+18
Było
już dawno po siedemnastej, ale część pracowników F&D ciągle była w firmie.
Za trzy dni miał odbyć się pokaz kolekcji F&D Gusto i zostało wiele jeszcze
do zrobienia. To, co przygotowywane było przez miesiąc musiało być poprawione w
ciągu niespełna pięciu dni. Cała ekipa pracowała, więc na zdwojonych obrotach.
Uli trudno było jednak skupić się na pracy. Myślami była w szpitalu z Markiem.
Rano, gdy wracał do domu po całonocnej wspólnej pracy miał wypadek. Czuła się
winna i chciała go przeprosić i powiedzieć, że kocha. Nie miała jednak okazji
ani porozmawiać z nim ani nawet zobaczyć się.
Była w szpitalu, ale Paulina jego była albo i niebyła narzeczona broniła
wstępu do niego. Do firmy wróciła smutna i zrozpaczona.
On
już wybrał -myślała
ze smutkiem. Wybrał
Paulinę a mi znowu przyjdzie płakać. Najchętniej
już chciałabym sobie popłakać. Być już w domu w swoim łóżku i porządnie sobie
popłakać. Ale jeszcze nie mogę. Nie mogę zostawić firmy i pokazu.
Wzięła
się w końcu w garść i poszła do Sebastiana podpisać umowy dla modelek. Miała
też ochotę wypytać go o Marka. Paulina tylko pobieżnie powiedziała o jego
stanie zdrowia. Seba był u niego później i może wiedział coś więcej.
-Wiesz
może jak z Markiem?-zapytała na sam koniec.
– Paulina mówiła mi, że miał mieć jakieś badanie. Coś wykazało?
-A
może po prostu pójdziesz do niego i sama sprawdzisz-rzekł niemiło.
-
Po, co?-spytała wzruszając ramionami.
-Ula
a po co chodzi się do szpitala?- zapytał z ironią. –Albo idzie się na badania,
leżeć tam albo w odwiedziny.
-
Byłam tam rano i Marek nie chciał mnie widzieć-bronił się.
-Co!?-zdziwił
się.
-Paulina
mi tak powiedziała. Spotkałam ją na korytarzu i powiedziała mi, że to do niej
dzwonił i żeby przyjechała.
-Powinienem
się domyślić- pokręcił z niedowierzaniem głową. – Ula to są jakieś totalne
bzdury. Owszem dzwonił, ale nie on tylko jakaś pielęgniarka na domowy numer. On
tam czekał na ciebie. Tylko na ciebie. Pytał nawet mnie czy wiesz i czemu nie
przyjechałaś. On cię kocha cię Ula. Mogłabyś w końcu, w to uwierzyć.
-Naprawdę-
wyraźnie rozpromieniała.
-Tak
Ula-rzekł stanowczo. – Powinnaś teraz do niego pojechać.
-Tak
właśnie zrobię Seba-rzekła wstając zza stolika. Nie mogę dopuścić żeby miłość
mojego życia wyjechała.
Dwa
razy nie trzeba było jej zachęcać.
Wzięła tylko torebkę, złapała pierwszą lepszą taksówkę i pojechała. Gdy dojechała
do szpitala na dworze było już szaro. W
jego sali również panował mrok. Drzwi były uchylone to nawet nie pukała tylko
weszła. Marek spał, chwilę popatrzyła na
niego w końcu podeszła i wzięła za rękę.
Marek z drzemki przebudził się chwile później. Przez na wpół otwarte i zamglone oczy
zauważył siedzącą przy nim kobietę, ale w sali było ciemno i Ulę wziął za Paulinę.
Nie chciał rozmawiać z nią ani wysłuchiwać o czekającej ich podróży. Zamknął
oczy i wolał dalej udawać, że śpi z nadzieją, że Paulinie wkrótce znudzi się
czekanie i wyjdzie.
-Marek
–szepnęła. W końcu obudziłeś się.
-Ula?
– rzekł cicho jakby do siebie. – Przyjechałaś jednak- ucieszył się i uścisnął
jej dłoń.
-
Tak. Rano też byłam, ale Paulina nie dała mi się z tobą zobaczyć-tłumaczyła się
wpatrując się w niego. – Nie mówmy jednak o tym teraz- dodała i machnęła
ręką. – Przyjechałam, bo muszę
powiedzieć ci coś ważnego. Rozmawiałam z Sebastianem i powiedział mi, że,
że ty. Jeśli to prawda Marek to wspaniale, bo ja też cię bardzo mocno kocham.
