Są
kobiety, które w chwilach rozpaczy robią zakupy, idą na plotki z koleżankami,
do fryzjera, czytają a ja kleję pierogi albo piekę ciasta. I tak od ponad
tygodnia. Tyleż też czasu nie widziałam się ani nie rozmawiałam z Markiem -rozmyślała Ula w kolejny wieczór w czasie pieczenia biszkopta.
Ale
to, że nie miała z nim kontaktu nie oznaczało, że nie myślała o nim albo nie
rozmawiała. To
głównie jej rodzina wypytywała ją o jego zdrowie i co u niego nowego, a ona
odpowiadała, że dobrze. Przed ojcem i
rodzeństwem, bowiem udawała, że nic się nie stało i jest w kontakcie z Markiem.
Wolała na razie kłamać niż odpowiadać na pytania ojca. Wioletta natomiast, choć
była w Londynie to była na bieżąco z ich relacjami. To sam Marek musiał
powiedzieć coś Sebastianowi albo Olszański sam domyślił się, bo Wiola wiedziała
dość dużo.
-No
mów Ula jak na szczerej spowiedzi-zachęcała Kubasińska przez Skype. —Jak to
było z tym moim kuzynem? Sebastian wczoraj był u niego i coś wspominał o kłótni
i przeprowadzce do niego w ramach koleżeństwa, ale nie zrozumiałam go.
-To
prawda zaproponował, żebym wprowadziła się do niego- rzekła markotnie.
-A
to cielę nieumyte – warknęła i zanim Ula rozwinęła myśl. —Żeby zaproponować ci
coś tak jednoznacznego jednoznacznie.
-Nie
Wiola-wtrąciła.— Nie w tym sensie. Chyba nie. Mówił, że lubimy się i to był
jeden z jego argumentów. A drugi to, że chciał ułatwić mi życie, żebym rano nie
musiała wstawać do pracy, później jeździć do niego i wieczorem wracać do domu.
Po prostu stwierdził, że nie opłaca mi się.
-Cały
Marek-parsknęła. — Sposobem chciał cię wziąć a tak naprawdę tylko o sobie
myślał. I teraz o ile znam go, to prawdopodobnie
myśli, że usychasz za nim i czeka, aż ty odezwiesz się albo odwiedzisz go.
-Ale
tak jest Wiola-przyznała się. — Tęsknie za nim.
-Ale
on o tym nie wie- orzekła otwarcie. — I za nic w świecie nie dzwoń do niego.
Nie daj mu tej satysfakcji odezwania się. On był przyzwyczajony, że kobiety z
ręki mu jadły niech, więc wie, że jest jedna, co mu odmówiła. Pobędzie trochę sam to może zrozumie i doceni
to jak było, kiedy towarzyszyłaś mu wieczorami.
-Myślisz
-mówiła bez przekonania.
-Tak
Ulka-odparła pewnie. — Mężczyźni dłużej dorastają i muszą mieć więcej czasu,
żeby zrozumieć pewne sprawy-argumentowała. —A on sam nie wie, że zakochał się w tobie. Cebulek
tak mówi a kto, jak kto ale najlepszy przyjaciel wie najlepiej. Nic, więc nie
rób pierwsza. Choć do pracy, śmiej się, żyj swoim życiem i nie daj poznać po
sobie, że ci zależy. A resztą Sebastian zajmie się i opowie mu jak to nie
tęskno ci za nim. Babcię też przekonam, żeby do niego nie jechała po powrocie z
sanatorium.
-Tylko, czy to coś da?- pytała sceptycznie.
-Ula
zaufaj mi, chociaż raz. Dwa tygodnie i sam odezwie się. Zobaczysz.
Wiola
ma rację. Nie mogę dać mu satysfakcji
i zadzwonić- rozmyślała wieczorem kładąc się spać. Mam swoją dumę. A dzwonić będę ewentualnie
tylko służbowo, jeśli taka konieczność nastąpi. Postawił przecież sprawę jasno,
że nie jest zainteresowany małżeństwem i dziećmi a ja tak. Dowodzi
to temu, że zdecydowanie nie pasujemy do siebie, a czekać aż dorośnie to nie
chcę. Może to trwać latami. Poczekam i zobaczymy czy Wiola ma rację mówiąc, że
kocha, a nie wie o tym. A jeśli nie to mocno wezmę się w garść i wymażę go z
pamięci, z serca i swojego życia.
Marek
tymczasem został sam w domu bez towarzystwa i większą część dnia przeleżał bezczynnie. Po trzech dniach z nudów zamówił
taksówkę i pojechał do firmy. W kolejnych dniach było podobnie. Rano jechał do
firmy i zostawał tam do końca pracy, czyli siedemnastej. Popołudnia i wieczory
dłużyły mu się jednak. W dodatku łatwo mu nie było z obowiązkami domowymi, bo choć
gips zdjęli dzień po ostatniej rozmowie z Ulą to z kulami obchodzić się łatwo
mu nie było. Jedyną osobą, która odwiedziła go przez ten czas był Sebastian.
Przyjaciel ciągle był na zwolnieniu lekarskim, kurował się u rodziców i
widzieli się po raz drugi od wypadku.
-A
gdzie masz Ule?- zapytał Olszański po tym jak rozsiadł się w sypialni i
przyniósł kawę dla siebie i przyjaciela. —Dzisiaj środa, a mówiłeś, że Ulka
wpadała zawsze we środy po pracy.
-Nie
ma – odparł cicho. — Zaproponowałem jej wczoraj, żeby wprowadziła się do mnie i
obraziła się.
- To gratuluję- zaczął, ale po chwili
zorientowała się, że coś tu nie pasuje. — Jak to obraziła? Przecież kocha cię i
jesteś dla niej spełnieniem marzeń.
-Nie
w tym sensie zaproponowałem jej przeprowadzkę do mnie- zaczął wyjaśniać. —Tylkom
w sensie koleżeńskim. Może czasami coś tylko skapnęłoby mi się przed snem-
mówił do zdziwionego Olszańskiego. —W sensie całusa na dobranoc.
-Żartujesz
sobie ze mnie - pytał podejrzliwie i ironicznie.
-
Nie - odparł krótko i pewnie.
-Marek
jak mogłeś zakochanej kobiecie zaproponować coś tak głupiego-mówił z wyrzutami.
— Chyba tabletek
przeciwbólowych nałykałeś się za dużo, albo innego świństwa, bo zaczynasz mówić
i robić rzeczy od rzeczy.
-Nic
nie brałem oprócz tego, co mi przepisali-oburzył się. — A z Ulą byłem
szczery-mówił tak jakby nie widział w swoim zachowaniu nic złego. —Nie
okłamywałem jej a mógł
udawać, że zależy mi na niej.
-Bardzo
szlachetnie-zakpił.
-A
miałem mamić ją-rzucił z uwydatnieniem.
-Nie
Marek, ale sam mówiłeś, że Ula podoba ci się, lubisz ją, całujecie się, nawet
jesteś zazdrosny. To coś znaczy. I nie
znaczy przyjaźni ani koleżeństwa. Nawet ja z Wiolą nie mieliśmy takich uczuć. Tylko
trafiło mnie coś w klubie. I zapewniam cię, że miłość nie boli- tłumaczył. —Wręcz
przeciwnie to cudowne uczucie. Wiem to z własnego doświadczenia.
-A
właśnie chyba nie muszę przypominać ci, że Wiola to moja jedyna kuzynka i masz
zachowywać się grzecznie –odparł nawiązując do rozmowy, jaką odbyli jeszcze w
szpitalu i kiedy to Sebastian powiedział mu, że czuje do Wioletty coś więcej
niż sympatię.
-
Mówiłeś mi to już dwa razy i nie zmieniaj tematu-fuknął mu.
-Lepiej
upewnić się-odparł od niechcenia.
-Marek
jesteś na najłatwiejszej drodze do tego, żeby za rok chodzić z Szymkiem po
klubach i wyrywać panienki w jego wieku- kontynuował Olszański temat uczucia i
jego prowadzenia się. — Ja tego nie chcę i wypisuję się z takiego życia. Czas
dorosnąć i zabrać się za zakładanie rodziny. Nie zamierzam być brany za dziadka
w przedszkolu.
-Mówisz
teraz jak moja babcia- mruknął z rozdrażnieniem. —Ona też dawała mi codziennie wykłady
na ten temat, gdy była u mnie. Wykorzystała perfidnie okazję, że leżałem z gipsem,
nie mogłem wstać z łóżka i musiałem słuchać ją- żalił się cytując słowa babci. — Mareczku
obiecałam twoim rodzicom w dniu ich pogrzebu i nad ich grobem, że wychowam cię
na porządnego człowieka, że kiedyś będziesz szczęśliwy ze swoją rodziną i że ja
twoim dzieciom zastąpię babcię, a wygląda na to, że nic z tego nie wyszło. Masz trzydzieści lat a ustatkowanie ci nie w
głowie i ranisz kobiety. I nie rób takiej miny obrażonej, bo mówię ci prawdę. Inni
w twoim wieku myślą o wiele poważniej i myślą, co będzie za dziesięć,
dwadzieścia, czy czterdzieści lat tylko nie ty. Pieniądze, twój dom, samochody
to tylko szczęście materialne, a to nie wszystko. Człowiekowi potrzebne jest
jeszcze szczęście duchowe do życia, bo inaczej staje się zgorzkniały. A miłość
i szczęście duchowe idą w jednej parze i są potrzebne w każdym wieku, żeby
życie nie było puste i żebyś miał odezwać się do kogoś wieczorem albo na
starość. Te twoje panienki chętne opieką nad staruszkiem na pewno nie będą. Brakowało
żeby zaczęła szukać mi odpowiedniej dziewczyny- dodał z zniechęceniem. —Choć z
podtekstów można było wywnioskować, że Ula jest idealna.
-I ma
rację, bo Ula jest świetną dziewczyną– odparł mu Sebastian nie zważając na
zniechęconą ciągle minę przyjaciela. —I nie wiem, na kogo czekasz i na co.
- Na
nic i na nikogo szczególnego- wzruszył ramionami. —Po prostu chcę mieć jeszcze trochę luzu a
nie obrączki.
-Mów
sobie, co chcesz Marek, ale ja dorosłem i wiem, że w życiu nie jest ważna zabawa,
czy rzeczy, ale rodzina i zamierzam mieć taką z twoją kuzynką i być szczęśliwy.
-A
ja ci i Wioli życzę szczęścia-odparł znużony już tematem rozmowy.
-
Dzięki. A wracając do twojej babci to zauważyłeś, że będzie też i moją babcią-zmienił
nieco temat Sebastian.
- A
twoje dzieci będą mówić mi wujku-dodał Marek.
-Racja-
uśmiechnął się do przyjaciela i na samą tą myśl. — Kto by pomyślał parę lat temu, że będziemy w
rodzinie i że będziemy spotykać się nie tylko, jako kumple, ale i na
spotkaniach rodzinnych- mówił z zadumaniem.
-Dokładnie-
i Markowi udzielił się nastrój Sebastiana, bo uśmiechał się.
-Marek,
ale skoro Wiola jest twoją kuzynką to i my zostaniemy przyszywanymi kuzynami-
odkrył kolejną koligacje Olszański. —Dobrze mówię.
- Powiedziałbym
nawet, że szwagrami- odparł spoglądając na niego. — Bądź, co bądź rodzice Wioli
wychowywali mnie jakiś czas i jest dla mnie jak młodsza siostra.
-Tym
lepiej-mówił z ożywieniem. —Szwagrowie mają ze sobą podobno bardzo dobre
relacje.
-A i
teściów będziesz miał bardzo miłych-zaopiniował swoje wujostwo. —O babci nie wspominając. Szymek też w porządku jest.
-To dobrze
robię wchodząc w tą rodzinę?- zapytał Olszański.
-Bardzo
dobrze -odparł mu pokrzepiająco.
Marek
rewelacje na temat Sebastiana i Wioli przyjął całkiem spokojnie i dał mu nawet
swoje błogosławieństwo. Przestrzegł jednak, że ma pilnować się i żadnych
panienek. Jedyny mankament widział w tym, że przyjaciel już na początku związku
stał się nie do zniesienia i chciał w te miłosne manewry wciągnąć i jego. W
dodatku zaczął mówić jak babcia i miał pomału dość ich gadki na temat swojego
stylu życia. Monologi babci spowodowały nawet to, że jeszcze w czasie jej pobytu zastanawiał się czy jest
sens powrotu babci do niego po jej powrocie ze sanatorium. Miał przecież Ulę, jak
myślał, która opiekowała się nim i dostarczała towarzystwa, a która nie robiła
mu wykładów. Po jej odejściu zmienił, jednak zdanie i przyjazd babci uważał za
niezbędny. Ku jego zdziwieniu babcia nie
zamierzała z nim zostać. Przyjechała, co
prawda na weekend z rodziną, ale i odjechała z nimi zostawiając go ze słowami,
że jest wystarczająco dorosły i na tyle zdrowy, żeby być samym w domu i radzić
sobie. Nie wiedział też, że była w komitywie z Wiolą i Sebastianem i to wnuczka
zadzwoniła do niej i opowiedziała o propozycji, jaką złożył Uli i
odpowiednio nastawiła.
