sobota, 3 września 2016

Przed poznaniem się.Mini okolicznościowe



Z podziękowaniami za 100 000 odsłonięć.
Mam nadzieję, że rozczarowani nie będziecie, bo Ula i Marek tak jakby osobno. 

    


- Ala, co tam się dzieje- zagadnęła bufetowa Ela kadrową.  – Hałas na całą firmę słychać.
-Jak to, co?- odparła wzruszając ramionami. – Zwalniają Aśkę. Paulina jak zwykle dowiedziała się o romansie Marka.
-A taka była pewna- wycedziła Ela.  – Marek mnie kocha, zostawi Paulinę- mówiła naśladując Asię.
-Czy to prawda, że Aśka…- zaczęła dopytywać krawcowa Iza, która nieoczekiwanie chwilę po Eli pojawiła się na korytarzu. Nie zdążyła, jednak dokończyć zdania, bo obie równocześnie odparły, że tak.
-To do tej twojej pracowni również to już dotarło?- zapytała jeszcze Ala.
-Już chyba wszyscy wiedzą- odparła Ela za Izę. –  Roznosi się to lotem błyskawicy. Zobacz ile osób przechadza się po korytarzu. Niby z jakimiś papierami.
-Ciekawa jestem, kto będzie następny- zastanawiała się Iza.
-Kolejna naiwna-odparła jej Ela uśmiechając się lekceważąco. – Co one mają w głowach? Marek nawet za sto lat nie zmieni się i nie rzuci Pauliny.
-Podobno razem z panią Basią ma odejść pan Krzysztof i jego miejsce ma zająć Marek albo Aleks- poinformowała koleżanki Ala.  – Jeśli będzie to Marek to będzie potrzebował kogoś kompetentnego a nie tylko ładnego.
-Nie daj Boże, żeby Aleks został prezesem- wzdrygnęła się na samą myśl bufetowa Ela. – On sobie z ludzi nic nie robi. Gdy przychodzi do bufetu to niektórzy od razu wychodzą. Lepszy jest już Marek z kolejną naiwną. On jest przynajmniej miły dla wszystkich.
-To prawda- odparła Iza. –  Może skoro będzie pod ścianą to zatrudni kogoś miłego i fajnego.
Chwilę później odskoczyły od drzwi, bo z pokoju Sebastiana wyszła Paulina Febo z Markiem Dobrzańskim.  Mina kobiety mówiła wszystko. Była wściekła i obrażona. Marek natomiast miał minę jakby nic się nie stało. Nie pierwsza i nie ostatnia –pomyślał zuchwale. Będzie kolejna i jeszcze następna- i już w myślał cieszył się na kolejne panienki.  Nie przypuszczał nawet, że ta była tą ostatnią i z kolejną będzie całkiem inaczej.
Związek Pauliny i Marka był nietypowy i różnił się od innych par. Marek miał to do siebie, że zdradzał swoją nieoficjalną jeszcze narzeczoną notorycznie. Z modelkami, sekretarkami, dziewczynami z klubu.  Miał już taka naturę, a uroda mu w tym pomagała.  Nie zamierzał też zmieniać się. Zwłaszcza, że za każdym razem Paulina wybaczała mu. Za bardzo bała się porzucenia i skandalu związanego z tym. Wolała już być zdradzana, co tajemnicą też nie było niż porzuconą.
 Paulina dla wyładowania stresu i złości chodziła do klubu na fitness. Miała tutaj jedną dziewczynę Wiolettę z obsługi, z którą czasami rozmawiała. Dziewczyna zbyt inteligentna nie była, ale odpowiadało jej to, bo mogła nią pokierować na własne potrzeby. Już przy poznaniu zorientowała się, że Wiolę interesują tylko pieniądze, drogie ciuchy, kosmetyki i bogaci faceci.
Marek natomiast razem ze swoim najlepszym przyjacielem Sebastianem chodzili do nocnego Klubu 69. To tam odreagowywał, delikatnie mówiąc, wybuchowy charakter Pauliny. Alkohol, łatwe panienki i beztroska zabawa były całym ich życiem. Takie życie obojgu panom pasowało i nie zamierzali tego zmieniać.
Choć od czasu incydentu z Aśką minęło ponad tydzień, a Marek pracował nad udobruchaniem Pauliny, to kobieta ciągle do końca udobruchana nie była. Robił to tylko, dlatego że dzień po zwolnieniu Aśki, podczas uroczystego rodzinnego obiadu jego ojciec oświadczył, że odchodzi z firmy a jego miejsce zajmie on albo Aleks. Nie wiedział, jednak jak zamierza ojciec dokonać wyboru i kiedy. Na wypadek ewentualnego głosowania członków zarządu musiał liczyć na głos Pauliny. To natomiast wiązało się z tym, że musiał żyć z nią w zgodzie, zachowywać się jak najlepiej i co najważniejsze odstawić na jakiś czas życie nocne. Również rodzice nieustannie prawili mu kazania na temat jego prowadzenia się i zdradzania biednej Paulinki. Dla nich również musiał udawać przykładnego syna, pracownika i narzeczonego.

