wtorek, 28 lutego 2023

Dziewczyna z klubu cz. 8

Przez całe przedpołudnie Ula analizowała charaktery niektórych mężczyzn z firmy. Ograniczała się do tych, z którymi miała kontakty i z firmy, a tych dużo nie było. Aleks, Adam i Marek. Po głębszym zastanowieniu się z listy podejrzanych jako pierwszego wykreśliła Marka. Zdążyła go poznać, dużo jej zawdzięczał, ale gdyby chciał wysyłać jej kwiaty w ramach podziękowań, nie zrobiłby to anonimowo i nie z takim wierszykiem. Prędzej już oficjalnie by je dał. Adam nie miał romantyzmu, choć w połączeniu z zaproszeniem miałoby to sens. W Aleksa przypadku byłoby to natomiast mocno podejrzane i z ukrytym celem.  Zastanawiała się też czy dałaby radę jakoś wywnioskować z zachowania Adama i Aleksa, czy to nie któryś z nich. Same kwiaty dostarczone przez posłańca wzbudziły spore zainteresowanie we firmie. Niedługo później, kiedy szła na kawę, spotkała w windzie Marka i jak się okazało, sam również był ciekawy, kto przysłał jej kwiaty. Kandydatów miał dwóch. Chłopaka Uli i Aleksa.


 

-Piękne kwiaty dostałaś -zagadnął. —Widziałem posłańca. To jakaś wasza rocznica, czy może masz urodziny?

-Jeśli masz na myśli chłopaka to nie -odparła mniej więcej tym samym, co całkiem niedawno mówiła Pshemkowi. — Nie mam dzisiaj też urodzin i nie wiem, kto mógł je przysłać. Na pewno nie Łukasz. On wie, że nie lubię tak dużych bukietów. Zresztą przyjeżdża na weekend. I nie wiem, dlaczego się tyle o tym mówi.

-Bo nic takiego prędzej miejsca nie miało. A trochę lat tu pracuję i oprócz kwiatów dla ojca jak odchodził, nikt nie dostał od posłańca. Zwłaszcza takich. Ten ktoś gest miał. Taki bukiet tani nie jest. Ze sto złotych na pewno kosztował. Nie myślałaś, że to Aleks.

-Myślałam. Miałam powiedzieć ci prędzej, ale okazji nie było. Aleks zaproponował mi wczoraj trzymiesięczny kurs w Londynie -zmieniła nieco temat. — Jedno z drugim może mieć coś wspólnego, bo podziękowałam i może chce się podchlebić. Pshemko uprzedził mnie, że miły Aleks jest gorszy niż zły, bo ma ukryte motywy i mam uważać.

-Bo tak jest. I dzięki, że wybrałaś firmę. Zwłaszcza  że taki wyjazd otworzyłby ci sporo możliwości.

-Wolę pracować z Pshemko i z tobą. Musiałabym zostawić go na trzy miesiące, a chcę być lojalna wobec niego. Co się stało, że Pshemko ma o Aleksie ma takie złe zdanie.

-Tak naprawdę nikt tego nie wie. Może chodzi o jego charakter. Patrzy na ludzi z góry. Tylko że Paulina podobnie postępuje, a ją toleruje. I oby tak pozostało. Ojciec jego opinię będzie brał pod uwagę w wyborze prezesa. Masz czas tak za godzinę -zmienił temat. —Pytam, bo dokumenty z Mode Wagner przyszły już na moją pocztę. Muszę tylko wydrukować, aby łatwiej było je poprzeglądać. Przyszłabyś do mnie i przejrzelibyśmy razem ( Ula przez Marka została mianowana przedstawicielką w kontaktach z tą niemiecką firmą cz. 6)

-Nie ma sprawy Marek. Pshemko na pewno mnie puści. Jesteś w końcu jego pupilem.

Dalej już nie rozmawiali, bo doszli do bufetu i Ula poszła w stronę stolika, gdzie siedziała Ali i Iza, a Marek w stronę stoiska. Chwilę później dostał swoje kanapki i poszedł w stronę wyjścia.

 

Tymczasem w gabinecie Aleksa toczyła się podobna rozmowa.

-Nie znałem cię od tej strony Adam. Piękne kwiaty wybrałeś dla naszej Uli.

-Ale to nie ode mnie -odparł ze zdenerwowaniem.

-Jak nie od ciebie? To, od kogo?

-Nie wiem.  Pewnie od chłopaka?

-Cieplak ma chłopaka?  -zapytał z zaciekawieniem.

-Przecież mówię. Przyjeżdża na weekend. To kino nie wyjdzie. W ogóle nic nie wyjdzie.

-Trudno. Bilety możesz sobie zachować w nagrodę za dobre chęci -mówił ku zdziwieniu Turka z dziwnym spokojem.  

Wychodząc od szefa zastanawiał się, czy Ula przypadkiem nie myśli podobnie, że to on stoi za kwiatami i czy nie porozmawiać z nią. Z tego pomysłu zrezygnował, bo przekonany był, że kwiaty są jednak od chłopaka.

 

Ula tak jak obiecała, pojawiła się u Marka, aby przejrzeć dokumenty z Mode Wagner. Siedziba mieściła się w Monachium i była to dobra wiadomość dla Uli, bo w stolicy Bawarii obecnie mieszkała i pracowała jej koleżanka Donata i liczyła, że będzie okazja się z nią spotkać, jak będzie musiała tam polecieć. Marek bowiem już prędzej uprzedził ją, o ewentualnych podróżach do Niemiec.

Obie firmy tworzyły kolekcje, a sprzedaż opierała się głównie na butikach.  Współpraca natomiast polegać miała na wymianie odzieży, sprzedaży w tymże butikach i wspólne pokazy. Niemiecka firma była również wydawcą gazety o modzie i urodzie, która miała być również rozpowszechniana w Polsce. 

-Na dwudziestego maja zaproponuję spotkanie -oznajmił Marek. — To będzie piątek. Panu Wagner zależy, aby przylecieć do Monachium, bo właśnie przeszedł operację stawu biodrowego i nie chce się nadwyrężać. Zdążysz przygotować papiery.

-Myślę, że tak. Mam ponad tydzień.  Myślisz, że dałabym radę zobaczyć Plac Mariacki? Słyszałam, że jest tam pięknie. Ewentualnie zostałabym na dłużej. Na sobotę i niedzielę na swój koszt oczywiście.

-Tak zorganizujemy czas, aby zobaczyć. Ja sam chcę zwiedzić to miejsce i inne. Nie byłem nigdy w Monachium -oznajmił ku zdziwieniu Uli.

-Czy to znaczy, że mamy razem lecieć? -zapytała z obawami, bo właśnie na tym placu chciała spotkać się z koleżanką, a z wypowiedzi Marka wywnioskowała, że chce jej towarzyszyć i tym samym mógłby rozpoznać w niej dziewczynę, z którą była w hotelowym pokoju. Ona w przeciwieństwie do niej od dwóch lat praktycznie się nie zmieniła.

-Tym razem tak. Później jak będzie trzeba, będziesz sama latać.

 

Przed końcem pracy kurier pojawił się ponownie w F&D i skierował się ponownie do pracowni mistrza.

-Przepraszam, ale zaszła pomyłka i miała pani dostać czekoladki i różę. Bukiet może zostawić sobie w ramach przeprosin. Trzeba jeszcze podpisać -wyjaśnił lakonicznie kurier i równie prosto przeprosił.

-Pomyłka, a tyle pan namieszania narobił -naskoczyła na niego Ula.

-To nie ja, tylko pani pakująca się pomyliła. Do widzenia państwu. Miłego dnia -dodał i jak szybko wszedł, tak szybko wyszedł.

Do czekoladek dołączona była koperta a w niej liścik.

Słodka niespodzianka. Kochanie nich te czekoladki zachęcą Cię do spędzenia ze mną i z Beatką soboty w Poznaniu. W planach zwiedzanie  fabryki i muzeum czekolady.

-Urszula powinna się cieszyć, że to tylko pomyłka, a nie jakiś stręczyciel albo nie wiadomo, kto. Urszula wie na czym stoi.

-Wiem Pshemko, ale nerwów mi napsuło.

Po pracy Ula poszła do jednego z klubów sportowych, aby zapisać się na ćwiczenia dla początkujących z Zumby i chcących stracić kilka kilogramów. Miejsce już prędzej wybrała i było to te, które mieściło się najbliżej firmy oraz, gdzie bywał Marek i Sebastian. Treningi zamierzała rozpocząć od nowego tygodnia. Na początek zapisała się na zajęcia odbywające  we wtorki i piątki, a później ewentualnie zwiększyć liczbę dni.

