Ciąg dalszy miniaturki
12, 9 , 11.
Takie małe, co nieco wakacyjno- sielankowe.
Dla przypomnienia. Ula i
Marek mają już ponad czteroletnią córkę Emilkę i trzymiesięcznego syna Tomka.
Wiola i Sebastian mają równolatkę Emilki, Natalkę a Wiola jest teraz w szóstym
miesiącu ciąży.
-Tatusiu
chcę iść na plażę- usłyszał Marek cichy głos swojej córki i poczuł potrząsanie
za ramię. Z ociąganiem otworzył oczy i spojrzał na stojącą przy łóżku z
wiaderkiem Emilkę.
-Chcę
iść na plażę budować zamek-powtórzyła się.
-Kotku,
ale jest wcześnie-rzekł i sięgnął po telefon chcąc sprawdzić godzinę.– Jest dopiero
dwadzieścia po siódmej. Tomek w nocy płakał i chciałbym jeszcze pospać. Ty też
powinnaś jeszcze spać. Wczoraj cały dzień prawie byliśmy w podróży i późno
poszłaś spać.
-
Ale jest już jasno, a Natalka też idzie- trochę skłamała, bo jej koleżanka
robiła dokładnie to samo w sypialni swoich rodziców.
Chcą
nie chcąc Marek wstał narzucił szlafrok i wyprowadził córeczkę ze sypialni.
Przed wyjściem rzucił jeszcze okiem na żonę i syna. Oboje smacznie spali. Na
korytarzu spotkał równie zaspanego Sebastiana ze swoją córeczką.
-Poranna
pobudka, co Seba- zagadnął Marek.
-No-odparł
Olszański. Wszystko, przez Emi. Natka
powiedziała, że Emilka idzie na dwór i ona też chce.
-Ja
usłyszałem dokładnie to samo- rzekł z ciągle zaspanym głosem i drapiąc
nieogoloną brodę. — Z tą różnicą, że to Natalka
idzie i ona też chce.
-Cwaniary
małe- westchnął Olszański.
Za te ich małe kłamstewka nie mogli się jednak
gniewać. Bądź, co bądź obie były córeczkami tatusia. Musieli też docenić to, że
dziewczynki same ubrały się. Chociaż Emilka miała ubraną bluzeczką na lewą
stronę, a Natalka nie do pary skarpetki i niezapięte sandałki.
Po
szybkiej toalecie Marek wziął się za smażenie jajecznicy dla wszystkich a Sebastian
poszedł do sklepu po bułki. Dziewczynki
natomiast oglądały bajki. Pół godziny później śniadanie było gotowe i obie
rodziny mogły zasiąść do stołu. Ula i Wiola zwabione zapachem śniadania również
wstały.
Do
Stegny przyjechali wczorajszego popołudnia i mieli spędzić tutaj trzy tygodnie.
Dobrzańscy wspólnie z Olszańskimi wynajęli dla siebie nieduży domek. Na dole
mieścił się salon z wyjściem na taras i na mały skwer z drzewem, kuchnia i
łazienka. Na piętrze natomiast mieściły
się trzy sypialnie. Dla każdego małżeństwa osobna i jedna wspólna dla Emilki i
Natalki. Choć był już początek września to ciągle było ciepło i woda w morzu
również była w miarę ciepła, aby dziewczynki mogły, chociaż zamoczyć nóżki a
oni wziąć krótką kąpiel. Specjalnie
wybrali tak późny termin wakacji, aby było już po sezonie i mniej tłoczno. Ponadto Tomek prędzej był za mały na taki
wyjazd a teraz miał już prawie trzy miesiące i ten najgorszy okres za sobą. Przez
ten czas ku uciesze rodziców i dziadków rósł zdrowo. Był też grzecznym
niemowlakiem i rzadko płakał. Nawet podróż minęła bez płaczu. Marek z
Sebastianem starannie przygotowali się do wyjazdu. Wybrali miejscowość w miarę
blisko Warszawy, zaplanowali trasę i postoje. Nawet to, aby ich córeczki
jechały razem, samochodem Sebastiana i nie marudziły. Ula tym sposobem mogła
mieć też dla siebie i synka całe tylne siedzenie ich auta.
Po
śniadaniu Marek z Sebastianem poszli na plażę ze swoimi córeczkami, a Ula i
Wioletta zostały w domku z Tomkiem.
-Piękny
widok, prawda Ula-westchnęła Wiola patrząc na morze w oddali. —Chciałabym również wyjść, ale upał za duży
jak dla mnie i Sary- dodała gładząc już mocno zaokrąglony brzuszek.
-Spokojnie
Wiola i my pójdziemy na plaże- uśmiechnęła się na myśli o wieczornych planach. – Marek i Sebastian obiecali nam, że
wieczorem wyjdziemy na spacer.
-Jeśli
będę się dobrze czuła- rzekła bez wiary. —
Gdy byłam w ciąży z Natalką to czułam się lepiej i taka gruba nie byłam.
-Każda
ciąża jest inna- odparła sensownie.
–Wiem, ale Sebastian teraz tylko Natalkę widzi.
Nawet mu się nie dziwię, bo wyglądam jak
ten Hipcio z bajki Natalki.
-Wiola
głupot nie gadaj- oburzyła się na słowa przyjaciółki. — Podobasz
się Sebastian tak samo mocno jak za czasów, gdy byłaś szczupła. I zrobiłby dla
ciebie wiele. Zapomniałaś już jak zjechał pół miasta w poszukiwaniu dla ciebie
sukienki ciążowej w kolorze szmaragdowym?
Albo jak w drodze tutaj na postojach masował ci stopy?
-Nie
zapomniałam – odparła, ale bez przekonania.
— Mam tylko nadzieję, że po porodzie szybko wrócę do formy i figury jak
ty.
-Uważasz,
że mam ładną figurę?-zapytała wyraźnie zadowolona z komplementu.
-Pewnie
Ulka- odparła bardzo przekonująco. — Nawet niepomalowanym okiem to widać. Marek
tak samo patrzy na ciebie jak za czasów początku waszego małżeństwa. Gdy pokażesz
mu się w tym stroju kąpielowym który kupiłaś to... . O Boże Ula-urwała nagle.
-Co
się stało- zapytała Ula zrywając się z leżaka. – Coś z ciążą.
-
Nie. Oni są na plaży, a co jest na plaży?
-Piasek,
plażowicze, upał-zaczęła wyliczać.
-Plażowiczki
Ula- sprecyzowała. — Skąpo ubrane,
opalone i gorące. Przecież to dla nich raj.
-Nie,
Wiola –rzekła z niedowierzaniem. – Marek
i Seba zmienili się. Przecież sama mówiłaś, że Marek patrzy na mnie zakochanym
wzrokiem.
-Może
i mówiłam, ale oni są tak jakby wyposzczeni i nie wiadomo, co może im do głowy
strzelić. Nie wiem jak ty, ale ja Cebulka sprawdzę czy nie ma śladów pomadki
albo perfum.
-Wiola
jak sprawdzisz, jak są nad morzem pójdą wykąpać się i ślad zmyją się?
-Fakt-zasępiła
się. – Nic im nawet nie udowodnimy.
-Zapytamy
Emilkę i Natalkę, co robili-odparła nieco nakręcona przez Wiolę. – Dziecko zazwyczaj prawdę mówi. Ja spytam
Emi a ty Natalkę. Osobno na wszelki wypadek.
Czarny
scenariusz Wioli sprawdził się, bo obie dziewczynki po przyjściu, gdy zostały
same ze swoimi mamusiami zgodnie stwierdziły, że na plaży tatuś i wujek
rozmawiali z panią Julią i Basią. Panie
leżały obok i były bardzo ładne i miłe, bo częstowały ich cukierkami i
winogronem, a na koniec tatuś i wujek umówili się z nimi na jutro. Ula
wszystkie te rewelacje przyjęła nader spokojnie i próbowała nie wierzyć, choć
fakty mówiły, co innego. W przeciwieństwie do Wioli, która zrobiła Sebastianowi
awanturę, chociaż nie powiedziała mu, za co, a on to wziął za jej zmienny
nastrój związany z ciążą. Zamierzała też nakryć męża na gorącym uczynku.
-A
nie mówiłam Ula-rzekła do Uli, gdy tylko mogły chwilę same porozmawiać. – Jeden
dzień na urlopie i już znaleźli sobie kogoś. Żeby, chociaż byli sami, ale my tu
też jesteśmy.
-Wiola,
ale to nie możliwe – mówiła bez przekonania. — Marek nie mógłby.
-Seba
też nie, a Natalka mówiła, że tej całej Basi telefon naprawiał i jadł ciasteczka
czekoladowe. On za ciasteczka czekoladowe dałby się pokroić i posiekać w drobny
mak.
-Marek
tak samo- odparła zasmucona.
-Jutro
pójdziemy za nimi i nakryjemy ich na gorącym uczynku-zadecydowała. –To wojna Ula. Albo my, albo one.
Następnego
dnia przed dziesiątą obaj panowie wraz z córeczkami wyszli na plażę, a Ula z
Wiolettą i Tomkiem chwilę po nich. Wiedzieli gdzie ich szukać, bo poprzedniego
dnia popołudniem byli tam na spacerze. Już z daleka dostrzegli ich w
towarzystwie dwóch blond piękności w obcisłych szortach dżinsowych i
podkoszulkach równie dopasowanych. Ich córeczki natomiast bawiły się przy
brzegu morza. Zanim jednak doszły do
mężów obie dziewczyny odeszły kawałek dalej i tam rozłożyły koc. Pojawienie się
żon mocno zdziwiło obu mężczyzn.
-I,
co –wrzasnęła Wiola na męża. — Panienek
zachciało podrywać się wam.
-Wiola,
co za głupoty opowiadasz? – pytał z politowaniem. Jakie podrywanie?
-Natalka
i Emilka powiedziały nam wszystko o Basi i Juli i o ciasteczkach.
-Wiola
to jakieś nieporozumienie- próbował coś powiedzieć.
-Nieporozumienie
to nasz ślub był- nie dała mu szansy na tłumaczenie. – Takie świństwo zrobić mi
i Natalce i to tydzień przed rocznicą ślubu.
-Wiola
uspokój się – próbował wpłynąć na żonę.
— Patrzą na nas.
-Niech
sobie patrzą –wytykała mu. – Do tamtych też pójdę jak trzeba będzie- dodała
wskazując na leżące nieopodal kobiety.
Ula
tymczasem milczała i czekała, aż powie coś Marek.
-Ula
chyba nie myślisz, że mógłbym umówić się z kimś tutaj- rzekł w końcu z wyraźną
urazą.
-Lubisz
ciasteczka czekoladowe- wyrzuciła mu bezsensownie.
-Lubię
i czekoladowe i kokosowe i takie zwykłe z cukrem- mówił z entuzjazmem, chociaż
Uli do jego nastroju było daleko. — Tylko nie rozumiem, co mają ciasteczka do pani
Basi i Juli. Możecie nam to wyjaśnić jakoś rozsądnie? -zapytał obie.
-A
ty możesz powiedzieć nam, kim one są- odparła Wiola.
-W
każdej chwili, bo właśnie idą- oznajmił wskazując palcem zza ich plecy.
Obie
wzburzone kobiety obejrzały się. Jedynymi osobami, które podążały w ich
kierunku były dwie panie w kapeluszach słomianych, płóciennych jasnych
spodniach do kolan i przewiewnych bluzeczkach. Kobiety już z daleka wyglądały
na ładne, ale miały jakieś pięćdziesiąt- sześćdziesiąt lat.
-Pani
Basia dostała od dzieci telefon dotykowy nie umiała uruchomić aparatu i
poprosiła nas o pomoc – zaczął tłumaczyć Marek, gdy obie kobiety zamilkły. — A dzisiaj
mają coś przynieść.
-Co?-
zapytała Wiola, bo dalej nie ufała mężczyzną.
- To akurat jest niespodzianka dla
ciebie-odparł jej Sebastian. – Na rocznice ślubu.
-
Wiola chyba wygłupiłyśmy się –rzekła Ula ze skruchą.
-Nie
da się ukryć- odparł jej Marek patrząc wymownie na żonę.
-Przepraszam-
rzekła Ula z potulną miną. — Z tego, co
mówiła Emilka to wynikało, że to ktoś, z kim chcieliście się umówić.
-To
trzeba było spytać nas a nie dziewczynek- wytknął Sebastian.
-Ale
z nimi tam rozmawialiście-rzekła Wiola wskazując blond piękności.
-Same
podeszły i spytały czy jesteśmy sami- usprawiedliwiał się Marek. — A
jak powiedzieliśmy, że z dziećmi to odeszły. Nie wiem jak mogłyście w ogóle o
coś takiego nas osądzać- dodał oskarżycielskim tonem i spoglądając ze smutkiem
w oczach na Ule.
