Wspólnie spędzony czas Uli, Betti, Markowi i Iwo w SPA mijał szybko i miło. Nie przeszkadzało nawet to, że nie znali się praktycznie w ogóle. Spotykali się we czwórkę w czasie posiłków albo gdy szli do sali zabaw. Były też spotkania we dwoje. Uli z Marka na zabiegach oraz gdy Iwo w tym czasie pilnował Beatkę na basenie. Beatka właśnie wtedy opowiedziała mu o swojej rodzinie i zmarłej mamie. Iwo natomiast opowiadało jej o swoim życiu i tym, co tajemnicą nie było, czyli o czasie spędzonym w Mediolanie w towarzystwie cioci i babci i przeprowadzce do Polski do Pauliny i Marka. Pominął tylko ostatnie wydarzenia, bo uważał, że nie jest to sprawa do rozpowiadania obcym. To od siostry Ula dowiedziała się, że Iwo jest adoptowanym synem Marka i Pauliny, a Marek, że Ula zajmuje się domem i że Betti straciła matkę, jak miała jeden dzień. Ula z Markiem natomiast najczęściej rozmawiali o finansach i problemach firmy, które spadły na nich po bankructwie szwalni.
-Teraz została wystawiona na sprzedaż, a my zostaliśmy praktycznie bez stałej szwalni. Wszystkie w pobliskiej okolicy są zawalone terminami i musieliśmy szukać dalej. Znalazła się jedna pod Kaliszem, ale gwarancji, że się wyrobią z szyciem, nie dają. Brakuje im pracowników na tak duże zamówienie.
-I nie ma chętnych na odkupienie tej waszej szwalni.
-Kto kupi szwalnię z długami Ula?
-Fakt. A co się stało, że zbankrutowała. Nie mieli tyle zamówień?
-Kierownik nabrał kredytów na rozwinięcie działalność żony, czy tam na jej długi i pociągnął na dno i szwalnię.
-Typowe błędy i pętla kredytowa się zaciskała.
-Dlatego mój tato unikał brania kredytów.
-A wam taniej nie byłoby mieć własną szwalnię.
-Pewnie tak. Tato nawet jeszcze parę lat temu miał takie marzenia, ale nigdy nie mieliśmy tyle zasobów pieniężnych. A teraz firma przechodzi kryzys, jak ci opowiadałam.
-Jakbyście jednak potrzebowali kiedyś dofinansowania albo kredytu służę swoją pomocą Marek.
-Pamiętam Ula. Mam twoją wizytówkę. Niektórzy myślą, że skoro mam firmę, dom wart milion złotych, drogi samochód i dwadzieścia tysięcy na życie, to stać mnie na wszystko i powinienem być szczęśliwy. A tak naprawdę czasami wolałbym nie mieć firmy i kłopotów z prowadzeniem jej i chodzić do normalnej pracy. W pracy muszę każdy grosz liczyć. Pieniądze naprawdę szczęścia nie dają Ula.
-Tato mówi jeszcze, że jak się już ma pieniądze, to trzeba je szanować.
-Mądry człowiek. Paulina uważa, że pieniądze dają szczęście i jak się je ma, to trzeba wydawać. Gdyby nie ja i Aleks brat Pauli jej wydatków nie monitorowalibyśmy, to roztrwoniłaby wszystkie oszczędności swoje i firmy. Jest naiwna i czasami kupuje bez zastanowienia albo da się nabrać na coś.
-To faktycznie ciężko masz z narzeczoną. Czytałam kiedyś, że jest bardzo towarzyska i dba o urodę, a tu przyjechałeś tylko z synem.
-O tak błyszczeć potrafi wybitnie -wymruczał. — A nie przyjechała, bo poleciała do Mediolanu -dodał, nie tłumacząc, że nie jest już jego narzeczoną.
-Przepraszam, że zapytałam o nią -odparła, słysząc jego niezadowolenie w głosie.
-Nic się nie stało Ula. To prawda co powiedziałem.
Dalej już nie rozmawiali, bo czas ich zabiegu się skończył i rozeszli się w inne strony. Marek poszedł na siłownię, a Ula do sauny.
Wieczorem, kiedy położyła spać Betti myślami wróciła do rozmowy o szwalni i tym jak mogłaby pomóc firmie Marka. To dzięki Markowi właśnie wygrała miliony, a pieniądze wysłane na fundację jego mamy w jej mniemaniu były zbyt małe, aby okazać wyraz wdzięczności. Po tym jak upewniła się, że siostra śpi, zadzwoniła do Maćka, aby opowiedzieć mu o szwalni. Przyjaciel do jej pomysłu przekonany jednak nie był.
-Zwariowałaś Ula -mówił, hamując jej zapędy. —Rozkręcanie kolejnego biznesu wpędzi cię tylko w straty. Tu milion wydasz tu dwa i zanim się obejrzysz, a połowa wygranej będzie roztrwoniona. I skąd weźmiesz krawcowe. Coraz trudniej o nie. Pomijając to, że nie masz nikogo, kto mógłby zająć się prowadzeniem szwalni. A co będzie jak ktoś z Rysiowa będzie miał tam krewnych i dowie się, że Urszula Cieplak jest właścicielką. Ludzie zaczną temat drążyć skąd masz tyle pieniędzy. Tu hurtownia z artykułami dla salonów fryzjerskich i kosmetycznych tu szwalnia. W kredyt twój i mój uwierzyli ludzie, ale nie w kolejny.
-Ty tylko plany a ty od razu od problemów zaczynasz dyskusję.
-Bo realnie myślę. Wygrana uderzyła ci do głowy, bo zaczynasz rozum tracić.
-Maciek, jeśli mamy się kłócić to nie ma tematu -postanowiła, uciąć rozmowę, zanim się całkiem nie pokłócą. —Pogadamy, jak wrócę.
We wtorek po obiedzie przyszedł czas na pakowanie się i żegnanie z atrakcjami SPA. Na ostatni dzień Ula zostawiła sobie wizytę u kosmetyczki i fryzjera. Obie wizyty zaplanowane miała tuż po obiedzie.
W czasie, kiedy ona poddawała się upiększaniu, to Beatką zajął się Marek i Iwo. Zagrali w grę pamięciową i chociaż chcieli dawać dziewczynce fory, to ona ich ogrywała. Lepiej Dobrzańskim szło w grę planszową, kiedy to kostka decydowała o wygranej. Jednak, gdy pod koniec gry, pionek Beatki był na końcu, to zaczęli oszukiwać. Najpierw Iwo, źle postawił pionek, a później Marek. Oba ruchy uwadze Betti nie uszły i zwróciła uwagę Markowi, że zamiast swój pionek postawić na polu dodatkowy ruch, to stanął na polu cofnij się o ilość wyrzuconych oczek, a jego syn stanął na polu opuszczasz jedną kolejkę.
-Nie musicie oszukiwać -rzekła, stawiając pionki na odpowiednim polu. —Jak przegram, nie będę płakać. Nie jestem dzieckiem i wiem, że się nie zawsze wygrywa. W domu czasami przegrywam i nie płaczę. To tylko gra.
-Ja płakałem, więc myślałem, że i ty -stwierdził Marek. —Zwłaszcza że jesteś dziewczyną.
-Tata tak już ma Betti -dodał Iwo. —Gdy byłem mniejszy i ze mną grał, też oszukiwał.
Metę pierwszy przekroczył Iwo, druga była Beatka a Marek był ostatni.
-Pan się nie martwi -rzekła Betti pocieszająco. —Kto nie ma szczęścia w gry, ten ma szczęście w miłości. Tak tata mówi Ulci.
-I co działa? -zapytał Iwo o to co i Marka interesowało.
-Chyba nie. Ula tyle razy przegrała, a dalej nie ma chłopaka. Ale w pana przypadku może się sprawdzi. Ma pan narzeczoną. Ula mi mówiła.
-To co jeszcze raz gramy? -zapytał w odpowiedzi Marek.
-Ulcia -zawołała Betti, bo tylko ona zwrócona była w stronę drzwi i zauważyła siostrę, jak wchodziła do sali zabaw. —Wyglądasz jak księżniczka z bajki.
-Faktycznie zmieniona jesteś -rzekł Marek, patrząc na Ulę z podziwem.
-Teraz pani na pewno znajdzie sobie chłopaka -palnął Iwo.
-Iwo-upomniał go ojciec. —Nie wiesz co to dobre wychowanie. —Siostra mówiła, że nie masz chłopaka, a prędzej, że przegrywasz w grach -wyjaśnił pokrótce Uli.
-Spokojnie. Beatka
nie takie gafy robi albo ja jak byłam młodsza. Kiedyś, gdy byłam w przychodni spytałam
panią pielęgniarkę czy jest krewną baby jagi, bo miała pieprzyk na nosie.
-Dobre Ula. To co zagramy we czwórkę przed kolacją? -zaproponował Marek. —Obiecuję nie oszukiwać z Iwo.
-Ja z chęcią -odparła Ula.
Po Ulę miał przyjechać Maciek, ale Marek zobowiązał się, odwieź je do domu. Podróż daleka nie była, bo zaledwie półgodzinna i wyruszyli w nią tuż po kolacji. Kiedy dojechali do Rysiowa w podzięce zaprosiła ich na herbatę. W domu zastała ojca i przedstawiła mu gości i wyjaśniła, kim są. Później Iwo poszedł z Beatką do jej pokoju, a Marek ostał w kuchni z Ulą i Józefem.
-To ma pan szczęście do Uli -rzekł Cieplak. —Najpierw znalazła pana portfel, a teraz spotkaliście się w SPA.
-W międzyczasie widziałem Ulę w teleturnieju, a później w banku.
-Może skusi się pan na pierogi? -zapytał, nakładając jedną porcję na talerz. —Ula robiła. Beatka uważa, że są najlepsze na świecie. Kiedyś lepiła i sprzedawała do takiej jednej restauracji. Było na tydzień z tego dwieście złotych.
-To ma pan zaradną córkę -odparł, siadając przy stole. — I chętnie skosztuję. Jeśli tak samo dobrze smakują jak pachną i wyglądają, to na pewno będą pyszne.
-Są z kurkami i serem -rzekł Józef, stawiają talerz przed Markiem. —A ja pójdę spytać czy Beatka i pana syn coś zjedzą.
-Nie wiedziałem, że masz tyle talentów Ula- zwrócił się do Uli, gdy Cieplak wyszedł z kuchni. —Tu ekonomia, tu teleturniej i wiedza ogólna, a tu pierogi.
-Po śmierci mamy musiałam wiele się nauczyć i szybko zorientowałam się, że lepienie, to też dobry sposób na uspokojenie nerwów.
-Iwo, kiedy zamieszkał z nami, miał terapię, aby dużo czasu spędzał ze mną i Pauliną na domowych czynnościach i gdy zrobiłem mu naleśniki, tak mu zasmakowały, że zaczął robić sam, gdy miał gorszy dzień.
- Ze mną o tyle było lepiej, że byłam już dorosła, gdy mama zmarła. Gorzej było z Jasiem, bo miał dwanaście lat. Pomoc szkolnego psychologa była potrzebna i nasze wsparcie. Trochę czasu minęło, zanim całkiem się otrząsnął.
-Iwo tak po roku, od czasu jak zamieszkał z nami, doszedł do siebie. Trauma minęła i nie miał powracających złych emocji. Jest wrażliwy i staram się chronić go od kolejnych wstrząsów. Chociaż nie zawsze się udaje.
-Jak każdy rodzic chcesz najlepiej dla syna. Ty dajesz świetnie sobie radę. Od razu widać, że Iwo jest związany z tobą jak z ojcem.
-Dzięki Ula. Staram się być dobrym ojcem. Naprawdę są pyszne Ula -dodał, kiedy kolejny pierożek znalazł się w jego ustach.
Po ich odjeździe poszła jeszcze do Maćka. Chciał jeszcze raz porozmawiać z nim o szwalni. Z tego co mówił jej przez telefon, było dużo racji, ale i pokusa była duża.
-Powinniśmy wszystko przeanalizować. Za i przeciw Maciek.
-Ula sprawdziłem tę szwalnię i musiałabyś zapłacić dwa i pół miliona. Kiedy ci się to zwróci?
-Wiem, bo sprawdzałam również. Pomyślałam, żeby z Markiem konsorcjum utworzyć. W SPA, gdy rozmawialiśmy, mówił, że firma chciałaby mieć swoją szwalnię, ale nigdy nie było ich stać.
-To może o Marka ci chodzi Ula? Zabujałaś się w nim.
-On jest zajęty, a zajęci mnie nie interesują. Rozbiłabym tylko jego rodzinę. Iwo raz już swój poukładany świat stracił i ja nie chcę przyczynić się do tego, aby drugi raz zburzyło się jego poukładane życie. Wiem, jak to jest.
-I co mu powiesz, jeśli spyta, skąd masz pieniądze na szwalnię i dlaczego chcesz wchodzić w interesy z nim?
-Nie wiem jeszcze. Że wezmę kredyt albo że wygrałam pięć milionów i że zawsze chciałam mieć coś swojego. Spokojnie Maciek. Jutro do niego na pewno nie pójdę z tą propozycją. Wszystko przeanalizuję, zanim cokolwiek zrobię.
-To twoja wygrana Ula i twoje pieniądze. Ja odradzam, ale zrobisz jak zechcesz.
Marek i Iwo tymczasem po dojechaniu do domu i po rozpakowaniu się, przeglądali zdjęcia z pobytu w SPA. Sporo było i zdjęć Uli i Beatki. Oglądając je, Marek zdał sobie sprawę, jak dobrze się bawili we czwórkę i że gdy wyjeżdżali z Pauliną i Iwo tak świetnie się nie bawili. Paula zazwyczaj cały czas zajęta była swoimi zabiegami i czasu na spędzenie go z synem i narzeczonym nie miała.
-Fajnie się bawiliśmy tata -rzekł, jakby czytał w jego myślach. —Pani Ula i Beatka są bardzo miłe.
-To prawda Iwo -odparł krótko.
-Myślisz, że kiedyś się jeszcze zobaczymy. Pani Ula jest bardzo ładna.
-Gdy wywołam zdjęcia, zadzwonię do Uli i umówię się na spotkanie -odparł, nie komentując zbytnio ostatniego zdania syna. —Niech mają trochę pamiątek z wyjazdu.
Trzy dni później do Polski wróciła Paulina wraz z Sabiną. Febo chciała prosto z lotniska przyjechać do domu i załagodzić sytuację, ale znajoma wybiła jej ten pomysł skutecznie z głowy. Przekonała ją, że lepiej będzie trzymać się z dala od byłego narzeczonego, a ona pomoże jej rozpocząć nowe życie i nie gorsze niż przy Marku.
Następnego dnia obie pojawiła się w banku. Febo była wystarczająco ważną i stałą klientką, że szef działu skierował ją do Uli, a nie do zwykłego doradcy. Ula od razu rozpoznała, kim jest, bo widziała ją na zdjęciach wraz z Markiem. Tożsamość drugiej kobiety była jej nieznana.
-Dzień dobry -rzekła Ula, kiedy podeszły do jej biurka. —Czym mogę panią służyć?
-Dzień dobry. Paulina Febo. Chodzi mi o kredyt -przeszła do sedna sprawy. —Około pół miliona.
-Sporo pani Febo. Jak rozumiem ma pani zdolność kredytową.
-Jestem współwłaścicielką firmy. To powinno wystarczyć za poręczenie.
-Niestety, ale nie wystarczy. Niezależnie czy ktoś nazywa się Nowak czy Febo obowiązują te same procedury. Musi pani przynieść odpowiednie zaświadczenia z pracy o zarobkach. Poza tym z tego co się orientuję firma Febo Dobrzańscy przechodzi kryzys i poręczenie firmy może być niewystarczające.
-Ale mam tu konto i można sprawdzić, ile miesięcznie mam wpływu.
-Owszem, ale może pani tam już nie pracować.
-Pani jest kobietą i powinna pani zrozumieć sytuację Pauliny -odezwała się towarzyszka Febo. —Zostawił ją narzeczony bez dachu nad głową i potrzebuje kupić jakieś mieszkanie. Część pieniędzy ma, ale nie starczy jej na coś przyzwoitego.
-Jeśli pani Febo doniesie odpowiednie dokumenty, nie będzie problemów z pozytywnym rozpatrzeniu wniosku i pieniądze trafią na konto pani Febo. Nie mogę naginać przepisów. Może coś mój szef zdziała, ale ja nie chcę ryzykować.
Obie odeszły niezadowolone, bo przekonane były, że wystarczy wyciąg konta Pauliny i wpływy z zysków. Chwilę później przy biurku Uli pojawił się jej kolega.
-Uważaj Ulka na tą Sabinę Maury Borowską. To jakaś kombinatorka.
-Ta blondyna tak się nazywa? -zapytała, bo właśnie ktoś taki wynajmował od niej mieszkanie. —Ta druga przyszła po kredyt.
-Maury bywała tu ostatnio i raz zakładała konto, a innym razem zamykała i przenosiła do innego banku. Raz miała agencję niań i gospodyń domowych a innym razem mówiła, że jest agentem ubezpieczeniowym.
Ciekawe -zastanawiała się po odejściu kolegi. Sabina Maury Borowska według jej informacji była terapeutką, a nie jakąś właścicielką agencji niań i pań do prowadzenia domu, czy agentem od ubezpieczeń. Gdyby znalazły się dwie Sabiny Maury Borowskie, byłoby to dziwne. To nie Nowak czy Kowalski.
W wolnej chwili wstukała w wyszukiwarkę Sabinę Maury Borowską i faktycznie była od paru miesięcy właścicielką takiej agencji. Kiedy do jej imienia i nazwisk dodała słowo terapeutka, psycholog wyszukiwarka nikogo takiego nie znalazła. Zadzwoniła również do Marka, aby umówić się z nim i powiedzieć o wizycie Pauliny oraz znajomości z Sabiną.
CDN W KWIETNIU