sobota, 23 maja 2015

KoszMarek rozdział 15 - 17 i epilog




 Rozdział 15

- Żartujesz koszmarek- spytała Ela i roześmiała się.
-Tak Ela Marek – podkreśliła słowo Marek i roześmiała się również.
Marek nie mógł uwierzyć Ula jego Ula śmiała się z niego wraz z Wiolą i Elą. A wczoraj miałem wrażenie, że Ula była ze mną naprawdę. I mówiła przecież, że jestem bardziej jej niż jeszcze całkiem niedawno. Chyba do łóżka. I niezauważony wyszedł ze sekretariatu.

Tego dnia Ula jechała do pracy bardzo szczęśliwa. Chciała jak najprędzej zobaczyć Marka. Móc z nim pobyć, porozmawiać, pocałować. W biurze, jednak zastała tylko Wiolę z Elą.
- Cześć dziewczyny- i z radością wycałował obie.
- Ula jesteś jakaś inna. Taka jakby szczęśliwa, rozmarzona, zakochana. Coś się stało- spytała Wiola.
- No dobra powiem wam coś, ale lepiej chodźmy do mnie i usiądźcie. I tak muszę to komuś powiedzieć, podzielić się, bo inaczej zwariuję. Wiola miałaś rację zakochałam się. Chociaż nie, źle to powiedziałam. Ja kogoś pokochałam szczerze i prawdziwie.
- Ty Ula, kogo kiedy i jak?- zdziwiły się obie.
- Wczoraj, chociaż tak naprawdę, to chyba w czasie festynu z okazji Dnia Dziecka.
- Ula nie powiesz mi, że we Władku- spytała podejrzliwie Ela.
- Bez obawy Ela nie we Władku.
- To, w kim i, gdzie go znalazłaś. Przecież prawie zawsze chodzimy wszędzie razem - dopytywała się Wiola.
- Daleko nie musiałam szukać. Wystarczyło rozejrzeć się wokół siebie. Czasami miłość jest blisko ciebie na wyciągnięcie ręki.
- Sebastian. Ula jak mogłaś.
- Wiola zdurniałaś.
- To, kto? Kto jest blisko ciebie. Adam, Maciek, Marek. Marek. To Marek prawda? Wczoraj razem wyszliście i już nie wróciliście.
- Żartujesz koszmarek –zdziwiła się Ela.
- Tak , Ela Marek.
- To nas totalnie zaskoczyłaś Ulka. Prędzej spodziewałabym się Kamila albo Damiana. Chociaż jak teraz o tym myślę to zawsze z Markiem miałaś jakieś wyjątkowe porozumienie, co nie Ela. Pamiętasz już dawno temu mówiłaś, że Marek podkochuje się w Uli.
- I chyba miałam rację.
- Masz Elka masz. A jestem bardzo szczęśliwa. Gdy jest blisko mnie czuje takie ciepło ,radość ,zadowolenie ,a moje serce bije mocniej. Ciągle o, nim myślę, mam cały wachlarz myśli i emocji. Po prostu jestem pełna radości jak, jak skowronek na wiosnę. Nigdy czegoś takiego nie czułam i wiem, że jest tym jedynym i najważniejszym. A, gdy mnie całuje albo kocha się ze mną to odpływam z rzeczywistości i mam te cudowne motylki w brzuchu.
-Jak, to kocha się z tobą Ulka. Zdążyłaś przespać się z Markiem. I nic nam nie powiedziałaś.
- Wiola przecież mówię.
- I – dopytywała się Ela. My ci mówimy wszystko.
-No dobra powiem wam resztę. Wczoraj, gdy była ta burza poszliśmy do mnie, zmokliśmy. Dałam Markowi ręcznik ja byłam w szlafroczku i jeszcze ten cały dzień był taki ciężki i stało się. To było takie szalone i namiętne. A prędzej kiedyś, to znaczy w moje urodziny kochaliśmy się po raz pierwszy. Tylko, że ja zrobiłam to specjalnie taki mój własny urodzinowy prezent. I nie patrzcie tak na mnie. Nie chciałam być dłużej ostatnią z nas, która nie wie jeszcze jak to jest.
-A my mamy ci uwierzyć, że tak ni z gruszki, ni z pietruszki przespałaś się z, nim dla kaprysu. Ula nie wierzę ci musiało być coś prędzej, co nie Ela. Przecież na jego miejscu mógłby być każdy, choćby Kamil albo Damian.
- To prawda Wiola było coś prędzej. Tylko, że było to coś bardzo głupiego i teraz, gdy o tym myślę czuje się zażenowana. Chciałam rozkochać w sobie Marka, żeby zemścić się na Aleksie. Później, jednak zaczęło podobać mi się jak on zaczął mnie rozkochiwać i
- I wpadłaś we własne sidła- dokończyła Ela.
-Dokładnie tak, ale nie żałuję tego, chociaż powinnam. Gdybym tego nie zrobiła może nigdy na Marka nie zwróciłabym uwagi. Aha i ani słowa nikomu. Marek jeszcze nie wie, że go kocham. Powiem mu jutro na festynie tak przy wszystkich albo pójdziemy gdzieś sami w jakieś urocze ustronne miejsce.
- Historia jak z telenoweli, co nie Ela. A moja z Sebulkiem i twoja z Władkiem taka pospolita.
- Może i pospolita, ale też prawdziwa miłość. To, co Ulka mogę wypisywać jedno zaproszenie ślubne mniej. Przed twoim przyjściem mówiłam właśnie Wioli, że ustaliliśmy z Władkiem datę ślubu.
- Na prawdę, na kiedy.
- Na listopad. Co prawda to mało romantyczny miesiąc, ale za to na andrzejki. Zrobimy dwie imprezy w jednym.
Wkrótce dziewczyny wyszły, a Ula nie mogąc doczekać się przyjścia Marka zaczęła uzupełniać swój pamiętnik.

Jutro powiem Markowi całą prawdę od początku. Nie mogę, inaczej i przeproszę go. Powiem mu, że go okłamywałam, że to, co było miedzy nami było grą i zabawą, bo chciałam ośmieszyć Aleksa. Dłużej nie mogę tego ukrywać, bo to jest nieuczciwe, a ja czuję się podle. I, że to, co było jest między nami….

- Ulka, Isabelle zasłabła – usłyszała nagle od drzwi Ula i nie myśląc długo pobiegła za Wiolettą.
Po drodze mijały pokój socjalny, ale żadna z nich nie zauważyła Dobrzańskiego. A Marek był gotowy wrócić do biura. Nie chciał szpiegować chciał tylko zostawić w jej gabinecie na biurku obiecane papiery i odejść, ale pamiętnik Uli leżał na wierzchu i mimochodem przeczytał ostatni wpis. Przerzucił jeszcze kilka kartek.
A, więc stało się straciłam dziewictwo z Markiem w dniu swoich dwudziestych szóstych urodzinach. I kolejne urodzinowe postanowienie zaliczone wiem już jak to jest w łóżku z facetem. Czy możliwe jest, żeby nieciekawy facet pociągał kobietę i to bez miłości. A przecież oprócz sympatii nic do Marka nie czuję. I miał być tylko narzędziem w odegraniu się na Aleksie. Ale właśnie tego chciałaś, żeby Marka, choć trochę rozkochać i udało ci się. Ula jesteś cyniczką i jesteś gorsza od Pauliny. Ona przynajmniej miała trochę przyzwoitości i odmówiła Aleksowi uwodzenia koszmarka, to znaczy Marka, a ty robisz to celowo i bezczelnie. Nawet nie wiem jak to nazwać, co robię? Gdybym była w Marku zakochana, to mogłabym powiedzieć sobie, że uwodzę go z miłości. A, gdyby był bogaty to z wyrachowania a, gdybym robiła to naprawdę , bo dobry, uczynny, to byłoby rozkochanie z rozsądku. A jak nazwać rozkochanie z zemsty na kimś innym Świństwo.

Dłużej i dalej nie mógł tego czytać i szybko wyszedł. Cały czas bawiła się ze mną naśmiewała , wykorzystywała i zakpiła. Przemko miał rację Ula jest zła i amoralna. To teraz ja pokażę jej , że też potrafię być wredny i cyniczny.
Odszukanie numeru do Julii Sławińskiej zajęło mu chwilę i po chwili uzyskał połączenie.
- A tak pamiętam pana. Asystent Uli Cieplak, chciałam nawet pozyskać pana do mojego programu.
- A ja właśnie w tej sprawie. Czy oferta ciągle aktualna. Mówiła pani, że dopiero w lipcu startujecie.
- Naprawdę jest pan chętny? Wspaniale. A mógłby pan od zaraz. Bo wie pan na dobre to zaczynamy dopiero w lipcu, ale w poniedziałek mamy kręcić pilotażowy odcinek. Tylko pojawił się nam nieoczekiwany problem. Wczoraj w czasie podpisywania umowy zasłabł nam jeden z uczestników. A dzisiaj okazało się, że ma zapalenie wyrostka robaczkowego i zamiast przed kamery trafił na stół operacyjny. Szukam kogoś chętnego od zaraz, ale nikt jak na razie nie może. I, jeśli to nie kłopot to może mógłby go pan zastąpić.
- Żaden kłopot może mnie pani wpisać w to miejsce. Im prędzej tym lepiej.
- Świetnie. Tylko musiałby pan dzisiaj przyjechać do siedziby Tvn-u i podpisać umowę. Pasuje panu między 12 - 13.
- Jak najbardziej pani Julio. Na pewno będę.
Marek od razu poszedł też do Sebastiana załatwić sobie dzień urlopu na żądanie. Nie chciał dzisiaj oglądać Uli.
- Marek, ale tak nagle coś się stało- dopytywał się Sebastian
- To sprawy osobiste Seba . I bez obawy nikt mi nie umarł i nikt nie jest chory. Po prostu muszę zadbać o siebie. Jutro na festynie ci wszystko opowiem.
A tak naprawdę nie chciał dzisiaj opowiadać Olszańskiemu o sobie i Uli wiedząc, że Sebastian może roznieść, to po firmie. Pewnie i tak cały dzień będzie snuł domysły a wypowiedzenie napiszę w domu i z tą myślą wyszedł z FC. Było miło, ale się skończyło, za głupotę trzeba płacić- pomyślał patrząc na szyld. Wykonam tylko jeden telefon i mogę jechać po nowy lepszy wygląd.
Tymczasem Ula wróciła do siebie. Trochę zdziwiła się, że Marka nie ma i, że zostawił tylko papiery, ale nie zastanawiała się zbyt długo nad tym i wróciła do pamiętnika.