- Co?-
zapytał i chciał podnieś się, ale nie dał rady. – Ula możesz zawołać lekarza. Coś się dzieje z
oczami. Widzę jakby przez mgłę a w głowie kręci mi się.
Parę
minut później Marek przewieziony został na ponowną tomografię a prosto po niej
na salę operacją. Dowiedziała się tylko,
że powstał krwiak i uciskał na nerwy wzrokowe. Marka z pracowni tomograficznej
wywieźli chwile później.
-Ula
–szepnął wyciągając do niej rękę. Kocham cię nad życie i jedyne, czego pragnę
to ożenić się z tobą. Obiecaj mi, że jak wyjdę stąd cały to wyjdziesz za mnie.
-Oczywiście,
że za ciebie wyjdę kochanie- odparła ujmując jego dłoń i idąc obok jego łóżka.
– Tylko szybko wyzdrowiej i nie myśl, że może coś ci się stać.
-A
Piotr-dopytywał się nie zważając, że przysłuchują się tej rozmowie dwie
pielęgniarki.
-
Powiedziałam mu dzisiaj, że między nami się nie uda i że go nie kocham.
Zrozumiałam to dopiero, gdy dowiedziałam się, że miałeś wypadek.
- Tak
bardzo cierpiałem, gdy widywałem was razem a później ten wyjazd –mówił ze
smutkiem.
-
Nie myśl o tym już- przerwała mu. –
Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie.
-Musimy
już wjeżdżać na blok- tym razem przerwała im jedna z pielęgniarek, gdy znaleźli
się przy rozsuwanych drzwiach. – Może pani dać buzi narzeczonemu na do widzenia
–dodała na, co oboje uśmiechnęli się.
-Pa
kochanie-rzekła z czułością.
-Pa
- odparł i puścił jej rękę.
Po zniknięciu
Marka za drzwiami bloku operacyjnego zadzwoniła do Sebastiana. Chciała powiadomić również Dobrzańskich, ale
nie znała ich numeru telefonu i poprosiła o to Sebastiana. Zadzwoniła również
do domu, aby ojciec się nie martwił.
Olszański do szpitala miał najbliżej i zjawił się parę minut później
razem z Wiolettą. Wkrótce po nich dojechali Dobrzańscy z Pauliną. Rodzice Marka
skierowali się prosto do dyżurki a Paulina dołączyła do Sebastiana i Wioletty.
-Mogę
wiedzieć, co pani tu znowu robi- syknęła.
-Może
tak milej- odpowiedziała za Ulę, Wioletta. –
Ula była przy nim jak zaniewidział i ma prawo tu być.
- To
dziękuję, ale teraz już poradzimy sobie bez pani- mówiła wyniośle.
-Paula-
wtrącił się do rozmowy Sebastian ostrym tonem. – Przestań się ośmieszać i zrozum w końcu, że Marek
cię nie kocha. Nie ko-cha-
przesylabizował. Kocha Ulę. Tylko Ule i
z nią chce być. I to z nią się ożeni jak tylko wyjdzie ze szpitala. I Ula ma
prawo tu być. A to, co zrobiłaś rano to było świństwo mówiąc tak po ludzku.
Myślałaś, że się to nie wyda?
- A
może miałam siedzieć z założonymi rękoma- odparła nieuprzejmym tonem. – Jestem
pewna, że gdybyśmy wyjechali to Marek wróciłby do mnie.
-
Nawet za sto lat tego by nie zrobił Paulino. A wiesz, dlaczego?-zapytał
Sebastian. Bo jesteś wyniosła i zimna.
-Dokładnie
tak- zawtórowała Wioletta. – Jesteś
zimna jak ten martwy płaz.
-A ona jest zwykłą uzurpatorką – warknęła
Febo. Podstępem zdobyła władzę i wszystkich ogłupiła. A wy staliście się beznadziejni i pozbawieni
rozumu- rzekła spoglądając z pogardą na Sebastiana i Wiolettę. Okradnie firmę i
zostaniecie z niczym.
-
Ula nie jest z tych- wstawiła się Wioletta za przyjaciółką. Ona
jest porządna. Złodziejką też nie jest. Można
polegać na niej jak na tym Czarnym Ali Babie.
-
Spokojnie Wiola- odezwała się w końcu Ula. – Po pierwsze nie jestem żadną uzurpatorką- zwróciła
się do Pauliny. Gdyby nie ja to firma
poszłaby z torbami albo władze przejąłby pani brat, co byłoby jeszcze gorsze
niż bankructwo. Nowa kolekcja to jest szansa na odbudowanie firmy.
-Kolekcja-zaśmiała
się. – Pshemko ze szczytu spadnie na samo
dno.
- A
po drugie – kontynuowała Ula nie zważając na jej krytykę. – Marek nigdy nie związałby się z panią, bo ma
swój rozum i wie, jakie ciężkie życie czekałoby go z panią.
Odpowiedzieć
nie zdążyła, bo na korytarz wrócili Dobrzańscy i po dowiedzeniu się o jego
zdrowie wyszła tłumacząc się pakowaniem.
Rodzice
Marka byli dla niej zdecydowanie milsi i nie dali odczuć, że jest tu niemile
widziana. Pokrzepiające też były ich
słowa.
-
Znam dobrze Marka i wiem, że teraz zakochał się naprawdę pani Urszulo- rzekł
Dobrzański przysiadając obok niej. – Nigdy tak jak przez ostatnie tygodnie się
nie zachowywał. Szkoda, że pani wyjeżdża-
rzekł z żalem. – Gdyby mógł to nieba
przybliżyłby pani.
- To
bardzo miłe, co pan mówi- odparła lekko zakłopotana. – I jednak nie jadę.
–
Miło to słyszeć – odezwała się również Dobrzańska. – Muszę przyznać się, że gdy Marek powiedział
mi, dla kogo rzuca Paulinę byłam mocno zszokowana i uważałam to za kaprys i
kolejne przelotne uczucie-wyznała szczerze. –
Próbowałam nawet dla jego dobra odwieść go od tego pomysłu, ale on
uparcie trzymał się swoich uczuć i deklaracji.
Nie znałam cię dobrze, wiedziałam tylko o nieatrakcyjnym wyglądzie i nie
myślałam, że Marek spojrzy na wnętrze kobiety. Zrobił to chyba po raz pierwszy
w życiu. Zawsze obracał się wśród pięknych kobiet.
- Mi
również trudno było w to uwierzyć, że pokochał mnie, taką prostą dziewczynę z
Rysiowa- rzekła spoglądając na Dobrzańską z sympatią. – I mogę zapewnić państwa, że kocham Marka
równie mocno.
-Tak
jak Marek panią- kontynuowała Dobrzańska. –
Teraz wiem, że myliłam się i nie był to tylko romans. Może moglibyśmy
mówić ci z mężem po imieniu?- zaproponowała nieoczekiwanie.
-Będzie
mi miło-odparła szczęśliwa, bo wyglądało na to, że rodzice Marka zaakceptowali
ją.
Trzy
godziny później neurochirurg wyszedł z bloku operacyjnego z dobrymi
wiadomościami.
-Państwa
syn miał dużo szczęścia, że pani Ula odwiedziła go-rzekł patrząc na nią. – Jeszcze z pół godziny a mógłby całkiem
stracić wzrok a nawet życie. Teraz jego stan jest stabilny i życiu już nic nie
zagraża. Musi jednak przynajmniej przez dwa – trzy dni być utrzymywany w
śpiączce farmakologicznej. Dopiero później okaże się, w jakim stopniu i czy w
ogóle został uszkodzony wzrok.
-To
znaczy, że Marek może nie widzieć-zatroskała się Dobrzańska.
- To
tylko najgorszy scenariusz, ale tak jak mówiłem musimy poczekać aż odzyska
przytomność.
Było
już północy, gdy Marka przewieźli na OIOM i mogli przez szybę spojrzeć na
niego. Sebastian zaproponował też Uli, aby zanocowała u niego i Wioletty. Rano
przed pójściem do pracy również pojechała do szpitala. Przez chwilę posiedziała
przy nim, pogłaskała po dłoni, powiedziała kilka słów i pojechała do firmy.
Wieczorem miał odbyć się pokaz i choć z trudem jej to przychodziło musiała być
tam i wszystkiego dopilnować.
Pokaz,
wbrew oczekiwaniom Pauliny odniosła sukces a mistrz za kolekcję dla
przeciętnego Polaka zbierał same pozytywne recenzje. Ula jednak z sukcesu w pełni cieszyć się nie
potrafiła i myślami była w szpitalu z Markiem i chciała pojechać do niego jak
najszybciej.
Po
trzech dniach od operacji Marek mógł zostać wybudzony ze śpiączki. Ula była w
pracy, gdy zadzwonił do niej Krzysztof z tą informacją i propozycją, że jeśli
chce to może przyjechać. Chciała pojechać, ale musiała zająć się liczeniem
kosztów pokazu. Z pomocą przyszła jej Wioletta zapewniając, że śmiało może
jechać a ona z Anią i Sebastianem wszystkim się zajmą.
