poniedziałek, 12 grudnia 2022

Dziewczyna z klubu cz. 2

 Po nieprzespanej nocy Ula postanowiła, że zadzwoni do koleżanki ze studiów Donaty, aby powiedzieć jej o spotkaniu z Dobrzańskim.  Donata była jej przeciwieństwem, bo była bogata, lubiła imprezować i wpadać w kłopoty. Jej zaletą było to, że się nie wywyższała i nie była fałszywa jak inne koleżanki ze studiów, które wykorzystywały dobroć Uli. Jeszcze zanim wyszła z łóżka, odszukała jej numer w telefonie i zadzwoniła.   

-Cześć Donata.

-Ulka litości. Nie ma jeszcze ósmej -usłyszała zaspany głos.

-Donata dostałam pracę w Febo – Dobrzańscy, a Dobrzański to ten Kuba z klubu Nocny marek.  I nie jest Kubą, tylko nomen omen Markiem. Pamiętasz go? Albo może wiedziałaś?

-Dowiedziałam się później, kim jest naprawdę -odparła ze zmieszaniem. —  Faceci w takich podrywach kłamią jak z nut. I co z tą pracą. Jakieś problemy?

-Nie rozumiesz? Jak mnie skojarzy,  od razu wywali z pracy.

-Spokojnie Ulka. Przez jego życie przewinęło się tyle dziewczyn, że na pewno cię nie zajarzy. To była tylko jedna noc. Nawet nie noc, ale wieczór. I inaczej wyglądałaś.

-Tylko że inne takiego numeru mu nie wycięli jak my. 

-Bardziej ja Ulka.

- Kaca moralnego przed Łukaszem mam do dzisiaj. A teraz jeszcze to.

-Ula spokojnie.  Nie stwarzaj sobie kłopotów, zanim nie nadejdą. Na pewno rozejdzie się wszystko po kościach. Jakby, co sprowadzę cię do Drezna.

 

We środę rano Ula do pracy przyjechała godzinę przed rozpoczęciem pracy. Ochroniarz wpuścił ją jednak do środka. Zwłaszcza że mistrz również był już w pracy. Idąc do jego pracowni, ponownie przystanęła przy portrecie Marka.

Na pewno mnie nie pozna. Przecież minęło tyle czasu i tyle kobiet przewinęło się przez jego życie. Donata ma rację -powtórzyła w myślach to, co prędzej sama myślała i mówiła koleżanka.

Gdy weszła do pracowni mistrza, ten zajęty był szkicowaniem.

-Dzień dobry. Nie jestem za wcześnie -zapytała delikatnie?

-Skąd. Ja tylko nie lubię spóźnialskich Urszulo. Ze spokojem porozmawiamy i wprowadzę we wszystko. 

-Choćby zaraz możemy wziąć się do pracy.

-Na razie usiądziesz tutaj -rzekł, pokazując własne stanowisko pracy i które zajmował, jak weszła. — Później przyniosą dla Urszuli osobne biurko, komputer i takie tam.

Pierwszy dzień pracy mijał Uli bardzo udanie. Mistrz opowiedział jej o męskiej kolekcji Elegancki mężczyzna oraz kobiecej Kontrastowa jesień. Pokazał jej też stare umowy z dostawcami materiałów, aby miała jakieś rozeznanie oraz propozycje umów Aleksa i Marka.  Przez następną godzinę przebijała się przez papiery.


 

-I, co Urszula myśli -zapytał mistrz, kiedy skończyła.

-Propozycja pana Aleksa jest tak dobra, że na pewno ma jakieś drugie dno. No i umowa na pięć lat na dostarczanie materiałów nie jest dobrym pomysłem. To nie sklep, żeby było kup więcej zapłać mniej. Kara za zerwanie umowy również nie jest dobrym pomysłem.

-To samo sobie pomyślałem. Nie wiadomo czy za pięć lat materiały były tej samej, jakości.

- Dokładnie. Natomiast, jeśli chodzi o propozycje umowy prezesa, to znacznie bezpieczniej jest zawarcie umowy jednorazowej. Jednak to jakaś nowa firma i niesprawdzona. Do tego z Turcji. Zresztą pan Febo również proponuje całkiem nową firmę. Ja bym pozostała przy tych sprawdzonych, z którymi współpracował stary prezes. 

-Skąd Urszula wie o tych firmach?

-Sprawdziłam na Europages. 

-Zatrudnienie Urszuli było strzałem w dziesiątkę -odparł z zadowoleniem mistrz.

 

Przed dwunastą przyszedł posłaniec z kawiarni z gorącą czekoladą dla mistrza i Izabela zabrała ją do bufetu, aby poznała Alę i Elę. 


Marek również się pokazał w bufecie i przystanął właśnie przy barze obok Uli. Miała włosy założone za ucho i mógł dostrzec swój dowód w postaci małego pieprzyka. 

 -Dwie kanapki z tuńczykiem -zwrócił się do bufetowej. —Te, co zawsze.

-Już się robi szefie.

-Przepraszam, ale ty jesteś nową asystentką Pshemka -zagadnął do Uli?  — Widziałem, jak wychodziłaś z kadr dwa dni temu.

-Tak. Urszula Cieplak.

-Marek Dobrzański -odparł, wyciągając rękę. — To jak mija ci pierwszy dzień pracy Ula? Pshemko daje się mocno we znaki?

-Jest bardzo miło i mistrz jest miły. Mówił, że mam z panem porozmawiać o wynajmie miejsc na pokazy. Ma mi pan dać jakieś namiary.  I przepraszam, że tak od razu przechodzę do sprawy. Nie chcę zawalić pracy.

-Pan da, jak wpadniesz do mnie do biura. Marek -dodał, wyciągając rękę. — My tu prawie wszyscy jesteśmy na ty.

-Zapamiętam. Pshemko mówił, że mam z tobą porozmawiać o tym. To znaczy, ma pan znaczy, masz dać mi ich namiary i stare umowy, abym przejrzała.

-Wszystko dostaniesz. Lepsza jesteś ty niż cały ten Kevin Kubasiński przez V. Wystarczy, że jego siostrę, Wiolettę przez V i dwa T, mam na głowie, jako sekretarkę. Skąd się znacie z Pshemko, jeśli można wiedzieć?

-Żadna tajemnica. On i mój tato wychowali się na jednym osiedlu na Bródnie i niedawno spotkali. Całkiem przypadkowo. Po jakichś czterdziestu latach.

-Spotkanie po latach. Ciekawe. W dodatku przez przypadek.

Chwilę później wziął swoją kanapkę i wyszedł z bufetu. Dotarcie do biura przyjaciela zajęło mu chwilę.

-To ona Seba. Ma pieprzyk na szyi po prawej stronie. Widziałem ją w bufecie. Miała zaczesane włosy na ucho -mówił krótkimi szybkimi zdaniami.

-I, co teraz? Jakaś mała zemsta? Wystawiła cię.

-Nawet mi nie przypominaj Seba.

-Rozkochasz i zwolnisz.

-Nie. To byłoby za proste. Nie wiem jeszcze, co zrobię, ale coś wymyślę. Na razie będę udawał, że jej nie rozpoznaję.

-A ona ciebie rozpoznała?

-Nie wiem. Zachowuje się zwyczajnie, nie panikuje to chyba nie.  Miałem wtedy zarost i na imię Kuba.

 

Ula nie była przekonana do pomysłu Donaty. Zgodziła się tylko, dlatego że była zawsze dla niej miła i pomagała jak była w potrzebie. Dziewczyna wszystko też dokładnie przygotowała. Od koleżanki Weroniki z ogólniaka wiedziała, że Marek vel Kuba średnio raz na dwa - trzy miesiące zalicza ten klub. Dlatego wymyśliła intrygę zwabienia go na ten wieczór do tego właśnie kluby. Tym miały być bilety na mecz koszykówki, a do odbioru były u barmanki Wery. Donata tego dnia umalowała Ulę, dała swoje ciuchy i wysłała do klubu. 

-Jak się nie uda to, co Donata -pytała z obawami?

-Mówi się trudno. Mamy plan A i B. I pamiętaj, jestem Anita. Donata mało popularne i może mnie skojarzyć.

Marka łatwo odnalazła i przysiadła się do bufetu przy barze. Na rozpoczęcie rozmowy długo nie czekała.

-Sama? -zapytał.

-Sama. Nie jestem stąd. Przyjechałam z Zamościa w poszukiwaniu lepszych perspektyw. Jestem kelnerką, a tu lepiej płacą. Dorabiam jeszcze, jako hostessa. Po zwykłym ogólniaku na wiele nie mogę liczyć -opowiedziała prędzej wymyśloną historię. — A marzy się mi kariera w świecie.

-To dobrze trafiłaś, bo mam znajomości. Kuba -dodał, wyciągając rękę.

-Milena.

-Napijesz się czegoś Milena?

-A, co proponujesz? Nie bywałam w takich klubach, to nie wiem, co się pije. Przyszłam tylko, dlatego że mieszkam niedaleko stąd w hotelu. Koleżanka powiedziała mi, że jest tu ekstra i można poznać kogoś interesującego.

-To musisz sporo zarabiać, że stać cię na hotel.

-Nie stać mnie. Właścicielka, gdzie mieszkam ma w rodzinie pogrzeb i przyjechała do niej siostra z mężem oraz kuzynka i chciała ich u siebie przenocować. 

-A, gdzie ta twoja koleżanka, o której mówiłaś?  

-W pracy. Będzie po dziesiątej.  Póki, co sama jestem. To znaczy może już nie sama?

-Interesowałaby cię praca w eleganckim butiku?  Mam kontakty -mówił to, co zazwyczaj i nie wyjaśniając, że jest z F&D.  

-Pewnie. Ja to mam szczęście Kuba, że trafiłam na ciebie -mówiła, z aktorską wprawą.

 

Marek do dzisiaj nie mógł uwierzyć, że tak łatwo dał się nabrać Milenie vel Uli, jak się okazało i Donacie vel Anicie. Wraz z Sebastianem mieli opracowany plan, który do tamtego czasu się sprawdzał. Mieli zwyczaj bowiem bywać, co parę tygodni w jakimś innym klubie, aby nie być zbytnio rozpoznawani.  Do tego zmieniali nieco image. Do klubu Nocny Marek,  Marek przyszedł nieco prędzej, bo po miesiącu.  Chciał tylko wziąć bilety, wypić małego drinka i przenieść się do klubu Go-Go, gdzie czekał na niego Sebastian. Ula jednak zdążyła się do niego dosiąść i rozpoczął rozmowę.  Gdy okazało się już, że jest sama, ma niedaleko stąd pokój na przechowanie go przez noc, pomyślał, że lepiej nie mógł trafić. Kelnerki i hostessy z mniejszych prowincjonalnych miast ze wschodu zawsze były łatwe. Przed dziesiątą Ula odebrała telefon i powiedziała, że koleżanka nie może przyjść, bo powtarza testy na prawo jazdy.

-Nie za głośno ci Milena? Ani nie za duszno?

-Trochę -w tym wypadku powiedziała prawdę. W dodatku Marek powiedział to, co ona miała powiedzieć wkrótce i wyjść z nim z klubu. — A co chcesz wyjść.

-Czemu nie. Na zewnątrz będzie się nam łatwiej rozmawiało.

-Ja bym musiała iść buty zmienić. Są nowe i obcierają trochę.

-To idziemy Milena.

W małej hotelowej recepcji wzięła klucz i demonstracyjnie zdjęła buty, które faktycznie były nieco za małe.  Chwilę później wsiedli w windę i pomknęli na trzecie piętro.

Hotelowy pokój był nie za duży, ale z dużym dwuosobowym łóżkiem. Popatrzył na Milenę i łóżko i się uśmiechał. W pokoju był też mały barek i nalał sobie i Milenie po kieliszku wina.

 

Po powrocie z bufetu na Ulę w pracowni mistrza czekało obiecane biurko i krzesełko. Ona tylko dołożyła swoje drobiazgi. W tym zdjęcie swojej rodziny i chłopaka Łukasza. Po półgodzinie pojawił się tam Marek i przyniósł służbowego laptopa. 

 

-Słyszałem, że Urszulę poznałeś? -zagadnął do niego mistrz.

-Tak Pshemko.

- Zatrudnienie jej było strzałem w dziesiątkę. Te same wnioski wyniosła z waszych propozycji umów na tkaniny, co ja.

-Twoje zdanie zawsze będzie się liczyło -odparł mistrzowi. Widzę, że się już rozgościłaś -dodał do Uli. To twoja rodzina -zapytał, patrząc na zdjęcie z większą liczbą osób. Od razu rzuciło się mu w oczy, że brakowało tam, jakby mamy trójki pociech.

-Tak. Ojciec i rodzeństwo. Mama zmarła ponad sześć lat temu -wyjaśniła to, o czym myślał.

-A to jak mniemam twój ukochany -rzekł, biorąc zdjęcie do ręki.

-Tak. Łukasz ma na imię.

 

6 komentarzy:

  1. Znajomość mistrza z Cieplakiem zaowocowała zatrudnieniem w F&D Uli. Pierwszy dzień wydaje się dość owocny. Pshemko bardzo zadowolony z jej pracy i chyba też z analitycznego umysłu, który potrafi oddzielić ziarno od plew, dobra umowę od złej, co szczęśliwie pokrywa się z opinią projektanta. Marek rozpoznał Ulę. Wie, kim jest, ale nie daje po sobie poznać, że nie pierwszy raz ją widzi. Ula zachowuje także zimną krew. Chyba zaczyna się okres udawania i podchodów. Marek z Sebastianem knują jakiś odwet, ale myślę, że nic z tego nie wyjdzie, bo Marka dopadnie strzała Amora, a przed miłością wszystko inne traci na znaczeniu. Robi się coraz bardziej intrygująco.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawienie się Uli nie tylko dla Pshemka będzie zbawienne. Wkrótce pojawią się nowe okoliczności i Ula będzie rozrywana. Co do knucia nabierze ona inny tor.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Oboje zaczynają dość niefajnie. Jedno udaje przed drugim.
    Zastanawiam się co takiego zrobiły obie dziewczyny, że Ulka teraz drży o swoją przyszłość w firmie.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy śnieżny wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym, co stało się przed laty, będę stopniowo odkrywać. Tak jak konsekwencje tego.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. No, no robi się ciekawie. Każde myśli, że to drugie nie poznało. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Coś czuję, że będzie gra w kotka i myszkę a koniec końców to oboje wpadną jak śliwki w kompot i będą wzdychać do siebie. Ula jest niezłym nabytkiem dla Pshemko a pewnie w końcu dla całego FD. Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że kiedyś powiedzą sobie wszystko, możesz być pewna. Póki co zajmą się pracą, bo będzie jej sporo i będą mieć wspólnego wroga.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń