poniedziałek, 5 grudnia 2022

Dziewczyna z klubu cz. 1

6 kwietnia 2019 Zapowiedź publikacji.

 

Józef Cieplak rzadko jeździł do Warszawy i jeśli już wyrywał się do stolicy to do lekarza albo na zakupy. Tym razem w lipcowe niedzielne popołudnie wraz z najmłodszą córką Beatką wybrał się na wycieczkę na Bródno. Tam urodził się, dorastał i chciał wrócić na chwilę do tych czasów. Zwłaszcza że po ślubie przeniósł się do żony do Rysiowa, a po śmierci rodziców i wyprowadzce rodzeństwa nie miał tam nikogo bliskiego i powodów do odwiedzin. Po pokazaniu córce czteropiętrowego bloku, gdzie mieszkał, poszedł z nią na plac zabaw, gdzie często chodził bawić się z kolegami. Na miejscu pod jednym z drzew zauważyła siwego mężczyznę siedzącego na ławce i coś szkicującego. To zaś przypominało mu kolegę z podwórka Wieńka, który często tam siadał i coś szkicował. Gdy podszedł, to rozpoznał, że to Wieńczysława Wycior. Znał go również z prasy.

-Wieńek? -zapytał mimo to.

-A kto pyta? -zapytał zdziwiony, bo niewiele osób tak zwracało się do niego.

-Józek Cieplak. Mieszkaliśmy razem w tamtym bloku- odparł, pokazując ręką blok z pięcioma klatkami. —Ja w klatce B a ty w D.

-Józiek? Józiek Cieplak. Oczywiście, że pamiętam -mówił z rozczuleniem. — Najlepsze bazy budowałeś na nasze zabawy.

-I zostałem stolarzem, jak przystało budowniczego podwórka.

-Kto to tatusiu? -zapytała Beatka.

-Kolega z podwórka Beatko. Pan Wieńczysław.

-Wieńczy co? - zapytała Beatka.

-Pshemko dziewczynko- wtrącił sam zainteresowany. —Tak do mnie teraz mówią. A co u ciebie słychać Józiek?

-Mieszkam teraz w Rysiowie- odparł, siadając obok. —Razem z trójką dzieciaków. Oprócz tej tutaj Beatki mam osiemnastoletniego syna Jasia i dwudziestosześcioletnią córkę Ulę. Moja żona niestety, ale krótko po urodzeniu Betti zginęła w wypadku samochodowym. A ja, jak to w moim wieku na zdrowiu podupadam. Miałem zawał i czekam w kolejce na zabieg czyszczenia żył.

-Taki nasz wiek Józiek -odparł smutno. — Nikt młodszy się nie robi.

-Niestety. Ale ty narzekać nie możesz. Sławny jesteś i w gazetach można o tobie poczytać i zobaczyć. Dlatego też rozpoznałem cię. Od zawsze siedziałeś w tym miejscu i szkicowałeś. 

-I sentyment pozostał. A jak radzisz sobie z taką gromadką dzieci -pytał, patrząc na Betkę?

-Jakoś trzeba sobie radzić. To głównie Ula zajmuje się domem. Jest dla rodzeństwa mamą i siostrą. To moja chluba. Skończyła dwa kierunki na SGH. Zarządzanie i marketing oraz ekonomię. Była najlepszą studentką i staż miała w dobrym banku. Tylko co z tego, że ma papierki, skoro pracy nie może znaleźć. Chyba ze względu na urodę. Nosi okulary, nie dba o makijaż, ubiór. Taka szara, spokojna myszka. Nie umie o siebie zawalczyć. W dodatku od czasu jak w domu siedzi, to gotuje, przytyła parę kilo i się zaniedbała.

-Rynek pracy to dżungla i tylko najmocniejsi umieją poradzić sobie- mówił wymownie. — Wróć Józiek. Twoja córka szuka pracy? Ja potrzebuję akurat kogoś do pomocy w mojej pracowni. 

-Tylko że szyć umie tyle, co poprzerabia rzeczy po Magdzie.

-Do szycia to ja mam krawcową Izabellę- wtrącił. —Ja potrzebuję kogoś, kto się zna na ekonomii. Tak się złożyło, że muszę sam zająć się planowaniem wydatków na pokazy.

-Byłbym wdzięczny za danie jej choćby szansy Wieńek -odparł z wyraźnym szczęściem w oczach.

-Pshemko- rzekł z uwydatnieniem. —Możemy pojechać od razu do ciebie i porozmawiam z córką. 

 

Do Rysiowa Garbusem dojechali po niespełna  godzinie, a w kuchni przywitała ich sama zainteresowana. Józef dużo nie pomylił się co do córki, bo przy stole zastał przeciętną dziewczynę. Nie zraziło go to jednak.

-Córuś to pan Wie- zaczął, ale przerwał. — Pshemko. Kolega z lat dzieciństwa. Ma dla ciebie propozycje pracy.

-Dokładnie. Słyszałaś o firmie Febo Dobrzańscy?

-Tak. Proszę usiąść. Kawy? Albo nalewki ojca?



-Chętnie. Jestem projektantem w tejże firmie- mówił, siadając za stołem. —Kiedyś kierował nią Krzysztof Dobrzański i wszystko było uczciwe i proste. Teraz młodzi wzięli firmę w swoje ręce. Konkretnie mówiąc, to Marek Dobrzański został na razie prezesem, a Aleks Febo dyrektorem finansowym. I w tym cały szkopuł, bo nie umieją dogadać się w żaden sposób. W dodatku jeden drugiemu utrudnia pracę w przygotowaniu własnego kosztorysu na całą kolekcję. W końcu powiedziałem im, że znajdę jakiegoś ekonomistę, sprawdzę ich kosztorysy, to co proponują i wybiorę z ekspertem. Najzabawniejsze jest to, że oficjalnie jeszcze nic nie ogłosiłem, a już znaleźli się chętni do współpracy ze mną. Uważają chyba mnie za idiotę i że nie domyślę się, że to ich ludzie.  Ale to ta oficjalna wersja Urszulo. Nieoficjalna to taka, że sam zajmę się znalezieniem dobrych dostawców i przygotuję kosztorys kolekcji. Do tego właśnie potrzebuję kogoś z ekonomii. Umiałabyś podołać zadaniu w jednym i drugim.

-Pewnie tak panie Przemysławie. Mieliśmy coś takiego na wykładach.

-W takim razie zapraszam jutro do firmy F&D na rozeznanie -odparł z zadowoleniem.

-I tak w ciemno chce mnie zatrudnić -wtrąciła Ula?

-Józiek za ciebie ręczy.

-Józiek? -zapytała Ula.

-Tak mówiliśmy na podwórku do twojego ojca. W recepcji powołaj się na mnie -wrócił do tematu rozmowy. — We środę jest pierwszy i dobry czas na rozpoczęcie pracy. Tylko będziesz musiała uważać na Marka i Aleksa. Znając ich, to Aleks będzie szpiegował, a Marek próbował rozkochać albo coś w tym stylu.

-Spokojnie. Nie dam się szpiegować ani poderwać. Poza tym mam chłopaka od liceum.

-Co to za chłopak- wtrącił Cieplak. —Od ponad pięciu lat siedzi w Gdyni.

-Łukasz studiuje na akademii morskiej tato, jakbyś zapomniał.

-Marynarz to nie jest dobry materiał na męża. Co port to dziecko -mruczał Cieplak.

 

W poniedziałek o dziewiątej Ula wstawiła się w firmie F&D. W recepcji powitała ją wysoka brunetka.

-Dzień dobry -rzekła z uśmiechem. — Urszula Cieplak. Ja do….

-Dzień dobry. Pshemko uprzedził, że przyjdziesz. Proszę sobie usiąść, a ja  zadzwonię po niego. 

Kiedy czekała na mistrza w holu, pojawiło się dwóch mężczyzn. Nie zdążyła zobaczyć ich twarzy, bo szybko przemknęli obok niej. Usłyszała jednak trochę ich rozmowy.

-Musimy szybko pozbyć się tego asystenta Pshemka i podsunąć Kevina Kubasińskiego -mówił zdecydowanie jeden z nich. — Dzisiaj ma się podobno pojawić.

-Jak pozbyć -odparł, pytaniem drugi? —Masz jakiś plan?

Dalej nic już nie usłyszała, bo panowie odeszli zbyt daleko. Pięć minut później na dole pojawił się mistrz.

-Dobrze, że Urszula już jest. Porywam Urszulę do swojego królestwa, a po drodze pokaże część firmy. 

-Kiedy czekałam na ciebie, dwóch takich mówiło o mnie, że trzeba się mnie jak najszybciej pozbyć.

-Wysoki brunet i ulizany wysoki blondyn czy wysoki brunet i blondyn z lekko kręconymi włosami? -zapytał z zainteresowaniem.

-Z twarzy ich nie widziałam, ale raczej ci pierwsi.

-Tak myślałem. Aleks i Adam Turek. Sam Turek nie jest groźny, ale zastraszony przez Aleksa, a Aleks knuje, ile się da.

 

Idąc za mistrzem głównym korytarzem, oglądała zawieszone zdjęcia na ścianach.

-Agnieszka i Francesko Febo -mówił mistrz, pokazując na jedno ze zdjęć. —Niestety, ale od dziesięciu lat nie żyją.  A to ich dzieci Paulinka i Aleks. A to Helena i Krzysztof Dobrzańscy -dodał, zatrzymując się przy kolejnym zdjęciu przedstawiającego jakąś parę.  Uroczy ludzie. Mili,  uczynni. I ich syn Marek. To na niego masz uważać. 



 

Na Marka dłużej popatrzyła. Musiała przyznać, że był uroczy z tym  zabójczym uśmiechem. 

-A na końcu moja skromna osoba -oznajmił, patrząc z zachwytem na siebie.

-Poznałam panie Przem -zaczęła, ale nie dokończyła. — Pshemko. 

-To teraz pójdziemy do mojej pracowni. Poznasz Izabellę. To moja krawcowa, jak ci mówiłem.  Na pewno się zaprzyjaźnicie.