-Bo myślałam, że taka gruba nie podobam się
już Sebastianowi- odparła Wiola. — A Ula
tak przy okazji zwątpiła. Za bardzo nakręciłam ją- sumiennie wzięła winę na
siebie.
-Porozmawiamy
później– odparł Marek, gdy pani Basia i Julia dochodziły do nich. — Ala
łatwo mieć nie będziecie.
Kobiety
okazały się bardzo miłe i chwilę porozmawiały z całą czwórką. Ula i Wioletta dowiedziały się, że
poprzedniego dnia Marek i Sebastian dużo o nich opowiadali i były to same
pozytywne rzeczy. Nie mogły nadziwić się też, że Marek i Sebastian to tacy
uczynni i przykładni mężowie i ojcowie i tylko pozazdrościć takich mężów. Na koniec krótkiego spotkania dziewczynkom
dały lizaki w kształcie misiów, a Sebastianowi tajemniczą kopertę.
-To,
co robimy z naszymi agentkami– zapytał żartobliwie Marek, Sebastiana, gdy panie
odeszły.
- No
nie wiem- zastanawiał się Olszański. – Może szlaban na zakupy?
-Nie
–zaprzeczył Marek. — Dla Uli byłaby to nagroda a nie kara. Wiesz
jak ona nie lubi zakupów.
-Fakt.
To moja Wiolka nie może bez nich żyć- stwierdził racjonalnie. — Fryzjer, kosmetyczka też nie, bo to dla nas
tak ładnie wyglądają- wykluczał kolejne warianty Sebastian.
-To
może szlaban na miesiąc na wizyty w tym ich klubie B&B- podsunął pomysł tym
razem Marek.
-
Odpada –odparł sceptycznie Sebastian. — Wiola ostatnio ma na pieńku z jedną z
dziewczyn, to przestała chodzić.
-To
nie wiem Seba, co jeszcze możemy wymyślić- rzekł wysilając umysł.
-Przepraszam
bardzo, ale my tu jesteśmy- wtrąciła Wioletta.
— Jakbyście nie zauważyli.
-Zauważyliśmy
Wiolka, zauważyliśmy- odparł mąż nie patrząc nawet na nią. – To może szlaban na tę telenowele „
Alessandra”. Przynajmniej przez ten czas jak tu jesteśmy.
-To
jest pomysł- podchwycił Marek. — Ula
ogląda, Wiola też. Angela właśnie zepchnęła Alessandrę ze schodów a ta uderzyła
się w głowę i straciła pamięć, to robi się ciekawe.
-Oglądasz
to?- zdziwił się Olszański.
-Seba
jak ty coś powiesz- rzekł spoglądając na niego z pobłażaniem. — Ula wczoraj oglądała w sypialni to stąd
wiem.
-
Ula słyszysz to-odezwała się ponownie Wiola. — Traktują nas jak powietrze i kpią- mówiła
oburzona chyba bardziej z faktu zakazu oglądania ulubionej telenoweli niż ich
gadaniem.
- Spokojnie-
odparła jej Ula. — Niech sobie nas karzą, jak chcą i mówią, co
chcą. Wszystkie odcinki lecą w Internecie i to z wyprzedzeniem. A nam się należało, bo to było głupie.
-Nawet
bardzo głupie- odparł jej Sebastian.
-Kochanie-
rzekł czule Marek obejmując żonę. — Ty,
Emilka i Tomek jesteście dla mnie najważniejsi na świecie i nigdy, przenigdy
nie mógłbym cię zdradzić, zranić i stracić to wszystko. Do dzisiaj czuję te
uczucie, gdy byłaś z Piotrem. To za
bardzo boli Ula. Jest mi po prostu przykro, że mogłaś coś takiego o mnie
pomyśleć.
-Dokładnie
tak- dodał Olszański. — Pięć lat
wierności, a wy z takim, czymś wyskakujecie.
-
Ok- rzekła Ula. — Był to bardzo głupie, niedorzeczne, żałosne, bezsensowne i
etcetera, ale możecie nam to chyba wybaczyć?
-Pod
warunkiem, że więcej razy nie będziecie posądzać nas o zdradę-odparł Marek za
siebie i przyjaciela.
-Ja
na pewno nie- pierwsza odezwała się Ula.
-Ja
też nie- poparła ją Wioletta. — Słowo
harcerki.
-To,
co Seba?- zapytał przyjaciela, ale patrząc na żonę. — Puszczamy w niepamięć? W końcu koszule nam prasują, piorą skarpetki,
domem zajmują.
-A
mamy inne wyjście- odparł mu Sebastian spoglądając na Wiolettę. — Kochamy je
ponad wszystko, ze wszystkimi wadami i zaletami.
Oprócz
tego małego nieporozumienia reszta czasu na wspólnym urlopie obu rodzinom
minęła bardzo przyjemnie. Panowie zgodnie stwierdzili, że Uli i Wioli należy
się odpoczynek i to oni przejęli większą częścią obowiązków. Wstawali pierwsi i
zajmowali się zakupami, śniadaniem i dziewczynkami. Pilnowali, aby umyły się i
jak należy ubrały. Nauczyli się nawet zaplatać warkocza i nie takiego zwykłego,
ale i dobieranego. Po tych wszystkich
porannych czynnościach szli całą grupą na plażę, na zwykły spacer do parku, na
plac zabaw, wesołego miasteczka albo na zwiedzanie okolicy. Po powrocie natomiast pomagali przy obiedzie
i sprzątaniu. Resztę dnia i wieczory spędzali na kolejnych przechadzkach albo na
wypoczywaniu na tarasie. Z wyjazdu najbardziej cieszyły się dziewczynki, bo Olszańscy
od miesiąca mieszkali w Pomiechówku i spotykały się rzadziej. Teraz mogły nadrobić
czas i być ze sobą przez cały czas i bawić się.
Zwłaszcza podobała się im plaża, muzeum zabawek z Kinder Niespodzianki,
Piracka Zatoka i przejazd kolorową kolejką wąskotorową. Oprócz tego mogły
cieszyć się z całodziennej obecności swoich tatusiów, bo obie były ukochanymi i
rozpieszczonymi córeczkami. Ula i Wioletta z czasem zaczęły być nawet
zazdrosne, bo małe nabrały nawyku mówienia, że tata albo wujek robi to albo
mówi tamto. Dorośli z wyjazdu również skorzystali, bo oprócz tego, że małżonkowie
mogli więcej czasu spędzić ze sobą to i Ula z Wiolettą a Marek z Sebastianem.
Tydzień
po przyjeździe nad morze Wiola i Sebastian obchodzili piątą rocznicę ślubu. Jeszcze
przed wyjazdem na wakacje Olszański ustalił z Dobrzańskimi, że zajmą się
Natalką a oni będą mieć cały wieczór dla siebie. Zanim wyszli to wspólnie z
rodziną Dobrzańskich zjedli uroczysty obiad i obejrzeli prezenty. Natalka z Emilką
podarowały im laurki a Ula z Markiem duże kąpielowe ręczniki z wyhaftowanymi
imionami i krótkimi miłosnymi wierszykami. Sebastian żonie podarował kubek z
jego fotografią, a ona mu breloczek na kluczyki z bursztynem. Wieczorem
natomiast poszli na kolację a później na przedstawienie. Była to ta niespodzianka, którą miał dla
Wioletty, Sebastian. Panie spotkane na plaży miały bilety, ale wyjściem na
nowoczesne przedstawienie opartego głównie na głośnym śpiewie z efektami
świetlnymi zainteresowane nie były i odstąpiły je Sebastianowi. Wiola natomiast
takie rozśpiewane widowiska lubiła. Do domu wrócili szczęśliwi i zadowoleni.
Ula
z Markiem również mieli jedno popołudnie i wieczór tylko dla siebie. Marek dla Uli
wybrał smażalnię ryb, w której można było zjeść również inne dania, kino
plenerowe, a na koniec lody i spacer rozświetlonymi uliczkami miasteczka i
plaży.
-Jest
tak pięknie Marek, że nie mam ochoty wracać ani do domku, ani do Warszawy-
rzekła Ula wdychając morskie powietrze.
- Masz
rację kochanie-odparł bezspornie. — W domu z tobą i dziećmi jest cudownie, ale
takie chwile sam na sam są najwspanialsze.
-Tak
dawno nie byliśmy sami na takim zwykłym spacerze czy wyjściu- westchnęła
przytulając się bardziej do Marka. — Ostatnio
wchodzimy tylko służbowo i na zakupy a ostatnie takie całkiem prywatne wyjście
mieliśmy wiosną po moich urodzinach.
-Obiecuję
ci, że jak wrócimy do domu to się to zmieni i będziemy wychodzić przynajmniej
dwa razy w miesiącu- zapewniał szeptem. — Rodzice zawsze powtarzają, że chętnie zajmują
się dziećmi, to będziemy zostawiać je z nimi, a my będziemy mieć czas tylko dla
siebie. Pójdziemy nad Wisłę, do palmiarni, do parku, na zapiekanki i w inne
cudowne miejsca.
-Brzmi wspaniale-rzekła uśmiechając się. — Żeby tak jeszcze móc częściej spotykać się z
Wiolettą. Od czasu jak wyprowadziła się do Pomiechówka to tylko telefony nam
zostały i widziałam ją tylko raz i tylko, dlatego że miała kontrolne badania.
-Ja z
Sebastianem widzę się tylko, dlatego że pracujemy razem. I to głownie w przerwie na obiad, bo od razu
po pracy jedzie do domu. A jeszcze
miesiąc temu wychodziliśmy pobiegać, czasami do klubu.
- Mam
pomysł Marek- odparła wyraźnie ożywiona.
— Może porozmawiamy z nimi i
zaproponujemy, żeby przynajmniej raz w miesiącu spotykać się razem na weekend u
nas albo u nich. Możemy też gdzieś
wyjeżdżać razem. Co ty na to?
-Dobry
pomysł skarbie- rzekł z równym podekscytowaniem. — Na pewno im i dziewczynkom
spodoba się.
Pomysł Uli spodobał się Olszańskim, jak najbardziej, bo im również brakowało dłuższych wspólnych spotkań. Zwłaszcza Wioletcie, która stwierdziła, że ploteczki z Ulą przez telefon to nie to samo, co wi fi. Na razie zamierzali cieszyć się czasem spędzonym tutaj.
Pomysł Uli spodobał się Olszańskim, jak najbardziej, bo im również brakowało dłuższych wspólnych spotkań. Zwłaszcza Wioletcie, która stwierdziła, że ploteczki z Ulą przez telefon to nie to samo, co wi fi. Na razie zamierzali cieszyć się czasem spędzonym tutaj.
Czas
w Stegnie szybko mijał i w końcu urlop dobiegł do końca i czas było wrócić do
domu i zajęć. Do Warszawy powrócili wypoczęci, zrelaksowani, szczęśliwi i z postanowieniami
do zrealizowania.
*Kolejny wpis ok. 25 września.
* Miniaturka do końca nie sprawdzona, ale
dodaję, bo jutro praca, pakowanie i wyjazd nocny
Ciepła i bardzo rodzinna mini, choć nie obyło się bez zgrzytów. Zazdrość to jednak paskudna rzecz. Z drugiej strony obie dziewczyny pamiętają jakie życie wcześniej wiedli ich mężowie, więc i o podejrzenia nietrudno. Obecność dzieci sprawia, że ta mini jest przesłodka. Obie dziewczynki są przeurocze i najwyraźniej już są przyjaciółkami. Morał z tej bajki wyciągnęłam taki, że jeśli nawet kiedyś wiodło się rozrywkowe życie, to życie rodzinne daje dopiero poczucie bezpieczeństwa, stabilizację, domowe ciepło i rodzinną miłość. Takie wartości są nie do przecenienia i myślę, że żaden z panów ani Marek, ani Sebastian nie zamienili by tego na szaloną przeszłość.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
PS.
Liczba mnoga od "Mężczyzna" - Mężczyznom nie mężczyzną
Podobnie w wypadku "Dziewczynka" - Dziewczynkom nie dziewczynką.
To rzuciło mi się w oczy, ale poza tym świetnie.
Bardzo fajna mini
OdpowiedzUsuńMM
Dzięki dziewczyny za te komentarze i za ewentualne jeszcze dodane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich miło.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRodzinna i bardzo fajna miniaturka.Ale mnie U tak najbardziej rozwalila sytuacja z Panią Basią i Julią. To było mega :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Gdyby małe sprecyzowały ile mają lat albo chociaż Ula albo Wiola spytała to nie było by zazdrości i niedomówień. Nie byłby też miniaturki.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło
Przepiękna miniaturka taka rodzino-sielankowa. Ulka i Violka zazdrosne ,ale wszystko się wyjaśniło. Czekam na więcej takich. A Violetta w twoim opowiadaniach zawsze świetna. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń