wtorek, 28 marca 2023

Dziewczyna z klubu cz. 11

Następnego dnia Ula i Marek zjedli razem śniadanie, a później przedpołudnie mieli spędzić osobno.  Marek chciał obejrzeć stadion Allianz Arena, a Ula w tym czasie miała w planach spotkanie z koleżanką Donatą. Konkretnych planów na popołudnie Ula nie miała. Z tego wyręczył ją Marek.

-Do trzynastej dasz radę wrócić ze spotkania?

-Pewnie tak. Dlaczego pytasz?

- Wczoraj wyczytałem o uroczym miejscu niedaleko stąd.  Dlatego po obiedzie chciałbym zaprosić cię do Starnberg. To miasto niedaleko stąd i rejs po jeziorze Starnberger See.

-Brzmi ciekawie. Nie wiem, tylko czy Donata nie ma nic w planach.

-Donata może z nami jechać -zaproponował nieoczekiwanie.

-No nie wiem Marek, czy byłaby chętna.

-Boi się mnie? Nie gryzę.

-Raczej źle czułaby się w twoim towarzystwie. Ale spytam i ci oddzwonię.

 

Donata na spotkanie z Ulą wybrała galerię handlową, bo na zakupach i przy kawie najlepiej się gada.

-To opowiadaj Ulka? Co nowego? -pytała, jak się już wyściskały na powitanie.

-Dużo nowego. Dostałam propozycję nowej pracy w Gdańsku. Od takiej jednej Dagmary Adamskiej. Ma firmę ze sztuczną biżuterią i właśnie nawiązała współpracę z F&D. Marek natomiast wspomniał, że chętnie widziałby mnie, jako swoją asystentkę, jeśli wygra konkurs.

-I mam ci doradzić, co zrobić?

-Jakbyś mogła.

-Z jednej strony byłabyś z Łukaszem już teraz, ale też na zimno lepiej dmuchać. Tu masz pewną pracę, a tam nie wiadomo jak będzie z tą pracą. I jeszcze gdzieś musielibyście zamieszkać. Wynajem tani nie jest.

-Tego się właśnie obawiam. Że nie podołamy finansowo.

-Nie mogłabyś czasowo odejść z firmy? Jakby ci nie wyszło, żebyś miała, dokąd wrócić?

-Nie wiem. Musiałabym spytać Marka. Właśnie Donka. Marek zaproponował nam na popołudniu wycieczkę do Starnberg czy coś takiego. Mam mu zadzwonić czy jesteś chętna.

-Dzięki, ale nie Ula. Głupio bym się czuła. Ale ty jedź. Piękne miejsce.  

 

Po dwunastej Ula była już w hotelu wraz z Donatą i przymierzała zakupione ubrania. Kiedy była w łazience do jej pooju zapukał Marek.

-Cześć -rzekł z rezerwą, kiedy drzwi otwarła mu Donata.

-Cześć -odparła równie oschle.  — Ula sukienkę przymierza. Byłyśmy na zakupach. Wejdź.

- Tak wiem. Ula mówiła, gdzie idziecie.

- A mi o planach na popołudnie i że mnie ująłeś w planach. Co miał znaczyć to zaproszenie? Gałązka oliwna?

-Nie. Mówiłem już Uli, że nie mam żalu do was. Należało się mi. Chyba że ty ciągle masz coś do mnie.

-Mam. Dla mnie zawsze pozostaniesz dupkiem, który rzuca się na wszystkie panny. I od Uli z daleka się trzymaj. Ma fajnego chłopaka i fajną wspólnie zaplanowaną przyszłość.

-O to możesz być spokojna. Z Ulą wszystko sobie wyjaśniliśmy i tylko praca nas łączy.

Ula wyszła w końcu z łazienki, wybawiając ich z napiętej atmosfery.  W nowo zakupionej sukience wyglądała oszałamiająco i nawet nie było widać małej nadwagi. Uwagę przyciągały również kozaki.


 

-Modelka w każdy calu Ula -podsumował Marek. —Ta sukienka będzie pasowała na naszą wycieczkę i rejs po jeziorze.

-Można było się spodziewać po tobie takiej reakcji -wypaliła Donata. — To twoje stereotypowe podejście do tematu. Niektórzy się jednak nie zmieniają.

-Ja tylko stwierdzam fakt, bez podtekstów -odparł jej ostro Marek. — Tylko ty widzisz więcej.

