Z podziękowaniami za 100 000 odsłonięć.
Mam nadzieję, że rozczarowani nie będziecie, bo Ula i Marek tak
jakby osobno.
-
Ala, co tam się dzieje- zagadnęła bufetowa Ela kadrową. – Hałas na całą firmę słychać.
-Jak
to, co?- odparła wzruszając ramionami. – Zwalniają Aśkę. Paulina jak zwykle
dowiedziała się o romansie Marka.
-A
taka była pewna- wycedziła Ela. – Marek
mnie kocha, zostawi Paulinę- mówiła naśladując Asię.
-Czy
to prawda, że Aśka…- zaczęła dopytywać krawcowa Iza, która nieoczekiwanie
chwilę po Eli pojawiła się na korytarzu. Nie zdążyła, jednak dokończyć zdania,
bo obie równocześnie odparły, że tak.
-To
do tej twojej pracowni również to już dotarło?- zapytała jeszcze Ala.
-Już
chyba wszyscy wiedzą- odparła Ela za Izę. – Roznosi się to lotem błyskawicy. Zobacz ile
osób przechadza się po korytarzu. Niby z jakimiś papierami.
-Ciekawa
jestem, kto będzie następny- zastanawiała się Iza.
-Kolejna
naiwna-odparła jej Ela uśmiechając się lekceważąco. – Co one mają w głowach?
Marek nawet za sto lat nie zmieni się i nie rzuci Pauliny.
-Podobno
razem z panią Basią ma odejść pan Krzysztof i jego miejsce ma zająć Marek albo
Aleks- poinformowała koleżanki Ala. – Jeśli
będzie to Marek to będzie potrzebował kogoś kompetentnego a nie tylko ładnego.
-Nie
daj Boże, żeby Aleks został prezesem- wzdrygnęła się na samą myśl bufetowa Ela.
– On sobie z ludzi nic nie robi. Gdy przychodzi do bufetu to niektórzy od razu
wychodzą. Lepszy jest już Marek z kolejną naiwną. On jest przynajmniej miły dla
wszystkich.
-To
prawda- odparła Iza. – Może skoro będzie
pod ścianą to zatrudni kogoś miłego i fajnego.
Chwilę
później odskoczyły od drzwi, bo z pokoju Sebastiana wyszła Paulina Febo z
Markiem Dobrzańskim. Mina kobiety mówiła
wszystko. Była wściekła i obrażona. Marek natomiast miał minę jakby nic się nie
stało. Nie pierwsza i nie
ostatnia –pomyślał
zuchwale. Będzie
kolejna i jeszcze następna- i
już w myślał cieszył się na kolejne panienki. Nie przypuszczał nawet, że ta była tą
ostatnią i z kolejną będzie całkiem inaczej.
Związek
Pauliny i Marka był nietypowy i różnił się od innych par. Marek miał to do
siebie, że zdradzał swoją nieoficjalną jeszcze narzeczoną notorycznie. Z
modelkami, sekretarkami, dziewczynami z klubu. Miał już taka naturę, a uroda mu w tym
pomagała. Nie zamierzał też zmieniać
się. Zwłaszcza, że za każdym razem Paulina wybaczała mu. Za bardzo bała się
porzucenia i skandalu związanego z tym. Wolała już być zdradzana, co tajemnicą też
nie było niż porzuconą.
Paulina dla wyładowania stresu i złości chodziła
do klubu na fitness. Miała tutaj jedną dziewczynę Wiolettę z obsługi, z którą czasami
rozmawiała. Dziewczyna zbyt inteligentna nie była, ale odpowiadało jej to, bo
mogła nią pokierować na własne potrzeby. Już przy poznaniu zorientowała się, że
Wiolę interesują tylko pieniądze, drogie ciuchy, kosmetyki i bogaci faceci.
Marek
natomiast razem ze swoim najlepszym przyjacielem Sebastianem chodzili do nocnego
Klubu 69. To tam odreagowywał, delikatnie mówiąc, wybuchowy charakter Pauliny.
Alkohol, łatwe panienki i beztroska zabawa były całym ich życiem. Takie życie
obojgu panom pasowało i nie zamierzali tego zmieniać.