Po
dziesięciu dniach od incydentu z Ulą, leżąc w jedną z bezsennych nocy,
stwierdził, że coraz bardziej brakuje mu jej. Nie zamierzał jednak pierwszy
odezwać się i liczył na to, że prędzej czy później połączą ich sprawy zawodowe
i to Ula przełamie pierwsze lody. Nic takiego jednak nie działo się, dni mijały a on nudził
się coraz bardziej.
Z nudów też zaczął
przeglądać albumy i pamiątki po rodzicach i wspominać ich wspólne obiady,
wyjazdy, spędzanie czasu. Miewał też sny o rodzicach i swoim dzieciństwie.
Najwięcej razy we śnie powtarzała się mu scena, jak mama zbiega ze schodów i
poprawia obrazki wiszące na ścianie tuż przy schodach (miała taką manię a i Ula
ma. Patrz cz. 2). Oprócz tego śniły mu się wydarzenia z ostatnich pięciu lat z
Cieplakami w roli głównej. Czasy pomiędzy śmiertelnym wypadkiem rodziców a
poznaniem Cieplaków natomiast nigdy.
W
międzyczasie we firmie Dec&
Lange pojawił się Adam
Turek. Przyszedł z papierami do podpisu i przy okazji porozmawiać, z Ulą.
-Ula
przepraszam, że cię pytam-zaczął jak to Adam lękliwie. —Ale nie wiesz, co się
dzieje z Markiem. Ostatnio jest jakiś dziwny?
-To
znaczy- delikatnie wypytała odprowadzając do windy.
-Coś
się dzieje z jego psychiką. Nigdy się tak nie zachowywał. Zawala nas robotą,
sam też pracuje jak wół i wszystko chce mieć na już. Lepiej było, jak ja
odwalałem za niego robotę w swoim tempie, a on zabawiał się z panienkami. A do tego stał się nadąsany jakoś i wszystko
go denerwuje. Zwolnił nawet Arlettę, a nic nie zrobiła. On nigdy się tak nie
zachowywał i ma chyba prywatne problemy.
-Ja
nic nie wiem Adam-wymigiwała się od odpowiedzi.
—Mogę jedynie przypuszczać, że wypadek go tak zmienił. Taki wstrząs
zmienia człowieka.
- Innego
wytłumaczenia też nie znajduję- rzekł niepocieszony.
-Ale
może jak całkiem dojdzie do zdrowia fizycznego to mu przejdzie-pocieszała go.
-Albo
i nie-odparł pesymistycznie. —To, co widzimy się za trzy dni u nas we
firmie-dodał, kiedy drzwi windy otwierały się.
-Tak-odparła,
choć wiedziała, że nie musi iść.
Trzy
dni później we firmie Marka miało odbyć się, bowiem małe zebranie z
kontrahentami. Zaplanowane było przynajmniej na trzy godziny to z pójścia na nie
wymigała się pracą nad tłumaczeniem umowy i szef poszedł sam. Pan Dec wrócił
jednak po niespełna godzinie i od razu wyjawił jej powody szybszego powrotu.
Okazało się, że na początku zebrania Marek zasłabł, przyjechało pogotowie i
wzięli go do szpitala. Po tym, co usłyszała nie mogła oprzeć się pokusie, aby
nie pójść do niego od razu. Z wizytą poczekała jednak do przerwy na lunch,
czyli niecałą godzinę. W międzyczasie Marek zadzwonił do niej, ale nie zdążyła
odebrać to zostawił wiadomość.
Ula, pan Leszek pewnie powiedział ci, że zasłabłem i że zabrało
mnie pogotowie do szpitala na Solcu. Teraz
leżę tu sam i myślę. I wiem, że być może proszę cię o zbyt wiele, ale gdybyś
mogła przyjść do mnie. I nie proszę, jako chory tylko, jako Marek Dobrzański
idiota, który zmądrzał i przemyślał wiele spraw.
Niepojawienie
się Uli w jego firmie na zebraniu zdecydowanie zaskoczyło go i rozczarowało.
Miał nadzieję, że rozpocznie rozmowę, spyta o zdrowie, a później wszystko samo
ułoży się i wróci, do jako takiej normy. W dodatku rano zapomniał zabrać leku i
noga go rwała. Nic też nie jadł w domu i wypił tylko kawę, bo taksówka czekała
na niego. Będąc już we firmie chciał zejść do bufetu, ale poszedł do pracowni
Pshemka, bo mistrz miał jeden ze swoich humorów i musiał przed pojawieniem
gości uspokoić go. Później we firmie pojawiła się Klaudia, która dziwnym
zbiegiem okoliczności podobno dopiero teraz dowiedziała się o jego wypadku i
przyjechała chętna do zajęcia się nim. Uporanie się z projektantem i modelką trochę
czasu zajęło mu i kontrahenci zdążyli w tym czasie przyjść, czekali na niego w
konferencyjnej to i on poszedł. Od początku zebrania nie czuł się dobrze i
kręciło się w głowie. Kryzys przyszedł, kiedy gwałtownie wstał i zapomniał o
kulach. Jedynie, co pamiętał to, że runął na ziemię. Po przewiezieniu do
szpitala w pierwszej kolejności zbadał go ortopeda, ale na szczęście z jego
złamaną nogą wszystko było dobrze, to mógł zająć się nim internista. Z
telefonem do Uli trochę zwlekał, ale w końcu po zastanowieniu się, co mógłby powiedzieć jej zadzwonił z nadzieją, że
odbierze.
Z dotarciem do Marka, Ula nie miała problemu,
bo pielęgniarce w rejestracji skłamał, że jest narzeczoną i skierowała ją na
ogólną salę segregacji. Zza jednego z parawanów dobiegał charakterystyczny dźwięk dla aparatu EKG oraz rozmowa Marka i lekarza.
-Praca
serca nic złego na szczęście nie wykazuje-usłyszała głos lekarz.
-Te
zasłabnięcie to z niewyspania i niedojadania panie doktorze-tłumaczył się Marek.
—Ostatnie trzy noce praktycznie nie spałem i żyłem kawą.
-Wiem. Kolega z karetki wspominał mi o tym. I jeszcze, że przywieźli kolejnego młodego biznesmena z zebrania, który
myśli, że w wieku trzydziestu lat nic mu nie grozi. A tak naprawdę jest pan na
najlepszej drodze do zawału i wrzodów- informował go lekarz.
-To samo mówił mi lekarz pogotowia i ortopeda- odparł zapinając piżamę po badaniu.
-To
proszę posłuchać naszej całej trójki i zmienić styl życia. Jest pan za młody na
zawał-argumentował. —A i serce ma pan jedno. Lepiej oddać je kobiecie a nie chorobie-żartował. — Teraz proponuję odpoczywać
i nie wstawać z łóżka-dodał odsłaniając parawan i odchodząc.
-Część
Ula- rzekł jak tylko zauważył ją stojącą tuż za parawanem. —Przyszłaś jednak.
-
Cześć. Jak można trzy noce nie spać? -zbeształa go. —Sam wykańczasz się takim życiem.
- Możliwe, ale zrozumiałe, że moje życie to jedna wielka pomyłka, pustka, impreza i rutyna Ula. I
mógłbym tak długo jeszcze wymieniać-rzekł ku jej zdziwieniu.
CDN PO ROZMOWIE KWAFIFIKACYJNEJ
Będzie jeszcze jedna część. Kiedy to nie wiem? Ale do porodu chyba nie wyrobię się. Chyba,
że bardzo opisowa a później poprawię. Jeszcze później dokończę rozpoczętą
mini. Może prędzej będzie też coś
spóźnionego na 250 000 wejść. Na razie
dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia.
:)
I tak tradycyjnie przepraszam za błędy, jeśli są i że jest nie do końca
dopracowana.
Do miłego zobaczenia.
Świetna część. Czytając poprzednią część myślałam, że Olszański tylko tak mówił o Violce a tu proszę taka niespodzianka. Widać, że dorósł już nie w głowie mu imprezy i cała reszta teraz ma inne wartości i to się chwali.
OdpowiedzUsuńNo ale cóż to pan wieczny casanova również zaczyna dorastać czy może tylko zazdrości przyjacielowi. Oby to pierwsze. Ciekawe co na to Ula.
Wszystkiego najlepszego dla ciebie i maleństwa.
Pozdrawiam serdecznie
Julta
Marka można uznać już za dorośniętego. W szpitalu trochę sobie powyjaśniają.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Nie wiem czy kobiecie przed porodem życzy się coś żartobliwego i jeśli tak to tego Ci życzę. Powodzenia i dzięki za wpisy i za Wiolettę. Pozdrawiam serdecznie. ☺�� Wiki.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem.Może ktoś wie to napisze.
UsuńDzięki za komentarz i pozdrawiam miło.
Życzę ci zdrowego, silnego maluszka. Tobie też dużo zdrowia. :-D Marek w końcu zrozumiał że kocha Ule. Chociaż dużo czasu mu to zajęło ale lepiej późno niż wcale. Tylko jedna część do końca? G
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia.Czasami niektórzy dojrzewają później jak słusznie zauważyła Wioletta. Może napiszę epilog.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Chyba wszyscy zmówili się przeciw Markowi. Babcia, Sebastian, Viola, nawet lekarz który nie był wtajemniczony w sprawę. Fajnie, że Marek nareszcie ich wszystkich wysłuchał i wyciągnął wnioski. Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią. Szkoda, że już tylko jedna część do końca, ponieważ bardzo bardzo lubiłam to opowiadanie i na pewno będzie mi go bardzo brakować.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo zdrowia dla ciebie i dla maluszka.
Pozdrawiam :)
O zmowie jeszcze trochę będzie w kolejnej części i owszem porozmawiają sobie i wyjaśnią. Co do ilości części to planuję jedną i może epilog. Kiedyś opowiadanie musiało zakończyć się. A i tak wydłużyłam o 2 części bo w mojej rozpisce było 18.Będę starać się pisać coś nowego.
UsuńDzięki za wpis i życzenia. Pozdrawiam miło.
W końcu Marek zrozumiał że nie można żyć ciągle na niby. Jeszcze musi zrozumieć że zakochał się i można świętować. Ale to chyba już zrozumiał i oby miał odwagę przyznać się
OdpowiedzUsuńZdrowia i szybkiego powrotu do domu życzę.
Jak najbardziej dorósł i coś mu po głowie kołacze, że zakochał się.
UsuńDzięki za wpis, życzenia i pozdrawiam miło.
Skoro jeszcze tylko jedna część to Marek naprawdę dłuuugo dojrzewał.Niemal całe opowiadanie.Gdyby nie Sebastian i te wizyty w szpitalu to wątpię ,żeby kiedykolwiek się zmienił,a jeśli już to trwałoby to jeszcze dłużej. Teraz musi dotrzeć do niego cała prawda i się do niej przyznać najpierw przed sobą ,a potem Ulą. Szczęśliwego rozwiązania ,zdrówka dla Ciebie i maleństwa. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia. Termin na jutro a nic nie dzieje się. Mam za to napisane trochę mini to może wyrobię się jakoś z dodaniem.
UsuńCo do opowiadania to jak wyżej pisałam . Marka lekkoducha już nie będzie.
Pozdrawiam i dzięki za wpis.
Czyżby Marek wreszcie skruszał? Ewidentnie zaczął nabierać rozumu. Świadczy o tym rozmowa z Olszańskim, który uświadomił mu parę rzeczy i te bezsenne noce, a także niechęć do jedzenia. Na samej kawie trudno funkcjonować, a nieświadomą miłością w ogóle się żyć nie da. Gdyby nie to omdlenie myślę, że nadal nie oglądałby Uli, bo ona wierna temu co usłyszała od Violetty wcale by do niego nie przyszła ani nie zadzwoniła. Ciekawa jestem, co dalej i jak długo potrwa, że w końcu Marek zrozumie, że Ula to ta jedna jedyna, a także to, że czasem dobrze jest słuchać starszych w tym przypadku babci, bo mogą mieć rację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Jak najbardziej skruszał a Ula po powrocie do domu weźmie się za niego i to w kilku znaczeniach.Babci słowa, marzenia i to co obiecała Dobrzańskim szybko się spełni i zostanie prababcią.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Witaj,
OdpowiedzUsuńJuż zacieram rączki na kolejną część... Bardzo trzymasz nas w niepewności. Z jednej strony myślę, że Ulka powinna go trochę przetrzymać, zaś z drugiej nie mogę się doczekać seny łóżkowej...
Pozdrawiam, UiM
PS: Idealny dobór zdjęć, szczególnie pierwsze :D
UsuńScena miłosna będzie. Jedna na pewno. Chyba, że w epilogu jakaś jeszcze.Co do zdjęć to moje ulubione jest te z Dobrzańskimi.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.