 Marek był realistą i w coś takiego jak wielka miłość nie wierzył. Tak samo jak nie wierzył w sny. Zresztą snów zazwyczaj nie pamiętał albo zbyt krótko spał, aby przyśniło mu się coś.  Od paru dni, jednak zmieniło się to, bo miewał piękne sny i pamiętał je. Któregoś ranka tuż po przebudzeniu z ciekawości wklepał w wyszukiwarkę sennik.  Interpretacja rozbawiła go i zaskoczyła tak, że nie spostrzegł, kiedy i Paulina obudziła się.
-Przeglądasz sennik? zapytała niemiłym tonem.  – Nie mów mi, że jeszcze w to wierzysz- dodała lekceważąco.
-Witaj kochanie- odparł jej czule, całując dodatkowo w czoło.–   Nie, nie wierzę w sny, ale przez ostatnie kilka nocy śniły mi się błękitne oczy i chciałem sprawdzić, co to znaczy.
-To nawet już w snach mnie zdradzasz- wybuchła złością.
-Paula – oburzył się. –  Nawet o takie coś jesteś zazdrosna. Ja nawet twarzy nie widziałem.  Tylko same oczy. Zresztą będziesz zadowolona z tego, co tu piszą. Błękitne oczy oznaczają, szczęście osobiste i rodzinne, dostatnie życie, wielką płomienną miłość, uśmiech, pomyślność. Naprawdę nie powinnaś być zazdrosna czy zaniepokojona. Same pozytywy jak widzisz nas czekają- dodał podkreślając, nas czekają.
-Myślisz, że to o nas?- zapytała jakby z zadowoleniem i po raz pierwszy od czasu Asi uśmiechając się do niego lekko.
-Oczywiście kochanie- odparł pewnie zamykając laptopa i przytulając kobietę do siebie.   – O kogo innym, jak nie o ciebie mogłoby tu chodzić kochanie?  Co powiedziałabyś na obiad w Książęcej?- dodał, bo postanowił kuć żelazo póki gorące. Nie chciał też, aby zbyt długo Paulina myślała nad tym.     Na zgodę.
-Dobrze- odparła oschło po chwili.  – Ale na zbyt wiele nie licz.
Choć Paulina zapowiedziała, że nie może liczyć na wiele to zaryzykował i zakończył ranek kilkoma namiętnymi pocałunkami i pieszczotami oraz śniadaniem do łóżka.
 Marek tak miły dla Pauliny bez przyczyny nie był.  Poprzedniego wieczora zadzwonił do niego ojciec z informacją, że już w poniedziałek ma odbyć się zebranie, na którym mają wybrać tymczasowego prezesa. Miał, więc na całkowite pogodzenie się z Pauliną trzy dni. Oprócz obiadu w zanadrzu miał kwiaty, biżuterię w postaci eleganckich kolczyków, oraz trzy najbliższe i to weekendowe wieczory spędzone w jej towarzystwie. Był to nie lada wyczyn, bo do tej pory zazwyczaj spędzał je w klubie wraz z Sebastianem. W duchu cieszył się też, że Paulina jest równie naiwna jak inne jego panienki i wkrótce będzie mógł wrócić do swojego hulaszczego życia.

Szczęście na zebraniu dopisało Markowi, bo Krzysztof Dobrzański postanowił rzucić monetą i wybór padł na Marka.  Miał on pełnić funkcję prezesa do czasu rozstrzygnięcia konkursu na to stanowisko.
-To, co panie prezesie- zagadnął do niego z uśmiechem Sebastian, po wyjściu z sali konferencyjnej. –  Prezes byle, jakiej sekretarki nie może mieć. Mam już na oku jedną kandydatkę. Julia Szymańska. Ciemny blond, szczupła, zielone oczy- zaczął wyliczać walory. – Chodź to pokażę ci zdjęcia.
-Nie Seba- przerwał mu.  – Nie tym razem.  Tym razem muszę mieć naprawdę wykształconą sekretarkę.  Taką, która pomoże mi w prezentacji. Ojciec wymyślił sobie konkurs na temat Moja perspektywa rozwoju firmy.
- To kiepsko- zasmucił się. –  Ale spokojnie- uśmiechnął się przyjaciel. – Zawsze byłeś zadowolony z moich wyborów to teraz też będziesz.

Paulina czasu również nie marnowała. W końcu głupiutka Wioletta mogła się jej do czegoś przydać. Idąc do klubu fitness plan miała gotowy.
-Wiola jak dobrze pamiętam skończyłaś liceum administracyjne-zagadnęła ją uprzejmie. Zgadza się?
-No- odparła mało inteligentnie.
 - To mam dla ciebie propozycję- uśmiechnęła się słodko.  – Zostaniesz sekretarką mojego narzeczonego. Obecnie prezesa F&D.
- Ja sekretarką szefa- zapytała a oczy się jej rozświetliły.
-Tak Wiola, ale nic za darmo-odparła siadając dostojnie.
-To znaczy?- zapytała z lękiem.
- Masz mi donosić, co robi, z kim się spotyka i takie tam.
-To znaczy mam szpiegować- jedyny raz zawahała się.
-Nie chcesz chyba przez resztę życia podawać wodę albo ręczniki w klubie i zapisywać na kolejne zajęcia. Marnujesz się tu ze swoją urodą- poszła w stronę komplementów.
-Naprawdę tak myślisz-wyraźnie słowa kobiety ją ucieszyły.
- Naprawdę- odparła ucieszona, że tak łatwo jest nią kierować.  – Marek będzie płacił ci jedną pensję, a ja drugą. Może nawet premię dostaniesz ode mnie, jeśli się dobrze spiszesz oczywiście.  W poniedziałek Marek robi rozmowy kwalifikacyjne to przyjdź do firmy o dziewiątej. Tylko nie spóźnij się i ubierz odpowiednio. CV nie musisz przynosić. Sama dam ci rekomendacje i sama napiszę.  Umiesz, chociaż jakiś język?- zapytała wątpiąco.
-Angielski-odparła pospiesznie.
- To dobrze i przypomnij go sobie, bo Sebastian może o coś pytać. Tylko pamiętaj Wiola. Masz się trzymać od niego z daleka. To znaczy nie od Olszańskiego tylko od Marka.
-Ma się rozumieć Paulinko-uśmiechnęła się słodko. –  Jesteś przecież moją najlepszą przyjaciółką.
-To się jeszcze okaże, czy nią jesteś- odparła wyniośle. – Zapisz mnie teraz na wtorek na popołudniu na dwie godziny zajęć z Arturem.
-Już się robi kochana Paulinko- zaćwierkała z zadowoleniem.



**********************************


Tymczasem parę kilometrów od Warszawy w Rysiowie.
-I, co córciu przyjęli cię- zapytał Józef Cieplak swoją córkę, absolwentkę SGH z wyróżnieniem.
-Nie- odparła z rezygnacją siadając do stołu.  – Mają już kogoś. 
-Trudno. Może następnym razem się uda?- próbował pocieszyć córkę, chociaż wiedział, że mówił tak poprzednim razem i jeszcze poprzednim.
To był już kolejny raz któryś tam z rzędu- pomyślała, ale głośno nie powiedziała, aby nie urazić ojca.
- Wczoraj wieczorem, gdy poszedłeś spać to rozmawiałam z Maćkiem- zaczęła rozmowę Ula. –  Maciek myśli o wyjeździe do Anglii. Pomyślałam, że razem byłoby nam tam raźniej.
- Chcesz wyjechać?- wyraźnie plany córki nie spodobały się mu.
-Spokojnie tato. Jeśli wyjadę to nie jutro ani z nie a tydzień. W ciemno przecież nie pojedziemy. Najpierw poszukalibyśmy sobie pracy, mieszkanie i dopiero wtedy. Maciek ma tam kuzyna to mógłby rozejrzeć się za czymś dla nas.
 -No nie wiem córciu- nie był przekonany. Poczekaj jeszcze trochę.
-Ile tato- odparła smętnie.  – Pół roku szukam pracy i nic. Dla Maćka praca w barze i w dodatku w Rysiowie szczytem marzeń też nie jest. Tam przynajmniej na zmywaku zarobiłby więcej niż tu podając piwo.
-Tyle lat nauki i zmywak- mówił kręcąc głową. –  Do, czego to dochodzi. Kiedyś ktoś po studiach w dodatku z wyróżnieniem liczył się a teraz praca fizyczna.
 - Takie czasy tato i nic na to nie poradzisz- westchnęła. –  Lepiej wezmę się za obiad- dodając wstając z krzesełka. Tylko to mi pozostało.
Gdyby się w końcu coś wydarzyło– myślała zawijając gołąbki.  A tu same kłody pod nogami. Oddzwonimy do pani, mamy już kogoś na te stanowisko, brak doświadczenia, jest pani w wieku kiedy myśli się o dzieciach a nie pracy, albo twoje miejsce zajmuje znajoma prezesa- wyliczyła swoje niepowodzenia. Wkrótce trzeba będzie kupić węgiel, wyprawkę do szkoły dla Jasia i Beatki i kurtki. Beatka ze starej wyrosła. Po skończeniu studiów miało być nam lepiej, miałam mieć dobrą i dobrze płatną pracę a jest gorzej. Jestem chyba jakaś pechowa.
Po wspólnym obiedzie z ojcem i młodszym rodzeństwem wzięła się za lepienie pierogów. To ją zawsze uspakajało. Później miała jeszcze czas na gruntowne sprzątnięcie swojego pokoju, który i tak był czysty.
Tej nocy miała piękny sen i zapamiętała go, co rzadko zdarzało się.  W sny nie wierzyła, ale ten był tak piękny, że postanowiła sprawdzić, co oznacza i zajrzała do sennika. Śniła się jej łąka pełna kolorowych kwiatów i bawiących się tam dzieci.  Nad łąka roztaczał się błękit nieba, świeciło słońce, latały i śpiewały ptaki. Ona leżała na kocu i upajała się tym pięknem.  Jedna dziewczynka o przepięknym uśmiechu z dołeczkami w policzkach i pięknych błękitnych oczach dała jej kwiaty, a chłopiec równie piękny z szarymi oczami przybiegł do niej po piłkę.  Na sam koniec snu na łące pojawił się rudo- biały kot i łasił się przyjaźnie do niej.  Gdy, jednak pojawił się mały ptaszek to zaczaił się na niego. Wróbelek, który dziobał resztki kruszyn z jej kanapki w ostatniej chwili dostrzegł niebezpieczeństwo poderwał się i odleciał. Z początku snu wynikały same pozytywy. Spełnienie marzeń, radość, nowe znajomości, że nadchodzą dobre dni, że będzie spełniona w każdej dziedzinie życia i że czeka ją cudowna przyszłość z rychłymi zaślubinami z wielkiej miłości. Tylko pojawienie się kota zmąciły jej piękne marzenia na przyszłość.  Choć lubiła te stworzenia to oznaczało, że czekają ją przeciwności losu, spotka ją niewdzięczność i że stanie na jej drodze ktoś fałszywy.

Rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami i czas było na kupno zeszytów, plecaka i innych potrzebnych Beatce rzeczy do zerówki. Do tego potrzebowała paru nowych ubrań. Na zakupy wybrała się razem z siostrą. Po zakupach i mimo braku pieniędzy poszły do prawdziwej pizzerii. Dziewczynka do tej pory jadła tylko pizzę taką zrobioną przez Ule albo kupioną w sklepie, ale nigdy takiej prawdziwej. Do tego kupiła jej colę a sobie wzięła  kawę. Miała też czas na podliczenie wydatków. Było trochę więcej niż myślała, ale postanowiła nie martwić się tym, bo zadowolona siostra z wyjazdu i zakupów wynagrodziła jej to.
W drodze powrotnej spotkała ją niespodzianka, bo tym samym autobusem wracała jej była wychowawczyni a obecnie dyrektorka szkoły podstawowej w Rysiowie. Zamieniły parę słów i okazało się, że od nowego kalendarzowego roku będzie potrzebowała nowej sekretarki i z chęcią na tym stanowisku widziałaby Ule.
Po powrocie podzieliła się nowinami z ojcem. Ojciec okazał więcej entuzjazmu niż ona, bo jej wspomnienia z podstawówki ze względu na koleżanki i kolegów miłe nie były.
-Widzisz córciu jest ktoś, kto potrafi cię docenić i to po latach-mówił wyraźnie zadowolony. –  W dodatku byłabyś na miejscu zaoszczędziła na dojazdach i blisko Beatki.
-To tylko jeden plus tej pracy- odparła.  – Tylko, co do tego czasu?
-Zobacz córciu na pierwszej stronie tej gazety jest ogłoszenie, że firma F&D poszukuje sekretarki dla prezesa. Może tam zaczepiłabyś się do czasu, jak nie zaczniesz pracować w szkole albo może na stałe zatrudniliby cię.
Ula wzięła pismo i dokładnie przeczytała o wymaganiach i firmie.
 Firma modowa –pomyślała z wątpieniem. – Ja z modą mam tyle wspólnego, co z mongolskim baletem.
- Spróbować mogę tato- odparła bez nadziei.  
To będzie ostatnie miejsce, gdzie próbuję- myślała kładąc się spać. Jak się nie uda w tym Dobrzański coś tam to zatrudnię się w szkole.  Chociaż praca w sekretariacie szkoły podstawowej w Rysiowie to nie moje ambicje. I to w dodatku za pół roku. Ale nie ma rady. Trzeba się poświęcić. Ojciec nie może mnie utrzymywać.

Tej nocy znowu miała piękny sen. Widziała siebie na spacerze w parku z dwójką dzieci. Chłopiec miał około czterech lat, szare oczy i dołeczki w policzkach. Dziewczynka natomiast była młodsza i mogła mieć dwa latka. Miała duże błękitne oczy tak jak ona i dołeczki, gdy uśmiechała się.  Był też mężczyzna, ale nie mogła dojrzeć jego twarzy.  Słyszała tylko jak mówił do niej kochanie. Szli razem trzymając się za ręce, śmiejąc się i rozmawiając. Czuła się w tym śnie taka szczęśliwa i spełniona.

Trzy dni później dużo przed czasem wstawiła się pod wskazany adres w gazecie. Drzwi były jednak zamknięte. Odeszła parę kroków z postanowieniem, że poczeka w pobliskim parku na dziewiątą, ale usłyszała szum odsuwanych drzwi i obróciła się. Wyszedł z nich mężczyzna i skierował się w przeciwną stronę.
-Przepraszam- zawołała za nieznajomym.
Mężczyzna obrócił się, spojrzał na nią i oczarował pierwszym spojrzeniem.  Jej reakcja była tak duża, że z gardła nie potrafiła wydobyć głosu.
Kolor oczy tej dziewczyny jest jak z mojego snu-przeleciało mu przez myśli. Szkoda, że twarzy nie pamiętam a ta jest nieatrakcyjna.
Wyciągnął z portfela dziesięć złotych i wręczył ciągle zdumionej dziewczynie. Nie zdążyła nawet spytać, za co, bo wskoczył do stojącego na poboczu sportowego auta i odjechał z piskiem opon.

Ciąg dalszy patrz serial Brzydula.
Do interpretacji snów Uli i Marka uwagi nie przywiązywałabym w sensie własnego użytku, bo patrzyłam w trzy różne senniki  i o ich snach było różnie. Wybrałam te najbardziej pozytywne.

Rok później 

-To, co Seba może zrobimy sobie wypad do klubu- zaproponował Marek wychodząc wraz z przyjacielem z firmy.
-No nie wiem- marudził Olszański.  – Wiolka będzie marudzić.
-Wiolka idzie z Ulą na zakupy, a ja jestem winny ci piwo, więc nie marudź.
-Nie przypominam sobie, żebyś winny był mi piwo-odparł zdziwiony.
-A, kto wybrał mi najlepszą sekretarkę na świecie-przypomniał mu.
- A to o to chodzi- rzekł uśmiechając się.  - Tylko jak dobrze sobie przypominam to sobie sam ją wybrałeś.
-Możliwe, ale nie zataiłeś, że ktoś taki starał się o pracę.
-To uważaj, bo do końca życia mi się nie odwdzięczysz- ostrzegł go.
-Bo się nie odwdzięczę Seba. Te ostatnie trzy dni były wspaniałe. Pokaz się udał, Ula nie wyjechała i jest ze mną. Żyć i nie umierać stary.
           
     

13 komentarzy:

  1. Przede wszystkim WIELKIE GRATULACJE z okazji stu tysięcy wejść. Oby tak dalej.

    A teraz o mini. Czytając ją nie mogłam się nie uśmiechnąć. Napisana jest lekko, zabawnie i czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Nie zagłębiasz się w przemyślenia bohaterów i każdy z nich ma wyznaczone dla siebie miejsce. Marek jest trzpiotem tak jak w serialu, Paulina drze papę przy każdej okazji, Ula jest znaną nam Ulą bez powalającej urody, ale za to z sercem na dłoni. Napisałaś niejako wprowadzenie do serialu i tu brawo za pomysł, bo przeważnie piszemy przecież o ich dalszych losach po pokazie.
    To bardzo dobra i urokliwa mini. Prawdziwe cudeńko. Po prostu jestem zachwycona również dlatego, że w końcu oni są jednak razem.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za gratulacje. Ja ciągle jestem zdziwiona, że ciągle to trwa. W piątek było prawie 2000 wejść a wczoraj 2292. W dodatku u mnie licznik jakoś dziwnie to liczy. Wczoraj rano było kiepsko a popołudniu w ciągu około 2 godzin o 502 więcej. Wczoraj miałam czas to zapisywałam sobie liczbę wyświetleń.
      Co do opowiadania to jak najbardziej był to wstęp do serialu z małymi moimi dodatkami.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
    2. Tak się dzieje prawdopodobnie dlatego, że do popołudnia ludzie są jednak zajęci sprawami domowymi czy rodzinnymi. Po południu, czy wieczorem jest więcej czasu na oddech i czytanie blogów. Może po latach ludzie znowu chcą czytać o BrzydUli? Czasy nie są spokojne, a każdemu z nas przyda się trochę romantyzmu. Z licznikiem więc jest na pewno wszystko w porządku. Ja wczoraj rano około dziesiątej miałam 124 wejścia. Dwanaście godzin później było ich ponad dziesięć tysięcy. To o czymś świadczy, prawda?
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Gratuluję serdecznie i życzę powodzenia i weny.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu trafiłam do serialu. Julia Szymańska to ja. Z wyjątkiem koloru oczu to wygląd zgadza się.Gratuluję i życzę również powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię i nazwisko całkiem przypadkowe i osobiście nikogo takiego nie znam. Zresztą nigdy nie daję nazwisk osób które znam.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Gratuluję wyniku!
    Życzę ci takich samych a może i nawet lepszych opowiadań
    Czekam na kolejne, kiedy moze cos będzie?
    Pozdrawiam MM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za gratulację i wpis. Następny wpis za około tydzień. Będzie to prawdopodobnie miniaturka cykliczna tj. ciąg dalszy 12, 9 i 11.

      Usuń
  5. Gratulację z okazji 100 tys. wejść. Idziesz jak burza oby tak dalej. Masz tą lekkość i talent przez co bez problemu wychodzą ci świetne miniaturki jak i opowiadania.
    Bardzo przyjemna mini. Fajnie się ją czytało.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i miłe słowa. Sama jestem zdziwiona, że ciągle to trwa, bo ile można czytać stare wpisy.
      Talentu to ja żadnego nie mam. Zwykła pisanina do poduszki. Zdecydowanie lepiej Ci to wychodzi. Zwłaszcza opisy.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Wielkie gratulacje :)
    Miniaturka pokazuje to, co nie przedstawiał serial. To takie przed i po akcji serialowej.
    Pozdrawiam serdecznie Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za gratulacje i wpis. To takie coś innego.

      Usuń