Wigilia w F&D od lat była obchodzona w ten sam sposób. Do pracy przychodzono na krótko, bo na cztery godziny, a w bufecie czekały darmowe wigilijne potrawy. Tam też aktualny prezes firmy dzielił się z pracownikami opłatkiem, dawał bony podarunkowe a osobom z dziećmi dawano kartony ze słodyczami i drobnymi zabawkami. Do tej pory zaszczyt ten przypadał Krzysztofowi Dobrzańskiemu, ale pół roku temu odszedł na emeryturę i jego miejsce zajął jego syn Marek. Zanim jednak poszedł na spotkanie z pracownikami, miał oddzielny upominek dla swojej asystentki Uli Cieplak. Prezent wybierał poprzedniego dnia i trochę czasu stracił, aby znaleźć coś odpowiedniego. Decyzja padła na Kamień Księżycowy, który miał być amuletem, przynosić mu szczęście i miał być podarowany od serca. Ula dla swojego szefa również miała prezent. Na początku chciała kupić mu coś praktycznego, ale w końcu zdecydowała się dać mu coś na szczęście, którego jak myślała, potrzebował będąc z Pauliną. Na ladzie wśród różnych bibelotów dojrzała leżący samotnie kamyczek, który pewnie ktoś oglądał i pozostawił w przypadkowym miejscu, a nie odłożył do koszyczka z innymi kamykami. Jednakowe prezenty kupione sobie nawzajem wprawiły Ulę i Marka w dobry nastrój.
-Zabawne -rzekł Marek. —Dlaczego kamyczek.
-Chciałam dać ci coś oryginalnego i co ma przynosić ci szczęście.
-Szczęściem jesteś już ty sama dla mnie, że pracujesz dla mnie i że mi pomagasz.
-A moim szczęściem jest móc tu pracować i zarabiać tyle, że nie muszę się martwić o rodzinę, że czegoś im brakuje. Marek życzę ci samych szczęśliwych dni.
-Ja tobie również.
Zdążyli się jeszcze cmoknąć w policzki i chwilę później do gabinetu Marka wtargnęła Paulina.
-Marco musimy porozmawiać -rzekła, wypraszając wzrokiem Ulę z gabinetu.
-Nie będę przeszkadzać -odparła taktownie i wyszła.
-To od niej -zapytała Febo, patrząc na pudełeczko z kamykiem w dłoni Marka.
-Od niej.
-Co za idiotyzm dawać komuś kamienie.
-To nie jest zwykły kamień ze stawu tylko mój szczęśliwy i podarowany od serca. Ja zresztą dałem jej taki sam kamyk. Całkiem przypadkowo. Ma przynosić nam szczęście.
-To ona myśli, że nie jesteś szczęśliwy ze mną. Już raz dała taki popis, jak mi się oświadczałeś.
-Co chcesz, że wpadłaś taka wzburzona -zapytał, nie komentując tego co powiedziała.
-Wiem już, dlaczego Paola, Amanda, Marcello i inni odrzucili zaproszenie na nasz ślub. Oni idą na ślub do Lorenzo i Eleny. To ten piłkarz i modelka.
-Będzie przynajmniej mniejszy tłum -odparł nie bardzo zainteresowany problemem narzeczonej.
-Nie rozumiesz Marco. To dopiero początek. Wszyscy wybiorą ich ślub, a nie nasz. Mają tego samego dnia w Wenecji i są z pierwszych stron gazet. Są jak nasi Lewandowscy. Połowa moich gości jest znajomymi Eleny i Lorenzo.
-Ja najchętniej wziął ślub w mojej rodzinnej parafii. Gdzie byłem chrzczony, szedłem do komunii i do bierzmowania. Tylko dla ciebie wynająłem katedrę w Mediolanie.
-Musimy przełożyć nasz ślub Marco.
-Żartujesz Paula. Myślisz, że katedra to mała parafia z wolnymi terminami. Na ślub zamyka się katedrę dla turystów i zdarza się tak raz na kilka miesięcy.
-Albo zmienisz termin, albo w ogóle nie będzie ślubu -mówiła groźbą.
-Tu akurat wybór jest dla mnie prosty Paula. I to ty się zastanów. Wolisz ślub tu w Polsce z mniejszą ilością gości czy w ogóle.
Rozmowa z Pauliną wyprowadziła go z równowagi i jeszcze bardziej zniechęciła do spędzenia świąt w jej towarzystwie. Choć wiedział, że Ula spieszy się do domu, namówił ją na rozmowę. Poszli w swoje ulubione miejsce do parku w pobliżu pracy.
-Pokłóciłem się z Pauliną -rzekł jej.
-Tak myślałam Marek. O co poszło? Znowu o mnie albo o jakąś kobietę.
-Nie, nic z tych rzeczy -odparł bez urazy na stwierdzenie jakąś kobietę. — O ślub. Okazało się, że na ten dzień inna para ma zaplanowany ślub i goście Pauli wybierają ich.
-To ktoś ważny?
-Czołowy sportowiec i wzięta modelka.
-Konkurencja jest Marek. Łatwo nie będziesz mieć teraz z Pauliną.
-Wiem. Nie ucieknę od tego. A ty co robisz, aby się uspokoić?
-Pierogi lepię i nikt mi wtedy nie wchodzi w drogę. To znaczy, do kuchni nikt nie wchodzi.
-Ona raczej pierogów lepić nie będzie.
-Ja o tobie myślałam Marek. Nie o niej.
Przez kolejne minuty rozmawiali o wszystkim, a później Marek odwiózł Ulę do domu.
-Zazdroszczę ci Ula -rzekł, kiedy podjechali pod jej dom. — Będziesz miała prawdziwe rodzinne, szczęśliwe święta, a my znowu będziemy udawać kochająca się rodzinę Febo i Dobrzańskich.
-Jak będzie ci naprawdę źle, to przyjeżdżaj. Miejsce się znajdzie przy stole.
-Uważaj, bo skorzystam.
Na koniec jeszcze raz życzyli sobie wszystkiego najlepszego, cmoknęli w policzek i się pożegnali.
Chwilę później Ula zajęła się robieniem pierogów, a Marek jechał do rodziców.
Gdyby Paulina, chociaż w małym kawałku była taka jak Ula. Rodzinna, uśmiechnięta, życzliwa. Moje życie wyglądałoby całkiem inaczej -myślał w czasie drogi.
Kiedy dojechał do rodziców, rodzeństwo Febo również już było. Do rozmowy o przełożeniu ślubu nie zamierzał wracać, bo nie chciał denerwować w ten wieczór rodziców.
Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Z całej wigilii te chwile dla Marka były zawsze najprzyjemniejsze. Tym razem jednak czekały na niego kolejne niemiłe niespodzianki ze strony narzeczonej. Pierwszą był prezent od Pauliny w postaci książki Cień Gwiazdy. Z okładki można było wywnioskować, że to romans.
-Dziękuję Paula -odparł, tylko dlatego że wypadało.
-To taka historia o nas kochanie. Musisz koniecznie przeczytać -szczebiotała słodko. — A to dla ciebie -dodała, podając Aleksowi jakąś kopertę. — Dzisiaj tak nie oficjalnie kochani, ale postanowiłam podarować Aleksowi swoją część udziałów -oznajmiła wszystkim z radością.
-Oddajesz Aleksowi wszystkie udziały -odezwał się jako pierwszy Marek.
-Ty dostał od rodziców ich część i zrobiło się mu przykro, że on został z małą częścią. My będziemy mieć połowę i połowę Aleks. Będzie sprawiedliwie tak jak teraz. Pół dla Febo i pół dla Dobrzańskich. Nam wystarczy pięćdziesiąt procent.
-Sorella kochana jesteś -odezwał się sam zainteresowany. — Nie musiałaś.
-Wiem, ale skoro ma ci to poprawić humor.
-Ta ja cię oficjalnie informuję, że podpiszemy intercyzę Paula -zapowiedział Marek, psując humor Aleksowi i Paulinie. — Jeśli już dojdzie do ślubu, ty wchodzisz z niczym a ja z majątkiem. I w razie rozpadu małżeństwa wychodzisz z niczym.
-Żartujesz sobie -pytała z niedowierzaniem.
-Nie. Aleks chyba cię przygarnie, skoro jesteś taka hojna dla niego i jakby nam nie wyszło.
-A co liczyłeś, że tobie przypadną w udziale akcje -prowokował Aleks.
-Nigdy bym ręki nie wyciągnął po jej akcje –odparł ze spokojem. — Są po waszych rodzicach. Po prostu chcę pokazać na kim Pauli bardziej zależy. Nawet o porządny prezent dla mnie nie potrafiła się postarać.
-A co może ten kamień od Cieplak jest lepszy -wtrąciła złośliwie.
-Książka pod choinkę to dobry pomysł, ale pod warunkiem, że jest dobra i połączona jest z zainteresowaniem obdarowanego -wyjaśnił . — Ty dałaś mi książkę za dwadzieścia złotych -mówił, patrząc na tył okładki. — Tani romans. Jeszcze w dodatku używaną, bo kartki są jakby już pogięte.
-Przeczytałam ją. To coś złego.
-Paula, Marek ma rację, nie zgadzając się z twoją decyzją -wtrącił Krzysztof. — Nie będziesz miała zysków i swoich pieniędzy. Będziesz musiała tylko na kogoś liczyć. Ja i Helena mieliśmy podzielone akcje.
-Dokładnie o to mi chodził. O swoje dochody, a nie patrzenie na kogoś.
-Można wiedzieć co to znaczy jeśli dojdzie do ślubu i jakby nam nie wyszło -zapytała milcząca dotąd Helena.
-Goście się jej wykruszają, bo wybierają ślub Lorenzo Giordano i Eleny Piras -wyjaśnił Marek. — Rano powiedziała mi, że myśli o przełożeniu ślubu.
-Nie prościej by było, jakby wszystko odbyło się tu w Polsce -odezwał się Krzysztof.
-Bez rozgłosu i zamieszania z wyjazdem -dodała Helena.
-To wytłumaczcie to Pauli. Ja żałuję, że wynająłem katedrę.
-Pytanie brzmi, po co wynajmowałeś -odezwał się Aleks. —Chciałeś swoje grzeszki wynagrodzić.
- Możemy pozamykać te tematy -zaproponowała rozsądnie Helena. — Nie psujmy sobie wigilii. A my Krzysiu mieliśmy zadzwonić do Kosińskich z życzeniami.
-Będę nocowała dzisiaj u Aleksa -rzekła Paula, kiedy Helena i Krzysztof wyszli z jadalni. — Jutro ma gości i chce, abym mu pomogła.
-Jedź. Nie zamierzam cię zatrzymywać -mówił bez żalu.
W pierwszy dzień świąt Marek pospał sobie dużej, bo do jedenastej. Później odgrzał sobie dania z kolacji wigilijnej i postanowił pojechać popołudniu do Uli. Dzwonić jednak nie dzwonił, tylko chciał zrobić jej niespodziankę. Nie chciał pojawiać się również z pustymi rękoma, dlatego wstąpił na stację benzynową i w sklepiku wydał trzysta złotych na zakupy. Głównie były to słodycze. Dodatkowo dla Józefa kupił mały koniak, dla Betti książeczkę edukacyjną z puzzlami, a dla Jasia komiks. U Cieplaków pojawił się po czternastej.
-Cześć -rzekł, jak tylko Ula otwarła mu drzwi. — Nie przeszkadzam?
-Marek -odparła z zaskoczeniem i uradowaniem. —Wchodź.
- Grzywki nie masz -odparł równie zaskoczony.
-Nie spodziewałam się gości i nie opłacało się mi zakręcać -mówiła, próbując podkręcić grzywkę.
-Tak jest dobrze Ula. Nawet bardzo dobrze. Sama jesteś? -zapytał, wchodząc do kuchni i spoglądając do przyległego salonu.
- Z Beatką. Teraz śpi. Nie jest całkiem zdrowa. A tato i Jasiek poszli do sąsiadów. Siadaj, a ja zrobię kawę i pokroję ciasto.
-A to dla was -rzekł, podając Uli dużą torbę z prezentami. —Takie tam drobiazgi.
-Chyba nie takie drobiazgi sądząc po wadze.
Parę minut później oboje siedzieli przy stole.
-Skoro przyjechałeś, to znaczy, że dobrze nie jest -rzekła Ula.
-Nie jest. Paula nocowała u brata, a na wigilii znowu dała popis swojej lojalności. Obiecała Aleksowi swoje akcje, bo ja dostałem od rodziców i mam ich automatycznie więcej. Wymyśliła sobie, że ja będę ją utrzymywał cały czas. Tak jak teraz. Nawet rodzice uważają, że to zły pomysł. Aleks w dodatku oskarżył mnie, że ja miałem ochotę zagarnąć akcje Pauliny. Ula ja coraz bardziej mam jej dość. Kiedyś jej charakter mi nie przeszkadzał teraz tak. Duszę się w tym związku. Czasami zastanawiam się co mnie z Pauliną tak naprawdę łączy. Bo na pewno nie miłość -dodał po chwili.
-Jednak jest aż tak źle -zapytała ze współczuciem?
- Tylko firma, rodziców plan, przyzwyczajenie i łóżko nas łączy. Gdybym ją kochał, nie zdradzałbym jej i po pracy wracał prosto do domu, a nie włóczył się z Sebą po klubach. Nie jest tak Ula -pytał, szukając u niej odpowiedzi.
- Ekspertem w sprawach miłości nie jestem Marek. Ty w dodatku jesteś w takiej sytuacji, że trudno coś doradzić.
-Właśnie Ula. Nikt mi chyba nie da dobrej rady. Co bym nie zrobiła będzie źle. Ale dość o mnie Ula -rzekł, zmieniając ton głosu. —Jak tobie minęła wigilia?
-Udanie. Była Ala, później Maciek i dostałam ciekawą książkę. Saga współczesnych czarownic. Thriller kryminalno - psychologiczny -mówiła, przecierając okulary swoją bluzką. — Pół nocy czytałam, bo nie można było się oderwać. Została mi jeszcze większa połowa do przeczytania, ale jestem chyba na dobrym tropie czarownicy Mary -opowiadała z błyskiem w oczach.
-Ula zostaw -powiedział, kiedy chciała założyć ponownie okulary. — Masz całkiem ładne oczy. Szkoda je chować pod okularami. Powinny być pomalowane odpowiednim tuszem i cieniem do powiek.
Pomyślał też, że
nie jest tak brzydka, jak się wszystkim wydaje. Oczy i usta miała ładne a do
figury zastrzeżeń nikt nie mógł mieć. Wyglądała bardzo dziewczęco i dziwnie tajemniczo.
Pierwszy komplement dotyczący jej wyglądu był dla Uli zaskoczeniem i nie wiedziała co powiedzieć. Również wpatrywanie Marka bardzo ją rozkojarzyło.
-Ulcia zrobisz mi herbatki -usłyszeli zaspany głos Beatki.
CDN. Nie wiem tylko czy przed, czy po Nowym Roku.
Ale fajne. Magia świat zaczyna działać. Coś czuję, że Paulina swoimi fochami sama załatwi sprawę odwołania ślubu. Wesołych świąt 🎄
OdpowiedzUsuńZachowanie Pauliny na pewno w dużym stopniu wpłynie na pewne kluczowe decyzje.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.
Jak zawsze Paulina pokazuje kto jest dla niej najważniejszy. Aleks również nie jest od niej lepszy.
OdpowiedzUsuńSpokojnych, zdrowych Świąt w gronie najbliższych.
Cieplutko pozdrawiam w piątek wieczorem.
Julita
To dopiero początek" wybryków " Pauliny. Jeszcze wszystkiego nie powiedziała czy raczej zrobiła.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Czasem magia świąt działa szybko i nazbyt oczywiście, bo to, że zadziałała na Marka to pewnik. Chyba po raz pierwszy miał okazję przyjrzeć się Uli tak dokładnie i skonfrontować to, co widzi, z opiniami pracowników. Okazuje się, że Ula wcale nie jest brzydka, a wręcz przeciwnie. Ma piękne, niebieskie oczy o magicznym spojrzeniu. To dało Markowi do myślenia i pewnie długo tego widoku nie zapomni. Myślę, że sprawa z Pauliną rozwiąże się dość szybko i do tego ślubu w ogóle nie dojdzie. Jednym z powodów będą chabrowe oczy pewnej rysiowskiej panny.
OdpowiedzUsuńA z okazji świąt dla całej rodzinki wyłącznie radosnych momentów, zdrowia i pomyślności. Wszystkiego najpiękniejszego. :)
Magia świąt jest ze znakiem zapytania, co oznacza, że nie dla wszystkich okażą się magiczne. Bardziej będą to przemyślenia, a na miłość przyjdzie jakiś czas później. Chociaż oczy faktycznie będzie miał przed swoimi oczami.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.
DZIĘKUJĘ ZA ŻYCZENIA.
OdpowiedzUsuń