niedziela, 30 września 2018

Dama i wieśniaczka 3/6



Telefon w poniedziałek rano od Marka zdziwił Ulę. Jechała właśnie pociągiem do pracy i choć była po weselu i miłej zabawie to do dobrego humor było jej daleko. Miała za godzinę bowiem spotkać się z zaręczonym mężczyzną, którego kochała.
-Ula dzwonię, żeby powiedzieć ci, żebyś nie jechała do firmy, tylko prosto do mnie do szpitala.
-Jak to do szpitala. Co się stało? Jesteś w szpitalu? Miałeś wypadek? -zarzuciła go pytaniami.
-Spokojnie Ula- wtrącił momentalnie. —Jestem prawie cały. Wycięli mi tylko wyrostek robaczkowy i czeka mnie pobyt w szpitalu oraz zwolnienie lekarskie i będziesz musiała za mnie popracować. Jestem w tym szpitalu na Wileńskiej w budynku C na parterze na sali 105. Możesz przyjechać do mnie?
-Pewnie.
-Świetnie Ula. Muszę kończyć, bo idzie wizyta- rzekł na prędko na koniec.



Godzinę później, gdy dotarła pod drzwi jego sali, to dojrzała Marka przez uchylone drzwi. Przez szparę widziała też, że pacjenta obok nie ma, to chciała już wejść, ale zatrzymał ją dzwonek jego komórki.
-(...)
-Dzień dobry i zapewniam pana, panie Sławku, że to jest ostateczna decyzja- usłyszała. —Po prostu nie było zaręczyn, nie będzie i wszystkie projekty są nieaktualne. Chcę swój dom urządzić po swojemu, a nie tak jak chciała moja była narzeczona. Na razie wystarczy mi wykończenie jednego pokoju, łazienki i kuchni. Żonie proszę również przekazać, że inaczej udekoruję dom. Jak wyjdę ze szpitala i dojdę do siebie, to spotkamy się we trójkę i porozmawiamy.
-(….)
-Do widzenia.  
-Jak to nie było zaręczyn? -zapytała jakby bezwolnie, wchodząc do sali. —To znaczy cześć Marek. Jak się czujesz? – poprawiła się ze swojej gafy.
-Cześć Ula, czuję się lepiej i dobrze słyszałaś. Nie było zaręczyn i nie będzie ślubu. Nie mogę związać się z kobietą, która mówiła takie rzeczy i wyceniła moje życie na sto tysięcy i wyjazd do Mediolanu- odparł, przypominając sobie i opowiadając Uli piątkowy i sobotni dzień.

****************************************
Piątek od rana był pechowy dla Marka, bo już w nocy pobolewał go brzuch i źle się czuł. Rano po zażytych rozkurczowych lekach lepiej nie było. Miał też podwyższoną temperaturę, mdłości, a po nieprzespanej nocy bolała głowa. Wszystko to brał też za kolejny atak kolki nerkowej, która dolegała mu od lat. Mimo tego, że domyślał się, co mu dolega, to w czasie parzenia porannej kawy zadzwonił do swojej lekarki.
-W takim razie będę o dziesiątej- rzekł na koniec rozmowy i w chwili, gdy i Paulina pojawiła się w kuchni.
-(…)
-Też nie mogę się doczekać Karolinko- dodał ciepło.
-Co to znaczy, że nie możesz się doczekać!- usłyszał podniesiony głos Febo. — I kim jest ta Karolina?! Kolejna twoja kochanka- ni stwierdziła, ni zapytała. —Jeśli tak…
- Karolina to moja lekarka i koleżanka ze szkoły- wtrącił, zanim  nie rozkręciła się na dobre i nie zrobiła mu awantury. Całą noc męczyłem się z bólem, jakbyś nie zauważyła. I mamy za dwa tygodnie te nasze klasowe spotkanie. To na nie, nie mogę doczekać się  i na spotkanie z dawno niewidzianymi koleżankami i kolegami. Ty jednak od razu posądziłaś mnie o romans.
-Wystarczy wiedzieć, jak się prowadzisz- odparła opryskliwie i nie zważając, że przed chwilą oskarżyła go bezpodstawnie.  —A na dziesiątą jesteśmy umówieni z dziennikarzami- oznajmiła mu tonem nieuznającym sprzeciwu. Będziesz musiał przesunąć swojego lekarza.
-Czyli jacyś dziennikarze są ważniejsi od mojego zdrowia? - zapytał z wyrzutem.
-Nie wyolbrzymiaj sprawy Marek- rzekła zimno. —Wiele razy miałeś kolkę nerkową, a zaręczyny są raz w życiu i zamierzam zrobić wszystko, aby były niezapomniane i udane- mówiła, nalewając sobie kawę. —Nie po to tyle pracy w nie już włożyłam, aby teraz miało coś zniweczyć moje plany.
- A ja mówiłem ci, że nie zamierzam zatrudniać żadnych dziennikarzy- odparł jeszcze spokojnie. 
- I dlatego ja się wszystkim zajęłam- mówiła tonem nieuznającym sprzeciwu.  —Teraz, chociaż nie rób problemów. Lekarz ci nie ucieknie.
-Nie Paulino- odrzekł stanowczo. —Osobiście zajmę się odwołaniem ich. Nie będzie prasy ani tej podrzędnej telewizji TV BŁYSK. Nie zamierzam z naszych zaręczyn zrobić show i oglądać migawek w telewizji i zdjęć w prasie. Wszystko na ten temat. Teraz szykuj się do firmy. Za półgodziny wyjeżdżam to, jeśli chcesz zabrać się ze mną, to się zbieraj.