Choć
od czasu incydentu z Aśką minęło ponad tydzień, a Marek pracował nad udobruchaniem
Pauliny, to kobieta ciągle do końca udobruchana nie była. Robił to tylko,
dlatego że dzień po zwolnieniu Aśki, podczas uroczystego rodzinnego obiadu jego
ojciec oświadczył, że odchodzi z firmy a jego miejsce zajmie on albo Aleks. Nie
wiedział, jednak jak zamierza ojciec dokonać wyboru i kiedy. Na wypadek
ewentualnego głosowania członków zarządu musiał liczyć na głos Pauliny. To
natomiast wiązało się z tym, że musiał żyć z nią w zgodzie, zachowywać się jak
najlepiej i co najważniejsze odstawić na jakiś czas życie nocne. Również
rodzice nieustannie prawili mu kazania na temat jego prowadzenia się i
zdradzania biednej Paulinki. Dla nich również musiał udawać przykładnego syna,
pracownika i narzeczonego.
Marek był realistą i w coś takiego jak wielka
miłość nie wierzył. Tak samo jak nie wierzył w sny. Zresztą snów zazwyczaj nie pamiętał
albo zbyt krótko spał, aby przyśniło mu się coś. Od paru dni, jednak zmieniło się to, bo miewał
piękne sny i pamiętał je. Któregoś ranka tuż po przebudzeniu z ciekawości
wklepał w wyszukiwarkę sennik.
Interpretacja rozbawiła go i zaskoczyła tak, że nie spostrzegł, kiedy i
Paulina obudziła się.
-Przeglądasz
sennik? zapytała niemiłym tonem. – Nie
mów mi, że jeszcze w to wierzysz- dodała lekceważąco.
-Witaj
kochanie- odparł jej czule, całując dodatkowo w czoło.– Nie,
nie wierzę w sny, ale przez ostatnie kilka nocy śniły mi się błękitne oczy i
chciałem sprawdzić, co to znaczy.
-To
nawet już w snach mnie zdradzasz- wybuchła złością.
-Paula
– oburzył się. – Nawet o takie coś
jesteś zazdrosna. Ja nawet twarzy nie widziałem. Tylko same oczy. Zresztą będziesz zadowolona
z tego, co tu piszą. Błękitne oczy oznaczają, szczęście osobiste i rodzinne,
dostatnie życie, wielką płomienną miłość, uśmiech, pomyślność. Naprawdę nie
powinnaś być zazdrosna czy zaniepokojona. Same pozytywy jak widzisz nas
czekają- dodał podkreślając, nas czekają.
-Myślisz,
że to o nas?- zapytała jakby z zadowoleniem i po raz pierwszy od czasu Asi
uśmiechając się do niego lekko.
-Oczywiście
kochanie- odparł pewnie zamykając laptopa i przytulając kobietę do siebie. – O
kogo innym, jak nie o ciebie mogłoby tu chodzić kochanie? Co powiedziałabyś na obiad w Książęcej?- dodał,
bo postanowił kuć żelazo póki gorące. Nie chciał też, aby zbyt długo Paulina
myślała nad tym. – Na
zgodę.
-Dobrze-
odparła oschło po chwili. – Ale na zbyt
wiele nie licz.
Choć
Paulina zapowiedziała, że nie może liczyć na wiele to zaryzykował i zakończył
ranek kilkoma namiętnymi pocałunkami i pieszczotami oraz śniadaniem do łóżka.
Marek tak miły dla Pauliny bez przyczyny nie
był. Poprzedniego wieczora zadzwonił do
niego ojciec z informacją, że już w poniedziałek ma odbyć się zebranie, na którym
mają wybrać tymczasowego prezesa. Miał, więc na całkowite pogodzenie się z
Pauliną trzy dni. Oprócz obiadu w zanadrzu miał kwiaty, biżuterię w postaci
eleganckich kolczyków, oraz trzy najbliższe i to weekendowe wieczory spędzone w
jej towarzystwie. Był to nie lada wyczyn, bo do tej pory zazwyczaj spędzał je w
klubie wraz z Sebastianem. W duchu cieszył się też, że Paulina jest równie
naiwna jak inne jego panienki i wkrótce będzie mógł wrócić do swojego
hulaszczego życia.
Szczęście
na zebraniu dopisało Markowi, bo Krzysztof Dobrzański postanowił rzucić monetą
i wybór padł na Marka. Miał on pełnić
funkcję prezesa do czasu rozstrzygnięcia konkursu na to stanowisko.
-To,
co panie prezesie- zagadnął do niego z uśmiechem Sebastian, po wyjściu z sali
konferencyjnej. – Prezes byle, jakiej
sekretarki nie może mieć. Mam już na oku jedną kandydatkę. Julia Szymańska.
Ciemny blond, szczupła, zielone oczy- zaczął wyliczać walory. – Chodź to pokażę
ci zdjęcia.
-Nie
Seba- przerwał mu. – Nie tym razem. Tym razem muszę mieć naprawdę wykształconą
sekretarkę. Taką, która pomoże mi w
prezentacji. Ojciec wymyślił sobie konkurs na temat Moja perspektywa rozwoju
firmy.
- To
kiepsko- zasmucił się. – Ale spokojnie-
uśmiechnął się przyjaciel. – Zawsze byłeś zadowolony z moich wyborów to teraz
też będziesz.
Paulina
czasu również nie marnowała. W końcu głupiutka Wioletta mogła się jej do czegoś
przydać. Idąc do klubu fitness plan miała gotowy.
-Wiola
jak dobrze pamiętam skończyłaś liceum administracyjne-zagadnęła ją uprzejmie.
Zgadza się?
-No-
odparła mało inteligentnie.
- To mam dla ciebie propozycję- uśmiechnęła
się słodko. – Zostaniesz sekretarką
mojego narzeczonego. Obecnie prezesa F&D.
- Ja
sekretarką szefa- zapytała a oczy się jej rozświetliły.
-Tak
Wiola, ale nic za darmo-odparła siadając dostojnie.
-To
znaczy?- zapytała z lękiem.
-
Masz mi donosić, co robi, z kim się spotyka i takie tam.
-To
znaczy mam szpiegować- jedyny raz zawahała się.
-Nie
chcesz chyba przez resztę życia podawać wodę albo ręczniki w klubie i zapisywać
na kolejne zajęcia. Marnujesz się tu ze swoją urodą- poszła w stronę
komplementów.
-Naprawdę
tak myślisz-wyraźnie słowa kobiety ją ucieszyły.
-
Naprawdę- odparła ucieszona, że tak łatwo jest nią kierować. – Marek będzie płacił ci jedną pensję, a ja
drugą. Może nawet premię dostaniesz ode mnie, jeśli się dobrze spiszesz
oczywiście. W poniedziałek Marek robi
rozmowy kwalifikacyjne to przyjdź do firmy o dziewiątej. Tylko nie spóźnij się
i ubierz odpowiednio. CV nie musisz przynosić. Sama dam ci rekomendacje i sama
napiszę. Umiesz, chociaż jakiś język?-
zapytała wątpiąco.
-Angielski-odparła
pospiesznie.
- To
dobrze i przypomnij go sobie, bo Sebastian może o coś pytać. Tylko pamiętaj
Wiola. Masz się trzymać od niego z daleka. To znaczy nie od Olszańskiego tylko
od Marka.
-Ma
się rozumieć Paulinko-uśmiechnęła się słodko. – Jesteś przecież moją najlepszą przyjaciółką.
-To
się jeszcze okaże, czy nią jesteś- odparła wyniośle. – Zapisz mnie teraz na
wtorek na popołudniu na dwie godziny zajęć z Arturem.
-Już
się robi kochana Paulinko- zaćwierkała z zadowoleniem.
**********************************
Tymczasem
parę kilometrów od Warszawy w Rysiowie.
-I,
co córciu przyjęli cię- zapytał Józef Cieplak swoją córkę, absolwentkę SGH z
wyróżnieniem.
-Nie-
odparła z rezygnacją siadając do stołu. – Mają już kogoś.
-Trudno.
Może następnym razem się uda?- próbował pocieszyć córkę, chociaż wiedział, że
mówił tak poprzednim razem i jeszcze poprzednim.
To
był już kolejny raz któryś tam z rzędu-
pomyślała, ale głośno nie powiedziała, aby nie urazić ojca.
-
Wczoraj wieczorem, gdy poszedłeś spać to rozmawiałam z Maćkiem- zaczęła rozmowę
Ula. – Maciek myśli o wyjeździe do
Anglii. Pomyślałam, że razem byłoby nam tam raźniej.
- Chcesz
wyjechać?- wyraźnie plany córki nie spodobały się mu.
