Nazajutrz tuż po osiemnastej Marek zjawił się w przed
blokiem Uli. Odnalazł jej klatkę i nacisnął przycisk domofonu z numerem pięć.
Odezwała się chwile później a charakterystyczny dźwięk oznajmił mu, że może
wejść. Minutę później był już w jej
mieszkaniu. Ula jeszcze przez domofon uprzedziła go, aby od razu wchodził, bo
drzwi zostawi otwarte.
-Siadaj Marek-zaproponowała mu od progu. Mamy jeszcze jakieś piętnaście minut do wyjścia,
a zostało mi tylko jedno oko do pomalowania, to śmiało się wyrobię. I jeszcze raz dziękuję ci, że zgodziłeś się
pójść ze mną. Ja naprawdę nie miałam, z kim iść. Wczoraj jak dzwoniłam do Maćka to biedak miał
trzydzieści dziewięć stopni temperatury, kuzyn wyjechał w delegację, a Jasiek
wygląda na szczeniaka- tłumaczyła się mu po raz drugi. Jesteś w końcu swoim samochodem czy taksówką- nieoczekiwanie
zmieniła temat. Pewnie coś wypijesz a
nie powinieneś prowadzić po alkoholu.
Marek tymczasem przyglądał się Uli. Ubrana była w
dwukolorową sukienkę. Góra była ozdobiona kremową koronką a cały dół był w
kolorze ciemne bordo. Włosy zaś miała upięte w fantazyjny kok, a uszy i dekolt
sukienki zdobił komplet biżuterii. Na kanapie natomiast jak zauważył leżało
bolerko dopasowane do kolory dołu sukienki i buciki na obcasie.
- Ula nie wszystko na raz-uśmiechnął się. Nie musisz się
spieszyć, bo stąd jest już blisko i naprawdę z przyjemnością tam idę i nie
musisz mi dziękować. A co do samochodu to
pojedziemy moim, a wrócimy taksówką. Dowiedziałem się, że jest tam parking strzeżony
to zostawię tam auto.
-Tak będzie najrozsądniej- poparła go. Twój lexus byłby zbyt smakowitym kąskiem dla
gangu samochodowego. Marek mówię poważnie-
dodała widząc jego urażoną minę. Poczytaj sobie kronikę kryminalną z tej
lokalnej gazetki „Twoja Wola” to zobaczysz ile jest takich przypadków. Co noc
ginie kilka samochodów. Zwłaszcza tych
bardziej luksusowych i na tablicach rejestracyjnych nie z tej dzielnicy. Tak
samo jest z rozbojami. Ciągle słyszy się o kradzieżach i napadach. Ja sama boję
się chodzić późno wieczorem.
-Ok Ula wierzę ci na słowo- wtrącił pośpiesznie.
- I jak wyglądam – spytała uśmiechając się delikatnie,
gdy skończyła malować się i mógł zobaczyć ją w całej krasie?
-Bardzo ładnie- przyznał z czystym sumieniem, na co Ula
rozpromieniła się bardziej. Cały efekt jednak
chwilę później zepsuło nałożenie okularów. - Nie myślałaś nigdy o kupnie nowych okularów
albo szkieł kontaktowych. Te czerwone
oprawki nie pasują ci do oczu- dodał uświadamiając sobie, że palnął gafę. Chyba wiedziałaś, że masz bardzo piękne oczy.
- Tak kiedyś coś tam zauważyłam-odparła trochę zażenowana.
To, co ubiorę płaszcz i możemy
wychodzić- dodała rozglądając się po pokoju sprawdzając, czy wszystko wzięła i
aby uspokoić się nieco po jego komplemencie.
- Tak, ale pozwól, że płaszczem to ja się już zajmę-
odparł uśmiechając się podając jej do nałożenia czerwony zgrabny prochowiec.
Pojawienie się Urszuli Cieplak na zabawie w towarzystwie
Marka Dobrzańskiego wzbudziło sensację. Większość osób znała go ze słyszenia i z
gazet a ci, którzy nie znali szybko dowiedzieli się, kim jest. Ula żałowała nawet, że Marek jest aż tak znaną
osobą i nie może przedstawić go, jako swojego chłopaka. Widziała, bowiem te
zazdrosne spojrzenia kobiet. Już w
mieszkaniu musiała przyznać, że Marek wyglądał bardzo elegancko w dobrze
skrojonym garniturze, niebieskiej koszuli i dobranym do tego krawacie, a jego
uroda była tylko dopełnieniem tego całego uroku. Najbardziej chyba zazdrościła jej, jej
koleżanka Oliwia Nowakowska. Pech chciał,
że siedziała tuż obok Marka i Ula miała wrażenie, że ciągle przypatruje się im.
Nieustannie też zagadywała go, choć była ze swoim chłopakiem. On zainteresowany Oliwią, jednak nie był i
odpowiadał na jej pytania tylko, dlatego że tak wypadało. Przypominała mu z
urody, wyglądu, sposobu bycia i inteligencji własną sekretarkę Wiolettę.
Zabawa rozkręcała się z godziny na godzinę i oboje
świetnie bawili się. Marek by był duszą towarzystwa i zabawiał cały
ośmioosobowy stolik. Był też świetnym tancerzem. Do jedenastej zatańczył z nią
już pięć razy. O innych paniach z ich stolika, jaki i z stolików obok też nie
zapominał. Niektóre kobiety nawet same prosiły o taniec a on, jako dżentelmen
nie odmawiał. Najlepiej jednak czuł się tańcząc
z Ulą. Był mile zaskoczyła jej
umiejętnościami tanecznymi. Dobrze czuła się zarówno w rytmach tych szybszych
jak i wolnych. Zespół muzyczny zważywszy, że na sali bawili się młodzi i starsi
dla urozmaicenia grała zarówno te najnowsze przeboje jak i te z przed lat. Czas
pomiędzy tańcami natomiast umilał wodzirej, który zabawiał gości opowiadając
anegdotki i zachęcając do udział w różnego rodzaju zabawach i konkursach.
Jedzenie również było smaczne i mogło zaspokoić każde podniebienie. Stoły
uginały się od przystawek, ciast, sałatek, owoców, napojów i dania głównego.
Był też szwedzki stół i specjalny stolik z dużym wyborem alkoholu. Marek nawiązał
także nowe kontakty i znajomości. Oprócz pana Jareckiego szefa Uli, którego
miał już okazję poznać, poznał prezesa banku jak i zastępcę panią Terlecką żonę
właściciela sklepów sportowych. To właśnie na rozmowę z jej mężem poświęcił najwięcej
czasu i oboje panowie dostrzegli szansę na nawiązanie w przyszłości współpracy.
Dochodziła północy,
gdy wyszli do ogrodu przewietrzyć się. Noc jak na listopad była całkiem ładna i
zachęcała do krótkiego spaceru. Nie padało, nie wiało, temperatura była na
plusie, a niebo było bezchmurne z pełnią księżyca i gwiazd. Uroku dodawały też latarnie
oświetlające alejki.
-Mam nadzieję, że dobrze się bawisz-zagadnęła Ula.
-Nawet bardzo dobrze-odparł zgodnie z prawdą. Dawno już
nie byłem na takim zwykłym balu. Świetna
muzyka, dobre jedzenie, miłe towarzystwo. A ta Oliwia to mam rozumieć, że to ta miss
uczelni, o której mówiłyście kiedyś z Karoliną.
- Dokładnie ta-odparła zastanawiając się, dlaczego akurat
pyta o nią. Chyba wpadłeś jej w oko, bo ciągle cię zagaduje cię- tym razem to
ona zagadnęła.
-Trudno było nie zauważyć, prawda. A jest kompletnie w nie moim guście-dodał z rozbawieniem.
Wypisz, wymaluj Wioletta. To moja i
Karoliny sekretarka- wytłumaczył jej.
- Wiesz Marek ona należy do tych kobiet, które szukają
nadzianego faceta i widzi w tobie potencjalnego kandydata na męża –
poinformowała go dyplomatycznie. Już w
czasie studiów taka była. Interesowali ją tylko bogaci studenci z wielkim
domem, grubym portfelem i drogim samochodem. I jak widać pozostało jej to do
dziś.
-W przeciwieństwie do ciebie, bo ty szukasz miłości i
kwestie materialna cię nie interesuje- odparł nie zważając na jej insynuacje
dotyczące męża Oliwii.
-I tu się trochę mylisz-zaskoczyła go. Nie musi mieć
portfela ani drogiego samochodu, ale mały domek z ogrodem byłby mile widziany. Żeby nasze dzieci miały gdzie się bawić, pies
i kot pobiegać, a ja mogłaby mieć ogródek warzywny- wytłumaczyła się szybko z
marzeń o domku z ogrodem.
-No tak Ula wasze dzieci – odparł tak, aby zabrzmiało to
tak, że jest to dla niego oczywiste i nie posądzał ją o nic innego. -A co
zrobisz, jeśli zakochasz się w typowym mieszczuchu z blokowiska, który nie
będzie umiał odróżnić pory od selera - drążył dalej swój ulubiony temat
dotyczący uczuć Uli. Rzucisz go i będziesz czekać na kolejną miłość z domkiem i
ogródkiem.
-Powiedziałam, że byłby mile widziany a nie, że to konieczność-odparła
dosadnie. Wiadomo, że miłość jest najważniejsza i to, żeby widział moje wnętrze
i było między nami porozumienie. Nawet wygląd
ma dla mnie mniejsze znaczenie. I dobrze
by było, żeby ten ktoś myślał podobnie jak ja i odwzajemniał to wszystko. Duże
wymagania to chyba nie są?
- Zważywszy na wymogi innych kobiet to przyznaję, że
nie. Tylko, że może nie udać ci się spotkać
kogoś takiego to, co wtedy. Jednak te małżeństwo
z rozsądku, czy może samotne życie-dopytywał dociekliwie.
- To prawda mogę nigdy nie spotkać tego jedynego, ale
przynajmniej miałabym świadomość, że szukałam- odparła zdała sobie właśnie
sprawę, że kłamie, bo tak naprawdę nic nie robi w tym kierunku i chyba czeka aż
ten ktoś sam się znajdzie. –A na
małżeństwo z rozsądku zawsze jest czas. Może jak już będę mieć te
czterdzieści-czterdzieści pięć lat to pomyślę o tym. Ale musiałoby być między nami przynajmniej porozumienie
dusz, żeby później nie użerać się o błahostki.
- To w moim związku jest prawie tak samo, a zarazem
całkiem inaczej – stwierdził z refleksją. Znam Paulinę od dziecka, wiemy wszystko
o jej słabych i mocnych stronach, wiem jak z nią postępować. Ona może
powiedzieć o mnie to samo, a i tak część naszych, a raczej moich znajomych uważa,
że to za mało i na przyszłości dobrze nie rokuje.
- To znaczy, że ty jej naprawdę nie kochasz?- spytała
spoglądając na niego z niedowierzaniem. Karolina mi kiedyś coś wspominała, ale trudno
było mi w to uwierzyć-wytłumaczyła się.
-Nie –odparł krótko zdziwiony, że mówi jej to wszystko.
Może i kiedyś ją kochałem i może za parę lat jak wytrwamy w tym związku to może
znowu pokocham, ale teraz na pewno jej nie kocham. Moja miłość skończyła się zanim
się tak naprawdę zaczęła.
-Jak to się skończyła?- pytała sceptycznie. Marek miłość
to nie rolka papieru toaletowego, żeby się skończyła. Według mnie i wbrew temu, co mówią i myślą
inni prawdziwa miłość nigdy się nie kończy. Narodzi się między dwojgiem ludzi i
trwa do samego końca. Wiem, że nieraz
drugie związki są szczęśliwsze od pierwszych, ale to oznacza, że za pierwszym
razem nie kochało się prawdziwie. A w to,
że miłość z czasem nadejdzie to już w ogóle nie wierzę – dodała bezceremonialnie.
No, może z małymi wyjątkami. A ty może byłeś po prostu tylko zauroczony
Pauliną i pomyliłeś to z miłością. To podobne uczucia- stwierdziła logicznie.
- Sam nie wiem-odparł wzdychając lekko. W każdym bądź
razie nigdy nie czułem motylków w brzuchu, nie tęskniłem, gdy nie widzieliśmy
się dłuższy czas, nie chodziłem zamyślony ani nie zaprzątała moich myśli. W
dodatku od początku zdradzałem ją i tak naprawdę byłem z nią głównie, dlatego że
pożądałem jej ciała.
-A Paulina?-spytała oburzona jego ostatnim stwierdzeniem.
- A Paulina od dziecka chodziła za mną i podkochiwała się
we mnie. Nasi rodzice zauważyli to i już wtedy upatrzyli nas, jako parę. Ja
jednak traktowałem ją jak zwykłą koleżankę do zabawy. Później, gdy jej rodzice
zginęli w wypadku samochodowym razem z bratem Aleksem wyjechała do babci do
Włoch i nie widzieliśmy się dobrych pięć lat.
Wróciła już, jako piękna kobieta i któregoś dnia przypadkiem poszliśmy
do łóżka. Od tego czasu coraz częściej pojawiała się u nas w domu, rodzice z
uporem pchali ją w moje ramiona i sam nie wiem jak to się stało, że zacząłem
spotykać się z nią. W końcu sześć lat
temu zamieszkaliśmy razem i wpadliśmy w rutynę życia codziennego. Niedawno mama
z Pauliną stwierdziły, że najwyższy czas zrobić kolejny krok w naszym związku i
trzy miesiące temu zaręczyliśmy się oficjalnie. Zgodziłem się, bo przez te
wszystkie lata zdążyłem przywyknąć do myśli, że kiedyś tak się stanie i wypada się
w końcu kiedyś ożenić się. A jak to będzie po ślubie to nie wiem-stwierdził
bezradnie. Pewnie nic nie zmieni się z
wyjątkiem tego, że Paulina będzie nazywać się Febo- Dobrzańska, a ja zamiast
zasypiać obok narzeczonej zasypiać będę przy żonie. Jak widzisz mój związek do
romantycznych nie należy- stwierdził po chwili milczenia.
- Fakt i jest dość skomplikowany i niezrozumiały jak dla
mnie- odparła szczerze. Nawet nie wiem jak
nazwać to coś, co jest między wami. Na pewno nie jest to miłość, ani przyjaźń,
zwykłe koleżeństwo, czy znajomość też nie. Chyba tylko firma tak naprawdę was łączy i
przyzwyczajenie, a żenisz się, bo idziesz na łatwiznę i jest ci tak wygodnie. Sam mówiłeś, że znasz Paulinę bardzo dobrze i
może najzwyczajniej w świecie nie chcesz zrezygnować z niej, bo wszystko o niej
wiesz, a będąc w nowym związku musiałbyś tę kobietę poznać i uczyć się z nią
żyć od nowa. Marek ja cię przepraszam- dodała, gdy zapadła
niezręczna cisza. Nie powinnam się wtrącać w twoje życie i mówić tego
wszystkiego.
- Nie Ula, nie obraziłem się, bo wszystko, co
powiedziałaś jest prawdą i dobrze to wszystko ujęłaś- odparł bez urazy. Zresztą coś podobnego słyszałem już na tym
moim seminarium. Czasami robimy coś tylko, dlatego że nie chce się po prostu
tego nam zmienić. Dokładnie tak brzmiały słowa Kamila. To, co Ula wracamy na salę?- ni to stwierdził, zaproponował, czy spytał. Jeszcze trochę a zaczną się o nas martwić.
- Wracamy-odparła zadowolona, że nie ma żalu o jej
szczerość. Oliwia usycha z tęsknoty-dodała z uśmiechem.
-Bardzo śmieszne-odparł bez jej rozbawienia.
Gdy zawracali Ula zastanawiała się czy też mu nie
opowiedzieć o swoich nieudanych związkach. Szybko stwierdziła jednak, że nie,
bo życie Marka nie było dla niej tajemnicą i dodał do tego tylko kilka szczegółów,
a ona musiałaby opowiadać wszystko od początku. Zresztą o nic ją nie pytał i rozpoczął
całkiem inny temat.
- Słuchaj Ula-zagadnął. Muszę ci o czymś powiedzieć.
Obiecałem to wczoraj Karolinie. Od wczoraj z nią nie rozmawiałaś-
upewnił się jeszcze.
-Nie. A dlaczego pytasz?-spytała i popatrzyła na niego z
niepokojem. Mam się bać?
-Nie. To znaczy chyba nie – odparł niepewnie. Chodzi o to, że Karolina boi się, że możesz
mieć przeze mnie kłopoty. I nie, dlatego
że mogę cię rozkochać i rzucić, ale właśnie przez Paulinę. Jej koleżanka widziała nas na wystawie i
zdążyła donieść, że pokazuję się publicznie z kolejną panienką. Wczoraj
dzwoniła do mnie rozwścieczona i z wyrzutami, że znowu spotykam się z
kimś. Próbowałem wytłumaczyć jej, że
jesteś moją koleżanką i nic nas nie łączy, ale nie bardzo chciała mnie słuchać.
Ona, jak zapewne wiesz, jeśli chodzi o
te sprawy jest bardzo zaborcza i będzie chciała dowiedzieć się wszelkimi
sposobami, kim jesteś i być może zaszkodzić-wydusił z siebie prawdę.
- Jak to zaszkodzić? Tylko, dlatego że czasami spotykamy
się po koleżeńsku?
-Paulina to dość nieprzewidywalna i porywcza osoba-próbował
wytłumaczyć jej to jakoś racjonalnie. -Obraża
się nawet, gdy w jej towarzystwie uśmiechnę się do innej kobiety. Wiem, że
święty nie jestem, ale nie może w każdej kobiecie, z którą gdzieś wychodzę
widzieć od razu kochanki. Ula mówię ci o tym, bo razem z Karoliną uznaliśmy, że
powinnaś to wiedzieć tak na wszelki wypadek, chociaż ja uważam, że nie ma sensu
martwić się na zapas. Nic nie wie o tobie, a znając ją to będzie szukać
jakiegoś punktu zaczepienia po klubie i firmie, a tam z wyjątkiem Seby i
Karoliny akurat cię nie znają. Z nimi
natomiast rzadko rozmawia, zresztą można im zaufać.
-Tym mnie nie uspokoiłeś- odparła ciągle niespokojna.
Karola wspominała mi o tych zwolnionych modelkach i sekretarkach, ale myślałam,
że to tylko o twoją firmę chodzi i te kobiety.
- Ula nie chciałem
cię zdenerwować- mówił przepraszającym głosem. Obiecaj mi, że jeśli zauważysz coś niepokojącego
to mi o tym powiesz. Nie pozwolę jej, aby mściła się na tobie bez powodu.
- Marek a może po prostu zadzwoń do niej i powiedz jej
jak wyglądam to da ci i mi spokój. Z moim
wyglądem nie umawiałbyś się na poważnie- próbowała przekonać go i uwolnić się
od ewentualnych kłopotów.
- Ula nie mów tak- wtrącił z zakłopotaniem. Wygląd to nie wszystko. Liczy się jeszcze to,
co ma się w głowie, a tam masz wszystko ładnie poukładane. Trudno znaleźć taką druga osobę jak ty-
stwierdził ze szczerością i podziwem. -A
z Pauliną nie zamierzam dyskutować o twoim wyglądzie tylko o tym, co nas łączy.
Musi w końcu zrozumieć, że nigdy nie byłem nie jestem i nie będę jej własnością.
A już na pewno nie będzie decydować, z kim mam się spotykać-dodał na koniec
stanowczo.
-Jest twoją narzeczoną, kocha cię i chciałaby żebyś był
tylko jej- próbowała usprawiedliwiać ją zapominając, że może mieć przez nią
kłopoty.
- Paulina i miłość- rzekł ironicznie. Ula, ona jest ze
mną przede wszystkim z wyrachowania, bo jesteśmy tyle lat razem i nie wypada
rozstawać się po tylu latach związku. Najbardziej właśnie tego boi się, że mogę
rzucić ją i wybuchnie skandal. A miłość
do mnie, jeśli istnieje to jest na odleglejszej pozycji. Wyprzedzają ją jeszcze
moi rodzice, firma, pozycja i udowodnienie przed koleżanki, że zwiąże się ze
mną. Tylko swojego brata chyba tak naprawdę kocha.
-Żartujesz?
-Nie-odparł pewnie. Dla nikogo to nie jest tajemnicą możesz, więc
spytać kogoś.
Zdziwiła się jego wypowiedzią, ale nie skomentowała, bo to było ich życie i nie miała prawa wtrącać
się. Zresztą wchodzili już do holu
restauracji.
Gdy wrócili na zabawę, sala pogrążona była w mroku i
tylko niewielkie kinkiety dawały troszkę światła. Większość stolików jak
zauważył Marek była pusta a parkiet pełen był przytulonych do siebie par. Nie
namyślając się długo, ani nie prosząc Ulę o taniec pociągnął dziewczynę w
stronę parkietu. Zaskoczył ją tym tańcem, bo był przeznaczony dla tych
prawdziwych par, a nie dla nich. W dodatku nie odbiegając od reszty par tańczył z nią niemal przytulony i ciągle
czuła jego ciepły oddech w okolicach policzka i ucha. Było jej jednocześnie
wspaniale, ale i niezręcznie. Sprawy nie ułatwiało jej również to, że na
parkiecie było tłoczno i tańczące pary raz po raz potykały się o siebie i z
każdym takim potknięciem była bliżej Marka.
I właśnie przy kolejnym takim potknięciu stało się coś nieprzewidzianego. Ula potrącona przez kogoś odruchowo
przytuliła się do Marka, a on akurat schylił głowę i ich usta spotkały się. Nie był to prawdziwy pocałunek tylko delikatne
muśnięcia, ale i tak na tą krótką chwilę, która trwała kilka sekundy przez
jej ciało zdążył przejść dreszcz, a serce zaczęło mocniej bić. Marek w końcu przerwał tę pieszczotę i od razu
pożałował tego, co zrobił a w głowie kołatała mu myśl. Co ja najlepszego zrobiłem. Wszystko
zawaliłeś Dobrzański a było tak przyjemnie- bluzgał się w myślach. Przełknął
z niepokojem ślinę i próbował pokrzepić się tym, że jest ciemno i Ula nie może
zobaczyć jego zakłopotania i bladej z przerażenia twarzy. Wiedział jednak też,
że od rozmowy nie ucieknie. Ula tymczasem próbowała nie myśleć i dojść do
siebie, ale trudno było jej odzyskać równowagę po czymś takim. Całowała się już
w swoim życiu i to nie raz, ale nigdy nie zrobiło to na niej takiego wrażenia
jak teraz. Jeśli przypadkowe muśnięcie było
tak wspaniałe to jak wyglądałby jak wyglądałby prawdziwy i długi pocałunek- myślała
zapatrzona w dal. Najchętniej teraz uciekłaby,
ale akurat byli na środku parkietu i nie chciała robić zbędnego zamieszania. W
tej niezręcznej sytuacji pocieszało ją tylko to, że jest ciemno i raczej nikt z
obecnych nie zauważył tego a Marek nie mógł dojrzeć jej zażenowania i
purpurowej twarzy. Do końca tańca na szczęście nic już się nie wydarzyło
nieprzewidzianego i, gdy rozbłysło światło oboje już w pełni doszli do siebie.
Przez resztę nocy, jak wydawało się Uli, Marek zachowywał
się tak jakby nic się nie stało. Dalej żartował, tańczył, rozmawiał i śmiał
się. Tak naprawdę jednak czuł się nieswojo.
Jeszcze niedawno opowiadał Uli, że nic ich nie łączy a parę minut później
całował. Czuł się z tym głupio i chciał porozmawiać z nią na temat pocałunku i
wytłumaczyć, że była to chwila zapomnienia, nastój i wypity alkohol. Dokładnie widział, że Ula od tego czasu jest
przygaszona. Jednakże odwagi ani
sposobności do rozm0wy nie miał. Ona tymczasem próbowała wytłumaczyć sobie
rozsądnie, że pocałunek Marka nic nie znaczył, był przypadkiem i im prędzej
zapomni o tym, tym będzie lepiej. Jednak, co innego jest postanowić a ci innego
zrealizować i nie myśleć.
Zabawa trwała do
trzeciej nad ranem i kiedy część uczestników zaczęła się zbierać do domu oni
również stwierdzili, że pora wracać. Wzięli z szatni swoje rzeczy i poszli do
jednej z taksówek. W trakcie jazdy Marek
obiecał sobie, że gdy już dojadą i będzie odprowadzać Ulę do drzwi to porozmawia
z nią. Na Wolę dojechali szybko, wyskoczył z auto, poprosił taksówkarza, aby
poczekał na niego i wbrew protestom Uli odprowadził do drzwi głównych, a
później od mieszkania. Dopiero tam odważył
się na podjęcie tematu.
-Ula możemy chwilę porozmawiać- zatrzymał ją, gdy wkładała
klucz do drzwi. O tym, co się stało.
Już od chwili
pocałunku wiedziała, że kiedyś przyjdzie im porozmawiać. Nie chciała zostawić
tego bez wyjaśnienia. Marek musiał jej to wytłumaczyć, choć przypuszczała, że zna
prawdę.
-Słucham-odparła cicho.
-Chciałem cię przeprosić i obiecać, że się więcej razy
nie powtórzy- rzekł unikając jej wzroku. Nie wiem jak to się stało. Byłem już
trochę wypity, był nastrój i zapomniałem się na chwilę. Zachowałem się podle,
jak ostatni dupek- mówił z zdenerwowaniem.
-Marek, ja wiem, że ten pocałunek był przypadkowy i że
musimy zapomnieć o tym- przerwała mu spokojnym głosem. Nie ma sensu zadręczać
się i wałkować tego.
- To dobrze, że tak myślisz – odparł z ulgą spoglądając po
raz pierwszy w jej oczy. Widziałem, że
później czułaś się nieswojo. Chciałem
już prędzej porozmawiać, ale nie było okazji.
A tak naprawdę nie wiedziałem nawet, co miałbym powiedzieć i potrzebowałem
czasu, aby nabrać odwagi i wszystko przemyśleć- przyznał szczerze. W dodatku stało się to chwilę po naszej
rozmowie na temat Pauliny i tego, że nic nas nie łączy. Miałaś nawet prawo spoliczkować
mnie.
-Żeby robić zbędne zamieszanie- stwierdziła logicznie. A
tak przynajmniej nikt tego prawdopodobnie nie widział i zostanie między nami.
-Co racja, to racja-zgodził się z nią. Nie masz, więc do
mnie żalu.
-Nie- odparła krótko, ale szczerze.
-To dobrze- odparł
z uśmiechem. To, co Ula nie będę cię dużej zatrzymywać. Pewnie marzysz już tylko o łóżku, a na mnie taksówka
czeka.
- To prawda. Chcę, chociaż trochę snu podłapać, bo rano
zamierzam pojechać do Rysiowa. Jeszcze raz dzięki za miłe towarzystwo, śpij
dobrze i dobranoc-wyrecytowała na koniec grzecznościową formułkę podając rękę
na pożegnanie.
- Nie masz, za co dziękować-odparł ujmując jej dłoń. -Towarzyszyć
ci to była sama przyjemność i również życzę miłej nocy i niedzieli- dodał zbliżając
dłoń Uli do swoich ust. – Dobranoc Ula- rzekł na koniec i chwilę później, zbiegał
po schodach, a Ula weszła do mieszkania.
No to
sobie wszystko wyjaśniliśmy-pomyślała rozbierając się. Teraz
przynajmniej wiem na pewno, że Marek nic, a ja dla własnego dobra muszę jak najszybciej
zapomnieć o tym pocałunku. Z Bartkiem i Pawłem zaczęło się tak samo od jednego
pocałunku i skończyło się dla mnie źle. Chociaż w ich przypadku pierwszy
pocałunek przypadkiem nie był, a Marek nie zamierza mnie więcej razy całować, a
tym bardziej uwodzić. Wszystko będzie dobrze Ula- dodawała sobie otuchy. On dalej będzie moim znajomym, czy tam
kolegą, nie będzie mnie czarował miłymi słówkami i prezentami a ja nie będę miała
okazji zakochać się w nim. Oczywiście pod warunkiem, że się jeszcze kiedyś
spotkamy.
Nie minęło pięć
minut, gdy dostała sms-a. Nie patrząc nawet na wyświetlacz wiedziała, że to od
Marka. Nikt inny nie mógłby przecież wysłać jej wiadomości o czwartej nad
ranem.
Ula mam
nadzieję, że to, co się stało nie wpłynie na naszą znajomość i zobaczymy się
jeszcze?
Telepatia jakaś czy co?
Na pewno nie wpłynie i z przyjemnością
kiedyś wypiję z Tobą kawę. Pa (:
Chwilę później jej telefon oznajmił, że dostała kolejną
wiadomość.
To dobrze. Bałem się, że może coś popsuć. Jeszcze raz miłej nocy i pa. (;
CDN W KWIETNIU