Czterdziestodwuletnia
Anna Ignaczak z domu Cieplak nazywana przez wszystkich Anką była od ponad
dziesięciu lat bezdzietną wdową, mieszkającą kamienicę dalej od Cieplaków. Kobieta
była też matką chrzestną Uli i Cieplakówna często bywała u niej i rozmawiała
jak z najlepszą przyjaciółką. Mogła się jej zwierzyć i być pewnym, że nie
rozpowie nikomu jej sekretów. To zaś nie podobało się Magdzie, bo szwagierka
miała to do siebie, że włóczyła się po klubach, paliła papierosy, piła alkohol
w towarzystwie mężczyzn i lubiła się bawić. Uważała nawet, że ma gorszy wpływ
na córkę niż Wioletta. Nigdy jednak nie dopuściła się jakiegoś skandalicznego
występku, co mogłoby doprowadzić do oziębienia ich relacji i zabronienia
dzieciom widywania się z ciocią. Ula i jej rodzeństwo bowiem swoją ciocię
uwielbiali i chodzili do niej pomimo niechęci matki. Ciotka też była
wtajemniczona w jej miłość do Marka i całe zamieszanie z imieniem i pracą.
Dzień
po spotkaniu z Markiem popołudniem Ula ponownie zagościła do cioci.
-Piękne
kwiaty– rzekła tuż po wejściu. —Ciocia poznała w końcu kogoś? –dopytywał z
nadzieją, bo życzyła jej jak najlepiej.
-Nie,
kochanie- odparła, podając jej kwiaty. —Są dla ciebie i narobiłaś niezłego zamieszania
u mnie w pracy. Posłaniec szukał jakiejś Janki, a że nikt taki u nas nie
pracuje, to założono, że miało być Anki, czyli dla mnie. W dodatku liścik
zdążył obejść całą kancelarię szkolną i tak z dnia na dzień dorobiłam się
adoratora. Dostałam nawet gratulację.
-Przepraszam,
że miałaś przeze mnie kłopoty– mówiła, czytając jednocześnie bilecik.
Twoje oczy są jak najpiękniejsze
błękitne niebo, a uroda i uśmiech jak słońce, które nigdy nie gaśnie. I gdybym
tylko mógł, to podarowałbym Ci ten kawałek nieba, żebyś zawsze była roześmiana
i szczęśliwa.
Z podziękowaniami za wczoraj i liczę na więcej takich pogodnych dni.
-Mogę
kwiaty zostawić tutaj cioci? – zapytała prosząco. —Wzięłabym tylko bilecik i jedną
różę do zasuszenia na pamiątkę. Schowam w sekretarzyku i będę patrzyła na nią
wieczorami.
-Innego
wyjścia nie masz kochanie- rzekła klarownie. —Matka spokoju nie dałaby ci,
dopóki nie dowiedziałaby się od kogo.
-Dokładnie.
Nawet mogę sobie wyobrazić, jak to mama próbuje otworzyć mój schowek w sekretarzyku
albo jak każe mnie śledzić, aby tylko uchronić mnie od utraty dziewictwa z byle
kim.
-I tu
się z nią zgadzam – odparła zdecydowanie ciocia. —Marek to bałamut i na jakiekolwiek związki
dobrym materiałem nie jest. A to że jesteś z równie dobrego domu co on, to nie
ma znaczenia. Niejedna szlachcianka czy hrabianka chciałaby zostać panią
Dobrzańską i nic z tego nie wychodziło. Ty
w dodatku udajesz zwykłą panienkę i jesteś w jego guście. Nie chcę, żebyś
później płakała po nim albo miała załamanie nerwowe.
-Ciociu
może i jestem wyemancypowana, ale znam granice i nie dam się Markowi zhańbić- wtrąciła
równie zdecydowanie. —O to możesz być spokojna.
-Obyś
kochanie miała tyle silnej woli- mówiła bez wiary. —Te oczy i uśmiech
zniewalają- argumentowała.
I to,
jak zniewalają-
pomyślała z rozmarzeniem. Jedno
spojrzenie i jeden uśmiech powodują szalone myśli, że mnie całuje.
-Znasz
mnie i sama wiesz, że nic głupiego i nieprzemyślanego nie zrobię- przekonywała,
akcentując mocno słowa.
-Tylko
tak się wydaje, że panujesz nad uczuciami Ula -mówiła wyraźnie zatroskana o
bratanicę. —Nie masz doświadczenia w tych sprawach. Jeden pocałunek w usta
możne spowodować, że oddasz mu się bez protestów.
-To gdy
zacznie coś się dziać, to powiem prawdę, kim jestem. A na razie jesteśmy
znajomymi i nie ma się czego obawiać.
-Właśnie
Ula, znajomymi a mężczyźni jego pokroju zaczynają od zwykłej znajomości- stwierdziła
z wyraźną przestrogą.
Marka
znała bowiem od czasów, jak był jeszcze dzieckiem i wpadał do cukierni Cieplaków. Z
czasem ich widywanie przeniosło się na kluby, ale nigdy okazji na rozmowę
osobiście nie mieli. Przypuszczała
nawet, że jej nie pamięta, a sama przypominać się nie chciała. Ona zazwyczaj
bawiła się w towarzystwie przyjaciół poznanych jeszcze w czasie wojny, a on w
towarzystwie znacznie młodszych osób. Wśród nich nie brakowało marnych aktorek,
frywolnych panienek czy posługaczek. Wdową czy rozwódką, jak zauważyła, również
nie pogardzał.
Marek
tymczasem po pracy spotkał się z Sebastianem. Musiał
koniecznie opowiedzieć przyjacielowi o wczorajszym spotkaniu to zadzwonił do
niego do pracy. Miał szczęście zastać go
i namówił na małe co nieco to pobliskiego lokaliku.
-Marek
tylko tak szybko, bo nie chcę spóźnić się na pierwsze spotkanie z Wiolettą i do
teatru- rzekł mu Olszański, gdy dosiadł się do stolika.
- Tak
na szybko Seba to zamówiłem dla nas po koniaku i Janka jest taka inna …
-Mówiłem
ci, ale nie chciałeś mnie słuchać- wtrącił. —Ja tyle z nią nie rozmawiałem co
ty, ale z opowiadań Wioletty wiem, że warta jest uwagi.
-To,
to ja też wiem- stwierdził klarownie. —Chcę powiedzieć, że jest tajemnicza, ma
błyskotliwe riposty, cięty języczek i wiedzę, jak mało która kobieta.
-No, to
ktoś w końcu godny twojej uwagi- odparł z gratulacjami i poklepując po ramieniu.
—Do tej pory marudziłeś, że wszystkie panny są nudne i głupie.
Zastanawiał
się też czy nie jest, to odpowiedni czas na powiedzenie Markowi prawdy kim jest
Janka. Stwierdził jednak, że jeszcze nie.
-A
jeśli to tylko moje złudzenia i Janka nie jest taka błyskotliwa? - ni to
spytał, ni stwierdził.
-Wątpię
Marek, że złudzenia- rzekł przekonująco. —Ja na twoim miejscu zastanowiłbym się raczej,
w jakim kierunku ma iść ta znajomość- radził.
-Do
łóżka- odparł bez zastanowienia. —Ma takie piękne usta i słodki uśmiech. A
później zobaczymy.
-Jak
ci tylko łóżko w głowie to się ożeń- rzucił zirytowany. — Będziesz mieć prawie
co noc miłosne uniesienia i nic nie będzie cię to kosztowało.
-Z
żoną co noc? - zakpił. — Nawet co
tydzień nierealne Seba. Kto tak robi, bo ja nikogo takiego nie znam.
-Ja
znam i zapewniam, że można- mówił, spoglądając na zegarek. —Czas na mnie Marek-
dodał, wstając od stolika. —Mojej damie nie mogę pozwolić czekać.
Po
spotkaniu z przyjacielem i rozmowie na temat spraw łóżkowych, nabrał ochoty na
parę chwil spędzonych w ramionach kobiety, to chociaż nie był umówiony, to pojechał
do Sonii ich praczki. Nie widzieli się już trzy tygodnie i brakowało mu jej pieszczot
i kształtów. Musiał jednak obejść się smakiem, bo przed jej domem dostrzegł
samochód innego z jej kochanków. O tym, że nie jest jej jedyny kochankiem, wiedział
doskonale i nie przeszkadzało mu, chociaż Sebastian mówił mu, że to nie jest
rozsądne. Na igraszki zaś z inną ochoty nie miał, bo Sonia potrafiła najlepiej
zaspokoić jego potrzeby, a tego właśnie potrzebował. Do klubu samemu też nie
chciało mu się iść, to pomknął motorem do Rysiowa.
Do domu
dotarł tuż przed kolacją i wchodząc do holu, usłyszał koniec rozmowy rodziców
na temat Uli Cieplak.
-Ten
cały Janicki to musi być jakiś ordynarny typek- usłyszał z ust matki, choć nie
wiedział, o kogo chodzi i o co chodzi.
- Niestety,
ale tak jest- usłyszał w odpowiedzi od ojca. —Na szczęście Ula przywołała go do
porządku i drugi raz ręce będzie trzymał przy sobie, a język w ustach.
-Widać,
że Ula jest nie tylko mądra i piękna, ale i z charakterem- ponownie usłyszał
matkę, która nawiązywała do początku rozmowy, której nie słyszał.
Przekraczając
próg salonu i dołączając do rodziców, obiecał sobie, że musi w końcu wpaść do ojca do pracy i obejrzeć tę pannę Cieplak.
We
firmie pojawił się już dzień później i skierował się prosto do gabinetu ojca.
Drzwi były otwarte, to zajrzał, ale zarówno biuro ojca, jak i sekretariat świeciły pustką.
Nie
zdążył jeszcze wyjść, gdy usłyszał głos ojca dobiegający z korytarza a mówiącego,
że Ula zresztą sama wie, jak
to zrobić. Chwilę później pojawił się z jakąś młodą
kobietą w drzwiach, a on jak myślał mógł zobaczyć sławną pannę Cieplak. Dziewczyna
na jego widok, jak to bywało zazwyczaj, gdy spoglądał na kobiety, zarumieniła się i spuściła wzrok. On zaś rozczarował się mocno.
To
jest ta Ula i piękność-
pomyślał z niechęcią. Co w
niej rodzice widzą? Do
Janki, Sonii czy innej znanej mi panny daleko jej. I jeszcze ta koszmarna
grzywka została z dawnych czasów. Zdecydowanie nie w moim typie.
Nie
przypuszczał nawet, że miał pecha i spotkał ojca z panią Krysią, a Ula była w
tym czasie poza firmą. Zdziwił się też, że ojciec nie przedstawił ich sobie,
ale o powody nie pytał.
-Co sprowadza
cię do mnie? – zapytał tymczasem ojciec, gdy kobieta dygnęła i zniknęła za
innymi drzwiami.
-Mama-
odparł. —Za trzy tygodnie są jej urodziny i chciałem porozmawiać o prezencie.
-Ciekawe
synu- rzekł wyraźnie zdziwiony. —Nigdy takie sprawy zbytnio nie interesowały
cię.
-Ale
teraz są mamy pięćdziesiąte piąte urodziny i to ładna liczba- odparł.
Po opuszczeniu rodzinnej firmy pojechał do
Sonii. Tym razem miał więcej szczęścia niż poprzedniego dnia i dostał, to po co
przyjechał.
-Zacznę
chyba być zazdrosny o innych- rzekł, gdy
leżeli spleceni w miłosnym uścisku. —Wczoraj byłem tu, ale zajęta byłaś- dodał,
gładząc ją po nagich biodrach i udach.
-Twoja
wina, bo zaniedbałeś mnie w ostatnich trzech tygodniach- mówiła z wyrzutem. —
Myślałam nawet, że inna się znalazła.
Było
to poniekąd prawdą, bo Anielka kramarka nie sprawdziła się w tych sprawach, a z
Rozalią koniec końcem do niczego nie doszło i postanowił wrócić do dawnej
kochanki.
-Tak
łatwo nie sposób cię zastąpić Soniu- przymilił się słodko. —Jesteś najlepsza w
tych rzeczach. A nie było mnie, bo miałem sprawy rodzinne.
-
Przyjęcie rodzinne- ni to stwierdziła, ni zapytała. —Czytałam w Kurierze notatkę.
-Dokładnie-
odparł, wstając z łóżka. —Czas na mnie.
-Odwiedzaj
mnie częściej Marek- rzekła zapraszająco i patrząc, jak się ubiera. —Tęskniłam
przez ten czas, a inni nie mogą równać się z tobą- dodała, głaszcząc go po jeszcze
nagim torsie.
-Na
takie zachęty nie mogę być obojętny- odparł, to co chciała usłyszeć.
-Jutro
mam również wolne- dodała. —Z przyjemnością powtórzę dzisiejszy dzień.
-Jutro
nie Soniu- z miejsca storpedował jej plany. —Mam ważne sprawy- dodał, wsuwając
jej za dekolt banknot za usługę.
Wychodząc
z jej mieszkania, był już myślami na spotkaniu z Janką. Janka dawała mu
przyjemności umysłowe a Sonia cielesne. Nie przypuszczał też, że spotkania z
Sonią wkrótce się skończą.
Gdyby
można było połączyć, to wszystko w jedno jak mówi Sebastian, to byłoby idealnie-
pomyślał jeszcze.
Na
spotkanie z Janką, Marek dotarł pierwszy i czekał cierpliwie na nią przed
wejściem do oranżerii. Dokładnie nie wiedział, czy przyjdzie pieszo, czy może
przyjedzie autobusem, to rozglądał się w obie strony. W końcu dojrzał ją idącą
od prawej strony, to wyszedł naprzeciw.
-Miło
ponownie cię widzieć Janko- rzekł z uczuciem, gdy spotkali się już.
-Również
miło- odwzajemniła uprzejmość. —I dziękuję za kwiaty. Są piękne, ale nie
powinieneś przysyłać ich do pracy. Spore zainteresowanie wywołałeś tym bukietem.
-Adresu
domowego nie znam, więc…
-Do
domu tym bardziej nie- wtrąciła. —Jeśli już musisz kupować mi kwiaty to mały
bukiecik stokrotek na przykład.
-Zapamiętam
Janko- mówił nie wiedząc, że pan stojący obok nie stoi tam przypadkowo. —To
dokąd idziemy najpierw. Ogród kwiatowy, palmy czy roślinność egzotyczna.
-Palmiarnia-
odparła bez zastanowienia. —Lubię taką roślinność.
-To
powinnaś przyjść do mojego ojca do firmy. Ma niezły okaz palmy u siebie w
gabinecie. Mama wyhodowała ją od małej sadzonki i jest u nas od lat.
Wiem i
to nawet nie wiesz jak dobrze- myślała. Tam też zakochałam się w tobie i tam złamałeś
mi serce. Miałam trzynaście lat ty dwadzieścia trzy i całowałeś pod palmą Ritę
naszą pracownicę.
W tej
restauracji Adria jest podobna- kontynuował tymczasem Marek.
—Może po zwiedzeniu oranżerii poszlibyśmy tam na kolację? –zaproponował
nieoczekiwanie.
-A
rezerwacja nie jest potrzebna? – spytała, bo była tam raz i po uprzedniej rezerwacji.
-Jestem
stałym bywalcem, to powinno udać się bez – odparł zachęcająco. —To, co Janko
tak oficjalnie. Uczyni mi pani ten zaszczyt i będzie towarzyszyć na kolacji-
mówił, biorąc za rękę.
-Nie
wiem, czy wypada Marek- oznajmiła z bólem, bo choć chciała iść, to nie mogła,
bo było to w pobliżu jej domu i mógł ktoś zobaczyć ją idącą z Markiem. —To znaczy źle bym się tam czuła- dodała.
-Janko
nie daj się prosić– mówił z maślanymi oczami.
-To
zrobimy inaczej – odparła, bo nie mogła oprzeć się jego spojrzeniu. —Niedaleko
stąd jest taka mała restauracyjka Sto
smaków, to
możemy tak iść. Kawioru nie mają, ale dobre pierogi i omlet na pewno.
-Zgoda-
odparł bez zastanowienia, bo oznaczało to więcej czasu spędzonego z Janką. —A na
razie zabieram cię do palmiarni.
Ale się rozpędziłaś dopiero co była jedna część a dzisiaj już kolejna.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zachowanie Sebastiana jest takie inne od tego w serialu. Taki poukładany, każda jego wypowiedź jest przemyślana.
Myślę, że Sebastian powinien powiedzieć Markowi o Uli. Albo ona sama powinna się przyznać kim jest i jak się nazywa naprawdę
Obawiam się iż te jej kłamstwa mogą się źle dla niej skończyć. I zamiast wielkiej miłości może z tego być wielki płacz.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Mam dziwny sentyment do Wioli i Seby, bo z końcem serialu byli porządni i chyba u mnie nigdy źle nie skończyli.Prawda niedługo wyjdzie na jaw, ale do tego czasu jeszcze trochę się wydarzy.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis życzenia.
Jest bo jestem na trzydniowym wyjeździe z okazji rocznicy ślubu a potem roczek Igi. Więcej ok niedzieli. Pozdrawiam miło.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu oraz dużo zdrówka dla Igi.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Dziękuję. Rocznica dopiero za miesiąc a roczek już w piątek.
UsuńMarek jednoznacznie określił swoje zamiary wobec Uli. Mimo, że pozostaje pod urokiem jej błękitnych oczu, kieruje nim jeden cel, zaciągnięcie dziewczyny do łóżka. Jeśli Ula wbrew temu, co powiedziała ciotce, okaże się słaba, Markowi z pewnością się uda, a wtedy szybko się nią znudzi, bo po jakimś czasie jego uwagę przyciągnie inna panna z jeszcze piękniejszymi oczami. Mam nadzieję, że Ula okaże się silna, że nie pójdzie na żywioł i nie da się omamić pięknym słówkom Dobrzańskiego. Z drugiej strony jest w nim szaleńczo zakochana więc niewykluczone, że zechce spróbować zakazanego owocu. Wszak on smakuje najlepiej, prawda?
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Fakt Marek cel ma jeden ale słowa: później zobaczymy w jego przypadku dużo oznaczają. Zwłaszcza że do piękna oczu doda inteligencję i to że będzie go coraz bardziej intrygować. Co do łóżka to na razie tajemnica.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Panicz prowadzi rozwiązłe życie, nie zważając na nic i nikogo. To może się zmienić tylko jedna osoba ( Ty wiesz o kim mowa).Marek jest pod urokiem jej pięknych oczu,lecz szybko inna może sprawić ,że zapomni o pannicy ukrywającą swoją prawdziwą tożsamość. Kłamstwo nie wróży dobrze tej dwójce. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńNawet bardzo szybko zmieni się. Ale niestety będą i wiadome kłopoty. Jedno mogę zapewnić, że inna kobieta uczuciowo nie pojawi się w życiu Marka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.