 

Wieczorem zadzwoniła do Donaty i opowiedziała jej zarówno o zamieszaniu z kwiatami jak i o propozycji Marka wyjazdu do Monachium oraz ich ewentualnym spotkaniu.  

-Będziemy musiały tylko uważać, abyśmy się nie spotkali we trójkę -uprzedziła koleżankę.  — Może cię rozpoznać.  Nie zmieniłaś się nic.

-Damy radę spotkać się Ulka. Choćby późnym wieczorem. Nie będzie cię przecież pilnował cały czas.  Znając go, zechce pójść do klubu.

-Fakt. Dzieckiem nie jestem.

-A tak na marginesie coraz bardziej ci ufa. Najpierw poprosił cię o pomoc w wygraniu konkursu na prezesa, a teraz zrobił z ciebie przedstawicielkę z firmą Mode Wagner. Karierę robisz. A co u niego? Dalej jedno mu w głowie.

-Raczej dalej. Niedawno słyszałam, jak kłócił się właśnie z narzeczoną o te jego wyjścia do klubu. Ta historia nic go nie nauczyła. Tacy jak oni się nie zmieniają, niestety.

 

Pierwsze dwa dni zajęć z Zumby minęły Uli spokojnie. Żałowała tylko, że nie ma przy sobie żadnej koleżanki. W czasie kolejnych  spotkała najpierw Wiolettę, a później Marka i Sebastiana. Wioletta jednak pałętała się tylko po korytarzu. Marek i Sebastian natomiast po swoich ćwiczeniach na siłowni nie mogli oprzeć się, aby nie przejść obok sali, gdzie ćwiczyły panie. Jedna ze ścian sali była oszklona od korytarza i mogli sobie na nie popatrzeć.

-Milenka w stroju wygląda całkiem, całkiem i wasz wyjazd może okazać się interesujący -mówił Sebastian wystarczająco głośno, aby i Wioletta ich usłyszała.  

-Zwłaszcza noce zapowiadają upalne -odparł, mając na myśli  temperaturę.

Odświeżenie się i przebranie trochę czasu im zajęło i traf sprawił, że we trójkę spotkali się przy wyjściu. Pech natomiast sprawił, że dopadła ich Paulina. Febo była w towarzystwie Wioletty. 


 

-Co tu robisz? -zapytał Marek.

-To tu spotykasz się z tą lafiryndą. Wiola, która to? -dodała do Wioletty.

-Jeszcze nie wyszła. Taka blondynka w obcisłej niebieskiej koszulce i spodenkach ciemnych. Jak wyjdzie, to ci pokażę, która. Ta Milena razem  z Ulą była w grupie.

-Wiola ile razy mówiłem ci, żebyś się nie wtrącała w moje życie -rzekł jej Marek. — Nie ma żadnej Mileny. Tylko ty wszędzie słyszysz te imię. Masz jakąś paranoję.

Milena? -zapytała siebie w myślach Ula. O mnie się kłócą, czy to przypadek.

-Nie strugaj wiatraków Marek -oburzała się Wioletta — Słyszałam, jak Sebastian mówił, że Milenka w tym stroju do ćwiczeń wygląda całkiem, całkiem i że ich weekendowy wyjazd może całkiem przyjemnie wyglądać. A Milena mówiła, że wyjeżdża na weekend.

O mnie jednak mówią. Mamy teraz lecieć do Monachium.

-Coś usłyszysz, coś dopowiesz sobie i myślisz, że wszystko już wiesz -mówił, patrząc również przelotnie na Ulę. — Trzeba mieć niezbite dowody. A ty z domysłów sprowadzasz Paulinę, robisz widowisko i wtrącasz się w cudze sprawy i życie.

- Twoje życie to również moje Marek i nie zamierzam być tak traktowana -mówiła ze wzburzeniem. Febo.

-I, co tu na ulicy chcesz robić hałas? -pytał Marek.

-Hałas to zrobię ci w domu. Teraz chcę wiedzieć, jak wygląda.

-Robicie tylko zamieszanie -uspokajał Sebastian. — Już patrzą na nas.

-Ciebie o zdanie nikt nie pytał -wysyczała mu.

Teraz albo nigdy Ula. Ona jest zdolna do najgorszego. Kiedyś musi to nastąpić. Musimy wyjaśnić sobie, kim jesteśmy.

 -A ja ci tłumaczę, że nie ma żadnej Mileny -mówił Marek. — Wiola coś źle usłyszała. A Seba ma rację. Tylko robimy zamieszanie.

-Wioletcie chyba chodziło o Marlenę -odezwała się Ula. — Ćwiczy ze mną taka podobna z opisu. Ma niecałe siedemnaście lat i słyszałam jak mówiła, że na weekendy jedzie z rodzicami do rodziny na wesele.

-I po dowodach Wiola -rzekł z zadowoleniem Marek.

-Wiola nie pokazuj mi się na oczy -wysyczała Febo.

-Ale mogła nią być i jest gdzieś -twardo obstawiała na swoim. 

-Ale i Wiola dobrze słyszała -kontynuowała Ula.  —Milena poniekąd istnieje.

-A widzisz -rzekła z satysfakcją Paulina.  

- Tylko że to o mnie rozmawiali. Ja jestem tą Mileną.

wtorek, 21 lutego 2023

Dziewczyna z klubu cz. 7

Paulina po tym jak po raz drugi dowiedziała się, od Wioletty, że imię Milena po raz kolejny zostało wymienione przez Marka i Sebastiana, postanowiła działać.  Telefonu narzeczonego nie mogła przeszukać, bo już jakiś czas temu Marek zainstalował odblokujące telefon. Dlatego, kiedy poszedł wziąć prysznic, nie pozostało jej nic innego jak przeszukanie kieszeni i sprawdzenie, czy nie ma śladów szminki na koszuli. Pomadki nie znalazła, ale w jednej z kieszeni znalazła klamrę do włosów. To wystarczyło jej, aby oskarżyć go o kolejną kochankę. Chwilę później Marek pojawił się w sypialni.

-Można wiedzieć, co to jest? -zapytała, pokazując demonstracyjnie spinkę. —Znalazłam w twojej marynarce. To tej Mileny? I nie zaprzeczaj, że nie istnieje ta kobieta. Wioletta dwa razy słyszała, że z Sebastianem rozmawiasz o niej.

-Wywiad działa na całego, jak słyszę.

-Nie o tym rozmawiamy.

-I tak nie uwierzysz mi, jeśli powiem, że spinkę znalazłem na parkingu przed siłownią -odparł, zabierając to, co trzyma w dłoni.

-I ot tak sobie wziąłeś na pamiątkę. 

-Bo należy do takiej jednej Moniki. Jakbyś się dokładniej przyjrzała, zauważyłabyś, że jest stara i cenna. To jakaś jej pamiątka. Dla mnie jest panią Moniką. Niedawno obchodziła pięćdziesiąt lat i nic oprócz zwykłej znajomości nic mnie z nią nie łączy. Trenuje młode dziewczyny. Chociaż mieć ją w łóżku byłoby całkiem przyjemne. Niestety jednak jest szczęśliwie zamężna. Zadowolona.

-Jesteś kompletnym degeneratem -wysyczała. — To tam spotykasz się z tą Mileną?

-Paula wszędzie widzisz tylko moje kochanki. Masz jakąś paranoję. Dziwne, że nie oskarżasz mnie o romans z Ulą. Przecież tyle czasu spędzamy ostatnio razem.

-Brakowałoby jeszcze gdybyś się za grubaskami i okularnicami się uganiał -mówiła kpiąco.

-Brawo Paula. Twoja elokwencja zwala z nóg. Tylko obrażać potrafisz.

-Przecież jest gruba i nosi okulary.

-To nie powód do obrażania jej -rzekł ostro. — Dla mnie najważniejsze jest, że jest sumienna w pracy. W przeciwieństwie do Wioletty, która na niczym się nie zna i tylko podsłuchuje i szpieguje. Coś niedosłyszy, przekręci, dopowie i robi aferę.

-Chcesz powiedzieć mi, że wymyśliła sobie tę Milenę? W to nie uwierzę.

-To szukaj sobie. Powodzenia.

-To ja cię zapewniam, że dowiem się, kto to jest i że jeśli coś cię łączy z nią to zabiję was oboje.

 

Ula tymczasem nie mając pojęcia, że jest głównym powodem kłótni Marka i Pauliny zaczęła realizować swoje postanowienia o zrzuceniu paru kilogramów i poszła pobiegać.  Na tym jednak nie zamierzała poprzestać, bo wynalazła w Internecie filmiki z ćwiczeniami. Trenerka personalna zaprezentowała serię ćwiczeń dla poprawienia kondycji. Na koniec filmiku wyświetlony był adres siłowni i zaproszenie na indywidualne ćwiczenia. 

 

Kolejny dzień pracy Uli obfitował w niemniejsze niespodzianki jak poprzedni. Tuż po przyjściu, kiedy była już przy windzie, doskoczył do niej Adam i wszedł z nią do windy.

 -Ulka mówiłaś, że zawsze możemy pogadać i właśnie chciałem pogadać -mówił wyjątkowo pewnym głosem. — Mam dwa bilety na premierę filmu na sobotę. Aleks mi dał za dobrą pracę, ale nie mam, z kim iść.

-I niby ja miałabym iść z tobą?

-Dokładnie -odparł uradowany, bo myślał, że to znaczy, że Ula się zgadza. —Później na jakąś kolację, jakbyś chciała.

-Proponujesz mi randkę?

-Fajnie by było Ula.

-Dzięki za zaproszenie Adam, ale mam chłopaka -wtrąciła, zanim Adam już na dobre nie zacznie planować ich związku. —Łukasz przyjeżdża właśnie w ten weekend. Na co dzień studiuje w Gdańsku i rzadko się widujemy.

-A chłopaka masz -rzekł zasmucony. —Nie wiedziałem. Nie proponowałbym ci wyjścia.

-Nic się nie stało. Możemy być kumplami tu w pracy wypić kawę i pogadać.

-Taki mój los, że mam pecha.

-To nie pech Adam. Pecha możesz mieć, jak zatrzaśniesz kluczyki w samochodzie. Po prostu nie trafiłeś jeszcze na swoją drugą połówkę.

-Ja to nawet ćwiartki nie mogę znaleźć -pesymistycznie skomentował swoje położenie. — Raz się umówię i koniec. Jestem po prostu nieciekawy.

-Nie myśl tak. Ja ci pomogę stać się pewniejszym siebie Adam. Nie wiem, jak, ale pomyślę.

-Naprawdę -odparł ni to z lękiem, ni z uradowaniem. — Ulka ja zawsze wiedziałem, że z ciebie porządna dziewczyna.

Dalej już nie rozmawiali, bo winda dojechała na piąte piętro i rozeszli się w dwie różne strony. 

 

Chwilę później tą samą windą jechał Marek i Pshemko.


 

-Dzięki, że zgodziłeś się, aby Ula pomogła mi z tą firmą z Niemiec -rzekł Marek. — Zależało mi, aby był to ktoś kompetentny.

-Wolę już, żeby z tobą Marku pracowała, niż Aleks miałaby ją wysyłać do Londynu.

-To znaczy, że Aleks coś jej proponował? -podpytywał, bo wczorajszego dnia takie wnioski wyniósł Sebastian, ale co to było, konkretnie nie wiedział.

-Urszula ci nie mówiła, że chciał ją wysłać na kurs do Londynu?

-Nie. Aleks i taka propozycja?  Dziwne. Ewidentnie coś knuje.

-To samo sobie pomyślałem. Mogę przypuszczać nawet, co. Boi się, że z pomocą Urszuli wygrasz konkurs na prezesa. Wie, że to mądra, odpowiedzialna dziewczyna i krzyżuje jego plany. Jego propozycję umowy na dostawę materiałów od razu przejrzała i wytknęła błędy. Na szczęście ty jesteś inny i uczciwie z Ulą postępujesz.

Prawdą do końca to nie było, ale wolał się nie przyznawać przed mistrzem.

-Ale możesz się nie martwić -kontynuował Pshemko. —Uprzedziłem Urszulę, że ma uważać na Aleksa.  Sam będę pilnował, aby nic złego się nie stało.

-Dzięki -odparł, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu. — Na ciebie zawsze można liczyć.

Rozmowa z mistrzem jeszcze bardziej przekonała go do tego, aby być czujnym i zrobić wszystko, aby Ula była cały czas po jego stronie. Znał Aleksa i wiedział, że tak łatwo nie odpuści.  

 

Kiedy Marek przyszedł już do swojego biura, zajął się przeglądaniem poczty. Wśród niej znalazły się też rachunki. Jeden szczególnie go zainteresował, bo był ze SPA hotelowego i restauracji. Winnego nie musiał daleko szukać, ale zadzwonił tam i się upewnił. Kubasińska właśnie przyszła do pracy i nie było sensu zwlekać z rozmową.

-Wiola do twojego długu dopisuję ci dwie wizyty w SPA na koszt firmy i jeden posiłek. W sumie osiemset dwadzieścia złotych. Od teraz jak tylko się tam pojawisz, obsługa będzie do mnie dzwonić i upewnić się, czy faktycznie masz pozwolenie.

-Marek nie możesz.   Przecież wszystko to robię dla ciebie i firmy.

-Ciekawe, co ja mam z tym wspólnego.

-Muszę ładnie wyglądać. Jestem sekretarką prezesa. To tak jakbym była wizytówką całej firmy.

-Wolałbym już, żebyś była kompetentna. A ty na niczym się nie znasz i w dodatku szpiegujesz. Nie wiesz, o co chodzi z Mileną i donosisz, jak agent na etacie.

-No wiesz, co -oburzyła się. —Nie jestem jak ten Janosik, który działał w wywiadzie.

-Janosik był dobrym zbójnikiem. Kloss był agentem, ale w słusznej sprawie.  Jeszcze jedna taka akcja Wiola  i cię zwolnię.

Spłata za chwile luksusu było dla niej sporym problemem. Dlatego jak tylko spotkała Paulinę, postanowiła wyżalić się jej i poprosić, aby wstawiła się u narzeczonego. Febo stała już przy windzie, kiedy ją dopadła. 


 

-Paulinko dobrze, że jesteś -mówiła zadyszana.

-Masz coś ważnego, bo się spieszę. Umówiona jestem na lunch.

-Marek dowiedział się, że korzystałam ze SPA na koszt firmy i teraz każe mi wszystko spłacić. A przecież jestem jego wizytówką i muszę dobrze wyglądać.

-I, co ja mam z tym wspólnego?

- Wyszpiegowałam ci Milenę i teraz ja potrzebuję pomocy. Chcę, żebyś mi pomogła i wpłynęła na Marka jakoś.

-Coś za coś Wiola. Skoro chcesz dobrze wyglądać, to zapiszesz się do tej samej siłowni, co Marek i sprawdzić, czy stamtąd nie zna tej całej Mileny.

-Dlaczego ja?

-Bo ja nie zamierzam się pocić, męczyć i wdychać tego zapachu spoconych ciał. Jak dobrze się wywiążesz z zadania, pomyślimy z Aleksem, co zrobić z twoim długiem.

-Ale taka siłownia kosztuje, a ja groszem nie pachnę.

-Dam ci dwieście złotych i bez dokładnych danych masz mi się na oczy nie pokazywać. Zrozumiałaś.

Widok banknotu spowodował, że nawet nic nie odpowiedziała Paulinie i zdecydowanie bardziej przekonał ją do działania niż słowa.

 

Przed przerwą na lunch we firmie pojawił się również posłaniec z kwiatami i skierował się do pracowni mistrza. Kwiaty, jak się okazało były dla Uli. Jej zdziwienie było nie mniejsze niż innych pracowników. Zwłaszcza że nie wiadomo było, kim był nadawca, bo liścik był niepodpisany.

Czy wiesz, że ten bukiecik ma magiczną moc. Sprawia, że słońce wychodzi zza chmur i umila dzień.

-Od kogo to? -zapytał mistrz.

-Anonimowy bilecik. I sama bym chciała wiedzieć.

-Urszula ma przecież chłopaka.

-Łukasz wie, że nie lubię dużych mocno pachnących kwiatów -wyjaśniała. — Ewentualnie jedną różę. Wolę kwiaty doniczkowe, którymi mogłabym się cieszyć dłużej.

-To może Marek albo Aleks. Chociaż Aleksa nie podejrzewałbym o takie gesty.

-Ja też -odparła, aby coś powiedzieć.

Dokładniej licząc, to kandydatów miała trzech. Do Marka i Aleksa dodała Adama. Ten pierwszy mógł jej w ten sposób podziękować za pomoc z niemiecką firmą, Aleks chciał zachęcić do wyjazdu na kurs, a Adam mógł kwiaty prędzej zamówić i miały być dodatkiem do zaproszenia do kina. Taki gest nie spodobał się jej i najchętniej powiedziała temu komuś, co o ty sądzi. Nie wiedziała jednak, do kogo ma iść, a nie chciała nikomu w ślepo robić awantury.