sobota, 10 września 2016

Życie na niby 7



Ula w niedzielę, choć spać poszła przed drugą to wstała dość wcześnie. Spać i tak nie mogła, bo ciągle miała przed oczami scenę Marka z Leną. Kobieta leżała na stole a Marek całował jej szyję, usta, dekolt, a ręce błądziły po talii, biodrach i udach. Chociaż wiedziała jak żyje to, co innego dla niej było wiedzieć, a co innego widzieć na własne oczy. Oglądanie takich scen było też dla niej nowością. Tylko we filmach do tej pory coś takiego widywała.  Jej życie damsko-męskie barwne też nie było. Miała tylko jednego chłopaka Bartka, ale tak namiętnie jej nie całował.   Chłopak był również jej największą pomyłką życiową, bo okazało się, że przez cały okres związku okłamywał ją. Uwodził ją, bo miała stypendium i mógł liczyć na dofinansowanie do wspólnych rachunków albo swoich potrzeb. Wyciągała go także z kłopotów i załatwiała różne sprawy. Pomimo tego, że chłopak był w klasie o rok wyżej to ona za niego pisała referaty, wypracowania, odrabiała inne lekcje. Tuż po swoich osiemnastych urodzinach i parę tygodni przed śmiercią mamy przespała się z nim. Szybko tego pożałowała, bo wkrótce skończył szkołę, rzucił ją i wyjechał do Niemiec.
Marek również myślał o tym, co zaszło w garderobie. Z Sebastianem zgadali się, że Ula po północy szukała go i odesłał ją na zaplecze. Choć był zajęty Leną to wydawało mu się, że słyszał kroki i czyjś głos.  Po tym, co powiedział mu przyjaciel, to pewien był, że to Ula przyłapała go na igraszkach z Leną i zadowolony nie był. Nie wiedział też za bardzo jak ma się zachować wobec dziewczyny.  Z telefonem do niej zwlekał do wieczora. Miał na to nawet usprawiedliwienie.  Rano nie chciał dzwonić z obawy, że śpi a później wiedział, że ma rodzinny obiad i nie chciał jej przeszkadzać. Sam również spał do południa a przez resztę dnia zajmował się rodziną.  Babcią Basią, Wiolettą i kuzynem Szymkiem. Całą trojkę bardzo lubił, cieszył się z ich odwiedzin i że pobędą u niego trochę.  Babcia, choć była po siedemdziesiątce, to jak na swój wiek trzymała się całkiem dobrze.  Zawsze była też pełna humoru, życzliwości i uśmiechnięta. Jedyne, co mógł jej zarzucić to, to że nieustannie dopytywała się o jego życie osobiste i chciała zobaczyć go na ślubnym kobiercu, ale niekoniecznie z Pauliną. Marzyła też o tym, aby doczekać prawnuka. Oczywiście musiał babci i reszcie rodziny dokładnie wytłumaczyć całe te zamieszanie wokół Beatki. Wioletta należała do kategorii tych osób, które czytały brukowce i innego tego typu rzeczy w Internecie i zdążyła rodzinie wszystko opowiedzieć. Musiał prosić ją też na ewentualne spotkanie z Pauliną na pokazie i wypytywanie o Beatkę o dyskrecje. Wiola, jak i cała rodzina, za dziewczyną Marka nie przepadała i udawanie, że o żadnym dziecku ona i jej rodzina nie wie nie był to dla niej żaden problem.  Dopiero po kolacji poszedł do swojej sypialni i zadzwonił do Uli. Dziewczyna odebrała już po drugim sygnale. Przez cały dzień zastanawiała się też czy to zrobi i kiedy.