Izabela była niewysoką blondynką z krótkimi włosami i już przy poznaniu wzbudziła w niej sympatię. Sama pracownia natomiast była spora i głównie znajdowały się tam manekiny i niedokończone stroje na ich.  Były też trzy stanowiska krawieckie.

-Pierwsza najważniejsza sprawa Urszulo to o dwunastej codziennie piję gorącą czekoladę. Przynoszą mi z pobliskiej kawiarni. W tym czasie nikt mi nie przeszkadza. Nawet Izabela idzie do bufetu na kawę z koleżankami. Reszta wyjdzie w praniu. Dobrze, że Urszula umie trochę szyć, bo czasami coś prostego trzeba przeszyć.

-Mogę i tym się zająć.

-Świetnie.  Pójdziemy teraz do kadr i Olszański wpisze cię na listę pracowników.

W kadrach wszystko  szło gładko. Główny kadrowy Sebastian Olszański w czasie przeglądania jej CV wysłał SMS-a do przyjaciela Marka Dobrzańskiego.

Marek Pshemko przyszedł z tym swoim asystentem.  A raczej asystentką. Urodą nie powala, ale CV z wyższej półki. Nie to, co Kevin Kubasiński podesłany przez Aleksa.

 

Marek wchodził do kadr, kiedy Ula wychodziła. Oboje spojrzeli na siebie. Ula oczywiście zauważyła przystojniaka, ale tylko delikatnie się uśmiechnęła i nie zastanawiając się zbytnio nad nim, wyszła na korytarz. 


 

-Ta dziewczyna Seba -mówił, wytężając umysł. —Znam ją z klubu. To ta od Donaty.

-Jesteś pewien? Minęły prawie dwa lata Marek.

-Tego nie sposób zapomnieć. Milena?

-Nie. Urszula Cieplak.

-Mogła zmienić wtedy imię. I trochę przytyła. Ale to jej oczy. Zobaczymy czy ma pieprzyk na szyi po prawej stronie pod uchem. Milena miała. Od razu chciałem tam ją całować.

-To musiałeś się jej dobrze przypatrzeć Marek.

Był środek nocy, kiedy w umyśle Uli wróciły wspomnienia sprzed prawie dwóch lat i twarzy mężczyzny z klubu. Ta sama twarz należała do mężczyzny wchodzącego do kadr. Z tą różnicą, że wtedy miał zarost. Przed oczami miała również zdjęcie syna Dobrzańskich.

To on. Chociaż minęło prawie dwa lata. Tylko czy on mnie pamięta? Na pewno mnie już nie pamięta -uspakajała się w myślach. — Nie miałam wtedy okularów, rude włosy i w ogóle inaczej byłam ubrana. No i byłam szczuplejsza. Nie mam się czym martwić. Na pewno mnie nie rozpozna.

 

8 komentarzy:

  1. Zaczyna się intrygująco. Już samo to, że Pshemko i Józef znają się z dziecięcych lat jest arcyciekawe. Takiej konfiguracji jeszcze chyba nie było. Szczęśliwy traf, szczęśliwy zbieg okoliczności, że się spotkali i mogli powspominać, a przy okazji mistrz mógł Uli załatwić pracę.
    Świat jest mały i oto okazuje się, że Ula i Marek już kiedyś się poznali. Na pewno dojdzie do konfrontacji. Ula poczuje się niepewnie, kiedy dowie się, że młody Dobrzański ma jednak świetną pamięć.
    Dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz trudniej znaleźć powiązania Uli z firmą. Co do Uli i Marka oboje mają świetną pamięć i oboje będą ukrywać, że się rozpoznali.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Ależ otwarcie, Pshemko i Józef, koledzy z bloku. To Pshemko potrzebuje pomocy ekonomisty i zatrudnia Ulę. Jeszcze Ula i Marek już się poznali wszesniej i to w klubie, a jakby tego było mało to oboje myślą, że to drugie nie poznało. Intryga niczym u Hitchcocka, a tu czekaj człowieku cały tydzień.😉 Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia. Super, że tak szybko wstawiłaś nowe opowiadanie. Powodzenia. 🍀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajomość Uli i Marka sprzed lat będzie głównym wątkiem przez jakiś czas. Ale Ula jest w gorszej sytuacji.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Ula i klub to trochę dziwne połączenie. Coś mi mówi, że Marek będzie chciał jakoś przekupić Ulę aby była po jego stronie. Użyje może do tego małego szantażu, że zna ją z klubu.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by były tylko słowa, bo innych dowodów nie ma. Sama sprawa klubu jest trochę zawiła.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. WOW...coś nowego,starego i bardzo ciekawego...wspomnienia dawnych lat i spotkanie z przed lat Uli i Marka. Wciągnęło mnie i czekam na cd. pozdrawiam . Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że się podobało Nocny marku albo trzecia zmiano. Patrząc na godzinę dodania komentarza.
      Są spotkania po latach miłe jak Józefa i Pshemka i takie niechciane jak Uli i Marka.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.

      Usuń