-Bo nie wierzę, że facet taki jak ty się zmienił.

-Ula jest dla mnie kimś więcej niż potencjalną dziewczyną, którą mógłbym zaciągnąć do łóżka. Tyle mi pomaga.

-Taa -kpiła. —To skąd zainteresowanie sekretarkami i zatrudniane tych najładniejszych.

-Wiesz wtedy dwa lata temu, nie miałem na ciebie ochoty -postanowił dogryźć jej. — Ula bardziej mnie kręciła. Była taka świeża, słodka a ty nachalna.

-Możemy nie wracać do tego, co było -wtrąciła Ula, postanawiając przerwać wymianę zdań. — O której musimy wyjść, żeby zdążyć do tego Stanrberga? -zapytała Marka.

-Obojętnie. Kolej, co półgodziny kursuje pociąg.  Ale im szybciej wyjdziemy, więcej zobaczymy.

-To ja lepiej już pójdę Ula. Nie chcę psuć ci popołudnia. Zdzwonimy się w poniedziałek.

 

Do Stanrberg dojechali koleją. Tam przy promenadzie wypili kawę i zjedli po bawarskiej babeczce. Na swój rejs musieli poczekać ponad dwie godziny i dla zabicia czasu poszli obejrzeć zamek oraz ogrody zamkowe. Ula pobyt w zamku uwieczniała zdjęciami robionymi przez Marka albo im obojgu przez poproszonych przypadkowych turystów.  Podobnie było na pokładzie. Niektóre z nich wrzuciła na FB. 



 

-Piękne widoki prawda Marek -mówił Ula, wdychając świeże powietrze i patrząc na to, co mijali. —Ten zamek wygląda równie uroczo jak z lądu. Myślę, że śmiało mogłabym w takim zamku mieszkać w poprzednim życiu, jeśli takie istniało.

-Czyli, że wierzysz w reinkarnację.

-Tak tylko mówię. Niektórzy coś tam odczuwają a ja nic.

-Ja mógłbym być żeglarzem i odkrywać nowe lądy, wyruszać na podbój świata i  mieć przygody.

-To imię już masz po wielkim odkrywcy Marco Polo. I nie tylko, bo co rusz wychodzisz na swoje podboje kobiet. Nie mówiąc, że i on był Casanovą -dodała w myślach.

-Dokładnie Ula. Jeszcze jest taki film Młody Marco Polo. Niezły z niego Casanova -dodał, jakby wyczytał w jej myślach nie po raz pierwszy zresztą.

-Słyszałam, ale nie lubię komedii romantycznych i się nie wypowiem.

-Mógłbym być jeszcze jakimś bohaterem, który uratował wielu ludzi albo dokonał coś wielkiego. Żołnierzem, lekarzem, pilotem, strażakiem albo kimś zwykłym. Lubię czytać o takich osobach i oglądać filmy.

Temat filmu był wstępem do rozmowy na temat ulubionych filmów i książek. Szybko okazało się, że mają podobne upodobania, co do gatunków filmów i książek.

Wycieczkę Uli zepsuł telefon od narzeczonego. Łukasz musiał już zobaczyć jej zdjęcia opublikowane na FB, bo zadzwonił do niej z pretensjami, że służbowy wyjazd zmienił się w prywatny. Ula nie wiedziała, że dowiedział się również nieco o Marku i że jego reputacja dobra nie jest.  

-Łukasz ma za złe nasz wypad tutaj -wyjaśniła Markowi. — Nie spodobało się mu, że wybraliśmy się w taką podróż romantyczną -sprecyzowała.  

-Zazdrość i brak zaufania dobre dla związku nie jest. Wiem to z własnego doświadczenia. Paulina o najmniejszy kontakt z obcą kobietą ma do mnie pretensję i widzi, czego nie ma.

- Tylko że Łukasz nigdy zazdrosny nie był o mnie. Nawet jak byłam chudsza i ładniejsza. Muszę mu wszystko wytłumaczyć.

-Ja bym się nie spieszył z tymi tłumaczeniami. Wrócimy do Warszawy i dalej będziemy w relacjach służbowych, a Łukaszowi przejdzie.

-Zobaczymy. Na razie nie chcę psuć sobie wycieczki. Tak tu pięknie.

-Kelner roznosi coś mocniejszego. Napijemy się szampana -zaproponował.

-Czemu nie. Jak korzystać z uroków rejsu to na całego.