  -Cześć Ula- zaczął swobodnym tonem.– Nie przeszkadzam- zapytał grzecznościową formułką.
- Nie, nie przeszkadzasz- próbowała mówić równie swobodnie.
 - To dobrze.  Dzwonię, bo chciałem zapytać cię o wrażenia i o samopoczucie po pokazie.  Mam też zdjęcia. Wczoraj wyszłaś tak szybko, że nie zdążyliśmy się nawet pożegnać- podjął i ten temat.
-Tak wiem, ale nie mogłam cię znaleźć-odparła tak, aby brzmiała wiarygodnie. – A samopoczucie bardzo dobre i wspomnienia miłe. Tylko koniec to wszystko popsuł- pomyślała. — Jasiek o niczym innym dzisiaj nie mówi jak o pokazie. Widział już migawki w telewizji. Siebie podobno gdzieś też dojrzał.
- To się cieszę, że się wam podobało- rzekł z ulgą. – Słuchaj Ula może jutro wpadnę do Rysiowa. Musimy się rozliczyć i przywiózłbym przy okazji zdjęcia i nagranie.
- Przy okazji to ja będę jutro u ciebie we firmie- oznajmiła mu tajemniczo.    Mam do załatwienia sprawę we Warszawie i przy okazji, okazji przyprowadzę tę moją znajomą krawcowa. Pshemko na pokazie pytał mnie o nią i obiecałam mu, że będziemy w poniedziałek. Wróciła właśnie z urlopu i idzie do pracy na drugą zmianę to wpadniemy do F &D przed południem.  Ale jeśli chce ci się jechać do Rysiowa to nie zabraniam. Tato, Beatka i Jasiek na pewno ucieszą się. Tylko popołudniu Marek, bo rano nikogo nie będzie w domu.
-Nie, Ula –odparł.  – Skoro będziesz we firmie to wpadnę do Rysiowa, kiedy indziej. Jutro i tak mam trochę zajęć z Wiolettą. Ale dzięki za zaproszenie. To miłe wiedzieć, że jest się mile widzianym- mówił wyraźnie zadowolony.
-U mnie zawsze będziesz mile widziany- rzekła szczerze.  – Możesz być tego pewien. Mam nawet dla ciebie zaproszenie na roczek do Beatki.  Za tydzień w niedzielę o czternastej.  Dzisiaj tak ustnie, a jutro dostaniesz oficjalne zaproszenie.
-Za tydzień to nie bardzo mogę Ula - odparł wymijająco. –  W sobotę mija dziesięć lat od wypadku rodziców i w piątek przyjeżdżają rodzice Wioli na weekend.  Na niedzielę mamy zamówioną też msze, a później rodzinny obiad, to nie bardzo będę mieć okazję wyrwać się.
-Rozumiem Marek- rzekła wyrozumiale.  – Twoje sprawy ważniejsze.
-Ale, jeśli to nie problem to chętnie wpadnę dzień później-zasugerował delikatnie.
-To żaden problem-odparła uśmiechając się do słuchawki.    Tato też jeszcze będzie, bo do sanatorium wyjeżdża dopiero we wtorek to będziecie mogli sobie porozmawiać.
-W takim razie jesteśmy umówieni Ula- rzekł kurtuazyjnie.  – Jutro spotkanie u mnie a za tydzień u ciebie w domu.
Jesteśmy umówieni Ula. Brzmi tak jakbyśmy mieli spotkać się naprawdę, A nie służbowo-towarzysko- przemknęło jej przez myśl.
-Ula jesteś tam? - zapytał, gdy nie usłyszał odpowiedzi.
-Tak- szybko odparła. —  Zamyśliłam się na chwilę. Marek porozmawiamy jutro- postanowiła zakończyć w końcu rozmowę. – Beatka czeka na kąpiel. Zawsze kąpię ją o ósmej.
-Ok. Ula-rzekł bez urazy. – Beatka najważniejsza. Ucałuj ją ode mnie, pozdrów ojca i Jasia i miłej nocy-pożegnał się bardzo uprzejmie.
- Dzięki Marek i nawzajem- odparła i rozłączyła się.

 Krawcowa Iza mocno zdziwiła się, gdy dowiedziała się od koleżanki o propozycji pracy. Zwłaszcza, że padła ona po jednym zdaniu Uli.  Zastanawiała się też, co taka zwykła krawcowa mogłaby robić w sławnej, modowej firmie. Przekonana, jednak przez Ule postanowiła, chociaż pojechać tam i zobaczyć pracownię znanego projektanta.
W poniedziałek po jedenastej Ula razem z koleżanką pojawiła się w F & D a ochroniarz Wojtek powiadomił o ich przyjściu Pshemka i Marka. Mistrz po przywitaniu się i krótkim zapoznaniu, zajął się Izą i poszedł z nią od razu do pracowni.  Marek z Ulą natomiast skierowali się w stronę windy. Ula, choć przywykła już do tego, co widziała i myśli, że to nie jej sprawa to czuła się nieswojo idąc obok niego.  Nie mogę nawet na niego nakrzyczeć i powiedzieć, co myślę i że źle robi, bo zrobił dla nas tyle dobrego-po raz kolejny rozmyślała nad tym.  Spłaciłam dopiero pięćset złotych i nie stać mnie na to, żeby go oskarżać, robić wyrzut, obrażać, czy pouczać. Obrazi się i co będzie.  Muszę być miła i udawać, że nic się nie stało i nic nie widziałam.
Marek miał dokładnie takie same niezręczne odczucie. Ula dzisiaj przywitała się ze mną inaczej niż w ostatnich dniach. Poprzednio uśmiechała się delikatnie a dzisiaj była jakaś zimna, nieszczera i milcząca.  Na bank nakryła mnie z Leną. Tylko, co mogła sobie o mnie pomyśleć? Że jestem erotomanem do tego stopnia, że bez seksu nie mogę wytrzymać paru godzin- odpowiedział sam sobie na własne myśli. A jeśli to był Jasiu albo razem byli? Jasiu mnie tak lubi i nie chciałbym, żeby to popsuło relacje między nami. Zobaczymy jak będzie zachowywał się, gdy spotkam się z nim.
-Mam nadzieję, że Pshemko jej zbytnio nie zdenerwuje- przerwała przedłużającą się ciszę Ula.
-Spokojnie -zaśmiał się. – Może i jest nerwusem, ale zapewniam cię, że kobiety szanuje na swój sposób i twoja koleżanka jest bezpieczna.
-Oby. Iza to ostoja spokoju. Mam dla ciebie zaproszenie- zmieniła temat.  — Wiem, że mówiłeś, że nie możesz w niedzielę przyjechać, ale zaproszenie się należy.
-Dzięki -odparł wyciągając z koperty kolorowy kartonik z narysowaną jedynką. –  Beze mnie i tak pewnie będzie dużo gości?- zapytał spoglądając na nią.
-Tak.  Ponad dwadzieścia osób.
- Właśnie Ula- rzekł głosem lekkiego zniechęcenia. – To, że sam mam gości to jedna strona medalu a druga i chyba ta ważniejsza to taka, że źle bym się czuł przed twoją rodziną. Tylko nie zrozum mnie źle- zaczął szybko wyjaśniać. —   Nie chodzi mi o jakąś pozycję społeczną, ale o operację twojego ojca. Po prostu nie wiem czy wiedzą o mnie, ale jeśli wiedzą i miałbym być wynoszony na piedestał to czułbym się z tym nieswojo.
-To chyba lepiej, że ciebie nie będzie – wyznała szczerze.    Część z gości tylko na to czekałaby. Głównie to takie dwie ciotki i kuzynka.  I doskonale cię rozumiem. Sama nie lubię zbierać takich pochlebstw.
-Dokładnie tak, jak i ja- rzekł, gdy wychodzili z windy.– Pochlebstwa są dla snobów i niedowartościowanych ludzi. A ja nie czuję się ani jednym, ani drugim.
-Wiola, czego nie rozumiesz- usłyszeli znienacka podniesiony głos Adama zza jednych drzwi.
-Szczerze to wszystkiego- odparła dziewczyna z lękiem.
-Adam daje Wioli korepetycje z matematyki- wytłumaczył jej, gdy wchodzili do sali konferencyjnej.  — Ma poprawkę w sierpniu i między innymi po to przyjechała do Warszawy.
-Marek nie musisz wszystkim o tym opowiadać od razu- oburzyła się i spojrzała krytycznie na nich. Na kuzyna głównie za to, że mówi o jej prywatnych sprawach, a na Ule ze względu na strój.  Ula ubrana była, bowiem w brązową błyszczącą sukienkę uszytą z jakiegoś sztucznego materiału w drobne czerwono -żółto – zielone kwiatki, zawiązywaną przy szyi, gumką na lekko bufiastych krótkich rękawach i długością tuż za kolana.  Nie powiedziała jednak nic, bo choć była roztrzepana to miała to do siebie, że nie miała zwyczaju obrażać.   — Wystarczy, że Adam się tak drze, że pół firmy słyszy.
 
 
 
-Od półgodziny tłumaczę jej te zadanie i nic- mówił tymczasem zirytowanym głosem Adam do swojego szefa. — A to jest proste jak drut.
Ula zerknęła na leżącą książkę i sprawę wzięła w swoje ręce.
-Wiola w sklepie jest sukienka i kosztuje pięćset złotych i nie stać cię na nią. Sklepowa mówi ci, że wkrótce będzie przecena o trzydzieści procent. To ile będzie kosztowała sukienka?
Dziewczyna przez chwilę mruczała coś pod nosem i liczyła na palcach.
-Trzysta pięćdziesiąt?- zapytała trochę lękliwie.
-Dokładnie. I to jest pierwsza część zadania.
-To teraz rozumiem –wtrąciła wyraźnie ożywiona. —  Turek nie mówił, że to o sukienkę chodzi tylko o kredyt.
-Pan Turek, jak już- warknął do dziewczyny.
-Po prostu myśli jak mężczyzna i tak cię uczył –usprawiedliwiła go Ula.
-Od razu mówiłem, że się do tego nie nadaję- rzekł też Adam zniechęconym tonem.
-Mówiłeś, ale mimo wszystko poprosiłem cię- odparł mu Marek.
-Ula powinna ją uczyć- zasugerował Turek nie tyle dla dobra Wioli tylko swojego.  — Niedawno skończyła liceum to pamięta jak to jest w szkole-dodał zadowolony ze swojego pomysłu. — Wy się tu będziecie uczyć a ja sobie wrócę do biura i zajmę się ze spokojem podliczaniem wydatków za pokaz- rzucił na koniec i szybko wyszedł z obawy, aby jego szef nie kazał dalej uczyć mu Wioli.
- Właśnie Ula a ty nie mogłabyś dać Wioli kilku korepetycji –podchwycił Marek pomysł swojego asystenta. –  Dobrze zapłacę.
- Kochana zgódź się- poprosiła ją i Wiola. – Parę lekcji, chociaż.
-Czemu nie- odparła, bo z natury była uczynna i miała dług wobec Marka.    Mogę spróbować, chociaż.
- Świetnie- wyraźnie ta wiadomość ucieszyła Marka. —  To, kiedy mogłabyś zacząć?
-Nawet od zaraz.  Mam wolną godzinę.
  –Jeszcze lepiej- odparł z jeszcze większym zadowoleniem.   - A ty Wiola słuchaj się Uli i nie myśl nie wiadomo, o czym- zwrócił się też do kuzynki. – Nie zapomnij, że obiecałaś mamie powtórzyć jeszcze polski.
- Od czasu jak stałeś się wiceprezesem stałeś okropnie czepliwy i nie do zniesienia- odgryzła się Kubasińska.  Ulka pomyśl sobie jeszcze, że ja ze wszystkich przedmiotów mam kłopoty. A dla mnie tylko matematyka to czarna maga. Wolę polski i opowiadania, wiersze i inne legie. Co prawda miałam tróję, ale solidną- zwróciła się do Uli. —  Biologia z motylkami, pantofelkami i innymi czółenkami też nie jest zła. Albo historia i czytać jak kiedyś żyło się, te wszystkie wojny, królewskie dynastie i erekcje, to jest to, co lubię- mówiła z wyraźnie ożywieniem.
 -Wiola elekcje - wtrącił szybko Marek.
- A tak elekcje-odparła mu. – To znaczy, co? –zapytała po chwili. – Ula będzie uczyć mnie elektronicznie?
-Nie Wiola –odparł zirytowany.    Ula będzie cię uczyć normalnie, tak jak Adam.
-Ok. Marek, po co te nerwy- oburzyła się. —  Uczeń pójdzie tylko zrobić siusiu i zaraz wraca. Przerwa między lekcjami się przecież należy.
-Ona tak na poważnie, czy tylko dzisiaj?- zapytała zdezorientowana Ula po wyjściu dziewczyny.
- Dobre pytanie – zaśmiał się. –  Zwłaszcza, że nikt nie zna na nie odpowiedzi oprócz jej samej. Przysłowia przekręca chyba specjalnie a używanie słów, których znaczenia do końca nie zna albo myli pojęcia, to chyba tak różnie. Prędzej mówi niż myśli. Babcia nie raz jej to powtarza. Wiola nie spiesz się z mówieniem. Wiola najpierw pomyśl. Wiola skup się jak mówisz.  Jak pobędziesz z nią trochę to nie raz coś takiego usłyszysz.  A poza tym jest nieszkodliwa.
-Przynajmniej będzie wesoło z nią-po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęła się do niego.
- To prawda- odwzajemnił uśmiech. –  A wracając do lekcji to wolałbym, żebyś przyjeżdżała tutaj albo do mnie do domu. Koszty podroży pokryje oczywiście. Chyba, że nie możesz to będę woził Wiolę do Rysiowa, ale popołudniami. Rano muszę być we firmie.
-Nie, może być we Warszawie- zapewniła. – Robię właśnie prawo jazdy i mam jazdę w najbliższych dwóch tygodniach.
-Brawo Ula- pochwalił ją szczerze.   – Teraz bez prawka ani rusz. Jakbyś potrzebowała pomocy to służę swoją osobą.
-Kto wie? –odparła tak, że rozważy propozycję Marka. – Może skorzystam z nauki parkowanie i cofania.
-W każdej chwili Ula- odparł pewnie.  – Może moim Lexusem będzie ci trudno, ale w domu jest jeszcze Toyota Yaris po mamie. To bardziej kobiecy i elkowy pojazd.
 - Dzięki za samochód, ale w domu mamy Fiata Pandę to z twojego auta nie będę musiała korzystać.
-Ok. Chyba sobie poradzę jakoś z takim maluszkiem- rzekł z wahaniem. – Ostatni raz coś takiego prowadziłem na egzaminie prawa jazdy.
-Spokojnie Marek- rzekła trochę rozbawiona. — Zawsze mogę dać ci lekcje.
-Lekcje za lekcje-zastanowił się. Ciekawe?-dodał i oboje roześmiali się Marek pomyślał jeszcze,  że lody zostały przełamane.
Wiola wkrótce wróciła z toalety i rozpoczęli lekcję, a Marek poszedł do swoich zajęć.

 Lekcja z Wiolettą okazała się nie taka zła. Wszystko to, co się dało to musiała przeliczać na sukienki, inne ciuchy czy kosmetyki. Inne rzeczy Ula tłumaczyła ze spokojem po dwa, trzy razy. Po godzinie nauki zaglądnął do nich Marek. Ula właśnie kończyła lekcje.
-I jak idzie Ula?  Bardzo opornie?- wyraźnie nie wierzył w kuzynkę.
-Chyba nie wierzysz w moją potencje-oburzyła się Wioletta.
- Właśnie Marek- poparła ją bezsprzecznie. – Wioli idzie całkiem dobrze.  Ale na dzisiaj koniec. Za godzinę mam jazdę i muszę zaraz wychodzić. Umówiłyśmy się na jutro na czternastą u ciebie w domu.
-Trzeba pić żelazo póki gorące, prawda- odezwała się Wioletta pełna entuzjazmu.  – Jak się uczyć to się uczyć.
-To prawda Wiola-odparła jej. – I do jutra-dodała wychodząc z sali razem z Markiem.
-Gdy już będziesz u mnie to uważaj na moją babcię- przestrzegł ją, ale żartobliwie. –  Jest bardzo towarzyska i na pewno będzie chciała porozmawiać z tobą o wszystkim. O Beatkę i o nas też będzie zapewne pytać, chociaż już wszystko powiedziałem.
- Nie ma sprawy Marek- uśmiechnęła się. –  Chętnie porozmawiam z twoją babcią. Mógłbyś zaprowadzić mnie jeszcze przed wyjściem do Pshemka? Chcę zobaczyć, co u Izy.

Marek oczywiście mógł zaprowadzić Ule do pracowni Pshemka. To, co zastali zaskoczyło ich oboje. Krawcowa siedziała przy maszynie a mistrz roztaczał nad nią same superlatywy.
-Izabella jak tu zostanie, to będzie tu królową-usłyszeli. –  Taka pewna ręka i prościutki krój. Żadnego strzępienia. Izabella jest idealną krawcową, czuję to. Mogę Izabellę z miejsca zatrudnić.
-Wolałabym przejść okres próbny panie Przemysławie- odparła spokojnie, bo Ula zdążyła jej powiedzieć o wybuchowym charakterze mistrza. – Jest pan mistrzem i być może okaże się, że potrzebuje pan kogoś równie wykształconego i twórczego, a ja jestem tylko po technikum odzieżowym. Poza tym w szwalni jestem kierowniczką zmiany i nie chciałabym zwalniać się póki i ja nie będę pewna, że chce tu pracować. Obiecuję przyjeżdżać przynajmniej przez tydzień rano na cztery godziny i zobaczymy, co będzie dalej- postawiła swoje warunki ku niezadowoleniu ewentualnemu pracodawcy.
-Cztery godziny- marudził pod nosem.  – Ale dobrze –zgodził się po chwili, choć niechętnie. Niech Izabella przyjeżdża.
-Widzę, że Iza przypadła ci do gustu– odezwał się od drzwi Marek.
-Owszem- odparł urażony. – Ale jak widać ja Izabelli nie.
 
CDN PO MINI WAKACJE

9 komentarzy:

  1. Kochana Wioletta wymiata i rządzi w tej częśći. Uwielbiam to i proszę owiecej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Wioli będzie jeszcze trochę i to w najbliższej części tj ok. 25 września.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Świetna część!
    Kiedy kolejna?
    MM

    OdpowiedzUsuń
  3. Violetta u Ciebie jest mega. Zawsze dowala najlepszymi tekstami. Już nie mogę doczekać się kolejnej częsci.
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiola to moja najukochańsza postać i będzie jeszcze o niej.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Rzeczywiście w tej części Marek bardzo serialowy a Uli trudno pogodzić się z tą dwoistością jego natury. Dziewczyna nie ma kompletnie żadnych doświadczeń damsko-męskich i sceny, gdy Marek obściskuje inną kobietę są pewnie dla niej dość egzotyczne. Ma zgryz, bo jednak potępia takie zachowania, a z drugiej strony nie chce, żeby Marek wiedział, że była ich świadkiem. Ma wobec niego dług i właściwie żadnego prawa, żeby mu wygarnąć, bo to jeszcze nie ten etap. To taka trochę gra pozorów, ale ona nie potrafi kłamać a Marek łatwo się domyśla, że ona jednak widziała te miłosne uniesienia z Leną. Jednak widywać się będą z dwóch powodów: Violetty, którą przedstawiłaś tu genialnie i nauki jazdy. W zasadzie dla Uli każdy powód jest dobry, bo pomimo wad Marka, to ona już co najmniej go lubi, a może czuje trochę więcej. Jestem ciekawa jak to się między nimi rozwinie i czy pójdzie we właściwym kierunku. Mam nadzieję, że tak.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa tego co Ula widziała będzie podjęta na początku kolejnej części. Jak dojdzie do tego jednak nie zdradzę. Na razie nie chce robić mu wyrzutów, bo tak jak pisałam za wiele zrobił dla nich.
      Spotykać się będą przy okazji korepetycji, ale czy będzie uczył ją jeździć to nie wiem. Napisałam o tym, bo musiałam wymyślić powód jej bytności we Warszawie. Później będzie roczek , coś jeszcze i kolejne lata w przyspieszeniu do czasu ukończenia przez Ule studiów.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Hej!

    Naprawdę świetnie i lekko napisane :) Czekam z niecierpliwością na więcej. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo na siebie czekać :) Jeśli masz ochotę, zaprawszam do siebie: fd-fashion.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń