Następnego dnia Ula i Marek zjedli razem śniadanie, a później przedpołudnie mieli spędzić osobno. Marek chciał obejrzeć stadion Allianz Arena, a Ula w tym czasie miała w planach spotkanie z koleżanką Donatą. Konkretnych planów na popołudnie Ula nie miała. Z tego wyręczył ją Marek.
-Do trzynastej dasz radę wrócić ze spotkania?
-Pewnie tak. Dlaczego pytasz?
- Wczoraj wyczytałem o uroczym miejscu niedaleko stąd. Dlatego po obiedzie chciałbym zaprosić cię do Starnberg. To miasto niedaleko stąd i rejs po jeziorze Starnberger See.
-Brzmi ciekawie. Nie wiem, tylko czy Donata nie ma nic w planach.
-Donata może z nami jechać -zaproponował nieoczekiwanie.
-No nie wiem Marek, czy byłaby chętna.
-Boi się mnie? Nie gryzę.
-Raczej źle czułaby się w twoim towarzystwie. Ale spytam i ci oddzwonię.
Donata na spotkanie z Ulą wybrała galerię handlową, bo na zakupach i przy kawie najlepiej się gada.
-To opowiadaj Ulka? Co nowego? -pytała, jak się już wyściskały na powitanie.
-Dużo nowego. Dostałam propozycję nowej pracy w Gdańsku. Od takiej jednej Dagmary Adamskiej. Ma firmę ze sztuczną biżuterią i właśnie nawiązała współpracę z F&D. Marek natomiast wspomniał, że chętnie widziałby mnie, jako swoją asystentkę, jeśli wygra konkurs.
-I mam ci doradzić, co zrobić?
-Jakbyś mogła.
-Z jednej strony byłabyś z Łukaszem już teraz, ale też na zimno lepiej dmuchać. Tu masz pewną pracę, a tam nie wiadomo jak będzie z tą pracą. I jeszcze gdzieś musielibyście zamieszkać. Wynajem tani nie jest.
-Tego się właśnie obawiam. Że nie podołamy finansowo.
-Nie mogłabyś czasowo odejść z firmy? Jakby ci nie wyszło, żebyś miała, dokąd wrócić?
-Nie wiem. Musiałabym spytać Marka. Właśnie Donka. Marek zaproponował nam na popołudniu wycieczkę do Starnberg czy coś takiego. Mam mu zadzwonić czy jesteś chętna.
-Dzięki, ale nie Ula. Głupio bym się czuła. Ale ty jedź. Piękne miejsce.
Po dwunastej Ula była
już w hotelu wraz z Donatą i przymierzała zakupione ubrania. Kiedy była
w łazience do jej pooju zapukał Marek.
-Cześć -rzekł z rezerwą, kiedy drzwi otwarła mu Donata.
-Cześć -odparła równie oschle. — Ula sukienkę przymierza. Byłyśmy na zakupach. Wejdź.
- Tak wiem. Ula mówiła, gdzie idziecie.
- A mi o planach na popołudnie i że mnie ująłeś w planach. Co miał znaczyć to zaproszenie? Gałązka oliwna?
-Nie. Mówiłem już Uli, że nie mam żalu do was. Należało się mi. Chyba że ty ciągle masz coś do mnie.
-Mam. Dla mnie zawsze pozostaniesz dupkiem, który rzuca się na wszystkie panny. I od Uli z daleka się trzymaj. Ma fajnego chłopaka i fajną wspólnie zaplanowaną przyszłość.
-O to możesz być spokojna. Z Ulą wszystko sobie wyjaśniliśmy i tylko praca nas łączy.
Ula wyszła w końcu z łazienki, wybawiając ich z napiętej atmosfery. W nowo zakupionej sukience wyglądała oszałamiająco i nawet nie było widać małej nadwagi. Uwagę przyciągały również kozaki.
-Modelka w każdy calu Ula -podsumował Marek. —Ta sukienka będzie pasowała na naszą wycieczkę i rejs po jeziorze.
-Można było się spodziewać po tobie takiej reakcji -wypaliła Donata. — To twoje stereotypowe podejście do tematu. Niektórzy się jednak nie zmieniają.
-Ja tylko stwierdzam fakt, bez podtekstów -odparł jej ostro Marek. — Tylko ty widzisz więcej.
-Bo nie wierzę, że facet taki jak ty się zmienił.
-Ula jest dla mnie kimś więcej niż potencjalną dziewczyną, którą mógłbym zaciągnąć do łóżka. Tyle mi pomaga.
-Taa -kpiła. —To skąd zainteresowanie sekretarkami i zatrudniane tych najładniejszych.
-Wiesz wtedy dwa lata temu, nie miałem na ciebie ochoty -postanowił dogryźć jej. — Ula bardziej mnie kręciła. Była taka świeża, słodka a ty nachalna.
-Możemy nie wracać do tego, co było -wtrąciła Ula, postanawiając przerwać wymianę zdań. — O której musimy wyjść, żeby zdążyć do tego Stanrberga? -zapytała Marka.
-Obojętnie. Kolej, co półgodziny kursuje pociąg. Ale im szybciej wyjdziemy, więcej zobaczymy.
-To ja lepiej już pójdę Ula. Nie chcę psuć ci popołudnia. Zdzwonimy się w poniedziałek.
Do Stanrberg dojechali koleją. Tam przy promenadzie wypili kawę i zjedli po bawarskiej babeczce. Na swój rejs musieli poczekać ponad dwie godziny i dla zabicia czasu poszli obejrzeć zamek oraz ogrody zamkowe. Ula pobyt w zamku uwieczniała zdjęciami robionymi przez Marka albo im obojgu przez poproszonych przypadkowych turystów. Podobnie było na pokładzie. Niektóre z nich wrzuciła na FB.
-Piękne widoki prawda Marek -mówił Ula, wdychając świeże powietrze i patrząc na to, co mijali. —Ten zamek wygląda równie uroczo jak z lądu. Myślę, że śmiało mogłabym w takim zamku mieszkać w poprzednim życiu, jeśli takie istniało.
-Czyli, że wierzysz w reinkarnację.
-Tak tylko mówię. Niektórzy coś tam odczuwają a ja nic.
-Ja mógłbym być żeglarzem i odkrywać nowe lądy, wyruszać na podbój świata i mieć przygody.
-To imię już masz po wielkim odkrywcy Marco Polo. I nie tylko, bo co rusz wychodzisz na swoje podboje kobiet. Nie mówiąc, że i on był Casanovą -dodała w myślach.
-Dokładnie Ula. Jeszcze jest taki film Młody Marco Polo. Niezły z niego Casanova -dodał, jakby wyczytał w jej myślach nie po raz pierwszy zresztą.
-Słyszałam, ale nie lubię komedii romantycznych i się nie wypowiem.
-Mógłbym być jeszcze jakimś bohaterem, który uratował wielu ludzi albo dokonał coś wielkiego. Żołnierzem, lekarzem, pilotem, strażakiem albo kimś zwykłym. Lubię czytać o takich osobach i oglądać filmy.
Temat filmu był wstępem do rozmowy na temat ulubionych filmów i książek. Szybko okazało się, że mają podobne upodobania, co do gatunków filmów i książek.
Wycieczkę Uli zepsuł telefon od narzeczonego. Łukasz musiał już zobaczyć jej zdjęcia opublikowane na FB, bo zadzwonił do niej z pretensjami, że służbowy wyjazd zmienił się w prywatny. Ula nie wiedziała, że dowiedział się również nieco o Marku i że jego reputacja dobra nie jest.
-Łukasz ma za złe nasz wypad tutaj -wyjaśniła Markowi. — Nie spodobało się mu, że wybraliśmy się w taką podróż romantyczną -sprecyzowała.
-Zazdrość i brak zaufania dobre dla związku nie jest. Wiem to z własnego doświadczenia. Paulina o najmniejszy kontakt z obcą kobietą ma do mnie pretensję i widzi, czego nie ma.
- Tylko że Łukasz nigdy zazdrosny nie był o mnie. Nawet jak byłam chudsza i ładniejsza. Muszę mu wszystko wytłumaczyć.
-Ja bym się nie spieszył z tymi tłumaczeniami. Wrócimy do Warszawy i dalej będziemy w relacjach służbowych, a Łukaszowi przejdzie.
-Zobaczymy. Na razie nie chcę psuć sobie wycieczki. Tak tu pięknie.
-Kelner roznosi coś mocniejszego. Napijemy się szampana -zaproponował.
-Czemu nie. Jak korzystać z uroków rejsu to na całego.
Oprócz wypicia szampana zjedli po parę przekąsek w postaci koreczków i wysłuchali paru melodii. Razem z nimi rejsem płynęły jakieś dziewczyny prawdopodobnie w ramach wieczoru panieńskiego. Bawiły się tak doskonale, że i innych zapraszały do zabawy i na mały parkiet. Markowi zabawa Niemek przypominała zabawę w klubie i nie miał nic przeciwko tak spędzeniu czasu. Ula również dobrze się bawiła. Spontaniczna i rozbawiona wyglądała porywająco w oczach Marka.
-Nie znałem cię od tej strony -rzekł do niej kiedy skończyli taniec i zeszli na bok pokładu promu. —Świetnie tańczysz, świetnie masz wyczucie rytmu.
-A myślałeś, że jestem grzeczną dziewczyną? Jestem do tańca i do różańca.
Szkoda, że Paulina taka nie jest -pomyślał.
-Paulina nie lubi takich imprez -rzekła, czytając w myślach.
-Fakt to nie klimaty Pauliny. Na moje trzydzieste urodziny zaprosiła kwartet smyczkowy i planuje zaprosić ich na przyjęcie zaręczynowe. Ma być z klasą.
-To się postaw, a nie zgadzaj na wszystko. Zobacz, tam na plaży jest jakaś zabawa i machają w stronę promu -mówiła, odmachując razem z innymi osobami z pokładu promu.
Chwilę później doszło do nieoczekiwanego pocałunku. Stali przy burcie, a wiatr rozwiewał włosy Uli. Ula, obracając się do niego, popełniła błąd, bo Marek stał zbyt blisko niej, a usta był tuż przy jej policzku. Głębokie spojrzenie we swoje twarze sprawę dopełniły. Pocałunek długi nie był, ale wzbudził emocje, bo zmysły Uli zadziałały. Nogi się pod nią ugięły, a w głowie była prawie pustka, bo na myśl nasunęła się jej jedna scena z Titanica.
-Nie, nie Marek -rzekła Ula, odsuwając się od Marka. — Co my robimy? Ja mam Łukasza a ty Paulinę.
- Przepraszam. To te otoczenie. I tak jakoś na myśl przyszedł mi Titanic. To było nieplanowane i głupie. Nie chciałbym, aby zaważyło na naszej pracy i znajomości.
-Nie zaważy. Umiem oddzielić pracę od reszty -zapewniała Ula.
Prom na szczęście dobił niedługo do brzegu i ta romantyczna aura minęła. W pociągu natomiast był tłok i nie rozmawiali wiele. Kiedy taksówką wracali do hotelu, rozmowę toczyli głównie z taksówkarzem, bo okazało się, że to Polak. Dojście do swoich pokoi sprzed hotelu długo nie trwało i tematu pocałunku nawet nie podjęli. Pokoje mieli sąsiedzkie i przed rozejściem się życzyli sobie tylko dobrej nocy.
Ula mimo tego, że powiedziała Markowi, że panuje nad wszystkim, w nocy nie potrafiła zasnąć i podjęła decyzję, że jednak musi wyjechać do Łukasza, bo nie potrafiłaby pracować z Markiem.
Marek natomiast do pocałunku podchodził bardziej emocjonalnie i wiedział, że nie żałuje i że najchętniej teraz by się z nią kochał, a nie zasypiał samotnie. Wszystko przez tą zwiewną i niebieską sukienkę, w której wyglądał ponętnie, pięknie i niewinnie. Czuł też, że seks z Ulą byłby wspaniały i niezapomniany.
Niedzielny poranek spędzili osobno. Marek pojechał do muzeum BMW, a Ula zwiedziła muzeum zabawek i kościół Św. Piotra. Osobne wycieczki celowe nie były, bo już organizując sobie czas na niedzielny poranek i przedpołudnie, właśnie te miejsca chcieli zwiedzić. Spotkać mieli się dopiero przy obiedzie w restauracji. Wtedy też Ula chciała powiedzieć Markowi, że jednak chce wyjechać do Gdańska. Czekała na niego już dłuższy czas, ale nie pojawiał się w restauracji. W końcu postanowiła zadzwonić do niego. Jednak zamiast głosu Marka usłyszała obcy kobiecy głos. Pani po niemiecku wyjaśniła Uli, że Marek stanął w obronie jakiejś kobiety i został zaatakowany nożem. O szczegóły Ula nie pytała tylko o szpital, do którego został przewieziony Marek. Kiedy dotarła do szpitala, Marek był w trakcie operacji. Musiała powiadomić kogoś z Warszawy. Z Pauliną nie chciała rozmawiać i nie miała nawet jej numeru. Tak samo do rodziców Marka. Dlatego zadzwoniła do Sebastiana i on miał zająć się resztą. Sama postanowiła zostać w Monachium przynajmniej do kolejnego dnia. Kolejną godzinę spędziła na szpitalnym korytarzu, czekając na jakieś wiadomości od lekarzy.