Po pożegnaniu
z Jakubikiem Marek postanowił skorzystać z godziny wolnego czasu, jaki pozostał
mu do spotkania z Sebastianem i pojechać na ulicę Kopernika. Tam właśnie
mieszkał znajomy, do którego próbował dodzwonić się parę minut prędzej. Teraz
również miał pecha, bo nikt mu nie otwierał, a chciał podzielić się dobrymi
wiadomościami. Później z racji ciągle wczesnej godziny poszedł sprawdzić
niedzielny repertuar kina i do Klubu 26 zawitał tuż przed osiemnastą. Chwilę po
nim przyszedł również Olszański.
-Opowiadaj
Marek, jak tam twoja kolejna randka? - zachęcał z uśmiechem Sebastian. —Bardzo udana?
-Nawet
bardzo- mówił z zadowoleniem. —Rozmawialiśmy na wiele tematów i teraz wiem, że
to nie moje złudzenia i Janka jest naprawdę wyjątkowo inteligentna.
-I
wyjątkowo ładna- wtrącił. —Twój typ Marek, bo z ciemnymi włosami.
-Nawet
jako blondynka byłaby interesująca- rzucił z rozmarzeniem. —Anioł w ludzkiej
postaci.
-To,
co Marek mam już szykować sobie frak na twój ślub? – zapytał, spoglądając na
przyjaciela. —I jako twój najlepszy kumpel liczę na zacne wyróżnienie bycia
drużbą.
-Seba
znamy się sześć dni, a ty już widzisz mnie na ślubnym kobiercu- wtrącił
zirytowany. —Nawet od mojej mamy jesteś szybszy. Ona pyta mnie o to
przynajmniej po miesiącu jakiejś znajomości.
Sześć
dni się znacie? Dobre Marek. Nawet nie przypuszczasz, jak się mylisz- myślał Sebastian.
-Niektórym
wystarczy jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, że to ta jedyna- odparł poważnie.
-Nie
mów mi tylko, że dołączyłeś do klubu miłość od pierwszego wejrzenia i
zakochałeś się w Wioli- mówił kpiąco.
-Jeśli
nawet to nie można?
-Można,
ale czy nie lepiej sprawdzić, jak całuje.
Chociaż całowanie z Janką musiałoby być nieziemsko przyjemne.
-Nie
galopuj tak z marzeniami o całowaniu Janki, bo już raz oberwało ci się za
całowanie w szyje- przypomniał mu z małą satysfakcją.
-Ma
charakterek dziewczyna- odparł, przypominając sobie tę krótką chwilę w
spiżarni, gdy objął ją i poczuł całkiem przyjemne ciałko.
-Zakładam,
że ten charakterek to kolejna zaleta, a nie pierwsza wada? - stwierdził sugestywnie.
-A
skąd te przypuszczenia?
-Po
minie widać Marek. Szkoda, że nie widzisz siebie, jak mówisz o Jance.
-Widzisz,
to co chcesz widzieć- odparł od niechcenia, bo do tego, że przyjaciel ma rację
i jest krok od zakochania się, nie zamierzał się przyznawać.
-Nic
mi się nie wydaje- mówił pewnym głosem. —Jesteś na dobrej drodze do zakochania
się na zabój. I nie zaprzeczaj Marek.
-A co
u ciebie i Wioli? - zapytał zamiast zwierzeń. —Randka udana? – zapytał
pierwszym jego pytaniem.
-Udana.
Wiolka pomimo tego ma trochę dziwne powiedzenia, to jest w tym coś ciekawego.
Trudno nudzić się w jej towarzystwie.
Jak w
towarzystwie Janki-
pomyślał Marek.
Detektyw
Barański tymczasem czasu nie marnował i towarzyszył Markowi przez całe piątkowe
popołudnie. Dopisywało mu również szczęście, bo w czasie, gdy Marek rozmawiał z
Jakubikiem, to on od jego sąsiadów dowiedział się, że ten ma mieszkanie do
sprzedania. Później usłyszał rozmowę telefoniczną Marka z jakimś Lolkiem i to, że
podpisuje umowę i mogą zacząć coś za dwa tygodnie. W kamienicy na Kopernika szczęście
również go nie opuściło, bo kobieta, z którą rozmawiał była przygłucha i mógł
usłyszeć, że Dobrzański szuka jej sąsiada Antonia. W Klubie 26 natomiast miał
najmniej szczęścia, bo gwar zagłuszał rozmowę i jedynie pojedyncze słowa
wskazywały na to, że panowie rozmawiają o kobietach. Był też drugi powód
rozproszenia jego uwagi. Do jego stolika
bowiem dosiadła się atrakcyjna brunetka o wdzięcznym imieniu Anka. Kobieta nieprzypadkowo
wybrała jego stolik, bo był tuż obok stolika, przy którym siedział obiekt
westchnień bratanicy. Podobnie też jak jej towarzysz miała nadzieję, że usłyszy,
o czym rozmawia z przyjacielem. Była również ciekawa czy zainteresuje się
jakimiś dziewczętami. Nic takiego miejsca jednak nie miało i po dwóch godzinach
samotnego spotkania opuścili lokal i rozeszli się w swoje strony.