……przerodziło się w prawdziwą miłość. Kocham Marka Dobrzańskiego.  Kocham go za to, że jest obok za jego troskliwość, że mnie wspiera i za jego ciało też. Kocham za wszystko, a nie za coś. I JESTEM SZCZĘŚLIWA.!!!!! I jutro mu o tym powiem.

Z radości jeszcze okręciła się na krześle i rozdzwoniła się jej komórka a gdy zauważyła, że to Marek dzwoni odebrała natychmiast.
- Cześć Marek, gdzie ty jesteś czekam i czekam. Nawet nie przywitałeś się ze mną.
- Ula – wysilił się na uprzejmość. Przepraszam, że tak przez telefon, ale dzisiaj mnie nie będzie. Muszę pozałatwiać kilka spraw poprosiłem, więc Sebastiana o dzień urlopu.
- A stało się coś. Może mogłabym pomóc.
- Nie, nic Ula. Mam takie sprawy niecierpiące zwłoki, które muszę sam załatwić. Jutro pogadamy, to nie jest rozmowa na telefon. Te dokumenty zostawiłem ci na moim biurku, a Adam wspominał, że ma coś dla ciebie. Słuchaj Ula muszę kończyć, bo podjeżdżam właśnie pod stację benzynową, a ty pewnie też jesteś zajęta i widzimy się jutro na festynie.
Dziwnie Marek się zachowuje- pomyślała ze smutkiem po rozłączeniu. Nigdy taki nie był. Może głupio mu po tym wczorajszym dniu. A może chce zrobić mi jakąś niespodziankę i dlatego mnie tak szybko zbył. Mówił przecież, że musi sam. Na pewno chodzi o jakąś niespodziankę. Nie będę mu się dzisiaj narzucać ani przeszkadzać do jutra wytrzymam.

W siedzibie TVN-u wszystko poszło sprawnie. Marek podpisał umowę, dostał plik zaproszeń na galę i ustalił, a raczej uzyskał wszystkie szczegóły dotyczące wyjazdu. I pojechał do domu. Ojciec zdziwił się, że wrócił dzisiaj tak szybko z pracy i wyraźnie czymś zasmucony. Wczoraj było odwrotnie był późno i był szczęśliwy.
Może Dąbrowska miała rację i coś go łączy z szefową. A Alicja pytała mnie niedawno, czy Marek wspominał, że jest z kimś związany z pracy.
- Marek synu stało się coś. Jesteś taki markotny- spytał wchodząc za nim do pokoju.
- Nic takiego, w czym mógłbyś mi pomóc tato. Czasu nie cofniesz.
- Czasu może i nie cofnę, ale gdybyś mi powiedział może mógłbym coś zaradzić. Jestem starszy bardziej doświadczony życiem. To o twoją szefowa chodzi?
- Tato, dlaczego kobiety są takie złe, podstępne i umieją tylko ranić.
- Synu zobaczysz , to kiedyś minie i zapomnisz- powiedział senior Dobrzański wiedząc, że Marek znów źle ulokował uczucia. Jesteś jeszcze młody, pojawi się ktoś nowy zakochasz się wzajemnością i będziesz szczęśliwy.
- Tylko jak mam zapomnieć tato. To się nie da tak, po prostu pstryknąć i zapomnieć. Pójdę lepiej do Ani obiecałem jej pomóc w przemeblowaniu. Ona zawsze umiała zaradzić na moje smutki.

- Ulka widzisz to, co ja. Marek obściskuje jakąś brunetkę- zakomunikowała Wiola w sobotnie przedpołudnie w czasie festynu w gospodarstwie agroturystycznym.
- Widzę ślepa nie jestem.
- A może, skoro ty go oszukiwałaś, to on ciebie też.
- Nie wiem Wiola, ale się dowiem.
- Wiesz, co to ja pójdę do Sebulka i może dowiem się mi kim ona jest.
Tymczasem Marek zadowolony z siebie i widząc niezadowolenie Uli dołączył do swoich znajomych z firmy. A konkretnie do Sebastiana i Maćka zajętych oglądaniem i analizowaniem, do czego może służyć ta maszyna.
- Cześć i poznajcie Anię Szymczyk- powiedział obejmując w pasie dziewczynę. Aniu, to jest Maciek Stachowiak, a to Sebastian Olszański moi kumple z pracy.
- Maciek jestem - powiedział jeszcze Stachowiak wyraźnie zachwycony znajomą Marka. A Ania posłał mu jeden ze swoich uśmiechów. I, to jest drugi przypadek miłości od pierwszego wejrzenia. Oby była szczęśliwsza niż moja. Później Anię uwolnię i będzie mogła zająć się Maćkiem.
- A ty Marek nigdy nie mówiłeś nam, że masz taką ładną dziewczynę- zagadnął Sebastian. To nieładnie okłamywać kumpli. Bałeś się, że ktoś ci ją sprzątnie z przed nosa, czy co.
- Każdy ma swoje słodkie tajemnice.
- Właśnie a pro po tajemnic Marek powiesz, co to za pilne sprawy wczoraj miałeś.
- Sebulku możesz mi poświęcić trochę czasu, a nie tylko kolegom i mechanizacji- przerwała, im Kubasińska.
- Aniu, a to jest właśnie Wioletta opowiadałem ci o niej.
- Cześć Ania jestem.
- Cześć Wiola miło cię poznać. A Marek, to taka cicha woda. Zawsze sam, a dzisiaj, proszę z dziewczyną. Powiesz nam skąd się znacie.
- A, czy to ważne skąd. Najważniejsze, że się znamy się i jest nam ze sobą dobrze. Prawda.
- O Wiola Ela i Władek wrócili właśnie z przejażdżki bryczką teraz nasza kolej- rzekł Sebastian ku niezadowoleniu Wioli. Chodź, bo znów ktoś nam zajmie tą brykę.
-Marek, a ja chciałabym pójść do tych cielątek są takie słodkie- powiedziała Ania.
- Fajna ta Ania –zaczął Maciek, kiedy zostali sami - i ładna.
- No dobra Maciek tobie powiem prawdę. Ania nie jest żadną moja dziewczyną tylko najlepszą kumpela i przyjaciółką. Udaje moją dziewczynę, bo chciałem pokazać dziewczyną, że stać mnie na kogoś ładnego. Słyszałem, kiedyś jak mówiły, że jestem nieciekawy i sam. A Ania faktycznie jest fajna, sympatyczna i trudno jej nie lubić. Idź do niej i do tych cielątek i zaproś ją gdzieś – zawołał jeszcze.
A sam postanowił pójść na spacer.
- Marek możemy porozmawiać- usłyszał nagle Dobrzański głos Uli.
- A o czym Ula. O tym jak bawiłaś się ze mną przez ostatnie tygodnie.
On chyba wie.
- Marek nie możesz tak, po prostu oskarżać mnie i odejść nie dając sposobności wytłumaczenia. Chcę porozmawiać o nas o tym, co nas łączy.
- Ula przecież nas nie ma. A co nas łączy praca i może jeszcze łóżko.
- Marek nie mów tak.
- Sama mówiłaś, że może to być ciekawe układ przez łóżko do awansu. Słyszałem wczoraj jak naśmiewałaś się ze mnie razem z Wiola i Elą a później widziałem twój pamiętnik. Okłamywałaś mnie przez cały ten czas perfidnie i celowo.
-Ale Marek, to tylko pechowy zbieg okoliczności. Ja naprawdę
-Ula nic już lepiej nie mów. Nie chcę cię znać ani pamiętać.
- Ale ja cię naprawdę kocham- powiedziała zbyt cicho i z płaczem za odchodzącym Markiem. 
 
Rozdział 16 

    

Ula tej nocy długo nie mogła zasnąć. Jak ja mogę spać, skoro wczoraj miało być tym najszczęśliwszym moim dniem ,a okazało się, że było fatalnie i do bani. Pojadę jutro popołudniu do Marka. Nie mogę tego tak zostawić i czekać, aż miłość mojego życia ucieknie mi z przed nosa. Rano z kubkiem kawy i myślami z nocy zaczęła przeglądać pocztę elektroniczną. Tylko jedna wiadomość była dla niej interesująca.

Ula. Przepraszam, że mówię Ci to tą droga, ale nie chcę i nie potrafię dłużej pracować z tobą. Odchodzę z firmy i wyjeżdżam na parę dni. Jutro ktoś przyniesie moje wypowiedzenie i życzę powodzenia na piątkowym zarządzie. Marek.

Nie możesz Marek. Nie możesz odejść, dopóki nie porozmawiamy, a ja ci nie wyjaśnię tych wszystkich niedomówień i przeciwności losu.
Tylko chwile zajęło jej odnalezienie książki. „ Wybacz i kochaj”. To taka trochę nasza historia o zdradzie i miłości. Chociaż jako takiej zdrady nie było. Napisała jeszcze dedykacje  „ Dla Marka, aby pamiętał, że nie wszystko jest takie, jakim się nam wydaje.” i pojechała do Rysiowa. Żeby tylko Marek był w domu i chciał ze mną porozmawiać, to będzie już połowa sukcesu- pomyślała w drodze. Jednak pobożne życzenia nie zawsze się spełniają.
- Cześć Jasiek. Jest Marek chciałabym porozmawiać z, nim chwilę.
- No cześć Ula, ale Marka nie ma. Rano wziął wałówkę, rower i pojechał na ten swój wypad. Zawsze tak robi, gdy coś go gnębi.
- Nie ma naprawdę, czy tylko dla mnie? Jasiek ja doskonale wiem, że bardzo go skrzywdziłam i bezczelnie okłamałam, ale on ciągle nie zna całej prawdy. Muszę mu wszystko wyjaśnić, chociaż wiem, że może nic się już nie da zrobić, ale spróbować warto.
- Naprawdę go nie ma. Lubię cię i chciałbym, żeby było między wami dobrze.
- To może mogłabym poczekać albo zostawić mu, chociaż list. O nic więcej nie proszę Jasiek i obiecuję, że więcej nie będę się narzucać. Bardzo cię proszę.
- No dobra wchodź Ula. Marek pewnie wróci dopiero wieczorem, ale list możesz napisać. U Marka będzie ci najwygodniej. Tylko szybko Ula niedługo tato z Beatką wrócą z kościoła, a ojciec może nie być zadowolony, że tu jesteś.
- Dziwisz się, bo ja nie. Ja na miejscu twojego ojca zareagowałabym tak samo.

Marek.
Ja doskonale wiem, że ten list nie cofnie wskazówek zegara ani nie zmieni historii naszej znajomości. Ale gdybyś pozwolił mi na chwile rozmowy, to powiedziałabym Ci wytłumaczyła jak bardzo się mylisz, co do mnie. To wszystko jest zbyt skomplikowane i zagmatwane, aby napisać w kilku słowach. Proszę Cię Marek przemyśl jeszcze swoją decyzję o odejściu i przyjdź jutro do firmy. I jeszcze najważniejsze Marek chcę żebyś wiedział jak bardzo żałuję tego, co się stało i, że Cię bardzo, bardzo mocno kocham. Ula.

- Dzięki Jasiek, że pozwoliłeś mi napisać list. Marek jest wspaniałym, fantastycznym i jedyny w swoim rodzaju facetem. Powinieneś się cieszyć ,że masz takiego wspaniałego brata. Ja zrozumiałam, to zbyt późno i nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, co zrobiłam. I przepraszam z góry, jeśli będziesz mieć kłopoty z ojcem. Jeszcze raz dzięki i cześć.
- Jakoś poradzę sobie z ojcem. Cześć Ula.
- Tato tylko się nie gniewaj. Ula tu była. Chciała zobaczyć się z Markiem, ale powiedziałem jej, że Marek wróci późno. Tak bardzo nalegała wydawała się szczera i żałowała. Zostawiła mu tylko list i jakąś książkę.
- Tylko trochę za późno na skruchę synu.
- Zawsze mówiłeś, że lepiej późno niż wcale.
- Za słowa to ty mnie nie chwytaj.
- Tato- dopominała się, tymczasem Beatka teraz ty.
-Co ja Beatko?
- Obiecałeś, że jak wrócimy z kościoła, to zrobimy listę zakupów. Jutro rano jak Ania będzie odwozić Marka do Warszawy to mam jechać z nimi i Ania ma kupić mi buty i spódniczkę. Zapomniałeś? A ty miałeś dopisać coś z spożywczych rzeczy
Wkrótce lista była gotowa, a późnym popołudniem Marek wrócił z wyprawy. Nie był zbyt zawiedziony tym, że nie spotkał się z Ulą ani zainteresowany tym, że tu była. Spojrzał tylko przelotnie na książkę i odłożył na półkę, ale wieczorem wrzucił do walizki.
W poniedziałkowy ranek Ula jechała z nadzieją, że Marek jednak przyjdzie do pracy, porozmawia. Szybko jednak jej nadzieje prysnęły. Alicja powiedziała jej, że ta dziewczyna z festynu przyniosła jego wymówienie i, że Marek wyjechał i będzie dopiero za tydzień. Nie pocieszało jej nawet to, że Adam miał dowody na to, że Aleks znów sięgnął po pieniądze firmowe a pani detektyw ma nowe podobno szokujące wyniki śledztwa i chce mi kogoś przedstawić. Nic nie potrafiło jej uszczęśliwić, bo jej Marka nie było i nie odbierał nawet jej telefonów

- A telefon dzwonił, dzwonił, dzwonił tak, jakby chciał, żeby go ktoś odebrał- zagadnęła Marka w siedzibie TVN-u młoda dziewczyna jedna z uczestniczek cytatem z komedii Barei.
Malwina chyba tak miała na imię- przypomniał sobie Marek. Rzeczywiście mało atrakcyjna. Włosy myszowatego brązu z nie twarzową fryzurą, okulary i niemodne ciuchy. No tak Marek przyganiał kocioł garnkowi. Ona przynajmniej nie ma aparatu na zębach, chociaż powinna założyć.
- Nie wszystkie telefony są warte odebrania, prawda- odpowiedział Dobrzański i pomyślał Nie mogę przecież przez tydzień chować telefonu. Wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Aniu zdążyłaś się już stęsknić za mną, że dzwonisz- spytał odchodząc na bok.
- Nie pochlebiaj sobie. Marek dzwonie, bo znalazłam list od Uli.
- List, jaki list. Nie było żadnego listu tylko książka.
- Tak właśnie myślałam, że go nie czytałeś. Beatka zrobiła z niego listę zakupów. To, co mam ci go przeczytać, czy sam zrobisz po powrocie.
- Nie, nie chcę. Ula to już zamknięty rozdział życia. Wyrzuć go spal albo cokolwiek innego.
- Marek nie zrobię tego, bo to nie mój list i uważam, że powinieneś wiedzieć, co w nim jest. Możesz kiedyś tego żałować.
- Tylko, że ja już żałuję.
- Ania, to twoja dziewczyna- spytała chwilę później Malwina.
- Nie, to moja najlepsza kumpela. I jak było na nagraniu – spytał chcąc zmienić temat.
- Ujdzie. Jak pani Gabrysia wyjdzie to ciebie będą maglować. Pytają o pracę, rodzinę i powody dla, których zdecydowałeś się wziąć udział w programie „Bez cięcia”.
A Ania polegając na swojej intuicji, że list może się jeszcze przydać złożyła kartkę i bezpiecznie schowała do torebki. Wyrzucić zawsze można a odzyskać trudniej.
Zasada prosta jak budowa cepa. Chcesz zmienić swoje życie zacznij od fryzury- pomyślał Dobrzański we środowe popołudnie. Jego przydługawe włosy spadały pasmami na podłogę, a w odbiciu lustra dostrzegał jakby nie siebie. Nie miał też okularów. Wczoraj pozbył się ich, a raczej zrobił to optyk serwując mu jedna parę nowych i szkła kontaktowe. A na jutro miał zaplanowanego ortodontę i przymiarkę strojów. Przemko obiecał mu coś ekstra. Dopiero wczoraj dowiedział się, że będzie ubierać Marka.
- Marek to naprawdę ty, a to niespodzianka. Wszyscy zastanawiają się, gdzie jesteś a ty tu się schowałeś. To przez Ulę prawda. Ktoś widział waszą kłótnie na festynie ktoś inny coś dodał i teraz każdy ma swoja wersje twojej rezygnacji z pracy. I nie martw się Marku nic nikomu nie powiem. Dziewczyny będą mieć niespodziankę na gali a Urszula, to trupem padnie.
- Całkiem, inaczej wyglądasz- stwierdził Arturo stylista fryzur, kiedy ostatnim pociągnięciem grzebienia ułożył fryzurę.
- To prawda. Sam się dziwię, że ja to ja.
Malwina również była pod ogromnym wrażeniem zmiany, jakie zaszły u Marka i wyraźnie zainteresowała się Dobrzańskim. Marek, chociaż lubił dziewczynę, jednak nie czuł szybszego bicia serca ani radości z przebywaniem razem. A może miłość przychodzi z czasem, a z Ulą to było tylko chwilowe zauroczenie. Aż czteromiesięczne zauroczenie. Malwina teraz też źle nie wygląda. Pożyjemy zobaczymy.
Wieczorem zaś po raz pierwszy miał odwagę zajrzeć do książki i zauważył wpis.” … jest takim, jakim się wydaje”. Tylko życie jest pokrętne i płata nam figle? Tak właśnie myślisz Ula. Mi trudno w to uwierzyć.

Dzisiaj czeka mnie wielki dzień. Dzień rozstrzygnięcia konkursu na prezesa i wykopanie Aleksa. Pół roku czekałaś na to. A, kiedy w końcu nadszedł w ogóle się nie cieszysz. Zawsze myślałam, że razem z Markiem będę świętować przecież, to jego projekt i jego zasługa. A ty wszystko zepsułaś. I to przez pamiętnik już nigdy nic w nim nie napiszę, to koniec.
- Kochani muszę przyznać, że obie koncepcje rozwoju były ciekawe i godne realizacji. I mi samemu byłoby trudno wybrać tą jedną. Córeczko twoja propozycja to rewolucja, ale to bardzo udana rewolucja , korzystna i celna. I jestem z ciebie bardzo dumny. Gratuluję Ula zastąpisz mnie na stanowisku prezesa. Dostałaś dwa głosy, co więcej pan Gotti z Włoch jest zainteresowany współpracą.
- Krzysztof jak to ona. Przecież to niemożliwe.
- Masz jakieś wątpliwości Aleks, co do uczciwości konkursu.
- Tak mam- i dodał szybko- to było do przewidzenia, że wygra Ula, bo to twoja córka.
- Aleks, Ula wygrała, bo była lepsza.
- Tato spokojnie daj mi powiedzieć. I ty Aleks mówisz o jakichś nieuczciwościach. Bo ja też coś o tym wiem. Mam dowody na to, że Aleks działa na niekorzyść firmy i na inne jego przekręty i podłości też. I, jeśli pozwolisz tatusiu, to chciałbym jeszcze kogoś zaprosić na zebranie. Czekają u mnie w biurze i to jest istotne.
- Takie same dowody, jakie miałaś przy aferze z Korzyńskim- zakpił Aleks.
- Wiola przyślij ich tu. Tato – kontynuowała Ula po rozłączeniu się- wynajęłam prywatnego detektywa. Chciałam sprawdzić, czy Aleks dalej chodzi do kasyna. Co więcej okazało się ,że pożyczał i pożycza firmowe pieniądze na spłatę długów i przekupił dwóch ekspertów Czerepacha i pana Borgia z Włoch. Mam tu wszystkie dowody włącznie z nagraniami. To tak w skrócie tato. A, to są właśnie moi goście. To ta pani detektyw namierzyła i skontaktowała mnie z nimi.
Mina Aleksa bezcenna – pomyślał Daniele wchodząc do sali konferencyjnej.
- Tato, to jest Daniele Scacchi wnuk pana Gottiego i jego wujek Mario. Właściciele 20 % akcji FC. Tak tato nie dziw się. Aleks odsprzedał, im akcje, chociaż źle to powiedziałam przegrał je w kasynie. I mają też trochę do powiedzenia.
-Co oni tu robią i w jakim charakterze ich zaprosiłaś- oburzył się Aleks wiedząc, co go czeka. Nie zamierzam tego słuchać. Wychodzę.
- Strach cię obleciał cwaniaczku- odezwał się po włosku Daniele.
- A ja owszem Aleks i bądź łaskaw zostać z nami. Tylko winni uciekają. Nic z tego nie rozumiem córeczko. Może wytłumaczyć mi to wszystko po kolei.
- Panie Cieplak- zaczął Mario może ja zacznę od początku. Daniele nie zna polskiego. Aleks pamiętasz marcowy pokaz w Mediolanie? Poznałeś tam Susanne moją bratanicę i siostrę Daniela upiłeś i zaciągnąłeś do łóżka. Miesiąc później okazało się, że Susanna jest z tobą w ciąży i próbowała popełnić samobójstwo.
- Jak, to w ciąży. Aleks jak mogłeś zrobić coś tak potwornego. Upić dziewczynę.
- Krzysztof, to jakieś nieporozumienie. Dziecko na pewnie jest nie moje- odparł wiedząc już w co się wpakował. To musi być jakiś spisek.
- Twoje zapewniam cię. Możesz nawet zrobić testy jak ci zależy. Daniele obiecał sobie wtedy, że się zemści. Tylko obicie pyska był za proste, więc postanowiliśmy zniszczyć cię. I muszę przyznać, że chociaż przyjeżdżając do Polski nie mieliśmy żadnego konkretnego planu okazało się to bardzo proste. Wystarczyło tylko zaprzyjaźnić się z tobą trochę poudawać i byłeś nasz. A twój nałóg hazardu tylko nam w tym pomógł. Wszystko układało się po naszej myśli, jadłeś nam z ręki, a my mogliśmy przewidzieć każdy twój krok. I tylko kwestią czasu było zniszczenie cię. I udało się.
- Dałeś się nabrać jak dziecko - zakpiła Ula.
-Panie Cieplak od dwóch miesięcy odkupujemy od Aleksa i jego wierzycieli akcje FC. Tu mamy wszystko udokumentowane może pan przejrzeć te dokumenty. Susannie i jej dziecku coś się należy prawda Aleks. Chociaż na bycie ojcem raczej bym nie liczył. A dwa tygodnie temu Aleks zaproponował panu Borgia finansiście z Fashion Moda atrakcyjną i poufną ofertę. Umówił się, że jak dostanie ten brakujący głos, to on w przyszłości będzie dzielił się zyskami.
- Trudno mi w to wszystko uwierzyć. Dziecko, korupcja, długi- rzekł Krzysztof.
- Ale to prawda tato i jeszcze nie wszystko. Zobacz tu mam zestawienia finansów firmy. Aleks na początku roku brał pożyczki, ale później je spłacił. Pewnie z tych pieniędzy ze sprzedaży mieszkania w Mediolanie. Teraz znów sięgnął po firmowe pieniądze. Chciał wykupić od wierzycieli akcje, ale Daniele z Mario już prędzej je odkupili. A tu mam nagranie, jak pan Czerepach mówi Aleksowi, że dług spłacony i poparł tak jak chciał jego projekt, chociaż mój był lepszy.
- Aleks masz jakieś rozsądne usprawiedliwienie na to wszystko. I w ogóle, co tobą kierowało.
- To żądza władzy, chciwość i ambicja. Oszalałem na tym punkcie. Chcę być kimś. Kimś, z kim ludzie będą się liczyć. A nie być tylko w FC cieniem jak mój ojciec. I dla pieniędzy. A hazard to ryzyko. Kocham ryzyko i te przeżycia emocjonalne.
- Powinieneś się leczyć Aleks. Jesteś uzależniony. I do tego jeszcze zgorzkniały i przegrany.
- Dopiero teraz, to zauważyłaś kochana Ulko. Ciebie też chciałem oszukać. Nawet mnie nie pociągasz. Byłaś tylko bogata gąską do urobienia. Wszyscy jesteście żałośni i śmieszni.
- Aleks przestań zwalniam cię. I nie pokazuj się więcej we firmie.
- Nie możesz mnie wyrzucić Krzysztof. Ciągle jestem członkiem zarządu i zachowałem 5% akcji.
- Skończyłem z tobą i wyjdź. Teraz interesują mnie tylko dalsze plany panów Scacchi. To firma rodzinna budowana parę lat moja chluba i nie chciałbym skazać jej na zatracenie.
- Bez obaw panie Cieplak. Nigdy w naszych planach nie było pogrążenia firmy. I nie mamy żadnych planów. Będziemy udziałowcami i partnerami biznesowymi.Tylko stawiamy jeden warunek bez Aleksa.
 
