czwartek, 22 grudnia 2022

Magia świąt 1/2 ?



 

Wigilia w F&D od lat była obchodzona w ten sam sposób. Do pracy przychodzono na krótko, bo na cztery godziny, a w bufecie czekały darmowe wigilijne potrawy.  Tam też aktualny prezes firmy dzielił się z pracownikami opłatkiem, dawał bony podarunkowe a osobom z dziećmi dawano kartony ze słodyczami i drobnymi zabawkami. Do tej pory zaszczyt ten przypadał Krzysztofowi Dobrzańskiemu, ale pół roku temu odszedł na emeryturę i jego miejsce zajął jego syn Marek. Zanim jednak poszedł na spotkanie z pracownikami, miał oddzielny upominek dla swojej asystentki Uli Cieplak. Prezent wybierał poprzedniego dnia i trochę czasu stracił, aby znaleźć coś odpowiedniego. Decyzja padła na  Kamień Księżycowy, który miał być amuletem, przynosić mu szczęście i miał być podarowany od serca. Ula dla swojego szefa również miała prezent. Na początku chciała kupić mu coś praktycznego, ale w końcu zdecydowała się dać mu coś na szczęście, którego jak myślała, potrzebował będąc z Pauliną. Na ladzie wśród różnych bibelotów dojrzała leżący samotnie kamyczek, który pewnie ktoś oglądał i pozostawił w przypadkowym miejscu, a nie odłożył do koszyczka z innymi kamykami. Jednakowe prezenty kupione sobie nawzajem wprawiły Ulę i Marka w dobry nastrój. 


 

-Zabawne -rzekł Marek. —Dlaczego kamyczek.

-Chciałam dać ci coś oryginalnego i co ma przynosić ci szczęście.

-Szczęściem jesteś już ty sama dla mnie, że pracujesz dla mnie i że mi pomagasz.

-A moim szczęściem jest móc tu pracować i zarabiać tyle, że nie muszę się martwić o rodzinę, że czegoś im brakuje. Marek życzę ci samych szczęśliwych dni.

 -Ja tobie również.

Zdążyli się jeszcze cmoknąć w policzki i chwilę później do gabinetu Marka wtargnęła Paulina.  

-Marco musimy porozmawiać -rzekła, wypraszając wzrokiem Ulę z gabinetu.

-Nie będę przeszkadzać -odparła taktownie i wyszła.

-To od niej -zapytała Febo, patrząc na pudełeczko z kamykiem w dłoni Marka.

-Od niej.

-Co za idiotyzm dawać komuś kamienie.

-To nie jest zwykły kamień ze stawu tylko mój szczęśliwy i podarowany od serca.  Ja zresztą dałem jej taki sam kamyk. Całkiem przypadkowo. Ma przynosić nam szczęście.

-To ona myśli, że nie jesteś szczęśliwy ze mną.  Już raz dała taki popis, jak mi się oświadczałeś.

-Co chcesz, że wpadłaś taka wzburzona -zapytał, nie komentując tego co powiedziała.  

-Wiem już, dlaczego Paola, Amanda, Marcello i inni odrzucili zaproszenie na nasz ślub. Oni idą na ślub do Lorenzo i Eleny. To ten piłkarz i modelka.

-Będzie przynajmniej mniejszy tłum -odparł nie bardzo zainteresowany problemem narzeczonej.

-Nie rozumiesz Marco. To dopiero początek. Wszyscy wybiorą ich ślub, a nie nasz. Mają tego samego dnia w Wenecji i są z pierwszych stron gazet. Są jak nasi Lewandowscy. Połowa moich gości jest znajomymi Eleny i Lorenzo.

-Ja najchętniej wziął ślub w mojej rodzinnej parafii. Gdzie byłem chrzczony, szedłem do komunii i do bierzmowania. Tylko dla ciebie wynająłem katedrę w Mediolanie.

-Musimy przełożyć nasz ślub Marco.

-Żartujesz Paula. Myślisz, że katedra to mała parafia z wolnymi terminami. Na ślub zamyka się katedrę dla turystów i zdarza się tak raz na kilka miesięcy.

-Albo zmienisz termin, albo w ogóle nie będzie ślubu -mówiła groźbą.

-Tu akurat wybór jest dla mnie prosty Paula. I to ty się zastanów. Wolisz ślub tu w Polsce z mniejszą ilością gości  czy w ogóle.

 

Rozmowa z Pauliną  wyprowadziła go z równowagi i jeszcze bardziej zniechęciła do spędzenia świąt w jej towarzystwie. Choć wiedział, że Ula spieszy się do domu, namówił ją na rozmowę. Poszli w swoje ulubione miejsce do parku w pobliżu pracy.

-Pokłóciłem się z Pauliną -rzekł jej.

-Tak myślałam Marek. O co poszło? Znowu o mnie albo o jakąś kobietę.

-Nie, nic z tych rzeczy -odparł bez urazy na stwierdzenie jakąś kobietę.  — O ślub. Okazało się, że na ten dzień inna para ma zaplanowany ślub i goście Pauli wybierają ich.

-To ktoś ważny?

-Czołowy sportowiec i wzięta modelka.

-Konkurencja jest Marek. Łatwo nie będziesz mieć teraz z Pauliną. 

-Wiem. Nie ucieknę od tego. A ty co robisz, aby się uspokoić?

-Pierogi lepię i nikt mi wtedy nie wchodzi w drogę. To znaczy, do kuchni nikt nie wchodzi.

-Ona raczej pierogów lepić nie będzie.

-Ja o tobie myślałam Marek. Nie o niej.

 Przez kolejne minuty rozmawiali o wszystkim, a później Marek odwiózł Ulę do domu.

-Zazdroszczę ci Ula -rzekł, kiedy podjechali pod jej dom. — Będziesz miała prawdziwe rodzinne, szczęśliwe święta, a my znowu będziemy udawać kochająca się rodzinę Febo i Dobrzańskich.

-Jak będzie ci naprawdę źle, to przyjeżdżaj. Miejsce się znajdzie przy stole.

-Uważaj, bo skorzystam.

Na koniec jeszcze raz życzyli sobie wszystkiego najlepszego, cmoknęli w policzek i się pożegnali.

Chwilę później Ula zajęła się robieniem pierogów, a Marek jechał do rodziców.

Gdyby Paulina, chociaż w małym kawałku była taka jak Ula. Rodzinna, uśmiechnięta, życzliwa. Moje życie wyglądałoby całkiem inaczej -myślał w czasie drogi.

Kiedy dojechał do rodziców, rodzeństwo Febo również już było. Do rozmowy o przełożeniu ślubu nie zamierzał wracać, bo nie chciał denerwować w ten wieczór rodziców. 


 

Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Z całej wigilii te chwile dla Marka były zawsze najprzyjemniejsze. Tym razem jednak czekały na niego kolejne niemiłe niespodzianki ze strony narzeczonej. Pierwszą był prezent od Pauliny w postaci książki Cień Gwiazdy. Z okładki można było wywnioskować, że to romans.

-Dziękuję Paula -odparł, tylko dlatego że wypadało.

-To taka historia o nas kochanie. Musisz koniecznie przeczytać -szczebiotała słodko. — A to dla ciebie -dodała, podając Aleksowi jakąś kopertę.  — Dzisiaj tak nie oficjalnie kochani, ale postanowiłam podarować Aleksowi swoją część udziałów -oznajmiła wszystkim z radością.

-Oddajesz Aleksowi wszystkie udziały -odezwał się jako pierwszy Marek.

-Ty  dostał od rodziców ich część i zrobiło się mu przykro, że on został z małą częścią. My będziemy mieć połowę i połowę Aleks. Będzie sprawiedliwie tak jak teraz. Pół dla Febo i pół dla Dobrzańskich. Nam wystarczy pięćdziesiąt procent.

-Sorella kochana jesteś -odezwał się sam zainteresowany. —  Nie musiałaś.

-Wiem, ale skoro ma ci to poprawić humor.

-Ta ja cię oficjalnie informuję, że podpiszemy intercyzę Paula -zapowiedział Marek, psując humor Aleksowi i Paulinie. — Jeśli już dojdzie do ślubu, ty wchodzisz z niczym a ja z majątkiem.  I w razie rozpadu małżeństwa wychodzisz z niczym.

-Żartujesz sobie -pytała z niedowierzaniem.

-Nie. Aleks chyba cię przygarnie, skoro jesteś taka hojna dla niego i jakby nam nie wyszło.

-A co liczyłeś, że tobie przypadną w udziale akcje -prowokował Aleks.

-Nigdy bym ręki nie wyciągnął po jej akcje –odparł ze spokojem. — Są po waszych rodzicach.  Po prostu chcę pokazać na kim Pauli bardziej zależy. Nawet o porządny prezent dla mnie nie potrafiła się postarać.

-A co może ten kamień od Cieplak jest lepszy -wtrąciła złośliwie.

-Książka pod choinkę to dobry pomysł, ale pod warunkiem, że jest dobra i połączona jest z  zainteresowaniem obdarowanego -wyjaśnił . — Ty dałaś mi książkę za dwadzieścia złotych -mówił, patrząc na tył okładki.  — Tani romans.  Jeszcze w dodatku używaną, bo kartki są jakby już pogięte.  

-Przeczytałam ją. To coś złego.

-Paula, Marek ma rację, nie zgadzając się z twoją decyzją -wtrącił Krzysztof. — Nie będziesz miała zysków i swoich pieniędzy. Będziesz musiała tylko na kogoś liczyć. Ja i Helena mieliśmy podzielone akcje.

-Dokładnie o to mi chodził. O swoje dochody, a nie patrzenie na kogoś.

-Można wiedzieć co to znaczy jeśli dojdzie do ślubu i jakby nam nie wyszło -zapytała milcząca dotąd Helena.

-Goście się jej wykruszają, bo wybierają ślub Lorenzo Giordano i Eleny Piras -wyjaśnił Marek. — Rano powiedziała mi, że myśli o przełożeniu ślubu.

-Nie prościej by było, jakby wszystko odbyło się tu w Polsce -odezwał się Krzysztof.

-Bez rozgłosu i zamieszania z wyjazdem -dodała Helena.

-To wytłumaczcie to Pauli. Ja żałuję, że wynająłem katedrę.

-Pytanie brzmi, po co wynajmowałeś -odezwał się Aleks. —Chciałeś swoje grzeszki wynagrodzić.

- Możemy pozamykać te tematy -zaproponowała rozsądnie Helena. — Nie psujmy sobie wigilii. A my Krzysiu mieliśmy zadzwonić do Kosińskich z życzeniami.

-Będę nocowała dzisiaj u Aleksa -rzekła Paula, kiedy Helena i Krzysztof wyszli z jadalni. — Jutro ma gości i chce, abym mu pomogła.

-Jedź. Nie zamierzam cię zatrzymywać -mówił bez żalu.  

 

W pierwszy dzień świąt Marek pospał sobie dużej, bo do jedenastej. Później odgrzał sobie dania z kolacji wigilijnej i postanowił pojechać popołudniu do Uli. Dzwonić jednak nie dzwonił, tylko chciał zrobić jej niespodziankę. Nie chciał pojawiać się również z pustymi rękoma, dlatego wstąpił na stację benzynową i w sklepiku wydał trzysta złotych na zakupy. Głównie były to słodycze. Dodatkowo dla Józefa kupił mały koniak, dla Betti książeczkę edukacyjną z puzzlami, a dla Jasia komiks. U Cieplaków pojawił się po czternastej.

-Cześć -rzekł, jak tylko Ula otwarła mu drzwi. — Nie przeszkadzam?

-Marek -odparła z zaskoczeniem i uradowaniem. —Wchodź.

- Grzywki nie masz -odparł równie zaskoczony.

-Nie spodziewałam się gości i nie opłacało się mi zakręcać -mówiła, próbując podkręcić grzywkę.  

-Tak jest dobrze Ula. Nawet bardzo dobrze. Sama jesteś? -zapytał, wchodząc do kuchni i spoglądając do przyległego salonu. 

- Z Beatką. Teraz śpi. Nie jest całkiem zdrowa. A tato i Jasiek poszli do sąsiadów. Siadaj, a ja zrobię kawę i pokroję ciasto.

-A to dla was -rzekł, podając Uli dużą torbę z prezentami. —Takie tam drobiazgi.

-Chyba nie takie drobiazgi sądząc po wadze.

Parę minut później oboje siedzieli przy stole.

-Skoro przyjechałeś, to znaczy, że dobrze nie jest -rzekła Ula.

-Nie jest. Paula nocowała u brata, a na wigilii znowu dała popis swojej lojalności. Obiecała Aleksowi swoje akcje, bo ja dostałem od rodziców  i mam  ich automatycznie więcej. Wymyśliła sobie, że ja będę ją utrzymywał cały czas. Tak jak teraz. Nawet rodzice uważają, że to zły pomysł. Aleks w dodatku oskarżył mnie, że ja miałem ochotę zagarnąć akcje Pauliny. Ula ja coraz bardziej mam jej dość. Kiedyś jej charakter mi nie przeszkadzał teraz tak. Duszę się w tym związku.  Czasami zastanawiam się co mnie z Pauliną tak naprawdę łączy. Bo na pewno nie miłość -dodał po chwili.

-Jednak jest aż tak źle -zapytała ze współczuciem?

- Tylko firma, rodziców plan, przyzwyczajenie i łóżko nas łączy. Gdybym ją kochał, nie zdradzałbym jej i po pracy wracał prosto do domu, a nie włóczył się z Sebą po klubach.  Nie jest tak Ula -pytał, szukając u niej odpowiedzi.

- Ekspertem w sprawach miłości nie jestem Marek.  Ty w dodatku jesteś w takiej sytuacji, że trudno coś doradzić.

-Właśnie Ula. Nikt mi chyba nie da dobrej rady. Co bym nie zrobiła będzie źle. Ale dość o mnie Ula -rzekł, zmieniając ton głosu.  —Jak tobie minęła wigilia? 


 

-Udanie. Była Ala, później Maciek i dostałam ciekawą książkę. Saga współczesnych czarownic.  Thriller kryminalno - psychologiczny -mówiła, przecierając okulary swoją bluzką.  — Pół nocy czytałam, bo nie można było się oderwać. Została mi jeszcze większa połowa do przeczytania, ale jestem chyba na dobrym tropie czarownicy Mary -opowiadała z błyskiem w oczach.

-Ula zostaw -powiedział, kiedy chciała założyć ponownie okulary. — Masz całkiem ładne oczy. Szkoda je chować pod okularami. Powinny być pomalowane odpowiednim tuszem i cieniem do powiek.

Pomyślał też, że nie jest tak brzydka, jak się wszystkim wydaje. Oczy i usta miała ładne a do figury zastrzeżeń nikt nie mógł mieć.  Wyglądała bardzo dziewczęco i dziwnie tajemniczo.

Pierwszy komplement dotyczący jej wyglądu był dla Uli  zaskoczeniem i nie wiedziała co powiedzieć. Również wpatrywanie Marka bardzo ją rozkojarzyło.

-Ulcia zrobisz mi herbatki -usłyszeli zaspany głos Beatki.

 

CDN. Nie wiem tylko czy przed, czy po Nowym Roku.

 

7 komentarzy:

  1. Ale fajne. Magia świat zaczyna działać. Coś czuję, że Paulina swoimi fochami sama załatwi sprawę odwołania ślubu. Wesołych świąt 🎄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowanie Pauliny na pewno w dużym stopniu wpłynie na pewne kluczowe decyzje.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.

      Usuń
  2. Jak zawsze Paulina pokazuje kto jest dla niej najważniejszy. Aleks również nie jest od niej lepszy.
    Spokojnych, zdrowych Świąt w gronie najbliższych.
    Cieplutko pozdrawiam w piątek wieczorem.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dopiero początek" wybryków " Pauliny. Jeszcze wszystkiego nie powiedziała czy raczej zrobiła.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Czasem magia świąt działa szybko i nazbyt oczywiście, bo to, że zadziałała na Marka to pewnik. Chyba po raz pierwszy miał okazję przyjrzeć się Uli tak dokładnie i skonfrontować to, co widzi, z opiniami pracowników. Okazuje się, że Ula wcale nie jest brzydka, a wręcz przeciwnie. Ma piękne, niebieskie oczy o magicznym spojrzeniu. To dało Markowi do myślenia i pewnie długo tego widoku nie zapomni. Myślę, że sprawa z Pauliną rozwiąże się dość szybko i do tego ślubu w ogóle nie dojdzie. Jednym z powodów będą chabrowe oczy pewnej rysiowskiej panny.
    A z okazji świąt dla całej rodzinki wyłącznie radosnych momentów, zdrowia i pomyślności. Wszystkiego najpiękniejszego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magia świąt jest ze znakiem zapytania, co oznacza, że nie dla wszystkich okażą się magiczne. Bardziej będą to przemyślenia, a na miłość przyjdzie jakiś czas później. Chociaż oczy faktycznie będzie miał przed swoimi oczami.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.

      Usuń