Następnego
dnia zaś od rana pan Barański zajął się tajemniczym Antonio i panem Jakubikiem.
W pierwszym miejscu od znajomego
policjanta dowiedział się, że to spokojny, życzliwy Włoch i że jest kucharzem
specjalizującym się w kuchni śródziemnomorskiej. W drugim zaś od niezawodnych sąsiadów, w której
knajpie przesiaduje Jakubik. Zastał go tam samego przy stoliku, to się dosiadł
i po małych namowach opowiedział mu o planach Marka i otwarciu usług dla
ludzkości Niebiańska rozkosz. Choć słowa Jakubika wskazywały na to, że Marek
chce otworzyć przybytek miłości, a nie restaurację jak mniemał po rozmowie z mundurowym,
to wolał poczekać i sprawdzić wszystko dokładnie niż niepotrzebnie martwić
Dobrzańskich.
Marek
tymczasem jak to w soboty pospał sobie dłużej. Obudził go zaś warkot samochodu
na podwórku i z ciekawości wyjrzał przez okno. To co zobaczył, zaś zdziwiło go,
bo najnowszy model Mercedesa rodziny Febo z otwieranym dachem parkował przed
ich domem, a dziewiąta rano w sobotę dobrą porą na wizyty towarzyskie nie była. Chwilę później z samochodu wyszli rodzice
Pauli i Aleksa i skierowali się do wejścia.
On tymczasem narzuciwszy na siebie
szlafrok, wyszedł z pokoju i podążał w stronę toalety. W korytarzu zatrzymała go jednak rozmowa mamy i cioci i wiedziony ciekawością przystanął przy schodach.
-Wyjeżdżacie
jednak- usłyszał z ust matki będącą jeszcze z przyszywaną ciotką w holu.
-Tak
będzie najlepiej dla Pauliny- odparła Febo. —Zmiana otoczenia zawsze jej
pomagała, a w Krakowie nigdy nie była. Może później wiedziemy jeszcze w góry. Dłużej
niż dwa – trzy tygodnie jednak nie zabawimy Helenko, a przez ten czas szum
związany z Hanią minie jej.
-Na
pewno ułoży się wam wszystko- pocieszała przyjaciółkę. —A po powrocie wszystko
lepiej będzie wyglądać.
-Nie
wiem Heleno. Jest coraz bardziej zdesperowana, a lata lecą. Na rodzenie dzieci
to już najwyższy czas- usłyszał jeszcze
głos cioci, zanim weszła do salonu z jego mamą.
Nad
tym, o czym rozmawia jego matka z ciotką, zastanawiać się nie musiał, bo o zbliżających
się zmówinach bliskiej sąsiadki Hani Korczyńskiej i jego kolegi Witolda
Olchowicza wiedział. Reszty zaś się domyślał. Hania bowiem była od Pauliny o
trzy lata młodsza, mniej urodziwa i znacznie mniej zamożna niż ona i znalazła
sobie narzeczonego. Paulina zaś za dwa miesiące kończyła dwadzieścia dziewięć
lat a dla kobiety to wiek trącający staropanieństwem. Była też ostatnią panną w
okolicy dobrze urodzoną powyżej dwudziestu pięciu lat, a kandydata na
narzeczonego nie było widać.
Gdy
półgodziny później odświeżony i ubrany zjawił się na dole na śniadaniu, to po
Febo śladu nie było, a rodzice rozmawiali o zmówinach Hani.
-Pan
Korczyński i Olchowicz podobno pieniędzy nie szczędzą na zaręczyny swoich
dzieci, a ślub ma się odbyć już w październiku- mówił Krzysztof. —A ty Marek jak
tak dalej pójdzie, będziesz jedynym kawalerem w okolicy po trzydziestce- dodał
do syna, zanim ten zdążył usiąść.
- Tato
nie wie, że jak w sobotę zmówiny, a w niedzielę ślub, to pewnie za tydzień
chrzciny- odparł przewrotnie. (Powiedział tak, bo w opowiadaniu jest 14
sierpnia, a ślub ma się odbyć w miarę szybko.)
-Nie
wymądrzaj się synku- odparła mu matka. —Ojciec ma rację. Zostałeś tylko ty i
Zygmunt.
-A
mama myśli, że tak łatwo jest znaleźć odpowiednią kandydatkę na żonę- ni
zapytał, ni stwierdził.
- Inni
potrafią tylko nie ty- odparła dosadnie. — Nie musi być od razu z jakiegoś szlacheckiego
domu Marek. Wystarczy, że będzie porządną panną w miarę inteligentną, umiejącą
prowadzenia salonowej konwersacji. Uroda
jest mniej ważna, choć znając ciebie, to brzydulą się nie zainteresujesz. Tak
jak jakąś zahukaną dziewczyną. Może ktoś z miasta? Wszak pracujesz w urzędzie i
nie wierzę, żeby nie było tam nikogo odpowiedniego- mówiła z nadzieją, że syn
wspomni o Jance.
- Zawsze
my możemy znaleźć ci kogoś- dodał Krzysztof. —Marysia Adamiak albo Ula Cieplak.
Obie młode po dwadzieścia trzy lata.
Wiek w sam raz na rodzenie dzieci. Paulina również ciągle tobą
zainteresowana.
-Porozglądam
się – wtrącił, bo związkiem z żadną z nich zainteresowany nie był. Paulina
miała wredny charakter, Marysia bez powodu chichotała, a Ula urodą nie
powalała. (Pomylił ją z inną dziewczyną)
Po śniadaniu
zaś pojechał do Warszawy spotkać się ze znajomymi. Karolem nazywanym Lolkiem oraz Antoniem. Gdy
dojechał w umówione miejsce, obaj panowie czekali na niego.
-Zapraszam
was do Szarlotki naszej cukierni na kawę i próbki
wypieków- rzekł im po przywitaniu. —Z Pshemko co prawda nie rozmawiałem
jeszcze, ale znając go, to będzie chętny do współpracy.
-Potrzebny
będzie jeszcze dobry barman- odezwał się Włoch. —Taki który umie słuchać. Staje
się to modne we Włoszech to i do Polski moda przyjdzie.
-Chyba
znam kogoś takiego- odezwał się Lolek.
-To
pilnuj go, żeby ktoś go nam nie sprzątnął sprzed nosa – rzekł Antonio. —Jeśli
wszystko pójdzie po naszej myśli, to Ogród
smaków wkrótce będzie
najlepszą restauracją w mieście.
-Jeśli
pan Jakubik się nie od myśli - zawyrokował Karol.
-Jak
nie tam to gdzie indziej- oznajmił Marek. —Wiecie, powiedziałem mu, że otwieram usługi
dla ludzkości Niebiańska rokosz i jest przekonany, że to dom rokoszy. Już na
samą myśl się ślinił.
-To
się pan Jakubik zdziwi- odparł Antonio.
-Bardzo
ładne kelnerki tu mają- usłyszała z ust obcokrajowca, jak wywnioskowała po
akcencie. —Musimy pomyśleć i dla nas o jakichś ślicznotkach -dodał, rozglądając
się po sali.
-Zdecydowanie
muszą być ładne Antonio- usłyszała w odpowiedzi głos Marka. —Będzie na co
popatrzeć. A póki co muszę tutaj częściej zaglądać. Może uda mi się którąś
wyrwać.
On
naprawdę ma tylko jedno w głowie. I jest
dokładnie taki, jak o nim mówią i piszą.
-Wam
tylko jedno w głowie- rzekł trzeci mężczyzna, czytając w jej myślach i jak
wywnioskowała Polak, bo nie miał obcego akcentu. —Najważniejsze, żeby umiała podawać.
-Jedno
drugiemu nie zawadza Lolek- odrzekł mu Marek. — I zawsze będzie kogo trzepnąć w..
-To ma
być elegancka restauracja, a nie knajpa- wtrącił tenże Lolek.
-Żartowałem
przecież- rzucił w odpowiedzi Marek.
-Ale
na zapleczu dobra kanapa nie zawadzi- dodał obcokrajowiec.
-Wy
wieczni kawalerowie macie jedno w głowie- stwierdził najporządniejszy z nich,
jak nazwała go w myślach.
-Lolek
oszczędź kazania- odparł mu ponownie Marek. —Wystarczy, że rodzice marudzą mi o
ustatkowaniu się przy każdej nadarzającej się okazji. Znajdź sobie porządną żonę
i żyj po bożemu. Nawet przed przyjazdem
tutaj zrobili mi wykład.
-Tylko
że prawie wszystkie porządne panny to nudziary albo zajęte- dodał Włoch.
-Ja znam
taką jedną, która jest porządna i sprostowałaby wymaganiom mamy- zakomunikował im
tajemniczo Marek. —Piękna, dystyngowana, inteligentna. Do tego intryguje, z
charakterem i ciętym języczkiem.
Okłamuje
mnie? Ma inną?
-To na
co czekasz? – pytał Lolek. —Bierz ją. Ja mam żonę i dziecko i nie narzekam.
-Bo ja
w ogóle nie mam ochoty na ślub- usłyszała zdecydowany głos Marka. —Jest mi
dobrze, jak jest, a jak potrzebuję kobiety, to wiem, gdzie pójść. Jeśli jednak miałbym ożenić się to fakt tylko
z Janką Kowal.
To ja?
I może mam się jeszcze cieszyć, bo panicz łaskawie mnie chce wybrać? Mam być
obowiązkiem, koniecznością, ostatecznością. A co z miłością?
RanczUla miła niespodzianka przed obiadem. Treść i zdjęcia jak zawsze cudo. Marek jest chyba naprawdę krok od miłości Zastanawiam się też czy wojnę uwzględnisz. Szkoda, byłoby ich rozdzielać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Kamila.
Losy wojny ominę. Samej trudno byłoby mi ich rozdzielić.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Och ten Marek. Jemu tylko jedno w głowie.
OdpowiedzUsuńNo ale chociaż uspokoiłaś mnie co do tej działalności jaką ma prowadzić Marek.
Czekam na chwilę kiedy wyjdzie na jaw iż Ulka i Janka to ta sama osoba. I jak zareaguje na to młody Dobrzański
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Ta chwila może już w kolejnej części. Zobaczę jak to wyjdzie. Ale jest już blisko. Mam nadzieję, że zaskoczę.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
No i wszystko jasne, a już się bałam, że junior otwiera jakiś dom publiczny. Mimo to on zdecydowanie ma za dużo tych kobiet skoro jest w stanie pomylić Ulę Cieplak z jakąś mniej urodziwą. Wokół Uli-Janki robi się coraz większe zamieszanie. Dobrzańscy naciskają na ożenek syna nie mając pojęcia, że on jednak kocha jedną z zaproponowanych przez nich panien, tylko nie ma o tym pojęcia, że Ula to Janka podobnie jak oni. Kiedy nastąpi moment zdemaskowania? Czy Ula umówi się jeszcze z nim po usłyszeniu rozmowy ze wspólnikami? Po niej jest już pewna, że gazety i ludzkie gadanie jednak nic nie wyolbrzymiają i Dobrzański jest nieuleczalnym podrywaczem. Za to w związku Sebastiana i Violetty układa się bardzo dobrze i myślę, że to oni pierwsi trafią na ślubny kobierzec.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Nikt w niego nie wierzył, a on nie taki zły jak go malują. Nawet panny nie przygruchał sobie w klubie tylko z Sebastianem grzecznie czas spędził.
UsuńOjciec poniekąd specjalnie wspomniał mu o Uli i dokładnie wie z żoną , że Ula to Janka, bo detektyw powiedział im że jest nią mocno zainteresowany. Jest u nich nawet numer jeden na synową.
Z tą pomyłką zaś jest tak, że Marek podczas pobytu u ojca we firmie zobaczył go z jakąś dziewczyną i założył, że jest to Ula. Zwłaszcza, że usłyszał część rozmowy coś w rodzaju Ula sama wie jak to zrobić.
Moment zdemaskowania już tuż tuż i zdradzę, że kolejna randka też będzie. Serce nie sługa i będą też inne powody. Ta podsłuchana rozmowa zaś to poniekąd znaleziony list w serialu. Tu jest tylko wersja łagodniejsza. Bądź co bądź Marek powiedział że tylko z nią mógłby się ożenić i wymienił wiele zalet.Chociaż reszta miła nie była.
O Wioli i Sebastianie prawie nie piszę, bo za bardzo nie chcę się rozpisywać. Ślub jednak pierwsi będą mieć ci drudzy czyli Ula i Marek.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
W otworzenie przez Marka burdelu miałam wątpliwości i jak widać słusznie ,bo nie dom publiczny ,ani nie żadne usługi prostytutek ,a zwykła cukiernia ,gdzie można zjeść smaczne ciastko i napić się kawy. Dla mnie pomysł bomba!.A Panicza tak od razu bym nie skreślała ,bo coś już zaczyna się z nim dziać i ewidentnie ma to związek ( Janką- Ulą) ,chociaż myśli ma jeszcze trochę kosmate.Do zakochania jeden krok jak to śpiewają. Czekam na odkrycie przez panicza prawdziwej tożsamości dziewczyny. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :).
Konkretnie to otwiera restaurację, bo cukierni jego rodzina ma już siedem. Ale to drobiazg i chociaż jako jedyna wierzyłaś w niego. Co do reszty reszty to już niedługo.Nawet w kolejnej części będzie rozmowa o miłości.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.