałeś przyjechać do
mnie do Pomiechówka. Zapomniałeś? Moi rodzice obchodzą 25 rocznicę ślubu. A ty
chcesz iść na jakiś mecz.
- No, co ty
Wiolka. To nie jest jakiś tam mecz. To jest mecz na szczycie. Gra Skra Bełchatów z Politechniką Warszawa.
-
Słyszeliście- zapytała swoich przyjaciół, którzy nie mogli tego nie słyszeć.
Sebastian woli iść na mecz niż przyjechać do mnie.
– Sebulku
takich meczów będzie wiele – zwróciła się z powrotem do swojego chłopaka, a 25
rocznica ślubu moich rodziców zdarzy się tylko raz. I spróbuj tylko mi nie
przyjechać.
- Wiola
spokojnie pamiętam. Mecz jest dopiero 20,
więc można to wszystko dopasować.
- No.
trzymam cię za słowo. - A ty Marek, co taki dzisiaj elegancki? Randkę masz, czy
co?- spytała Wiola po wyjściu Olszańskiego.
Marek nie
bardzo wiedział, co może jej powiedzieć i spojrzał niepewnie na Ulę. Może Ula
woli zachować ich spotkanie w tajemnicy.
- Zaprosiłam
Marka do Książęcej- wyręczyła go Ula widząc niepewność Dobrzańskiego. Byłam mu
to winna za tą fontannę. A teraz kochani trzeba w końcu zabrać się do pracy, to
znaczy za tą prezentację. Macie jakieś pomysły? Bo ja mam jeden i chciałam go
przedyskutować i przemyśleć.
- Ja też mam
– odezwał się Marek i nawet zacząłem go rozpisywać. Tylko, to bardzo ryzykowny
i kontrowersyjny pomysł i może się twojemu ojcu i tym ekspertom nie spodobać.
-Zobaczymy
Marek. Czasami warto postawić wszystko na jedną kartę.
- I jak to
mówią, kto nie ryzykuje ten nie wygrywa, co nie- dopowiedziała Wiola.
- To, co
Marek może ja zacznę? Rynek wschodni to mój pomysł. Ale bez Rosji. Myślałam
głównie o Ukrainie, Litwie, Łotwie i Białorusi i tam chciałabym inwestować. Do
tej pory nasz eksport ograniczał się głównie na zachód i tamten rynek zalany
jest już naszymi ubraniami i innych firm z Polski zresztą też. A wiem, że
turyści zza wschodniej granicy są zainteresowani naszymi strojami. I właśnie
tam można, by było otworzyć sieć naszych sklepów. A ty, co wymyśliłeś?
- FC to
firma rodzinna, prawda? I powinna ubierać całe rodziny, a nie skupiać się tylko
na określonej grupie społeczności. No wiecie powinna ubierać od malucha do
seniora. Trochę eleganckiej odzieży, trochę w sportowym stylu dla młodzieży i
coś takiego wygodnego dla starszych. Tylko nie wiem, czy Isabelle się nie
obrazi i jak w ogóle zareaguje jak będzie miała zaprojektować coś, co ma ubrać
zwykła Kowalska, czy Nowakówna.
- Podoba mi
się twój pomysł. Jest lepszy od mojego i
naprawdę rewolucyjny. A jak to wyglądałoby finansowo. Ja jeszcze nie wiem, ile
moglibyśmy zarobić na moim pomyśle. Nie znam się na tym i czekałam z
wyliczeniami na twoją pomoc.
- Prawdę
powiedziawszy, ja też nie zrobiłem jeszcze wyliczeń. Wszystko zależy, od
jakości materiałów, od ceny szwalni i od tego, gdzie będziemy to sprzedawać. W
naszych butikach nie pomieścimy wszystkiego i trzeba, by było wynajmować nowe
sklepy albo zainwestować we własną korporację sklepową.
- A może,
można było, by zaproponować współprace sieciom sklepowym - doradziła Wiola.
Miałam niedawno o tym wykład. Ojciec Eli ma przecież sieć sklepów sportowych,
to może byłby zainteresowany sprzedażą sportowej odzieży dla młodzieży, nawet
mi się zrymowało, co nie. A dla dzieci są sklepy 5, 10, 15, czy ABC.
-Wiola dobry
pomysł – podchwyciła Ula, prawda Marek. Jeszcze dzisiaj pogadam z Elą. A tato
wspominał o jakimś swoim znajomym Kaczmarku, co ma sklepy „Wszystko dla seniorów”.
Coś mi się wydaje, że to się uda. Marek znów mi pomagasz, który to już raz.
Trzeci?
-To, co Ulka
może zrobimy sobie przerwę– zaproponowała jakiś czas później Wiola. Jest już
jedenasta i Ela z Alą pewnie na nas czekają w bufecie.
- No dobra
na dzisiaj koniec. Marek, pogadamy jeszcze przy obiedzie, dobrze. A teraz
robimy sobie przerwę i idziemy na tą kawę.
- Wiesz Ala
czasami ci zazdroszczę jesteś sama i nie musisz truć się z facetami.
- A co
zrobił Władek?- spytała Milecka
- Właśnie
powiedział mi, że skraca nasz świąteczny wyjazd do Sandomierza, bo idzie na
mecz. Jakiś tam mecz jest ważniejszy od naszego wyjazdu.
- Siatkówka,
to jego pasja i już tego nie zmienisz. A bycie samą ma swoje plusy i minusy.
Przynajmniej wy macie, do kogo się przytulić, z kim gdzieś wyjść, a z drugiej
strony jak miałabym źle trafić to lepiej, że jestem sama. Przepraszam was na
chwilę, ale telefon mi dzwoni.
-O dzień
dobry panie Józefie- usłyszała reszta towarzystwa
- Józef? Czy
my o czymś nie wiemy- dopytywała się Ela.
- To chyba
ojciec Marka- poinformował Ula.
- A myślałam
już, że ktoś wolny. Isabelle ucieszyłaby się, że Ala ma kogoś, co nie
dziewczyny.
-Ale ojciec
Marka jest wdowcem nie wiedziałaś?
- Nie, nie
wiedziałam. A pamiętacie, co powiedziała nam Isabelle na firmowej wigilii. Że w
tym roku nas wszystkie wyda za mąż i, że weźmie się za tych wszystkich
firmowych kawalerów -leserów.
-Wiola
Isabelle, to ciebie miała na myśli i Elę nie mnie. Dobrze wie, że Aleks to nikt
ważny.
- Nas
wszystkie Ulka no może bez Ali. O właśnie idą ci nasi panowie kawalerowie.
Markowi naprawdę do twarzy w tej bordowej koszuli. Jak chce, to się całkiem
ładnie umie ubrać.
- Tylko
butów niedopasował. Takie jakieś jakby
zimowe.
- Oj, tam
buty. Na buty mało, kto patrzy. Mógłby przecież wystroić ci się, jak stróż w
Boże Ciało.
- Powiem wam
coś – odezwała się jakiś czas milcząca Ela. Władek mi się oświadczył.
-CO!
Jednocześnie- spytały Ula z Wiolą. I dopiero teraz nam o tym mówisz.
-Bo dopiero
przedwczoraj mi się oświadczył. I ten wyjazd do Sandomierza miał być takim
miłym, romantycznym dodatkiem do oświadczyn.
- I co
zgodziłaś się? A pierścionek masz.
- Tak mam- i
wyciągnęła dłoń i tak zgodziłam się. Jesteśmy już razem 2 lata i nawet tato
zaczął mnie o to pytać.
- Skromny,
ale ładny. To, kiedy ślub?
- Nie wiem
Ulka. Władek chciałby we wrześniu albo w październiku, a ja na Boże Narodzenie.
Ale na pewno w tym roku. Bądź, co bądź jak Isabelle wróci z chorobowego, to
może już myśleć o sukience dla mnie. Tylko jedno mnie niepokoi nie wiem, co mam
zrobić z druhną? Którą z was wybrać.
Restauracja Książęca
była bardziej elegancka niż myślał i okropnie droga. Dobrze, że akurat wypłata
wpłynęła mi na konto. Głupio, by było, gdyby zabrakło mi pieniędzy i to Ula
musiała, by płacić. No nic przez resztę miesiąca będę oszczędzał- pomyślał
Marek.
- To, co Marek
po świętach bierzemy się poważnie za ten twój projekt. Bo już zdecydowałam się
na twój pomysł, a na mój też kiedyś przyjdzie czas. Może uda się kiedyś je
razem połączyć.
- To miłe,
że masz do mnie aż takie duże zaufanie. I obiecuję, że niedługo zrobię ci te
kosztorysy. Aha, Ula, a co do naszego wyjazdu, to nie powiedziałaś mi jeszcze,
czy lecimy samolotem, czy jedziemy samochodem.
- Samochodem
Marek. Jutro jedzie Przemek z krawcową, modelkami i, z kimś do pomocy to nas
tam ulokują. A my pojedziemy sami moim autem rano w sobotę. I pomyślałam sobie,
że nie ma sensu żebyś przyjeżdżał do centrum. Rysiów jest po drodze, więc
podjadę po ciebie tak około 7. I co smakuje ci to danie?
- Tak bardzo
dobre jak wszystko zresztą.
- Marek nie
wygłupiaj się- powiedziała Ula, gdy przyszedł czas płacenia - schowaj tą kartę
i przy okazji gestu nieprzyjmującego odmowy pogładziła jego dłoń. To ja ciebie
przecież zaprosiłam. Zresztą i tak mamy tu otwarty rachunek i wszystko idzie na
koszt firmy.
Na koszt firmy, więc to służbowe spotkanie- pomyślał. A ty myślałeś, że coś więcej. Dobrzański dorośnij i przestań
fantazjować.
Piątek Markowi
ciągnął się niemiłosiernie zwłaszcza, że Ula zajęta była pakowaniem Przemka i
reszty towarzystwa. Tak, więc cały dzień spędził w towarzystwie Wioli i
cyferek. Następnego dnia rankiem tak jak obiecała Ula podjechała do Rysiowa
wzięła Marka i pojechali. Uli samochód był sportowym autkiem tak, więc do
Poznania dojechali dość szybko i zajęli się swoją ekspozycją.
Tak jak Ula
przypuszczała całą sobotę spędzili na wystawie i nie mieli zbyt dużo wolnego
czasu. Pogoda dopisała, więc Pawilony Magnolia przez cały dzień oblegane był
przez zwiedzających. Za to w niedzielę rano mogli pozwolić sobie na to, aby
pójść na krótką przechadzkę. Jedna z kelnerek powiedziała im, że niedaleko jest
ładny park z małym stawem. Postanowili właśnie tam pójść. Wzięli jeszcze trochę
okruchów dla kaczek i poszli. Park okazał się faktycznie bardzo ładny i stary.
W sam raz na jakieś kolejne romantyczne posunięcie – pomyślała Ula. Trzeba
tylko znaleźć jakieś odpowiednie miejsce, bo plan działania mam.
- To, co
Marek, skoro mamy te bułki to może pójdziemy nad staw? -zaproponowała.
-Czemu nie, to
chyba tam i wskazał miejsce wśród drzew.
Staw okazał
się nieduży i bardziej przypominał sadzawkę, ale, za to z mnóstwem kaczek.
Marek jak przyznała Ula miał dobrego cela i kawałki chleba wrzucał, im prawie w
dziób.
- Marek
chyba coś mi do oka wpadło- wypaliła nagle Ula, gdy tylko nadarzyła się dobra
okazja.
- Ula tylko
nie trzyj. Możesz sobie bardziej zaszkodzić. Pokarz zobaczę, co tam masz.
Ich usta
znalazły się blisko bardzo blisko siebie. Ula czuła już oddech Marka na swojej
twarzy i czekała zastanawiając się, czy Marek coś zrobi, czy sama musi
zadziałać.
- Nic nie
widzę Ula to chyba nic groźnego- odpowiedział tylko rozczarowanej trochę Uli. I
szybko za szybko jak dla Uli oderwał się od niej.
- To dobrze
– odpowiedziała i zdążyła tylko pomyśleć no,
jeśli nie teraz to znajdzie się inna okazja i właśnie, wtedy straciła
równowagę na pochyłości brzegu stawu. I niechybnie wpadłaby do wody, gdyby nie
ramiona Marka. A później stało się coś nieprzewidzialnego. Ula odruchowo
przytuliła się do Marka, a Marek akurat schylił głowę i ich usta spotkały się.
Na tą krótką
chwilę ruch na pobliskiej ulicy dla nich ucichł, chłopiec, który niedawno
biegał alejkami udając Indianina też zamilkł i tylko słowik śpiewał nad ich
głowami.
- Dzięki
Marek, gdyby nie twój szybki refleks i ramiona wylądowałabym w stawie. Coś mnie
ostatnio woda prześladuje-wybąkała Ula, która nie była przygotowana na coś tak
nieoczekiwanego i nie wiedziała, co powiedzieć. Owszem, miałam przygotowaną
swoją ripostę na wypadek, gdyby doszło do tego pierwszego planowego pocałunku.
Gdyby, to ona zdążyła pocałować Marka, to chciała go niewinnie przeprosić a,
gdyby, to jednak Marek, to zrobiła, to miała powiedzieć z małym wyrzutem „
Marek, a co miał znaczyć ten pocałunek?”
- Tak
powinnaś omijać z daleka wszelkie rzeki, stawy i baseny. Musimy już wracać za
10 minut otwierają wystawę.
W drodze
powrotnej jakoś nikt nie był chętny do skomentowania tego, co się stało. Szli w
milczeniu, ale przez ich głowy przewijały się własne myśli.
Co się odwlecze, to nie uciecze-jakby
powiedziała teraz Wiola. To chyba jakieś nieczyste mocy zadziałały. Albo
właśnie czyste. Ja naprawdę całowałam się z Markiem. Ciekawa jestem, co Marek o
tym myśli.
Ja naprawdę całowałem się z Ulą.
Chciałem, to już zrobić, gdy patrzyłem jej w te cudowne błękitne oczy. Przez
chwilę miałem wrażenie, że Ula tego chce, ale przecież to niemożliwe, żeby
chciała. Jestem przecież tylko kolegą z pracy no może przyjacielem. Ciekawy
jestem, co Ula o tym myśli.
A, tymczasem
we Warszawie.
-Aleks czyś
ty zwariował, mam uwieść koszmarka? No tak teraz rozumiem, dlaczego zaprosiłeś
mnie tak nagle do restauracji. Żebym nie dostała histerii. I wybij sobie to z
głowy. Nie mam zamiaru uwodzić Dobrzańskiego. I w ogóle skąd ten pomysł?
- Paula źle
się wysłowiłem. Masz tylko spotkać się z, nim zaprzyjaźnić. Może uda wyciągnąć
ci się z niego, co Ula przygotowuje na prezentację.
-Co? Mam
szpiegować. Ciebie ten konkurs na prezesa i rywalizacja z Ulą do reszty z
łajdaczyły. I nigdy więcej mnie nie proś o coś takiego.
Dwa dni
minęły i trzeba było wrócić do codzienności. Markowi wydawało się, że Ula
zachowuje się dziwnie. Czasami, ich ręce jakby nie przypadkiem i na dłużej
znalazły się na myszce, dostawał od niej kilka komplementów i uśmiechów a nawet
czekoladki.
W końcu
nadszedł Wielki Piątek dzień firmowego śledzika i przerwy świątecznej. W całej
firmie panowała już świąteczna atmosfera i radosny nastrój nadchodzących świąt.
I tym większe zdziwienie było Krzysztofa i Uli, gdy już w korytarzu usłyszeli
głos krzyczącej na brata Pauliny.
- Aleks jak
mogłeś zrobić mi coś takiego.
-Co Paulino?
- Jak to,
co? Sprzedałeś za moimi plecami mieszkanie babci. Co się z tobą dzieje.
Najpierw ktoś cię napadł później wplątałeś się w tą aferę z Korzyńskim i na
dodatek chciałeś abym uwiodła koszmarka.
- Jak, to
sprzedałeś mieszkanie?
- Jak, to
uwieść Marka?
Spytali
jednocześnie Cieplak z Ulą każdy o bardziej interesująca sprawę.
-Krzysztof
właśnie dzwoniłam z życzeniami świątecznymi do sąsiadki babci i okazało się, że
mieszkanie sprzedane. Aleks sprzedał je miesiąc temu i nic mi o tym nie
wspomniał- oznajmiła za brata Paulina, zanim Aleks zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Aleks
możesz nam to wyjaśnić- zapytał Cieplak.
-
Potrzebowałem pieniędzy. Przegrałem w kasynie później chciałem odegrać się i
znów przegrałem i wpadłem w długi- odrzekł wiedząc, że jego krętactwo wyszło na
jaw.
No przynajmniej miałeś odwagę
przyznać się-pomyślała
Ula.
-Nie jesteś
przecież dzieckiem Aleks. Jak mogłeś wplątać się w tak banalny plan. To typowy
schemat grup przestępczych. Znaleźć jakiegoś naiwniaka i czerpać z niego zyski.
A ta historia z Dobrzańskim, o co w niej chodzi- dopytywał się Cieplak.
- Obawiam
się, że Dobrzański zamącił Uli w głowie. Ula we wszystkim mu ufa i poprosiłem
Paulinę, żeby dyskretnie sprawdziła go – tym razem, to Aleks szybko sam się
wytłumaczył nie chcąc, aby Paulina powiedziała o jego prawdziwych intencjach.
-Co! Marek
jest porządnym i sumiennym pracownikiem i nie pozwalam ci go obrażać- oburzyła
się Ula. Mam do niego pełne zaufanie i szacunek.
- Aleks
rozczarowałeś mnie i mam nadzieję, że więcej żadnych głupot nie popełnisz i, że
coś cię to nauczy – powiedział jeszcze na koniec Cieplak.
-Marek
przepraszam, że musiałeś na mnie czekać, ale mieliśmy z ojcem przeprawę z
Aleksem. Okazało się, że sprzedał mieszkanie babci w Mediolanie, które
odziedziczył wspólnie z Pauliną. A najlepsze w tym jest to, że nie powiedział o
tym siostrze i to Paulina nam Aleksa wystawiła.
- Dobre Ula
prawie dałem się nabrać.
- Marek, to
nie Prima Aprilis. Aleks musiał się ojcu
ostro tłumaczyć i nigdy nie widziałam tak złej i obrażonej Pauliny. A o tym jego pomyśle uwodzenia, to lepiej
żebyś nie wiedział – pomyślała. - Taki numer wykręcić siostrze i to jeszcze
przed świętami, to tylko Aleks mógł. I jak sobie pomyślę, że śniadanie
Wielkanocne będzie wyglądać, tak jak ostatnia wigilia, to odechciewa mi się
świętowania. No a po tej kłótni atmosfera będzie jeszcze gorsza.
- To zawsze
możesz przyjechać do mnie.
- Dzięki
Marek za zaproszenie, ale święta są po to, aby spędzać je w gronie rodzinnym.
Będę tylko przeszkadzać.
- Ula nie
będziesz. W drugi dzień świąt tato i Jasiek wyjeżdżają, a ja zostanę sam z
Betti, więc możesz śmiało przyjechać. Tylko musisz uzbroić się w jakąś armatkę
wodną a najlepiej we wiadro. Na naszej ulicy w Śmigus - Dyngus nikt suchy się
nie uchowa, a Beatka też już ma przygotowany cały arsenał karabinów, sikawek i
Bóg jeden wie, czego jeszcze.
- Skoro
nalegasz, to może wpadnę. Zresztą i tak nie mam nic zaplanowane na drugi dzień
świąt. A teraz Marek mam coś dla ciebie. Wiem, że to głupie, bo w zajączka nie
wierzysz, ale nie mogłam się oprzeć i kupić. Proszę to dla ciebie i podała
niewielką paczuszkę.
- Komiks „
Supermen” najnowszy numer. Dzięki Ula. A ja też mam coś dla ciebie i też nie
mogłem się oprzeć i kupić. Proszę.
- Krówka z
czekolady.
- Tak.
Kiedyś mówiłaś, że lubisz krówki, więc pomyślałem, że będzie sam raz na zajączka.
A jak odwiniesz ze złotka, to zobaczysz, że ma najprawdziwsze łaty z białej
czekolady. Beatka swoją zdążyła już obejrzeć i zjeść.
- Dzięki
Marek jest słodka. Ja swoją włożę do koszyczka. Tylko nie wiem, czy zajączek
się nie pogniewa? To, co Marek jeszcze raz życzę ci i twojej rodzinie miłych i
radosnych świąt.
- I ja tobie
Ula.
A później,
kiedy Marek chciał uściskać Ulę, to ta wykorzystała okazję i doprowadziła do
ich drugiego pocałunku. Wystarczyło tylko w odpowiednim momencie leciutko przesunąć
twarz, aby ich usta się spotkały.
- Marek
przepraszam, ale nie wiem jak to się stało. Mam nadzieję, że cię nie obraziłam.
I twoje zaproszenie jest ciągle aktualne- usprawiedliwiła się z niewinną miną.
- Nie, nie.
To znaczy zaproszenie jest aktualne i możesz przyjechać. I nie, nie jestem
obrażony.
Gdybyś tylko wiedziała, jakie to było
miłe. I jak ja mogę się na ciebie obrazić za coś takiego cudownego.
Panie Skaczi
zagrożenie już minęło i nic już nie zagraża życiu pana siostrze i jej dziecku.
- Dziecku?
To znaczy, że Susanna jest w ciąży?
- Tak szósty
tydzień. Nie wiedział pan.
- Nie. Mogę
do niej wejść
- Tak, ale
na krótko. Jest jeszcze słaba.
- Powiesz mi,
kim on jest.
- I tak go
nie znasz.
- To chętnie
poznam.
- Aleksander
Febo, poznałam go na pokazie w Mediolanie.
- Febo,
Febo. Febo i Cieplak- przypomniał sobie mężczyzna. Firma z Polski. Przyjechali
ze swoja kolekcją.
- Nie martw
się sorella. Familia jest z tobą i razem z wujkiem Mario sprowadzimy tu
„tatusia"
Do domu Ula
wróciła szczęśliwa głównie z powodu afery z Aleksem a w swoim pamiętniku
zapisała.
Ula
jesteś cyniczką i jesteś gorsza od Pauliny. Ona przynajmniej miała trochę
przyzwoitości i odmówiła Aleksowi uwodzenia koszmarka, to znaczy Marka a ty
robisz to celowo i bezczelnie. Jestem jak Aleks. Muszę to jeszcze chyba
przemyśleć. Za to w pracy było ok. W końcu ojciec przestał ufać Aleksowi i to
dzięki Paulinie.
Rozdział 9
-Dziękuję
ciociu, ale niech ciocia jeszcze nie zbiera pieniędzy, bo to tak szybko nie
nastąpi.(…) A może ciocia zadzwonić później, teraz jestem w pracy i nie mogę
rozmawiać.(…) Wiem, że to ciocia dzwoni i to na komórkę, ale mam masę roboty
.(…) Pa ciociu. Masz babo placek – rzekł chwilę później sama do siebie Wiolka w
poświąteczny wtorkowy ranek.
- Cześć
Wiolka. A ty coś taka jakaś niewyraźna? Sebastian zawiódł i nie przyjechał-
spytała od drzwi Ula
- Przyjechał
i to aż za bardzo przyjechał.
- Jak to za
bardzo. Pomylił dni i był w niedzielę.
- Nie Ulka.
Przyjechał, tak jak umawialiśmy się w poniedziałek rano. I wszystko szło dobrze
do czasu obiadu. A po obiedzie dorwały go dwie moje ciotki. Nagadały
Sebastianowi, jaka to ja jestem gospodarna, zaradna i rodzinna i tylko mi męża
brakuje do szczęścia. No i przekonały biednego Sebulka, że właśnie tego
oczekuję, czyli oświadczyn. A Sebastian, im uwierzył i oświadczył mi się.
- Żartujesz
tak przy wszystkich.
- Na
szczęście, że nie przy wszystkich. Miał przynajmniej tyle pomyślunku, że spytał
mnie o to jak byliśmy sami. Przed kolacją poszliśmy na spacer i, wtedy właśnie
mnie spytał „Wiola wyjdziesz za mnie” Żadnego romantyzmu Ulka. Rozumiesz. Od
tak pod stajniami sąsiada. A, gdy wróciliśmy to goście zaczęli nam gratulować.
Zwłaszcza rodzice byli bardzo szczęśliwi a ja nie potrafiłam, im powiedzieć, że
to nieporozumienie i na razie żadnego ślubu nie będzie.
- Zaraz ,
zaraz Wiolka. To się w końcu zgodziłaś, czy nie zgodziłaś?
- Tak i nie.
To znaczy powiedziałam Sebastianowi, że nie wcześniej niż za rok na jesieni. A
wszyscy myślą, że jeszcze w tym roku czeka ich wesele. I teraz musimy to jakoś
odkręcić, to znaczy ja muszę, bo Sebastian jest naprawdę gotowy żenić się w tym
roku. A tobie jak minęły święta?
- Biorąc pod
uwagę ostatni piątek to znośnie. I bez żadnych niespodzianek. Z wyjątkiem czasu, który spędziłam u
Marka, ale o tym ci nie powiem -pomyślała. Paulinie udało się załatwić
bilety do Włoch, więc jeszcze w niedzielę po obiedzie poleciała, a Aleks w
ogóle nie pojawił się na świątecznym śniadaniu. A w drugi dzień świąt rodzice
pojechali do znajomych, a ja skorzystałam z zaproszenia Marka i pojechałam do
Rysiowa. Spędziłam z, nim i jego siostrą popołudnie i wieczór.
-I tyle. To
tak nieciekawie.
Dlaczego nieciekawie. Były przecież
niespodzianki i to nawet przyjemne- - pomyślała wchodząc do swojego gabinetu.
Marek miał rację. W Rysiowie w Lany
Poniedziałek chyba naprawdę nikt nie chodzi suchy. To już trzeci wiaderkowo
-dyngusowy gang. Mam nadzieję, że na ulicy Marka będzie spokojniej. Jak dobrze
pamiętam to będzie druga ulica w prawo za kościołem. O jest ulica Warszawska i
jest dobrze żadnych oblewaczy tylko zwykli przechodnie. I jest Beatka z
niegroźnie wyglądającą sikawką. Tyle to dam się oblać jak tradycja to tradycja.
-Dzień dobry
pani –przywitała się Beatka. Patrząc gdzieś za jej plecy.
- Cześć
Beatko. I co bardzo mokra. Widziałam, że tutaj wiadrami woda się leje-
odpowiedziała Ula.
- Pani uważa
–zdążyła tylko krzyknąć dziewczynka, a Ula poczuła na plecach strumień wody. Szybko
odwróciła się i zauważyła uciekającego chłopca mniej więcej w wieku Beatki.
Kacper, to jest ta pani, którą Marek nie pozwolił nam oblewać- krzyknęła za nim
dziewczynka. Zapomniałeś Marek obiecał nam przecież Cole i chipsy.
- Tak Marek
powiedział. Nie wolno mnie oblewać? Ciekawe, dlaczego przecież z cukru nie
jestem, prawda. A on był dzisiaj, chociaż trochę mokry Beatko.
Beatka
przecząco pokręciła głową i dodała - zawsze zdążył mi uciec proszę pani.
- To mam
pewien pomysł. I możesz mi mówić Ula.
- Marek no
chodź- nalegała Beatka ciągnąc brata na dwór. Muszę ci coś pokazać.
-Ale Beatko
właśnie nalałem rosół na talerze. Później mi to pokarzesz.
-Ale, to nie
może czekać- nalegała siostra i wyciągnęła brata na dwór.
- Ręce do
góry usłyszał nagle Marek głos za swoimi plecami i poczuł przyłożony do pleców
karabin. I żadnych gwałtownych ruchów, bo będę strzelać.
- Ok. Poddaję
się – odpowiedział z rękoma nad głową. A można, chociaż wiedzieć, za co jestem
aresztowany.
- Z korupcję
i przekupstwo colą i chipsami Beatki i Kacpra. To, co Beatko oblewamy Marka,
czy puszczamy wolno.
- Oblewamy –
zawołała dziewczynka, której ta zabawa bardzo się spodobała.
I ku radości
dziewczynki Marek został polany. Ale, żeby było sprawiedliwie dostało się też
Uli i Markowi od Beatki i Beatce od Uli. A na sam koniec zabawy Beatce i Uli od
Marka, który szybko wyciągnął ukryty pod marynarką pistolet i dokończył dzieła
śmigusa- dyngusa.
- To teraz
miłe panie zapraszam na obiad- poprosił Marek obie dziewczyny do salon.
-Ale Marek
nie musisz dawać mi obiadu- zaprotestowała Ula. Niedawno jadłam śniadanie i nie
chcę robić ci kłopotu.
-Ula nie
marudź, to żaden problem. Będzie nam miło jak zjesz z nami. Prawda Betti –
spytał jeszcze siostrę szukając poparcia. I, jakby to wyglądało my jemy, a ty
siedzisz i patrzysz.
-Bardzo
niekulturalnie – dopowiedziała Betti.
- Dokładnie
tak Ula niekulturalnie. Proszę Ula siadaj i odsunął jedno z krzesełek.
- Ty
naprawdę sam, to wszystko ugotowałeś- spytała Ula przy obiedzie, bo ja
kompletnie nie mam talentu kulinarnego. Jakoś nie miałam czasu się nauczyć. W
domu gotowała mama a później pani Zosia. A, gdy byłam na studiach to chodziłam
do knajpki albo Ela gotowała. A teraz jestem sama i nie opłaca mi się gotować
do jednej osoby.
- I nawet
wodę na herbatę umiesz przypalić, prawda. Każdy tak mówi, a później okazuje się,
co innego. A mnie i mojego ojca sytuacja do tego zmusiła. Po śmierci mamy
przeszliśmy szybki kurs gotowania, sprzątania, prania, prasowania. Nasza
rodzina i sąsiadka na początku nam we wszystkim pomagały, ale w końcu pomału
wszystkiego się nauczyliśmy. A ugotowanie rosołu, ziemniaków, zrobienie surówki
i upieczenia kurczaka, to żadna filozofia nie jest. Takie zwykłe powszednie
danie. Z bardziej wyszukanymi potrawami byłoby trudniej.
- Może i
proste, ale za to smaczne. A w podzięce za obiad pomogę ci, to wszystko
posprzątać- zadeklarowała się Ula.
-Ula nie
trzeba. Jesteś przecież naszym gościem i nie wypada żebyś sprzątała. Sprzątnę z
Betti.
- Teraz to
ty nie spieraj się ze mną. Nic przecież mi się niestanie jak pomogę ci wszystko
to wszystko uprzątnąć i pozmywać.
- A co
będziemy robić przez resztę dnia - spytała Ula po obiedzie i sprzątaniu, a
której bardzo spodobało się bycie tu i nie chciała jeszcze opuszczać domu
Dobrzańskich.
- Mamy dwie
możliwości pójść na spacer i ryzykować oblanie albo zostać w domu i tu znaleźć
jakieś własne atrakcje na popołudnie –zaproponował Marek. Wy wybieracie.
- Ja chcę
obejrzeć „Czarnoksiężnika z krainy Oz- Powrót Dorotki” - poinformowała o swoich
planach Betti. Lubisz tą bajkę – spytała Ulę. Marek kupił mi nawet taką
książkę- dodała, zanim Ula zdążyła odpowiedzieć.
- Ja się
zgadzam z Betti wolę obejrzeć film niż być oblaną.
- W takim
razie zostajemy w domu- oznajmił Marek. To ja pójdę zrobić kawę i przyniosę
ciasto.
- Marek nie
powiesz mi, że sernik to też twoja robota. Jest pyszny- stwierdziła Ula przy
podwieczorku.
- Nie, nie
moja. Wypieki to już zasługa sąsiadki i cukierni. Aż tak dobrym kuchcikiem nie
jestem. Upieczenie ciasta, to już za duże wyzwanie jak dla mnie.
-Ale, za to
Marek robi najlepsze pod słońcem naleśniki- dopowiedziała Beatka. Najlepsze są
z serem albo musem jagodowym. Są przepyszne.
- Naleśniki
też lubię, ale niestety zrobić już nie umiem. Zawsze do patelki mi się
przykleją. A oprócz talentu do robienia naleśników, gotowania i cyferek, to
masz jeszcze jakieś inne ukryte talenty?- spytała Ula zaciekawiona odkrywaniem talentów
Marka.
- Marek
śpiewa i gra na gitarze – odpowiedziała za brata Betti.
- Naprawdę -
zainteresowała się Ula. A zagrasz i zaśpiewasz mam coś dzisiaj.
- No, nie
wiem Ula. Może ci się nie spodobać.
- Proszę-
powiedziała błagalnym głosem Ula, a Marek nie potrafił odmówić jej.
Ula już po
pierwszej piosence wiedziała, że Marek naprawdę ma ładny głos i bardzo
przyjemnie słuchało się jego śpiewu i gry. Widać, że włożył w ten występ dużo
uczucia. Zwłaszcza przy piosence Hallelujah dało się to odczuć.
Reszta wieczoru
i kolacja minęła, im w równie miłym nastroju. Beatka cały czas zachwalała
swojego brata „a Marek to a Marek tamto” a Ula miała wrażenie, że Betti
zachwala brata tak jak przekupka swój towar na targu. A Marka cieszyła każda
kolejna minuta spędzona z dwiema obecnie najważniejszymi kobietami jego życia.
I, gdyby ktoś obcy ich teraz zobaczył mógłby pomyśleć sobie nic innego tylko
to, że to kochająca się rodzina. I w tej miłej i rodzinnej atmosferze doczekali
późnego wieczoru.
– Beatko
jest po 21, więc idź umyj się i wskakuj
do łóżka - powiedział Marek przerywając jej kolejną opowieść, a Marek mówi, że…
Zaraz przyjdę powiedzieć ci dobranoc.
- To ja już
też będę się zbierać. I tak jestem tu
długo za długo- stwierdziła Ula.
- Ula, ale
jeśli chcesz, to możesz jeszcze zostać. Przecież nie wyrzucam cię tylko kładę
Betti spać.
- Dzięki
Marek, że próbujesz mnie zatrzymać, ale naprawdę jest już późno i muszę wracać.
-To, co
Beatko ja odprowadzę Ulę do samochodu, a ty pożegnaj się z Ulą teraz i zmykaj
do łazienki.
-Dobranoc
Ula- rzekła dziewczyna ucałowała i uściskała na do widzenia i spytała-
przyjedziesz znowu?
-Jeśli tylko
Marek mnie zaprosi to z przyjemnością.
- Dziękują
ci Marek. To był bardzo przyjemny dzień – powiedziała Ula, kiedy znaleźli się
przy jej aucie.
- To ja ci
dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie i przyjechałaś. Nawet nie wiesz jak
miło był mi móc cię gościć.
I, wtedy
doszło do tego nieoczekiwanego pocałunku. Marek przyciągnął Ulę i bez żadnych
ceregieli pocałował. I nie był, to krótki pocałunek jak te dwa pierwsze, ale
długi i namiętny. Marek z wprawą muskał jej dolną a później górna wargę tak
jakby robił to codziennie. A Ula poczuła coś dziwnego i nieznanego, co działo
się w jej brzuchu. Chyba za dużo jajek
zjadłam na kolację albo to ta sałatka–pomyślała. Chociaż nie, to jest za przyjemne na jakąś niestrawność. Na pewno nie
jest to wina przejedzenia. To są takie miłe łaskotki. A usta Marka są takie
ciepłe i namiętne. Cieplak przecież całowałaś się wiele razy. I to z facetami,
których kochałaś. Już, jako nastolatka całowałaś się z Aleksem swoim ukochanym
i nic takiego nie czułaś a później z Bartkiem i też nic. Nie wspominając tych
przypadkowych facetów z ostatnich 5 lat. A teraz, kiedy Marek cię całuje to
czujesz motylki.
W końcu
Marek oderwał się od Uli wziął w dłonie jej twarz i szepnął.
-Ula cały
dzień miałem na to ochotę. I nie będę cię przepraszał, bo nie żałuje tego i nie
mogę obiecać ci, że to się już nie powtórzy. Teraz możesz na mnie nakrzyczeć,
spoliczkować albo cokolwiek innego zrobić tylko coś zrób albo powiedz.
- Są święta,
a cały dzisiejszy dzień był taki niesamowity. Co ja mówię cały ostatni tydzień
był niezwykły. To ta atmosfera Marek i moje zachowanie mogły tak na ciebie
zadziałać. No i stało się i muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie. A teraz muszę
już naprawdę jechać. Jutro pogadamy tak na spokojnie. Pa Marek.
To się porobiło i co ja mam teraz z
tym zrobić -
pomyślała w drodze powrotnej. Nawet nie
mogę o tym porozmawiać z którąś z moich przyjaciółek, bo tylko ja i mój
pamiętnik wiemy, co robię. Dobrze, że chociaż pamiętnik ma. Lepsze to niż nic. Muszę to wszystko jeszcze
raz przemyśleć w domu. Teraz jest za duży ruch i trzeba skupić na drodze.
W
co ty się wpakowałaś Ulka Przecież jeszcze wczoraj obiecałaś sobie, że trzeba
jakoś, to odkręcić, przemyśleć. A dzisiaj rozczulasz się nad pocałunkiem Marka.
Ale właśnie tego chciałaś, żeby Marka, choć trochę rozkochać i udało ci się.
Nawet nie musiałam go do tego zachęcać sam z siebie cię pocałował. Było to
nawet przyjemne jak na tak niepozornego faceta. A może on tylko udaje takiego
nieśmiałego i tak naprawdę całuje się ciągle z innymi kobietami albo ma duże
doświadczenie. Nie da się ukryć Marek jest bardzo tajemniczy facetem i w
dodatku tak ładnie śpiewa i gra na gitarze.
Nieźle trafił mi się "Chłopiec z
gitarą."-pomyślała
zamykając pamiętnik.
Marek tej
nocy też długo nie mógł zasnąć. Jego myśli krążyły wokół tego co zdarzyło się
dzisiaj i marzył, aby mogło tak być zawsze.
Marka chyba jeszcze nie ma- pomyślała przeglądając korespondencję
i listę spraw na dzisiaj. Chyba, że boi
się wejść i przywitać. Trzeba pójść i sprawdzić
Zanim,
jednak zdążyła wyjść zadzwoniła jej komórka.
- Cześć
Aldona dawno się nie odzywałaś.
- Tak jakoś
wyszło. Słuchaj, no Ula w Wielką Sobotę byłam w klubie i spotkałam tam Aleksa.
Był nieźle wypity i bardzo wylewny. Chyba mnie nie poznał albo nie pamiętał, że
jestem siostrą Adama i, że my się znamy. Dużo mówił o tym twoim asystencie, że
to jego osobisty koszmarek, że ciągle psuje jego plany nie może się go w żaden sposób
pozbyć z firmy, że to nieudacznik i takie tam rzeczy. Chciałam powiedzieć nawet
o tym Adamowi, ale znając brata, to na pewno wszystko, by powiedział Markowi, a
nie ma sensu chłopaka martwić. Pomyślałam, więc, że najpierw zadzwonię do
ciebie.
- I dobrze
zrobiłaś, że nic mu nie powiedziałaś. I dalej nic nikomu nie mów. Sama się tym
zajmę. Dobrze.
Tak dalej być nie może. Aleks nie
może pomiatać Markiem i rozpowiadać o tym na prawo i lewo.-pomyślała I w jej głowie na nowo
odżyła chęć i myśl zemsty i ośmieszenia Aleksa wykorzystując do tego
Dobrzańskiego. Nawet o firmę już mi nie chodzi,
ale o dobre imię Marka.
Rozdział 10
Gdyby przyznawali nagrody za
wytrwałość, to powinnam dostać medal za przemęczenie się z Aleksem przez
ostatnie 2 miesiące. Dobrze, że chociaż nie wymagał ode mnie seksu i skończyło
się tylko na kilku spotkaniach i pocałunkach. Zwłaszcza, to drugie było
okropne. Judaszowskie pocałunki. Muszę, jednak przemęczyć się jeszcze trochę i
poudawać, że między nami może coś być. Im bardziej będzie przekonany, że mi na,
nim zależy tym bardziej będzie boleć jak go rzucę. A na razie zajmę się
uwodzeniem Markiem. Po tym wczorajszym pocałunku będzie łatwo. O właśnie
słyszę, że przyszedł, ale nie będę od razu do niego biegła niech poczeka. A
może sam przyjdzie.
-Wiolka, to
Marka jeszcze nie ma? Wydawało mi się, że słyszałam jego głos- spytała wchodząc
jakiś czas później do sekretariatu. Chyba,
że było to moje wyobrażenie- pomyślał.
- Był
zostawił tylko teczkę i wyszedł. Z tego, co zrozumiałam z jego rozmowy przez
telefon, to poszedł do Adama.
- Aha, –
przynajmniej wiem, że nic mi si e nie wydawało. Jak wróci, to daj mu te
dokumenty. A jakby ktoś pytał o mnie np. Marek, to idę do ojca.
Ciekawa jestem, po co Marek poszedł
do Adama. Mam nadzieję, że nie chodzi o to, czym mówiła Aldona. No nic najpierw
narada u ojciec , a później zajmę się Markiem i Adamem.
- Gdzie ty
podziewałeś się przez dwa dni Aleks- usłyszała Ula zza uchylonych drzwi
podniesiony głos ojca. Czekaliśmy na ciebie w niedzielę z śniadaniem wielkanocnym.
A ty nawet telefonów nie odbierałeś.
Jak to, gdzie był? Trzeźwiał po
sobotnim piciu-
pomyślała Ula.
- I dopiero
wczoraj raczyłeś oddzwonić. Tak się nie robi – mówił dalej Cieplak. Były
przecież święta. Wszyscy się martwiliśmy o ciebie. Paulina obdzwoniła chyba
wszystkich twoich znajomych.
- Wiem
Krzysztof źle zrobiłem i przepraszam. Po tym piątkowym zajściu głupio się
czułem. Pójdę dzisiaj do Pauliny i przeproszę.
- Przecież
Paulina wyjechała do Włoch Nie wiedziałeś? Co się z tobą dzieje. To już kolejny
raz jak zawiedliśmy się na tobie. Ulę też będziesz tak traktować. Przecież
podobno chcecie być razem i tak zastanawiam się, czy to dobry pomysł.
No nareszcie tato zaczynasz rozumieć,
że Aleks to nie jest dobry materiał na męża.
- Krzysztof
kochamy się z Ulą i chcemy być razem.
Akurat. Kochamy się? Ja cię nie
kocham, a ty nikogo nie kochasz. No, może tylko siebie.
- A ty Ula,
dlaczego nie wchodzisz- spytała ją nagle Isabelle.
- Ciii –
szepnęła do przyjaciółki. Tato właśnie dochodzi do wniosku, że ja i Aleks to
nie jest dobry pomysł.
- W końcu-
odpowiedziała szeptem i odeszły na bok. Teraz będziesz mogła poszukać sobie
kogoś porządnego.
- A wy
dziewczyny, co tak tu spiskujecie?-spytała znienacka Ala. Twojego ojca jeszcze
nie ma Ula.
- Jest i nie
spiskujemy tylko, jak już podsłuchujemy. Właśnie ojciec daje Aleksowi do
zrozumienia, że nie jest idealnym kandydatem na mojego męża.
- Nareszcie
Ulka. Może w końcu rodzice przestaną ci zawracać głowy Aleksem i będziesz mogła
znaleźć sobie kogoś porządnego.
Co wy macie z tym znajdywaniem porządnego
faceta. Mogę przecież być singielką. Takie życie w pojedynkę jest coraz
bardziej popularne.
- Tylko tak
mówisz Ulka. Popatrz jak wszystko ładnie układa się wokół ciebie. Ala spotyka
się z ojcem Marka Ela i Władek już planują ślub, a u Sebastiana i Wioli to
tylko kwestia czasu.
- I to może
nawet niedługiego czasu. Sebastian powiedział mi dzisiaj , że w czasie świąt
oświadczył się Wioli- poinformowała Ala.
- Naprawdę. Widzisz
Ulka miłość kwitnie ze wszystkich stron. Zobaczysz i ciebie niedługo trafi
strzała amora.
- Trafi albo
i nie trafi. A jak trafi, to pewnie i tak bez lubczyka. Chodźmy już lepiej do
ojca. Pani Wilska z Witebskim też już idą.
- Ula możemy
pogadać- spytał Marek zaglądając do jej gabinetu. Od rana mijaliśmy się a mam
dwie sprawy.
- Pewnie
wchodź i siadaj. Też chciałam z tobą porozmawiać i poradzić się. Ojciec dzisiaj
na naradzie wspominał o zalegających w magazynach starych kolekcjach i szuka
jakiegoś dobrego rozwiązania na to.
Pomyślałam, więc że można zrealizować ten mój pomysł na otwarcie się na
rynek wschodni. A przynajmniej spróbować. Co prawda to stare kolekcje, ale
akurat tam zainteresowanie ciągle nimi jest. Nie zaszkodzi sprawdzić tego, prawda. Bądź, co
bądź są to markowe rzeczy z dobrej jakości materiałów i szkoda je wyrzucać czy
sprzedawać na wyprzedażach. Trzeba tylko znaleźć jakiegoś tłumacza do tych
wszystkich umów i formalności. I, jeśli ojciec się zgodzi na mój pomysł to
możemy zaczynać, choćby jutro.
- Maciek zna
te wszystkie wschodnie języki mógłby nam pomóc. Jest ambitny i wierz mi, ale
marnuje się w recepcji.
- Świetnie
Marek to pogadasz z, nim najlepiej jeszcze dzisiaj. A ja porozmawiam z ojcem.
Coś tak czuję, że przez najbliższe tygodnie czeka nas nawał pracy.
Przygotowanie prezentacji i teraz jeszcze to, ale musimy jakoś sobie poradzić.
No i zawsze możemy zatrudnić kogoś do pomocy. A ty, z czym do mnie przyszedłeś.
- No właśnie
Ula tylko to trochę drażliwa sprawa. Adam powiedział mi to w tajemnicy. Sam bał się
przyjść z tym do ciebie, więc mnie wysłał.
- Marek –
przerwała mu Ula -przepraszam cię za Aleksa. Czasami mówi i robi różne głupie i
nieprzemyślane rzeczy.
- Ula, ale
dlaczego ty masz przepraszać mnie za machlojki Aleksa. Przecież, to nie twoja
wina.
- Machlojki?
Jakie machlojki myślałam , że chodzi ci o nieważne zresztą. Co z tymi
machlojkami?
- Adam
odkrył, że Aleks co pewien czas przelewał firmowe pieniądze na różne konta. To
nie były duże sumy, ale takie małe też nie.
- A, więc
miałam rację Aleks działa na szkodę firmy. Trzeba to dokładnie sprawdzić.
- Ula
spokojnie daj mi dokończyć. Tylko, że część z tych pieniędzy wpłacił z
powrotem.
-To znaczy,
że Aleks brał sobie nielegalne pożyczki z kasy firmowej, a później spłacał.
Nieźle sobie to wykombinował. Pewnie na spłatę tych długów miał pieniądze ze
sprzedaży mieszkania w Mediolanie. A możecie na razie nikomu o tym nie mówić.
Chcę mieć niezbite dowody. I może znowu zacznie pożyczać.
- Możesz na
nas liczyć Ula. Ja na pewno nic nie powiem, a Adam za bardzo boi się Aleksa.
- To dobrze.
Masz jeszcze coś? Mówiłeś o dwóch sprawach.
- Tak mam. Jak
byłaś u ojca, to dzwoniła Julia Sławińska z TVN-u Style. Chcą zaproponować nam
współpracę przy realizacji nowego programu. Umówiłem cię na piątek na 12. Jak
ci nie pasuje ten termin, to masz oddzwonić
. Tu masz wizytówkę.
- Program
telewizyjny, świetnie. To dobra promocja dla firmy. A o czym miałby być ten
program.
- Nawet nie
pytałem, o czym. „Głębokie rany”, czy „
Ostre rany” coś takiego. W każdym razie coś o ranach. Chyba nic o modzie.
- Szkoda.
Pewnie chodzi, im o stroje dla prezenterów i będziemy tylko lokowaniem
produktu, ale dobre i to.
- Zobaczymy,
co nam zaproponują. To, co Ula pójdę od razu do Maćka i pogadam z, nim.
- Marek
poczekaj jeszcze chwilę. Może miałbyś ochotę pójść jutro ze mną do kina. Mam 2
bilety na premierę.
- Ja? Z
przyjemnością Ula. A na co? Mam nadzieję, że nie na komedie romantyczną.
- A masz coś
do komedii romantycznych? Ja bardzo je lubię. Przynajmniej tam zawsze wszystko
się dobrze kończy. I nie ma tych wszystkich pościgów, strzelaniny i morderstw.
- Właśnie
Ula lubisz, bo jesteś kobietą i tam zawsze wszystko kończy się dobrze. I jest
takie słodkie, mdłe i czasami aż nierealne.
- To możesz
być spokojny jutro słodko nie będzie, tylko nierealnie i to bardzo. Idziemy na
komedie, ale to taka czarna komedia parodia horrorów. Coś w sam raz dla
facetów. „Ranczo duchów”.
- A tak
słyszałem. Najlepsza komedia roku. Dostała nawet jakieś nagrody.
- Dokładnie
ta. W rolach głównych Emma Brown i Kevin Evans. To, co jesteśmy umówieni na
jutro. Godzina 18 kino Centrum.
- Ula a
właściwie, dlaczego mnie zapraszasz. Przecież mogłabyś pójść z Aleksem albo z
którąś z dziewczyn. Czy ma to coś wspólnego z wczorajszym dniem? Mieliśmy
przecież porozmawiać o tym, co się stało pamiętasz.
- Tak pamiętam.
Marek to, co jest między nami to jest takie dziwne. Nie jest to już zwykłe
koleżeństwo ani też zwykła przyjaźń i nie wiem sama jak to określić. Może to te
pokrewne dusze. Ciągle mi pomagasz, wyciągasz z kłopotów, ratujesz życie.
Zrobiłeś więcej niż ktokolwiek inny i zawsze mogę na tobie polegać. A wczoraj
ten pocałunek był taki spontaniczny, szalony i słodki- pomyślała. I usłyszeli ciche pukanie do drzwi, a w nich
Aleksa.
- Aleks
chciałeś coś ode mnie.
- To ja już
pójdę Ula. Nie będę wam przeszkadzać. Pogadamy później.
- Ula pomyślałem
sobie, że dawno nigdzie nie wychodziliśmy razem. Może pójdziemy po pracy na
spacer, a później jeszcze na kolację.
No tak dostałeś ostrzeżenie od ojca i
teraz boisz się, że ojciec może całkiem zmienić zdanie, co do naszego związku.
Ale nie ze mną te numery Aleks.
- Mam już
inne plany na dzisiaj. Mogłeś mnie prędzej uprzedzić.
- To może
jutro.
- Nie Aleks
jurto już całkiem nie mogę. Niech będzie dzisiaj, ale nie prędzej jak o 18,
dobrze.
Przynajmniej
prędzej będę miała to z głowy.
-Świetnie
przyjdę po ciebie o 18 skarbie.
Skarbie, od kiedy jestem twoim
skarbem.
- Kto by
pomyślał, najpierw Władek z Elą, a teraz ty Sebastianie z Wiolą. Ta deklaracja
Isabelle o ożenku jeszcze się sprawdzi.
-Przemek, to
nie ma nic wspólnego z obietnicą Isabelle .To tylko zwykły zbieg okoliczności.
A w przypadku Władka i Sebastiana było to do przewidzenia. Mi i Adamowi na
razie jakoś nic się nie trafiło- stwierdził Maciek
- Ja właśnie
umówiłem się z Kasią.
- Naprawdę
Adasiu z naszą Kasią Solejuk. Nareszcie może w końcu przestaniesz myśleć o
Paulinie. Przepraszam was chłopaki, ale telefon mi dzwoni.
- A o czym
wy mówicie. O jakiej obietnicy. Ja nic nie wiem.
- A, bo
ciebie jeszcze nie było z nami. Isabelle na firmowej wigilii obiecała, że
pożeni nas wszystkich w tym roku. To znaczy głównie, to mnie miała na myśli
Władka, Adama i Maćka. Zobaczysz Marek ciebie też będzie chciała ożenić-
zapewnił Seba
Z Ulą bardzo chętnie – pomyślał , ale to marzenie jak Adama o Paulinie.
- Wojtek? A,
gdzie ty jesteś. A w recepcji czekasz. Już do ciebie idę synku.
- Synku, ale
numer- zdziwiła się cała czwórka. To ty Przemek masz syna?
- Mam i co w
tym dziwnego. A wy myśleliście, że co że jestem gejem.
Tak, więc jestem na randce z Aleksem
i jest okropnie. Dobrze, że jedziemy już do domu. Kupił mi kwiaty, to podobno
na przeprosiny, trzymał za rękę, cały czas prawił komplementy i dogadzał.
Dobrze przynajmniej, że nie próbował mnie całować. To znaczy ja unikałam takich
sytuacji. Tego chyba bym nie zniosła.
- To może
zaprosisz mnie do siebie. Jeszcze nie widziałem jak mieszkasz.
- Aleks, to
nie jest dobry pomysł. Umówiłam się z Elą. Miałam spotkać się z nią już po
pracy, ale wyszłam z tobą i nie chcę znów tego przekładać. Innym razem
obejrzysz.
- Szkoda
miałem nadzieję na miłe przedłużenie tego wieczoru. Ulka ja nie chcę cię
naciskać, ale jesteśmy już razem 2 miesiące, prawda. I chciałbym w końcu coś
więcej niż spotkań i pocałunków. Pamiętasz tuż po maturze tego bardzo chciałaś.
Może i chciałam, ale teraz nie chcę i
wybij to sobie z głowy.
- Aleks nie.
Musze być tego pewna tak jak, wtedy. Potrzebuje trochę czasu.
- Skoro tak
to poczekam oby nie za długo.
W łóżku Klaudii albo innej.
-Ale całusa
na dobranoc mi chyba nie odmówisz.
Gdyby
nie ten czas spędzony z Aleksem, to byłby całkiem udany dzień. Znalazłam dowody
na krętactwa Aleksa ojciec zaczął wątpić w nasz związek, ba spytał mnie nawet,
czy jestem szczęśliwa z Aleksem i umówiłam się z Markiem na jutro. Tylko wieczór
był do wiadomo do czego. Jak on mógł
zaproponował mi seks. Już ten jego pocałunek był okropny. Zimny i gorzki nie
to, co z Markiem. Sama myśl, że miałabym iść z, nim do łóżka mnie odraża.
Wolałabym już oddać się Markowi przynajmniej miałabym, choć trochę
przyjemności. Kto wie a może Marek jest dobry w łóżku. Ula do jasnej ciasne, o
czym ty myślisz.
Dwudziestoośmioletni
Daniele Scacchi wraz ze swoim o 4 lata starszym wujkiem Mario wylądowali na
lotnisku. I, chociaż to Mario był starszy to Daniele był bardziej rozsądny i
dojrzały.
-Ciekawy
jestem, czy jeszcze istnieje klub 69. Mówię ci Daniele ten klub to istny raj z
całą masą pięknych i chętnych kobiet.
- Mario
możesz przestać myśleć o zabawie. Przyjechaliśmy tu w innym celu. I tylko,
dlatego zabrałem cię ze sobą, bo już byłeś w Polsce, znasz polski i masz tu
znajomych.
- Ok. To,
jaki masz plan Daniele. Chcesz siłą zmusić Febo do ślubu.
- Chyba
żartujesz. Ty naprawdę chciałbyś dla swojej bratanicy takiego męża jak Aleks
Febo? Taki, co po paru godzinach znajomości zaciąga dziewczynę do łózka. Bo ja
nie. Zajmie się tylko dzieckiem. Ale najpierw zapłaci za to, co zrobił Susannie.
Musimy dowiedzieć się o, nim jak najwięcej. Na pewno nie jest idealny. A
później zniszczę jego życie. Tak jak on zniszczył je mojej siostrze. Nie
wybaczę mu tego, że Susanna przez niego chciała się zabić. Obiecałem przecież
rodzicom, że zajmę się Susann po ich wyjeździe na misje i czuję się też winnym.
Ona nie chciała iść na ten pokaz. Jej w ogóle nie interesuje bycie modelką ani
zajmowanie się firmą. Wdała się w rodziców i zawsze powtarzałam, że chce
studiować tak jak oni medycynę. Tylko ja z dziadkiem łudziliśmy się, że Susanna
z tych marzeń wyrośnie i, że kiedyś będzie pracować w Fashion Moda. On nawet
chyba nie wiedział, że Sussana jest wnuczką Marcello Gotti.
- Właśnie
Daniele powiedziałeś w końcu prawdę dziadkowi i rodzicom. No wiesz jakby brat
dzwonił albo Francesca to nie wiem co mam, im powiedzieć.
- Bez obawy
z Somalii tak łatwo się nie dodzwonią. Powiedziałem, im tylko, że Susanna jest
w ciąży i musiała leżeć w szpitalu na badaniach. Nic nie wspominałem o Aleksie
Febo ani o próbie samobójczej i niech na razie tak zostanie. Sami to załatwimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz