Pierwszy punkt Marka, w planie zdobycie uczucia Uli,
czyli pójście na wystawę prac Aleksandry Lenart zaliczyć można było do udanych.
Ula, choć po rozmowie z Wiolettą, miała co do wyjścia
wątpliwości, to postanowiła jednak potowarzyszyć Markowi, jako przyjaciółka. Zwłaszcza, że obiecała mu to. Początek
wernisażu zaplanowany był na godzinę siedemnastą trzydzieści to do domu nie
wracała tylko została dłużej z Markiem w pracy i omówiła piątkowy wyjazd do
Dzierżoniowa i wycieczkę po zamku Książ. Później był jeszcze czas na krótki
spacer i na galę dotarli tuż przed rozpoczęciem wystawy. Wbrew jej obawom pojawienie się Marka w towarzystwie nieznajomej i pięknej kobiety dużej sensacji nie
wzbudziło i tylko zainteresowanym Marek przedstawił ją jako swoją asystentkę. Nikt
też tematu nie drążył. Ona sama, jak można było przewidzieć zrobiła bardzo dobre
wrażenie na zebranych. Zachwycała nie tylko erudycją w dziedzinie malarstwa i wiedzy ogólnej, ale i prezentowała
się olśniewająco. Po godzinie
dziewiętnastej pożegnali się z malarką i Marek odwiózł Ulę do
domu. Do Rysiowa dotarli przed ósmą, czyli
aż tak bardzo późno jeszcze nie było, aby po zaproszeniu przez Ulę, nie wejść do
środka. Cieplaki akurat zasiadali do kolacji to i on został zaroszony do stołu.
-Żaden kłopot- odparła Magda na jego stwierdzenie, że nie
chce przeszkadzać im w posiłku. —Tyle pan zrobił dla mojego męża. Wiem, że już
panu dziękował, ale nie ja i teraz będzie miło mi pana ugościć. Choć to tylko
zwykła rodzinna kolacja.
Głodny mocny nie był, bo na wystawie był Szwedzki Stół i
z Ulą coś lekkiego przekąsili, ale tosty z serem i pieczarkami pachniały
zachęcająco, a sałatka z brokułu, sera feta i innych dodatków wyglądała
apetycznie.
-Taka rodzinna kolacja ważna rzecz – rzekł, siadając obok
Józefa. —Ja zawsze chodzę z chęcią do rodziców. Wie pani dla mnie samego nie
chce się gotować, to jem coś na mieście albo kupuję gotowe. I dziękuję za zaproszenie-dodał uśmiechając
się do całej rodziny.
-Cała przyjemność po naszej stronie- odparła za rodzinę
Cieplakowa. —I smacznego panie Marku-dodała podając talerzyk.
-A jak się pan czuje? – zapytał Józefa, nakładając sobie ową
sałatkę.
-Coraz lepiej, panie Marku- odrzekł uprzejmie. — Ula i żona chcą jeszcze wysłać mnie do
sanatorium do Nałęczowa.
- Sanatorium to bardzo dobry pomysł, panie Józefie- zdecydowanie
poparł pomysł obu pań. —Odpocznie pan, zregeneruje siły. Tato również
skorzystał z takiego wyjazdu.
-Tylko że ma to być wyjazd całkowicie odpłatny i Ula chce
pokryć koszt pobytu- mówił tak że z tonu można było łatwo wywnioskować, że dla
niego jest to nieręczna sytuacja. —Wychodzi na to, że pracuje na mnie- mówił
spoglądając na gościa i Marek czuł się w obowiązku dać odpowiedz.
-Córka na pewno tak tego nie odbiera-odparł Cieplakowi,
ale patrząc na Ulę. — Powinien być pan raczej dumny z córki, a nie tak myśleć.
Prawda Ula?
-Prawda tato- zwróciła się do ojca. — Ty i mama
utrzymywaliście mnie tyle lat, to czas odwdzięczyć się za to wszystko.
-Ja dołożyłam się ze swoją świnką - skarbonką-
poinformowała go Betti, która po zawołaniu przez mamę na kolację, pojawiła się
w kuchni.
- Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale dzieci udały się
nam-ponownie odezwała się Magdalena. —Cała trójka - dodała, aby nikogo nie
faworyzować. —Ula jest taka mądra, rozsądna, dobra i odpowiedzialna – rzucała
kolejnymi zaletami jakby zachwalała towar z jakiegoś katalogu wysyłkowego. —Ale
pan pewnie wie o jej niektórych zaletach? –pytała patrząc na niego. Sama Ula natomiast dokładnie wiedziała czemu służą te
zachwalania.
-Tak- przytaknął, zarówno z uprzejmości jak i z własnego
doświadczenia. —Jest jeszcze bardzo kompetentna- dodał od siebie. Do tego czuła, wspaniała, czarująca, zniewalająco piękna
i kocham ją. Tylko Ula pogubiła się w uczuciach- pomyślał.
-Może wybrałby się pan z nami i swoimi rodzicami w sobotę
na grzyby? - zapytała Cieplakowa, przerywając jego myśli i stawiając przed nim przyrumienione i
ociekające serem tosty. —Rozmawiałam dzisiaj z Heleną i chętnie przejdą się do
lasu. Pana mama mówiła, że mąż uwielbia jeść grzybki, a jeszcze bardziej
zbierać. Ula ma kilka swoich miejsc, gdzie
można obłowić się prawdziwkami i kurkami.
-Chętnie skorzystam – odparł, gdy Magda skończyła mówić. —
I nie pan tylko Marek.
Wizyta u Cieplaków wydłużyła się i Marek opuścił ich dom dopiero
przed jedenastą. Wracając do Warszawy uśmiechał się z zadowoleniem, bo czas spędzony
z Ulą na wystawie i u niej w domu uważał za udany i przyjemny. Jej rodzice również
byli dla niego mili i nie odczuł jakiejś niechęci spowodowanej sprawami
związanymi z Wojtkiem. Najbardziej
jednak ucieszyła go druga części wizyty, gdy rozmowa zeszła na temat ich wyjazd do
Dzierżoniowa. Cieplak, który do końca w relacje córki i Marka niewtajemniczony nie był, zasugerował, że dla komfortu podróż i aby uniknąć wypadków losu czego
konsekwencją może być spóźnienie się na spotkanie biznesowe, lepie pojechać
dzień prędzej. Ula z pomysłu ojca zadowolona nie była, bo wolała jednodniowy wyjazd
tak jak było zaplanowane pierwotnie, a nie w czwartek popołudniu, czyli
nazajutrz i pozostanie do piątku. Rozsądek jednak wziął górę
nad swoim rozterkami i przyznała w myślach ojcu rację, że taka ponad trzy
godzinna podróż w jedną stronę może być męcząca dla nich. Na końcowy przystanek
jutrzejszego wyjazdu i nocleg natomiast zaplanowali sobie Wrocław.
Szykując się do snu, miała optymistyczniejsze myśli i
podsumowując cały dzień stwierdziła, że czas spędzony z Markiem był udany i że Marek
zawsze mógłby być tak przyjacielski jak tego dnia. Odgadła też intencje mamy w podchlebianiu Markowi i w zaproszeniu go na sobotę na grzybobranie. Rodzicielka najwyraźniej obrała sobie za cel, zrobienia z Marka swojego zięcia.
Nazajutrz rano Ula,
pomimo tego, że spóźniła się do pracy i miała dalej niż Marek to pojawiła się
tam przed nim i przed Wiolettą. Miała właśnie zanieść pocztę, gdy w gabinecie szefa
usłyszała jakiś szmer. Drzwi do gabinetu były uchylone to przez szparę w drzwiach zajrzała
i dostrzegła tam Klaudię ubraną tylko w bieliznę.
-Można wiedzieć co pani tu robi? - zapytała wchodząc.
-Nie widać-odparła modelka przechadzając się po gabinecie
z kieliszkiem szampana w ręku. — Spotkanie z Markiem z wieczora się wydłużyło.
-Tylko tak się składa, że Marek wczoraj wieczorem tak do
dwudziestej pierwszej był ze mną – odparła blefując nieco, ale i przez chwilę
zastanawiając się co Marek robił po północy.
-A później ze mną- rzekł kładąc się na sofie w zmysłowej
pozie. —Spotkaliśmy się w klubie po dziesiątej, a przed północą wylądowaliśmy tutaj.
Co było dalej to oszczędzę pani tych szczegółów.
- Podeszłam panią- rzekła spokojnie i ucieszyła się, że
podstęp udał się i że nic między nimi nie było. —Marek pożegnał się ze mną o jedenastej. A teraz proszę opuścić gabinet szefa.
- Ani mi się śni wychodzić- odparła bawiąc się
kieliszkiem.
-A mam zadzwonić ochronę? - pytała sięgając po telefon na biurku Marka. —Chyba
nie chce pani pokazać się im tak roznegliżowana?
-Nie odbierzesz mi Marka – odparła złowrogo i sięgając
wolno po ubranie. —Przez długi czas
byłam tą drugą po Paulinie i teraz nie zamierzam być dalej na bocznym torze. Kocham
go i zamierzam walczyć o niego. Nie było mnie jakiś czas w Polsce, ale teraz
wróciłam na stałe i wszystko się zmieni.
-Nie byłabym taka pewna. Nie widzisz, że Marek zmienił
się i modelki już go nie interesują- wyraźnie irytowała się, rozmową z modelką.
-Może inne tak, ale nie ja- modelka najwyraźniej poważnie słów Uli pod uwagę nie brała. —Nie widzieliśmy się, co prawda cztery miesiące, ale wystarczy,
że pokażę mu się tak ubrana i przypomni sobie jak było nam dobrze razem w łóżku
i jakie mam piękne ciało. To tylko kwestia czasu.
-Marek nie jest już panią zainteresowany -wtrąciła pewnie.
—Czy to jest, aż tak trudno zrozumieć?
-To się jeszcze okaże – odparła z rozdrażnieniem. —Wygrałaś
bitwę, ale nie wojnę.
Po wyjściu modelki na zastanowienie się nad tym co
właśnie zrobiła czasu nie miała, bo w biurze pojawiła się Wioletta, która
minęła się w drzwiach z Klaudią.
-A ona co tu robiła tak od rana- zagadnęła. —Marka chyba
jeszcze nie ma-dodała zaglądając jednocześnie do biura szefa.
- Nie, nie ma a Klaudia była w sprawach służbowych-
odparła lakonicznie.
-To dobrze, bo myślałam, że coś tego. A jak było na
wystawie? -zapytała nie dając nic powiedzieć Uli na poprzednie stwierdzenie.
-Dobrze. Obejrzeliśmy kilkanaście obrazów, trochę
pokręciliśmy się przy Szwedzkim Stole a później Marek odwiózł mnie do Rysiowa i
został u mnie w domu do późna nocy. Z ojcem rozmawiał prawie cały czas.
-I tylko tyle-była wyraźnie rozczarowana. —Myślałam, że
coś tego. Jakieś pocałunki gorące.
- Tak tylko tyle- przerwała jej. —Mówiłam ci, że się
tylko przyjaźnimy.
Tylko jak się ma to do tego co właśnie zrobiłam- pomyślała. To dlatego że Marek
zasługuje na prawdziwą miłość a nie na namiastkę miłości. Jest zabawny, inteligentny,
porządny. Wróć Ula. Jest zabawny, inteligentny, kulturalny i dobry i ja jako
przyjaciółka muszę dbać o jego uczucia i poszukać kogoś odpowiedniego.
-Pożyjemy zobaczymy, kto miał rację- kontynuowała tymczasem
Wioletta.
-Zobaczymy Wiola- stwierdziła błaho. —I mimo wszystko Klaudia ciągle
jest obecna.
-Ulka, czy ci coś na mózg siadło- odparła z wyraźnym
rozdrażnieniem. —Ona dosłownie ma tyle do Marka co ten piernik do wariata.
Ula zastanawiała się też czy powiedzieć Markowi prawdę o
wizycie modelki.
Marek tymczasem był z krótką wizytą u rodziców. Chciał
przed wyjazdem do Dzierżoniowa zobaczyć, jak się miewają i opowiedzieć mamie o
wystawie. Sam nie wiedziała, że
rodzicielka tak bezinteresownie zaproszenia na wystawę mu nie oddała. Uważała bowiem,
że całkowicie brakuje mu relacji prywatnych z Ulą i żyją tylko pracą. Chciała
nawet pójść z koleżanka, ale syn i związek z Ulą był ważniejszy dla niej.
-Może opowiesz nam coś więcej o wystawie- zagadnęła
matka. —Warto było pójść? Dobrze bawiliście się z Ulą?
-Jak najbardziej opłacało się, mamo- rzekł z zadowoleniem.
—Twoje znajome włączając w to panią Aleksandrę były bardzo miłe i taktowne i
nie wypytywały zbytnio o Ulę. A Ula zrobiła bardzo dobre wrażenie na wszystkich.
Wyróżniała się i inteligencją, i urodą.
-To dobrze. A pro po dobrego wrażenia, to dzwoniła
wczoraj ciocia Agnieszka i za trzy tygodnie organizują tutaj z Pauliną przyjęcie.
Oczywiście nie omieszkała opowiedzieć mi jaka jest Paula szczęśliwa w
narzeczeństwie i wypytać o ciebie. Może Ula mogłaby ci towarzyszyć. Niech
wiedzą, że i ciebie stać na kogoś elokwentnego i z klasą.
-Zobaczę co się da zrobić mamo – odparł, choć dużej
nadziei nie robił sobie i matce, bo już z zaproszenia na charytatywny bal
andrzejkowy nie była zadowolona. —Porozmawiam z nią na wyjeździe- obiecał mimo
to.
Wkrótce pożegnał się z rodzicami i pojechał do firmy. Ula
i Wioletta już sumiennie pracowały, gdy wszedł do sekretariatu. Chwilę później
zniknął za drzwiami swojego gabinetu, a Ula wraz z nim.
-Rano była tu Klaudia- zaczęła, gdy zamknęła za sobą
drzwi i znaleźli się poza zasięgiem słuchu Wioli. —W samej bieliźnie paradowała
po twoim gabinecie i chciała widzieć się z tobą. Wyszła dopiero, gdy zagroziłam jej wezwaniem
ochrony. Uważałam, że powinieneś to wiedzieć.
-Dzięki Ula, że pozbyłaś się jej- odparł wyraźnie
niezadowolony z wiadomości. — Tylko nie wiem, co ona sobie wyobraża. Parę dni
temu po jej powrocie powiedziałem jej wyraźnie, że między nami koniec, że nie
jestem już nią zainteresowany i że jest ktoś inny, ale najwyraźniej nie
zrozumiała.
-Jest zakochana– próbowała usprawiedliwiać ją i czując,
że Marek wchodzi na niebezpieczny dla niej temat.
-Na pewno nie jest-rzekł z uwydatnieniem. — Jestem
potrzebny jej do kariery i aby pokazywać się obok niej. Ma charakter Pauliny i
myśli, że będzie tak jak za jej czasów.
-No nie wiem- rzuciła mimochodem. —Mówiła, że nie chce
być ciągle tą drugą.
-To tylko jej czcze gadanie- odparł uspakajająco. —Ula, większość ludzi nie wierzy, że
zmieniłem się i że takie wolne związki są już dla mnie przeszłością. Ona należy
do tych ludzi. Ale zmieniłem się trzy miesiące temu, bo poznałem ciebie.
A wczoraj było tak pięknie i przyjacielsko- pomyślała.
-Gotowa na wyjazd? - zapytał, gdy cisza się przedłużała.
-Tak-odparła krótko.
-W takim razie około czternastej wyjeżdżamy. Trzeba jeszcze
zadzwonić do Gabardyny i umówić się tak na dziesiątą. A Klaudią
się nie martw- dodał. —Załatwię jej intratny kontrakt we Włoszech albo
w Hiszpanii i wyjedzie.
Ta Klaudia jest tak głupia czy tylko udaje. Ula wciąż nie dopuszcza do siebie tak oczywistej prawdy. A mianowicie, że ona go również kocha. Może Marek powinien jej powiedzieć, że to dla niej się zmienił i ją kocha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Klaudia podobnie jak Piotr wkrótce będzie wspomnieniem. Co do drugiej części wpisu to Ula doskonale wie że Marek miał ją na myśli.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Ulka już sama się gubi w swoich uczuciach, nic nie czuje do Marka, między nimi jest tylko przyjaźń a broni go przed Klaudią jak lwica. Jednak jest zazdrosna a zwykła przyjaciółka tak tego nie okazuje. Magda, Józef i rodzice Marka także chcą ich zeswatać,robiąc wszystko aby ich dzieci się do siebie zbliżyły. Teraz czekam na ten wyjazd. G ;-)
OdpowiedzUsuńUla jest tu trochę Markiem ze serialu.Mówi jego słowami i chce jak najlepiej dla niego. Zrozumie w końcu, że czuje coś więcej do Marka niż przyjaźń.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Bardzo fajne opowiadanie. Ciekawe co spowoduje, że Ula zrozumie co czuje do Marka? Dzięki, że mimo maluszka znajdujesz czas i dodajesz kolejne części. Przesyłam ciepłe pozdrowienia dla obu dziewczyn;) Daga
OdpowiedzUsuńCześć Daga. Miło cię powitać.
UsuńOczywiście nie mogę zdradzić co spowoduje, że Ula zrozumie, że kocha. Wkrótce do tego dojdzie. Wyjazd to jednak jeszcze nie będzie.
Z czasem jakoś muszę sobie radzić. Dlatego też wpisy mają kilka tj. 4-6 stron a nie kilkanaście jak kiedyś czyli 8-15( rekord). Teraz jeszcze przechodzimy pierwszy katarek i dolne jedynki wyżymają się to jest ciężej. Kto przechodził przez to, to wie.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Klaudia to jednak straszna pustota. IQ pierwotniaka. Co trzeba mieć w głowie, żeby wierzyć, że jak Marek zobaczy ją niemal nagą rzuci jej się w ramiona? O święta naiwności. Na szczęście ma teraz inny cel w życiu i będzie musiał nad nim solidnie popracować, bo ten cel o imieniu Ula chyba się trochę pogubił i sam już nie wie, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie. Rodzice jednej i drugiej strony byliby chyba szczęśliwi, gdyby oni zostali parą. Mam nadzieję, że jednak ta wycieczka pozwoli im się zbliżyć, a Ula uporządkuje wreszcie swoje uczucia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Myśli ciałem i ciałem trzymała go tyle czasu to była przekonana, że ciałem przekona go do siebie. Ale stety ciało dla Marka to już nie wszystko. Rodzice owszem będą próbowali ich wyswatać, ale przypadek spowoduje, że Ula zrozumie, że kocha Marka.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Klaudia to pusta lala myśląca innymi kategoriami. Brak jej ogłady,pokory,godności . Jest bezczelna,nachalna i po prostu ma nierówno pod sufitem
OdpowiedzUsuńZastanawiam się ,co sprawi ,że Ula dozna olśnienia ,iż się zakochała,bo na razie ma zamęt w głowie i chyba jeszcze większy w sercu. Pozdrawiam serdecznie :).
Do olśnienia już blisko. Tylko wyjazd, grzybobranie, pokaz i olśnienie.Jakieś trzy-cztery tygodnie w opowiadaniu.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.