Oprócz wypicia szampana zjedli po parę przekąsek w postaci koreczków i wysłuchali paru melodii. Razem z nimi rejsem płynęły jakieś dziewczyny prawdopodobnie w ramach wieczoru panieńskiego. Bawiły się tak doskonale, że i innych zapraszały do zabawy i na mały parkiet. Markowi zabawa Niemek przypominała zabawę w klubie i nie miał nic przeciwko tak spędzeniu czasu. Ula również dobrze się bawiła.  Spontaniczna i rozbawiona wyglądała porywająco w oczach Marka. 

 

-Nie znałem cię od tej strony -rzekł do niej kiedy skończyli taniec i zeszli na bok pokładu promu. —Świetnie tańczysz, świetnie masz wyczucie rytmu.

-A myślałeś, że jestem grzeczną dziewczyną?  Jestem do tańca i do różańca.

Szkoda, że Paulina taka nie jest -pomyślał.

-Paulina nie lubi takich imprez -rzekła, czytając w myślach. 

-Fakt to nie klimaty Pauliny. Na moje trzydzieste urodziny zaprosiła kwartet smyczkowy i planuje zaprosić ich na przyjęcie zaręczynowe. Ma być z klasą.

-To się postaw, a nie zgadzaj na wszystko. Zobacz, tam na plaży jest jakaś zabawa i machają w stronę promu -mówiła, odmachując razem z innymi osobami z pokładu promu.

Chwilę później doszło do nieoczekiwanego pocałunku. Stali przy burcie, a wiatr rozwiewał włosy Uli. Ula, obracając się do niego, popełniła błąd, bo Marek stał zbyt blisko niej, a usta był tuż przy jej policzku. Głębokie spojrzenie we swoje twarze sprawę dopełniły. Pocałunek długi nie był, ale wzbudził emocje, bo zmysły Uli zadziałały. Nogi się pod nią ugięły, a w głowie była prawie pustka, bo na myśl nasunęła się jej jedna scena z Titanica.

-Nie, nie Marek -rzekła Ula, odsuwając się od Marka. — Co my robimy? Ja mam Łukasza a ty Paulinę.

- Przepraszam. To te otoczenie. I tak jakoś na myśl przyszedł mi Titanic. To było nieplanowane i głupie. Nie chciałbym, aby zaważyło na naszej pracy i znajomości.

-Nie zaważy. Umiem oddzielić pracę od reszty -zapewniała Ula.

Prom na szczęście dobił niedługo do brzegu i ta romantyczna aura minęła. W pociągu natomiast był tłok i nie rozmawiali wiele. Kiedy taksówką wracali do hotelu, rozmowę toczyli głównie z taksówkarzem, bo okazało się, że to Polak. Dojście do swoich pokoi sprzed hotelu długo nie trwało i tematu pocałunku nawet nie podjęli. Pokoje mieli sąsiedzkie i przed rozejściem się życzyli sobie tylko dobrej nocy.

Ula mimo tego, że powiedziała Markowi, że panuje nad wszystkim, w nocy nie potrafiła zasnąć i podjęła decyzję, że jednak musi wyjechać do Łukasza, bo nie potrafiłaby pracować z Markiem.


 

 Marek natomiast do pocałunku podchodził bardziej emocjonalnie i wiedział, że nie żałuje i że najchętniej teraz by się z nią kochał, a nie zasypiał samotnie. Wszystko przez tą zwiewną i niebieską sukienkę, w której wyglądał ponętnie, pięknie i niewinnie. Czuł też, że seks z Ulą byłby wspaniały i niezapomniany. 

Niedzielny poranek spędzili osobno.  Marek pojechał do muzeum BMW, a Ula zwiedziła muzeum zabawek i kościół Św. Piotra. Osobne wycieczki celowe nie były, bo już organizując sobie czas na niedzielny poranek i przedpołudnie, właśnie te miejsca chcieli zwiedzić. Spotkać mieli się dopiero przy obiedzie w restauracji.  Wtedy też Ula chciała powiedzieć Markowi, że jednak chce wyjechać do Gdańska. Czekała na niego już dłuższy czas, ale nie pojawiał się w restauracji. W końcu postanowiła zadzwonić do niego. Jednak zamiast głosu Marka usłyszała obcy kobiecy głos. Pani po niemiecku wyjaśniła Uli, że Marek stanął w obronie jakiejś kobiety i został zaatakowany nożem. O szczegóły Ula nie pytała tylko o szpital, do którego został przewieziony Marek.  Kiedy dotarła do szpitala, Marek był w trakcie operacji. Musiała powiadomić kogoś z Warszawy. Z Pauliną nie chciała rozmawiać i nie miała nawet jej numeru. Tak samo do rodziców Marka. Dlatego zadzwoniła do Sebastiana i on miał zająć się resztą. Sama postanowiła zostać w Monachium przynajmniej do kolejnego dnia. Kolejną godzinę spędziła na szpitalnym korytarzu, czekając na jakieś wiadomości od lekarzy.