            

- To, co dziewczyny – zagadnął Mario po wyjściu z konferencyjnej Ulę i Wiolkę może pójdziemy wieczorem razem do klubu 69. Wezmę ze sobą Daniela musimy, to jakoś uczcić. Ostatnio świetnie się bawiliśmy i przyznam, że byłem rozczarowany ,że żadna z was nie oddzwoniła.
- Dzięki Mario za zaproszenie, ale nie mam ochoty na zabawę.
- Ula przecież czekałaś na to. Nie daj się prosić- poparła Maria Wioletta.
- Naprawdę, ale nie. I nie obraźcie się, ale jestem zmęczona i najchętniej pojechałabym już do domu i położyła się. Źle się czuje chyba zatrułam się tą wczorajszą sałatką.
- Markiem się trujesz to ci powiem. Normalnie to bym ci zaproponowała suchary, jagody albo no- spe , ale na Marka czas jest najlepszym lekarstwem.
- Właśnie Wiolka i to jest najgorsze, że nie ma lekarstwa. Pójdę już pozamykasz za mnie wszystko.
- Pewnie idź i kuruj się. Fakt faktem blada to ty dzisiaj jesteś. Aha, Ula pamiętasz ,że w niedziele jest ta impreza w TVN-ie. Sebastian jednak namówił mnie. Zresztą Ela z Władkiem też idą i ty się trochę rozerwiesz.
-Pamiętam Wiola, chociaż tak specjalnie to mi się nie chce tam iść. Zdzwonimy się jeszcze i pogadamy.
Jak nic Ulka uschnie nam z tęsknoty - pomyślała Wiola.
I pojechała wzięła tylko relaksującą kąpiel, wyciszyła telefon i z kubkiem aromatycznej mięty położyła się spać. I o dziwo usnęła spokojnym, uspokajającym snem.
Dzisiaj zdecydowanie jest lepsze od wczoraj – pomyślała nazajutrz rano przeglądając telefon. Wioletta pięć nieodebranych połączeń.
- Cześć Wiola stało się coś? Tyle razy dzwoniłaś.
- Stało się stało Ulka cześć i miło, że w końcu oddzwaniasz. Nie uwierzysz, ale wiem, gdzie ukrył się Marek, Jest w SPA. Bierze udział w tym pilotażowym odcinku „ Bez cięcia”. Wczoraj w TVN Style leciała zapowiedź, oglądam i co widzę nasz Marek.
- Naprawdę Wiolka on tam jest. Pewnie, dlatego tam pojechał, bo myśli, że uważam go za koszmarka i wyśmiewam się z jego urody.-  A przecież nigdy nie śmiałam się z niego i muszę mu to jakoś wytłumaczyć. Chociaż trudno będzie mu uwierzyć i wybaczy. Oczywiście jak w ogóle będzie chciał ze mną porozmawiać. Ale i tak się cieszę, że jutro go zobaczę.
-Ślepa przecież nie jestem. Zresztą mówił, że jestem Marek Dobrzański za 2 miesiące skończę 29 lat i jestem finansistą. Później pokazywali go tylko tyłem albo do połowy. I Przemek też tam był. A to drań wiedział, a nie powiedział, co nie Ula. Nawet Seba wiedział. Dzwoniłam do niego chciałam mu o tym powiedzieć, a okazało się, że już wie i to od czwartku. Chyba tylko my nie wiedziałyśmy. Ulka jesteś tam.
- Jestem, jestem tylko zamyśliłam się.
- To, co spotykamy się jutro o 15 na miejscu. Teraz skoro wiesz, że Marek tam będzie to przyjdziesz, prawda.
- Pewnie, to moja szansa na odzyskanie Marka. Nie mogę tego zmarnować.

- Dzisiaj już lepiej wyglądasz Ulka. Rumieńce wróciły i tak jakoś promieniejesz- zapewniła Wiola dzień później.
- I czuję się lepiej. Chciałabym już tylko zobaczyć Marka, czy to musi tak długo trwać.
- Spokojnie zaraz się zacznie. Zobacz tam jest Ela z Władkiem chodź dołączymy do nich. I Seba właśnie idzie.
- A teraz czas na ostatniego uczestnika - zapowiedziała w końcu prowadząca po pożegnaniu pani magister z apteki niejakiej Malwiny. Zanim jednak zobaczymy pana Marka w finałowej odsłonie zapraszam na krótki film.
Marek ma 29 lat i wraz z rodziną mieszka w Rysiowie i drogie panie jest do wzięcia..........
- Oto i on ostatni bohater dzisiejszego popołudnia. Przed państwem Marek Dobrzański powitajmy go gromkimi oklaskami. A panie mogą przygotować się na wielkie OOOOO!
Ula, znajomi i rodzina, jako specjalni goście mieli zapewnione loże dla VIP-ów i dokładnie widzieli scenę. A Marek postarał się i przed wyjściem zorientował się, gdzie ma szukać Uli. Tylko jej wrażenie go interesowało.
Kurtyna poszła w górę, a na scenie wkrótce ukazał się wysoki, pewny siebie brunet w eleganckim garniturze, bez okularów w modnej twarzowej fryzurze. A uroku dodawał mu uśmiech i dołeczkami, które powalał na kolana, a żeńska część widowni zapiszczała z zachwytu.
Wygląda jak spełnienie marzeń każdej kobiety –pomyślała Ula patrząc z zachwytem i miłością na Marka. Marek też patrzył na Ule, ale źle odczytał jej odczucia. I, co głupio ci i zdziwiona.
- O jeżuniu Ula on wygląda jak milion dolarów- powiedziała z zachwytem i niedowierzaniem Wiola.
- To naprawdę Marek. On wygląda jak jakiś wzięty model, czy amant filmowy – stwierdziła Ala.
- Albo i dwa miliony - dodała Ela. Ulka jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłaś.
-Co innego podobało mi się w Marku, jego charakter. A uroda nie miała nic do tego- odpowiedziała po pierwszym szoku.
- Nie da się ukryć, ale Marek robił wrażenie- przyznał rację dziewczynom Władek.
- Jak to Uli podobało się, co innego. To oni kiedyś coś razem- zainteresował się Seba.

- Marek możemy porozmawiać chwilę gdzieś na osobności- spytała Ula po gratulacjach i uściskach od rodziny i znajomych - Myślałeś o tym, co ci napisałam.
- Trochę.
- I ? Marek powiedz coś. Ja napisałam ci wszystko, co chciałam żebyś wiedział.Całą prawdę.
- Ula nawet gdybyś mówiła, czy pisała prawdę, samą prawdę i tylko prawdę to i tak trudno byłoby mi w to uwierzyć.
- To, co ja mam zrobić żebyś uwierzył.
- Panie Marku- przerwała, im Sławińska - przepraszam, że przeszkadzam, ale ma pan teraz nagranie dla telewizji śniadaniowej.
- Nic nie możesz zrobić. Już za późno. Ula muszę już iść i najlepiej będzie jak zapomnisz.
I odszedł.
- Ulka to może my z, nim pogadamy wytłumaczymy wszystko- zaoferowała pomoc Ela. To głównie moja wina. Słyszał jak mówiłam te nieszczęsne koszmarek.
- Dzięki Ela, ale to nie ma sensu. Ja dla niego jestem tylko smutnym wspomnieniem.

To już ponad miesiąc jak Marek odszedł i nie wróci. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie wróci i kazał zapomnieć. Tylko jak ja mam zapomnieć jak wszędzie wiszą bilbordy z nim reklamujące program „ Bez cięcia”. Teraz pracuje w banku i podobno spotyka się z Malwiną, a ty głupia ciągle tęsknisz. Przepadło Ula przepadło i koniec. I nawet złota rybka od niego nic tu nie pomoże. I z tych pesymistycznych myśli wyrwał ją telefon.
- Tak Wiola połącz mnie.
- Nic się nie zmieniło panie Walicki. FC dalej jest zainteresowane współpracą z Waliccy PRO-S Możemy umówić się na czwartek na 10 u mnie w firmie. Świetnie, to jesteśmy umówieni.
I zamknęła kalendarz, ale szybko otworzyła z powrotem i przejrzała daty. To niemożliwe. Dziesięć dni temu powinnam dostać okres. I dla pewności policzyła wszystko jeszcze raz. Sprawdziła jeszcze, czy wtedy, kiedy była z Markiem mogła zajść w ciążę i okazało się, że to był najlepszy czas.
- Wiola muszę na chwilę wyjść. Będę za jakieś pół godziny- powiedziała do przyjaciółki i wybiegła.
- Ula stało się coś.
Do apteki było blisko i parę minut później była już w toalecie i studiowała ulotkę.
Pozytywny, drugi też. A, jednak zrobiłaś sobie dzidziusia z Markiem- pomyślała ze łzami szczęścia w oczach. Tylko, co ja mam teraz zrobić. Nie mogę przecież zmusić Marka do miłości.     

Rozdział 17

Tydzień później doktor Gajda potwierdziła ciążę. Ula nie tyle potrzebowała potwierdzenia ciąży tylko pewności, że wszystko jest z nią dobrze. Już pamiętnego dnia była tego pewna. W drodze do domu dokupiła kolejne trzy testy i wszystkie wyszły pozytywnie. Zaopatrzyła się też w niezbędną literaturę. Muszę dbać o ten mój skarb od pierwszych chwil- myślała. Choć doktor Dominika zapewniła, że nic złego się nie dzieje i zaleciła mi tylko witaminki mało stresu, pozytywne myślenie i wypoczynek. Teraz muszę powiedzieć to rodzicom i przyjaciółkom, zanim brzuszek mi urośnie. Zwłaszcza rodzicom. Dobrze, że wracają dopiero za kilka dni mam, więc czas przygotować się. A dziewczynom powiem jutro. Zaproszę je do siebie i powiem. A Markowi właśnie, co z Markiem mam zrobić.
Wiem, że obiecałam sobie, że już nic więcej nie napiszę w pamiętniku, ale tego nie mogę przemilczeć. Jestem w ciąży z Markiem, moją największą miłością. I nawet jak nigdy nie będziemy razem to i tak cząstka Marka już zawsze będzie ze mną i z tego się cieszę.
Lipiec, jednak nie tylko w życiu Uli przyniósł zmiany. Wiolka została sekretarką pani prezes, bo dotychczasowa sekretarka Krzysztofa postanowiła przejść na emeryturę. Ela odeszła z bufetu, a na jej miejsce przyszła pani Szymczykowa. Władek został asystentem trenera siatkówki i musiał porzucić pracę ochroniarza a Adam, natomiast zastąpił Aleksa. Maciek już na dobre wdrążył się w obowiązki współpracy ze wschodem, a związek z Anią, choć na odległość rozwijał się. Nawet życie Pauliny się zmieniło. W końcu po wielu namowach dała się namówić Mario na randkę i bliższą znajomość. Najbardziej, jednak ze zmian cieszyła się mama Uli, bo miała w końcu męża w domu. Tylko Aleks źle skończył. Tydzień po zarządzie został napadnięty przez wierzycieli i pobity lekarze nie dawali mu, a raczej Paulinie zbyt dużych szans na powrót do zdrowia zwłaszcza sprawności intelektualnej.
- To, co Ula powiesz nam w końcu, z jakiej okazji zaprosiłaś nas tu wszystkie- zagadnęła Wiolka dzień później.
- No dobra. Jestem w ciąży.
- Co? Jak to w ciąży? Ula mamy ci gratulować, czy współczuć - spytała zdezorientowana Wiola.
- Zdecydowanie gratulować.
- Kochana – powiedziała Ela i uściskała przyjaciółkę- widać, że jesteś szczęśliwa cała promieniejesz.
- Tylko, co ty teraz biedna zrobisz- spytała rzeczowo Ala, kiedy wszystkie wyrazy radości i gratulacji ucichły. Nie jesteście razem.
- Powiesz Markowi? Powinien wiedzieć- dodała Isabelle.
- Nie wiem. To znaczy wiem, że powinnam, ale on nawet nie chce ze mną rozmawiać. I nie chcę brać go na litość tylko, dlatego że będziemy mieć dziecko.
- Ula – powiedziała Alicja - Jaka litość. Wpadliście i tyle. I zgadzam się z Isabelle Marek powinien wiedzieć. Pojutrze wyjeżdża na miesiąc na zastępstwo do jednego z banków w Szwajcarii, więc musisz się pospieszyć.
- Ala, ale nie mogę tak od razu jechać do niego i powiedzieć mu sorry Marek, ale będziemy mieć dziecko, cieszysz się. Muszę wszystko przemyśleć i zastanowić się, co mu powiedzieć. Poczekam i powiem mu jak wróci. Teraz czeka mnie przeprawa z rodzicami. Z nimi tak łatwo, jak z wami mi nie pójdzie.
Wbrew oczekiwaniom Uli żaden z rodziców nie doznał jakiegoś ostrego ataku histerii. Był tylko szok, niedowierzanie i pewnie również wewnętrzna rozpacz, bo Ula jest przecież sama i w dodatku nie chciała powiedzieć, kto jest tatusiem. Tylko ojciec spytał, czy to Aleks, a gdy Ula zaprzeczyła, zauważyła wyraźną ulgę w zachowaniu ojca. Ostatecznie oboje rodzice obiecali jej pomóc w wychowaniu wnuka, a pan Cieplak dodatkowo w prowadzeniu firmy. Z Włoch miał właśnie przyjechać sam pan Gotti i podpisać wszystkie niezbędne papiery potrzebne do współpracy FC z Fashion Moda, a Ula obawiała się trochę tej wizyty. Okazało się jednak, że jest on równie rzetelny i konkretny jak jego wnuk i wkrótce stali się partnerami i wspólnikami biznesowymi. Wyznaczył również Daniela pełnomocnikiem odpowiedzialnym za dopilnowanie wszystkich spraw w Polsce. Niebawem współpracą obu firm zaczęła interesować się prasa branżowa, a między Ulą i Daniele upatrywano się pary z perspektywą na przyszłość w połączeniu firm. Oboje udzielili jeszcze obszernego wywiadu dla jednego z miesięczników o modzie i Daniele wyjechał obiecując przylecieć do Polski na początku września. Marka, tymczasem pochłaniał praca we Szwajcarskim banku. I był nawet z tego wyjazdu bardzo zadowolony, bo nie miał zbyt dużo wolnego czasu na zastanawianie się nad jego relacjami z Ulą i na myślenie o rozpoczęciu nowego związku z Malwiną. A Ula czekając na powrót Dobrzańskiego cały swój wolny czas poświęcała głównie na studiowaniu fachowej literatury na temat ciąży i na kupowaniu wyprawki. I tak mijały, im kolejne dni i tygodnie sierpnia. W końcu nadszedł wrzesień i Marek wrócił, ale jeszcze na lotnisku czekała go niemiła niespodzianka. W kiosku zauważył miesięcznik o modzie, a na okładce była Ula z kimś. Długo nie zastanawiając się i kupił gazetę. A Ala poinformowała Ulę, że Marek wrócił do Polski.
- I jak ci idzie z Malwiną- spytała Ania dwa dni później.
- Świetnie. Malwina jest miła, porządna, uczciwa i mogę na niej polegać. Prawie codziennie rozmawialiśmy przez telefon.
- Tylko miłości brakuje, prawda.
- To przychodzi z czasem jestem tego pewien.
- A Ula.  Już zapomniałeś.
- To Ula zapomniała o mnie i ma zresztą pocieszyciela. Tego Włocha, z którym robi te interesy.
- A skąd wiesz, że coś ich łączy.
- Zobacz- i pokazał jej gazetę. Przyjaźń, miłość, czy biznes?
- Właśnie Marek , czy, czy, czy? Ula może i nie jest świętoszką i ma dużo za uszami, ale nie wierzę, żeby była obłudna. Zaraz ci coś przyniosę. Powinieneś to w końcu wiedzieć i przeczytać, zanim wejdziesz w związek bez miłości.
-Co, to jest- spytał chwile później. Buty, spódniczka, drorzdże. Drożdże pisze się przez ż z kropką.
- Marek Beatce to powiedz i nie strugaj idioty. Przeczytaj list i przemyśl wszystko. Pogadamy jutro.
Marek długo nie mógł się przemóc i zajrzeć do listu, ale w końcu przeczytał list raz i drugi. I był szczęśliwy. Ula, jednak go kochała i żałował, że tak istotny fakt trafił do jego rąk tak późno. Chciał nawet od razu zadzwonić do Uli, ale pomyślał, że jest już zbyt późno i Ula może już śpi i, że nie jest to rozmowa na telefon. Postanowił, że spotka się z Ulą następnego dnia. Zrobi jej niespodziankę i pójdzie do niej w porze lunchu.
- I co Marek byłeś u Uli- spytała nazajutrz Ania.
- Byłem i nie byłem. Widziałem jak wychodziła z firmy z tym facetem ze gazety. Wyglądali na szczęśliwych. Obejmował Ulę, pocałował i pojechali gdzieś we czwórkę. Razem z Pauliną i z kimś tam jeszcze. Mówiłem ci Ula już zapomniała. A jak zapomniała tak szybko, to znaczy ,że nigdy tak naprawdę mnie nie kochała. A w liście po raz kolejny mnie okłamała. To już definitywny koniec Uli i Marka. Umówiłem się na jutro z Malwiną. Już dawno temu obiecałem, że pokażę jej Rysiów. Ona przynajmniej jest szczera i nie bawi się uczuciami.
A Ula, tymczasem planowała swój wyjazd do Rysiowa.
-No nareszcie Ulka jesteś tak długo cię nie było. I co widziałaś i porozmawiałaś w końcu z Markiem- spytała Wiola dzień później.
- Widziałam, ale nie porozmawiałam. Miałam właśnie podjechać pod jego dom, ale zauważyłam jak wychodzi razem z Malwiną. On jest szczęśliwy, a nas już nie ma i nigdy nie będzie. Sama wychowam dziecko. A teraz mam ochotę na zakupy. Zadzwonię po Ele i możemy iść- powiedziała szybko chcąc uniknąć rozpłakania się.
-Zakupy tego właśnie potrzebowałam. To, co dziewczyny może pójdziemy jeszcze kupić coś dla córeczki Isabelle- mówiła godzinę później do swoich przyjaciółek.
- Zobaczcie te śpioszki są śliczne. Dla siebie też wezmę. Będą pasować do tego kaftanika w serduszka- zachwycała się Ula.
- Cześć Ula-usłyszała nagle.
- Beatka. Sama jesteś, czy z Markiem albo kimś z rodziny- spytała trochę przestraszona.
- Z klasą. Jesteśmy tam i pokazała stoisko z zabawkami.
- A my właśnie robimy zakupy. Nasza koleżanka urodziła właśnie córeczkę- wytłumaczyła się szybko Ula nie wiedząc, ile usłyszała dziewczynka.
Ula chciała już powiedzieć Beatce, aby nic nie mówiła Markowi, że widziała jak kupuje śpioszki, ale przypomniało jej się, że dzieci maja to do siebie, że jak czegoś, im się zabrania, to zrobią dokładnie na odwrót. A pani nauczycielka na szczęście zawołała małą Dobrzańską.
I ku uldze Uli Marek nie pojawił się ani dzisiaj ani przez kolejne dwa dni. Tylko Ala w całej tej sytuacji zachowała najwięcej zdrowego rozsądku i ciągle nalegała.
- Ulka, im dłużej będziesz to ukrywać przed Markiem tym trudniej będzie ci to później powiedzieć. I postaw się na moim miejscu. Spotykam się z jego ojcem Marka też widuję. Oboje będą mieć do mnie pretensje. Zwłaszcza Marek. On ma prawo wiedzieć nawet, jeśli nie będziecie razem. Tak czasem bywa, że rodzicom się nie udało nie są razem, ale dziecko nie jest niczemu winne. I co mu powiesz – kontynuowała Ala- jak kiedyś spyta o tatusia. Ula jak ty tego nie powiesz to ja zrobię to za ciebie.
- Dobrze powiem mu. Za parę dni idę na USG i, wtedy mu powiem. Obiecuję Ala, a teraz muszę już iść. I wstała może zbyt gwałtownie, bo dała tylko jeden krok i zakręciło się jej w głowie. Upadłaby niechybnie, gdyby nie ramiona pana Karola.

- Myślę, ,że to dlatego ,że Ula jest w ciąży. Od tygodnia jadła tylko sałatki śledziowe i galaretę polaną mocno octem, a do tego brała lody, bitą śmietanę albo batonika. I pewnie stąd te omdlenie. Przyjechało pogotowie i wzięli biedaczkę do szpitala- opowiadał późnym popołudniem pani Szymczykowa panu Józefowi.
-Kogo- spytał nagle Marek.
- Ulę. Dzisiaj zemdlała w pracy i pogotowie zabrało ją do szpitala. Pani Marysia mówi, że Ula jest w ciąży, a niedawno widziałam jak kupowała śpioszki. Miałam nawet ci powiedzieć, ale zapomniałam- odpowiedziała Beatka. Tylko, z kim ma dziecko jak nie ma męża. Dziwne, prawda.
Marek długo nie myślał zabrał tylko kluczyki, telefon i pognał w stronę Warszawy. Chyba, jednak nie zdawało mi się i to samochód Uli widziałem trzy dni temu pod domem. Pewnie jechała do mnie i chciała powiedzieć, że jest w ciąży. Muszę tylko dowiedzieć się, gdzie zabrali Ulę. Wiola powinna coś wiedzieć. I poszukał jej numeru telefonu.
- O Marek, co za niespodzianka. Tak dawno nie rozmawialiśmy. A co u ciebie słychać?
- Wiolka nie mam czasu na pogawędki, prowadzę. Możesz powiedzieć mi, do którego szpitala pogotowie wzięło Ulę.
- A, więc już wiesz, że zemdlała.
- Wiem i to, że jest w ciąży też wiem. Powinna powiedzieć mi o tym, prawda.
- Chciała, ale niedawno widziała cię z Malwiną i nie chciała psuć twojego nowego związku.
- A, więc to prawda. Będę ojcem.
- Podszedłeś mnie. Teraz nie wiem, czy powinnam ci powiedzieć. Ula może mieć mi to za złe.
- Wiolka muszę być przy niej i przy naszym dziecku. Teraz, to jest najważniejsze. Powiesz mi w końcu, do którego szpitala wzięli Ulę.
- Na Biskupińską. Marek tylko nie krzycz na nią – dodała na koniec, ale nie była pewna, czy Marek to usłyszał.
Przy recepcji musiał skłamać, że jest narzeczonym, inaczej, by go nie wpuścili. A pani recepcjonistka skierowała go do sali segregacji. Od razu zauważył Ulę leżała na jednym ze środkowych łóżek.
- Ula- powiedział cicho i delikatnie pogładził twarz śpiącej kobiety, przysunął sobie jeszcze krzesełko i usiadł.
- Marek, to naprawdę ty? Skąd tu się wziąłeś?
- A spodziewałaś się kogoś innego.
- Nie. – odpowiedziała z radością. Marek, póki jesteś to muszę wyjaśnić ci coś ważnego. I to teraz, bo znowu coś się stanie, przeszkodzi nam. To prawda, że na początku wszystko udawałam i umawiałam się z tobą, bo chciałam tylko ośmieszyć i odegrać się na Aleksie, ale tak naprawdę podobało mi się to jak zabiegałeś o moje uczucia, jak robiłeś te wszystkie niespodzianki, całowałeś. I pokochałam cię już w czasie tego festynu z okazji Dnia Dziecka wtedy jak skręciłam nogę, a ty tak troskliwie zająłeś się mną, a później jak całowaliśmy się. Chociaż sprawę z tego zdałam sobie dopiero, gdy kochaliśmy się, jak była ta burza – mówiła szybko, trochę chaotycznie z płaczem, ale i z radością, bo widziała w oczach Marka miłość, szczęście, zachwyt i promienność.
A Marek słuchał uważnie nie chciał jej przerwać, aby powiedzieć, że on to wszystko wie, bo wiedział jak ważne jest dla niej to wyznanie.
- Marek uwierz mi to wszystko jest prawdą. I naprawdę kocham cię.
- Ula spokojnie nie powinnaś się teraz denerwować. Jesteś przecież w ciąży.
- A, więc już wiesz.
- Tak. Pani Szymczykowa powiedziała, że zemdlałaś i ,że chyba jesteś w ciąży. A Wiola potwierdziła.
- To twoje dziecko Marek. I teraz ty. Powiedz, to wreszcie.
-Co?
-Że mnie kochasz głuptasie i, że cieszysz się, że będziemy mieć dziecko. Widzę, to w twoich oczach.
Ale Marek milczał chwilę, a Ula pomyślała może myliłam się i tylko zdawało mi się, że w oczach Marka widzę miłość i może, jednak jest z Malwiną. I nic nie powiedział na to, że będziemy mieć dziecko. Posmutniała już, ale Marek w końcu ujął dłoń Uli w swe ręce ucałował i zaczął śpiewać.
Czekasz na tę jedną chwilę,
serce jak szalone bije,
zrozumiałem, po co żyję,
wiem, że czujesz to, co ja.
Jego przyjemny i melodyjny głos rozchodził się po sali segregacji, aby po chwili przykuć uwagę innych chorych, odwiedzających i personel.
- Szefie, szef musi to zobaczyć – zagadnęła doktor Dominika doktora Wójtowicza – jakiś przystojniak wyznaje właśnie miłość mojej pacjentce. I, to śpiewająco.
A Marek śpiewał dalej ocierając raz po raz z policzek Uli łzy szczęścia.
Wielka miłość nie wybiera,
czy jej chcemy nie pyta nas wcale,
wielka miłość, wielka siła
zostajemy jej wierni na zawsze.
A na koniec przy oklaskach złożył na ustach Uli delikatny pocałunek.
-Ula tyle razy to śpiewałem na ślubach, weselach, ale, ale teraz, to jest te najważniejsze wykonanie. Chciałem już dawno ci to zaśpiewać, ale czekałem na tę odpowiednią chwilę. Na taką jak ta, kiedy ty powiesz mi, że mnie też kochasz. Wyjdziesz za mnie? Na razie pytam Cię tak na sucho bez kwiatków i pierścionka, ale obiecuję, że jak tylko wyjdziesz ze szpitala, to poproszę o twoją rękę twoich rodziców jak należy.
- To my już możemy teraz powiedzieć, że się zgadzamy – usłyszeli znienacka od państwa Cieplak, którzy dotarli akurat do szpitala na sam koniec występu i usłyszeli oświadczyny Marka.
Wkrótce dołączyła do nich doktor Dominika z aparatem USG, a oni mogli po raz pierwszy zobaczyć mały punkcik, który był ich maleństwem, usłyszeć bicie jego serca lekarka poinformował ich, że dziecko rozwija się prawidłowo.
Ula została jeszcze dwa dni w szpitalu. Po wyjściu chciała od razu wrócić do siebie i zamieszkać z Markiem, ale Marek i rodzice przekonali Ulę, że powinna przynajmniej na tydzień przenieś się do nich i odpocząć. A Dobrzański obiecał odwiedzać ukochaną. W międzyczasie Marek postanowił pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. Przede wszystkim powinienem porozmawiać z Malwiną. Dobrze, że nic jej nie obiecywałem i nie mówiłem, że ją kocham, to będzie mi teraz łatwiej się z nią rozstać. Muszę również przygotować rodzinę na to ,że przeprowadzam się na stałe do Uli. I może, to dobrze, że Ala jest teraz tak częstym gościem i nie zostaną całkiem sami. I, kto wie może kiedyś Ala przeprowadzi się na stałe do Rysiowa. A za namową Uli i jej rodziców postanowił odejść z banku i wrócić do FC, jako asystent Uli. Nie zwlekał też z zaręczynami. W sobotni wieczór cztery dni po wyjściu Uli ze szpitala zorganizował je z pomocą pani Heleny. A świadkami tej uroczystej chwili byli ich rodziny i przyjaciele. Marek klęcząc powiedział tylko „ Ula pamiętasz jak się poznaliśmy. Wtedy nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku. Cały czas patrzyłem i patrzyłem i nie mogłem nasycić się twoim widokiem. Ula jestem w tobie zakochany i jestem pewien, że jesteś dla mnie najważniejsza i tą, z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Wyjdziesz za mnie.” A Ula zgodziła się bez wahania.
Po tygodniowym pobycie u rodziców i według wcześniejszych ustaleń Ula wróciła do siebie, a Marek wprowadził się do niej. Z tej okazji zorganizowali sobie pierwszą wspólną uroczystą kolację. A później spragnieni własnych ciał i po uprzednim sprawdzeniu w internecie, czy można kochać się w ciąży i ku ich radości, że można, oddali się słodkiej i namiętnej nocy uważając jednocześnie, aby nie zaszkodzić ich maleństwu. A następnego dnia zaczęli planować ślub i swoją najbliższą przyszłość. Początkowo mieli zamiar pobrać się jeszcze w tym roku na Boże Narodzenie, ale doszli do wniosku, że część rodziny i znajomych może mieć inne plany na święta i w dodatku dla Uli mogłoby okazać się też to uciążliwe. Postanowili, więc ślub odłożyć na początek czerwca i pobrać dokładnie w rok po poczęciu ich dziecka. Teraz zdecydowali się tylko wyjechać w podróż poślubna przed ślubem, bo jak argumentowali w czerwcu ich dziecko będzie miało tylko trzy miesiące i nie chcieliby zostawiać je samo. Pojechali, więc a że nie zależało, im na wyjeździe zagranicznym całe dwa tygodnie spędzili w Polsce. Najpierw wybrali się do Poznania później do rodziny Marka we Wrocławiu, a na sam koniec pojechali na parę dni do Krakowa. A po powrocie mogli cieszyli się już każdą wspólną chwilą, wspólnymi posiłkami, rozmowami, zakupami, czułościami i wspólną pracą, ale pracą do czasu.
Na początek grudnia Ula zwołała posiedzenie zarządu i przedstawiła sprawozdanie kończące rok. Zrezygnowała również ze stanowiska prezesa i zaproponowała Marka na szefa FC przyznając się, że to Marek tak naprawdę napisał całą prezentację i to on tak naprawdę zarządza firmą. A ona jak sama stwierdziła najlepiej będzie się czuła w roli matki i żony i będzie tylko czasami pomagać Markowi. A, że zarówno rodzice Uli, Paulina jak i Scacchi nie mieli nic przeciwko tej kandydaturze Marek Dobrzański tym sposobem został prezesem FC na kolejne trzydzieści parę lat. A Ula od czasu, gdy zamieszkała razem z Markiem dużo się nauczyła się o prowadzeniu domu zwłaszcza w kwestii gotowania pociągnęła się. I była szczęśliwa móc razem z Markiem chodzić na zakupy, zrobić obiad, czy wyprasować koszulę.
Kolejne miesiące w oczekiwaniu na te najważniejsze wydarzenia ich wspólnego życia mijały, im w szczęściu, miłości, radości i przygotowywaniu się do roli rodziców. Marek dbało o ukochaną, spełniał jej zachcianki, zajmował się domem, pilnował, aby odpowiednio odżywiała się, dzwonił do niej, co chwilę z pracy, masował stopy. I, choć Ula powtarzała mu ,że ciąża to nie choroba Marek i tak robił swoje. Zajął się również urządzaniem w ich sypialni kącik dla dziecka. Kupili łóżeczko, przewijak, wanienkę i inne niezbędne rzeczy. W końcu w jedną z marcowych nocy głośnym płaczem swoje przyjście na świat wszem i wobec ogłosił mały Dobrzański. Marek był przez cały czas porodu z ukochaną, a położna nawet pochwaliła go.
- Był pan bardzo dzielny i nawet nie zemdlał. Zdarzają się i takie wypadki przy pierwszych porodach. Proszę oto państwa syn 3700 wagi, 45cm wzrostu i 10 punktów Apgara – powiedziała położna i podał, im umytego, owiniętego w becik noworodka i wyszła na chwilę zostawiając świeżo upieczonych rodziców samych.
- A ja mogę to potwierdzić kochanie. Byłeś dzielny i wytrwały. Nawet nie masz pojęcia jak ważne było dla mnie, że byłeś tu. Czuć jak trzymasz mnie za rękę i jak dodajesz otuchy.
- Skarbie, to ty z nas dwojga byłaś najbardziej dzielna i nasz synek też. A ja tak naprawdę to bardzo się bałem o ciebie, że cierpisz i, że tak długo to trwa i, gdyby tylko było, to możliwe to ból wziąłby na siebie.
- I podobno każdy facet tak mówi a jak miałoby już do tego dojść to chętnych, by nie było. Po prostu mężczyźni są mniej odporny na ból.
- Nie ja Ula. Jest śliczny, prawda.
- Owszem Marek jest śliczny, ale każde dziecko dla swoich rodziców jest wyjątkowe. Nie wiesz o tym. To zasada prosta i wszystkim znana.
Następnego dnia od rana do Uli i Marka zaczęły spływać gratulacje, a część z rodziny i znajomych przyszła osobiście z powinszowaniami i zobaczyć maluszka. Po trzech dniach Ula mogła wróciła do domu, a Marek wziął sobie dwa tygodnie wolnego i zajął się ukochaną i dzieckiem. I radził sobie znakomicie bez niczyjej pomocy, bo miał przecież praktykę w postaci odchowanej Beatki. A synek ku radości mamy z każdym dniem był coraz bardziej wykapanym tatusiem z najpiękniejszymi dołeczkami i uśmiechem i nawet oczy były Markowe, jak mówiła Ula. A rodzicom nie pozostało nic innego jak w tej miłej i rodzinnej atmosferze oczekiwać na dzień ślubu.

