Rozdział 15
- Żartujesz
koszmarek- spytała Ela i roześmiała się.
-Tak Ela
Marek – podkreśliła słowo Marek i roześmiała się również.
Marek nie
mógł uwierzyć Ula jego Ula śmiała się z niego wraz z Wiolą i Elą. A wczoraj
miałem wrażenie, że Ula była ze mną naprawdę. I mówiła przecież, że jestem
bardziej jej niż jeszcze całkiem niedawno. Chyba do łóżka. I niezauważony
wyszedł ze sekretariatu.
Tego dnia
Ula jechała do pracy bardzo szczęśliwa. Chciała jak najprędzej zobaczyć Marka.
Móc z nim pobyć, porozmawiać, pocałować. W biurze, jednak zastała tylko Wiolę z
Elą.
- Cześć
dziewczyny- i z radością wycałował obie.
- Ula jesteś
jakaś inna. Taka jakby szczęśliwa, rozmarzona, zakochana. Coś się stało-
spytała Wiola.
- No dobra
powiem wam coś, ale lepiej chodźmy do mnie i usiądźcie. I tak muszę to komuś powiedzieć,
podzielić się, bo inaczej zwariuję. Wiola miałaś rację zakochałam się. Chociaż
nie, źle to powiedziałam. Ja kogoś pokochałam szczerze i prawdziwie.
- Ty Ula,
kogo kiedy i jak?- zdziwiły się obie.
- Wczoraj,
chociaż tak naprawdę, to chyba w czasie festynu z okazji Dnia Dziecka.
- Ula nie
powiesz mi, że we Władku- spytała podejrzliwie Ela.
- Bez obawy
Ela nie we Władku.
- To, w kim
i, gdzie go znalazłaś. Przecież prawie zawsze chodzimy wszędzie razem -
dopytywała się Wiola.
- Daleko nie
musiałam szukać. Wystarczyło rozejrzeć się wokół siebie. Czasami miłość jest
blisko ciebie na wyciągnięcie ręki.
- Sebastian.
Ula jak mogłaś.
- Wiola
zdurniałaś.
- To, kto?
Kto jest blisko ciebie. Adam, Maciek, Marek. Marek. To Marek prawda? Wczoraj
razem wyszliście i już nie wróciliście.
- Żartujesz
koszmarek –zdziwiła się Ela.
- Tak , Ela
Marek.
- To nas
totalnie zaskoczyłaś Ulka. Prędzej spodziewałabym się Kamila albo Damiana.
Chociaż jak teraz o tym myślę to zawsze z Markiem miałaś jakieś wyjątkowe
porozumienie, co nie Ela. Pamiętasz już dawno temu mówiłaś, że Marek podkochuje
się w Uli.
- I chyba
miałam rację.
- Masz Elka
masz. A jestem bardzo szczęśliwa. Gdy jest blisko mnie czuje takie ciepło
,radość ,zadowolenie ,a moje serce bije mocniej. Ciągle o, nim myślę, mam cały
wachlarz myśli i emocji. Po prostu jestem pełna radości jak, jak skowronek na
wiosnę. Nigdy czegoś takiego nie czułam i wiem, że jest tym jedynym i
najważniejszym. A, gdy mnie całuje albo kocha się ze mną to odpływam z
rzeczywistości i mam te cudowne motylki w brzuchu.
-Jak, to
kocha się z tobą Ulka. Zdążyłaś przespać się z Markiem. I nic nam nie
powiedziałaś.
- Wiola
przecież mówię.
- I –
dopytywała się Ela. My ci mówimy wszystko.
-No dobra
powiem wam resztę. Wczoraj, gdy była ta burza poszliśmy do mnie, zmokliśmy.
Dałam Markowi ręcznik ja byłam w szlafroczku i jeszcze ten cały dzień był taki
ciężki i stało się. To było takie szalone i namiętne. A prędzej kiedyś, to
znaczy w moje urodziny kochaliśmy się po raz pierwszy. Tylko, że ja zrobiłam to
specjalnie taki mój własny urodzinowy prezent. I nie patrzcie tak na mnie. Nie
chciałam być dłużej ostatnią z nas, która nie wie jeszcze jak to jest.
-A my mamy
ci uwierzyć, że tak ni z gruszki, ni z pietruszki przespałaś się z, nim dla
kaprysu. Ula nie wierzę ci musiało być coś prędzej, co nie Ela. Przecież na
jego miejscu mógłby być każdy, choćby Kamil albo Damian.
- To prawda
Wiola było coś prędzej. Tylko, że było to coś bardzo głupiego i teraz, gdy o
tym myślę czuje się zażenowana. Chciałam rozkochać w sobie Marka, żeby zemścić
się na Aleksie. Później, jednak zaczęło podobać mi się jak on zaczął mnie
rozkochiwać i
- I wpadłaś
we własne sidła- dokończyła Ela.
-Dokładnie
tak, ale nie żałuję tego, chociaż powinnam. Gdybym tego nie zrobiła może nigdy na
Marka nie zwróciłabym uwagi. Aha i ani słowa nikomu. Marek jeszcze nie wie, że
go kocham. Powiem mu jutro na festynie tak przy wszystkich albo pójdziemy
gdzieś sami w jakieś urocze ustronne miejsce.
- Historia
jak z telenoweli, co nie Ela. A moja z Sebulkiem i twoja z Władkiem taka
pospolita.
- Może i
pospolita, ale też prawdziwa miłość. To, co Ulka mogę wypisywać jedno
zaproszenie ślubne mniej. Przed twoim przyjściem mówiłam właśnie Wioli, że
ustaliliśmy z Władkiem datę ślubu.
- Na prawdę,
na kiedy.
- Na
listopad. Co prawda to mało romantyczny miesiąc, ale za to na andrzejki.
Zrobimy dwie imprezy w jednym.
Wkrótce
dziewczyny wyszły, a Ula nie mogąc doczekać się przyjścia Marka zaczęła
uzupełniać swój pamiętnik.
Jutro
powiem Markowi całą prawdę od początku. Nie mogę, inaczej i przeproszę go.
Powiem mu, że go okłamywałam, że to, co było miedzy nami było grą i zabawą, bo
chciałam ośmieszyć Aleksa. Dłużej nie mogę tego ukrywać, bo to jest nieuczciwe,
a ja czuję się podle. I, że to, co było jest między nami….
- Ulka,
Isabelle zasłabła – usłyszała nagle od drzwi Ula i nie myśląc długo pobiegła za
Wiolettą.
Po drodze
mijały pokój socjalny, ale żadna z nich nie zauważyła Dobrzańskiego. A Marek
był gotowy wrócić do biura. Nie chciał szpiegować chciał tylko zostawić w jej
gabinecie na biurku obiecane papiery i odejść, ale pamiętnik Uli leżał na
wierzchu i mimochodem przeczytał ostatni wpis. Przerzucił jeszcze kilka kartek.
A, więc
stało się straciłam dziewictwo z Markiem w dniu swoich dwudziestych szóstych
urodzinach. I kolejne urodzinowe postanowienie zaliczone wiem już jak to jest w
łóżku z facetem. Czy możliwe jest, żeby nieciekawy facet pociągał kobietę i to
bez miłości. A przecież oprócz sympatii nic do Marka nie czuję. I miał być
tylko narzędziem w odegraniu się na Aleksie. Ale właśnie tego chciałaś, żeby
Marka, choć trochę rozkochać i udało ci się. Ula jesteś cyniczką i jesteś
gorsza od Pauliny. Ona przynajmniej miała trochę przyzwoitości i odmówiła
Aleksowi uwodzenia koszmarka, to znaczy Marka, a ty robisz to celowo i
bezczelnie. Nawet nie wiem jak to nazwać, co robię? Gdybym była w Marku
zakochana, to mogłabym powiedzieć sobie, że uwodzę go z miłości. A, gdyby był
bogaty to z wyrachowania a, gdybym robiła to naprawdę , bo dobry, uczynny, to
byłoby rozkochanie z rozsądku. A jak nazwać rozkochanie z zemsty na kimś innym
Świństwo.
Dłużej i
dalej nie mógł tego czytać i szybko wyszedł. Cały czas bawiła się ze mną
naśmiewała , wykorzystywała i zakpiła. Przemko miał rację Ula jest zła i
amoralna. To teraz ja pokażę jej , że też potrafię być wredny i cyniczny.
Odszukanie
numeru do Julii Sławińskiej zajęło mu chwilę i po chwili uzyskał połączenie.
- A tak
pamiętam pana. Asystent Uli Cieplak, chciałam nawet pozyskać pana do mojego
programu.
- A ja właśnie
w tej sprawie. Czy oferta ciągle aktualna. Mówiła pani, że dopiero w lipcu
startujecie.
- Naprawdę
jest pan chętny? Wspaniale. A mógłby pan od zaraz. Bo wie pan na dobre to
zaczynamy dopiero w lipcu, ale w poniedziałek mamy kręcić pilotażowy odcinek.
Tylko pojawił się nam nieoczekiwany problem. Wczoraj w czasie podpisywania
umowy zasłabł nam jeden z uczestników. A dzisiaj okazało się, że ma zapalenie
wyrostka robaczkowego i zamiast przed kamery trafił na stół operacyjny. Szukam
kogoś chętnego od zaraz, ale nikt jak na razie nie może. I, jeśli to nie kłopot
to może mógłby go pan zastąpić.
- Żaden
kłopot może mnie pani wpisać w to miejsce. Im prędzej tym lepiej.
- Świetnie.
Tylko musiałby pan dzisiaj przyjechać do siedziby Tvn-u i podpisać umowę.
Pasuje panu między 12 - 13.
- Jak
najbardziej pani Julio. Na pewno będę.
Marek od
razu poszedł też do Sebastiana załatwić sobie dzień urlopu na żądanie. Nie
chciał dzisiaj oglądać Uli.
- Marek, ale
tak nagle coś się stało- dopytywał się Sebastian
- To sprawy
osobiste Seba . I bez obawy nikt mi nie umarł i nikt nie jest chory. Po prostu
muszę zadbać o siebie. Jutro na festynie ci wszystko opowiem.
A tak
naprawdę nie chciał dzisiaj opowiadać Olszańskiemu o sobie i Uli wiedząc, że
Sebastian może roznieść, to po firmie. Pewnie i tak cały dzień będzie snuł
domysły a wypowiedzenie napiszę w domu i z tą myślą wyszedł z FC. Było miło,
ale się skończyło, za głupotę trzeba płacić- pomyślał patrząc na szyld. Wykonam
tylko jeden telefon i mogę jechać po nowy lepszy wygląd.
Tymczasem
Ula wróciła do siebie. Trochę zdziwiła się, że Marka nie ma i, że zostawił
tylko papiery, ale nie zastanawiała się zbyt długo nad tym i wróciła do
pamiętnika.
……przerodziło
się w prawdziwą miłość. Kocham Marka Dobrzańskiego. Kocham go za to, że jest
obok za jego troskliwość, że mnie wspiera i za jego ciało też. Kocham za
wszystko, a nie za coś. I JESTEM SZCZĘŚLIWA.!!!!! I jutro mu o tym powiem.
Z radości
jeszcze okręciła się na krześle i rozdzwoniła się jej komórka a gdy zauważyła, że
to Marek dzwoni odebrała natychmiast.
- Cześć
Marek, gdzie ty jesteś czekam i czekam. Nawet nie przywitałeś się ze mną.
- Ula –
wysilił się na uprzejmość. Przepraszam, że tak przez telefon, ale dzisiaj mnie
nie będzie. Muszę pozałatwiać kilka spraw poprosiłem, więc Sebastiana o dzień
urlopu.
- A stało
się coś. Może mogłabym pomóc.
- Nie, nic
Ula. Mam takie sprawy niecierpiące zwłoki, które muszę sam załatwić. Jutro
pogadamy, to nie jest rozmowa na telefon. Te dokumenty zostawiłem ci na moim
biurku, a Adam wspominał, że ma coś dla ciebie. Słuchaj Ula muszę kończyć, bo
podjeżdżam właśnie pod stację benzynową, a ty pewnie też jesteś zajęta i
widzimy się jutro na festynie.
Dziwnie Marek się zachowuje- pomyślała ze smutkiem po
rozłączeniu. Nigdy taki nie był. Może
głupio mu po tym wczorajszym dniu. A może chce zrobić mi jakąś niespodziankę i
dlatego mnie tak szybko zbył. Mówił przecież, że musi sam. Na pewno chodzi o
jakąś niespodziankę. Nie będę mu się dzisiaj narzucać ani przeszkadzać do jutra
wytrzymam.
W siedzibie
TVN-u wszystko poszło sprawnie. Marek podpisał umowę, dostał plik zaproszeń na
galę i ustalił, a raczej uzyskał wszystkie szczegóły dotyczące wyjazdu. I
pojechał do domu. Ojciec zdziwił się, że wrócił dzisiaj tak szybko z pracy i
wyraźnie czymś zasmucony. Wczoraj było odwrotnie był późno i był szczęśliwy.
Może
Dąbrowska miała rację i coś go łączy z szefową. A Alicja pytała mnie niedawno,
czy Marek wspominał, że jest z kimś związany z pracy.
- Marek synu
stało się coś. Jesteś taki markotny- spytał wchodząc za nim do pokoju.
- Nic
takiego, w czym mógłbyś mi pomóc tato. Czasu nie cofniesz.
- Czasu może
i nie cofnę, ale gdybyś mi powiedział może mógłbym coś zaradzić. Jestem starszy
bardziej doświadczony życiem. To o twoją szefowa chodzi?
- Tato,
dlaczego kobiety są takie złe, podstępne i umieją tylko ranić.
- Synu
zobaczysz , to kiedyś minie i zapomnisz- powiedział senior Dobrzański wiedząc, że
Marek znów źle ulokował uczucia. Jesteś jeszcze młody, pojawi się ktoś nowy
zakochasz się wzajemnością i będziesz szczęśliwy.
- Tylko jak
mam zapomnieć tato. To się nie da tak, po prostu pstryknąć i zapomnieć. Pójdę
lepiej do Ani obiecałem jej pomóc w przemeblowaniu. Ona zawsze umiała zaradzić
na moje smutki.
- Ulka
widzisz to, co ja. Marek obściskuje jakąś brunetkę- zakomunikowała Wiola w
sobotnie przedpołudnie w czasie festynu w gospodarstwie agroturystycznym.
- Widzę
ślepa nie jestem.
- A może,
skoro ty go oszukiwałaś, to on ciebie też.
- Nie wiem
Wiola, ale się dowiem.
- Wiesz, co
to ja pójdę do Sebulka i może dowiem się mi kim ona jest.
Tymczasem
Marek zadowolony z siebie i widząc niezadowolenie Uli dołączył do swoich
znajomych z firmy. A konkretnie do Sebastiana i Maćka zajętych oglądaniem i
analizowaniem, do czego może służyć ta maszyna.
- Cześć i
poznajcie Anię Szymczyk- powiedział obejmując w pasie dziewczynę. Aniu, to jest
Maciek Stachowiak, a to Sebastian Olszański moi kumple z pracy.
- Maciek
jestem - powiedział jeszcze Stachowiak wyraźnie zachwycony znajomą Marka. A
Ania posłał mu jeden ze swoich uśmiechów. I, to jest drugi przypadek miłości od
pierwszego wejrzenia. Oby była szczęśliwsza niż moja. Później Anię uwolnię i
będzie mogła zająć się Maćkiem.
- A ty Marek
nigdy nie mówiłeś nam, że masz taką ładną dziewczynę- zagadnął Sebastian. To
nieładnie okłamywać kumpli. Bałeś się, że ktoś ci ją sprzątnie z przed nosa,
czy co.
- Każdy ma
swoje słodkie tajemnice.
- Właśnie a
pro po tajemnic Marek powiesz, co to za pilne sprawy wczoraj miałeś.
- Sebulku
możesz mi poświęcić trochę czasu, a nie tylko kolegom i mechanizacji-
przerwała, im Kubasińska.
- Aniu, a to
jest właśnie Wioletta opowiadałem ci o niej.
- Cześć Ania
jestem.
- Cześć Wiola
miło cię poznać. A Marek, to taka cicha woda. Zawsze sam, a dzisiaj, proszę z
dziewczyną. Powiesz nam skąd się znacie.
- A, czy to
ważne skąd. Najważniejsze, że się znamy się i jest nam ze sobą dobrze. Prawda.
- O Wiola
Ela i Władek wrócili właśnie z przejażdżki bryczką teraz nasza kolej- rzekł
Sebastian ku niezadowoleniu Wioli. Chodź, bo znów ktoś nam zajmie tą brykę.
-Marek, a ja
chciałabym pójść do tych cielątek są takie słodkie- powiedziała Ania.
- Fajna ta
Ania –zaczął Maciek, kiedy zostali sami - i ładna.
- No dobra
Maciek tobie powiem prawdę. Ania nie jest żadną moja dziewczyną tylko najlepszą
kumpela i przyjaciółką. Udaje moją dziewczynę, bo chciałem pokazać dziewczyną,
że stać mnie na kogoś ładnego. Słyszałem, kiedyś jak mówiły, że jestem
nieciekawy i sam. A Ania faktycznie jest fajna, sympatyczna i trudno jej nie
lubić. Idź do niej i do tych cielątek i zaproś ją gdzieś – zawołał jeszcze.
A sam
postanowił pójść na spacer.
- Marek
możemy porozmawiać- usłyszał nagle Dobrzański głos Uli.
- A o czym
Ula. O tym jak bawiłaś się ze mną przez ostatnie tygodnie.
On chyba
wie.
- Marek nie
możesz tak, po prostu oskarżać mnie i odejść nie dając sposobności
wytłumaczenia. Chcę porozmawiać o nas o tym, co nas łączy.
- Ula
przecież nas nie ma. A co nas łączy praca i może jeszcze łóżko.
- Marek nie
mów tak.
- Sama
mówiłaś, że może to być ciekawe układ przez łóżko do awansu. Słyszałem wczoraj
jak naśmiewałaś się ze mnie razem z Wiola i Elą a później widziałem twój
pamiętnik. Okłamywałaś mnie przez cały ten czas perfidnie i celowo.
-Ale Marek, to
tylko pechowy zbieg okoliczności. Ja naprawdę
-Ula nic już
lepiej nie mów. Nie chcę cię znać ani pamiętać.
- Ale ja cię
naprawdę kocham- powiedziała zbyt cicho i z płaczem za odchodzącym Markiem.
Rozdział 16
Ula tej nocy
długo nie mogła zasnąć. Jak ja mogę spać, skoro wczoraj miało być tym
najszczęśliwszym moim dniem ,a okazało się, że było fatalnie i do bani. Pojadę
jutro popołudniu do Marka. Nie mogę tego tak zostawić i czekać, aż miłość
mojego życia ucieknie mi z przed nosa. Rano z kubkiem kawy i myślami z nocy
zaczęła przeglądać pocztę elektroniczną. Tylko jedna wiadomość była dla niej
interesująca.
Ula.
Przepraszam, że mówię Ci to tą droga, ale nie chcę i nie potrafię dłużej
pracować z tobą. Odchodzę z firmy i wyjeżdżam na parę dni. Jutro ktoś
przyniesie moje wypowiedzenie i życzę powodzenia na piątkowym zarządzie. Marek.
Nie możesz Marek. Nie możesz odejść,
dopóki nie porozmawiamy, a ja ci nie wyjaśnię tych wszystkich niedomówień i
przeciwności losu.
Tylko chwile
zajęło jej odnalezienie książki. „ Wybacz i kochaj”. To taka trochę nasza
historia o zdradzie i miłości. Chociaż jako takiej zdrady nie było. Napisała
jeszcze dedykacje „ Dla Marka, aby pamiętał, że nie
wszystko jest takie, jakim się nam wydaje.” i pojechała do Rysiowa. Żeby
tylko Marek był w domu i chciał ze mną porozmawiać, to będzie już połowa
sukcesu- pomyślała w drodze. Jednak pobożne życzenia nie zawsze się spełniają.
- Cześć
Jasiek. Jest Marek chciałabym porozmawiać z, nim chwilę.
- No cześć
Ula, ale Marka nie ma. Rano wziął wałówkę, rower i pojechał na ten swój wypad.
Zawsze tak robi, gdy coś go gnębi.
- Nie ma naprawdę,
czy tylko dla mnie? Jasiek ja doskonale wiem, że bardzo go skrzywdziłam i
bezczelnie okłamałam, ale on ciągle nie zna całej prawdy. Muszę mu wszystko
wyjaśnić, chociaż wiem, że może nic się już nie da zrobić, ale spróbować warto.
- Naprawdę go
nie ma. Lubię cię i chciałbym, żeby było między wami dobrze.
- To może
mogłabym poczekać albo zostawić mu, chociaż list. O nic więcej nie proszę
Jasiek i obiecuję, że więcej nie będę się narzucać. Bardzo cię proszę.
- No dobra
wchodź Ula. Marek pewnie wróci dopiero wieczorem, ale list możesz napisać. U
Marka będzie ci najwygodniej. Tylko szybko Ula niedługo tato z Beatką wrócą z
kościoła, a ojciec może nie być zadowolony, że tu jesteś.
- Dziwisz
się, bo ja nie. Ja na miejscu twojego ojca zareagowałabym tak samo.
Marek.
Ja doskonale wiem, że
ten list nie cofnie wskazówek zegara ani nie zmieni historii naszej znajomości.
Ale gdybyś pozwolił mi na chwile rozmowy, to powiedziałabym Ci wytłumaczyła jak
bardzo się mylisz, co do mnie. To wszystko jest zbyt skomplikowane i
zagmatwane, aby napisać w kilku słowach. Proszę Cię Marek przemyśl jeszcze
swoją decyzję o odejściu i przyjdź jutro do firmy. I jeszcze najważniejsze
Marek chcę żebyś wiedział jak bardzo żałuję tego, co się stało i, że Cię
bardzo, bardzo mocno kocham. Ula.
- Dzięki
Jasiek, że pozwoliłeś mi napisać list. Marek jest wspaniałym, fantastycznym i
jedyny w swoim rodzaju facetem. Powinieneś się cieszyć ,że masz takiego
wspaniałego brata. Ja zrozumiałam, to zbyt późno i nawet nie wiesz jak bardzo
żałuję tego, co zrobiłam. I przepraszam z góry, jeśli będziesz mieć kłopoty z
ojcem. Jeszcze raz dzięki i cześć.
- Jakoś
poradzę sobie z ojcem. Cześć Ula.
- Tato tylko
się nie gniewaj. Ula tu była. Chciała zobaczyć się z Markiem, ale powiedziałem
jej, że Marek wróci późno. Tak bardzo nalegała wydawała się szczera i żałowała.
Zostawiła mu tylko list i jakąś książkę.
- Tylko
trochę za późno na skruchę synu.
- Zawsze
mówiłeś, że lepiej późno niż wcale.
- Za słowa
to ty mnie nie chwytaj.
- Tato-
dopominała się, tymczasem Beatka teraz ty.
-Co ja
Beatko?
- Obiecałeś,
że jak wrócimy z kościoła, to zrobimy listę zakupów. Jutro rano jak Ania będzie
odwozić Marka do Warszawy to mam jechać z nimi i Ania ma kupić mi buty i
spódniczkę. Zapomniałeś? A ty miałeś dopisać coś z spożywczych rzeczy
Wkrótce
lista była gotowa, a późnym popołudniem Marek wrócił z wyprawy. Nie był zbyt
zawiedziony tym, że nie spotkał się z Ulą ani zainteresowany tym, że tu była. Spojrzał
tylko przelotnie na książkę i odłożył na półkę, ale wieczorem wrzucił do
walizki.
W
poniedziałkowy ranek Ula jechała z nadzieją, że Marek jednak przyjdzie do
pracy, porozmawia. Szybko jednak jej nadzieje prysnęły. Alicja powiedziała jej,
że ta dziewczyna z festynu przyniosła jego wymówienie i, że Marek wyjechał i
będzie dopiero za tydzień. Nie pocieszało jej nawet to, że Adam miał dowody na
to, że Aleks znów sięgnął po pieniądze firmowe a pani detektyw ma nowe podobno
szokujące wyniki śledztwa i chce mi kogoś przedstawić. Nic nie potrafiło jej
uszczęśliwić, bo jej Marka nie było i nie odbierał nawet jej telefonów
- A telefon
dzwonił, dzwonił, dzwonił tak, jakby chciał, żeby go ktoś odebrał- zagadnęła
Marka w siedzibie TVN-u młoda dziewczyna jedna z uczestniczek cytatem z komedii
Barei.
Malwina
chyba tak miała na imię- przypomniał sobie Marek. Rzeczywiście mało atrakcyjna.
Włosy myszowatego brązu z nie twarzową fryzurą, okulary i niemodne ciuchy. No
tak Marek przyganiał kocioł garnkowi. Ona przynajmniej nie ma aparatu na zębach,
chociaż powinna założyć.
- Nie
wszystkie telefony są warte odebrania, prawda- odpowiedział Dobrzański i
pomyślał Nie mogę przecież przez tydzień chować telefonu. Wyciągnął komórkę z
kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Aniu
zdążyłaś się już stęsknić za mną, że dzwonisz- spytał odchodząc na bok.
- Nie
pochlebiaj sobie. Marek dzwonie, bo znalazłam list od Uli.
- List, jaki
list. Nie było żadnego listu tylko książka.
- Tak
właśnie myślałam, że go nie czytałeś. Beatka zrobiła z niego listę zakupów. To,
co mam ci go przeczytać, czy sam zrobisz po powrocie.
- Nie, nie
chcę. Ula to już zamknięty rozdział życia. Wyrzuć go spal albo cokolwiek
innego.
- Marek nie
zrobię tego, bo to nie mój list i uważam, że powinieneś wiedzieć, co w nim
jest. Możesz kiedyś tego żałować.
- Tylko, że
ja już żałuję.
- Ania, to
twoja dziewczyna- spytała chwilę później Malwina.
- Nie, to
moja najlepsza kumpela. I jak było na nagraniu – spytał chcąc zmienić temat.
- Ujdzie.
Jak pani Gabrysia wyjdzie to ciebie będą maglować. Pytają o pracę, rodzinę i
powody dla, których zdecydowałeś się wziąć udział w programie „Bez cięcia”.
A Ania
polegając na swojej intuicji, że list może się jeszcze przydać złożyła kartkę i
bezpiecznie schowała do torebki. Wyrzucić zawsze można a odzyskać trudniej.
Zasada prosta jak budowa cepa. Chcesz
zmienić swoje życie zacznij od fryzury- pomyślał Dobrzański we środowe popołudnie. Jego przydługawe
włosy spadały pasmami na podłogę, a w odbiciu lustra dostrzegał jakby nie
siebie. Nie miał też okularów. Wczoraj pozbył się ich, a raczej zrobił to optyk
serwując mu jedna parę nowych i szkła kontaktowe. A na jutro miał zaplanowanego
ortodontę i przymiarkę strojów. Przemko obiecał mu coś ekstra. Dopiero wczoraj
dowiedział się, że będzie ubierać Marka.
- Marek to naprawdę
ty, a to niespodzianka. Wszyscy zastanawiają się, gdzie jesteś a ty tu się
schowałeś. To przez Ulę prawda. Ktoś widział waszą kłótnie na festynie ktoś
inny coś dodał i teraz każdy ma swoja wersje twojej rezygnacji z pracy. I nie
martw się Marku nic nikomu nie powiem. Dziewczyny będą mieć niespodziankę na
gali a Urszula, to trupem padnie.
- Całkiem,
inaczej wyglądasz- stwierdził Arturo stylista fryzur, kiedy ostatnim
pociągnięciem grzebienia ułożył fryzurę.
- To prawda.
Sam się dziwię, że ja to ja.
Malwina
również była pod ogromnym wrażeniem zmiany, jakie zaszły u Marka i wyraźnie
zainteresowała się Dobrzańskim. Marek, chociaż lubił dziewczynę, jednak nie
czuł szybszego bicia serca ani radości z przebywaniem razem. A może miłość
przychodzi z czasem, a z Ulą to było tylko chwilowe zauroczenie. Aż
czteromiesięczne zauroczenie. Malwina teraz też źle nie wygląda. Pożyjemy
zobaczymy.
Wieczorem
zaś po raz pierwszy miał odwagę zajrzeć do książki i zauważył wpis.” … jest
takim, jakim się wydaje”. Tylko życie jest pokrętne i płata nam figle? Tak
właśnie myślisz Ula. Mi trudno w to uwierzyć.
Dzisiaj
czeka mnie wielki dzień. Dzień rozstrzygnięcia konkursu na prezesa i wykopanie
Aleksa. Pół roku czekałaś na to. A, kiedy w końcu nadszedł w ogóle się nie
cieszysz. Zawsze myślałam, że razem z Markiem będę świętować przecież, to jego
projekt i jego zasługa. A ty wszystko zepsułaś. I to przez pamiętnik już nigdy
nic w nim nie napiszę, to koniec.
- Kochani
muszę przyznać, że obie koncepcje rozwoju były ciekawe i godne realizacji. I mi
samemu byłoby trudno wybrać tą jedną. Córeczko twoja propozycja to rewolucja, ale
to bardzo udana rewolucja , korzystna i celna. I jestem z ciebie bardzo dumny.
Gratuluję Ula zastąpisz mnie na stanowisku prezesa. Dostałaś dwa głosy, co
więcej pan Gotti z Włoch jest zainteresowany współpracą.
- Krzysztof
jak to ona. Przecież to niemożliwe.
- Masz
jakieś wątpliwości Aleks, co do uczciwości konkursu.
- Tak mam- i
dodał szybko- to było do przewidzenia, że wygra Ula, bo to twoja córka.
- Aleks, Ula
wygrała, bo była lepsza.
- Tato
spokojnie daj mi powiedzieć. I ty Aleks mówisz o jakichś nieuczciwościach. Bo
ja też coś o tym wiem. Mam dowody na to, że Aleks działa na niekorzyść firmy i
na inne jego przekręty i podłości też. I, jeśli pozwolisz tatusiu, to chciałbym
jeszcze kogoś zaprosić na zebranie. Czekają u mnie w biurze i to jest istotne.
- Takie same
dowody, jakie miałaś przy aferze z Korzyńskim- zakpił Aleks.
- Wiola
przyślij ich tu. Tato – kontynuowała Ula po rozłączeniu się- wynajęłam
prywatnego detektywa. Chciałam sprawdzić, czy Aleks dalej chodzi do kasyna. Co
więcej okazało się ,że pożyczał i pożycza firmowe pieniądze na spłatę długów i
przekupił dwóch ekspertów Czerepacha i pana Borgia z Włoch. Mam tu wszystkie
dowody włącznie z nagraniami. To tak w skrócie tato. A, to są właśnie moi
goście. To ta pani detektyw namierzyła i skontaktowała mnie z nimi.
Mina Aleksa
bezcenna – pomyślał Daniele wchodząc do sali konferencyjnej.
- Tato, to
jest Daniele Scacchi wnuk pana Gottiego i jego wujek Mario. Właściciele 20 %
akcji FC. Tak tato nie dziw się. Aleks odsprzedał, im akcje, chociaż źle to
powiedziałam przegrał je w kasynie. I mają też trochę do powiedzenia.
-Co oni tu
robią i w jakim charakterze ich zaprosiłaś- oburzył się Aleks wiedząc, co go
czeka. Nie zamierzam tego słuchać. Wychodzę.
- Strach cię
obleciał cwaniaczku- odezwał się po włosku Daniele.
- A ja
owszem Aleks i bądź łaskaw zostać z nami. Tylko winni uciekają. Nic z tego nie
rozumiem córeczko. Może wytłumaczyć mi to wszystko po kolei.
- Panie
Cieplak- zaczął Mario może ja zacznę od początku. Daniele nie zna polskiego.
Aleks pamiętasz marcowy pokaz w Mediolanie? Poznałeś tam Susanne moją bratanicę
i siostrę Daniela upiłeś i zaciągnąłeś do łóżka. Miesiąc później okazało się, że
Susanna jest z tobą w ciąży i próbowała popełnić samobójstwo.
- Jak, to w
ciąży. Aleks jak mogłeś zrobić coś tak potwornego. Upić dziewczynę.
- Krzysztof,
to jakieś nieporozumienie. Dziecko na pewnie jest nie moje- odparł wiedząc już w
co się wpakował. To musi być jakiś spisek.
- Twoje zapewniam
cię. Możesz nawet zrobić testy jak ci zależy. Daniele obiecał sobie wtedy, że
się zemści. Tylko obicie pyska był za proste, więc postanowiliśmy zniszczyć
cię. I muszę przyznać, że chociaż przyjeżdżając do Polski nie mieliśmy żadnego
konkretnego planu okazało się to bardzo proste. Wystarczyło tylko zaprzyjaźnić
się z tobą trochę poudawać i byłeś nasz. A twój nałóg hazardu tylko nam w tym
pomógł. Wszystko układało się po naszej myśli, jadłeś nam z ręki, a my mogliśmy
przewidzieć każdy twój krok. I tylko kwestią czasu było zniszczenie cię. I
udało się.
- Dałeś się
nabrać jak dziecko - zakpiła Ula.
-Panie
Cieplak od dwóch miesięcy odkupujemy od Aleksa i jego wierzycieli akcje FC. Tu
mamy wszystko udokumentowane może pan przejrzeć te dokumenty. Susannie i jej
dziecku coś się należy prawda Aleks. Chociaż na bycie ojcem raczej bym nie
liczył. A dwa tygodnie temu Aleks zaproponował panu Borgia finansiście z
Fashion Moda atrakcyjną i poufną ofertę. Umówił się, że jak dostanie ten
brakujący głos, to on w przyszłości będzie dzielił się zyskami.
- Trudno mi
w to wszystko uwierzyć. Dziecko, korupcja, długi- rzekł Krzysztof.
- Ale to
prawda tato i jeszcze nie wszystko. Zobacz tu mam zestawienia finansów firmy.
Aleks na początku roku brał pożyczki, ale później je spłacił. Pewnie z tych
pieniędzy ze sprzedaży mieszkania w Mediolanie. Teraz znów sięgnął po firmowe
pieniądze. Chciał wykupić od wierzycieli akcje, ale Daniele z Mario już prędzej
je odkupili. A tu mam nagranie, jak pan Czerepach mówi Aleksowi, że dług spłacony
i poparł tak jak chciał jego projekt, chociaż mój był lepszy.
- Aleks masz
jakieś rozsądne usprawiedliwienie na to wszystko. I w ogóle, co tobą kierowało.
- To żądza
władzy, chciwość i ambicja. Oszalałem na tym punkcie. Chcę być kimś. Kimś, z kim
ludzie będą się liczyć. A nie być tylko w FC cieniem jak mój ojciec. I dla
pieniędzy. A hazard to ryzyko. Kocham ryzyko i te przeżycia emocjonalne.
- Powinieneś
się leczyć Aleks. Jesteś uzależniony. I do tego jeszcze zgorzkniały i
przegrany.
- Dopiero teraz,
to zauważyłaś kochana Ulko. Ciebie też chciałem oszukać. Nawet mnie nie
pociągasz. Byłaś tylko bogata gąską do urobienia. Wszyscy jesteście żałośni i
śmieszni.
- Aleks
przestań zwalniam cię. I nie pokazuj się więcej we firmie.
- Nie możesz
mnie wyrzucić Krzysztof. Ciągle jestem członkiem zarządu i zachowałem 5% akcji.
- Skończyłem
z tobą i wyjdź. Teraz interesują mnie tylko dalsze plany panów Scacchi. To firma
rodzinna budowana parę lat moja chluba i nie chciałbym skazać jej na
zatracenie.
- Bez obaw
panie Cieplak. Nigdy w naszych planach nie było pogrążenia firmy. I nie mamy
żadnych planów. Będziemy udziałowcami i partnerami biznesowymi.Tylko stawiamy
jeden warunek bez Aleksa.
- To, co
dziewczyny – zagadnął Mario po wyjściu z konferencyjnej Ulę i Wiolkę może
pójdziemy wieczorem razem do klubu 69. Wezmę ze sobą Daniela musimy, to jakoś
uczcić. Ostatnio świetnie się bawiliśmy i przyznam, że byłem rozczarowany ,że
żadna z was nie oddzwoniła.
- Dzięki
Mario za zaproszenie, ale nie mam ochoty na zabawę.
- Ula
przecież czekałaś na to. Nie daj się prosić- poparła Maria Wioletta.
- Naprawdę,
ale nie. I nie obraźcie się, ale jestem zmęczona i najchętniej pojechałabym już
do domu i położyła się. Źle się czuje chyba zatrułam się tą wczorajszą sałatką.
- Markiem się
trujesz to ci powiem. Normalnie to bym ci zaproponowała suchary, jagody albo
no- spe , ale na Marka czas jest najlepszym lekarstwem.
- Właśnie
Wiolka i to jest najgorsze, że nie ma lekarstwa. Pójdę już pozamykasz za mnie
wszystko.
- Pewnie idź
i kuruj się. Fakt faktem blada to ty dzisiaj jesteś. Aha, Ula pamiętasz ,że w
niedziele jest ta impreza w TVN-ie. Sebastian jednak namówił mnie. Zresztą Ela
z Władkiem też idą i ty się trochę rozerwiesz.
-Pamiętam
Wiola, chociaż tak specjalnie to mi się nie chce tam iść. Zdzwonimy się jeszcze
i pogadamy.
Jak nic Ulka
uschnie nam z tęsknoty - pomyślała Wiola.
I pojechała
wzięła tylko relaksującą kąpiel, wyciszyła telefon i z kubkiem aromatycznej
mięty położyła się spać. I o dziwo usnęła spokojnym, uspokajającym snem.
Dzisiaj
zdecydowanie jest lepsze od wczoraj – pomyślała nazajutrz rano przeglądając
telefon. Wioletta pięć nieodebranych połączeń.
- Cześć
Wiola stało się coś? Tyle razy dzwoniłaś.
- Stało się
stało Ulka cześć i miło, że w końcu oddzwaniasz. Nie uwierzysz, ale wiem, gdzie
ukrył się Marek, Jest w SPA. Bierze udział w tym pilotażowym odcinku „ Bez
cięcia”. Wczoraj w TVN Style leciała zapowiedź, oglądam i co widzę nasz Marek.
- Naprawdę
Wiolka on tam jest. Pewnie, dlatego tam
pojechał, bo myśli, że uważam go za koszmarka i wyśmiewam się z jego urody.- A przecież nigdy nie śmiałam się z niego i
muszę mu to jakoś wytłumaczyć. Chociaż trudno będzie mu uwierzyć i wybaczy.
Oczywiście jak w ogóle będzie chciał ze mną porozmawiać. Ale i tak się cieszę, że
jutro go zobaczę.
-Ślepa
przecież nie jestem. Zresztą mówił, że jestem Marek Dobrzański za 2 miesiące
skończę 29 lat i jestem finansistą. Później pokazywali go tylko tyłem albo do
połowy. I Przemek też tam był. A to drań wiedział, a nie powiedział, co nie
Ula. Nawet Seba wiedział. Dzwoniłam do niego chciałam mu o tym powiedzieć, a
okazało się, że już wie i to od czwartku. Chyba tylko my nie wiedziałyśmy. Ulka
jesteś tam.
- Jestem,
jestem tylko zamyśliłam się.
- To, co
spotykamy się jutro o 15 na miejscu. Teraz skoro wiesz, że Marek tam będzie to
przyjdziesz, prawda.
- Pewnie, to
moja szansa na odzyskanie Marka. Nie mogę tego zmarnować.
- Dzisiaj
już lepiej wyglądasz Ulka. Rumieńce wróciły i tak jakoś promieniejesz-
zapewniła Wiola dzień później.
- I czuję się
lepiej. Chciałabym już tylko zobaczyć Marka, czy to musi tak długo trwać.
- Spokojnie
zaraz się zacznie. Zobacz tam jest Ela z Władkiem chodź dołączymy do nich. I
Seba właśnie idzie.
- A teraz
czas na ostatniego uczestnika - zapowiedziała w końcu prowadząca po pożegnaniu
pani magister z apteki niejakiej Malwiny. Zanim jednak zobaczymy pana Marka w
finałowej odsłonie zapraszam na krótki film.
Marek ma 29
lat i wraz z rodziną mieszka w Rysiowie i drogie panie jest do
wzięcia..........
- Oto i on
ostatni bohater dzisiejszego popołudnia. Przed państwem Marek Dobrzański
powitajmy go gromkimi oklaskami. A panie mogą przygotować się na wielkie OOOOO!
Ula, znajomi
i rodzina, jako specjalni goście mieli zapewnione loże dla VIP-ów i dokładnie
widzieli scenę. A Marek postarał się i przed wyjściem zorientował się, gdzie ma
szukać Uli. Tylko jej wrażenie go interesowało.
Kurtyna
poszła w górę, a na scenie wkrótce ukazał się wysoki, pewny siebie brunet w
eleganckim garniturze, bez okularów w modnej twarzowej fryzurze. A uroku
dodawał mu uśmiech i dołeczkami, które powalał na kolana, a żeńska część
widowni zapiszczała z zachwytu.
Wygląda jak
spełnienie marzeń każdej kobiety –pomyślała Ula patrząc z zachwytem i miłością
na Marka. Marek też patrzył na Ule, ale źle odczytał jej odczucia. I, co głupio ci i zdziwiona.
- O jeżuniu
Ula on wygląda jak milion dolarów- powiedziała z zachwytem i niedowierzaniem
Wiola.
- To
naprawdę Marek. On wygląda jak jakiś wzięty model, czy amant filmowy –
stwierdziła Ala.
- Albo i dwa
miliony - dodała Ela. Ulka jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłaś.
-Co innego
podobało mi się w Marku, jego charakter. A uroda nie miała nic do tego-
odpowiedziała po pierwszym szoku.
- Nie da się
ukryć, ale Marek robił wrażenie- przyznał rację dziewczynom Władek.
- Jak to Uli
podobało się, co innego. To oni kiedyś coś razem- zainteresował się Seba.
- Marek
możemy porozmawiać chwilę gdzieś na osobności- spytała Ula po gratulacjach i
uściskach od rodziny i znajomych - Myślałeś o tym, co ci napisałam.
- Trochę.
- I ? Marek
powiedz coś. Ja napisałam ci wszystko, co chciałam żebyś wiedział.Całą prawdę.
- Ula nawet
gdybyś mówiła, czy pisała prawdę, samą prawdę i tylko prawdę to i tak trudno
byłoby mi w to uwierzyć.
- To, co ja
mam zrobić żebyś uwierzył.
- Panie
Marku- przerwała, im Sławińska - przepraszam, że przeszkadzam, ale ma pan teraz
nagranie dla telewizji śniadaniowej.
- Nic nie
możesz zrobić. Już za późno. Ula muszę już iść i najlepiej będzie jak
zapomnisz.
I odszedł.
- Ulka to
może my z, nim pogadamy wytłumaczymy wszystko- zaoferowała pomoc Ela. To
głównie moja wina. Słyszał jak mówiłam te nieszczęsne koszmarek.
- Dzięki
Ela, ale to nie ma sensu. Ja dla niego jestem tylko smutnym wspomnieniem.
To już ponad
miesiąc jak Marek odszedł i nie wróci. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie
wróci i kazał zapomnieć. Tylko jak ja mam zapomnieć jak wszędzie wiszą bilbordy
z nim reklamujące program „ Bez cięcia”. Teraz pracuje w banku i podobno
spotyka się z Malwiną, a ty głupia ciągle tęsknisz. Przepadło Ula przepadło i
koniec. I nawet złota rybka od niego nic tu nie pomoże. I z tych
pesymistycznych myśli wyrwał ją telefon.
- Tak Wiola
połącz mnie.
- Nic się
nie zmieniło panie Walicki. FC dalej jest zainteresowane współpracą z Waliccy
PRO-S Możemy umówić się na czwartek na 10 u mnie w firmie. Świetnie, to
jesteśmy umówieni.
I zamknęła
kalendarz, ale szybko otworzyła z powrotem i przejrzała daty. To niemożliwe.
Dziesięć dni temu powinnam dostać okres. I dla pewności policzyła wszystko
jeszcze raz. Sprawdziła jeszcze, czy wtedy, kiedy była z Markiem mogła zajść w
ciążę i okazało się, że to był najlepszy czas.
- Wiola
muszę na chwilę wyjść. Będę za jakieś pół godziny- powiedziała do przyjaciółki
i wybiegła.
- Ula stało
się coś.
Do apteki
było blisko i parę minut później była już w toalecie i studiowała ulotkę.
Pozytywny,
drugi też. A, jednak zrobiłaś sobie dzidziusia z Markiem- pomyślała ze łzami
szczęścia w oczach. Tylko, co ja mam teraz zrobić. Nie mogę przecież zmusić
Marka do miłości.
Rozdział 17
Tydzień później
doktor Gajda potwierdziła ciążę. Ula nie tyle potrzebowała potwierdzenia ciąży
tylko pewności, że wszystko jest z nią dobrze. Już pamiętnego dnia była tego
pewna. W drodze do domu dokupiła kolejne trzy testy i wszystkie wyszły
pozytywnie. Zaopatrzyła się też w niezbędną literaturę. Muszę dbać o ten mój skarb od pierwszych chwil- myślała. Choć
doktor Dominika zapewniła, że nic złego się nie dzieje i zaleciła mi tylko
witaminki mało stresu, pozytywne myślenie i wypoczynek. Teraz muszę powiedzieć to rodzicom i przyjaciółkom, zanim brzuszek mi
urośnie. Zwłaszcza rodzicom. Dobrze, że wracają dopiero za kilka dni mam, więc
czas przygotować się. A dziewczynom powiem jutro. Zaproszę je do siebie i
powiem. A Markowi właśnie, co z Markiem mam zrobić.
Wiem,
że obiecałam sobie, że już nic więcej nie napiszę w pamiętniku, ale tego nie
mogę przemilczeć. Jestem w ciąży z Markiem, moją największą miłością. I nawet
jak nigdy nie będziemy razem to i tak cząstka Marka już zawsze będzie ze mną i
z tego się cieszę.
Lipiec,
jednak nie tylko w życiu Uli przyniósł zmiany. Wiolka została sekretarką pani
prezes, bo dotychczasowa sekretarka Krzysztofa postanowiła przejść na
emeryturę. Ela odeszła z bufetu, a na jej miejsce przyszła pani Szymczykowa.
Władek został asystentem trenera siatkówki i musiał porzucić pracę ochroniarza
a Adam, natomiast zastąpił Aleksa. Maciek już na dobre wdrążył się w obowiązki
współpracy ze wschodem, a związek z Anią, choć na odległość rozwijał się. Nawet
życie Pauliny się zmieniło. W końcu po wielu namowach dała się namówić Mario na
randkę i bliższą znajomość. Najbardziej, jednak ze zmian cieszyła się mama Uli,
bo miała w końcu męża w domu. Tylko Aleks źle skończył. Tydzień po zarządzie
został napadnięty przez wierzycieli i pobity lekarze nie dawali mu, a raczej
Paulinie zbyt dużych szans na powrót do zdrowia zwłaszcza sprawności
intelektualnej.
- To, co Ula
powiesz nam w końcu, z jakiej okazji zaprosiłaś nas tu wszystkie- zagadnęła
Wiolka dzień później.
- No dobra.
Jestem w ciąży.
- Co? Jak to
w ciąży? Ula mamy ci gratulować, czy współczuć - spytała zdezorientowana Wiola.
-
Zdecydowanie gratulować.
- Kochana –
powiedziała Ela i uściskała przyjaciółkę- widać, że jesteś szczęśliwa cała
promieniejesz.
- Tylko, co
ty teraz biedna zrobisz- spytała rzeczowo Ala, kiedy wszystkie wyrazy radości i
gratulacji ucichły. Nie jesteście razem.
- Powiesz
Markowi? Powinien wiedzieć- dodała Isabelle.
- Nie wiem.
To znaczy wiem, że powinnam, ale on nawet nie chce ze mną rozmawiać. I nie chcę
brać go na litość tylko, dlatego że będziemy mieć dziecko.
- Ula –
powiedziała Alicja - Jaka litość. Wpadliście i tyle. I zgadzam się z Isabelle
Marek powinien wiedzieć. Pojutrze wyjeżdża na miesiąc na zastępstwo do jednego
z banków w Szwajcarii, więc musisz się pospieszyć.
- Ala, ale nie
mogę tak od razu jechać do niego i powiedzieć mu sorry Marek, ale będziemy mieć
dziecko, cieszysz się. Muszę wszystko przemyśleć i zastanowić się, co mu
powiedzieć. Poczekam i powiem mu jak wróci. Teraz czeka mnie przeprawa z
rodzicami. Z nimi tak łatwo, jak z wami mi nie pójdzie.
Wbrew
oczekiwaniom Uli żaden z rodziców nie doznał jakiegoś ostrego ataku histerii.
Był tylko szok, niedowierzanie i pewnie również wewnętrzna rozpacz, bo Ula jest
przecież sama i w dodatku nie chciała powiedzieć, kto jest tatusiem. Tylko
ojciec spytał, czy to Aleks, a gdy Ula zaprzeczyła, zauważyła wyraźną ulgę w
zachowaniu ojca. Ostatecznie oboje rodzice obiecali jej pomóc w wychowaniu
wnuka, a pan Cieplak dodatkowo w prowadzeniu firmy. Z Włoch miał właśnie
przyjechać sam pan Gotti i podpisać wszystkie niezbędne papiery potrzebne do
współpracy FC z Fashion Moda, a Ula obawiała się trochę tej wizyty. Okazało się
jednak, że jest on równie rzetelny i konkretny jak jego wnuk i wkrótce stali
się partnerami i wspólnikami biznesowymi. Wyznaczył również Daniela
pełnomocnikiem odpowiedzialnym za dopilnowanie wszystkich spraw w Polsce.
Niebawem współpracą obu firm zaczęła interesować się prasa branżowa, a między
Ulą i Daniele upatrywano się pary z perspektywą na przyszłość w połączeniu
firm. Oboje udzielili jeszcze obszernego wywiadu dla jednego z miesięczników o
modzie i Daniele wyjechał obiecując przylecieć do Polski na początku września.
Marka, tymczasem pochłaniał praca we Szwajcarskim banku. I był nawet z tego
wyjazdu bardzo zadowolony, bo nie miał zbyt dużo wolnego czasu na zastanawianie
się nad jego relacjami z Ulą i na myślenie o rozpoczęciu nowego związku z
Malwiną. A Ula czekając na powrót Dobrzańskiego cały swój wolny czas poświęcała
głównie na studiowaniu fachowej literatury na temat ciąży i na kupowaniu
wyprawki. I tak mijały, im kolejne dni i tygodnie sierpnia. W końcu nadszedł
wrzesień i Marek wrócił, ale jeszcze na lotnisku czekała go niemiła
niespodzianka. W kiosku zauważył miesięcznik o modzie, a na okładce była Ula z kimś.
Długo nie zastanawiając się i kupił gazetę. A Ala poinformowała Ulę, że Marek
wrócił do Polski.
- I jak ci
idzie z Malwiną- spytała Ania dwa dni później.
- Świetnie.
Malwina jest miła, porządna, uczciwa i mogę na niej polegać. Prawie codziennie
rozmawialiśmy przez telefon.
- Tylko
miłości brakuje, prawda.
- To
przychodzi z czasem jestem tego pewien.
- A Ula. Już zapomniałeś.
- To Ula
zapomniała o mnie i ma zresztą pocieszyciela. Tego Włocha, z którym robi te
interesy.
- A skąd
wiesz, że coś ich łączy.
- Zobacz- i
pokazał jej gazetę. Przyjaźń, miłość, czy biznes?
- Właśnie
Marek , czy, czy, czy? Ula może i nie jest świętoszką i ma dużo za uszami, ale
nie wierzę, żeby była obłudna. Zaraz ci coś przyniosę. Powinieneś to w końcu
wiedzieć i przeczytać, zanim wejdziesz w związek bez miłości.
-Co, to jest-
spytał chwile później. Buty, spódniczka, drorzdże. Drożdże pisze się przez ż z
kropką.
- Marek
Beatce to powiedz i nie strugaj idioty. Przeczytaj list i przemyśl wszystko.
Pogadamy jutro.
Marek długo
nie mógł się przemóc i zajrzeć do listu, ale w końcu przeczytał list raz i
drugi. I był szczęśliwy. Ula, jednak go kochała i żałował, że tak istotny fakt
trafił do jego rąk tak późno. Chciał nawet od razu zadzwonić do Uli, ale
pomyślał, że jest już zbyt późno i Ula może już śpi i, że nie jest to rozmowa
na telefon. Postanowił, że spotka się z Ulą następnego dnia. Zrobi jej
niespodziankę i pójdzie do niej w porze lunchu.
- I co Marek
byłeś u Uli- spytała nazajutrz Ania.
- Byłem i
nie byłem. Widziałem jak wychodziła z firmy z tym facetem ze gazety. Wyglądali
na szczęśliwych. Obejmował Ulę, pocałował i pojechali gdzieś we czwórkę. Razem
z Pauliną i z kimś tam jeszcze. Mówiłem ci Ula już zapomniała. A jak zapomniała
tak szybko, to znaczy ,że nigdy tak naprawdę mnie nie kochała. A w liście po
raz kolejny mnie okłamała. To już definitywny koniec Uli i Marka. Umówiłem się
na jutro z Malwiną. Już dawno temu obiecałem, że pokażę jej Rysiów. Ona
przynajmniej jest szczera i nie bawi się uczuciami.
A Ula, tymczasem
planowała swój wyjazd do Rysiowa.
-No
nareszcie Ulka jesteś tak długo cię nie było. I co widziałaś i porozmawiałaś w
końcu z Markiem- spytała Wiola dzień później.
- Widziałam,
ale nie porozmawiałam. Miałam właśnie podjechać pod jego dom, ale zauważyłam
jak wychodzi razem z Malwiną. On jest szczęśliwy, a nas już nie ma i nigdy nie
będzie. Sama wychowam dziecko. A teraz mam ochotę na zakupy. Zadzwonię po Ele i
możemy iść- powiedziała szybko chcąc uniknąć rozpłakania się.
-Zakupy tego
właśnie potrzebowałam. To, co dziewczyny może pójdziemy jeszcze kupić coś dla
córeczki Isabelle- mówiła godzinę później do swoich przyjaciółek.
- Zobaczcie
te śpioszki są śliczne. Dla siebie też wezmę. Będą pasować do tego kaftanika w
serduszka- zachwycała się Ula.
- Cześć Ula-usłyszała
nagle.
- Beatka.
Sama jesteś, czy z Markiem albo kimś z rodziny- spytała trochę przestraszona.
- Z klasą.
Jesteśmy tam i pokazała stoisko z zabawkami.
- A my
właśnie robimy zakupy. Nasza koleżanka urodziła właśnie córeczkę- wytłumaczyła
się szybko Ula nie wiedząc, ile usłyszała dziewczynka.
Ula chciała
już powiedzieć Beatce, aby nic nie mówiła Markowi, że widziała jak kupuje śpioszki,
ale przypomniało jej się, że dzieci maja to do siebie, że jak czegoś, im się
zabrania, to zrobią dokładnie na odwrót. A pani nauczycielka na szczęście
zawołała małą Dobrzańską.
I ku uldze
Uli Marek nie pojawił się ani dzisiaj ani przez kolejne dwa dni. Tylko Ala w
całej tej sytuacji zachowała najwięcej zdrowego rozsądku i ciągle nalegała.
- Ulka, im
dłużej będziesz to ukrywać przed Markiem tym trudniej będzie ci to później
powiedzieć. I postaw się na moim miejscu. Spotykam się z jego ojcem Marka też
widuję. Oboje będą mieć do mnie pretensje. Zwłaszcza Marek. On ma prawo
wiedzieć nawet, jeśli nie będziecie razem. Tak czasem bywa, że rodzicom się nie
udało nie są razem, ale dziecko nie jest niczemu winne. I co mu powiesz –
kontynuowała Ala- jak kiedyś spyta o tatusia. Ula jak ty tego nie powiesz to ja
zrobię to za ciebie.
- Dobrze
powiem mu. Za parę dni idę na USG i, wtedy mu powiem. Obiecuję Ala, a teraz
muszę już iść. I wstała może zbyt gwałtownie, bo dała tylko jeden krok i zakręciło
się jej w głowie. Upadłaby niechybnie, gdyby nie ramiona pana Karola.
- Myślę, ,że
to dlatego ,że Ula jest w ciąży. Od tygodnia jadła tylko sałatki śledziowe i
galaretę polaną mocno octem, a do tego brała lody, bitą śmietanę albo batonika.
I pewnie stąd te omdlenie. Przyjechało pogotowie i wzięli biedaczkę do
szpitala- opowiadał późnym popołudniem pani Szymczykowa panu Józefowi.
-Kogo- spytał
nagle Marek.
- Ulę.
Dzisiaj zemdlała w pracy i pogotowie zabrało ją do szpitala. Pani Marysia mówi,
że Ula jest w ciąży, a niedawno widziałam jak kupowała śpioszki. Miałam nawet
ci powiedzieć, ale zapomniałam- odpowiedziała Beatka. Tylko, z kim ma dziecko
jak nie ma męża. Dziwne, prawda.
Marek długo
nie myślał zabrał tylko kluczyki, telefon i pognał w stronę Warszawy. Chyba, jednak nie zdawało mi się i to
samochód Uli widziałem trzy dni temu pod domem. Pewnie jechała do mnie i
chciała powiedzieć, że jest w ciąży. Muszę tylko dowiedzieć się, gdzie zabrali
Ulę. Wiola powinna coś wiedzieć. I poszukał jej numeru telefonu.
- O Marek,
co za niespodzianka. Tak dawno nie rozmawialiśmy. A co u ciebie słychać?
- Wiolka nie
mam czasu na pogawędki, prowadzę. Możesz powiedzieć mi, do którego szpitala
pogotowie wzięło Ulę.
- A, więc
już wiesz, że zemdlała.
- Wiem i to,
że jest w ciąży też wiem. Powinna powiedzieć mi o tym, prawda.
- Chciała, ale
niedawno widziała cię z Malwiną i nie chciała psuć twojego nowego związku.
- A, więc to
prawda. Będę ojcem.
- Podszedłeś
mnie. Teraz nie wiem, czy powinnam ci powiedzieć. Ula może mieć mi to za złe.
- Wiolka
muszę być przy niej i przy naszym dziecku. Teraz, to jest najważniejsze.
Powiesz mi w końcu, do którego szpitala wzięli Ulę.
- Na
Biskupińską. Marek tylko nie krzycz na nią – dodała na koniec, ale nie była
pewna, czy Marek to usłyszał.
Przy
recepcji musiał skłamać, że jest narzeczonym, inaczej, by go nie wpuścili. A
pani recepcjonistka skierowała go do sali segregacji. Od razu zauważył Ulę
leżała na jednym ze środkowych łóżek.
- Ula-
powiedział cicho i delikatnie pogładził twarz śpiącej kobiety, przysunął sobie
jeszcze krzesełko i usiadł.
- Marek, to
naprawdę ty? Skąd tu się wziąłeś?
- A
spodziewałaś się kogoś innego.
- Nie. –
odpowiedziała z radością. Marek, póki jesteś to muszę wyjaśnić ci coś ważnego.
I to teraz, bo znowu coś się stanie, przeszkodzi nam. To prawda, że na początku
wszystko udawałam i umawiałam się z tobą, bo chciałam tylko ośmieszyć i odegrać
się na Aleksie, ale tak naprawdę podobało mi się to jak zabiegałeś o moje
uczucia, jak robiłeś te wszystkie niespodzianki, całowałeś. I pokochałam cię
już w czasie tego festynu z okazji Dnia Dziecka wtedy jak skręciłam nogę, a ty
tak troskliwie zająłeś się mną, a później jak całowaliśmy się. Chociaż sprawę z
tego zdałam sobie dopiero, gdy kochaliśmy się, jak była ta burza – mówiła
szybko, trochę chaotycznie z płaczem, ale i z radością, bo widziała w oczach
Marka miłość, szczęście, zachwyt i promienność.
A Marek
słuchał uważnie nie chciał jej przerwać, aby powiedzieć, że on to wszystko wie,
bo wiedział jak ważne jest dla niej to wyznanie.
- Marek
uwierz mi to wszystko jest prawdą. I naprawdę kocham cię.
- Ula
spokojnie nie powinnaś się teraz denerwować. Jesteś przecież w ciąży.
- A, więc
już wiesz.
- Tak. Pani
Szymczykowa powiedziała, że zemdlałaś i ,że chyba jesteś w ciąży. A Wiola
potwierdziła.
- To twoje
dziecko Marek. I teraz ty. Powiedz, to wreszcie.
-Co?
-Że mnie
kochasz głuptasie i, że cieszysz się, że będziemy mieć dziecko. Widzę, to w
twoich oczach.
Ale Marek
milczał chwilę, a Ula pomyślała może myliłam się i tylko zdawało mi się, że w
oczach Marka widzę miłość i może, jednak jest z Malwiną. I nic nie powiedział
na to, że będziemy mieć dziecko. Posmutniała już, ale Marek w końcu ujął dłoń
Uli w swe ręce ucałował i zaczął śpiewać.
Czekasz na tę jedną chwilę,
serce jak szalone bije,
zrozumiałem, po co żyję,
wiem, że czujesz to, co ja.
Jego
przyjemny i melodyjny głos rozchodził się po sali segregacji, aby po chwili
przykuć uwagę innych chorych, odwiedzających i personel.
- Szefie,
szef musi to zobaczyć – zagadnęła doktor Dominika doktora Wójtowicza – jakiś
przystojniak wyznaje właśnie miłość mojej pacjentce. I, to śpiewająco.
A Marek
śpiewał dalej ocierając raz po raz z policzek Uli łzy szczęścia.
Wielka miłość nie wybiera,
czy jej chcemy nie pyta nas wcale,
wielka miłość, wielka siła
zostajemy jej wierni na zawsze.
A na koniec
przy oklaskach złożył na ustach Uli delikatny pocałunek.
-Ula tyle
razy to śpiewałem na ślubach, weselach, ale, ale teraz, to jest te
najważniejsze wykonanie. Chciałem już dawno ci to zaśpiewać, ale czekałem na tę
odpowiednią chwilę. Na taką jak ta, kiedy ty powiesz mi, że mnie też kochasz. Wyjdziesz
za mnie? Na razie pytam Cię tak na sucho bez kwiatków i pierścionka, ale
obiecuję, że jak tylko wyjdziesz ze szpitala, to poproszę o twoją rękę twoich
rodziców jak należy.
- To my już
możemy teraz powiedzieć, że się zgadzamy – usłyszeli znienacka od państwa
Cieplak, którzy dotarli akurat do szpitala na sam koniec występu i usłyszeli
oświadczyny Marka.
Wkrótce
dołączyła do nich doktor Dominika z aparatem USG, a oni mogli po raz pierwszy
zobaczyć mały punkcik, który był ich maleństwem, usłyszeć bicie jego serca
lekarka poinformował ich, że dziecko rozwija się prawidłowo.
Ula została
jeszcze dwa dni w szpitalu. Po wyjściu chciała od razu wrócić do siebie i
zamieszkać z Markiem, ale Marek i rodzice przekonali Ulę, że powinna
przynajmniej na tydzień przenieś się do nich i odpocząć. A Dobrzański obiecał
odwiedzać ukochaną. W międzyczasie Marek postanowił pozałatwiać wszystkie swoje
sprawy. Przede wszystkim powinienem porozmawiać z Malwiną. Dobrze, że nic jej
nie obiecywałem i nie mówiłem, że ją kocham, to będzie mi teraz łatwiej się z
nią rozstać. Muszę również przygotować rodzinę na to ,że przeprowadzam się na stałe
do Uli. I może, to dobrze, że Ala jest teraz tak częstym gościem i nie zostaną
całkiem sami. I, kto wie może kiedyś Ala przeprowadzi się na stałe do Rysiowa.
A za namową Uli i jej rodziców postanowił odejść z banku i wrócić do FC, jako
asystent Uli. Nie zwlekał też z zaręczynami. W sobotni wieczór cztery dni po
wyjściu Uli ze szpitala zorganizował je z pomocą pani Heleny. A świadkami tej
uroczystej chwili byli ich rodziny i przyjaciele. Marek klęcząc powiedział tylko „ Ula pamiętasz jak się poznaliśmy. Wtedy nie
mogłem oderwać od Ciebie wzroku. Cały czas patrzyłem i patrzyłem i nie mogłem
nasycić się twoim widokiem. Ula jestem w tobie zakochany i jestem pewien, że
jesteś dla mnie najważniejsza i tą, z którą chcę spędzić resztę mojego życia.
Wyjdziesz za mnie.” A Ula zgodziła się bez wahania.
Po
tygodniowym pobycie u rodziców i według wcześniejszych ustaleń Ula wróciła do
siebie, a Marek wprowadził się do niej. Z tej okazji zorganizowali sobie
pierwszą wspólną uroczystą kolację. A później spragnieni własnych ciał i po
uprzednim sprawdzeniu w internecie, czy można kochać się w ciąży i ku ich
radości, że można, oddali się słodkiej i namiętnej nocy uważając jednocześnie,
aby nie zaszkodzić ich maleństwu. A następnego dnia zaczęli planować ślub i
swoją najbliższą przyszłość. Początkowo mieli zamiar pobrać się jeszcze w tym
roku na Boże Narodzenie, ale doszli do wniosku, że część rodziny i znajomych
może mieć inne plany na święta i w dodatku dla Uli mogłoby okazać się też to uciążliwe.
Postanowili, więc ślub odłożyć na początek czerwca i pobrać dokładnie w rok po
poczęciu ich dziecka. Teraz zdecydowali się tylko wyjechać w podróż poślubna
przed ślubem, bo jak argumentowali w czerwcu ich dziecko będzie miało tylko
trzy miesiące i nie chcieliby zostawiać je samo. Pojechali, więc a że nie
zależało, im na wyjeździe zagranicznym całe dwa tygodnie spędzili w Polsce.
Najpierw wybrali się do Poznania później do rodziny Marka we Wrocławiu, a na
sam koniec pojechali na parę dni do Krakowa. A po powrocie mogli cieszyli się
już każdą wspólną chwilą, wspólnymi posiłkami, rozmowami, zakupami, czułościami
i wspólną pracą, ale pracą do czasu.
Na początek
grudnia Ula zwołała posiedzenie zarządu i przedstawiła sprawozdanie kończące
rok. Zrezygnowała również ze stanowiska prezesa i zaproponowała Marka na szefa
FC przyznając się, że to Marek tak naprawdę napisał całą prezentację i to on
tak naprawdę zarządza firmą. A ona jak sama stwierdziła najlepiej będzie się
czuła w roli matki i żony i będzie tylko czasami pomagać Markowi. A, że zarówno
rodzice Uli, Paulina jak i Scacchi nie mieli nic przeciwko tej kandydaturze
Marek Dobrzański tym sposobem został prezesem FC na kolejne trzydzieści parę
lat. A Ula od czasu, gdy zamieszkała razem z Markiem dużo się nauczyła się o
prowadzeniu domu zwłaszcza w kwestii gotowania pociągnęła się. I była
szczęśliwa móc razem z Markiem chodzić na zakupy, zrobić obiad, czy wyprasować
koszulę.
Kolejne
miesiące w oczekiwaniu na te najważniejsze wydarzenia ich wspólnego życia
mijały, im w szczęściu, miłości, radości i przygotowywaniu się do roli
rodziców. Marek dbało o ukochaną, spełniał jej zachcianki, zajmował się domem,
pilnował, aby odpowiednio odżywiała się, dzwonił do niej, co chwilę z pracy,
masował stopy. I, choć Ula powtarzała mu ,że ciąża to nie choroba Marek i tak
robił swoje. Zajął się również urządzaniem w ich sypialni kącik dla dziecka.
Kupili łóżeczko, przewijak, wanienkę i inne niezbędne rzeczy. W końcu w jedną z
marcowych nocy głośnym płaczem swoje przyjście na świat wszem i wobec ogłosił
mały Dobrzański. Marek był przez cały czas porodu z ukochaną, a położna nawet
pochwaliła go.
- Był pan
bardzo dzielny i nawet nie zemdlał. Zdarzają się i takie wypadki przy
pierwszych porodach. Proszę oto państwa syn 3700 wagi, 45cm wzrostu i 10
punktów Apgara – powiedziała położna i podał, im umytego, owiniętego w becik
noworodka i wyszła na chwilę zostawiając świeżo upieczonych rodziców samych.
- A ja mogę
to potwierdzić kochanie. Byłeś dzielny i wytrwały. Nawet nie masz pojęcia jak
ważne było dla mnie, że byłeś tu. Czuć jak trzymasz mnie za rękę i jak dodajesz
otuchy.
- Skarbie,
to ty z nas dwojga byłaś najbardziej dzielna i nasz synek też. A ja tak
naprawdę to bardzo się bałem o ciebie, że cierpisz i, że tak długo to trwa i,
gdyby tylko było, to możliwe to ból wziąłby na siebie.
- I podobno
każdy facet tak mówi a jak miałoby już do tego dojść to chętnych, by nie było.
Po prostu mężczyźni są mniej odporny na ból.
- Nie ja
Ula. Jest śliczny, prawda.
- Owszem
Marek jest śliczny, ale każde dziecko dla swoich rodziców jest wyjątkowe. Nie
wiesz o tym. To zasada prosta i wszystkim znana.
Następnego
dnia od rana do Uli i Marka zaczęły spływać gratulacje, a część z rodziny i
znajomych przyszła osobiście z powinszowaniami i zobaczyć maluszka. Po trzech
dniach Ula mogła wróciła do domu, a Marek wziął sobie dwa tygodnie wolnego i
zajął się ukochaną i dzieckiem. I radził sobie znakomicie bez niczyjej pomocy,
bo miał przecież praktykę w postaci odchowanej Beatki. A synek ku radości mamy
z każdym dniem był coraz bardziej wykapanym tatusiem z najpiękniejszymi
dołeczkami i uśmiechem i nawet oczy były Markowe, jak mówiła Ula. A rodzicom
nie pozostało nic innego jak w tej miłej i rodzinnej atmosferze oczekiwać na
dzień ślubu.
To
już jutro jest ten najważniejszy dzień. Jutro zostanę żoną Marka. I to koniec
mojego czekania, naszego czekania. Za parę godzin zostanę panią Dobrzańską !!!
W pierwszą
sobotę czerwca w kościele Św. Anny miały miejsce dwa wyjątkowe wydarzenia. A,
mianowicie odbył się ślub Urszuli Cieplak i Marka Dobrzańskiego oraz chrzest
ich pierworodnego synka Miłosza. Cała uroczystość była bardzo piękna i
wzruszająca zwłaszcza, że o oprawę
muzyczno - śpiewającą postarał się Marek. A wśród gości znaleźli się ich
rodziny i przyjaciele. Rodzice Panny Młodej, ojciec z Alicją i rodzeństwo Marka
oraz dalsza rodzina. I przyjaciele Wioletta z Sebastianem, Ela i Władek
Janiccy, Maciek z Anią, Isabelle i Przemek z Wojtkiem, Adam z Kasią oraz
Paulina z Mario i Daniele.
- Isabelle
pamiętasz tę swoją obietnicę z firmowej wigilii z przed dwóch lat- zagadnęła
Wiola koleżankę tuż przed rozpoczęciem Mszy Świętej. Powiedziałaś wtedy, że nas
wszystkie wydasz za mąż, a kawalerów leserów pożenisz i już prawie udało ci
się. Tylko w czasie trochę ci się to przeciągnęło. Dzisiaj Ula Alicja za
niecałe dwa miesiące , a ja w październiku. Maciek i Adam też szczęśliwi i
zakochani. Nawet Paulina ci się po drodze w to wplątała. Teraz musisz znaleźć
sobie jakiś nowy cel.
- Dzieci
Wiola. Na razie, to tylko ja i Ula myślimy o tym, ale ja się za was wszystkich
wezmę jak tylko pobierzecie te śluby. I za tych panów też. Za mało dzieci się
rodzi. Kto będzie pracował na nasze emerytury. Nie wiesz przypadkiem Wiolka.
Pytała,
pytała i się dopytała- pomyślała Wioletta.
Epilog
- Babciu,
babciu opowiesz nam bajkę- poprosiła mała blondyneczka z błękitnymi oczami.
- Pewnie, a
o czym ma być.
- O
koszmalku- dodał młodszy o 2 lata chłopiec
- Koszmarku
Marcello koszmarku rrrrr, rower, rura.
- Kamilo twój
brat ma dopiero cztery latka i nie umie mówić r.
- Wiem
babciu, mama też tak mówi. To, co opowiesz nam tą bajkę.
-Ale znacie
już ją na pamięć. Może lepiej będzie jak coś wam poczytam. Mama kupiła wam wczoraj
kilka nowych książeczek.
-Ale , to
jest prawdziwa bajka, a nie zmyślona. Babciu prosimy. Ty tak ładnie to
opowiadasz. A książki będzie nam czytać babcia Paulina i dziadek Mario albo
rodzice jak wrócimy do Włoch.
- No dobrze
opowiem wam.
Dawno, dawno
temu żyła sobie mała księżniczka. Chociaż nie była taką prawdziwą księżniczką z
zamkiem i złotymi komnatami tylko bogatą piękną dziewczynką z dużym domem,
drogimi i ładnymi zabawkami, kochającymi rodzicami. Tylko jej tatuś tak zawsze
o niej mówił moja mała księżniczka. I, dlatego ta dziewczynka zawsze marzyła o
księciu z bajki. A, kiedy była jeszcze dziewczynką poznała pewnego chłopca
Aleksa i była przekonana, że to właśnie jej książę. Spotykali się często, bo
ich rodzice mieli wspólną firmę i marzyli o tym, aby ich dzieci kiedyś byli
razem. A później, gdy była starsza zakochała się w, nim i myślała, że ten
książę kocha ją tak samo, jak ona. Ale tak naprawdę, to był on złym
czarownikiem i okłamywał księżniczkę. Nigdy jej nie kochał bawił się jej
uczuciami i był z nią tylko, dlatego że miała duży majątek. A księżniczka się, wtedy
bardzo zasmuciła i rozczarowała miłością. I myślała nawet, że taka prawdziwa
miłość jak w bajkach „ i żyli długo i szczęśliwie” nie istnieje. A niedaleko od
tej księżniczki mieszkał sobie pewien chłopiec. On nie miał takiego szczęśliwego
życia jak ta dziewczynka. Nie był ani bogaty ani urodziwy i mieszkał skromnie z
rodzicami i rodzeństwem w małym domku. A później jeszcze zmarła mu mama i
musiał o wszystko sam walczyć. Miał, za
to coś bardziej cennego niż bogactwo i uroda. Był dobry, miły, uczynny, dzielny,
opiekuńczy, zaradny i zdolny. I któregoś dnia, kiedy oboje byli już dorośli
spotkali się. Księżniczka postanowiła zatrudnić go w firmie swojego ojca. A on
zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i od tego czasu ciągle był przy
niej pomagał, wspierał, doradzał. Był dla niej jak Anioł Stróż, bo kiedyś nawet
uratował życie księżniczce i wyciągnął z zimnej wody. Księżniczka, jednak długo
nie umiała docenić tego, jakim był wspaniałym człowiekiem i tego wszystkiego, co
dla niej robił. Po prostu nie odwzajemniała jego uczucia i uważała go tylko za
dobrego przyjaciela za taką bratnią duszę. A później zrobiła coś bardzo
niedobrego i mocno go skrzywdziła i rozczarowała. Zły czarownik, tymczasem
chciał znowu oszukać księżniczkę i w dodatku śmiał się, dokuczał i przezywał
przyjaciela księżniczki KoszMarkiem. Księżniczka postanowiła, wtedy zakpić z
czarownika i być bardzo miła dla tego swojego Anioła Stróża. Umawiała się z,
nim na spotkania, całowała i pozwalała na to, żeby myślał, że darzy go
uczuciem. Ale to nie było prawdziwe uczucie, bo przez cały ten czas bawiła się
jego miłością, nie kochała go i nawet jej się nie podobał. Książę jednak nie
tracił zapału i ciągle próbował zawrócić księżniczce w głowie. Robił jej
niespodzianki, zapraszał na wycieczki, dawał prezenty. A, kiedy w końcu
księżniczka zrozumiała, że to on jest, jednak tym wyśnionym księciem z bajki,
było już za późno. Jej ukochany dowiedział się, że księżniczka oszukiwała go,
odszedł i nie chciał jej słuchać. Po jego odejściu księżniczka była bardzo
nieszczęśliwa, smutna i ciągle płakała. Została ukarana za swoją głupotę i
krzywdę, jaką wyrządziła przyjacielowi. Myślała, że już nigdy nie odzyska jego
miłości i już zawsze będzie sama. Któregoś dnia jednak, kiedy księżniczka
zachorowała i trafiła do szpitala jej książę przyjechał do niej. Księżniczka
wszystko mu wyjaśniła, przeprosiła i powiedziała, że go kocha. A książę jej
wybaczył zaśpiewał piękną piosenkę o miłości i poprosił o rękę. Niedługo potem
urodził, im się synek i wzięli ślub. A, kiedy na świat miała przyjść
- Nasza
mamusia plawda babciu.
- Tak
Marcelku, prawda i postanowili przeprowadzić się do domu rodziców księżniczki.
A po trzech latach urodził, im się jeszcze jeden synek. Mijały kolejne lata, a
oni ciągle byli razem bardzo szczęśliwi ze swoim dziećmi, a później i wnukami.
To swoją dobrocią, troskliwością, pomysłowością, czułością i prawdziwą miłością
wasz dziadek ujął babcię. Bo, to jest najważniejsze być dobrym, uczciwym, uczynnym
i miłym, a uroda i pieniądze nie są ważne. A później wszyscy żyli długo i
szczęśliwie i marzenie księżniczki o prawdziwej miłości spełniło się.
-Kochanie –
usłyszeli od drzwi - znów opowiadałaś bajkę o KoszMarku.
- Dziadek –
i dwójka małych smyków uwiesiła się na szyi przybyłego.
- Cześć moje
urwisy -zwrócił się do dzieci – i mam dla was niespodziankę. Wujek Miłosz
obiecał, że jak tylko odbierze Dawida ze szkoły, a Kubę z przedszkola, to
przyjedzie tu razem z nimi i z ciocią Karoliną.
- Hurra i
będziemy mogli się bawić z naszymi kuzynami – spytała Kamila.
- Pewnie, a
pani Zosia zrobi dla was pyszny podwieczorek. Teraz, jednak musicie pójść do
kuchni na obiad. Razem z babcią zaraz do was przyjdziemy.
Mój mąż ciągle jest bardzo przystojny
i pociągający-
myślała, tymczasem Ula, pomimo
przyprószonych siwizną włosów i kilku zmarszczek na twarzy. I te dołeczki w
policzkach, które po latach ciągle robiły wrażenie na kobietach. A myśli Marka
były podobne. Moja żona ciągle pozostaje piękną i atrakcyjną kobietą z
najpiękniejszym oczami i uśmiechem świata. I nawet ta delikatna pajęczyna
zmarszczek nie odbiera jaj urody.
Marek
podszedł do kanapy i pocałował Ulę w usta. Od ponad trzydziestu czterech lat
tak robił na dzień dobry i na pożegnanie całował żonę właśnie w usta. Choć
wśród innych par mężowie po tylu latach małżeństwa całowali przeważnie swoje
żony bardziej dostojnie w policzki albo w czubek głowy, ale on zawsze całował w
usta. Ula i Marek Dobrzańscy, to przecież wyjątkowa para.
- I jak w
pracy kochanie.
- Świetnie
skarbie- i usiał obok żony. Dzwonił Artur ma przyjechać pojutrze i obiecał, że
zostanie na chrzcie Izabeli. Razem z Miłoszem mają opracować jakiś nowy projekt
współpracy FC i Fashion Moda z Eco Modą z Kolumbii. Oboje świetnie się dogadują
i myślę kochanie, że jak już przejdę na tę emeryturę, to doskonale zajmą się
wspólnymi interesami i swoimi firmami. Zresztą Artur już teraz znakomicie radzi
sobie, jako prezes Fadhion Moda i jest równie rzetelny, co Daniele. Aż trudno
uwierzyć, że syn Aleksa nie odziedziczył nic z jego charakteru oprócz urody,
prawda kochanie. A jak ty spędziłaś dzień. Mam nadzieję, że te dwa smyki nie
dały ci za bardzo w kość.
- Nie. Są
bardzo grzeczni a nawet, gdyby rozrabiały to i tak puściłabym, im wszystko
płazem. Wiesz jak bardzo za nimi tęsknie, kiedy wracają do Włoch.
- Wiem, ale
Gabriele ma tam kancelarię i pracę i nic na to nie poradzimy. A Małgosia
przyjeżdża do nas przynajmniej raz na dwa miesiące, na wakacje i święta. I masz
blisko siebie resztę dzieci i wnuków.
- Masz rację
kochanie. Nie powinnam narzekać, a raczej powinnam się cieszyć, że mieszkają
tylko we Włoszech. Równie dobrze mogliby mieszkać np. USA.
Dwie godziny
później do domu Dobrzańskich przyjechał ich najstarszy syn Miłosz z żoną
Karoliną i synkami Dawidem i Kubą. Mieszkali niedaleko rodziców i ku radości
Uli często do nich wpadali. Miłosz był wykapanym tatą i to nie tylko pod
względem urody, ale charakteru, zainteresowań i talentu do cyferek. Ukończył
nawet te same studia, co ojciec. Wkrótce miał zastąpić go na tym stanowisku, bo
Marek postanowił odejść z pracy równo po trzydziestu pięciu latach bycia
prezesem, czyli za cztery miesiące. A najbardziej z tej decyzji cieszyła się
Ula, bo mawiała, tak jak kiedyś jej mama, że w końcu będzie mieć męża w domu.
Córka
Małgosia, natomiast, ku radości ojca miała całą urodę i słodycz swojej mamy, a
odziedziczone dołeczki po tatusiu dodawały jej tylko większego uroku. Marka
tylko jedna rzecz martwiła, bo okazało się, że rodzinna firma nie była w
zakresie jej zainteresowań ani aspiracji. Córeczka tatusia, jak określano młodą
Dobrzańską a teraz Scacchi na przekór rodzicom postanowiła studiować
rehabilitację i fizjoterapię dziecięcą. A krótko po studiach wzięła ślub,
wyjechała z Polski i od sześciu lat mieszkała i pracowała we Włoszech. Jeszcze
w dzieciństwie oboje, czyli Małgosia i syn Pauliny i Maria , Gabriele
zapowiedzieli, że jak będą duzi to się ożenią. Ich rodzice na te rewelacje nic
nie mówili myśląc, że to tylko dziecięce marzenia i zabawy w dom. Jednak, to
uczucie przetrwało i to, co nie wyszło z związku Uli z Aleksem teraz poniekąd
zostało nadrobione.
Najmłodszy z
Dobrzańskich Kacper zaś z urody dostał to, co najlepsze było u jego rodziców,
czyli błękit oczu mamy i uśmiech ojca. Już od dziecka miał ciągoty do mody i
jak tylko rodzice brali go do firmy to przesiadywał w pracowni projektantów w
towarzystwie Izabelle i Przemysława. To oni odkryli jego dar do projektowania i
zadbali o rozwój talentu i kariery. Teraz był jednym z nich i głównym
projektantem w FC. Niedawno urodziła mu się i jego żonie Natalii córeczka
Izabella.
A za parę
dni miał właśnie obyć się jej chrzest i z tej okazji do posiadłości Dobrzańskich
zawitała Małgosia z rodziną dalsza rodzina i przyjaciele. Z bliższej rodziny
brakowało tylko Krzysztofa i Józefa, bo oboje zmarli niedawno. A mama Uli, choć
była po dziewięćdziesiątce całkiem dobrze trzymała się, jak na swój wiek. Z
Rysiowa przyjechała, natomiast Beatka ze swoją rodziną i Alicją oraz Jasiek z
żoną Kingą. A z Włoch przyleciała Paulina z mężem i Daniele. Ula uwielbiała
takie uroczystości, kiedy mogła gościć i mieć przy sobie wszystkie swoje dzieci
i wnuki i tych wszystkich, którzy byli dla niej ważni. Był, wtedy czas na
wspomnienia, rozmowy, plany na przyszłość i wspólne świętowanie. Tylko Aleks
źle skończy, bo po napadzie sprzed laty nie wrócił już nigdy do zdrowia i od
ponad trzydziestu pięciu lat przebywał w domu opieki społecznej we Włoszech,
żyjąc we własnym świecie.
Cztery
miesiące później Marek odszedł na emeryturę i oboje z Ulą w końcu mogli
nacieszyć się sobą i myślą, że wszystko, co najlepsze mają jeszcze przed sobą,
a nie za sobą. A Marek chcąc wynagrodzić żonie te wszystkie lata, kiedy chodził
do pracy i nie miał dla niej zbyt dużo czasu teraz postanowił nadrobić to i
cały swój czas poświęcał Uli i na realizacje jej marzeń. Chodzili na długie
spacery, do kina i teatru, zajmowali się wnuczętami, odwiedzali córkę,
podróżowali i spotykali się z przyjaciółmi. Ten nowy etap ich życia był dla
nich jak zgodnie przyznali bardzo pasjonujący, magiczny i niepowtarzalny.
Na początku
czerwca przypadała ich kolejna tym razem koralowa rocznica ślubu, a dzieci
zorganizowały, im z tej okazji huczne przyjęcie i zafundowali podróż niemal
dookoła świata. Wśród zaproszonych gości oprócz rodziny znaleźli się również
ich przyjaciele. Jubilaci otrzymali od swoich najbliższych i znajomych
serdeczne życzenia, długich i kolejnych rocznic ślubu spędzonych razem w
miłości, szczęściu i radości. I wedle życzeń swoją miłością i szczęściem
cieszyli się jeszcze przez długi kolejne lata dożywając późnej starości i
prawnuków.
Koniec.
Super
OdpowiedzUsuń