 

wtorek, 21 marca 2023

Dziewczyna z klubu cz. 10

Wiadomość, że Ula ma chłopaka studiującego w Gdyni, był dla Aleksa punktem zaczepienia. Tym sposobem chciał spróbować pozbyć się jej z Warszawy, otoczenia Marka i Pshemka.  Wystarczyło tylko znaleźć jej pracę w Trójmieście, aby była bliżej ukochanego. Musiał tylko opracować dobry plan

Dagmara Adamska miała firmę zajmującą się wyrobem sztucznej biżuterii oraz z tańszych kamieni. Głównie z bursztynu. Była również wraz z partnerem Włochem znajomą Aleksa, byli winni Aleksowi przysługę i przeszłości po odpowiedniej prowizji miała nawiązać współpracę poprzez Febo.  Teraz prowizja nie była dla niego aż tak ważna, jak wprowadzenie Dagmary w pobliże Uli, Pshemka i Marka.  Na spotkanie z nią poświęcił cały dzień, bo rano poleciał do Gdańska, a wieczorem wrócił do Warszawy. 


 

-Dziękuję, że się zgodziłaś ze mną spotkać -mówił w czasie spotkania przy obiedzie.

-Nie ma, za co. Możesz jeszcze raz powiedzieć mi, o co chodzi z Pshemko i z tą jego asystentką Ulą?

-Cieplak od dnia, kiedy pojawiła się we firmie wchodzi mi w drogę mówił z frustracją. — Pshemko natomiast tylko jej wierzy, moje propozycje umów lądują w koszu i nie mam z nich prowizji. Obawiam się też, że jeśli Marek wygra konkurs na prezesa, Cieplak dalej będzie mu pomagać i Marek nie będzie robił błędów w podejmowaniu decyzji. Chcę, żebyś spróbowała nawiązać współpracę z moją firmą, bez wiedzy, że się znamy.

-Skąd pewność, że akurat moja oferta się im spodoba -zapytała, kiedy Aleks na chwilę przerwał?

-Pomogę ci napisać próbną umowę. Najważniejsze, że firma jest z Polski i że będziesz chciała  zawrzeć próbną i krótkotrwałą umowę na parę miesięcy. Kiedy już wkradniesz się w ich łaski, postarasz się zaprzyjaźnić z Ulą. Z czasem zaproponujesz jej pracę swojej asystentki.

-Aż tak bardzo chcesz się jej pozbyć z firmy? Nic nie kręcisz, z tym że wchodzi ci w drogę -pytała podejrzliwie?

-Zapewniam cię Dagmarko, że Ula jest świetna w tym, co robi. Możesz spytać Marka albo Pshemka. Jeśli da się namówić, będziesz miała pomoc, a ja pozbędę się jej z firmy i z otoczenia Pshemka i Marka. 

-Spróbuję. A co będzie, jak uda się mi podpisać umowę, a nie uda ci się tej Uli wysiedlić do Gdyni -zapytała sensownie?

-Mówi się trudno. Coś innego wymyślę. Marek zarezerwował jej pokój w jednym z hoteli z czwartku na piątek przed wylotem do Monachium. Zatrzymasz się w tym samym hotelu, co ona i może prywatnie uda ci się ją spotkać. W restauracji na przykład albo w strefie SPA.

-O wszystkim myślisz Aleks.

-Jak już zabieram się za coś to dokładnie. Oboje na tym dobrze wyjdziemy. Od razu zadzwoń do Marka i umów się na spotkanie biznesowe.

 

Dwa dni później Dagmara ukierunkowana przez Aleksa pojawiła się we firmie. Rozmowa z Markiem, Ulą i Pshemkiem w sali konferencyjnej przebiegała, więc po myśli Aleksa.

-Muszę powiedzieć, że wszystko jest do zaakceptowania pani Dagmaro w pani propozycji umowy -rzekł Marek. —Najbardziej podoba mi się pomysł ze stoiskiem z biżuterią w naszych butikach.

-Dziękuję. Starałam się postawić jak najkorzystniejsze warunki, bo zależy mi na współpracy z tak dobrą firmą. Myślę jeszcze, aby rozwinąć swoją firmę i zająć się dodatkami z ekologicznej skóry.  Paski, bransoletki, kolczyki czy małe torebki.

- Bardzo dobry pomysł. Ja bym wszedł i w to -mówił Marek. — A wy, co myślicie? -zapytał Ulę i Pshemka.

-Ja bym też podpisała -odparła z całym przekonaniem Ula.

-Tym bardziej ja Marku -rzekł Pshemko, oglądając zdjęcia biżuterii. — Te wyroby to cudeńka same w sobie.

 

Wioletta tymczasem cały czas zastanawiała się, dlaczego Ula twierdziła, że jest poniekąd Mileną i co ma z tym wspólnego Marek. Próbowała wyciągnąć coś od Pauliny, ale ta nic nie chciała jej powiedzieć. Dlatego po raz kolejny przestudiowała jej profil na portalu FB i okazało się, że jeden z jej znajomych ma za znajomego Łukasza chłopaka Uli.

No to teraz wyjdzie kot z worka -pomyślała. Zobaczymy, co ta nasza Mileńka Uleńka ma na sumieniu.

Przy okazji przejrzała zdjęcia wybranych znajomych Uli.  Imię Donata słyszała i dlatego w pierwszej kolejności przejrzała jej profil.  Tam trafiła na zdjęcia sprzed dwóch lat z klubu, gdy Ula nie była jeszcze gruba i w dodatku z włosami w rudym kolorze. W komentarzu ktoś napisał. Urszula Cieplak dziewczyna o dwóch obliczach. Chwilę później w bufecie spotkała Sebastiana.


 

-Wiem wszystko Sebastian -rzekła emocjonalnie do swojego chłopaka. —Marek zna Ulę z klubu -dodała, wzbudzając niepokój w Olszańskim. — Tylko inaczej wyglądała. Dziwne, że Paulina nie każe jej zwolnić. I czemu była Mileną.

-Wiola coś ty znowu wymyśliła -odparł, rozumiejąc, że jednak nic konkretnego nie wie.

-Widziałam własnym wzrokiem zdjęcia Uli w Internecie z podpisem Ula dziewczyna o dwóch twarzach.  

-Wiola już raz widziałaś na własne oczy zdjęcie Uli z jej siostrą na tle napisu Dzień Matki i z komentarzem Uli Mój aniołek. Miała być matką, a okazało się, że to jej siostra. Tylko namieszania narobiłaś. Przestań zajmować się, czym nie musisz.Zwłaszcza w pracy.

-To jaka tajemnica kryje się pod Mileną?

-Taka, że Ula ma siostrę bliźniaczkę. Zostały rozdzielone dawno temu, a teraz się odnalazły.

Sebastian oczywiście opowiedział przyjacielowi i Uli o rozmowie z Wiolettą i jej dochodzeniu. Oboje spotkał w gabinecie Markach przygotowujących ostatnie dokumenty do wyjazdu do Monachium.

-Coś musimy z nią zrobić -stwierdził jednoznacznie Marek. —Zanim nie stworzy swojej historii.

-Jak wrócimy, pomyślimy nad tym -odparła Ula.

 

Samolot do Monachium odlatywał o szóstej rano. Była to wczesna pora i dlatego, aby Ula nie musiała się w środku nocy zrywać się z łóżka i przyjeżdżać do Warszawy Marek, zarezerwował jej pokój na noc w jednym z hoteli. Sam hotel był luksusowy a rachunek otwarty i Ula mogła korzystać przez całe popołudnie i wieczór ze wszystkich wygód. Pokój miała z jacuzzi i oczywiście skorzystała z takiej sposobności. Później poszła na kolację do restauracji. Tam od dań, o których nawet nie słyszała, roiło się. Opuściła dania rybne i na obiadokolację zamówiła sobie krem z dyni, filet w cieście francuskim, zestaw surówek i ryż. Na deser sernik z brzoskwinią. Jedyny mankament był taki, że sama musiała jeść.  Kiedy zaczynała drugie danie, nieoczekiwanie pojawiła się przed jej stolikiem Dagmara Adamska.

-Dzień dobry, a raczej dobry wieczór -zagadnęła. — Co za miłe spotkanie. Pani Urszula, jak dobrze pamiętam.

-We własnej osobie -odparła uprzejmie. —Dobry wieczór.  Nie wróciła jeszcze pani do Gdańska?

-Miałam na dzisiaj umówione spotkania na wynajem miejsca na sklep, a nie chcę nocą wracać do domu. Mogę się dosiąść? -zapytała uprzejmie. — Nie lubię sama jeść.

-Proszę.

-Pani nie jest z Warszawy, że mieszka w hotelu?

-Mieszkam pod Warszawą. Jakieś trzydzieści kilometrów stąd. Dzisiaj śpię w hotelu, bo jutro wcześnie rano mam samolot do Monachium. Trudno byłoby mi dojechać i szef wynajął mi nocleg.

-Monachium -westchnęła. —Piękne miasto.

-Nie wiem, bo nigdy nie byłam. Mi się na przykład Gdańsk podoba.  Mój chłopak studiuje w Gdyni, ale to blisko i byłam tam parę razy.  Dla mnie to najładniejsze miejsce. Może nawet kiedyś zamieszkam tam na stałe -dodała nieświadomie, że ułatwia zadanie Dagmarze. — Łukasz mój chłopak chce w przyszłości pracować w żegludze morskiej i byłoby najprościej tam zamieszkać. Ja tu on tam na dłuższą metę nie dałoby rady ciągnąć. Już teraz jest ciężko.

-Wiem, jak trudne są takie rozłąki.  Jak ja albo mój facet, gdzieś osobno wyjeżdżamy na kilka dni, jest nam ciężko. A co dopiero na dłuższy czas jak u pani. Ale bez wyjazdów biznesowych nie dam rady prowadzić dobrze prosperującej firmy.  Prowadzę ją od pięciu lat i ciągle jestem zalatana. Mój Bruno mówi mi, że powinnam znaleźć sobie asystentkę, która by mnie odciążyła,  ale nie jest łatwo znaleźć kogoś kompetentnego. Choć nie wymagam nic wielkiego. Tylko żeby znała angielski, choćby podstawy niemieckiego i znała się dobrze na finansach. Z tym ostatnim jest najgorzej. Pani nie zna kogoś po fachu.

-Mój sąsiad szuka pracy. Ale lepiej chyba szukać kogoś z wybrzeża.

-Myślałam raczej o kobiecie -sprecyzowała. — Lepiej bym się dogadała. Zaraz mówiła pani, że chce w przyszłości przenieść się do Gdańska? To bliższa czy dalsza przyszłość? Ja bym chętnie zatrudniła panią. Z tego co słyszałam na rozmowie w firmie i od pani szefa jest pani zdolną ekonomistką.

-Nie myślałam na razie o tym. Łukasz ma jeszcze rok studiów przed sobą i nie miałabym nawet gdzie mieszkać.

-Małe mieszkanie by się znalazło pani Urszulo.

-No nie wiem. Nie chciałabym tak nagle opuszczać firmy.

-Może chociaż pomyśli pani o mojej propozycji i pogada z chłopakiem?

-To mogę obiecać.

 

Następnego dnia Ula wstała po czwartej. Pakować się nie musiała, tylko wzięła szybki prysznic, ubrała się i napiła się kawy w bufecie. Niedługo później zadzwonił Marek, że podjechał pod hotel i pojechali na lotnisko.  Kiedy byli już w samolocie mieli czas, aby wrócić do poprzedniego dnia i spotkania z Dagmarą. Ula, chcąc być lojalna, opowiedziała mu również o propozycji Dagmary.

-Ma rację. Byłabyś blisko Łukasza. Tylko że my, czyli ja i Pshemko stracilibyśmy zdolnego pracownika.

-Mój przyjaciel Maciek kończył ze mną SGH i ciągle szuka pracy. Tak samo jak ja nie jest tak przebojowy ani nie powala urodą, ale zdolny jest. Egzaminy na piątki i czwórki zdawał. Mógłby, chociaż na próbę mnie zastąpić u Pshemka. 

-Skoro ty byś ręczyła za niego, na pewno by się zgodził. A tak szczerze Ula ja też myślałem, abyś na stałe została moją asystentką. Jak wygram oczywiście konkurs.

-To mnie zaskoczyłeś. Kiedyś nie mogłam pracy znaleźć, a teraz propozycje sypią się jak z rękawa. Ale Maciek nadawałby się na twojego asystenta. Chyba że też wolałbyś dziewczynę, jak Dagmara.

-Nie. Ważne, żeby znał się na finansach tak jak ty i żeby tak jak ty był rozgarnięty.

Po półtorej godzinie byli już w Mediolanie i taksówką jechali do hotelu. Hotel w Polsce był już luksusowy, ale ten prezentował się jeszcze lepiej.  

-Nigdy nie mieszkałam w takich luksusach -rzekła, kiedy się meldowali. — A jak wiadomo do luksusu łatwo się przyzwyczaić.

-Raz się żyje Ula. Nie można sobie wszystkiego odmawiać.

 

O dwunastej poszli na spotkanie z panem Wagnerem. Spotkanie z przedstawicielami Mode Wagner przebiegło sprawnie i już po obiedzie mieli czas na zwiedzanie.

-To, co Ula? Pojedziemy się przebrać i na miasto?

- Na miasto Marek. Jak szaleć to szaleć.

Godzinę później chodzili już po Placu Mariackim i podziwiali wspaniałą budowę. Marek nabył dla nich multimedialny przewodnik i mogli nie tylko oglądać, ale i słuchać o zabytkach. 


 

Później w jednym z kramów Ula kupiła pamiątki dla rodziny i Maćka. Kufel z godłem Bayern Monachium wybrała dla ojca, Jasiek miał dostać koszulkę z emblematem tymże klubu, a Betti lalkę w stroju bawaryjki.  Dla Maćka i dla całej swojej rodziny nabyła magnes na lodówkę. Przy okazji kupowania pamiątek opowiedziała Markowi dokładniej o rodzinie. Do tej pory znał ich tylko ze zdjęcia i wiedział, że mama Uli nie żyje.

-Podziwiam cię, że dałaś radę ze wszystkim -rzekł, kiedy skończyła opowiadać smutną historię rodziny.  — Prowadziłaś dom, zdałaś maturę i zajmowałaś się niemowlakiem. Ja bym się załamał.

-Gdyby mi ktoś opowiedział taką historię, powiedziałabym to samo. Ale życie weryfikuje poglądy. Nie mogłam się załamać, bo posypałoby się wszystko. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, kocham ich i nie mogłabym zostawić.

-Całkiem inaczej myślisz niż Paula. Dla niej najważniejsza jest ona sama. Może jeszcze Aleks i moi rodzice, jak ma w tym ukryty cel. Ja jestem gdzieś dalej.

-Ona w swoim czasie przeżyła równie wielką tragedię jak ja, a nawet większą i może to powoduje, że jest taka, jaka jest. Może ciągle nie potrafi pogodzić się, że jej rodzice zginęli w wypadku. Niektórzy latami są w żałobie.

-W żałobie na pewno nie jest. Zbyt mocno lubi się bawić i błyszczeć. Ale co do reszty możesz mieć rację. Jako dziecko była inna. Wesoła, miła dla wszystkich. Aleks również. Po śmierci rodziców nie chciała iść nawet do psychologa, choć moi rodzice ją namawiali. Później zmieniała się z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Przy mnie miała się zmienić, ale nie wyszło.

-Nie wszystko układa się tak, jak byśmy chcieli. Marek

-Z tobą się już lepiej dogaduję niż z nią.

-Miło słyszeć -odparł, posyłając mu czarujący uśmiech. Marek pomyślał, że całkiem ładna z niej dziewczyna.

-To kiedy spotykasz się z Donatą vel Anitą?

-Nie dzisiaj. Pracuje do późna. Jutro spotkamy się. Chcesz się przyłączyć do babskich pogaduch?

-Ja jutro chcę obejrzeć stadion Bayern Monachium. Jeśli jesteście chętne, chętnie potowarzyszę.

-Zobaczymy, co powie Donka.

Na rynku zostali do samego wieczora. Tam zjedli kolację, czyli tradycyjną pieczoną kiełbaskę z pieczonymi ziemniakami, wypili po piwie i wysłuchali występu artystów ulicznych. Do hotelu wracali całkiem zadowoleni ze spędzenia całego dnia w swoim towarzystwie. Marek nawet nie wiedział, że można się tak miło bawić w towarzystwie dziewczyny. Znając Paulinę znalazłaby kilka powodów, aby być niezadowoloną i zepsuć mu zwiedzanie.