To już jutro jest ten najważniejszy dzień. Jutro zostanę żoną Marka. I to koniec mojego czekania, naszego czekania. Za parę godzin zostanę panią Dobrzańską !!!

W pierwszą sobotę czerwca w kościele Św. Anny miały miejsce dwa wyjątkowe wydarzenia. A, mianowicie odbył się ślub Urszuli Cieplak i Marka Dobrzańskiego oraz chrzest ich pierworodnego synka Miłosza. Cała uroczystość była bardzo piękna i wzruszająca zwłaszcza,  że o oprawę muzyczno - śpiewającą postarał się Marek. A wśród gości znaleźli się ich rodziny i przyjaciele. Rodzice Panny Młodej, ojciec z Alicją i rodzeństwo Marka oraz dalsza rodzina. I przyjaciele Wioletta z Sebastianem, Ela i Władek Janiccy, Maciek z Anią, Isabelle i Przemek z Wojtkiem, Adam z Kasią oraz Paulina z Mario i Daniele.
- Isabelle pamiętasz tę swoją obietnicę z firmowej wigilii z przed dwóch lat- zagadnęła Wiola koleżankę tuż przed rozpoczęciem Mszy Świętej. Powiedziałaś wtedy, że nas wszystkie wydasz za mąż, a kawalerów leserów pożenisz i już prawie udało ci się. Tylko w czasie trochę ci się to przeciągnęło. Dzisiaj Ula Alicja za niecałe dwa miesiące , a ja w październiku. Maciek i Adam też szczęśliwi i zakochani. Nawet Paulina ci się po drodze w to wplątała. Teraz musisz znaleźć sobie jakiś nowy cel.
- Dzieci Wiola. Na razie, to tylko ja i Ula myślimy o tym, ale ja się za was wszystkich wezmę jak tylko pobierzecie te śluby. I za tych panów też. Za mało dzieci się rodzi. Kto będzie pracował na nasze emerytury. Nie wiesz przypadkiem Wiolka.
Pytała, pytała i się dopytała- pomyślała Wioletta.
  
Epilog

- Babciu, babciu opowiesz nam bajkę- poprosiła mała blondyneczka z błękitnymi oczami.
- Pewnie, a o czym ma być.
- O koszmalku- dodał młodszy o 2 lata chłopiec
- Koszmarku Marcello koszmarku rrrrr, rower, rura.
- Kamilo twój brat ma dopiero cztery latka i nie umie mówić r.
- Wiem babciu, mama też tak mówi. To, co opowiesz nam tą bajkę.
-Ale znacie już ją na pamięć. Może lepiej będzie jak coś wam poczytam. Mama kupiła wam wczoraj kilka nowych książeczek.
-Ale , to jest prawdziwa bajka, a nie zmyślona. Babciu prosimy. Ty tak ładnie to opowiadasz. A książki będzie nam czytać babcia Paulina i dziadek Mario albo rodzice jak wrócimy do Włoch.
- No dobrze opowiem wam.
Dawno, dawno temu żyła sobie mała księżniczka. Chociaż nie była taką prawdziwą księżniczką z zamkiem i złotymi komnatami tylko bogatą piękną dziewczynką z dużym domem, drogimi i ładnymi zabawkami, kochającymi rodzicami. Tylko jej tatuś tak zawsze o niej mówił moja mała księżniczka. I, dlatego ta dziewczynka zawsze marzyła o księciu z bajki. A, kiedy była jeszcze dziewczynką poznała pewnego chłopca Aleksa i była przekonana, że to właśnie jej książę. Spotykali się często, bo ich rodzice mieli wspólną firmę i marzyli o tym, aby ich dzieci kiedyś byli razem. A później, gdy była starsza zakochała się w, nim i myślała, że ten książę kocha ją tak samo, jak ona. Ale tak naprawdę, to był on złym czarownikiem i okłamywał księżniczkę. Nigdy jej nie kochał bawił się jej uczuciami i był z nią tylko, dlatego że miała duży majątek. A księżniczka się, wtedy bardzo zasmuciła i rozczarowała miłością. I myślała nawet, że taka prawdziwa miłość jak w bajkach „ i żyli długo i szczęśliwie” nie istnieje. A niedaleko od tej księżniczki mieszkał sobie pewien chłopiec. On nie miał takiego szczęśliwego życia jak ta dziewczynka. Nie był ani bogaty ani urodziwy i mieszkał skromnie z rodzicami i rodzeństwem w małym domku. A później jeszcze zmarła mu mama i musiał o wszystko sam walczyć.  Miał, za to coś bardziej cennego niż bogactwo i uroda. Był dobry, miły, uczynny, dzielny, opiekuńczy, zaradny i zdolny. I któregoś dnia, kiedy oboje byli już dorośli spotkali się. Księżniczka postanowiła zatrudnić go w firmie swojego ojca. A on zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i od tego czasu ciągle był przy niej pomagał, wspierał, doradzał. Był dla niej jak Anioł Stróż, bo kiedyś nawet uratował życie księżniczce i wyciągnął z zimnej wody. Księżniczka, jednak długo nie umiała docenić tego, jakim był wspaniałym człowiekiem i tego wszystkiego, co dla niej robił. Po prostu nie odwzajemniała jego uczucia i uważała go tylko za dobrego przyjaciela za taką bratnią duszę. A później zrobiła coś bardzo niedobrego i mocno go skrzywdziła i rozczarowała. Zły czarownik, tymczasem chciał znowu oszukać księżniczkę i w dodatku śmiał się, dokuczał i przezywał przyjaciela księżniczki KoszMarkiem. Księżniczka postanowiła, wtedy zakpić z czarownika i być bardzo miła dla tego swojego Anioła Stróża. Umawiała się z, nim na spotkania, całowała i pozwalała na to, żeby myślał, że darzy go uczuciem. Ale to nie było prawdziwe uczucie, bo przez cały ten czas bawiła się jego miłością, nie kochała go i nawet jej się nie podobał. Książę jednak nie tracił zapału i ciągle próbował zawrócić księżniczce w głowie. Robił jej niespodzianki, zapraszał na wycieczki, dawał prezenty. A, kiedy w końcu księżniczka zrozumiała, że to on jest, jednak tym wyśnionym księciem z bajki, było już za późno. Jej ukochany dowiedział się, że księżniczka oszukiwała go, odszedł i nie chciał jej słuchać. Po jego odejściu księżniczka była bardzo nieszczęśliwa, smutna i ciągle płakała. Została ukarana za swoją głupotę i krzywdę, jaką wyrządziła przyjacielowi. Myślała, że już nigdy nie odzyska jego miłości i już zawsze będzie sama. Któregoś dnia jednak, kiedy księżniczka zachorowała i trafiła do szpitala jej książę przyjechał do niej. Księżniczka wszystko mu wyjaśniła, przeprosiła i powiedziała, że go kocha. A książę jej wybaczył zaśpiewał piękną piosenkę o miłości i poprosił o rękę. Niedługo potem urodził, im się synek i wzięli ślub. A, kiedy na świat miała przyjść
- Nasza mamusia plawda babciu.
- Tak Marcelku, prawda i postanowili przeprowadzić się do domu rodziców księżniczki. A po trzech latach urodził, im się jeszcze jeden synek. Mijały kolejne lata, a oni ciągle byli razem bardzo szczęśliwi ze swoim dziećmi, a później i wnukami. To swoją dobrocią, troskliwością, pomysłowością, czułością i prawdziwą miłością wasz dziadek ujął babcię. Bo, to jest najważniejsze być dobrym, uczciwym, uczynnym i miłym, a uroda i pieniądze nie są ważne. A później wszyscy żyli długo i szczęśliwie i marzenie księżniczki o prawdziwej miłości spełniło się.
-Kochanie – usłyszeli od drzwi - znów opowiadałaś bajkę o KoszMarku.
- Dziadek – i dwójka małych smyków uwiesiła się na szyi przybyłego.
- Cześć moje urwisy -zwrócił się do dzieci – i mam dla was niespodziankę. Wujek Miłosz obiecał, że jak tylko odbierze Dawida ze szkoły, a Kubę z przedszkola, to przyjedzie tu razem z nimi i z ciocią Karoliną.
- Hurra i będziemy mogli się bawić z naszymi kuzynami – spytała Kamila.
- Pewnie, a pani Zosia zrobi dla was pyszny podwieczorek. Teraz, jednak musicie pójść do kuchni na obiad. Razem z babcią zaraz do was przyjdziemy.
Mój mąż ciągle jest bardzo przystojny i pociągający- myślała, tymczasem Ula, pomimo przyprószonych siwizną włosów i kilku zmarszczek na twarzy. I te dołeczki w policzkach, które po latach ciągle robiły wrażenie na kobietach. A myśli Marka były podobne. Moja żona ciągle pozostaje piękną i atrakcyjną kobietą z najpiękniejszym oczami i uśmiechem świata. I nawet ta delikatna pajęczyna zmarszczek nie odbiera jaj urody.
Marek podszedł do kanapy i pocałował Ulę w usta. Od ponad trzydziestu czterech lat tak robił na dzień dobry i na pożegnanie całował żonę właśnie w usta. Choć wśród innych par mężowie po tylu latach małżeństwa całowali przeważnie swoje żony bardziej dostojnie w policzki albo w czubek głowy, ale on zawsze całował w usta. Ula i Marek Dobrzańscy, to przecież wyjątkowa para.
- I jak w pracy kochanie.
- Świetnie skarbie- i usiał obok żony. Dzwonił Artur ma przyjechać pojutrze i obiecał, że zostanie na chrzcie Izabeli. Razem z Miłoszem mają opracować jakiś nowy projekt współpracy FC i Fashion Moda z Eco Modą z Kolumbii. Oboje świetnie się dogadują i myślę kochanie, że jak już przejdę na tę emeryturę, to doskonale zajmą się wspólnymi interesami i swoimi firmami. Zresztą Artur już teraz znakomicie radzi sobie, jako prezes Fadhion Moda i jest równie rzetelny, co Daniele. Aż trudno uwierzyć, że syn Aleksa nie odziedziczył nic z jego charakteru oprócz urody, prawda kochanie. A jak ty spędziłaś dzień. Mam nadzieję, że te dwa smyki nie dały ci za bardzo w kość.
- Nie. Są bardzo grzeczni a nawet, gdyby rozrabiały to i tak puściłabym, im wszystko płazem. Wiesz jak bardzo za nimi tęsknie, kiedy wracają do Włoch.
- Wiem, ale Gabriele ma tam kancelarię i pracę i nic na to nie poradzimy. A Małgosia przyjeżdża do nas przynajmniej raz na dwa miesiące, na wakacje i święta. I masz blisko siebie resztę dzieci i wnuków.
- Masz rację kochanie. Nie powinnam narzekać, a raczej powinnam się cieszyć, że mieszkają tylko we Włoszech. Równie dobrze mogliby mieszkać np. USA.
Dwie godziny później do domu Dobrzańskich przyjechał ich najstarszy syn Miłosz z żoną Karoliną i synkami Dawidem i Kubą. Mieszkali niedaleko rodziców i ku radości Uli często do nich wpadali. Miłosz był wykapanym tatą i to nie tylko pod względem urody, ale charakteru, zainteresowań i talentu do cyferek. Ukończył nawet te same studia, co ojciec. Wkrótce miał zastąpić go na tym stanowisku, bo Marek postanowił odejść z pracy równo po trzydziestu pięciu latach bycia prezesem, czyli za cztery miesiące. A najbardziej z tej decyzji cieszyła się Ula, bo mawiała, tak jak kiedyś jej mama, że w końcu będzie mieć męża w domu.
Córka Małgosia, natomiast, ku radości ojca miała całą urodę i słodycz swojej mamy, a odziedziczone dołeczki po tatusiu dodawały jej tylko większego uroku. Marka tylko jedna rzecz martwiła, bo okazało się, że rodzinna firma nie była w zakresie jej zainteresowań ani aspiracji. Córeczka tatusia, jak określano młodą Dobrzańską a teraz Scacchi na przekór rodzicom postanowiła studiować rehabilitację i fizjoterapię dziecięcą. A krótko po studiach wzięła ślub, wyjechała z Polski i od sześciu lat mieszkała i pracowała we Włoszech. Jeszcze w dzieciństwie oboje, czyli Małgosia i syn Pauliny i Maria , Gabriele zapowiedzieli, że jak będą duzi to się ożenią. Ich rodzice na te rewelacje nic nie mówili myśląc, że to tylko dziecięce marzenia i zabawy w dom. Jednak, to uczucie przetrwało i to, co nie wyszło z związku Uli z Aleksem teraz poniekąd zostało nadrobione.
Najmłodszy z Dobrzańskich Kacper zaś z urody dostał to, co najlepsze było u jego rodziców, czyli błękit oczu mamy i uśmiech ojca. Już od dziecka miał ciągoty do mody i jak tylko rodzice brali go do firmy to przesiadywał w pracowni projektantów w towarzystwie Izabelle i Przemysława. To oni odkryli jego dar do projektowania i zadbali o rozwój talentu i kariery. Teraz był jednym z nich i głównym projektantem w FC. Niedawno urodziła mu się i jego żonie Natalii córeczka Izabella.
A za parę dni miał właśnie obyć się jej chrzest i z tej okazji do posiadłości Dobrzańskich zawitała Małgosia z rodziną dalsza rodzina i przyjaciele. Z bliższej rodziny brakowało tylko Krzysztofa i Józefa, bo oboje zmarli niedawno. A mama Uli, choć była po dziewięćdziesiątce całkiem dobrze trzymała się, jak na swój wiek. Z Rysiowa przyjechała, natomiast Beatka ze swoją rodziną i Alicją oraz Jasiek z żoną Kingą. A z Włoch przyleciała Paulina z mężem i Daniele. Ula uwielbiała takie uroczystości, kiedy mogła gościć i mieć przy sobie wszystkie swoje dzieci i wnuki i tych wszystkich, którzy byli dla niej ważni. Był, wtedy czas na wspomnienia, rozmowy, plany na przyszłość i wspólne świętowanie. Tylko Aleks źle skończy, bo po napadzie sprzed laty nie wrócił już nigdy do zdrowia i od ponad trzydziestu pięciu lat przebywał w domu opieki społecznej we Włoszech, żyjąc we własnym świecie.
Cztery miesiące później Marek odszedł na emeryturę i oboje z Ulą w końcu mogli nacieszyć się sobą i myślą, że wszystko, co najlepsze mają jeszcze przed sobą, a nie za sobą. A Marek chcąc wynagrodzić żonie te wszystkie lata, kiedy chodził do pracy i nie miał dla niej zbyt dużo czasu teraz postanowił nadrobić to i cały swój czas poświęcał Uli i na realizacje jej marzeń. Chodzili na długie spacery, do kina i teatru, zajmowali się wnuczętami, odwiedzali córkę, podróżowali i spotykali się z przyjaciółmi. Ten nowy etap ich życia był dla nich jak zgodnie przyznali bardzo pasjonujący, magiczny i niepowtarzalny.
Na początku czerwca przypadała ich kolejna tym razem koralowa rocznica ślubu, a dzieci zorganizowały, im z tej okazji huczne przyjęcie i zafundowali podróż niemal dookoła świata. Wśród zaproszonych gości oprócz rodziny znaleźli się również ich przyjaciele. Jubilaci otrzymali od swoich najbliższych i znajomych serdeczne życzenia, długich i kolejnych rocznic ślubu spędzonych razem w miłości, szczęściu i radości. I wedle życzeń swoją miłością i szczęściem cieszyli się jeszcze przez długi kolejne lata dożywając późnej starości i prawnuków.
Koniec.

1 komentarz: