niedziela, 1 grudnia 2019

Hańba cz. 2


Po powrocie do domu Ula poszła od razu do swojej sypialni i położyła się spać. Zasnąć długo jednak nie mogła. Czerwcowa noc była parna do tego pełnia księżyca i budzące się muchy rozpraszały ją. Głównym jednak powodem bezsenności było to, że rozpamiętywała, to co zrobiła. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jakie to było nierozsądne. Po pierwsze nie wiedziała kto tak naprawdę leży na sianie i tylko po ubiorze mogła stwierdzić, że to ktoś z zamożnej rodziny, a nie z biednej. Po drugie natomiast równie dobrze mogła trafić na żonatego już mężczyznę albo takiego, który nie poczuwałby się w obowiązku do ożenku. W dodatku po tym, jak dowiedziała się, kim jest uświadomiła sobie, że to taka sama nieodpowiednia dla niej partia jak Sosnowski. Z tą różnicą, że Piotr miał u niej nieprzychylne nastawienie za całokształt, a Marek, którego nigdy nie widziała, a tylko słyszała o nim za hulaszczy tryb życia.




Następnego dnia, choć bywało już, że kładła się spać przed świtem i wstawała około siódmej, to obudziła się późno, bo przed dziesiątą. Mimo to była niewyspana i bolała ją głowa. To ostatnie zawdzięczała wypitemu winu poprzedniej nocy. Nigdy nie piła a teraz dla dodania sobie odwagi przed tym, co zamierzała zrobić wypiła pół butelki. Wychodzić z ciepłego i wygodnego łóżka ochoty również nie miała, bo wiązało się to ze spotkaniem z ojcem i rozmową. Zdawała sobie jednak sprawę, że będzie musiała kiedyś opuścić ściany sypialni i stawić czoła ojcu i temu, co zrobiła poprzedniej nocy. Ociągając się więc poszła do toalety.


Kwadrans później pojawiła się w salonie, ale zastała w nim tylko gosposię Władzię. Ojciec według jej słów pojechał po Alę i sama miała pójść do kościoła. Nieobecnością ojca nie przejmowała się w ogóle, bo uniknęła kolejnej rozmowy z nim. Wystarczyło jej, to co mówił wczorajszej nocy, gdy wracali do domu po wydarzeniach w stodole.
-Dobrze, że mamy blisko do domu i nie musimy przechodzić obok gości, tylko polami przejść – mówił z reprymendą. —Sukienka rozdarta i zataczasz się jakbyś całą noc piła. Wstyd na okolicę zrobiłabyś.
-Tato to nie moja wina, że wino było z domieszką czegoś. Wypiłam tylko parę łyków.
-On ci je dał?
-Nie. Sama wzięłam. Później poszłam przejść się i spotkaliśmy się w sadzie. Zaproponował przechadzkę i zgodziłam się -skłamała na doczekaniu.
-Dzieckiem nie jesteś. Powinnaś wiedzieć, że jak mężczyzna wyciąga dziewczynę daleko od ludzi, to chce czegoś. Gdybyś chociaż ubrana była bardziej elegancko, jak twoje przyjaciółki, a nie tak skromnie, to nic by się nie stało.
-To tata ma pretensję o ubiór czy o mój stan upojenia.
-Ty za słowo mnie nie łap.
-Czyli myślisz, że wziął mnie za służącą?
-Panny z dobrego domu tak nie potraktowałby. 
-Nie lubię atłasów, jedwabi, koronek. Lepiej się czuję w swoich skromnych sukienkach.
-Mówisz jak matka. A ty masz więcej szczęścia niż rozumu Ula. Ten Dobrzański to jedna z najlepszych partii w Warszawie. Tyle dobrego słyszałem o starszym państwie. Służba u nich jest jak rodzina.
-Tylko że ich syn w ich ślady nie poszedł -mówiła z pogardą. —Goguś jeden. O jego podbojach i u nas słychać.
-Mężczyzna z wyższych sfer musi się wyszaleć -odparł klarownie. —Taka natura, a z naturą nie wygrasz. Tak było jest i będzie.

Do kościoła z posiadłości Cieplaków było spacerkiem pięć minut i Ula razem z siostrą udała się pieszo. Na miejscu zastała swoje koleżanki.



-Jesteś Ula. Gdzie tak nagle wczoraj przepadłaś? -zapytała Wioletta. —Szukałyśmy cię.
-Głowa mnie rozbolała od głośnej muzyki i ojciec odprowadził mnie do domu -odparła wypróbowaną wymówką. —Przeprasza, że nie pożegnałam się z wami.
- Nie szkodzi Ula -odparła Kubasińska. —Nie ma nic gorszego niż atak migreny.
-Sosnowski też szukał cię cały czas -oznajmiła Paulina. —Podobno twój ojciec chciał oficjalnie powiedzieć o waszych zaręczynach.
-Niedoczekanie jego -odparła Ula.
-Jest jeszcze jedno wyjście na twoje problemy Ula -zaczęła Wioletta. —Musiałabyś wstąpić do Karmelek.
-Karmelitanek Wiola.  I wolałabym już zakon niż ślub z Piotrem albo Młoczyńskim.
-Dlaczego z nim? -zapytała Kubasińska.
-Szuka młodej żony. Nie wiedziałyście.
-Dlaczego kobiety mają tylko dwa wyjścia -rozpatrywała Febo. —Albo wyjść dobrze za mąż, albo pójść do zakonu. Być samą to hańba.
-Tylko że trudno wyobrazić jest nas jako zakonnica -dodała Wioletta.
-Słyszałam dzisiaj w służbówce, że Marek Dobrzański był podobno przed północą widziany z jakąś kobietą obok tej starej stodoły-oznajmiła konspiracyjnie Febo.
-Ta co będzie miała zaszczyt poślubić go, wesoło nie będzie mieć -stwierdziła blondynka. —Tak prawie co noc zastanawiając się czyje, to łóżko grzeje małżonek.
-Tato mówi, że to największy rozpustnik, jakiego zna -wtrąciła szatynka. —O jego podbojach hen daleko słychać.
-On to taki polski Casanova -odezwała się ponownie Wioletta. —To tu to tam. Nie zdziwiłabym się, gdyby jego ostatnie częste odwiedziny u Sosnowskiego były związane z jego rozwiązłym trybem życia. No wiecie leczy go na te przypadłości, o których nie wypada nam mówić.
-Na szczęście mój Lew jest inny -orzekła druga koleżanka.
-Jaki i Sebastian. A ty Ula, dlaczego nic nie mówisz? -zapytała Kubasińska.
-Nie znam go dziewczyny i nie mam starającego się o mnie -odparła dyplomatycznie. —A przynajmniej takiego, za którego chciałabym wyjść.  
-Mój brat niedługo wraca z Włoch -rzekła Paulina. —Może coś zaiskrzy i twój ojciec przestanie ci Piotra wciskać.
-Dziękuję Paulinko, ale gdyby miało coś być między nami, dawno by się wydarzyło. Od dziecka mnie zna.



Chciała jeszcze zapytać koleżanki o kwestie wyboru pomiędzy Dobrzańskim i Sosnowskim, ale wiązałoby się to z ich strony pytaniami, dlaczego pyta o nich a odpowiadać nie chciała. 


Tuż przed mszą pod kościół przyjechał Józef z Alą.
-A ty znowu w tej sukience -zaczął Józef od narzekań. —Ludzie pomyślą, że ci pieniędzy skąpię na ubrania. Tydzień temu ubrana byłaś w to samo. Skończyła ci się żałoba i mogłabyś ubierać się jak inne panny.
-Tato to nie mój styl -odparła spokojnie. —Mówiłam ci już.
-Ula ma rację -poparła ją Ala. —Ładnie jej w niebieskim. Ma subtelną urodę i dobraną sukienkę.
-Widzisz tato. Ty się po prostu nie znasz.
-Słyszałam od ojca, co się stało -rzekła Ala do Uli. —Wiesz, że było to nierozsądne. Chwała Bogu, że rodzina Dobrzańskich jest przyzwoita. I ich syn poniekąd również.
-Wiem Alu -odparła grzecznie.  
-Znałam kiedyś Heleną. Jesteśmy w podobnym wieku i razem wchodziłyśmy w dorosłe życie. Przez rok byłyśmy nawet razem na pensji. Ja wkrótce odeszłam i wyszłam za mąż, a ona została jeszcze rok w szkole. Bardzo miła z niej osoba. Szkoda, że ze synem mają kłopoty. Słyszałam, że chcieliby synowej, która potrafiłaby go utemperować.
- To ja akurat nie nadaję się na nią Alu. Jestem za spokojna.
-Za późno na odwracanie sprawy -odezwał się ponowne Cieplak. —Spałaś z nim i powinnaś wyjść za niego za mąż. Sam się zobowiązał.
-Tak wiem tato. Nie mogę na rodzinę hańby rzucić.
Chwilę później Józef odszedł do znajomego i panie zostały same.
-Tak szczerze Ula, to co się stało w nocy? -pytała życzliwie wdowa Milewska. —Nie wierzę, że było coś między wami.
-Nic się nie stało Alu. Chciałam tylko uniknąć zaręczyn z Piotrem. Zauważyłam, jak jedna kobieta uciekając ze stodoły upuściła maskę, to wzięłam ją, wypiłam znalezione wino i położyłam się obok tego mężczyzny. Byłam zdesperowana planami ojca.
-Sama wiesz, że nie popierałam planów ojca, ale tego, co ty zrobiłaś też nie popieram -odparła z małą reprymendą. —Źle mogłaś skończyć. Marek może jeszcze odkryć twoją grę. Może już nawet wie, że kład się obok innej, a obudził przy innej.
-Wątpię, żeby pamiętał, co się stało. Powiedziałby coś w nocy.
- Jest dżentelmenem i milczał. Oby dalej chciał ożenić się z tobą.
-Obiecaj, że nie powiesz ojcu prawdy Alu -prosiła.
-Obiecuje Ula. Nie mogłabym cię na gniew ojca narazić. A charakterek masz nie taki spokojny. Może uda ci się go ku zadowoleniu Dobrzańskich utemperować i ustatkować. 

Marek tymczasem po wydarzeniach w stodole razem z Sebastianem wrócił na przyjęcie. Olszański skierował się do gospodarzy, czyli państwa Febo, aby się pożegnać, a Marek do stolika z trunkami. Chwilę później obok niego pojawił się Piotr Sosnowski.
-Co za niespodzianka- zagadnął. —Nie wiedziałem, że znacie Febo.
-To teraz już wiesz -odparł niemiło.
-Podobno masz żenić się z panną Pauliną. Tylko że ona cię nie zechce. Inny jest bliższy jej sercu -mówił z satysfakcją.
-To masz złe informacje. Nie zamierzam żenić się z nią.
-Ja się wkrótce żenię. Dzisiaj miały być ogłoszone zaręczyny, ale wynikły małe komplikacje.  
-A co? Panna ci uciekła -pytał odpłacając się za jego sarkazm. —Kiedy doczekam się pieniędzy dla Marka za maj.
-Niedługo.  Teraz Ula da mi prawowitego syna.
-Od planowania do realizacji daleka droga -odparł. —Wybacz, ale przyjaciel czeka na mnie.
-A on co chciał? -zapytał Sebastian, który widział ich, jak rozmawiają.
-Jak to on. Zgryźliwy jak zawsze. Pochwalił się, że wkrótce zaręcza się z Ulą.
-A ty mu dziewczynę sprzed nosa sprzątniesz -mówił z powetowaniem Olszański.
-I zrobię to z największą przyjemnością Seba.

Piotra poznał trzy lata temu i od razu od tej złej strony. Jego rodzice sprowadzili go do Jadzi siedemnastoletniej głuchoniemej dziewczyny, która zachorowała na anginę. W posiadłości mieszkała od urodzenia, a jej rodzice zajmowali się ogrodem. Niestety, ale oboje zmarli. Matka jak dziewczyna miała dziesięć lat, a ojciec pięć lat później. Jej starsze rodzeństwo nie było stać na wychowanie siostry zwłaszcza niepełnosprawnej i po śmierci ojca została u nich, zamieszkała w swoim domku w ogrodzie i zajmowała się ogrodem z kwiatami pani Heleny. Ze względu na swoją ułomność miała trudności w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami i co się z tym wiązało, była skryta w sobie. Największą zażyłość pomimo różnicy wieku miała z Markiem. On potrafił zrozumieć ją bez słów i stał się jej opiekunem. W Warszawie znalazł szkołę dla głuchoniemych i od dziecka uczyła się języka migowego. Jej też zostawiał pod opieką swojego psa, kiedy wyjeżdżał na studia.  Dwa tygodnie po tym, jak zachorowała Marek przyjechał do domu z Londynu, gdzie uczył się przez ostanie lata. Już pierwszej nocy zaniepokoiło go ujadanie psów w ogrodzie i poszedł sprawdzić, co się dzieje. To, co zobaczył w domku Jadzi, zagotowało mu krew, bo nieznany mu jeszcze mężczyzna próbował wykorzystać przemocą jego podopieczną. Następnego dnia swoimi sposobami dziewczyna dała Markowi do zrozumienia, że był już u niej i to, co zrobił bolało. Sprawy gwałtu Marek nie zamierzał zostawić bez konsekwencji i udał się do Sosnowskich. Jego rodzice jednak ubłagali Dobrzańskich, aby skandalu nie wywoływać. Dwa miesiące później okazało się, że Jadzia spodziewa się dziecka. Gdy sama zrozumiała, to z rozpaczy poszła nad staw. Od rzucenia się w wodę uchronił ją tylko pies Marka i on sam. Po tych wydarzeniach Dobrzańscy umieścili dziewczynę u dalszych krewnych, a Sosnowski musiał łożyć na nią a później na dziecko. Teraz mały Mareczek miała dwa lata i coraz bardziej z urody przypominał Sosnowskiego.

W czasie mszy Ula dyskretnie rozglądała się po kościele i zastanawiała, czy wśród wiernych jest Marek Dobrzański. On jednak stał na końcu kościoła i nie mogła go dojrzeć. Marek również zainteresowany był bardziej osobami uczestniczącymi w sumie niż mszą. Głównie to wypatrywał młodych dziewczyn. W jednej z ławek dostrzegł mężczyznę, który pasowałby do Cieplaka. Obok siedziała jakaś elegancka kobieta, która mogłaby być Alą a od strony przejścia  siedziała młoda dziewczyna. Od czasu do czasu zabawiała małe dziecko we wózku. Nie była jednak tak elegancko ubrana, jak poprzednie obserwowane dziewczyny i równie dobrze mogła to być niania, a nie Ula. Jej urody określić również nie mógł, bo nie zauważył, aby się obróciła.
CDN PO MINI ROZMOWY...


8 komentarzy:

  1. Tak jak i w serialu obaj panowie za sobą nie przepadają. Z tą różnicą iż tu chodzi o znacznie gorsze rzeczy niż w serialu. Sosnowski powinien ponieść zasłużoną karę za swój czyn. Mina Sosnowskiego będzie bezcenna, gdy dowie się za kogo wyjdzie Ula.
    Tylko obawiam się, że jak wyjdzie prawdziwy powód ożenku Dobrzańskiego z Ulą to ta może się bardzo obrazić.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się znaleźć odpowiednią twarz Sosnowskiego i wstawić.
      Ulę tak na prawdę nie stać aby obrażać się na Marka. Albo on zostanie jej mężem albo Sosnowski lub baron Młoczyński. Ale kiedyś dowie się o tym co zrobił Sosnowski.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Ależ interesująca części Droga Ranczulko. Ja jestem w tym wieku kiedy romanse historyczne były czytane nałogowo i znikały z pułek bibliotek. Dlatego mam słabość do opowiadań z tamtej epoki. Zdjęcia są wspaniałe dobrane. Dziewczyny to z Zniewolonej. Ja kiedyś w latach młodości oglądałam Isaure. Trochę nerwów mi zjadło i tym razem odpuściłam sobie.
    Pozdrawiam Mariola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może czytałam ze trzy i to dawno temu. Nawet mało kiedy oglądam filmy z tamtej epoki. Dokładnie tak. Twarze z Zniewolonej. Sama również nie oglądałam. Co do Isaury to wiem od mamy, że miała to samo.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. O rany! Sosnowski to prawdziwa kanalia. Wykorzystać głuchoniemą dziewczynę w dodatku z anginą? Co z niego za męskie ścierwo, że zamiast ją leczyć po prostu gwałci? Trochę rozczarowuje fakt, że Marek dał się uprosić Sosnowskim i nie poszedł z tym na policję. Może on sam poznawszy nieco lepiej doktorka teraz tego żałuje? Myślę, że o tym gwałcie powinna dowiedzieć się Ula, wówczas jej wstręt do zaręczyn z takim gadem z pewnością by wzrósł. Historia ciekawie się rozwija. Ja jestem zaintrygowana tym, kiedy Ula i Marek ponownie się spotkają i co będą mieli sobie do powiedzenia. Przez to, że Cieplakówna ubiera się za skromnie i nie hołduje modom wprowadza ludzi w błąd w tym i Marka, jeśli chodzi o jej status społeczny. Zanim Dobrzański wyjdzie z kościoła powinien się upewnić, że panna brana przez niego za nianię jest jego przyszłą narzeczoną.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie były czasy, że niektóre występki łagodnie mówiąc uchodziły płazem. Ale i na Sosnowskiego spadnie kiedyś kara.
      Co do poznania swojej przyszłej żony to uspokajam ,bo będzie mieć miejsce tuż po mszy.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. No to fajnie, ani Marek ani Ula właściwie nie znają się nawzajem, ależ będzie zaskoczenie.
    Oczami wyobraźni widzę minę Sosnowskiego, kiedy się dowie, że panna Ula już nie dla niego.
    Swoją drogą nie miała by z tym zwyrodnialcem łatwego życia. Jak mógł zgwałcić głuchoniemą dziewczynę. Podejrzewam, że gdyby Ula jako małżonka odmówiłaby mu seksu nie miał by skrupułów aby ją zmusić siłą.
    Dziękuję za dziś, czekam do następnej część bo na pewno będzie emocjonująca, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula jest trochę w lepszej sytuacji, bo wie o nim trochę. Chociaż to co wie, że prowadzi rozwiązłe życie optymistycznie nie nastawia. Marek zaś tyle co dowiedział się w stodole.
      Co do Sosnowskiego to jedyna negatywna postać. Postaram się Was nim dużo nie dręczyć.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń