+18
Dzień wigilii rozpoczął się nieco lepiej, niż zakończył poprzedni,
bo Emilka i Natalka jak to dzieci wstały pogodzone i o wczorajszej kłótni już
nie pamiętały. Na śniadanie zeszły razem, trzymając się za rączki i śpiewając
piosenkę o choince.
Stała pod śniegiem panna zielona
Nikt prócz zająca nie kochał jej
Nadeszły święta i przyszła do nas
Pachnący gościu, prosimy wejdź!
Po śniadaniu natomiast i aby dziewczynki nie
przeszkadzały w kuchni, Beatka poszła z nimi obejrzeć szopkę, a towarzyszył im
Zbyszko. Sama Betti z takiego obrotu sprawy była jak najbardziej zadowolona, bo
Zbyszko Chowaniec -Jurga jej obiekt kłótni z Ulą i ojcem pojawił się u nich
poprzedniego dnia późnym popołudniem i zrobił jak najlepsze wrażenie na
wszystkich. Wybierał się na próbę jasełek do kościoła i przyszedł w stroju
góralskim i już od progu odezwał się do nich gwarą podhalańską. Przyniósł im
również dwa pstrągi gotowe do smażenia.
Szopka na całej trójce dziewczyn zrobiła ogromne wrażenie, bo zajmowała sporą część przodu kościoła. Były również w zagrodzie owieczki a w klatkach króliki i kury. Zbyszko wraz z inną młodzieżą zajął się oprawą muzyczną i zarówno miejscowym, jak i turystom przyśpiewywał kolędy po góralsku.
Szopka na całej trójce dziewczyn zrobiła ogromne wrażenie, bo zajmowała sporą część przodu kościoła. Były również w zagrodzie owieczki a w klatkach króliki i kury. Zbyszko wraz z inną młodzieżą zajął się oprawą muzyczną i zarówno miejscowym, jak i turystom przyśpiewywał kolędy po góralsku.
Gorzej było z panami, bo Krzysztof i Józef pobyt w szopie
u Staszka Tutki odczuli łamaniem w kościach, bólem głowy i zostali do południa
w swoich pokojach i łóżkach. Ich żony, choć były złe na nich to zajęły się
nimi. Zwłaszcza że obaj ładnie przeprosili i przyznali się, że siedzenie tam
było nierozsądne. Tak jak chowanie Żubrówki i zakłady bukmacherskie.
Marek i Sebastian zaś mieli zajmować się najmłodszymi swoimi pociechami. Ula i Wioletta wiązały z tym
też nadzieję, że się pogodzą, bo powód ich gniewu był błahy. Obie bowiem dowiedziały
się, o co im poszło. Jeszcze poprzedniego dnia będąc już we własnych
sypialniach, opowiedzieli żonom o wydarzeniach sprzed prawie dwudziestu lat.
(Oni są w osobnych sypialniach)
-Razem z kilkoma kumplami przyjechaliśmy tutaj na miesiąc
na obóz- mówił Sebastian swojej żonie. — Ja i Marek wchodziliśmy wtedy w
dorosłe życie i były to nasze pierwsze wakacje bez rodziców i opiekunów i
chcieliśmy zażyć pierwszej wakacyjnej miłości. Dzień po przyjeździe na jednej z dyskotek wypatrzyliśmy
jedną taką dziewczynę. Była dwa lata starsza od nas i zagraliśmy, o nią
rzucając monetą. Zawsze robiliśmy tak, gdy jakaś panienka podobała nam się obu.
Ja zawsze obstawiałem orła, a on brał reszkę. Nie wiedziałem tylko, że rano
kupił na bazarku monetę z dwiema reszkami. Padło na niego, ale znajomość zaczął
od kłamstwa.
-Czasami z Sebastianem zmienialiśmy się imieniem i
nazwiskiem i tego dnia ja stałem się Sebastianem Olszańskim a on Makiem
Dobrzańskim- mówił tymczasem Marek swojej żonie.
- Ja nic do niej nie miałem, bo Marek wygrał ją i już
wtedy działała u nas zasada, że dziewczyna kumpla to świętość. Chociaż podobała
mi się, bo miała rude długie kręcone włosy, zielone oczy i ekstra figurę-
opisywał dziewczynę z jakimś sentymentem i ku niezadowoleniu Wioli.