W czasie ich krótkiego pobytu we firmie atmosfera była równie napięta co w mieszkaniu. Okazja zaś do kolejnej kłótni nadarzyła się już przed samą firmą. Zastali tam bowiem Klaudię, która czekała na ich przyjazd.
-  Co ona tu robi Marek? – wysycała przez zęby Febo
-Nie dostałam zaproszenia na zaręczyny, to chciałam osobiście złożyć ci życzenia Mareczku- odparła modelka za Dobrzańskiego, całując go w policzek. Powinnam życzyć ci szczęścia, a Paulinie twojej wierności, ale po co mamy oszukiwać się i złorzeczyć.   
-Możesz zrobić coś, a nie stać tak bezczynnie i przysłuchiwać się tej wywłoce- rzekła Febo, hamując ledwo wybuch złości.
-Marek ma inne zdanie na ten temat- odparła modelka, patrząc i śmiejąc się w jej twarz.  —Tak jak i nazywa inaczej. Ostatnio w Pradze byłam jego kiciusiem. Uwielbia, jak mruczę mu do ucha.
-Dość tego. Osobiście wsadzę cię do taksówki- odezwał się ostro i Marek.
-Może dasz jej teraz powiedzieć- wtrąciła Paulina, bo dokładnie wiedziała, że narzeczony lubi, gdy w łóżku mruczy mu się zmysłowo i to, że był również ostatnio służbowo w Pradze.
-Marek obiecał mi nasze zdjęcia z wyjazdu, ale widzę, że nie jestem w porę- rzuciła jeszcze do Pauliny, gdy Marek odprowadzał ją w stronę ulicy.  

Gdy szedł do swojego biura, to przygotowany był na kolejną batalię z Pauliną i zastanawiał się, jak ma się bronić. Z samą Klaudią nawet nie rozmawiał długo.  Miał już wystarczająco wiele kłopotów jak na dzisiaj. Febo tymczasem faktycznie wiedziona słowami Klaudii w poszukiwaniu zdjęć, listów czy innych dowodów zdrady Marka, przeglądała jego szuflady w biurku. Dowodów na zdradę nie znalazła, ale zainteresowało ją co innego.




-Możesz powiedzieć mi co to za dziecko- rzekła, rzucając w niego zdjęciem, jak tylko pokazał się w drzwiach.
-Beatka- odparł spokojnie. —Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nie bądź cyniczny. Co za Beatka?  Nie znamy takiego dziecka!- mówiła, krzycząc.
-Już dziś raz oskarżałaś mnie o kochankę to, dlaczego nie o nieślubne dziecko Paulino- mówił równie głośno, ale i z ulgą, że pyta o Betti, a nie o zajście z Klaudią. —Przecież wiesz, jak się prowadzę.
-Słychać was na pół korytarza- odezwała się nieoczekiwanie od drzwi Julia. —O co kłócicie się tym razem?
-Marek ukrywa zdjęcia jakiegoś dziecka- odarła jej Paulina. —Nie chce powiedzieć kto to.
-To, że nie chcę to jedna sprawa, ale druga taka, że z góry przewidziałaś najgorszy scenariusz- tłumaczył Marek.
-To Beatka siostra Uli- wyjaśniła pojednawczo Sławińska, która poznała ją w czasie nagrywania programu Damy i wieśniaczki.
-I po dochodzeniu Paulino- dodał Marek.
- Jutro macie zaręczyć się, a zachowujecie jak przed sprawą rozwodową- mówiła im z reprymendą. —Taką, która chce wszystkie brudy powyciągać na światło dzienne. Naprawdę zastanawiam się, czy dobrze robicie, zaręczając się.
-Nikt o zdanie cię nie pytał- odparła jej opryskliwie Paulina. —A ty nie powinieneś iść już do lekarza? - zapytała Marka, gdy Julia wyszła.  —Twoja kolka nerkowa nie powinna czekać.
-Idę. A ty nawet nie próbuj nic działać za moimi plecami z dziennikarzami.
-Robię to dla naszego prestiżu.
-Wybieraj Paula- wtrącił. —Zaręczyny albo dziennikarze.