Gdy
dotarła do szpitala Marek był już wybudzony, ale na dłuższe wizyty nie był
gotowy i do sali można było wchodzić pojedynczo. Miał też po intubacji problemy
z mową. Tylko na chwilę mogła wejść, popatrzeć na niego, trochę porozmawiać.
Dzień
później stan jeszcze bardziej poprawił się i mógł być przewieziony na zwykłą
salę. Odzyskał również w pełni mowę.
-Jesteś-
szepnął wyciągając do niej rękę.
-Jestem-odparła
siadając na łóżku.
- To
dobrze, bo chciałem spytać cię o coś ważnego i nie daje mi to spokoju- zaczął
poważnie. – Ula wtedy na korytarzu, gdy zgodziłaś się za
mnie wyjść to nie, dlatego że miałem być operowany i było ci mnie żal.
-
Oczywiście, że nie- zapewniała gładząc jego dłoń. – Kocham cię Marek. Całe życie czekałam na
ciebie.
-Ja
też cię kocham i nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne- rzekł czule. –
Możesz schylić się- poprosił z błyskiem w oczach. – Chciałbym pocałować cię a
kroplówka i ta aparatura trochę przeszkadzają w siadaniu.
Schyliła
się tak jak ją poprosił. Była przygotowana na lekkie muśnięcie ust, ale Marek
wolną ręką przytrzymał głowę i zmysłowo muskał je górną a później dolną wargę.
-Kochanie
jak tylko wrócę do pełni sił zrobię to znacznie lepiej- szepnął jej prosto w
ucho. – I oświadczę się jak należy.
Marek
w szpitalu przebywał jeszcze dwa tygodnie i nabierał siły. Okulista miał dla
niego całkiem dobre wieści, bo jego wzrok był w lepszym stanie niż
przypuszczano. Szans na całkowite wyleczenie pourazowego uszkodzenia nerwu
wzrokowego, co prawda nie miał i już do końca życia miał mieć osłabioną ostrość
wzroku to odpowiednio dobrane okulary miały to korygować. Ula wpadała do niego dwa razy dziennie. Rano
przed pracą i popołudni po pracy. Zaczęło być to męczące i Marek zaproponował
jej, aby wprowadziła się do niego już teraz. Ustalili, bowiem prędzej, że po
wyjściu ze szpitala i na czas rekonwalescencji zamieszkają razem. Dając jej
klucze zapewnił, aby czuła się jak u siebie w domu, zapełniła lodówkę i
poukładała wszystko po swojemu.
W
dniu jego powrotu do domu Ula wzięła wolne i przygotowała powitalny obiad. Później
do samego wieczora leżeli na kanapie w salonie i cieszyli się swoim
towarzystwem. Rozmawiali, całowali się i nadrabiali stracony czas.
-Chciałbym
już dzisiaj z tobą kochać się, ale to nie jest wskazane- usprawiedliwiał się
wieczorem.
-Wiem
i nie mam żalu-rzekła łagodnie. – Będziemy spać koło siebie, cieszyć się sobą i
to mi w zupełności wystarczy, bo jeszcze całkiem niedawno były to tylko moje
marzenia a teraz jest rzeczywistość.
-I
moje skarbie-rzekł patrząc prosto w jej oczy. – Stały się one długo po twoich,
bo stały się one dopiero od czasu wyjazdu do Spa, ale były. Jeśli zrozumiałaś,
co chciałem powiedzieć.
- Zrozumiałam.
Tylko, o czym teraz będziemy marzyć kochanie?
Dzień
później Marek wybrał się na samotne zakupy do jubilera. Pamiętał mniej więcej, jaki
pierścionek podobał się jej i chciał kupić coś podobnego. Zdecydował się na mały pierścionek z białego złota
z szafirem i brylancikami. W drodze powrotnej wstąpił jeszcze do kwiaciarni i
do sklepu spożywczego. Po powrocie do domu zajął się obiadem. Ukochana wróciła o obiecanej godzinie.
Elegancko zastawiony stół, bukiet kwiatów tak, jaki i Marek w garniturze
zaskoczyło ją, ale domyśliła się skąd to wszystko. Marek z oświadczynami długo
nie zwlekał i nie robił z tego ceregieli.
Tuż po przyjściu i zdjęciu przez Ulę kurtki tak zwyczajnie uklęknął przed
nią i poprosił o rękę.
-Ula
czy wyjdziesz za mnie? –zapytał wprost otwierając małe bordowe pudełeczko w
kształcie serca.
-Myślę,
że jest to bardzo prawdopodobne Marek, ale pod warunkiem, że ślub będzie
skromny i zero seksu przed ślubem.
-Na
takie małe ustępstwo jestem gotowy się zgodzić- odparł bez zastanowienia
wsuwając na jej palec pierścionek. Następnie wstał z kolan i zwieńczył tę
uroczystą chwilę namiętnym pocałunkiem.
Tydzień
później w mieszkaniu Marka wyprawili małe przyjęcie zaręczynowe dla najbliższej
rodziny i przyjaciół.
Pięć tygodni później
-To
by długi dzień skarbie-szepnął, kiedy znaleźli się w sypialni.
-Skoro
jesteś zmęczony to może powinieneś od razu położyć się spać- zasugerowała.
-Aż
tak żeby nie kochać się z tobą to nie jestem- szybko odparł nachylając się nad
nią.
Przywarł
wargami do jej ust delikatnie muskając je. Chciał stopniowo rozbudzać siebie i
Ulę. Miała to być ich pierwsza noc po wypadku i noc poślubna. Ślub udało im się
załatwić w pięć tygodni i był tak jak Ula chciała skromny. Tylko najbliższa
rodzina i przyjaciele.
Delikatne pocałunki wkrótce przestały im
wystarczać.
Nie jestem przecież na pierwszej randce-
myślał Marek. Usta Uli były takie słodkie a jej zapach skóry sprawiał, że
ogarnął go głód żądzy. Znalazł zamek od
sukienki i rzucił niedbale na kanapę w salonie. Jego marynarka wylądowała wkrótce
obok i wrócił do jej ust. Teraz całował zachłannie nie tylko usta, ale i szyję,
dekolt i piersi. Wziął ją w końcu na ręce i zaniósł na łóżko. Jego ręce wędrowały
po całym ciele Uli głaszcząc i pieszcząc. Ula w tym czasie mierzwiąc jego włosy
oddawała pocałunki.
-Marek
nie powstrzymuj się zbyt długo- szepnęła pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim
pocałunkiem.
Jej
słowa zdziwiły go, ale i podziałały na niego natychmiast. Szybko pozbył siebie
i Ule z bielizny. Pieszcząc jej piersi czuł jak narasta w nim pożądanie. Ula w
dodatku tak zmysłowo wzdychała i bawiła się jego torsem. Ten pierwszy raz w Spa był spokojny a teraz
wszystko wskazywało, że będzie to gorąca noc.
Ich oddechy stawały się coraz szybsze a ruchy gwałtowniejsze. Wyczuł chwilę, kiedy Ula rozchyliła nogi i
mógł wejść w jej ciało. Trzymała go mocno rękami i nogami tak jakby nigdy nie
chciała już go wypuścić. Ciągle smakując jej usta i kąsając piersi delikatnie
zaczął poruszać się. Ula szybko dostosowała się do jego rytmu i ekstaza
pożądania wzrastała w nich obojga. Chcąc poczuć go głębiej wygięte jeszcze plecy.
Ruch ten jeszcze bardziej ich zespolił, Marka bardziej pobudził a do spełnienia
brakowało niewiele. Doszli równocześnie rozkoszując się swoimi orgazmami a jej
wnętrze wypełnił żar. Poprzednim razem
Marek był zabezpieczony tak jak przed laty Bartek i dopiero teraz mogła poczuć w
pełni tą rozkosz. Ta fala rozkoszy zalewała ją raz po raz i chciała, aby trwała
jak najdłużej. Ruchy jednak stawały się
coraz słabsze i w końcu opadł na nią wyczerpany, zaspokojony i szczęśliwy.
-Nie
sprawiłem ci bólu- zapytał, gdy oddech uspokoiły się całkiem. To było dość
szalone.
-Nie
kochanie-zaśmiała się kładąc głowę na jego torsie. – To był niesamowite i
proszę o więcej takich nocy.
-Kiedy
tylko zachcesz skarbie- odparł kąsając jej ucho. – Nawet marzę, o czym takim w naszym biurze –
dodał patrząc na nią łobuzersko. – I jak
tylko wrócimy z podroży poślubnej zamierzam kochać się z tobą na biurku, na
kanapie i na fotelu- obiecywał zmysłowym głosem.
-A
możesz dać mi to na piśmie-zapytała nieśmiało. – Tak na wszelki wypadek gdybyś
zmienił zdanie.
Jeśli są błędy to przepraszam. Nie mam czasu sprawdzić, a do środy nie
chciałam czekać z publikacją.