-Spokojnie
tato. Jeśli wyjadę to nie jutro ani z nie a tydzień. W ciemno przecież nie
pojedziemy. Najpierw poszukalibyśmy sobie pracy, mieszkanie i dopiero wtedy.
Maciek ma tam kuzyna to mógłby rozejrzeć się za czymś dla nas.
-No nie wiem córciu- nie był przekonany. Poczekaj
jeszcze trochę.
-Ile
tato- odparła smętnie. – Pół roku szukam
pracy i nic. Dla Maćka praca w barze i w dodatku w Rysiowie szczytem marzeń też
nie jest. Tam przynajmniej na zmywaku zarobiłby więcej niż tu podając piwo.
-Tyle
lat nauki i zmywak- mówił kręcąc głową. – Do, czego to dochodzi. Kiedyś ktoś po studiach
w dodatku z wyróżnieniem liczył się a teraz praca fizyczna.
- Takie czasy tato i nic na to nie poradzisz-
westchnęła. – Lepiej wezmę się za obiad-
dodając wstając z krzesełka. Tylko to mi pozostało.
Gdyby
się w końcu coś wydarzyło–
myślała zawijając gołąbki. A tu same kłody pod nogami. Oddzwonimy do
pani, mamy już kogoś na te stanowisko, brak doświadczenia, jest pani w wieku
kiedy myśli się o dzieciach a nie pracy, albo twoje miejsce zajmuje znajoma
prezesa- wyliczyła
swoje niepowodzenia. Wkrótce
trzeba będzie kupić węgiel, wyprawkę do szkoły dla Jasia i Beatki i kurtki.
Beatka ze starej wyrosła. Po skończeniu studiów miało być nam lepiej, miałam
mieć dobrą i dobrze płatną pracę a jest gorzej. Jestem chyba jakaś pechowa.
Po wspólnym
obiedzie z ojcem i młodszym rodzeństwem wzięła się za lepienie pierogów. To ją
zawsze uspakajało. Później miała jeszcze czas na gruntowne sprzątnięcie swojego
pokoju, który i tak był czysty.
Tej
nocy miała piękny sen i zapamiętała go, co rzadko zdarzało się. W sny nie wierzyła, ale ten był tak piękny,
że postanowiła sprawdzić, co oznacza i zajrzała do sennika. Śniła się jej łąka
pełna kolorowych kwiatów i bawiących się tam dzieci. Nad łąka roztaczał się błękit nieba, świeciło
słońce, latały i śpiewały ptaki. Ona leżała na kocu i upajała się tym pięknem. Jedna dziewczynka o przepięknym uśmiechu z
dołeczkami w policzkach i pięknych błękitnych oczach dała jej kwiaty, a
chłopiec równie piękny z szarymi oczami przybiegł do niej po piłkę. Na sam koniec snu na łące pojawił się rudo-
biały kot i łasił się przyjaźnie do niej. Gdy, jednak pojawił się mały ptaszek to
zaczaił się na niego. Wróbelek, który dziobał resztki kruszyn z jej kanapki w
ostatniej chwili dostrzegł niebezpieczeństwo poderwał się i odleciał. Z
początku snu wynikały same pozytywy. Spełnienie marzeń, radość, nowe
znajomości, że nadchodzą dobre dni, że będzie spełniona w każdej dziedzinie
życia i że czeka ją cudowna przyszłość z rychłymi zaślubinami z wielkiej
miłości. Tylko pojawienie się kota zmąciły jej piękne marzenia na
przyszłość. Choć lubiła te stworzenia to
oznaczało, że czekają ją przeciwności losu, spotka ją niewdzięczność i że
stanie na jej drodze ktoś fałszywy.
Rok
szkolny zbliżał się wielkimi krokami i czas było na kupno zeszytów, plecaka i innych
potrzebnych Beatce rzeczy do zerówki. Do tego potrzebowała paru nowych ubrań.
Na zakupy wybrała się razem z siostrą. Po zakupach i mimo braku pieniędzy
poszły do prawdziwej pizzerii. Dziewczynka do tej pory jadła tylko pizzę taką
zrobioną przez Ule albo kupioną w sklepie, ale nigdy takiej prawdziwej. Do tego
kupiła jej colę a sobie wzięła kawę. Miała też czas na podliczenie
wydatków. Było trochę więcej niż myślała, ale postanowiła nie martwić się tym,
bo zadowolona siostra z wyjazdu i zakupów wynagrodziła jej to.
W
drodze powrotnej spotkała ją niespodzianka, bo tym samym autobusem wracała jej
była wychowawczyni a obecnie dyrektorka szkoły podstawowej w Rysiowie. Zamieniły
parę słów i okazało się, że od nowego kalendarzowego roku będzie potrzebowała
nowej sekretarki i z chęcią na tym stanowisku widziałaby Ule.
Po
powrocie podzieliła się nowinami z ojcem. Ojciec okazał więcej entuzjazmu niż
ona, bo jej wspomnienia z podstawówki ze względu na koleżanki i kolegów miłe
nie były.
-Widzisz
córciu jest ktoś, kto potrafi cię docenić i to po latach-mówił wyraźnie
zadowolony. – W dodatku byłabyś na
miejscu zaoszczędziła na dojazdach i blisko Beatki.
-To
tylko jeden plus tej pracy- odparła. –
Tylko, co do tego czasu?
-Zobacz
córciu na pierwszej stronie tej gazety jest ogłoszenie, że firma F&D
poszukuje sekretarki dla prezesa. Może tam zaczepiłabyś się do czasu, jak nie
zaczniesz pracować w szkole albo może na stałe zatrudniliby cię.
Ula
wzięła pismo i dokładnie przeczytała o wymaganiach i firmie.
Firma modowa
–pomyślała z wątpieniem. – Ja
z modą mam tyle wspólnego, co z mongolskim baletem.
-
Spróbować mogę tato- odparła bez nadziei.
To
będzie ostatnie miejsce, gdzie próbuję- myślała
kładąc się spać. Jak
się nie uda w tym Dobrzański coś tam to zatrudnię się w szkole. Chociaż
praca w sekretariacie szkoły
podstawowej w Rysiowie to nie moje ambicje. I to w dodatku za pół roku. Ale nie
ma rady. Trzeba się poświęcić. Ojciec nie może mnie utrzymywać.
Tej
nocy znowu miała piękny sen. Widziała siebie na spacerze w parku z dwójką
dzieci. Chłopiec miał około czterech lat, szare oczy i dołeczki w policzkach.
Dziewczynka natomiast była młodsza i mogła mieć dwa latka. Miała duże błękitne
oczy tak jak ona i dołeczki, gdy uśmiechała się.
Był też mężczyzna, ale nie mogła dojrzeć jego twarzy. Słyszała tylko jak mówił do niej kochanie. Szli
razem trzymając się za ręce, śmiejąc się i rozmawiając. Czuła się w tym śnie
taka szczęśliwa i spełniona.
Trzy
dni później dużo przed czasem wstawiła się pod wskazany adres w gazecie. Drzwi
były jednak zamknięte. Odeszła parę kroków z postanowieniem, że poczeka w
pobliskim parku na dziewiątą, ale usłyszała szum odsuwanych drzwi i obróciła
się. Wyszedł z nich mężczyzna i skierował się w przeciwną stronę.
-Przepraszam-
zawołała za nieznajomym.
Mężczyzna
obrócił się, spojrzał na nią i oczarował pierwszym spojrzeniem. Jej reakcja była tak duża, że z gardła nie
potrafiła wydobyć głosu.
Kolor
oczy tej dziewczyny jest jak z mojego snu-przeleciało
mu przez myśli. Szkoda, że twarzy nie pamiętam a ta jest nieatrakcyjna.
Wyciągnął
z portfela dziesięć złotych i wręczył ciągle zdumionej dziewczynie. Nie zdążyła
nawet spytać, za co, bo wskoczył do stojącego na poboczu sportowego auta i
odjechał z piskiem opon.
Ciąg dalszy patrz serial Brzydula.
Do interpretacji snów Uli i Marka uwagi nie przywiązywałabym w
sensie własnego użytku, bo patrzyłam w trzy różne senniki i o ich snach było różnie.
Wybrałam te najbardziej pozytywne.
Rok później
-To,
co Seba może zrobimy sobie wypad do klubu- zaproponował Marek wychodząc wraz z
przyjacielem z firmy.
-No
nie wiem- marudził Olszański. – Wiolka
będzie marudzić.
-Wiolka
idzie z Ulą na zakupy, a ja jestem winny ci piwo, więc nie marudź.
-Nie
przypominam sobie, żebyś winny był mi piwo-odparł zdziwiony.
-A,
kto wybrał mi najlepszą sekretarkę na świecie-przypomniał mu.
- A
to o to chodzi- rzekł uśmiechając się. -
Tylko jak dobrze sobie przypominam to sobie sam ją wybrałeś.
-Możliwe,
ale nie zataiłeś, że ktoś taki starał się o pracę.
-To
uważaj, bo do końca życia mi się nie odwdzięczysz- ostrzegł go.
-Bo się
nie odwdzięczę Seba. Te ostatnie trzy dni były wspaniałe. Pokaz się udał, Ula
nie wyjechała i jest ze mną. Żyć i nie umierać stary.
Przede wszystkim WIELKIE GRATULACJE z okazji stu tysięcy wejść. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńA teraz o mini. Czytając ją nie mogłam się nie uśmiechnąć. Napisana jest lekko, zabawnie i czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Nie zagłębiasz się w przemyślenia bohaterów i każdy z nich ma wyznaczone dla siebie miejsce. Marek jest trzpiotem tak jak w serialu, Paulina drze papę przy każdej okazji, Ula jest znaną nam Ulą bez powalającej urody, ale za to z sercem na dłoni. Napisałaś niejako wprowadzenie do serialu i tu brawo za pomysł, bo przeważnie piszemy przecież o ich dalszych losach po pokazie.
To bardzo dobra i urokliwa mini. Prawdziwe cudeńko. Po prostu jestem zachwycona również dlatego, że w końcu oni są jednak razem.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Dziękuję za gratulacje. Ja ciągle jestem zdziwiona, że ciągle to trwa. W piątek było prawie 2000 wejść a wczoraj 2292. W dodatku u mnie licznik jakoś dziwnie to liczy. Wczoraj rano było kiepsko a popołudniu w ciągu około 2 godzin o 502 więcej. Wczoraj miałam czas to zapisywałam sobie liczbę wyświetleń.
UsuńCo do opowiadania to jak najbardziej był to wstęp do serialu z małymi moimi dodatkami.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Tak się dzieje prawdopodobnie dlatego, że do popołudnia ludzie są jednak zajęci sprawami domowymi czy rodzinnymi. Po południu, czy wieczorem jest więcej czasu na oddech i czytanie blogów. Może po latach ludzie znowu chcą czytać o BrzydUli? Czasy nie są spokojne, a każdemu z nas przyda się trochę romantyzmu. Z licznikiem więc jest na pewno wszystko w porządku. Ja wczoraj rano około dziesiątej miałam 124 wejścia. Dwanaście godzin później było ich ponad dziesięć tysięcy. To o czymś świadczy, prawda?
UsuńPozdrawiam. :)
Gratuluję serdecznie i życzę powodzenia i weny.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam miło.
UsuńW końcu trafiłam do serialu. Julia Szymańska to ja. Z wyjątkiem koloru oczu to wygląd zgadza się.Gratuluję i życzę również powodzenia.
OdpowiedzUsuńImię i nazwisko całkiem przypadkowe i osobiście nikogo takiego nie znam. Zresztą nigdy nie daję nazwisk osób które znam.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Gratuluję wyniku!
OdpowiedzUsuńŻyczę ci takich samych a może i nawet lepszych opowiadań
Czekam na kolejne, kiedy moze cos będzie?
Pozdrawiam MM
Dziękuję za gratulację i wpis. Następny wpis za około tydzień. Będzie to prawdopodobnie miniaturka cykliczna tj. ciąg dalszy 12, 9 i 11.
UsuńGratulację z okazji 100 tys. wejść. Idziesz jak burza oby tak dalej. Masz tą lekkość i talent przez co bez problemu wychodzą ci świetne miniaturki jak i opowiadania.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna mini. Fajnie się ją czytało.Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za życzenia i miłe słowa. Sama jestem zdziwiona, że ciągle to trwa, bo ile można czytać stare wpisy.
UsuńTalentu to ja żadnego nie mam. Zwykła pisanina do poduszki. Zdecydowanie lepiej Ci to wychodzi. Zwłaszcza opisy.
Pozdrawiam miło.
Wielkie gratulacje :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka pokazuje to, co nie przedstawiał serial. To takie przed i po akcji serialowej.
Pozdrawiam serdecznie Andziok :)
Dzięki za gratulacje i wpis. To takie coś innego.
Usuń