-Spotykaliśmy się przez trzy dni i wszystko układało się
dobrze- kontynuował Marek. —Wtedy okazało się, że przyjechała do Zakopanego do
rodziny, pomagać przy letnikach, a na stałe mieszka w Łodzi i studiuje w
Warszawie. Z jednej strony ucieszyłem się, bo imponowało mi, że ktoś taki
zainteresował się mną i myślałem, że pochwalę się przed resztą kumpli, gdy
wrócimy do Warszawy. Z drugiej wiedziałem, że kiedyś trzeba będzie powiedzieć
jej, kim jestem naprawdę.
- Któregoś wieczoru zgadaliśmy się, że jesteśmy z
Warszawy- oznajmił to samo Seba żonie — A dzień później zaczęła dostawiać się
do mnie. Przypuszczam, że ktoś powiedział jej o firmie Febo & Dobrzański. Jeśli
nie z naszych znajomych to ktoś z Warszawy. Powinienem od razu uciąć to, ale
chciałem zobaczyć, jak daleko posunie się w swoim zachowaniu. Dzień później po dyskotece dała mi wyraźnie do
zrozumienia, że jest chętna. Odmówiłem jej i zagroziłem, że powiem prawdę Markowi.
Dwa dni później znowu zaczęła dostawiać się do mnie i całować.
-Dzień po tym, jak dowiedziała się skąd przyjechaliśmy,
to dowiedziała się też, z których to Dobrzańskich jest Sebastian – rzekł Marek.
— Zaczęła się też dziwnie zachowywać i wypytywała o moją to znaczy o Sebastiana
firmę, a ja byłem na drugim planie. Niby interesowała ją praca modelki. W końcu
parę dni później powiedzieliśmy jej prawdę, że ja to Marek Dobrzański, a
Sebastian to Sebastian Olszański.
- Kiedy wyszło na jaw, że zamieniliśmy się tożsamością,
to oczywiście przestałem być interesujący dla niej i miałem już pewność, że
interesowało ją tylko to że Marek ma forsę. Chciałem powiedzieć Markowi prawdę,
ale ta cwaniara uprzedziła mnie.
-Któregoś dnia powiedziała mi, że Seba nie jestem takim
przyjacielem, za jakiego uważam go i że dostawiał się do niej- orzekł Marek. —Była
w jego typie i nie miałem powodów, aby jej nie wierzyć.
-Z zemsty skłóciła nas i powiedziała Markowi, że robiłem
jej jakieś propozycje i obściskiwałem zbytnio w tańcu- opowiadał kadrowy z wyrzutami. —Marek
uwierzył jej, a nie mnie, gdy mówiłem mu, że dostawiała się do mnie i zależy
jej tylko na tym, że ma firmę i może załatwić jej pracę modelki.
-W konsekwencji z Sebą nie rozmawiałem ze dwa tygodnie, a
z Marcysią rozwijałem znajomość, nie zważając na to, co mówi. W końcu musiałem
sam przekonać się, że miał rację.
-Nie mogłem patrzeć, jak owija sobie go wokół palca i wymyśliłem plan. Na dobry początek wysłałem jej duży bukiet z liścikiem, gdy była z Markiem.
Bogaty adorator też się znalazł. Później w tajemnicy ściągnąłem Aleksa z
kolegą. Wtedy jeszcze nie było między nimi żadnych nieporozumień, a Paulina już
podkochiwała się w nim i Febo nie miał nic przeciwko ich związkowi. Opowiedziałem
mu o jej pazerności, jak naciąga Marka na prezenty, chce zrobić przez niego
karierę i zgodził się przyjechać.
- Któregoś dnia wybrałem się z kumplami na czeską stronę,
a gdy wróciłem, to okazało się, że Marcysia z jakimś Dario urządza sobie sesję
zdjęciową i randkę jednocześnie. Nakryłem ich, gdy mizdrzyli się do siebie. Powiedziała
mi jeszcze, że zamierza spróbować swoich sił jako modelka we Włoszech i
podziękowała za znajomość.
-Wiedziałem, kiedy Marka nie będzie przez większą część
dnia i mogliśmy ze spokojem przeprowadzić plan z Aleksem- kończył swoją
opowieść i Sebastian. —Było nawet to proste, bo faktycznie jego kolega był
fotografem modelek, a Marcysia od początku perspektywą kariery we Włoszech była
zachwycona. To była końcówka lat dziewięćdziesiątych i taki wyjazd był szczytem
marzeń co ładniejszej dziewczyny. Tak więc ja z Aleksem schowaliśmy się, a
Dario robił swoje bez naszej pomocy.
-Byłem zły na nią i chyba to był powód, że później
zacząłem sypiać z modelkami i żyć, jak żyłem- tłumaczył Marek.
- Marek przeżył, to bardziej niż myślałem i bałem
przyznać się, że to ja i Aleks stoimy za tym. To była jego taka pierwsza miłość
w dorosłości i od razu zakończona niepowodzeniem- wyjaśniał też Sebastian.
-Czy ja dobrze myślę Cebulku, że właśnie dzisiaj
powiedziałeś mu prawdę? - pytała Wioletta.
-Dokładnie- przytaknął. — I żałuję, że powiedziałem, bo choć przeprosiłem, to dalej ma pretensję, że wtrąciłem się w jego sprawy. Pomijając to, że on od
początku nie grał ze mną wtedy czysto i też dopiero teraz przyznał się do tego. Powinien powiedzieć coś, a on nakrzyczał tylko na mnie.
Ostatnio tak zachowywał się siedem lat temu, gdy był zły na mnie za Ulę.
-Sebastian po tym wszystkim pocieszał mnie, mówił, że
jest pełno innych panienek, że są ładniejsze i uczciwsze- mówił na koniec Marek, swojej żonie. —Nawet przez myśl mi nie przeszło, że stoi za tym wszystkim.
Nie wiedziałem aż do dzisiaj Ula.
-A ty do Sebastiana, o co tak naprawdę masz pretensję? – zapytała,
gdy już wszystko, co powiedział mąż, poukładała sobie w głowie. —O to że miał
układziki z Aleksem, czy może, dlatego że wymyślił cały ten plan. Albo naprawdę
zależało ci na tej kobiecie, skoro tak dobrze pamiętacie ją i macie wzajemne
pretensje- ostatnie zdanie wypowiedziała z niepokojem.
-Nie Ula- zapewniał. —Była taką pierwszą moją miłością i
dlatego ją pamiętam. A do Seby mam żal o
to, że dopiero dzisiaj powiedział mi o tym. Przyjaciele tak nie postępują Ula.
Dzień później w czasie, gdy Betti zajmowała się Emilką i
Natalką, Józef i Krzysztof kurowali się, a Marek i Sebastian opiekowali się
Tomkiem i Sarą, to panie zajęły się przygotowaniem wigilii. Zgodnie jednak z
powiedzeniem, gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść, to praca gładko im nie
szła. Każda z nich miała swoje najlepsze sposoby i przepisy na coś. W końcu
podzieliły się pracą. Zwłaszcza że w kuchni dla czterech osób miejsca nie było.
Ula zajęła się tym, co umiała najlepiej, czyli pierogami w trzech smakach. Do
tradycyjnych z kapustą i grzybami dołożyła ruskie i z jagodami. Zajęła się
również krokietami ze szpinakiem i pasztecikami. Działką Ali było smażenie
pstrągów i karpia, a Dobrzańskiej barszcz, kompot ze suszu i makiełki. Wioli
zaś została kapusta z grzybami, sałatka rybna i zrobienie dla dzieci makaronu z
jagodami i jogurtem. Do tego upiekły makowiec, biszkopt, ciasto marchewkowe i
bułeczki z kapustą dla dzieci na wigilię. Na sam koniec natomiast w
towarzystwie dziewczynek upiekły pierniczki.
Z każdą chwilą przybliżającą ich do wigilii było czuć te
magiczne chwile. Ze spaceru Betti przyniosła też sianko z kościoła, jemiołę
oraz kilka żywych gałązek świerku i zrobiła stroik na wigilijny stół, a o czym
zapomniały panie. Później z pomocą Emi i Natalki zajęła się zastawieniem owego
stołu. Ona nosiła talerze i szklanki a dziewczynki sztućce. Atmosferę psuła
tylko niechęć Marka do Sebastiana i na odwrót.
-Musicie się pogodzić- tłumaczyła Ula, Markowi. —I nie
mówię tego, dlatego że są święta tylko, dlatego że zawsze się przyjaźniliście. Poza tym nie chcę, żeby przez was święta były
zepsute.
-Oszukał mnie Ula- mówił zawzięcie.
-Pamiętasz te nasze motto, że nawet jak ktoś oszukuje i
robi najgorsze świństwa, to jest się w stanie dalej kochać i wybaczyć. Ja ci wybaczyłam
Marek- przypomniała mu z uwydatnieniem.
-Tyle lat przyjaźni i jeden incydent z Marcysią nie może
tego skreślić- przekonywała też Wioletta swojego męża. —Zachowujecie się jak
dzieci. Do skutku gódź się z nim.
-Raz przepraszałem i na kolanach przed nim nie zamierzam
klęczeć- mówił zajadle Sebastian.
- Ty i Marek nie wiecie chyba, co to tak naprawdę znaczy
gniew- wypaliła Wiola. —Razem z Ulą możemy wam takie święta urządzić, że ta
wasza głupia kłótnia pójdzie wam w kolana.
Po szesnastej Emilka i Natalka zaczęły wyglądać pierwszej
gwiazdki i chwilę później z radością oznajmiły, że już się pokazała na niebie. Wszystko
było już prawie gotowe do wigilii, to wkrótce wszyscy zasiedli do stołu. Krzysztof jako
najstarszy przy stole zajął się modlitwą i rozdał opłatek. Później był czas na życzenia. Najpierw i według hierarchii złożyli sobie je małżonkowie, potem Ula i Marek rodzicom i dzieciom, a na koniec i bardziej przypadkowo cała reszta. Wzrok Uli i Wioletty skierowany był też na ich własnych mężów.
-My już tak zawsze będziemy z daleka od siebie- zagadnął
Sebastian. —Nie będziemy chodzić na wspólne lunch, do klubu, gdy nas żony
puszczą ani na partyjkę squasha czy kosza? Tego chcesz Marek?
-Nie i przepraszam- rzekł pojednanie. — Głupio wyszło z tą
kłótnią i powinieneś porządnie, potrząś mną jeszcze tam na górce.
-Powinienem- przytaknął Olszański. — Nie wiedziałem tylko,
co mogłem ci jeszcze powiedzieć, żebyś przestał być na mnie obrażony.
- Za to Ula powiedziała mi coś szczególnego Seba- wtrącił.
—Nie można tak łatwo skreślić tylu lat znajomości.
-Moja Wiola zagroziła, że pogniewa się na mnie, tak że w
kolana mi to pójdzie- odparł z rozbawieni. —Mamy mądre i piękne żony Marek i
jakaś tam Marcysia do nich się nie umywa- dodał.
-Dokładnie. Seba życzę ci przede wszystkim dużo zdrowia,
szczęścia, nieustającej miłości Wioli, pociechy z dzieci i radości- życzył
Marek.
-A ja tobie tego samego Marek- odparł, przełamując się z
nim opłatkiem. —Wymień tylko sobie Wiolę na Ulę. I szczęśliwego Nowego Roku.
Ula z Wiolettą oglądały tę scenę z daleka i z
zadowoleniem, bo ich słowa nie zostały puszczone na wiatr.
Emilka z Natalką po zjedzeniu kilku pierożków, ciepłej
bułeczki, makaronu z jagódkami oraz makiełek, jako pierwsze odeszły od stołu. Usadowiły się przy oknie i czekały na
pojawienie się gwiazdora. Ten w końcu pojawił się na podjeździe ich domku w
towarzystwie pomocnika, a kolejne minuty mijały w towarzystwie sąsiadów Macieja
i Zbyszko. Po ich odejściu był czas na
oglądanie prezentów i śpiew kolęd. Późnym wieczorem i gdy wszystko było już
pozmywane i posprzątane, seniorzy zostali w domu z dziećmi, a młodzi we czwórkę
wyszli na spacer.
Krupówki nocą prezentowały się bajecznie i nie było nawet
tłoczno jak na świąteczny najazd turystów. Ula chodziła przytulona do Marka, a
Olszańscy zaś trzymając się za ręce. O
czymś konkretnym nie rozmawiali i tematy rozmów głównie opierały się o dzieci i
o wspomnienia ostatnich ośmiu lat wspólnej znajomości.
Po powrocie ze spaceru Olszańscy poszli na górę do swojej
sypialni i Sary a Ula z Markiem do swojej. Tomek natomiast smacznie spał w
sypialni Dobrzańskich seniorów i nie chcieli przenosić go na dół.
Przed snem Ula przez chwilę krzątała się po kuchni, a
Marek w tym czasie poszedł pod prysznic. Potem i ona poszła odświeżyć się i
pojawiła się w sypialni ubrana tylko w piżamę w gwiazdki. Patrząc na nią z łóżka, jak przeczesuje włosy,
nie mógł oderwać od niej oczu i czuł wzrastające pożądanie.
Już dawno temu bowiem doszedł do wniosku, że obcisłe
piżamy Uli są zdecydowanie bardziej seksowne i pobudzające zmysły niż w
zamierzchłych czasach długie i jedwabne koszule Pauliny. Z Ulą też znacznie
częściej kochał się niż z Febo i znali swoje ciała doskonale. Przetestowali
przy tym wiele pozycji, ale i tak te klasyczne najbardziej odpowiadały im
najbardziej. Choć nie gardzili szybkim numerkiem w kabinie prysznicowej albo w
pracy.
-Mam zamiar kochać się dzisiaj z panią, pani Dobrzańska-
usłyszała, gdy tylko wtuliła się w jego ramiona.
-Tak? – pytała uwodzicielsko.
-Tak -odparł wprost do ucha i kąsając je delikatnie. Dłoń
Uli zaś skierował na dowód swojego podniecenia.
-A co będzie, jak ktoś wejdzie- pytała, ale bez większego
zaangażowania.
-Nie wejdzie- zapewniał przy jej ustach. —Gdy byłaś w
łazience, zamknąłem drzwi na klucz.
Kolejne minuty poświęcił na całowaniu twarzy i szyi
swojej żony, a dłonie szybko znalazły się na jej piersiach. Gniótł je delikatnie
przez materiał, dając jej wspaniałą rozkosz. Wkrótce było to już
niewystarczające i podciągnął górę piżamy do góry i odsłonił obiekt swojego
zainteresowania. Lampka w ich sypialni
świeciła się i Ula dokładnie widziała zgłodniały wzrok męża i uśmiechnęła się
do niego, przygryzając uwodzicielsko swoją wargę. Marek natomiast słysząc już
przyspieszony oddech swojej żony, rozkoszował się jej miękkością, słodkością
ust i zapachem. Bez pośpiechu przesuwał swoje dłonie z piersi na brzuch,
biodra, uda i jej kobiecość. Dół jej
piżamy również zsunął niżej i mogła wyraźniej czuć dowód podniecenia Marka.
Ona sama czuła te cudowne wrażenie i zbierającą się wilgoć.
-Byłaś grzeczną dziewczynką przez cały rok- zapytał,
odrywając na chwilę usta od jej ciała.
-Bardzo grzeczną Mikołaju- zapewniała.
Góra od jej piżamy szybko znalazła się na podłodze, a
podkoszulka Marka podzieliła jej los. Na dobre też usadowił się na niej i nie
zamierzał tak szybko z niej zejść. Ula zresztą nie zamierzała prosić go o to,
bo lubiła ten ciężar i wiedziała, co ją czeka. Leżąc na niej, dalej rozbudzał
jej zmysły poprzez pieszczotę piersi i okolic, a jej podniecenie rosło z każdą
chwilą. Na długo jednak to nie wystarczyło i reszta ich ubrania błyskawicznie
została niemal zdarta. Będąc już całkiem nago, mieli dostęp do
najintymniejszych swoich miejsc i wykorzystywali to w pełni. Po tylu latach
małżeństwa nie mieli też żadnych zahamować i Ula całowała i pieściła jego męskość a Marek jej
kobiecość. Pomyślał też z satysfakcją, że po dwóch ciążach nie ma
śladu i że takiej wspaniałej figury i ciała, jaką prezentowała jego żona pozazdrościłaby jej niejedna
nastolatka. W końcu, gdy oboje byli podnieceni go granic możliwości i nie dali
rady przedłużać tej chwili. Marek z czułością podniósł biodra Uli do góry i
wdarł się jednym szybkim ruchem w jej wnętrze, a Ula wygięła się, przyjmując go
pełniej. Dla wygody i większej rozkoszy zaplotła jeszcze nogi na jego biodrach
i cicho pojękiwała. Na odpowiedź męża długo nie czekała, bo Marek zaczął rytmicznie
poruszać się w niej, docierając do najgłębszego miejsca jej wnętrza, a rozkosz
była tak ogromna, że czuła ją w każdym zakątku ciała. W tej ekstazie miłości szybko też szczytowali
i poczuli, jak rozpływa się nasienie Marka. To jednak nie spowodowało, że któreś
z nich chciało zakończyć to co się z nimi działo i Marek dalej robił swoje,
choć znacznie spokojniej, ale przedłużając rozkosz im obojgu i doprowadzając do
drugiego spełnienia i nie ostatniego tej nocy.
-Mikołaju, jak dla mnie święta mogłyby być codziennie
-rzekła Ula, gdy wyczerpany i zaspokojony Marek opadł na nią.
-A dla grzecznych chłopców coś się znajdzie- zagadnął do
ucha.
- Chwila dla kierowcy kochanie- odparła prowokująco.
Ula, jak zawsze swoją grę zaczęła spokojnie, obsypując
Marka pocałunkami. W jej grę weszło też siedzenie na nim i prowokacyjne
dotykanie własnego ciała. Później przeszła na następny etap i zajęła się ciałem
męża, a jej ciekawskie dłonie sprawiały cuda.
Marek zaś na takie poczynania długo obojętny zostać nie mógł i siedzącą
na nim okrakiem Ulę zaczął dopieszczać. Zwłaszcza że jej piersi tak zachęcająco
kołysały się, gdy schylała się nad nim. Zaczął
od delikatnego drażnieni sutka, a zakończył pieszczotą całych piersi. Ula
natomiast oddawała się mu bez najmniejszego oporu i na efekt swoich poczynań długo
nie musiał czekać, bo wkrótce mógł patrzeć na pełne piersi swojej żony. Z
każdym kolejnym dotykiem tracili też po raz kolejny tej nocy kontrolę nad
swoimi ciałami. Dobrzańska w przeciwieństwie do swojego męża postanowiła
stopniować mężowi rozkosz i powoli chowała skarb Marka w swoim wnętrzu. Tak
samo wolniej poruszała się, ale w ogóle im to nie przeszkadzało. Marek z
rozkoszą trzymał ją za biodra i czekał, aż przyspieszy, bo zawsze poddawała go
takim słodkim męką. Tym razem też się nie mylił i wkrótce Ula galopowała na nim do
spełnienia, a ekstaza dopadła ich razem.
Później jeszcze spleceni w jedno ciało przewracali się po łóżku,
szukając sposobu na jeszcze jedną chwilę rozkoszy.
-I pomyśleć, że jeszcze rano dąsałaś się na mnie- rzekł
Marek, gdy oboje doszli do siebie, a oddechy się uspokoiły. — Seks po kłótni
jest fantastyczny- wymruczał jeszcze z zadowoleniem.
-To potraktuj to w kategorii nagrody, że tak mądrze
postąpiłeś ze Sebastianem- odparła, tuląc się w jego ramiona.
-I musimy kiedyś powtórzyć to kochanie- kontynuował z
rozmarzeniem. —Mała kłótnia a później….
-Wykluczone Marek- wtrąciła, leżąc mu na piersi, kręcąc
przy tym głową i łaskocząc włosami. —Nie zamierzam kłócić się z tobą więcej
razy. Nawet dla takich chwil.