To, co najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

Wczesnym popołudniem, gdy Marek wrócił do domu, to zadzwonił do niego właściciel sklepu jubilerskiego z wiadomością, że ma uiścić zapłatę dwudziestu tysięcy złotych za zakup pierścionka zaręczynowego, a zakupionego przez Paulinę godzinę wcześniej. Paulina była akurat u kosmetyczki i choć nie lubiła, gdy jej przeszkadzano w relaksie, to zaryzykował i zadzwonił, aby wyjaśnić sprawę.
-Możesz łaskawie powiedzieć mi, co ma znaczy zakup pierścionka? – zapytał, nie wysilając się na uprzejmości.  —Właściciel salonu jubilerskiego zadzwonił do mnie i mam podobno zapłacić za niego.
- Malwina, dziewczyna ze sklepu powiedziała, że kupiłeś mi jakiś drobiazg za trzy tysiące, to kupiłam sobie coś porządnego Marco- mówiła słodko. Ten jest z białego złota z dużym brylantem i rubinem.
-Paula wiesz, że to mężczyźni zajmują się tymi sprawami- odparł zirytowany jej zachowaniem.
-To mogłeś wybrać mi coś porządnego- wtrąciła. —Jakbym wyglądała z takim pierścionkiem przed znajomymi? Podobno z tą wieśniaczką byłeś i to ona wybrała.
- Z Ulą, Paula! Ulą!- rzucił jej głośno.
-Marco porozmawiamy, jak wrócę od kosmetyczki. Mam na sobie maseczki a pani Kasia szykuje się do masażu.
-Oczywiście, że porozmawiamy- odparł, ale do siebie, bo Febo wyłączyła się już. Decyzję miał również podjętą. 
Paulina do domu wróciła po trzech godzinach i już w korytarzu zastała spakowane walizki Marka.
-Można wiedzieć, co robisz. Odgrywasz jakąś manifestację?- zapytała od drzwi.
-Może zapytasz najpierw, co powiedziała mi Karolina?- odparł pytaniem.
-To co ci powiedziała?- zapytała z irytacją. 
-Nie jest pewna czy to nerki. Mam zgłosić się do chirurga albo szpitala.
-To idź. To, co znaczą te walizki?
-Przeprowadzam się do Sebastiana na parę dni. Decyzję podjąłem z chwilą, gdy usłyszał z twoich ust słowa wieśniaczka i drobiazg za trzy tysiące. To, co teraz robisz jeszcze bardziej utwierdza mnie w decyzji. 
-Czyli manifestacja- rzekła wyniośle.
-Całym dniem zapracowałaś na moją decyzję- mówił spokojnie. Ciągle oskarżałaś mnie, obraziłaś Julię, dziennikarze byli ważniejsi niż ja i moje zdrowie. —To, co stało się teraz, przeważyło szalę Paula.
-OK. Marek. Niech będzie ten twój pierścionek. Zawsze mogę powiedzieć, że to pamiątka rodzinna- mówiła wyraźnie obrażonym tonem.
- Teraz nie ma to znaczenia i nie uczysz się na błędach- mówił ze spokojem. Zmieniłem zdanie co do naszej przyszłości.  Zaręczyn nie będzie. Możesz dzwonić do moich rodziców, dostać histerii, błagać, ale zdania nie zmienię.
-Poważnie tego nie mówisz? – mówiła, ściskając nerwowo torebkę.
- Bardzo poważnie- odparł w drzwiach.

Ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał przed wyjściem, był odgłos tłuczonego szkła. Jego szklanego stolika barek na kółkach jak mniemał. Po wyjściu z mieszkania zaś najpierw poszedł do banku zablokować wspólne konto z Pauliną, a później zawieść walizki do mieszkania Sebastiana. Aby odreagować i choć była na lekach to drinka sobie nie odmówił. Tam dostał też kolejnego ataku bólu, a Olszański odwiózł go na ostry dyżur.  Tak jak przypuszczał telefonów od rodziców również, nie uniknął. Był już jednak na oddziale i mama bardziej przejęła się jego zdrowiem.  
Ranem, gdy miał zrobione wszystkie badania, kroplówki poschodziły i wykluczono chorobę nerek, zdiagnozowano u niego wyrostek robaczkowy.  W szpitalu pojawiła się również Paulina, powiadomiona przez Dobrzańskich.



-Dzień dobry. Paulina Febo- przedstawiła się, wchodząc do gabinetu lekarza. Chciałam spytać, kiedy Marka Dobrzańskiego będę mogła odebrać- dodała, siadając naprzeciwko zastępcy ordynatora oddziału chirurgicznego.
-Dzień dobry. Piotr Sosnowski i zajmuję się panem Dobrzańskim. Nie prędko proszę pani. Czeka go operacja wycięcia wyrostka robaczkowego. A pani jest z rodziny?
-Narzeczoną. On udaje-oznajmiła stanowczo. —Nie chce się po prostu zaręczyć.
-Nie sądzę. Ma wysoką leukocytozę, ostry brzuch, gorączkę.
-On musi dzisiaj wyjść ze szpitala- wtrąciła rozkazująco. —Dzisiaj wieczorem mają odbyć się nasze zaręczyny. Wszystko jest przygotowane. Goście, muzyka, jedzenie. Kosztowało to nas prawie sto tysięcy.
-Wyrostek w każdej chwili może grozić rozlaniem, a to nie są przelewki droga pani. Nie chce chyba pani zostać wdową przed zaręczynami.
-To, ile chce pan za wypuszczenie go ze szpitala na parę godzin. Mogę zaproponować wyjazd do Mediolanu. Widzę, że ma pan obrączkę i takie ładne zdjęcie rodziny. Wyjazd byłby odpowiedni.
- Uznam, że nie słyszałem- wtrącił Sosnowski. —Idę powiadomić narzeczonego o operacji.
-W takim razie przeniosę narzeczonego do innego szpitala- rzuciła, gdy Sosnowski szedł w stronę drzwi.  
-O tym decyduje pacjent a z tego, co mi wiadomo jest zadowolony z naszego leczenia. Teraz proszę opuścić mój gabinet.
Chwilę później pojawiła się w sali, gdzie leżał Marek.
-Gratuluję narzeczonej- rzekł mu od drzwi.
-Byłej narzeczonej. Wczoraj zerwałem zaręczyny.
-Przedstawiła się jako narzeczona. Zresztą był to sarkazm panie Dobrzański. Pana była czy nie była narzeczona, mało ważne, była właśnie u mnie i chciała wymusić opóźnienie operacji, a gdy nie zgodziłem się, to zaproponowała mi łapówkę w postaci wyjazdu do Mediolanu. Pana życie wyceniła na jakieś sto tysięcy. Tyle ile kosztowało te wasze przyjęcie zaręczynowe.
- Można było się domyślić- mruknął. —I proszę nie informować ją o moim zdrowiu. Tak jak nie wpuszczać do mnie. To, gdzie mam podpisać zgodę na operację?

*************************************
Ula w szpitalu została małą godzinę, a Marek opowiedział jej pokrótce o wydarzeniach z piątku i soboty.
-Zdziwiłeś mnie- rzekła Ula, gdy skończył i nie wiedząc, że słyszy ją i Paulina, która przyszła chwilę prędzej w odwiedziny, choć Marek wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie życzy sobie oglądać jej.   —Miłość nie umiera w jeden dzień Marek.
-To prawda Ula. Miłość nie umiera w jeden dzień ani w tydzień. Ona umierała miesiącami i latami. Inna rzecz to zastanawiam się, czy była jakaś miłość.
- Czyli to, co mówiły dziewczyny, było prawdą i nie kochałeś jej? -pytała z wątpieniem.
-Znaliśmy się od dziecka, a w pewnym momencie byliśmy jak rodzeństwo. Później zauroczyła mnie urodą i sam nie wiem, kiedy staliśmy się parą. Pomijając to, że moi rodzice pomału pchali w moje ramiona i w końcu przyszła pierwsza randka, pocałunek, łóżko i zamieszkaliśmy razem. Ciągnąłem ten związek, chociaż od początku brakowało mi czegoś. Niby razem a osobno. Kiedy w piątek rano dała mi wyraźnie do zrozumienia, że ważniejsi dla niej byli jacyś dziennikarze i przyjęcie niż moje zdrowie to zrozumiałem, jak bezduszna jest Paulina. Pomijając to, że oskarżyła mnie o kochankę. Później było tylko gorzej. Oskarżenie o nieślubne dziecko, czyli Beatkę, kolejna kłótnia o Karolinę i dziennikarzy, obrażenie Julii.  To, co zrobiła z pierścionkiem, było zaś przysłowiową kropką nad i. I jeszcze ta sobotnia próba przekupstwa lekarza. W dodatku Paulina nie widzi nic złego w swoim zachowaniu. Nie rozumie też, że moja choroba nie ma nic do mojej decyzji, bo i tak zaręczyn nie byłoby. 
-A co będzie po twoim wyjściu ze szpitala? – zapytała sensownie. —Będziesz musiał jakoś całą sprawę z zaręczynami i Pauliną rozwiązać.  
- Sęk w tym, że Paulina zdążyła rozgłosić pogłoskę, że zaręczyny nie odbyły się, tylko dlatego że zachorowałem. Prawdę znasz tylko ty, Sebastian, moi rodzice i Wioletta. A znając Wiolę, to pewnie wkrótce wszyscy prawdę poznają.
-Przynajmniej chociaż raz jej długi język przyda się na coś- odparła klarownie.
-Dokładnie.  Wiesz Ula, gdy tak leżałem tutaj, to pomyślałem sobie, że to ten twój kamyk zadziałał i otworzył mi oczy na to, jaka jest Paulina.
-Tylko że on miał otwierać serca na miłość i przynosić szczęście- mówiła usprawiedliwiająco.
-Widocznie trafił ci się jakiś z felerem. Czuję taką ulgę Ula. Nie będzie związku na pokaz, udawania jak bardzo kochamy się w rodzinie Febo Dobrzańscy. Nawet rodzice zrozumieli moją decyzję.
-Jeśli miałbyś być całe życie nieszczęśliwy albo rozwodzić się to dobrze zrobiłeś- dodała również otuchy.
-Dobrze słyszeć- odparł, wpatrując się w nią. — Jesteś szczera i to mi się w tobie podoba Ula.
Przed wyjściem dał jej również wytyczne na najbliższe dni co do firmy. Przy windzie zaś spotkała Paulinę, która po tym, co usłyszała odeszła na chwilę od drzwi.



-Co tu robisz tak od rana- zagadnęła Febo, udając, że nie wie o jej obecności.
-Marek zadzwonił do mnie, to jestem- odparła spokojnie. —Słyszałam o zaręczynach i o sprawie pierścionka.
-I niech zgadnę. Przykro ci- wtrąciła.
-Sama jesteś sobie winna- oznajmiła wymownie. —Pogardziłaś jego pierścionkiem. I tak dla ścisłości to on wybierał nie ja. Ja z góry uprzedzałam go, że skoro mi się podoba, to niekoniecznie musi spodobać się tobie. Miałam zresztą rację.
-Na szczęście nie mam czym się martwić, bo Marek zawsze wraca do mnie- mówiła pewnym i zadowolonym głosem.  —Po każdej kłótni i jego romansie. Teraz będzie tak samo.
-Skoro tak mówisz, to pewnie tak będzie Paulino– odparła tylko dlatego, aby nie przedłużać rozmowy. —Muszę iść do firmy. Marek mówił, że jego ojciec czeka na mnie. Miło było cię spotkać- dodała i zniknęła we windzie.
Po rozstaniu z Ulą Paulina poszła do Marka. Ten jednak zdecydowanie nie chciał widzieć jej i pielęgniarki zmuszone były wyprosić ją z sali chorych. Za swoją porażkę zaś winiła Ulę, bo ta ewidentnie stawała się bliższa Markowi i Julię, która stała murem za Markiem i otwarcie uważała, że dla własnego dobra powinni trzymać się z dala od siebie.


9 komentarzy:

  1. A jednak dla Pauliny nie liczy się nic poza nią samą. Jest wredną, wyrachowaną, egoistyczną jędzą. Dobrze, że do zaręczyn nie doszło. Może teraz Marek dostrzeże Ulę jako nie asystentkę, ale jako kobietę, którą można pokochać. No chyba, że on już jest w niej zakochany, ale jak w serialu nie zdaje sobie z tego sprawy. Myślę czy nie pomocna była by w tym Julia.
    Gorąco pozdrawiam
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz tego że liczy się tylko ona, to myśli co ludzie powiedzą. Takie jednak osoby chodzą po świecie. Czasami oglądam Szpital i nawet jak ktoś jest jedną nogą na świecie to ktoś inny chce wypisać ze szpitala.
      Ula Markowi na razie podoba się i Ula zakochana jest w Marku. O pomocy Juli nie myślała, ale może gdzieś tam uda mi się wcisnąć taki wątek.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Cała Paulina. Nawet jak Marek byłby jedną nogą na sali operacyjnej to by go ściągła na zaręczyny. Zastanawiam się która podłość była najgorsza i trudno wybrać. Optymistyczne jest to że Piotr ma żonę bo gdy spojrzałam na zdjęcie bałam się że namiesza. Za to Julia jest znakiem zapytania i czy nie chce Marka dla siebie.
    Pozdrawiam serdecznie Kamila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej przysłowiowej nodze pisałam wyżej. Piotr nie zawsze musi być zły, chociaż tutaj już praktycznie nie wystąpi. Spokojnie Julia nie okaże się manipulantką. Pary też nie ma.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Paula okazała się bezduszną kobietą pozbawioną klasy,skrupułów,czyhają wyłącznie na majątek. Wyrachowana su... nic więcej. Jak można bagatelizować operację narzeczonego? Nie przeszkadzało by jej ,że ledwo trzyma się na nogach tylko ,żeby dał jej ten głupi pierścionek ,który musi jeszcze bóg wie ile kosztować byle mogła nim pochwalić się przed ludźmi ? To jest chore. Narażałaby jego zdrowie i życie byle za wszelką cenę osiągnąć swój cel. Przechodzi ludzkie pojęcie. Jak dobrze ,że nie doszło do zaręczyn i Marek pogoni Paulę ,a kiedyś jego serce mocnej zabije do Ulki.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapuka, zapuka Ula do serca Marka, chociaż Paulina będzie próbowała odzyskać go, pewnym zbiegiem okoliczności. Ale Marek znajdzie sposób na ostateczne zniechęcenia Pauliny do bycia z nim.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Paulina to jednak prawdziwa suka. Nie liczy się nikt i nic, bo najważniejsze są jej plany i jeśli coś im zagraża ona potrafi doprowadzić do ich realizacji kosztem innych, po trupach. Nie zważa na chorobę Marka, chce przekupić lekarza, prze po trupach niczym taran. Jakie to niskie i podłe. Mam tylko nadzieję, że za tę jej podłość i wyrachowanie wymyśliłaś dla niej stosowną i piękną karę. Nie wysyłaj jej do Mediolanu, ale spraw, żeby utarto jej ten dumny, włoski nos. Niech zazna upokorzenia, może wtedy wreszcie zrozumie, że świat nie kręci się wokół niej. Co do jednego panna FE ma rację, że Marek ewidentnie zbliżył się do Uli i to napawa optymizmem.
    A tak swoją drogą przypomniałaś mi serialowe zaręczyny. Przecież tam chodziło o Krzysztofa. Był po ciężkim zabiegu, wciąż słaby i ostatnią rzeczą jakiej pragnął, to był najazd zaręczynowych gości. Marek się wściekał, że ta żmija tak owinęła sobie Krzysztofa wokół palca, że zgodził się na wszystko. Zabrakło mi już epitetów, żeby opisać jej zachowanie.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Odcinek o serialowych zaręczynach pamiętam mało, ale wiem, że było tak jak pisałaś, Marek chciał odwołać zaręczyny i to Paulina nalegała, aby odbyły się. Tu chodziło mi o coś podobnego. Z tą różnicą, że z innym zakończeniem, bo nawet Dobrzańscy jej podłe zachowanie zauważyli. Paulina niestety wyjedzie do Mediolanu, ale na krótko. Pewne upokorzenie również będzie.

      Z T postaram poprawić się, chociaż czasami przyzwyczajenie robi swoje i trudno wyzbyć się tak z dnia na dzień.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń